• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 10, nr 1 (1934)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rocznik Mariański. R. 10, nr 1 (1934)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

O R G A N K R UCJATY C U D O W N E G O MEDALIKA W POLSCE.

S T O W A R Z Y S Z E Ń DZIECI. MARJI I C U D O W N E G O MEDALIKA Wydawnictwo XX. Misjonarzy, Kraków — Stradom 4.

P. K. O. 4 0 4 .4 5 0

Rok X. Styczeń 1934.

(2)

I

Rekolekcje zamknięte Dzieci Marji I

ODBYWAJĄ SIĘ W DOMU REKOLEKCYJNYM

j

W CZĘSTO CHO W IE UL. ŚW. BARBARY L. 4. |

Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć, Medaliki z nowego srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków — Stradom 4.

P. K. 0. 4 0 4 .4 5 0 .

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K I E G O ” KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a ta r o c z n a w kraju 3 zi. — za granicą 3*50 xł.

N u m e r p o je d y n c z y g r . 25.

Pieniądze na/tanie] i najłatwiej p rzesła ć czekiem P. K. O. 404.460.

W R ed a k cji zn ajd u ją s ię do n a b y c ia :

I oprawny w płótno, brzeg czerw ony. 4'—zl.

M a n a a lik Dzieci Marji j , » , z lo ty . . . 4’20 ,

1 , w skórkę 6’50 ,

D y p lo m przyjęcia do Stowarzyszenia...0'80 ,

„ . , . . , | z nowego s r e b r a ... .... 1-20 .

M ed a le do przyjęć i , . . *

" | z a l u m i n j u m ...0'30 ,

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes w ysyłam y wraz z nowenną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary dobrowolne przeznaczam y na cele

kościelne.

Za Dobrodziejów i Czytelników naszego pisma odprawiamy co miesiąc po trzy Msze św.

(3)

ROK

1934

DZIESIĄTY

ROCZNIK MARIAŃSKI

CUDOWNY MEDALIK

CZASOPISMO MIESIĘCZNE

POŚWIĘCONE SZERZENIU CZCI NIEPOKALANIE POCZĘTEJ ORAZ

SPRAWOM CUDOWNEGO MEDALIKA i STOW. DZIECI MARJI

WYCHODZI CO MIESIĄC

BEZPŁATNY DODATEK:

»M I S J E«

XX. MISJONARZY I SIÓSTR MIŁOSIERDZIA CZASOPISMO MISYJNE.

REDAKTOR

X. PIUS PAWELLEK, MISJONARZ

REDAKCJA ! ADMINISTRACJA: KRAKÓW-STRADOM 4.

E :b

(4)

W KRZYŻU CIERPIENIE — W KRZYŻU ZBAWIENIE.

(5)

Stary i Nowy Rok

T a k ż e i 1933 r. d o b ie g ł k o ń c a i b ezp o w ro tn ie stoczył się w b ez­

b rzeżnych falach przeszłości. A toli p am ięć je g o u łudzi zawsze trw ać będzie, nie tyle d la politycznych w y darzeń, k tó re n a szali dziejowej się d o k o n ały , ile raczej d la w ielkich jubileuszów , k tó re w śró d zm ien­

n y ch k o lei św iata i ludzkości, p rzy p o m n iały w szystkim p o tę g ę K rzyża C h ry s tu s o w e g o : s ta t C rux dum v o lv itu r o rb is — w skazały na n ie ­ om ylny m a je sta t K o ścio ła św., B oskie je g o p o słan n ictw o , przedziw ny je g o p o ch ó d oraz b ło g i wpływ n a cały św iat. Co to za pięk n y i w sp a­

n iały w idok! N a je d n o słowo W a ty k a n u cały św iat się p o ru sz a i n a je d n o w ezw anie setk i i ty siące w iern y ch z k ażd eg o sta n u i w ieku opuszczają swój k ra j, i z b lisk a i z d a le k a , a n aw et z o statn ich k ra ń c ó w ziem i, co więcelj i z p oza m o rza po przez n iep rzeb y te p rze­

strzen ie i n iezg łęb io n e w ody o cean u przybyw ają do R zym u, te g o

^ośrodka ch rześcijań stw a, a b y zwiedzić g ro b y k siążąt a p o sto lsk ich SS. P io tra i P aw ła, sta ro ż y tn e bazyliki, k a ta k u m b y , oraz ujrzeć O jca św j i Ujcałow ać jeg o d ło ń , u p aść do stóp N a m ie stn ik a C h ry stu so w eg o i w y słu ch ać je g o ojcow skich słów. — W szyscy zaś po w racają do sw o­

ic h ojczystych p ro g ó w z sercem p rzep eln io n em ra d o ś c ią i szczę­

śliw ą duszą, w k tó re j za g rz e b a li o braz p rzed sm ak u p o b y tu w ra jsk ie j p rzy stan i. N iczego w ięcej n ie p ra g n ą ja k d o chow ać w iary św. — dążyć do praw dziw ej m iło ści i m iło sierd ziem zapraw ić św iat zbolały i stęsk n io n y i ta k przysłużyć się praw dziw ej cyw ilizacji. — O święty K ościele C h ry stu sa ! T y ś praw dziw e m iasto Boże — civitas D ei!

p ra w d y i -miłości!

O prócz w ielk ieg o ju b ileu szu tajem n icy K rzyża i O d k u p ien ia i 300-lecia M iło sierd zia dzieł św. W in c e n te g o , k an o n iz a c ja i liczne b e a ty fik a c je — w śró d n ich ta k u ro czy sta p o k o rn ej służebnicy Bożej Bł. K a ta rz y n y L a b o u rś , p o k azały nam , ja k w ielkie św iatło rozcho-

(6)

4

dzi się z Rzym u n a cały św iat, ro zp rasza ciem ności n ied o w iarstw a i grzechow c m rqki. M iljony dusz w oła w c ią ż : P rzyjdź K rólestw o T w oje — i niety lk o poszczególne dusze, a le i rodzinki i n a ro d y całe tylko pod b erłem C h ry stu sa, k ró la p okoju i m iłości, po lin ji rozw oju postępow ać będą.

W przybliżaniu kró lestw a C hrystusow ego n a ziem i, b a rd z o sku-

P anna Można

tecznym środkiem je st praw dziw e nabożeństw o do M arji N ie p o k a la ­ n ej. I jM arja p ra g n ie być K rólow ą naszych se rc i dusz, ab y n a stę p n ie n as w szystkich poprow adzić do Jezusa! T a k pięknie zapow iedziała królestw o M arji w każdej duszy i po św iecie całym U przyw ilejow ana M arji N iep o k ala n ej — B łogosław iona K atarzy n a L a b o u r e .!

A le i nasze Stow arzyszenia, pow stałe nie sam ow olnie, a le n a w yraźne zlecenie M arji - Stow arzyszenia D zieci M a rji, S to w arzy ­ szenia C udow nego M edalika, K ru c ja ta C udow nego M ed alik a — n ie do in n e g o celu zm ierzają. R ów nież i nasze pism o te g o sam e g o p r a g ­ nie I M ałe ono i p ro ste, w edług n iek tó ry ch naw et m ało znane, nie

(7)

5

m niej je d n a k cen io n e przez w szystkich, k tó ry m d ro g im jest Cudowny M ed alik , te n d a r M arji N iep o k ala n ej. A ileżby jeszcze zyskało, gdyby je wszyscy z zain tereso w an iem czytali i z życzliw ością nie o d b ie ra ją c n am a p o sto lstw a, zatw ie rd zo n eg o przez K ościół, k tó re g o strzec p r a ­ g n iem y ustaw icznie, i in n y m jeszcze pokazali. P ism o nasze — C udow ­ ny M ed alik , zawsze b ę d z ie , o rg a n e m pośw ięconym spraw om C udow ­ n e g o M e d a lik a , g ło sem M a rji N iep o k ala n ej, zawsze będzie zb u d o ­ w an iem d la dusz, d o b ry m tow arzyszem i a n io łem stróżem cnoty i n iew in n o ści i zw iastunem n iepoliczonych ła sk , jak ie M a rja N iep o ­ k a la n a u p ra s z a sw oim czcicielom . Z d ążać zaś będzie zawsze ku id e a ł o m !

