• Nie Znaleziono Wyników

Co zrobić, żeby tym pszczołom było dobrze? - Marek Furtak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Co zrobić, żeby tym pszczołom było dobrze? - Marek Furtak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK FURTAK

ur. 1975; Puławy

Miejsce i czas wydarzeń Polska, współczesność

Słowa kluczowe Projekt „Pszczelarstwo na Lubelszczyźnie. Nieopisana historia – Rzeczpospolita Pszczelarska”, tradycje pszczelarskie, praca pszczelarza

Co zrobić, żeby tym pszczołom było dobrze?

Prapoczątki to były u mojego dziadka w Annowie. To jest mała miejscowość na południe od Bychawy. Dziadek miał pasiekę, około dwudziestu kilku uli. Niestety, zmarł, zanim mi zdążył cokolwiek pokazać. Miałem wówczas 6 lat. Ale ilekroć tam jeździliśmy z rodzicami, to te pszczoły widziałem. Interesowało mnie to. Jedną z takich zabaw to było wyławianie pszczół, które przyleciały do betonowego koryta dla koni i krów. Topiły się tam, więc ja je ratowałem. I to była taka dziecięca rozrywka.

Poza tym jeszcze taka anegdotka –nie wiem, czy jest to do końca prawdziwe, czy sam sobie kiedyś tego nie wymyśliłem –o ile pamiętam, to chowałem się przed mamą raz, właśnie w pasiece między ulami. Mama bała się pszczół. Ja może nie tak bardzo, a wiedziałem, że tam mnie nie dopadnie. A zasłużyłem na jakąś karę za coś tam, więc to był mój azyl. No cóż, mój ojciec dostał pszczoły od swojego teścia.

Właśnie od tego dziadka Olka. No i utrzymywał pszczoły, z tym że on nie był wielkim pszczelarzem nigdy z braku czasu. Może też nigdy go to tak nie wciągnęło, ale pszczoły przez większość lat to były gdzieś koło domu. Pomagałem wówczas ojcu, przy karmieniu, przy miodobraniu. Pełniłem rolę podkurzacza też. To też były takie wspomnienia. Z tym że wtedy to pomagałem może troszkę z obowiązku. Nie pamiętam, żeby to mnie tak bardzo interesowało. A moment przełomowy to był koło roku dziewięćdziesiątego ósmego, dziewiątego, dwutysięcznego. Przed domem u rodziców, tam jeszcze wówczas mieszkałem, rosła czereśnia i na tej czereśni osiadł rój. Wiedziony prawie instynktem, bo to zawsze wiedziałem, że roje wychodziły, zbierało się te roje, postanowiłem ten rój zebrać, ponieważ był pusty ul, to te pszczoły tam zainstalowałem. I pojawiło się pytanie: co zrobić, żeby tym pszczołom było dobrze? Wówczas ojciec miał jeszcze jeden ul z pszczołami, plus ten. No i to był początek mojej pasieki. Ja już przejąłem obowiązki pszczelarskie i zacząłem się wdrażać, rozmawiałem z pszczelarzami. Zaprenumerowałem czasopismo

„Pszczelarstwo” które być może mi pomogło, to też taka śmieszna trochę historia.

(2)

Wybraliśmy się ze znajomymi w Tatry, to było latem. Ja tego dnia, kiedy wyjeżdżaliśmy, dostałem chyba dwuletni zapas tych miesięczników. Były tak ciekawe, że nie mogłem się z nimi rozstać, więc zabrałem je do plecaka. I pojechaliśmy. I przekraczaliśmy granicę w miejscu chyba nie do końca do tego przeznaczonym, chociaż nie było to z założenia, tylko tak jakoś wyszło. Przechodzimy i nagle wyskakuje z krzaków celnik słowacki. Mówi: „Co wy tu robicie? Dlaczego tędy chodzicie? Co macie w plecakach?” Ponieważ byłem z brzegu, to kazał mi otworzyć plecak. Znalazł „Pszczelarstwo”i powiedział: „O, pszczelarz!” I nas przepuścił dalej, bez żadnego problemu już i wypytywania. Zapisałem się do koła, zacząłem uczęszczać. Wtedy te zajęcia, które tam się odbywały, dawały mi dużo więcej niż obecnie. Poza tym, mieliśmy prezesa, który był pszczelarzem bardzo zaangażowanym. Pan Sułek, niestety odszedł do wiecznej pasieki. Prowadził koło bardzo prężnie. Zawsze zapraszał interesujących prowadzących. Poza tym, te spotkania odbywały się dość często. I tam właśnie też poznałem panią Elę Kowalczyk, która z kolei namówiła mnie, żebym się zapisał na kurs mistrzowski. Co prawda troszkę było to naciągane, bo wtedy trzeba było mieć 5 lat stażu, ja miałem chyba wówczas 3. Ale przekonała mnie, że niczego mi nie brakuje. I w szkole w Pszczelej Woli zacząłem rozmyślać o tym, że może bym wyjechał, podobnie jak robią to uczniowie tej szkoły, są wysyłani na praktyki. Do Niemiec, do Austrii, do innych krajów. Praca, którą wówczas miałem, nie do końca mnie satysfakcjonowała, pomyślałem, że skoro nie mam żadnych zobowiązań –nie miałem wówczas rodziny –mogę sobie pozwolić nawet na brak dochodów. Postanowiłem porzucić pracę i wyjechać na praktyki.

Data i miejsce nagrania 2016-07-27, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Mateusz Czekaj, Katarzyna Kuć-Czajkowska

Redakcja Małgorzata Maciejewska, Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości

Poza tym, nauczyłem się wożenia pszczół, ponieważ to było bardzo istotne, żeby spiąć dobrze ule, zabezpieczyć je.. strony praktycznej nie widzę w tym

No to musi być pogoda tak w okolicach zera stopni, żeby one nie wychodziły masowo, ale jednocześnie żeby nie były na tyle zmarznięte, żeby była w stanie tam wyjść jakaś

Miałem taką przygodę w tym roku –zawiozłem pszczoły na lipę, miejsce, gdzie zawsze woziłem i zawsze był dobry zbiór.. Po kilku dniach siostrę właściciela terenu

We Frankfurcie, przyjechała do mnie jedna rodzina z Rosji, mieli dwoje dzieci, i też ludzie, co przyjeżdżają z Izraela, zawsze jedna albo dwie rodziny mieszkają u mnie bez

Po ukończeniu tej szkoły – ale to już tak trochę później – udało mi się jeszcze w Warszawie skończyć Technikum Poligraficzne, dlatego że w Lublinie wyższej

Nieopisana historia - Rzeczpospolita Pszczelarska", choroby pszczół, warroza, leczenie warrozy, motylica.. Kiedyś, to żadnych chorób

Gdybyśmy nawet mieli do dyspozycji osobowości takie jak [Winston] Churchill, [Konrad] Adenauer czy inni wielcy politycy XX wieku, to zastanawiam się, czy postawieni