NUMER 34.
HOMER 86.
H O Y t t .
■PIĄTEK. DNIA 1. WRZEŚNIA 1830. ROKU.
P R Z Y P A D E K S Z P I E G A . .
S zp ieg o którym mowa b y ł Niem iec: m ieszkał przez d łu gi czas w Magdeburgu i zn ał w iele osób w o- kolicy. W wydrążeniu zepsutego zęba u k rył taiem niczy b ilet. Lecz przybyw szy do miasteczka p rzyległego tw ierdzy, ból z zokropnej fluxji wynikający, do czegó się zapewnie przyczyn iło obce ciało w zębie zawarte, zm usił go do wyięcia biletu. —
Oddany na łu p najgwałtowniejszym cierpieniom , nie m ó g ł ukryć ich przed zaufanym przyjacielem swo
im ślosarzem u którego stanął gosp od ą, i w końcu pod najw iększym sekretem pow ierzył mu przyczynę. S ló- sarz nie tylko i e dochował taiemnicy, lecz chcąc mu le*
piej n słu $yć, z ro b ił dla niego um yślny k lu cz, około którego ok rg cił b ile t, pokrywszy go później cienkim łistkicm stalowym. —
34
*
Jćf
- 268 —
Opatrzony tym nowym środkiem pom yślności, pcH słan iec nasz nakupiwszy wodck i likworów , poszedł sprzedawać ie do obozu przed Magdeburgiem; przez kik- ka dni zw iedzał go ciągle i coraz bardziej zbliżał się do fortecy. P rzyb ył nareszcie do ostatniej przedniej straży blokuiącego korpusu; w idział bardzo dobrze stanowiska przednich poczt francuzkich; b y ł w ich pobliskości; szu
k a ł sposobów bespiecznego] połączenia się z niemi: na- stępuiącej nocy i b y ł iuż p ew n ym , że mu się uda do
konać tego pomyślnie*
P ełen radości widząc się tak bliskim c e lu , spo
dziewając się nadto lepiej uśpić podejrzliwość nieprzy
ja c ió ł, zaczął zabawiać żołnierzy źartobliwemi rozmo
wami , okazyw ał się względem nich wspaniałym, daiąc im darmo prawie, nawet zupełnie bezpłatnie wódkę i ] nne ulubione Niemcom napoie. A le , na nieszczęście s w o ie , wzbudził tym sposobem na siebie uwagę dowo
dzącego stanowiskiem tym officera.
Co ty za ieden ie s te ś, że przychodzisz tu ros*
weseląc i częstować naszych żołnierzy? zapytał go ten offićer. N ie b yłżeb yś ty przypadkiem szpiegiem?— la Szpiegte.m* ach! możesz Pan się rozpytać o mnie. Nie lękam się niczego > znany iestem w okolicy. Zapytaj się Pan tego i owego w sąsiedniem m iasteczku, tych i owych w tej drugiej wsi; dowiesz się Pan naówczas com za ie d e n , i czyli mogę bydź szpiegiem . Zdaiesz się bydz bardzo hardym , pewnym sw o ie g o ; ale to nie przeszkodzi wcale * że cię każę przetrząsnąć. —
Natychmiast żo łn ierze odbywaią tę operacją, a m iędzy innem i rzeczam i, wydobywaią nieszczęsny klucz zawieraiący w sobie b ile t, i oddaią go officerowi. Ze zaś nie znaleźli więcej nic podejrzanego, ten ostatni
t
— 2 6 9 —
maiąc go iuż oddawać, rzuca nań ieszcze raz okiem .—
N ow y iest rz e k ł do posłańca. — Straciwszy k lu cz, od
pow iada, mu ten, zapewne że należy ka7.ać zrobić n o w y .— Ale za słabo iest zrobiony, ugina się bowiem za pociśnieciem p a lca .— Słaby lub n ie , dobrze mi iednak słu ży , gdy/- doskonale otwiera naoią szk atu łę.
Jednakie officer uderza nożem oj, klucz, i uważa Se wydaie dźw ięk fzczególny. Zaczyna więc skrobać końcem tegoż noża. Listek pokrywaiący klucz podno
si się z iednego końca: wkrótce rozwiia się powoli; i nareszcie odkrywa b ilet nakazuiący lenerałow i Lamarrois w yjść z M agdeburga, z całą z a ło g ą , i ruszać na W esel.
P osłan iec nieborak został roztrzelany. Fluxja b y
ła przyczyną śm ierci ie g o , a m oże też i upadku N a
poleon a. —
W I E R N O Ś Ć P 5 A.
Nad rzeką p ły n ą cą pod K ró lew cem znajduie się szlachtuz będący w łosnością tamecznych rzeźn ik ó w , w którym b yd ło zarzynaią i razem a m ięso przechow uią.
Ze środka iego w ychodzi ło k ie ć średnicy maiący m u rowany k a n a ł, sprowadzaiący w szelką nieczystość i krew do r z e k i, której brzeg p rzeciw -legły otaczał n ico - grodzony z t y łu dziedziniec domu będącego w łasnością rzeźnika S zerk e.