Jakże m oże b y ć in a c z e j! P rz e to nie porzu cajm y szeregów jego ab o n e n tó w . T a k m ało ono kosztuje. W razie g d y b y k to nie m ó g ł ty c h 3 zło ty ch złożyć jak o rocznej p re n u m e ra ty , n iech złoży 2.50 zł.

C h ę tn ie g o d zim y się i n a ta k ą sum ę. Z a te m nie w ięcej, ja k coś p o ­ n a d 20 g ro szy m iesięcznie — a otrzy m a dw a p ism a i C udow ny M ed alik i M isje X X . M isjonarzy i S ió str M iłosierdzia. T a k ie g o c u d u już k ażd y d o k o n a ć m oże. A może te n d a te k T w ój nie tylko przyczyni się do rozw oju sam eg o pism a, ale przyniesie w iele k o ­ rzy ści duszom , k tó re z zam iłow aniem czy tają ta k ie pism o. Czyż zaniechasz ap o sto lstw a zaleconego przez K ościół św. ? P rz e n ig d y ! — W dzięczni jesteśm y za każd y Tw ój g rosz, ale i za a rty k u ł, jeśli C ię ty lk o sta ć , rów nież w dzięczni będziem y! T a k b ard zo prosim y M arji N iep o k ala n ej — K rólow ej C udow nego M ed alik a, ab y przy Je} pom ocy, liczba n aszy ch D ro g ic h P rz y ja c ió ł i A bonentów nie zeszczuplała, ale ch o ć o 100 p ro c. jeszcze w zrosła.

W k o ń c u n a za d a te k naszej życzliwości i jak o zastaw stałej pam ięci, p o sy łam y w szystkim naszym A b o n en to m C udow ny M edalik w darze. J e s t o n już pośw ięcony i o b d arzo n y o d p u stam i. N ie śm ie j­

c ie się z naszej odw agi, a le w ejrzyjcie n a ubóstw o nasze, k tó re nam nie pozw ala n a w iększy d a r a lb o droższy upom inek. Zw ażcie, ile W a m te n M ed alik ła s k w y jed n ać m oże u M arji N iep o k ala n ej i k o ­ rzy ściam i duchow em i w zbogacić i dusze W aszych D ro g ic h O sób! — O by M a rja łask aw ie sp o jrz a ła n a p o czy n an ia W asze w tym Nowym R oku, p raco m W aszym b ło g o s ła w iła , s trz e g ła i c ia ła i duszy W aszej przez cały ro k , przez całe życie i p ro w ad ziła W as szczęśliwie aż spoczniecie n a rę k a c h Jej m acierzy ń sk iej O pieki we w iecznej szczę­

śliw ości !

I w tym tak że ro k u co m iesiąc o d p raw iam y po trzy Msze św.

za n aszy ch D o b ro d ziejó w i P rz y ja c ió ł, oraz obiecujem y s ta łą p a ­ m ięć w m o d litw a c h !

(8)

6

B ardzo prosim y, ab y D zieci M arji, Członkow ie K ru c ja ty C udow ­ n e g o M edalika, łask aw ie podaw ali n am w iadom ości o śm ierci:

d ro g ic h im osób, abyśm y w osobnym dziale R ocznika M ariań sk ieg o - dusze ich m odlitw om polecać m o g li 1 >

M odlitw a p ie rw sz y c h w ieków .

P o k o rn ie proszę o życzliwe przyjęcie pow yższych słów , a w ra z 2 pozc*row leniem w P a n u i życzeń szczęśliw ego N ow ego R o k u .

X. Pius Pawellek, Redaktor.

(9)

Spieszmy do żłóbka Chrystusowego

,,O pow iadam w am w esele w ielkie, k tó re będzie w szystkiem u ludow i, iż się w am dziś n a ro d z ił Z b aw iciel" (Ew . u ś. Ł .). T em i słow y zw oływ ał A n io ł P a ń sk i b ie d n y c h pastuszków do żłó b k a u b o ­ żu ch n eg o , gdzie Syn Boży, N ajśw iętsze D zieciątko Jezus, pierwszy raz n a ziem i spoczęło. T e słow a także zw racają się do w as, dusze w iern e. P ójdźcie o! pójdźcie do żłó b k a C h ry stu so w e g o ; tu w szyst­

k o znaleźć m ożecie d la siebie.

P ójdźcie do żłó b k a, wy k tó ry c h św iat w ielkim i nazyw a, którzy g o n ic ie za m a rn e m je g o szczęściem , co jak o b łę d n y o g n ik n a polu b a g n is te m m igoce p rz e d w am i, zwodzi w as n ie u sta n n ie , a w końcu n a w ieczną w yprow adza z g u b ę ;

P ó jd źcie do żłó b k a, a tu zobaczycie, ja k m a rn a jest w ielkość w asza, ja k nied o łężn a m ą d ro ść i n a u k a , jak ie szczęście wasze fa ł­

szywe ;

P ójdźcie do żłó b k a!... lecz pocóż w as tu w ołać, b ied n i św iata n iew o ln icy ? Czyż po to, żebyście uśm iechem w zg ard y i zim nem szy d erstw em pow itali D zieciątk o Boże, lub w yśm iali p ro s to tę g o rą c ą słu g J e g o ? Czyż po to, abyście, jak o H e ró d złośliwy prześladow aniem śc ig a li K ró la C hw ały i J e g o d w orzan p o k o rn y ch , którzy ta k b ard zo ra ż ą w as życiem sw ojem ?... O! jeszcze n ie czas w ołać w as do żłóbka!

jeszcze p o trzeb a czekać onej chw ili, k ied y w am ja k n ieg d y ś p o g a ­ n o m , zabłyśnie gw iazda żywej W ia ry , k tó r ą chociaż ta k ja sn e p ro ­ m ienie wszędzie ro ztacza, wy jej dostrzec nie m ożecie, bo nie um iecie p o d n ieść w g ó rę oczu w aszych, b o ście ta k zagrzęźli w m iłości św iata i je g o s id ła c h z d ra d liw y c h ! T rz e b a w am czekać, d o p ó k i w am p a stu sz ­ kow ie b ie d n i, dusze p ro s te i p o k o rn e przy C h rystusow ym żłóbku zeb ra n e , nie w y m o d lą n aw ró cen ia.

P ó jd źcie do żłó b k a, b ie d n i grzesznicy, k tó ry m serce kruszy się od żalu n a w spom nienie nędzy w a s z e j;

P ó jd źcie do żłóbka, a D zieciątk o Jezus p rzeb aczen ie w am opowie sło d k im i u śm iech em Sw oim i łzam i rzew nem i, k tó re już w żłóbeczku d la w as w ylewa.

P ó jd źcie dusze u sp raw ied liw io n e , k tó re n a d ro d ze przykazań P a ń sk ic h w iernie p o stę p u je c ie ;

(10)

8

Pójdźcie do żłóbka, a D zieciątko Jezus ła s k a m i Sw ojem i w ie r­

ność w aszą hojnie n a g ro d z i;

Pójdźcie do żłó b k a dusze czyste i niew inne, k tó ry c h sk a rb e m jedynymi i rozkoszą c a łą je st m iłość P a n a Je z u sa ;

Pójdźcie do żłóbka, a D zieciątko Boże pieszczotkam i Sw em i uw eseli serca wasze, a jeżeli już n ie pieszczot, lecz d la je g o m iło ści

Nadziei nie trzeba tracić

Nie porzucaj nadzieję Jakoć się kolwiek dzieje:

Bo nie już słońce ostatnie zachodzi A po zlej chwili piękny dzień przy­

chodzi.

Patrzaj teraz na lasy Jak przez zimne czasy Wszystką swą krasę drzewa utraciły A śniegi pola wysoko pokryły.

Po chwili wiosna przyjdzie Ten śnieg znienagla zejdzie A ziemia skoro słońce ją zagrzeje W rozliczne barwy znowu się o-

dzieje.

Nic wiecznego na świecie, Radość się z troską plecie A kiedy jedna weźmie moc naj­

większą

Wtenczas masz ujrzeć odmianę naj­

prędszą.

Ale człowiek zhardzieje Ody mu się dobrze dzieje Więc też kiedy go fortuna omyli, Wnet głowę zwiesi i powagę zmyli.

Lecz na szczęście wszelakie Serce ma być jednakie, Bo z nas fortuna w żywe oczy

szydzi,

To dato weźmie jako się jej widzi.

