• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 10, nr 8 (1934)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 10, nr 8 (1934)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK MARJANSK1

w

w

m W mi&mw

-ta .u i

C z a s o p is m o m i e s i ę c z n e i l u s t r o w a n e p o ś w i ę c o n e s z e r z e n iu c z c i N i e p o k a l a n ie P o c z ę t e j i s p r a w o m C u d o w e e g o M e d a lik a

. . . C i , k t ó r z y w e M n ie u f a j ą , w i e l n ł a & k ^ m i i c h o b d a r z ę * * .— S łu w a N ie p o ka la n ie Pocz ętej do S io s tr y K a t . L a b o u r i.

, , W s z y s c y , k t ó r z y b ę d ą n o s i l i C u d o w n y M e d a l i k , d o s t ą p i ą w i e l k i c h ł a s k , s z c z e g ó l n i e j j e i e l i g o b ę d ą n o s i l i n a s z y j i “ . . .

W Y D A W N I C T W O X X . M IS JO N A R Z Y , K R A K Ó W _ S T R A D O M 4

P . K . O . 4 0 1 .4 5 (1

Obiatę pocztową uiszczono ryczałtem .

(2)

Za D o b ro d zie jó w i A b o n e n tó w n a szy ch od raw i się u r o c z y sta M sza św . w K o śc ie le XX. M isjonarzy na S tra d o m iu :

1) 14 w rześn ia 2) 16 3) 27

Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć, Medaliki z nowego srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków — Stradom 4.

P. K. 0. 404.450.

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K l f i G O ” KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a t a r o c z n a w k raju 3 zł. — za granicą 3’50 zi.

N u m e r p o j e d y n c z y gf. 2 5 .

Pieniądze na/taniej i najłatw iej p rze sła ć czekiem P. K. O. 404.450.

W R ed a k cji z n a jd u ją s ię do n a b y c ia :

{

oprawny w płótno, brzeg czerwony . 4 '—ił.

, , , z ło ty . . . 4‘20 , , w s k ó r k ę ... 6-50 , D y p lo m przyjęcia do Stow arzyszenia... 0'80 ,

!

z nowego B r e b r a ... 1*20 , z a l u m i n j u m ... 0‘30 ,

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes wysyłamy wraz z nowenną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary dobrowolne przeznaczam y na cele

kościelne.

Bardzo prosimy o łaskawe nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzeb­

nej do ostania się naszych dzieł! Za każdy grosz serdecznie dziękuje-

— my i obiecujemy stałą pamięć w modlitwach. ----—

(3)

C E N T R A L N Y KRAJOW Y O R G A N KRUC JATY C U D . M ED ALIKA S T O W . C U D O W N E G O M EDALIKA I D ZIE C I MARJI W P O L S C E ROK X. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz. Wrzesień 1934.

0 siedmiu boleściach Najśw. Marji Panny.

„ W ie lk ie je s t ja k o m orze sk ru szen ie T w o je" — Je re m . 23. — B o leści N ajśw . M a rji P a n n y p o ró w n an e s ą do m o rza. — „ J a k w ody m o rza p rz e p e łn io n e są g o ry czą, ta k c a łe życie M a rji p e łn e by ło g o ry c z y i b o le ś c i z p o w odu m ęki Jezu sa b ez u sta n n ie s to ją c e j p rzed oczym a jej duszy. — M ęczeństw o Je j rozpoczęło się od chw ili, g d y a n io ł zw iastow ał, iż się sta n ie m a tk ą Z b aw iciela. — a sp o tę g o w a ło się, g d y u s ły sz a ła sło w a S y m eo n a, a „ d u szę T w ą w ła s n ą p rzen ik n ie m iecz".

Z ja k ic h pow odów b o le śc i M atk i N ajśw iętszej by ły n ie z m ie ­ rz o n e ? B o leści M a tk i N ajśw iętszej b y ły te g o ro d z a ju , iż p rzech o d zą naw et p o ję c ia lu d zk ie. — M a rja b y ła n ajśw iętszem stw orzeniem 1 n ie w in n e m w uczu ciach sw oich n a jd o s k o n a lsz a . B yła dziew icą i M a tk ą i to M a tk ą B o g a , M a tk ą S y n a B ożego, k tó re g o w ięcej niż sieb ie k o c h a ła . I otoż Jezu s Jej n ajm ilszy S y n i B ó g m a u m ie ra ć . O n a w ie o te m i w ychow uje B a ra n k a B ożego n a śm ierć. Ile razy sp o jrzy n a Je z u sa , se rc e Jej d o zn aje niew ym ow nych bólów , a ta b o le ść w zm a g a się jeszcze w ięcej z ty ch p o w o d ó w : 1 B o leje M a rja n a m y śl, iż z Jezu sem ra z e m u m rzeć nie b ęd zie m o g ła , przeżyje Je z u s a i zo sta n ie sa m o tn a n a ziem i i s k a r b Jej b ęd zie o d jęty . J e ­ żeli ziem skie m a tk i przeżyć n ie m o g ą ziem sk ich dzieci i b o le ść je z a b ija , cóż pow iedzieć o M a rji, k tó r a m a u tra c ić n a d łu g o Jezu sa, a O n so b ie życzy, ab y M a rja żyła jeszcze na ziem i d la d o b ra ludzi.

- L udzie z g ład z ili Je j S y n a , a . O n a za n im n ie pójdzie -— m aiobraz m ęk i Je z u sa w duszy..., a to w sp o m n ien ie n ig d y się w jej duszy n ie zatrze, alb o w iem „ B ó g m ój p rzed o b liczn o ścią m o ją je s t zaw żdy“ .

2. — D ru g ie m ź ró d łe m zw iększającem g o ry cz b o leścsi M arji to w ied za, iż Je j niew ym ow ne c ie rp ie n ia n ajw ięcej b o la ły Jej B o ­ sk ie g o S y n a. — Jezu s już ja k o dziecię p a tr z a ł p a b o leści S w ojej

(4)

2 0 2

M a tk i i one to m u S e rc e B oskie p o z d z ie ra ły . — N ie b y ło jeszcze k a tó w , a le b ó l M a rji ta k św iętej, ła g o d n e j, cierp liw ej, a ta k niew in­

n ie c ie rp ią c e j r a n ił do g łę b i duszę J e z u s a . —• A p o tem podczas m ę k i Jezu sa b o le ść M a rji b y ła bez g ra n ic . — W ied z iała że Jezus już ta k c ie r p i o k ro p n ie i O n a sw ym b ó lem do .reszty ro zd ziera Mu se rc e ... a teg o b ó lu u k ry ć n ie m oże... Bo (chociaż tłu m i w sobie m o rze boleści, n ie ru c h o m a , sk a m ie n ia ła od b ó lu sto i p od krzyżem , p rzecież Jezus ja k o B ó g w idzi, co ,w Jej duszy się dzieje.

3. — In n y pow ód b e z m iern y ch b o leści M a rji b y ł te n , iż nie m o g ła Jezusow i żad n ej u lg i przynieść. — Jezus ta k c ie rp ią c y — m a ła rzecz u lg ę b y m u p rzy n io sła — a O na to w idzi i n ic pom óc n ie m oże. — A g a r n a u m ie ra ją c e p a trz e ć n ie m o g ła , o d w ró ciła się i g o rz k o z a p ła k a ła , aż ją a n io ł pocieszył i p o rato w ał. — M arja w idzi, co się dzieje z Jej S ynem , słyszy Je g o cich e jęk i — żeby c h o ć tw arz J e g o otrzeć m o g ła ze krw i... a le .nie m oże. — Jezus już k o n a ją c y m ów i że b a rd z o p ra g n ie — że opuszczona dusza Jeg o o d B o g a... B ól J e g o ta k w ielki, .iż za chw ilę sk o n a, a Je g o M atka sto i w iern a. — Z b o leści sło w a w yrzec n ie m oże a n i w niczem pom óc.

4. — Ź ródło b o leści M a rji i w te m b y ło , iż n a c a łą Mękę Je z u s a p a trz a ła . W d u ch u w id ziała J e g o k o n a n ie , w b g ro jc u p o j­

m a n ie , sąd , a p o tem o b e c n ą b y ła p rzy c a łe j m ęce Jezu sa — szła za N im krzyż n io sący m . — Może Je j m a c ie rz y ń sk ie £topy n a p o t­

k a ły n a k rew Je g o . — A co się d z ia ło ,w Jej duSzy, g dy p rz y b i­

ja n o n a krzyż J e z u s a ? g d y Jezus k o n a ł, a p o tem g d y przeb ito b o k i w reszcie g d y złożono ciało J e g o N ajśw iętsze n a ło n ie M arji a n ieb aw em do g ro b u . — I z o stała M a rja sa m o tn a ... i o b razy teg o d n ia i jęk i ech em sz a rp a ły jej serce. — O M a rjo któż cię p o cie­

szy ? In n e m a tk i w B o g u szu k ały p o ciech y ... a tu Jezus Syn Tw ój i B ó g je s t ci po w o d em T w ych c ierp ień .