W kilka la t po ukończeniu ostatniej wojny, w ła ściciele pow yższego slachtuza, sp o strzeg li, źa prawie każdej nocy bardzo w iele z przechowywanego tam m ię
sa kradziono, a iednak domyślić się nie m o g li, kto
J>ył złodzieiem . Kradzieże te nie u staw ały, rzeźnicy
— ! » :# ' —
Wtęc zgodzili’ się na to , aby iednę noc tam czuvya&, złodzieja odkryć i na gorącym złapać uczynku.
Wykonano ten zamiar.; za nadejściem nocy ud a Ił 31 £ na wyznaczone m iejsca, ukryli się iak tylko mogli najlepiej.,- i oczekiwali na wypadek rzcozy. Przez długi, czas oczekiwanie*ich było bezskutecznemu nic nie prz.ei>
w ało iednostajnej spokojności n o cn ej, i wszyscy prawie W tym celu , na dobrowolne skazani m ilczenie, nudziu się iuż poczęli. N areszcie wybiia fatalna p ó łn o c, i zara
zem słyszeć się daie pluskanie w rzece , które w krót- ęe potem zamienia się. w głuchy ięk l i wy szelest ; zda*
w ał się pochodzić. z k a n a łu , a, cq chwila, stawał s.i^
silniejszym i głośniejszym .
lę k ten nie b y ł to g ło s ludzki-, strach więc prze*?
ią ł ich w ie lk i, wstyd tylko, iednego przed, drugim , za- trzym uie ich na miejscu. Nakoniec. zbliża się to , 00 sprawiało szelest, do końca k a n a łu , i nagle podnosi się, gruba niekształtna głow ą brytana. Wychodzi 011 do szla- ęhtuza, wietrzy w o k o ło , udaie się do m iejsca, gdzie wisiało m ię so , zdziera zabite, cielę z gw oździa, wlecze, ie aż do otworu kanału, puszcza przed siebie i post§- pu ie za niem . Świadkowie spieszą do o k n a , otwieraią ie , i widzą, iak brytan z zdobyczą swoią wychodzi z ka
n a łu , przepływ a rzekę i wchodzi z wody na dziedzi
niec z wyż wspomnionego rzeźnika Szerke.
Skradzeni odwiedzai-ą zaraz nazaiutrz rzeźnika Szer
k e,. odpowiadaią m u , co na własne widzieli oczy, i żą- daią, zagrażaiąc. w przypadku opierania się skargą są
dową, wynagrodzenia za poniesioną sfckodę. Szerke wy- znaie, że iuż odd.awna nie może p o ią ć , zkąd tyle. kości i, kawałków mięsa na iego znajduie się podw órzu, wy
znaje, że. podług opowiadania ich nikt nie może bydi
— 2 7 r —
b y d ź z ło d zie lem , iak iego pies łańcuchowy T u r e k , którego na noc z łańcucha spuszczają; a wreszcie skłania się do zapłacenia znacznej summy r zeźn ik o m , co od tak ila w n a s t r a t ę ponosili.
S z e r k e rozgniew any, z e taką m usiał ponieść s z k o do , prosi bo d ą ce g o przy nim znaiom ego, aby z ło d z ie ią z a s tr z e l i ł. T e n gotowy do wykonania wyroku ś m i e r c i , id zie z flin tą na ram ieniu, Turka prowadząz na postron- ku, za n a jb liżs zą b r a m ę miasta, gdzie przywiązawszy p sa do d rzew a, w ziął się do nabicia flinty. W tem k il
ku p r z e c h o d z ą c y c h Polaków, widząc zamiar ie g o , prosi
ło g o , aby im brytana za trzy talary odprzedał. Zgo
da n a s t ą p i ł a ; kupuiący w ziął p s a , a s p r z e d aią cy pie
n i ą d z e , i obadwa w sw oię udali się drogę. Ostatni za
m il c z a ł przed Szerkem o tym h a n d l u , owszem u d a ł, że p o l e c e n i e w y p e łn ił. Szerke ż a ł u i e swego prędkiego p o s t a n o w i e n i a , budzi się w nim litość, gniewa się sam n a sie b ie , ze wiernego s tr ó ż a domu sw ego, który do niego na jw ię cej b y ł przywiązany, psa najlepszej ras- s y , w g n iew ie zab ić k a z a ł . L e c z , .co s ię s t a ł o y to sie ods&ac nie 7/ioże, m usiał więc i zapomnieć iuż o tem.
W rok potem Szerke w yiechał do Polski na za
kupienie b y d ł a . N iedaleko od miasteczka iednego le -
&ąerg° tylko o d w ie mile od granicy, spotyka go noc.
B yło to w zimnym miesiącu Lutym. Ś n ieg z deszczem p.ad>ał dro fcn y lubo. g ęsty . Szerke do suchej nitki prze
m o k ły i z łą drogą utrudzony, zmuszony b y ł zaieehać do od ległej, na osobności stoi^cej karczmy. W izbie gościnnej znajduie samego gospodarza z żoną. Zjadłszy i a k ą m ógł dostać, najnędzniejszą w ieczerzę, prosi Pola
ka, o wskazanie mu miejsca na nocleg przeznaczonego
k t ó r y pęzylw ieeaiąc palącą srę drzazgą , po drabinie
h
—