• Nie Znaleziono Wyników

Ziemia Kujawska. R. 2, nr 17 (1927)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ziemia Kujawska. R. 2, nr 17 (1927)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

W ło c ła w e k , 6 m arca 19 2 7 r.

R o k II.

Cena 3 0 groszy.

Nr. 17.

NBA

K VJ A W # K A

-< '•-*» • • *• . 'v 1 r*s- V r i T ' * r* ' • JfV* •. •' ' jv-v,rv'' *ST- li-* pv. •

S p r a w y s p o ł e c z n e — P o l i t y k a — Ż y c i e g o s p o d a r c z e

T Y G O D N I K

O d W y d a w n ic t w a

O d Nr. 16 „ Z i e m i a K u j a w s k a ” w y c h o d z i w f o r m a c i e z w i ę k ­ s z o n y m c o ty d z ie ń .

Przysposobienie wojskowe narodu

P o ło żen ie gieograficzne P olski je st w ielce zac h ęcające d o zb rojny ch w y stąp ień n aszy ch w rogów .

O d k ry te, p o zb aw io n e p rzez n atu rę c h a ­ rak teru o b ro n n eg o , granice R zeczy po spo litej nie u ła tw ia ją naszej obro ny . P o lsk a, leżąca n a d ro d ze ek sp an sji niem ieckiej n a w sch ó d , a z drugiej stro ny jak o najdalej w y su n ięte ku w sch o d o w i red u ta o b ro n y cyw ilizacji za ­ ch o d u — b y ła , je st i b ęd zie szań cem o b ro n ­ nym i p o le m w alki. Z a d o w ó d p o w y ższeg o tw ierd zen ia m o g ą p o słu ży ć fakty zb ro jenia się n aszy ch n ajb liższy ch sąsiad ó w . N iem cy p rze­

stają się już dziś kryć i m a sk o w ać co do sw y ch przy szły ch zam iaró w i zbro jn ych w y­

stąp ień . U p o k o rzo n a n a p o la ch F rancji b u ta

k rzy żacka o d ży ła i ja k no w e w idm o rew an żu i z em sty p rzy go to w uje się n a żniw o śm ierci.

W ta k ich w a ru n k ach p rzy sp o so b ien ie w o jsko w e staje się dla n as k w estją „b y ć albo nie b y ć “.

Jako p a ń stw o m ło d e, jeszcze silnie nie sk o n so lid o w an e i należycie w ew n ątrz nie zo r­

gan izo w an e, nie m o żem y się zd o b y ć n a u d źw i­

gnięcie tak ieg o ciężaru w yd atk ów , b y utrzy ­ m ać o d p o w ied n ią do p o trze b arm ję stałą.

T e b raki m u szą b y ć zastą p io n e przez w sp ó łp ra c ę i p o m o c sp o łecz eń stw a w c h a ­ rak te rze organizacji i sto w arzy szeń p rz y s p o ­ so b ien ia w ojsko w ego .

P rzy sp o so b ien ie w o jsk ow e p racu je w pierw szym rzędzie d la w ojska, d la w zm ocnię-

(2)

2 Z I E M I A K U J A W S K A

nia sił o b ro n n y ch p a ń stw a , w ięc m usi b y ć z tern w o jskiem silnie i celo w o zw iązane.

D lateg o p rzy sp o so b ien ie w o jskow e m usi iść k rok w k rok z w ojskiem . D oty ch czas p ra c e p rzy sp o so b ien ia w ojsko w ego w P o lsce p o le g ały n a d ob rej w oli p o szczeg ólny ch o rga­

nizacji, oficerow ie zaś i podoficerow ie służby czynnej od gryw ali rolę jedynie po m o cn ik ó w - in stru ktoró w . P rzeto p ra c ę n a d d u ch em żoł­

nierza, n a d jego o św iatą, u św iado m ien iem ob y w atelsk iem p o zo staw ić n ależy o rg an iz a­

cjom i sto w arzy szen io m p rzy sp o so b ien ia w o j­

sk o w eg o , a w yszk olenie czysto w ojskow e w in no b y ć specjalnie w y dzielon e i p ro w ad zo n e p rzez a p a ra t instruktorski, zo rg an izo w an y p rzez w ojsk o i po d leg ły w ład zo m w ojskow ym .

T ylk o w tak im w y p ad k u p ra c a p rz y sp o so b ie ­ nia w ojsko w ego b ęd zie realn ą i d a m o żn o ść p rz e p ro w a d z e n ia należyteg o o b ra c h u n k u w y ­ szk o lo n y ch sił. O d p rę ż y to jed n o cześn ie p racę sto w arzy szeń , k tó re m o g ą w ted y p ra c o w a ć intensyw niej n a d w y ch o w an iem żołnierza, którego fach o w em szk oleniem i ćw iczeniem zajm ie się w ojsko. N ie w y k lu cza to użycia w w o jsk ow ym a p ara cie w y szk o len io w y m je­

d n o ste k o d p o w ied n ich , p ra c u ją c y c h w o rg a­

nizacjach i sto w arzy szen iach .

D la b e z p iecze ń stw a i przy szło ści n aro d u po lskiego c ała z d ro w a ciałem i d u ch em część sp o łecz eń stw a m usi się b ezzw ło czn ie w y szk o ­ lić i w yćw iczyć, b y czu w ać n a strażn icy n a ­ szej n iep od ległości i całości granic. P.

