• Nie Znaleziono Wyników

Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1948.10.10 nr 40

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1948.10.10 nr 40"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

ŚWIAT l ZY C IE

Ilu s tr o w a n y d o d a t e k ty g o d n io w y Katowice, października 1948 - Rak I l i

»DZIENNIKA ZACHODNIEGO“ N T 40

Poważne obowiązki ciężą na.barkach, komendanta M. O. wojew ództw a śląsko-dąbrowskiego, m jr. Czesława Szarego-Kurpiasa, k tó ry aętpgijpie- dzialny je st za sprawne funkcjonow anie podległego sobie aparatu m i­

licyjnego i jego stałą gotowość do akcji.

W s z y s tk ie z d ję c ia Cz. D a t k a

Cztery lata na posterunku

kołnierze ładu i bezpieczeństwa

Nie lekką jest służba m ilicja n ta , stojącego w słońcu, chłodzie i despęzu na skrzyżowaniach u lic i regulującego ruch. Trzeba tu mieć oczy szero­

ko otw arte i stale n a p ię tą uwagę, aby nie dopuścić do wypadków i ka­

tastrof, mogących mieć nieobliczalne skutki.

w nowych, szarych mundurach w y jd ą dziś na ulice Śląska zw arte kad ry M ilic ji O byw atelskiej, obchodząc uroczyście doroczne swoje święto.

Mają dziś prawo do świętowania, prawo, zdobyte czw artym ju ż rokiem o fia rn e j i odpowiedzialnej służby, w a łk i o ład i bezpieczeństwo naszego hien ia i życia. Będą dziś świętować, ro b ią c bogaty bilans swej pracy i wspom inając kolegów, k tó rzy padli na posterunku, w walce ze zbrodni c*Vrni elementami. Widząc ich dziś, kroczących w pochodzie, p rz y p o m n ijm y sobie, że im właśnie zawdzięczamy bezpieczeństwo osobiste,

oraz ład i porządek w kra ju .

A

° i o narada taktyczna (zdjęcie pierwsze) z udziałem Kom endanta Wojewódzkiego i sztabu oficerów w osobach (od lew ej): por. W róbla, por. Kijasa, kpt. Bolesty, m jr. B oro w ika J. Łosia, choT& e9°

kpt. S m o lc n ^ p o ™ T w a rd M h a ^^ ^H lc m d a ^T u opracowuje się m. In . plan pracy M. O., o b c i ą ć y poza służbą różnego rodzaju kursy, ja k np. kurs zapoznawania się z bronią (zdjęcie w środku) oraz m usztrą (z pra w e j) objętą rów nież program em wyszkolenia m ilicyjnego.

Szadki,

na nagły a&urm

kie sa chwil*, lir tn n t usiąść mn*p m św ietlicy bv spokojnie przeczytać gazetę czy książkę, lub pogawędzić z kolegam i (zdjęcie z lew ej). Często musi rezygnować z te j przyjem ności,

k r u s z y ć w teren w pościg -a przestępcami (w środku). W stałej walce o ła d i porządek wspomagają go rozrastające się kad ry ORMO (z p ra w e j). W te j walce ciężkiej i o fia rn e j, toczonej co dnia. stanąc

musi

’ ■ boku m ilic ja n ta całe społeczeństw«

(2)

n DODATEK TYGODNIOW Y „D Z IE N N IK A ZACHODNIEGO“ NR 40 (ŚW IAT I ZYCIS)

D l a c z e g o s i ę « l o r z e / e i i M / ?

Nauka poszukuje sposobów przedłużania życia

Jedno z najdawniejszych ma­

rzeń ludzkości — przedłużenie życia człowieka — stanowi do dziś dnia aktualny problem f i­

zjologii. Marzenie tó ziściło się Już częściowo. Naukowe czasopi­

sma podawały ostatnio ciekawe dane, dotyczące przesunięcia gór.

nej granicy ludzkiego wieku.

Napisy na nagrobkach staro­

żytnych Rzymian dowodzą, że przeciętnie żyli oni zaledwie 20 — 30 lat. Przeciętna długość życia Europejczyka wynosiła w X V I I wieku — 33 lata, w wieku X V I I I

— 34 lata. Wiek X IX przynosi już piorunującą podwyżkę. G ra­

nicą śmieroi staje się 41 rok ży cia. W roku 1935 granica ta za.

trzymała się na 64 latach. Zja wisko to tłumaczy się polepsze­

niem warunków sanitarnych.

Lecz nauka na tym nie poprze­

staje i dalej uparcie szuka spo.

sobów przedłużania życia.

Zbadanie przyczyn starzenia się organizmu ludzkiego jest sprawą nader zawiłą. Do dziś dnia nie ustalono kryteriów na­

turalnej starości i przyczyny tzw.

śmierci naturalnej. Znany klin i- sta radziecki, Notnagel, opubli- wał ostatnio interesujące spo.

strzeżenia, iż nawet „śmierć na­

turalna“ następuje z reguły przed wcześnie. Jest to zresztą wg. nie­

go niesłychanie rzadki rodzaj śmierci, spotykany raz na 100.000 wypadków. Arterioskleroza. któ­

ra przez większość lekarzy uwa­

żana jest za charakterystyczną cechę starości, a zatem — za przy czynę śmierci naturalnej — nie stanowi, jego zdaniem, zjawiska fizjologicznego, tylko jest rezul­

tatem zmian patologicznych.

Życie — przyczyną śmierci?

Grupa uczonych radzieckich, zrzeszonych w Akademii Nauk, rozpoczęła ostatnio prace, zw lą.

zane z problemem długowieczno­

ści, od żmudnych badań nad ko­

mórkami rozmaitych organiz­

mów. Charakterystyczną cechą

witalności komórki jest brak i Ostatnie prace radzieckich fizjo- róWnowagi struktury i funkcji —

pobudliwość i reaktywność. Osła­

bienie tych cech stanowi jedną z przyczyn starzenia, a ich zanik

— śmierć organizmu.

Pełna aktywność komórki zwią zana jest ze zgubnymi dla niej samej objawami. Wibrująca peł­

nią życia komórka wytwarza szkodliwe dla otoczenia wydzie ­ liny. Jeśli wydzieliny te nie da­

dzą się szybko usunąć z organi­

zmu — zatrute otoczenie zaczyna

logów wykazały, że krew nie ma bezpośredniego dostępu do po­

szczególnych organów i komórek.

Wszystkie niezbędne dla życia elementy czerpie komórka z ola.

czającej ją substancji międzyko­

mórkowej i do tej substancji w y­

dziela produkty swej życiowej działalności — metabolity.

Odnowienie tej substancji, któ­

ra stanowi prawdziwe środowi­

sko odżywcze dla poszczególnych kolei oddziaływać na komórkę, komórek, dokonuje się nie tylko powodując je j obumieranie

Można stąd wyciągnąć wnio­

sek, że gdyby zaistniała możność oswobodzenia organizmu nd tych trucizn, to tym samym — w y ­ twarzałoby się warunki do zw y ­ cięskiej w alki o przedłużenie młodości.

Powyższe obserwacje przepro­

wadzone na jednokomórkowcach znalazły również swe potwierdze­

nie w doświadczeniach z prze­

szczepieniem tkanek. Doświad­

czenia te ustaliły, że po szeregu transplantacji fragmentu tkanki z jednego środowiska do d: ugie- go, można zachować na czas dłuż ­ szy je j całkowitą zdolność życio­

wą. Tak np. fragment serca kur­

czaka dał się zachować w pełni witalności, ze wszystkimi w ła­

ściwościami funkcjonalnymi w czasie ponad 30 lat, tj. w ciągu okresu wielokrotnie przekracza­

jącego całe życie kury.

Doświadczenia wykazały za­

tem, że w warunkach ciągłego od.

nawiania środowiska odżywcze­

go, w którym żyje dany organ — jego zdolność życiowa może bvć zachowana o wiele dłużej, niż ży­

cie jego wewnątrz danego orga­

nizmu.

