• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek, 17 września 1926

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzwonek, 17 września 1926"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

17-go września 1926.

ZWONEK

Gazetka dla dzieci

Bezpłatny dodatek tygodniowy.

Przed kapliczką.

Za wsią kapliczka stoi prastara Przy dróg piaszczystych rozstaju, Przed nią się dzieci modlą do Boga,

Proszą o szczęście dla kraju- i

Proszą gorąco: Daj dobry Boże Z kłosem dojrzałem niwy,

Daj wszystkim chleba i pomyślności

:'f:p§

Aby kraj nasz był szczęśliwy!

Za wsią kapliczka stoi prastara Odwieczna i pochylona,

Tam przed nią dziatwa klęka w pokorze, i-';: * Do niebios wznosi ramiona.

Prosi pokornie w ducha skupieniu,

Rączęta błagalnie składa, HiS ;

A z niebios promień złocisty słońca ' :;Ż * Na głowy schylone spada.

Prosi dla wszystkich o moc dla ciała, 1 i O moc i silę dla ducha,

A z wyżyn jasnych, z obłoków nieba

Bóg prośby tej słucha. Władysław Karol

(2)

■'( *

W rocznicę bitwy pod Wiedniem.

W tym tygodniu przypada rocznica bitwy pod Wiedniem, w której do zwycięstwa głównie dópomógł król polski, Jan III

; Sobieski. Godzi nam się więc uczcić jego pamięć, przypomnie-

; niem krótkiem owego nadzwyczajnego zdarzenia wielkiej wagi, aby dowieść, że królowie polscy nietylko byli waleczni, ale też

! głęboko religijni. Niemcy, podobnie jak Polska narażone były M ■ ciągłe najazdy tureckie. Zwłaszcza ziemie węgierskie, nale­

żące do dziedzictwa domu Habsburgów, raz po raz opływały krwią. Przymierze Sobieskiego z cesarzem Leopoldem ocaliło rzesze naddtmajską. Wezyr Kara Mustafa z wojskiem swem, łi-

| czącem 200 000 żołnierzy, zalał całe Węgry i przeszedł aż pod sam Wiedeń, który ścisnął oblężeniem. Brakło już broili wojsku a żywności mieszkańcom. W wielkiej biedzie zwrócili się Wie­

deńczycy do Ojca św. z prośbą, by stawił się u króla polskiego

; za nimi Jan 1H uproszony przez nuncjusza papieskiego słowami;

i „Królu, ratuj chrześcijaństwo“ i błaganiem posła niemieckiego i -zerwał się ba pomoc, wiodąc ze. sobą 34 000 - wojska polskiego.

Drugie tyk miał cesarz pod dowództwem księcia Lotaryńskiego.

Pankiem w dniu 12-go września 1683 roku po mszy świętej na wzgórzu Kahlenbergu ruszył król do boju na czele armii chrześcr

; fańskiej' — bo i nad cesarskim* objął był naczelne dowództwo — i runął na obozy tureckie. Napadnięci nie mogli wytrzymać na­

tarcia husarii polskiej, złamali się i w nieładzie uciekali i poszli rąlkiem w rozsypkę. Padło ich 25 000; ogromny ich obóz, na­

mioty wspaniałe wezyra i główna chorągiew proroka dostały się w ręce zwycięzców. Nazajutrz Jan III Sobieski wjechał trium­

falnie na czele swych wojsk do wyswobodzonego Wiednia. Ludzie wdzięczni słali mu kwiaty pod nogi, a matki podawały rrm dziecię aby je pobłogosławił. Chorągiew proroka posłał Ojcu św. z listero:

,,Przybyłem, zobaczyłem — Bóg zwyciężył!“ Odsiecz wiedeńska była najwspanialszym czynem tego bohaterskiego króla i okryła blaskiem wojennej chwały po całym święcie imię polskie. Od tego ,czasu. Turcy już nigdy nie odważyli się napadać na kraje sąsiednie, gdyż znaczenie ich podupadło przez klęskę pod Wie dniem poniesioną.

