• Nie Znaleziono Wyników

Adres Eedakcyi: Krako-wskie- Przedmieście, 3ST-r GS.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres Eedakcyi: Krako-wskie- Przedmieście, 3ST-r GS."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JSft 22. W arszawa, dnia 3 czerwca 1900 r. T o m X I X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

A d r e s E e d a k c y i : Krako-wskie- Przedmieście, 3ST -r GS.

l O a u f r i ścisłe i pr£vrodąicxe w dawnej jjfcadem ii Jagiellońskiej.

H a rtm a n Schedel, lekarz z Norym bergi, wydał w tem mieście w roku 1493 księgę, zatytułow aną L ib er Chronicorum, której treścią były dzieje i stan współczesny krajów cywilizowanych, W tej kronice najpochleb- niejszemi słowy je s t przedstawiony rozwój m atem atyki i nauk fizycznych w uniw ersyte­

cie krakowskim, a mniemanie takie, poparte głosam i wielu przodowników ludzkości z epo­

ki O drodzenia, uchodziło za niewzruszone świadectwo, aż dopóki krytyka dzisiejsza nie pod ała w wątpliwość jego słuszności.

K ry ty k a dzisiejsza musi mieć bezwątpie- nia jakieś podstawy do swoich wyroków, n a­

leżałoby może jed n ak zbadać, czy nie ulega bezwiednie skutkom olśnienia, wywołanego przez stan obecny nauk ścisłych i czy przez to nie wnioskuje na zasadzie porównywania rzeczy, które nie mogą być porównywane.

Nauki bowiem ścisłe są najpóźniej udosko­

nalonym wytworem ducha ludzkiego, owszem, ja k wiadomo powszechnie, są dzisiaj jeszcze w stadyum doskonalenia, częstokroć naw et—

w ytwarzania lub wyszukiwania dopiero, nie- tylko dróg i metod badania, lecz i samego naw et obszaru swych dziedzin, samej, po- wiedziećby można, logikir swych rozumowań i wniosków. Niewzruszona podwalina dzi­

siejszych nauk ścisłych sk ład a się z g ra n ito ­ wych ciosów postrzegania i doświadczenia, a wieki średnie, ufność nieograniczoną po­

k ład ające w sile czystego rozumu, nie miały

naw et przybliżonego wyobrażenia o wartości tych czynników. Postrzeganie, nawet w sa­

mej astronom ii, w której odwoływano się do niego z pewną ufnością, znajdowało się zaw­

sze pod wpływem z góry powziętych a n a ­ zbyt cenionych hypotez, popartych zwykle powagą jakiegoś wielkiego imienia, doświad­

czenia zaś, nie usystematyzowane i nigdy nie opisane w sposób naukowy, nie wchodziły do inw entarza nieruchomego m ajątku nauki, lecz przez każdego nowego badacza nano- wo musiały być wynajdowane i nowym też z jego strony ulegały sposobom rozu­

mienia.

Uniwersytet krakowski zaczął istnieć i stop­

niowo dochodził do najwyższego swego roz­

kwitu na pograniczu epoki wyłącznego pano­

wania scholastycyzmu średniowiecznego i ro ­ dzących się dopiero nowszych prądów umy­

słowych. W łaściwej zatem miary do ocenie­

nia jego zasług cywilizacyjnych i wyznacze­

nia mu stanowiska w szeregu innych szkół europejskich dostarczyłoby nam tylko zba­

danie metod nauczania w porównaniu z m e­

todam i indziej używanemi. Gdy jedn ak w wiekach, o których mówimy, spraw a oświa­

ty nie podlegała żadnym regulam inom ogól­

nym, oprócz nakładanych przez kościół, a stopień niezależności zarówno uniwersyte­

tów, ja k szczególuych ich członków, z za­

strzeżeniem powyższem był wręcz nieograni­

czony, badania, o któreby tu chodziło, nie

(2)

338 WSZECHSWIAT N r 22 możemy oprzeć na żadnych rozporządze­

niach władzy ani składanych je j spraw ozda­

niach. Tylko przypadki, w których kurs szkolny był ogłoszony w postaci podręczni­

ka, albo wzmianki historyczne o dysputach i innych ak tach publicznych d a ją tu do ręki w ątłą nić przewodnią. T em bardziej jeszcze sądów naszych oprzeć nie możemy n a dzie­

ja c h tych środków wykładowych, które przy­

chodziły w pomoc książce i żywemu słowu, gdyż wiemy, że postrzegalnie, doświadczalnie i zbiory przedm iotów naukowych w tej po­

staci, ja k dzisiaj je znamy, są wytworem cza­

sów już bardzo późnych stosunkowo.

P oza tem wszystkiem uniw ersytety w cza­

sach dawnych nie były wyłącznie p rzy­

bytkam i nauki wyższej, lecz m iały nad­

to inne, rozległe i społecznie bardzo waż­

ne znaczenie. Ś ciąg a się to szczególniej do uniw ersytetu krakow skiego, który sta ­ nowił w najściślejszem znaczeniu słowa istotn ą „powszechność n au k ”, universitas litteraru m , w kraju. B ył on bowiem pierw- szem i naczelnem ogniskiem w układzie szkół publicznych w całem państw ie, był „m a­

cierzą” tych swoich córek— filiae—k tó re po­

ziomem nauczania odpowiadały mniej lub więcej dzisiejszym liceom czy gimnazyom i jako kolonie centralnej i jedynej „A kadem ii”

były rozsiane w znacznej liczbie po wszyst­

kich prowincyach. W tym ch arak terze prze.

trw a ł cztery stulecia, broniąc jego nietykal­

ności przed próbam i je j naruszenia i, pozornie przynajm niej, osięgając zwycięstwa n ad za­

kusam i przywłaścicieli.

Dzisiaj, gdy upływ a la t pół tysiąca od chwili ostatecznego uzupełnienia szkoły k r a ­ kowskiej i u trw alenia jej bytu, dziejopisowie wydobędą n a jaw bezw ątpienia wszystkie dotyczące jej fa k ty i daty. Nieroszcząc sobie pretensyi do kreślenia w pisemku ulot.

nem ta k wielkiego rozdziału z historyi cywi- lizacyi, przypomnieć chcemy tylko czytelni­

kom naszym jej początek i dalsze koleje, ażeby na tem tle rzucić można było wiązan­

kę szczegółów, odnoszących się do ta k mało znanych dziejów nauk fizycznych i m atem a­

tycznych w naszym k ra ju .

N a sześć la t przed swoją śm iercią, w r. 1364, K azim ierz W ielki wydał dokum ent założenia

akadem ii w K rakow ie, podpisany „w dzień błogiej d la nauk wróżby, bo w uroczystość zesłania D ucha św. na apostołów”. 1-go września tegoż roku fundacya kazimierzow­

ska uzyskała niezbędne na owe czasy po­

tw ierdzenie papieża U rb a n a V, będącego z ty tu łu swego pontyfikatu, najwyższym na całe chrześciaństwo zwierzchnikiem szkół wszelkich, przed innemi zaś—akadem ij, za­

kładów całkowicie duchownych. Szkoła k a ­ zimierzowska nie była jed n ak teologiczną, przeciwnie, w akcie papieskim nauki teo­

logiczne wyraźnie są wykluczone z rzędu studyów, dozwolonych w Krakowie. I K a ­ zimierzowi nie chodziło o kształcenie w k raju duchowieństwa, które i bez tego miało moż­

ność kształcenia się w rzeczach kościelnych.

Wielki król widział potrzebę rozszerzenia w k raju przedewszystkiem znajomości praw a, a następnie wogóle wyższej oświaty. S tąd akadem ia jego m iała dwa fakultety: prawny i filozoficzny. Ponieważ ten ostatni, jeżeli nie w wykonaniu, to przynajm niej w za­

m iarze, obejmował w sobie wszystkie nauki fizyczne i m atem atyczne obok filozofii scho- lastycznej, przeto urzędową d atą wprowadze­

nia nauk ścisłych do nauczania wyższego w k raju naszym je st chwila otw arcia ak a­

demii K azim ierza Wielkiego.

Skrom ne to jednak, ubogie, były początki.

T rzech jurystów i tyluż filozofów stanowiło kom plet ciała nauczającego. Profesorowie mieli wynagrodzenie oparte n a dochodach z żup solnych wielickich, mieszkali w dom ach raz na zawsze w tym celu wynajętych od mieszczan przedm ieścia K azim ierza i nauczali we własnych mieszkaniach. Gdy w Owych czasach bujność temperam entów młodzieży zm uszała akadem ie do urządzeń internato­

wych, a w najbliźszem sąsiedztw ie—w P radze i W iedniu—nie dopuszczano wcale do miesz­

kania studentów poza murami uniwersytetu, w K rakow ie brak środków stanowił wielką przeszkodę do prawidłowego według tej za­

sady ustalenia stosunków. A kadem ia dzia­

ła ła jedn ak, zostaw iła ślady swoich promocyj i uczestnictwa w sprawach publicznych, przy­

gotow ała pewną liczbę nauczycieli i, z cza­

sem, sporą g arstk ę pierwszych uczniów uzu­

pełnionej przez Ja g ie łłę szkoły. R ozw ijała się może naw et poniekąd—są rozporządze­

n ia papieskie, jej skład u zu p ełn iające—ale

(3)

N r 22 W SZECHS WIAT 339 śmierć założyciela, k tóra wkrótce po jej

otwarciu przypadła, niedbałe rządy jego następcy, zamieszki, których wpływ na losy młodego uniw ersytetu widział już Jan k o z Czarnkowa, podkanclerzy za czasów K a z i­

mierza i zachował pamięci potomnych w wy­

mownym owych czasów kronikarskim opisie, wszystko to nie mogło zapewnić jej pomyśl­

nego rozwoju.