Zbawi mne „bariery“

Dla każdego organu ludzkiego istnieje swoiste, wewnętrzne oto­

czenie odżywcze. Tym odżyw­

czym środowiskiem jest krew

p rz e z o d n o w ie n ie s k ła d u k r w i W y k r y t o o b e cno ść p e w n e g o p r o ­ cesu fiz jo lo g ic z n e g o , k t ó r y r e g u ­ lu je p rz e jś c ie s k ła d n ik ó w k r w i do s u b s ta n c ji u\ ę rl.-y k o m ó rk o - w e j i o d w ro tn ie . P ro ce s te n f i z j o . io g o w ie n a z y w a ją „ b a r ie r ą “ , k t ó ­ re s ta n o w i g ra n ic ę m ię d z y k r w ią a ś r o d o w is k ie m o d ż y w c z y m ko n ió r k i Z a d a n ie ty c h !i«»riei p o le ­ ga n a o b ro n ie k o .c ó re k dan eg o o rg a n u od s z k o d liw y c h d la n ic h

stadników , znajd o jarych się we kiw i, a z drugiej strony na wy­

li»

1

« wydzielin komórko« vch z substancji międzykomórkowej.

Nie można nic doceniać roli tych barier. Nadwerężenie ich dzia­

łalności wywołuje natychmiast zaburzenie w organizmie i przy­

spiesza proces starzenia się.

Aktywność mózgu -

w arun kiom snlailaśei Najdonioślejsze znaczenie dia organizmu ludzkiego ma zapora

„wyższego rzędu“ — fizjologicz­

na bariera chroniąca komórki mózgu.

Najważniejszym aparatem ko­

ordynacyjnym działalności wszy­

stkich organów ciała ludzkiego

— jest mózg. Zachować młodość mózgu oznacza zachowanie mło­

dości. Jeśli mózg przestoje być organem pełnowartościowym — urywa się najlepsze nawet funk­

cjonowanie organizmu.

Doświadczenia laboratoryjne i obserwacje kliniczne wykazały, że nawet ledwo dostrzegalne zmia ny w składzie substancji odżyw­

czej wywołują znaczne zmiany w stanie i działalności rnózgu. a przez to i w postępowaniu czło­

wieka. Destrukcyjny wpływ w y­

wierają tu przede wszystkim wszelkie narkotyki i alkohol, je­

śli przeniknęły one do substancji międzykomórkowej, odżywiającej mózg.

Zjawisko „barier“, chronią­

cych mózg od szkodliwych skład­

ników krw i ma i odwrotną stro­

nę medalu. Stają one również na przeszkodzie przenikania do móz­

gu wszelkich wstrzykiwanych do krw i lekarstw (w wypadku cho­

roby mózgu). Ostatnio udało się nauce zmylić ich czujność drogą wstrzyknięcia lekarstwa bezpo­

średnio do mózgu. W czasie w oj­

ny leczono w ten sposób rannych z ciężkiego szoku.

jlló*'

¡ddiotff oWCJ;

rjedfl*

yiniM1 Dla zachowania młodości gis nic wystarcza prawic działalność „bariery“ mózg*^ >

aie potrzebny jest odpoWje jego „trening“. Mózg poW‘n być w stałej pracy — pcłn°

tywny. Ta aktywność mózgu 8 nowi źródło energii dia eal ® organizmu. Doświadczenia wy ^ zały, że ożywiona d zia ła m ^ mózgu przyczynia się do P°''® ” wania w organizmie składnik®

zmniejszających jego zmęczeń Zatem — aby być e.n — KUJ uyc u»»»»

d łu g o

g dym, trzeba trenować swój n'°. 3 ntegorzej niż mięśnie. — T r**

interesować się otaczającym ciem i brać w nim udział. *•

dzimy. jak prędko starzeją ludzie wycofani z kręgu ich zW klej działalności (np.

e n ieryc

Stara maksyma: „cogito — er Sum" (myślę — więc jestem) biera głębszego jeszcze sensu-

(ag)

O r y g in a ł czy k o p ia ?

Sfałszowana sztuka

Z o p is ó w p ro c e s u z m a rłe g o n ie ­ d a w n o m a la r z a h o le n d e rs k ie g o , H a n s a v a n M e e g e re n a , o k a z a ło się, że a r ty s ta te n ,

pragnąc oczy­

ścić się z zarzutu zdrady naro­

dowej, za jaką uznano sprzedaż Goeringowi w czasie wojny arcy­

dzieła jednego ze starych mala­

rzy holenderskich z X V I I w„

podjął się namalować jeszcze

je ­

den obraz tegoż mistrza, pod ści­

słym nadzorem. W ten sposób pow stało nowe arcydzieło, wobec któ­

rego rzeczoznawcy jeszcze raz sta­

nęli osłupiali i musieli przyznać, że nie są w stanie odróżnić tego płótna od oryginalnych obrazów

starego mistrza.

P r z y k ła d p o w y ż ­ szy d o w o d z i do ja k ie g o s to p n ia d o s k o n a ło ś c i d o jś ć m oże fa łs z o ­ w a n ie d z ie ł sztu iki.

Z a c z ę ło się w s ta ro ż y tn o ś c i

K u l t d la a r c y d z ie ł s z tu k i is t ­ n ia ł w ś r ó d k u lt u r a ln y c h s p o łe ­ c z e ń s tw zaw sze i w s z ę d z ie i d z ie ­ ła ta k ie g ro m a d z o n o o d n a jd a w ­ n ie js z y c h czasów . Z b ie ra c z e is t ­ n ie li ju ż w B a b ilo n ii, E g ip c ie , w G r e c ji 1 R z y m ie , a p o d n ie tą d o z b ie ra n ia s k a rb ó w s z tu k i b y ło za­

m iło w a n ie , ce le n a u k o w e , s n o -

W c z o r a j b e z w a rto ś c io w e w o d o ro s ty d z is ia j c e n n y s u ro w ie c

B r z m i to n ie c o

fantastycznie,

i i

sody kaustycznej nabiera prze- \

m n ie j

częściowo, w yko rzystu ją gdy usłyszym y o eleganckich poń j źroczystości ja k celofan, a pod niespotykane dotychczas wodoro- czochach damskich, sporządzonych I w pływ em środków w u lka n iza cyj- sty. Irla n d ia np. od szeregu la t

Z

wodorostów m orskich, ale fa k t

ten odpowiada rzeczywistości.

Uczeni

r ó ż n y c h

kra jó w świata starają się dziś ja k najszerzej w y ­ korzystać naturalne bogactwa mórz. Pismo „E vening Times Glasgow“ stwierdza, że znakom i­

ty m i

o s ią g n ię c ia m i p o s z c z y c ić się

mogą w te j dziedzinie zwłaszcza

u c z e n i

angielscy, k tó ry m w re zu l­

tacie drobiazgowych badań glo­

nów m orskich, spotykanych na zachodnim wybrzeżu Szkocji, uda­

ło

się

uzyskać now y rodzaj czyste­

go w łókna, podobnego do paję­

czyny.

W Szkocji pracuje ju ż dziś k i l ­ ka m niejszych zakładów przem y­

słowych, zajm ujących się w yłącz­

nie fa b ry k a c ją różnych przed­

m iotów użytkow ych

z

w odoro­

stów m orskich niższego gatunku, czyli glonów. Z anim jednak p ro ­ dukcja te j gałęzi przem ysłu na­

bierze pełnego tempa, m usi je ­ szcze przyjść do głosu nauka

i

rozwiązać nielada problem , ja k zwiększyć zbiór

s u ro to c a ,

znajdu­

jącego się na głębokości 2 do 13 m etrów pod pow ierzchnią wody.

Podobno udało

s ię

nawet ostatnio problem ten rozwiązać, uczeni nie ogłaszają jednak bliższych szcze­

gółów now ej, uproszczonej m eto­

dy.