Sławny nasz malarz Jan Matejko w pięknym obrazie i i V. ieczńił wiekopomny wjazd do Wiednia króla Jana Sobieskiego

Obraz ten znajduje się w Muzeum narodowem w Krakowie.

I

2 67fTd<97ra<5X9(S>X^GXd6X&S,ir3> GX£>

(3)

W mennicy.

Dziś was dzieci zaprowadzę do mennicy, t. j. tam, gdzie bry­

ły srebra zamienia się na piękne, świecące złotówki. Bryły srebra w olbrzymich tyglach grafitowych przez wysoką gorączkę stapia się na wielkie płyty. Dc srebra dodaje się kop row lny i innych kru­

szców, dlatego, aby były wytrzymalsze, bo srebro samo za szybkę by się starło. Płyty znowu rozwałkowuje się do takiej grubości, jakiej potrzeba do życżonego rodzaju pieniędzy. Następnie ochła­

dza się te cienkie płyty, polewając je wodą rozpyloną i rozpoczyna >

"sie wycinanie za pomocą maszyny. Dla ochrony przez zużyciem lub oszukańczejn odpiłowaniem, przez co pieniądze utraciłyby ną wartości, karbuje się brzegi każdej sztuki. — Po wyczyszczeniu do­

chodzi się do najważniejszej pracy do wybijania. Maszyna do wy­

bijania posiada dwie pieczątki metalowe, na górną i dolną stronę pieniądza. Pieczątki te wycina wyuczony rzemieślnik. Z wybra- i nego obrazka robi sobie wzór, który odlewa w gipsie, a z odlewu • gipsowego wytwarza się pieczątkę, którą dotłaczają w miękkie ząb­

ki stalowe, aby po niejakim czasie stwardniały.

Początkowo pierwsze pieniądze robiono bardzo prostym spó*

sofcem. mianowicie robotnik kładł płytę na kowadło lub dolna pic- i czarkę, przyłożył na to górną i młotem bił tak długo, a>ż obraz się wytłoczył należycie . Dziś to wszystko prawie samodzielnie robią maszyny. Robotnik jedynie zważać musi na to, aby przyrząd każ­

dą sztukę pieniądza pod wytłaczałoią właściwie włożył i aby go­

tową sztukę maszyna na czas wyrzucała. Pieniądz jest gotowy, j skoro tylko opuści maszynę do wytłaczania. Pieniądze odlicza się.

pakuje w ruloniki, oddaje do kas państwowych, a te puszczają je w obieg w całym kraju.

6XS6X5)6X5>SX36XS($Xe)SXa6XB 3 6Xe>®Xe>eX36X3GXS>6*a€7Ka6X»

Dziwna wyspa.

Przygody chłopca, który chciał odwiedzić Robin zona.

• Osada kupiecka wuja Byma, u którego Piotruś spędzał wa­

kacje, była położona na pięknem wybrzeżu w. Chile (Gzileh -nie­

daleko Valparaiso w Południowej Ameryce. Najbardziej z .wszy­

stkiego na całej osadzie podobała się Piotrusiowi łódź motorowa, w której 20 osób pomieścić sie" mogło. Wuj Bym - twierdził, że

■meżnaby w niej po całych' dniach jeździć'po morzu lak za dniu

jak i w nocy- . ' ■ : , ■

(4)

1>F»®fre6Xa6X36Xe)6XS6X®6Xe 4 <SX3SX9<5T<e><SXB6XaSX56XSexy

„Czy możnaby też dojechać do wyspy Robinzoiia?“ zapy­

tał Piotruś. 1

Po dłuższem zastanowieniu się odrzekł wuj: „Do wyspy rJuau Fernandez? Owszem, motorówka jużby dojechała, ale my sami nie podjęlibyśmy się tego.“

„Dlaczego?“ pytał Piotruś.

