• Nie Znaleziono Wyników

Nieporozumienia z Brzozowskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nieporozumienia z Brzozowskim"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz Burek

Nieporozumienia z Brzozowskim

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3, 184-191

(2)

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 1 8 4 Z asługa D ubow ika polega więc na zasygnalizow aniu problem u, n a ­ szkicow aniu obszaru b a d a ń ; h isto ria „polskiego n a d re a liz m u ” w ciąż pozostaje do napisania.

A n d r z e j K . W a ś k i e w i c z

Nieporozumienia z Brzozowskim

Nieporozumienie pierwsze: Brzozowski i profesor Jakubowski

Poza p rzypadkow ym ry m e m nic ty ch nazw isk nie łączy. S tan isław B rzozow ski był sam oukiem i sam odzielnym m yślicielem , profesor J a n Z ygm unt Jak u b o w sk i je s t h isto ry kiem lite ra tu ry . M etodą p isa rsk ą B rzozow skiego było ch w y tan ie m yśli w sam ym procesie jej narodzin, nie ty le form ułow anie logicznych re z u lta tó w p racy um ysłow ej, ile odzw ierciedlanie skom plikow a­ nej' drogi prow adzącej do n ieprzew idzianych w yników . U lubioną m etodą p isa rsk ą profeso ra Jak u b o w skiego je s t n aw et nie stre sz ­ czanie cudzy ch m yśli, ale ich o bfite p rzy taczan ie i p rzepisyw anie, „ P rzep isałem te zdania i w estch nąłem ...” lub: „C ytow ałem — znów obficie — zdania Brzozowskiego. (Bo jakże «streścić» ten płom ien­ n y apel...)” . Takie ro zb rajające au to reflek sje często spotyk am y w pism ach p rofesora Jakubow skiego. N atom iast B rzozow skiego in tereso w ały m yśli zupełnie in n eg o pokroju, m oże pożyczone — od N ietzschego, od neokan ty stów , od L abrioli i Sorela, od B ergsona — lecz zawsze skierow ane przeciw sam em u sobie i przeciw dotychcza­ sow ym form om w łasnego św ia ta duchowego — „m yśli rodzące się i p o jaw iające jak p o k u sa ”, p rzy ró w n y w an e d o w roga, „k tó ry m ąci sp o k ó j” i każe się rozstaw ać „z drogim i w id no kręgam i”. P isa rstw o B rzozow skiego, społeczno-polityczne, filozoficzne i k ry ty c z n o lite ­ rackie, zastan aw ia i niepokoi czytelnika. P ro fesor Ja k u b o w sk i co n ajw yżej czy teln ik a (krytycznego) n iecierp liw i sw oim i w ypisam i tak ic h czy in ny ch sen ten cji i sw oją dziw ną pew nością, że ów sztam ­ b u ch w estchnień strzelisty ch i c y tató w o tw iera m u drogę na in te ­ lek tu a ln e szczyty („w eszliśm y razem z Brzozow skim na n a jw y ż - szcze szczyty działalności k ry ty c z n e j” — pisze). G łów nym i zasa­ d a m i całej filozofii B rzozow skiego były: aktyw izm i kreacjonizm ; w e w szystkich fazach sw ego dojrzałego rozw oju m yślow ego głosił on tru d n e , aw angardow e, now oczesne idee: tw o rzen ia tego, co n ie­ znane, odpow iedzialności za rzeczy nowe, ukazyw ał w izję n a ro ­ dzin św ia ta w artości ze zw ątpienia, z bolesnej ro zterk i, z w y ch y ­ len ia się poza tra d y c ję ; „wola ku n o w em u” to n a jisto tn ie jszy sk ład ­ n ik p ro g ram u i p o staw y duchow ej Brzozowskiego. P ro fesor J a ­ kubow ski pozostaje w całkow itej sprzeczności z tą postaw ą, cho­ ciaż ją głośno uw ielbia.

