• Nie Znaleziono Wyników

Widok Trzy razy res publica: Thomas Smith, Gasparo Contarini i Wawrzyniec Goślicki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Widok Trzy razy res publica: Thomas Smith, Gasparo Contarini i Wawrzyniec Goślicki"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

IWONA BARWICKA-TYLEK (Kraków)

Trzy razy res publica:

Thomas Smith, Gasparo Contarini i Wawrzyniec Goślicki

Will Kymlicka, analizując tendencje rozwojowe współczesnej fi lozofi i politycznej, przywołuje opinię, która zdaje się wyrażać przekonanie zdecydo-wanej większości badaczy opisujących rzeczywistość społeczeństw demokra-tycznych. Jak pisze:

„Prężność i stabilność dzisiejszych demokracji zależy nie tylko od sprawiedli-wości głównych instytucji, ale także od cech i nastawienia obywateli, np. od ich poczucia tożsamości i od tego, jak postrzegają jej potencjalnie konkurencyjne formy: tożsamość narodową, lokalną, etniczną, czy religijną; od ich zdolności do tolerancji oraz do współpracy z tymi, którzy się od nich różnią; od ich woli uczestnictwa w życiu politycznym, aby służyć dobru wspólnemu i rozliczać z ta-kiej służby władze; od ich powściągliwości i osobistej odpowiedzialności w kwe-stii oczekiwań ekonomicznych, a także od ich indywidualnych decyzji, które mogą wpłynąć na ich stan zdrowia i środowiska. Bez obywateli posiadających takie cechy demokracją trudno rządzić, a nawet staje się ona niestabilna”1. Związek demokracji, a szerzej – wszelkich rozwiązań ustrojowych – z „ja-kością” obywateli nie jest zagadnieniem nowym. Wręcz przeciwnie, należy do najstarszych problemów fi lozofi i politycznej, rozważanych gruntownie już w starożytnej Grecji przez autorów takich jak Platon i Arystoteles. Może na-wet nigdy potem zależności tego rodzaju nie były tak widoczne, jak właśnie w niewielkiej greckiej polis, gdzie stosunkowo mała liczba obywateli nada-wała polityczne znaczenie działaniom i cechom każdego z nich. W dzisiej-szych warunkach takie upolitycznienie „indywidualności” (za jaką chcemy uważać każdego z nas) jest nie tylko niemożliwe, ale zdaniem wielu wręcz szkodliwe. A jednak fakt, że zagadnienie „cech i nastawienia obywateli” po-wraca właśnie teraz, ma swoją wagę. Poza wszystkim innym, zakrawa na pewien znaczący paradoks, kwestionujący postrzeganie europejskiej tradycji

1 W. Kymlicka, Współczesna fi lozofi a polityczna, Warszawa 2009, s. 348.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:75

(2)

politycznej jako procesu o – przynajmniej en bloc – postępowym charakterze. Nie tylko sugeruje on powtarzalność, a tym samym uniwersalność problemów politycznych, przed którymi staje każda próba stworzenia trwałego porząd-ku społeczno-politycznego, ale ukazuje swoiste intelektualne pokrewieństwo między pokoleniami odległymi od siebie o setki, a dziś już nawet tysiące lat. Pokrewieństwo, do którego raczej nie lubimy się przyznawać, traktując prze-szłość jako zastygłą i przebrzmiałą „historię”, przygotowującą wprawdzie na-szą teraźniejszość, lecz dla dalszego jej rozwoju bezwartościową. Jest w tym stwierdzeniu nieco przesady, ale przeszłość kojarzy się coraz częściej z czymś defi nitywnie minionym i nie tak łatwo przekonać nas do uwzględnienia jej roszczeń przy projektowaniu przyszłości. W świecie, z którym trudno nawet być „na bieżąco”, bo coraz szybciej wymienia on stare rzeczy na nowe, to co było przestaje się liczyć i traktowane jest raczej jako przeszkoda w pielęgno-waniu kreatywnego, dynamicznego i „na czasie” podejścia do rzeczywistości. Z drugiej strony – może z przekory, może dla odrobiny wytchnienia, a może z uwagi na dialektyczny charakter naszego myślenia i działania – w tym sa-mym świecie odradza się zainteresowanie kwestiami na tyle ogólnymi, że wy-łączonymi spod presji dziejowego przyspieszenia: wartościami, sensem życia, rozumieniem dobra. Jednym słowem, zainteresowanie Filozofi ą przez duże „F”, która w odniesieniu do relacji przebiegających w sferze publicznej staje się fi lozofi ą polityczną. Jest z tym związany pewien trend, który może cieszyć historyka myśli politycznej. Otóż właśnie „historia myśli”, która z natury nie jest ani czystą historią (bo myślenia nie da się tak po prostu umieścić na linii czasu), ani czystym myśleniem (bo musi to być myślenie, którego historię da się odtworzyć, a więc związać z istniejącą kiedyś rzeczywistością), staje się obecnie swego rodzaju pomostem między dwoma zarysowanymi wyżej tendencjami. Z jednej strony można jej dorobek traktować jako swoisty inte-lektualny rezerwuar pomysłów, mniej lub bardziej gotowych schematów ana-lizy, czy też konkretnych sposobów rozwiązywania problemów, które wracają w coraz to nowych odsłonach. Dzięki temu potrafi ona dostarczyć ważnych i aktualnych wskazówek, pozwalających zakorzenić nasze myślenie politycz-ne w żyznym gruncie podobnych naszym, choć minionych, wysiłków po-znawczych. Jednocześnie nie unieważnia prymatu teraźniejszości, przyznając się otwarcie do historycznych ograniczeń związanych z rodowodem każdej koncepcji i otwierając tym samym drogę do ich reinterpretacji i wzbogacenia o nowe, bardziej nam odpowiadające wyjaśnienia.

Trudno znaleźć we współczesnej myśli politycznej kierunek, który podą-żałby wskazaną drogą bardziej konsekwentnie niż tzw. nowi republikanie

(neo-republicans, także civic republicans), wśród których najbardziej znane postaci

to Quentin Skinner i Philip Pettit. Kymlicka, wyrażając przytoczoną na wstę-pie opinię o zależności demokracji od właściwie usposobionych w stosunku do niej obywateli, opisuje w dalszej części swej pracy właśnie to środowisko

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:76

(3)

i jego idee. Tak Skinner, jak Pettit są przekonani, że powinniśmy raz jeszcze uważnie przeanalizować dorobek myśli politycznej pod kątem wychwycenia niezauważanych dotąd jego odcieni (pierwszy może bardziej niż drugi) oraz zbadać ich ewentualne związki z różnicami stanowisk występującymi obecnie w naszym myśleniu politycznym, by bardziej świadomie wybierać tory, na które chcialibyśmy je skierować (drugi może bardziej niż pierwszy).

Tyle tytułem wprowadzenia, nie jest bowiem celem tego artykułu refe-rowanie poglądów środowiska odpowiedzialnego za współczesny renesans zainteresowania myślą republikańską. Przeciwnie, przedmiotem analizy będą dzieła liczące sobie pół tysiąca lat. Jednak nakreślone powyżej uwagi stano-wią istotne tło, na którym trzy przywołane niżej koncepcje będą mogły wy-raźniej ukazać niejednoznaczność i wielopoziomowość związków – różnic i podobieństw – które musi przeanalizować każdy, kto pragnie przekonać nas o ciągłości danej tradycji myślenia i rzeczywistym pokrewieństwie twórców do niej zaliczanych. „Powrót do źrodeł” jest w tym przypadku swego rodzaju testem dla współczesnej wersji republikanizmu (i szerzej: dla samej akcepta-cji swoistego „przepisywania” – czy może raczej ponownego odczytywania, dorobku myśli politycznej), ukierunkowanym nie tyle na jego bezpośrednią analizę i całościową ocenę, ile raczej na ukazanie i zrozumienie tak jego wa-lorów, jak i możliwych ograniczeń; z wykorzystaniem materiału, na którym pracują sami republikanie właśnie. Odwołanie do dawnych myślicieli wprost wyrażających swe poparcie dla tej samej w zarysie ogólnym wizji dobrego państwa, a jednocześnie reprezentujących do pewnego stopnia odmienne uję-cie istoty republiki, osadzone w specyfi ce własnych krajów, stwarza niepo-wtarzalną okazję do wszechstronnych porównań i wzajemnych odniesień. Od razu jednak wypada się przyznać, że możliwe obszary takich odniesień zosta-ną tu przede wszystkim wskazane, nie zaś krytycznie i konkluzywnie przeba-dane, co wymagałoby znacznie dłuższej pracy.

Ad rem. Za motto posłużyć mogą słowa sir Thomasa Smitha, który po przed-stawieniu współczesnego mu systemu społeczno-politycznego Anglii pisze:

„porównajmy go z rzeczamipospolitymi, które aktualnie istnieją, albo też zosta-ły opisane w wiarygodnych źródłach, uwzględniając te materie przede wszyst-kim, w których różnią się one jedne od drugich, by ujrzeć, kto obrał słuszniejszą, prawdziwszą i wygodniejszą drogę rządzenia narodem, tak w czasie wojny, jak pokoju. Nie będzie to zajęcie błahe dla tego, kto jako Filozof czerpie przyjem-ność z podobnych dysput, ani też zbyteczne dla tego, kto z własnej woli pragnie służyć Księciu i rzeczpospolitej, wspomagając dobrą radą rządy tegoż”2.