„Ponieważ morze nad wybrzeżem pelnem urwisk bardzo bywa zdradliwe, można nagle dostać się w prąd ostry i zajechać Bóg wie, dokąd.“

„A ja takbym rad odwiedził Robinzona“, ucierał się Piotruś,

„Może później to kiedyś zrobimy“, odparł wuj Bym.

To „później“ to już Piotruś znał, znaczyło to tyle, co nigdy.

Pewnego dnia pod wieczór Piotruś w małej przystani osa­

dy siedział w motorówce i bawił się przy motorze (silniki). Znal się cokolwiek już na tym przyrządzie, gdyż na prostej drodze, wolnej od ludzi nieraz już wuj pozwolił mu kierować swoim du­

żym samochodem. Zakręcił kołem rozpędzonem i pfft, pfft, silnik zaczął sapać i rozpędził się na dobrze. Piotruś aż oniemiał z przerażenia; nie miał on wcale zamiaru puszczenia w ruch łodzi, gdy zaczął kręcić kołem ,ale skoro łódź ruszyła, zapragnął przy­

gody. Łódź kołysała się drżąc lekko w miejscu na spokojnem morzu. Silnik też poruszał się miarowo i Piotruś jedynie potrze­

bował śrubę nastawić, aby łódź rozpędzić się mogła i jechała, do- kądby Piotruś i dusza raczyła! Piotruś opuścił łódź i poszedł do kuchni, gdzie wyprosił sobie u kucharki murzyńskiej pół bochenka ' chleba, poczem szybko pobiegł do swej izdebki nad poddaszu i wydarł z atlasu swego kartę z Chile, z półki zabrał zapałki i po upływie pięciu minut już siedział znów w łodzi. Nastawił silnik na pierwszą szybkość i łódź spokojnie posuwała się ku wyjściu portu, stósownie do steru. Piotruś nastawił na większą szybkość:

przód łodzi lekko się uniósł w górę, ostry wiatr dął Piotrusiowi w uszy, obejrzał się szybko i ujrzał za sobą osadę kupiecką, któr?

i powoli zniknęła z oczu.

Zmrok zapadał, na nieboskłonie zachodziło słońce czer­

wone, wreszcie noc nastała. Piotrusiowi zrobiło się smutno, mi­

ła? na prawej i lewej stronie brzegu małe wysepki i skały, więc odważnie nastawił silnik na trzecią szybkość. Wtedy to łódź dziko podskoczyła ,silnik bił jak serce olbrzyma, i Piotruś tylko z trudem wielkim zdołał utrzymać ją w nadanym kierunku. Ste>

rował wedle kompasu i gwiazd, a jechał godzinami. Stały stuł

(5)

tSi®ex&6X9Sä£96>S<3>^@X@QJKS>

5

metom i szum wody znużyły Piotrusia, który zaczął 2je^

wreszcie dw^ razy zadrzemnął się nad kołem steru, a przy £r„ac iuw ia*3 ... ~... . “ 1,1 *y trz^.1 zapadł w sen mocny, choć bronił się przed nim z całych sił. 3 mu się, że znajduje się na wielkim żaglowcu o pięciu żaglach i<!

wielkich, że nic sposób był dojrzeć szczytu. Wicher silny ^°“ny pert przed sobą żaglowiec jak lekką piłkę i Piotrusiowi zdawały?

że lada chwilę łódź się przewróci. I istotnie, łódź nachyjm Si?i

" ' - * • sk przewróciła się i ryk wichru przytłumił wszelkie wołania o- Dotpry, Piotruś obudził się wskutek strasznego bólu w głowią rV maca? się cały i poczuł, że jest całkiem mokry i pełen pL^

Gzież się znajdował?---Na jakimś brzegu morskim, na

go fala wyrzuciła. I teraz fale coraz to się więcej zjawiały, f Piotruś z trudem tylko powstał z piasku i schronił się ńa . N 'f

mal? r wzgórze, tam z osłabienia zemdlał lub też usnął mocno.