Wieś i miasto

Wieśniak i mieszczanin — równi obywatele kraju

N iechęć p o m ięd zy w ieśniakiem i m iesz­

czaninem , zro d zo n a w zam ierzch łych w iek ach naszej przeszło ści z nierów no n a d a n y c h p rzy ­ w ilejów p o m ięd zy ó w czesn e stan y , p rzetrw ała w p ew n ej części i d o tą d . M ieszczanin p o ­ siad ał d alek o w iększe o d w ieśn iak a p rzy w i­

leje. C h ło p b y ł ty m żyw ym in w en tarzem ro ­ boczym , k tó ry p an o w ie m ogli ro zd aw ać w p rezen cie sw ym sąsiad o m lub sp rz e d a w a ć no- w o n ab y w cy w raz z in w en tarzem żyw ym i m a r­

tw ym .

O p ró c z tej sam ej w so bie n iesp raw ied li­

w ości ludzkiej, sp o ty k ała jeszcze c h ło p a dru g a k rzy w d a — p o g ard a. G ard ził nim p an , d la któ reg o on p ra c o w a ł jak o niew olnik i d u sza p ań szcz y źn ian a , gardził i m ieszczanin , u w a ­ żając go za istotę niższą, n ie g o d n ą w spó ln eg o o b co w an ia. N iszczone zęb e m czasu i zm ian ą po jęć ludzkich przyw ileje stan ó w u traciły sw ą d a w n ą treść i form ę. U trata naszej n ie p o d le­

głości i w sp ó ln a nied o la w p ły n ęły rów nież

w zn aczn y m sto p n iu na zbliżenie się stan ów , a w ięc i stan u m ieszczańsk iego d o w si.

W reszcie zajaśn iało śłoń ce naszej n ie p o ­ dległości. W szystk ie stan y uzy sk ały je d n a ­ ko w e p ra w a i je d n ak o w y m p o d leg ły o b o ­ w iązk om . N a p o la ch b itew u m ierał m ieszcza­

nin o b o k ch ło p a, inteligent o b o k rob otnika.

W sp ó ln y ch rze st krw aw y, przyjęty w im ię d o b ra O jczyzny, oczyścił g rzechy n a d a n y c h ongiś przyw ilejów sztucznie w y różn iany m s ta ­ n o m i d ło n ią w spólnej M acierzy — P olski na czole „ p a n a “, „ ły k a “ i c h ło p a" w y cisn ął n o ­ w e p ię tn o „o b y w a te la " .

W obliczu O jczyzny rów ni je steśm y o b y ­ w atele tak , jak rów nym i jesteśm y ludźm i w w ielkiej rodzinie ludzkości. Z d a w a ło b y się, że niem a w p ro st p o trze b y p isa ć o tem , gdyż k ażd y to już d o sk o n ale rozum ie. Jed n ak że p iln e w nikanie w n asze życie spo łeczn e, w słu ch iw an ie się w jego o dg łosy i p rzy g lą­

d an ie się jego sto su n k o m do w o dzi, że nie jest

(3)

Z I E M I A K U J A W S K A 3

jeszcze ta k d o brze. S tare zm u rszałe resztki d a w n y c h dzikich u p rz e d z e ń stan o w y ch tkw ią jeszcze w n as, jak niew yjęte drzazgi.

W sz a k s ą dziś jeszcze tacy , k tó rzy choć sam i żad nej nie m a ją zasługi i nic szczegól­

nego ani dla kraju ani d la nikogo nie uczy ­ nili, u w a ż a ją się za „w y ższy ch " z tytułu sw eg o po ch o d zen ia.

Ci, co się szlac h tą zow ią, nieliczny s ta ­ no w ią elem ent, sterczą jeszcze jak o statn ia b a s z ta stareg o zam czy sk a, która w krótce ru ­ nie i ro zsy p ie się w p ro ch i pył... A n i oni groźni, ani n ieb ezp ieczni.

A którzy z nich nie przeży ci i zm ierz­

chem sław y dziedzicznej nie zrażeni — grze­

b ią c w szary m p iask u stary ch p rao jcó w cm en ­ tarzy sk , w czy tu jąc się w pam iętn iki p ra d z ia ­ d ó w w obliczu rozw ieszo ny ch p o rtretó w i h i­

sto ry czn y ch p am iąte k , n ab io rą tężyzny d u ch a, chęci d o p ra c y i z n a jd ą w łaściw e d la siebie m iejsce w n arodzie.

N ato m iast stan m ieszczańsk i m usi się zdo- dyć n a zu p ełn e zap o m n ien ie o d aw n y ch p rzy ­ w ilejach, k tó ry ch zresztą sam dziś nie p o siad a, i u w ażać się za rów ny z rów nym i ze w sią.

W n iesp raw ied liw ości d ziejów zro d zo n a n azw a „ c h ło p a " i „ c h a m a " m usi zniknąć, jako piętn o niew oli, b e z p ra w ia i po niżenia godn ości ludzkiej, a zniknie ró w n ież złośliw ie n a d a n e m ian o „ ły k a “.

je ż e li w ieśn iak m niej jeszcze je st k u ltu ­ ralny, gorzej w y ch o w an y , n ajczęściej niew y ­ kształco n y , to m ieszczanin nie m oże, nie p o ­ w inien go za to nien aw idzieć i nim p o g a r­

dzać, lecz przeciw nie, w sp ółczu ć m u, zbliżyć się do niego i p o m ó c m u d o w yd żw ignięcia się n a w yższy szczebel w ied zy i kultury.

A w ieśniak, w id ząc m ieszczan in a w ięcej w y ­ kształco n eg o , lepiej w y ch o w an eg o i bardziej kultu ralnego — nie po w in ien m u teg o zaz d ro ­ ścić, nie po w in ien go za to nienaw idzieć, lecz raczej cieszyć się tem i sam em u d ąży ć do osiągnięcia tych sam y ch cen n y ch zdobyczy.

