• Nie Znaleziono Wyników

Julian Klaczko

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Julian Klaczko"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Jarecki

Julian Klaczko

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 5/1/4, 529-537

(2)

NEKROLOGIA.

t JULIAN KLACZKO.

Urodzony d. 6. listopada 1827. w W ilnie z zamożnej rodziny k u p ieck iej, już jako 13-letni chłopak zjednywa sobie rozgłos w ier­ szem p. t. „P ierw sza ofiara“, za którym poszły i nne , pisane w du­ chu rom antycznym o charakterze patetyczno-elegijnym . O trzym aw szy staranne w yk ształcen ie domowe w język u p o lsk im , francuskim , nie­ m ieckim i hebrejskim , w yjechał K laczko w 17 ym roku ży cia do K ró lew c a , gd zie w stą p ił na w ydział filozoficzny u niw ersytetu. Stu- dyow ał h istoryę powszechną ze szczególnem uw zględnieniem dziejów F rancyi Po otrzym aniu stopnia doktorskiego w marcu 1847. udał się do H eidelbergu , gd zie pod kierunkiem znakom itego Gerwinusa pracował n au k ow o, pisząc równocześnie do wydawanej przez Gerwi­ nusa „D eutsche Z eitu n g“ a rtyk u ły polityczne o stosunkach polsko- rosyjskich. P ociągn ięty ówczesnym ruchem politycznym , bierze czynn y udział w w ypadkach r. 1 8 4 8 ., pisze św ietn y lis t do Gerwinusa p t. „D ie deutschen H egem onen“ , poczem przybyw a z końcem 1849. r. do Paryża. Tu — nie zarzucając działalności p ublicystyczno - p o lity ­ cznej — rozpoczyna ożyw ioną działalność literacką , której owocem są arty k u ły francuskie w „Revue contem poraine“ i innych pism ach paryskich, prace z zakresu nowszej literatury polskiej, um ieszczane w „W iadom ościach polskich “ , oraz studyum o K ra siń sk im , druko­ wane w „R evue des deux M ondes“ .

W ypadki r. 1863. odrywają go od literatury i przerzucają na pole p olityk i i dyplom acyi. Znakom ity znawca Prus, oryentujący się z n iesłych aną b ystrością w podstępnej polityce Bismarba, pisze sz e ­ reg stud yów dyplom atycznych

(Etudes de diplomatie contemporaine),

działa czynnie w r. Irt70. na korzyść Francyi . zamyka w reszcie swoją działalność p olityczną epokowem dziełem :

Les deux Chanceliers

(1 8 7 6 .) , po którem jeszcze tylk o kilka drobniejszych studyów p oli­ tyczn ych ogłasza.

(3)

5 3 0 N ekrologia.

Po upadku F ran cyi, po zaniku w ielk ich k w e sty i p olitycznych w Europie, powraca K laczko do literatury i pośw ięca się badaniom literatury i sztu k i w łosk iej z czasów Odrodzenia. W ten sposób po­ w stają

Causeries florentines

( 1881. ) i

Jules II.

(1 8 9 8 .). Umarł K la ­ czko d. 26. listopada 1906 w Krakowie.

Z w ażn iejszych w ydań jego prac literackich w ym ien iam y:

Szkice i rozprawy literackie

(tłóm . T arnow ski, Jab łonow sk i i Potocki) W arszaw a 1 9 0 4 .;

Pisma polskie

(w u kładzie i z objaśnieniam i F er­ dynanda H ösick a) W arszaw a 1 9 0 2 ;

Wieczory florenckie

(tłom. St. Tarnow ski) W y d . II. W arszaw a 1 9 0 4 .;

Juliusz II.

(przekł. A nt. Mo- rzkow skiej) W arszaw a 1900.

Z w ażn iejszych opracowań:

Ferd. Hösick :

Ju liu sz K laczko, rys życia i prac Kraków 1904.

Konopnicka:

J u liu sz I l - g i (Trzy stud ya) W arszaw a 1902.

Chmielowski

(w L iteraturze, Dziejach k ry ty k i , En- cyk lop ed yi)

Tarnowski

(przedmowy do w ydań).

* *

*

Klaczko b y ł jednym z lu d z i, którzy tylko w części należą do zakresu literatury, których w ła śc iw y talen t i za słu g a leżą g d zie in ­ dziej , leżą w d zied zin ie p o lity k i i dyplom acyi ; literaturą jednak zd ob yw ał sobie im ię , powracał do niej jak b y dla w y tch n ien ia po pracach innego rodzaju, lub jak b y dla zapom nienia o teraźniejszości po n ieszczęśliw ych w ypadkach z r. 1870.