Gdy się przebudził, dzień już był jasny, a słońce żga|0 w obolałą głowę. Obejrzał się do okoła. aby stwierdzić, g<j2-e % fi znajduje: był na wyspie nieznanej; na skale spostrzegł

zgiętego żelaza i odłamki drzewa: to smutne reszki jeg0 ^

-ówki. ^

„Otóż jestem rozbitkiem“, rzeki do siebie Piotruś i odczyj razem przerażenie i radość. Zawiną! nogawki poza kolana, 3 wejść do morza, gdyż chciał uratować choćby tylko owe

Znała;, ‘ Pi ' chenka chleba, ponieważ głód mocno mu doskwierał

chleb w skrytce, ale woda słona całkiem go zniszczyła. ^ ■ wydłubał sobie dziurę i zjadł środek, który jeszcze był dobry

.Robinzonowi też się lepiej nie powodziło“, pociesz*; . Piotruś i zabrawszy jeszcze zapałki z łodzi, postanowił wyspę. Najbliższy stały ląd był o jakie 2 kilometry oddalr

i

f,

*4

-*• i• * —,—----^ w - - -^lOny

Piot; usia siły nie starczyłyby na przepłynięcie takiej odlegy, A zresztą pomyślał Piotruś „kto wie, czy tam nie mieszkaj- • ^ źercy?“ ■Jr

Pc poiudniti Piotruś począł rozważać, jakby się znoy-y dostać z tej wyspy. Jak Robin zon naznosił drzewa na naj^y.

wzgórze wyspy, które chciał zapalić, skoroby się w pobliży ^ pokazał. Niebawem pojawiły się też żagle, na których wJ!j drzewo zapalił, nałożywszy u góry zielonych gałązek, aby . mocno dymiło. Gdy się statek rybacki zbliżył, Piotruś yjr^,^

nim dwóch brodatych ludzi, których serdecznie prosił, aby g0 * brali z sobą. Ci jednak wyśmiali go i popłynęli nalej. Ca|e !, godziny Piotruś leciał za statkiem, wciąż wołając, aby go

raf Ł

Oll fit A

(V-

(6)

^^^6*®S7fl®SXe>SX5)6XSSX3 6 <3X^S7ra6X^<5X3@XS6Xć>6Xe>6Xa

podaremnie. Byli to z pewnością rabusie morscy, bo inniby

*j6 dali chłopcu umrzeć zgłodu na samotnej wyspie.

1,16 Ody nadszedł wieczór ogarnął go strach wielki, bo gdzież ' . .„przenocować, a kiedy tu i tam zaczęło coś trzeszczeć w za-

^tniu, zamykał oczy i zatykał uszy palcami. Zdawało mu się, f1 wielka czarna pantera zbliżała się i gotowa była skoczyć na

& 0 i wtedy, jak obłąkany ze strachu poleciał do pobliskiego

^ sckiego drzewa, wskrobał się na nie i tam całą noc przesiedział f^ając się z całych sił rękoma, aby nic spaść.

^ Nazajutrz było jeszcze gorzej. Nie miał nic do jedzenia, bo było czem ryby chwytać, a ślimaki smakowały obrzydliwie.

!t *

,• ,v

V'- "

^j Vvięc głodny, bardzo osamotniony h wciąż strachem przejęty, W na dobitkę usłyszał dzikie, krzyki. Pod lasem skakały czy i zy’y jakieś ciemne półnagie postacie w około ognia, na któ-

$ gię coś smażyło. Znowu więc wszedł na drzewo i tam przepę-

^ połowę nocy, aż się krzyki ludzi oddaliły.. Nad ranem ze- P-ß znoWLi z drzewa, bo nie mógł tam dłużej wytrzymać, a gdy

* dzikich ludzi z lasu przybliżyło się do niego, począł uciekać przeciwną stronę wyspy.

