• Nie Znaleziono Wyników

View of Karola Huberta Rostworowskiego lekcja teatru

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Karola Huberta Rostworowskiego lekcja teatru"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Z D Z I S Ł A W G R Z E G O R S K I

K A R O L A H U B E R T A R O S T W O R O W S K IE G O L E K C JA T E A T R U

N a ju k o ch ań szy T e a trz e , tu z z a p a rty m tchem pierw szy raz p rzestąp iłem tw oje progi [...], tu , w sekretariacie, G rzy m ała-S ied lec k i d o p a trz y ł się we m nie ta le n tu ” . W ten sp o só b w 1921 r. R ostw orow ski ja k o w sp ó łp raco w n ik „ G ło s u N a r o d u ” ro zp o czął je d n ą z recenzji sztuki in sc en i­ zow anej w T e a trz e im. J. S łow ackiego w K rak o w ie W ie lo k ro tn ie zaś w skazyw ał n a sw ego n a u ­ czyciela, ów czesnego d y re k to ra T e a tru . „S o lsk iem u zaw dzięczam połow ę m ego p o w o d zen ia, j a pisałem , ale on uczył m nie sceny. O n i p u b lic z n o ś ć .1

U czeń był pojętny, chłonął wszelkie now inki ideowe i artystyczne epoki. N u rt pesym izm u i lektury harm onizow ały z w łasnym i przeżyciam i debiutującego a u to ra , który zaczął wiązać swe nadzieje z teatrem . M iał na swym koncie zb ió r liryków

( Tandeta. K raków 1901), szereg poem atów filozoficznych publikow anych w la­

tach 1907-1911, pierw sze p ró b y d ram ato p isarsk ie, z któ ry ch P od górę zdecydow ał się opublikow ać w łasnym sum ptem ja k o pierwsze dzieło d ram ato p isarsk ie w r. 1910 (ukończone 4 XI 1909 r.). M im etyzm i autobiografizm cechow ał jego d ebiuty pi­ sarskie. Z najdując się w zasięgu natu ralizm u niem ieckiego, sym bolizm u i psycho- logizmu błąkał się w śród bogatych i różn o ro d n y ch inspiracji m łodopolskich. Pier­ wsza opublikow ana Buchdrama stanow iła sum ę przem yśleń i daleki, synkretyczny refleks czytanych i w ysłuchanych tra k ta tó w filozoficznych.

Rok 1910: T eatr im. J. Słow ackiego przygotow uje inscenizację jego pierwszej sztuki. R ozpoczęła się pierw sza, intensyw na lekcja teatru . Jak scena usto su n k o w ała się do jego propozycji? Czego m ógł się nauczyć z tej lekcji? — W przyszłości niewiele m iało się zmienić credo ideowe zaw arte w sztuce. Jed n ak że zaczęła się rozw ijać um iejętność widzenia d ra m a tu w kategoriach te atru , pisanie „w yreżyserow anych” sztuk, fascynacja teatralnością, aczkolw iek p o jętą po sw ojem u, odpow iednio d o ju ż nabytych dośw iadczeń.

„ O N ” — S O L S K I

Trzy osoby w pewien sposób o d notow ały inscenizację P od górę: sam a u to r sztu­ ki, Solski — d y re k to r teatru, G rzym ała-Siedlecki — referent literacki.1 R ostw orow ski

1 W. W a s i l e w s k i . N u ty i słowa „ C z a s " 73:1936 (w yw iad K H R ).

(2)

142 Z D Z I S Ł A W G R Z E G O R S K I

niejeden raz w spom inał o swych pierw szych sp o tk an iach z teatrem . Pierw szą sztu­ kę w kom edii Don Kiszot za kulisami3 nazyw a... Psie glosy. „T o jest po pro stu wzięta z życia h isto ria mojej prap re m iery ” — podał w wywiadzie4 kom entując Don Kiszota. N ajczęściej w owej „ h isto rii” w spom ina się trzeci, najbardziej pokreślony przez in- scenizatorów akt. „C o k o m u po odczytach w teatrze?” — mówi S trażak w kom edii. Jaw i się naw et cy tat z d ebiutanckiego tek stu : „linie krzyw e, złożone z sam ych p u n k ­ tów niew ym iernych...” A u to r kom edii nie zapom niał o reakcjach recenzentów : „ P ra sa , z w yjątkiem F in k a (sc. F eldm ana, re d a k to ra „ K ry ty k i” — p.m .Z .G .) u sp o so b io n a ja k najgorzej” . T a k w w ypow iedziach publicystycznych, ja k i w Don

K iszocie R ostw orow ski w ielokrotnie w yrażał wdzięczność zarów no R edaktorow i,

k tó ry uwierzył w jego talen t, ja k i D yrektorow i, k tó ry daw ał wiele pouczeń i zapew ­ niał, że w ystaw i n astęp n ą sztukę. Z apew nienia d y rek to ra Solskiego i uwagi redak­ to ra F eld m an a w yraźnie zaw ażyły ha poczynaniach początkującego d ram atopisa- rza. Były swego ro d zaju w yrocznią, której w skazów kam i się kierow ał.