(3)

185 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y W yznając swój k u lt dla Stanisław a Brzozowskiego, 'uw ielbiając p i­ sarza, któ ry działał w pierw szej dekadzie naszego w ieku i którego twórczość n ależy do historii, jest już częścią tra d y c ji — p ro feso r Jaku bo w ski z najw yższą abom inacją i lekcew ażeniem w yraża się o kry tyce, k tóra była po Brzozowskim . „Ale gdzież jest w dzie­ jach polskiej lite ra tu ry k ry ty k rów n y mu bogactw em i pow agą m yśli, rozległością zainteresow ań i p asją, i tro sk ą o spotęgow anie całego życia narodu? W dalekiej przeszłości tylko M aurycy M och­ nacki. A ze w spółczesnych Brzozowskiem u chyba jedynie S tan i­ sław W itkiew icz zbliżał się do niego w rozum ieniu roli twórczości artystycznej w życiu i historii narodu. A później? Tu chyba ra ­ czej... m ilczenie p rzy sto i” . Prof. Jaku bo w skiem u w yd aje się, że jest szalenie ra d y k a ln y i surow y co 'najm niej tak , ja k sam Brzo­ zowski, k ie d y p o stan aw ia św iadom ie przem ilczeć i zignorow ać szereg cennych w artości polskiej k ry ty k i literackiej od roku 1911 (data śm ierci Brzozowskiego) po dzień dzisiejszy. Bagatela! Sześć­ dziesiąt lat — i an i jednego nazw iska godnego wciągnięcia do pro­ fesorskiej ru b ry k i pod nazw ą „powaga m y śli” czy choćby „rozleg­ łość zain tereso w ań ” . W istocie, zapalając św ieczkę p rzed Brzozow­ skim , prof. Jakubow ski zn ajd u je w ty m pietyzm ie (łatw ym , bo n ik t roli historycznej Brzozow skiego nie kw estionuje) bardzo przeje rz y sty p rete k st, żeby zam anifestow ać swoją niechęć do nowości i współczesności, do współczesnych stanow isk i m etod k ry ty k i li­ terackiej, do dróg, któ ry m i w ędrow ała m yśl kry ty czn a XX w. Ta myśl, k tó rą Brzozowski niejed n o k ro tnie zapow iadał, k tó rą w spół­ tw orzył, któ rej był tak ciekaw y. T eraz okazuje się, że jego dzieło m a służyć za miecz i tarczę tradycjonalizm u ślepego na w szelką nowość, odwróconego od niej pogardliw ie plecam i. D latego sp o tka­ nie m iędzy Brzozowskim i profesorem Jakubow skim należy za­ liczyć do najznam ien niejszych i bezsprzecznie n ajdziw niejszych faktów k u ltu ra ln y c h m inionego roku.

Do tej sensacyjnej ko nfrontacji doszło z okazji w y dan ia w Biblio­ tece K ry ty k i W spółczesnej PTW-u dwóch niew ielkich p rac kry ty cz­ nych Brzozowskiego, k tó re prof. Jakubow ski opracow ał i poprze­ dził w stępem . J a k wiadom o, nie udało się po w ojnie wznowić ani raz u filozoficznych i kryty czno literackich książek Brzozowskie­ go (ukazały się ty lk o powieści: Płomienie i S a m wśród ludzi), ta je s t więc pierw sza. Zrobiono początek, lecz w ypadł on pechowo: na sam ym w stępie, pom im o pietystycznych deklaracji, opracow ano te k sty Brzozow skiego niedbale i poza błędam i druku, do k tó rych chcąc nie chcąc się przyzw yczajam y 1, popełniono drobne, lecz n ie ­

1 N a przykład na s. 41 czytam y, iż krytyka „w łasnej sw ej wolii w sp o łeczeń ­ stw ie n ie p ojm ow ała”, gdy p raw id łow o pow inno b yć — roli. N ależało też chyba p opraw ić ew id en tn e b łęd y pierw odruku, a n ie p ow ielać je a u tom a­ tyczn ie. „Są in n e jeszcze tła psychiczne, z których p ow ieść rozw in ąć się n ie m oże” (s. 57). To drukarski błąd, ła tw y do rozpoznania, gdy tylk o trochę p iln iej śled zić b ieg m yśli B rzozow skiego, m ów iącego w od p ow ied n im akapicie w ła śn ie o tym , z czego p o w ieść ro z w in ą ć się może. I podobnie n ie o „zam uro­