Podawnemu zatem w k ra ju stan oświaty pozostawał niski. Nielepiej wszakże było wówczas i w reszcie św iata cywilizowane­

go skoro jeden z najbliższych następców utwierdziciela fundacyi Kazimierzowskiej, Bonifacy I X , według cytaty Szajno­

chy „um iał zapewne ^czytać, ale pisać nie um iał”.

K iedy jed n ak władcy ówcześni, wyłącznie wojną i polityką zajęci, do tychże stron życia państwowego zagarnęli wszystkie siły umysłowe kraju, ani pytając, skąd kraj ich dostanie i czyjem staraniem wyrobi, zdarzały się od czasu do czasu jasne św iatła na za­

mroczonym firmamencie oświaty. Im to, i budzącej się zmianie ducha czasu przypisać należy, że kiedy całe wieki średnie były dostatecznie obsłużone przez kilka zaledwie akadem ij, z których nadto trzy zaledwie:

paryska, bolońska i oksfordzka jaśniejszym świeciły blaskiem, w wieku X IY , od 1348 do 1392, pow stają z kolei szkoły wyższe w P r a ­ dze, H uesca, Syenie, Pawii, Krakowie, An- gers, W iedniu, H eidelbergu, Kolonii, F e rra - rze, E rfu rcie i kilkunastu jeszcze innych m iastach europejskich.

Dobrym duchem oświaty w Polsce była królowa Jad w ig a. Niemogąc wchodzić tu ­ taj w rozważanie, ile to dla podniesienia szkolnictwa zdziałały niestrudzone jej s ta ra ­ nia w ostatnich zwłaszcza latach żywota, przypom nijm y tylko, że wstawiennictwo jej u papieża Bonifacego I X wyjednało zezwo­

lenie na otwarcie w K rakow ie brakujących wydziałów: teologicznego i lekarskiego, t e ­ stam ent zaś przeznaczył na korzyść akadem ii większą część sławnie bogatego prywatnego skarbca królowej. Jak o ż we czwartek 22 lipca 1400 roku, więc w rok i pięć dni po żałosnym skonie młodej jeszcze królowej, wśród okazałych obrzędów i w obecności nie­

zliczonego pocztu znakomitości krajowych odbył się akt inauguracyi uzupełnionej wszechnicy krakowskiej. Odczytano doku­

ment, przez który W ładysław Ja g ie łło od­

daje krajowi „perłę umiejętności, tę przyszłą wydawczynię mężów dojrzałością rady sły­

nących, ozdobą cnót uwieńczonych a w prze­

różnej nauce biegłych, to wylewne źródio wiedzy, z którego pełni mogliby czerpać wszyscy, chcący się wyzwolonemi napoić nau kam i”. W e dwa dni później pierwszy rekto r uzupełnionej akademii, Stanisław ze Skarbim ierza, najbardziej zaufany powiernik zm arłej królowej, otworzył księgę m atrykuł, do której, po pierwszem królewskiem wpisali swe imiona najwyżsi dostojnicy państwa, jak o pierwsi tej szkoły uczniowie. Dalszy ciąg tej listy zapełnili w liczbie 205 istotni studenci czterech fakultetów.

Zycie naukowe nie mogło jed nak odrazu rozwinąć się w całej pełni, zwłaszcza na zajm ujących nas w ydziałach: filozoficznym i lekarskim . Ten ostatni, pomimo testam en- tu Jadw igi i hojności króla, ciągle walczył i z niedostatkiem . Ten jeden bowiem fakul­

te t w szkole ówczesnej wym agał opatrzenia nietylko osób uczących i niezamożnej mło­

dzieży, lecz nadto i kosztownych zakładów pomocniczych, jakiem i były szpitale. S tąd

> też dłużej niż przez pierwszą połowę wieku X V widzimy na nim po kilku zaledwie pro- I fesorów. Najlepiej ze wszystkich odczuwa­

ją c potrzeby swej szkoły, bywali też oni czę­

sto jej dobrodziejam i: J a n zD obry, w r. 1440 rek to r, mnóstwem ksiąg cennych zbogacił

| bibliotekę swego wydziału, M arcin z Żórawic uposażył katedrę astrologii, bez której nie i obywała się medycyna ówczesna. Zwolna j jed n ak ro sła liczba profesorów medycyny,

| tak dalece, że pod r. 1490 ju ż były kłopoty z koleją starszeństw a, gdy szło o wybór

> dziekana. Wcześniej jeszcze wsławiają się j imiona P io tra Gassowicza lekarza królew-

! skiego, B ern ard a H essa, A ndrzeja G rzym ały, Stanisław a z Pieszowa, J a n a W elsza, J a - kóba z Boxyc i J a n a de Iłegulis. Do nich, już w początkach wieku X V I , przyłączają się: Maciej z Miechowa, A dam z Bochni, M ateusz z Szam otuł, M arcin z O lkusza.

W złotej nakoniec epoce ostatnich Ja g ie llo ­

nów głośną i trw a łą sławę zdobywają sobie

Szymon z Łowicza, Jó zef S tru ś, Józef Tek-

(4)

340 WSZECHŚWIAT N r 22 tander, S tanisław Zaw adzki zwany P ik u ­

sem, J a n Oczko i wielu innych.

Studyum medyczne polegało przedewszyst- kiem na czytaniu i objaśnianiu powag ów­

czesnych, jednakow o uznaw anych w całym świecie, H ip ok ratesa, G alena, Awicenny, których dzieł i rozpraw wybór i kolej ob­

jaśn ian ia b y ła troskliwie obm yślona i posta | nowiona raz na zawsze. Śród rękopismów biblioteki Jagiellońskiej do dni naszych do­

chowały się egzem plarze z podpisam i wielu imion spomiędzy niedawno wyliczonych. Czy­

tywano jed n ak i komentowano także i innych autorów , a poglądy Strusiów , Zaw adzkich i Oczków z pewnością niezawsze były nie- wolniczem echem myśli tych klasyków ś r e d ­ niowiecza. Co jed n ak najbardziej zacieka­

wia nas, wychowańców obserwacyi i doświad­

czenia, to „pomocy naukow e” wykładów, k tó ­ re dzisiaj w wielu zdarzeniach naczelne bio­

rą c miejsce, na podrzędne stanowisko „po­

mocy” usuw ają książkę i objaśnienie ustne;

te „zakłady uniw ersyteckie”, którym dzisiaj państwa, stowarzyszenia i możni mecenaso­

wie nauki wznoszą zaczarowane pałace, mi- lionowemi fu n d a cjam i o p atru ją c ich potrze­

by, te w zaczątkowej dopiero postaci ukazy­

wać się zaczynają, ja k niejasne przeczucie dalekiej przyszłości. W każdym jed n ak r a ­ zie, iak zapew niają rzeczy świadomi, w K r a ­ kowie kładziono większy nacisk na odwie­

dzanie chorych w szpitalach i objaśnianie przy łożu rodzaju cierpienia i środków jego usunięcia, aniżeli w znacznej liczbie szkól innych. B ardziej jeszcze od wywodów po­

równawczych dziejopisarzy im ponują nam rzadkie coprawda, istniejące jed n ak fakty w rodzaju zapisu J a n a Zem eliusa z K alisza, który olbrzym ią na owe czasy sumę tysiąca dukatów przeznaczył na potrzeby anatom ii i botaniki, z wym aganiem, żeby pierwsza z tych nauk w ykładana b y ła in corporibus bumanis. N ieznana skądinąd postać tego krakow skiego d oktora filozofii i medycyny u ra sta w naszych oczach do wielkości p ro p a­

g ato ra bogatych w owoce nowych idei, ob­

cych św iatu współczesnemu i niby rokują- jących rozległe nadzieje na czasy następne.

W podobnyż sposób, jak o prorok dalekiej przyszłości, przedstaw ia się nam Zaw adzki, przeczący w rozpraw ach publicznych wpły­

wowi układu św iateł niebieskich na bieg rze* I

| czy ziemskich, a przedewszystkiem —na zdro­

wie człowieka. Niepodobna zataić, że, po­

mimo jeg o odprawy, astrologia przez długie czasy po nim była w ykładana w akadem ii, a nawet, że za jej gorliwe uprawianie K r a ­ ków nienajmniejszy listek wplótł do wieńca swej sławy naukowej. Nie może to jed n ak w żadnym razie przynosić ujmy szkole j a ­ giellońskiej, zamiłowanie w astrologii nie je st bowiem żadną cechą szczególną jej same właściwą wyłącznie, lecz odpowiada stanow i powszechnemu umysłowośei tam tych czasów.

