• Nie Znaleziono Wyników

Geneza Państwa Litewskiego. (Dokończenie)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Geneza Państwa Litewskiego. (Dokończenie)"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Geneza Państwa Litewskiego.

(D o k o ń czen ie).

Język litew ski ma dla takiej osady jednodw orczej specyalny term in akis, co znaczy oko, bo też polana, stanow iąca podstaw ę takiej osady była praw dziw em okiem puszczy. Form acye dalsze, składające się z trzech, czterech, dziewięciu i t. d. osad pojedyn­ czych nazyw ano: trisakis, ketur-akis, dewin-akis, skąd dzisiejsze wsie pruskie i litewskie: Triacken, K etturacken, K eturakiszki, De- winaki i t. d.1).

S tałe osadnictwo, związane ściśle z rolnictwem, rozpoczyna się niew ątpliw ie bardzo rychło po przybyciu Litw inów nad Bałtyk; postępując zw olna za koczownikami, zajmują rolnicy litew scy P rusy, Żmudź, Litwę, Niemnem i jego dopływami posuw ają się w górę, okupując stopniow o ich dorzecza. W górnym biegu Niemna zw ar­ tość osadnictw a litew skiego się zmniejsza, osady stają się coraz rzadsze i bardziej rozproszone — to też stosunkow o łatw o ustąpią

>) S p ro g is: PeorpatjuniecKiH cjtOBapi. jtpeBnefi jkom ohtckoö 3eMjin str. 92, 133. B u szczy ń sk i J. O p isan ie h istor. statys. p o w . R o ssie ń sk ie g o str. 31—2: „Li­ tw in i, trzeb ią c lasy, zaczęli b u d ow ać o d o so b n io n e o sad y z w a n e po litew sk u a k i s t. j. o k a “.—K raszew sk i: L itw a i t. d. I, 22b: „Kroniki w sp o m in a ją w sie w ie lk ie (k iem a s) i p o jed y ń cze chaty (u k is)“.—W ą tp liw o ś c i budzi tylk o d zisiejsza fo r­ m a litew sk iej n a z w y sa d y b y roln iczej, która brzm i u k i s n ie a k i s ; c z y m ożna to p r z y p is a ć jak iem u ś p r o c e so w i ję z y k o w e m u —nie w ie m .— W źró d ła ch łaciń ­ skich dla o zn a czen ia p e w n e g o typu osad p ruskich u ży w a n o term inu v i c u s ; p ie r ­ w ia ste k vile n ie je s t o b cy i lite w s z c z y ź n ie i języ k o m sk an d yn aw sk im , p rzy n a j­ m niej sły c h a ć g o w n azw ach m ie jsc o w o śc i pruskich: „castrum C a m e n i s w i k a “ dzisiaj C a m en isv icu sb erg ), „civitas s c o n e v i k “ i t. d. (V ita et passio s. A d alberti, M. P. H. I, 181— D łu g o sz H ist. P ol. R. 1167; P io tr z D u sb u rga. S S , R R . P ru ss I, 132,—P e r lb a c h M.: Z w ei S a m lä n d isch e U rk u n d en d es 13 Jhr. 7. IV. 1299).—Na g ra n icy p a ń stw a Karola W . i S ło w ia n P o ła b sk ich m iasto B a r d e w i l c . (W a c h o w ­ ski: S ło w ia ń s z c z y z n a Zach. str. 79). — Nad B a łty k iem le ż y osad a h an d low a

(3)

stąd później Litwini przed kolonizacyą słow iańską 1). Bardzo praw ­ dopodobne, że stałe osady litewskie nie przekroczyły nigdy linii dzisiejszej drogi żelaznej z Mińska do Brześcia. Dalej na południe sięgali jedynie koczownicy. Najgęstsze i najbardziej zw arte osad­ nictwo skoncentrow ało się w obrębie P rus, Żmudzi i Litw y w ła­ ściwej, chociaż i tutaj dookoła siedlisk stałych krążyły w ciągu długich wieków, ja k mgławice planetarne, hordy koczow ników 2). A rcheologia w innaby ze w zględną dokładnością odtw orzyć proces posuw ania się Litw inów n a wschód i na południe. N iestety, przy obecnym stanie badań zadania tego nie spełnia.

O stanie pierw otnych osiadłych gospodarstw litewskich m o­ żemy wnioskować śmiało na podstaw ie wiadomości z XIV i XV wieku. W epokach barbarzyństw a i dzikości wieki pozostaw iają po sobie mniej śladów, niż dziesięciolecia w ż y c iu ludów kultural­ nych. S tan plemion środkowo-australijskich w chwili, kiedy do nich dotarli pierwsi podróżnicy europejscy, nie różnił się zapew ne wiele od stanu, jaki tam panow ał o tysiąc lat wcześniej.

Form y litew skiego życia ekonomicznego w zaraniu doby hi­ storycznej są tak surowe, że możnaby je uw ażać nieomal za p ier­ wotne; produkcya gospodarcza skierow ana je st wyłącznie na w ła­ sną konsumpcyę, wymiana je st nadzwyczajnie słabo rozw inięta i ograniczona do przedm iotów najprostszych. S tan taki z minimal- nemi zmianami mógł trw ać doskonale w ciągu długiego szeregu wieków poprzednich.

O statecznym spraw dzianem w iarogodności obrazu pierw otnego

S l i e s w i c k alb o S l i e s i o r p, co zn aczy w ie ś nad rzek ą S lie (W a ch o w sk i: Jo m sb o rg N orm an ow ie w o b e c P o lsk i w X w . str. 2 ) .— V ik j e s t ró w n ież n a zw ą p row in - c y i n o rw esk iej i estoń sk iej; w ie ś V i k — na w y s p ie R ugii. (Mon. Germ . H istor. S crip t. X X IX str. 312, 337, 381, 407 i t. d.).— R e k j arnik n a Islan d yi i t. d.

‘) H ip o tezy o o sa d n ictw ie L itw y w d zisiejszej śro d k o w ej R o sy i m ają sła b y p o d sta w y i m ałe p r a w d o p o d o b ie ń s tw o — P ogod in : C 6op. c t. no apxeoji. h OTHorp. str. 159.

2) G dyby p rz y w ią z y w a ć w a g ę do kron ik arsk ich ch arakterystyk, to w sp r z e c z n o ś c i op in ii o L itw in ach m o żn a b y się d op atryw ać d o w o d ó w p e w ­ nej d w o isto ści typu n a r o d o w e g o . Z je d n e j stron y je s z c z e J ord an es n a zy w a E stió w „pacatum h om in u m g e n u s o m n in o “, co z a sto so w u je A dam B rem eń sk i p raw ie b ez zm iany do P ru sów : „m itissim um hom inum g en u s“, „hom in es hu­ m an issim i“ i t. d.—z drugiej stro n y zn an e p o w sz e c h n ie u stęp y kronik p olsk ich i n iem ieck ich n ie żałują m o cn y ch k o lo r ó w dla oddania o k ru cień stw a i d zik o ­ ści lu d ó w litew sk ich ; z w ła sz c z a J a d ź w in g o w ie , k la sy czn i k o czo w n icy , m ie li się od zn aczać k rw a w y m tem p era m en tem . P o w ta rza m jed n a k , że je s t to m ateryał kruchy, n ie n ad a ją cy się do żad n ych w n io sk ó w . (M. P. H. 1, 2 ;— A dam B r e ­ m eński: G esta i t. d. 1. IV c. 18,—S S . R R . P russ. I, '33, 34).

(4)

ustroju litew skiego może być zawsze porów nanie z ustalonym przez naukę procesem rozw ojow ym innych ludów. Po odrzuceniu pew nych odrębności na rachunek specyałnych w arunków miejsco­ wych, linie zasadniczych faz rozw ojow ych muszą sobie dokładnie odpowiadać. S ą one w yrazem pow szechnych p raw ekonomicznych, regulujących niezłomnie działalność ludzką, niezależnie od rasy, wyznania czy narodow ości.

Cechą charakterystyczną stałych osad rolniczych je st indywi- dualizacya. Rolnik w ystarcza sobie sam z najbliższą rodziną i w ar­ sztat jego pracy — upraw na ziemia — jest od początku przedm io­ tem indyw idualnego posiadania. Oczywiście, może osadnik ten te ­ ren upraw y rozszerzać; uskutecznia to drogą karczunku puszczy i trzebieży zarośli, w dogodniejszych najczęściej rozrzuconych miej­ scach; zw artość areału nie gra dla niego pierw otnie żadnej roli,

stąd późniejsza szachownica. ’

Puszcza otaczająca a zw łaszcza najbliższy samej sadyby „gaj“ dostarcza osadnikow i budulca i drew na opał. Pozatem korzysta on dodatkow o z miodu dzikich pszczół, z ryb w rzekach i jezio­ rach, wreszcie zapew ne i ze zw ierzyny w lesie. W szystkie te użytki stanow ią jedną całość z gospodarstw em rolnem , całość z tenden- cyą do nierozdzielności. P okolenia następne pow tarzają ten sam proces od początku, zakładając now e gospodarstw a n a bliższych lub dalszych polanach. Ziemi je st dość, niem a najmniejszej racyi do formowania krępującej w spólnoty rodowej, siabrostw a i t. d. Nie mamy też w rzeczywistości żadnych śladów rozwoju w tym kie­ runku. Jedna rodzina odpow iada norm alnie jednem u gospodarstw u- O formach dziedziczenia w tej najwcześniejszej epoce nie mamy żadnych w iadom ości1); przypuszczalnie ojciec przekazyw ał całe gospodarstw o jednem u z synów, albo też grunta orne, rozrzucone jak wiemy w różnych punktach, rozpadały się na swoje naturalne części składow e, zwane w XV w. „śladami" i mógł następow ać

podział pomiędzy wszystkimi b ra ć m i2). W każdym razie poza

synami nikt nie miał praw a do dziedziczenia nieruchomości, jak to w yraźnie stw ierdzają Prusow ie w nieocenionym układzie z Za­

P W e d łu g W u lfstan a cała p ra w ie m a ję tn o ść z m a rłeg o zu ży w a n a b yła na sty p y i in n e s z c z e g ó ło w o o p isa n e o b rzęd y p o g r z e b o w e .— S S . R R . P ru ss. I 734 § 21, 22, 23.