Wprawdzie żadnemu księciu przysłużyć się nie zdołamy, ale chwilowa przemiana w Filozofa zaszkodzić nam nie może. Materiałem do

proponowa-2 T. Smith, De Republica Anglorum, M. Dewar (red.), Cambridge University Press 1982, s. 144.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:77

(4)

nych dysput będą trzy prace, pochodzące mniej więcej z tego samego okresu, bo napisane w wieku XVI. Pierwsza – De Republica Anglorum – z której za-czerpnięto wyżej przywołany cytat, to dzieło angielskiego uczonego i dyplo-maty, pisane w latach 1562-1565, kiedy Smith przebywał we Francji, jako ambasador Elżbiety I. Drugie dzieło to wyraz zachwytu nad instytucjami Re-publiki Weneckiej, autorstwa Gasparo Contariniego, także dyplomaty, a przy tym kardynała. I ostatnia praca, z naszego podwórka – choć powstała i opu-blikowana po raz pierwszy właśnie w Wenecji – Wawrzyńca Goślickiego roz-ważania O doskonałym senatorze.

Trzy książki, trzy kraje, trzy wizje republiki, trzej wykształceni pisarze o szerokich horyzontach myślowych, a przy tym szczerzy patrioci, przywią-zani do swoich państw i przekonani o ich wyjątkowości, zasługującej na to, by mówić o niej głośno i wyraźnie. Wszystko to daje nadzieję, że porównuje-my koncepcje równej wagi (i powagi), przeporównuje-myślane, a przy tym nie stroniące od subiektywizmu, którego zaletą jest konieczność przedstawienia odpowied-nio mocnych argumentów na poparcie swych tez. Co ciekawe, każdy z trzech autorów wyraźnie skłania się ku przekonaniu, że to jego ojczyzna stanowi najlepsze ucieleśnienie republikańskiego ideału – i nie jest to przekonanie wyrosłe na podłożu narodowej dumy, ale wniosek, którego mocnym funda-mentem ma być cała teoretyczna strona każdego ze wspomnianych dzieł. Stąd rodzi się pytanie, czy dzisiaj, kiedy dystans historyczny zaciera niuanse, a wspólne kategorie pojęciowe („republika”) skłaniają raczej do eksponowa-nia podobieństw, może mieć znaczenie próba zrozumieeksponowa-nia różnic, do których przywiązywali wagę dawni twórcy. I czy te różnice mają jedynie charakter lokalnych urozmaiceń, czy też odzwierciedlają poważniejsze podziały, być może istotne dla głębszego namysłu nad pokrewieństwem (i różnorodnością) tradycji republikańskiej, a także jej związkami z praktyką polityczną kon-kretnych państw.

Na początek warto choć skrótowo przybliżyć sylwetki trzech wybranych na potrzeby poniższej analizy autorów, zwłaszcza że w ich biografi ach znaleźć można wiele interesujących zbieżności, dotyczących między innymi okolicz-ności powstania głównych dzieł.

Urodzony w 1483 r. Gasparo Contarini3 pochodził z rodu o uznanym w Wenecji statusie społecznym i politycznym. Wśród jego przodków znaj-dowało się między innymi trzech dożów, a on sam po gruntownych studiach w Padwie rozpoczął karierę jako dyplomata. Przebywał na dworze cesarza niemieckiego Karola V w trudnych czasach początków reformacji i wojen chłopskich, podróżując z nim między innymi do Niderlandów i Hiszpanii. Choć zyskał szacunek swego gospodarza (pomimo jego raczej chłodnego

sto-3 E.G. Gleason, Gasparo Contarini: Venice, Rome and Reform, University of California Press

1993. Informacje biografi czne pochodzą z tej pracy.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:78

(5)

sunku do polityki weneckiej, która zresztą wkrótce miała zmienić sojusznika i oprzeć się na Francji), sam widział w monarchii Habsburgów nie tyle godne tego miana państwo, ile raczej luźny związek krajów połączonych wyłącz-nie więzami dynastycznymi. Pod tym względem zdecydowawyłącz-nie wyżej cenił mniejszą, ale za to zintegrowaną wokół wspólnych celów, Wenecję. Czterolet-nią służbę na dworze Karola V zakończył w sierpniu 1525 r., z ulgą wracając do kraju4. Działalności politycznej nie przerwał, uczestnicząc, już jako sena-tor, w najważniejszych dla Wenecji spotkaniach, negocjacjach i porozumie-niach. W roku 1535 został mianowany kardynałem przez papieża Pawła III, co było decyzją o tyle nieoczekiwaną, że sam zainteresowany nigdy w życiu nie rozważał i nie podejmował kariery duchownej. Stał się więc swego rodza-ju świeckim duchownym, znacznej rangi, bo jednym z głównych kardynałów zaangażowanych w opracowywanie strategii zdolnej przywrócić zachwianą – a jak się miało wkrótce okazać, pogrzebaną na wieki – chrześcijańską jedność Europy. Contarini nie szczędził krytyki Kościołowi rzymskiemu, przychyla-jąc się do oskarżeń protestantów i domagaprzychyla-jąc się w listach do papieża walki z symonią, nepotyzmem, a nawet tyranią papieskiego dworu. Czynił to na tyle jednoznacznie, że następca Pawła III na tronie Piotrowym, Paweł IV, umie-ścił jego korespondencję na indeksie ksiąg zakazanych. Mimo takiego afron-tu Contarini był do śmierci lojalnym sługą papieża, przekonanym, że religia chrześcijańska powinna nadal znajdować wyraz w jednej i hierarchicznej, tyle że oczyszczonej z błędów, instytucji Kościoła. Zmarł w sierpniu 1542 r., a więc już po zwołaniu przez Pawła III soboru, którego celem miało stać się opracowanie, wyczekiwanej przez Contariniego, reformy (sobór trydencki ostatecznie rozpoczął obrady w 1543 r.).

Choć Contarini wypowiadał się zarówno w kwestiach fi lozofi cznych, jak i sprawach Kościoła, największą sławę przyniósł mu pisany około dziesię-ciu lat i wydany pośmiertnie traktat De magistratibus et republica

Veneto-rum, który do dzisiaj pozostaje najbardziej znanym źródłem wiedzy o ustroju

Wenecji tego okresu. Został on opublikowany najpierw po łacinie, w Paryżu w 1543 r.5, ale już rok później ukazały się tłumaczenia francuskie i włoskie, a w 1599 r. pierwsze tłumaczenie angielskie6. Do dziś kwestią sporną wśród badaczy pozostają okoliczności podjęcia tematu przez Contariniego. Jedna z ciekawszych (choć, trzeba przyznać, najsłabiej uargumentowanych) hipo-tez głosi, że zamysł mógł powstać przy obiedzie, w trakcie debaty jaką

od-4 Contarini został wybrany na ambasadora we wrześniu 1520 r., ale do Niemiec wyruszył

do-piero wiosną 1521 r.

5 De magistratibus et republica Venetorum, libri quinqe, authore Gaspare Contareno Patricio

Veneto, Parisiis 1543.

6 Tłumaczenia na język angielski dokonał L. Lewkenor: G. Contarini, The Commonwealth and

Government of Venice, London 1599. Niniejszy artykuł korzysta z poprawionego wydania

angiel-skiego: Amsterdam 1969; oprac. F. Sabetti i P. Mentzel.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:79

(6)

był autor z Tomaszem Morusem w 1521 r., a więc pięć lat po ukazaniu się

Utopii7, którą – niewykluczone – Wenecjanin znał. Bardziej jednak prawdo-podobne, że inspiracji Contariniemu dostarczyły raczej rozmowy z ambasa-dorem Florecji, które łagodziły, jak można się domyślać, tęsknotę obydwu dyplomatów za Italią w czasie ich pobytu na dworze hiszpańskim. Takie wy-jaśnienie pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego dzieło, mimo niekwestionowa-nych walorów historyczniekwestionowa-nych, pisane jest zdecydowanie jednostronnie. Jak przyznaje sam Contarini, ma ono przybliżyć cudzoziemcom istotę sukcesu Wenecji, który w oczach autora jest dowodem wielkiej wartości jej ustroju. Co oznacza, że od początku dzieło ukierunkowane jest tak, by przedstawiać wyłącznie pozytywną stronę republiki, a wszelkie podawane fakty interpreto-wać na jej korzyść.

W nieco bardziej powściągliwy sposób stosunek do swojego państwa wy-rażał sir Thomas Smith, chociaż i w jego przypadku daje o sobie znać pewna idealizacja angielskiej rzeczywistości politycznej. I tu także nie bez znaczenia jest kontekst powstania książki i pierwsi odbiorcy zawartych w niej myśli.

De Republica Anglorum powstawała w latach 1562-1565, a więc w czasie,

gdy Smith przebywał we Francji jako wysłannik królowej Elżbiety I. Opisy-wał instytucje swego kraju z tęsknoty za ojczyzną, jak zwierzał się w liście do jednego z przyjaciół8, dostrzegając coraz wyraźniej odmienność rozwią-zań angielskich od starożytnego modelu republiki, a także od państw sobie współczesnych. Dzieło nie przybrało jednak za życia Smitha ostatecznego kształtu – sam autor właściwie więcej o nim nie wspominał – i trudno dzi-siaj jednoznacznie stwierdzić, co było tego przyczyną. Zostało wydane po raz pierwszy w roku 15839, sześć lat po śmierci Smitha (zmarł w 1577), zysku-jąc uznanie i licznych czytelników (o czym świadczą kolejne wznowienia)10. Jak podsumował znany autorytet w dziedzinie historii ustroju Anglii, Frederic Maitland:

7 T. More, Libellus vere aureus nec minus salutaris quam festiuus de optimo reip. statu, deque

nova Insula Utopia, Louvain 1516.

8 Waltera Haddona; list pisany był pierwotnie po łacinie, a został przetłumaczony na angielski

przez L. Alstona we Wprowadzeniu do wydania książki Smitha z 1906 r. List jest cytowany także w wydaniu z roku 1982.

9 De Republica Anglorum. The maner of governement or policie of the Realme of Englande,

compiled by the honorable man Thomas Smyth, Doctor of the civil lawes, Knight, and Principall Secretarie unto the two most worthie Princes, King Edwarde the sixt, and Queene Elizabeth,

Lon-don 1583.