J e s t zatem K laczko jed nym z tych lu dzi zachodnich , którzy łączą czyn n ą i ożyw ioną działalność obyw atelską ze spokojną pracą naukową ; typ zn an y zw łaszcza we F ran cyi , a już szczególn ie po­ w szech n y w czasie, w którym Klaczko po raz p ierw szy w y stą p ił na w idow nię publiczną. Czyż trzeba przypom inać nazw iska Thiersa, La- m artin’a, G uizota, V illem aina, T ocqu evill’a i i ? W sz y sc y oni to ludzie o podwójnem życiu duchowem , czynn i pracownicy na n iw ie p ub li­ cznej i niestru d zen i badacze na polu nauki.

N iew ątp liw ie ten typ ludzi m iał K laczko przed oczami, g d y od początku swej d ziałalności rozpoczął takie same „życie podwójne“, g d y p isał arty k u ły literackie do „W iadom ości polskich “ , a równo­ cześn ie pracował w „biurze p olityczn em “ „B iblioteki p olsk iej“ w P a­ ryżu, g d y później cią g le raz w jednym , raz w drugim kierunku w y ­ tęż a ł sw oją uw agę A le czyż trzeba szukać koniecznie wzoru dla człow ieka, kt^ry, ledw o ukoń czyw szy stu d ya uniw ersyteckie, z gło w ą pełną projektów prac naukowych, rzuca się w w ir p o lity k i i zdo­ byw a laury jako znakom ity w spółpracow nik „D eutsche Z e itu n g “. N iew ą tp liw ie natura K laczki b yła tego rodzaju , źe sama literatura, sama nauka nie m ogła mu w ystarczyć , że m usiał ż y ć , aby módz pracować.

Z tego jednak płynie inna w ła ściw o ść K la c z k i, konieczna do spraw iedliw ej oceny jego d ziałalności. Oto w szystk o n iem a l, co daje

(4)

literaturze przed rokiem 1870. , to tylko jakby u r y w k i, jakby chw ilow e b ły sk i um ysłu , zajętego czem innem , zwróconego w inną stronę. N ie można w ed łu g tych prac oceniać talentu K laczki , nie m ożna miarą ich m ierzyć jego zdolności i za słu g literackich. Z na­ tury rzeczy, z natury warunków, w jakich te prace pow stały, są one często p ow ierzchow ne, podają raczej lin ie ogólne całej budowy, n iż w szy stk ie jej szczegóły.

Dopiero po r. 1870. Klaczko, zaw iedziony w ow ych nadziejach politycznych , przekonany, że teraz i na d łu g i czas nic dodatniego w polityce się nie s t a n i e , oddał się cały literaturze i stw orzył d z ie ła , które okazały w łaściw ą potęgę jego talentu i roz­ le g ło ść jego w iedzy. N aw et w w yborze tematów uw ydatnia się ta zasadnicza różnica m iędzy K laczką z przed r. 1870. i K laczką po w ojnie francusko-pruskiej. Tam ten rad pisze o aktualnych sprawach literatu ry o literaturze najnowszej lub nieprzebrzmiałej literaturze rom antycznej. Ten cofa się w czasy, do których ani najm niejszy od­ g ło s teraźniejszości nie dochodzi , tworzy w spaniałe obrazy kultury Odrodzenia w łoskiego.

Klaczko rozpoczął swoją w łaściw ą działalność literacką w P a­ ryżu, -w czasie, g d y dobiegała końca epoka romantyczna ( 1815— 1851.) g d y ostatni jej przedstaw iciele w nauce szerzyli atmosferę le g ity - mizmu i katolicyzm u, w której niedługo wzrosło d rugie cesarstw o.