15 Wolę utonąć, niż być pożartym“, pomyślał Piotruś i wpadł

• nl0rza. Na szczęście morze nie głębokie, bo nie sięgało ani do P. wreszcie dostał się na zupełną mieliznę, i wtedy spostrzegł, K0w',spa nie była wcale wyspą tylko małym przylądkiem. Ucie-

z tego wielce, ale zarazem pomyślał, że go teraz dzicy ti- Tymczasem i ta obawa okazała się bezpodstawna, bo byli dzicy, tylko ludzie, którzy wybrali się, aby niedziele yt

mieli na sobie Ü ",‘ jć na słońcu, a byli mocno opaleni od słońca

kąpielowe.

if piotruś opowiedział im, co przebył a oni dali mu i clileba jbąsy i owocu i powiedzieli mu też, którędy prowadzi droga

%ija Byma.

i0 Można sobie wystawić jak się potem z niego, śmiali, kiedy ,,l opowiadać o rabusiach morskich i dzikich ludziach. Oczy- że odechciało mu się raz na zawsze wybierać na wyspę

^iizona. chociaż w duchu myślał zawsze, że więcej, jeszcze

#1 I"%ygód niż Robinzon sam.

Nie sposób.

.i— Mamo, czy w łóżku mogę czytać zanim zasnę?

-w- Owszem, ale nie dłużej, to ci powiadam. —

(7)

RFwwra

ECZES

Jak Anusia odzwyczaiła się kłamania. -

„Anusia byłaby całkiem dobrem dzieckiem“, rzekła jej ^ d'; ojca przy wieczornej pogawędce, „gdyby nie tak bardzo i kłamała.“ 1 akbym pragnęła jej pokazać, jaką też to brzydź mą na duszy jest kłamstwo.

F niedługo potem nadarzyła się sposobność! Anusia jak ^ kie po powrocie z kościoła w niedzielę, zdjęła z półki ksiaż^'

„Zbiór ewangeli-j świętej na cały rok“,' ozdobioną piękneirri kami i zaczęła głośno czytać ewangelię, przypadającą na _ rK dziele. Anusia chętnie to czyniła, więc też pospiesznie otw’01^

książkę i wyszukała piątą niedzielę po św. 3 Królach, poczty śno j wyraźnie czytała: O tym samym czasie Pan Jezus rZeS$' opowiedział następującą przypowieść: Podobne się stało ^ stwo niebieskie człowiekowi, który posiał nasienie dobre ;jj£

swojej A gdy ludzie spali, przyszedł nieprzyjaciel jego i naS'a kołu między pszenicę i odszedł“.

W tern miejscu Anusia musiała odwrócić kartę. Gdy dalej czytać, głos jej z przerażenia uwiązł w gardle; na od>’f w stronic- książki ujrzała obraz, który przedstawiał owego "

del a. który wyszedł na poić pszeniczne i nasłał kąkolu. ,3

„Matko, Spojrzycie, toć to zły duch“, zawołała przef® i

„Jakiż on paskudny.“ Ma skrzydła nietoperza, a uszy śpi'cza brzydkie nogi! Nie chcę wcale patrzeć na niego!" . 1

i t/.# Matka na to rzekła:

„Czemu nie chcesz mu się przypatrzyć“. Wszakże

wiele piękniejszą“. % '

„Ależ, matko!“ krzyknęła Anusia, „cóż za porówna#

rfy duch!" y

Niestety, moje dziecko“, odrzekła matka ze■’ ulv,v' * wił ^vivicł lilia.Viva Z>v oiivuvi** j winna ś być dzieckiem Boga, a stałaś stę dzieckiem złego dll\■f

„Ależ czemu to, matko!“ zapytała Anusia, i trwogi8 rtęła je i serce.

Matk-J na to:

„Wszik wiesz, kim jest diabeł? Jest on kłamca od P0^f świata i ojcem kłamstw» Wr mówi Pismo św.“ Czv cłK#8*"

tes» dyiAc.kiem?

i-

1

(8)

^sxssxasxasxesx© 8 sx96>re><äX5>sxs6?7KBS7ra6xes*e , -’Oj, nie, bynajmniej!“ rzekła Anusia, spoglądając ze zgrozą obraz.

d^z ’’Widzisz“, mówiła dalej matka, „jak sieje kąkot. W twoje) ią y też już zasiał dużo kąkolu. Czyś jeszcze nie spostrzegła,

Chodzi?“

Cię o ”W-a.k. matko“, ze wstydem odpowiedziało dziecko. „Myśli*

m,bich częstych kłamstwach.“

"Oczywiście, że o nich właśnie myślę. Przez nie bowiem a twoja stała się dziką rolą na podobieństwo diabła.'

