• Nie Znaleziono Wyników

Czeskie przygody polskich oświeconych : podróże Polaków do Czech w XVIII wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czeskie przygody polskich oświeconych : podróże Polaków do Czech w XVIII wieku"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Paweł Kaczyński

Czeskie przygody polskich

oświeconych : podróże Polaków do

Czech w XVIII wieku

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 11, 135-148

(2)

WrfTVS

Seria X I 2005

Paweł Kaczyński

Czeskie przygody polskich oświeconych.

Podróże Polaków do Czech w X V III wieku

YV

7

X V I I I w ieku polskie opisy podróży wzbogacają się o dwie odm iany gatunkowe. W Je d na to związany z podróżam i przym usow ym i dziennik lub pam iętnik wygnańca (na przykład w spom nienia Jó zefa Kopcia z Syberii czy słynne pam iętniki M aurycego B e ­ niow skiego), druga to diariusz podróży naukow ej, której przykładem w piśm iennictw ie europejskim m oże być I aux régions équinoxiales dn Nouveau Continent Aleksandra von

H um boldta. W diariuszu takim

głów nym przedm iotem zapisu staje się nie ciąg w ydarzeń historycznych i nie sprawy osobiste autora, lecz dokum entacja naukowa, oglądanie świata pod kątem potrzeb i upodobań badaw czych1.

Tak się składa, że trzy polskie dzienniki tego typu — Franciszka Ksawerego Bohusza, Stanisława Poniatow skiego i Stanisław a Staszica, są jed y n y m i w polskim piśm iennictw ie podróżniczym X V I I I w ieku zaw ierającym i obszerniejsze partie dotyczące C zech.

W epoce O św iecenia ziem ie K orony Św iętego Wacława nie były bow iem dla Polaków częstym celem podróży. Je śli ju ż pojawia się ich opis, to raczej zw ięzły i schem atyczny, ja k o kraju, który je s t tylko etapem w podróży do innych m iejsc. Jed n a z najczęściej w ykorzy­ stywanych tras w ojażu do W iednia, a stamtąd przeważnie dalej — do W ło ch (oraz droga pow rotna), od najdaw niejszych czasów prowadziła przez Śląsk C ieszyński i M orawy. Stąd stosunkow o wiele w zm ianek polskich podróżników o tych ziem iach, ale rzadko przekra­ czają one ob jętość paru zdań, zwłaszcza w spisywanych cxpost pam iętnikach.

(3)

136 P awel K ac zy ń sk i

N iektóre z w rażeń trafiły do literatury. Ignacy K rasicki odbył podróż tym szlakiem w 1759 roku. N ie zachowała się je g o własna relacja, ale w M ikołaja D ośw iadczyńskiego p rz y ­

padkach bohater udaje się do W iednia tą samą drogą. O czy w iście naiw ne spostrzeżenia

m łodego M ikołaja, dotyczące na przykład m ocy m oraw skiego piwa, nie są zapewne p o­ w tórzeniem tego, co m yślał podczas swej podróży św ieżo w yśw ięcony ksiądz Krasicki, ale być m oże pochwała stanu dróg i podziw dla ufortyfikow anego O ło m u ń ca odpowiadają zapam iętanym w rażeniom sam ego autora.

N ie tylko drogi m oraw skie budziły uznanie naszych podróżników . Podobnie ja k w sta­ ropolskich opisach, także w epoce O św iecenia — teraz zapewne pod w p ływ em idei fiz jo - kratyzm u — zwraca się uwagę na urodzajne ziem ie, rozw ój upraw, porządek we wsiach i m iastach. Ja n N epom ucen K ossakow ski, późniejszy biskup w ileński, przejeżdżając w ro ­ ku 1781 przez M oraw y, notuje:

Ja k tylko mogą być najlepsze, M oraw y m ają grunta, obfitu jące w zboże, len i w ino ordynaryjne. O d M ariah ilft najpiękniejsze zaczynają się w in n ice 2.

Franciszek Karpiński:

Przez O paw ę, O ło m u n iec, B ry n w M o ra w ii ( ...) w szystkie wsie, m iasteczka i karczm y uporządkow ane, co tylko wygoda chciała, dostarczały; drogi najle­ piej utrzym ane podróż najm ilszą czyn iły3.

Ju lian U rsyn N iem cew icz:

Jech aliśm y przez R acibórz, C ieszyn, O paw ę i B rn o. Z pow iększającą się d ro­ gą tą uprawą roli, je j bujnością, zam ożnością m iast rosło podziw ienie m o je4.

Podziw podróżników rośnie zazwyczaj w łaśnie w m iarę posuwania się na południe. N adjeżdżający z przeciw nego kieru nku , im bliżej Śląska C ieszyńskiego, tym w ięcej notują uwag krytycznych:

cała kraina od Sternberku aż do granicy polskiej je s t źle urządzona i w nieła­ dzie. D roga wszędzie okropna, a m osty niebezpieczne (...) C ały ten kraj je s t bardzo wesoły, gleba żyzna, dorodność drzew i roślin św iadczy o ogrom nej b u jn o ści... — je d n a k cała ta piękna kraina je s t w yludniona (...), wsie, przez które się przejeżdża, są niew ielkie i ubogie, najlepsze grunta leżą odłogiem .

’ J . N. K oss akow sk i. D z ie n n ik mego życia z r. 1781, „ B ibliote k a Wars za w sk a" 1895, t. 2, s. 457. J F. Kar p iń sk i. H istoria mego w ieku i ludzi, z którym i ż y łem , opr. R . So b o l. W arszawa 1987, s. 61. 4 J . U . N i e m c e w i c z , P a m iętn iki czasów m oich, opr. ). D i h m , t. 1, Wa rsz aw a 1957, s. 154.

(4)

C z e s k ie prz ygo dy po lskich o św ie co n y c h . P od ró że P olak ów do C z e c h w X V I I I w ie ku 137

N iektóre są uprawiane, ale niedbale. Bydło z powodu zaniedbania je s t małe, brudne i cherlaw e'1.