5. — N ow em źró d łe m b o leści M a rji ,to g rz e c h y lu d zk ie. T a k ­ że i z te g o ź ró d ła M a rja w iele .się n a c ie rp ia ła , t

* * *

D laczeg o m am y m ieć n ab o żeń stw o do M atk i B oskiej B olesnej ? 1. — R ozw ażanie o b o le śc ia c h N ajśw iętszej M a rji P a n n y fcardzo się p o d o b a M atce Bożej i w dzięcznem se rc e m przy jm u je ludzkie w spółczucie. — „ S p o g lą d a m n a lu d zi żyjących n a św iecie ,— mówi N ajśw iętsza P a n n a do św. B ry g id y i szu k am ( m iędzy n iem i Itych, k tó rz y ro zm y ślali n a d m o jem i b o le śc ia m i a b a rd z o m a ło ftakich zn aj­

d u ję " i b a rd z o się u ż a la ła n a lu d zi, że o jtem zap o m in ają. — ,,P o ­ niew aż c ó rk o m o ja ta k m a ło lu d zi o te m p a m ię ta co d la nich w y c ie rp ia ła m i o m n ie zap o m in a, ty przecież, nie zap o m in aj o tem .

— R ozm yślaj n a d m o je m i b o le ś c ia m i — w sp ó łb o lej w espół iże m n ą i n a ś la d u j m o ją c ie rp liw o ść w ty c h d o le g liw o śc ia c h “ ' — Jakże w ięc n ie ro z m y śla ć o b o le ś c ia c h M a rji ?, — św. ^Alfons w U w ie l­

b ie n ia c h M a rji — s k o ro o n a sa m a o to n a s p ro si.

2. — J e s tto ta k ż e życzeniem g o rą c e m P a n a Jezu sa, który’

p o w ied zia ł, że d ro g im i są w oczach je g o łzy iwylane n a d rozm yśla- n iem M ęki J e g o , lecz ta k ż e m iłu je sw ą m a tk ę i że łzy w y la n e n a d

(5)

203

Jej b o le ś c ia m i jeszcze g o w ięcej p o b u d zają . — Św. A lfo n s w u- w ie lb ie n ia c h M arji. — O ja k i to sposób łatw y 'zyskać sobie S erce Jezu sa, g d y J e g o M atk ę m iłu jem y , a zw łaszcza g d y n a d , jej c i e r ­ p ien iam i w sp ó łb o lejem y .

3. — P o b o żn e ro zw ażan ie b o le śc i M a rji w . szczególny s p o ­ sób o b u d z ą w n a s b o ja ź ń p rz e d g rzech em , a je st w ielk ą ła s k ą , owszem p o d sta w ą i n iezb ę d n y m w a ru n k ie m w szelkich in n y c h ła s k i d a ró w B ożych. — K ied y m ękę P a n a Jezu sa ro z p a tru je m y już w tedy g rz e c h z c a łą g ro z ą sw o ją n a m się p rzed staw ia. — Lecz jak aż z g ro z a przejm u je n a s, g d y w idzim y, ja k z p o w o d u n aszych g rzech ó w b o le je i k o n a M a rja m a tk a Jezu sa i nasza. — G d y b y nie nasze g rz e c h y , n ie w in n a M a rja nie c ie rp ia ła b y ta k ic h b o le śc i,

— B ól s ła b e j isto ty , D ziew icy, p o ru s z a se rc a lu d zk ie, i ż . nie śm ieją jej skrzyw dzić — a m y m ielib y śm y b y ć d a le j p iecz u li n a boleści M ar^i i no w y m i g rz e c h a m i sz a rp a ć Jej serce. — A b sit D o m in e.

4. — N a b o żeń stw o do M a tk i B oskiej B o lesn ej ro z b u d z a (serdecz­

n ą m iło ść k u N iej! — N ie m asz bow iem nic p ięk n iejszeg o i p o ­ c ią g a ją c e g o n a d o soby n ajlep sze, n ajczulsze, k tó r e n iew in n ie c ie r ­ pią i ze sp o k o je m o raz z przedziw ną ła g o d n o ś c ią . — G dy ro zw a­

żam y in n e przyw ileje i w ielk o ści M arji w ięcej je podziw iam y j c ie ­ szym y się z te g o , lecz k ie d y J ą w idzim y ta k z b o la łą — n ie p o c ie ­ szoną, w te d y p rz y p o m in a m y so b ie, że i z n a sz e g o pow o d u to w szy st­

ko p o n o si — o w ted y o dczuw am y se rd e c z n ą m iło ść J*u M a rji - z w iększą u fn o śc ią w p a tru je m y się w N ią ja k o P ocieszycielkę s tra p io n y c h . — A n a d to k ie d y je st zaćm ienie sło ń c a w tarczę je g o łatw iej sp o g lą d a ć m o żn a —• ta k i c n o ty M arji w Jej c ie r p ie ­ niu rzew niej do n a sz e g o s e rc a się w d ra ż a ją , a b y śm y je w n aszych c ie rp ie n ia c h n a śla d o w a li.

5. — Jeszcze b a rd z o w ażnej rzeczy nauczym y się, k to m a n ab o żeń stw o do M a tk i B oskiej B o lesn ej, a m ianow icie o p o trzeb ie c ie rp ie n ia , żeby się d o sta ć do n ie b a . — O d k ą d (cierpienia P a n Jezus uśw ięcił — u b ó stw ił je, n ie ja k o w nie się p rz y o b le k a ją c .,,m ąż bo- le ś c i“ (Izajap z 53, 3) o d tą d sta ły się d la c h rz e ś c ija n czem ś w ielkiem i św iętem . T o też n ajw ięk si p rz y ja c ie le P a n a Jezu sa n a j ­ w iększego u d z ia łu w n ic h d o z n a ją . N aw et św ięci m łodziankow ie lu b o bez p ra c y do n ie b a się d o sta li, w szelako od c ie rp ie n ia nie byli u w o ln ien i. —- O tóż i M a r ja n ajp ierw sze m iejsce po (Bogu w n ie ­ bie z a jm u ją c a przez najw ięk sze też c ie rp ie n ia p rzejść m u sia ła . — Im w yższe są g ó ry , te m g w ałto w n iejsze m u si być iw strząśnienie przez o g ie ń k tó re b y część ziem i ta k w y so k o p o d n io sło . •— P o d o b nie w yższa św ięto ść przypuszcza ró ż n e g o ro d z a ju p ró b y i b o leści. — A ja k o P a n Jezu s w te d y s ta ł się n aszym Z b aw icielem , sg dy na krzyżu d o k o n a ł d z ie ła w śró d n ajw ięk szy ch b o le śc i, ta k M a rja w ów ­ czas s ta ła się m a tk ą n a sz ą — P o cieszy cielk ą i W s p ó lo d k u p ic ie lk ą , g dy p o d k rzy żem m o rze b o le śc i przez jej duszę się p rz elew ało . — O S e rc e M a rji! po S e rc u Je z u s a n ajśw iętsze — n ajcierp liw sze, sp ra w a b y śm y m ie li se rd e c z n e n a b o żeń stw o k u T o b ie i T w ym

(6)

204

b o leścio m . O S erce Je z u s sa ! k tó re ś najw ięcej w sp ó łb o lało n a d cie r­

p ie n ia m i T w ej M atk i, sp ra w to , a b y śm y j m y ta k czyniąc sta li się u c z e stn ik a m i ty c h ła s k , k tó re ś p rz y o b ie c a ł tym , k tó rz y n a d bo­

le ś c ia m i T w ej M atk i ro z m y śla ć b ę d ą . )X. P . P.

Chrystus przy g robie Swej Matki.