T o b ę d ą no w e dla nas przyw ileje, przez n as sam y ch w p racy i trud zie zd o b y te na korzyść n aszą, kraju i ludzkości. R ów ni z rów nym i i w olni z w olnym i — w w ielkiej ro­

dzinie n aro d ó w , rów ni z rów nym i w szyscy u siebie, jak o jednej M atki — O jczy zn y dzieci.

5. Promis.

P R O B L E M D R O Ż Y Z N Y W P O L S C E

O d całeg o szeregu m iesięcy znajdu je się św iat w ok resie w zro stu cen.

P o p rzed n ia fala zw yżki o siąg n ęła sw e m axim u m w m iesiącach : lutym — kw ierniu 1925 roku, p o cze m zac zął się o d p ły w , trw ający do m a rc a kw ietnia 1926 r., zaś w S tan a ch Z je d ­ no czo n y ch A . P. n a w e t dłużej.

O d teg o p u n k tu św iato w y ruch cen to ­ w aró w (w złocie) w y kazuje p o n o w n ie kieru ­ n ek ku zw yżce. Jesteśm y w fazie „d ro ży z n y ", k tó ra w ten sp o só b nie je st li tylko zjaw is­

kiem n aszeg o życia. T e m p o tylko p rocesu różni n as w tej dziedzinie o d św iata. W ciągu o statniego o kresu zniżki ruch in d ek su cen w

złocie w ykazuje w E uro pie n a stę p u ją c e zm iany:

P o lsk a ze 121,6 (m arz ec 1925) sp a d a n a 8 5,4 (m aj 1926) czyli w y k azu je zniżkę cen z p u n ktu w id zenia rynku św iato w eg o o 29,7%, p o d c z a s g dy F ran cja ze 144,2 (sty czeń 1925) d o ch o d zi d o 112,2 (k w ieceń 1926) czyli o sią ­ ga zniżkę 22,2!t>; A ng lja ze 167,9 (styczeń i925) sch o d ząc do 146,9 (czerw iec 1926) m a tylko 12,5$ a N iem cy 140,9 (luty 1925) sch o d zą do 127,8 (kw iecień 1926) czyli zysk ują zaledw ie 9,3.ś. P o d o b n ie ja k p ro ces zniżki cen był w P o lsce an o rm aln ie w y d atn y , ta k też an o rm al­

nie ra p to w n y i in ten syw ny je st u n as p ro ces w zro stu cen to w aró w w złocie. T o też p ro -

(4)

Z I E M I A K U J A W S K A 4

b lem d ro ży zn y w P o lsce je st o b ecn ie zaró w ­ no z p u n k tu w idzenia g o sp o d arczeg o , jak i p o ­ litycznego z a g a d n i e n i e m p ierw szo rzęd n eg o zn a c z e n ia , b o sto jąceg o w organicznej zależ­

ności o d cało k ształtu polityki gospo darczej i finansow ej w P ań stw ie. P ro blem , który ch ce m y om ó w ić n a tem m iejscu, stał się w o statn ich cza sa ch je d n ą z najw iększych trosk R ząd u i całego sp o łecz eń stw a.

S ięgnijm y zatem d o tab eli, ilustrującej k ształto w an ie się w sk aźn ik a k o sztó w u trzy ­ m a n ia w P o lsce w r. 1926 (rok 1914 = 100):

sty czeń 170

luty 170,7

m arzec 161,6

kw iecień 175,6

m aj 183,2

czerw iec 182,6

lipiec 177,2

sierp ień 181 w rzesień 187,6 p aźd z iern ik 190,4 listo p ad 195.

A z atem w ciągu roku zazn aczy ł się w zro st cen ze 170 n a 195 czyli o koło \5%, a w n iek tó ry ch d ziałach , sk ła d a ją c y c h się n a k o szty u trzy m an ia w zró sł w sk aźn ik jeszcze bardziej: np. w sk aźn ik k o sztó w ży w ności na listo p ad — 243 ,8, od zieży — 256,3. O p in ja p u b liczn a zan iep o k o jo n a je st w zro stem cen słuszn ie. N ależy je d n a k u św iad o m ić sobie że d ro ż y z n a w P o lsce je st w zg lęd n ą i o d czu ­ w a n ą przez szerokie m a sy k o n su m en tó w , ja ­ k o d y sp ro p o rcja, n iew sp ó łm iern o ść m ięd zy ce­

nam i, a zaro b k am i. W N iem czech np. p rz e ­ ciętn a p ła c a dzien n a w k o p aln ictw ie w ęglo- w em w y n o siła w m aju ub ieg łeg o roku 8,54 mk.

czyli 133,6°o p ła cy p rzedw o jenn ej, p o d c z a s gdy p ła c a p rzec iętn a w n aszem Z ag łęb iu D ąb row - skiem w y n o siła w e w rześniu tego ż roku 5,55 zł.

co stano w i około 85,33% p ła cy p rzedw o jen nej w te m Z a g łę b iu . T ę sa m ą n iew sp ó łm iern o ść p o m ięd zy p o zio m em p ła c o b ecn y c h a p o d ­ w y ższo n y m p o zio m em cen m ożna stw ierdzić w w ielu innych g ałęziach p ra c y w P olsce,

a d o p ie ro na tle tej d y sp ro p o rcji u w y d atn ia się k w estja drożyzny.

