PIĄ T E K JONIA 5. WARGA 1830 ROKU.
O INTERESSOWNOŚCI.
W ojna z b łęd a m i, z osobami pokój.
Lubo talent w szelką materję interessem natchnąć p otrafi, trzy są atoli^ ogólnie rzecz biorąc interessow noś- ći stopnie: i a y t y y o n : czyli dla C zytelnika, Gzytel*
n i k , piszący, opisany. T e wszystkie wszakże stopnie stanowią iedyną i niepodzieloną ied n o ść, o tyle bowiem tylko ciekawość Czytelnika do obcych iego osobie przed
miotów wtrącać się m o ż e , o ile te iego sam ego się ty czą. Każdy zaiste kupiw szy kilka arkuszy zaczernione
go papieru zatrudni się nim godzin kilka dla tego same*
go że z a p ła c ił: lecz czy się zainteressow ał ?
Czuiesz kochany C zytelniku co iest interessownos'ć, ale określić on ej bez nam ysłu nie zdołasz. Interessow- ność iest to magnes pisarza do twoiej o b o iętn o ści, iest to punkt styczności w dążeniu nas obudwóch ku doskona
leniu naszego bytu.
10
Axjomatem w x;ięgarstwie źe kalendarz i xia/k a ku
charska to samo niem al przynoszą co najciekawszy R o
mans: Dla czego? gdy z bezpośrednia styczność tych d zieł z wygodami ?ycia, iest magnesem na kupaiących. U siłuj Redaktorze zatrudniać się w yłącznie takimi przedmioty kióre wszystkich obchodzą, będziesz dla wszystkich c ie kawy.
Krzyczą na samolubstwo, na w yłączne zaięcie swo- ią la lk ą ; najgłośniej bo za pomocą druku krzyczą pisa
rze : a wszak ze oni sami, najwięcej tem grzeszą: dowo
dem cała dotychczasowa interessow ność pism perjodycz- nych codziennych. Brukowe wiadomostki a k łó tn ie — leszcze gdyby o co, ale o g u s ta m uzyczne (Paganini) o w ie rszy k i (M ick iew icz, C hodźko,) o za b a w k ę (Teatr Rozmaitości) i t. p.
W adziła się mrówka z m rów ką, który z nich bieglejszy, Czy konik lepiej śpiewa czy komar choć m niejszy, A ty (ii czasem mrowiskiem w’ła d a ł ktoś m ędrzejszy.
W ięc przyiąwszy przeciwne sam olu b s tw u ied n eg o '/-.łożen ie, ażeby dogadzać w szystkim ego izm em świata zrodzi śię Interessow ność , Popularność i Zgoda.
Odsyła się C zytelnik do przeszłorocznej bajki o p is
mach perjodycznych.
A r ty k u ł N a d e s ła n y .
Powinności towarzyskie zajmuią ludzi światowych tak m o cn o , iak badania matematyczne mogą zajmowa- geometrów: znać czas i godzinę w których należy w ypła
cać hołd swoich powinności rozmaitym osobom ; umieć
zastosować politykę do godności ludzi z którem i się ob-
cuie , oddawać wizy ty w czasie przyzw oitym , oto s a f r a s z -
\
— 79 —
k i j klorch znaiomość iest niezm iernie potrzebną; czynią one szczęście łych, którzy dobrze znaią ich wczas i wartość.
Zapytaj najsław niejszego w pow szechnem m niem aniu Iubilera iakie roboty najwięcej zysku mu przynoszą: od
powie ci że niemi są nic prawie nieznaczące b ły sk o tk i:
iako to: k orale, p e r e łk i, naśladowane dyamenty i m nóz- two innych błahych ozdobek , na eh wilg tylko przez k il
kodniową m odę utrzymanych; ale czem że są właściwie te przedm ioty płochego zbytku ? f r a s z k a m i.
Cóż posyła Stolica prowincjom w zamianę tylu wa
żnych artykułów pożywności i dogodzenia pierw szym ż y cia potrzebom ? M ody, g a łg a n k i, p ióra, rajskie p ta k i, nieużyteczne drobnostki: logogryfy, lekkie p oezye, sza
rady i kalendarze; ale czem że są wszystkie te p ło d y ro
zumu i płochości w ielkiego świata? fr a s z k a m i.
Zbiera się liczne towarzystwo: potrzeba ie zaiąć, zabaw ić, i starać się czas mu przez przyiem ne rozerw a
nia ukrócić. Aryjki śpiewane przy fortep ian ie, albo też lekka muzyka z orkiestry amatorów z ło ż o n a , gry niew in
ne , szarady, zagad k i, wreszcie ulubione walce i kontra- danse now ożytne, oto są f r a s z k i goszczące po wielkich miastach.
Pew ien doktor w Palerm ie o d k ry ł nowy sposob przesadzania w łosów z iednego miejsca na drugie. W y
rwawszy on sobie kilka ich z głow y, wprawił ie w delika
tny otwór zrobiony igłą na piersiach, przyczem w zbudził inflanimację nacieraiąc części olaczaiące, a wkrótce polem w ło sy iuż się b y ły w k orzen iły w ciało i ro sły iak na g ło w ie. T o odkrycie da zapewne powód do czynienia poży
teczni eyszych doświadczeń. A . L>
— 80 —
DO ANTONIEGO KORWINA BIEŃKOW SKIEGO.