2) T ak i stan rzeczy- m iał zdaje się na m y śli Gall z trudnym do inter- p reta cy i a lak on iczn ym u stę p ie o form ach w ła d a n ia ziem ią w P ru siech : „terra . . . p e r so r te s h ered itarias r u r ic o lis et habitatoribus dispartita“. — M. P. H. I str. 478.

(5)

konem w 1249 r.1). Córki miały może udział w ruchom ościach, do których zaliczano i drzew a bartne.

Przez długie wieki osady rolnicze są zupełnie bezimienne; później biorą nazw ę od osoby swego gospodarza i pow stają zie­ mie Gimbuta, N arutisa czy Mongaiła, skąd już drogą procesu ję ­ zykow ego otrzym ujem y tak pospolite w XV w. Gimbutowszczyzny, Narutisowszczyzny, M ongaiłowszczyzny i t. d.2).

Nie mamy też z tej epoki pierw otnej śladu żadnego zorgani­ zow anego związku osadników , czy to na tle sąsiedztw a i w spól­ nych potrzeb gospodarczych, czy na tle pew nego w yrobionego kultu religijnego s). Każdy w ystarcza sobie sam; minimalne obroty han­ dlow e odbyw ają się bez organizacyi, każdy rolnik bezpośrednio z „gościem “ zaw iera rzadkie tranzakcye i wzamian za produkty naturalne, futra czy miód, otrzym uje broń, narzędzia, może paciorki i inne ozdoby.

Jedyna w yrobiona kom órka społeczna to rodzina; mężczyzna ze swojemi kobietam i i zrodzonemi przez nie dziećmi stanow i zu­ pełnie skrystalizow aną jednostkę sp o łeczn ą4). J e s t to okres sam o­ tnych rodzin, który trw a aż do XIV w. w śród bezgranicznych ob­ szarów, na których się ew olucya osadnictw a litew skiego odbywała. Można sobie znakomicie wyobrazić osady w śród puszcz, o których w ciągu długich pokoleń m ógł nikt nie wiedzieć. Całe zastępy nieznanych nikom u sam otników kładły się w ziemię, użyźniając ją własnymi procham i dla potom nych; pozatem nie przyczyniali się oni niczem do postępu ludzkości; w egetacyjny tryb życia zbliża ich do otaczającej roślinności i znaczenie ich w dziejach ludzkości nie różni się zapew ne wiele od znaczenia w alących się w ziemię i w ytw arzających próchnicę pni leśnych. Sam otność pierw otna, będąca zdaniem filozofów n atu ry stanem wielkiej subjektywnej szczęśliwości, je st jednocześnie stanem idealnej bierności. N astę­ puje w tem stadyum zanik wszelkich procesów społecznych, roz­ wój zamiera, wieki przechodzą bez śladu nad rozrzuconemi w śród puszczy wyspami ziemi upraw nej.

Koniecznne je s t w strząśnienie zew nętrzne, aby z tego mar­ tw ego punktu rzesze pierw otnych rolników poruszyć, konieczny

‘) Cod. D ipl. V arm ien . I str. 29.

2) Por. ob raz gosp od ark i p ierw o tn ej w W . K am ienieckiego: R o zw ó j w ła ­ sn o śc i na L itw ie.

3) C m entarzyska g ro m a d n e należą do e p o k p ó źn iejszy ch .

4) W ie lo ż e ń s tw o u P ru só w stw ierd za k a te g o r y c z n ie układ z 1249 r.—■ Cod. D ipl. V arm. I, 32.

(6)

jest czynnik fermentu, k tó ryby dał zaczątek nowym procesom roz­ wojowym.

W ręcz odm ienny obraz przedstaw ia pełne ruchu życie spo­ łeczne koczowników. S tanow ią oni zawsze i wszędzie najpodatniej- szy grunt dla organizacyi grom adnych, mają zasadniczą skłonność do form ow ania hord. W y nika to niew ątpliw ie z n atury gospodarki koczowniczej, opartej na m yślistwie i n a pasterstw ie. O ba te prze­ mysły wym agają pracy zbiorow ej, a jednocześnie mogą zaspakajać potrzeby znacznie liczniejszej rzeszy, niż ograniczone do ciasnej polany leśnej rolnictw o.

T o też podczas kiedy dojrzali synowie rolników normalnie porzucają osadę ojcow ską i zakładają w łasne oddzielne gospodar­ stwa, rodziny koczow ników nie w ypuszczają swoich członków, sy­ nowie, bracia i dalsi krew ni w spólnie w ykonyw ują zadanie gospo­ darcze i w spólnie z ow oców pracy korzystają.

W ciągu szeregu pokoleń rodzina taka zam ieniała się w mniej lub więcej liczny ród, najczęściej pokryw ający się z pojęciem hordy; choć m ogły być hordy, składające się z kilku ściśle złączonych rodów.

W obrębie rodu drogą zupełnie natu raln ą rozw ija się w ładza patryarchalna „staro sty “ rodow ego i w spólnota m ajątkow a, racyo- nalna i zrozumiała tam, gdzie m ajątek polegał przedew sżystkiem na eksploatacyi owoców naturalnych, pierw otnie dla każdego do­ stępnych.

W przeciw staw ieniu do indyw idualizacjo rolników, zbiorow a organizacya koczow ników je st źródłem znacznej siły, skoncentro­ wanej w ręku głow y rody. Przenosząc się z miejsca na miejsce, wybiegając poza tery to rya litew skie, w chodzą koczownicy w sto­ sunki z plem ionam i sąsiedniem i, zapoznają się z ich cywilizacyą, słowem są niewątpliw ym i pionieram i postępu. T eren w ędrów ek je st pierw otnie zupełnie nieograniczony i faktycznie posuw ają się nomadzi litew scy żyw iołowo n a południe i na w schód bez żad­ nych przeszkód. D opiero z biegiem czasu zam knęły im dalszą eks- pansyę rubieże plemion zw artych i silnych 1). W ew nątrz kraju ta­ mę nieograniczonem u w irow aniu położjr w zrost ludności i zwią­ zane z tem procesji społeczne.

0 Z asad n iczą k r e s o w o ś ć k o c z o w n ic z e g o p a ste r stw a p o d k reśla z w ie l­ kim n a cisk iem M iddendorff w u stę p ie , c y to w a n y m p r z e z P eisk era: D ie ä lte r e n B ezieh u n g en d er S la w e n zu T u rk otataren ec t. str. 6—7: „China, Japan, P e r s ie n , der K aukasus, Italien... b ieten u ns ü b rig en s d ie s e lb e E ig en th ü m lich k eit dar;

(7)

W s p ó ł i s t n i e n i e o b o k s i e b i e d w u z a s a d n i c z o r ó ż ­ n y c h t y p ó w : o s i a d ł y c h r o l n i k ó w i k o c z u j ą c y c h pa - s t e r z y - m y ś l i w c ó w j e s t b r z e m i e n n e w d o n i o s ł e n a ­ s t ę p s t w a . N ieunikniony je st konflikt między temi dwiem a gru­ pami. T en konieczny proces społeczny przedstaw ia uderzające ana­ logie z procesem czysto fizycznym, znanym pod nazw ą galwaniz- mu. Zetknięcie w pew nych w arunkach dwu różnych m etali je st źródłem energii, która się w yładow uje w formie prądu elektrycz­ nego. Podobnież dwie odmienne grupy społeczne, rozwijające się na tem samem terytoryum , nie m ogą naw zajem znosić biernie swo­ jej obecności; następuje ferm ent i w yładow anie energii w formie

walki.

S tro n ą zaczepną byli niew ątpliw ie koczownicy; w zapasach z drapieżnym mieszkańcem puszcz, niedźwiedziem czy wilkiem, wy­ robili oni w sobie hart rycerski i udoskonalili oręż. P ow odów do walki mogło być wiele, najczęściej chodziło o ziarno — chleb, po- nętnji dla nomadów, zmuszonych do mięsnych i mlecznych pokar­ mów l).

W ynik konfliktu nie mógł być wątpliwy, siły były zbyt nie­ rów ne pomiędzy rozproszoną, pokojow ą ludnością rolniczą, a zor­ ganizowanymi w rody śmiałymi i zbrojnymi napastnikami; skutkiem indywidualizacyi osad rolniczych je st ich słabość i niezdolność do obrony w razie ataku zzewnątrz.

N astępuje podbój ludności osiadłej, który się wyraża: 1) w da­

ninach, składanych przez rolników na rzecz zwycięzców; 2) w p ew ­

nych mniej lub więcej określonych, ale niew ątpliw ych praw ach zwycięzców do dziewiczego, nieupraw ianego terytoryum , otaczają­ cego osady rolne; dla myśliwców i pasterzy taki tylko teren mógł przedstaw iać pew ną w artość. Związku między osiadłą ludnością a upraw ianą przez nią ziemią nie naruszają zwycięzcy zupełnie, przeciwnie, raczej go sankcyonują, tak, że nabiera ten związek cech praw a własności.

den sie ist durch d ie natü rlich en V e r h ä ltn isse bedingt: Z en tra le D ep ek o ra tio n und zen trale V e g e ta r ia n e r u m g e b e n v o n H irten d ie fast a u ssch liesslich F ie isc h - n ah ru n g v e r z e h r e n “.