Z d an iem G rzym ały Solski w iedział, że sztuka m usi paść, a je d n a k z zapałem za­ b rał się do jej inscenizacji: „ N ie m iałbym spokojnego sum ienia, gdybym odrzucił rzecz, w której w idzę n a dnie ta k w ielkiego a u to ra dram aty czn eg o ” .5 A ktorzy naj­ pierw ironizow ali, lecz p ró b a generalna odbyła się w atm osferze entuzjazm u. „ R o ­ stw orow ski kreuje żywych ludzi n a scen ie! A u to r m uzykiem , jest nieznany, sztuka słaba [...]” .— w spom ina D y rek to r. „A le w śród tego dram aturgicznego niedołęstw a znalazłem k ilk a k ap italn y ch scen, k tó re mi zasygnalizow ały, że kiełkuje w nim duży zm ysł sceny” . T ak więc n i e t y l e d r a m a t , ile z m y s ł s c e n y stał się m otyw em , k tó ­ ry przesądził o p o czątk u kariery K a ro la H u b erta -d ram ato p isa rza. M ożna by przy­ puścić, że te a tr Solskiego oczekiw ał od niego bardziej „scenariusza” z rolam i i sce­ nam i aniżeli... d ra m a tu .

D y re k to r te a tru swoiście skom entow ał to w ydarzenie...

N a ra ż a łe m się n a k p in y , że p o z w a la m ja k ie m u ś m ło d zik o w i (R o stw o ro w sk i m iał 33 la ta !) w spinać się » p o d g ó rę« .” P o p rem ierze m iała m ieć m iejsce » piekielna a w a n tu ra « : m iejscow a a ry sto k ra c ja ż ą d a ła zdjęcia sztu k i. Z n a la z łe m się p o d o b strz a łe m ta k w ielkim , że p o trzecim p rzed staw ie n iu m u siałem u stą p ić . Z a b a w n e : d w ó ch h ra b ió w — M o rstin i R o stw o ro w sk i — w ch o d zą c d o lite ra ­ tu ry , zaczynali o d d e m a sk o w a n ia w ad i grzechów swej sfery.'’

reży se rem -in scen iza to rem , a tak że d zierżaw cą i faktycznym k iero w n ik iem , trzy m ający m w ręku wszy­ stkie ag en d y ow oczesnej in sty tu cji te a tru . P rzed k ilk o m a d n ia m i Solski w ygrał k o n k u rs Z a rz ą d u M iej­ skiego... W atm o sfe rę czasu w p ro w ad ziłb y C z y te ln ik a dw ugłos M iciński-B rzozow ski (T. M i c i ń s k i .

T e a tr-Ś w ią ty n ia ; S. B r z o z o w s k i . T eatr kra k o w s k i. W : M y śl teatralna M łodej P olski. Antologia. W y­

b ó r : I. S ław iń sk a i S. K ru k . W arsz a w a 1966 s. 194, 199). Solski d o b ie ra sobie w sp ó łp raco w n ik a — A. G rzy- m alę-S iedleckiego, r e f e r e n t a l i t e r a c k i e g o , o d p o w ied zialn eg o za re p e rtu a r, p rzy g o to w an ie tekstów , k o n ta k t z a u to ra m i, o czym szero k o pisze A. O k o ń s k a (A. G rzyntala-Siedfecki k r y ty k literacki i k ie ­ row nik litera ck i teatru kra ko w skieg o . W : A dam G rzym ala-Siedlecki. W 70-lecie pracy twórczej. K ra k ó w

1966).

3 K. H . R o s t w o r o w s k i . Don K iszo t za kulisam i. F raszka w 3 a kta ch i 2 odsłonach. W : Pism a

w ybrane. L o n d y n 1966 s. 491-560.

4 S. M r ó z . K. H . R ostw orow skiego srebrne go d y z teatrem . „ Ś w ia to w id " 12:1936. 5 A. G r z y m a l a - S i e d l e c k i . L u d w ik S o lsk i. W arsz a w a 1935 s. 61.

(3)

W tych w spom nieniach m ożna by niejedno skorygow ać. D ość w tym miejscu po­ wiedzieć, że nie tylko ten konflikt był przyczyną fiaska Pod górę. Inscenizacji Echa (kwiecień 1911) Solski ju ż nie kom entuje, choć została przygotow ana pod jego opie­ ką, sam grał je d n ą z ról, a sztuka i tak padia!

