• Nie Znaleziono Wyników

Dzieła Ignacego Krasickiego. T. 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzieła Ignacego Krasickiego. T. 6"

Copied!
320
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

D Z I E W A

I G N A C E G O

&1АШЖШДО

E D Y C Y A N O W A I Z U P E Ł N A

PODŁUG WYDANIA

F R A N C I S Z K A D M O C H O W S K I E G O

Т О М У 1

(8)
(9)

TO M

ti%-W ti%-WARSZAti%-WIE,

N AKŁAD I DRUK N. G bU C K SB ER G A , KSIĘGARZA I T Y P O G R A F A К H O L E W V КЛЕСО U N I W E R S Y T E T U *

1 8 2 9

.

D Z I E Ł A

( Щ )

3

П ( * С

^ 0

iiritsicltic0lł.

(10)

О А *4 -7 Ч '■

(11)

P O W I E Ś C I .

К A D U R.

B y ł w m ieście Damaszku człow iek, który przy moście przechodzących prosił o iałm uźnę, a zwał się k adu r, każdy z przechodzących dawał mu ią ochotnie, b ył albo­ wiem, można rzec, zbiorem nieszczęścia. Mały i ślepy na ie- dno oko,garb miał na plecach, a na iednę nogę tak chromał, iż z ciężkością wielką przychodziło mu zm ieysca iednego p oyśc na inne. W chorobie cięźkiey 'wszystkie mu były zęby wypadły, a tak się iąk ał, iż go ledwo zrozumieć można było. Żebrząc przez czas niemały, zebrał był d o­ syć z n a c z n e pieniądze, tą myślą, iz gdy do zamierzonego kresu kwotę pieniężną przyprowadzi, kupi sobie dom i p o le , i resztę życia iakoźkolwiek wygodnie i uczciwie przepędzi.

Niedaleko m ostu, przy którym zebrał, był cmentarz: tam w iednym kącie pod drzewem pieniądze składał, sam zaś szedł na spoczynek do d o m u , bliskiego owego cmen­

tarza. Jednego razu gdy się iuz zm ierzchało, szedł ku cmentarzowi, chcąc przyzbierane przez dni kilka pieniądze do dawniey zakopanych przyłożyć, ale gdy* przyszedł ku mieyscu zbiorów swoich znalazł ruszoną ziemię i pieniądze zabrane. Pełen żalu i rozpaczy rwał włosy, i suknie swoie darł, rzewliwie płacząc. Usłyszeli ięczenie i płacz sąsiedzi a wszedłszy do cmentarza znaleźli Radura ledwo żywego. Orzeźwili i pocieszyli, iak mogli, i dawszy iałmuźnę odeszli. On zaś nie mogąc znieść rozpaczy i żalu, biegł ku rzece* żeby się w niey utopił. Przyszedłszy nad brzeg siadł, a rozmyślaiąc o swoiey nieszczęśliwcy przygodzie, porw ał się razem chcąc w rzekę skoczyć : ale w tem porwaniu ,

(12)

ile kulawy, padł na ziemię, a w tem uyrzał przy sobie poważnego starca, który pytaiąc go o przyczynę frasunku, dał naprzód sowitą ialmużnę, a potem -wszedłszy z nim w rozmowę, tak dalece gruntownemi dowodami przeko­ nał go, iż odmienił myśl odięcia sobie życia, i postano­ wił iść w świat.

Pożegnawszy więc starca, szedł ku Bagdatowi. Pomału szedł, ile kulawy, wszędzie się zaś po drodze iałmużną żywił. Już był większą połowę drogi odprawił, gdy potkał karawanę kupców, którzy tak iak on, zmierzali ku B ag­ datowi. Spytali go, gdzie idzie? chciał natychmiast o d ­ powiedzieć, ale iąkanie iego uczyniło, iż go zrozumieć nie mogli: śmieli się wszyscy, on gdy się przecięż na odpowiedź zdobył, zmiłowali się nad nim i pozwolili mu wsiąść na iednego wielbłąda. Podziękował, iak mógł, za tę uczynność i iechał z niemi. Po kilku dniach postrzegli tuman pro­ chu i pyłu naprzeciw siebie, natychmiast ile w stepie strwożyli się ludzie karawany, nie bez przyczyny: liczna albowiem zbóyców gromada ich napadła, i lubo się bronili mężnie, iedni zginęli, drugich w niewolą wzięto; a między temi K adura. Zaczęli więc rozbóynicy trząść i obnażać ieńców, a zabrawszy kto co miał, zabiiali. Przyszła koley i na K ad u ra, ale ten co go trząsł i obnażał, postrzegłszy, iż odzież iego była nikczemna , i że żadnych przy sobie nie miał pieniędzy, rzekł do współtowarzyszów: daruymy życiem tego żebraka, i zezwolili wszyscy.

Jeden z nich ślepy na iedno oko i kulawy, przybliży­ wszy się ku K adurow i, gdy postrzegł, iż i z twarzy podobni sobie b y li, śmiać się niezmiernie począł, a zawoławszy innych rz e k ł: dziękuię wam wielce , żeście tego żebraka od śmierci uwolnili, nie widziałem w' życiu moiem nic do mnie podobnieyszego , iak on iest: i gdybym nie bjJ^o tem przekonanym, że b ra ta nie mam, rozumiałbym, zjemy bliźnięta. Przystąpił zatem do K adura, i u d e r z y w ^ go po ramieniu, rzekł: bracie! w dalekąś drogę szedł, ^fekkętś się w ybrał, weź moię delią i turban, a idź, gdzjf ci się podoba. W łożył mu zatem turban swóy i okrył go delią.

(13)

Patrząc na to naśmiali się do woli zbóycy, i każdy dał nni iałmużnę, dość iż niemałą kwotę pieniędzy zebrał. Podzielili się rozbóynicy karaw any, i każdy z zdobyczą swoią odiechał: K ad u r zaś szedł ku Ba'gdatowi.

W stępuiąc do naybliższego ku stolicy miasta, gdy w bram ę wchodził, przełożony nad strażnikami skoczył ku niemu i zawołał, oto iest G um lach! trzymaycie go. W ypadli zatem strażnicy i wraz z przełożonym swoim poprow a­ dzili go do K adego. G dy przed K adym był postawionym K ad u r, rzekł przełożony strażników: oto iest ów Gum ­ lach, który przed kilką dniami b rata moiego zabił, delią ieszcze iego i turban m a na sobie. Kazano zawołać świadków, a wszyscy znaiący owego Gumlacha, widząc tęż samę postać , a do tegoż , iż był ślepy i kulaw y, stwierdzili przysięgą, iż to Gumlach. Nie bawiąc wskazał K ady na śmierć K adura.

Odw oływ ał się K a d u r do sądów bożych, zaklinał i sędziego i świadki; próżne były i prośby i zaklęcia. Sta­ nął kat i gdy z klęczącego na piasku K ad u ra delią rzucił, porw ał za rękę kata, iuż się zamierzającego z m ieczem , przełożony strażników, i obróciwszy się do K adego rzekł: Sędzio w iernych! odwoływam to, com powiedział. Po­ wierzchowność i mnie i przytomnych świadków złudziła. G u m lach , którego znam , prosty i kształtny iest, a u tego człowieka , widzę garb, którego pod obszerną delią rozeznać nie było można. Toż samo stwierdzili świad­ kowie , a natychmiast K ady odstąpić kazał katowi, i opa­ trzywszy z przytomnemi K ad u ra ialmużną, wolnym go bydź

uzhał. Dziękuiąc więc panu Bogu , w dalszą podróż ku

Bagdatowi wyszedł.

"Wkrótce spotkał człowieka niosącego sakwy na plecach, przywitali się wspólnie, a że i tamten szedł do Bagdatu, postanowili wspołcm tę podróż odprawić. Po kilku dniach, gdy wychodzili z lasu, a słońce niezmiernie dopiekało: rzekł towarzysz do K adura: usiądźmy w cieniu krzaczków, pójp gorącość nie przeydzie, i odpoczniymy sobie. Siedli więc, a tamten położywszy przy sobie sakwy, układł się

(14)

i zasnął. Gdy się przebudził, postrzegł na krzaczkach owoc w łupinie, nakształt orzecha, wstał zatem, i kilka ich zer­ wał: toż uczynił i K a d u r, ale włożywszy w usta, że zę­ bów nie m ia ł, a łupina była tw a rd a , rzucił precz od siebie z gniewem orzechy. Śm iał się patrząc na to iego towarzysz i rzekł: a widzisz nieboże, iakto dobrze mieć zęby, było swoich lepie'y pilnować, byłbyś teraz gryzł orzechy. To gdy mówił, wziął ieden, zgryzł, ziadł, i padł na ziemię : skoczył ku niemu K a d u r, ale iuż był bez d u ­ szy. Usiadł więc przy um arłym i rzewnie płakał.

Po nieiakiey chw ili, postrzegł iadacego na dzielnym koniu człowieka, a za nim kilku innych iechało. Ten gdy postrzegł płaczącego K ad u ra, a przy nim umarłego to­ warzysza , zsiadł z konia, i wypytywał się o przyczynę śmierci te g o , którego ciało leżące przed sobą widział. Opowiedział rzecz, iak się działa K a d u r, i pokazał owoc, który ziadłszy towarzysz iego, umarł. Dziękuy B o g u , żeś i ty nie zginął, rzekł ów człowiek, ten owoc trucizną iest nayziadliwszą: skoro go kto połknie, w tym prawie momencie umierać musi. K azał zatem sługom, aby zwłoki pogrzebli, na iednego zaś konia, na którym sługa iechał, po­ zwoliwszy siąść K adurow i, wziął go z sobą. . Przyiechali wkrótce przed dom wspaniały, i wiecliali na dziedziniec obszerny. Zsiedli z koni, a ten który z sobą zabrał K a ­ dura, pan domu owego, wziął go za rękę i z sobą pro ­ wadził.