Potw ierdzeniem zależności ocen od punktu odniesienia (dla jadących na południe była nim Polska, dla pow racających — raczej zwiedzane w cześniej kraje, zwłaszcza niem iec­ kie) m oże być porów nanie opisu pierw szego miasta „cesarskiego” za granicą — Bielska. W racający z zagranicznych w ojaży M ichał Jerzy M niszech wńdzi je jako „dość duże, ale niezm iernie brudne”6, dziesięć lat później Bohusz, ja k o „m iasteczko” ledwie zasługujące na tę nazwę, z w ąskim i ulicam i7. W yjeżdżający natom iast z Polski Karpiński, dla którego było to pierwsze m iasto zagraniczne, po latach w spom ina:

postrzegłem w Bilitz zaraz inszy porządek, wiele dom ów m iejskich m u ro­ w anych i ochędóstw o wszędzie najw iększe; w tenczas kiedy my jak o dobro narodu swego, tak około miast i dom ów naszych niedbali8.

N ależy zapewne wziąć poprawkę na dystans czasow y (który m ógł spowodować prze­ sunięcie w stecz spostrzeżeń z dalszych etapów podróży) i cel m oralizatorski tej oceny, ale ja k ie ś rzeczyw iste w rażenie chyba legło u je j podstawy.

Dla w jeżdżającego do C zech inną drogą Stanisław a Poniatow skiego różnica „północ — połu dnie” wygląda zupełnie inaczej. B o też północą je s t w je g o przypadku D olny Śląsk — zagospodarowany i uprzemysłowiony. N atom iast „za Frydlandem [M ieroszów ] granica czeska, ale kraj smutny, blechów i industryi tak wiele nie wridać, tylko ubóstw o gm in u ”, drogi też od razu gorsze9. W drodze pow rotnej z W iednia przez M oraw y zauważy z kolei „w całym tym kraju aż do granicy polskiej m izerniejsze budowle jak w innych częściach N iem ie c” (s. 2 2 9 ). W miarę posu w ania się na p ołu d n ie i zachód (czyli do krajów rdzennic niem ieckich) poziom cyw ilizacji się podnosi. Jeśli zaś chodzi o Śląsk, to Poniatow ski m i­ m ochodem potw ierdza w cześniej cytow ane opinie:

g ra f G u rzyński, który ma dobra w Szląsku cesarskim i pruskim , m ów ił, iż rów nej dobroci mając wr obu ziem ie, w ięcej ma daleko w? pruskim intraty, i że rząd pruski lepszym je s t dla szlachty (s. 193);

3 M .| . M n is z e c h , [Z O p a w y do B iels k a ], w: P o lsk ie p o d ró ż e p o Ś lą sku w X I I I I i X I X w ieku , wyb. i opr. A. Z i e ­ liński, W r o c ł a w 1974, s. 3 9 - 4 0 .

Ib id em , s. 40.

7 F. K. B o h u s z , D ia riu sz w o ja ż u ... 1 7 7 7 -1 7 7 8 . „ K r o n i k a R o d z i n n a " 1885, s. 2 0 7 (pozos tałe c yta ty za ty m w y d a n i e m z paginacją w nawiasie).

s F. Kar p iń sk i, op. cit., s. 60.

" S. P on iato w ski, D ia riu sz pod róży w roku 1784 w kraje n iem ieckie p r z e d sięir z iętij, wy d. J . W ija c z k a , Kiel ce 2 0 0 2 , s. 1 6 5 - 1 6 6 (p oz os ta łe cytaty za ty m w y d a n ie m z paginacją w nawiasie).

(5)

138 Paweł K a c z y ń s k i

a w Raciborzu sam stwierdza:

industryi daleko w ięcej niźli w Szląsku cesarskim (s. 231).

Z opinii polskich podróżników w ynika ostatecznie pewna gradacja regionów : kraje ce ­ sarskie (Śląsk C ieszyński, M oraw y, Czechy) stoją gospodarczo wyżej od Polski, ale niżej od Śląska pruskiego.

Je śli je d n a k w ziąć pod uwagę inne czyn n iki, sprawa się kom plikuje. W rocław pod pano­ w aniem pruskim przedstawia się B ohu szow i sm utno, co prawda „lud cały handlem lub rze­ m iosłem zatrudniony”, ale „nie zna prawie rozryw ki, od której i akcyzę płacić by m usiał”. C ó ż z tego, że ek s-je zu ick i „kościół i C o lleg iu m cum u iiiw r s it a t e są w ielkie i w spaniałe”, skoro w obserw atorium astronom icznym brak instrum entów , a biblioteka „bardzo n ikczem n a” (s. 4 0 ). D o tego „zdzierstwa, przykre rew izje i tw ardy ton pruski”, sprawiają, że z ulgą prze­ kracza się granice Saksonii (s. 4 1 ) 10.

Trasa przez Śląsk C ieszyński i Morawy, a także pobyt w C zechach nie powodow ały szoku kulturow ego na pew no pod jed n y m względem — językow ym . W rażenie swojskości pojawia się nawet w bardzo pobieżnych relacjach. D otyczy to zarówno pogranicza, gdzie „język z czeska — polski” " , „a lud ledwo rozum ie po niem iecku”12, ja k i terenów rdzennie czeskich.

Kossakow ski dostrzega, iż „język m oraw ski m ało się różni od polskiego, ale po wsiach tylko je s t używany, w m iastach n iem ieckim m ów ią”. W spólnota kulturow a polega nie tylko na języ k o w y m pobratym stw ie. Lud m oraw ski „pobożny, corocznie w w ielkiej grom adzie odwiedza C zęstoch ow ę”13. Bohusz podczas pobytu w Pradze zauważa:

mowa czeska, której lud używa, tak podobna do polskiej, że je j nie uczyw - szy, dość dobrze się rozm ów ić m ożna, w zapom nienie wyprawiła, że byłem za granicą (s. 98).