Uczyli więc członkowie wydziału lekarskiego dziwnych zasad tej nauki, a profesor a stro ­ nomii był obowiązany przedstaw iać co­

rocznie senatowi akademickiemu kalendarz, w którym nie mogło brakować przepowiedni pogody na rok nadchodzący, opartych na po­

łożeniu wzajemnem ciał niebieskich. J a n z Głogowy i M ichał z W rocław ia pozostawili w lite ratu rz e tra k ta ty astrologiczne i liczne prognostyki, podobnie ja k Tycho de B rahe i sam nawet K epler. Możni panowie, królo­

wie, sam Z ygm unt A ugust nawet, zasięgali zdania astrologów, podobnie ja k w całym świecie ówczesnym, a i późniejszym, aż do osiemnastego wieku włącznie. B y ła w tem jed n ak widocznie raczej chęć stosowania się do obyczaju powszechnego, aniżeli przekona­

nie głębokie, bo w X V I jeszcze wieku skarżą się astrologowie krakowscy, że ich nau ka w Polsce jest w zgardzona i pognębiona.

N auki matem atyczne i przyrodnicze nale­

żały do fakultetu filozoficznego. Zaznaczyć się godzi, źe alchemia, której m acierzyń­

stwo względem chemii dzisiejszej je st dla nas ta k widoczne, w wiekach ubiegłych nie była zaliczona do nauk dozwolonych w uniwersy­

tetach. Studyowanie jej uchodziło za wystę­

pek, gdyż podejrzewano, że nazbyt blizkie stosunki łączą j ą z m agią i podobnemi do niej innemi wymysłami szatana. S tąd nauki przyrodnicze owoczesne m ają ch a rak ter b a r ­ dziej opisowy niż doświadczalny, a w za­

sadzie, we wszystkich szkołach ograniczały

się przeważnie do czytania i kom entowania

A rystotelesa. Z e jednak wyłączność tego

rodzaju nie w sm ak szła wychowańcom a k a ­

demii krakowskiej, widać z tego chociażby,

że już w początkach w. X V I dysputy nad

(5)

IMr 22 WSZECHŚWIAT 341 tem atam i A rystotelesa są rzadkie, a n ato ­

m iast p rzyroda zaczyna być poznawana, przynajm niej w zakresie botaniki, „in campo vel h o rto ”, ja k wymagał zapis wspomnianego już Zem eliusa. W ypędzona z fakultetu alchem ia nęci też umysły, a chociaż z pośród jej adeptów nieliczne do potomności przejść zdołały imiona, wszakże nawet dzieje po­

wszechne nauk chemicznych wspominają J a n a Kowskiego, A dam a S chroetera, profe­

sora wydz. filozoficznego w Krakowie, który przełożył P aracelsa na łacinę, i późniejszego od tych dwu Sędziwoja, wsławionego przez dziwaczne i pełne przygód koleje żywota, będące następstw em istotnej czy udawanej biegłości w kunszcie alchemicznym. S k a rb ­ nicą wiadomości ówczesnych o przyrodzie są herbarze, których dwaj najbardziej znani autorow ie, M arcin z Urzędowa i Szymon Syreński, są również profesorami krakow- skiemi. Lecz i zaczątki badań fizyograficz- nych można odszukać pomiędzy spuścizną po pierwszych dwu wiekach istnienia naszej szkoły. Oto G abryel Joannicyusz zebrał i wydal florę okolic K rakow a, J a n Secchini i J a n Petrycy rozpatryw ali wody m ineralne, pierwszy iwonicką, ostatni parę innych, mniej znanych.

A le zaszczyt prawdziwy i ozdobę szkoły w czasach jej rozkwitu stanowiły nauki m a­

tem atyczne z astronom ią. T u taj, jako punkt środkowy, jako oś kierownicza zdań potom ­ ności, występuje tak olbrzymio przerastająca | wiek swój i otoczenie postać K opernika,

j

W szak tej to szkoły był on uczniem, a gdyby naw et, oprócz zasługi przygotowania jego umysłu, akadem ia jagiellońska żadnych wię- i cej nie m iała świadectw za sobą, już w spc- | łeczeństwie naszem zarobićby m usiała na | wdzięczność trw a łą i głęboką. W ciągu la t

j

czterech, od 1492 do 1496, które Kopernik przepędził na studyach w Krakowie, wszyst­

kich w ykładających m atem atykę i astrono­

mią było 17. Z nich najbardziej znane ogółowi imię W ojciecha z Brudzewa, który n a zasadzie twierdzenia Starowolskiego, hi­

storyka nauk w Polsce, żyjącego jeszcze na początku w. X V I I , uchodził przez długie czasy za nauczyciela kopernikowego. Dziś wiadomo napewno, że w czteroleciu, o które tu chodzi, Brudzewski nie w ykładał publicz­

nie nauk m atem atycznych. To jednak wcale |

| nie przeszkadza, żeby K opernik nie był ucz­

niem prywatnym bystrego i sławnego mi-

j

strza W ojciecha, tak, ja k pośrednio znowu do uczniów jego zaliczyć wypada wielu przed- [ stawicieli nauk ścisłych w wieku X V I , gdyż jego Com mentaria utilissim a, obejm ujące wykład nauki astronomicznej Ja n a de Sacro- bosco, obowiązującej we wszystkich ak ade­

miach ówczesnego świata, w wielu szkołach, mianowicie we włoskich były niejako urzędo­

wym i najważniejszym podręcznikiem stu- dyów. Bezw ątpienia zato K opernik słuchał wykładów M arcina z Olkusza starszego, M a­

teusza z Szam otuł, który przyszłego re fo r­

m atora astronom ii wtajem niczał z katedry w zasady Sakroboska, M arcina z Olkusza młodszego, który z polecenia akadem ii o p ra­

cowywał poprawę kalendarza.

Zastrzegliśm y się powyżej : Mówiąc o tych czasach i tych stosunkach, tak od chwili bie­

żącej odmiennych, należałoby przetworzyć swoje nowoczesne pojęcia i wymagania. T e­

go osięgnąć niemogąc naw et tak w wieki średnie wcielony badacz historyi, ja k K a ro l Szajnocha, dla scharakteryzow ania czasów kopernikowskich posługuje się tylko cy tatą ze współczesnego pisarza niemieckiego: „N ie­

daleko wiślnej bramy je st w Krakowie ogrom­

ny kościół świętej Anny, a przy tym kościele wielka i sław na akadem ia, której cblubą są mężowie uczeni i głośnego im ienia, w której wykłada się wiele wyzwolonych nauk, re to ­ ryka, poetyka, filozofia i fizyka. N ajlepiej tam atoli zakw itła astronom ia. W całych Niemczech niemasz sławniejszej nauki astro ­ nomii”.

Lecz teraz, zam iast na zachód, do K ra k o ­ wa, wypadło młodzieży polskiej pospieszyć na Dzikie Pola, by tam z piersi swoich zbu­

dować „przedm urze chrześciaństw a”, by cy- wilizacyą europejską zasłonić od straszn ej, przez dwa wieki przeszło nieustannie g ro żą­

cej nawały wyznawców M ahom eta. „N ad powagę uczoności akademickiej wzięła górę chw ała zawodu rycerskiego”. „Zrządzenie opatrzności— mówi ciągle S zajn och a—p osta­

wiło naród nad przepaścią tych wybrzeży b a rb a rz y ń stw a ... a zasłoniony jego orężem świat zechce może zdziwić się później, że mu ram ię omdlało w tych zapasach, że tak mało uczynił dla oświaty” .

T ak więc sław a nauk ścisłych krakowskich

(6)

342 W SZECHŚWIAT N r 22 rozkw ita w wieku X V , w zrasta coraz b a r ­

dziej przez ciąg X V I , i w kracza jeszcze w początki X V I I . Lecz równolegle w zrasta i nieustanna konieczność pogotowia wojen­

nego : S tarzy politykują i ra d zą, młodzi walczą i giną.

W iek X V I I , a szczególej d ru g a jego po­

łowa, to wszakże taki „potop” klęsk i nie­

szczęść, że dziwić się trzeba, ja k mocno wko- rzeniona była ta cywilizacya, kiedy nie zdm uchnęły jej ze szczętem tak srogie wichry wojenne. A gdy jednocześnie wy­

kształcenie publiczne coraz bardziej usuwa się z pod wpływu krakow skiej „dusz ma­

cierzy”, przechodząc w ręce jezuitów , gdy z czterdziestu przeszło „kolonij” akadem i­

ckich, rozsianych po całym k ra ju , ku po­

czątkom wieku X V I I I pozostaje jedno tylko jedyne gim nazyum L u b rańskich w P oznaniu, trudno ju ż odnaleść ślady pierwotnego ak a­

demii znaczenia. O statnim przedstaw icielem epoki rozkwitu był J a n Brożek, Broscius, wielbiciel K opernika i najznakom itszy w a k a ­ demii krzewiciel jego nauki, pierwszy histo­

ryk nauk ścisłych w Polsce, pisarz uczony i płodny w różnych działach m atem atyki.

