• Nie Znaleziono Wyników

Ojciec - Szlomo Halbersztadt - Hadasa Pinkus - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ojciec - Szlomo Halbersztadt - Hadasa Pinkus - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HADASA PINKUS

ur. 1924; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, dwudziestolecie międzywojenne, dzieciństwo, Żydzi, życie codzienne, rodzina i dom rodzinny

Ojciec - Szlomo Halbersztadt

Ojciec był Szlomo Halbersztadt. On bardzo był, bardzo zawsze pracował z ludźmi, był bardzo, no ojciec był pobożny, ale był do życia, do ludzi, do tego, i on był kierownikiem tym, w tym żydowskim tym, w jesziwie, Jesziwat Chachmej Lublin. Ja mam pismo, co pisali tam różne o Jesziwat Chachmej Lublin tego to ja mam, ja kupiłam tutaj, gdzieś było, to ja kupiłam.

On był sekretarzem tej jesziwy. I ojciec był też prezesem gminy żydowskiej i on zawsze [był zaangażowany w pracę]. Zbudowali ten żydowski dom dla chorych, drugi dom tam gdzie potem był ten niemiecki szpital, to przedtem był ten Jesziwat Chachmej Lublin, to oni siedzieli tam, i tam byli chorzy. Ojciec był bardzo [inteligentny], jego IQ było bardzo [wysokie], on był, jak ja potrzebowałam coś zrobić, zliczyć coś, to przecież liczyło się wtedy inaczej, nie jak dzisiaj, to ojciec mój popatrzył: „Tu ci wyjdzie tyle i tyle”, ale ja miałam to wszystko liczyć. Był człowiekiem bardzo [mądrym], i dzieci wszystkie u nas się uczyły, nikt nie tego, to siostra najstarsza to ukończyła szkołę w Warszawie, to dzieci takie nie dobrze wychowane, nie dobrze tego, to ona tam się uczyła i ona pracowała tam w Warszawie jakiś czas.

W Lublinie ona też była, też pracowała jak skończyła [szkołę]. I druga siostra to skończyła w Lublinie, wszystko w Lublinie, ukończyła też, ona miała osiemnaście lat, nie, osiemnaście lat, bo ja byłam najmłodsza, wszystkie były najstarsze, ale wszyscy się uczyli, nie było dziecka żeby się nie uczyło. Ojciec zawsze chciał żeby dzieci się uczyły, żeby były [wykształcone], i on był człowiekiem dla wszystkich ludzi, trzeba było coś pomóc, trzeba było coś tego, to zawsze tego i on był tam i był, ja mam jego, ktoś mi przyniósł z Polski pisma, co tata, co ojciec mój tam skończyli coś tego, zawsze, mam takie pisma różne. I ojciec był pewny, że nikt nikogo nie zabije, że pojadą gdzieś pracować, to później spotkamy się.

Mój ojciec bardzo lubiał dzieci. I zawsze patrzał co dzieci robią, i jak robią, i wszystko,

(2)

taki był zawsze tego, ale nie byliśmy tacy, bo to ludzie byli bardzo tak, mężczyzna to był nic. Jeszcze dzisiaj tak jest… ja dom to zawsze miałam siostry, zawsze były starsze, ja byłam najmłodsza, to one zawsze uczyły się, zawsze były, myśmy byli wychowani trochę tak inaczej.

Ja wiedziałam, że [do ojca] przychodzą ludzie, jeszcze widziałam, już w czasie wojny widziałam, że był ten szpital żydowski, bo potem zabili wszystkich. To przychodził ktoś do ojca, powiedzieć coś o tym, że co ile razy ojciec wyciągnął, on nie miał, to dał, to ja widziałam, ja dużo, i ojciec dużo tego miał, pisał dużo takich rzeczy, są różne te, on był zawsze pomagał ludziom i tego to dzieci rosną z tego, ty siedzisz w tym i widzisz to wszystko, to nie można nie widzieć, to wszystko się widziało.

Data i miejsce nagrania 2006-11-16, Rechowot

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Joanna Rycerz

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdaje się, [że] potem stały się bardziej, powiedziałbym, okiełznane. Natomiast do tamtego momentu to było naprawdę

I ja wpadłam do tej dziury i o mało nie utonęłam w tym gównie, przepraszam za wyrażenie, ale ja złapałam się w odpowiednim czasie jeszcze i chwyciłam to, że połowa mego

Poza tym jeszcze taka anegdotka –nie wiem, czy jest to do końca prawdziwe, czy sam sobie kiedyś tego nie wymyśliłem –o ile pamiętam, to chowałem się przed mamą raz, właśnie w

Myliśmy się w miednicach – w domu był kącik, który zawierał miednicę, mydelniczkę, ręcznik i wiadro na zlewki.. Ten model funkcjonowania przenieśliśmy ze sobą do budynku

Ale miał w sobie coś takiego szlacheckiego, że nawet kiedy koszula była trochę taka nieuporządkowana, czy marynarka, ale to coś było takiego w nim eleganckiego. Jako mężczyzna,

Lista była i trzeba było się podpisać: wyznaczali miejsce dla każdego zakładu pracy, przychodził ten, co to organizował i miał listę z nazwiskami pracowników;

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Rury Świętego Ducha, ulica Zana, ulica Nadbystrzycka, praca w cegielni, cegielnia na Rurach Świętego Ducha, praca formiarki, projekt Lubelskie

Może teraz dało znać o sobie częściowo bezrobocie w kraju, że jest to zainteresowanie pszczelarstwem, nawet i młodszych ludzi, chociaż po jakimś czasie ci młodzi