10 Jest z tym związany pewien istotny, choć nie do końca jasny fakt – opublikowana

wer-sja traktatu zawiera dłuższy fragment, który jest wiernym powtórzeniem rozdziału pracy Williama Harrisona, opublikowanej w 1577 r. Rodzi to pytania o możliwy plagiat – niekoniecznie dokona-ny przez Smitha, ale być może przez jego wydawcę. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że sam Harrison potraktował sprawę z fantazją i humorem – w drugim wydaniu swej książki (Description

of England, 1587) przytoczył prawie słowo w słowo rozdział z pracy Smitha, otwarcie się do tego

przyznając i zaznaczając, że robi to niejako w rewanżu.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:80

(7)

„Nie do pomyślenia jest, by ktokolwiek pisał o Anglii z czasów elżbietańskich bez uwzględnienia tego, co na dany temat zostało napisane przez jej uczonego i utalentowanego sekretarza stanu”11.

Nie znaczy to, że gwiazda Smitha zajaśniała dopiero po jego śmierci. Wręcz przeciwnie – należał on do najbardziej prominentnych postaci swoich czasów, nawet jeśli odłożymy na bok, prowadzoną ze zmiennym szczęściem, karierę polityczną12. Urodził się w 1513 r. w rodzinie hodowcy owiec, a więc członka pomniejszej angielskiej gentry13. Wybitne zdolności intelektualne i sprzyjające okoliczności zapewniły mu jednak szybką i spektakularną karie-rę naukową na Uniwersytecie Cambridge. W wieku lat 14 był już królewskim stypendystą, a 3 lata później rozpoczął nauczanie w Queen’s College (jedno z kolegiów Cambridge). Mając lat 20, wykładał grekę, następnie został pu-blicznym oratorem (public orator) uniwersytetu (urząd polegający na przygo-towywaniu i wygłaszaniu wszelkich ofi cjalnych wystąpień w imieniu instytu-cji), w wieku lat 27 jako Regius Professor objął nowo powstałą katedrę prawa cywilnego, a jako trzydziestolatek został wicekanclerzem14. Był doskonałym nauczycielem, jego wykłady (w tym z prawa rzymskiego, które przez półtora roku – tylko! – studiował w Padwie) cieszyły się olbrzymią popularnością. Wiele zdziałał na niwie fi lologicznej, wprowadzając nową wymowę greki i przyczyniając się do udoskonalania wymowy i pisowni języka angielskiego; nie miał sobie równych także jako wybitny i zaangażowany mówca. Nie spo-sób pominąć (choć to tylko ciekawostka) nazwiska Smitha także w kontekście sporu o Williama Shakespeare’a. Zdaniem niektórych szekspirologów, w kil-ku co najmniej dziełach publikowanych pod szyldem „Shakespeare” odnaleźć można wyraźne nawiązania do biografi i i osoby Smitha, co ma dowodzić, że ich autorem mógł być, jeśli nie sam Smith (a i takie przypuszczenia są wysu-wane) to przynajmniej jego uczeń, Edward de Vere15.

Wielkie talenty umysłowe łączył Smith z brakiem ogłady towarzyskiej (do czego sam się przyznawał), bezpośredniością zachowania, a nawet arogancją,

11 F.W. Maitland, Preface, [w:] T. Smith, De Republica Anglorum, Cambridge 1906.

12 Smith był przez rok głównym sekretarzem Edwarda VI, nie cieszył się jednak sympatią jego

następczyni, Małgorzaty I, kiedy stracił większość piastowanych stanowisk. Do łask wrócił w cza-sie pierwszych lat panowania jej siostry, Elżbiety I, której głównym sekretarzem był przez 4 lata.

13 Dane biografi czne pochodzą z pracy: M. Dewar, Sir Thomas Smith: A Tudor Intellectual in

Offi ce, London 1964. Pierwszy biograf Smitha, John Strype, nie jest do końca źródłem

wiarygod-nym – zwłaszcza w przypadku pierwszego okresu jego życia (jego wersja życiorysu jest kompilacją danych dotyczących kilku osób tego nazwiska); por. J. Strype, The Life of the Learned Sir Thomas

Smith Kt., Doctor of the Civil Law, Principal Secretary of State to King Edward the Sixth and Queen Elizabeth, New York 1974 (1698).

14 Kanclerz odpowiada funkcji rektora, ale w przypadku Uniwersytetów Oxford i Cambridge

jego znaczenie i ranga były (i są) dużo bardziej prestiżowe niż w polskich uczelniach.

15 S.H. Hughes, „Shakespeare’s” tutor: sir Thomas Smith (1513-1577), „The Oxfordian”, vol.

III 2000, s. 19-44.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:81

(8)

co komplikowało jego pozycję na dworze – i jak był uwielbiany przez śro-dowisko intelektualne (krąg jego przyjaciół składał się z najwybitniejszych umysłów ówczesnej Anglii), tak nie potrafi ł się odnaleźć w relacjach politycz-nych. Tym bardziej że podziały polityczne i różnice stanowisk kształtowały się w kontekście świeżych sporów religijnych, w naturalny sposób zachęca-jących do radykalizmu. Choć Smith był jednym z pierwszych, którzy poparli protestantyzm, to jednak ekstremistów (tak ze strony nowych anglikanów, jak i papistów) nie znosił, stając się do pewnego stopnia ofi arą własnego umiar-kowania. Ale może właśnie dlatego, że mimo chęci i ambicji nie udało mu się odnaleźć dla siebie miejsca w ramach rozgrywek politycznych, utrzymał dy-stans niezbędny dla zachowania zdolności do chłodnej i całościowej analizy instytucjonalnego porządku własnego państwa.

Wawrzyniec Goślicki herbu Grzymała znany jest dzisiaj jako autor jednego wybitnego dzieła, którego sława po przetłumaczeniu na angielski zawędrowa-ła aż do Nowego Świata16. Ale, podobnie jak jego dwaj starsi koledzy po pió-rze, w czasach sobie współczesnych nie był postacią anonimową. Pochodził ze średniozamożnej szlachty, a dzięki talentom i gruntownemu wykształceniu stał się zarówno ważną osobistością życia politycznego, jak również (co zresz-tą w ówczesnej Polsce było ze sobą często powiązane) prominentną postacią Kościoła. Rozbieżność wśród biografów co do daty urodzenia Goślickiego sięga lat dziesięciu17, ale najczęściej powtarza się tu rok 1530 lub 1533. Stu-diował sztuki wyzwolone i (prawdopodobnie) teologię w Akademii Krakow-skiej, później wyjechał do Padwy i Bolonii, gdzie zyskał tytuł doktora obojga praw. Właśnie we Włoszech (choć dokładne wskazanie miasta i tutaj nastręcza niejakie wątpliwości) powstało dziełko De optimo senatore libri duo18,

opubli-16 Do dzisiaj przedmiotem sporu pozostaje kwestia ewentualnego wpływu dzieła Goślickiego

na poglądy Thomasa Jeffersona, a przez to także na amerykańską myśl konstytucyjną i samą konsty-tucję USA. Hipotezę tego rodzaju sformułował w 1932 r. ambasador RP w USA, Tytus Filipowicz, i choć zrobiła ona sporą karierę, urastając do rangi historyczno-politycznego mitu, nie powinniśmy nadmiernie się do niej przywiązywać. Jak przekonująco argumentuje Teresa Bałuk-Ulewiczowa, z faktu, że w angielskie tłumaczenie De optimo senatore trafi ło do Ameryki w żaden sposób nie da się wyciągnąć podobnego wniosku. Staje się on jeszcze bardziej podejrzany po przeczytaniu samego dzieła i próbie znalezienia w nim konkretnych idei mogących służyć Amerykanom jako źródło inspiracji; por. T.J. Bałukówna, Z zagadnień kariery anglosaskiej Wawrzyńca Goślickiego, [w:] Silva rerum series nova, red. T. Ulewicz i W. Berbelicki, Kraków 1981, s. 63-80. Patrz także: T. Bałuk-Ulewiczowa, Wawrzyniec Grzymała Goślicki i jego dzieło „De optimo senatore”, http:// www.staropolska.pl/renesans/opracowania/Goslicki.html

17 Fakty z życia Goślickiego podaję na podstawie: O senatorze doskonałym studia, red. A.

Stęp-kowski, Warszawa 2009, a szczególnie w tym zbiorze: A. StępStęp-kowski, Wawrzyniec Grzymała

Go-ślicki: przyczynek do biografi i, ibidem, s. 9-34.

18 Laurentii Grimalii Goslicii, De optimo senatore libri duo in quibus magistratuum offi cia,

civium vita beata, Rerum publicarum foelicitas explicantur, Venetiis 1568. W artykule

wykorzysta-no najwykorzysta-nowsze (dwujęzyczne) wydanie: W.G. Goślicki, O senatorze doskonałym księgi dwie w

któ-rych są wyjaśnione obowiązki urzędników oraz szczęśliwe życie obywateli i pomyślność państwa,

Kraków 2000.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:82

(9)

kowane po raz pierwszy w Wenecji w 1568 r. Po powrocie do kraju rozpoczął Goślicki karierę polityczną jako sekretarz w kancelarii Zygmunta Augusta (być może pomógł w tym nieco sam traktat, zadedykowany królowi właśnie). Szybko zabłysnął jako zdolny dyplomata, dzięki czemu uczestniczył w naj-bardziej delikatnych misjach dyplomatycznych, z jakimi miała do czynienia ówczesna Rzeczpospolita. A okazji do wykazania się stanowczością i jedno-cześnie umiejętnością mediacji i negocjacji nie brakowało – dość uświadomić sobie, że działalność Goślickiego przypadała na okres tak trudny jak czasy pierwszego (a także drugiego i trzeciego) bezkrólewia i walk między preten-dentami do nałożenia polskiej korony. Po elekcji Zygmunta III Wazy, Go-ślickiemu przypadł w udziale zaszczyt wygłoszenia w grudniu 1587 r. mowy powitalnej do nowego króla19, która zgodnie okrzyknięta została wzorcowym popisem oratorskim. Był już wówczas biskupem kamienieckim. Kilka lat póź-niej objął biskupstwo przemyskie (gdzie aktywnie wspierał zawartą w 1596 r. unię brzeską), a w 1601 r. – poznańskie. Choć jeszcze w 1605 r. przemawiał na sejmie przeciwko angażowaniu się w sprawy moskiewskie (słynne dimi-triady), były to już ostatnie akordy jego politycznej działalności. Zmarł dwa lata później i został pochowany w katedrze poznańskiej.