K oniec r. 1909, lata 1910-1911 to dla K aro la H u b erta okres intensyw nej szkoły te a tru u Solskiego: w kraczanie za kulisy, k o n tak ty z referentem literackim . N abyte dośw iadczenia m iały zaow ocow ać dopiero w następnych wielkich d ra m a ta c h . Ale teraz już zaczął się czas ich grom adzenia. Afisz pierwszej sztuki R ostw orow skiego zapow iadał ju ż drugi d ram a t N ow aczyńskiego ( Wielki Fryderyk). Solski, kierując się zasadą rekonstrukcji historycznej, jeździł do N iem iec, by oglądać miejsca p o b y tu m onarchy, starał się odkryw ać tajem nice jego śm iechu, sprow adzał autentyczne re­ kwizyty. U w ażny uczeń m ógł niejedno zauw ażyć, tym bardziej że ju ż odnotow ał refleksje na tem at wielkich... „m ały ch ” — „ty lk o ludzi” . W sezonie 1909/1910 świę­ cił swe trium fy Car Samozwaniec. „G rałem m łodego chłopca i m onarchę, ro zk ap ry ­ szonego dzieciaka, a rów nocześnie ty ran a, tchórza i b o h atera, pełnego złych, zgub­ nych nam iętności i prostych, ludzkich odruchów . Z w yrodnialca — i p o m azańca Bożego. Stopem tych wad i zalet byl 20-letni D y m itr” — w spom inał D y re k to r teatru. W sezonie 1912/1913 zainscenizow ał Pawia I M ereżkow skiego. Z a zgodą a u to ra d o ­ k onał szeregu zm ian w tekście, które m ogą stanow ić pew ną analogię d o pouczeń, jak ie otrzym yw ał początkujący d ram ato p isarz, i do zm ian d o k o n an y ch w jeg o te k ­ stach. Solski p o d ał:

szereg scen w yrzuciłem . Były zbyt g ad an e. Sceny z b io ro w e w ykreśliłem d o m in im u m , gdyż ro zb ijały akcję, n ie k tó re sceny p rzestaw iłem . N ajw aż n ie jsze: przero b iłem zak o ń czen ie. Z a m o rd o w a n ie n a stą p iło nie w sypialni, ale n a sc h o d a c h : bardziej scenicznie, więcej d ra m a ty c z n ie .7

22 II 1913 r. odbyła się p raprem iera Judasza z Kariothu; rychło po tem — Kaliguli. D alszą analogię do sposobu przygotow ania dla sceny tekstu d e b iu tan ta może stanow ić inscenizacja Ślubów Przybyszew skiego (1906). Istnieje list Przybyszew skie­ go z pretensjam i d o D y re k to ra teatru . „ Z opo w iad ań dow iedziałem się z o g ro m n ą przykrością, żeś m nóstw o rzeczy pozm ieniał” .8 N ie tai swego o b u rzen ia:

to straszne, o k ro p n e , w brew intencji! A co n ajg o rsza, żeś k a z a ł Poli grać n a fo rtep ian ie. T o w p ro st stra s z ­ ne. P o m ijając to , że w tym w y p ad k u u w ag a w idza m usi być sk u p io n a n a scenę i to w łaśnie n a w ypadki i słow a ta k niezm iernie w ażn e d la całego p rzebiegu, całk iem ro z p ro s z o n a zo staje, staje się m u z y k a przez cale pó l a k tu nieznośnie m ęcząca i iry tu ją c a , a co najg o rsze nie pozw ala śledzić przebiegu akcji, m n ó stw o słów i z d ań się traci i pow staje d ziu ra!

Krzycki m iał tylko „przeczuw ać w jasn o w id zen iu ” . O becność Poli, „c a ła tajem n i­ czość, o k tó rą chodziło” , pisze dalej, została zatraco n a. „D laczego postąpiłeś so­ bie tak sam odzielnie? Przecież to wszystko w brew m oim intencjom , k tó re właśnie takie z e w n ę t r z n e teatraln e efekty w ykluczają w prost, bo rozryw ają skupienie całej uwagi na d ram at w e w n ę t r z n y — d ra m a t d u szy ?” — T en zarzu t m ógłby także

7 T am że s. 273.

(4)

144 Z D Z I S Ł A W G R Z E G O R S K I

postaw ić Solskiem u term inujący u Przybyszewskiego a u to r Pod górę i Echa. „W ielka krzyw da, m am ciężki żal... -— kończy swój list — żeś poświęcił całą delikatność i ta ­ jem niczość d ra m a tu dla tanich efektów scenicznych i dekoracji".

D e b iu tan t w „szkole” Solskiego obserw ow ał i głęboko przeżywał zabiegi in­ scenizacyjne dokon y w an e n a jego tekstach. Był to ważny elem ent lekcji teatru. Jak w iadom o, G rzym ała m iał zlecone k o n tak ty z m łodym i d ram atu rg am i9, przygoto­ w yw anie tekstów dla sceny, a roli dla a k to ra. D obrze znal „ g u sta” i u p odobania swego m ocodaw cy. T udzież nie obcy m u był sarm acki kom izm , „sm utny h u m o r” i pasja k o m ed io p isarza.10 Similis simili gaudet! T oteż adaptując Buchdramę w yak­ centow ano n u rt kom edii, a sam a u to r później w tym kierunku próbow ał doko n y ­ wać — ja k to określał — „ek sperym entów ” .