(4)

w ybaczalne przeoczenie: w łaściw y ty tu ł d rugiej (obok W spółczes­

nej powieści polskiej) z p rzed ru k o w an y ch p rac Brzozowskiego, W spółczesna k r y t y k a literacka w Polsce, podano jako Współczesna k r y t y k a literacka — zarów no na stron ach ty tułow ych, ja k we w stę ­

pie, na sk rzy d ełk u obw oluty i w spisie treści. K u lt tra d y c ji p o ­ w in ien być jed n a k ściślejszy, zwłaszcza gdy u p raw ia ją go filologo­ wie. Ale to drobiazg w p o ró w n an iu z nieścisłościam i i dow olnościa­ mi in te rp re ta c y jn y m i w stępu.

P ro f. Jak u b o w sk i n ap isał swój w stęp w ta k egzaltow anej i m in o - d e ry jn e j m anierze, ja k b y to on dopiero b ył o dkryw cą i kodyfika- to re m „zap o zn an ej” w ielkości m yśli Brzozowskiego. P ełn o tu w y ­ krzy knikó w , kateg o ryczn ych zapew nień: „A jed n a k om inąć go n ie­ podobna!” (s. 8). „Ale nie m ożna tej rozżarzonej pochodni zdusić! N ie m ożna — po w tarzam u p arcie — Brzozow skiego pom inąć!” (s. 14). Od p ię tn a stu la t w szyscy to p o w tarzają, n ik t nie chce pochodni dusić, nie w iadom o więc, czem u prof. Jak u b o w sk i p rzy b ie ra nagle heroiczne pozy osam otnionego Don K ichota i rusza do w alki z w ia­ trak am i. Że podstaw o w e dzieła kry ty czn o literack ie i filozoficzne Brzozow skiego ciągle po zostają nie w ydane? Czy ty lk o z pow odu neg aty w n ej c h a ra k te ry sty k i ideologii Brzozowskiego, dokonanej przez A dam a Schaffa w ro k u 1950? A le tyle w ody u p ły nęło od ta m ty c h lat, A dam S ch aff zm odyfikow ał sw oje poglądy, czyżby do dziś nie zm ienił ty lk o swej oceny Erzozow skiego i m iał p rzy ty m aż tak w ielką moc d e stru k ty w n ą , ja k ą p rzy p isu je m u prof. Jakubow ski?

A u to r w stęp u oburza się, że w roku 1950 nazw ano a u to ra L e ­

g e n d y M łodej Polski „ideologicznym p rek u rso re m faszyzm u p o l­

sk iego”. G dyby był lepiej zorientow any w treści sporów toczonych p rz e z dziesiątki la t w okół Brzozow skiego i gdyby m u w ogóle za­ leżało na u sta le n iu o b iek ty w n ej p raw dy, a nie na d em o n stro w a­ n iu su b iek ty w n ej reto ry k i, spostrzegłby spraw ę n astępującą: że na p a tro n a t Brzozow skiego pow oływ ały się w okresie m ięd zy w o jen ­ n y m n u rty nacjon alisty czne i faszystow skie, i że to one — w cześ­ niej niż a u to r k siążk i N a ro d ziny i rozwój filozofii rrmrksistov>skiej — zobaczyły w nim ideologicznego p re k u rs o ra faszyzm u, a n a w e t w ięcej — h itle ry z m u . P isa n o o n im przecież w ro k u 1934 w a r ty k u ­ le Brzo zo w sk i i n a ro d ow y socjalizm, k tó ry p rzy ta cz a iM. S roka w sw ojej przed m o w ie do Listów: „W ielu dziś en tu zjazm u je się

d o k try n ą społeczno-polityczną narodow ego socjalizm u, k tó ry

w N iem czech s ta ł się od dw u la t — dzięki zw ycięstw u H itle ra — sy stem em p an u jący m ; n aw et w Polsce całe stro n n ictw a in te re su ją się ty m ru c h e m i ch ciałyby go naśladow ać, nie wiedząc naw et, że w łaściw ym tw ó rcą tej idei je st nie H itler, lecz S tan isław