') P or. s ło w a , k tóre K oran w k ład a w usta Ż y d ó w , w y p ro w a d z a n y c h p r z e z M ojżesza z Egiptu: „O M oisè n ou s ne p o u v o n s su p p o rter p lu s lo n g ­ tem p s u n e se u le et m êm e nou rritu re, p rie ton S e ig n e u r qu ’il fa sse p o u ss e r pour n ou s de c e s p roduits de la terre...“ L e K oran trad. par. M. K asim irski, N o u v elle E dition str. 9. — W ię c e j p r zy k ła d ó w a n ty tezy m ięd zy pokarm am i m ięsn y m i a w eg eta ry a ń sk im i, od p ow iad ającej zróżn iczk ow an iu p lem ien n em u cz y sta n o ­ w em u , p rzy ta cza P eisk er: D ie älteren B ezieh u n g en i t. d. str. 53— 64 i 74— 78.

(8)

T eoretycznie w chwili takiego podboju pow staje państw o z jego koniecznymi elementami: terytoryum , poddanym i i pan u ­ jącym i. W praktyce mogło się zjawisko ograniczać do nieustan- njmh napadów rozbójniczych i do pobierania okupu od spokojnych mieszkańców; mimo to mamy tu do czynienia z narodzinami p ań­ stw a.— W śró d kęp bagnistych i błędnych oparzelisk biorą począ­ tek potężne system y rzeczne; podobnież w śród chaosu pierw otnych zjawisk, pozornie sprzecznych i przypadkow ych, można wyśledzić nić przew odnią, w iążącą je w całość rozwojową z najświetniejsze- mi instytucyam i epok późniejszych.

O kres najazdów koczow ników n a ludność rolniczą mógł trw ać oczywiście w ciągu długich wieków; najazdy pow tarzały się ty ­ siące razy, rozm iary oddzielnych aktów m ogły być bardzo drobne. W każdym razie z biegiem w ieków cała ludność rolnicza została obłożona podatkam i i n a tery toryu m ludów litew skich sformował się szereg licznych a bardzo pierw otnych organizm ów państw o­ wych. Na czele każdego stal staro sta rodow y, poprzedni dow ódzca hordy, zw any zapew ne rikasem ; zdaje się, że jednoczy on w so­ bie charakter w odza z charakterem k a p ła n a 1).

N ajpierw otniejszą drogą do zdobycia władzy je st przemoc, gw ałt, osobista w aleczność, um iejętność zorganizow ania grupy stronników i opanow anie przy ich pomocy masy. Z biegiem czasu obok siły fizycznej coraz w iększy w pływ w yw ierają czynniki innej natury: dostojni i bogaci, otoczeni czcią pow szechną „starcy“ ro ­ dowi, skupiają się w grono, sankcyonujące lub n aw et pow ołujące rikasa do władzy; pow staje wiec; z drugiej strony pew ne bliższe związki z poprzednim rikasem , łub jego ostatnia wola, nabierają co­ raz istotniejszego znaczenia przy w yborze następcy. O ba te czyn­ niki, reprezentujące m om ent elekcyjności i dziedziczności w ładzy, krzyżując się ze sobą i nabierając cech praw a zwyczajowego, ogra­ niczają częściowo w artość samej siły faktycznej.

Zakres w ładzy rikasa nie był oczywiście praw nie ściśle okre­ ślony. Zależał głów nie od jego osobistych talentów i niew ątpliw ie byw ał bardzo rozmaity. Zw artem kołem otacza rikasa cała p o ­ krew na mu horda, wszjmcy rodow cy, teoretyczni w spółuczestnicy w rządach i w spółw łaściciele m ajątku państw ow ego.

A ntyteza między osiadłym rolnikiem a koczującym pasterzem

1) K ronika w o ły ń sk a tak ch a ra k tery zu je je d n e g o z n a jw y b itn iejszy ch k ró lik ó w ja ćw iesk ich : „C kom ohjtł 60 £>£ boji'lxb'l h k.o6hhiu> napouH Tt, 6op3T, K e 6h a ko 3BiäpL, ntbim. 60 xo ä h noB oeßa 3eiuiK) ÜHHLCKyio, hhbih CTpa- HBi..“ (tlojiH. C o6p. P y c c . JltT . II str. 182).

(9)

czy myśliwcem stanow i fundam ent znanej, a w Polsce może za surowo krytykow anej hipotezy Peiskera o pierw otnem niew olni­ ctwie Słow ian 1). Odrzucając zasadniczą tezę Peiskera, w obecnej formie istotnie nie nadającą się do przyjęcia, n ależy . jednakow oż podnieść z całym naciskiem szereg jego nadzwyczajnie bystrych i głębokich obserw acyi o związku zjawisk gospodarczych ze zja­ wiskami społecznemi i państw ow em i. Najsłabszą stronę hipotezy Peiskera (poza wywodami językowym i) je st moim zdaniem w pro­ wadzenie mom entu rasow ego i mniemanie, że różnice plemienne muszą odpow iadać roźnicom gospodarczym . U raloałtajski Turko-

tatar ma być koczującym galaktofagiem w przeciw staw ie­

niu do osiadłego typu w egetaryanina aryjskiego i t. d. Sądzę, że właśnie przy badaniu zjawisk najgłębszych, najpierw otniejszych, pamiętać trzeba, że różnice plem ienne nie są apriorystycznym ka­ techizmowym dogmatem, ale są produktem historycznym, w yra­ biają się powoli pod w pływ em w arunków geograficznych, klima­ tycznych i t. p. Im głębiej w przeszłość, tern więcej podobieństw między Słow ianinem a G erm aninem i kiedy m ow a o pierw otnej gospodarce, o pierw otnem osadnictwie, o pierw otnych formach organizacyi—dopraw dy, że w ątpię, aby można było rozróżniać od­ mienne typy słowiańskie, germ ańskie czy celtyckie.

Koczownictwo i osiadły tryb życia, w spólnota i w łasność in- djrwidualna, oddzielne g o sp od arstw a i wsie zbiorow e — wszystko to są form y uniw ersalne, możliwe jak o fazy w rozw oju każdego ludu, nie stanow iące cechy charakterystycznej żadnej rasy czy ple­ mienia. Oczywiście, cały szereg w arunków w pływ ać może n a różną trw ałość, na świetniejszy lub słabszy rozkw it każdej z tych form; mogą się stykać ze sobą ludy, stojące na różnych stopniach ro z­ woju; w pew nych w arunkach może rozwój w ogóle nie posunąć się poza pew ne stadyum , ale wszystko to nie w ynika bynajmniej z pochodzenia od Sema, Chama, lub Jafeta.

Po odrzucenia balastu rasow ości, pozostanie w w ywodach P eiskera szereg poważnych i subtelnych argum entów , św iadczą­ cych o związku genezy państw a z konfliktami między ludnością koczowniczą a osiadłą. Myślę tu przedew szystkiem o śladach

ko-') J. P eisk er: 1) F o rsch u n g en zur S o z ia l- und W ir tsc h a ftsg e sc h ic h te der S la w e n . 2) D ie älteren B e z ie h u n g e n d er S la w e n zu T urkotataren und G er­ m anen, 190b r.—R ecen zy e: O. B alzer: O z a d r u d z e sło w ia ń sk iej (K w . H ist. 1899 r. str. 200—256).—Fr. Krćek: T e o r y a P eisk era o n ie w o li p rasłow iań sk iej w ś w ie t le krytyki (K w . H ist. 1908 r. str. 640—657).—A . B ru e c k n e r (K w . H ist. 1908 r. str- 693—697).

(10)

czownictwa w łaśnie w klasach panujących ludów pierw otnych. W Zakonniku D uszana przyznane są pew ne przyw ileje pasterzom w stosunku do ludności rolnej. Nie bez znaczenia są też obserw a- cye P eiskera nad „żupanam i“ w Styryi, płacącymi podatki prze­ ważnie w bydle, a stanowiącymi arystokracyę w io sk o w ą*): P rzy­ kładów podobnych m ożnaby przytoczyć więcej. Cook zauważył skłonność do koczownictwa w śród „wyższych sfer“ ludów Poline- zy\ 2): ciekawszy, bo bliższy je st opis zwyczajów pruskich u W u lf - stana; w edług tej relacyi królow ie i bogaci ludzie w P rusiech uży­ wają za stały napój kobylego mleka, podczas kiedy biedni i n ie­ wolnicy piją tylko miód; o to toczą się między nimi ciągłe wojny 3). Kumys czyli kobyrłe mleko jest n aj charakterystyczniej szym napo­ jem koczowników, posiadających całe stada koni; natom iast miody sycą przedew szystkiem osiadli w śród puszcz rolnicy. W ten spo­ sób drobna napozór obserw acya W ulfstana n abiera głębszego zna­ czenia; podział na pijących kumys lub miód, na który W ulfstan kładzie taki nacisk, odpow iada podziałowi na dw ie zasadnicze w ar­ stwy społeczne, które też mogą doskonale stanow ić dw a walczące ze sobą o b o zy 4).

W edług Voigta, chociaż nie mamy wiadomości o właściwem koczownictwie u Prusów , przecież niektórzy książęta nie mieli sta ­ łego m iejsca zamieszkania 5).

Dalsze badania dostarczą niew ątpliw ie więcej analogicznych przykładów, świadczących niezbicie, że w śród koczowników należy szukać tw órców pierw otnych państew ek litewskich.