Weszli w gmachy ozdobione ze wszystkich stron rzeźbą wyborną i malowaniem: przyszedłszy nakoniec do iedney galeryi, z którey się bardzo piękny widok okazywał, usie­ dli na wygodnych sofach, a gospodarz domu tak mówić zaczął:

•Łaska to iest Boża, kiedy raczy zdarzyć sposób, iakby ucieszyć, posilić, i wspomódz bliźniego naszego. Dowie­ działem się od ciebie o twoiey przygodzie: proszę, opowiedz mi wszystkie okoliczności twoiego życia. Zaczął zatem opowiadać K adur wszystko, co mu się kiedy zdarzyło , osobliwie od owey ostatniey okoliczności, gdy mu cały

(15)

zbiór iego na cmentarzu zachowany ukradziono. Zasta­ wiono daley stół, i gdy wieczerza skończyła się, odpro­ wadził pan domu K a d u ra d o pokoiówiemu wyznaczonych. JNazaiutrz gdy wyszedł K a d u r z izby, gdzie spał, znalazł w przedpokoiu wyznaczonego dla siebie sługę i szaty nowe,

w które się oblokł. W krótce przyszedł pan domu, i

bawili się rozmowami aź do czasu obiadu, po którym wyiechali razem na koniach dzielnych, a po odprawioney przechadzce weszli do ogrodu. Zaprowadził go do bardzo pięknego kiosku gospodarz, z którego widok był na iezioro, pod sam ogród podstępuiące. Przyniesiono sorbety, a gdy się niemi zasilili i ochłodzili, rozmaite się między niemi rozmowy wszczęły. A że K a d u r miał rozum bystry, wszystko co ńiówił, zdało się wielce podobać gospodarzowi. Przez niedziel dwie przebywał w domu owym K ad u r codzień rozmaite, a bardzo wdzięczne rozrywki nastawały: zgoła nie znawszy przedtem żadney słodyczy, mniemał się bydź w mieyscu owem, które prorok duszom uwiel­ bionym po śmierci ozyacza. Jednego razu gdy się zabierało ku zmroku, przechodzili się nad ieziorem, zwrócił się nieco gospodarz, i zawoławszy K ad u ra, prowadził go krętem i ścieszkami przez gay, zasadzony wyniosłemi drzewy, p o ­ między które szumiąc przebiegały strumyki. Noc była pogodna, a blask księżyca, gdy się pomiędzy rozłożyste gałęzie przebiiał, spraw ił milą posępność, wabiącą ku myśleniu. Po krótkiey chwili uderzył w oczy K adura wielki blask i uyrzał znagła gmach wspaniały, z którego

okien pochodziło to światło. W pierwszem zadziwieniu

krzyknął: a h ! iużcito widzę ów ray, który prorok obiecał, łiozśmiał się na takowy okrzyk gospodarz, a w tem weszli na schody, drzwi otworzono z sali, zlotem i m arm uram i ozdobioney, niezliczonem światłem bł3rszczącey, i odezwała się wyborna muzyka.

Odchodził prawie od siebie K ad u r, w tem obróciwszy się ku niemu gospodarz rzekł: W twoiey iest mocy bydż tego wszystkiego panem : klasnął zatem w rę c e ; drzw i się poboczne otw orzyły, i wyszło sześć Murzynek, a za

(16)

niemi mala iakowaś osoba przykryta gazą złocista, garbata i chroma. Przybliżywszy się stanęły murzynki zobustron so fy , a osoba mała skłoniła się- To iest moia córka, rzekł gospodarz: dziedziczka iedyna wszystkiego co mam, dam ci ią za żonę. ieźli twoie zezwolenie nastąpi. Chciał do nóg paść K a d u r gospodarzowi, ale ten, porwawszy się z sofy przystąpił do córki, zdiąl gazę pozłocistą, która ią zakryw ała, i natychmiast uyrzał K a d u r , lubo była w pierwszey młodości, twarz iey pełną zmarszczek, ślepa była na iedno oko, a zęby iako kły z obu stron wychodziły iey poza usta. W zdrygnął się, przezwyciężaiąc iednak w stręt, oświadczył gospodarzowi, iż z ochotą córkę iego weźmie ze żonę. Natychm iast ze wszystkich stron ode­ zwały się brzmienie i odgłosy wyborney m uzyki; weszli do drugiey sali, gdzie stół wspaniały zastawiony znaleźli. Posadzony był K ad u r koło swoiey oblubienicy, i udaw ał się bycłź w naywiększey radości. G dy się wieczerza skoń­ czyła, wziął za rękę K ad u ra gospodarz, i do gabinetu zaprow adził: tam usiedli na bogatych wezgłowiach, a gospodarz tak mówić począł:

Los niechciał mnie mieć zupełnie szczęśliwym, widziałeś moię córkę. Co iednak uiął iey urodzie, nagrodził w przy­ miotach. W ielu było staraiących się o nie, ale mimo zwy- czay kraiów naszych, córkę moię ukazywałem każdemu, i łubom namienił o iey rzadkich przym iotach, natychmiast

z domu moiego wyieżdzali. Spotka wszy ciebie tak niemal

upośledzonego, iak ona, przyszło mi na myśl, iż może bę­ dziesz tym, którego wyroki Boskie do uszczęśliwienia córki moiey wyznaczyły. Ale iż to, co teraz czynisz, może iest dla ciebie zbyt przykrą ofiarą, otwórz myśl: nie będę miał za złe, gdy powiesz, iż córki moiey nie chcesz. Oświadczył natychmiast K ad u r, iż się na powierzchownościach nie zasadza , a gdy ieszcze o szacownych przymiotach u p e ­ wniony , przekłada ie nad powierzchowność, choćby i naywdzięcznieyszą była.

Ucieszyło wielce to oświadczenie gospodarza: wstawszy więc wesoły do córki poszedł; że zaś były drzwi gabinetu

(17)

otwarte, wyszedł przez nie Kadm- do ogrodu, a rozmyśla- iąc o tem , co się z nim działo, usiadł nad brzegiem kanału, który był niedaleko gmachu onego. Zamyślenie iego trwało dość długo; w tem wstrzęsło się gwałtownie mieysce , na które'm siedział, grzmot dał się słyszeć, padł K a d u r tw a ­ rzą na ziemię , a gdy z przestrachu ocucony wzniósł głowę i oczy otworzył, postrzegł przed sobą stoiącą tęi samę oso­ bę, którą był widział, gdy chciał w rzekę wskoczyć: Starzec ów zbliżywszy się, tak mówił do niego:

Los, słowo czcze; co Bóg przeznaczył, to iest dla ludzi wyrokiem. Wtenczas gdy dla straconych pieniędzy chciałeś się w rzece topić, pam iętasz, żem cię od tey myśli bezbożney o d w ió d ł; i to pamiętać m asz, iż dla tego żeś był kulawym, skok twóy ku rzece był przyczyną upadku, a ten upadek wybawił cię od utonienia. Wzruszony tem, com ci naówczas powiedział, przestałeś rozpaczać; iąkanie twoie rozśmieszyło kupców, i zyskałeś niem towarzystwo karawany, a dla tego żeś nic nie m iał, uszedłeś śmierci. G arb twóy wybawił cię, gdy iuż wzniesiony miecz katowski nad sobą widziałeś; żeś zębów nie m iał, uszedłeś trucizny w orzechach ; nakoniec żeś ślepy, garbaty i kulawy, czeka cię los szczęśliwszy; niż- bys' się spodziewać mógł. Uderz czołem, a wiedz, iż często­ kroć, co wy ludzie nazywacie nieszczęściem , darem iest Bożym. Dotknął się zatem ów starzec K adura; garb zginął, zęby się przywróciły, iąkanie ustało, noga się wyprostowała, a starzec zniknął.

P ad ł na twarz K a d u r dziękuiąc Bogu; a gdy kończył m o ­ dlitwę, uyrzał bieżącego ku sobie gospodarza z oznaymie- niem, iż wszystkie kalectwa córki zleczone razem ustały. W idząc równie K a d u ra odmienionego, prowadził go do oblubienicy: tey nie poznał K a d u r , wzrost albowiem i kształt należyty zyskała: a gdy zdiął zasłonę z twarzy oy- ciec, pokazała się piękność iey twarzy nadzwyczajna: z nie­ wymowną więc radością obchodzili dzień tak szczęśliwy. K a d u r cnotliwą, piękną i bogatą żonę dostawszy, żył z nią do ostatniey starości, a teść iego poczciwy i czuły, dzieci wnucząt swoich przed śmiercią oglądał.

(18)

S E G E D.

P rzełożenie z F rancuzkiego.

Monarcha udzielny wielu narodów , pan źródeł Nil u Seged, po siedemnastym roku panowania swoiego, tak do siebie mówił: Skończone są prace twoie o Segedzie! zgnę­ biłeś nieprzyiaciół, podbiłeś pod moc i iarzmo twoie są­ siedzkie narody, uskromiłeś buntowników, zbogaciłeś p o d ­ danych, opasałeś twierdzami granice, wspaniałemi gmachy ozdobiłeś miasta, drżą na imie twoie sąsiedzi, kochaią cię poddani twoi: użyy szczęścia, i po tylu pracach odpoczniy rozkosznie.

Postanowił zatem odłożyć dziesięć dni w roku na to tylko iedynie, aby odrzuciwszy wszystkie spraw y, iak nay- przyiemnieyszych używał zabaw. Kazał więc w całem państwie swoiem szukać mieysca nayrozkosznieyszego, gdzieby mógł owe dziesięć dni przepędzać. Znaleziono na ieziorze Dumbia wyspę, która zawierała w sobie to wszystko, na co się przyrodzenie zdobyć może. Uwiadomiony o tem Seged, zwołał Architektów, i kazał im, aby się do tćy w y­ spy udali, wystawili pałac iak naywspanialszy, zasadzili ogrody wyborne: zgoła udziałali wszystko z iak naywy- twomieyszym kształtem i wspaniałością. Dano niezmierne skarby, nie kazał bowiem żadnego czynić oszczędzenia. Chcąc tem większe mieć ukontentowanie, postanowił u sie­ bie dopiero w tenczas owę rozkoszną wyspę odwiedzić, kie­ dy wszystkie i gmachy i kształcenia gotowe będą; więc za przybyciem miał mieć użycie i zadziwienie.