W dzień Im ie n in 13 Czerwca 1816 i\
Gdy Horacy obchodził rocznicę K orw ina, W Tyburtynu okolicy,
Siedząc przy dzbanie, śp ie w a ł: » Dodawaj mi wina Z przedniej Massyku winnicy.
Lubo Korwin uwielbia trzeźwość w S o k ra tesie, Soku twego napiie sie .ł>
W takim duchu iest pisana:
O d a P o e ty do d z b a n a .
Godny ziomku Korwinie , są dowody na to, Ze się godzi napić czasem:
K ie pogardzał winem Kato, August piiał z M ecenasem .
P ili w dni uroczyste za przyjaciół zd row ie, Kraiowy trunek Przodkowie.
Ale odtąd iak z zmianą ojczystych zwyczaiów, Smak i sposób myślenia zm ieniły narody, Polacy z łe i dobre z obcych biorąc kraiów,
Odrzucili w iśn iak i, m alinniki, m iody, Có£ po tem nastąpiło? Ruskie D ereniaki!..
Napój z odległej krainy:
R ew isalt, Sotern , T a w e l, F rontiniaki, Szatom argo, Szambertiny,
I zakończone, na
Iakieś X eresy, Pedroxem esy. etc.
Ten raj wędrowców z gór całego św iata, Modnych zbytków p łód nieprawy, D ziką pstrocizną na stołach przeplata,
N ieznane ojcom potrawy.
Ledwie pozostał na w ety,
— 81 —.
Z sąsiedzkiego niegdyś kraiu : W yższy nad wszystkie zalety,
B ożki nektar od Tokaiu.
O tó i przy takim chciałbym św ięcić w in ie , D zień twój czcigodny Korwinie.
M o l s k i.
DO TADEUSZA MATUSZEWICZA.
W d zień Im ie n in
3W r z e ś n ia
1816ro k u
.Panie z niechęcią, biorę się do pióra, P rzeciw niełasce skarbowego Bióra.
Mnóztwo piszącyh w kilku salach siedzi, W oźni roznoszą papierów tysiące, la przecie# twoiej nie mam odpowiedzi, Na którą czekam blizko trzy m iesiące.
Maią m o ie ci Panowie, Którym ta rzecz iest oddana, Cóś pilniejszego na g ło w ie , N iźli N otę Weterana.
Nagrodzony dosyć m ało,
Spokojnie m iałem z mą płacą um ierać....
Co mi sześć rządów p rzyzn ało, M ógłźeby siódmy odbierać ?
Czyliż przyw ilej ustawy, "
Którę nadał Król łaskaw y, Której tarcza d o b roczyn n a, W szystkich zasłaniać powinna, Za mną iednym w ielk i B oże ! D zielnie przem ówić nie m o$e.
Ach ieźli na tej ziem i iest słuszności postać ,
Przy chlebie w ysłużonym mam prawo pozostać....
— 82 — Kiedy cię poiętność bystra , Wymowa, kredyt, talcnta, W zniosły na stopień ministra ,
Czciłem wybór królew ski w dzień twoiego święta.
Usta m oie nie pochw ały, Ale prawdę za cel m iały.
N ie przeczułem w owym czasie, Anim tej chwili spodziew ał się dożyć,
Żebyś dla urządzeń w Kassie,
Na zgubę moia pieczęć m iał p rzyłożyć.
Żebym za Twego urzędu, Bez żadnego na w iek w zględu, Bez najmniejszej winy tracił,
Co poprzednicy T w oi, coś Sam dotąd p ła c ił.
Odrób to Panie, ukrzywdzonych żale, N ie m ogą, blasku przydać Twoiej chwale.
JWolski*
DO DOKTORA.
Kuruiesz m ię mój D oktorze, Zapisuiesz lekarstw krocie, Lecz cóż to wszystko pom oże, Gdym ia oddany tęsknocie.
Czemuż wasze .m edycyny, Memu sfercii nie u ży te, Sercu co wzrokiem Malwiny, Na wylot iest iuż przeszyte.
Czemuż tej rany nie zgóisz,
Któ ra mię tak srogo dręczy,
Czemuż bolu nie ukoisz,
Co trapi um ysł m łodzieńczy.
Na to b ieg ły D oktor rzecze:
Czegóż to żądasz człow iecze?
Gdy twej słabości p rzy czy n y , Są z Boskich wejrzeń Malwiny, la nic nie mam do tych rzeczy, Niech ciebie Malwina leczy*
P a r y s .
—- 85 —
POW INSZOW ANIE DRUKARSKIE.
Ileż d zieł ludzkich godnych wiecznej chw ały, W przemianach świata zgin ęło by m arnie, Gdyby im iy cia trw ałego nie d a ły ,
N asze drukarnie?
Drukiem podane genj-uszu p ło d y , Miedź i Egipskie kolossy przetrwają,
M o g ąsię starzeć, lecz znowu w iek m łody,
W druku zyskaią.
N ie chciej więc gardzić naszem i zalety, Chociaż na pozór m ało rzeczą zda się , M ieszać, układać różne alfabety,
I m ęczyć w prasie#
Nasz kunszt na cudzej ła sc e się n ie w sp ie r t, Bestronny w szystkim pomocy użycza, Ieden druk g ło si, B ożki w iek Homera,
I Marewicza.
Bydź oboiętnym to cecha drukarza,
T y mądrość tw oię naszym świadczysz drukiem , Inny mniej baczny przez nas to powtarza,
Ze iest nieukiem .
—