’) J. P eisker: D ie a elteren B e z ie h u n g e n i t. d., str. 167— 173; p or. także stosu n ek r o ln ic z e g o T a d ży k a do k o czu ją ceg o T u rk m en a w śro d k o w ej A z y i (tam że str. 6);—B alzer: O zad ru d ze (K w . H ist. 1899 r. str. 206).

2) T r o isiè m e v o y a g e de C o o k .—P aris 1785 r. t. II, str. 357— 8 (opis Taiti): „L es 1i r r o e s sont d e s in su laires d e s cla sse s su p érieu res... qui v o y a g e n t d’un canton à l’autre ou sur les iles v o is in n e s , qui n e se livran t p a s à un attach e­ m ent p articu lier n ’ad op ten t g u è r e s la m a n ière de v iv r e plus sé d e n ta ir e et plus tranquille...“ W o p isa ch p o d ró żn ik ó w i e tn o g r a fó w m o żn a b y n ie w ą tp liw ie zna- leść w ię c e j p o d o b n y ch p r zy k ła d ó w .

3) S S . R R .,P r u s s . I str. 733 „se cyn in g and the v ic o s te n m en drincad m y v a n m eo lc, and th e u n sp ed ig en and the th eo w a n drin cad m edo. T h a e r bid sw y d e m y c e l g e w in n b etw eo n a n him ...“; o b o k tło m a c z e n ie n ie m ie c k ie — m o że w in n ych tekstach zam iast m y r a n m eolc znajduje się term in k a m a — lo p en is, in­ terp retow an y p rzez K arłow icza: O lite w sk im ję z y k u (R o z. A kad. U m . w yd z. filol. II str. 143).

4) O k o b y lem m lek u w sp o m in a i P iotr z D u sb u rg a (ta m że str. 54), p rzy ­ p isując m u n a w e t p e w ie n sakralny charakter. P o r. D łu g o sz H ist. P o l. p od R. 997.

5) G esch . P reu ss. I, 562.

(11)

W zajem na nieustanna w alka była ujściem energii dła tych m iniaturow ych formacyi państw ow ych *); chodzi przedew szystkiem 0 ustalenie praw a w yłącznego koczow ania na pew nem terytoryum dla pewnej hordy, o w ytw orzenie pojęcia granicy państw ow ej. W tej walce słabsze organizmy giną bez śladu, na ich miejsce wy­ stępują inne, mniej lub więcej efemeryczne. Szczęśliw y starosta rodow y mógł skupić około siebie grupy znaczniejsze, rozpadające się na swoje części składow e za nieudolnych następców .

A jeżeli się dostał do steru człowiek z silnym instynktem władzy, jed en z tw órców dynastyi, wówczas obalał on śm iałą ręką stare porządki rodow e, rozpraszał lub ograniczał wiece „starców" 1 zdobyte przez siebie państw o przekazyw ał potom kom jako w ła­ sność-nie rodu, lecz jednej rodziny dynastycznej.

T akie je s t najpraw dopodobniejsze pochodzenie kniaziów Rusz- kow iczów i Bulewiczów z kroniki W ołyńskiej, w ystępujących w licz­ bie mnogiej i zbiorowo reprezentujących interesy swego państew ­ k a 2). W P rusiech w podobnym charakterze, w ystępują np. „viri p raep o ten tes dicti G obotini" i t. d.8). Do tego samego typu należą zapew ne rody-plem iona jaćw ieskie Zlinców ze Zliny, K rism enców i Pokienców, wojujące z Danielem Romanowiczem w 1256 r.4).

W dzielnicach gęściej zaludnionych wcześniej, w innych póź­ niej porzucają tw ó rcy państw a daw ny koczowniczy tryb życia i osiadają trw ale w pew nym punkcie; nie zmienia to jednak zu­

*) N a w et w tra d y cy i lu d ow ej p o zo sta ły r e m in isc e n c y e tych w alk; do p e w n e j m o g iły w górach T u rzy ch (p o w . Ih u m eń sk ieg o ) p rzyw iązan a b y ła l e ­ g en d a , ż e le ż y w niej k sią żę p o b lisk iej o sad y W o ło k i, który le g ł w w a lce z k sięciem są sied n iej osady; W o ło k i z o sta ły zd o b y te i zbu rzon e, a resztk i lu d n o ­ ści p r z e n io s ły się g d ziein d ziej. M ogiłę tę ro zk o p a ł S o p o d źk o i z n a la z ł w niej isto tn ie sz k ie le t z e zło ty m d y a d em em na c z o le i in n em i k o sz to w n e m i o z d o ­ bam i, h arm on izu jącem i z k sią żęcą d o sto jn o ścią n ieb o szczy k a , co nadaje p e w n ą w artość le g e n d z ie lu d ow ej.— P oszftk. arch eol. w p o w . Ih u m eń sk im (Zb. w iad. do antrop. kraj. X III, 60—61).

2) riojiH. c o6p. P y c c . jrhT. II, 161—2.

*) P io tr z D u sb u rg a (S S R R . P ru ss. I, 63). W P a ssy i Ś. W o jc ie c h a p rzez Jana K anaparza w y s tę p u je w P r u sie c h „dom inus v illa e “. N ie m o ż e to b y ć nikt in n y jak sta ro sta ro d o w y ; m ieszk a ń cy tej „ w si“ za ch o w a n iem s w o - j e m p rzyp om in ają bardziej p o k r e w n y c h sta ro ście r o d o w e ó w , niż p od d an ych w ło śc ia n (M. P. H. I, 180— 181).

i ) IIoJiH. coóp . P y c c . jrfe T . II, str. 193. — Z lin cy w y stę p u ją j e s z c z e p o ­ p rzed n io w 1251 r. (tam że str. 186); sta n o w ią oni je d n o s tk ę terytoryaln ą Z linę z cen traln ym p unktem o b ro n n y m , zd o b y ty m p rzez k n ia zió w H alickich w 1273 r. (tam że str. 205). S tarostam i r o d o w y m i b yli też za p e w n e w o d z o w ie ja ć w ie s c y M onduw in, S z a tr i S te g u t Z e b r o w ic z w 1227 r. (tam że str. 167)

(12)

pełnie ich stosunku do ziem dziewiczych, które w dalszym ciągu stanow ią regale, pomimo że ich w artość gospodarcza dla żywiołu panującego z chwilą porzucenia koczow nictw a znacznie się zmniejsza.

Likwidacya koczow nictw a może się też odbyw ać drogą zu­ pełnie naturalną bez żadnej presyi zzewnątrz; ale o formach osad zbiorow ych, jakie mogły w ten sposób pow staw ać, nie mamy p ra ­ wie żadnych informacyi. Za czasów nieocenionego W ulfstana całe P rusy (ziemie Estów) składały się z niezliczonej ilości drobnych państew ek z określonym i punktam i centralnym i i z oddzielnym i królami, którzy nieustanne wiedli ze sobą boje J); zupełnie analo­ giczne form acye m usiały egzystow ać i w innych ziemiach litew ­ skich. Najwcześniejszą wiadom ość o tern przynosiłby nam t. zw. Śpiew ak anglosaski w epicznem opow iadaniu o swoich w ędrów ­ kach po morzach i lądach. Mianowicie jed en w erset tego wylicze­ nia różnych krajów i narodów , znanych autorow i, brzmi: „ Velena and V ylna and V ala rice s“ 2). Uczeni angielscy poświęcili tem u w ersetow i całą literaturę, w najrozm aitszy sposób interpretując jego znaczenie; żadne jedn ak z tych tłom aczeń nie nadaje się do przy­ ję c ia 3). D la Polaka „V elena and V yln a“ brzmi uderzająco p o d o b ­ nie do W ielony i W ilna; w obu tych miejscowościach w połow ie IX w ieku doskonale mogli siedzieć rikasovie; za pośrednictw em norm andów mógł o tern żeglarz brytański łatw o się dowiedzieć. Ale tego w szystkiego za mało, aby z całą pew nością stw ierdzić związek między Litw ą a anglosaskim śpiewakiem. Decydującym argum entem w tej spraw ie m ogła by być w iadom ość o Litwie, W ilnie i T rokach z XII w., znaleziona rzekom o u znakom itego islandzkiego dziejopisa, S norro S tu rlesona,—stw ierdzona, gdyby, nie­ stety, była nieco jaśniejsza i pew niejsza.

’) S S . R R . P ru ss. I, 733: „T haet E astlan d is s w y d e m y c e l, and thaer bid s w y d e m anig burh, and on a e lc e r e b y rig bid c y n in g e “. O b ok tło m a czen ie niem ieck ie: „Das E sten lan d ist se h r g r o s s und da lie g e n v ie le S ta e d te und in je d e r S tadt ist ein K ö n ig “.

2) M. P . H . str. 8.

3) W idsith: A stu d y in O ld E n g lish H e r o ic L e g e n d —C am bridge 1912 r, str. 212: „1. 78 w io le n e ond W iln a on d W ala r ic e s “. T ło m a czen ie: „rich es and jo y s and the realm of W e ls h -la n d “. P r z y p ise k : W io le n a on d W iln a. T h e MS has W io la n e & W iln a , w h ich w as k ep t by k em b le. J. G rim m (D .M . 1835 A p p e n ­ dix V I) r e c o g n ise d th e s e w o r d s as com m on nouns: in this h e has h e e n fo llo ­ w ed b y k em b le, E ttm ulter, M ullenhoff, R ieg er, M öller, W ü lck er, G rein -W ü l- cker, K lu ge, N oithausen, S ed jefield ; L eo K ep t th e W o r d s as trib a ln em es V e - le n a and V y ln a translating: „D er W a lc h e n und W a lch in n en und d e s W a lc h e n - r e ic h e s “. T h e w o rd s are also taken as p ro p er n a m es b y G rein, T h o r p e , B randi and B uscom b e: but n o satisfactory ex p la n a tio n of th em as su ch is forth com in g. T h e reading of the te x t W io le n e is R ie g e r ’s.