O b jek ty w n ie te d y ujm u jąc zag ad n ien ie należy p o d n ieść, że P o lsk a n ietylko nie je st k rajem drogim , ale o ile nie jed n y m z n a jta ń ­ szych, to w k ażd y m razie — tan im . Jeżeli b o ­ w iem p o ró w n a m y p o zio m cen w złocie w sto­

su nk u d o po zio m u cen p rzed w o je n n y ch u n as i zag ran icą, to zau w aży m y , iż p o d c z a s gdy w skaźnik ty ch cen w y nosił w P o lsce w e w rz e ­ śniu 102, to w e F ran cji— 115,1, w N iem czech — 131,4 i w A nglji 150,1. P ojęcie te d y d ro ży ­ zn y jest, ja k w yżej p o w ied zieliśm y w zględne, jeżeli je d n a k ro zp atry w ać b ęd ziem y pro b lem d ro ży zn y z p u n k tu w idzenia rozp ięto ści p o ­ m ięd zy ko sztam i u trzy m an ia a zaro b k am i, o k a ­ że się słu szn ą konkluzja, że d ro ży zn a w P o l­

sce d o szła d o znacznej w ysokości.

N a niezw ykle złożone zjaw isko dro żyzny w P o lsce sk ła d a się cały sp lo t czynników , w śró d k tó ry ch w y su w ają się n a czoło n a stę ­ pujące: fantastycznie w y g ó ro w an a sto p a p ro ­ c en to w a, nieró w n o m iern y ro zk ła d ciężarów p o d atk o w y ch , n ad m iern ie w yb ujałe p o ś re d ­ nictw o h an d lo w e i t. p.

O m ó w ien ie p o w y ższy ch czynn ik ów w y­

m a g a sp ecjaln eg o artykułu. Już o b e c n y stan d ro ży zny u tru d n ia niesły ch an ie sy tu ację g o ­ sp o d a rc z ą , alb ow iem tam u je n asz w yw óz, a ró w n o cześn ie og ranicza p o je m n o ść ry nku w e­

w n ętrzn eg o . Z ty c h w zględ ów d alszy w zro st d ro ży zn y m u sia łb y w o b e c n y c h w a ru n k a c h p o ciąg n ąć za so b ą b ard zo p o w ażn e n a s tę p ­ stw a. R ó żn ica w p ozio m ie cen n aszy ch i z a ­ graniczny ch p o w o d u je zw ięk szo ny im port, k tó ­ ry o b ciąża n asz b ilans h an d lo w y , a p rzez to w dalszej k o n sek w encji m o g ło b y grozić z a ­ chw ianie się w alu ty naszej. R ó w n o cześn ie w zro st cen m u sia łb y ujem n ie w p ły n ąć na go­

sp o d a rk ę sk a rb o w ą i u tru d n ić zró w n o w ażen ie b u d żetu . Z a trz y m a n ie d alszeg o w zro stu i m o ­ żliw e obn iżen ie o b ecn eg o p ozio m u cen jest żelazny m n ak az em chw ili i w y m ag a zgod neg o w y słłku R z ą d u i w szzstk ich sfer sp o łeczeń stw a.

Z.

(5)

_______ ZIEMIA KU J AWSK A _______ 5

ZEBRANIE PARTJI PRACY W WŁOCŁAWKU

D nia 26 lutego b. r. w sali S to w arzy ­ szenia U rzędników P ań stw o w y ch , ul. K aliska 1 w W łocław ku od było się zebran ie, zw ołane p rzez m iejscow e K oło P artji P racy.

O godzinie 6-ej w ieczorem p rezes W ło­

cław skiego K oła P. P., profesor A . P uzyński zagaił zebranie i p op rosił przybyłych z W ai- szaw y pp. sen ato ra G aszyńsk iego i red ak to ra W alew skiego do w ygłoszenia referatów . R e­

ferat polityczny w ygłosił red ak to r W alew ski.

W długiem , treściw em i b arw n em p rzem ó ­ w ieniu zo b razo w ał on życie polityczne Polski, p o czy n ając od czasów przedro zb ioro w ych, z lat niew oli — przez lata odzyskanej niep o d le­

głości, aż do dni ostatnich. Licznem i cy ta­

tam i, p rzykładam i i m n ó stw em n ie o d p arty ch arg u m en tó w m ów ca sch arak tery zo w ał w alkę d w ó ch obozów : w alk ę obozu dem okracji p o l­

skiej z o bozem u g o d y i zacofania. Licznym i faktam i z lat o statn ich p. W alew ski odzw ier- ciadlił destru k cy jn ą ro b o tę N arodow ej D em o ­ kracji, jej w rogi sto su n ek do p ierw szego b u ­ dow niczego naszej n ie p o d le g ło śc i— M arszałka P iłsudskiego i do w szelkich jego poczynań.

M ów ca d o w iód ł szeregiem p rzykładów , iż najw yższym au to ry tetem m oralnym w n a ­ rodzie polskim jest w łaśnie M arszałek P ił­

sudski. P artja P racy p o p iera jego rząd, d a ­ rząc całkow item zaufaniem tak jego osobę, jak i w szelkie jego poczynania i w ysiłki w kierow aniu n a w ą p ań stw a.

D alej m ó w ca n aszkicow ał w streszczeniu p ro g ram P artji P racy, p o d k reślając z naciskiem , iż partja ta, b ę d ą c stronnictw em d em okratycz- nem i republikańsk iem , stoi tw ardo, bezw glę- dnie i nieugięcie na gruncie pań stw o w o ści polskiej, zw alcza i zw alczać będzie w szelką de- m agogję partyjną, w yp o w iad a w alkę w alce klas, sk u p iając w sw ych szeregach inteligencję p ra ­ cującą, w olne zaw ody, kupców , rzem ieślników i p racow ników , a na w si — szerokie rzesze w łościańskie. M ow a red ak to ra W alew skiego sp o tk ała się z ogólnym aplauzem zebranych,

czego d o w o d em b y ła p o w tarza n a kilkakrotnie

— istna b u rza oklasków .