Pozycja Goślickiego na dworze królewskim była na tyle mocna, że nie mogły nią zachwiać nawet takie wybory polityczne, jak poparcie Ernesta Habsburga przeciwko Stefanowi Batoremu w staraniach o tron polski, czy też sygnowanie w 1587 r. aktu sejmowego potwierdzającego konfederację war-szawską (1573). Ten ostatni gest wart jest podkreślenia – nominalne poparcie dla aktu konfederacji oznaczało automatycznie groźbę ekskomuniki i mogło mieć poważne reperkusje dla dalszych losów senatora, dopiero co obdarowa-nego mitrą biskupią. Kontekstem postawy Goślickiego była groźba destabi-lizacji państwa w obliczu nieprzejednanego stanowiska w tej sprawie sena-torów świeckich (jako biskup reprezentował Goślicki stan duchowny), która spowodowała podjęcie przez niego tak trudnej i z osobistego punktu widzenia niekorzystnej decyzji. To, co zresztą uderza w biografi i Goślickiego, to jedno-czesne uznanie dla jego kompetencji, potwierdzone znacznym autorytetem, ale nie do końca odzwierciedlone w piastowanych stanowiskach i zaszczytach. Nie udało mu się na przykład (mimo dwukrotnego rozpatrywania tej kandy-datury) zostać podkanclerzym koronnym. Także biskupstwo kamienieckie nie było tak wielkim sukcesem, jeśli zważyć, że miało ono najniższą rangę wśród pozostałych, nominacja przyszła stosunkowo późno, a nazwisko Goślickiego wymieniane było wcześniej w kontekście obsady arcybiskupstwa lwowskie-go. Trudno wskazać polityczne przyczyny tych pominięć, ale wydają się wie-le mówiące o samym Goślickim, którego koncyliacyjny charakter (znajdujący

19 Witanie Rad i Stanów Koronnych polskich do Króla J. Mści Zygmunta III…, uczynione, [w:]

Wybór mów staropolskich, oprac. A. Małecki, Kraków 1860, s. 107-114.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:83

(10)

odbicie tak w poglądach na sylwetkę doskonałego senatora, jak i sukcesach na niwie dyplomacji) nie pozwalał być może na bardziej aktywne i zdecydo-wane promowanie własnych interesów. Taka samodzielność i swoisty non-konformizm zresztą, choć motywowane w różny sposób, wydają się być ry-sem charakterystycznym wszystkich przywołanych tu postaci, a więc także Contariniego i Smitha. Dowodzą one nieprzypadkowości obranego przez nich stanowiska fi lozofi czno-politycznego, zakorzenionego bardzo mocno w ary-stotelesowskim ideale praktykowania cnót, który w polityce nakazywał tro-skę o dobro ogółu oraz mądrość i umiarkowanie w działaniu. Warto zwrócić uwagę na tego rodzaju koherencję myśli i czynu, ponieważ jest ona realnym i możliwym do oceny argumentem przemawiającym za lub przeciw ideom wyrażanym na piśmie, świadcząc o ich spójności i wiarygodności. A jako taka stanowi jeden z wątków wzbogacających refl eksję nad myślą polityczną i na-dającą jej głębszy wymiar.

Wiek XVI był zresztą ciągle jeszcze stuleciem, w którym wiele tego ro-dzaju podobieństw wypływało ze specyfi cznych warunków rzeczywistości społeczno-kulturowej Europy, odziedziczonych po średniowieczu. Jak za-uważa George M. Trevelyan:

„Dzisiejsza Europa dzieli się pionowo na szereg oddzielnych państw, każde z nich absolutnie suwerenne na swoim terytorium i każde z nich uważające siebie za reprezentanta pewnej idei etnicznej lub narodowej. Natomiast w średniowieczu Europa była podzielona poziomo na stany i korporacje: duchowieństwa, szlachty, chłopów i mieszczan, które rządziły się lokalnie własnymi swojskimi prawami w swych klasztorach, zamkach, dworach i opasanych murem miastach”20. Choć pod względem politycznym emancypacja państw narodowych, czyli proces utrwalania i konsolidacji pionowego podziału Europy zaczęła się dużo wcześniej, jedność w warstwie kulturowej trwała zdecydowanie dłużej. Oczy-wiście niemożliwa i zbędna byłaby próba określenia, jak głęboko sięgały po-krewieństwa, a na ile wyraźne stawały się różnice między poszczególnymi wspólnotami coraz chętniej podkreślającymi swe odrębności. Z pewnością do umacniania świadomości tych ostatnich przyczyniła się reformacja, a później także reforma Kościoła katolickiego, czy też renesansowe zainteresowanie ję-zykami narodowymi. Przyczynili się również konkretni ludzie, tacy jak trzej wymienieni, wprawdzie wychowani i wykształceni w ramach ogólnoeuropej-skich struktur korporacyjnych, ale myślący już kategoriami nowożytnymi, przedkładającymi „pionową” solidarność narodową nad „poziome” związki dynastyczne czy rodowe. Co nie zmienia faktu, że:

„Jedyną dostatecznie potężną siłą do przeprowadzenia rewolucji społecznej w tej skali i o tym ciężarze gatunkowym, była siła państwa narodowego. Wprawdzie

20 G.M. Trevelyan, Historia Anglii, Wrocław 1965, s. 329.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:84

(11)

despotyzm państwa nakładał na wolność obywateli swoje własne więzy, ale dawał jednostce więcej swobody działania, niż miała w świecie średniowiecznym”21. Postępowy w swych fundamentach „despotyzm państwa” wkrótce zaowo-cować miał w większości krajów europejskich całkiem konkretnym despoty-zmem władzy królewskiej, której ucieleśnionym symbolem stanie się w wie-ku XVII klasyczny absolutyzm francuski, a później absolutyzm oświecony w Prusach czy Austrii. W większości krajów, ale nie w Wenecji, nie w Anglii i nie w Polsce, które pod wieloma względami różniły się od swoich sąsiadów. W tej wyjątkowości były przy tym dosyć podobne, choćby z uwagi na fakt, że znajdowały się w dosyć szczególnym punkcie swego rozwoju historycznego.

Opiewana przez Contariniego Najjaśniejsza Republika Wenecji (ofi cjal-nie: Serenìsima Repùblica Vèneta), zdawała się w jego czasach świecić peł-nym blaskiem22. Ukształtowane w zasadniczych zrębach ustrojowych już w VIII w. państwo (choć formalnie jeszcze przez półtora wieku zależne od Konstantynopola) poczytywało sobie za chlubę nieprzerwaną ciągłość wła-snych urządzeń republikańskich. Do dziś Wenecja zachowuje tytuł najdłużej istniejącej w dziejach republiki. W 1490 r. ludność Wenecji liczyła 180 tysię-cy mieszkańców, co czyniło z niej drugie co do wielkości miasto Europy. Co więcej, nawet posiadający tutaj pierwszeństwo Paryż ustępował jej znacznie pod względem bogactwa. Jak wielu jego współobywateli, Contarini podkre-ślał niespotykane nigdzie indziej walory swego kraju, który dzięki boskiej Opatrzności powstał w miejscu najdoskonalej zabezpieczonym przed atakiem od strony lądu i morza, a przy tym łatwo dostępnym. Widział w tym przyczy-nę sukcesu Wenecji i jej awansu do roli naturalnego centrum handlu między-narodowego. A jednak, jak z perspektywy czasu wskazują historycy – w tym autor monumentalnej Historii Wenecji – już wkrótce po śmierci Contariniego ujawniły się pierwsze symptomy zapowiadające jej zmierzch. Mimo wszyst-ko schyłek ten trwał długo, zważywszy iż defi nitywnym wszyst-końcem republiki okazał się dopiero rok 1797, kiedy została ona włączona do monarchii Habs-burgów.

Wiek XVI to dla Wenecji duże obciążenie militarne – zmagania z Turcją, w wyniku których republika utraciła wiele ze swych wschodnich posiadłości, a także udział w wojnach włoskich, stanowiących istotny kontekst rywaliza-cji między Francją a Habsburgami. Okazały się one ważnym sprawdzianem siły wojskowej Wenecji (w tym jej słynnej fl oty), ale może nawet bardziej – umiejętnej polityki doboru i zmiany sojuszników. Elastyczna polityka mię-dzynarodowa pozwoliła republice ocalić suwerenność, mimo iż zakusy na jej bogactwo czyniono niejednokrotnie, posługując się nie tylko siłami

wojsko-21 Ibidem.

22 Przytaczane dalej informacje, w tym dane liczbowe, pochodzą z pracy: J.J. Norwich, A

Hi-story of Venice, First Vintage Books Edition 1989, s. 390-505.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:85

(12)

wymi, ale nawet mocami niebieskimi, jak to w czasie wojny z Ligą z Cambrai (powstałą końcem 1508 r. koalicją antywenecką) uczynił papież Juliusz II, nakładając na Wenecję ekskomunikę. Mniejsze i większe sukcesy polityczne czy wojskowe nie potrafi ły zamaskować, a tym bardziej zmienić niekorzyst-nych procesów historyczniekorzyst-nych, które wkrótce przypieczętować miały upadek weneckiej potęgi. Do roku 1581 liczba ludności kraju spadła o około jedną trzecią, między innymi w wyniku (nie ostatniej zresztą) epidemii „czarnej śmierci”. Podobnie, choć w dłuższym okresie, zmniejszała się gospodarcza rola Wenecji, a co za tym idzie, także jej dochody. Po odkryciu Nowego Świa-ta przez Kolumba i odnalezieniu przez Portugalczyków morskiej drogi do In-dii, centra handlu międzynarodowego przeniosły się na Zachód Europy.