Ty nie miej za stracone Co może być wrócone, Siła Bóg może wywrócić w go­

dzinie,

A kto mu kolwiek ufa nie zaginie.

Jan Kochanowski.

Krzyza zap rag n iecie, o! Krzyż znajdziecie przy żłóbku, b o 'w S ercu Jezusow em K rzyż zawsze był u tk w io n y ; w ięc D zieciątk o N ajśw . udzieli wam cząsteczkę tej boleści i goryczy Sw ojej.

Pójdźcie do żłó b k a se rc a sm u tk iem uciśn io n e, D zieciątk o Jezus przyw róci w am „ ra d o ś ć zbaw ienia“ i n a p e łn i w as pociechą.

Pójdźcie do żłóbka ubodzy i p ro s ta c z k i; o to w as p rzed in n y m i

(11)

9

D z ie c ią tk o Jezus wzywa k u Sobie, do w as n ajp o d o b n iejszem się stało . P ó jd źcie do ż łó b k a d ziateczk i m ło d ziu ch n e. S erce D zieciątk a Jezu s ta k b a rd z o w as k o c h a ;

P ó jd źcie się z N im p obaw ić, ja k z braciszk iem w aszym . O d d a j­

c ie M u n a g w iazd k ę w asze s e rc a n iew inne, a b y w n ich w cześnie zak ró lo w ał P a n Jezus, a b y je u strz e g ł od zepsucia św iata;

Zbaw iciel św iata.

P ó jd źcie w szyscy do ż łó b k a do b ied n ej sta je n k i, k ęd y na g a rs tc e s ia n a spoczyw a D z ie c ią tk o ;

P ó jd ź ć ie i p o k ło ń m y się w eso ło ; w N iem sk a rb y nasze, w N iem w esele i szczęście, w N iem n a w ieki zbaw ienie znajdziem y, a le p r o ­ ście P rzeczy stej R o d zicielk i Je g o , N iep o k ala n ej M a rji P a n n y , aby n a m w y je d n a ła p ro s to tę , p o k o rę , śliczną n iew inność i m iłość s e r ­ d e c z n ą , a b y śm y n a w zór D z ie c ią tk a B ożego sta li się jak o dziateczki m a le ń k ie , b o „ ta k ic h je s t K ró lestw o N ieb iesk ie".' '

(12)

Na pokutnej drodze życia

M att T a lb o t był sobie zwyczajnym Człowiekiem, jed n y m z ty c h z najciem niejszem i i n ajg o rszem i stro n a m i życia lu d zk ieg o . U ro d z ił się w ro k u . 1856 jak o dziecko u b o g ich b a rd z o rodziców w D u b lin ie , gdzie później, gd y d o ró sł, p o b ie ra ł przez k ró tk i czas n a u k ę p is a n ia i czytania w szkole B raci szkolnyęh. P rzed ukoń czen iem n a u k i w i­

dział się zm uszonym • do p racy n a sw oje u trz y m a n ie , rz u c ił w ięc szkołę i poszedł w . w ir życia i znojnej p racy zaro b k o w ej, ja k ty le innych dzieci robotniczych, k tó re już w k o leb ce stra sz y w idm o

(13)

11

n ę d z y i g ło d u , a g d y ty lk o w y jd ą z k o le b k i, śc ig a je m iędzy ludzi, c z a s e m n ie po z a ro b e k , i d o b ro b y t, lecz p o nieszczęście, łzy i ból.

P ra c a i znój je s t dziedzictw em w szystkich ro b o tn ik ó w , z n iem i zapo­

znaje się dziecko .ro b o tn ik a już o d p ie rsi m a tk i, do n ich się rw ie p o d ró słszy , b o w ie, że p r a c ą i znojem z a ra b ia się p ien iąd ze, za k tó re

"kupić m ożna c h le b a C odziennego... za k tó re , w szystko co św iat m a,

<lostać m ożna. N ic też dziw nego, że sk o ro i nasz b o h a te r o d ró s ł już tro c h ę o d ziem i, zaraz zaczął m y śle ć o- p ra c y i p ien iąd zach , za k tó re m o ż n a b y ło d o sta ć w szystko, czego se rc e z a p ra g n ie , a je g o serce ta k p ra g n ę ło w szystkiego, a on ta k c h c ia ł użyć św iata i zażyć jeg o p rzy jem n o śc i, k tó ry c h w ro d zicielsk im nie zaznał dom ku. N ie o p a rł s ię nęcącym p o k u so m ze stro n y św iata i zaczął używać. A le w k ró tce przyszedł p rzesy t. Serce/, w ciąż by ło n ien asy co n e i n ie zadow olone, m im o , że m ia ło w szystko, czego daw niej p ra g n ę ło . W duszy o tw a rła m u się o k ro p n a p u stk a , k tó re j nie m ó g ł niczem zapełnić, n i zabaw ą, n i p ra c ą , w szędy g o ś c ig a ła m yśl śa m o o sk a rż a ją c a , że nie p o stęp u je ta k , ja k pow inien. C hcąc w ięc zalać te g o ro b a k a , zaczął pić, a le ta k potężnie, że w n et s ta ł się sław nym , ta k co do jak o ści, ja k i co do ilo ś c i, p ijak iem po w szystkich p rz ed m iejsk ich szynkach i r e s ta u r a ­ c ja c h D u b lin a . Ile ty lk o z a ro b ił przez dzień, ty le w ieczorem przepił.

W szy stk ie pien iąd ze szły n a w ódkę, d o d o m u zw ykle w ra c a ł z p u s te ­ lni kieszen iam i ta k , że z a p ła k a n e j n a d nim i n a d d om ow ą b ie d ą m atce, n ig d y n ic d a ć nie m ó g ł n a p o trz e b y dom ow e i n a ch leb d la siebie.

D o c h o d z iło czasem do te g o , że przepiw szy w szystkie pieniądze, zastaw iał, a n a w e t • sp rzed aw ał b u ty , b y zap łacić za w ódkę, a do d o ­ m u w ra c a ł boso. T a k i s ta n rzeczy c ią g n ą ł się dość d łu g o . Życie je g o m o ra ln e ledw o, ledw o jeszcze tla ło , fizycznie ta k ż e by ło p o w ażn ie zag ro żo n e i b y łb y m a rn ie skończył, g d y b y ła s k a Boża n ie o d n io sła n a d je g o se rc e m zw ycięstwa.

M iał on już la t dw adzieścia pięć. N ic nie zapow iadało n arazie, i e b ie d n y M a tt zap rzestan ie pić i zacznie now e życie. N araz pew nej so b o ty , w róciw szy w cześniej, niż zwykle d o dom u, rzu cił się w o b jęcia k o c h a ją c e j m a tk i i ' p rzy rzek ł jej, że już w ięcej nie będzie się o d d aw ał p ijań stw u . Co b y ło przy czy n ą te g o n a g łe g o , a ta k m o cn eg o p o sta n o ­ w ie n ia , n ie w iadom o. T ę ta jem n icę, ja k i w iele in n y ch , z a b ra ł on ze so b ą do g ro b u . B ied n a je g o m a tk a , zaskoczona tem dziw nem i nieo czek iw an em po stan o w ien iem sy n a, nie p y ta ła go o nic, ty lk o sło d k ie m i słow y z a c h ęcała d o w y trw an ia w te m p o stan o w ien iu , nie u fa ją c je d n a k w n ie zbytnio.

N a d synem jej je d n a k sp oczęła ła s k a Boża. M a tt bow iem do-

(14)

N aw rócenie Sw. P aw ła A p ostoła.

(15)

18

trz y m a ł przyrzeczenia, co w ięcej, u d a ł się jeszcze do p ew nego k s ię ­ dza, w k tó r e g o iręce złożył przyrzeczenie c a łk o w iteg o w strzy m an ia się o d n ap o jó w a lk o h o lo w y ch n a p rz e c ią g 3-ch m iesięcy. W ten sposób zerw ał o n z daw niejszem sw em n iep raw em życiem i s ta ł się innym . G dy bow iem skończyły się owe trzy m iesiące, ponow ił on sw oje ślu b y , o b iecu jąc się w strzym ać od w ódki przez, ca ły je d e n ro k , a w reszcie po ty m ro k u , p rzy rzek ł B ogu, że już c a łe życie p o zo stan ie a b sty n e n te m .