(13)

W iadom ość tę odkrył C zac k i1); z a n im pow tórzył ją cały sze­ reg pisarzów polskich i niemieckich, nikt jednak dotychczas nie dotarł do źródła Czackiego, nikt go nie skontrolow ał i ja k przed stu laty tak i teraz wiemy jedynie to, co nam Czacki naw iasow o zupełnie w spom inał o napotkanych przez S n o rr S ohna osadach skandynaw skich pod Trokam i i W ilnem.

Z cytaty Czackiego nie można sobie dokładnie zdać sprawy, w jakiem dziele S n orra ma być zaw arty interesujący nas ustęp. Niema go w każdym razie w wielkiej historyi S norra (Heims- kringla)2); możliwe, że kryje się dotychczas we w spom nianym przez Czackiego rękopisie kopenhaskim. Tym czasem należy jedynie skon­ statow ać, że zestaw ienie dwóch wątpliwych ustępów Śpiew aka A nglosaskiego i S n orra zwiększa stopień w iarogodności jednego i drugiego i że, bądźcobądź, trzeba się rachow ać z ich informa- cyami, o tyle wcześniejszemi od urzędow ych początków historyi litewskiej.

Pew ne św iatło na najwcześniejsze fazy organizacyi państw o­ w ych litew skich rzucić może zestaw ienie z analogicznemi państew ­ kami, jakie w śród ludności słowiańskiej formowali koczownicy są­ siedni, Chazarowie, później Połow cy. A skołd i Dir, zobaczywszy gródek nad D nieprem , zapytują ludność miejscową, do kogo on należy. O dpow iadają im, że siedzieli tu trzej bracia: Kij, Szczek i Choriw, którzy sobie ten gródek zbudowali, ale wyginęli: „mm Ute

(t. j. ludność miejscowa) cejx'feMb ruiauaTH naim poaoy nx K/B3a-

poMiC s). W kilku słowach mamy tu zaznaczoną bardzo bogatą treść ustrojow ą; elem ent państw ow y w tem stadyum rozw oju in- stytucyi je st zupełnie wyraźny. Z jednej strony mamy poddanych, płacących daninę — ludność słow iańską osiadłą, a zatem zapewne rolniczą; z drugiej strony — panujących koczowników, w tym w y­ padku obcego pochodzenia, zakładająch stałą obronną rezydencyę

_ . _ _ ^

*) O lite w sk ic h i p olsk ich p raw ach , str. 16: „...Snorr S o h n Islan d czyk w X II w . ję z y k ie m sw o im m ó g ł tro ch ę ro zu m ieć o sad y, k tóre p r z e d nim z s w o ­ j e g o początk u w S k a n d y n a w ii czy li S z w e c y i się c h lu b iły “.

(P r z y p ise k ). „T en w o ja ż b y ł w ręk o p isie w B ib lio te c e kopen h agsk iej; w y p is b y ł m i p rzysłan }' p r z e z b ę d ą c e g o w ó w c z a s p o sła p o ls k ie g o w D anii. G adał S n o r r -S o h n z tem i osadnikam i k o ło Y e ln i (W iln a) i T ryle (T r o k ó w )“.— T e sam e w ia d o m o ści p o w tó r z o n e u K ra sz e w sk ie g o i G rew in g h a i t. d.

2) Mon. Germ . H istor. S crip . X X IX , str. 333 — 349, razem z tło m a cze- n iem ła c iń sk ie m (1892 r .).— N iech m i te ż w o ln o b ę d z ie na tem m iejscu zło ż y ć p o d z ię k o w a n ie p. S ta n isła w o w i R o żn ieck iem u , znakom item u z n a w c y ep osu sk a n d y n a w sk ieg o , za c en n e w sk a z ó w k i i in lorm acye, jak ich m i ła s k a w ie u d zielił.

(14)

w śród podbitej ludności. Na Litw ie m utatis m utandis musiało się dziać to samo.

Jak można było z góry przypuszczać, rozm iary pierw otnych jednostek państw ow ych są przew ażnie bardzo nieznaczne. S. Bruno naw raca pruskiego króla Netimera z jego ludem, złożonym z 300 mężów 4). Późniejsze źródła średniow ieczne, które w P rusiech za­ stały ustrój pierw otny, bardzo mało zm ieniony, nie mają dla takiej komórki państw ow ej ustalonego term inu; natio-terra-territorium - villa, w ystępują w je d n e m i tem samem znaczeniu. W edług P iotra z D usburga praw ie każdy z „narodów “ pruskich może w ystaw ić dwa tysiące konnych; obok tego w ymienia „w ieś“ (villa, territo ­ rium) Bethen, „de qua villa 500 viri ad bellum habiles p oterant procedere“ 2). Już same Liczby w skazują, że pomimo różnicy ter­ minów (natio •— villa.) mamy tutaj w gruncie rzeczy do czynienia z formacyami jednego typu, o charakterze państw ow ym .

W ciągu nieustannych zmian i przew rotów w życiu młodzień­ czych państew ek, nie małe znaczenie miały czynniki naturalne, kon- figuracya terenu, dziafy w odne i t. d. T ery to rya, związane ze sobą ściślej przez samo położenie geograficzne, przechodziły najczęściej wspólne k o le je 3); stąd w spólna obrona przed wrogiem, wspólne interesy i pew ne odrębności od terytoryów sąsiednich. Stąd p o w sta­ wały dzielnice bardzo różnej w artości i wielkości, znane później doskonale kronikarzom średniow iecznym , a odbijające się dalekiem echem jeszcze w podziale adm inistracyjno-w ojskowym i kościel­ nym ziem litew sk ich 4). Najobfitsze wiadomości mamy o dzielni­ cach plem iennych pruskich 5). Ściśle zw iązane z pierwocinami or~ ganizacyi państw ow ej są liczne na Litwie nieme św iadectw a odle­

1) W ip ert o śm ierci św . B ru n o n a (M. P. H. I, 229—230); d rob n e rozm iary p a ń stew ek pru sk ich z a u w a ży ł i Ks. Kujot: D z ie je P rus król. I, 407.

2) S S . R R P ru ss. I, 52, 108.

3) P or. np. u stęp u W ig a n d a z M arburga: „C astrum P ille n e n in te r r a T ro p p en ad quod pagani p lu s quam 4000 de t e r r i s co n fu g eru n t“ (S S . R R . P russ. II, 488).

4) Narbut: D zie je Star, nar. Lit. II, 331, o p isu je g ra n ice ziem i P e lu z y i, za m ieszk iw a n ej ja k o b y p rzez p le m ię lite w sk ie , z w a n e „N aści“, i k onstatuje, że p o k ry w a s ię ta z ie m ia z o b sz a r e m trzech ch orąstw p ó źn iejszy ch : M ereck ieg o , E jsz y sk ie g o i R a d liń sk ieg o , k tóre istotn ie odróżniają się p e w n e m i cecham i w sp ó ln e m i od z iem są sied n ich . P o d o b n ie ż m ożn a zn a leść ślad y d aw n ej d z ie l­ nicy D o jn o w sk iej w p od ziale na p arafie (tam że IV , 285); w o d leg łą p r z e sz ło ść zdają s ię też s ię g a ć ter y to r y a D z ie w a łto w s k ie i N alszczariskie (Eton. c o6p. P y cc. jiLt. II, 162, 197, 201, 202).

5) P io tr z D u sb u rga (S S . R R . P ru ss. I, 51—2); V oigt, G esch . P r e u ss. I, 479 — 510.

(15)

głej przeszłości, grodziska czyli piłkalnisy. Poniew aż zupełnie iden­ tyczne zabytki tego typu spotykam y w Prusiech, na Żmudzi i na Litw ie właściwej, należałoby przypuszczać, że epoka ich wznoszenia przypada na czasy, kiedy ludy litew skie były jeszcze słabo zróż­ niczkowane na poszczególne plemiona. Z drugiej strony w ykona­ nie wielkich robót, jakie z założeniem grodziska były związane, a następnie i użytkowanie z grodziska, wymaga niezbędnie organi- zacyi, obejmującej grupę liczniejszą, przekraczającą pojęcie rodziny., a naw et rodu, odpow iadającą natom iast doskonale pojęciu „króle­ stw a“ pierw otnego; to też niew ątpliw ie grodziska datują z naj­ wcześniejszej epoki życia Litwinów.

G rodzisko zakładano najczęściej przy zbiegu dwóch rzek na w yniosłym cyplu, który głębokim row em odcinano od lądu, zosta­ wiając tylko wąskie przejście. K raw ędzie wzmacniano wałami z zie­ mi; przy nich skupiały się prym ityw ne szałasy dla chwilowych czy stałych mieszkańców grodziska; środek obw ałow anej przestrzeni zabrukow yw ano kamieniami i tu najczęściej zakładano ognisko. Przypuszczać można, że takie pierw otne fortyfikacye służyły nie- tylko za schronienie ludności w razie niebezpieczeństw a, ale je d ­ nocześnie i za punkt centralny adm inistracyi p ań stw o w ej1).

W nieco odmiennej formie zaspakajają potrzebę punktów obronnych fortyfikow ane wsie jaćw ieskie, zam ykane na wrota, oblegane i zdobyw ane przez nieprzyjaciół i t. d.2). Zdaje się jed­ nak, że są one znacznie późniejsze od grodzisk sypanych.

* *

*

T aką ew olucyę przechodziły ludy litew skie, izolow ane od re­ szty świata, pozostaw ione sam ym sobie. D rogą zupełnie sam o­ dzielnego rozw oju doszło społeczeństw o litew skie do takiego stop­ nia zróżniczkowania, że pew ien stały ferment, a, co zatem idzie, postęp, był zapewniony.