T ę s k n iła M a tk a N ajśw iętsza sz e re g ie m la t i c z e k a ła u p ra g ­ n io n e g o d n ia , w k tó r y m p o łącz y się z u k o c h a n y m S y n em . — T e r­

m in n a d sz e d ł. — M a tk a B oża g a ś n ie c ic h o w d o m u Ja n o w y m na r ę k a c h apost.ołów , k tó ry c h orędzie do n ie b ą z a b ra ć m a. — D zie­

w iczy g r ó b u k ry w a śm ie rte ln e szczątki D ziew icy bez zm azy do Czasu, k ie d y sp ra w c a życia zejdzie w odw iedziny - d o ta je m n iczeg o sc h ro n isk a . Śpij n a ch w ilę M a tk o d r o g a — śp ij, p ó k i K ościół jeszcze m ło d y n ie w y płacze się j>rzy T w y m g r o b i e !

J e d n a k , k ie d y spóźniony z p o d ró ż y m isy jn ej u czeń C h ry stu ­ sow y o s ta tn i ra z u k o ić c h c e se rc e w id o k iem sz la c h e tn y c h rysów i u cało w ać m ia ł m a c ie rz y ń s k ą rę k ę , k tó r a tu liła Z b a w ic ie la św iata, w tedy w ła śn ie n a m iejscu zło żo n e g o c ia ła znaleziono szczęśliwie ty lk o ró że i lilje ro zk w itłe, św iętości i c n ó t M a tk i D ziew icy sym ­ b o l cudow ny.

C u d d o k o n a ł się w ciszy i w cieniu. — Z w ysokości niebios Jezus s p o g lą d a ją c n a n iew in n e c ia ło , k tó r e b y ło p rz y b y tk ie m Jego człow ieczeństw a św ięteg o p o w tó rzy ł sk u teczn ie sło w a p r o r o k a : „N ie pozw olę p rzecie n a śm ie rc i zw ycięstw o n a d św iętą M a tk ą S w o ją ".

P s. 4 — i n ie pozw olił.

M a r ja śp i w śm ie rc i ja k n ie g d y ś Jezus, B o sk i Jej Syn.

O n też J ą b u d zi w dzięcznem i m iłościw em sło w em : „ W sz y s tk a p ię k n a je s te ś p rz y ja c ió łk o m o ja i zm azy niem asz w T o b ie . W sta ń ! M in ę ła już sm u tn a zim a n a w y g n a n iu , n a w a łn ic a b o le sn y c h itrosk

(7)

205

przeszła, n a s ta ła w io sn a w ieczysta, ra js k ie kw iaty zakw itły i o g ro d y p a ń sk ie ro zto czy ły w oń b ło g ą d la cieb ie. G łos s y n o g a rlic y łjako pieśń m iło ści, k tó r e j nic nie z am ą ca, sły c h a ć w fciemi now ej, gdzie C iebie c z e k a ją . W s ta ń i spiesz, p rz y ja c ió łk o m o ja i przyjdź z L i­

b a n u , gdzie c e d r zdrow y ro ś n ie , już p rzy jd ź“ P ieśń /4.

W ład zą w łasn ą zm artwychw stać i w niebo w ejść Marja nie może, lecz dawca, życia używszy w szechm ocy posyła w lusługę aniołów i ci unosząc cia ło z ziem i żywą w prowadzili m atkę do n ie­

bieskiej ojczyzny.

D la n a s g ró b ch o w a ro z k ła d . — P rzy w ilej znoszący to praw o n as n ie dotyczy. — M y p o ż ało w an ia g o d n e dzieci A d a m a od p ie rw ­ szej ch w ili is tn ie n ia p o d le g a li zm azie g rzech u p ie rw o ro d n e g o a n a ­ wet i po o d ro d z e n iu ty s ią c k ro ć nad u ży w ający m iło sie rd z ia B o ­ żego o tw a rliśm y ze w szy stk ich stro n życia naoścież b ra m y d la śm ierci. — Ś m ie rć p rzyszedłszy przez g rz e c h n a u s tro ju h aszy m g ro źn e w y p isa ła sło w o : p ro c h . — I z z a c h ła n n e j jej paszczy nie w yrw ie n a s n ic. — C ia ła zw olna toczone od w ew nątrz, zn ik ają n a su ch y szk ielet i te n k o ściec jeszcze p o ta je m n ie m szczony rozsy p u je się n a m ia łk i p o p ió ł ta k , że k ied y ś g r a b a r z n a tem sa m e m m iejscu podw ażyw szy ziem ię ry d le m otw orzy zw ykłą n a k o g o in n e g o . - T o w szy stk o . — N ie p rz e s tra s z a jm y się w szakże tą n ic o śc ią .

L u d zi w z ro k w p raw d zie n a p ró żn o szuka n as, lecz p o przez żyw ioły w p rz y ro d z ie w ęd ró w k ę ta je m n ic z ą te g o , -co stan o w iło nasz zaw iązek, śled zi w szechw idzące oko S tw órcy. — K iedy więc św iat k o ń c z y ć b ęd zie swój o k rężn y b ie g , O żywiciel w szystkiego zajrzaw szy o s ta tn i ra z w p ań stw o u m a rły c h w ezwie g ło s e m P a n a s k ła d n ik i człow iecze: ,,W s ta ć “ — Z je d n o c z ą się p ro c h y , kość z k o śc ią się spoi, od p o czn ie c ia ło i c e ra w y stąp i (na człow ieczem obliczu, b o przez duszę n ie ś m ie rte ln ą tw ó r Boży znow u ożył. - W szy scy , m y bow iem zm artw y ch w stan iem y . — O m nes ą u id e m re- su rg e m u s! (I. K o r. 15, 51).

P ra w d ą n ieza p rzeczo n ą je st także to , że zm artw y ch w stan ie n a s tą p i ta k ie , ja k a ś m ie rć je p o p rz e d z iła — c h w aleb n e (Lub h a n ie b ­ ne w n ie ś m ie rte ln o śc i sw ej, n a szczęście w ieczne lu b (ha .w ie k u istą n ied o lę — zależy czy śm ie rć b y ła w ów czas, g d y śm y b y li ,w stan ie ła s k i czy też w ted y g d y zask o czy ła n a s w s ta n ie g rz e c h u . — O m nes ą u id e m re s u rg e m u s , sed n o n o m n es im u ta b im u r. — (I. K o r.. 15, 51).

P o w ażn ie ro z m y śla jm y o ty ch sp raw ach . —- N o sząc zaś (ostroż­

nie ja k o czesne n aczy n ie nasze c ia ło , a rc y m istrz o w sk ą rę k ą fBożą u k o ń czo n e, a przezn aczo n e do p rz y ję c ia z tejże rę k i Bożej now ej m ocy n a -wieki, k tó re j ju ż :ż a d n y m p o d stę p e m n ie sk ru szy w ró g n ie ­ śm ie rte ln o ś c i, d o k ła d a jm y te ra z w y tężo n ej u siln o ści, by je uczynić p rz e d m io te m czci i zabezpieczyć je p rz e d sp u sto szen iem w czasie a zachow ać p rz e d sh a ń b ie n ie m w n iesk o ń czo n o ści.

S p o strzeg a ją c w pobliżu n ieg o posłańców śm ierci i uczu- w ając obecny sm utek z jeg o d o leg liw o ści stwierdzam y, że jego ciężar utrudnia nam d rogę do d osk on ałości. — N ie złorzeczm y!

Trw ajm y w cierpliw ości! — W stanie ono kiedyś nieśm iertelne i n ieskazitelne, jaśniejsze a posłuszne duszy.

(8)

206

Gdyby przypadkiem n ak łan iało nas do złego i naciskało do grzechu, odm ówm y mu stanowczo. — M ądrą ostrożnością, moc- nem postanow ieniem i zdrowem um artwieniem zachowajm y je od w szelkiego zniszczenia. — Im w ięcej przez niew inność podobne b ę ­ dzie do przeczystego c ia ła N ajśw iętszej M atki naszej, tem bardziej zajaśnieje w chw ale po zm artwychwstaniu. X : A . M . M . M .

---©---

Dom Miłosierdzia.

D n ia 17 czerw ca 1934 roku przy ulicy W arszaw skiej 1. 5.

na parceli, ofiarowanej Stow arzyszeniu św. W in cen teg o a Paulo przez K siężną Kazimierz ow ą Lubom irską — dokonał Najprzew.

Książę M etropolita krakow ski A dam ks. Sapieha poświęcenia kam ienia w ę g ieln eg o pod „D o m M iłosierdzia11, który staraniem członków Stow arzyszenia m a stanąć na tem m iejscu.

D zieło zbożne — zaczęte w w arunkach p anującego kryzysu p ociągn ęło ku sob ie liczne rzesze i otrzym ało obietnicę poparcia przez prezydjum m iasta K rakow a, jak zaznaczył w swej przemowie Inż. Skoczylas, w iceprezydent m iasta — Prezes Izby Handlowej, inż. M ianow ski też przyrzekł pom oc.