M ożnaby wymienić kilka jeszcze nazwisk pracowników użytecznych i w swoich spe- cyalnościach zam iłowanych, zasłużonych na polu anatom ii, ja k J a n U rsyn, lek arzy —ja k Zajączkowicz, N ajm anow icz, Koliński, któ­

rym leżały na sercu sprawy naukowe, ale to już byli ostatni obrońcy twierdzy podm ino­

wanej przez intrygi od dołu, a zburzonej przez ciężkie pociski u szczytu.

A ź do drugiej połowy X V I I I stulecia trw a le ta rg akadem ii, ta k łudząco do samej śm ierci podobny. B iskup S ołtyk w r. 1766 wizytował w charakterze urzędowym szkołę jagiellońską i znalazł przerażające dowody upad k u : M edycyna teoretyczna rozporządza­

ła dwiema katedram i, lecz i te niezawsze były zajęte; m atem atyka i nauki przy rod­

nicze m iały jednego tylko lektora. B ył to A ndrzej B adurski, w roku wspomnianym m łody jeszcze profesor, który nieco później bardzo czynnie m iał się przyłożyć do dzieła poprawy.

W r. 1776, ja k pierwszy zw iastun św itają­

cej nowej epoki, wchodzi na k ated rę dwu­

dziestoletni J a n Śniadecki. N adużyw ając w pierwszej chwili niejako wolności naucza­

nia, zaczyna w ykładać mało przed nim znaną w K rakow ie algebrę, i przytem , choć w ła c i­

nie biegły, zaczyna j ą wykładać w języku polskim. Oburzenie, jak ie w pierwszej chwili wywołała ta śmiałość, ustępuje po roku i zmienia się w szczere uznanie, kiedy pierw ­ sze polskie dysputy popisowe licznych ucz­

niów przynoszą zdumiewająco dobre re zu l­

taty . A tymczesem w W arszaw ie dojrzewa w K om isyi edukacyjnej, powzięty pod n a­

tchnieniem ta k smutnie później wsławionego M ichała Poniatowskiego, plan przek ształce­

nia całkowitego zastarzałych urządzeń ak a­

demickich. N a wykonawcę tego trudnego zam iaru został wybrany, nie bez usilnych 0 to sta ra ń ze swej strony, wielki „kow al”

reform krajowych, H ugo K o łłą ta j, „w za­

m ysłach i przedsięwzięciach śmiały aż do zuchwałości, stały i wytrwały aż do u p o ru ”.

Z jec h ał on do K rakow a w r. 1778 i wykona­

nie swego zadania podzielił na trzy części:

Przedewszystkiem chciał rozpoznać stan fun­

duszów, następnie obeznać się z praw am i 1 przywilejam i akadem ii, a na sam koniec odłożył sprawy nauczania.

Środki m ateryalne uniw ersytetu jag iello ń ­ skiego sk ładały się z dochodów z nierucho­

mości miejskich i ziemskich, z beneficyów duchownych, a w m ałej części z kapitałów.

Jed n o z tych źródeł należały do pewnych szczególnych k a te d r lub fakultetów , inne stanowiły własność całego uniw ersytetu.

K lęski krajow e i zamieszki, a niemniej stałe usiłowania wrogów akadem ii, spraw iły, że dochód z tych wszystkich źródeł, jakkolw iek okazałą wydawała się ich liczba, nie wynosił naw et stu tysięcy złotych polskich. Część pewna dochodów dawniejszych odp adła sk u t­

kiem przejścia pod panowanie austryackie ziem, w których leżały m ajątki akad em ii, wszystko zaś, co nie było op arte n a ziemi, wpływy z ceł, dziesięcin i kapitałów, przez pryw atę i nieudolność było zredukow ane do najdrobniejszych rozmiarów. Pracowitość K o łłą ta ja spraw iła, że zapomniane należ­

ności zostały odgrzebane, sp orne—p rzy są­

dzone, nowe—wynalezione, a przez ujaw nie­

nie stanu tych rzeczy i porządne ich obmy­

ślenie, usunięta możność nowego ich w p rzy ­

szłości zawikłania.

(7)

N r 22 WSZECHŚWIAT Z piastowskich jeszcze i jagiellońskich

-czasów m iała akadem ia doniosłe przywileje i praw a, zapewniające je j wysokie w k raju znaczenie. W yłączenie wszystkich osób, w j a ­ kiejkolwiek łączności z nią pozostających, z pod władzy sądów zwykłych, a poddanie pod sąd uniwersytecki; możność stanowienia przepisów obowiązujących w zakresie spraw akadem ickich; nabywanie szlachectwa oso­

bistego przez ciąg nauczania, które przecho­

dziło w dziedziczne po latach dwudziestu służby naukowej; nakoniec przełożeństwo akadem ii nad wszystkiemi szkołami publicz- nemi w k ra ju aż do początkowych— oto były najw ażniejsze z tych przywilejów. Ostatnio wymieniony był celem ustawicznych napaści i intry g ze strony jezuitów, chciwych wpływu i władzy, a i dochodów, i dążących z powo dzeniem nietylko w Polsce, ale i w całym świecie katolickim do ujęcia w ręce niepo­

dzielnego panowania nad umysłami.—K o łłą ­ ta j, zachowując to, co ustawy przeszłości miały w sobie m ądrego, szczególną uwagę położył na jedność nauki w całym kraju, wy­

nikającą z powierzenia jej steru w jedne a najbardziej upoważnione ręce. S tą d a k a ­ dem ia od chwili reform y otrzym uje nazwę Szkoły Głównej królestw a polskiego i ma so­

bie przywrócony nietylko de nomine, lecz i faktycznie całkowity kierunek nauczania publicznego. N a ten „przedziwny plan rz ą­

d u szkolnego” — zw raca uwagę Śniadecki w Żywocie K o łłą ta ja — „we 25 la t później tra fiła F ra n c y a ”.

A le średniowieczny, zawiły podział uni­

w ersytetu na kolegia, związaną z nim h ie ­ ra rc h ią uczących, drobiazgowy ceremoniał d ysput i promocyj i wiele tym podobnych p a ­ m iątek dawno ubiegłej przeszłości, K ołłątaj uznał za konieczne znieść albo znacznie uprościć. Przedewszystkiom zaś szło mu 0 usunięcie łaciny jako języka wykładowego 1 zastąpienie jej polszczyzną. A by to prze­

prowadzić, należało się obejrzeć za nowemi siłami, gdy niepodobna było żądać od s ta ­ rych, by zmienili zakorzenioną rutynę. W tym celu K o łłątaj poszukiwał młodych polaków

j uczących się zagranicą i u łatw iał miejsco­

wym wycieczki do szkół obcych.

W układzie nauk przyrodniczych i m ate-

j

m atycznych zostały zaprowadzone zmiany donioślejsze zapewne, aniżeli w naukach in-

| nycb. Obok dwu głównych k ated r matema- i tyki i oddzielnie astronom ii, została ustano-

| wioną katedra fizyki. W prowadzono che-

| mią, wprawdzie tymczasowo złączoną z nau­

kam i przyrodniczemi. Do katedry anatom ii

| dodano fizyologią. Skorzystano z zakupio­

nych na kilka la t przedtem za pieniądze

J

składkowe profesorów narzędzi astronom icz-

| nych i wprowadzono w wykonanie niedawny zapis rek to ra Stęplowskiego na założenie ogrodu botanicznego. W przeprowadzaniu tych wszystkich poszukiwań wielką pomocą byli profesorowie : B adurski, Putanowicz, Feliks Radwański, Jaśkiewicz, Scheidt i re -

j

ktor Zołędziowski. Z apałem jed nak w p ra ­ cy, m ądrością rad y i umiejętnością wykona­

nia nad wszystkimi górował Śniadecki.

T ak przeprowadzonej reformie nie było sądzono przynieść trw ałe owoce. A le pomi­

mo nowej fali zaniedbania i upadku, tym r a ­ zem przez la t przeszło sześćdziesiąt z obcego bijącej morza, obywatelski duch K o łłą ta ja i bujne wzloty naukowe Śniadeckiego, niby prawem atawizmu, przeszły na dalsze poko­

lenia społeczności akademickiej. I oto za dni naszych, pracą i poświęceniem dzisiej­

szych mistrzów, przywrócone je st odwiecznej Wszechnicy miejsce poczesne w radzie n a j­

wyższych szkól św iata cywilizowanego. W dniu dzisiejszym ze słowami czci i życzeniami dal­

szego rozkwitu przychodzą do niej uczeni ze wszystkich krańców świata, a stwierdzając braterstw o wszystkich narodów na polu nau­

ki, biorą w zam ian widoczne tego braterstw a oznaki, honorowe dyplomy doktorskie.