Obok tego, gdzieś koło IV w. przed Chr., w ystępują na arenę now e czynniki zew nętrzne, które m iały wycisnąć silne piętno na dalszym rozw oju litewskim.

Żeglarz Pytheas zna na południow ym brzegu Bałtyku ger­

') L . K rzyw icki: G rodzisko D e r h u c k ie na Ż m udzi (Pam . F izyogr. X X I). O ssow sk i: O p om nikach p rzed h ist. P ru s król. 5— 10— Od sch a ra k tery zo w a n y ch grod zisk n a leży od różn iać grod zisk a stra żn icze, na k tórych rozp alan o ty lk o o g n ie, sygnalizuja.ee napad n iep rzy ja cielsk i; datują o n e d o p iero z c z a só w k rzy­ żackich.

(16)

mański lud G u tto n ó w 1). Je st to pierw sza i nieco mglista w iado­ mość o now ych przybyszach, k tó rą potw ierdzą dopiero o kilka wieków późniejsze informacye. P rzy dzisiejszym stanie wiedzji zbytecznie dowodzić, że byli to Goci, przybysze ze znanego dobrze w średniow ieczu „Gockiego b rzeg u “, ze skandynaw skiej północy.

Skalista niewdzięczna Skandynaw ia „vagina nationum “, nie mogła wykarm ić swoich synów, rudow łosych olbrzym ów i w ciągu długich w ieków trw a zbrojna em igracya najpierw G otów , później normandzkich W ikingów , wreszcie Szw edów , aż do K arola XII sz u ­ kających szczęścia i chleba za morzem. Ziemie litew skie leżały im po drodze; to też możliwe, że bardzo wcześnie, choć dokładnie nie wiemy kiedy, przybiły do piaszczystych brzegów Bałtyku, gdzieś w pobliżu D źw iny, pierw sze łodzie gockich żeglarzy; tędy, Dźwiną mieli później przenikać w głąb lądu oni sami i ich następcy, tu miał być w ylot wielkiej dziejow ej drogi wodnej „z W aregów w G rek i“.

Poza brzegami Dźwiny, która służyła najeźdźcom za otw arty gościniec, w głębi Litw y śladów gockich nie napotykam y. F o r­ mują oni osady jedynie nad brzegiem m orza od D źwiny aż do W is ły 2), ujmując, zdaje się, w swoje ręce handel b u rszty n em 3). W górę rzek litew skich zapuszczają się tylko ekspedycye mili­ tarne, zmuszające do płacenia haraczu, zabierające zapew ne nie­ w olnika i utrzym ujące w postrachu całą ludność. W spom nienie tych ekspedycyi pozostało żywe w pam ięci ludowej. Legenda

‘) C. P lin ii S ecu n d i H isto ria N aturalis (B erlin 1766 ed. M iller) III, 269.— C. Jullian: H ist, de la Gaule str. 421 p rzyp . 3. — O ile b y śm y od rzu cili p rzek az P y th ea sa , m o żn a b y o p a n o w a n ie p r z e z G o tó w w y b r z e ż a lite w sk ie g o p r z e n ie ść znaczn ie b liżej p o c z ą tk ó w naszej ery. C h ro n o lo g ii n a jw c z e śn ie jsz y c h ru ch ó w go ck ich n a w et w p rzy b liżen iu u stalić d o ty ch cza s n iep o d o b n a . W ia d o m o ści P y th e a sa m ają p o c h o d z ić m niej w ię c e j z czasu o k o ło 320 r. p r z e d C h rystu ­ sem (V oigt: G esch. P reu ss. 1, 18).

2) W sp o m n ie n ie najazdu G otów na P ru sy w y s tę p u je u P io tra z D us- burga jako w y p r a w a d z ie w ię c iu braci z e S z w e c y i, im ien iem „Gam pti“ (S S . RR. Pruss. I, 39).— W p o b liżu u jścia W is ły , g d zie Jord an es u m ieszcza lud W id iw a- riów , zeb ra n y „ex v a riis nationibus", m o g ło n astąp ić sk rzy żo w a n ie G otów z tu­ bylcam i; b y ło to p o g r a n ic z e sło w ia n o -lite w s k ie , a je ś li dodam y do teg o G otów , to istotn ie otrzym am y sk r z y ż o w a n ie , u sp ra w ied liw ia ją ce o k r e śle n ie Jordanesa. Za W id iw a ria m i sied zą E stio w ie cz y li L itw in i. (M. P. H. I, 2).—B ielen stein : D ie G renzen d es L ettisch en V o lk sta m m es i t. d., str. 406—7, u w aża W id iw a r ió w za

m ieszaninę P r u só w i S ło w ia n . .

3) N asuw a tę m y śl g erm a ń sk a n a z w a bursztynu (g lesu m ), za n o to w a n a p rzez T acy ta jako term in m ie jsc o w y (D e G erm ania etc. c. 45); z drugiej stro n y w ie m y od P y th e a sa , ż e L itw in i sp r z e d a w a li b u rszty n n ajb liższym p lem ion om teutońskim , m o g li w ię c ci k u p cy b y ć ź r ó d łe m w ia d o m o ści T acy ta o n a zw ie bursztynu. (P lin iu s 1. c ) .

(17)

o Palem onie w spom ina o strasznych przybyszach zam orskichŁ); Żmudzin modli się do Perkuna: „Perkunie, bożku, nie bij w Żmu- dzina, ale bij w G ota, ja k w psa ru d eg o “; dziewczyna w pieśni lu ­ dowej skarży się na rud y ch najeźdźców, że jej ru tę w ogrodzie p o d e p ta li2).—Imię G otów pozostało jakoby do dziś dnia w języku litew skim w w yrazie „G udes“, oznaczającym zawsze w schodniego sąsiada. Litwin pruski ma tak nazyw ać Litw ina polskiego, a ten— Białorusina. W edług najpoważniejszego słow nika litewskiego Jusz- kiewicza stosuje się ta nazw a przedew szystkiem do Rosyan; „Gu- dija" znaczy Rosya; niew ątpliw ie tak samo nazyw ano i normandz- kich wikingów. Z agadkow a nieco różnorodność znaczeń w yrazu „g udas“ św iadczy w każdym razie na korzyść naszego przypusz­ czenia o w ylądow aniu G otów na wschodzie, nad D źw in ą3). P a ­ now anie G otów nad litew skiem wybrzeżem trw ało bardzo długo. Mamy wiadomość, że w połowie IV w. naszej ery w ładza potęż­ nego gockiego m onarchy, H erm anricha, rozciągała się aż do brze­ gów b ałty ck ic h 4). A le są to już wiadomości ostatnie. Rychło po­ tem wielka zaw ierucha, w ędrów ka ludów, pociągnęła G otów nad­ bałtyckich za sobą, na południe i zachód.

Nie długo cieszjda się Litw a spokojem od północy. Koło V II—VIII ww. następuje now y w ybuch ekspansyi skandynaw skiej; now e roje głodnych olbrzymów, pokrewnjmh Gotom Normandów, w ybiegają za m o rz e 6). Jako piraci morscy, kupcy, łupiescy i tw órcy potężnych państw na w schodzie i zachodzie, mieli ci najeźdźcy za­ słynąć w krótce w całym średniow iecznym św iecie6); oni to w yci­ snęli ż piersi średniow iecznego człowieka wymowne w estchnienie do Boga: a furore norm annorum libera nos Domine!

Na Litw ę przybyw ają norm andzcy wikingowie, zwani tu

naj-h K. Skirm untt: Z n a jsta rszy cnaj-h d z ie jó w p lem ien ia L ite w sk ie g o , 94—95. 2) A k ie le w ic z M. (V ytan tas) R zu t oka i t. d. 29, 44, 45.

3) J u szk iew icz: CjiOBapB jnrroBCKaro H3Bir<a I, 485; czem u w y r a z „ g u d e s“ i p o c h o d n e ozn acza P iń czu k ó w i P iń sz c z y z n ę —n ie um iem w y ja śn ić .—Kurschat: W ö r te r b u c h der L itt. S p ra ch e II, 1 3 9 ,— Ks. M ieżinis: L it.-L o t.-P o l.-R o sy jsk i sło w n ik nie zna z u p e łn ie te g o w y r a z u .— Jaroszew icz: Z a ry sy z c z a s ó w pog. L itw y (P is. Z b iór. W il. 1859, str. 85). — M alinow ski: N iek tó re w y r a z y p o lsk ie lite w s k ie g o p o ch o d zen ia (P ra ce filol I, str. 189); trudno w y tło m a c z y ć czem u i ch łop a p o ls k ie g o n a zy w a ja k o b y L itw in gudasem .

*) J o rd a n es etc. (M. P . H. I, 2), — B ru eck n er: D ogm at N orm ań sk i (K w . H ist. 1906 r.) str. 678: o p a n ow an iu G otów nad Słow ian am i.

5) B rü ck n er A., tam że str. 674: „Już w p o ło w ie V III w . w y b iera ła «Ruś» daniny n a jp ierw u F in ó w p otem u S ło w ia n “.

(18)

częściej W aregam i, śladam i Gotów; tak samo obejmują wąski pas nadm orski i Dźwinę, przenikając w głąb lądu. Jednem u z takich żeglarzy żałosna ale dumna małżonka kazała wykuć na pomniku kamiennym, że „często na kosztow nym okręcie jeździł do krainy Żem gałów na około Domisnes" x). W XII w. mamy jakoby nor- mandzkich przybyszów pod W ilnem i T ro k a m i2).