Najdonioślejsze sukcesy uzy­

skało, wyposażone w nowoczesne laboratoria, szkockie tow arzystw o dla badań glonów w m iejscow o­

ści Musselburgh. Eksperci tego ośrodka naukowego dokonali

o -

statnio odkrycia specjalnego eks­

tra k tu

z

glonów, zwanego k w a ­ sem alginow ym , k tó ry w połą­

czeniu ze

s to p e m

m etalow ym tw o rzy substancję, edatną do p ro d u k ­ c ji elastycznego w łókna, podob­

nego do błonnika. Nader trw a łe

i

przeźroczyste w łókno

a lg in o w e w y k a z u je

ca łko w itą odporność na ogień

i w ilg o ć . Z

tego w łó kn a spo rządza

się ju ż d z iś

fir a n k i

i in n e

tekstylia. Znaczna część tych le ­ c iu tkich m ateriałów szkockich tn a jd u je się ju ż na rynkach A m e­

r y k i Północnej i P ołudniow ej.

A lg in , ja k u ja w n ia nauka, ce­

chują właściwości częściowo cha­

rakterystyczne dla celulozy. Pod działaniem kwasów garbnikow ych

ciągnie znaczne zyski ze sprzeda­

ży specjalnych gum, kle jó w i spoideł otrzym yw anych z glonów.

| W c h w ili obecnej p ro d u ku ją ju ż Z . , . . , nich p ły ty budulcowe, s iln y gatu-

5 5 t t S - <«»«». * * * * <

zapraw y, preparaty farm aceutycz­

nych zamienia się w masę, ja k ie j używa się do w yrobu w ałków do maszyn do pisania.

Z glonów m orskich w yra b ia się

ne a wreszcie także . . . lody. Cen­

ny ten surowiec, k tó ry do niedaw ­ na uważano za cuchnącą zarazę wód, ma przed sobą wspaniałe perspektywy.

Irla n d ia , Norwegia, Stany Z je d ­ noczone i Japonia to państwa, któ re od pewnego czasu, p rzyn a j-

barwić.

Wodorosty te znalazły takie za­

stosowanie w m edycynie i chemii.

Z uw agi na swe ogniotrw ałe w ła ­ ściwości i praw ie szczytową ela­

styczność uzyskane z glonów w łó k na są niezw ykle cenne w c h iru r­

g ii mózgowej i ocznej.

Ponieważ glony o b fitu ją

w z w ią

z k i potasowe, stały się cennym

Administracja przemysłowa ZSRR

Nawet wybitni znawcy przemysłu w Polsce nie potrafią wymienić organizacji, które administrują przemysłem ZSRR Dlatego też spis ministerstw gospodarczych tego kraju bę­

dzie interesującym materiałem dla niejednego z naszych Czytelników.

Państwowy Komitet Planowania nie jest — jak u nas — .samodzielnym urzędem (CUP), lecz jest przydzielony do Ra­

dy Ministrów.

Przemysłem administrują następujące ministerstwa:

1. Czarnej Metalurgii, 2. Metalurgii Kolorowej, 3. Przemysłu Węglowego Okręgów Zachodnich, 4. Przemysłu Węglowego Okręgów Wschodnich, 5. Przemysłu Naftowego Okręgów Zach. i Płd., 6. Przemysłu Naftowego Okręgów Wschodnich, 7. Elektrowni, 8. Przemysłu Chemicznego, 9. Przemysłu Elek­

trotechnicznego, 10. Przemysłu Aparatury Telekomunika­

cyjnej, I I . Przemysłu Budowy Maszyn Ciężkich, 12. Przemy­

słu Samochodowego i Traktorowego, 13. Przemysłu Budowy Obrabiarek, 14. Przemysłu Budowy Maszyn Budowlanych i Drogowych, 15. Przemysłu Budowy Taboru Kolejowego, 16. Przemysłu Maszyn Rolniczych, 17. Przemysłu Materiałów Budowlanych ZSRR, 18. Przemysłu Leśnego ZSRR, 19. Prze­

mysłu Celulozowego i Papierniczego, 20. Przemysłu Gumo­

wego, 21. Przemysłu Włókienniczego, 23. Przemysłu Lekkie­

go, 23. Przemyślu Rybnego Okręgów Zach., 24. Przemysłu Rybnego Okręgów Wsch., 25. Przemysłu Przetworów Mięs­

nych ł Mlecznych, 26. Przemysłu Spożywczego, 27. Przemy­

słu Używek, 28. Przemysłu Miejscowego i Paliw Miejsco­

wych Republik Związkowych.

nawozem sztucznym używanym na nie któ rych wyspach np. Iie b ry dach, zaś na Orkadach używ ają je ro ln ic y ja ko domieszki do pa­

szy dla bydła. Tam też istnieje zwyczaj wypasania owiec glona­

m i w chw ilach odpływ u morza.

Podobnie ma się rzecz w N owej Z elandii, gdzie fa rm e rzy zbierają glony, plóczą je, tną a następnie dają byd łu ja ko paszę.

W n ie któ rych krajach u żytko - w u je

się

glony jako wartościową domieszkę do potraw .

W

Japonii istnieje pewien gatunek glonów znanych, ja ko w yszukany smako­

ły k . Na wybrzeżach Ir la n d ii i Szkocji inne znów g a tu n ki ja d a l­

nych wodorostów m orskich po­

daje się ja ko nam iastkę ja rzyn y, zaś w W a lii w ypieka nawet coś w rodzaju chleba glonowego.

W japońskim budżecie przed­

w ojennym niemałą rolę odgryw a­

ła pewna odmiana glonów czer­

wonego koloru. Japończycy w y ra ­ b ia li z nich galaretkow ą mączkę, zwaną agar-agar. Stanow i ona niezbędny środek pomocniczy te laboratoriach lekarskich całego świata,

s łu ż ą c

do eksperym ental­

nych hodow li w ie lu niebezpiecz­

nych b a k te rii a także do p ro d u k­

c ji pew nych m edykam entów.

Przed w o jn ą Japonia produkow a­

ła przeszło 90 proc. światowego zapotrzebowania agaru, którego d o tk liw y brak odczuli lekarze i chemicy alianccy n a jb ard zie j po ataku na Pearl H arbour. A le po­

trzeba jest m atką wynalazków . A b y przezwyciężyć kryzys, uczeni rozpoczęli gorączkowe badania glonów. Z d o ła li odkryć tajem nicę w y ro b u agaru japońskiego i tym samym dać podstawy rozwojowe dla now ej gałęzi przem ysłu, k tó ry uniezależniony od dostaw jap o ń ­ skich pracuje dziś pomyślnie, za­

opatrując szpitale i laboratoria.

Tysiące ton glonów m orskich sprowadza się obecnie do W ie lkiej B ry ta n ii z Ir la n d ii

i

N orw egii.

W yciąga się z nich tzw . alginat wapienny, p ro d u k t w ykazujący wszechstronne zastosowanie. W y­

stępuje on w licznych odmianach potraw , jest niezbędnym składni­

kiem różnych preparatów c h iru r­

gicznych oraz zn a jd uje zastosowa­

nie w p ro d u k c ji wszelkiego rodza­

ju kapsułek medycznych .a także w procesach preparow ania

s u c h e j

k rw v

(cz)

b iz m , w re s z c ie c h ę ć lo k a t y k a p i­

t a łu i s p e k u la c ja .

T a m , g d z ie k w it n ie s z tu k a , g d z ie is t n ie ją z b ie ra c z e i h a n d la ­ rz e d z ie ł s z tu k i, ż e ru ją ta k ż e f a ł­

szerze ty c h d z ie ł. W ś ró d ty c h o s ta tn ic h r o z r ó ż n ia m y a r ty s tó w ś w ia d o m ie fa łs z u ją c y c h d z ie ła m i­

s trz ó w , lu b też t a k ic h , k tó r y c h p ra c e s ta w a ły s ię f a ls y f ik a t a m i p rz e z n ie u c z c iw o ś ć p o ś re d n ik ó w .

Fałszowanie przedmiotów sztu­

ki sięga czasów starożytnych. Już Pliniusz (pierwszy wiek przed Chr.) wspomina, że niejaki Zeno- dorus, wielki rzeźbiarz i cyzeier, twórca sławnego posągu M erku­

rego, podrobił dwa puchary w iel­

kiego Calamisa tak artystycznie, że nie można ich było odróżnić od oryginału.