Czczona przez obcych, a dla swoich d ro ­

ga— vivat, floreat, c r e s c a t Alma Mater jagel-

lo nica!

(8)

344 Nr 22

DOKTOROWIE HONORIS CAUSA, MIANOWANI W PIĘĆSETNĄ ROCZNICĘ AKADEMII JA G IELLO Ń SK IEJ. *)

Ign acy B aran ow sk i.

P rofesor Ignacy B a ­ ranow ski urodził się w L ublinie w r. 1833.

Ukończywszy szkoły średnie, u d a ł się do D orpatu na studya le ­ karskie. T u ta j w r.

1858 uzyskał stopień doktora medycyny, a po powrocie do W a r ­ szawy tegoż roku jeszcze został ordynatorem w szpitalu św. D ucha. R ok 1859 prof. B a­

ranowski spędził na studyach naukowych za­

granicą. W trzy la ta później otrzym ał miejsce lek arza w szpitalu D zieciątka Jezus i tegoż roku 19 września zdobył nom inacją a d ju n k ta przy klinice terapeutycznej w ów­

czesnej Szkole Głównej. Z otwarciem u n i­

w ersytetu warszawskiego B aranow ski zostaje docentem terap ii ogólnej i dyagnostyki le ­ karskiej, a od r. 1871 zajm uje jak o profesor nadzwyczajny k ated rę tych przedmiotów.

Jakkolw iek od la t kilku B aranow ski, w ysłu­

żywszy em eryturę, przestał w ykładać w uni­

wersytecie, działalności swej lekarskiej by­

najm niej jed n ak nie zawiesił, lecz gorliwie, z prawdziwie młodzieńczą energią oddaje się umiłowanemu zawodowi.

Z asługi nauczycielskie prof. B aranow skie­

go są zbyt znane— setki i tysiące uczniów w k ra ju całym głoszą o nich ustawicznie;

sław a znakomitego dyagnosty słusznie i sp ra ­ wiedliwie mu się należy. W sporej liczbie badań specyalnych z zakresu kazuistyki cho­

rób wewnętrznych, ogłaszanych zwłaszcza dawniej, widnieje bystry um ysł krytyczny i konsekwentna, logiczna myśl trzeźwego ba­

dacza.

P rzez czas dłuższy prof. B aranow ski p ia­

stował godność prezesa Tow arzystw a L e ­ karskiego warszawskiego; przez długi też

') Wzmianki biograficzae o doktorach hono­

rowych Uniw. jag. podajemy w tej kolei, w ja ­ kiej dzienniki ogłosiły icli nominacye. Żałujemy, że, krótkość czasu ^nie pozwoliła nam zebrać wszystkich ich portretów.

szereg la t był prezesem kom itetu K asy im.

Mianowskiego. Udział jego w najrozm ait­

szych sprawach sanitarnych naszego m iasta zaznaczył się nietylko doskonałą znajom o­

ścią rzeczy, lecz nadto głębokiem zrozumie*

niem potrzeb społecznych i gorącą miłością k raju.

W łodzim ierz Ludom ir B rodow ski.

Urodzony d. 6 listo ­ pada r. 1825 w gub.

m iń sk iej, Brodowski wcześnie poświęcił się naukom lekarskim , stu- dyując je w uniwersy­

tecie moskiewskim. U- kończył wydział lekar ski w r. 1848, a w r. 1859 uzyskał w M o­

skwie stopień doktora medycyny. W e dwa la ta później otrzym ał miejsce o rd yn ato ra w szpitalu Ujazdowskim w W arszaw ie.

W styczniu r. 1862 rozpoczął wykłady a n a ­ tom ii patologicznej w Szkole Głównej w ar­

szawskiej z początku jak o adjunkt, a od ro ­ ku 1864 jak o profesor nadzwyczajny. W lip- cu r. 1866 został mianowany profesorem zwy­

czajnym i jak o tak i do roku ubiegłego zaj­

mował katedrę anatom ii patologicznej w uni­

wersytecie warszawskim. W ciągu dłu g o ­ letniej swej karyery uniwersyteckiej profesor Brodowski wielokrotnie bywał wybierany n a dziekana wydziału lekarskiego. W latach 1868 do 1874 pełnił zaszczytne i tru d n e za­

razem obowiązki prezesa Tow arzystw a L e ­ karskiego warszawskiego, którego od wielu la t jest dożywotnim sekretarzem stałym .

N iem a dziedziny w olbrzymim zakresie patologii anatom icznej, w której dziekan B ro­

dowski własną samodzielną pracą nie przy­

czyniłby się do wzbogacenia wiedzy le k a r­

skiej. Spis tytułów prac zasłużonego p ro ­ fesora w znanym słowniku lekarzy polskich Kośm ińskiego zajm uje około czterech szpalt ścisłego druku a sięga tylko do roku 1882.

P rz y bogatym m ateryale, jakim profesor

Baranowski rozporządza; przy olbrzymiej

pracowitości i głębokiej wiedzy każde prze-

(9)

N r 22 WSZECHŚWIAT 345 zeń ogłoszone badanie, każde objaśnie­

nie dem onstrowanego p re p ara tu stanowi pełną treści lekcyą, która zaszczyt przynosi najlepszem u nauczycielowi. Śmiało powie­

dzieć można, że liczne pokolenia lekarzy pol­

skich w znacznej mierze prof. Brodowskiemu zawdzięczają tę umiejętność jasnego zdawa­

nia sobie sprawy z istoty każdego napotyka­

nego zjaw iska chorobowego, do jakiej dąży zawsze każdy lekarz myślący.

H e n ry k H o y e r.

P ro f. H enryk H oyer urodził się d. 16 kwiet­

nia 1834 r. w Inow ro­

cławiu. P o ukończeniu szkół średnich studyu- je z początku we W ro­

cławiu, a w 1856 prze­

nosi się do B erlina, gdzie w r. 1857 otrzym uje stopień doktora medycyny. Powołany do W arszawy, H oyer w d. 19 września 1859 rozpoczął wykłady fizyologii jak o adjunkt; w roku następnym, 20 grudnia, został mianowany profesorem nadzwyczajnym w A kadem ii m edyko-chirur- gicznej. Po wcieleniu A kadem ii do Szkoły Głównej warszawskiej, prof. H oyer już jako profesor zwyczajny wykłada w dalszym cią­

gu fizyologią, począwszy od d. 19 września 1862 r. W sierpniu 1869 r. prof. H oyer ob­

j ą ł w uniwersytecie warszawskim katedrę hi- stologii, embryologii i anatom ii porównawczej i pozostał n a niej aż do wysłużenia em ery­

tury.

P rof. H oyer wielokrotnie był prezesem T o­

warzystw a L ekarskiego warszawskiego.

Liczne prace z dziedziny embryologii i hi- stologii prof. H o yer umieszczał w specyal- nych czasopismach niemieckich i polskich.

Archiwy M ullera i R eicherta, Archiv f. mi- kroskopische A natom ie Schultzego, Biologi- sches O en tralblatt, dalej Tygodnik L ekarski, P am iętnik Towarzystwa Lekarskiego w ar­

szawskiego, G azeta L ekarska, wreszcie nasz W szechświat szczycić się mogą prawdziwie, że w spisach swych współpracowników wy­

mienić mogą tak wielce zasłużonego dla nau­

ki badacza. Komuż nie je st znana głęboka wiedza, mrówcza zaiste pracowitość, fana­

tyczne rzec można umiłowanie prawdy, cha­

rakteryzujące prof. H oyera! Liczne pokolenia uczniów nietylko poważają i szanują prof.

H o y e rajak o przewodnika swego i nauczyciela, lecz nadto czczą i kochają go jako prawdzi­

wego m istrza, który wskazuje im drogę życia uczonego przyrodnika.

Zygmunt L askow ski.

Urodzony w W a rsza­

wie 19 stycznia 1841 r.

Laskowski po ukończe­

niu nauk gimnazyal- nych wstąpił w r. 1858 do nowo - otworzonej A kadem ii medycznej.

J u ż wkrótce potem o- puścił kraj i ud ał się nasamprzód do P a r y ­ ża. Stąd, po kilkomiesięcznym pobycie, wy­

jech ał do Anglii. W Cam bridge i w Londy­

nie oddaw ał się studyom lekarskim . W ro ­ ku 1865 Laskowski powrócił do P ary ż a i tu ­ taj w dwa la ta później uzyskał stopień do­

k to ra medycyny. J u ż podczas swych stu- dyów uniwersyteckich z zamiłowaniem szcze- gólnem Laskowski oddaw ał się anatom ii.