Z muru' surowej c e g ły , z obrazu, uśm iechem b ło g o sła w ił pa­

tron m iłosierdzia św. W incenty a Paulo.

A sam B ó g strugam i sło ń ca , które spływ ało z |niebiós pod czas uroczystości.

Że pow inniśm y p om agać temu dziełu, m ów iły nam sumienia w łasne. Jest w człow ieku m aleńka sprężynka, która pod działanierr.

z zewnątrz — dobra — , jakiejś podniosłej id eo lo g ji czy czynu szlachetneg o — zaczyna działać i serce ludzkie wprawia w e wzru­

szenie. Tak sam o — każe się otrząsnąć od czegoś z łe g o — niskiego.

K toś pow ie, że te nerw y — o n ie! To jest sum ienie — to staro­

św ieckie sum ienie, które kierow ało n iegd yś ludźm i. T ak jak .zdrowe dko rozróżnia barwę czarną i b iałą, tak sum ienie w ie, co dobre, a c o nie.

N aturalnie, że są d alton iści — są i zw yrodnieni etycznie lu­

dzie. A le to są objaw y p atologiczne.

Zdrowe c ia ło reaguje norm alnie — zdrowy duch wyznaje się w złem i dobrem.

Z astanow iły m nie słow a N ajprzew ielebniejszego K sięcia A rcy­

biskupa: „pow inniśm y dziękow ać B ogu , że nam dał zaszczyt być m iłosiernym i".

D osto jn y .m ó w ca ch ciał tem w ytłum aczyć nam id eę Bożą w sto­

sunku do ubóstwa.

Każdy człow iek m a przeznaczoną przez Stw órcę dolę swoją i nie jest w jeg o m ocy zm ienić teg o , ani kię wyłam ać. — U bóstw o jest m iłem B ogu — ale d la człow ieka na ziemi j e s t ciężkim losem .

(9)

- 2 0 7

I ch o cia ż człow iek w ie, że krzyżam i znoszonem i c h ę tn ie i p o ­ k o rn ie zdobyw a so b ie zbaw ienie i ła s k i C h ry stu sa P a n a — to je d ­ n a k n ie je d e n m y śli so b ie, że je st pokrzyw dzony i zazdrości tym , co m a ją los bez tr o s k i o byt.

W g łę b iw sz y się w sam o p o czu cie n ęd z a rz a — m usim y w iedzieć, ja k b e z g ra n ic z n e je st je g o u m a rtw ie n ie — bo to i c ia ło c ie rp i - g łó d d o k u c z a — zim no — tr o s k a o los b lisk ic h . A i d usza pew no często b o li d o tk n ię ta o k ru cień stw em o b o ję tn o śc i bliźnich.

T a k i n ęd z a rz — to r a n a o tw a rta , krw aw iąca. D e lik a tn e j trz e b a rę k i, b y o p a trz y ć b ezb o le śn ie tę ra n ę . A jeżeli wiemy, że P a n Jezus w y b ra ł te g o człow ieka, by p ró b o w a ć m u duszę, że rto je st ta k sam o dziecko B oże, ja k k aż d y z n a s, k tó ry także z ła s k i te g o B o g a nie c ie rp i g ło d u , to m y p o w in n iśm y zbliżać się n a p ra w d ę z czcią p o ­ b o żn ą do ta k ie g o n ę d z a rz a .

Bo czem że jesteście ?

J e d n o sk in ie n ie S tw ó rcy , a sa m i m ożem y zap aść się n a d no nędzy, czy to przez k alec tw o , czyniące n a s n iezd o ln y m i J o pracy^

czy też przez s t r a tę m a ją tk u , a lb o przez ty le in n y c h straszn y ch k o m p lik a c y j, k tó r e c z y h a ją n a człow ieka.

Św ięty W in c e n ty a P a u lo , te n g en ju sz d o b ra , ro z u m ia ł ipraw- dę is tn ie n ia i d la te g o stw o rzy ł sy stem lito ści, to znaczy 'uporządy kow al g o i u sta tu to w a ł.

B o lito ść zaw sze b y ła ja k o sk u te k m iłości — k tó ra je st w ieczna.

Z m iło ś c i je s t p o częty w szechśw iat, z m iło ści B ó g O jciec p o ­ św ięcił sw eg o S y n a je d y n e g o za ludzkość. Z m iło ści do U k rzyżof w a n e g o p o w stało św ięte b o h a te rstw o . Czem że b y lib y śm y , g d y b y śm y nie k o c h a li? P o s ą g a m i z g lin y . N ajp ięk n iejsze p o są g i p o g a ń sk ic h bóstw są ty lk o d z ie ła m i sztu k i d la te g o ty lk o , że je s t w n ich ty lk o k sz ta łt a n ie m a d u c h a m iłości.

Z a u w ażam y czasem , że n ie ła d n y człow iek m a w oczach ja k iś w yraz, k tó r y g o dziw nie w y p ięk n ia. Z n a m p a rę ta k ic h osób — rysy tw arzy posptołite, n ic n ad zw y czajn eg o , a oczy o p o w ia d a ją o se rc u te g o czło w iek a. J e s t w n ic h coś B ożego. Z n a m życie ty c h ludzi, w iem ja k są m iło s ie rn i, w ięc n ie dziwi m ię te n w yraz piękny.

N ie sz tu k a d a ć , g d y się p,osiada — ale do tę g o d a ru trzeb a d o d a ć sw eg o s e r c a is k rę , k tó r a jest c z ą stk ą B o g a ii d la te g o d a r te n ozłoci.

P ro ś m y B o g a , ab y zezw olił n a m w s e rc a ę h p a lić 'się p łom ieniem m iło s ie rd z ia w szech lu d zk ieg o , o b e jm u ją c e g o c a łą lu d zk o ść i stw o ­ rz e n ia Boże.

W m iło s ie rd z iu p o w in n iśm y w y b ie g a ć poza n acjo n a lizm , poza ró żn icę w yznań.

P rz e d se rc e m n aszcm pow inien sta ć ty lk o człow iek. A te m d o ­ p ie ro - z a d o k u m e n tu je m y praw dziw e zrozum ienie p rzy k azań C h ry ­ s tu sa P a n a .

Bo czem że je s t w szystko to, co n a ziem i ro z d z ie la — w obec o g ro m u p o m ysłów sa m e g o S tw orzyciela.

Z odw ieczn eg o ,,f ia t“ ! sta liśm y się w szyscy i z a p aliły się n a d n a m i sło ń c a .

(10)

W p o w ro tn ej drodze nieśm y O jcu n ieb iesk iem u d o b ro , k tó re jest w lito ś c i — a w g o d zin ę śm ie rc i będziem y m o g li śm iało patrzeć n a krzyż, k tó ry to znak n ie je st tylko sy m b o lem m ęki, a -właśnie zw y cięstw a!

N ie c h d o b ra w ola, k tó r ą n a p e łn iły się nasze s e rc a w dniu u ro czy sty m , gd y k ła d z io n o k a m ie ń p od dom m iło sie rd z ia d la n ie ­ szczęśliw ych — trw a.

P ra c u jm y , p o c ią g a jm y do p ra c y d ru g ic h i c h o ć b y m a łą •ce­

g ie łk ę d o rzu cajm y do dzieła. M ich a lin a Janoszanka.

* * *

Marja nikogo nie opuszcza.

Mimo, że odniedawna dopiero stałem się zapalonym miłośnikiem Cu­

downego Medalika, mam śmiałość prosić o łaskaw e umieszczenie w pi­

semku publicznego podziękowania treści następującej:

„Opuściwszy mury gimnazjum, podjąłem po myśli życzeń m atki studj-a prawo-ekonomiczne na Uniw. Poz. Podjąłem je bez jakichkolw iek środków m aterjałnych nie zdając sobie naw et sprawy z ogromu tru d ­ ności jakie na tej drodze młodego człowieka spotkać mogą. Niedługo też trw ały moje borykania się z okrutnym losem. Stało się tak, że nie miałem już sił walczyć o życie i zdobycie 'wiedzy. W tedy spróbowałem ostatniego środka ratu n k u : zasłyszawszy o cudownej opiece ja k ą roztacza Niepokalana nad tymi, którzy noszą na piersiach Jej znamię i ja sięg­

nąłem po nie uczyniwszy równocześnie cały- szereg przyrzeczeń.