Lata działalności Thomasa Smitha przypadły na równie wyjątkowy okres w historii Anglii. Urodził się i dorastał w czasach rządów Henryka VIII z no-wej dynastii Tudorów23, która zasiadła na tronie angielskim w 1485 r., kończąc w ten sposób „wojnę stuletnią” i będącą jej wewnętrznym przedłużeniem „woj-nę dwóch róż”. Już sam fakt wygaszenia walk obdarzał Tudorów sporym kre-dytem zaufania. Wprawdzie zmalał on nieco w czasie przepychanek po śmierci Henryka, jak wiadomo posiadającego sześć żon oraz trójkę dzieci, które prze-żyły ojca i rościły sobie w związku z tym prawa do tronu. Nie były to jednak kryzysy zagrażające stabilności państwa, a każde z dzieci – kolejno Edward VI (1547-1553), Maria I (lepiej znana jako Bloody Mary – Maria Krwawa, 1553- -1558) oraz Elżbieta I (1558-1603) – nałożyło królewską koronę.

W swej Historii Anglii Henryk Zins rozpoczyna opis rządów Tudorów od wiele mówiącego bilansu epoki, będącej świadkiem

„nie tylko poważnego wzmocnienia władzy centralnej i reorganizacji administra-cji, absolutyzmu królów, reformacji i ważnych przemian w kulturze angielskiej, ale również coraz szerszej ekspansji handlowej szybko bogacącego się kupiec-twa angielskiego, awansu klas średnich i politycznego wzrostu Anglii, zwłaszcza od czasu zwycięstwa nad Hiszpanią w 1588 r.”24.

Każdy element w tym wyliczeniu zasługiwałby na znacznie szersze omówienie, ale wystarczy przytoczyć kilka podstawowych faktów, by po-twierdzić opinię, iż pod rządami Tudorów Anglia wydawała się bardziej niż kiedykolwiek w swej historii zdrowa pod względem gospodarczym, silna i pełna optymizmu25. Nawet jeśli odrzucimy skrajną tezę, wysuniętą przez

je-23 Osoby zainteresowane historią Anglii, w tym epoką Tudorów, warto odesłać do pracy w

ję-zyku polskim: J. Kędzierski, Dzieje Anglii 1485-1939, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1986.

24 H. Zins, Historia Anglii, Wrocław 2001, s. 117.

25 J. Guy, Tudor England, Oxford 1988, s. 32. Ten sam autor opracował znacznie krótsze, a nie

mniej ciekawe podsumowanie epoki Tudorów: J. Guy, The Tudors: A Very Short Introduction, Oxford 2000.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:86

(13)

dego z najbardziej liczących się badaczy historii Anglii, Geoffrey’a Eltona, iż już w latach 30. XVI wieku rozpoczęła się zaplanowana przez Henryka VIII i jego głównego doradcę Thomasa Cromwella „rewolucja” w rządzeniu państwem26, pozostaje faktem, że jego następcy odziedziczyli usprawnioną machinę państwową, podporządkowaną władcy, stojącemu także od roku 153427 na czele nowego Kościoła Anglii. W tej sytuacji panowanie Elżbiety I, znaczone świetnym rozkwitem kultury („spóźnionym” renesansem), nie bez przyczyny zyskało miano angielskiego „złotego wieku”. Obrazu dopełniały sukcesy takie jak pokonanie słynnej hiszpańskiej Armady (1588), zapowiada-jące rodzącą się potęgę angielskiej fl oty (m.in. królewskich „morskich psów” – Sea Dogs – w rodzaju Francisa Drake’a), czy też dynamiczny rozwój han-dlu międzynarodowego, umacniający już i tak liczącą się pozycję mieszczań-stwa, głównej w tym czasie podpory tronu28. A jednak ten sam czas budowy siły społeczeństwa angielskiego, przemian gospodarczych, wreszcie zestraja-nia nadrzędnej władzy królewskiej z pozostałymi instytucjami życia politycz-nego (parlamentem, Kościołem anglikańskim) okazać się miał już wkrótce wstępem do poważnych wstrząsów ustrojowych i wojny domowej29.

Po Wenecji i Anglii należałoby w tym miejscu przedstawić rzeczywistość społeczno-polityczną szesnastowiecznej Polski. Jednakże taka prezentacja w przypadku państwa, którego historię znamy, a przynajmniej znać powin-niśmy, zakrawałoby z wielu względów na szkolną rozprawkę bez większej wartości poznawczej. Byłoby nietaktem pisanie o rzeczach nazbyt oczywi-stych, a z kolei przywoływanie istotnych i mniej znanych szczegółów skie-rowałoby wywód na manowce. Dlatego ograniczmy się do wniosku: także szesnastowieczna Polska przeżywała w czasach panowania Zygmunta I Sta-rego (1467-1548) i jego syna Zygmunta Augusta (1520-1572) okres świet-ności i swój wiek „złoty”, zakończony niestety wraz ze śmiercią ostatniego z Jagiellonów i rozpoczynającym się od groteskowych rządów Henryka Wa-lezego okresem spod znaku raz bardziej, raz mniej udanych elekcji viritim. Goślicki, w przeciwieństwie do Smitha i Contariniego, doczekał niespokoj-nych czasów bezkrólewia i być może wspominał gorzko wcześniejszy opty-mizm, na fali którego w dedykacji swego dzieła wychwalał nie tylko adresata – króla Zygmunta Augusta – ale i samo państwo polskie, które „że jest

naj-26 G.R. Elton, The Tudor Revolution in Government: Administrative Changes in the Reign of

Henry VIII, Cambridge 1953.

27 Data ogłoszenia Aktu Supremacji przez Henryka VIII.

28 Oczywiście na tym obrazie nie brakowało mniejszych i większych szram, takich jak np.

słynna sprawa Marii Stuart. Czytelnicy zainteresowani panowaniem Elżbiety I, oprócz licznych opracowań angielskich, mają także do dyspozycji biografi ę polskiego autorstwa: S. Grzybowski,

Elżbieta Wielka, Wrocław 2009.

29 W dużej mierze w wyniku nieumiejętnej polityki nowej dynastii, Stuartów, których

katoli-cyzm rozniecił, jak się niesłusznie wydawało, wygasły konfl ikt religijny, a dążenia absolutystyczne wywołały ostrą reakcję reprezentującego społeczeństwo parlamentu.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:87

(14)

sprawiedliwsze potwierdziły zarówno sama rzecz, jak i godne uwagi świadec-twa starożytnych”30. Pisząc swoje opus magnum był co do tej opinii przeko-nany. Podobnie jak przekonani o niepowtarzalności swoich krajów byli Smith i Contarini, dostrzegając solidne fundamenty tejże niepowtarzalności w naj-wyższej próby ustroju republikańskim.

Pojęcie „republika” jest (i było w wieku XVI) niejednoznaczne, a stoso-wano je bądź to na określenie państwa w ogóle, jako „licznego zgromadze-nia, jednoczonego uznawaniem prawa i pożytków z życia we wspólnocie”31, by zacytować Cycerona, albo też w węższym rozumieniu – traktując repu-blikę jako państwo najlepsze (sprawiedliwe, stabilne, umiarkowane) z uwa-gi na funkcjonujące w jego ramach rozwiązania ustrojowe. Wszystko przez Arystotelesa, który wykładając cierpliwie zasady najwłaściwszego jego zda-niem ustroju – będącego „mieszaniną” dwóch innych – nie zadał sobie tru-du, by wymyślić odpowiednią dla niego nazwę. Pozostał więc przy terminie „politea”, oznaczającym po prostu system polityczny greckiej polis. Słusz-nie zresztą: w końcu wypaczony system polityczny Słusz-nie zasługuje na miano państwa w ogóle – ale ku utrapieniu ceniących precyzję historyków dok-tryn. Utożsamienie politei z formą ustroju mieszanego wykorzystał następnie Polibiusz, snując rozważania o ustroju Republiki Rzymskiej („res publica” – „rzecz publiczna” oznaczała, podobnie jak w Grecji, państwo). Tak dwu-znaczność zagościła również w języku łacińskim i kontynuowała swą karierę dzięki kolejnym myślicielom politycznym, poszukującym właściwego mode-lu ustrojowego dla swych wspólnot. W myśl założeń Arystotelesa, przywią-zanego do zasady „złotego środka”, politea miała być zmieszaniem demo-kracji i oligarchii – a nawet nie tyle tych dwóch ustrojów, ile leżących u ich podstaw zasad. Mechaniczne mieszanie demokracji i oligarchii nie miałoby dla Stagiryty większego sensu, ponieważ były to ustroje złe; z uwagi na swą jednostronność przeczące umiarowi w korzystaniu ze skądinąd pożytecznych zasad: wolności i majątku. Inaczej, bo właśnie „dodając” instytucje ustrojów czystych, tworzył zręby ustroju mieszanego Polibiusz, który mógł sobie na taki krok pozwolić, ponieważ mieszał wyłącznie ustroje dobre. I właśnie Po-libiuszowski koncept złożenia monarchii, arystokracji i demokracji – którego wiernej realizacji upatrywał sam autor w modelu ustrojowym Rzymu – zyskał uznanie rodowitych rzymskich piewców republiki32, m.in. najlepiej nam zna-nego Cycerona.

Zainteresowanie tradycją republikańską odrodziło się wraz z renesansem, nie tylko w wyniku powrotu do starożytności, ale także z powodu poszuki-wań nowej teorii politycznej, zdolnej wesprzeć emancypację monarchii

na-30 W. Goślicki, op. cit., s. 7.