S en ato r G aszyński m ów ił o sp raw ach gosp o d arczy ch . Licznym i p rzykładam i z a ­ czerpniętym i z życia, z d o św iad czen ia życio­

w ego, ch łostał on do ktrynerów i dem agogów . R ozw ijając p ro g ram g o sp odarczy P artji P racy, sen ato r G aszyński zaznaczył, iż w y konanie tego p rogram u b ęd zie m ożliw e przy w aru n ­ k ach stw orzenia w łasn ego długoterm inow ego, tanieg o k red y tu , o p arteg o n a m ajątk u n a ro ­ dow ym i przy zastoso w aniu m iernika w ar­

tości pien iędzy — zam iast złota, k tó reg o P olska nie p o s ia d a — m ielnika to w aro w eg o jed n o stk ą obliczeniow ą, p o w stałą z szeregu tow arów , które n aró d polski prod uk uje i konsum uje.

M iernikiem bo w iem pien ięd zy pow inno być to, na co n aró d o trzy m an y p ieniądz w y­

m ienia, t. j. na n asze artykuły pierw szej p o ­ trzeby. N igdy — złoto, którego naró d nie p ro ­ dukuje i nie konsum uje.

C iekaw y tem at, ciepłe serd eczn e słow a, p o p u larn y a m iły zarazem styl m o w y se n a ­ tora G aszyńsk iego zjed n ały m u o becnych, czem u d an o w yraz rzęsistym i oklaskam i.

N a zako ńczenie przem ów ił krótko p. Pro- m is, w iceprezes m iejscow ego K oła P .P ., p o d ­ kreślając, iż, jak w ynika z do tychczasow ej działalności P artji P racy i z p rzem ó w ień p re ­ legentów , p artja ta nie operuje dem agogją i nie rzuca frazesów i p u sty ch obietnic. G w a­

rancją pracy i realizacji p rogram u partji — to ludzie, którzy n a czele tej partji stali lub stoją (w iceprezes Bartel, m inister D obrucki, pos.

K ościałkow ski, B arański, sen ato r G aszyński i inni). W tem zrozum ieniu m iejscow e sp o ­ łeczeń stw o o dn osi się do P artji P racy z za­

ufaniem , w stęp u jąc licznie w jej szeregi.

W szystkich p rzem ów ień w y słu ch an o z w ielką u w ag ą i w spokoju. P om im o nieo d p o w ie­

dniego czasu (sobota, n ied o g o d n a godzina, deszcz) sala b y ła szczelnie w y pełniona p u ­ blicznością ze w szystkich sfer m iejscow ego

sp ołeczeństw a. Esper.

(6)

6 Z I E M I A K U J A W S K A

,.R o z w ó j s a m o r z ą d u m. W ło c ła w k a w P o ls c e O d r o d z o n e j”

C O d p o w i e d ź n a II c z e ś ć s p r a w o z d a n i a p. inż, B o r y s s o w i c z a }

N ależy podm nieść z u zn an iem o p u b lik o ­ w an ie p rz e z p. inż B oryssow icza sp ra w o z d a ­ nia o „R o zw o ju sam o rzą d u m. W ło c ła w k a ” . T e g o ro d zaju recen zje p o b u d z a ją ogół ob y ­ w ateli do głęb szeg o zasta n aw ian ia się n ad zag a d n ien iam i sam o rzą d u i sp raw am i n a sz e ­ go grodu.

M ając n a u w a d z e w y jaśn ien ie p ew n y ch sp o rn y ch kw estji, p o ru szo n y ch p rzez p. inż.

B oryssow icza, p o zw o lę so bie o d p o w ied zieć n a zarzu ty p o sta w io n e m ej pracy.

* K^westja u jm o w an ia g o sp o d ark i sa m o ­ rząd o w ej w b ilan se je st k w estją sp o rn ą, tru d ­ n ą d o o są d z e n ia „B łęd o w i” , k tóry p o p ełn ia m iasto W ło cław ek , sp o rz ą d z a ją c b ilan se m a ­ ją tk u m iejskiego, „ h o łd u je ” kilka m iast b. K o n ­ gresów ki i zn aczn a liczba d ziałac zy sam o rzą­

d o w ych . P ro jek t instrukcji k aso w o -rachu n- kow ej, o p raco w y w an y o b ecn ie p rzez d e p a r­

ta m e n t sa m o rz ą d o w y m inisterjum sp ra w w e ­ w n ętrzn y ch , zam ierza z ap ro w ad zić ze sta w ia ­ nie b ilan só w w rach u n k o w o ści w szystkich zw iązk ó w k o m un alny ch. N ied aw n o p o m iesz­

czo ny w p iśm ie „ S a m o rz ą d ” arty k u ł o ra­

chun ko w o ści kom un alnej *) rów nież w y p o w iad a się za zestaw ien iem bilan só w , o b razu jący ch stan m a jątk o w y zw iązk u k o m u n a l n e g o . W p raw d zie d o ty c h czaso w e sy stem y ra c h u n ­ kow ości kam eralistycznej nie zn ały bilan sów ,

ale n o w e p rą d y w polityce skarbow ej i n a ­ uce ad m in istracji z a lecają ten sp o só b u jm o ­ w an ia w y nikó w g o sp o d ark i, p ro w ad zo n ej p rzez k o rp o racje sam o rzą d o w e. Z e sta w ia n ie bilan só w zw iązku p u b liczn eg o p o zw ala cy ­ frow o stw ierdzić, iż w p ły w y zw iązk u o b ra ­ can e są nie tylko n a cele k on su m cyjne, jak to skłonni s ą m n iem ać szczeg ólnie p rz e d s ta ­ w iciele k rań co w eg o lib eralizm u g o sp o d a rc z e ­ go. Z a słu g u je n a p o d k reślen ie, iż n ow y gło­

śn y o b ecn ie k ieru n ek w n au ce adm inistracji, (fayolizm ) u w aża za w sk a zan e u w zg lęd n ia­

nie w g o sp o d a rc e p u b liczn ej niek tó ry ch za ­ sad , d o tą d sto so w a n y ch tylko w p rzed się­

biorstw ie.