I oto wyraźnie cudownem zrządzeniem Niepokalanej otrzymałem posadę, o któ rą ubiegało się dziesiątki ludzi kwalifikowanych. Mając jednak zapewniony byt na czas najbliższy, rychło zapomniałem o przy­

rzeczeniach złożonych Niepokalanej.

Stanąłem jednak wobec nowej a nie do pokonania trudności: wyczer­

pująca praca w urzędzi/e nie pozwoliła mi na kontynuowanie studjów.

Nadludzkie wysiłki w tym kierunku w rezultacie przyniosły tylko zu­

pełne wyczerpanie fizydzne i duchowe. W tedy jednak przypomniała mi się bezmierna m acierzyńska miłość Niepokalanej i znów znalazłszy się w niebezpieczeństwie, począłem wzywać Jej pomocy. Nie zawiodła mię.

Mimo bardzo słabego przygotowania, egzamin trudny i poważny zdałem z wynikiem dobrym.

O Królowo Niepokalana, wybacz mi, że nadużyłem Twej imiłości i błagam, spraw , abym mógł choć w cząsteczce najm niejszej pokochać Cię ta k jak Ty mnie niewdzięcznego syna Twego kochasz. Niech św iat cały w}e, jak wielką je s t potęga Twej macierzyńskiej 'miłości i ja k nie­

skończone płynie źródło łask z Twych boskich Przenajśw iętszych xąk“.

Z, M. stud. U. P.

2 0 8

(11)

Apoteoza Miłosierdzia.

D zien n ik i p a ry s k ie nazw ały te n dzień „ A p o teo zą M iło sierd zia".

O d czw artk u już tłu m y bez p rzerw y n a p ły w a ją do stó p p o k o rn ej S io stry , k tó r a w e d łu g w y rażen ia je d n e g o z k a to lic k ic h d ziennikarzy b y ła w c ią g u sw ego życia M a r ją i M artą. D ziś je d n a k nap ły w do k a te d ry je st ta k w ielk i ja k w d n ie najw iększych u ro czy sto ści, a w ie­

czo rem o lb rzy m ia św iąty n ia n ie je st w sta n ie p om ieścić d w u n a stu czy p ię tn a s tu tysięcy osób p ra g n ą c y c h d o stać się p o d jej sklepienie.

R a n o już o w p ó ł do ósm ej B oska U czta ^E ucharystyczna p rzy ­ c ią g a z astęp y w y b ra n y c h n a Mszę św., k tó r ą c e le b ru je iN ajprzew iel.

O jciec. M ożna zauw ażyć n ie b ie sk ie w stążki licznych D zieci M arji, to też do n ic h w szczeg ó ln o ści zw raca się 'C zcigodny K s. D y re k to r w p ię k n e j w ym ow ie w yrzeczonej o d o łta rz a . P rz y p o m in a im h is to rję ic h S to w arzy szen ia. D ziś ro z c ią g a się ono po c a łe j [kuli ziem skiej i liczy se tk i ty sięcy u k sz ta łc a ją c dusze czyste, p o b o żn e, g o rliw e ..

D o b rz e u rzeczy w istn iło n ad zie je ja k ie w n iem p o k ła d a n o . P rzyszłość c h y b a n ie b ęd zie g o rs z ą o d p rzeszłości. C zło n k in ie S to w arzy sze­

n ia s ta n ą się g o rliw e m i z e la to rk a m i te j A kcji K a to lic k ie j, do k tó re j N ajw yższy P a s te rz n a s zap rasza. Z re sz tą już do n iej n a le ż ą w z a k re ­ sie a p o sto lstw a r e lig ji i m iło sie rd z ia . N iew ątp liw ie w przyszłości g o r ­ liw iej jeszcze p ra c o w a ć b ę d ą p ro sząc B ło g . K a ta rz y n ę , a b y im w y­

je d n a ła p o b o ż n o ść , siłę duszy, p o k o rę , co im pozw oli n iety lk o w y­

p e łn ić ow ocne d zieło Boże, a le tak że d o s ię g n ą ć ch w ały św iętych.

O d ziew ią tej c a ła k a te d r a je s t zap ełn io n a, M szę św. p o n ty fik a ln ą c e le b ru je A rc y b is k u p p a ry s k i, J e g o E m in e n c ja K s. K a rd y n a ł V er- d ie r. N a b o ż e ń stw o o d b y w a się z n ajw ięk szą o k a z a ło śc ią , ja k ą tylko K o śc ió ł m oże ro zto czy ć w św ięta n a ju ro czy stsze. P rz y c z y n ia ją się do te g o n ie ty lk o K sięża M isjo n a rz e ,, a le i c a łe d u c h o w ie ń stw o św iec­

k ie, n ie z m o rd o w a n ie o k a z u ją c sw o ją p rzy ch y ln o ść przy k ażd ej sp o ­ so b n o ści. U ro c z y s ta p ro c e s ja d o o k o ła k a te d r y je s t je d n ą z n a jp ię k ­ n iejszy ch części n a b o ż e ń stw a . J e d n a k ż e w ieczo rem c e re m o n je n a za­

k o ń czen ie T rid u u m p rz e c h o d z ą w szystko sw ą w sp a n ia ło śc ią . O d pierw szej g o d zin y n a p ły w a ją c e tłu m y są d o sk o n a le ro zm iesz­

czane przez słu żb ę p o rz ą d k u , k tó r a zad an ie sw oje sp e łn ia ;z p o czu ­ ciem re lig ijn e m n iem n iej ja k k o m p e te n c ją zaw odow ą. T łu m zap ełn ił w szystkie n aw y o p ró cz lew ej, b o czn ej, zarezerw o w an ej d la S ió str M iło sie rd z ia , poczem n a p e łn iły się w szystkie boczne k a p lic e , a w k ró t­

ce i g a le r je . N ie s t e ty ! trzy ty s ią c e k rz e s e ł i iliczne d o d a tk o w e ław k i u sta w io n e z p o w o d u ty c h u ro c z y sto śc i o k azały się zupełnie <niewy­

(12)

210

sta rc z a ją c e d la pom ieszczenia słuchaczy J e g o E k sc e le n c ji X. b isk u p a G e rlie r, B isk u p a z T a r b e s i L o u rd es. T a k je st c ia s n o , że m iejscam i n ie p o d o b n a się ruszyć, a w iele osób zostało n a zew nątrz nie m ogąc się d o cisn ąć. P rz y drzw iach S io stry M iło sierd zia ro z d a ją cudow ne

M e d a lik i i b ę d ą m ia ły szczęście d ać ic h o k o ło Sdziesięciu ty sięcy ; inne ro z d a ją o b razk i B ło g o sław io n ej jak o p a m ią tk ę uroczystości, in n e w reszcie trz y m a ją puszki n a sk ła d k i d o b ro czy n n e.

T y m czasem od stro n y z a k ry s tji u k a z a ł się K s. K a rd y n a ł V er- d ie r, p oprzedzam y d łu g im szereg iem duch o w ień stw a w b o g aty ch , h afto w a n y c h k a p a c h . O dśpiew ano u ro czy ste nieszpory, poczem Ks.

(13)

211 -

B isk u p G e rlie r w szedł n a a m b o n ę , cisza zap a n o w a ła w tłu m ie , ty lk o d o n o śn y g ło s m ów cy dzięk i m ik ro fo n o w i ro z le g a ł się n aw et iw n a j­

o d leg lejszy ch zak ą tk a c h .

W y k a z a ł p o d o b ień stw o m iędzy dw om a p o sła n n ic z k a m i N ie p o ­ k a la n e g o P o częcia, K a ta rz y n ę L a b o u rć , b ie d n ą S io strę M iło sie rd z ia w y b ra n ą d la p rz y g o to w a n ia um ysłów do o g ło sz e n ia dogmlaitu i B e r­

n a d e tę S o u b iro u s, m a łą p a stu szk ę p o g ó rzy p ire n e jsk ic h , k tó r a m ia ła o trzy m ać p o tw ierd zen ie w y ro k u K o śc io ła św. — W s p a n ia ły w id o k ja k i p rz e d s ta w ia dziś k a te d r a św iadczy d o b itn ie , że w ia ra we F r a n c ji nie o s ła b ła . Czyż N ajśw . P a n n a nie p o w ied zia ła S io strze K a ta rz y n ie , że B ó g użyje dw óch ro d z in św. W in c e n te g o do jej ożyw ienia? N a s tą ­ p iło o g ó ln e p rzy jęcie tłu m ó w do C u d o w n eg o M e d a lik a , p o tem z a ­ częto za in to n o w a n e T e D eu m , złota, p ro m ie n iu ją c a m o n s tra n c ja w zniosła się p o n a d ty sią c a m i głów p o ch y lo n y ch , a z Iwysokich w ież p o tężn e dźw ięki dzw onów k a te d r a ln y c h g ło siły ch w ałę B o g a trz y k ro ć św ięteg o .