P rzez ca ły czas, taż do te g o stanow czego ro z strz y g a ją c e g o d n ia w yrzeczenia się w ó d k i n a zawsze, ła s k a Boża n ie p rzestaw ała wciąż szep tać m o c a rn ie , a cich o i sło d k o ta k , do je g o duszy, d o serca.

Rzecz dziw na, p raw ie nie do uw ierzenia, te n n ied aw n y pijaczyna, sp rz e d a ją c y je d y n e b u ty n a w ódkę, zaczął now e, p ło d n e w b o h a te r­

skie c n o ty , życie k a to lik a -c h rz e śc ija n in a . O sta tn ie dw adzieścia trzy la ta życia je g o , by ły je d n ą p rz e b ła g a ln ą m o d litw ą, p o łącz o n ą z n ie- zw ykłem z a p a rc ie m sieb ie i n ad lu d zk iem w p ro st w o stro śc i swej u m artw ien iem . C ały o d d a ł się o stre j pokucie, zapom niaw szy ja k b y 0 św iecie i w szystkiem na; nim . —

W n e t po je g o ,cudow nem p raw ie n aw ró cen iu , n a d sz e d ł d la M a tta d ru g i, w ażny i d ecy d u ją cy dzień. M ianow icie, p ew n a pobożna 1 zam ożna dziew czyna, upodobaw szy sobie w swej p ro s te j, dziew i­

czej duszy je g o ła g o d n y a pow ażny c h a ra k te r, a n ie m o g ą c się d o ­ czekać ośw iadczyn z jeg o stro n y , w zięła n a o d w ag ę i o fiaro w ała m u sw ą rączk ę i m a ją te k . N ad zieja szczęśliw ego i b ło g ie g o ro d z in ­ n e g o życia, zaczęła się do n ie g o k usząco u śm iech ać. W y starczy ło m u ty lk o p o w ie d z ie ć : t a k ! M a tt je d n a k p o p ro sił sw oją g o rą c ą w ielbi­

cielkę o k ilk a ,d n i do’ n am y słu . O d p raw iał now ennę do M atk i B oskiej, p ro sząc ża Jej p o śred n ictw em o ła s k ę ro zp o zn an ia w oli Bożej. I nie zaw iódł się. P o d czas m odlitw y, usłyszał w duszy g ło s , k tó ry

sta ć do śm ie rc i w sta n ie w olnym . U słu c h a ł te g o g ło su M a tt, choć m oże serce sk a rż y ło się tro c h ę i do śm ierci p o zo stał w olnym . B óg, k tó r y za .k a ż d ą o fia rę n a g ra d z a , h o jn ie m u za to w yrzeczenie się ziem skiej m iło ści o d p łacił, już tu n a ziem i w zam ian w ziął sto k ro ć , a po śm ierci j d ru g ie tyle i żywot wieczny.

P o k u tę sw o ją zaczął M a tt już w owym d n iu , w k tó ry m ta k w iel­

ko d u szn ie w y rzek ł się alk o h o lu . N astęp n ie, p osuw ając się coraz dalej n a d ro d z e u m a rtw ie n ia , zaczął s i ę . in n y ch , godziw ych n aw et p rzy ­ jem n o ści w y rzek ać ta k , że w k ró tce w śród zg iełk u i zam ętu w ielko­

m ie jsk ie g o , w ió d ł żywot praw ie pokutniczy, Żył n a św iecie, ale nie

d la św iata. , C. d. n.

m u ra d z ił o d rzu cić o fia ro w a n ą dziew iczą m a ją te k i pozo-

(16)

N oc śliczna zimowa... n a ciem no-szafirow e p rzestrzen ie n ieb iesk ie w ypłynął św ietlany księżyc i z uśm iechem zadow olenia z a g a n ia ł b iałe chm u rk i, k tó re p ierzchały p rzed nim , ja k b ie d n e , zalęknione b a ra n k i. F ig la rn e m okiem sp o jrzał n a gw iazdki rozrzu co n e tu i ów ­ dzie, k tó re po d je g o jasnem! i śm iałem sp o jrzen iem z b la d ły i poczęły się u k ryw ać...T eraz jestem pan em cały c h n ieb iesk ich o b szaró w '1, pow iedział ucicha i ro zlał w koło, swe w dzięczne p ro m ien ie. - Lecz niedość m u było tej sw obody, z ja k ą kro czy ł po n ieb iesk ich b łoniach... T rz e b a je d n a k zobaczyć, co się dzieje n a ziem i — szep tał

—j i n a niej założyć swe p an o w an ie". W kroczył ted y ja sn e m p ro m ie ­ niem n a ziem ię i ośw iecił jej półkulę. Z a g lą d n ą ł w ew n ątrz b o lsze­

w ickiego ra ju , lecz c o fn ął się ze zgrozą n a w idok p ie k ła , jak ie sobie ludzkość stw orzyła n a ziemi... „S zk o d a tu ta j k a la ć swój w zrok" — pow iedział —t i c o fn ą ł swe jasn e p rom ienie. P rześlizgnąw szy się przez p o g ran iczn e słupy, począł w ędrow ać wzdłuż i wszerz, od w schodu, aż n a zachód i od B ałtyku, po K a rp a ty , a oblicze jeg o co raz b ar- dziej się ro zjaśm a ło i niepojętej piękności b la sk i, b iły zeń n a sz a rą ziem ię, uśm iechem szczerej rad o ści... Bo i jakże się n ie ra d o w a ć ? ...

P o całej tej k ra in ie , k tó r ą b ia łe puchy śn ie g u ok ry w ały swym płaszczem , k tó rą m róz ścisk ał kleszczam i... m iłość je d n a k nie w y­

g asła. N a ziem i tej, k tó ra p rz e o ra n a p łu g iem niew oli i w alk s tra s z ­ liw ych i zasian a m o giłam i,... nie w ym arło życie... N a ziem i tej, k tó re j Kryzys i nędza nieoszczędziły, do k tó rej zalew ro z p a s a n ia i zb ro d n i, płynie ze w schodu szerokiem k o ry tem , ch cąc ją zniszczyć i uczynić niew olnicą bezpraw ia i bezbożności, jeszcze żyje w ia ra i ra d o ś ć krzepiona nadzieją. W koło ro zleg a się śpiew ra d o s n y c h k o le n d i płynie k u niebu...

(17)

15

Z d u m ia ł się księżyc i sp o jrz a ł w g łą b nocy zim o w ej; p rz e b ie g ł w zrokiem po cich y c h , ośnieżonych w io sk ach i m ia sta c h g w arnych...

O! c.o za m iłe obrazki... ta m ziem ie zachodnie, P o zn ań , W ielk o p o lsk a d o św iad czo n a tw a rd o w p ru sk ie j szkole a zachow ująca w ien io ść K ościołow i i p o lsk o ści, dziś sk u p ia szereg i m łodzieży w Stow arzysze­

n ia c h k a to lic k ic h , k rzep i tężyznę i d u c h a n a ro d u , uczy się ła m a ć że sła b o śc ią , a ,r a d o ś ć p ro m ie n n ą w yryw a z p ie rsi okrzyki ko lęd y . Ow­

dzie w ielk a sto lic a W arszaw a, k tó r a za swe o cale n ie od zalewu bolszew ickiego, śle w n ieb o dziękczynne ko len d y . T u K rak ó w , a w nim przeszło p ięćd z iesiąt św iąty ń zkąd ch w ała Boża rozbrzm iew a.