D alej na północ na terytoryum dzisiejszej Estonii rozw ija się już w XII w. ekspansya duńska, o której zresztą mamy bardzo skąpe info rm acy e3). Nad morzem, zwłaszcza w pobliżu Dźwiny, pozostały po nieproszonych gościach, W ikingach, pełne oryginal­ nego uroku pamiątki. S ą to olbrzymie mogify kamienne, kształ­ tami zupełnie dokładnie naśladujące wielkie łodzie. Znaczenie tych konstrukcyi wyjaśnia opis obrzędu pogrzebow ego rycerzy północ­ nych, zaw arty w Sagach Skandynaw skich. Zwłoki zmarłego bi­ skupa składali tow arzysze w łodzi i palili na stosie, a nad procham i usypywano czy ustaw iano symboliczną łódź kamienną. A kiedy zdała od ojczyzny śmierć położyła kres burzliwej w ędrów ce ży­ ciowej W ikinga, tow arzysze na obcej ziemi pow tarzali te same ob­ rzędy i tak urosły na inflanckim brzegu skandynaw skie łodzie k a­ m ienne 4). Sm agane wichrami, stoją te grobow ce często nad samem

*) K am ień z n a p isem ru n iczn ym (X I w .) z n a le z io n y na w y s p ie S ela k olo M ervaila; w ia d o m o ść o nim za w d zięcza m panu S ta n isła w o w i R o żn ieck ie- niu. P e łn y napis brzmi:

„Sirid let reza ste n p en n a at „ S w e n sinn bonda

„H ann oft sig lt „till S e m g a ia „dyrurn knarri „um D o m isn a es“.

T ło m a cze n ie: S irid k azała p o sta w ić ten k am ień sw e m u m a łżo n k o w i. On często je ź d z ił do S e m g a ia na k o sz to w n y m o k r ę c ie na o k o ło D o m isn a es. (D o ­ m isn e s—p rzy lą d ek inflancki, n ie b e z p ie c z n y bardzo dla żeg la r zy ).

2) Czacki: O litew sk ich i p o lsk ich praw ach , str. 16 (w y d T u r o w sk ie g o ); rzecz d ziw n a ż e w o p isa ch g e o g r a fic z n y c h sk an d y n a w sk ich n ie spotykam }' na­ z w y N iem na. (St. R ożn ieck i: Pisa. ncT opin K ieBa u JDrfenpa, str. 41).

3) Mon. Germ H ist S crip t. X X IX str. 169, 178, 407 i t. d.

4) C. v. S ie v e r s: B erich t etc. (S itz u n g s-B e r ic h te d er G esel. f. G esch. u. A lther. d er O stsee p r o v . R ussl. 1875, 44—48). G rew ingk: Zur A r ch a eo l. d es B a l- ticum etc. (A rch. f. A ntrop. X 73—100 i 297— 320).—N orroandzkiego p o c h o d z e ­ nia b y li też z a p e w n e r y c e r z e , w p e łn y c h zb rojach p o ch o w a n i w e w si S zp o n g i w Inflantach; je d e n z r y c e r z y z ło ż o n y b y ł na szero k im i gru b ym balu d ę b o ­ w y m i p rzy w ią za n y do n ie g o szn u rem k on o p n y m , tak ja k b y b y ł p r z y g o to w a n y do ciałop alen ia. A . Plater: O d aw n ych g rob ach i t. d. (R u b on V ).— P o d o b n y ob rząd ek p o g r z e b o w y k on statu je S op od źk o: P o szu k . a rch eo l. w p o w . Ihum

(19)

morzem, zapatrzone na północ, zasłuchane w szum fal, w wieczy­ stą pieśń, którą Bałtyk szumi do snu swoim w iernym synom.

D ocierają N orm andow ie na swoich łodziach dalej niż Goci, bo aż do rzeki W ołchow , aż na rubieże słow iańsko fińskie i tam organizują państw o Nowogrodzkie, a później, jako kolonię po dro­ dze do K onstantynopola, państw o K ijow skie1). Na Litwie, obok rozbójniczego łupiestw a, mamy rów nież pew ne ślady organizacjty nej działalności S k an d y n aw ó w 2).

T rudno tylko bardzo odróżnić obecnie w tym szczupłym m a­ teryale rzeczowym , jakim rozporządzamy, ślady gockie od nor- mandzkicb. T radycya litew ska różnicy plemiennej między w cze­ śniejszym i i późniejszymi najeźdźcami północnymi nie uznaje — jedni i drudzy to rudow łosi, rudobrodzi olbrzymi z za morza, je d ­ nakow o groźni i nienawistni. Zważywszy, że kultura gocka i nor- mandzka płynęły ze w spólnego źródła, że byty właściwie dwiema epokami jednego i tego samego typu rozw ojow ego, można tam, gdzie niema bliższych danych, traktow ać je wspólnie, bez szkody dla w niosków ogólnych.

Przytem od początku należy podkreślić, że dla rozw oju litew ­ skiego w pływ y skandynaw skie miały bardzo doniosłe znaczenie. Być może w prawdzie, że przełom ow a w dziejach uywilizacyi zna­ jom ość żelaza przeniknęła do P ru s z zachodu jeszcze przed przy­ byciem G o tó w 3), nie ulega jednak wątpliwości, że szersze zapo­ znanie ludów litew skich z techniką obrabiania żelaza i z udosko­ nalonymi w yrobam i z bronzu, było zasługą przybyszów ze S k an ­ dynawii; kultura m etalow a, ja k wiadomo, rozw inęła się tam wcze­ śnie i świetnie; zapożyczony w językach litewskich i fińskich od skandynaw skich przybyszów w yraz „m ekas“ — miecz, je st najlep- szem poświadczeniem tych w pływ ów .

W epoce panow ania gockiego ustala się ostateczna przew aga obrządku ciałopalenia nad grzebaniem zwłok; w idoczny je st rów nież

sk im (Z b. w iad. do antrop. kraj. XIII, 58 — 59); z w ło k i na szero k iej d esce d ę­ b o w ej składano na ża rzą cy ch się w ę g la c h i po sp alen iu za sy p y w a n o ziem ią. !) B ru eck n er: D o g m a t N orm ański (Kw. H ist. 1906 r.) str. 672 p row ad zi w ik in g ó w p rzez te r y to r y e fiń sk ie, g d zie się urabia sam o n azw isk o R usi.

2) K raszew ski: L itw a I, 470 — 472; o p is napadu r o z b ó jn ic z e g o T h orolfa E ig ilo w e g o syn a w S a g a c h S n o rra S tu rlesoh n a; bohater łą c z y w so b ie chara­ kter kupca i rozbójnika z siln ą p r zew a g ą teg o ostatniego.

3) N ied erle , op ierając się na L issa u erze, od n osi p o czą tek ep o k i ż e la z a dla P ru s zachodnich do V w . p rzed nar. Chr. (L u d zk o ść i t. d. Ś w ia to w it IV, 180— 1).— K o strzew sk i dla W ie lk o p o lsk i p r z e su w a tę datę je s z c z e o kilka w ie ­ k ów w t y ł—750 r. p rzed Chr. (W ie lk o p o lsk a w czasach p rzed h isto r. 215).

(20)

wpływ północy n a kurhanach z kamieni, a częściowo i z ziemi sy­ panych, tworzących w ew nątrz niekształtną komorę, w której usta­ wiano urny; ze znanych dzisiaj typów m ogilnych litew skich je s t to zapewne typ najwcześniejszy. S ą to groby ciałopalne z ubogim stosunkow o inw entarzem ; prochy i resztki ciałopalenia zsypyw ano albo do u rny albo też w prost do jam ki w ziemi, zabezpieczonej drobnym i kamykami *).

T y p ten, skonstatow any w Prusiech i na Litw ie, je st niew ąt­ pliwie w ścisłym zw iązku z charakterystycznym i dla Skandynaw ii w końcu okresu bronzow ego i w początkach żelaznego grobam i skrzynkow ym i2). N iejednokrotnie też i kom ory w grobach litew ­ skich nabierają cech regularnych prostokątów , tak że w zupełno­ ści odpow iadają skandynaw skiem u p ro to ty p o w i3).

Zbliżone bardzo do tego typu są konstrukcye kam ienne, ukryte głębiej w ziemi, nie odznaczające się niczem na powierzchni. Za­ rów no kurhany kamienne, ja k i takie groby skrzynkow e płaskie, spotykam y najczęściej na wyniosłościach, wysokich brzegach rzek, na pagórkach pośród błot i t. d.; tw orzą one rozległe cm entarzy­ ska, składające się niejednokrotnie z setek oddzielnych kurhanów . W dalszej ewolucyi mogił tego typu spotykam y zam iast skrzynek rozmaite konstrukcye kam ienne, bruk, kręgi koncentryczne, kom ory większych niż poprzednio rozmiarów i t. d. C harakterystyczne dla

J) S zu k iew icz: K urhan c ia ło p a ln y p r z y w si W e r s o c e (Met. antr. arch eol- XI, 63); kupa k am ieni, tw o rzą ca rodzaj n iefo rem n ej kom ory; w e w n ą tr z d w ie p o tłu czo n e urny. P r o c h y ludzkie o b o k w jam ce; in w en ta rz b r o n z o w y i ż ela z n y . U derzająca analogia z o p isy w a n e m i p r z e z O s so w sk ie g o stosam i k am ien n em i w P ru siech ; id e n ty c z n e sz c z y p c z y k i z n a le z io n e tu i tam: O p om n ik ach przed - hist. P ru s król. 10—14.— O d tw o rzo n y drogą c z y sto a r ch eo lo g iczn ą p r z e z S z u - k ie w ic z a odrząd p o g r z e b o w y , z g a d za s ię z u p e łn ie z o p isem z w y c z a jó w p o g a ń ­ skich P r u sa k ó w i L itw in ó w u D łu g o sz a . (G rob y ciałop . w P om usiu. Ś w ia to - w it II, 3— 16).