N a zew nątrz c a ła fa s a d a k o śc io ła b y ła o św ietlo n ą, k a m ie n n e k o ro n k i g o ty c k ic h wież ry so w ały się w yraziście n a ciem n em t i e n ie b a . P o n a d p o rty k ie m p a try a rc h o w ie i p ro ro c y zdaw ali się ś p ie ­ w ać h o s a n n a p o słan n iczce T e j, k tó re j przy jście n ie g d y ś z a p o w ia d a li;

k ró lo w ie ja k b y s k ła n ia ją u k o ro n o w a n e głow y a an io ło w ie zan o szą swej w ła d c z y n i h o łd ty ch d n i, w k tó r y c h g ło sząc c h w a łę J e j, p o k o r­

nej w y b ra n k i cześć o d d a w a n o ró w n ież Jej N ie p o k a la n e m u P o częciu i w iecznem u m iło sie rd z iu C h ry stu so w e m u : D eu s c h a rita s est.

Krucjata.

W szystkie myśli, słowa, czyny, W jeden złoty wieniec splata, W szystkich wiedzie na wyżyny

K rucjata.

Ja k b y nowy znój krzyżowy, Kędy morza i .pustynie Święty sztandar Chrystusowy

Rozwinie.

Będą serca szczęściem biły, Nic nas w życiu nie zatrwoży, Kiedy wzmocni nasze siły

Chleb Boży.

Więc połączmy tru d z zapałem, W duchu prawdy, w bitałej szacie, Chwalmy Boga sercem całem

W Krucjacie.

Wacława Gołębiowska-

(14)

Dob ra wola.

K ie ru n e k w o li jest w życiu naszem rzeczą n a d e r w ażną — b o w ola czyni człow ieka te m czem jest. O n a n a d a je cenę w szystkim c z y n n o śc io m ; gdzie nie m a w oli, ta m niem a -ani w y stęp k u a n i c n o ty , a n i g rz e c h u , a n i zasłu g i. Idzie w ięc o to, a b y w ola n asza d o b rą w olą b y ła .

S trzeżcie się, b y ście d o b ry c h chęci za d o b rą w olę nie b ra ły . N a szczęście m a ło je s t lu d zi z w y raźn ą w o lą źle czy n ien ia, lecz wriele je st ta k ic h , k tó rz y c h c ą d o b rze czynić a nie czy n ią przecie.

C h c ą i ftie c h c ą , ro z p o c z y n a ją a nie k o ń czą — m a ją zach cen ia, lecz te są t a k n ie trw a łe ja k g ałąz k i, k tó re kw iaty tw szklance w ody w y­

p u szczają.

J a k a ż -to w ięc je st ta d o b ra w ola, k tó re j A niołow ie ipokój z n ie b a p rzy n o szą? — O to ta , k tó ra silnie, — je d y n ie z m iłością do woli B oskiej się sk ła n ia . W a sz a wola o tyle je s t d o b rą o ile sp ełn ia B ożą, bo w ola Boża je s t źró d łem w szelkiego d o b ra . W asza w ola je st d o b rą , g d y is tn ie je i rozw ija się zgodnie z ogn isk iem wszech- m ą d ro śc i, nib y p ro m ień teg o o g n is k a ; g dy chce, czego B ó g chce, k o c h a co B óg u k o ch ał, o d rzu ca co B ó g odrzucił. Jej z g o d n o ść z wolą Bożą je s tr w ielkim i jed y n y m dow odem waszej m iło ści, bo mówi Jezus C h ry stu s: K to M n ie k o c k a , zachow uje słow a M oje.

N ie k tó re z w as m y ślą, że k o c h a ją B o g a d la łtego, iż d łu g ie o d ­ m a w ia ją m odlitw y i p e łn ią ro zm aite d o b re uczynki. Z łudzeniem jest to m n iem an ie, jeśli życie w asze nie jest 6 p ełn ien iem w o li B o ż e j:

N ie ten k tó r y m ó w i P a n ie ! P a n ie ! w nijdzie d o 'K rólestw a N ie b ie ­ sk ie g o , lecz te n , k tó r y czyn i w olę O jca, k tó r y je s t w N ieb iesiech . P rzedew szystkiem w ięc należy odszukać, uk o ch ać, w ypełnić w olę B oską, a sp ełn ian ie jej p rzy k rem w cale nie jest — bo czegóż w y m a­

g a ć m oże od n as B óg — B ó g ta (Istota c a ła d o b ro c i i m iłości!

W o la B o g a jest w yrazem J e g o m iłości, a cele m Jej może być tylko zbaw ienie i szczęśliw ość nasza. K iedy nas k arze, 'to na to b y

(15)

2 1 3

nas uleczyć; g d y n a s chłoszcze, to po to by n a s . zbaw ić. O ile ż to by lib y śm y sp o k o jn iejsi, g d y b y śm y ch cieli się p rz e ją ć tą p o c ie s z a ją c ą p r a w d ą !

Lecz, w yznać to trz e b a , nie um iem y o cenić w oli Bożej — n ie ch cem y Je j u zn ać i w ą tp im y o N iej n ie 'w je d n e j okoliczności. — Ileż-to ra z y zam y k am y oczy i uszy by jej nie w idzieć i n ie słyszeć — by J ą o m in ąć. U w ażam y ją ja k o p ró b ę tr u d n ą 'do zniesienia, k tó r e j u le g a m y d la te g o ty lk o , że jej u n ik n ą ć n ie p o d o b n a !

S ą c h rz e ś c ija n ie , k tó rzy m a ją c się za p obożnych, p rz e s ą d z a ją jed n a k ż e i p o tę p ia ją ze sta n o w isk a cia sn e g o p o ję c ia sw ego, dzieła B oskiej M ą d ro śc i. — Ja k ż e , p o w iad ają oni, B ó g spraw iedliw y m oże ch cie ć te g o ? — J a k O p a trz n o ść zezw ala n a jtakie rzeczy? —

I już w d u ch u o sąd zili oni, że B óg nie zaw sze w ie co ro b i, i że g d y b y byli n a J e g o m iejscu z ro b ilib y in acz ej i lepiej.

P ierw szy m p o p ę d e m d o b re j w oli je s t — u k o c h a ć w olę B ożą;

lecz k o c h a ć ją a nie w y p e łn ia ć — znać & n ie w ykonyw ać z p o śp ie ­ ch em , z ra d o ś c ią , z u fn o ścią, b y ło b y -to łu d zić się Iwzględem w ła sn e j po bożności. Je s te śc ie g o to w e, p o w iad acie, pełnić w olę B o żą: lecz:

jej c zęsto p o zn ać n ie m ożecie — n a ów zarzu t odpow iem y w te n s p o s ó b :

B óg o b jaw ił najw yższą Sw ą w olę ta k , iż n ik t n iew iad o m o ścią tłu m aczy ć się n ie m oże. N a p isa n o bow iem je s t: B ó g ch ce, a b y śc ie ś w ię ty m i b yli. A E w a n g e lis ta o b ja ś n ia : B ą d źc ie d o s k o n a ły m i, ja k O jciec Wasz N ie b ie s k i d o s k o n a ły m jest. T a je st w o la B oża, o b jaw io n a w szystkim lu d zio m w o g ó ln o śc i. A jeżeli zap y ta cie jeszcze co ro zu m ie P ism o Ś. p o d w y razem „ św ię ty ", otw órzcie k sięg i. P rz y k a z a n ia Są w y raźn e, zakazy ta k ż e ; zasło n ić się n ie w ia d o m o śc ią p rz e d tr y b u n a ­ łem B oskim n ie p o d o b n a .