S iln ie r o z w in ę ło się fa łs z o w a n ie d z ie ł s z tu k i z w ła ­ szcza z k o ń c e m X V w ie k u . A ż do X V I I s tu le c ia g łó w n ą s ie d z ib ą p rz e m y s łu fa łs z e rs k ie g o b y ły W ło c h y . N a js iln ie j je d n a k r o z w in ą ł się te n p rż e m y s ł w o s ta tn im s tu ­ le c iu .

A n t y k i c ie k a w e g o p o c h o d z e n ia

Z n ę c e n i ła t w y m i i p o k a ź n y m i z y s k a m i, ja k ie m o ż n a b y ło o s ią ­ g n ą ć d z ię k i p o p y to w i n a a n t y k i, fa c h o w i h a n d la rz e k u s ili z d o l­

n y c h a r t y s t ó w do n a ś la d o w n ic tw a a rc y d z ie ł p rz e s z ło ś c i. D o szło do te g o, że n p .

w Chinach i Japonii zakupywali turyści arcydzieła

„Starych Chin“ i japońską por­

celanę, fabrykowane w Paryżu.

W Wenecji sprzedawano cudne szkła i.Murano“ wyrobu czeskie­

go. Starowiedeńskie miniatury by ly fabrykowane przez fałszerzy berlińskich. We Francji można dostać francuskich mistrzów pędzla „robionych“ w Wiedniu.

Staroniemieckie srebrne puchary i kufle można było kupić np. w Augsburgu, a pochodzenie ich istotne to Londyn, gdzie je w yku­

w ali specjalni naśladowcy.

Falsyfikaty starych mistrzów i to sygnowane istnieją we wszyst­

kich światowych muzeach.

W is to cie są to k o p ie t a k łu d z ą c o p o d ­ ro b io n e , że c zę sto t y lk o d z ię k i p r z y p a d k o w i p r a w d z iw y z n a w c a o d k r y je m is t y f ik a c ję . P ra c e u c z ­ n ió w c e n io n e g o m is trz a , p o p ra ­ w ia n e t y lk o p rz e z n ie g o , u w a ż a n e są p r a w ie z r e g u ły za o r y g in a ły .

„Roccklin'* i „Koecklin“

J e ż e li p o d o b n e p o m y łk i z d a rz a ­ ją s ię w m u z e a c h , to cóż d o p ie ro m ó w ić o z b io ra c h p r y w a tn y c h . W u b ie g ły m d z ie s ią tk u la t ż y ł w B e r lin ie z n a n y h a n d la r z d z ie ł s z tu k i, k t ó r y c ią g łe m ia ł s p ra w y s ą d o w e za s p rz e d a ż „ o r y g in a ­ łó w “ , k t ó r e o k a z y w a ły się p ó ź ­ n ie j f a ls y f ik a t a m i. H a n d la r z te n n ie p r z e g r y w a ł je d n a k n ig d y p r o ­ cesu, b o u rz ą d z a ł się n ie s ły c h a n ie s p ry tn ie . O b ra z y , k t ó r e n a b y w a ł u n ie g o k lie n t , u w a ż a ją c je za o r y g in a ły n p . B o e c k lin a , p o d p is a ­ ne b y ły „ R o e o k łin “ , S ę d z io w ie w ie d z ie li d o b rz e o t y c h m a n ip u ­ la c ja c h , le c z ż a d e n z n ic h n ie m ó g ł n ic n a to p o ra d z ić .

Berlin słynął także jak wspom­

nieliśmy ze swych mistrzowsko podrabianych miniatur staro wie­

deńskich, które dochodziły do bar dzo wysokich cen. Starych m i­

strzów holenderskich fałszują znakomicie w Belgii, używając do kopiowania tych obrazów taldch

samych desek, na jakich «na!«*

no niegdyś oryginały.

D la ° x ‘Zl ą n a n ia w ła ś c iw e j p a t y n y

we

fa łs z e rz e g o to w e ju ż o b ra z y ^ m e ra i p rz y p ie k a ją w

rurach-

^ s p o rz ą d z o n e m a lo w id ła

nabie

aż d o z łu d z e n ia w y g lą d u 03 i3 p o c ie m n ia ły c h i p o p ę k a n y « 1 s ta ro ś c i.

Michał Anioł fałszerz«*1^

Do głośnych fałszerzy art.ySga\

należał rzeźbiarz Giovanni stianini (1830— 1868), którego P ^ ce z brązu są, jako unikaty g[r wielkiej cenie.

W m u z e u m gj?

s in g to n “ w L o n d y n ie z n a jd u je „ p rz e ś lic z n a p ła s k o rz e ź b a W z ie , d łu t a B a s tia n in ie g o p . t. » - ^ d o n n a z d z ie c ią tk ie m “ o ra z z m ie w a ją c e s w y m w y r a z e m sie S a v o n a ro li. O b y d w a te j 3 „ j- u c h o d z iły d łu g o za ty p o w e i “ iej p ię k n ie js z e a rc y d z ie ła

wło*

s z tu k i X V I w . _ „ f

Fałszerzem był również s i ¿yy Michał Anioł, który swe sprzedawał jako oryginały | znanych mistrzów starożyt*1 ^

Sławna tiara Sajtafernesa^,, którą muzeum paryskie „LoU1 zapłaciło 200 tys. franków, . ^ ¡ , zała się również dziełem ‘ ¡ga fałszerza z Odessy, **°

Israela Ruchomowskiego. t . Bogatą gałąź przemysłu skiego stanowią

w

ostatnich .

jj,

sach fabryki antycznych,*n ¡py na które z reguły używa sK stoczonego przez robaki, >1,r"

nie spreparowanego drzewa- ^

W P a r y ż u w y r a b ia ją od w s p a n ia łe k o p ie w ło s k ic h o®., j l i k . s ta ry c h fa ja n s ó w ,

rz e ź b z k o ś c i s ło n io w e j. y ‘ d o m y h a n d lo w e p u s z c z a ją w y r o b y w ś w ia t w praw dzie J a k o p ie , z s y g n a tu r ą o k re ś l n a z w ę i p o c h o d z e n ie o r y g in 1eC*

z k tó re g o b y ły s k o p io w a n o , ^ s y g n a tu r y te o c z y w iś c ie

p rz e p a d a ją . ^

W y n a l a z ł

l i l a a u t o m o h i l i s t ó w W tych dniach przepr0iva f zostały urzędowe doświadcz ^ noioym czechosłowackim u' .g lazkiem, u m ożliw iającym zaoszczędzenie m ateriałów nych w czterotaktowych

p6^' silit*'

kach w ybuchow ych.

zesM ]id*

A utorem patentu jest cze- i n ­ s tru k to r, B ogum ił Jurica, ® t(lpP lasek polega na wykorzVs ^ et nie spalonych gazów, które j, przy najdokładniejszym

nieniu przedostają się Pr202

dry. ZOS' iaW

Próby przeprowadzone ¡g33- na samochodzie Praga

z ro k *4

Urzędoioo stwierdzono, 2 ^ ;00 zastosowaniu w yn a la zki1 ff/

km . s iln ik skonsumował ttl litr a zamiast dotychczaS dziesięciu litró w .

Fachowcy s tw ie rd z ili stalow anie w ynalazku ko ..¡er

o K v0 będzie około 1.700 K . czes■ .£¡Z*

ciętnie samochód zaoszcZf u do 25 proc. m ateriałów P?“

^

(3)

iJR 40 (Ś w ia t i życiem DODATEK TYGODNIOWY „ DZIENNIKA ZACHODNIEGO'* m

iltretl Capns Niewdzięcznik \ o w e I a.

_ Ten d o p ie ro m a tu p e t! — S e rw ie t — c zyta ją c w iz y -

°Wkę, k tó rą p o d a ł m u ch ło p a k

biy;

Bvta?Wy' - ~ C?y i esieś Pewny —

— że ze m ną p ra g n ie się w i-

~~ Tak, p ro s ię paina.

~~ Ze miną osobiście? M oże p rz y - tu w sp ra w ie , dotyczącej a d - min is tra c ji?

~~ W s p ra w ie osobistej do pana, Pytałem się go ju ż o to .

j. ~ ^ no, z a ro i: ozy to m ężczyzna

»koło

P ięćdziesiątki?