Zw iązany najściślej z naszym i w ielkim i romantykami a zatem z epoką 18 2 2 — 1 8 4 8 ., nie w yprzedził Klaczko owego c z a su , raczej w ty le za nim p ozostał; je st jednym z ty ch , których Francuzi n a­ zyw ają „retardés“, spóźnieni. W epoce budzącej się reakcyi przeciw rom antyzmowi , w epoce nie tylko obniżenia poziomu aspiracyi poe­ ty ck ich , ale przedew szystkiem w artości całe] produkcyi umysłowej zachował K laczko dawny id ea listy c zn y sposób m yślenia i sądzenia. N a wzór poezyi romantycznej (em igracyjnej) tw orzy on rom antyczną k rytyk ę , przejętą tym i sam ymi ideałam i i wyobrażeniam i , p rzyk ła­ dającą do zjaw isk życia um ysłowego tę samą w ielką miarę etyczn ą i stosującą ten sam teoretyczny, na w skroś ab strakcyjny sąd , nie u w zględ n iający często warunków m iejsca, ani czasu.

W sz y stk ie a rtyk u ły K laczki w „W iadomościach polskich “ to typow e p rzyk ład y tej rom antycznej (em igracyjnej) k rytyk i. P isząc o „Grladyatorach“ Lenartowicza skarży się : „W śród tych setn ych w ierszów szuk aliśm y napróźno jak iejś m yśli w y ż s z e j , s z c z y ­ t n i e j s z e j , n a t c h n i o n e j “. — O utworach Chodźki mówi : „W szy­ stko tu z a c ie śn io n e, poziom e“ . — recenzyi „K rew nych“ K orze­ n iow skiego potępia wogóle powieść za to w ła śn ie , źe je st „u żyte­ cz n ą “ i że g ło si „przystępne id ea ły “ , a w szczególności powieść Ko­ rzeniow skiego za „apoteozowanie rozsądku i użyteczności kosztem najdroższych marzeń i n ajszlach etn iejszych u n iesień “.

Jego walka z p Edmundem A bout o p ow b ść „T ollę“ ma pod­ kład g łęb szy , niż pozór zw yk łej złośliw ości krytycznej. P. Edmund A bout to w olteryańczyk z usposobienia i s t y l u , to w róg K ościoła

(5)

5 8 2 Nekrologia.

to p rzedstaw iciel naturalizm u w powieści. I n iew ą tp liw ie m iał to w szy stk o Klaczko uprzytom nione w swej św iadom ości, kiedy z taką zaciekłością i złośliw ością rzu cił się na n iesz cz ęśliw eg o autora „ T o lli“ .

Jego sąd o sztu ce polskiej i wyrok, źe tylk o poezya i m uzyka m ogą się u nas rozwijać a sztu ki p lastyczn e skazane są na nieroz- wój, to znów ch arak terystyczn y przykład teoretyczno - abstrakcyjnej k ry ty k i, a ostre potępienie w szelk iej „m iękkości tonów “, dom aganie się „poetycznej i moralnej e n e r g ii“ , to w yraźne echa naszej em igra­ cyjnej poezyi. P rz y tem w szy stk iem nie można zam ykać oczu na pewną ujemną cechę , która go zasadniczo różni od w ielkich jego m istrzów. Oto p ogląd y i zasady, które u tam tych b y ły naturalną konsekw encyą ich życia, ich charakteru i stosunków, wśród których w zr o śli, na które p a tr z y li, u K laczk i mają często charakter przeję­ tych z drugiej ręki zasad , których w ypełn ianie nakazane je st po­ czuciem obowiązku i honoru. Stąd też pew ien rozdźwięk w ew nętrzny m iędzy istotn ym charakterem k rytyka, a tem, co g ł o s i ł . n. p. m ię­ dzy Jeg ° zam iłowaniem i znakomitem znaw stw em czystej sztu k i, a potępieniem w szelk iego sądu, kierowanego jed yn ie w zględam i e s te ­ tyczn ym i i podkreślanie społecznej w artości utworu. Stąd ów „brak ciepła serd eczn ego“, który mu zarzuca C hm ielow ski1), i n atu ­ ralny w yn ik tej niezgodności, pewna „przesada w sąd ach “ .