Brzozow-R O Z T Brzozow-R Z Ą S A N I A I Brzozow-R O Z B I O Brzozow-R Y ^ 8 6

w an ych , m ito lo g iczn y ch fo rm a ch ” realn ych stosu n k ów sp ołecznych ro zm y śla li M arks i M ich ajłow sk i (s. 205), ale o form ach z a m a s k o ic a n y c h . Tutaj w ięc ró w n ież zn iek szta łco n y tek st p ierw od ru k u dom agał się o b jaśn ien ia lu b p o ­ praw ki.

(5)

1 8 7 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

Ski, k tó ry ją pow ziął na szereg la t przed w ojną św iatow ą To­

też pod w pływ em tej zachęty publicyści O N R-u sięgną po odpow ied­ nio sp reparow ane c y ta ty z Brzozowskiego; jako zaś historycznie zrozum iała reak cja na tak spreparow anego Brzozowskiego pow sta­ nie k ry ty c z n y szkic L udw ika Frydego Brzozowski jako w y c h o w a w ­

ca. F ry d e dostrzeże w ted y — w złowrogiej atm osferze przełom u

la t 1937 i 1938 — niebezpieczną aktualność końcow ych p a rtii L e ­

g e n d y Młodej Polski, m ów iących o konieczności porozum ienia in ­

teligencji rad y k a ln ej i socjalistycznej z obozem narodow odem okra- tycznym , przyzna rac ję m arksiście Staw arow i: „N iew ątpliw ie Brzo­ zowski był p rek u rso rem ideologii społecznej faszyzm u”, i napisze, że brzozow szczyzna „m im o pozornej siły i konsekw encji p ro g ra ­ m u ideow ego” stanow i „szkołę histerii politycznej, szkołę społecz­ nego k o n d o tierstw a” . A dam Schaff nie był więc tak o ry g in aln y w sw ej pow ojennej form u le o Brzozowskim , ja k m u to w ielko­ dusznie su g e ru je prof. Jakubow ski. I zresztą nie idzie o to, czy w ym ienieni k ry ty cy m ieli rację i czy rację m iała s k ra jn a p ra ­ wica, przyw łaszczając sobie poszczególne, w yrw ane z właściw ego k o n tek stu m yślow ego i zabsolutyzów ane idee Brzozowskiego. Idzie 0 to, by idee te rozum ieć n:a tle całej m yśli Brzozowskiego, by w idzieć ich w ew n ętrzn y związek i tragiczne rozszczepienia czy po­ w ikłania, b y za każdym razem umieszczać je w św iatopoglądow ym 1 ideologicznym kontekście epoki.

W ydaw ało się, że w swoim w stępie prof. Jakubow ski podejm ie próbę uporządkow ania i historycznego przed staw ienia isto ty m yśli k ry tyczn ej Brzozow skiego i jej różnorakich społeczno-ideow ych funkcji. A le nie. Pro g ram prof. Jakubow skiego je st inny. „W ezw a­ nia i p o dniety in telek tu aln e! Tak isto tn ie trzeba obcować z pism a­ mi Brzozowskiego. Rozwodzić się nad sprzecznościam i, pisać o b ra ­ ku jed n o litej teorii k u ltu ry u Brzozowskiego, w ydziw iać nad zm ien­ nością jego sądów filozoficznych — to napraw dę rzecz zbyt łatw a. (...) A le na pew no w arto się potrudzić, aby odnaleźć w jego za­ gm atw anym dziele te szczególne w ezw ania, w k tó ry ch m ówił o po­ w adze i godności lite ra tu ry , o jej zw iązkach z życiem , o jej n ie ­ zastąpionej ro li w życiu i historii n arod u i św ia ta ”.