K arpiński, w spom inający w spisyw anym po latach pam iętniku podróż do W iednia, n ie­ wiele pam ięta na temat C zech, ale podkreśla:

W czasach, który c h dotyc zą c y to w a n e opisy, wię ks za część Śląska nawet fo r m a ln i e n ie należała j u ż do K r ó l e s tw a C z es k ieg o . Z e względu na te m a t n in iejszego szkicu w o g r a n i c z o n y m zakr esie u w z g lę d n i a m y w ię c polskie re lacje ze Śląska p ru sk ieg o — w ted y tylko, gdy są o n e et apem p od róży do C z e c h i s t a n o ­ wią j a k i ś k o n te k st dla opisu ziem K o r o n y św7. Wacława. D la t eg o p o m i ja m y na przykład po d ró ż Staszica z 1 8 0 4 rok u (zob. przypis nast.) i inn e re lacje zeb ran e w c y to w a n e j an tologii A. Z ieliń sk ie go.

11 S. Staszic. D z ie n n ik p o d ró ż y 1 7 8 9 -1 8 0 5 , wyd. C z. Le śn ie w ski. Kr ak ów7 1931. s. 15 (pozost ałe c yta ty za t y m w y d a n ie m z pagin acją w nawiasie).

12 M . J . M n i s z e c h , op. cit., s. 3 8 . 13 f. N . Koss akow sk i, op. cit.. s. 457.

(6)

C z e s k i e przygo dy p olskich o św ie co n y c h . P od ró ż e P ola k ó w do C z e c h w X V I I I w ie ku 139

Przez O paw ę, O ło m u n iec, B rn o w M oraw ii, wszystkie te kraje naszych daw­ nych Slaw ianów przejeżdżając, wszędzie z pospólstw em m oim języ k iem roz­ m aw iałem się14.

Stanisław Staszic zanotował, że B rn o ma „teatr niem iecki. N arodow ego, tj. w języ k u m o ­ rawskim nie ma, bo i ję zy k ro d o w ityju ż ginie” (s. 2 0 ). W innym m iejscu wskazuje na przy­ czynę, m ów iąc o szkołach: „D zieci pospolicie gadają po czesku, ale nie w olno uczyć, tylko po niem iecku’' (s. 16). Trafnym podsum ow aniem tego problem u jest zdanie z pam iętników N iem cew icza, opisującego po latach swój em igracyjny wyjazd do W iednia w roku 1793:

Z żalem w idziałem , ja k Czesi, pobratym cy nasi, usiłow aniem rządu coraz bardziej przem ieniają się w N iem ców ; szlachta ju ż nie um ie ojczystego ję z y ­ ka naszego. N iestety — pom yślałem sobie, tak będzie i z nieszczęsną Polską naszą1'’’.

To poczucie słow iańskiego pobratym stw a p o lsko-czeskiego, najsilniej w yrażone przez Karpińskiego i N iem cew icza, pobrzm iew a je d n a k i w pozostałych relacjach podróżniczych, przede w szystkim w łaśnie w stw ierdzeniach o podobieństw ie języków .

Tradycyjną trasą polskich woj a żerów podróżow ał do W iednia Stanisław Staszic. W prze­ ciw ieństw ie je d n a k do zw ięzłych relacji w iększości z nich, je g o zapiski — diariusz podróży naukowej — zawierają bogatszy opis Moraw. Staszica interesuje nie tylko gospodarka, ale i życie społeczne, kultura, ośw iata, adm inistracja, ustrój. N iezw ykle rzadkie są tu anegdo­ ty, brak też tak częstych w innych pam iętnikach ciekaw ostek obyczajow ych; je ś li się nawet pojawiają, to Staszic robi w szystko, by odebrać im atrakcyjność, sprowadzić do poziom u suchej in form acji, przytłoczonej danymi statystycznym i. Jed ząc obiad w oberży księcia Kaunitza gdzieś m iędzy V yśkovem a B rn em , nie inform uje nas o m enu, ale o w ysokości czynszu, ja k i gospodarz płaci księciu i ja k ie ma obow iązki w yn ikłe z um owy. N aw et nie w iadom o, na ja k ie j sztuce był w teatrze w B rn ie, zbywa grę aktorów jed n y m epitetem , za to skrupulatnie w ylicza ceny biletów w zależności od m iejsc.

Sam autor m im o to rysuje się całkiem w yraziście, nie tylko jako bardzo skrupulatny o b ­ serwator, ale człow iek o ustalonych poglądach. Zdarza mu się em ocjonalny kom entarz, gdy w skazuje przykłady krzyw dy niższych w arstw społecznych lub niepraw idłow ości ustroju, choć to raczej oburzenie na system niz w spółczucie dla konkretn ego człow iekalf’. Staszica interesują przyczyny, dla których całe grupy społeczne bywają upośledzone. Stara się od­ kryw ać źródła zam ożności lub biedy, uw zględniając wszelkie czynniki: od geograficznych po polityczne. To ten sam punkt widzenia fizjokraty, który stanie się zw ornikiem je g o

14 F. K arpińsk i, op. cit., s. 61.

15 |. U . N ie m c e w ic z , op. cit., t. 2. Warszaw a 1957. s. 61. 1,1 Por. B. Szacka, S tan isła w Staszic. Warszaw a 1966, s. 5 4 i nast.

(7)

140 P aw cl K ac z y ń s k i

poglądów w yrażonych w R odzic ludzkim . Podróże dostarczyły Staszicow i m ateriału, który w ykorzystał, kreśląc ogólną w izję rozw oju ludzkości.

M o tyw em pow racającym w ielokrotnie jest porów nanie sytuacji w C zechach do w aru n­ ków polskich. O prócz stw ierdzeń neutralnych, ja k na przykład:

O d m iany tego kraju [Śląska C ieszyńskiego] ogólnie od naszego tym się różnią: wsie rozrzucone, m ałe, każdy rolnik na swoim gruncie m ieszka. Po polach widać ich dom y odosobnione (s. 14)

-pojawiają się często porów nania w artościujące:

M iasta są nierów nie od naszych piękniejsze, ludniejsze i rzem ieślnikiem o b - siad łe... (s. 14-15);

Budynki w łościan nierów nie porządniejsze od n aszych ... kom iny wszędzie. O k n a od naszych większe. Szkółki po w szystkich wsiach (s. 15).