S zan o w n y rece n zen t zaleca p o m ieszcza­

nie w stanie czynnym m ajątk u m iejskiego w roli k ap itału — siły p o d atk o w ej ludności.

Z ale c e n ie to je st zb y t ryzyk ow n e Nie zn aj­

du je o b ecn ie w y razu ani w rach u n k o w o ści sam o rzą d o w ej, ani nie zostało u w zg lęd n io n e w oficjalnym pro jek cie instrukcji k aso w o -ra- chun ko w ej, o k tó ry m w yżej w sp o m n iałem . Bilans o b ejm o w ać m o że ty lk o p ozy cje fakty­

cznego, p raw n ie u zn an eg o m ajątk u gm iny, p o zycje d a jące się m ożliw ie realnie u jąć w cyfry. ( D o k. n a s t )

* ) V i d e N r. 3 „ S a m o r z ą d u ” z d n . 16 s t y r z n i a 19 2 7 r.„

str 39 , Z y g m u n t P a w l a k . O r a c h u n k o w o ś c i k o m u n a l n e j .

W cudze pióra...

Z okazji odczytów o samorządzie m. W ło c ła w ­ ka, wygłoszonych w Stowarzyszeniu Kupców P o l­

skich przez pana Arftoniego Rudzińskiego, Słow o K u­

jawskie pisze to co zrobiono, dużo zrobiono, a gdy się porówna z innemi miastami, to można powiedzieć, że bardzo dużo zrobiła obecna R ada dla naszego miasta — a zasługę możemy przypisywać Grupie N a­

rodowej, która, będąc w większości, wywiera decydu­

jący w pływ na gospodarkę miejską".

Rzeczywiście zarząd miejski od początku istnie­

nia Państw a Polskiego dużo zrobił, zastanówmy się tylko, czy stało się to przy współudziale, czy też wbrew wysiłkom grupy, która mieni się „narodową” .

Na całym świecie obóz postępowy walczył o rozszerzenie działalności komunalnej i rozciągnięcie jej na jak najwięcej dziedzin życia społecznego i go­

spodarczego, wkraczającego często w zakres przedsię­

biorczości prywatnej (budowa mieszkań, komunikacja,

(7)

Z I E M I A K U J A W S K A 7 oświetlenie etc.). Takie rozszerzenie działalności ko­

munalnej w połączeniu z pracą na polu opieki spo­

łecznej nazwano nawet w Anglji socjalizmem muni­

cypalnym Jakby dla potwierdzenia tej reguły Rada miasta W łocław ka od początku swego istnienia po­

dzieliła się na dwie grupy, bez względu na wyznanie:

postępową i zachowawczą, z których jedna z rozma­

chem parła do inwestycji miejskich i do używotnienia naszych stosunków na drodze opieki społecznej, dru­

ga zaś wszelkiemi możliwemi siłami i środkami hamo­

w ała dążenia pierwszej. Historja prac R ady Miejskiej jest historją zmagania się tych 2 kierunków. W wal­

ce zwyciężyła nie liczebnie, a moralnie, grupa postę­

powa, czego dowodem jest sprawozdanie z działalno­

ści Magistratu miasta W łocław ka p. t.: „Rozwój S a­

morządu m. W łocław ka” .

Grupa „narodowa” (właściwie powinna się na­

zywać grupą antysamorządową) tak silnie była przeję­

ta zasadami gospodarki municypalnej rosyjskiej, która polegała na unikaniu wszelkich inwestycji w obawie przed podatkami, że przez długi czas nie dopuszcza­

ła do budowy mieszkań i szkół, pomimo że były do dyspozycji kredyty rządowe i pomimo, że pożyczki mogły być zaciągnięte w czasie dewaluacji, kiedy każden dług staw ał się iluzorycznym.

W ychowanie w stosunkach rosyjskich i obawa przed podatkami zaciemniała członkom grupy „narodo­

w ej” umysły i naraziła miasto na niepowetowane szkody, bowiem, za co obecnie trzebaby płacić miljony złotych, można było w swoim czasie zrobić za miljo­

ny, ale dewaluujących się marek. A zatem z powo­

du uporu grupy „narodowej” zaprzepaszczona została w czasie dewaluacji sprawa budowy szkoły na placu Staszica i kolonji robotniczej koło cmentarza żydow­

skiego, mającej się składać z kilkudziesięciu domów.

Zam iast tego, wśród członków grupy „narodowej"

zrodziła się wielka myśl załatwienia w W łocław ku kwestji mieszkaniowej przez budowę chlewków dla ludzi, którymi upstrzone zostały grunty miejskie za

Cegielnią przy szosie kowalskiej i które wzbudzają podziw dla R ady Miejskiej wśród podróżujących sa­

mochodami obywcteli Polski i gości zagranicznych.

W czasie walki z grupą „narodow ą" o europei­

zację W łocław ka zamiast systematycznej pracy nad wykonaniem dobrze obmyślanego planu, przewidujące­

go budowę tanich mieszkań, gmachów szkolnych, elektrowni, wodociągów, kanalizacj etc. mieliśmy do czynienia z bezplanową szarpaniną, w wyniku której budowano pseudo-halle targowe na placu G en. D ą ­ browskiego, które stoją bezużytecznie (jak w powie­

ści Bałuckiego) lub most na Zgłowiączce, który po­

trzebny jest dziś tylko nielicznym obywatelom miasta, z budową którego można było czekać kilka dziesiąt­

ków lat.