Ma jeszcze Klaczko in ną c e ch ę, która go zbliża do k rytyków epoki rom antycznej , a zasadniczo oddziela od k rytyków re a listy ­ cznych — to owo poszukiw anie w kaźdem zjaw isku literackim ry ­ sów ogóln ych . ową zdolność ch w ytan ia cech epoki, prądu ogólnego, lub m yśli filozoficznej. Pod tym w zględem stanow i Klaczko przeci­ w ień stw o S ain te-B eu ve’a. Podczas g d y S ainte-B euve szuka w dziele w yrazu nie społeczeństw a ani epoki, ale jed nostki, g d y sądzi raczej au tora, niż k sią żk ę, K lac/k o w prost przeciw nie poświęca autora na k oszt d zieła lub m yśli ogólnej, poświęca dzieło na k oszt epoki. G dy mówi o „L enorze“ Biirgera, w idzi w niej przedew szystkiem objaw zwrotu do poezyi ludowej, w „U cieczce“ M ickiew icza w idzi pierwia­ stk i katolick iego kultu i ludow ego ducha, a tak szerokie horyzonty obejmuje w rozbiorze tych dwu ballad, źe w zakończeniu pracy uważa za potrzebne u sp raw ied liw ić się, dlaczego tak „ p rzyd łu go“ zastan a­ w iał się nad przedmiotem tak drobnym 2). G dy pisze o K rasińskim , przedstaw ia go w rysach ogólnych „ n ieosob istych “, jak się sam w y r a z ił, t a k , że raczej moralne sąd y o charakterze człow ieka

*) „ D zieje k r y ty k i lite ra c k ie j w P o ls c e “ . C h m ielo w sk i z a lic z a r ó w n ie ż K la czk ę do k iy ty k ó w okresu r o m a n ty cz n e g o i u w a ż a go razem z H en ry ­ kiem L ew esta m em za o g n iw a , p o śred n iczą ce m ięd zy z w o le n n ik a m i e s te ty k i n iem ieck iej, a ty m i, k tó r z y zn ó w do F r a n cu zó w s ię z w r ó c ili.

*) C h m ielo w sk i m ó w i słu s z n ie o tej ro zp ra w ie (D z. kr. str. 247 ) , że „ ta k i sposób p o stęp o w a n ia z a sto so w a n y do z w y k ły c h , cod zien n y ch o b ja w ó w ży cia lub lite r a tu r y , prow ad zi d rogą prostą do p rzecen ia n ia d rob iazgów , do f a łs z y w y c h a la rm ó w , do w y d o b y w a n ia b a g n etu d la z a b icia k o m a ra “ .

(6)

poznajemy, niż samego poetę — i raczej dążność i znaczenie jeg o d zieł, niż m yśli i przejścia duchowe ich twórcy.

Tak samo ze studyum literack iego o Korespondencyi M ickie­ w icza nie p lastyczn a postać M ickiew icza do nas się w ych yla , ale oddzielony od niego „duch“ t. j. rozwój m y ś li, rozwój idei. Naw^et jego studyum o Heinem , studyum, w którem już w yłącznie człow ieka a n ie dzieło zam ierzał osądzić, je s t raczej oceną społecznego zjaw i­ ska, któreby można nazw ać „kultem H e in e g o “, niż samej osoby nie­ m ieckiego liryka. — Cóż dopiero mówić o w ielkich obrazach epoki jak „W ieczory florenckie“ a zw łaszcza „Ju liu sz Ι Ι - g i“ . W szystk o tam rozlewa się w tło ogólne , w ogólną charakterystykę , w epoki odczutą i oddaną znakomicie. A le ani jedna postać nie zjawia się cała , skończona ; każda odmalowana ep izo d y czn ie, jako część sk ła­ dowa obrazu, a naw et w tedy nie w ystęp uje p lastycznie, tylko w ogól­ n ych , ch arakterystycznych konturach.

Konopnicka, pisząc o ostatniem dziele K la czk i1), bardzo trafnie osąd ziła tę w łaściw ość jego talentu , tylko n iesłu szn ie przypisała ją w łaściw ościom jego sty lu . „Słowo K laczki — pisze Konopnicka — plastycznem je st rzadko. Może n aw et nie je s t w cale. J e st żywe, trafne, ma kolor, ale plastycznem nie j e s t “ .

Doprawdy, nie zdaw ał sobie chyba spraw y z tej w łaściw ości talentu K laczki J ó ze f Szujski, k iedy w r. 1873. p ostaw ił w Krako­ w skiej Akadem ii U m iejętności w niosek , by uprosić K laczkę o w y ­ gotow anie „k rytycznego życiorysu M ickiew icza“. Autor rozprawy o „U cieczce“, o „Sonetach k rym sk ich “, o „K orespondencyi M ickie­ w ic z a “, a nawet o „Panu T adeuszu“, która ma się znajdować w rę­ kopisie, b y ł — śm iem y to tw ierdzić — mimo w szystk o najmniej po­ w ołany do w yrzeźbienia plastycznej, posągowej postaci twórcy „D zia­ d ó w “. — Odmalować epokę M ickiew icza , odtw orzyć atmosferę du­ chow ą tych czasów, przedstaw ić rozwój idei m esyanicznych, lub w p ływ i znaczenie tej poezyi — to w szystk o zrobiłby Klaczko zna­ kom icie , najlepiej ze w szy stk ich k rytyków polskich , ale do dłuta, do rzeźby, dłoń jego się nie nadawała.