~~ M n ie j w ię ce j.

te~ ^ I a dłu g ą brodę, sz e ro k i w ba-

— Tak.

C 7T ^ b in o kla ch ? A no ta k , to on.

. _u diabła m oże ode m n ie 'eć? N ie ch w e jd zie ,

e rw ie t, na og ó ł łagodnego i spo Jfiego usposobienia, w io d ą cy c i-

‘ y ży w o t u rz ę d n ik a to w a rz y s tw a a cyjn e g o n ie z b y t m ile w sp o -

taiinaj

Padek

swą przeszłość. Kiedy prey-

ja k i lu b re fle k s p a m ię ci 2yp o m n ia ł m u M ik o ła ja R ajon a;»6 ^eg0 z a ciska ły się m a c h in a l-

■ to agent s p ra w p o d e jrz a - aiych’ do k tó re g o k ilk a razy m u s ia ł _ W r ó c i ć o pożyczkę w czasie y Posiadał bardzo szczupłe do-

ddy. O w ścigał go, osa-

1 2 zaw ziętością n ie w ia ro g o d n ą , trk m u n a w e t teigo „ w y - w i.nienia “ , k tó re g o n a jg o rs i lic h -

rze u d z ie la li s w o im k lie n to m .

®*wiako R a jo n łą c z y ło się z wszy

^ uni nieszczęsnym i w y d a rz e n ia - iUptyT * ycau P®na S e rw ie te : z zebra tan m e b li w n a stę p stw ie lic y ta ­ c ji’ z waśnią ro d z in n ą , z k o rz y -

ym m ariażem „c h y b io n y m “ w

^ ta tn ie j c h w ili.

Pan Rajom z ja w ił się z m in ą n ie ­ śm iałą, o b ra ca ją c kapelusz w p a l­

cach i s p o g lą da ją c w bok. F iz y c z ­ n ie n ie z m ie n ił się w c a le w cią g u ty c h s ie d m iu ozy ośm u la t. Zosta­

w i ł je d n a k po sobie in n y obraz, o b ra z czło w ie k a bez u s ta n k u w y ­ m achującego rę k a m i i n o g am i, ga­

d a tliw e g o , k rz y k liw e g o i n a ta rc z y ­ wego.

Rajom, k t ó r y s ta ł oto p rz e d b iu r k ie m w ic e d y re k to ra w p o s ta w ie p ra w ie że u n iż o n e j, n ie w iedząc ja k zacząć s w o ją p rzem ow ę, b y ł Rajom em p rz y b ity m i za kło p o ta ­ n y m , o w y g lą d z ie ta k m ało w o jo w ­ n ic z y m , że S e rw ie t doznał n a ten w id o k uczucia ja k ie jś n ie o k re ś lo n e j radości.

U siądźże pan, p a n ie R a jo n ! — rz e k ł grzecznie.

— D z ię k u ję , p a n ie S e rw ie t, pan je s t b ardzo u p rz e jm y .

I o d w a ż y ł się zapytać — In te re ­ sy id ą , p a n ie S e rw ie t?

— A p a ń skie w c ią ż jeszcze ta k ie

„ k w itn ą c e “ jatk za m o ic h czasów?

— J a k to, „k w itn ą c e “ ? — k r z y k ­ n ą ł R a jo n . — T o pan n ie w ie? N ie p o w ie d zia n o p a n u o ty m ?

— N ie , a b o co?

— A le ż, k o c h a n y p a n ie S e rw ie t zostałem p o ż a rty , d o sło w n ie po ża r­

t y p rze z w ie rz y c ie li. M ia łe m jesz­

cze k ilk u k lie n tó w , k tó rz y b y li m i d łu ż n i p e w n e sum y. N ie m ożna b y ło od n ic h w yd o sta ć centa!

— A p rz y ja c ie le ? N ie m ia ł pan p rz y ja c ió ł?

— U w ie rz y m i pan lu b n ie , p a n ie S e rw ie t. B y łe m n ie k ie d y tw a rd y , ale n ie ra z też p rz y s łu ż y łe m się n ie je d n em u ... N o w ię c te ra z chcia łe m się z w ró c ić do ty c h osób, a le oni p r z y ję li m n ie ja k psa, proszę

A \Y S L

Październikowy konkurs Kozrywkowy i Autorski

rozwiązanie każdego zadania j T. S Y N T E Z A K R Z Y Ż Ó W K O W A t s ^ l e m y wyznaczoną ilość punk- j _ 5 pk t. (ul. H . Cysewski) L ^ y z n a m u nagród 6<d fa° 'za c hec en ia ! Do krzyżó w ki o w ym iarach 15 x I I

!,.bszych t wstawić niżej podane słowa i roz-

stosować5 bedztamy zaU cza n le n ie mieśclć sym etrycznie 37 pól czarnych.

’:VkorrystanYCh Dun^tów r K o n k u r- Podajem y, Ze w dolnym wierszu po-

t, na ^ „ n ziomym znajdu ją stę słowa, oznacza-

U?tta bąd^e jednf kslażka^wśród Czy i'!06 •■dziki osio1“ 1 ■■wn^ a“: A w

. k t ir z y n a d e « ? bezbłędne oierwszym rzędzie pionowym słowa o

»U. >Pzania wszystkich zadań K on kur

Z l ę u r j p A n o t f r ń A e a u i t r ł r w n h l ^ ń

2a

°trzvmle,w i^ nagród za w ytrwałość

,'ajv»iii?ta Czytelnicy. posiadający blaja s'cszą Ilość punktów

z Konkursu tle n=H ° , i Poprzednich. W wypadku 'ejnycd s*an*a rozwiązań

z trzech

ko-

Srz,

!taw^01*gle

num erów zdobyte punkty

»0 \V vivi a ie z K o n k u r s e m u o z r . y w - kurj “} Prowadzimy nie ustający Kon Czv ¡eiA.btprski. Na mocy glosowania IBtasi ar „ w zostaną przyznane co bśjlent, .,vle nagrody autorskie za

?a3eipy ei 1 najciekawsze zadania. Do-

djj^Psze

ty aiuy'..?® autorom zaliczamy punk

y

autk

I r auiurom z a l ic z a m y pums.- '?VTn i f ? 1® w K onkursie R ozryw ko- Jea Ja"- r® rozw iązanie ich zadań.

!bę p°nześnie ponaw iam y naszą pro-

*to\yyph .ot>ag°w anie rozryw ek

umy-

'Uistk,,, 1 Werbowanie nowych szara- Czytelniu współzawodnictwo m iędzy Pta*ln =‘* ałni trw a — dla zwycięzcy

"'a. c “ *oaa jedna nagroda książko­

wych « i , eln lcy- któ rzy zw erbują no- ięs,ani.Ta - a<lzist* w ' proszeni są o na­

tyka*,, Redakcji odpowiedniego na oddzielniej kartce.

d

W

a n a

§

c ie po r t r e t ow

_ 5 Pkt. (ul. s. Zietek)

&>*rafH m„ ter> zaw iera dwanaście

fo-

* rancii btćl rodziny" — rzekł pan bast ek.

..Oto

przodek

mój —

Er- byoh

ozaz jego

jedenastu

zstęp-

ytóry ® lest

Mikotaj,

m ój dziadek,

“ta “ w pięciu

potomków.

Daniel

?° trzprme i Pięciu. D w aj Inni

maj.

Potomków, dwaj mają pc

znaczeniu: „ przysm ak, sm akowitość- inaczej próżna“ .

Słowa pionowe: A aron aguti, am ­ bra,' berat boa. but (wspak), B yron, era. guz. ikona (wspak), im pet, kan, kanka, kobza, K o ik i (wspak), komża, Leona, M arna (wspak), Otaru. per pu sta, Rea, Sanok, sapor, Snake, snu, tu k zoo.

W yrazy poziome: Abo. araki, akne, batik, biura bonza, gnom, izobara, kokon (wspak), kułan, m om ak, nisza, Obra oktet, omen. ona, O ruro, para, rak, sens. stela Ty ate n i. tugra, ukaż, Upa.8. CZY POTRAFISZ? — X pkt.

