• Nie Znaleziono Wyników

Lubelski Lipiec i jego konsekwencje - Leszek Szaruga - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Lubelski Lipiec i jego konsekwencje - Leszek Szaruga - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LESZEK SZARUGA

ur. 1946; Kraków

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, PRL

Słowa kluczowe Warszawa, PRL, Lublin, Lubelski Lipiec, Jacek Kuroń, niezależny ruch wydawniczy, Biuletyn Informacyjny KSS KOR

Lubelski Lipiec i jego konsekwencje

W środowisku „Biuletynu” zawsze działały kanały informacyjne, przede wszystkim [podany do publicznej wiadomości] numer telefonu Jacka Kuronia. Poza tym w każdym numerze „Biuletynu” drukowane były adresy i telefony wszystkich redaktorów. W tamtym czasie wiadomo było, że zbierają informacje także o tym, co się dzieje w Lublinie, a korespondenci ze wszystkich ośrodków w Polsce przesyłają sprawozdania. W końcu nastąpiła taka lawina wiadomości, że postanowiono przygotować specjalny numer „Biuletynu” i możliwie szybko posłać tę porcję informacji w Polskę. To były znaczące wydarzenia, to było coś ekstra. Sytuacja zupełnie nieprawdopodobna. Dla mnie ten zalew informacji nie był zaskoczeniem, bo czegoś podobnego prędzej czy później się spodziewałem. Natomiast bałem się, że to wszystko ograniczy się wyłącznie do żądań ekonomicznych, [a władze] tutaj dadzą trochę pieniędzy, tu rzucą trochę pieniędzy i uklepią wszystko. Chyba wszyscy tak myśleliśmy, ale póki co ważne było puścić informację, że ludzie potrafią, mogą i mają odwagę; że coś się dzieje.

[Strajki w Lublinie i Świdniku] odbieraliśmy nie jako sygnał, że coś się zaczęło, ale że jeszcze coś ma nastąpić. Zawsze się od czegoś zaczyna, gdzieś musi błysnąć, żeby potem ta iskra się niosła. Tak to właśnie traktowaliśmy – jako wyzwolenie czegoś, jako znak, że system jest już niewydolny i nie daje rady. Mieliśmy pewność, że prędzej czy później ludzie ruszą. Jednak w przypadku strajków lubelskich nie było kontekstu politycznego. Tam chodziło głównie o płacę, o warunki pracy, o tego typu rzeczy. Później, jak się formułowały postulaty w Gdańsku czy w Szczecinie, to były już bardzo konkretne oczekiwania, powstały Wolne Związki Zawodowe. W Lubelskim – nie. Dla nas, redaktorów „Biuletynu”, było istotne, aby zebrać te informacje i pokazać ludziom, że z tego zaczynu można coś zrobić, tylko trzeba to przeformułować.

(2)

Podczas pracy nad tym wydaniem „Biuletynu” – nie należałem do redakcji, lecz zajmowałem się składem i innymi pracami technicznymi – zetknąłem się z informacją o przyspawaniu wagonów do torów podczas strajków w Lubelskim. Nie pamiętam, czy w „Biuletynie” w ogóle ta wiadomość się pojawiła, ale sam uznałem, że to całkiem możliwe. Bo wcześniej, w 1976 roku, w Ursusie zrobiono identyczny numer i to był fakt, więc uznałem, że i w tym przypadku to całkiem prawdopodobne.

Data i miejsce nagrania 2011-05-25, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Magdalena Kamola

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedyś pamiętam, jak się nie dostałem na Uniwersytet Warszawski, patrzę Władek przyprowadził dwie takie laski, blondynki, do mnie, i mówi: „Możecie go zapytać czy

Podobno ten pociąg miał gdzieś jechać na wschód, wieźć jakieś towary i właśnie od tego się wszystko zaczęło. O tym słyszałem już w

Przez cały czas tylko tutaj pracowaliśmy.. Na różnych stanowiskach,

Nie, to są ludzie niespokojni, trochę artyści, którzy może się boją – strach jest rzeczą naturalną – ale idą [przed siebie], widzą świat inaczej.. [Opozycjoniści] nie

W czasie okupacji było bardzo ciężko o jedzenie, jadło się wtedy wszystko - wróbla, wronę, gołębia, nutrie, koninę. Wtedy konina była źle widziana na stołach, ale matka

Niestety, nie mam zdolności [tworzenia] sztuki, która wymaga talentu, słuchu i tak [dalej].. Proponowali mi, abym chodził na lekcje muzyki, zapisywano mnie

Jeżeli nie mój tata, inni ludzie na pewno przechowywali Żydów i nie słyszałam nigdy o kimś bezpośrednio: „O, ten wydawał Żydów” albo: „O, tego Żyda, to ten wydał”..

Później nawet handlowało się w ten sposób, że mama przynosiła z piekarni albo z Dolnej Panny Marii albo tu z Zielińskiego na Okopowej parówki. Ale parówki cudo, jak się jadło,