N ie tylko na Śląsku, także na M oraw ach czyni podobne spostrzeżenia:

W sie ju ż nie rozrzucone, ale w szystkie są w je d n y m m iejscu zabudowane, ja k u nas w Polsce. Ale dom y w łościan porządne (s. 16).

Stw ierdziw szy tylekroć lepszy stan czeskiej wsi, Staszic zastanawia się z naukową d ocie­ kliw ością nad je g o przyczynam i:

Stan w łościan je s t lepszy i porządniejszy. Przecież gruntu ani w ięcej, ani lep­ szego od polskiego w łościanina nie posiadają, ani w olności nie mają, bo są poddani i pańszczyznę robią. Rów nież mogą być krzyw dzonym i od pana, ja k nasłuchałem się od lu d z i... C ó ż w ięc za przyczyna tej lepszości stanu chłopa? — Z e go Żydzi nie rozpoją, i że okoliczność w ięc na sprzedaż i zarobek łatwy. Pijaństw a nigdzie po w ieśniakach nie uw ażałem . N ied zielne zabawy parob­ ków w iejskich bywają kręgle i inne gry ręczne. Tylko jed n eg o w całej dotąd drodze trafiło m i się w idzieć pijanego czło w iek a... (s. 17).

Z kolei przyczynę zam ożności m iast widzi Staszic w lepszym ich ustroju:

M iasta ludne i rzem ieślnikiem napełnione, że spraw iedliw ość i obronę prę­ dzej znajduje (s. 17);

Z dziw iony, ja k im sposobem tutejsze m iasta są tak piękne i ludne, szukałem przyczyn: bo są w olne, a pełne fa b ry k ... i handel w nętrzny mają całkiem w ol­ n y ... D ziedzicow i tylko czynsz m ały płacą z tytułu je g o dziedzictw a (s. 18).

(8)

Ta od m ienność ustroju m iast w porów naniu z polskim i, zduszonym i w w olności poli­ tycznej i ekonom icznej przez szlachtę, je s t dla Staszica oczyw ista. Takie miasta są też do­ brym odbiorcą płodów rolnych, co, ja k wyżej pow iedziano, wpływ a na sytuację wsi. Staszic, ja k o fizjokrata, dostrzega w zajem ne zależności m iędzy różnym i czynnikam i społecznym i

i ekonom icznym i i ich w pływ na sytuację ogólną.

N ic znaczy to je d n ak , że polski podróżnik je s t bezkrytycznym zw olennikiem absoluty­ zmu w wersji jó z efiń sk iej, pod którego rządam i rzem ieślnik, a czasem i chłop, bardziej są ludźm i niż w Polsce. D enerw ują Staszica na przykład przerosty adm inistracji i nadm ierna waga, ja k ą władza absolutna przyw iązuje do arm ii. W B rnie z je d n e j strony odnotow uje z uznaniem założenie przez Jó zefa II parku publicznego, ale inne postępki cesarza nie bu­ dzą je g o entuzjazm u:

Szedłem koło domu po jezuitach dla gubernium zabranego, z tym napisem

Josephus I I dedit patriac, kiedy sobie pom yślilem : kto, co i kom u daje? Napis

pełen słów bez znaczenia (s. 20).

W edług S ta sz ica jó z e f II, odbierając bu d yn ekjezu itom , nie oddał go ojczyźnie, ale swym u rzędnikom , rów nie zbędnym ja k zakonnicy. W reform ach jó z efiń sk ich nie podoba się Staszicow i to, że om nipotencja i nadm iar kleru zostały zastąpione om nipotencją i nadm ia­ rem urzędników7 i żołnierzy.

D oceniając w ięc poziom cyw ilizacyjny (zwłaszcza gospodarczy) ziem czeskich, nie p o­ m ija Staszic ujem nych stron panującego porządku. N ajw ym ow niej świadczy o tym je g o uwaga o tw ierdzy Spilberg:

J e s t to m iejs ce o k r op n e , katusza d es p o ty z m u . O H a r y p r z e m o c y częs to bez

sądu ję cz ą wr lochach podziem nych (s. 2 0 ).

W sw ym dążeniu do w szechstronnego zobrazow ania stanu zw iedzanych krain, w ska­ zując na przykłady pracow itości i gospodarności, nie pom ija też cech negatyw nych, które, zgodnie ze sw ym i poglądami społecznym i, przypisuje głów nie w yższym w arstw om — ja k we w spom nieniu z B rna:

W ieczó r przebyłem na assem blach u gubernatora M oraw y. O 7 -e j zjechali się goście i zaraz każdy ugodził sw oich w spólników do gry. N ie w yszło pół kwa­ dransa, ju ż wszyscy zasiedli stoliki tak dalece, iż żadnej osoby nie pozostało do rozm ów ienia się. Ten zwyczaj je s t skutkiem próżniactw. Każdy nudzi się, m ów ić także boi się. W ięc bez zajęcia duszy marzą grą w karty swoje zm y­ sły. Ta próżniacka zabawa ciągnie się do 9 - e j godziny, o której znow u każdy wstaje, w ychodzi i jed zie do dom u (s. 20).

(9)

142 Paweł K ac zy ń sk i

Staszic także w swoim dzienniku je s t w olnom yślny i antyklerykalny, w czym , ja k w ia­ dom o, nie przeszkadzała m u sukienka duchow na. D ow od em w ysokiego poziom u cy w ili­ zacji na pograniczu śląsko—m oraw skim jest dla niego mała ilość kościołów. Z kolei w idząc w okolicach O ło m u ń ca wiele kapliczek i krzyży przydrożnych, ocenia lud ja k o „dosyć za­ b ob o n n y ”. Arcybiskup C ollored o, którego spotkał po drodze, „najw ięcej odróżniał się od innych ludzi swoją zbytecznością, otyłością”.