„Byliśm y w tedy bard zo bliscy teatrow i Stanisław skiego” — przyznał D y re k to r.11 R ealizm gry aktorskiej, w m ów ieniu naśladow anie w zorców z życia, p o stu lat ek­ spresyjności, tro sk a o n atu ra ln o ść wypowiedzi. Jerzy G o t12 podaje szereg ch arak ­ terystycznych cech m etody Solskiego, k tó re uczeń zaczął czujnie obserw ow ać: 1. ja k najdalej p o su n ięta indyw idualizacja o d tw arzanych postaci, ale uw ydat­ nianie cech typow ych;

2. ostry, plastyczny rysunek postaci, w alory m alarskie m ają ułatw ić jej „w izję” , a każdy sposób w ydobycia rysów postaci musi być um otyw ow any głosem, ruchem , gestem , ch arak tery zacją, kostium em , rekw izytem ;

3. stw arzanie typów życia psychicznego z naciskiem na indyw idualny tem pera­ m ent postaci, żywość, tem po, gw ałtow ność, trw ałość reakcji, aby daw ać obrazy praw dy życiowej.

N A D T E K S T E M T E A T R A L N Y M

C o zro b io n o z sam ym tekstem początkującego a u to ra , z tym i trzem a obrazam i życia społecznego, z czego pierw szy daw ał pogląd n a dążenia stangreta, drugi — zbiedniałego szlachcica, a trzeci m ów ił o właścicielu m ajątku, księciu?

D o inscenizacji Pod górę użyto tekstu drukow anego (K rak ó w 1910). W M uzeum T e a tru znajduje się egzem plarz suflerski (nr 6459). A daptacji tekstu dok o n ał naj­ p raw d o p o d o b n iej d o p iero co u k o n sty tu o w an y referent literacki. P a rty tu ra teatralna nosi ślady b a rd zo licznych skreśleń i dopisków . M a rów nież doklejone k artk i prze­ pracow anych fragm entów . Z tekstem poczynano sobie dość sw obodnie, ta k że tru d ­ no pokusić się o znalezienie zm ian poczynionych ręką R ostw orow skiego (chyba szereg licznych skreśleń i dopisków poczynionych atram entem ...), tym bardziej, że i ta k m ogły być one ro b io n e w edług w skazań inscenizatorów . K reślono, kreślono używ ając szeregu rodzai ołów ków ... Z m iany zm ierzały do popraw y teatralności tekstu, psychologicznego u p raw d o p o d o b n ien ia w ydarzeń i złagodzenia krytyki

spo-5 O k o ń s k a , jw . s. spo-5.

"* L . E u s t a c h i e w i c z . K om edie G rzym aly-Siedleckiego. T am że s. 148.

11 S o l s k i , jw . s. 231.

(5)

lecznej. E lim inując „filozofię” i „n au k o w o ść” , a także „ d ra m a t w ew nętrzny” , podtrzym ano n u rt kom edii w utw orze. S krót, elim inacja w ątków , k o m u n ik a ­ tywność, ekspresyw ność wypowiedzi — to najbardziej widoczne zasady ad ap tacji tekstu i najważniejsze elem enty lekcji teatru.

Pierwszy obraz, gdzie przew ażał n u rt kom edii i realistycznej obserw acji, zach o ­ w ano w całości. C harakterystyczne zm iany w drugim obrazie uw idaczniają chęć rozwinięcia n u rtu kom ediow ego. N a przykład R ządca w spom ina o „jednych p o rt­ k ac h ” . N astępującą kwestię U tisa poszerzono o hum orystyczny fałszywy tro p (R ządca m alw ersantem ) dopisując całe zdanie (podaję m a ju sk u ła m i):

U T I S

[...] S łuchaj. Z A C H O D Z I O B A W A , C Z Y T Y W O G Ó L E ... Z T E G O W S Z Y S T K IE G O N IE W Y L E Z IE S Z B E Z P O R T E K , H E ? [...]

W Don Kiszocie D y rek to r (sc. Solski) poucza A u to ra (sc. „Z am y k alsk i” — R o ­ stw orow ski), że nie wystarczy starać się o ruch sceniczny, ale o „p raw d ę artystycz­ n ą ” , słowa plastyczne zm uszające do gestu, m im iki. R ostw orow ski otrzym ał lekcje, w których skrót, kom unikatyw ność, u p raw d o p o d o b n ien ie psychologiczne, kolok- wialność języka — ja k w idać -— były zad aniam i pierw szorzędnym i. M usiał wyzby­ wać się tego, co „niedopow iedziane” , na co m ógł sobie pozw olić m istrz P rzyby­ szewski; nie pozw alano na to p o czątkującem u au to ro w i. P raca teatralnego korek- to ra-in sp irato ra zaznacza się przede w szystkim w sk racan iu tekstu. U sunięto p o ­ w tarzającą się czynność liczenia (obraz II), naw et tam , gdzie o n a ilustruje zw iązaną z p ierw otną tezą sztuki pracę podejm ow aną na rozkaz U tisa (sc. 14). T ro sk a o k o ­ m unikatyw ność i jednozaczność n u rtu realistycznego p o d y k to w ała — zgodnie z p o ­ trzebam i ekspresji języka scenicznego — znaczące p o w tó rzen ia:

R Z Ą D C A

Z A T E M P O JM U J E S Z ?

U T I S

P O JM U J Ę , D O S K O N A L E P O JM U J Ę .

K o rek ta docierała i do didaskaliów , gdzie niezbyt teatraln e uw agi — w ro d zaju : „M ów iąc do u ch a R ządcy” — usuw ano, p o d o b n ie ja k enigm atyczne: „żartobliw ie a dw uznacznie” , co zam ieniono n a : „Z E S M U T N Y M U Ś M IE C H E M ” . W trosce o ekspresywność wypowiedzi n iejednokrotnie zm ieniano szyk zdań i słów.