P ró c z p ra w a p o w szech n eg o d a n e g o d la w szystkich, są jeszcze d la k a ż d e j d u szy w szczeg ó ln o ści n a tc h n ie n ia n ieb iesk ie, ś w ia tła o so b n e , ła s k i chw ilow e, k tó ry c h d o stę p u je k ażd y człow iek d o b re j w oli. B ó g n ie zostaw ia w n iep ew n o ści i trw o d ze se rc a p ra w e g o , a n i też o d m aw ia siły , g d y w o la je s t szczerą. J e ś li czujesz w so b ie s ta łe p o sta n o w ie n ie p e łn ić w olę B o sk ą, znajdziesz n a d ro d ze tw ojej p o ­ c h o d n ię i p rz e w o d n ik a , k tó re ro zśw iecą d ro g ę tw ą i w sk a ż ą ci c o uczynić p o w in n a ś. Jeżeli przeciw nie, a n i ty sa m a ro zw ik łać tru d n o śc i a n i p rzew o d n ik d u c h o w n y p o ra d z ić ci n ic n ie m oże, zn ak to n ie ­ ch y b n y , iż w o la tw o ja chw ieje się i że trzy m asz się w oli Bożej o ty le , o ile o n a z g a d z a się z sk ło n n o śc ia m i, z a m ia ra m i, in te re s e m tw oim . Z ro b is z c h ę tn ie co ci k a ż ą , b y le k a z a li ci co ty chcesz i p o tw ie rd z ili to czeg o sa m a p ra g n ie sz .

Z g o d n o ś ć w o li naszej z w o lą B ożą je s t w a ru n k ie m k o n iecz n y m tr w a łe g o p o w o d zen ia, p o d sta w ą sp o k o ju i z a k ła d e m ła s k n ie b ie sk ic h .

(16)

Przeszkody Zbawienia

P ew ien pobożny zakonnik, im ieniem A rsenijusz leżał razu jedne­

g o bezsenny w nocy na łóżu swojemi i [rozmyślał nad t e m : D la czeg o tak w ielu ludzi utraca zbaw ienie ? Potem zasypia1, i śn i mu się murzyn z siekierą, który, ściąw szy w lesie drzewo, — składa je i usiłuje w ynieść. Lecz to zdaje mu się zbyt w ielkiem i ciężkiem . D la te g o ścin a jeszcze w ięcej drzewa, — dokłada takow e do poprżedzającego ciężaru, — i robi g o jeszcze w iększym i cięższym .

N ied alek o la su znajduje się staw, — staw w ielki. Z teg o czerpie pew ien mężczyzna bez przestanku w odę przetakiem. Lecz ile w ody nim zaczerpnie, tyle w ody z n ieg o w ypłynie. W szelka praca jego, aby naczynie to napełnić, jest daremną.

W g łę b i w idać w spaniałą św iątynię. D rzwi jej na oścież otwarte.

— D waj mężczyzni postępują obok sieb ie, dźw igając d łu gą belkę, końcam i sw em i na ich ram ionach opartą, i ch cą z nią w ejść do św ią­

tyni. Lecz każdy ch ce w ejść pierwej, a żaden następnie, i dla p o ­ przecznej belki w nijść nie m ogą.

Chcesz w iedzieć snu teg o znaczenie? W ięc posłuchaj!...

Murzynem owym, który; ściąw szy drzewo, ciężar swój, w ydający mu się zbyt w ielkim , jeszcze pow iększa, — jest grzesznik nałogow y.

P okuta — tak ędezbędnie potrzebna — zdaje mu się za ciężką. On grzeszy powtórnie — grzeszy znowu —. i n ie będzie zbawionym .

M ężczyzną nad stawem , który przetak chce n apełnić w odą, jestto człow iek, który usiłuje w ypełnić nie jeden dobry uczynek; lecz nie stara się unikać troskliw ie każdego grzechu i popraw ić g o ; dla te g o w szystkie dobre jeg o uczynki są bez zasłu gi, — i nie będzie zbawionym .

Owi dwaj m ężow ie z ciężką na ram ionach sw ych belką, którzy w alczą o pierwszeństwo;, i d la teg o do św iątyni w ejść nie m ogą, są to c i ludzie, którzy jarzmo życia o strego na się przyjęli. A toli mają się za lepszych od innych — są pysznym i, dum nym i, gniew liw ym i i kłótliw ym i, —| i n ie będą zbawionymi.

Mój chrześcijaninie! a jakże się rzecz m a z tobą?

Czy nie jesteś ty m oże także takim m urzynem ? Czyś też nie zrę- byw ał w lesie grzeszności drzewa siekierą złej w oli sw ojej ? N ie pow iększyłżeś w iną ciężaru życia sw ojego ? Czyż mu chcesz w ten sposób ulżyć, że jeszcze w ięcej w iny do w iny przykładasz, że jeszcze w ięcej grzeszysz ? Z ło ść tw oja karcić cię będzie, umrzesz, i ,odbierzesiz

(17)

2 1 5

n a g ro d ę p rzew ro tn o ści sw ojej, — albow iem z a p ła tą g rzech u jest śm ierć, śm ierć n a jg o rsz a , śm ierć w ieczna. — D la te g o niech c i to nie będzie rzeczą o b o ję tn ą , byś p a trz a ł, ja k d usza tw o ja u m ie ra w grze^

c h a c h , bo k aż d y g rz e c h w o ła o p o m stę, każdy g rzech , je śli nie b ę ­ dzie o d p o k u to w an y , b ęd zie ciężko od B o g a k a ra n y . Czyń pokutę, abyś nie w p a d ł w rę c e p a ń sk ie . N ie o c ią g a j się z n aw ró cen iem się do P a n a i n ie o d k ła d a j z d n ia n a 4izień. N a g le bow iem przyjdzie gniew Je g o , a czasu p o m sty z a g u b i cię. Jeżeli się naw rócisz od złości sw ojej, to i P a n żałow ać b ędzie złeg o , k tó re ci uczynić zam y ślał i n ie sta n ie ci się n ic złego. N iniw a z o stała u łask aw io n ą, S o d o m a zniszczoną.

T ru d n o ci czynić p o k u tę. T e m u c h ę tn ie w ierzę. Ale zważ tylko, o co tu idzie. — ,,G orycz k o rz o n k a w y n a g ra d z a słodycz owocu.

N iep rzy jem n o ść le k a rstw a zw ycięża n ad z ie ja w yzdrow ienia. K to chce zjeść zia rn k o o rzech a, m u si p o p rzed n io stłu c jeg o , a k to chce w nijść do żyw ota w iecznego, m usi o d p o k u to w ać g rzech y swoje.

D la te g o o d s tą p od złeg o , zm ień um ysł swój. — N aw ró ć się od w szystkich g rzechów , — zachow aj w szystkie p rzy k azan ia, — w y p e ł­

n iaj są d i sp raw ied liw o ść, — n aten c zas żyw otem żyć będziesz, a nic u m rz e sz ; — b o kto szczerze z d ro g i w y stępku ido cnoty pow rócić p ra g n ie , te n zo stan ie od B o g a p rzy jęty m , ch o cia żb y ja k najw ięcej g rzechów b y ł p o p ełn ił.

M asz ty i d o b rą stro n ę , — czynisz n ie [jedno d o b re , m odlisz się

— chodzisz do k o śc io ła , — litujesz się n a d n ęd z^ b liźn ieg o , - jesteś toż sam o n ie ra z surow ym w zględem siebie sam eg o . Lecz jakże, m asz-li p rzy tem wsz_ystkiem także d o b ry z am iar p rzy p o d o b ać się P a n u B o g u ? — Je ś li ta k n ie je st, n a ten c zas lejesz w odę do p rz e ta k a ,

— w szelk ie tw oje m n ie m a n e d o b re , z o staje bez z a s łu g i: bo k to nie m iłu je , tr w a w śm ierci. A lbow iem t a je st m iło ść B oża, ażebyśm y p rz y k a z a ń J e g o s trz e g li i o n a d o m a g a się te g o , ab y śm y d o b re nie d la ch w ały lu d zk iej p e łn ili, lecz, by w szystkie czynności nasze do B o g a się o d n o siły . C hcesz czynić d o b rz e , a trw asz w g rz e c h u , to ci m a ło co pom oże. P ożyw aj n ajd ro ż sz e i najpożyw niejsze p o tra w y ; je d e n g ra m tru c iz n y z a d a c i śm ierć. C zyń, ile ch cesz d o b re g o , a le jeśli n ie u w o ln isz się o d n iecz y steg o z a m ia ru , d la k tó r e g o to czy ­ nisz, — zb aw io n y m n ie będziesz. J e d y n y bow iem śro d e k u św iąto b li- w ien ia się z u p ełn e g o , je s t przyzw yczajenie się d o w y p e łn ia n ia w oli B o g a w e w szy stk iem . U św ią to b liw ia j zatem z a m ia r, d la k tó re g o d o ­ b rz e czynisz, w te n c z a s sta n ie się to d la cię zbaw ieniem . P rz y g n ia ta cię c ię ż a r obow iązk ó ó w s ta n u tw ego, a p ró ż n a d u m a o p a n o w a ła cię.