W Cam bridge pracował pod kierunkiem H um phreya, w P ary żu zaś studyow ał u słyn­

nego Sappeya. W r. 1869 Laskowski otrzy-

| inał stopień docenta (prefesseur librę) i jako taki rozpoczyna wykłady anatom ii i chirur- I gii operacyjnej w paryskiej Szkole lekarskiej, j W r. 1875 powołano go do Genewy, gdzie ' na zlecenie R ady stanu urządził Szkołę le­

k arsk ą i objął w niej k ated rę anatom ii, któ ­ r ą dotychczas zajmuje.

Dzielny anatom , Laskowski zasłynął w świe- cie naukowym głównie jako wynalazca nowe-

! go sposobu balsam owania zwłok i przecho- I wywania preparatów anatomicznych. P rac a jego nad tym przedmiotem ukazała się w ory- 1 ginale francuskim w Genewie w roku 1878.

W latach ostatnich wydał znakomity atlas anatomiczny ciała ludzkiego.

Marceli Nencki.

Prof. Nencki urodził się w d. 15 stycznia r. 1847 we wsi Boczkach w gub. kaliskiej.

N auki gimnazyalne pobierał w Piotrkowie.

N astępnie studyował nauki filozoficzne w K ra-

| kowie, Jen ie i Berlinie. W r. 1867 rozpoczął

(10)

346 WSZECHŚWIAT N r 22 studya lekarskie w B erlinie i tu taj w r. 1870

uzyskał stopień doktora medycyny. J u ż p od­

czas studyów swych lekarskich p rzykład ał się do chemii, którą, zw łaszcza gorliwie się zajm ow ał naprzód pod kierunkiem N aunyna i S chultzena, a później w berlińskiej akadem ii technicznej pod okiem B aeyera. W r. 1872 Nencki udał się do B erna w Szw ajcaryi i zo­

sta ł tu asystentem chemicznym przy insty­

tucie patologicznym, a po pewnym czasie h a­

bilitow ał się jako docent pryw atny chemii fizyologicznej. W kilka la t potem otrzym u­

je nominacyą na profesora zwyczajnego i kie­

rownika nowootworzonego instytutu chemii fizyologicznej i pozostaje w B ernie przez la t 20, poczem powołany zostaje jako kierownik oddziału chemicznego do nowokreowanego w P e te rsb u rg u In sty tu tu medycyny dośw iad­

czalnej.

W szechświat przed laty trze m a pom ieścił przy okazyi jubileuszu 25-lecia obszerny ży­

ciorys i szczegółową charak tery sty k ę p rac

j

Nenckiego ‘). Do niej odsyłam y też czytel­

ników.

r

H eliod or Ś w ięcick i.

Urodził się w r. 1854 ■ w E s . Poznańskiem . P o ukończeniu szkół w Śrem ie, u d a ł się na uniw ersytet berliński, niektóre zaś przedm io­

ty studyow ał w L ip ­ sku i W rocław iu. N a uniwersytecie wrocławskim napisał dwie roz­

prawy konkursowe uwieńczone nagrodam i przez tam tejszy W yd ział lekarski, a miano­

wicie: „O wydzielaniu pepsyny u ż a b ” i „O wy­

chowaniu dzieci w starożytnej G recy i”.

P o złożeniu egzaminów w r. 1878 praco­

wał w zakładach fizyologicznych profeso­

rów—L udw iga i G aulego w L ipsku i Krone- c k e ra w Berlinie. W pracowni ostatniego pracow ał nad doświadczeniami w celu usta-

*) Wszechświat, tom XVI, r. 1897, str. 81.

lenia innerwacyi pochwy u królika. Przez kilka la t był asystentem w klinikach prof.

W inckla w D reźnie, Schultzego w Jen ie i Zweifla w E rlangen. Niezależnie od zajęć klinicznych w E rlan gen pracow ał w za k ła ­ dzie anatomicznym prof. G erlach a i wydał tam że pracę histologiczną o gruczole B arto- liniego.

Od la t kilkunastu osiadł w P oznaniu i poświęcił się leczeniu chorób kobiecych i akuszeryi, i na tem polu pracy zdobył sobie

i

wielką wziętość. P ra k ty k a jed n ak nie po­

chłonęła wyłącznie d -ra Święcickiego gdyż z kliniki jego rokrocznie wychodziły liczne spostrzeżenia o szerszem znaczeniu, które drukow ał bądź to w niemieckich, bądź we francuskich czasopismach lekarskich. O za­

silanie piśmiennictwa polskiego dbał przede- wszystkiem d ru ku jąc bardzo liczne roz­

prawy w K rakow ie i W arszaw ie. Odczuwa­

ją c wreszcie c a łą ważność istnienia na k re ­ sach niemieckich pism a lekarskiego polskie­

go, przed 11 laty wespół z prof. W icher- kiewiczem i d-rem F r . Chłapowskim założył

„Nowiny lekarskie”, których je st głównym redaktorem i głównym kierownikiem od lat kilku.

Obecnie, obok naczelnego redaktorstw a Nowin L ekarskich, d-r Święcicki je st człon­

kiem Z arząd u Towarzystwa Przyjaciół Nauk, redaktorem Roczników Tow., prezesem W y ­ działu Lek. w temże Towarzystwie, oraz i przewodniczy w komitecie poznańskim To­

warzystwa Pomocy Naukowej imienia K a ­ rola Marcinkowskiego.

Jarosław HLava.

H lav a urodził się 7 m aja 1855 w Doi. K rń- lovicach w Czechach.

W roku 1879 został doktorem medycyny;

następnie przez dłuższy czas był asystentem słynnego patologa-ana- tom a K lebsa, a w latach 1882 i 1883 praco­

wał pod kierunkiem najznakom itszych ów­

czesnych patologów niemieckich i francuskich

(Cohnheim, W eigert, Yirchow, R eckling-

hausen, S tricker, Cornil, Y ulpian). P o p o ­

wrocie do P rag i w r. 1883 H lava habilito-

(11)

N r 22 WSZECHŚWIAT 347 wał się jak o docent anatom ii patologicznej,

w rok później otrzym ał nominacyą na profe­

sora nadzwyczajnego, a od 1887 je s t profe- ; sorem zwyczajnym tego przedm iotu w uni- j wersytecie czeskim.

W czterdziestu przeszło rozpraw ach swych naukowych H lava dotyka najrozmaitszych przedmiotów z zakresu patologii, a wespół z prof. Obrzutem ze Lwowa wydał po czesku znakomite dwutomowe dzieło „Podręcznik anatom ii patologicznej i bakteryologii”.

Od dłuższego czasu prof. H lava jest człon­

kiem czeskiej A kadem ii ces. E ranciszka Józefa, członkiem paryskiej Academ ie de Medecine oraz prezesem Towarzystwa leka­

rzy czeskich.

Mikołaj S k lifa sso w sk ij.

Urodzony w r. 1836 w D ubosarach (gub.

chersońska), Sklifasso­

wskij odbywał studya lekarskie w uniwersy­

tecie moskiewskim. Po ukończeniu wydziału lekarskiego otrzym ał miejsce o rd y n ato ra szpitalnego w Odesie.

W r. 1863 uzyskał stopień doktora medycy­

ny w uniwersytecie charkowskim i poświęcił f się wyłącznie chirurgii. W celu studyów nad chirurgią odbył wycieczkę naukową do ; Niemiec w latach 1867—-1869. Powróciwszy do Rossyi, mianowany został profesorem n ad ­ zwyczajnym chirurgii w K ijowie w r. 1870, lecz już w roku następnym powołano go na takież stanowisko do Akadem ii medyko-chi- rurgicznej w P etersburgu. J a k o konsultant chirurgiczny Sklifassowskij b ra ł udział w woj­

nie rossyjsko-tureckiej. W r. 1880 przeniósł się do Moskwy, gdzie objął kated rę chirurgii i kierownictwo kliniki chirurgicznej w cha­

ra k te rze profesora zwyczajnego. Znakom ity chirurg i a u to r wielu cennych prac z dziedzi­

ny chirurgii, Sklifassowskij cieszy się sławą europejską.

Gwido B accelli.

Baccelli urodził się 25 listopada 1832 r.

w Rzymie, jak o syn znanego w tem mieście lekarza. S tudya swe przyrodnicze i lek ar­

skie rozpoczął w Paw ii, a następnie p ro ­

wadził je w mieście rodzinnem, gdzie ju ż w 20-tym roku życia uzyskał dyplom doktora medycyny. W rok później, w 1853, otrzy­

m ał dyplom doktora chirurgii. Po dwulet­

nich studyach klinicz­

nych na konkursie uzy­

skał nominacyą leka- rza-asystenta w szpi­

talach rzym skich, a w r. 1856, również po egzaminie konkursowym, zdobył k ated rę medycyny sądowej w uniwersytecie rzym ­ skim. W następnych latach w ykładał cza­

sowo botanikę i patologią ogólną i przez czas pewien miewał także wykłady w klinice chorób wewnętrznych. Pierwszy też Baccelli objął nowo utworzoną k ated rę patologii an a­

tomicznej. W reszcie przy reorganizacyi uni­

wersytetu w roku 1870 został profesorem kliniki chorób wewnętrznych. Do klasycznych jego prac należą studya nad m alaryą i nad uzdrowotnieniem K am panii rzymskiej, że pominiemy już mnóstwo ważnych przyczyn­

ków do patologii chorób wewnętrznych. Dwa razy już przed laty przeszło dwudziestu od­

rzucił tekę m inistra, aż wreszcie w r. 1881 nie mógł się oprzeć naleganiom swych przyjaciół z lewicy, której był energicznym przywód­

c ą —i od owego czasu kilkakrotnie (i obec­

nie także) piastow ał urząd m inistra oświaty.