D opraw dy, „ko pernikańskiego p rze w ro tu ” dokonał w swoim w stę­ pie prof. Jakubow ski. O dw rócił w szystkie ustalone w artości. Ł a t­ wą nazw ał um iejętność rek o n stru o w an ia i analizow ania całokształ­ tu m yśli filozofa lub ideologa, a za tru d rzeczyw isty i godny h isto­ ry k a m yśli społecznej czy lite ra tu ry uznał w yłow ienie z danego dzieła k ilk u grom ko brzm iących cytatów . C ytatów , które, w yrw ane z k o n tek stu , nie tłum aczą się w pełni poza nim i brzm ią w w ięk ­ szości ja k dem agogiczne frazesy. Chyba że o to chodziło. Na szczęście po trzy d ziestu stronach w stępu n astęp u je jeszcze d w ie­ ście pięćdziesiąt stro n tek stu , k tórego autorem jest ju ż nie p ro fe ­ sor Jakubow ski, ale k to ś zupełnie inny. K toś, k to nazyw ał się S ta ­ nisław Brzozowski.

(6)

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

1 8 8

Nieporozumienie drugie: Brzozowski w PAX-ie

L edw o skończyliśm y czytać Brzozow skiego

w ydanego w P lW -ie, a ju ż ty godnik „ K u ltu ra ” gorąco zalecił nam książkę P A X -u Filozofia pracy Stanisława Brzozowskiego. Rzeczyw iście, jest to książka godna uwagi. Składa się z dw óch czę­

ści. W pierw szej, obszerniejszej (s. 5— 148), Brzozow ski w y stęp u je

ja k o Z y g m u n t L ich niak i u zy sku je znaczną przew agę nad a u te n ­ ty czn y m Brzozow skim ; część d ru g a bowiem , zaw ierająca „w y b ra ­ ne fra g m en ty z pism S tan isław a B rzozow skiego” , je s t pod w zglę­

dem objętości w y raźn ie skrom niejsza (s. 151—225). Jak k o lw iek

w y bó r ów przynosi k ilk a tek stó w p rzed ru k o w an y ch z tru d n o do­ stęp n y ch książek a u to ra Idei, gwoździem in te le k tu a ln y m p ax ow - skiej p u b lik a c ji jest ro zp raw a w stępna au to rstw a P a w ła T rzeb u ­ chowskiego. R ozpraw a m a c h a ra k te r w y b itn ie naukow y (w za­ łożeniu). „S tanow i ona przede w szystkim re z u lta t podjętej decyzji opracow ania określonego te m a tu w ram a ch uniw ersy teck iej p ro ­ c e d u ry ” — info rm u je autor. T em at był tru d n y , co n a w e t laik spo­ za kół akadem ickich spostrzeże, ale T rzebuchow ski ch w alebnie nie tra c i nadziei, że dał sobie z nim rad ę. „M yślę, że ro zp ra w a moj*a, w pew nej p rzy n a jm n ie j m ierze, przyczy ni się do lepszego ro zu ­ m ienia jed n ego z najw iększych filozofów, jakich w yd ał n aró d p ol­ sk i” . Tyle Przedm owa, zaiste niedw uznaczna.

N iestety, po ty ch zaciekaw iających d ek la rac ja ch w stęp ny ch zaraz w p ierw szym rozdziale schodzim y na śliski g ru n t p lo tk i b iogra­ ficznej. Z kilku aluzji T rzebuchow skiego trzeba bow iem wnosić, że „naród p o lsk i” , 'który w ydał „jednego z najw ięk szy ch filozofów ” , to w pierw szym rzędzie — h rab ia 'Poletyłło. Jego to dobram i ad­ m in istro w a ł ojciec Brzozow skiego, zru jn o w a n y szlachcic, a m łodo­ polska plotka, rozlubow ana we w szelkiego ro d za ju biograficznych p o w ikłan iach i sensacjach, tw ierd ziła, że pew ne n iew y tłum aczaln e cechy ch arak terolog iczn e B rzozow skiego-pisarza pochodzą w p ro ­ s te j linii od „niesam ow itego” hrabiego. I tę w łaśnie legendę o po ­ chodzeniu, skom plikow anym i tajem niczym , p rze jm u je dzisiaj T rze­ buchow ski z d o brod ziejstw em in w en tarza. P rz ejm u je , by w zdu­ m iew ająco' n aiw n y m z au fan iu do niej' udzielić odpow iedzi na p y ­ tan ie, „kim b y ł B rzozow ski jak o tw órca i człow iek?”