Klaczko, rzecznik ideałów rom antycznych, przeciągający dawny idealizm daleko w g łą b epoki naturalizm u , w dziedzinie stosunków z um ysłow ościam i innych narodów je s t rzecznikiem Francyi i kul­ tu ry romańskiej.

Ten kierunek i ta cecha talentu K laczki w ystępuje wyraźnie od pierw szych chw il jego działalności. Już na w ierszyku p. t. „Pier­ w sza ofiara“ um ieszcza jako motto cy ta t z „La jeune cap tiv e“ A n­ drzeja Chenier. Później, w czasie stud yów w Niem czech, pracuje nad dziejam i Francyi X V -go wieku, w reszcie dostaje się do Paryża i tu otrząsa się z w szelkich pozostałości niem ieckiej m yśli i niem ieckiej metody, a przejmuje się najzupełniej francuskim sposobem m yślenia,

„T rzy s tu d y a “ , W a rsza w a 1902.

(7)

5 3 4 Nekrologia.

francuskieta dowcipem i sty lem . Metodę niem iecką osądza później ostro, bardzo ostro, choć zaw sze spraw iedliw ie.

Oto co pisze n p. o k r y ty c e dantejskiej we F ran cyi i w N iem ­ czech, a co śm iało może być rozszerzone w ogóle na k ry ty k ę francu­ ską i niem iecką: „We F ran cyi — mówi K laczko — literatura dan­ tejska odznacza się pewną lekkością, łatw ością, a je s t przytem pełna finezyi, zdrowego sensu i elegan cyi. . . . W Niem czech literatura dan­ tejska i m p o n u j e z a r a z e m i o d r a z a obfitością poszukiw ań, n ie ­ k ied y g łę b o k ic h , lecz również często czczych , u ogólnień zapewne śm iałych i p ięk nych, lecz zdradzających snadnie doktryneryzm s z t y ­ w n y i b ezu ży teczn y “ . I t,o je s t zdaniem naszem n ajw ażn iejszą, naj- pierw szą za słu g ą K laczki, — to, że w czasie , g d y cała nasza lit e ­ ratura k rytyczn a sz ła na pasku niem ieckiej m yśli i metody, p rzy­ p o m n ia ł, że je st F ran cya, źe je st um ysłow ość nam blizka , nam od­ powiadająca , że je s t poza nią cały św iat ludów rom ańskich , z k tó ­ rym zw iązana nasza przeszłość, z którym w iąże się nasza p rzyszłość. Klaczko działalnością swoją na polu literatury francuskiej i lite ­ ratury polskiej stw ierdził raz jeszcze w sposób św ietn y tę duchową w spólność obu narodów, ten duchow y związek, niezachw iany mimo w szystk ie różnice i przedziały faktycznej natury.

Metoda naukowa K laczk i je s t nader trudną do określenia. Czy Klaczko w ogóle ma jak ą m etodę nauk ow ą? J eżeli przez m etodę rozu­ m iem y planowe w yzysk anie w szystk ich źródeł, system atyczne ugru­ powanie przedmiotu i podciągnięcie go podoznane praw idła i regu ły, to metoda K laczki usunie się z pod tej 'definicyi, jak w ogóle z pod każdej innej. Konopnicka u ch w yciła doskonale kilka cech. charakte­ rystyczn ych owej ,,m etody“ K laczki. ,,P olega ona na tem — są słow a znakomitej poetki — źe książka K laczki je s t raczej mówiona, aniżeli pisana“ . U w a g a nadzwyczaj trafna, a odnosi się nie tylk o do ,,'W ie ­ czorów florenckich“ i „Ju liu sza Ι Ι -g o “ , ale może b yć rozszerzona na w szy stk ie prace K laczki. W szęd zie ta samo niew yrazista su btelność tonów, to argum entowanie subtelne, przyjmujące a p r i o r i u cz y te l­ nika (czy u słuchacza, jak chce Konopnicka) dokładną znajomość k w e sty i, to niekrępow anie się porządkiem, schematem z góry posta­ w ionym , a zarazem w szędzie ta sama, jak b y nerwowa, obawa przed znudzeniem czytelnika i płynąca stąd pewna niezdolność przykucia jego u w agi do jed n ego przedmiotu, do w szystk ich szczegółów , ta kalejdoskopowa rozm aitość barw, tonów i nastrojów, pozbawiona czę­ sto w yraźnych konturów, choć mieniąca się w szystk iem i barwami.