31 M.T. Cyceron, O państwie. O prawach, spolszczyła I. Żółtowska, Kęty 1999, s. 26.

32 Polibiusz był Grekiem. Przebywał w Rzymie najpierw jako niewolnik, ale szybko zyskał

sympatię i szacunek swego właściciela, a ostatecznie i wolność.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:88

(15)

rodowych. Jak wiemy, prawo rzymskie okazało się tutaj nieocenioną pomo-cą; podobnie zdaniem wielu pomóc mogła koncepcja republiki, jako państwa umocowanego w zgodnej woli obywateli i służącego ich dobru. Choć nie za-przeczano arystotelejskim źródłom całej koncepcji, chętniej sięgano po inspi-racje rzymskie, a to z racji bezpośredniego odwołania do monarchii, która – tak jak arystokracja – była dla Arystotelesa odrębną formą ustrojową33.

Contarini, Goślicki i Smith podążają tą właśnie drogą. Własne państwa są dla nich przykładem wspólnot wiernie realizujących republikański ideał. W wielu punktach ich koncepcje stanowią powtórzenie rozważań Arystote-lesa i Cycerona, w wielu innych wyprowadzane wnioski wskazują, że opie-rając się na wcześniejszym dorobku myśli politycznej, nie boją się myśleć samodzielnie i wykraczać poza schematy starożytne, by uwzględnić i wyeks-ponować poglądy, na których zależy im najbardziej tak z racji historycznych, jak i patriotycznych. W tej perspektywie trzy wizje republiki tworzą uzupeł-niającą się całość, pozwalającą nakreślić najważniejsze dla republikanizmu przekonania i tezy. I choć nie tracą swej specyfi ki, która jest tutaj punktem wyjścia, stapiają się ostatecznie w jedno wielkie dzieło – już nie opis republi-ki wenecrepubli-kiej czy angielsrepubli-kiej, ale po prostu „republirepubli-ki” tout court. Jest jednak możliwe także nieco inne spojrzenie, i ono będzie tu wykorzystane. Chodzi mianowicie o drogę przeciwną; wychodzącą od założenia ideowego pokre-wieństwa i komplementarności wszystkich trzech koncepcji, ale poszukującą ewentualnych „rozdroży”, czyli miejsc od których zaczynają one podążać wy-tyczonym przez siebie szlakiem. O jednym z takich interesujących rozdroży i jego konsekwencjach dla myślenia republikańskiego będzie teraz mowa.

Jeśli mielibyśmy wskazać słowa, które najczęściej przewijają się na kar-tach przywoływanych dzieł, nie byłoby nadużyciem wymienienie następu-jących: prawo, instytucje i cnota. Trzej autorzy szermują nimi wyjątkowo często, udowadniając, że właśnie te trzy kategorie są najbardziej charaktery-stycznymi składowymi właściwie urządzonej republiki. Rozumieją je zresztą tak samo. Prawo to wydoskonalony i niemal boski rozum, pozbawiony na-miętności i afektów, jak tłumaczy, powołując się wprost na Arystotelesa,

Con-33 Warto wspomnieć również o upowszechnionej wówczas, nieco odmiennej interpretacji

ter-minu „republika”, która wyłania się z pism Niccolò Machiavellego. Trzy grosze, które wtrącił autor Księcia do debaty nad republiką są, zdaniem wielu badaczy, swoistym przełomem, odpowiedzial-nym za jej nowożytne (także nasze współczene rozumienie). Machiavelli bowiem dzieli wszystkie państwa na monarchie i republiki. Jeśli jednak mamy tu do czynienia z przełomem, to jego waga stała się widoczna znacznie później, głównie za sprawą Karola Monteskiusza. Sam Machiavelli nie wgłębiał się w teoretyczne podstawy typologii ustrojów, a widoczna w jego myśli rewizja pojęcia republiki jest przede wszystkim konsekwencją odrzucenia – kluczowego dla Arystotelesa – po-działu ustrojów na „dobre” i „złe”. O ile według Arystotelesa dążenie do dobra ogółu (politei) da się odróżnić od realizacji interesów rządzących i to stanowi kryterium podziału form ustrojowych, o tyle według Machiavellego rządzący zawsze działają w swoim interesie, tyle tylko że ich interes jest zarazem interesem państwa. W ten sposób jedynym kryterium różnicującym ustroje pozostaje liczba osób sprawujących władzę, a konkretnie różnica między rządami jednostki i rządami wielu.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:89

(16)

tarini34. Wtóruje mu Smith, określając tworzone prawo jako święte (sanctum). Sam kładzie jednak nacisk na poprzedzającą prawo zgodę obywateli, wypra-cowaną w ramach republikańskich instytucji35. Popiera szacunek wobec in-stytucji Goślicki, wskazując, iż połączenie zalet monarchii, arystokracji i de-mokracji w ramach jednego ustroju, nadaje mu większą stabilność i trwałość. Dodaje jednak – i przytakują mu koledzy po piórze – że największą zaletą re-publiki jest wykorzystanie w stopniu maksymalnym cnotliwości obywateli36: ich mądrości, aktywności i zaangażowania politycznego.

Bez wątpienia trzej myśliciele podają sobie dłonie, zgodnie przyznając prawu, instytucjom i cnocie decydujący wpływ na kształtowanie rzeczywi-stości republikańskiego państwa. Ale kiedy przejrzymy ich dzieła pod kątem wzajemnych zależności między tymi elementami, napotkamy pewną interesu-jącą prawidłowość. Każdy z nich akcentuje bowiem inny z nich, czyniąc go fundamentem dla dwóch pozostałych.

Pisze Contarini:

„choć jest oczywiste, że istniało wiele wspólnot, znacznie przewyższających We-necję tak w potędze i posiadłościach, jak w sile militarnej i chwale wojennej; to jednak nie było żadnej mogącej się z nią równać z uwagi na instytucje i prawa roztropnie nadane”37.

I dodaje:

„Niejednokrotnie zjawiali się w Atenach, Sparcie i Rzymie niezwykli i cnotliwi mężowie wyjątkowych zasług, pełni oddania swemu krajowi, ale tak niewielu, że odrzuceni przez większość nie byli w stanie w pełni wykorzystać swych cnót. Ale nasi przodkowie, po których odziedziczyliśmy tak kwitnącą republikę, wszyscy razem zjednoczyli swe wysiłki w zgodnym pragnieniu ustanowienia, poszanowa-nia, i wzmocnienia swego państwa, bez najmniejszego względu na swą własną chwałę czy wygodę”38.

Fragment oddający hołd mądrości i bezinteresowności przodków nie jest w ustach Contariniego przypadkowym peanem na cześć. Oprócz, zapewne szczerego, przekonania o ich wyjątkowej prawości, Contarini potrzebuje tejże prawości w celach teoretycznych. Nawiązanie do wysokiej próby źródeł pra-wa pozpra-wala Contariniemu ufundopra-wać aktualny porządek prawny w mądrości i uniwersalnych zasadach sprawiedliwości, a nawet otoczyć nimbem

swo-34 G. Contarini, op. cit., s. 42. 35 T. Smith, op. cit., s. 78.

36 Już w dedykacji dzieła Goślicki deklaruje, że skłania się ku tym myślicielom, którzy

twier-dzą, że szczęście państwa i obywateli „mogłoby (…) stać się dziełem doskonałym królów, gdyby obywatele naśladowali ich cnoty i zupełnie się do nich upodobnili”; W. Goślicki, op. cit., s. 3.

37 G. Contarini, op. cit., s. 36. 38 Ibidem.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:90

(17)

istej boskości i nienaruszalności. Im większa przepaść między obywatelami a uświęconymi wielowiekową tradycją regułami, tym większy autorytet tych ostatnich i większa stabilność państwa. Argumentacja Contariniego roztacza przed naszymi oczami wizję republiki, której prawo jest wcieleniem najwyż-szej cnoty (mądrości) i z tej racji wzbudza w obywatelach naturalny szacunek i podziw, zdolny skłonić ich do zgodnego współdziałania i pracy na rzecz dobra wspólnego.

Od początku Contarini pragnie wyeksponować prawo, jako główny ele-ment odpowiedzialny za sukces weneckich instytucji republikańskich. Jak władzę nad owcami sprawuje pasterz, a nie samo stado, tak też człowiek po-winien być rządzony przez pierwiastek wyższy i doskonalszy niż on sam39. Problem polega jednak na tym, że w świecie niczego doskonalszego od czło-wieka znaleźć nie sposób, a on sam jest istotą nazbyt ułomną, by zdawać się w swym postępowaniu na własny osąd. Dlatego musi uznać wyższość prawa, zdolnego uporządkować relacje społeczno-polityczne na tyle skutecznie, by zapewnić trwałość, ale i elastyczność całego systemu.

W myśl tej koncepcji prawo – rozumiane szeroko, jako wszelkie reguły normujące zachowania i relacje interpersonalne w sferze publicznej – staje się głównym czynnikiem odpowiedzialnym za konstrukcję właściwego porządku republikańskiego, którego dopełnieniem są dopiero konkretne instytucje życia politycznego oraz odpowiednio wychowywani obywatele. Nic dziwnego, że opisując w swoim dziele instytucje Wenecji, Contarini kładzie nacisk przede wszystkim na procedury powoływania ich członków, wzajemne relacje oraz sposoby głosowania, zapobiegające korupcji systemu politycznego. Jest to lektura pouczająca nie tylko z uwagi na szczegółowość opisu, ale również dostrzegalny zachwyt autora nad związkiem między najdrobniejszymi nawet przepisami a funkcjonowaniem państwa. Można wręcz odnieść wrażenie, że pomyślność Wenecji wypływała bezpośrednio z przestrzegania żmudnych i długotrwałych procedur losowania40 niższych urzędników, a nawet związa-na była z liczbą i kolorem kulek wrzucanych do związa-naczyń przy okazji podejmo-wania niektórych decyzji.