Przy w szystkich niedostatkach, je d n a k porów nania sytuacji gospodarczej ziem czeskich i polskich wypadają na niekorzyść tych drugich. W idać tu często rozpaczliwe w ręcz dążenie do dźw ignięcia Polski z cyw ilizacyjnego zacofania i ubolew anie nad brakiem gospodarczej inicjatyw y Polaków. O pisując na przykład szczegółow o pracę fabryczki koło B rn a, pro­ dukującej tasiem ki baw ełniane, które eksportow ane są w w iększej części do Polski, zadaje Staszic retoryczne pytanie: „Czyliżby nie m ożna rzeczy tak lichej i do robienia łatwej u nas zaprow adzić?” (s. 21). Takie obserw acje i przem yślenia m ożna uznać za przesłanki przed­ sięw zięć Staszica, które 11 progu X I X w ieku zapoczątkow ały ekonom iczne ożyw ienie na ziem iach polskich.

Pom ysły na zaprowadzenie w Polsce niektórych „industryi” pojawiają się także we w cze­ śniejszym o kilka lat dzienniku Stanisław a Poniatow skiego. Przem yślenia te w ynikają zresz­ tą z sondażow ego charakteru w ypraw y podjętej przez królew skiego b ratan ka17. B yć m oże cel podróży w płynął na kształt zapisków, które mają charakter jeszcze bardziej techniczny niż dzienniki Staszica. Także zakres zainteresow ań Poniatow skiego je s t inny. M n iej in te­ resują go kwestie społeczne i polityczne oraz to w szystko, co m ożna by nazw ać m oralnym w ym iarem życia gospodarczego. N ie w chodzi, ja k Staszic, w rozważania w iążące poziom rozw oju ekonom icznego z cyw ilizacyjnym w ogóle, a m oralnym w szczególności. Bardziej je s t obserw atorem niz interpretatorem . Porów nania z rzeczyw istością polską częściej są su­

gerow ane niż w ypow iadane w prost, gdy na przykład przelicza dochody dziedziców w C z e ­ chach z propinacji na złote polskie. Z w rot „m iasteczko dosyć podobne do polskich, je d n a k porządniejsze” to najdalej posunięta w aloryzacja porów nania. Z arazem dokończenie tego zdania: „i coraz, ja k o inne w szytkie, do lepszego stanu przychodzące” (s. 169) kryje w sobie pochw ałę postępu, ja k i dokonuje się na ziem iach czeskich pod rządami Jó zefa II. Radykał Staszic dostrzeże drugie oblicze ośw ieconego despotyzm u — Spilberg; Poniatow ski ogląda z zainteresow aniem tw ierdze, ale nie w spom ina o ich pozaw ojskow ych fu nkcjach. Z w olen­ nik porządku, także m ilitarnego, całkow icie bezinteresow nie przejm uje się dostrzeżonym i w Św idnicy objaw am i rozluźnienia dyscypliny garnizonow ej w arm ii pruskiej. N ieznoszą- cy Prusaków Bohusz nie byłby chyba tak obiektyw ny.

D zien n ik Bohusza, najw cześniejszy z om aw ianych tu opisów podróży naukow ych, je s t najm niej z nich pedantyczny, najw ięcej w nim za to uwag osobistych. R ów nież ksiądz, ja k Staszic, ale rów nież bardzo „ośw iecony”, spogląda na zw iedzane m iejsca inaczej niż

(10)

C z e s k ie prz ygo dy p olskich o św ie co n y c h . P od ró że P ol ak ów do C z e c h w X V I I I w ie k u 143

polscy podróżnicy, ale i inaczej niż Staszic i Poniatow ski. Bohusz nie czuje się w obow iązku pow iedzieć czegokolw iek o każdej m ijanej w iosce. Je st też chyba m niej dociekliw y. Staszic na przykład nigdy nie usprawiedliwia się, że czegoś nie w ie, bo nie znalazł kom petentnych inform atorów , ja k to się zdarza Bohuszow i. Bohusz bierze to, co m u wpada w ręce, ale stara się też o takie okazje. Z drugiej strony, m iał chyba m niej m ożliw ości w stępu do różnych m iejsc niż Poniatow ski, podróżujący niejako oficjalnie.

M im o odm iennego stylu relacji, zdarza się Bohuszow i i Poniatow skiem u pisać o tym sam ym . O baj analizują system pańszczyźniany w C zechach i kwestię oczynszow ania w kontekście sytuacji w Polsce. O baj też zostawili w swych dziennikach jed y n e w polskim podróżopisarstw ie epoki O św iecenia opisy Pragi. Tutaj także w ykazują czasem podobne gusta i zainteresow ania. O bu w zachw yt wprawia w idok miasta z w ysokości Ilra d u , P e- trina i ogrodów Lobkow ica, obaj też zgodnie uznają, że M ost Karola został zeszpecony ustaw ionym i na nim statuam i. Zw iedzają te same zabytki — co zrozum iałe, bo są to naj­ w iększe atrakcje Pragi, do których ju ż wrtedy prowadzono każdego turystę — ale tu ju ż prezentują odm ienne opinie. M łodszy o parę lat Poniatow ski z uznaniem wyraża się o go­ tyckiej architekturze kościoła N M P przed Tynem i katedry św. W ita (s. 176, 182), gdy dla starszego Bohusza kościół katedralny je s t „m isternie, a razem gustow nie staw iony" m i m o ż e „gockim gustem ”. A rchitekturę innych św iątyń praskich „gustem n iem ieckim ” uważa za „m izerną”, woli „włoski gust” kościoła K rzyżow ców z C zerw oną Gw iazdą.

O baj podróżnicy dostrzegają w ielkie bogactw o praskich św iątyń, zarów no w sensie ich liczby, ja k i w ystroju. O ile je d n a k Poniatow ski poprzestaje na suchym sprawozdaniu, ograniczając się co najw yżej do ocen w rodzaju: „bardzo piękne”, „dosyć piękne”, „dosyć w spaniały”, albo „w złym gu ście”, o tyle Bohusz pozwala sobie na obszerniejsze sądy. O to dla przykładu opis kaplicy św. Wacława pióra Poniatow skiego:

prawie cała je s t kam ieniam i czeskiem i najrzadszym i wysadzana, z nich nie­ które bardzo piękne, ja k o to sztuka duża chryzoprazu i dosyć piękna (s. 182);

Bohusz:

ściany wszystkie są w ysadzone aspisem, am etystem , karnelinam i, ale bez żadnego porządku i sm aku. W artość w ielka je s t m ateriału, ale nic nie zaleca artysty (s. 73).