^tał czy kłamstwo rzeczywiście jest tak zdrożną rzeczą?61 a znów Anusia.

O żyta j dalej! odparła matka i Anusia zabrała się do czytani*

taw. "A gdy trawa urosła i owoc uczyniła; wtedy pokazał się I i%" A przystąpiwszy słudzy gospodarscy, rzekli mu: Pani*

$i<> l j-’f Posiał dobrego nasienia na roli twojej? Skąd tedy wziął V> 1 rzek; im: Nieprzyjaźny człowiek to uczynił. A sł@

mu: Chcesz iż pójdziemy i zbierzemy go? I rzekł: Ni*

boJ* snąć Zbierając kąkol, nie wykorzenili wraz z nim i pszenicy obojgu rość aż do żniwa, a czasu żniwa rzeknę żeńcom!

tiiCę cifi Pierwej kąkol, a zwiążcie go w snopki na spalenie, a pszo- ZRrornadźcie do gumna mojego".

Anusia podniosła wzrok na matkę t zapytała:

kłamstwa też zostana spalone?“

S, ”Tak‘\ odrzekła matka, jeśli się je wyrwie z duszy, wtedy 'uh „ spcwiedź świętą zostaną spalone. Inaczej dusza w czyści V,et w piekle razem z niemi się pali“.

n wiec, nie poczekam ja aż do żniw“, rzekła Anusia z s»

\ftfanowleBiem' ,ecz zaraz ie PTZy następnei* spowie03

,:5 wvżnę z serca mego. . . ,.

tą", ’’Uczyń to, moje dizecko, a staniesz ste znów dzieckiem ö»

Zaradna Stasia.

*asia wpada do pokoju i woła:

" Tatusiu, podaruję ci na imieniny miseczkę do golenia

" Ależ, dziecko, ja przecież posiadam miseczkę.

** Jut nie, bo przed chwila ja stłukłam,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Młody Edison — bo to on był — jeszcze nieraz doczekał frię, że ludzie pukali palcem w czoło jego, jak ten oto robotnik, który chłopca rozczytującego się w podręczniku

kręcić hamulec! Nie sposób było, ponieważ nie mogli z wnęw wozu dostać się do budki, w której znajdował się hamulec. Nikt me byłby w stanie im pomóc, a wóz coraz

Gdym jako mały chłopiec budził się w dniu wyjazdu matki, wtedy była już dobra moja mateczka od kilku godzin w drodze. Wtedy to wszystko inaczej się działo w całym domu

Jeśli chłopcy są przyjaciółmi, przyjaźń ich nie # 4 długo, gdyż o byle cc się zaraz pobiją, lub pokłócą się, tak, po raz muszą się znowu godzić, tym czasem nasze

Zwłaszcza sokół pewien zjawiał się stale i głośno dobijał się dzióbkiem do drzwi i to nawet w nocy, kiedy to święty czas trawił na modlitwie!. Później,

Z początku jeszcze i on boczył się na swych towarzyszów, i oni wyśmiewali się z niego, nazywając go wilkiem, — ale powoli wszystko poszło w zapomnienie: dzieci

? sobje r.az Puk zatelefonował do czarownicy i powiedział jej, Zyczył Muk. Zaledwie powiesił słuchawkę, już usłyszeli .lrn się arr,i°chodu, który się przy nich

i ciągnie zasobą choinkę. — Przystaje w środku sceny.) Pierwszyaniół: Oj, jakże się cieszę! Nadszedł Ztlj czas gwiazdkowy. Ludzie mają zapomnieć o smutkach i troskach