Psychologiczne u p raw dopodobnienie, tro sk a o właściwe słow o czy słów ko „zm uszające do gestu” , to dalsza zasada zm ian w tekście podczas tej pierwszej lekcji teatru. „F ela, takie dziecko” u sunięto ja k o n iep raw d o p o d o b n e. Jej wyjściu po za­ sadniczej rozm ow ie z Księciem n ad a n o w tym m iejscu znam ię przem iany i d o j­ rzałości życiowej: m iast w ychodzić na życzenie ojca, w ychodzi sam a, n a d to zatrzy­ m yw ana jego słow am i(s. 67). Z am iast „M asz to b ie” w odpow iedzi na przypuszczenie: „Czyś ty aby nie zaślepiony?” , d an o przygw ażdżające i „zm uszające do gestu i m i­ m iki” : „O T Ó Ż T O !...” D opisyw ane „słow a plastyczne” p o d b u d o w u ją n u rt re a ­ lizm u psychologicznego. Po uw adze: „tajem n iczo ” d o p isa n o : „ Ś C IA N Y M A JĄ U S Z Y ” .

(6)

146 Z D Z I S Ł A W G R Z E G O R S K I

W tekście w yraźnie o słab io n o n u rt krytyki szlachty i arystokracji, na co m ożna by p o d ać liczne dow ody. D zięki tem u parcie „ p o d górę — byle wyżej” , m ające cha­ ra k te r ogólnej zresztą potępianej tendencji, arystokracji nie dotyczy. Zrezygnow ano z szeregu kąśliw ych uw ag oraz w ątków o w ydźw ięku krytycznym itd.

E ksponując n u rt realistyczny p rzytłum iono „m etafizyczny” , łącznie z popi­ sam i erudycji i spekulacji ąuasi-filozoficznych. Pom inięto różne cytaty, aluzje, osła­ b io n o m etaforykę i „m etafizykę” pędu „ p o d g ó rę” . Oczywiście teatr m usiał się z tym ja k o ś u p o ra ć w pływ ając — ja k się zdaje — dość decydująco na dalszy rozwój au­

tora. A le przy ty m nie przejm ow ano się zbytnio filozofią, z której w yrastała idea utw o ru , obecna w wielu późniejszych d ram atach , zwłaszcza w trylogii, k tó rą roz­ poczynała Niespodzianka. W zw iązku z tym praw ie cała sc. 2 z 111 obrazu została wy­ kreślona. N ie w ykorzystano w pełni końcow ego „uproszczenia dla te a tru ” , które a u to r przygotow ał. O słabiono n astró j sceptycyzm u i pesym izm u. Ze sceny nie padły zd an ia w ażne dla ideologii i stru k tu ry utw oru. W K sięciu „ n a dnie siedział prosty ch ło p ...” „Z rzu ć m askę — pom ów z życiem ” . „R o zczaro w an ie...” R efleksja nad celem w działaniu człow ieka... N iepokojące pow tórzenia sygnalizujące sym boliczną stru k tu rę czasow ą: „dzień długi, o k ru tn ie d ługi” . „B utów trzeb a” — znaczące sło­ w a W alk a sygnalizujące stoicką, p o stu lo w an ą postaw ę w życiu. Faktycznie, tru d n o było m ówić pow ażnie, że ludzie m ają „cztery nogi — p a ra ciągnie w dół a p ara w gó­ rę” . T e a tr nie zainteresow ał się „zrów naniem F e rm a ta ” , narodzinam i i śmiercią, wejściem m etafizyki w em pirię. N ie rozm aw iano więc i o m o to rach ludzkiego dzia­ łania, o egotyzm ie, „ tra c e n iu ” , k tó re rodzi now e pragnienia. R ostw orow ski, doj­ rzały i dośw iadczony przez życie człowiek m iał ju ż w yrobiony pogląd na m echaniz­ m y życia i chciał to powiedzieć. O kazało się, że n a scenie trzeba to robić inaczej. Ja k o ideolog R oztw orow ski nie ustąpił — ja k o d ram ato p isa rz starał się wykorzy­ stać n au k i płynące z tej lekcji. H istoryk i in te rp re ta to r tej twórczości musi się tutaj zatrzym ać i uw ażnie przyglądać tym kreślonym pierw ocinom „ a u to ra dram atycz­ n e g o ” .

P arę zm ian tek stu m a jeszcze inne znaczenie. Skreślono aluzję do Przybyszew­ skiego, do ty tu łu powieści Bałuckiego.

U T I S

[...] tw o im zd an iem „ n a p o c z ą tk u była Świnia” — je g o z d a n ie m ' „ n a p o c z ą tk u był czło w iek ” .

R Z Ą D C A

A ch m yślisz o „ b y le w yżej” ?