Zachw yca się dalej Konopnicka w yjątkow ym darem, który ma K laczko, „usuwania z przed sw ego audytoryum w szelkich u m ysło­ w ych w y siłk ó w “ . Sadzi jednak, że „ta luźnośó, ta swoboda, ta „cau­ se rie“ dzieła j e s t pozorną tylk o, je s t m istrzowsko w yw ołanem złu­ dzeniem genialnie obm yślanem „trompe l ’oeil“ , pod którem kryje się „iedna z najgruntowniej prowadzonych kampanii tw órczych“ .

N ie da się jednakowoż zaprzeczyć, że ta luźnośó, ta swoboda kom pozycyi sięga nieraz do sam ego rdzenia treści, źe brak csęsto

(8)

u K laczki silnie nakreślonych lin ii kom pozycyi, źe d ygresye, szcze­ g ó ły uboczne, epizody łączą się z w łaściw ą rzeczą w jedną całość i swoją nieraz błahą treścią obniżają nastrój i charakter naukow y pracy. Nie da się w reszcie zaprzeczyć, źe d łu goletn ia praktyka pisa­ nia sprawozdań i ocen z książek, rodzaj fejletonów literackich, w y b ił a niezatarte piętno na twórczości K laczki, że fejletonista zasłania n iek ied y męża nauki.

J est w Klaczce jak b y zarodek późniejszej subjektywnej k rytyki, w idoczny w tem, źe Klaczko n igd y nie potrafi zapomnieć o sobie, o swojej epoce, o nowoczesnych dążeniach i m yślach, że nie potrafi zatopić się w przedmiocie, zapomnieć dla niego o otaczającym św iecie. On zaw sze łączy chw ilę przeszłą z obecną, przedmiot opisy­ w any ze swoją osobą, zaw sze zaznacza swój osob isty stosunek do dzieła lub pisarza. W ystęp u je to bardzo silnie w e w szystk ich pra­ cach z pierwszej epoki działalności, w ystęp uje w „W ieczorach flo­ renckich“, gd zie ani na chw ilę nie tracim y z przed oczu ow ego do­ borow ego kółka gości w w illi hrabiny A lbani, a naw et obrazy „epoki D a n teg o “ podane są w formie su bjektyw nych poglądów każdego z tych gości. N ie tracim y również z oczu teraźniejszości w „Ju liu ­ szu II-im “ , gd zie w epizodach dłuższych (rozmowa z duchem Michała A nioła postać prałata i jego przem ówienie; rozmowa z sekretarzem am basady i t. d.) ten św iat teraźniejszy, sądzący i roztrząsający przeszłość, całkiem otwarcie w ystępuje na jaw.

Jeszcze jedną uw agę Konopnickiej m usim y przytoczyć, jako charakteryzującą znakomicie w ielkiego pisarza. Oto ma K laczko w swojej twórczości w yjątkow e momenty psychiczne, w których cała siła jego uczucia w ydob yw a się na jaw , a g łęb ia duszy wyraża się w słowach potężnych, niemal namiętnych. ,,Grdy moment taki przyj­ dzie — pisze Konopnicka — Klaczko zmienia się wprost nie do pozna­ nia. P ierś jeg o ma tch y szerokie. W zrok jego płonie ciemnym ogniem jakichś w iecznych w izyi. Język jego, jak b y dotknięty w ęglem oczy­

szczenia, staje się językiem prorockim, w całej w zorzystości w scho­ dniej, w całej też archaicznej prostocie“.