O tóż „B rzozow ski zdaw ał sobie spraw ę, iż cechy polskiego a ry ­ s to k ra ty tkw ią w nim sam ym , że nie m ożna od n ich uw olnić się całkow icie. (...) Był p rze to Brzozow ski jakąś d rastyczn ą syntezą a ry sto k ra ty zm u i p ro letariack o ści (...). S kom plikow ane pochodze­ nie w zbogaciło jego osobowość (...)”. Dzięki ow ej d rastycznej s y n ­

tezie (która, jeśli p rzejd zie do h u m o rysty cznej h isto rii b a d a ń nad

B rzozow skim , a p rzejd zie na pew no, o trzym a nazw ę „syntezy T rzebuchow skiego”) „stosunek B rzozow skiego do przeszłości dzie­ jow ej n a ro d u zaw ierał w sobie dw a, na pozór sprzeczne p ie r­ w iastki: żarliw ą sy m p atię i o s try k ry ty c y z m ” . Aż tak dużo w y ­ jaśniw szy „cecham i polskiego a ry s to k ra ty ” , za pom ocą kateg o rii

(7)

1 8 9 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

„rycersko-szlacheckiego pochodzenia” Trzebuchow ski w y jaśn ia

n a m i inne zasadnicze problem y twórczości filozoficznej swego bo­ h a te ra. Na p rzy k ła d k o n sty tu ty w n y d la jego św iatopoglądu p ro ­ blem historyzm u. Spraw a je s t wszak prosta. „Zm ysł h istoryczny był jego w rodzonym d a re m ”. A m atka? T rzebuchow ski nie zapo­ m ina i o niej. Za przepełnionym urazą Pa m iętnikiem B rzozow skie­ go k reśli p o rtre t rygo ry stk i, oschłej despotki, ale w końcow ym w niosku w brew Brzozow skiem u stw ierdza, ,,że jego m atk a w ie­ działa, ja k w ychow uje się praw dziw ych m ężczyzn, których losem jest kształtow anie losu n a ro d u ”.