Baccelli zreorganizow ał uniw ersytety wło­

skie; jem u również należy się zasługa opieki nad wykopaliskami starego Rzymu (rekon- strukcya F orum Rom anum ). M ało je st we współczesnych W łoszech mężów tak licznych i tak doniosłych zasług ja k Baccelli.

Lord J d zef L ister.

Pokolenie obecnie żyjące tak przywykło do wymawiania tego nazwiska z czcią n a j­

wyższą, że zdała od ruchu naukowego sto­

jącym wydaje się, ja ­ koby L iste r ju ż do hi- storyi wiedzy należał i źe niem a go już śród żyjących. T en znakomity odnowiciel ch iru r­

gii, twórca metody opatryw ania ran , dzięki

której chirurgia prawie do najszczytniej-

(12)

348 WSZECHŚWIAT N r 22 szych swych zadań sięga, ten skrom ny uczo­

ny, którem u ludzkość bodaj najw ięcej wdzięczności winna, żyje dotychczas w Lon*

dynie jak o 73-letni staruszek. Urodzony d.

5 kwietnia 1827 r., wcześnie rozpoczął swe 8tudya lekarskie, a już w r. 1855 pozyskał stopień w ykładającego chirurgią. Z począt­

ku przez czas pewien L iste r zajm ow ał k a­

tedrę chirurgii w Glasgowie, potem w E d y n ­ burgu, a w r. 1877 został powołany do K ings j College w Londynie jak o n astęp ca słynnego chirurga P ergussona.

Pierwsze b ad ania L iste ra dotyczą fizyolo- gii i histologii. W spółcześnie z wiekopomnemi pracam i P a ste u ra ukazyw ały się b ad an ia L i­

ste ra nad przyczynami złośliwego przebiegu gojenia się ran. On pierwszy d o jrzał przy­

czynę tego zjaw iska w rozwoju drobnoustro­

jów i pierwszy obm yślił skuteczne sposoby pow strzym ania tego rozwoju.

P io tr P a w eł R on x.

Jednym z najm łodszych nowokreowanych doktorów jest słynny dziś uczeń P asteu ra , Roux. U rodził się w r. 1854. W pracy swej doktorskiej prowadził w dalszym ciągu ba- b adania swego m istrza nad wścieklizną. Od owego czasu, t. j. od r. 1883 coroku R oux ogłasza liczne b adania bakteryologiczne, d o ­ tyczące tężca, błonicy, cholery i wielu innych chorób zakaźnych. Je m u to zawdzięczamy przedewszystkiem ów doniosły krok w lecze­

niu chorób zakaźnych, któ ry m edycyna uczy­

n iła przez wynalezienie surowicy przeciwbło- niczej. W dziejach bakteryologii fa k t ten nazawsze zapisał się niezatartem i głoskami.

W spólnie z M etchnikoffem, M artinem , No- cardem , C ham berlandem i in. R oux ogłosił mnóstwo ważnych studyów z zakresu b a k te ­ ryologii w rocznikach In s ty tu tu P asteu ra . J a k o jeden z kierowników tego instytutu, R oux kształci całe szeregi bakteryologów, którzy tę tak płodną w rezultaty naukę roz­

powszechniają w całym świecie cywilizowa­

nym. N iepożyte są też zasługi tego uczone­

go dla metodyki badań bakteryologicznych.

R u d o lf T irch ow .

Znakom ity anatom - patolog współczesny urodził się na Pom orzu (w Scbivelbein) d. 13

października 1821 r. S tudya lekarskie od­

byw ał w B erlinie w instytucie medyko-chi­

rurgicznym P ryderyka W ilhelm a. Po promo- cy i doktorskiej w r. 1843 został naprzód m łod­

szym lekarzem , póź­

niej asystentem sły n­

nego wówczas F rorie- pa w instytucie klinicz­

nym w Berlinie (Cha- rite), a gdy w r. 1846 otrzym ał nom inacyą na prosektora, rozpo­

czął się okres płodnych i pracowitych studyów n ad anatom ią patologiczną, które w po- czątka.ch Virchow dzielił z przyjacielem swym R einhardtem . Wyniki tych prac młodzi ba­

dacze ogłaszali w założonym przez siebie I „A rchiy f. pathologische Anatom ie und P hy- j siologie” wspólnie redagowanym ; po śmierci I R ein h ard ta (1852) aż do tej chwili sam Vir- chow redaguje to wydawnictwo, które zy ska­

ło sobie w świecie uczonym sław ę jed n eg u z najpoważniejszych czasopism. Zw łaszcza rozgłosu wielkiego n ab rały prace Vircbowa, w których ju ż w r. 1846 począł krytykować poglądy na patologią słynnego podówczas uczonego R okitanskyego.

Yirchow słusznie nosić może miano ojca patologii współczesnej. On bowiem pierwszy jasno sform ułował myśl o rozstrzygającym udziale komórek organizmu w spraw ach cho­

robowych; on stworzył „patologią kom órki*

i w olbrzymiej liczbie prac wykazał, ja k owe najdrobniejsze, najbardziej podstawowe je d ­ nostki, elem enty żywej m ateryi d z ia ła ją w najrozm aitszych stanach zboczenia od ży­

cia prawidłowego.

W r. 1847 Virchow habilitow ał się w uniwer­

sytecie berlińskim ,lecz dla liberalnych swych przekonań w niespełna dwa la ta później zo­

stał przez ministeryum pruskie w czynno­

ściach swych profesorskich zawieszony. Na jesieni wszakże 1849 r. objął profesurę a n a ­ tomii patologicznej w W iirzburgu i sta ł się tam szybko prawdziwą ozdobą tej słynnej wszechnicy. W r. 1856 Virchow powraca : do B erlina jak o profesor zwyczajny i kierow­

nik insty tutu patologicznego i trzeba przy­

znać, że od owego czasu sława wydziału le­

karskiego w Berlinie w znacznej bardzo mie­

rze jemu się należy. Nie wyliczymy tu licz-

(13)

N r 22 WSZECHŚWIAT 349 nych spraw bygienicznych, któremi z ram ie­

nia rządu i najrozmaitszych urzędów Virchow się zajmował; nie przytoczymy mnóstwa mi- syj specyalnych, jakiem i był obarczany w ce­

lach badań naukowych; nie wymienimy za­

szczytów i odznaczeń, jakie przypadły mu w udziale. I nietylko jako anatomo-patolo- gowi, lecz jak o przodującem u teź w dzisiej­

szym świecie nauki antropologowi i jak o po­

litykowi należy się obszerniejsza wzmianka, na którą chwila obecna nie pozwala. Z akres pracy, i to najowocniejszej pracy tego zna­

komitego badacza sięga zapraw dę najd al­

szych granic umysłowej sprawności ludzkiej.

Y ves D elage,

profesor Sorbony, zoolog, znany z licznych a cennych badań, przawaźnie nad stawono­

gam i i robakam i. W czasach ostatnich po­

mimo badań specyalnych, zajął się wydawa­

niem całego szeregu obszernych dzieł, doty­

czących t. zw. „biologii ogólnej”. T utaj przytoczyć należy wielkie wyczerpujące dzie­

wo p. t. „La stru ctu re du protoplasm a et les theories su r 1’H eredite et les grands problś- mes de la biologie generale”, wydane w ro ­ ku 1895. Poczynając od tegoż roku, Delage zaczął wydawać rocznik ,,1’A nnee biologi- que”, poświęcony przeważnie zagadnieniom, poruszanym we wspomnianej książce. Prócz teg o wydaje obecnie wielotomowy podręcz­

nik: „T raite de Zoologie concr&te”. Delage je s t dziś obok L acaze-D uthiersa najw ybit­

niejszym przedstawicielem nauk biologicz­

nych we F rancyi, stw arzającym cały nowy kierunek, dążący przedewszystkiem do uogól­

nień i syntezy.

P io tr Duhem.

Profesor uniw ersytetu w Bordeaux, we F r a n ­ cyi połudn., je st jednym z najbardziej czyn­

nych, płodnych i rozległych umysłów, jakie poświęcają się obecnie upraw ie fizyki teo re­

tycznej. Liczba rozpraw , jakie ogłosił, jest nadzwyczaj wysoka; przedm ioty, które ba d a ł—niezwykle rozm aite; rezultaty, jakie zna­

la z ł— ważne i cenne. Poświęca się przede­

wszystkiem term odynam ice, której jest je d ­ nym z wybitnych dzisiaj przedstawicieli.