Gdy wszystko iuż było w gotowości, dano o tem znać Segcdowi: on zaś chcąc powiększyć ukontentowanie, w y ­ znaczył na podróż z sobą nayrozumnieysze, naygrzeczniey- sze i naykształlnieysze osoby płci oboiey. W yiechał zatem a rozżarzona imaginacya tak dalece ukształcała m u owo mieysce rozkoszne, iż gdy do wyspy przybył , nietakie icy były wdzięki, iak on mniemał; gmachów wspaniałość nie- taka iak chciał; ogrody nietakie, iak o nich trzymał. Kazał więc przywołać Architektów, zgromił ich, iż zadosyć woli

(19)

iego nie uczynili: a że go to w zły humor wprowadziło, nie przypuścił do siebie nikogo, i tak się zakończył dzień pierwszy.

Nazaiutrz obudził się z bólem głowy, całą noc albowiem o tem myślał, od czego zabawy zacząć; a że wszystko, cze­ gokolwiek pragnąć mógł, było na pogotowiu, gdy się do iednych zabaw nakłaniał, drugie opuszczać żal mu było. W tey więc około południa zostaiąc w niespokoyności,zwo­ łał radę: zdania były rozmaite, ra d a zaś tak długo trw ała, iż gdy chciał wyyść z pałacu, postrzegł; że słońce zacho­ dziło: wrócił się więc z gniewem, i tak się zakończył dzień drugi.

K iedy się obudził trzeciego,dnia, deszcz padał, a właśnie ułożył był dawać illuminacyą: złorzeczył więc i słońcu i dniowi i chmurom: a że i chmury po tym gniewie pańskim nie zeszły, i słońce po tym gniewie pańskim nie zaiaśniało, mimo gniew pański deszcz coraz rzęsistszy padał; kazał po­ wiedzieć , iż się na pokoiach nie pokaże, i tak się skończył

dzień trzeci.

Nazaiutrz po przebudzeniu postrzegł Segecł, iż dzień był iasny, pogodny: kazał więc zaprosić towarzyszów podróiy na pokoic; a gdy się zeszli, wyszedł z wesołą tw arzą i rzekł: Przyiaciele! dziś się będziemy cieszyć do sytości; bawmy się więc, śmieymy się , żartuymy niech ten dzień będzie naymilszym życia naszego. Przyrzekli zatem wszyscy, iż się będą sowicie cieszyć; ale iak na nieszczęście i przed obia­ dem i przy obiedzie i po obiedzie, im więcey zalecał Se - g e d , żeby się baw ili, tem bardziey iakowaś nudność wszystkich opanowała. Jaki taki odezw ał się, iż coś śmie­ sznego "powie: powiedział, i nikt się nie śmiał. Damy wachla­ rzami , chustkami kawalerowie zasłaniali ziewania: do tego nakoniec przyszło, iż ledwo nia z płaczem poszedł spać S eg ed , i tak się skończył dzień czwarty.

Wyznaczona była piątego przechadzka na ieziorze, a po niey wspaniały faierwerk. W siedli więc po obiedzie w ło­ dzie wspaniałe i kształtne, ale zdało się Segedowi, że nie dosyć były obszerne. Niektóre zdam , mniey przyzwyczaione

(20)

do żeglugi, ckliwość uczidy, iedney się zdało, iż postrzegła krokodyla, i zaczęła mdleć; trzeba więc było przybiiać do lądu przed czasem wyznaczonym; a że Seged rozkazał, iż skoro się wróci, miano zapalić faierwerk; że był ieszcze dzień, źle się wydawały ognie, zatem szedł do siebie i tak się skończył dzień piąty.

Już była połowa szóstego dnia przeszła, a Seged dzi­ w ow ał się, iż mimo tyle starań, wrydatków i usiłowania, przeciężsię nie baw ił. Postanowił więc u siebie ten dzień

z iak naywiększą okazałością przepędzić. Oblókł się więc

w kosztowne szaty, i zasiadłszy na tronie, przypuścił wszyst­ kich do oglądania oblicza swoiego, i rzekł: dziś ia chcę, iż-

byście poznali i dobroć i szczodrobliwość moię. Z ap ro ­ wadzeni do gmachu wspaniałego towarzysze podróży Segeda, zastali na stołach rozstawione wspaniałe dary, nad każdym wyrażone było nazwisko tego , który ie brać miał. Przyszli potem na pokoie m onarchy, ale marszałek wielki nieco ponury: zdało mu się albowiem, iż roztruchan złoty > który się podskarbiemu do stał, był nieco ważniey- szym niż iego. Ochmistrzynią królewny obchodziły rubino­ we zausznice, dane żonie wielkiego Łowczego, a iey tylko były szmaragowe, i nie o trzech gruszkach. K anclerz wielki wziąłci praw da puilares w dyam entach; sekretarza wielkie­

go, lubo nie tak bogaty, był z portretem królewskim. Cho­ ciaż się więc wszyscy, gdy zeszli na pokoie, przymuszali d o radości, poznał Seged, iż byli urażeni, porzucił zatem zgro­ madzenie, i tak się skończył dzień szósty.

Po przebudzeniu, dnia następuiącego myślał Seged, iakby się łepiey baw ić, niż przedtem , i zdało m u się, iż dlatego źle przeszedł dzień wczorayszy, iż uźywaiąc wspaniałości monarszćy, zraził współtowarzysze w , i odiął im śmiałość. Postanowił więc przez ten dzień cały pospolitować się ze wszystkiemi, tak iakby był im rówien. Ucieszyła go wielce ta myśl, i kazał ogłosić, iż przez ten dzień będzie wszystkim wolny do niego przystęp. Skoro więc ukazał się na pokoiach, zastał ścisk wielki, a widząc, iż się mało kto na niego patrzał, nie w smak m u to poszło. Gdy pora obiadowa przyszła,

(21)

obrał sobie ostatnie mieysce u trzeciego stołu; a tak dalece

zachow ali łaskę monarchy stołownicy, iż mu się prawie nic ieść nie dostało. Po długo przeciągnionym obiedzie poszli wszyscy do ogrodów: rozmaite muzyki grały, przy­ smaków, win iak naywybornieyszych obficie dodawano. Rozgrzani tru n k iem , cieszyli się wszyscy i tańce zaczęto, ale gdy zmierzchać zaczynało, owa rozhukana zgraia; stała się niespokojną i swarliwą, przyszło do bitwy, a tak dobrze iż zpodbitem okiem Seged się wymknął, i tak się skończył dzień siódmy.

Po wczorayszych trudach odpocząwszy Seged, postano­ wił się bawić dowcipnie i rozumnemi zabawami: zwołano mędrców. Gdy przyszli zaniemieli, iak gdyby im kto usta zawiązał. Przypisuiąc monarcha milczenie skromności, rzekł: odłóżcie boiaźń na stronę, a użyczcie mi skarbów mądrości waszey. Zaczął zatem prezydent akademii oracyą, i gdy po trzech kwadransach, przyszedł do probacyi drugiego pa­ ragrafu pierwszey części, a ieszcze dwie części zostawały, dano znać do obiadu. Odetchnął Seged ; iedli mędrcy

żwawo , a gdy wielbiciele wstrzemięźliwości zaczęli

wypróżniać puhary i czasze, rzekł w sobie: w ino ich wy-

mównieyszemi ucz) i uczyniło. Zaczęłasię dysputa, każdy

zdanie swoie utrzym ywał żwawo, po argumentach nastąpiły przymówki, po przymówkach złorzeczenia, po złorzecze­ niach byłoby ieszcze do czegoś gorszego przyszło, gdyby Seged nie kazał mędrcom póyść precz, i tak się skończył dzień ósmy.

G dy się nazaiutrz przebudził Seged przyszedł do niego ten, który zawiadywał teatram i, oznaymuiąc, iż czekaią i muzykanci i aktorowie i tanecznicy, rychło im się popisy­ wać każe. Ucieszyło to Segeda, ileże iuż wcale nie wiedział, iak się bawić. Kazał więc, żeby zaraz po obiedzie grano iak naywybornieysze koncerta, i ażeby cokolwiek było m u­ zykantów, wszyscy stawili się do grania. Komedya żeby była nowa, a bardzo ucieszna, balety i przyozdobienia te ­ atru, iakich ieszcze nie widziano.

(22)

słyszeć grzmotny odgłos kilkuset muzykantów. Zaczęli się więc słuchacze po cichu skarżyć na zbytnią przeraźiiwość. Postrzegł to Seged, kazał skończyć koncert, i szedł na ko­ ni edyą. Autorowi sprzyiał podskarbi wielki, a koniuszy nie- przyiaciel podskarbiego, namówił swoich partyzantów , iż gdy podskarbińscy zaczną aplaudować i w ręce klaskać, oni natenczas będą nogami tupać. Podskarbi był stary, koniuszy młody, poszły damy za koniuszym, król za wielo­ ścią głosów, i niedokończone komedyi. W balecie prze­ straszyły błyskawice młodszą królewnę; kazał król żeby by­ ła pogoda; musiał więc Pluton z Prozerpiną i z furyam i skakać na polach Elizeyskich, a gdy to rozśmieszyło patrzą - cych, rozgniewało Segeda, i tak się skończył dzień dzie­ wiąty.