Czy potrafisz, C zytelniku luby, ob­

jaśnić różnicę m iędzy: peryskopem, horoskopem, stetoskopem, stereosko­

pem kalejdoskopem, i epidiaskopem?

A może potrafisz powiedzieć co ozna­

cza wspólna Część tych słów?

*

T e rm in nadsyłania rozwiązań po­

wyższych zadań up ływ a dnia 29 paź­

dziernika 1948 r. Rozwiązania prosi­

m y nadsyłać na kartkach w y m ia ru k a rty pocztowej czyli A 8 (10 5 x 14 8 cm ). Podanie słów pomocniczych obo w iązuje.

Rozwiązania zadań z n u m e r ó w p o p r z e d n ic h

28. S Y N T E Z A L IT E R A C K A

pana, ja k psa... W te d y to , n ie zga­

d n ie pam, oo so b ie p o w ie d z ia łe m : P oniew aż lu d z ie , k tó ry m pom aga­

łeś o d w ra c a ją się do cie b ie ty ła m , w y p ró b u j in n y c h . M-oże o n i n ie ż y ­ w ią u ra z y . I p o m y ś la łe m o panu, pan ie S e rw ie t.

S e rw ie t z e rw a ł się o s łu p ia ły .

— O m n ie ? I W ja k ie j tó in te n c ji, p a n ie Rajo,n?

. . . byl Rajonem przybitym 4 za­

kłopotanym . . .

— A b y ś m i p a n p o ż y c z y ł lu id w i- ica, p a n ie S e rw ie t... a lb o 100 sous.

J a k Boga ko ch a m n ie ja d łe m jesz­

cze d z is ia j śn ia d a nia!

Pod w p ły w e m o s ta tn ic h s łó w lic h w ia rz a pan S e rw ie t z a p o m n ia ł z krete se m o s w o ic h d a w n y c h u ra ­ zach. To w y z n a n ie , je ś li go n ie w z ru s z y ło , to p rz y n a jm n ie j z d z iw i­

ło, a le w k ła d a ją c rę k ę do kie sze n i, n ie m ó g ł się p o w s trz y m a ć o d m o ­ ra łó w . Z re sztą R a jo n d a w a ł m u do tego okazję, n ie oszczędzając się w cale.

— N ie zawsze b y łe m wobec pana bez z a rz u tu , pan ie S e rw ie t. N ie u - k ry w a m tego, je d ź pan d a le j.

— P rz y p o m in a p a n sobie, pan ie R a jo n , ja k o b ło ż y ł p a n aresztem m o je ruchom ości?

— A no, ta k .

— I k a z a ł sprzedać m o je m eb le na lic y ta c ji?

Rajon westchnął.

— W ro k u 1881. T o b y ły d o b re czasy!

— N ie m ó w ię ju ż — cią g n ą ł da­

le j S e rw ie t — o ty m ożenku, k tó r y poszedł m i k o ło nosa na s k u te k p a ń s k ic h oszczerstw...

— Jeszcze so b ie to w y rz u c a m , pan ie S e rw ie t. S ło w o panu daję, że jeszcze so b ie w y rz u c a m . A le c z ło w ie k ta k i ja k pan, p a n ie Ser­

w ie t, n ie p o tr a fi m ścić się na kim ś k to p a n u w y rz ą d z ił k rz y w d ę ta k da w n o te m u ,

— N o, ja też n ie m ó w ię , żeby...

— A poza ty m , być może, że to w ła ś n ie te w s z y s tk ie p rz y k ro ś c i

p rz y n io s ły panu szczęście. M a pan w sza k d z is ia j p ię k n e s ta n o w is k o i m oże pan sobie p o w ie d z ie ć : Cóż, k ie d y b y łe m m ło d y , zo sta łe m w y ­ p rze d a n y na lic y ta c ji, a d z is ia j je ­ ste m w ic e d y re k to re m b iu ra w w ie ł k im to w a rz y s tw ie ubezpieczenio­

w y m .

S e rw ie t u śm ie c h n ą ł się.

— Masa pan lu d w ik a , p a n ie Ra­

jo n , i n ie c h cię bo g i prow adzą.

— N ie p o trz e b u ję p a n u d zię ko ­ wać, p a n ie ¡Serwiet. M ię d z y n a m i

— ńa ś m ie rć i życie.

S e rw ie t p o d a ł m u rę k ę i o d p ro ­ w a d z ił aż do d rz w i. N a stę p nie u - s ia d ł p rz y b iu r k u 1 ćm ią c p a p ie ro ­ sa, p o d d a ł się ro z m y ś la n io m o n ie ­ s ta ło ści f o r tu n y i d z iw n y c h ścież­

kach lu d z k ic h przeznaczeń.

W k ilk a ty g o d n i p ó źn ie j R a jo n z ja w ił się znow u. Z n a la z ł sobie m a łą posadkę, a le je g o p ry n c y p e ło w ł a k u ra t p rzyszło do g ło w y b a n ­ k ru to w a ć , w obec czego p rz e s ta ł p ła c ić u rz ę d n ik o m . S e rw ie t w lo t p o ją ł sens te j h is to rii. D a ł m u 100 sous i p o le c ił p racow ać.

— B a rd zo ciężko zaczynać, w m o im w ie k u , leez będę do tego zm uszony. Pan, k t ó r y m a sze ro kie s to su nki, g d y b y c h c ia ł być ta k u - p rz e jm y , m ó g łb y m i znaleźć ja k ą posadę, ja k ą ś d o b rą posadę, w D o­

m u T o w a ro w y m n a p rz y k ła d . S e rw ie t p rz y rz e k ł o ty m p o m y ­ śleć.

Za dw a d n i, pod ty m p re te k s te m R a jo n w y c z e k iw a ł na n ie g o przed b ra m ą b iu ra . C h c ia ł go zaciągnąć d o k a w ia rn i, żeby się n a p ić w e rm u tu , w ię c w ic e d y re k to r, b y się go pozbyć, b y ł zm uszony pożyczyć m u 15 fra n k ó w , k tó re R a jo n g w a łto w ­ n ie p o trz e b o w a ł n a zapłacenie ja ­ kiegoś ra c h u n k u .

Potem , k ie d y in te re s y w d alszym

Mapy-giganty

Jedną z najw iększych w ogóle map św iata jest nowa ma pa Z w iązku Radzieckiego. Została ona w ykonana prsez około stu specjalistów-kartografów w okresie ostatniej w o jn y i po w ojnie. O statnio p o ja w iły sią pierwsze egzemplarze te j g i­

gantycznej mapy.

O w ielkości m apy świadczy je j skala, k tó ra w ynosi 1:1.000.000, to znaczy

1

cm. na mapie rów na się

10

km . w te ­ renie. Powierzchnia mapy w ynosi 54 m e try kw adratow e i rów na się trzem grubym tomom, obejm ującym ISO apcuszy druku.

N owa mapa, wykonana w pięciu kolorach, przedstawia ja k n a jd okła d n ie j te ry to riu m rozległego państwa radzieckiego z uwzględnieniem właściwości fizycznych jego pow ierzchni, ja k gór, wód, lasów, lin ii ko m unikacyjnych i wielu in n ych ele- • mentów krajobrazu. Z n a jd u je m y na wiej niem al wszystkie miejscowości geograficzne ZSRR

Prace przygotowawcze m apy podjęła liczna grupa n a j­

w yb itn ie jszych geodetów, kartografów i geografów radzie­

ckich na k ilk a la t przed wybuchem w o jn y z Niemcam i.

Druga m apą-gigant w ydana została ostatnio przez w y ­ tw ó rn ię kartograficzną w Omskti. Powierzchnia je j w ynosi około .9 m etrów kw adratow ych i składa się z 32 arkuszy. Zo­

stała w ykonana w 19 kolorach. Uwzględniono w n im m. in.

w y n ik i ostatnich w y p ra w polarnych.