Gdy chodzi o kościoły, Bohusz ma w ogóle w ięcej do powiedzenia niż Poniatow ski. Szerzej i bardziej szczegółow o rozw ija w ątek ich bogatego w yposażenia. Podaje na przykład w czerw onych złotycli w artość złotego kru cyfiksu w katedrze. Z podziw em wypowiada się też o skarbcu w Lorecie, w spom inając o słynnej m onstrancji ja k o o „najkosztow niejszej w Europie”. W sum ie

(11)

144 Pawel K a c z y ń s k i

nie wszystkie kościoły są i zewnątrz, i wewnątrz piękne, ale są wszystkie dostat­ nie w srebro, klejnoty, m arm ury, kości świętych. Chyba w Rzym ie w ięcej. N ie ma kościoła, gdzie by kilku przynajm niej świętych zwłok nie m iano (s. 7 2 -7 3 ).

Ta ostatnia uwaga charakterystyczna je s t dla wywodów' Bohusza w sprawach religii. Ja k ju ż pow iedziano w yżej, nie jest on, w przeciw ieństw ie do staropolskich podróżników , na­

b ożnym pielgrzym em , lecz ośw ieconym sceptykiem . C o ciekaw e je d n ak , różni się tym także od Poniatow skiego, który tego w ątku w ogóle nie podejm uje. Sporo m iejsca w B o łiu - szow ym opisie Pragi zajm ują bow iem sprawy relikw ii i kultu, a zwłaszcza legend o cudach zw iązanych z poszczególnym i kościołam i i m onum entam i. M ów i o tym zw ykle z ironią, ja k o obecności relikw ii św. W ojciecha w katedrze:

je s t to ciało tego sam ego W ojciecha, którego Polacy z uszanow aniem chow a­ m y w G nieźnie. N ie w iem , co by to za now y był rodzaj replikacyi (s. 73).

W kościele św. Piotra i Pawła je g o rozbaw ienie budzi w yobrażona w m alow idłach h i­ storia zakładu, ja k i miał pew ien kapłan zaw rzeć z diabłem , o przyniesienie m arm urow ego słupa z rzym skiego kościoła na Z atybrzu. Szczątki tego słupa rów nież oglądał:

W strzym ać się ledwie od śm iechu m ożna, w idząc, jak niosącego ten słup sza­ tana aniołow ie z biczykam i ja k gończe niedźw iedzia ostanaw iają i drogi mu spokojnie odbyć nie dopuszczają (s. 98).

Zaznacza je d n a k Bohusz, że „niebezpiecznie byłoby w ym ów ić się z tym , że ta historia je s t bajką, i bajką niedorzeczną”. W edług naszego podróżnika bow iem

lud tu cały je s t nabożny... Procesje, w ystaw ienie Najśw. Sakram entu , b en e- dykcyje etc. prawie nieustanne. N ie ma dróżki m ałej, gdzie by kilka krzyży­ ków albo obraz jak ie g o św iętego nie stal; nie ma ulicy, gdzie by przed ja k im św iętym przez noc nie paliła się lam p a... N a kazania, na nieszpory we dni pow szednie, ale św ięte Kościoła albo zakonu którego, rzem ieślnik odbiega warsztatu, dom porzuca gospodyni, w szyscy do kościoła idą.

Bohusz ocenia te przejawy religijności w sposób typow'y dla ówczesnych ośw ieconych du­ chow nych. Słowa o ludzie praskim: „szczęśliwy, gdyby miał tyle pobożności, ile ma nabożeń­ stwa” (s. 99), oddają sposób myślenia przedstawicieli ośw iecenia katolickiego, z ich niechęcią do tak zwanej religijności ludowej, nazbyt rozw iniętej obrzędow ości, przerostów i w7ypaczeń kultu obrazów czy relikwii, zza których, ja k tw ierdzili, nie było widać samego Boga.

Sprawa je s t o tyle ważna, że ma znaczenie nie tylko z punktu w idzenia religijnego, ale je s t wedle Bohusza jed n ą z przyczyn upadku gospodarczego miasta:

(12)

C z e s k ie p rz ygo dy polskich o św ie co n y c h . P od ró że Polaków' do C z e c h w X V I I I w ie k u 145

M iłość gnuśnoty, płaszczykiem pozornym nabożeństwa pokryta, tłumy prowadzi po odpustach, kościołach, kongregacyjach. benedykcyjach, procesyjach, z uszczerb­ kiem nieodbitym własnego stanu obowiązków. Rzecz dziwna, jak dotąd to miasto nie upadło? jakoż znacznie już spada, i naturalnie na koniec upaść musi (s. 177).

Bohusz w skazuje na objaw y tego upadku, ja k na przykład niew idzianą gdzie indziej liczbę żebraków, zadłużanie się obyw ateli i świetną sytuację lichwiarzy.

Tłum acząc, ze nie miał wielu dobrych informatorów, notuje jednak spostrzeżenia dotyczące kryzysu gospodarczego: wysokie podatki i cła, upadek rękodzieła i handlu, konieczność sprowa­ dzania spoza miasta wielu artykułów, na które jednak z powodu ogólnego zubożenia zbyt jest niewielki, więc i zyski kupców i rzemieślników małe. Nie je st też Praga tak modna jak choćby Paryż, by mogła korzystać z napływu cudzoziemców. Miasto, mimo swej historycznej stołecz­ ności, je st jednak prowincjonalne (brak rezydencji dworu), co też obniża je g o atrakcyjność. Jest jednak największym ośrodkiem miejskim w Czechach, co sprawia, że mimo wszystko

cała szlachta czeska rezydencji innej w C zechach nie ma prócz Pragi, gdzie tez aktualnie najpierw sze rodziny czeskie mają sw oje pałace (s. 178),

i dzięki tem u na razie jeszcze m iasto — „piękne m iasto” powiada Bohusz — ja k o ś się trzym a.