2) N ied erle: L u d zk o ść i t. d. (Ś w ia to w it III, 188).

3) T y s z k ie w ic z E.: O kurhanach i t. d. str. 148—9; m ogiła sk rzy n k o w a w Ż ukow ie w p o w . M ińskim . — S z u k ie w ic z : P oszu k . a rch eo l. w p o w . L idzkim (Met. antr. a rch eo l. X , 2 5 —:45); m o g iła w p o b liżu w si M orgi w m ie jsc o w o śc i zw an ej W y s p ą .—T en że: W y k o p a lisk o u rn y z o rn a m en tem sw a stik o w y m (Mat. antrop. arch eol. IX, 139— 142); m o g iła płaska na w z n ie sie n iu ponad torfiastem i łąkam i w e w s i N a c z y .—U rn y sw a stik o w e spotykają się i w W ie lk o p o ls c e w tak zw . jam ach cia ło p a ln y ch , z b liż o n y c h najbardziej do n a stę p n e g o typu m o g il­ n eg o „urn o d o so b n io n y ch " . Jam y c ia ło p a ln e najliczniej r e p r e z e n to w a n e są na B o rn h o lm ie. K o strzew sk i: W ie lk o p o lsk a w czasach przed h ist. 111— 113. — Ks. K. C hm ielew ski: P rzy czy n k i do a rch eo lo g ii P ru s zach od n ich (R ocz. T o w . nauk. w T oru n iu XII, 3 7 2 — 382), g ro b y s k r z y n k o w e w p o w . toruńskim i c h e łm iń ­ skim .— O sso w sk i o. c. 14— 19.

(21)

tych grobów są w yroby ceramiczne, urn}! o szerokich otworach, lub zupełnie cylindryczne.

Mogiły tego typu, położone najczęściej w dolinach, przypom i­ nają najbardziej t. zw. urny odosobnione, spotykane w Prusiech; różnią się od nich jedynie staranniejszem zabezpieczeniem urny ’).

Inw entarz scharakteryzow anych wyżej tjtpów m ogilnych składa się najczęściej z pięknych w yrobów branżow ych, bransolet, pier­ ścieni, dyadem ów, fibul i t. p., m isternie wykonanych; broń bywa wyłącznie żelazna. W y ro b y te odpow iadają najbliżej okazom z doby la tène, które w Prusiech i na Żmudzi ciągną się wzdłuż morza, a dalej drogą na w yspy Bornholm, Ożylię i G otlandyę przez całą Skandynaw ię.

K ultura la tène w północno wschodniej E uropie obejmuje epokę ostatnich w ieków przed i pierw szych po N arodzeniu C hry­ stusa 2).

Najciekawszą dla nas cechą zabytków chronologicznych litew ­ skich tej epoki je st grom adny charakter cm entarzysk; są to p raw ­ dziwe m iasta um arłych, pozw alające na pierw szy rzut oka przy­ puszczać, że i żywi musieli tworzyć rów nie ludne osady.

W niosek taki byłby przedwczesny. Przedew szystkiem nasze w iadom ości z dziedziny archeologii litewskiej są nadzw yczajnie ułam kow e;' przypadkow o odkryw ane i badane mogiły i cm enta­ rzyska nie w yczerpują ani w części tego bogactw a typów i form, jakie kiedyś istniały i jak ie może do dziś dnia kryją się w łonie ziemi litewskiej. N astępnie zaś, naw et w razie w zbogacenia inw en­ tarza w ykopalisk, wnioski na tym m ateryale oparte skazane są na pew ną jednostronność. P rzechow ane do dziś dnia mogiły p rzed­ staw iają miejsca wiecznego spoczynku drobnej, bardzo ściśle ogra­ niczonej garstki mieszkańców ziemi litewskiej; znamy wyłącznie groby trw ale budow ane, zaopatrzone w mniej lub więcej w ytw orny

') S . K rukow ski: C m en tarzysk o m o g ił ciałop aln ych w Ja su d o w ie p od S op oćk in iam i (S w ia to w it IX , 1— 19).—O sso w sk i o. c. 19—23.

2) Ks. Kujot: D z ie je P ru s król. I, 120— 121, 123.— K ostrzew ski: W ie lk o p o l­ ska w c za sa ch p rzed h ist. 106— 107; dla W . P o lsk i o k res la tèn e m a o b e jm o w a ć ostatn ie p ię ć w ie k ó w przed Nar. Chr.; nad B ałtyk iem jest n ie w ą tp liw ie p ó ź ­ n ie js z y .— C. G rew ingk: Zur A rch äol. d es B alticum etc. (A rch . f. A nttrop. X , 96 i nast.); zab ytk i, m ające zw ią z e k ze S k a n d y n a w ją , dzieli G rew in g k na d w ie gru ­ p y , z k tó ry ch w c z e śn ie jsz a m a o b e jm o w a ć cza s od I—V III w iek u , a m ło d sz a od V III—X III w . n a szej e r y . O k res p ie r w sz y , k tó r e g o trw a n ie n a le ż y o kilka w ie k ó w sk ró cić, o d p o w ia d a łb y w p ły w o m gock im , o k r e s d ru gi — W ik in g o m n orm andzkim . W o g ó le , p o m im o ż e p raca G rew in gk a o g ło s z o n a b y ła w 1878 r, i m oże u ch o d zić za p rzestarzałą, p r z e c ie ż jest je d y n ą o ile chodzi o s y n te z ę p r z e d h is to r y c z n e j p r z e sz ło śc i k rajów bałtyck ich .

(22)

j obfity inw entarz — zatem grob ją należące niew ątpliw ie do ludzi możniejszjrch, do starszjizny. Nie zapominajmy, że ozdoby m eta­ lowe przy ubraniu w łościanina w wielu okolicach Litwjr do dziś dnia należą do zbytków, a G w agnin, opisujący w XVI w. p ro ­ stotę ubiorów żmudzkich i litewskich, pow iada, że wszjiscji u ż y ­ wają sukm any szarej i grubej tak, że gdy na tłum stojący spoj­ rzeć, to nikogo inaczej ubranego nie zobaczysz Ł). Rzecz oczyw ista

przeto, że mogiły7 z przed dw udziestu wieków, mieszczące subtelne

bronzy7 i ozdobną ceramikę, nie m ogą zawierać prochów prostej,

szarej, ludności. Miliony, które bytow ały w ciągu w ieków na ol­ brzymich terytoryach litewskich, w racały do łona ziemi w sposób, nie zapew niający wieczystej trw ałości prochom przodków , nie do­ starczają też nauce dzisiejszej żadnego m ateryału do badań.

Nie należy przeto uogólniać i przeceniać bogactw a mogił i grom adności cm entarzysk litewskich; obok nich mogły istnieć miliony mogił indjTwidualnych, rozproszonych w śród puszcz. W szel­ kie w ątpliw ości w tej mierze usuw a zresztą cenny ustęp Długosza o mogiłach żmudzkich: „...in praefatis silvis habebant focos in fa ­ m ilias et domos distinctos, in quibus omnibus clarrorum et familia­ rum cadevera cum eqnis, sellis et vestim entis potioribus incende­ bant...“ 2).

G eneza cm entarzj7sk zbiorow jTch nie je st zupełnie jasna; wiele z nich mogło pow staw ać powoli w ciągu w ieków 3); w ten sposób zupełnie nieliczna osada mogła z biegiem czasu zapełnić m nogie mogiły. O bok tego jed nak możliwy je st związek cm entarzysk z or­ ganizacja rodow ą koczowników, a zwłaszcza ze scharakteryzow a­ nemu wjiżej komórkami państw ow ości. G rupy kurhanów m ogą za­ wierać prochy członków miejscowej djm astjd, drużyny, względnie

skupionej przy7 nich ludności. Nie je st też w ykluczony związek

specyalny na tle obrzędów pogrzebow ych i krystalizujących się pod wpływem skandynaw skim pojęć religijnych.

W pływ y skandjm awskie odbiły się także i w językach litew ­ skich; praw dopodobnie datują one przewTażnie z epoki gockiej; za pośrednictw em bowiem litew szczyzny dostał się szereg w yrazów skandynaw skich do języków fińskich, a ta ostatnia recepcya jest praw dopodobniejsza -w dobie panow ania G otów niż N orm andów 4).

\) Magni D ucatus L ith u a n ia e d escrip to i t. d. '

2) H ist. P ol. R. 1413. _

3) S zu k iew icz: K urhany cia ło p a ln e w P om u siu (S w ia to w it II, 3— 16). 4) B ru eckner: Star. L itw a 1 4 — 15. — P ogod in : C Sop. C T a T . no apxeoji.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rejestracja działalności gospodarczej w  CEIDG (czyli w  tzw. jednym okienku) jest jednocześnie rejestracją płatnika składek (czyli przedsiębiorcy opłacającego

ZUS RZA – imienny raport miesięczny – przedstawia składki odprowadzone za każdego pracownika na ubezpieczenie zdrowotne (jeśli podlega tylko ubezpieczeniu zdrowotnemu). ZUS RSA

trójkącie? Długość przekątnej... Jej długość wynosi. Jest to tak s iln e sterowanie, że utrudnia ono obserwatorowi ocenę tego, w ja k ie j mierze uczniowie są

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

Sformuªowa¢ i udowodni¢ twierdzenie o jednoznaczno±ci rozkªadu per- mutacji na iloczyn cykli

Wielomian unormowany, to taki w którym wspóªczynnik przy najwy»szej pot¦dze jest

Niech R b¦dzie

[r]