Ta sama w y tw ó rn ia map w Omsku może poszczycić się jednym z najw iększych nakładów k a rto g ra fii w świecie. W y­

produkow ała ona przeszło 500 map najrozmaitszego typ u o łącznym nakładzie jednego m ilio n a egzemplarzy, w czym b li­

sko pół m ilio n a map szkolnych. (ag)

. . . w osiem dn i później spotkał

go

w tym samym m iejscu ■. ■

cią g u k u la ły , a pan S e rw ie t n ie po d o jm o w a ł s ta ra ń w s p ra w ie jago posady, R a jo n p rz y z w y c z a ił się z bie g ie m czasu do codziennego w y ­ sta w a n ia prze d d rz w ia m i b iu ra , w o cze kiw a n iu na w y jś c ie u rz ę d n i­

k ó w . S e rw ie t m ars z c z y ł b r w i na je ­ go w id o k , leoz n ie p o d o b ie ń s tw e m b y ło u ciekać, m u s ia ł p rz e to k ilk a razy pożyozyć m u d ro b n e s u m y p ie niężne, a n a w e t p o le c ić go sw e m u k ra w c o w i, a b y m u u s z y ł n o w y gar n itu r , ja k o że u b ra n ie R a jo n a p o ­ ch o d ziło z okresu je g o św ietności.

W szelako pewnego ra z u s ta n o w ­ czo o d m ó w ił m u lu d w ik a .

— Pan ro z u m ie , p a n ie kochany, że ju ż n ie mogę... Ś ro d k i m o je na to n ie p o zw a la ją . Z re sztą ju ż i ta k w in ie n m i p a n nie m a ło .

— O s ta tn i raz, n a le g a ł R a jo n .

— N ie m o ż liw e , d o p ra w d y , zu p e ł­

n ie n ie m o ż liw e !'

— J a k pan uważa — m ru k n ą ł Ka jo n u ra żo n y. — Jest pan górą, n ie ­ p ra w d a ? N ic m i pan n ie je s t w i ­ n ie n . A le sp o d zie w a łem się, że z u w a g i na nasze daw ne sto su nki...

S e rw ie t w z ru s z y ł ra m io n a m i, a rozm ó w ca je g o o d d a lił się, m r u ­ cząc pod nosem : — A no ta k , gdy s ię w p a d n ie w nieszczęście, n ie m a .p rzyja ció ł.

W ic e d y re k to r m y ś la ł ju ż , że p o ­ z b y ł się go na dobre, tym czasem vr osiem d n i p ó ź n ie j s p o tk a ł go w ty m s a m y m m ie js c u , z ro z p ro m ie ­ n io n ą tw a rz ą . O te j p o rz e kończono .pracę, w ię c u rz ę d n ic y w y r o ili się z gm achu T o w a rz y s tw a , ro z m a w ia ją c i k rę c ą c p a p ierosy.

— Z n o w u pan jesteś? Co pan p o ­ w ie?

— A c h , p a n ię S e rw ie t, ty m razem nieszczęście m o je skończone... W y ­ p ły n ą łe m !

— T y m le p ie j, p a n ie R a jo n , ty m le p ie j,

— T y lk o , tzeba m i m a łe j k a u c ji.

G d y b y m m ia ł 100 fra n k ó w , z m ie j­

sca m ó g łb y m dostać' posadę z pen­

s ją w w yso ko ści 300 lu b 400 fr a n ­ k ó w m iesiW Knie- w ię c p o w ie d z ia ­ łem sobie: B an S e rw ie t przecież is tn ie je ! O n ijie o d m ó w i sta re m u ...

— Z w a rio w a ł p an, oo? Sto fr a n ­ k ó w ! —« w y k re y fc n ą ł S e rw ie t — A to dobre!

— Pan m i odm aw ia?... M nie? — o d rz e k ł R a jo n o s łu p ia ły . N ie m o ż ­ liw e !...

— O d m a w ia m p a n u k a te g o ry c z ­ n ie i proszę pana, a b y m i pan w p rzyszłości n ie » s k łó c a ł sp o ko ju ...

Do w id z e n ia !

I p o n ie w a ż in n i u rz ę d n ic y p rz y ­ s ta n ę li, p rs y a h ie h u ją c się te j scenie S e rw ie t o d d a lił się Szybko. A Ra­

jo n , z w ra c a ją c się do n ic h k r z y ­ czał:

O dchodzi!.,. O d m a w ia m l!... M n ie ! O u „. czło w ie k, k tó re m u pom agałem w ię c e j wiś oto razy... k ie d y b y ł n i­

czym...

I S e rw ie t, w n a s tę p s tw ie te g o zdarzenia, n ig d y n ie p o z b y ł się cał k o w ic ie r e p u ta c ji czło w ie ka n ie ­ wdzięcznego.

(P rz e ło ż y ł K a z im ie r? Tom aszew ski).

Badaj zwierzęta poznasz... człowieka!

w ogóle be?

i takich jest mój to jest mój im len- go ojca. Je- im ię swe : długim nosem to Cz<

u„, hos 'n r “k pj!Pa D an iel ciągnął g<

tatarł kołysce. A kiedy Danie

“’Wzy większość swych pu

• ** svn >.• to jesi m i 511 tyUc„Jäze,a' stryi a mego st stl-yia i ro<lzłny dostał

? aW. - Ten z długim no.se

Widać

ki.

tv.ró« i

Ą tn "¡einu bratankow i, Micha!

jest m ój brat Jerzy."

... , m i powiedzieć' 5ahcls>.iię r!o m nie z uśmiechem

U*— ~ "‘I®

> z

osób pokoleń tu jes' -»«a tviv, - w każdym pokoleniu n¡? itaneairJ- Proszę narysować drze 5*nU jertoí.8 »czne’ do którego podaten

> te j (omlaic> imi°n. Co do dwu

— ta Jesff *'- pro?z9 określić, k ir

ta osoba'.’

6‘ ® *A R A ®a — 3 pkt.

t>04WięCn <Ul' B ° r ~ Sław >

0lla PP- Sfinksowi i

Astrze

ponis5— ć • siódmy sza radzi a r?v Poś nów«6 ~~ wre ~ sensacja!

, T«n, c*v — wydarza,

?Pr"'sza V Ta™ten? Czyja racja?

kźt tast nieprzyjemna

l i — ta * — ‘ " y ~ ' spak drugich

* Szeroti r4a' .nieodmienna M

Vlat 1 d,u*>-

— MuS£Ln.— 1 Białogłowo!

ta„Wydai Twój pseudonim, , Sw°lch ul— <!zwal'‘e zwyczajowe ,,¡8« p "'erwszych wszędzie broni i® luhtetav'V1apominn'

ks*iulturvy nJ*j '.esprlt",

— to'" f— ejl wina,

Czła ' "tna się w t"ł

? ° cóz®f*JJI,~ pięć, „m ówi m am a“

1. K R Z Y Ż Ó W K A S Z K IE L E T O W A

vak r ę k u S ? * te niemałe?

tac* - »O reklam aI!

tn Przysłowie: „eałe‘*i!

Ostateczne rozwiązanie: Nie będzie ani jednego pijaka w Polsce!

2. Rebus: Silna polska flota morska, to rozwój przemysłu polskiego.

3. T ri — anagramówka: Wypełnia, pływanie niewypał.

4. Czy potrafisz? Kraków, Gdańsk.

Fiume, Triest.

Istnieją laboratoria biologiczne, w których uczeni badają zacho­

wanie się i psychologię zwierząt, aby drogą metody porównawczej dotrzeć do najgłębszych, najbar­

dziej pierwotnych pokładów cha­

rakteru . . . Iudzlkiego.

W ogrodzie zoologicznym w San Diego trzymano w jednej z klatek małpę imieniem „Trader“, wielką miłośniczką fistaszków.

Ilekroć widziała ona, że ktoś ze zwiedzających trzyma w ręku to­

rebkę z tym przysmakiem, czym prędzej podnosiła z ziemi kawa­

łek drzewa, kamyk, lub źdźbło

\ trawy i wyciągając ów przedmiot na dłoni poza kraty klatki, wrza-

| skiem i gestykulacją dawała do zrozumienia, iż mą coś do ofia­

rowania w zamian za orzeszki.