W Pradze w ięc polski podróżnik nie czuje kom pleksu niższości, a raczej jak ieg o ś sw oj­ skiego ducha: nie tylko ję z y k o tym decyduje, ale stan ulic, które

są ta k ja k po miastach Polski czyste; kuchenne gnoje na ulice w yrzucane i w y­ lew ane, zarażają powietrze i dlatego m iasto całe, chociaż je w iatr ustaw icznie przewiewa, w obłoku i we m gle zawsze zostawać zdawa się.

W ełtaw a przypom ina W isłę tym , że „m ętna, m ułu w iele około m ostu nanosi” (s. 98). Takiego przedstawienia Pragi, ja k o żyw ego organizm u m iejskiego z je g o cecham i spe­ cyficznym i, nie znajdziem y u Poniatow skiego. Rozm aitych inform acji szczegółow ych, tak­ że o m iejscach, których Bohusz nie odw iedził (na przykład K lem entinu m ), nie traktuje bratanek króla ja k o przesłanek do budow ania uogólnień.

N ie zachował się niestety żaden opis Pragi pióra Ignacego Krasickiego, choć wiemy, że ten bawił nad W ełtaw ą, i to dw ukrotnie, ja k świadczy o tym list z 31 sierpnia 1797 roku, w któ rym sekretarz poety M ichalski opisuje bratu biskupa A ntoniem u drogę do Karlsbadu i sam pobyt w uzd row isku18. Ju ż w 1795 roku poeta spędził tu na kuracji sześć tygodni

ls K orespondencja Ignacego K rasickiego, z papier ów L u d w ik a B e r n a c k ie g o wyd. i opr. Z . G o l iń s k i. M . K l i m o ­ w icz, R. W o lo s z y ń s k i . red. T. M ik u ls k i , t. 2, W r o c ła w 1958, s. 6 8 3 - 6 8 5 . B iog ra f K rasi ck iego Zbigniew ' G o l iń s k i w s p o m in a ty lko o pobycie w ro k u 1795 (zob. idem. K rasicki, Warszawa 2 0 0 2 , s. 341 ).

(13)

146 Pawcl K a c z y ń sk i

(28 maja — 22 lipca). Z tej podróży nie zachował się je d n a k w bogatej korespondencji poety żaden list. W 1797 przed przyjazdem do K arłow ych W arów Krasicki spędził parę dni we W rocław iu, podejm ow any przez znajom ego sobie pruskiego m inistra H oym a, stamtąd udał się do Pragi. D rogę w spom ina sekretarz ja k o m arną: „koleje ciasne, góry przykre i kam ieni wszędzie pełno na tym trakcie”. Przed Pragą złam ała się os' w karecie biskupa i koczem dojechał on do stolicy. M usiał ją ju ż zw iedzać za poprzednią bytnością, bow iem M ichalski pisze, że tym razem Krasicki „przez półtora dnia w ypoczyw ał, bawiąc się now ym ogląda­ niem tego pięknego m iasta”. N iczego w ięcej je d n a k o pięknościach Pragi nie zanotow ał ani sekretarz, ani je g o chlebodawca.

W ypraw y do wód w C zechach, zwłaszcza zaś do Karlsbadu, zdarzały się Polakom w osiem nastym w ieku dość często. Ten fragm ent polskiej aktyw ności podróżniczej prze­ badał swego czasu M arian Szyjkow ski, opierając się na księgach gości uzdrow iska w X V I I I i pierwszej połow ie X I X w ie k u 19. K łopot w tym , że poza listą nazw isk i dom ysłam i opar­ tym i na źródłach pośrednich niew iele m ógł o tych pobytach pow iedzieć, nie pozostały po nich bow iem opisy.

N ajw ięcej miejsca pośw ięcił Szyjkow ski pobytow i Ignacego Krasickiego w 1795 roku. Pom agając sobie fantazją i znajom ością obyczajów karlow arskiego kurortu , stworzył zgrab­ ną opow iastkę o w yw czasach księcia biskupa, a spostrzegłszy, iż w tym sam ym czasie ba­ w ił na kuracji G oethe, spróbow ał zrekonstruow ać to, co ew entualnie m ógł je d e n poeta m yśleć o drugim . Szyjkow ski uznał ten pobyt Krasickiego w Karlsbadzie za drugi z kolei, co w świetle dzisiejszej w iedzy o księciu poetów polskich w ypadnie uznać za błąd. W szyst­ kiem u w inien je d e n czterow iersz naw iązujący do w izyty Krasickiego w Karłow ych W arach (przetłum aczony zresztą na ję z y k czeski przez C elakovsky’ego):

W Karlsbadzie na studnię Neubrunn, gdzie pił wody ks. Krasicki, B. W.

Ten, co kastalskie zdroje czerpał, gdy był młody, Czerpał dziś z tego źródła karlisbadzkie wody. O wrody! Bądźcie mu tak, ja k tam te skuteczne, D ajcie mu życie długie, bo z tam tych ma w ieczne.

W iersz przypisywano Tom aszow i K ajetanow i W ęgierskiem u20. Poniew aż zaś poeta ten w yjechał z kraju na zawsze — w edług tego, co sądzono w czasach Szyjkow skiego — w ro ­ ku 1783, wiersz musiał w ięc powstać w cześniej. W rzeczyw istości, jak ustalił J . W. G o m u - licki21, W ęgierski w yjechał w roku 1779, a dostępne nam dane o biografii Krasickiego nie m ów ią nic o je g o pobycie wr czeskim uzdrowisku przed tym rokiem . Problem rozw

iązu-|,J M . Szy jk o w sk i. P o lsk ie peregrynacje do Progi i K arłow ych H arów . O d A ugusta M ocnego do A d a m a M ic k ie w ic z a , B y dgosz c z J 9 3 6 . s. 1 3 -3 1 .