Z o staw io n o jedynie drugie pow tórzenie tego zw rotu w znaczeniu potocznym , bez cudzysłow u. Oczywiście m usiała zniknąć uw aga o Zoli ja k o „drugorzędnym ta ­ lencie” . N a to m ia st pojaw iło się ju ż słow o „ re h a b ilitacja” , znaczące postaw ę ideową d e b iu ta n ta :

U T I S

[...] T racisz sw o b o d ę w sto su n k u d o księcia. N O W IN A ... Z R E ­

H A B IL IT U JE S Z S IĘ ... A Z T A K IM I JA K K S IĄ Ż Ę , S A M O SIĘ P R Z E Z S IĘ R O Z U M IE .

(7)

„ W ID O W N IA ” — O D G Ł O S Y P R A S O W E

Pod górę grano 3 razy: 22, 23 i 26 I 1910 r. Solski w swych w ypow iedziach p o d a ­

je, że sztukę obsadził dobrym i ak to ram i. P o d ty tu ł z w ydania książkow ego „ d ra m a t w trzech o b ra zac h ” zm ieniono n a : „ sz tu k a w trzech a k ta c h ” . „ O b ra z y ” i „ d ra m a t” , bliższe pierw otnym zam ysłom a u to ra , nie pokryw ały się z koncepcją scenicznej re­ alizacji. Świadczyło o tym także odm ienne uszeregow anie w ystępujących postaci. W publikacji książkowej H u b ert K aro l (w tym czasie n a pierw szym m iejscu staw iał dobrane imię H u b ert) p o d ał je według kolejności w ystępow ania w sztuce, n a końcu zaś umieścił dwie postaci sym boliczne. S k o ro inscenizatorzy postaw ili n a kom edię o wydźwięku społecznym , a nie na p róbę u k azan ia m echanizm ów życia ludzkiego, słusznie p o d an o najpierw głów nego b o h ate ra, K sięcia i ary sto k rację, a d o p iero potem postacie z rządców ki i stajni. N ato m iast zgodnie z k o n stru k cją d ra m a tu n a pierwszym m iejscu w ym ieniono U tisa — i rezonera, i d e m o n stra to ra — tłum acza ukazyw anej rzeczywistości, a W alka, d rugą z sym bolicznych postaci, um ieszczono w śród służby. D ebiutant m ógł nauczyć się z tej lekcji um iejętności konsekw entnego i k o m u n ik a ­ tywnego sugerow ania scenie tego, co chciał powiedzieć, choć uwagi w szechw iedzą­ cego i w szechobecnego U tisa były potrzebne realizato ro m d la efektów kom icznych, a nie ideow ych... T ak więc afisz zapow iadał w sztuce, trw ającej 3 godziny, w ystą­ pienie następujących ak to ró w :

U lis — E d m u n d W eychert K sią żę — Jerzy Leszczyński D z ia d e k — M a ria n Je d n o w sk i M a tk a K sięcia — B ro n isław a W o lsk a H ra b ia — Jó z e f M ielnicki

R z ą d c a — A n to n i Siem aszko F ela — Ire n a S olska Jó z e f Jó z e f W ęgrzyn M a g d a — S tan isław a S łubicka W ałek — S tanisław S tan isław sk i Służący — W ło d zim ierz M iarczy ń sk i

O bok pouczeń i w skazań ludzi te atru , Solskiego i G rzym ały, w ażną rolę w pierw ­ szej lekcji odegrały odgłosy prasow e, zwłaszcza ceniony przez... „Z am ykalskiego” w Don Kiszocie głos „ re d a k to ra F in k a ” -F eld m an a w „K ry ty c e ” 13. W arte o d n o to ­ w ania są także głosy w idzów -recenzentów : K. R akow skiego w „C zasie” 14 i A. E. Ba­ lickiego w „Przeglądzie P olskim ” .15 Ja k m aw iał sam a u to r, o b o k Solskiego w idow ­ nia uczyła go scen y ! Recenzje d ają dostateczny o b raz recepcji sztuki, choć nie wi­ dać w nich „ a ta k u ary sto k racji” , o k tórym w spom inał Solski. R az tylko o d n o to ­ w ano, że a u to r zbytnio akcentuje stopnie społeczne. O gólna o p in ia o początkującym d ram ato p isarzu była raczej pozytyw na. „ T a le n t kom ediow y, ujaw niający zdolność

13 X [W. F e l d m a n ] . Teatr k r a k o w sk i ( , .P od g ó rę " — ree.). „ K r y ty k a ” 2:1910 s. 140. 14 Pod górę (rec.J. „ C z a s ” 36:1910.

15 P od górę. „ P rzeg ląd P o lsk i” 2:1910 s. 261-265.

(8)

148 Z D Z I S Ł A W G R Z E G O R S K I

obserw acji i oryginalności w technice, w ykazujący n a d to dążenie do bran ia rzeczy nie po w ierzchu, ale usiłujący sięgać do głębszych pierw iastków analizy psycholo­ gicznej” . R akow ski radził także, by „ ro zstał się z dialektyką filozoficzno-społecz- nej spekulacji i bez sym boli stw orzył kom edię” , z czego skorzystał później przera­ biając P od górę na Bratnie dusze. Podziw dla oryginalności w technice wyraził jesz­ cze m ocniej re d a k to r „ K ry ty k i” odkryw ając i utrw alając w idoczną u K aro la H u ­ b e rta chęć „ek sp ery m en to w an ia” . „ A u to r okazał się poszukiw aczem . To dobrze o nim świadczy. C hciał coś pow iedzieć i szukał now ych form . G orsze, że znalazł to, co daw no przed nim znaleziono [...] U tw o ry p. R ostw orow skiego będą może inte­ resujące za kilka lat” .