Już tylko dzień ieden zostawał do zabawy. Naymilszą Segedowi, a dawno ukochana Amida znaydowała się w ie­ go towarzystwie. Umyślił więc cały ten dzień ie'y oddać. Jakoż przygotowania były uczynione na obiad wyborny, koncert, illuminacye, faierwerk i bal w pałacu ogrodowym. Zaiaśniał ten dzień, inagotow alni zastała Amida niezmier­ ną moc kleynotów, między innemi niezwyczayney wielko­ ści dyamenty otaczały noszenie, wśró« którego był portret Segeda. Gdy więc przyszedł, zastał ią w blasku darów sw o­ ich. W oczacli iego ucałowała portret, mówiąc, iż reszta zdawała się iey bydź prostemi kamieniami. Rozrzewniony takowem oświadczeniem, zasadził "ią u stołu na pierwszem mieyscu. Cyfry Amidy ukazywały się wrszędzie, w koncercie iey pochwały śpiewano i grano, w faierwerku iey się imie paliło, taniec pierwszy z nią zaczął. Gdy iuż było późno w noc, wyszła Amida do nayrozkosznieyszego z pałacyków ogrodowych, postrzegł iey wyyście Seged i skrytemi ściesz- kami szedł tam , gdzie ią znaleźć mniemał. Bieżąc z niecier­ pliwością usłyszał glos, stanął natychmiast i poznawszy, iż był Amidy, te słowa słyszeć m u przyszło: nayukochańszy Zelmirze! (byłto odźwierny) ach czemuż los nie uczynił Segeda odźwiernym, aZelm ira monarchą. Zdrętw iał na te wyrazy, i porzuciwszy ogrócł wyszedł w pole pełen żalu

(23)

i rozpaczy. Bląclząc po nocy spotkał Safara, niegdyś swo­ jego nauczyciela, który korzystając z chłodu przechadzał się nad brzegiem strumyka. W ynurzył przed nim przyczynę dolegliwości swoiey, opowiedział, iak chcąc się baw ić, znudził się, a Safar rze k ł: miłościwy panie ! nie można zabawom rozkazywać, żeby przyszły: a gdy przyść zechcą, trzeba umieć ich uiyć.

H A Z A D.

Był niedaleko miasta sławnego Damaszku, w okolicach iego mieszkaiący na oyczystey maiętności starzec, zwany Ilazad. ten m iał trzech synów, którym wedle stanu swego dał iak naylepsze wychowanie. Gdy doszli la t, będąc chorobą ciężko złożonym, kazał im przyść do siebie, i gdy przyszli rzekł: Duch niebios Azar szczególnym familii na- szey iest protektorem; ten mi się dnia dzisieyszego pokazał widocznie i oznaymił, iż ty móy synu naystarszy lbrahi- mie masz bydź żołnierzem, ty średni Osmanie prawni­

kiem, ty naymłodszy Juzupie kupcem. Przepowiedział,

iż wszystkim wam trzem będzie się powodziło. D ał mi zatem trzy srebrne puszki, które przed wami widzicie postawione, a dał ie z rozkazem , abym każdemu z was iednę z nich oddał. D ał każdemu zatem iednę z tych puszek, mówiąc: gdy ty Ibrahimie, który masz bydź żoł­ nierzem, zostaniesz wodzem pólku, otworzysz swoię. Ty Osmanie, który masz bydź prawnikiem, gdy sędzią zo­ staniesz, toż samo uczynisz ztwoią. Ty zaś Juzupie, któ­ ry masz bydź kupcem, otworzysz także swoię puszkę; ale w tenczas, gdy się w handlu dziesięć kies dorobisz. Sta- raycie się miłe dziatki wszelkiemi sposobami każdy doyść do tego stanu, a w tenczas.... to mówiąc skonał.

Pogrzebłszy z niezmiernym żalem oyca, polecili się du­ chowi niebieskiemu Azarowi, i iął się każdy z nich w swo­ im stanie do zadosyć uczynienia obowiązkom swoim. J a ­ koż pracuiąc statecznie, do tego z czasem przyszli, iż nay­ starszy, dostał półk, młodszy sęstwo, trzeci dziesięć kies.

(24)

Zeszli się więc, a gdy pierwszy Ibrahim otworzył puszkę, znalazł kartkę z tym napisem : tak kończ iakoś zaczął, a możesz bydź i wezyrem. Drugi Osman znalazł na swoiey, tak kończ, iakoś zaczął, a możesz bydź i muftym. Trzeci Juzup wyczytał: tak kończ, iakoś zaczął, a możesz mieć i tysiąc kies.

I B R A H I M.

W ychow any był w ścisłem zadość czynieniu przepisom Alkoranu Ibrahim , syn bogatego wielce kupca w Kairze. G dy przyszedł do lat sposobnych ku działaniu, uczę­ szczał do mieysc, gdzie mógł z derwiszami lub nayuczeńszemi Santonami przestawać, dla tego, aby i z mów ich doskona­ łych i z świętego przykładu coraz większy postępek w cnocie

brać mógł. K oran z ustawicznego czytania umiał pra­

wie na pam ięć, a czytaiąc z iak naywiększą uwagą i rozmyślaniem tłumaczów tćy księgi, do takiego stopnia wiadomości przyszedł, iż wyrównywał mistrzom w nauce tey naybiegleyszym. Brakło mu tylko tego, iż ieszcze był nie odwiedził świętych mieysc ДІеккі i Medyny; pierwsze K aabą lub domem bożym, drugie grobem proroka wsła­ wionych.

Przeszło lat kilka w tem żądaniu, gdy śmiercią rodziców’ r.ostai, ile iedynak, panem całego ich a wielce dostatniego

maiątku. Oddawszy i obchodom zeszłych rodziców i ża­

łobie wymierzony zwyczaiem powszechnym czas, ucłał się do uregulowania i poznania rozmaitych części swoiego handlu aby tym sposobem mógł poznać doskonalćy stan maiątku swoiego. Zabrało i to czasu niemało, nim się rozpatrzył w gospodarstwie, i poznał handlu swoiego istotę. Ułatwiwszy się w tem wszystkiem gotował się do podróży.

Corocznie w wyznaczonym czasie idzie z K airu karawana do Mekki. W pisał się Ibrahim w liczbę pielgrzymów i rozrządziwszy dom, przysposobiwszy się w to wszystko, czego w pielgrzymowaniu owem potrzeba, puścił się w po­

(25)

czysty iest, tem bardzićy się zaś piaski powiększa ią, gdy

się wchodzi w Arabią. Gdy więc ku iey granicom piel­

grzymi karawany dochodzą, opatrywaią się w to wszystko, co potrzebne do wygód, tak ludzi, iako i bydląt, które z sobą a osobliwie wielbłądy prowadzić muszą. Po dość cllugim w stepach piaszczystych przechodzie, upałem niezmiernym strudzone pielgrzymy, znalazły studnią niezmiernćy głębo­ kości marmurem opasaną, i koło niey zasadzone drzewa p alm ow e, w których cieniu spoczęli, ochłodziwszy się w przód z niewymównem uczuciem wodą czystą owey stu­

dni, z którey obficie czerpali: w naczynia, które tylko mieli, nabrali wody, ile że iey nie można było dostać o dwa dni dalszćy podróży.

W tem zakrzątnieniu gdy byli, nastąpił czas przykazany umywania się, rzucili się więc wszyscy ku studni. Żarliwy w zachowaniu obrządków Ibrahim był z naypierwszych, i gdy odbyw ał powinności, postrzegł, iż starzec nie daleko studni siedzący, dał wszystkim czas do umycia, a sam się nie kwapił. Odszedł więc zgorszony wielce. Przyszła karawana do Mekki, a po odprawionych obrządkach, zastał w B a­ zarze owego starca, którego przy studni widział. Przybli­ żywszy się więc do iednego z mieszkańców Mekki, u któ­ rego stał gospodą, pytał: wskazuiąc na starca, cobyto był za człowiek. Jestto, odpowiedział ów Mekki mieszkaniec nayszacownieyszy obywatel Arabii. Jak go tak śmiesz zw ać, rzekł Ibrahim : przed kilką dniami w stępie u studni nie m ył się z nami, a była właśnie godzina umywania. Nie chybił on obrządku zapewne, rzekł ów mieszkaniec, mył się pewnie, lub pierwey, lub późniey: on albowiem г niezmiernym kosztem, kazał wykopać i sporządzić tę studnią, abyście się w niey posilali i myli.

J U

Z

U

I».

W Basorze mieście wielce handlowćra , był obywatel nazwiskiem Juzup. Miał on rodziców ubogich, sam też b ęd ąc do handlu zdatnym, tyle tylko zyskał ze wstrzemię­ źliwego życia, iż mógł się obchodzić tem co miał, i dać

(26)

dzieciom uczciwe wychowanie: zgoła był w stanie m ier­ ności uczciwey. Stryy iego Rachih był kupcem , a że w kunszcie swoim był z pracowitością obrotny, a szczęście m u służyło, przyszedł do znacznych zbiorów przy schyłku wieku swoiego. Czuiąc się bydź coraz słabszym, uczynił testament takowy: Schodzę z tego świata bezdzietny, syno­ wiec móy Juzup wszystkie moie maiętności odziedziczy,

że zaś nieclicę lego, iżby móy maiątek podzielony b y ł, ten nań obowiązek w kładam , iżby to wszystko, co po mnie weźmie, iednemu którego wybierze, z synów swo­ ich oddał.

Testam ent czyniący Juzupa dziedzicem iawny był: K o­ dycyl, gdzie zakazane było maiątku rozdzielenie, zatrzymał przy sobie Rachib, a czuiąc się bydź bliskim śmierci, kazał przyzwać do siebie synowca swoiego Ju zu p a; ten gdy przyszedł, tak do niego m ów ił: Miły synowcze! gdy mi Bóg dzieci dać nie raczył, z słodyczą zapatrywałem się na ciebie, iak na moiego syna, takeś twoiemi dobrem i obyczaia- mi i powolnością umiał skarbić przychylność moię, ku tobie. W iesz, iaki iest móy testam ent, w którym wszystkiego moiego maiątku czynię cię panem , i pewien iestem , iż zbiorów moich będziesz umiał dobrze użyć. Teraz obia- wiam ci rzecz, o którey dotąd nie wiedziałeś: nie mogłem i nie mogę tego na sobie przewieść, żeby móy maiątek m iał bydź na części podzielony. Ty takowy ogarnąwszy po moiey śmierci będziesz możnym. Masz trzech synów; rozdzielony uczyniłby trzech miernie maiących się, a ia chcę, żeby i po tobie ieden tylko z moiey pracy dostatnie korzystał. Pokazał więc Juzupowi kodycyl, dodatek te­ stamentu swoiego, a był takowy: ów którego zdalnym do osiągnienia po mnie dziedzictwa osądzi Juzup, móy synowiec, ten iedynie wszystko to, co zostawiam, osiągnąć ma. Wyłuszczywszy więc Juzupowi myśl swoie i obo- wiązawszy do sekretu, wkrótce życia dokonał.