Ta głęboka nw aga odnosi się znów do całej twórczości K laczki, a w jego pierw szych utworach również w iele, może nawet więcej takich „momentów“ . Z jaką siłą np. piętnuje Klaczko działalność T ow iańskiego i jeg o zgu b ny w pływ na M ickiew icza:

„Ach ! rozpamiętywając żyw ot jednego lub drugiego ze znamie­ n itych synów naszej tułaczej rodziny, nieraz przychodzi w ym ów ić z goryczą i z krwawą do B oga skargą złowieszcze im ię T ow iańskiego : ale gorycz w przekleństwo znamiętnić się gotowa, ilekroć się p om yśli o najszlachetniejszym i najwyższym z tych, co się stali pastwą jeg o szału, o M ickiewiczu. W spomnieniem tem i zarzutem długo jeszcze P olsk a ścigać będzie przewrotnego sekciarza :

I długo lud płakać takiej ofiary, Ognia wonnego i rozbitej czary“.

(9)

5 3 6 Nekrologia.

Czyż można z w iększą nam iętnością, z podnioślejszem uczuciem potępić ! Każde słow o tu gromem, każde nazwanie T ow iańskiego obelgą. A jaka przytem m iłość M ickiewicza, jaka boleść na w idok w ieszcza narodowego, u legającego w pływom sekciarza. I tu znów do­ tykam y jednej z w łaściw ości K laczki, m ianowicie siły oburzenia, którą posiada i którą dzieli z uw ielbianym przez siebie K rasińskim . J ęz y k K laczki staje się najw ym ow niejszy w chw ili, g d y gromi, g d y się oburza. D zieje się to rzadko. E stetyczn e zam iłowanie w harmonii i tonach raczej przygłuszonych, niż gw ałtow n ych , przywraca mu w krótce spokój.

S ty l K laczki odpowiada jeg o naturze. K ie je s t równy. w jeg o utworach całe przestrzenie, po których słow a toczą się z j e ­ dnostajną, niem al nużącą powolnością, tworzą długie okresy zaokrą­ glone, w ykończone, bez błędu. A le są u stęp y silne, porywające, w spaniałe.

J ęz y k K laczki nie j e s t bogaty, obraca się zawsze w zakresie słó w t. zw . literackich. P isząc po francusku, nie wykracza, zdaje się, n ig d y po za granice, zakreślone D ykcyonarzem A kadem ii. W y ­ p ływ ało to może z natury jeg o talentu, w którym w ytw orność i ele- gan cya stanow ią n ajw yb itn iejszą cechę, może z natury przedm iotów, 0 których pisał. N ie je st jednak ję z y k K laczki w yłącznie salonow ym . Obok w dzięku M usseta ma w sobie pow agę i patetyczność B ossueta, ma naw et siłę W . H ugo, ma w reszcie podniosłą uczuciow ość naszej ^rójcy rom antycznej, a przedew szystkiem K rasiń skiego, którego w p ły w od b ił się na nim może najsilniej.

S łusznie zaznacza Chm ielowski, źe „żaden z pisarzy naszych nie p osługu je się w tym , ja k on, stopniu słowam i i wyrażeniam i ty ch m istrzów “ . Jednakow oż w p ływ ten j e s t ograniczony równie s il­ nym i w pływ am i francuskim i, francuskim sposobem igrania ze sło ­ wami, francuską jasnością i przejrzystością, francuskiem i regułam „zdrow ego rozsądku“ i ,,dobrego sm aku“ .

K laczko j e s t jednym z tych pisarzy, których w ielkość i zna­ czenie czas uwydatnia. W p ły w jeg o na poglądy, sposób tworzenia 1 pisania T arnow skiego, a pośrednio całej ,,szkoły krakow skiej“ j e s t bardzo w yraźny. D zisiejsze nasze poglądy na poezyę romatyczną, a zw łaszcza na stanow isko i znaczenie K rasińskiego, znajdują się w szy stk ie w zawiązku w pismach krytycznych K laczki, które za­ wierają w ięcej id ei, aniżeli lekk i sposób ich w yrażania pozw alałby przypuszczać.

R ozpoczęty przez K laczkę zwrot od wzorów i metod niem ieckich do k rytyk i francuskiej rów nież nie d ob iegł jeszcze końca ; je st pro­ cesem, k tóry ciągle jeszcze się odgryw a. O statnie w reszcie dzieła K laczki, które zaraz po ukazaniu się w yw o ła ły takie słow a zachw ytu (Konopnicka), są przejęte nawskroś nowoczesnym duchem i otwierają szerokie i nowe horyzonty przed nauką polską. N iestety , pisane b y ły po francusku ; dlaczego, wprost trudno odgadnąć.