S ty l tej m oralizująco-dydaktycznej konstatacji, nam iętnie a rb itra l­ n y i nie dopuszczający w ątpliw ości, w skazuje, że rozpraw a P. T rze- buchow skiego o Brzozowskim nie da się żadną m iarą w tłoczyć w ra m k i przeciętnego „przedsięw zięcia naukow ego”. Je j cel jest szerszy, stąd i c h a ra k te r — w yjątkow y. In te rp re tu ją c m yśl B rzo­ zowskiego, a u to r rozp raw y prag nie rów nocześnie zwalczyć fałsz, w którym żyjem y, i pouczyć nas o p raw d ach istotnych, o któ rych zapom nieliśm y lub k tó ry ch w ogóle nie u m ielibyśm y sam i odkryć. A zatem dow iadujem y się, ja k w ychow uje się praw dziw ych m ęż­ czyzn. N astępnie, co je st p u n k tem w yjścia dla filozofii. „Nie te rm i­ nologiczne analizy (...), ale rzeteln y tru d je st p u n k tem w yjścia dla filozofii. (...). D y letan t życia nie może pracow ać twórczo w dziedzi­ nie filozofii. K to w życiu jest niczym, ten nie pow inien zaśm iecać g ru n tu filozofii swoim i w ym ysłam i. P raw da rodzi się z życia i ż y ­ ciu m usi służyć — jeśli tej fu n k cji nie spełnia, nie jest p raw d ą, lecz fałszem i k p in ą ” (s. 12). O kazuje się, że także sztu ka rodzi się z życia. „W ielkie dzieła sztuki zawsze w y ra sta ły z życia i ży­ ciu służyły, zawsze b y ły rezu ltatem czyjegoś losu i czyjejś w izji rzeczyw istości” (s. 17). Nie koniec na filozofii i sztuce. K ilka k a r­ tek d alej T rzebuchow ski w yjaśnia genezę ideału. „K ażdy zaś id eał w y ra sta z życia i w ted y ty lk o jest cenny, gdy służy życiu, z k tó re ­ go się zrodził” (s. 30). Co natom iast je s t ostatecznym k ry te riu m p raw d y , k ry te riu m ideału, czynu, filozofii, sztuki, całej k u ltu ry ? O dkry w ając „najgłębszy sen s” twórczości Brzozowskiego, T rzeb u ­ chow ski bez w ahania odpow ie nam i na to pytanie. „K ażdy czyn ludzki, zdaniem Brzozowskiego, podlega ocenie m oralnej, zaś o sta ­ tecznym k ry te riu m w ocenach je st w szechstronnie pojęte d ob ro społeczeństw a, w ty m w y padku d obro n arodu polskiego” (s. 29). Nie jesteśm y jed n ak że do końca pew ni, czy rzeczyw iście „ n a j­ głębszy se n s” twórczości filozoficznej Brzozowskiego polega na p rzek reślen iu „absu rd aln eg o dążenia do jedynej, pow szechnie obo­ w iązującej p ra w d y ”. Nie jesteśm y tego pew ni, gdyż, po pierw sze, a u to r rozp raw y n ie um ie zrekonstruow ać popraw nie ani jed n e j m yśli Brzozowskiego, a po drugie, beztrosko obchodzi się z fak tam i biograficznym i, historycznym i i literackim i. N aszkicow ana przezeń biografia Brzozowskiego jest w w ielu ogniw ach fan tazy jn a (fikcją np. są „ a rty k u ły tra k tu ją c e o różnych problem ach życia um ysło­ w ego w Polsce i w E uro p ie” , rzekom o zam ieszczane przez B

(8)

rzo-zow skiego w „szeregu czasopism ” jeszcze w okresie stu dió w u n i­ w ersyteckich). Gdzie m am y dowody, że Brzozowski „czcił” sztukę pisa rsk ą Sienkiew icza (s. 16)? Czyż w pow ieści Płomienie Brzozow­ ski opisał „atm osferę kosm opolitycznego rew olu cjon izm u ” (s. 14)? Czyżby T rzebuchow ski n ie odróżniał „ in te rn a c jo n a liz m u ” od „ko­ sm opolityzm u”?

Dowolność w operow aniu katego riam i idzie u T rzebuchow skiego o lepsze z lekcew ażeniem bądź rzeczy w istą nieznajom ością m a te ­ ria łu h istorycznoliterackiego epoki. K iedy T rzebuchow ski pisze 0 'Młodej Polsce, zawsze tra k tu je ją ryczałtow o, nie p o tra fi ro z­ różnić p o sta w y M iriam a od św iatop oglądu Przybyszew skiego. Z a­ pew ne, p ro b lem tej różnicy może go nie interesow ać. G orzej, gdy bezradność teo rety czn a i niem oc rozróżnień au to ra książki o B rzo­ zowskim idzie w całości n a rac h u n e k Brzozowskiego. W szystko b y ­ łoby w po rząd k u , gdyby książka nosiła ty tu ł Filozofia pracy Pawła