Opinia taka nie jest przejawem ironii. Według Contariniego właśnie dro-biazgowa regulacja prawna całej sfery politycznej nadaje państwu trwałą strukturę, stając się szkieletem dla realizowania republikańskich wartości. Prawo tworzy system władz republiki, przypominający swego rodzaju pira-midę – z Wielką Radą41 u podstawy, wybieranym przez nią Senatem, Radą

39 Ibidem, op. cit., s. 40.

40 Losowanie było powodem dumy Wenecjan i dowodem, iż system polityczny wykorzystuje

elementy rządu ludowego, czyli demokracji, która respektuje równość obywateli w sferze publicz-nej. Podkreśla to także wielokrotnie Contarini (op. cit., s. 61).

41 Wł. Maggior Consiglio – instytucja, która z czasem przejęła kompetencje zgromadzenia

lu-dowego (Arengo), licząca 480 członków rekrutujących się spośród członków rodów

arystokratycz-Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:91

(18)

Czterdziestu (Quarantia) pełniącą funkcje sądownicze, Radą Dziesięciu, Ma-łą Radą (Minor Consiglio) i obdarzonym największym autorytetem dożą42. Im węższe ciało, tym reguły określające jego pozycję bardziej ogólne, pozwa-lające piastującym je osobom na podejmowanie samodzielnych decyzji – ale przebycie drogi na szczyt piramidy mogło nastąpić tylko po wcześniejszym przyzwyczajeniu jednostki do sprawiedliwego (zgodnego z prawem) postę-powania na niższych szczeblach władzy. Obowiązek respektowania republi-kańskiego porządku miał obowiązywać wszystkich bez wyjątku: obywateli skłonnych słuchać podszeptów nadmiernych ambicji straszył czarny woal w szeregu portretów weneckich dożów – zasłaniający obraz Marino Faliero, ściętego w 1355 r. z rozkazu Rady Dziesięciu. Prawo mogło dosięgnąć każde-go, co najlepiej świadczyło o jego zwierzchności43.

Nie bez powodu obywatele po ukończeniu 20. roku życia, jeszcze przed nabyciem pełni praw politycznych44, kierowani byli do adwokatury, gdzie mieli obserwować i uczestniczyć w pracach polegających na „obronie praw”45. Następnie stawali się członkami Wielkiej Rady, której głównym zadaniem było przeprowadzanie i pilnowanie procedur elekcyjnych. Tak ważna w my-śli republikańskiej cnotliwość jednostek sprowadzała się w tym przypadku przede wszystkim do zaangażowanego wypełniania przypisanej do każdego poziomu władzy roli; czyli de facto do naśladownictwa ustalonych wzor-ców. Ważny dla Contariniego – i również wprowadzony przez przewidują-cych przodków – był obyczaj częstych spotkań Wielkiej Rady, podtrzymujący „jedność i miłość” w ramach wspólnoty46. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że rzeczona jedność dotyczyć miała wyłącznie sfery politycznej. Jak zauważają współcześni badacze, ustanowienie tej sfery było owocem swoistego kom-promisu między społeczeństwem, wyraźnie już ukształtowanym przez

nowo-nych wpisanowo-nych do tzw. Złotej Księgi (Libro d’oro), liczącej w czasach Contariniego ok. 200 rodów. Tylko tej grupie przysługiwała pełnia praw politycznych i spośród nich rekrutowali się urzędnicy wyższego szczebla, łącznie z dożą. Status obywatela (choć o ograniczonych prawach politycznych) przysługiwał także potomkom pierwszych osadników weneckich, którzy jako Cittadini Originarii wpisani byli do Srebnej Księgi (Libro d’argento). Powstanie obu ksiąg wiąże się z pierwszym „za-mknięciem” Wielkiej Rady – ograniczeniem jej składu – w l. 1297-1323. O przynależności do ary-stokracji decydowało więc urodzenie, ale nie była to elita zupełnie zamknięta przed reprezentanta-mi Originarii. Należy także pareprezentanta-miętać, że arystokracja wenecka przyporeprezentanta-minała pod względem zajęć i wartości zachodnioeuropejskie mieszczaństwo. Interesujący opis społeczeństwa Wenecji znaleźć można w pracy: S. Chojnacki, Women and Men in Renaissance Venice: Twelve Essays on Patrician

Society, Baltimore 2000.

42 Opis skomplikowanego systemu politycznego Wenecji znaleźć można m.in. w pracy:

G. Cozzi, Authority and the Law in Renaissance Venice, [w:] Renaissance Venice, red. J.R. Hale, London 1973, s. 293-345.

43 G. Contarini, op. cit., s. 102.

44 Automatycznie od 25. roku życia, ale Wielka Rada mogła przyjmować także młodszych,

a już zasłużonych obywateli.

45 G. Contarini, op. cit., s. 48. 46 Ibidem, s. 50-51.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:92

(19)

żytny indywidualizm i odległym od dominujących na kontynencie wzorców średniowiecznych47.

Podobnie nowożytny charakter miało społeczeństwo Anglii. I, jak w przy-padku Contariniego, zauważyć można u Smitha poszukiwanie czynnika, któ-ry pozwoliłby – bez blokowania indywidualnej aktywności obywateli, oży-wionych renesansową wiarą we własne siły – ustanowić podstawy tego, co wspólne: rzeczypospolitej właśnie. Dla Smitha punktem wyjścia i bazą repu-bliki są jednak ukształtowane w procesie historycznym instytucje życia spo-łecznego, nie prawo. To ostatnie, choć ważne, musi być dostosowane do kon-kretnego społeczeństwa, jak „odzienie” czy „but”, który „jeśli jest za mały lub za duży na stopę, będzie ranił i uwierał”48. Anglia jest słusznie określana monarchią, ale to nie zmieniało, zdaniem Smitha, republikańskiej istoty jej ustroju, potwierdzanej przez co najmniej dwie cechy. Po pierwsze, autorytet króla wyrastał z wzajemnej zgody wolnych obywateli49. Po drugie, obywate-li traktowano od początku jako podmioty życia poobywate-litycznego, uczestniczące we współrządzeniu państwem. Mało które państwo zresztą, według Smitha, realizuje „czysty” model ustrojowy – zdecydowanie częściej, jeśli nie za-wsze, mamy do czynienia z ustrojem mieszanym, dla uproszczenia nazywa-nym „monarchią”, „arystokracją” lub „demokracją” od elementu, który prze-waża50. Uzyskanie jedności, niezbędnej w sferze politycznej, jest w ustroju mieszanym trudniejsze, gdyż wymaga zrównoważenia i współdziałania aż trzech różnych składowych. Stąd istotna rola kształtu instytucjonalnego pań-stwa, pozwalającego zachować stabilne struktury, w których możliwe będzie zachowanie spójności państwa, ale i zaspokojenie aspiracji dynamicznie roz-wijającego się społeczeństwa.

Instytucjonalnego charakteru nabierają dla Smitha nawet podziały spo-łeczne, do których przywiązuje on szczególną wagę. Dzięki tej głębszej pod-stawie instytucje centralne w naturalny sposób stają się emanacją społeczeń-stwa51, umacniając poczucie wspólnotowości. Wskazuje Smith cztery grupy obywateli, przy czym najniższa z nich (w tym drobni rolnicy i rzemieślnicy) pod względem uczestnictwa politycznego jest zdecydowanie upośledzona – choć uwypukla autor jej rolę w ramach lokalnych wspólnot, tak miejskich jak i wiejskich52. Rzeczywisty udział w rządzeniu państwem mają członkowie

47 Związek między praktyką społeczną a ideałami republikańskimi nie był oczywiście prosty

i jednoznaczny. Interesująco przedstawia go Edward Muir; patrz: E. Muir, Was There Republicanism

in Renaissance Republics? Venice after Agnadello, [w:] Venice Reconsidered: The History and Civi-lization of an Italian City-State, 1297-1797, red. J.J. Martin, D. Dennis, Baltimore 2000, s. 137-167.

48 T. Smith, op. cit., s. 63. 49 Ibidem, s. 59.

50 Ibidem, s. 52.

51 W interesujący sposób ten związek opisuje Michael J. Braddick; patrz: M.J. Braddick, State

Formation in Early Modern England, c. 1550-1700, Cambridge 2000.

52 Ibidem, s. 76-77.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:93

(20)

pozostałych trzech grup obywateli, choć oczywiście różni ich zakres posiada-nych uprawnień. Są to: szlachta, na czele z królem lub królową, mieszczanie, czyli członkowie nowej angielskiej gentry oraz tzw. yoemeni (chłopi, dzier-żawcy, drobni posiadacze ziemscy zobowiązani do służby wojskowej). Nie bez znaczenia wydaje się nacisk, jaki kładzie Smith na instytucjonalny cha-rakter podziałów społecznych – przynależność do określonej grupy społecz-nej nie tyle ma stygmatyzować jednostkę, ile wskazywać przez nią pożądany sposób wypełniania określonej społecznej roli. Można tak wnioskować na podstawie szczegółowych wyjaśnień Smitha dotyczących sposobów awansu społecznego i obrony otwartej (w porównaniu z rozwiązaniami znanymi z in-nych krajów) struktury społeczeństwa. Jednostki, które z uwagi na swoje za-sługi, starania, cechy osobiste przewyższają wymagania pełnionej roli, mogą poprawić swój społeczny status. Pisze Smith:

„nie ma w tym nic nieodpowiedniego. Bo po pierwsze władca nic na tym nie traci, jak traciłby, gdyby to miało miejsce we Francji53: ponieważ gospodarze czy

chłopi nie podlegają w Anglii podatkom większym niż gentlemeni: nie, co do obciążeń na rzecz króla od gentlemana wymaga się więcej (…)”54.