Z w ró cił księżyc swe ja s n e sp o jrzen ie k u n ie b u i ra d o s n y , u śm ie c h ­ n ięty , c h c ia ł w ra c a ć w zaśw iaty, g d y w te m d o le c ia ł g o rad o śn iejszy niż d o tą d i huczny g ło s k o len d y . O — m yśli sobie — to nig d zie d o tą d ta k n ie śpiew ano... p o ch y lił się n a d niedużym dom em w n o ­ wej dzielnicy K ra k o w a i z a g lą d a przez zam arzłe szyby... a tam g ro n o m łodzieży, g w a ru i ra d o ś c i bez m ia ry ; ro zśm ian e, rozbaw ione, a ra d o s n y m k o len d o m nie m a k o ń ca... Już n aliczył sto p ięćd ziesiąt przy rząd zają „g w ia z d k ę " d la u b o g iej dziatw y i w spólny „ O p ła te k "

z g ó rą , a jeszcze n ie koniec... Z a c z ą ł się b ie d n y księżyc g u b ić w d o ­ m y s ła c h ; co to za m łodzież ta k d zielna, że ja k w idać „ d o ta ń c a i ró ż a ń c a " ? . Aż n a ra z słyszy o k rz y k : „N iem a sz w iększego szczęścia ja k p od s z ta n d a re m K rólow ej naszej, n ie c h żyje S tow arzyszenie D zieci M a rji" . a c a łe g ro n o o d k rzy k n ęło c h ó re m : „ N ie c h żyje i szerzy cześć N ie p o k a la n e j! I d a le j kolendow a'ć i tańczyć k ra k o w ia ­ k a. „ A — to ta k “ szep n ął księżyc „n ie dziwię się, że tu - ra d o ś ć gości, gdyż p o d trzy m u je ją m iłość M arji... lecz p ó jd ę d alej zobaczyć, czy jest, gdzie w ięcej ta k ic h o rlic h g n ia z d m łodzieży M a rja ń sk ie j" ? I p o szed ł: lecz te ra z zapuszczał swój w zrok p ro m ie n isty w g łąb , przez z am a rzło o k na...

Z n a la z ł ic h w iele w K rak o w ie i w okolicy, we Lwow ie i n a

■dalszym w schodzie, w P o z n a n iu i zach o d n ich p ro w in cjach , a naw et ń a pó łn o cy , w W iln ie u stó p N ie p o k a lą n e j, co św ieci w O strej-B ra- m ie;. ą w szędzie te g ro m a d k i m łodzieży ru ch liw e w p ra c y zbożnej,

■jedne p rz y rz ą d z a ją i szyją coś d la u b o g iej dziatw y, in n e p o m a g a ją za o p a try w a ć b ie d n e ro d zin y i p rzy g o to w u ją c h o ry c h do przyjęcia o s ta tn ic h sa k ra m . św. T e u p ięk szają i o z d a b ia ją k ościoły, a w ięcej jeszcze św iątynie w łasn ej duszy... T a m g ro m a d k a ćwiczy i p rz y g o to ­ w u je „ J a s e łk a " , ów dzie śpiew , b y g o d n ie w ystąpić n ą w ieczorku k u czci N ie p o k a la n e j. T u z b ie ra ją k sią ż k i i czaso p ism a kato lick ie, b y n iem i zasilić n ie ty lk o w ła sn ą b ib ljo te k ę , lecz ro zd ać je b ied n y m ,

(18)

16

chorym , i wychodźcom za g ra n ic ą , a jeszcze in n e g ro m a d z ą m a łą dziatw ę z iuljcy, i n ią się zajm ują, ucząc p raw św iętej w iary. P o d u ­ m a ł księżyc... „ a co też ro b ią w sto licy ?" i dalej sp o g lą d a ł przez zm arznięte szyby... A cha — tu n a w ielką sk alę w sp o m a g a ją ,,P o ls k ą M isję w C h in ach " więc przyrządzają n a te n cel w ieczorki, sk ład k i i t. p. b y z inSą zapoznać)' i coś d la niej w ykołatać. P ra w d a , w idziąłpm to już i w in n y ch Stow arzyszeniach, lecz W arszaw a w te m przoduję...

A teraz spieszę n a Jasn ą-G ó rę zag lą d n ąć, co ta m d z iała Stow . D zieci M arji? W szak to najbliższa straż K rólow ej P o lsk i... I p atrzy ciekaw ie, a one cichutko p rzyrządzają do zam kniętych rek o lek cji, by w szystkie D zieci M arji z całej P olski, m o g ły w n ic h zaczerp n ąć i ożywić d ucha M arjańskiego... Z d u m iał się księżyc i zam yślił... czy jeszcze iść d a le j? „N ie zdążę, bo słońce zastąpi m i d ro g ę ... a zresztą czyż m o g ę zobaczyć coś piękniejszego ? — raczej w p ad n ę do stó p M arji i powiem. O N iep o k ala n a M atko B oga! już te ra z n ie zziębnie Tw a B oska D ziecina, Jezus m alu sień k i,' bo p rz y b ra n e D zieci T w oje ok ry ją Go, upieszczą, og rzeją przy sw ych g o rą c y c h se rc a c h , z a śp ie ­ w ają M u w esoło i k o ch ać Go będą. W ięc ciesz się M atu ch fio i b ło ­ gosław im , bo one Cię b ard zo m iłu ją i p ra g n ą Ci przy n ieść w iele pociechy. W szystkie p ra c u ją n a d tem , by szerzyć ch w ałę tw o ją i ro z ­ radow ać Tw e serca m acierzyńskie, ale najw ięcej w esołości, to w T w o ­ im M arjań sk im K rakow ie, a w śród g n iazd k rak o w sk ich w ...

Szarotka.

TO I OWO

Za przykładem św. Trzech Króli starajm y się ta k ż e i R e d a k c ji R o c z n i k a M arjańskiego złożyć ofia­

rę złota, aby dła rozwoju naszego pism a nadal p ra ­ cować mogła. Kto uiści prenum eratę na r. 1934 jeszcze w styczniu otrzy- ma bezpłatnie k s ią ż k ę : Błog. Ludw ika de Marillac.

(19)

— 17 —

Miłość Chrześcijańska

Przed chrztem byłem słabym prętem , P rądem dzikich fal miotanym,

K tó ry w błędnem kole krąży.

Po chrzcie stałem się okrętem Z ducha siali wy kow anym , K tó ry wie też dokąd dąży!

Przed chrztem byłem li zbutwiałą Cząstką drobną na ruinach, Prawie, że u wrót nicości...

Po chrzcie, jestem ja kb y skałą O przedwiecznych podwalinach C hrystusowych łask miłości!

Przed chrztem byłem wichrów kłębem Szam otanym listkiem m ałym

N a d przestworza przepaściami;

Dziś, po chrzcie, czuję się dębem Trwale zrosłym z światem całym Miłosierdzia korzeniami.

B yłem zim ny, pogardliwy,

Z ło mnie w szponach swych trzymało, Psotnie grała mną pokusa...

Jakże jestem ja szczęśliwy Odkąd jadłem Boże Ciało, Odkąd piłem K rew Chrystusa!

N aw et tajne duszy jęki, Co za boskie to chorały Dla m łodego nowicjusza!

Jezus cierpiał w szystkie męki, Jezus um arł za świat cały, Jabym um arł za Jezusa!

Ateiści i sceptycy Ż ydzi i podobnowierce,

Dla was pierwsze m odły szlocham.

Przyjdźcie wszyscy bolszewicy, W bijcie nóż mi w samo serce, Chwała Bogu! Ja was kocham

(20)

[fldowny H a l dodaje siły do wytrwania w wierze

T ru d n o byłoby opow iedzieć w szystkie ła sk i, ja k ie o d b ie ra li u n ici za przyczyną C udow nego M edalika. O to je d e n z w ielu p rz y k ła d ó w :

W ro k u 1904, w szpitalu św. W in c e n te g o w L u b lin ie leża ła z kilk o m a pow rotam i m ło d a 16-letnia dziew czyna, S ta s ia K. ciężko c h o ra n a w odną p uchlinę n a tle gruźliczem . W ied z iała, że m u si u m rzeć i g o rą c o p ra g n ę ła w yspow iadać się po k a to lic k u , a le z d a ­ w ało się to niepodobieństw em . Zaw sze n a sa la c h leżały c h o re p ra w o ­ sław ne, k tó re czuw ały, aby. k a p ła n nie zbliżył się do o p o rn e j, o n a zaś, jak o gorliw a u n itk a w szczególny sposób b y ła p iln o w an a. N a d o m iar złego, in te n d e n t szpitala, choć sam k a to lik , d la p rzy p o d o ­ b a n ia się w ładzy, w p ro st siłą zm uszał do praw o sław ia i je d n e g o d n ia p rzyszedł n a salę ab y ją nam ow )ą i g ro ź b ą sk ło n ić do sp o w ia d a n ia się przed popem . P o jeg o o dejściu c h o ra zaczęła u siln ie m n ie p ro s ić o Cudow ny M edalik, m ów iąc, Ż6 M atk a N ajśw iętsza ją u ra tu je . N a ­ tu ra ln ie , n ie m o g ła m się oprzeć jej b ła g a n iu , chociaż m iały śm y surow o zabro n io n e daw ać u n ito m m edaliki.