Po śmierci maiętnego stryia, stał się wielce bogatym Juzup, i dzierżąc przez długi czas roztropnie i miernie maiątek swóy, starał się ile możności, w trzech synach

(27)

poznać, komuby z nich miał oddać dziedzictwo stryia swe­ go. Naystarszy z tych trzech synów Mustafa udał się na dworszczyznę, i był marszałkiem dworu baszy w Alepie; średni Abuł udał się do szkół i p ra w a , i tak dalece w naukach postąpił, iż mistrzowie twierdzili o nim , że wkrótce może im wyrównać. Naymłodszy Achmet został w dom u, i sie-

dząc w sklepie oyca zastępował iego czynności. Tkwiło to

zawsze w myśli Ju zu p a, komuby z synów maiątek po stryiu spadły oddał; w tem przyszła nań choroba, a gdy mimo nayusilnieysze starania lekarzów, coraz się bardzićy słab­ szym czuł, przyzwał synów do siebie. Ci gdy przed nim stanęli, tak do nich m ów ił:

Już dzieci m iłe ! duch śmierci poprzednik kołacze we drzw im oie; wyrok przyrodzenia, wyrok boży, każe mi was opuścić. Pewien iestem o waszem do mnie przywiąza­ niu. Powiedźcie teraz dla moiey pociechy, miłe dzieci, iakto wasze przywiązanie ku mnie po moie'y śmierci będzie­ cie chcieli oświadczyć ? J a , rzekł naystarszy M ustafa, czcząc twoie cnoty, wystawię ci taki nagrobek, iakiego ieszcze w Bassorze nie widziano. J a , powiedział drugi A b u l, spro­ wadzę nayuczeńszych m istrzów , żeby prozą i w ierszem po­ chwały twoie światu ogłosili. G dy przyszła koley mówienia na naymłodszego, od płaczu słowa przemówić nie mógł K azał im więc od siebie odeyść oyciec, a przyzwawszy Kadego testament uczynił, i um arł nazaiutrz.

G dy po obrządkach pogrzebowych przy zwierzchności otworzono testam ent, taki był: Co było moie z rodziców i doro b k u , to między moich trzech synów równie podzielone bydź ma. Co mi zapisał stryy móy Rachib z obowiązkiem, abym to wszystko iednemu z synów zostawił, niech to w e­ źmie naymłodszy Achmet, co nie umiał powiedzieć, iak mnie kocha.

(28)

A Z E M.

Rzecz P rzeło żo n a z A ngielskiego p is m a G o ld sm ith a . W tych kraiach, gdzie Taurus wznosi wierzchołek swóy nad obłoki gromów przywódcę , i patrzącym przychodniom stawia zdziwiaiące widowisko skał wzniosłych, z których wierzchołków spadaią spienione i szumem straszne potoki, wspaniałe zdziczałego przyrodzenia obrazy; tam ludzkiego towarzystwa nieprzyiaciel, o brał sobie siedlisko Azem.

Przepędził on słodką porę młodości, w pośród tych, których potem nienawidził, był ich mniemanych korzyści uczestnikiem, i naywiększą się ku nim czułością uniósł. Skar­ by iego szły na wsparcie potrzebnych. Żaden go nędzny bez skutku nie wezwał, przechodzień wr iego domu miał schro ■ nienie, dostarczał Azem wszystkim tak dalece, iż i iemu za­ brakło.

W tym nieprzewidzianymi przez dobroć stanie, mniemał, iż ci go wspomogą, których wspierał, i uczuł się bydź na­ trętem : ze wszystkich albowiem czułości naykrótsza litość. Spoyrzał zatem Azem na rodzay ludzki nie tym sposobem i kształtem , iak go dotąd uw ażał, odkrył niezmierność w y­ stępków, o których nawet i nie miał m yśłi; i choć silił się , złe na dobre przeistaczać, albo przynaymniey zmnieyszać, gdziekolwiek rzucił okiem , znalazłpodeyście, niewdzięcz­ ność , zdradę , i zdrętwiał poczciwy na takie w idoki; uciekł więc na dzikie wierzchołki T a u ru ; żeby tylko z iednym żył, w świecie poczciwym człowiekiem , — z sobą.

Dzika pieczara była mu domem , owoce pokarm em , na- poiem zdróy.

P od dziką skałą, w którćy pieczarze spoczywał, rozciągało się wspaniale widowisko, ledwie okiem przeyrzane iezioro, odbiiaiące się w niem skały nadbrzeżne, nadawały dzikiemu tem u mieyscu wspaniałą posępność.

W stępow ał niekiedy pod te nadbrzeża Azem, i powodził nad niemi smutny swóy wzrok. Przeryw ał zamyślenie tym w yrazem : O iak przedziwny widok przyrodzenia ! iak iest piękne, iak iest w dzięczne nawet w dzikości sw oiey! Co za

(29)

niezmierny spór między słodyczą spokoyną i stałą wód , któ­ re oglądam, inaieżonemi skałam i, co ieotaczaią! ale w po­ równaniu rzeczy, piękność, którą się oczy łudzą, iakże iest mnieysza od istoty ! Stąd owe zd ro ie, co nas rzeźwią, i osa­ dy plennemi czynią. Wszystko w świecie piękne, sprawie­ dliwe , zdatne, oprócz człowieka. On ( ieźli się mówić go­ dzi ), on błędem przyrodzenia. W ichry mogą bydź zdatne , ale zły człowiek i niewdzięcznik, plamą iest stałey piękno­

ści. Pocóźem w tym rodzaiu wziął istność, który zdaie się bydź iakowąś odezwą uwłaczaiącą i dzielności i dobroci te ­ go, co go zdziałał? G dyby te istnośei, co on zdziałał były wszystkie iednostayne w czuciu i w użyciu, i w myśleniu, wszystkoby poszło iak trzeba. Pocóż są źli? pocóż doskona­ łego sprawcy nie iest rzecz doskonała ? A la! istnośei! ty pa­

trzysz , a ia mam bydź w ciemnościacli, w wątpliwości, i w rozpaczy.

Gdy to m ówił, podniósł się, żeby z wierzchołka skały w iezioro skoczył. W tem postrzegł coś więcey, niż ludzką postać maiącego, zbliżaiącego się ku sobie, i te słyszał sło­

wa : Synu A dam a! nie day się uwieść rozpaczy. Oyciec

świata widział twoię dobroć , i twoię niedolą. Day mi rękę i idź za mną: ia iestem u podnóżka iego, na to u ży ty , że­

bym z błędów wyprowadzał ty ch , co błądzą, nie przez zu­ chwałe rzeczy szperanie, ale przez prawe m yśli; idź za mną.

Usłuchał Azem, i szli po wodzie: gdy na środek ieziora przyszli, wpadli w głębią niezmierną: Azem zdrętwiały, od­ szedł prawic od siebie, aleprzewódca wsparł go; z wielkiem zadziwieniem postrzegł takież sam e, iakie nas oświeca słoń­ c e , niebiosa naszym podobne, i wdzięczną zieloność pod swoiemi nogami.

Widzisz rzecz z zadziwieniem, rzekł mu d u c h , który go

prowadził, ale zadziwienie twoie zatrzymay. Bóg rzeczy

zrządził, a gdy ieden z nayulubieńszycli sług iego też same m iał myśli, co i ty, i których skutki mogłyby bydź nieszczę­ śliwe , zaradzaiąc dobrocią swoią, zdarzył, iżbym cię spotkał. Mieszkańców ziemi tyś chciał według twoich myśli zdzia­ łać , żeby byli bez złego, i nic złego uczynić nie mogli •' tacy

(30)

są ci, których teraz obaczysz. Jeżeli więc będziesz prze­ świadczonym , ii w tey ziemi ze wszystkiem takieyże, iak t a , z którćy przychodzisz , lcpiey ie s t; w twoiey to iest m ocy, żebyś tu został. Nim iednak zostaniesz, poznay i rzecz, i mieysee i towarzyszów. Świat bez występków, istności p ra ­ we! krzyknął A zem ! rządco istot! dziękuięci, żeś mnie wy­ słuchać raczył: tu ra d o ść , tu spokoyność, tu szczęście.

Nie krzycz tak żwawo, rzekł duch prow adziciel, patrz około siebie, uw aż, co obaczysz, i to co będziesz uw ażał, powiedz mi. Ale idźmy daley w tym nowym świecie, który przed sobą widzisz, ia ci to opowiem i w ytłum aczę, co bę­ dziesz chciał. Szli w ię c, Azem był w podziwieniu, ale z zbyt­ niego, ile rzeczy nadzwyczaynych, widoku nieiako ostygły, zaczął uw ażać, iż role lubo podobne do ty c h , które niegdyś w kraiu swoim w idział, miały iakowąś dzikość , nie było w nich znać uprawy, zgoła takie się bydź w ydaw ały, iak w pierwszym rzeczy początku. Rzekł zatem do swego przy­ wódcy : ia tu w idzę zwierzęta i ptaki żarłoczne, i insze, któ­ re się zdaią na to tylko zrządzone, iżby tamtym na łup po­ szły. Toż samo iest i u nas. Żebym ia mógł był dać radę te­ m u , który to zdziałał, nie byłoby tych żarłoków, którzy się innemi żyiącemi pasą. Uśmiechnął się duch i rz e k ł: podo­ ba mi się twoia dobroć nad zwierzętami, ale co się tycze zwierząt rozumem nieobdarzonych, ten świat iest zupełnie twoiemu podobny. Wyżywia ziemia żywiołami swemi zwie- rzęta, ale dla tego, iż w mnóstwie swoiem iecłne drugich iedzą. Tym sposobem istnośći rozmaite sofią się pasące, niezmnieyszaią się, i owszem tak się płodzą i w zrastaią, iak się tylko płodzić i wzrastać mogą. Podźmy daley do ziem mieszkalnych: rzekł d u ch , i obacz, iaką stąd naukę wziąć możesz. Wyszli zatem z boru gęstego , i dały się w idzieć po­ la upraw ne, a zatem siedliska mieszkańców: Azem opły­ wał w ra d o ść , iż pozna przecię ludzi w pierwiastkowem przyrodzeniu.