Stabilna ma być, zdaniem autora De Republica Anglorum, struktura in-stytucjonalna organizująca społeczeństwo, ale nie ono samo. Jest to różnica subtelna, ale zasadnicza, pozwala bowiem odróżnić obywatela – konkretne indywiduum – od pełnionej przez nią roli w porządku społecznym. Oceniana i weryfi kowana jest ta ostatnia, co umożliwiało dosyć elastyczny stosunek do tych cech jednostek, które nie miały z nią związku. Takie podejście pozwoliło na przykład Smithowi bez szerszego komentarza przyjąć, iż urząd królew-ski może sprawować tak król, jak i królowa55, choć prawa kobiet do tronu były kwestionowane i odrzucane choćby przez Francuzów, a więc pierwszych potencjalnych odbiorców jego dzieła. Prymat instytucji prowokował koncen-trację przede wszystkim na zewnętrznych regułach zachowania, świadczą-cych o zrozumieniu i wypełnianiu obowiązków społecznych. Niebagatelna jest w tym kontekście uwaga Smitha, wskazująca, iż osoba zajmująca wyższą pozycję w społeczeństwie „musi otwierać swą kiesę szerzej (…) bo w prze-ciwnym razie naraża na szwank swą reputację”56. Tak więc jednostki mogą i powinny rozwijać aktywność z nadzieją na polepszenie swej kondycji spo-łecznej, ale jednocześnie pamiętać muszą o rosnących wówczas wobec nich oczekiwaniach ze strony całej wspólnoty. To zachęca do roztropności i

umiar-53 We Francji głównym źródłem dochodów państwa był podatek gruntowy (la taille), od

które-go szlachta była zwolniona.

54 T. Smith, op. cit., s. 72. 55 Ibidem, s. 65.

56 Ibidem, s. 72.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:94

(21)

kowania, niezbędnych do osiągnięcia dwóch rzeczy stanowiących cel ludz-kich dążeń: własnych korzyści i honoru57.

Skoro podstawą republiki są jej instytucje, zachowanie porządku publicz-nego wymaga ich spójności i zgodpublicz-nego współdziałania. Dla Smitha wyrazem obydwu i dowodem trwałości republiki angielskiej jest współpraca między królem a parlamentem58, reprezentującym tak szlachtę (Izba Lordów), jak i lud (Izba Gmin). Stąd szczegółowy opis procedur legislacyjnych, w których każdy krok ma potwierdzać, że stanowione prawo jest wyrazem wzajemnej i powszechnej zgody obywateli, domniemanej na podstawie zgody ich repre-zentantów59. Można odnieść wrażenie, że ten ostatni element jest dla autora ważniejszy niż samo prawo – liczy się przede wszystkim demonstracja zgod-nej woli obywateli, umocowazgod-nej w dzielonych przez nich wartościach, wy-kształconych przez instytucje obyczajach, wreszcie szanowanej ogólnie tra-dycji. „To, co ustanowione w wyniku tej zgody – dodaje Smith – nazywamy wiążącym, trwałym, i świętym, i jest uważane za prawo”60.

Stanowisko Contariniego i Smitha w kwestii najsolidniejszego fundamen-tu republikańskiego porządku można podsumować ostrzeżeniem tego pierw-szego, iż sami, najlepsi nawet obywatele nie wystarczą do urządzenia dobre-go państwa i we wspólnocie ludzkiej musi „znaleźć się coś bardziej boskiedobre-go, czemu powinno powierzyć się rządy”61. Tym „czymś” jest dla Contariniego prawo, a dla Smitha instytucje, które to elementy pozwalają „zobiektywizo-wać” państwo, będące, zgodnie z teorią republikańską, własnością obywateli. W ten sposób to, co wspólne staje się namacalne i zrozumiałe dla wszystkich, narzucając warunki działania w sferze publicznej. Ma to dwie, uzupełniające się zalety. Po pierwsze, republika utrwalona przez prawo i instytucje zmniej-sza odpowiedzialność poszczególnych jednostek za realizację dobra wspól-nego (niwelując także ich możliwy brak kompetencji w tej dziedzinie). Po drugie, zmniejszenie politycznej roli jednostek, pozwala im na większą ak-tywność w innych dziedzinach, a więc wzmacnia indywidualizm i wolność. Tak więc powyższe rozwiązanie służy i całej wspólnocie i wszystkim jej członkom z osobna. Można mu jednak postawić pewien zarzut natury

teore-57 Ibidem, s. 62.

58 Zdaniem niektórych autorów – zwłaszcza poszukujących doktrynalnych początków

kon-fl iktu między królem a parlamentem angielskim – przeciwko takiej interpretacji świadczy pierw-sze zdanie II Księgi pracy Smitha: „Najwyższa i absolutna władza w królestwie Anglii spoczywa w Parlamencie” (s. 78). Nie chcą oni jednak pamiętać, że kilka stron dalej, po opisie wielu „abso-lutnych” uprawnień królewskich, spotkać można i takie zdanie: „Podsumowując, władca jest ży-ciem, głową i autorytetem dla wszystkiego, cokolwiek dzieje się w królestwie Anglii” (s. 88); patrz np.: P.C. Herman, Royal Poetrie: Monarchic Verse and the Political Imaginary of Early Modern

England, Cornell University Press 2010, s. 136-137.

59 Ibidem, s. 78-88. 60 Ibidem, s. 78.

61 G. Contarini, op. cit., s. 40.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:95

(22)

tycznej – zwolennicy tej opcji zdają się sugerować, że jest w gruncie rzeczy możliwe funkcjonowanie dobrej republiki nawet w przypadku defi cytu „praw-dziwych” republikanów, wiernych cnocie i troszczących się bardziej o dobro wspólne niż własny interes. Zresztą mimo całej sympatii wobec potencjału intelektualnego i cnotliwości obywateli, przyznają sami republikanie, że każ-dy – nawet najbardziej cnotliwy – człowiek jest narażony na chwile słabości i uleganie namiętnościom62. Muszą one zostać poskromione, zanim sięgną sfery politycznej i zaczną wywierać wpływ na losy całej wspólnoty. Podejście takie dowodzi realizmu politycznego wyglądającego spoza republikańskich ideałów, a jednocześnie nowożytnego postrzegania państwa jako instytucji o publiczno- prawnym charakterze, odrębnym od tworzących go jednostek.

Na takim tle wersja republikanizmu prezentowana przez Goślickiego – a można by nawet zaryzykować tezę: prezentowana przez większość polskich republikanów w całym okresie trwania I Rzeczypospolitej – ma zdecydowa-nie bardziej radykalny charakter. Punktem wyjścia jest tutaj trzeci z wymie-nionych na początku składowych republiki: indywidualna cnota. Dopiero jej rządy gwarantować mają tak rozumność prawa, jak prawidłowe funkcjono-wanie instytucji życia publicznego. Zmianę perspektywy można zauważyć już na początku dzieła, w dłuższym fragmencie, z którego warto zacytować kilka zdań:

„Jak bowiem bydlęta nie mogą być strzeżone i kierowane same przez siebie, bez żadnego pasterza człowieka, tak i ludzie nie mogą być dobrze rządzeni przez lu-dzi, bez kierownictwa Boga. (…) W jaki zaś sposób należy prosić Boga o wska-zówki rządzenia państwem? (…) Zresztą, Bóg jest przy mądrych, jest w nich (…). Dobry staje się Bogiem i mądry nie żyje bez Boga, jest przewidujący, by-stry, zaradny, do podobieństwa do Boga dochodzi przez własną cnotę, która wy-wodzi się od prawdziwego rozumu”63.

Odwołanie do „bydląt i pasterza” pojawiło się już wcześniej – zastosował je do wyjaśnienia założeń swej koncepcji także Contarini. Obydwaj myślicie-le znają i uznają nauczanie starożytnych64, ale jako twórczy uczniowie, rozu-mieją je i interpretują w charakterystyczny dla siebie sposób. Contarini używa rzeczonej metafory, by z tezy o braku w tym świecie czegoś doskonalszego od człowieka postawić na czele rzeczypospolitej prawo – racjonalne i nieza-leżne od jednostkowych wzlotów i upadków. Goślicki wprawdzie zgadza się z Wencjaninem co do konieczności oparcia rządów o pierwiastek „wyższy”, ale poszukuje go nadal w jednostce:

62 G. Contarini, op. cit., s. 42. 63 W. Goślicki, op. cit., s. 19-23.

64 Przykład „bydląt” i „pasterza” pojawia się choćby w Państwie Platona, w wywodzie

Sokra-tesa poświęconym sprawieliwości rządzących; por. Platon, Państwo. Prawa, tłum. W. Witwicki, Kęty 2001.

Czasopismo-Prawno-Hist02.indd Sek3:96

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie m iała jednak najm n iejszej ochoty na zajm ow anie się m oją edukacją.. Spodziew ałam się

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

Wiadomo, że biurka I rodzaju cieszą się dwukrotnie większym powodzeniem (tzn. prawdopodobieństwo tego, że klient kupujący biurko zdecyduje się na biurko I rodzaju wynosi 2/3)..

Przedm iotem artykułu je s t prasa lokalna ukazująca się na obsza­ rze Ziemi Rybnicko-W odzisławskiej. Zgodnie z tą klasyfikacją, przedstaw iono p o szcze­

Szczególnie, jak to jest środek sezonu, jak jest dużo pszczół, to wtedy jest matkę trudno znaleźć, ale właśnie znakuje się matki, chociaż nieznakowaną też w sumie

%DGDQLD QDG SURFHVHP QDE\ZDQLD XPLHMĊWQRĞFL F]\WDQLD PDMą ERJDWV]ą EL- EOLRJUD¿Ċ QLĪ EDGDQLD QDG DNZL]\FMą SLVDQLD MHGQDN Z RVWDWQLPGZXG]LHVWROH- FLX

325; na marginesie dodałbym, że także w okresie prenatalnym zgodę na wszczęcie postępowania o przysposobienie mógłby wyrażać mąż matki dziecka, jeśliby to za nim

Gdyby Basia oddała Asi swój muchomor z najmniejszą liczbą kropek, to wtedy u niej byłoby 8 razy więcej kropek niż u Asi.. Oblicz,