N a d ru g i dzień z ra n a in te n d e n t k a z a ł naszykow ać n a k ry ty sto lik , 2 świeoej, i w odę, a po chw ili zjaw ił się w tow arzystw ie p o p a.

M odliłam się w d u ch u , i z d a le k a p a trz y ła m co to będzie. Oczy c h o rej dziw nie się roziskrzyły i, o dziw o 1 choć b y ła ta k c h o ra , że ruszyć się nie m o g ła n a łóżku, te ra z u n io s ła się z po d u szek w p o ­ zycji pół siedzącej, p o d p arłszy się je d n ą rę k ą , żeby n ie u p a ść w d ru g iej trzy m ała m ocno zaciśnięty C udow ny M ed alik i p a trz ą c n a popa, g ło śn o zaw o łała:

- „C h o d ź! ale i ja k będziesz m n ie ch c ia ł sp o w iad ać, to ci wszystkie k u d ły z .b ro d y w yrw ę"!

(21)

19

P o p n a razie o .ń sm ia ł, s ta n ą ł ja k w ry ty w ziem ię, a p otem zaczął ro b ić in te n d e n to w i g n iew n e w ym ów ki, że nie m a p raw a n a ra ż a ć ' g o n a ta k ie p rzy k ro ści, sp ro w ad zając go do o p o rn y ch . O baj odeszli m ocno p o iry to w an i, a sk u te k był ta k i, że w in te n d e n c ie b ard zo o s ła b ła g o rliw o ść n a w ra c a n ia n a p raw o sław ie i przez jak iś czas S io stry m iały w ięcej sp o k o ju i sw obody do po cieszan ia b iednych unitów . D zieln a zaś dziew czyna zaczęła się od tej chw ili ja k b y c u ­ dow nie p o p ra w ia ć i . n a tyle jej się polepszyło, że w y p isała się do d o ­ m u, a k ied y w k ilk a m iesięcy później w ró ciła do szp itala, b y ła już o g ło szo n a to le ra n c ja -.religijna, m o g ła w ięc o tw arcie uczynić w yznanie w iary , a po o p a trz e n iu św iętem i S a k ra m e n ta m i u m a rła szczęśliwie. In n a u m ie ra ją c a u n itk a , sta rsz a k o b ie ta , k ied y jej in te n d e n t tłum aczy!, że jeżeli n ie w yspow iada się p rzed popem , to nie będzie p o ch o w an a n a c m e n tarzu , b o n a k ato lick im nie w olno, zaw ołała, śc isk a ją c m ocno w rę k u C udow ny M e d a lik :

„ N ie c h ciało m oje ry n szto k iem popłynie, n iech je k ru k i i w rony rozd zio b ią, ale w iary m i z se rc a nie w y d rą i nie sp rz e n ie ­ w ierzę się B o g u !“ I ta k u m a rła .

X. A lojzy O rszulik, M isjonarz w Brazylji na straży pieśni polskiej.

(22)

Z pamiętnika neofitki

— „ P a n ie W ojtusiu, decyduję się u ciek n ą ć od k o c h a n y c h r o ­ dziców, boję się Okropnie, ale n iech p a n n ik o m u nie m ów i, ty lk o ułatw i mi ucieczkę. N iech p a n n ajm ie fu rm a n k ę z p ią tk u n a so b o tę , niech wszystko będzie gotow e, ja w yjdę o te j g odzinie i n iech m n ie odwiezie do P uław , a p an mi obiecał, że m iiie um ieści u zak o n n ic w Lublinie i będzie dobrze".

W szystko stało się ja k pow iedziałam . Pieniędzy nie b ra ła m , bo z d a ­ w ało m i się, że to będzie kradzież, a le biżu terję w zięłam w szystką i m oją i m ojej m atki, ta k , że te g o było dużo. W zięłam je d n ą s u k ie n ­ kę, k tó ra w ydaw ała m i się n ajład n iejsza. S erce m i b iło te g o w ieczo­

ru, tak w szystkich p ożegnałam m ile, że aż się wszyscy zaczęli dziw ić.

- ,,Co to, D alcia wyjeżdża gdzie, ż e 's ię ta k żeg n a".

A ja p o w ied zia łam :

—- „ T a k , już n ig d y nie zobaczycie D a lc i“ .

I ta k się stało , bo od teg o p a m iętn eg o w ieczoru n ig d y m n ie już tam nie w idzieli. N ie ta k to je d n a k łatw o było w szystko zro b ić jak się teraz pisze. P rzyjechałyśm y n a sta c ję do P uław , a tu już pociąg do L u b lin a odszedł' i trz e b a było czekać p a rę god zin do d r u ­ g ieg o pociągu. Żydzi n a sta c ji zaczęli szeptać, że to m usi b y ć żydow ­ skie dziecko i pew no ucieka do gojów . C hociaż b y łam jeszcze m io ­ dem dzieckiem , bo nie m iałam la t 14-tu, ale zd rad załam się tem , że się w ystroiłam w złote łańcuszki i p ierścio n k i, a ta k dużo te g o n a siebie w łożyłam , że zw racałam n a siebie uw ag ę w szystkich, n'ie tylko żydów, zrobiło się k o ło m nie zbiegow isko, ludzie zaczęli się dopytyw ać co to za je d n a , i n a tu ra ln ie w szystko w yszło n a jaw ; żydzi wszczęli a la rm , chcieli m nie zatrzym ać. J a k ja to zobaczyłam , zaczęłam w g ło s p łak ać . O piekun m ój w straszn y m był k ło p o cie co tu dalej ro b ić, coraz gorzej, coraz gro źn iej, n ie w idział in n ej ra d y i poprosił żandarm ów , żeby to w szystko u sp o k o ili i pow iedział im ,

(23)

21

że rzeczyw iście w iezie m n ie d o L u b lin a , bo chcę się ochrzcić. O to ­ czyli m n ie sw oją o p iek ą, w zięli do osobnego p o koju, u sp o k o ili, że nie d a d z ą m n ie żydom i że n ic m i się złego nie stan ie. T ym czasem n a d sz e d ł p o c ią g i dw óch żan d arm ó w w siad ło do te g o w ag o n u , gdzie sied ziałam i ta k p o d k o n w o jem z a je c h a ła m do L u b lin a n ie znając ta m n ik o g o . M ój o p iek u n b a rd z o b y ł zm artw io n y i p rzy g n ęb io n y , nie przypuszczał, że s p ra w a w eźm ie ta k i o b ró t, a to. d o p ie ro p o ­ c zątek , co b ędzie d a le j? ...’ J a najw ięcej b a ła m się żan d arm ó w , ale p an W o jc ie c h u sp a k a ja ł m nie, że to b a rd z o d obrze, bo żydzi b o ją się żan d arm ó w , w ięc m n ie n ie złap ią i nie w yrw ą, gdyż n a to się zanosiło. O prócz ty ch opiekunów je c h a ł jeszcze do L u b lin a z n am i ja k iś p a n i p rz y g lą d a ł się c a łe j scenie. D o b rze m u z oczu p a trz a ło , w d a ł się w rozm ow ę ze m n ą, w ypytyw ał się czy m nie k to nie n a m ó ­ w ił. J a tw ie rd z iła m , że ja s a m a chcę, w ięc p o ch w alił m n ie, że d o b rze ro b ię , ty lk o żebym b y ła o stro żn a, bo ja k p rzy jad ę do L u ­ b lin a , to m n ie n ap ew n o zap ro w ad zą do ra tu sz a i ta m b ę d ą nam aw ia ć n a p raw o sław ie, ale żebym pow iedziała, że' ch cę p rzejść n a w iarę rzy m sk o -k ato lick ą. P o w ie d z ia ła m : „ D o b rz e , d o b rz e " , i ta k d o je c h a ­ liśm y do L u b lin a.

N a sta c ji k rę c ą się jacy ś w ojskow i, w sad zają m n ie do d orożki i w p a rę m in u t je ste m już w ja k im ś w ielkim g m ach u . O dłączyli m nie zaraz od m eg o o p iek u n a, jestem s a m a z jak iem iś w ojskow em i, k tó rzy się p y ta ją n a ja k ą w ia rę chcę przejść. M ó w ię :

— „ N a p o lsk ą k a to lic k ą " .