T y się u g a n ia s z za p ierw szeń stw em p rz e d in n y m i. T y m sp o so b em n ie przejdziesz przez p o d w o je zb aw ien ia. B elk a p o p rzeczn a je s t c i na przeszkodzie, a n ią je s t p y c h a . N ie dozw alaj jej by z a ję ła se rc e tw o je ; inaczej P a n u czy n i n ie b o tw oje Żelaznem (zam k n ie), a .ziemię tw o ją m ie d z ia n ą ( n ie u ro d z a jn ą ). — P y szn y ch , w y n io sły ch B ó g c ie rp ie ć nie m o ż e : O n ic h n ien aw id z i, ta k ic h oczekuje h a ń b a , — ta c y s ta n ą się nieszczęśliw ym i, ta k ic h O n k a rz e , ta k ic h w y g u b ia . P y c h a s t r ą ­ c iła a n io k w , p y ch a z d ra d z iła E w ę. Strzeż się, b y i c ie b i e . py ch a

(18)

216

do upadku nie przyw iodła. „K tobykolw iek między nami chciał być większym , niech będzie słu g ą waszym , a ktoby m iędzy wami chciał pierwszym , będzie słu g ą waszym . Bo kto się uniża, wywyższon będzie.

Żaden zatem niechaj sobie nie przywłaszcza pierwszeństwa, bo Pan

sam w ed le w artości oznaczy takow e, jak Aaronowi.

N ie bądź zatem murzynem , i nie powiększaj ciężaru życia sw ego przez dodaw anie now ego drzewa grzechow ego.

N ie czerpaj w ody przetakiem , i nie ogałacaj czynów tw oich ze zasłu g przez próżne m yśli. N iech poprzeczna belka dum y twojej nie przeszkadza c i w ejść w bram ę zbawienia.

(19)

2 1 7

Z życia i działalności Stow. Dzieci Marji

Tenczynek.

Niepodobna pominąć milczeniem ubiegłych uroczystości dn. 29. IV.

b. r. ku czci św. Ludwiki de Marii Lale i Błogosławionej K atarzyny Laboure, w których to Stow. Dzieci Marji tenczyńskich, brało pzynny udział. Uro­

czystość rozpoczęła się Mszą św. o godz. 7-mej rano, — podczas której młode i świeże nasze glosy wzbijały się pod sklepienie św iątyni niosąc caeść i chwałę św. Ludwice.

N iezatartem wrażeniem będzie dla nas chwila, gdy przed artystycznie ubranym przez tam tejsze Siostry obrazem św. Ludwiki, przystąpiłyśm y bardzo licznie do Stołu Pańskiego. i

Słowa zachęty — przez miejscowego k atechetę Przew. ks. J. Gro- fica — do naśladowania cnót św iętej, w yryły się 'głęboko w sercach n a ­ szych. Po skończonej Mszy św. spieszyłyśm y wzmocnić nasze siły — albowiem o godz. 101/ 2, m iałyśm y uczestniczyć w sumie, .gdzie po ra z w tóry zmęczone nieco głosiiki, miały w modlitewnym śpiewie przy akom ­ paniamencie organów i skrzypiec oddać hołd bł. Kat. Laboure.

Na wotywie w yręczył nas chór „dzieci szkolnych" zaco im szczere

„Bóg zapłać".

(20)

2 1 8

Kazanie wygłoszone przez Przew. ks. dr. S ta r k a .— zwróciło uwagę słuchaczy do tego stopnia, iż z zapartym oddechem patrzyli w kaznodzieję, nie czując zmęczenia powodowanego natłokiem ludu, wypełniającego kościół całkowicie. Głosząc zasługi błogosławionej, zw racał się zacny i niestrudzony kaznodzieja, kilkakrotnie do Dzieci Marji, by szły w ślady te j ukrytej duszy, której Niepokalana powierzyła założenie tegoż (Sto­

warzyszenia.

Przy pogodnem niebie, ciepłych promieniach Słoneczka i śpiewie ptasząt — odbyła się dookoła kościoła procesja, w k tó rej wzięły również udział w raz ze sztandareim — „Dzieci Marji z Krzeszowic" — Wtórom ptasząt dopomagały głosy dziecięce z ochronki — nucąc w rytmicznym rzutem kwiecia — Święty — Święty — Święty I

O godz. 2-giej odbyło się w kościele przed ołtarzem bł. K atarzyny przyjęcie do Stow. Dzieci M arji i Anioła Stróża, licznego grona kandyda­

tek , a woli i biel cudnych lewkonji wkoło .obrazu, świadczyły o czystości niewinności i gorącej miłości ich serc — ku Niepokalanej.

Po południu były nieszpory — rozmodlony i do głębi przejęty lud — śpiewał psalmy — iście ze serca — tak , że echo niosło je w dal — ; aże na mury ruin zamku tenczyńskiego.

Kazanie wygłosił w przepięknych słowach prefekt zakładu w Czerny Przew. ks. St. Kałężny — obudzając ducha św. Wincentego a Paulo i śyr- Ludwiki — zaznaczając, że na pierwszem miejscu A kcji katolickiej jest miłosierdzie — i przez miłosierdzie cielesne, oddajemy dusze fobogich—

Bogu. '

Czekała nas teraz najcięższa może praca — o 6-tej popoł. zapowie­

dziana była „Uroczysta Akademja". — Miłą jednak niespodzianką było dla nas to, iż dwie sale były w prost iprzepełnione publiką tak , że do godz.

5-tej, brakło już miejsca.

Wielki zaszczyt przyniosła Stowarzyszeniu — obecność dostojnych bardzo gości — ja k Przew. k s.'D y r. Gaworzewskiego, ks. k a n .. Kamusiń- skiego, ks. prefekta Kałężnego, ks. k at. Grofica, ks. dr. Starka, Czcig.

Sióstr Służebniczek z Krakowa, oraz całego 'zespołu Stow. Pań Miłosierdzia św. W incentego a Paulo.

Przedtem jednak grupka „Dzieci1 M arji" ze swoim sztandarem i Czcig.

Kierownikami, dała się po raz pierwszy odkopiować, by choć w ten sposób dzień pamiątkowy uwiecznić w kronice Stow. — . (Uśmiechnięte tw arze świadczą o gorliwości i radości serca, które eię znakomicie u widacznia.

W Akademji wzięły udział i Panie Miłosierdzia — ,ujaw niając swoją akcję na terenie Tenczynka.

A kademja składała się z 3-ch części — w (pierwszej, poświęconej czci św. Ludwice — zabrał głos Czcig. ks. (dyr. Gaworzewski. -— Mimo zmęcznia,' jakie dało się odczuć na jego obliczu ,— gdyż przyjechał wprost z podobnej uroczystości w Krakowie u Helclów — {przemawiał do audy- torjum z wiejkiem zainteresowaniem, godnem iście „Złotoustego Sługi Bożego" — zaco jesteśm y Mu bardzo wdzięczne. W dalszym ciągu od­

były się recytacje solowe i śpiewy, oraz żywy iobraż — „św. Ludwika w chwale niebieskiej". Druga część poświęcona czci błog. .Katarzyny,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co innego stało się przy stworzeniu drugiego Adama-Jezusa — wziął bowiem z Marji Najświętszej niewiasty słabość przyodziewając cierpiętli- wem

tak uroczysta, gdyż samo ustawienie ołtarza zdaje się przynaglać wiernych do ściślejszego łączenia się z celebrującym, a przez niego z Hostją świętą,

litycznego, podczas oblężenia Paryża przez H enryka IV, to jest w dniach pełnych grozy, o których zdawało się. że podobne nigdy nie powtórzą się więcej. —

my to wspierając misje i ofiarując drobny grosz także na Rocznik Marjański i Misje... Po nieszporach odbyła się piękna ceremonja, która głębokie zawsze wywiera

Niemkiewicza z okazji 15-ej rocznicy założenia Stowarzyszenia Dzieci Marji przy kośe... d ek laracje, o św iadczające w ysokość ofiary, ew en tu aln ie pożyczki

cia ich w swoje szeregi. Tajność, oczywiście, była wielką przynętą, toteż i praca w tych kółkach zwykle rozwijała się dobrze. Zdarzały się klasy, w

niu listy obecnych na K ongresie sodalicyj, prezes Związku X. wywiązała się zaraz niezwykle ożywiona d jsk u sja , która przeciągnęła się długo i którą

Jest zdaje się rzeczą ponad wszelką wątpliwość stwierdzoną, iż najprostsze, najoczywistsze prawdy i zasady najłatwiej zacierają się w ludzkiej