• Nie Znaleziono Wyników

Konspiracja powojenna i akcja odbicia akowca ze szpitala - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Konspiracja powojenna i akcja odbicia akowca ze szpitala - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA SOWA

ur. 1926; Zamość

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe okres powojenny, AK, Armia Krajowa, konspiracja powojenna

Konspiracja powojenna i akcja odbicia akowca ze szpitala

Chciałam jeszcze opowiedzieć o takiej sprawie, o której zapomniałam przedtem, że już po wyzwoleniu moja koleżanka leżała w szpitalu, też nieżyjąca już dawno, leżała w szpitalu na wyrostek robaczkowy, i tam dowiedziała się, że w szpitalu leży chłopak przywieziony z zamku lubelskiego, akowiec oczywiście, który jakąś miał tam operację i że na którejś tam sali leży. Więc ja powiedziałam o tym chłopakom, którzy jeszcze działali cały czas, mieli kontakt z organizacją. I ja powiedziałam to swojemu koledze, Jurkowi Denisowi z Lublina, i mojemu bratu ciotecznemu Marianowi, miał pseudonim Marek, że można by coś chyba pomóc, a chłopcy powiedzieli: „Wiesz co, to jego można przecież z tego szpitala odbić”, że tak powiem i uratować chłopaka. I zorganizowali tam datę, kiedy to ma być, i tak dalej. I myśmy właśnie z tą moją przyjaciółką, miała pseudonim Sarna, były na obstawie, że tak powiem. Pojechaliśmy dorożką, wzięliśmy dorożkarza, bo to tylko dorożkami się wtedy jeszcze jeździło zaraz po wyzwoleniu. Jeszcze było dużo tych dorożek. I odbiliśmy tego chłopaka, to znaczy oni weszli tam do szpitala, powiedzieli oficjalnie do siostry, bo tam siostry były tymi pielęgniarkami, co jest grane. Tego wartownika, który go tam pilnował z jednym karabinem, przywiązali do krzesła, zabrali mu karabin, gdzieś mu odstawili ten karabin, żeby nie mógł go używać. Kazali się chłopakowi szybko ubrać, siostry szybciutko przyniosły ubranie i myśmy tego chłopaka w tą samą dorożką wsadzili. A ten dorożkarz się strasznie tam denerwował: „Co tak długo, co tak długo?”, „Niech pan się nie denerwuje, będzie pan miał za wszystko zapłacone. Trzeba czekać, bo tam jeszcze ma badanie pacjent, i tak dalej, bo my zabieramy chorego ze szpitala”.

No wreszcie on się udobruchał i tą dorożką żeśmy go odwieźli na takie rogatki, aż tam za Sławinek i tam jeszcze spory kawałek żeśmy tego chłopaka odprowadziły. I on poszedł sobie już w teren, no i później odezwał się do tej mojej przyjaciółki, od której miał adres, bo ona z nim często rozmawiała, chodziła tam odwiedzać go, bo ona już była na chodzie. No i uratowało się jednak chłopaka w ten sposób. To był taki jeszcze mały epizod, w którym brałam udział, jeżeli chodzi o tą konspirację już

(2)

właściwie powojenną, bo to już się wszystko odbywało w tak zwanej wolnej Polsce.

Data i miejsce nagrania 2008-01-25, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Jakub Skowron

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

No ale to wszystko nie było problemu, tyle było ludzi wtedy do pracy, że potrzebowałam kelnerkę dodatkową, na przykład jak miałam jakieś tam zlecone przyjęcie, czy jakąś

Była pierwsza zmiana rano i druga zmiana po południu, i każda kelnerka, jak przychodziła do bufetu, czy do kuchni, bo u nas się wydawało też śniadania

No taki centralny właściwie, najważniejsza kawiarnia w Lublinie to wtedy była Lublinianka.. Nie było nic

To było już po wyzwoleniu oczywiście… moja przyjaciółka Krystyna Nagnajewicz, która była sanitariuszką u Zapory, tak jak panu mówiłam, ona była bardzo długo, do

Ci kapo opowiadali raczej o wywózkach, to znaczy stamtąd wiem, że właśnie na tym Umschlagplatz oni się spotykali, stamtąd oni byli wszyscy powiadamiani przez jakieś tuby, że

Nawet wtedy nie był to żaden problem, bo już technika gwoździowania takich złamań była rozwinięta, ale profesor Feliks Skubiszewski obawiał się narkozy?.

Szło się do Saskiego Ogrodu, tam gdzie była ta muszla koncertowa, bardzo często w niedzielę odbywały się tam koncerty, a później szliśmy sobie powoli Krakowskim

I z nią właśnie chodziłyśmy na spacery, ona pierwsza mnie nauczyła szminkować sobie usta. Kiedyś nas mama przyłapała i dostałam straszną burę z