Pewien uczony zainteresował się „Traderem“, kupił go, wziął do domu, i tam wielokrotnie prze prowadzał z małpą doświadcze­

nia ze „sprzedażą“ orzeszków. — Okazało się, że „Trader“ skłonny jest dać badaczowi na kredyt je­

den, czy dwa przedmioty, jeśli jednak nie otrzymywał zapłaty w fistaszkąeh, wpadał w gniew, rzu cał się na podłogę, słowem, za­

chowywał się jak rozzłoszczone dziecko.

Doświadczenia, z żetonami

Później właściciel „Tradera“

umieścił w czterech kątach po­

koju żetony różnej barwy. Za żeton czerwony małpa dostawała kawałek pomarańczy, za niebie­

ski — orzeszek, za biały — bana­

na, za zielony zaś — kromkę chleba. Zwierze, szybko opano­

wało ów system pieniężny, polu­

jąc szczególnie na białe żetony, za które otrzymywało ulubiony owoc. Z zielonymi znaczkami przychodziło po chleb bardzo rzadko, jedynie wówczas, kiedy

innych przysmaków najadło się już do syta.

Doświadczenia tę nie były no­

wością, wzoru do nich bowiem dostarczył młody uczony, dr John Wolfe, interesujący się zagadnie­

niami z tej samej dziedziny. Ob­

serwował on sześć szympansów.

Z początku rozrzucił im na podło­

dze białe żetony, pomieszane z mosiężnymi blaszkami. Małpy ze­

brały je chciwie. Terą? przyszła

<łruga część doświadczenia. Po wrzuceniu do specjalnego auto­

matu białego żetonu, wypadał z niego smaczny grapę fruit, blaszki mosiężne maszyna nie wyrzucała niczego, Ju? po kilku dniach wszystkie szympansy zbie­

rały z gorączkowym pospiechem żetony, nie zwracając na bjaszki najmniejszej uwagi. Okazało się więc, że podobnie jak i ludzie, umieją rozróżniać wartość pie­

niądza.

„ P r a c u ją c e “ saym pansy

Badaczowi nasunęło się teraz z kolei pytanie, czy umiałby ha pieniądze prąeować. Zaczął za­

znajamiać stworzenia z działa­

niem innego zagadkowego apara­

tu. Ilekroć podnosiło się jego dość ciężką dźwignię, mctżną było się­

gnąć do środka po grapę fruit, po czym dźwignia opadała samoczyn nie. Szympansy szybko nauczyły się zdobywać tą drogą pożądany smakołyk. Pracowały również nad podnoszeniem dźwigni ochoczo i wówczas, kiedy uczony umieścił we wnętrzu aparatu białe żetony, które można było następnie wy­

mieniać na owoce. Zastrajkowa- ły jednak, gdy dr Wolfe napełnił aparat mosiężnymi blaszkami, dla małp bezwartościowymi.

Z czasem małpy jęły przejawiać zupełnie ludzkie skłonności. Jed­

ne z nich były utracjuszkami i trwoniły bezzwłocznie zapraoo- wane białe żetony, inne zaś zdra­

dzały zmysł oszczędności • pra­

cowały gorliwie, by nagromadzić jak najwięcej pieniędzy i wymie­

nić je na owoce nąwet w dniu następnym. Chęć zarobku spra­

wiała, że niektóre zwierzęta pod­

nosiły dźwignię nieraz sto razy w ciągu dęby. Wtedy dr Wolfe zrobił jeszdże jedną próbę. Nasta­

w ił mechanizm aparatu w taki sposób, że za poruszeniem dźwi­

gni wydawał on z góry, w formie

„zaliczki“, od razu 30 białych że­

tonów. W ynik doświadczenia był rewelacyjny, Okazało się, że żad­

na z małp, zdobywając w tak łat­

w y sposób pieniądze, nie zadała sobie trudu, by podnieść dźwi­

gnię maszyny więcej, jak trzyna­

ście razy . . . Zapał szympansów do prący malał w miarę, jak gro­

madziły sobie one rezerwy finan­

sowe.

Or Wolfe przekonał się poza tym, że szympansy jego umieją obchodzić się' ze środkami płatni­

czymi różnej wartości. Gdy usta­

lił, że za żeton niebieski automat będzie wydawał dwa grapę fru i- ty, a za czerwony — wodę do pi­

cia, zwierzęta szybko zorientowa­

ły się w sytuacji. Odtąd, nie żwra cąjąc w dalszym ciągu żadnej uwagi na blaszki mosiężne i ma­

ło interesując się żetonami bia­

łymi, polowały głównie na 'znacz­

ki o dwu innych barwach.

Ż ó łty i e t o u -—r a t u n k ie m Najciekawsza była jednak reak­

cja stworzeń na żeton koloru żół­

tego. Gdy któryś z szympansów wkładał go do otworu, umieszczo­

nego obok drzwi laboratorium, dr Wolfe odnosił małpę na własnych plecach do klatki. Niektórzy % wy chowanków nigdy nie wzięli

żó ł­

tego żetonu dó łapki, inni nato­

miast raz po raz zmuszali uczo­

nego, by nosił ich na grzbiecie, Nie zawsze skłonność do wygody była w tym wypadku pobudką dla szympansów. D r Wolfe stwier-

dził r a przykład, że boją się one bardzo białej myszki, wpuszczo­

nej do pomieszczenia, w którym przebywały. Gdy tylko ją spo­

strzegły, posługiwały się natych­

miast żółtym żetonem i z wyraź­

nymi objawami strachu biegły do uczonego po ratunek, pragnąc jak najrychlej znaleźć Się na jego zbawczych barkach.

S iła i tu z w j t i ę i j ł a

Co jeszcze ciekawsze, żądza zy­

sku wywoływała u małp zbliżone do ludzkich reakcje psychiczne.

Silniejsze zwierzęta odbierały si­

łą słabszym zarobione przez nie żetony, zostawiając im z łaski je­

den lub dwa znaczki „na otarcie łez“, przy czym robiły wielkc- pańskie miny,

Samiec „Veit“ * reguły dawał Żyjącej * nim w jednej klatce sa­

micy „Birrvbie“ tylko tyle żeto­

nów, ile uzpał ?e właściwe, resztę zaś roztrwaniał w automacie. Wy­

dawszy ostatni znaczek, odwracał się i rzucał ną Bimbę tak pioru­

nujące spojrzenie, że biedaczce wypadały z łapki nawet te żeto­

ny, jakie poprzednio dostała od małżonka. W rezultacie przymie­

rałaby stale głodem, gdyby dr Wolfe n>e dokarmiał jej dodatko­

wo. „Veit“ był jednak takim sa­

molubnym „bohaterem“ tylko u siebie w klatce. Umieszczony gdzie indziej, razem z silniejszym od niego samcem „Mopsem“, po­

kornie godził Sie na to, by ten od­

bierał mu i przejadał wszystkie żetony.

Dla wielu % nas doświadczenia tego rodzaju mają humorystyczny posmak- Psychologowie jednak patrzą na to inaczej; zbierając pieczołowicie dane naukowe, mc- gące doprowadzić ich do celu, o którym wspomnieliśmy na wstę­

pie. (wnv

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak niema ponoś róży bez kolców, tak i telefon, a raczej jego funkcjonowanie, daje niejednokrotnie powód do krytyki, o ile się jednak chce być objek- tywnym

Kom plet z -koszula nocną tw orzy poranny

Przed udaniem się na spoczynek należy zatem skórę staran n ie nakrem ow ać NIVEĄ.. Jedynie NIVEA zaw iera Euceryt, środek w

Bezprzykładne zniszczenie, dokonane w naszych lasach przez okupanta rabunkowa gospodarka, każą zwrócić się z apelem do całego społeczeństwa.. D ziś zastąpiono

Pomimo tego spodziewamy się, ze może kiedyś uda nam się odnaleźć ja­. kaś księgę polską z Dolnego

Następnie dał się poznać jako doskonały publicysta specjalnie zajmujący się problemami niemieckimi.&#34;W okresie ostatniego roku jego korespondencje i artykuły

częła się regularna kanonada, wzm agała się z każdą minutą, aż ziała się w głuche, jednostajne dudnienie.. dopiero potem, sprawiać

W części, przejętej przez Instytut Śląski (o niej tu przede wszystkim będzie mowa) znajdują się prawie że wyłącznie urzędowe dokumenty panujących, ich