Uszli byli nieiaki przeciąg, gdy postrzegli człow ieka w p ę­ dzie przestraszonego, tego niezmierna moc wiewiórek go­ niła. Krzyknął Azem : pocóż on z tak wielkim strachem

(31)

u-A Z Б М . 21 сіека ? Moźnaź się bać zwierząt tak nikczemnych ? G dy to mówił, dwa psy ścigały człowieka ^niezmiernie przestra­ szonego. To mi się zdaie rzeczą nadzwyczayną, co ia w i­ dzę , rzekł do swego przywódcy. Odpowiedział przywód­ ca: każdy rodzay zwierząt, stał się tu nader m ocnym, p o ­ tężnym i mnożnym; a to dla tego, iż ludzie tu mieszkaią- cy uznali i osądzili, iż nie trzeba nic niszczyć. Trzeba by­ ło powstać przeciw tym zwierzętom, rzekł A zem , wszak

widzisz, iakie są teraz skutki takowey niebaczności. To skutek twoiey przychylności, coś miał do zwierząt; rzekł śmieiąc się przywódca do Azema. Zapomniałeś podobno o twoich w tey mierze prawidłach. Powinienem przyznać, rzekł Azem, iż musimy bydż tyranami względem zwierząt, które rozumu nie m aią, a to dla naszey spokoyności. Ale się nad tem nie zastanawiaymy, co od ludzi należy zwierzę tom , roztrząśmy raczćy zobopólne między nami i niemi

względy.

Szli dale'y, Azem niezmiernie był zadziwiony, iż nie wi­ dział w tym k ra iu , ani pięknych domów, ani m iast, ani też jakiegokolwiek znaku przemysłu. Czuły na iego zadziwienie przyw ódca, powiedział m u : iż obywatele tego kraiu prze­ stawali na pierwszey swoie'y istocie: każdy z nich miał wi szałasz, który go z przypłodkiem i żoną od dżdżu, słot i nawałności zasłaniał; nie dbaią więc o domy wygodne i okazałe, bo te mogłyby wzniecić zazdrość tych, coby na nie patrzyli, a stawiaiących wznosiłyby do pychy i wyniosłości, rzecz więc czynią ku potrzebie, nie dla okazałości. W ięc rzekł Azem: Oni nie maią A rchitektów , M alarzów, Sny- cerzów ; obchodzą się bez kunsztów wymyślnych i próż­ nych. Proszę więc teraz, żebyś mnie raczył wprowadzić w zgromadzenie tych ludzi rozmyślnych i m ądrych, bo mą­ drość nad wszystko przekładam , i nie masz nic wżyciu po- żądańszego nad towarzystwo tak ich , co istotne praw idła rzeczy czuią.

M ądrość, o którey m ów isz, rzekł duch przywódca, iest rzecz śmiechu godna, nie masz iey tu i wcale iest niepotrze­ bna. Praw dziw a, a więc nie ta k a , iaką ią bydz mienicie,

(32)

iest poznanie stosunków i obowiązków względem innych, i innych względem nas. A do czegoby to ta mądrość była zdatna ? Każdy tu w szczególności czyni, co iemu pożyte­ czne , o innych nie dba. Jeżli przez to , co ty mądrością zo- wiesz, rozumiesz płochą ciekawość , uwagi w zbyt rozżarzo- ney imaginacyi zapędzone, i te uczucia w nętrzne, co z du­ my lub zysku pochodzą, nadto tu dobrze ludziom, żeby w to weszli. Może to dobrze , rzekł Azem, ale mi się zdaie, iż tu szczególności powab nadto powszechny. K ażda fami­ lia odgradza się od dru g ich , i chce bydź samotną. I tak iest, rzekł duch , nie masz tu społeczeństwa i bydź nie może. T o­ warzystwa ludzi dzialane są przyiaźnią, lub strachem. T u lud nie zna iednego i drugiego czucia: a gdy wszyscy iedna- kow i, żaden nie iest ta k i, żeby względy szczególne pozyskał.

Dobrze to iest, rzekł Azem, ale iż ia mam resztę osno­ wy życia mego wśród tego ludu przebydź , ieźli w pośród nich nie znaydę, ani kunsztów, ani mądrości, ani prgyiaźni, chciałbym przeciężznaleźć kogoś, któremubym myśli moich powierzył, i któryby mi równie podał to , co myśli. A dla czegobyś to chciał ? rzekł d u c h : pochlebstwa i ciekawości tu nie znaią, a nauk niepotrzeba.

Ale przecięż, rzekł A zem , są tu szczęśliwi: tem co maią do­ statni, nie trudzą się o więcey: a zatem maią i żądzę i porę mniey maiących zapomódz.

G dy to mówił Azem , obiły się o iego uszy krzyki i płacze , nędznik w poblisku ięczał. Azem wzruszony przypadł ku niemu i rozrzewniony rzekł: Jakże to u wspólnych oyca pierwszego synów, iakto u tych , u których sądziłem , że nie masz występku, może się znaleźć nieszczęśliwy bez wsparcia ?

Nie dziwuy się temu , rzekł nędzarz umieraiący. Było- byto naywięksźą niesprawiedliwością, gdyby istnośei, które nic więcey nie m aią, nad t o , co im koniecznie potrzeba, u-

życzyły mi tego , bez czego się obeyść same nie mogą. I

iakby mogli to zrobić, rzekł Azem, kiedyby sobie od gęby musieli uiąć? Nie iest więc u tych ludzi niecnotą bydź nie­ wdzięcznym , ponieważ u nich dobroczynności nie masz. Ale

(33)

musi bydź przecię w czułości coś innego, miłość oyczyzny musi bydź лѵ ich sercu.

3Iilcz, rzekł na ówczas ciuch przywódca. Pobudka szcze­

gólna , która w was przenosi swóy zysk nad innych, taż po­ budka każe kochać kray swóy nad inne. Ale wszystko iest mnieysze nad dobroczynność powszechną.

Cóżto za d o b r o c z y n n o ś ć ? rzekł Azem, i w iakimie ia świecie teraz iestem ?

Skoro to rzekł, obaczył się nad brzegiem ieziora, i z no­ gą iuź podniesioną, gdy imał weń wskoczyć. Wyszedł z dzi- kiey pustyni, wszedł między ludzi: pracował, zyskiwał, wdawał się , poznawał, znosił, przebaczał, i był szczęśliwym.

TT A M I D.

N apadł na książkę Saadego H am id, syn kupca bogatego w Alepie, i pasterskie życie tak m u się spodobało, iż kupiw­ szy sobie tay strę , a do kiia przywiązawszy fontazik, szecłł paść owce na górach Anti - Libanu : znalazł tam wielu pastę- rzów , i u iednego z naybogatszych służbę przyiął, kontent, iż znalazł wiek złoty. S erw atka, którą pił zdawała mu się nektarem , a gdy owce pędził w rozległe doliny pomiędzy góry i skały, każdy strumyk coś wdzięcznego mruczał, każdy liść od wiatru powiany, szelestem swoim mówił do serca. Jagnięta oznaczały powinność, owce czułość, baranki radość uprzeym ą, zgoła H am id był szczęśliwym i wielbił Saadego ; wielbił i P an a, u którego służył, ponieważ starzec poważny miał siwą brodę po pas, i zdał mu się patryarchą.

Jednego razu zanurzony w słodyczach szczęścia swoiego, rozrzewniony strumykiem, mruczeniem w ód, szelestem ga­ łęzi, odgłosem echa, chciał też z przyiem no-ponurey księ­ życa światłości korzystać, ile że dzień pogodny, obiecywał

noc iasną. Zszedł księżyc, przebiiała się srebrzysta iego

światłość pomiędzy rozłożyste cedrów gałęzie, wydawała się na skałach, kształciła doliny, strumyki mruczały ieszcze wdzięczniey, gałązki chwiały się ieszcze mile'y , liście

(34)

szele-ściały ieszcze rażniey, echa odpowiadały w dwóynasób: zgo­ ła iuż zachodził księżyc, gdy się H am id z zachwycenia swe­ go ocucił. Szedł więc do trzody , ale iuż się była wróciła do domu: udał się za nią, a gdy ku owczarni zmierzał, za­ stał u wrót pan a, który go innym pasterzom kazawszy uiąć i skrępow ać, za to iż kilka owiec nie dostaw ało, zbił okru­ tnie , i ledwo czołgać się mogącego kazał wywlec za w rota, z tem patryarchalnem ostrzeżeniem, iżieźlibysię śmiał w ró­ cić, dwrakroć tyle, co iuż wziął, odbierze.

N ie miał i czasu i sposobności do uwag porzucony na drodze H a m id : ięczał w boleści złorzecząc zepsutemu wie­ kowi : zwlókł się iak m ó g ł, gdy słońce zeszło, i odrzekł się pasterskiego życia, mruczenia strum yków , szelestu gałęzi, odgłosu echa, nawet i ponuro przyiemney światłości sre­

brzystego księżyca. Szedł więc z kiiem bez fontazia prosto

do Alepu, i łatwo oyca przebłagał. Że miał chęć wielką do czytania, a poety m u się nie nadały, siedząc w sklepie po­ strzegł księgę, i gdy ią wziął, znalazł, iż była o rolnictwie, i zawierała w sobie przepisy, iakto gospodarować należy. Zanurzył się natychmiast w niey, a rozważaiąc słodycz wiey- skiego życia, i naypierwsze w rolnictwie człowieka rzemio­ sło , zysk zaś obfity i pewny, zebrawszy pieniądze z han­ dlu , maiąc też i od oyca w sparcie, kupił sobie niedaleko Alepu folwarczek, i osiadł na nim. W ziął z sobą książkę, a za­ pomniał o inwentarzu. Trzeba więc byłona uprawę roli nay- mować i woły i konie i i poganiaczów. Zaczął uprawiać ro ­ lą , z politowaniem patrząc na sąsiadów, którzy że nie mieli księgi, nie tak czynili, iak on. Rzekł więc sam w sobie : próżno tych prostaków uczyć, ia ich uporu nie przeprę, ale doświadczenie nada im rozum , kiedy na przyszły rok oba- czą, co u mnie będzie, a co u nich.