P a rę razy to p o w tarzałam , bo mi się zdaw ało, że nie ch cą m nie zrozum ieć. M ów ią m i, że p raw o sław n a w ia ra najlep sza i koniecznie ra d z ą mi ją p rzy jąć, że m i b ędzie b a rd z o d o b rze, że w ydadzą m nie b o g a to zam ąż, je d n e m słow em ta k się m n ą zao p iek u ją, że b ęd ę b a rd z o szczęśliw a. Już ta k b y łam zm o rd o w an a te m w szystkiem i p o d ra ż n io n a tą nam ow ą, a do te g o nie m am przy sobie n ik o g o zn ajo m eg o , ty lk o ty ch m o sk ali, k tó rzy c h c ą w ydobyć ze m n ie ze­

zn a n ia , że ja chcę być p ra w o sła w n ą , ta k i m ń ie o g a rn ą ł żal, że zaczęłam g ło śn o p ła k a ć i w o ła ć :

„ J a chcę b y ć p o lsk ą, k a to lic z k ą " .

K rzy czałam i p ła k a ła m i nic w ięcej n ie ch c ia ła m mówić. W te- . d y w szedł ja k iś jeszcze w ojskow y, pow iedział coś po ro sy jsk u i w y­

szedł. Z w ró cili się do m nie i m ó w ią :

— „ D o b rz e , d o b rze, n ie c h b ędzie k a to lic z k ą " . A ja w o łam : .

— „ P o ls k a , ta k p o lsk a 1“

(24)

22

Z aczęli się śm iać ze m nie, zapisali coś do k się g i i poszli.

P rzyszedł m ój opiekun, w ięc zaczęłam m u ro b ić w ym ów ki, iże m nie zostaw ił z obcem i i sam poszedł, a ja nie w ied zia łam co m ó w ić, bo zaraz spisyw ali co m ów iłam . P ow tó rzy łam m u w szystkie swoje słow a p y tając z trw o g ą, czy a b y d obrze, czy m n ie źle nie zro ­ zumieli. U spokoił m nie, że dobrze, że nie m a ją p raw a przy m u sić m nie do praw osław ia, tylko p ró b o w ali i o ile sam ab y m c h c ia ła , to b y :m nie zapisali.

W tem przybliża się jak iś p a n i m ó w i:

- „M oże nie wiecie, gdzie się teraz u d a ć i do k o g o , to ja w skażę".

Ze strach em p a trz a ła m n a te g o niezn ajo m eg o , bo b y ł d o żyda podobny, a on w idocznie o d g a d ł m oje m yśli, b o m n ie u s p a k a ja ł,

;żeby m u zawierzyć, że on już n ie je d n ą Żydóweczkę pop ro w ad ził i opow iadał różne szczegóły. R ad ził m i p rzedew szystkiem zdjąć z siebie zeg arek ze złotym łańcuszkiem i p ierścio n k i, b o b a rd z o uw agę zw racam n a siebie. S p y tałam o p iek u n a co ro b ić , a on po-, w ia d a :

- „C hodźm y z ty m p an em , p rzen o cu jem y i u rad zim y co dalej ro b ić ".

W ięc poszliśm y do dom u now ego o p iekuna. Ż ona je g o zaję ła się m ną, d a ła jeść, k a z a ła się przeżegnać, p o k a z a ła ja k i ta k m n ie u ję ła przychylnością, że się odrazu poczułam ja k w ro d zin ie. O boje

•ci państw o uradzili, żeby B orkow ski p o je c h a ł do d o m u i ja k iś czas nie pokazyw ał się w cale w L ublinie, żeby odw rócić w szelkie p o d e j­

rzenie, że tu jestem , żeby m nie żydzi n ie prześladow ali. W szy stk ie .kosztow ności o d d ałam now em u opiekunow i, o ile p a m ię ta m na- .zywal się B orysiewicz, a p a n W o jc ie c h B orkow ski, p o ż e g n a ł się -ze m n ą i n ig d y się już z nim n ie w idziałam . C. d. n.

Trudno nam wszystkim udać się do krajów mi­

syjnych i pracować nad nawróceniem pogan! Uczyń­

my to wspierając misje i ofiarując drobny grosz także na Rocznik Marjański i Misje.

(25)

Stowarzyszenie Dzieci Marji z Krzeszowic.

W łączności jednego celu i dążeń w szystkich, zrzeszeń mariańskich,, oraz objawów swych uczuć w przeróżnych m anifestacjach w pa­

tronalne święto Niepokalanego Poczęcia — Dzieci Marji w Krzeszowi­

cach dzielą się wiadomością o przebiegu uroczystości w dniu 8 grud­

nia 1933 r.

Swoją żywotność, cześć i hołd dla Niepokalanej wyznaczyło Sto-

(26)

Warszawa Nowogdzka, StowarzyszenieDzieci Marji.

(27)

25 -

warzyszenie wspólną Komjinję św. i wykonaniem śpiewu w czasie sumy.

Po nieszporach odbyła się piękna ceremonja, która głębokie zawsze wywiera wrażenie — przyjęcie aspirantek do Dzieci Marji i Aniołów Stróżów pod przewodnictwem Ks. Proboszcza J. Morajki. Wieczorem w nowo otw artym Domu Katolickim odbył się pod kierownictwem Sióstr Szarytek uroczysty wieczorek ku czci Niepokalanej. Ks. Proboszcz w zagajeniu naw iązał do kanonizacji w tym dniu św, B ernadetty jako ilustrację obrazka scenicznego p. t. „B ernadeta", przywodząc na pamięć ważniejsze zdarzenia z życia pobożnej pasterki. Zebrani z przejęciem przyjęli udatną nastrojow ą imprezę, któ rą wypełnił program : referat wygłoszony przez prezydentkę Józefę Małyszkiewiczównę, śpiewy, de­

ki amacje i wspomniany obrazek sceniczny odegrany z uczuciem, i za­

pałem godnym swego wzniosłego celu. W III-cią niedzielę adwentu Siostry S zarytki urządziły w kaplicy Ochronki uroczystość k u czci błogosł. K atarzyny Laboure z całodzienną adoracją N. Sakram entu.

Biała Podlaska.

Stowarzyszenie nasze obecnie liczy 14 Dzieci Marji i 3 aspfrantki.

Mała liczba. Ale uw7ażam)y, że nie od ilości, lecz od jakości członków zależy istnienie Stowarzyszenia. W 1931 roku D yrektorką naszą była i 'zcigodna Siostra Starsza Genowefa Sędziakowska, a Dyrektorem Wie­

lebny ks. Dr. Marjan- Jankow ski. Siostra D yrektorka calem sercem oddana Stowarzyszeniu, pracą sw ą dopompgla, że w 1932 r. wspólnemi siłami częściowo spłaciłyśm y koszta sztandaru Niepokalanej.

Ksiądz D yrektor pogadankam i swemi na zebraniach miesięcznych umacniał ducha Stowarzyszenia i urabiał nasze charaktery, zachęcając nas zawsze do naśladowania we wszystkich cnotach naszego świetlanego wzoru „Dziewicy Niepokalanej". Oto ty tu ły pogadanek, które Ks. Dy­

rektor wygłosił: Wspólna praca; Jedność to siła; Chrystus-Król; Ad­

w ent; M atka Boża, M atką naszą, Królową ojczyzny naszej.

Dnia 8 grudnia 1931 r. urządziłyśmy wieczór „W okalno-Muzykalny", z którego czysty dochód przeznaczyłyśmy na sztandar.

Ponieważ Ks. D yrektor dojeżdżał do Białej, a zwłaszcza zima z po­

wodu śniegów trudno było się z Janow a odległego o 21 km. do nas do­

stać, to też z żalem musiałyśmy żegnać Jego pracę i pozostałyśmy osie­

rocone. Dotąd stałego Ks. D yrektora nie mamy.

Zebrania nasze odbywają się 2 razy w miesiącu z Siostrą Dyrek-<

to rk ą i są urozmaicane wierszami deklamowanemi przez Dzieci Marji.

Na zebraniach czytamy ciekawe rozdziały z Rocznika Marjańskiego.

Ponieważ je st nas niewiele, dlatego też specjalnie na sekcje nie dzie­

limy się, lecz pracujem y w szystkie wspólnie. W każdą pierwszą nie­

dzielę miesiąca mamy wspólną Komunję św. w medalach. Po Ko- inunji św. P rezydentka u stóp Niepokalanej w kaplicy odczytuje Akt Ofiarowania się N. M. P.