Słusznie w skazano na m istrza: Przybyszew ski! U tis to sym boliczny rezoner z M atki. M a zastąpić głos podśw iadom ości, „ a raczej niem oc techniczną niezdolną do w yrażenia się w akcji” . „N ib y m odernistyczny, a przechodzi w m onolog starego d ra m a tu ” . W ałek to „niedojrzały w yraz n astro ju M aeterlinckow skiego” (Feldm an), „sym bol śm ierci kończącej w alki życia” (R akow ski). N ajbardziej ganiono — ja k to określił pew ien recenzent — „p a n o p tic u m sym boli” 16, „m echaniczne zmieszanie realizm u z sym bolizm em ” . K ło p o ty z b u d o w ą d ra m a tu m iały jeszcze trw ać długo... „ A u to r d ram aty czn y ” n a razie m ógł się cieszyć, że publicznie w yrażano podziw dla jego zdolności obserw acyjnych w idząc tu i ów dzie „nerw sceniczny” , „tętn o ży­ cia” . „N ajsilniejszy je st w scenach ultra-realistycznych” — kończył recenzję Feld­ m an, „całość idei — m ętn a” . R akow ski zaś, choć narzekał, że nie m ożna rozeznać się w kom pozycji, znaleźć konkluzji ideow ych ze względu na „zaw iłą kabalistykę sui generis m istyczno-dekadencko-społeczny radykalizm ” , t r a f n i e odczytał myśl: „w ieczna w alka życia — w trzech w arstw ach tak a sam a” . Inny recenzent utrzym y­ wał, że a u to r błąka się w żalach, wnosi n a scenę spłow iałość myśli. R akow ski zwrócił uw agę n a sk o n cen tro w an ą form ę dialogu, w k tórym je d n a k m iesza i literaturę, i Filo­ zofię. Sam zaś d e b iu ta n t czytając i rozw ażając odgłosy prasow e m ógł wiele skorzystać z pouczeń i k o n fro n tac ji swych założeń z ich o dbiorem i w skazaniam i m istrzów.

„A rtyści grali z przejęciem , z zapałem ” . D obrze w ypadły postaci realistyczne, a U tisa starał się W eychert u p raw d o p o d o b n ić. Solska wycieniow ała dialog, jednakże w stajni m ów iono zbyt krzykliw ym głosem, książę — zbyt cicho. Sztuce nie rokow ano pow odzenia. „ A u to ra w yw ołano k ilk ak ro tn ie [...]” .

D ość obszerne om ów ienie sztuki w „Przeglądzie P o lsk im ” , oparte w yraźnie n a d ru k o w an y m tekście, uderza trafnością wielu spostrzeżeń i życzliwością wobec au to ra . A. E. Balicki p rzypom niał tę życzliwość, gdy w ypadło m u o stro skrytyko­ wać Echo — następny debiut. W „sm u tn y m dram acie ” R ostw orow skiego odczytał „niezadow olenie z życia, cupiditas reru m novarum , zazdrość n u rtu jącą społeczeń­ stw o z p o w o d u różnic w nim panujących, pogoń za m ożliwie idealnym szczęściem” . W arstw y p n ą się w górę, a tam pu stk a, przesyt, b ra k ideałów i bodźców do pracy. „ D ó ł” zazdrości „g ó rz e ” , a „ g ó ra ” — „d o ło w i” , bo b ra k jej celu życia. Tę praw dę p o k azał a u to r myśliciel i obserw ator. Józek zazdrości R ządcy, ten zaś Księciu, k tó ­ rego zżera ap atia, bo w szystko przefilozofow ał, ja k Płoszowski. Jeden Balicki ośmielił się — robiąc pew ne zastrzeżenia — śm iało napisać, o tezie sztuki: „gorzka

(9)

i bolesna praw da, stw ierdzająca b rak ideałów ” i „czczość życia ludzi stojących na szczycie” . A więc zostałem zro z u m ia n y ! — m ógł pom yśleć R ostw orow ski-m oralista.

Balicki o sobno zgrom adził m inusy i plusy d ra m a tu . D o tych pierw szych zalicza wielość myśli, niejednolitość, „rozdw ojenie” . R ostw orow ski raz ja k o myśliciel b o ­ leje nad dolą człowieka, to znów patrzy na ludzi ja k satyryk p ró b u jąc łączyć sar­ kazm i politow anie, w spółczucie i lekceważenie. Tę niejednolitość w idzi ta k w b u ­ dowie całości, gdzie pierwsze ak ty są „ fo to g rafią z życia” , ja k i w ko n stru k cji p o sta ­ ci U tisa. Trzeci zarzut to sym bolizm , k tó ry m ąci całość i w prow adza niejasność. W alory sztuki to szczerość w ypow iadania się, bystrość obserw acji, znajom ość psy­ che, ale i te elem enty w ykazują niejednolitość. Jedne postaci trzeba oceniać ja k o osoby d ra m a tu filozoficzno-psychologicznego (Józek i M agda, K siążę i M atka), inne ja k o postaci satyry ( R ządca, Fela, Szwagier). F aktycznie ju ż od zaran ia swej twórczości „ a u to r dram atyczny” zaczął się o b racać i... błąk ać m iędzy krytyką, m o- ralizow aniem a współczuciem .