Trzebuchow skiego. Szkoda, nie nosi takiego ty tu łu i z tego w zględu

w łaśnie w ysu w am y p rzeciw niej zarzut m ijan ia się z praw dą. J a k ­ że bow iem m ożna pisać o „filozofii p ra c y S tan isław a Brzozow ­ sk ieg o ”, nie um ieszczając w c e n tru m rozw ażań k w estii n a jw a żn ie j­ szej: rela cji m yśli Brzozow skiego z history zm em m arksow skim , z m etodą m a te ria liz m u dziejow ego, z „filozofią p r a k ty k i”. O w szem , 1 te zagadnienia m ogły T rzebuchow skiego głęboko brzydzić i n u ­ dzić. N iechaj nam je d n a k nie w m aw ia, że nudziły rów nież B rzo­ zowskiego. P rzeciw nie, to, obok czego T rzebuchow ski p rześlizg u je się ch yłk iem , p raw ie nie zauważając, m ianow icie o k res sam oiden- ty fik o w an ia się Brzozow skiego z m arksizm em , la ta 1904—1908, to zarazem okres, w k tó ry m k sz ta łtu ją się podstaw ow e idee jego „filo­ zofii p ra c y ” — filozofii w alki ze „św iadom ością fałsz y w ą ” , z k r y ­ zy sem w olności n u rtu ją c y m w spółczesny św iat, z p rocesam i alie­ nacji. W ym ienione pojęcia nie okazały się T rzebuehow skiem u po­ trzeb n e. M ilczy o L abrioli, o G ram scim , o m łodym Lukacsu. W oli H. S. C h am b erlain e’a 2. Toteż ze sw ego ciasnego p u n k tu w i­ dzenia im p u tu je autorow i L e g e n d y M łodej Polski k a ry k a tu ra ln ie uproszczone poglądy na k u ltu rę now oczesną, n a ro m an ty zm jak o rzekom o niebezpieczny „m aksym alizm duchow ych a sp ira c ji” itp.

Pozytyw izm , racjonalizm , in telek tu aliści-literaci, 'Rousseau —

w szystkie zjaw iska i postacie now oczesnej k u ltu ry , o jak ich w y ­ pow iadał się Brzozowski, u leg a ją w kom en tarzu T rzebuchow skiego p o g ru b ie n iu i daleko idącej try w ializacji. „J. J. Rousseau, se n ty ­ m e n ta ln y rac jo n alista , k ry ty k w szystkiego, co stało n a przeszko­ dzie jego zd egenerow anym aspiracjom , ideolog w olności p ełen za­ m askow anego despotyzm u i żądzy w ładzy. Porażka m ęskich cnót — woli, dyscypliny, odpow iedzialności i w ielkoduszności — ja k a n astąp iła w ty m człow ieku, podniesiona została przez jego p o tom ­ stw o duchow e do ra n g i zw ycięstw a. W raz z rozw ojem tej ideologii

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

2 Por. s. ?101, g d zie autor o d w o łu je s ię do k ategorii p o jęcio w y ch H. S. C h a m ­

(9)

1 9 1 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

zaczyna się proces fem inizacji mężczyzn, o k tórym dziś tak w iele się m ów i” (s. 106— 107).

Czy tak a jest praw d a historyczna o Brzozowskim jak o m yślicielu? Jeżeli taka, jak ą p rzedstaw ił w swojej książce Trzebuchow ski, to dziękujem y. W ystarczy nam jeden L ichniak.

Cytaty

Powiązane dokumenty

N ieoczekiw ane p ojaw ienie się pęknięć w przypow ierzchniow ej w arstw ie głów ki szyny tłum aczy się d ługotrw ałą kum u lacją odkształceń plastycznych,

Wystawa oprawy książki.. alten

Naturalna w ydaje się więc próba modyfikacji sieci neuronowej realizującej algorytm Braitenberga w ten sposób, aby w sytuacji, gdy robot znajdzie się w pułapce,

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do

r.astepuj'1cych kandydat6w na posl6w do SeJmu W okregu wyborczym Nr. KOJ Jan, burmistrz z Mikolowa,

„W ięcej troski o maszyny Stoczni Rleniewskiej“ , wyjaśnia, że na ostatniej naradzie wytwórczej Omówio­.. no system przeprowadzania

b Sposoby zaspokajania potrzeb poznawczych przez nauczycieli Badani nauczyciele zaspokajają swoje potrzeby poznawcze na wiele sposobów, głównie przez samokształcenie, udział w