Nie żałował więc siarki, saletry, i innych przypraw, gnoił ziemię raz wraz, zasłaniał od ulewy, strzegł od upałów. L a ­ to przyszło, wszędzie była plenność, a u niego chwast. Ze zaś trzeba było inwentarz sprawić, od naymu zapłacić, cze­ ladź żywić, a siarka, saletra, i inne przyprawy zbyt wiele kosztowały, dłużnicy obięli folwarczek, a H am id z książką

(35)

wrócił do domu. Dziwiło go to wielce, ii nie czytaiący

zeb ra li, a on i czytaiąey i więcey pracuiący nic nie wskórał.

Przełożył więc oycutosw oie zadziwienie, a starzec śmieiąc

się rzek ł: pilnuy tego , do czegoś się urodził, w czymeś

wzrósł, i masz wiadomość , a kiedy sam nie dobrze rzeczy znasz, znaiącychsię nie poprawiay.

Pomyślił zatem H am id, dobrze oyciec mówi, takto to iest podobno w istocie, i znowu w sklepie osiadł. Gust wiel­ ki do czytania nadarzył mu w krotce księgę historyczną. By- łyto opisania dzieł M ahom eta, Alego, A bubekra, Om ara , Ibrahim a, Baiazeta, Solimana, i tak dalece wzbudziły w nim chęć do sławy, iż niczego bardziey nie p rag n ął, iak te g o , iżby się mógł stać, ile możności, ich naśladowcą. W łaśnie naówczas wszczęła się była woyna z Persam i; gdy więc puł­ ki z Alepu wychodzić m iały, nie opowiedziawszy się oycu, złączył się z niem i, i szedł bohatyr tchnący zapałczywością służyć wierze i oyczyźnie, i zarobić na sławę ; pełen słodkićy nadziei, iż będzie z uszanowaniem czciła iego pamięć n a j­ dalsza potomność, a wdzięczny monarcha uwieńczy przy­ zwoitą nagrodą zasługi tak w ielkie i użyteczne.

Przebywaiąc piaszczyste stepy przed E ufratem , wiele u- cierpiało woysko dla niedostatku wody i upałów niezno­ śnych : wielbłąd Ilam ida zdechł, trzeba było iść piechotą, ale choć przykro było iść pieszo w piasku , miłość oyczyzny i sławy rzeźwila Hamicla. Po przykrym bardzo całodzien­ nym m arszu, roztasowali się na spoczynek: napadło w tem nagle na obóz woysko nieprzyiacielskie. ЛѴ powszechnym zgiełku, zatrwożeniu, wśród nocnych ciemności porwał się nagłe przebudzony H a m id , szabli znaleźć nie mógł, sahay- dak upuścił, nie mogąc nic rozeznać, wypadł z namiotu, i dostał w tumulcie pałaszem w łeb , strzałą w ra m ie , dzidą w udo. Co m iał, wzięto, którzy byli nieranni rozproszyli . się, rannych Persowie dobiiali, lub brali w niewolą: reszta gdy Persy odeszli, została na poboiowisku, a między niemi Hamid. O dkrył dzień skutki klęski okropney. Hanny, opu­ szczony ięczał, i czekał w boleściach końca losu swoiego. Już zmrok się zaczynał, gdy usłyszał głos rozmawiających

(36)

między sobą. Odezwał się natychmiast iękliwym głosem że­ brząc miłosierdzia, i uyrzał przed sobą starca z młodzieńcem. Starzec był ślepy na iedno oko. miał tylko pół lewego ucha, dwie krysy przez n o s, i chromał na prawą nogę. INie pytaiąc skąd , kto iest, i iak się nazywa, kazał młodzieńco­ wi wsadzić go na w ielbłąda, dopomógł iak naywygoclnićy umieścić, i gdy się puścili w drogę, po niejakim czasie sta­ nęli przed dom em , gdzie H am id złożony, podej mowany, leczony, wkrótce do pierwszćy czerstwości powrócił. Nim przyszedł do tego stanu, gdy raz starzec przy łóżku iego siedział, a postrzegł, iż mu się H am id pilnie przyęatrywa, rzekł z uśmiechem: domyślam się, co ty teraz myślisz. Oto chciałbyś w iedzieć, dla czego ślepy iestem na iedno oko, mam tylko pół lewego ucha, dwie krysy przez nos, i chro­ my iestem na prawą nogę. Służąc pod owym sławnym w e­ zyrem Kuprolim w K an d y i, którąśmy zdobyli, straciłem o k o , dostałem krysy przez nos niedaleko T em esw aru, p o ­ zbyłem pól ucha pod Oczakowem, a dostałem szwanku, dla którego chrom am , w Belgradzie. T o też pewnie rzekł H a­ m id nagrodzone były sowicie twoie szwanki, a dzieie pań­ stwa głoszą twoię waleczność. U nas dziel nie piszą, iak sam wiesz , rzekł starzec: a kiedy i piszą, nie tych chwalą co za­ służyli, ale tych, którzy nibyto przewodnikami będąc mniey częstokroć warci chwały nad tych, którym przodkowali. — N a szwankach ieszczem stracił, bom z swoiey kieszeni mu­ siał zapłacić tem u, który mi oka nie przyw rócił, nos źle zszył, połowy ucha nie nadstawił, a może uczynił więcćy chromym, niżbym był, gdybym się nie dał leczyć. Straciłem służąc połow'ę m aiątku, a widząc, ii po lat trzydziestu pr;uc, trudów i niebezpieczeństw, niczegom się dosłużyć nie m ó g ł, wróciłem się do dom u, iak widzisz, bez iednego oka, z p o ­ łową u c h a , z dwiema krysami przez nos i z chromą nogą. Odszedł starzec, a H am id macaiąc łe b , gdzie go cięto, p a ­ trząc na ramię przeszyte strzałą, na udo przebite dzidą, po­ stanowił wrócić się do domu.

Przyiął go oyciec z radością i pochwaliwszy żarliwość i m ęztw o, z którego widocznenii dowodami po w ró cił, rzekł:

(37)

patrz ty na pieprz, imbier i gaiki m uszkatowe, które tu są w sklepie, to i mnie i dziada i pradziada twoiego uczciwie żywiło , chociażeśmy nie czytali książek. Obiecał Ila m id » patrzyć na pieprz, im bier, i gaiki muszkatowe, ale skoro po kilku czasach postrzegł książkę , porzucił pieprz, imbier

i gałki muszkatowe. Księga ta napisana była od iednego

z nayslawnieyszych Derwiszów o marnościach świata tego. Zniewoliła tak dalece umysł H am ida, iż został zupełnie prze­ konanym, iż wszystko próżność: porzucił więc sklep i wszyst­ kie marności świata. Niedaleko od Alepu sławne było sie­ dlisko Derwiszów, udał się tam , a padłszy do nóg starsze­ mu , przełożył chęć swoię do bogomyślności, i prosił, żeby b y ł przyięty do zgromadzenia. D ał się użyć przełożony, i zawoławszy iednego z Derwiszów, oddał mu Ham ida przy- kazuiąc, aby go sposobił do obowiązków stanu bogomyśl- nego.

Nayistotnieyszy z tych obowiązków był, aby się obracać w koło, iak zagraią na piszczałce, i zabębnią w bębenek ; a to napamiątkę M ewlany, który z nabożeństwa kręcił się w koło przez dni czternaście, kiedy mu przyraeiel iego H am - za grał na piszczałce, i bił w bębenek. Jużci Iepićy, mówił sam w sobie H am id, dóyść doskonałości kręcąc się, iak Me- w lana, niż sławy szukaiąc wziąć pałaszem w le b , strzałą w ram ie, dzidą w udo. Zaczął się więc kręcić, i tak dalece postąpił, iż w krótkim czasie pozwolono mu się kręcić w me­ czecie. G dy więc zaczęto grać na piszczałce i bić w bębe­ nek , zapalony Ham id żarliwością wyszedł z koła, a gdy mu się zupełnie głowa zawróciła, wywrócił przełożonego: ten lecąc trafił na gzyms i głowę sobie zranił. Ham ida zaś bez

zmysłów leżącego z wywiclmioną nogą wyniesiono z meczetu. Zgorszyła zgromadzenie popędliwość nowieyusza, a że był przyczyną, iż pierwszy raz przełożony w tańcu u p a d ł, wy­

rzucono go ze społeczeństwa Derwiszów, i o kuli wrócił się do Alepu.

Często potem zapadał na zawrót głow y, a oyciec przyga- niaiąc zbytnią a nierozważną iego porywczość, znowu go w sklepie osadził, radząc i przykazuiąc tak iak pierwey, aby

(38)

się swego rzemiosła trzymał. Jakoż uroczyście obiecał H a­ mid tak uczynić, i osiadł w sklepie : ale że mu zbywało nie­ kiedy czasu, znowu się u d ał do czytelnictwa, a napadłszy księgę o miłości oyczyzny i obowiązkach, iak iey użytecznym bydź trzeba, rzekł: iak,iż ia przysługę i państwu i panu u- czynię trawiąc życie na podłym handlu? Mam chęć do nauk, poiętność: kto wid, czyli w cywilnych urzędach nie będę zdatnym; a gdy mi się u d a , i kray wesprę, i oyca wspo­ mogę i na sławę zarobię. Przełożył więc tę myśl o ycu, i lu­ bo się on sprzeciwiał, tyle na nim powtórzonemi prośbami wymógł, iż pozwolił mu udać się do Stam bułu i sam z nim poiechał, chcąc go u cłworu Sułtana pomieścić.