O głosił drukiem, prócz wspomnianych licz-

j

nych rozpraw, dzieła piękne i bogate w treść

| i naukę, n p .: „Potentiel T herm odynam iąue”

I (1886), „Leęons sur 1’Electricite et le Magne- tism e”, 3 tomy (1891— 1892), „Introduction k la M ecaniąue C himiąue” (1893), „Dissolu- j tions et M elanges” (1893), „Theorie thermo- , dynamique de la Viscosite, du F ro ttem en t et d esfau x eąuilibres chim iąues” (1896), „Trai- i te de M ecaniąue Chimique, fondee su r la

T herm odynam iąue”, 4 tomy (1897— 99).

B aron Roland E otvos,

ur. w r. 1848, je st od 1871 profesorem fizy­

ki w uniwersytecie bu­

dapeszteńskim. W ro­

ku 1894 objął tekę mi­

nistra oświaty w gabi­

necie W ekerlego i wraz z całym gabinetem u- stąpił w r. 1895. Od r. 1883 zajmuje urząd prezydenta budapeszteńskiej Akademii nauk.

W nauce je s t znany z prac nad włoskowato- ścią oraz z długich i uciążliwych badań nad j właściwościami grawitacyi.

K lein F elik s,

ur. w r. 1849, profesor uniw ersytetu w G e­

tyndze, współwydawca dziennika „M athem a- tische A nnalen”, jeden z najznakom itszych matematyków współ­

czesnych, kontynuator twórczy prac P luckera, Riem anna, Clebscha, posunął badaniam i swemi naukę m atem a­

tyczną w najwyższych jej dziedzinach, w geo- m etryi, teoryi grup, teoryi funkcyj, równań różniczkowych i t. p.,—wydał ważne tr a k ta ­ ty (o ikozaedrze, teoryi funkcyj modułowych, eliptycznych, teoryi funkcyj automorficznych);

jako nauczyciel pobudzał do studyów samo­

dzielnych i wykształcił wielu badaczy; jako reform ator wykształcenia matematycznego wyższego położył wielkie zasługi w sprawie zbliżenia nauki czystej i stosowanej; jako umysł głęboki i czynny wywiera wpływ po­

ważny na ruch naukowy i na piśmiennictwo

m atem atyczne współczesne.

(14)

350 WSZECHŚWIAT

D -r Ju liu sz Kulili

ur. d. 23 października 1825 r. w P u lsn itz na G órnych Łużycach. Po początkowein kształcę- j niu się w szkółce r o ­ dzinnego m iasteczka j i w szkole w F rie - d rich stad t, udał się do D rezna, gdzie uczęszczał na wykłady w wyż­

szej szkole technicznej. M ając la ts z e s n a - ście rozpoczął praktykę rolniczą, a w 27 roku życia dopiero widzimy go na studyum w uni­

wersytecie w Bonn-Poppelsdorf, po którego ukończeniu rozpoczął karyerę naukową jako docent pryw atny w szkole rolniczej w P ró s z ­ kowie (Proskau). W niedługim je d n a k cza­

sie wrócił do rolnictw a praktycznego i napi­

sał dwa dzieła ro z g ło śn e : w r. 1856 „Die K ran k h eiten derC ulturgew achse”, a w r. 1861

„D ie zweckmassige E rn a h ru n g des R ind- viehs”. Dziełom tym K iih n zawdzięcza, że j go w r. 1862 ze stanow iska adm in istrato ra j dóbr powołano odrazu na profesora rolni- [ ctw a do Halli; zostaje on tam niebawem dy­

rektorem in sty tu tu rolniczego przy uniwer­

sytecie i słusznie może b jć uważany za jego założyciela. D o tąd prof. K iih n pozostaje na tem pełnem sławy stanowisku. Od ro ­ ku 1880 K iihn wydaje w luźnych odstępach czasu „B erichte aus dem physiologischen L abo rato riu m und der V ersuchsanstalt des landw. In s titu ts der U n iversitat H a lle ”, w których, obok własnych badań, zamiesz­

cza rozprawy asystentów i studentów. W tych to „Spraw ozdaniach” K iihn ogłosił swe wie­

kopomne prace o wałecznikach buraczanych czyli nem atodach (H etero d era Schachtii) (1881, 1882, 1886), prócz tego o chorobie łubinowej owiec (1880, 1887), o ziemnia­

kach (1880), o chorobie spowodowanej przez liszki Oscinis F r it (1893), o sposobach n a­

wożenia podglebia pod burak i cukrowe (1894), o nawozach zielonych (1895), o dzia­

łan iu kwasu fosfornego w mączce kost­

nej (1898). Obok tego K iihn ogłosił drukiem w różnych czasopismach rolniczych wiele rozpraw , z których w ostatnich czasach wy­

różniła się jeg o polem ika z Paw łem W ag n e­

rem o znaczeniu i działaniu obornika. K ie­

ru jąc dotychczas Insty tu tem w H a lli, Kiihn

swoją niezm ordowaną energią i pracowito­

ścią służy za przykład całym setkom słucha­

czów, pomiędzy którym i stale kilkudziesięciu polaków korzysta z jego wiedzy, zdolności p e ­ dagogicznych i wielkiej d la uczącej się m ło ­ dzieży życzliwości.

A. E . Nordenskiold.

B aron Adolf E ry k Nordenskiold, znako­

m ity geognostyk, p o ­ dróżnik i karto g raf, u- rodził się 18 listopada 1832 r. wHelsingforsie.

W r. 1857 opuścił uni­

wersytet H elsingforski i przeniósł się do Stokholm u, gdzie w r. 1858 został profesorem i konserw atorem zbiorów mineralogicznych. W krótce też wziął udział w dwu podróżach pod kierownictwem Torelsa w latach 1858 i 1861, a następnie dwie inne wyprawy w 1864 i 1868 wyruszyły ju ż pod wodzą samego N ordenskiolda Nordenskiold uległ obudzonemu w połowie stulecia prądo ­ wi dotarcia do bieguna północnego i zbada­

nia jego okolic i długie la ta poświęcił dla osięgnięcia tego celu. Podczas drugiej po­

dróży bada Szpicberg i dosięga 81°42' szer.

półn., punktu podówczas najdalszego. W ro ­ ku 1870 wybrany w Stokbolm ie do izby de­

putowanych, należy do p artyi liberalnej.

Ale k raje podbiegunowe więcej go zajmowały niż polityka i w r. 1870 wyruszył do G ren- landyi. W lipcu 1872 wyrusza z Trom se na czele piątej wyprawy szwedzkiej, zim uje na Szpicbergu w zatoce Mossel, skąd na po­

czątku r. 1873 z kilku towarzyszami zwiedza na saniach Siedem-wysp. W 1875 i 6 dw u­

krotnie zwiedził morze K aryjskie i ujścia J e - nisseju. W r. 1878 dwukrotnie był w W a r­

szawie, gdzie zaw arł przyjazne stosunki z pewną liczbą przyrodników, a zwłaszcza ze ś. p. W ładysław em Taczanowskim . N o rd e n ­ skiold najw iększą sław ą okrył się wskutek wielkiej północno wschodniej wyprawy do­

koła A zji. Próby dawniejsze opłynięcia Azyi od strony półn. wybrzeża Syberyi były już znane. Nordenskiold był pierwszym i dotąd jedynym żeglarzem , który tą drogą dosięg- n ą ł cieśniny B ehringa. P a ro sta te k N orden­

skiolda, „ W e g a ”, opłynął Syberyą, jed n ak o dzień drogi od cieśniny B ehringa zatrzy­

N r 22

Cytaty

Powiązane dokumenty

postrzeć je zupełnie poziomo. Takie mniej więcej warunki znajdujemy w głębi lasu, gdzie mrok panuje przez cały dzień bez względu na to, czy mamy dzień

tego czasu, który upływa od chwili podrażnienia przez elektryczność do chwili skurczu i okres ten, trwający w warunkach normalnych mniej więcej ijednę setną

sów prądu, wprawiających w ruch błonę i lustro. W ten sposób powstają na czułym papierze, wyżej wspomniane, wznoszące się i opadające linie alfabetu. Papier,

nych badań, podjętych celem wykazania, czy przez parowanie elektryczność powstaje, to jest czy para, unosząca się z powierzchni płynu naelektryzowanego,

Tą drogą udało mu się wykazać, że pod wpływem bakteryj tyfusowych wytwarza się silnie jadowita ptomaina, nazwana przezeń tyfotoksyną U ,H ,,N 0 2; źe pod

czania zależy oczywiście nietylko od cynku ale i od tego, że w płynie znajdują się iony cynku, które w ytw arzają przeciwciśnienie; od stosunku dopiero, w

W ynika to ze znanego faktu, że opór przew odnika je s t odwrotnie proporcyonalny do pola przecięcia poprzecznego; dowodzi tego również ogrzewanie się przew odnika w

wiać się mogą. Być może, że przy pierwszem swem zjawieniu kometa ta, podobnie zresztą jak i niektóre inne, posiadała blask wyjątkowy, który odkrycie jej