Referaty pisałyśmy tylko te, których tem aty przysłała nam Centrala Dzieci Marji.

In stru k to rk a przysposobienia wojskowego p. H. Michelisowa wygło-

(28)

26

«iła na zebraniach naszych kilka pogadanek „ O gazach i obronie ga- -zowej", zapoznając nas z tą aktualną sprawą. Co roku adorujemy Pana

Jezusa w Grobie. '

Na początku 1933 . r. znów musiałyśmy żegnać naszą Kochaną Siostrę Dyrektorkę Genowefę ■ Sędziakowską.. Mimo . żalu z jakim J ą :żegnałyśmy, trzeba było sobie powiedzieć: „Bóg ta k chce, la my m arne proszki nie mamy nic do powiedzenia". — K ontaktu z sobą nie zer­

w ałyśm y i obecnie pisujemy do siebie.

Obecnie D yrektorką naszą jest Czcigodna Siostra Starsza Anna Sławińska. Nasze rozluźniające się trochę szeregi wzięła energicznie w swe ręce i uczy subordynacji. Chce, byśmy były karne. Pod Jej

Stow. Dzieci Marji w Białej Podlaskiej.

^kierunkiem zdobyłyśmy już kilka cnót, a ha pierwszem miejscu pun­

ktualność. To w prost nie do uwierzenia, byśmy były punktualne, a jed ­ nak z przyjemnością stwierdzamy, że ta k jest. W szystkie kw estje sporne rozstrzyga Siostra .D yrektorka krótko i stanowczo. Ta energja Siostry D yrektorki ta k dobrze na nas podziałała, że zrobiła wrażenie zimnego kubła wody wylanego na głowy. Poprostu otrząsnęłyśmy się z chw i­

lowej apatji, w jaką popadłyśmy niby niedźwiedzie w sen zimpwy.

Siostra D yrektorka kocha nas całem sercem i wszystkie Je j uwagi n a ­ cechowane są mfrtczyną miłością i zrozumieniem dla błędów dzieci.

W czerwcu na Boże Ciało 'ubrałyśm y ołtarz przy pomocy Czci- .godnej Siostry Zofji. Wśród błękitu i nieskalanej bieli Królowa Nie­

pokalana, siejąc z matczynych swych rąk łaski, niby rosę w siąkającą

•w serca Je j oddane.

Wśiód tych jasnych dla nas k a rt jest też i żałobna. Oto w czerw ­

(29)

27

cu cichutko, jak gołąbek, na anielskich skrzydłach swego Anioła ,Stróżav oddała sw ą duszę ś. p. H ela W akulska. J e j jasna postać i zawsze uśm iechnięta tw arzyczka na zawsze pozostanie w pamięci naszej. Ode­

szła 'od nas ta k cicho, ja k cichem było jej życie całe. Zawsze chętna, do pracy, spokojna, i kochająca M atkę Bożą, była dla nas wzorem.

Dziecka Marji. To też pewnie dlatego Niepokalana zabrała J ą do siebie.

Ostatnie jej słowa, a któ re też i podczas choroby często pow tarzała, były: „O jakże słodko je st um ierać w objęciach Marji". K azała to w y­

bić na pomniku. Helu! — Przy tronie naszej wspólnej Opiekunki wspom­

nij też i na nas i proś Marję, by nam dodała siły do w alki z wszyst- kiem i przeciwnościami. Za spokój duszy H e li dałyśm y na Mszę św.

i ofiarowałyśm y Komunje św. Dorocznym zwyczajem mamy dwa miesiące wakacyj. Na ostatniem przedw akacyjnem zebraniu Siostra ' D yrektorka rozdała w szystkim Stowarzyszonym deklaracje do podpisania, na k tó ­ rych było 8 przyrzeczeń co do obowiązków Dziecka Marji.

Na zjeździe w sierpniu r. b. w W arszawie była jedna delegatka.

Koszta podróży pokryło Stowarzyszenie. Zjazd wionął na nas duchem ożywiającym, w lał ,w nas energję i chęć do pracy .dla wspólnego dobra, i Chwały Niepokalanej, K tóra dała nam królewski dar „Medalik Cu­

downy" i przyjęła pod swój sztandar. To też pierwszą rzeczą po. po­

wrocie z w akacyj było, żeśmy przy Bożej pomocy i staraniach Siostry D yrektorki w dniu 15 października 1933 r. m iały uroczystość poświę­

cenia sztandaru. Sztandar poświęcił ksiądz p rałat Tur. — „Dzieci Marji

— mówił ks. p rałat, — oto Marja przyjm uje was pod swój sztandar.

Z takim, wodzem możecie śmiało pójść na podbój tysięcy dusz, k tó re błądzą w ciemnościach grzechu, a które powinnyście, m ając medal na.

piersi i obiecaną opiekę Marji, przyprowadzić do s,tóp Niepokalanej..

Wdzięczne zadanie macie do spełnienia. Postarajcie się więc godnie od­

powiedzieć włożonym na was obowiązkom.

Jaśnie Wielmożna Księżna Izabella Swiatopełk-Mirska była chrzestną;

jn atk ą sztandaru. Z dziecięcą ufnością stanęłyśm y pod sztandarem , prosząc Niepokalajią,. by mimo naszej niegodności raczyła nas przyjąć pod swój płaszcz i otoczyła najczulszą opieką. Po poświęceniu ks. p ra ła t pierwszy wbił w drzewiec sztandaru gwóźdź, a następnie zaczęli wbijać wszyscy zaproszeni goście. W hołdzie składanym Niepokalanej połączyły się z nam i Stowarzyszenia Dzieci Marji z Brześcia i z Sitnika, k tó re przyjechały na poświęcenie sztandaru. Tegoż dnia wieczorem o godź. T urządziłyśm y ku czci M atki Bożej Niepokalanie Poczętej przedstawienie.

B ibljoteka nasza liczy 80 tomików. Z pism prenum erujemy Rocz­

nik Marjański. Składka miesięczna wynosi 20 gr. Obecnie m ając już.

poświęcony sztandar, postanowiłyśmy, przy pomocy N. Marji P. wziąć się solidnie do pracy, byśmy miogły kiedyś, gdy nas do siebie .wezwie, zanfeść J e j plon w niej. Dopomóż nam w tem , Ty najlepsza z Matek.

Stosując się do postanowień na Zjeździe, zakładam y kółko żywego- różańca. Obecnie przygotowujemy „Wieczór M arjański" na dzień 8 grud­

nia. Siostra D yrektorka zrobiła nam m iłą niespodziankę i urządziła*

„Tancówkę z gorącą kolacją". Wśród wesołych tonów naprzem ian to pa- tefonu to skrzypiec, choć deszcz o szyby dzwonił, my beztrosko ta ń ­ czyłyśmy, walce, polki, i oberki. „H ełka“ Dziecko Marji.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po skończonem nabożeństw ie odbyło się na sali zebrań wspólne śniadanie urozmaicone pogadankam i koleżańskiej radości, ja(ką się cieszyła kaiżda z nas

T aka już jest wola Boża, abyśmy przez trudy, uciski i dolegliwości rozliczne dostawali się do Jego chwały.. Gdyby nam się zawsze powodziło wedle życzeń

rań, aby szeregi apostołów Cudownego Medalika Niepokalanej coraz więcej się rozszerzały i pod płaszczeni macierzyńskiej opieki Panny Możnej wal­.. cząc i

Bardzo prosim y o łaskaw e nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzebnej do ostania się naszych dziel.. Za każdy grosz serdecznie

Podczas konferencji duchownej, którą św. Nie zdarzyło się jeszcze wcale, aby którakolw iek z was odmówiła pójścia tam, dokąd ją posyłano. Nie wątpię też,

W stręt o d ­ czuwany do potw ora, 'jakim jest niewdzięcznik, da się jedynie wy- tłóm aczyć przez przyrodzone praw o, k tóre dom aga się tego, aby dobrodziejstwo

odbyło się uroczyste przyjęcie do Stowarzyszenia Dzieci Marji A spirantek i Aniołów Stróżów, były rekolekcje jedno­.. dniowe dla nowo przyjętych Dzieci Marji,

Już od tygodnia Dzieci Marji schodziły się wieczorem i wiły wieńce, by ozdobić kościół na tę uroczystość.. Przy tej pracy odmawiały różaniec za dusze