Po wielu staraniach został Hamid odźwiernym , za co oy- ciec musiał wiele zapłacić starszemu nad odźwiernem i, bo ten się przyzna* w sekrecie, iż trzy części z tego należały bo- standzemu, a bostandzi z tego powinien był dać półowękislar- adze; a gdyby to doszło wezyra trzebaby dać dwoie tyle. J a ­ koż doszło to w ezyra, bo w kilka dni przy szedł starszy nad odźwiernemi do oyca Ham idow ego, i tak go umiał prze­ straszyć , iż i pieniądze w dwóynasób musiał d a ć , i oprócz tego sowite podarunki i starszemu nad odźwiernemi i bo- standzem ui kislar-adze i wezyrowi. Wyieżdżaiąc ze Stam ­ bułu oyciec bez pieniędzy mówi! Hamidowi: otoż skutek two- iey rozżarzoney imaginacyi! a H am id rzekł: mićy cierpli- wość oycze , obaczysz mnie wkrótce inaczey. Szedł zatem do b ram y , czekaiąc rychło zostanie przełożonym, bostan- dzim , albo baszą, a może i wezyrem. Miał zatem honor odebrać ryż cesarski: przypatrywał się wspaniałym wiaz- dom na dywan w ezyra, kadyleskicrów i baszów. Podoba­ ły mu się te wspaniałe wiazdy, a,coraz gdy ie w idział, po­ wtarzał sobie , niechno i ia poczekam, będę ia tem , czeni i oni.

Jednego razu gdy przyszedł rano do bramy , zastał leżą­ ce niedaleko proga trzy piękne pokrowce, pytał się więc star­ szego , cobyto było w tych pokrowcach ? to co bywa zwy- czaynie, kiedy tu leżą, odpowiedział — a cóż to zwyczaynie bywa ? — głowy — a iakie ? iuż ci nie cukru, rzekł śmieiąc

(39)

się odźwierny starszy. Jedna z nich bostandziego, druga kislar-agi, a trzecia wezyra. Zadrżał na taką powieść Ham id j nic nikomu nie mówiąc wymknął się ze Stambułu. Widząc go powracającego do domu oyciec, rzek ł: a takto prędko zostałeś bostandzim? Niech nim tam będzie kto chce, od­ powiedział H am id, poglądaiąc za siebie; ia nie lubię po­ krowców. Opowiedział zatem oy ca, co widział, a uznaiąc, iż on prawdę mówił, wrócił się do pieprzu, im bieru, i ga­ łek muszkatowych, i choć nic został bostandzim, baszą, ani wezyrem, więcey zyskał: bo przestał na m aletn, a pewien był te g o , na czem przestał.

I B R A I I I M I O S M A t f .

Dwóch było braci mieszkańców w K airze, ieden się zwał lbrahitn, drugi Osman. Maiętni byli obadvra, a żesię dobrze rządzili: znacznie się pow iększył ich niaiątck , tak da­ lece , iż byli wzięci za najbogatszych kupców tego wielkiego miasta. Ze nad zwyezay innych b ra c i, żyli z sobą w nieprzer- wanćy zgodzie, schodzili się wespół prawie codzień, skoro im co czasu od zabaw ich zostać mogło. Jednego razu gdy się przechadzali ponad rozkosznemi brzegafni N ilu, rzekł Ibra- bim do O sm ana: miły bracie ! Pan Bóg nam pobłogosła­ wił przez przyczynę namiestnika swoiego naszego pro­ ro k a , iakim też sposobem oświadczymy mu dalej' naszę

wdzięczność za iego d ary ? Ja czjnię, co m ogę, rzekł 0-

sm an: Ramazan obchodzę ściśle, do meczetów' uczęszczam , pięciu umywali nie zaniedbywam, a iak wiesz, nawiedziłem Mękkę i grób proroka w Medynie. Jam ci go nie nawiedził, rzekł z westchnieniem Ib ra h im , łubom miał szczerą wolą. Juźem się w ybrał na to święte pielgrzymstwo, ale zaszła okoliczność, która mi przeszkodziła użyć tego szczęścia , iednego z naywiększych, iakie mieć może w tem życiu czło­ wiek prawowierny. Jakaż była ta okoliczność ? rzekł OsiiĄn umilkł Ibrahim i mimo nalegania brata nie p o w ied zia n y .

Urażony takowćni milczeniem O sm an, odszedł izasm ń*,'. ciłJbrahim a swoiem odeyścicm. Gdy się więc tą myślą trapił,

(40)

łusiadl w cieniu drzew palmowych i nieznacznie sen go uiul; a w tem uyrzał przed sobą osobę poważną, która mu te sło- w a rzekła: nawiedzić grób proroka zasługą iest wielką, ale większą , gdyś dla tego nie nawiedził, żeś został przy scho­ rzałym stryiu twoim Ilazanie, którego dla pielgrzymstwa

brat twóy opuszczał. N a szali bożey zawieszone było piel- grzymstwo iego, i było czcze: twoie niebycie ważyło w dwóy- nusób: a teraz dziesięćkroć więcey waży, żeś przez skromność nie powiedział, dla czegoś nie poszedł.

S E R Y F.

B jlo w Bagdacie dwóch braci bogatych kupców, ieden

się zwał Ali -H am id , drugi Eben-A zraf. Prawie w ie-

dnym czasie urodziły im żony każdemu syna, a odtąd żaden z nich innego potomstwa nie mial. Gdy iuż nadchodził czas dania im edukacyi, rozmawiali o tem z sobą bracia, a star­ szy z nich Ali - H am id , tak mówił bratu swoiemu młodsze­ m u E ben- Azrafowi. Dobre wychowanie naywiększym iest

skarbem , który możemy dać dzieciom naszym: ułoży­

łem więc sobie, żeby móy syn tak był ćwiczony, iżby wszyst­ kie nauki posiadał. Jak przyydzie do tego stanu , oddam go do ludzi praw nych, a ieżeli będzie mial chęć do żolnier- stw a, oddam go naówczas do służby woienney; czyli w tym łub innym stanie, gdy więcey będzie um iał, niż iego współ­ towarzysze , pewnie nay wyższych stopniów dosięże.

Gdy skończył A li-H a m id , E b en -A zraf rzekł: a iam o- iego syna nie każę niczego uczyć, i będę trzymał w domu : dość mu to wiedzieć, co ia umiem, a gdy to będzie wie­ dział , co i i a , będzie mógł żyć na ś wiecie tak , iakeśmy oba - dw a żyli, i przy łasce bożey żyć będziemy. Ze byli zdań przeciwnych owi bracia, długo się z sobą sprzeczali, na- Я&Ншс ieden drugiego gdy nie mógł przeprzeć, postanowili i uroMkmiędzy sobą, ażeby każdy z nich takie dał wychowanie, według zdania swoiego za naylepsze osądził. O ddał P w ię b ro i-H a m id sju a Eiima do szkoły Abula,

(41)

naysławniey-szego г lm anów : młodszy brat Eben - Azraf swoiego syna

Seryfa przy sobie zatrzymał. Eliin że był poięcia bystrego, i pamięci nadzwyczayney, tak dobrze z nauk mistrza swo­ iego korzystał, iż w dość krótkim czasie stał się w biegłości równym naycelnieyszym łmanom.

Po lat kilku nauki mistrz iego Abul przyszedł do Ali- H am ida, opowiadaigc, iako syn iego iuż posiadał to wszyst­ ko, czego się tylko w szkołach nauczyć można: tego tylko (dodał) potrzebuię te ra z , iżby świat i ludzi poznać mógł; dał zatem radę, iżby go do cudzych kraiów wyprawić, dla poznania praw , zwyczaiów, sposobów obchodzenia się roz­ maitych narodów, i nauczenia się tego, czegoby m u może

do zupelney doskonałości nie dostawało. D ał się łatwo na­ kłonić Ali H am id, i postanowił natychmiast póyść do brata, żeby mu o tem przedsięwzięciu swoiein dał wiadomość. Czas który przepędził syn Ali-Hamida w szkołach, syn Eben-Azrafa straw ił przy oycu. Dopomagał mu do przeda- wania towarów, ułożenia sklepu, pisania rachunków: co zaś zbywało od domowego zatrudnienia, obraca! ten czas oyciec na rozmowy z synem, albo go też wiódł do przyia- ciół swoich z których posiedzenia uczciwego, brał przy za­ bawie oświecenie.

Gdy przyszedł Ali-Hamid do brata, opowiedział mu myśl swoię, iak syna chciał wyprawić do cudzych państw, za rad ą lmanów; że zaś (rzeki) i twoiemu może to bydź

ku. pożytkowi, wyprawmy ich razem. Przestał na tem

z ochotą Eben-Azraf, i postanowili bracia czynić przygo­ towania do podróży dzieci swoich. Lubo sposób wychowa­ nia braci stryiecznych wcale był odmienny, żyli w przy- iaźni.Elim wiele trzymaiąc o swoiey nauce zawsze przegadał Seryfa: on słuchał cierpliwie, ale gdy się o d ezw ał, tak m ów ił, iż gdyby się zaraz Elim do ksiąg nie udaw ał, wy­ razy uczonemi, a przeto niewiadomemi b ratu , mowy nie pstrzył: niełatwo przychodziłoby mu odpowiadać na iego zagadnienie.

G dy iuż wszystko gotowo było do podróży, udał *ię Elim do mistrza swego Abula, i ten przez kilka dni daw ał nui

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli się więc propozycya stryja uda, interes waćpana będzie zakończony; jeżeli nie, serca waćpan nie trać, a spuść się tylko na mnie.. Kto wie, może ja

Differences were found between the level of education, between employees and passengers, between job groups working in the airport for instance the perceived level of trust

Kontekst zawiera również dane, do których stosuje się lewa część reguł produkcji, określająca warunki ich stosowalności.. Kontekst

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

Ponadto zarządzający musi określić zakres i zasięg działania przedsiębior- stwa społecznego oraz przełożyć misję organizacji na bardzo konkretne cele, biorąc jednocześnie pod

Sezonową zmienność stężenia olejów w wodzie morskiej przedstawia tabela 4, w której zamieszczono wartości średnie stężeń w poszczególnych miesią- cach prawie 4-letnich

9 § 1 k.k.w.16 Ponieważ jednak obrońca może repre­ zentować skazanego w postępowaniu przed sądem, przeto jest on uprawniony do wystąpienia do sądu w związku

Sztompka8, w takim przypadku bowiem można założyć np., że jeśli nawet zostanie­ my oszukani przez nieuczciwego kontrahenta, zosta­ nie on odszukany przez policję