(10)

Klaczko nie b y ł odosobniony w literaturze ; m iał w ielb icieli i naśladowców, którzy każdą jego m yśl podnosili i rozw ijali. J e ż e li n aw et nie stw orzył sam szkoły literackiej , to szkoła stw orzyła się z czasem koło jeg o im ienia.

I to w łaśn ie nadaje mu poza zwykłem znaczeniem, jako pisa­ rza, znaczenie w iększe : inicyatora i wodza. I dlatego w łaśn ie twór­ czość jego m usi b yć uważana za punkt ważny w rozwoju naszej k ry ty k i literackiej.

Kazimierz Jarecki.

t KAZIMIERZ WRÓBLEWSKI.

Urodzony w Czortkowie w r. 187 3 ., ukończył w ydział filozofi­ czn y u niw ersytetu lw ow skiego, gdzie poświęcał się studyum nad li­ teraturą polską ; na podstaw ie pracy o K. U jejskim otrzym ał sto­ pień doktora filozofii. Przez czas pewien (dwukrotnie) b y ł nauczycie­ lem gim nazyum polskiego w C ieszy n ie, poczem w r. 1906. został m ianowany profesorem V . gim nazyum we Lw owie. Zmarł n agle 26. grudnia 1906 skutkiem zaczadzenia.

Już podczas stud yów u niw ersyteckich oddał się ś. p. K . W ró­ blew sk i całą duszą polityce i pub licystyce ; temu kierunkowi pracy pozostał w ierny do końca sw ego krótkiego życia i tu też p ołożył najw iększe za słu g i. I na polu h istoryi literatury nie pozostała jednak działalność jego bez trw ałych rezultatów. Z w łaszcza z badaniami nad K. U jejskim połączył sw e nazw isko nierozerwalnie : w yd ał jego lis t y („ T y d zie ń “ 1898.) i nieznane utw ory poetyczne („G łos“ 1 8 9 8 .), a po drobniejszych rozprawach („Skargi Jerem iego“, „Młodość K. U jejsk ieg o “) w ydał obszerną monografię o nim („K . U je jsk i“, Lwów, 1 90 2 ., 8® str. 8 0 6 .), b ogatą w cenne m ateryały, zebrane z n ie z w y ­ k łą pracow itością i odznaczającą się nader trafnym sądem kry- cznym . Poza tem zajmował się M ickiewiczem („M ickiew icz jako n auczyciel w K ow n ie“, Lwów, 1896.) , Trentowskim („Br. Tren- t o w s k i, szkic biograficzny“, Lwów, 1 899. ) , M. Romanowskim („Słowo P o lsk ie“, 1 9 0 3 ), K . Brzozowskim („G łos“, 1899.) i K aspro­ w iczem , o którym napisał p ierw szy w naszej literaturze szkic lit e ­ racki (Lwów, 1895.). Nadto o g ło sił broszury popularne o B e j u , Mi­ ckiew iczu , Romanowskim i t. d. , podpisując się na nich albo w ła- snem nazw iskiem , albo pseudonimem „ J A. Sierpniak“. W ostatnich latach pracował nad obszerną monografią A snyk a , do której zebrał w iele ważnego m ateryału rękopiśm iennego.

Przedwczesna śm ierć przerwała tę pracę c ic h ą , a sum ienną i pożyteczną.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Względny błąd procentowy przybliżenia pod koniec kolejnej iteracji przy znajdowaniu pierwiastka równania kwadratowego wynosi 0.004%.. Wyznaczając objętość sześcianu o boku 10

Inżynier pracujący w Departamencie Obrony pisze program, który przedstawia nieujemne liczby rzeczywiste w formacie

Względny błąd procentowy przybliżenia pod koniec kolejnej iteracji przy znajdowaniu pierwiastka równania kwadratowego wynosi 0.005%.. Hipotetyczny komputer zapisuje 8-bitowe słowa

Względny błąd procentowy przybliżenia pod koniec kolejnej iteracji przy znajdowaniu pierwiastka równania kwadratowego

głych, przeważnie pustych polach. Robią wrażenie mało sympatyczne. Niektóre części Republiki, pomiędzy rzekami Paraną i Uruguayern, można nazwać Mezopotamją

[r]

po rozwoju gospodarczego regionu, wpływy innych kultur oraz lokalne tradycje, rytuały i ceremonie związane z przygotowaniem i spożywaniem posiłków.. Niektóre z

Generalnie pochodne przybliżamy ilorazami różnicowymi, które konstruujemy wykorzystując rozwinięcie funkcji w