• Nie Znaleziono Wyników

Od „Strzelca” do szkoły wojskowej - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Od „Strzelca” do szkoły wojskowej - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER MAZUR

ur. 1917; Witaniów

Miejsce i czas wydarzeń Witaniów, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Witaniów, dwudziestolecie międzywojenne, Szkoła Podchorązych, Strzelec, szkoła wojskowa

Od „Strzelca” do szkoły wojskowej

Jak byłem w „Strzelcu” zaprzyjaźniłem się z kierownikiem, tam była szkoła w Karolinie w sąsiedniej miejscowości. No i on opiekował się nią trochę, uczył śpiewu i tak mnie polubił. Zapraszał mnie do siebie, książki pożyczał, nawet ciekawe pisma, listy z Rosji – tego nie było mu wolno, mówił: „Tobie daje, nikomu nie dawaj. Jakby się Franek Mróz dowiedział, to komunista to – mówi - by mnie jaką krzywdę zrobił”.

Ja mówię: „Panie kierowniku za nic”. W końcu on mi proponuje, mówi: „Wiesz, co? Ja mam szwagra majorem [jest] w Grudziądzu, tam [jest] szkoła podchorążówka i – mówi - ja cię skieruję”. Napisał list i dobrą opinię mi napisał. Tamten mówi: „Dobrze”.

Wysłał papiery na komisję czy zdrowy będę. Dostałem kategorię „A” - zdrowy. „No to ładnie - mówi. Teraz zezwolenie rodzicielskie - mówi. Ojciec czy matka żeby się w gminie podpisała, bo trza w obecności wójta czy sekretarza”. Czy jak to się mówi burmistrza. No pierwsza przeszkoda – zdrowie, kategoria „A” – przeszedłem pozytywnie. Wysłano mnie dalej, tamten mówi: „Dobrze, teraz tylko zezwolenie rodzicielskie”. No z tym zezwoleniem nie bardzo mi szło, mamusia nie bardzo wyrażała zgodę, ale w końcu udało się, namówiłem ją. Poszliśmy do gminy, podpisała, rozpłakała się, a wójt był z Witaniowa i mówi: „Oj pani Mazurowa, tam to dobrze. On jest zdrowy, to do wojska pójdzie. Jeszcze tu – mówi - jeszcze zabierze panią do siebie tam gdzieś”. No zgoda. Tam była jeszcze w gminie była siostra tej zmarłej Emilii, tej uczonej. Też tam przegadała ,ona z Witaniowa i mówi mamusi:

„Proszę panią, to dobrze, zdrowy, niech idzie tam – mówi - do szkoły wojskowej”. No to dobrze, ale w tym czasie zaistniała przeszkoda. Brat starszy był przyjęty poborowo do wojska. Mówione było, że ja pójdę ochotniczo, a brata zabiorą poborowo, a matka nie będzie miała opieki. Ten mój kierownik mówi: „To jak ty będziesz ochotniczo to brata ci nie wezmą nie, nie ”. Ja poszedłem, taki był w Ludwiniu pułkownik zwolniony z wojska, nie wiem chory był czy coś i tam w majątku dozorował. No poszedłem do niego pytać go się. On mówi: „Ciebie wezmą do wojska ochotniczo, a brat pójdzie poborowo”. Ja mówię: „To matka nie będzie miała opieki”. No mówi: „Tak, bo jak ty

(2)

będziesz ochotniczo to brata nie wezmą matce, nie, nie”. Mamusia się nie zgodziła i później ja zostałem, a brata wzięli. Brat wysłużył w wojsku i zamiast przyjść do domu to na ten front poszedł. Uciekał dwukrotnie z niewoli - niemieckiej i sowieckiej, wrócił dziewiętnastego października i zdrowie utracił.

Data i miejsce nagrania 2010-09-24

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Obojętnie, gdzie klient kupił, czy był tam gdzieś nad morzem, kupił zegarek, była podpisana umowa z przedsiębiorstwem – były sklepy te GS-owskie, WZGS-owskie, jak wykupili

Wziąłem te książki, z których się uczyłem – może będę się uczył, może coś.. Przed wyjazdem

Czasu dużo wolnego miałem też, chłopakom malowałem fale, chusty, jeszcze coś tam się zarobiło w tym wojsku. No i

Śnieg padał, na deskach się spało, mycie to było śniegiem bez koszul na dziedzińcu, a głód ogromny.. Mimo wszystko w mieście królewskim był głód, jak to się mówi

Grzeczny był i umiał się zachować, żona hrabiego mu pomogła i odszukał w Ameryce tą rodzinę swoją.. Za okupacji krył się trochę, bo obywatelstwo

Ja to do Lubartowa, powiat był Lubartów na piechotę chodziłem, przed wojną chodziłem, bo samochód do Lublina był jeden.. Ojciec tego od książki Kuchciewicza Stanisława, to

Chodziły Cyganki wróżyć, a to ci ludzi na wsi naiwni, że to prawdę powie, a tu jedna wróżyła, a druga szła kury łapać czy tam jeszcze coś.. Ona pozamykała się w

Na religię przychodził ksiądz prałat Krasucki, był bardzo dzielny, trzydzieści lat spędził w Łęcznej.. Żydzi chodzili na religię do bóżnicy, do synagogi, ale był