• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia z ulicy Dziesiątej i Bonifraterskiej - Kazimierz Jarzembowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspomnienia z ulicy Dziesiątej i Bonifraterskiej - Kazimierz Jarzembowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KAZIMIERZ JARZEMBOWSKI

ur. 1928; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny, życie codzienne, ulica Dziesiąta, ulica Bonifraterska

Wspomnienia z ulicy Dziesiątej i Bonifraterskiej

Wie pan co pamiętam [z ulicy Dziesiątej]? Był pies i buda była taka i takie starsze chłopaki siedzieli razem na tej budzie, bo buda pokryta była papą i akurat na słońcu to mnie brali w środek żebym nie zleciał bo ja tam miałem ze trzy lata albo mniej, to ja nie chciałem w środku siedzieć, tak ściskali i ściskali, a oni mnie tam trzymali tego, jeszcze mówili że „z brzegu garnek śniegu, z drugiej strony garnek śmietany, a w środku gówno po kotku”, ja nie chcę mówić „gówno po kotku”. Co ja mogłem tam pamiętać, tam żadnych wrażeń nie miałem. Wiem tylko, że tam trzeba było chodzić na piechotę i jak się kończyło Kunickiego, naprzeciwko tej szkoły wielkiej tam na Kunickiego, nowa szkoła przed wojną była wybudowana, była taka kapliczka z Matką Boską i ona do dzisiaj chyba jest, nie? No teraz to tu się wszystko zabudowało, czyli krócej mówiąc autobusem to można było dojechać z miasta do wysokości tej kapliczki, a potem trzeba od tej kapliczki do tego domu jeszcze tam prawie kilometr iść na piechotę. No to mnie zawsze nóżki bolały, więc ojciec musiał mnie brać na barana i nieść mnie. To tyle pamiętam, no.

A z Bonifraterskiej też niewiele pamiętam. Nie pamiętam pod jakim numerem mieszkaliśmy. W każdym razie z tyłu za tą Bonifraterską, za tym budynkiem, jak się do końca doszło tą ulicą Bonifraterską i na prawo się skręciło to tam w ogóle pola były i taki był wybrukowany dół jakiś tam, kanalizacyjny, czy coś takiego i ja się tam przewróciłem i tam złamałem rękę. Tam po raz pierwszy złamałem rękę, to w gipsie nosiłem tą rękę, tam w wojskowym szpitalu właśnie w tym baraku to mi rękę składali.

A Fabryczna to mieszkaliśmy tam wtedy co dziadek Piłsudski zmarł. Ja za mały byłem żeby tam gdzieś chodzić, tam mnie nie za bardzo chcieli puszczać, bo tam obok nas to były ruiny starej fabryki bez dachu, bez tego, tylko gruzy takie były i rodzice się bali żebym ja po tych gruzach tam gdzieś nie tego, żebym ręki znowu nie złamał. To mnie tam nie za bardzo puszczali. I tam nie było zresztą rówieśników moich.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-07-24, Warszawa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Anna Stelmach

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak się spotkam z moimi znajomymi klientami czy nawet nie-klientami, to zawsze jest o czym mówić i zawsze dobre wspomnienia są.. Słyszałem od jednej pani - klientki, że Zamojska

Pierwsza pszczoła była bardzo łagodna Za to po dwóch, po trzech latach pszczelenia miałem [taką] rodzinę pszczelą, że nie trzeba było ni psa ni nikogo, bo nawet pies nie chciał

Natomiast był on osobą taką, pamiętam na studiach, głęboko zainteresowaną kulturą dawną, staropolską i to też takie było dziwne, bo my (mówię „my” - czyli rocznik)

Jak ja byłam u Julii [Karwowskiej] w domu w schowaniu i ona mi powiedziała, że tam [w jej szkole] były dwie żydowskie dziewczynki bardzo zdolne i się zapytałam: „Czy ty żeś

Chodziłem do piątej klasy już, ale Niemcy zabrali ten budynek i przenieśli szkołę na ulicę Archidiakońską bodajże 5, tam była ta szkoła ćwiczeń i w czasie okupacji

Bo Chaim to już, on więcej szabas, nie szabas, to on już tam uczestniczył, to już był o dwa, trzy lata od nas starszy, to już tam tego, to już z nami nie trzymał, ale ten Ezra

Jak Niemcy wychodzili z tego kina, a myśmy tam na tym podwórku, to najpierw w dwa ognie żeśmy grali piłką, mieliśmy taką, jeden z kolegów miał, ten futbol,

To gdzieś na przełomie czterdziestego drugiego, czterdziestego trzeciego roku, gdzieś tam pod koniec czterdziestego trzeciego roku, w Kurierze Lubelskim, czy jak to się tam