Grupa „narodow a" dzielnie broniła swego sta­

nowiska i ustępow ała pod naporem opinji publicznej, lecz tylko połowicznie, co powodowało bezplanowość w polityce inwestycyjnej.

Jeżeli w jawnej walce nie można było osiągnąć celu, gdyż cel ten był zbyt kompromitujący, grupa

„narodowa” uciekała się do cichych posunięć. T a- kiem posunięciem grupy

jednego z prezydentów usunięcia już położonyi

gmachu szkolnego na placu Staszica. 1 szkoła ta nie powstałaby wcale, gdyby nie interwencja jedynego po­

stępowego ławnika, który dowiedział się przypadkiem o bezprawnem i karygodnem posunięciu.

I to W y, Panowie, których hasłem było: „precz z opieką społeczną i inwestycjami, bo to kosztuje, bo na to trzeba płacić podatki” , śmiecie się dziś chełpić rezultatami cudzej inicjatywy i pracy, przy której za­

miast pomagać,"* przeszkadzaliście tylko!

Z aiste nie wiadomo, co jest większe: czy w a­

sze poprzednie kołtuństwo, przeciwstawiające się uno- wożytnieniu W łocław ka, czy też dzisiejszy tupet, po­

zwalający W am stroić się w cudze pióra.

W.

było polecenie, w ydane prz«

:h fundamentów pod budowę

C o s ły c h a ć w Z w . S trz e le c k im ?

Z w i ą z e k S t r z e l e c k i n a K o n g r e ­ s i e i W y s t a w i e S p o r t o w e j . W cza­

sie k o n g resu sp o rto w eg o , k tóry o d b ęd zie się na w iosnę w W arszaw ie Z w iąz ek S trzelecki zam ierza u rząd zić trzy odczyty: „S trzelectw o S p o rt o b ro n y n aro d o w ej” — kpt. Fular- skiego, „ Ł u c z n ic tw o ” por. Z a ry c h ty i „S p o rt n a w si” kpt. K urlety. P o zatem na w ystaw ie m ającej się o d b y ć jed n o cześn ie Z w iąz ek S trze­

lecki b ęd zie m iał w łasny paw ilon. E k s p o n a ­ ty Z w iąz k u S trzeleckiego z W y staw y W a r­

szaw skiej b ę d ą n astęp n ie przew iezio ne na W y ­ staw ę L w o w sk ą, gdzie rów nież Z w iąz ek Strzę- Jecki będ zie m iał sw ój paw ilon.

W czasie ty g o d n ia sp o rto w eg o , k tó ry o d ­ b ęd zie się w czasie T arg ó w W ch o d n ich , Z w ią ­ zek S strzelecki organizuje w ielkie ćw iczenia w o jsko w e „ G a z o w a o b ro n a L w o w a ” z u d z ia ­ łem w szy stkich ro dzajó w broni.

K u r s h o d o w l a n y w O k r ę g u Ł ó d z ­ k i m . Z w aży w szy , że członkow ie Z w iązk u S trzeleckiego w przew ażn ej m ierze są rolni­

kam i, O k ręg Ł ód zki organizuje dla nich 3-ty- go d n io w y kurs ho d o w lan y , m ający n a celu zazn ajo m ien ie z w zorow em p ro w ad zen iem d ro b n eg o g o sp o d arstw a rolnego. Z d o b y te na kursie w iad o m o ści p ozw o lą strzelco m — d ro b ­ nym rolnikom na osiągnięcie w iekszego oso-

(8)

8 Z I E M I A K U J A W S K A

b isteg o d o b ro b y tu , a w zo ro w o p rzez nich p ro w a d z o n e g o sp o d a rstw a s ta n ą się p ro m ie­

niuj ącem i og niskam i kultury,

K urs ob ejm u je 61 go dzin w y k ład ó w , 63 g o d zin y zajęć p rak ty czn y ch , p o św ięco n y ch h o ­ dow li zw ierząt i o p iece n ad niem i, 18 godzin nau ki p o d ręczn ej bu ch alterji — p ro w ad zen ia k siąże k k a so w y c h g o sp o d arstw a w iejskiego i 11 go dzin historji P olski.

K u r s i n s t r u k t o r s k i p r z y 1 D y w . P i e c h . L e g j o n ó w d la org. p rzy sp . w ojsk, ro zp o cz ęty 7 styczn ia, liczy 53 strzelcó w oraz 9 ze Z w . R ezerw istó w i b. w o jsk ow ych. S o­

koli, H arc e rz e i członk ow ie inn ych organi­

zacji — nieob ecn i. T a k i sam kurs p rzy 19 D yw . w W ilejce ro zp o cz y n a się 15 lutego.

D o tąd zap isa ło się zg órą 50 strzelców , zaś z innych org. przy sp . w ojsk. — nikt.

Z L I S T Ó W DO R E D A K C J I

Upraszam Redakcję „Ziem i Kujawskiej” o za­

mieszczenie na łam ach swego pisma następującej wzmianki:

W obec zbliżających się Imienin Pana Prezesa R ady Ministrów i Ministra Spraw W ojskowych, pibrwszego M arszałka Polski. Józefa Piłsudskiego, przypadających w dniu 19 marca, powiadamiam, iż w Imieniu jegd, będę puzyjmował życzenia, składane przdz osoby urzędowe, przez przedstawicieli samorzą­

du, organizacji społecznych i wyznaniowych oraz przez

osoby prywatne w dniu 19 marca r. b. od godziny 13-ej. O złożonych życzeniach zdam bezzwłocznie relację przez pana W ojew odę W arszawskiego panu Prezesowi R ady Ministrów.