R ostw orow ski w yraźnie starał się w ykorzystać w nioski płynące z pierwszej lek­ cji teatru. Zw róćm y uwagę jedynie na te, k tó re były ściśle zw iązane z d ebiutem — sum ą przem yśleń i dośw iadczeń życiowych. Pod górę przepracow ał i w 1918 r. w y­ staw iono utw ór ja k o kom edię Bratnie dusze (na afiszu nie użyto określenia „ k ro to - chw ila” zapisanego w m anuskrypcie). W ykorzystał głów nie realistyczny n u rt I obrazu — pró b o w ał stać się kom ediopisarzem . R om ansow e perypetie Józka, M agdy, R ządcy i R ządców ny o raz K sięcia uczynił teraz głów nym w ątkiem utw oru. W oparciu o polem ikę G rzym ały z Boyem M . C zan erle17 w skazuje n a ch a ra k te ry ­ styczne zm iany. Postaci sym boliczne zostały usunięte, p o d d a n i K sięcia — upozy- tywnieni, a on sam otrzym ał rysy k ary k atu ry . Z n ik n ęła zaw iła p ro b lem aty k a spo- łeczno-filozoficzna. Z daniem G rzym ały postaci oddaliły się od swych autentycz­ nych wzorców, co także niewiele pom ogło.

K aro l Irzykow ski18 zauw ażył także dalszych in sp irato ró w . R ostw orow skiego nazw ał „chem ikiem ” , eksperym entatorem , dla k tó reg o fo rm a d ra m a tu jest spraw ą głów ną, lecz... „zam iary p rzerastają w ykonanie” . Owszem, n ad al jaw ił się ja k o by­ stry obserw ator „konstelacji psychologicznych” , „sytuacji m iędzypsychicznych” . N ato m iast n u rt epiki sygnalizuje „ro zd arty , zaw ikłany, naiw nie n aturalistyczny d ialo g ” spod znak u H olza i Schlafa. C hoć razem z innym i Irzykow ski skarży się znów na niejasność myśli, to je d n a k znajduje nieco subtelnego h u m o ru w utw orze. Inaczej Zdzisław Jach im eck i19: także now a w ersja P od górę k o m ed ią nie j e s t ! D ram a- to p isarz zd rad za tylko tendencję satyryczną. „ S z tu k a je st p rzesiąk n ięta pesym istycz­ ną oceną ludzi” , pragnie budzić odrazę, niesm ak, politow anie. P o dyktow ał j ą ten sam spleen, k tó ry w u stach K aliguli włożył gorzkie sło w a : „ a m nie zbrzydło uw ażać bydło za nie-bydło” , choć nie kończy jej stoicka uw aga D em etriu sza: „ty lk o ludzie” .

R ostw orow ski zm ieniał się — i był taki sam . A naliza p o zornie niew ażnych p o ­ czątków d ram ato p isarstw a, pierw szych inscenizacji i dośw iadczeń a u to ra je st nie­ odzow na dla zrozum ienia jego późniejszych osiągnięć.

17 W stęp. W : K . H . R o s t w o r o w s k i . D ra m a ty wybrane. T. 1. K ra k ó w 1967 s. 15. 18 B ratnie dusze (re c .). „ M a s k i” 16:1918

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kogo prosił Raskolnikow, żeby zaopiekował się jego siostrą?(1

Obdarzony niezwykłą bystrością obserwacyjną, posiadając rzadki dar zachowania dystansu do materiału twórczego, z przybranym uśmiechem ironisty, demaskuje zakłamania

Znieczuliliśmy się przez przeżyte większe wypadki, — ale reakcja nasza na sztuki Perzyńskiego jest i pozostanie ,niesłychanie żywa, a budzi się ona od

Tym też należy tłumaczyć, że we wszystkich teatrach i w ciągu roku pojawiają się sztuki, które gatunkowo należą do tego lekkiego kalibru i które, o dziwo,

Bezpośredni import z krajów produkujących. Hurtowa palarnia kawy i pakownia herbaty. Generalne zastępstwo firmy „Kosma“ T.. Helena Krzywicka.. Alice

Słucha cesarz jej prośby, ale widzi również jakie wrażenie wywiera jego osoba na Krysi, w której serduszku zaczynają się budzić, prócz należnych

Wywieziony przez nich jako jeniec cywilny, znalazł się w Moskwie, gdzie zorganizował zespół kolegów, będących na emigracji i stworzył teatr muzyczny, cieszący

Jeden tylko człowiek jest rozczarowany: to starszy garęon z Moulin Rouge Aleksy, któremu sprzykrzyło się nocne życie kabaretu i który chciał dostać posadę w