Z o b . T. K. W ęg ie rs ki, P ism a w ierszem i p r o z ą , wyd. K. Estr eic h er , L w ó w 1882 .

(14)

je założenie, że to nie W ęgierski był autorem tego wierszyka i ze powstał on w związku z rzeczywis'cie pierwszym w yjazdem księcia biskupa w arm ińskiego do Karłow ych W arów w 1795 roku.

Szyjkow ski natom iast nic nie wiedział o drugiej w izycie Krasickiego w tym kurorcie w roku 1797, o której m am y inform acje prawie z pierwszej ręki we w spom nianym liście M ichalskiego. Krasicki bawił w uzdrowisku tym razem krócej (od 21 sierpnia do 15 w rze­ śnia), ale był „hum oru najlepszego, w esół, bawi się dobrze i na wody się nie gniew a”. Być m oże ta ostatnia w zm ianka świadczy, że poprzedniej kuracji nie znosił zbyt dobrze? Z tego sam ego listu dow iadujem y się też o zam iarze zatrzym ania się na parę dni w C hebie i spró­ bow ania tam tejszych „um acniających w ód”, ale nie w iadom o, czy te plany zrealizow ano.

O bszerniejszy opis Karłow ych W arów (chyba też nieznany Szyjkow skiem u) wyszedł spod pióra Bohusza. D o ść dokładnie i z naukową znajom ością rzeczy przedstawił rodzaje i w łaściw ości źródeł (nazywa je „Szprudel” i „M ulbad” — to chyba „M ulilbrunn”). Poda­ je inform acje o historii i urządzeniu uzdrowiska, a także o gospodarczym wykorzystaniu nadm iaru wód przez okolicznych m ieszkańców i pozyskiwaniu z nich soli. Sam o m iasto określone zostało przez Bohusza ja k o „nikczem ne”. Podobną opinię wystaw ił Karlsbadowi Poniatow ski, ale w arunki w łaźniach pochw alił, jako „ochędożniejsze” niż w zwiedzanych w cześniej Teplicach (s. 193). Aby zrozum ieć, co miał na myśli, przytoczm y jego w sp om nie­ nie z tego kurortu:

W Teplitz byłem rano w łaźni dla spróbow ania, gdzie wszelako trzeba być ostrożnym , gdyż w jednej w odzie pozwalają wielu osobom kąpać się, przez co m oże wszedłszy zdrowy, zostać chorym (...). Słyszałem blisko m nie py­ tającego się oficera, któren się po kobiecie kąpał, ja k im się ona czerw onym m ydłem myła? (s. 192).

★ ★ ★

Podsum ow ując ten z konieczności wryryw kow y i niepełny przegląd opinii Polaków o C zechach w drugiej połow ie X V I I I w ieku, tru d no pokusić się o jakieś generalizacje. Z je d n e j strony bow iem m am y do czynienia z czym ś w rodzaju kom pleksu niższości (w kwestiach gospodarki i stosunków7 społecznych), z drugiej — z poczuciem ku ltu ro­ wej w spólnoty. Z pew nością m ożna stw ierdzić, że nasi podróżnicy, choć traktow ali zie­ mie czeskie dość pow ierzchow nie, dostrzegli parę problem ów, których istnienie w owej epoce wskazują także historycy. Pojaw iające się w starszych relacjach w rażenie zastoju (jak w pam iętniku Bohusza), u schyłku w ieku ustępuje obrazom ożyw ienia gospodarczego (jak u Staszica), w idocznego zwłaszcza w porów naniu z ów czesną Polską. Innym problem em , dostrzeganym prawie przez w szystkich, je s t kwestia języka, je g o utrzym yw anie się tylko w niższych warstw ach społeczeństw a. C harakterystyczny je s t też zupełny brak inform a­ cji o jak iejk olw iek aktyw ności kulturalnej C zechów (jed ynie w dzienniku Poniatow skiego

(15)

148 Paweł K a c z y ń s k i

pojawia się w zm ianka o przechow yw anych w zbiorach K lem entinu m słow iańskich „ma­ nuskryptach bardzo dawnych”). W ydaje się, że ten obraz dobrze odzw ierciedla sytuację dosłow nie w przededniu czeskiego odrodzenia narodow ego. W arto pam iętać, że tw órczość literacka niektórych z w ym ienionych tu podróżników (K rasickiego, Karpińskiego) odegra w tym odrodzeniu istotną rolę. Ale ich podróże do C zech lub tylko przez C zechy nie m ia­ ły oczyw iście na to żadnego w pływ u. Krasicki, pijąc ze źródła N eu b ru n n w Karlsbadzie, raczej nie zdawał sobie sprawy, że ju ż niedługo je g o poezje staną się źródłem , z którego zaczerpną A ntoni Jaroslav P uchm ajer i Ja n Kol lar.

Cytaty

Powiązane dokumenty

setek zrabow anych kupcom tarłow skim towarów, mogły pochodzić albo z zagranicy, albo z Gdańska, k tó ry był poważnym ośrodkiem produkcji pasm anteryjnej 51,

a je±li kto± si¦ zastanawiaª i nie ma pomysªu, albo miaª i »aden pomysª si¦ nie sprawdziª to mo»e przeczyta¢ wskazówk¦: ile mo»e by¢ najwi¦cej kraw¦dzi w grae

Aby się przekonać, czego uczono z geografii politycznej, trzeba się zapoznać z treścią podręczników tego przedm iotu. Niektóre podręczniki geografii politycznej

D rugą część książki stanowią prace poświęcone mniejszości niemieckiej w powojennej Polsce: Michała Musielaka - Ludność niemiecka w Wielkopolsce po I I wojnie

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

W instytucjach, w których kompetencje uczestników instytucji są równorzędne z wymaganymi kompetencjami uczestników projektu, powinny być stosowane formy

Z mieszkania swego, które było bardzo wspaniałe, zapro wadził mnie Wulkan do swej piwnicy i kazał mi tam usiąść obok ogromnej beczki, w której znajdował się ów

Na drzewach pojawiają się liście Wracają ptaki, które odleciały na zimę.. A