Życzenia od organizacji, r e p r e z e n t u ją c y c h całe województwo, w imieniu Pana P rezesa Rady Ministrów, będzie przyjmował osobiście pan W ojew o­

da, w lokalu Urzędu Wojewódzkiego w W arszawie, w dniu 19 marca r. b. od godz. 13 do 15-ej.

Starosta: (— ) O L S Z E W S K I.

NOTATKI

B a c z n o ść „ L eg u n i” !

W dniu 20 marca b. r. odbędzie się ostatnie posiedzenie Komisji Kwalifikacyjnej Krzyża Legjonów.

Kto nie złożył dokumentów i nie w ypełnił od­

powiednich kwe«tjonarjmzy oraz nie przesłał zł. 7 — winien najpóźniej do dnia 10 marca złożyć do sekre­

tarza Związku Legjonistów ob. Kowalskiego (ul. K i­

lińskiego 16). P o tym terminie nie będą już rozpa­

trywane podania, gdyż na początku kwietnia G łów na Komisja kończy urzędowanie.

O zd ro w ie ro b o tn ik a

A rt. 102 naszej Konstytucji mówi wyraźnie, że

„praca, jako główna podstawa bogactwa Rzeczypo- spoltej; pozostawać ma pod szczególną ochroną P ań­

stwa” . Niestety jednak ten artykuł naszej ustawy zasadniczej może częściej nawet od innych artykułów konstytucji, nie jest przestrzegany.

Jasną rzeczą jest, że obowiązkiem w ładz powin­

no być przedewszystkiem roztaczanie nadzoru nad te- mi gałęziami przemysłu, które są szkodliwe dla zdro­

wia pracowników.

Ciekawi jesteśmy, dlaczego nikt z czynników powołanych nie wziął dotąd w obronę robotników fabryki Cellulozy, którzy są zatruwani dwutlenkiem

siarki, gazem, który w szybkim czasie rujnuje zdrowie.

Zastosow anie masek przeciwgazowych, być może ulepszenie tylko wentylacji przedłuży życie tym set­

kom pracowników, którzy obecnie nabawiają się gru­

źlicy w tej fabryce.

Wierzymy, że notatka nasza nie pozostanie gło­

sem wołającego na puszczy.

N a za b y tk i n iem a m ie jsc a w lo k a la c h p u b liczn y ch .

W najbardziej uczęszczanej cukierni włocław skiej wisi na jednej ze ścian, oprawiony w piękną ramkę, oleodruk. Czego tam niema: i husarz skrzydlaty i ko­

lumna Zygmnnta, i katedra św. Jana, i O rz eł Biały.

Jednem słowem, obrazek patrjotyczny, nadpatrjotyczny.

A le między tymi obrazkami umieszczony jest drobnym drukiem tekst... słynnej odezwy z sierpnia 1914 roku W. Księcia M ikołaja M ikołajewicza z pięknemi obie­

tnicami zjednoczenia wszystkich ziem polskich i auto- nomji pod berłem Romanowych. Nie przypuszczamy, że obrazek ten został umieszczony w polskiej cukierni na skutek machinacyj naszego „przyjaciela" pobratym­

ca Benesza i dlatego radzimy właścicielowi ofiarować ten „zabytek" do muzeum T ow . Krajoznawczego. M ała rzecz, a wstyd.

W a r u n k i p r e n u m e r a t y z p r z e s y ł k ą lu b o d n o s z e n i e m d o d o m u : k w a r t a l n i e 3 z t , p ó ł r o c z n i e 6 z ł . , r o c z n i e 12 z ł.

C e n a n u m e r u p o j e d y n c z e g o 3 0 gr o s z y .

A d r e s R e d a k c j i i A d m i n i s t r a c j i : W ł o c ł a w e k , 3 -g o M a j a 2 2 , II p. R e d a k t o r p r z y j m u j e c o d z i e n n i e o d 5 — 6 p o p o ł .

R e d a k t o r : A N T O N I N P U Z Y N S K I W y d a w c a : Kl ub s p o ł e c z n o - p o l i t y c z n y w W ł o c ł a w k a .

D i u k . p . f . „ B R A C I A P I O T R O W S C Y " , W ł o c ł a w e k , T e l e f o n N r. 100.

Cytaty

Powiązane dokumenty

pada, że ukazuje się perjodycznie w dużych odstępach czasu. „ Z a przemysł uważa się wszelkie zatrudnienie zarobkowe lub przedsiębiorstwo, wykonywujące

w sali Straży Ogniowej odbyło się Organizacyjne Zebranie Partji Pracy, na którem w dłuższem przemówieniu przedstawił program Partji prezes Okręgu prof.

na terenie stolicy Kujaw rozwija się bardzo dobrze, obecnie już liczy przeszło stu członków, rekrutujących się z inteligencji pracującej, rzemieślników, kupców

kach Zarządu kosztorys gmachu (tylko 400 tys. Gutowski!) i dyrektor seminarjum, miast wnieść do budżetów sejmiku i miasta odpowie­. dnie sumy na budowę gmachu

muszą się wzajemnie do siebie ustosunkować, kierując się zasadą nietylko korzyści własnej, lecz i dobra ogólno krajowego.. Przemysł i

Tem niemniej zarządy miejskie powinny b«dować, bo celem ich dsiałalności nie jest przyrest wartości m ajątku miejskiego (zysk), a zaspokojenie potrzeb

Atmosfera zgęszczała się coraz bardziej; ho- ryżont się zaciemniał — życie gospodarcze biło coraz to słabszem tętnem, bezrobocie się zwięk­.. szało z

Miasto ze swej strony czyni wszystko, aby dostarczane przez wieś artykuły nabyć jaknajtaniej i w swem życzeniu doszłoby nawet do absurdu, gdyby się to tylko