JSft 22. W arszawa, dnia 3 czerwca 1900 r. T o m X I X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
A d r e s E e d a k c y i : Krako-wskie- Przedmieście, 3ST -r GS.
l O a u f r i ścisłe i pr£vrodąicxe w dawnej jjfcadem ii Jagiellońskiej.
H a rtm a n Schedel, lekarz z Norym bergi, wydał w tem mieście w roku 1493 księgę, zatytułow aną L ib er Chronicorum, której treścią były dzieje i stan współczesny krajów cywilizowanych, W tej kronice najpochleb- niejszemi słowy je s t przedstawiony rozwój m atem atyki i nauk fizycznych w uniw ersyte
cie krakowskim, a mniemanie takie, poparte głosam i wielu przodowników ludzkości z epo
ki O drodzenia, uchodziło za niewzruszone świadectwo, aż dopóki krytyka dzisiejsza nie pod ała w wątpliwość jego słuszności.
K ry ty k a dzisiejsza musi mieć bezwątpie- nia jakieś podstawy do swoich wyroków, n a
leżałoby może jed n ak zbadać, czy nie ulega bezwiednie skutkom olśnienia, wywołanego przez stan obecny nauk ścisłych i czy przez to nie wnioskuje na zasadzie porównywania rzeczy, które nie mogą być porównywane.
Nauki bowiem ścisłe są najpóźniej udosko
nalonym wytworem ducha ludzkiego, owszem, ja k wiadomo powszechnie, są dzisiaj jeszcze w stadyum doskonalenia, częstokroć naw et—
w ytwarzania lub wyszukiwania dopiero, nie- tylko dróg i metod badania, lecz i samego naw et obszaru swych dziedzin, samej, po- wiedziećby można, logikir swych rozumowań i wniosków. Niewzruszona podwalina dzi
siejszych nauk ścisłych sk ład a się z g ra n ito wych ciosów postrzegania i doświadczenia, a wieki średnie, ufność nieograniczoną po
k ład ające w sile czystego rozumu, nie miały
naw et przybliżonego wyobrażenia o wartości tych czynników. Postrzeganie, nawet w sa
mej astronom ii, w której odwoływano się do niego z pewną ufnością, znajdowało się zaw
sze pod wpływem z góry powziętych a n a zbyt cenionych hypotez, popartych zwykle powagą jakiegoś wielkiego imienia, doświad
czenia zaś, nie usystematyzowane i nigdy nie opisane w sposób naukowy, nie wchodziły do inw entarza nieruchomego m ajątku nauki, lecz przez każdego nowego badacza nano- wo musiały być wynajdowane i nowym też z jego strony ulegały sposobom rozu
mienia.
Uniwersytet krakowski zaczął istnieć i stop
niowo dochodził do najwyższego swego roz
kwitu na pograniczu epoki wyłącznego pano
wania scholastycyzmu średniowiecznego i ro dzących się dopiero nowszych prądów umy
słowych. W łaściwej zatem miary do ocenie
nia jego zasług cywilizacyjnych i wyznacze
nia mu stanowiska w szeregu innych szkół europejskich dostarczyłoby nam tylko zba
danie metod nauczania w porównaniu z m e
todam i indziej używanemi. Gdy jedn ak w wiekach, o których mówimy, spraw a oświa
ty nie podlegała żadnym regulam inom ogól
nym, oprócz nakładanych przez kościół, a stopień niezależności zarówno uniwersyte
tów, ja k szczególuych ich członków, z za
strzeżeniem powyższem był wręcz nieograni
czony, badania, o któreby tu chodziło, nie
338 WSZECHSWIAT N r 22 możemy oprzeć na żadnych rozporządze
niach władzy ani składanych je j spraw ozda
niach. Tylko przypadki, w których kurs szkolny był ogłoszony w postaci podręczni
ka, albo wzmianki historyczne o dysputach i innych ak tach publicznych d a ją tu do ręki w ątłą nić przewodnią. T em bardziej jeszcze sądów naszych oprzeć nie możemy n a dzie
ja c h tych środków wykładowych, które przy
chodziły w pomoc książce i żywemu słowu, gdyż wiemy, że postrzegalnie, doświadczalnie i zbiory przedm iotów naukowych w tej po
staci, ja k dzisiaj je znamy, są wytworem cza
sów już bardzo późnych stosunkowo.
P oza tem wszystkiem uniw ersytety w cza
sach dawnych nie były wyłącznie p rzy
bytkam i nauki wyższej, lecz m iały nad
to inne, rozległe i społecznie bardzo waż
ne znaczenie. Ś ciąg a się to szczególniej do uniw ersytetu krakow skiego, który sta nowił w najściślejszem znaczeniu słowa istotn ą „powszechność n au k ”, universitas litteraru m , w kraju. B ył on bowiem pierw- szem i naczelnem ogniskiem w układzie szkół publicznych w całem państw ie, był „m a
cierzą” tych swoich córek— filiae—k tó re po
ziomem nauczania odpowiadały mniej lub więcej dzisiejszym liceom czy gimnazyom i jako kolonie centralnej i jedynej „A kadem ii”
były rozsiane w znacznej liczbie po wszyst
kich prowincyach. W tym ch arak terze prze.
trw a ł cztery stulecia, broniąc jego nietykal
ności przed próbam i je j naruszenia i, pozornie przynajm niej, osięgając zwycięstwa n ad za
kusam i przywłaścicieli.
Dzisiaj, gdy upływ a la t pół tysiąca od chwili ostatecznego uzupełnienia szkoły k r a kowskiej i u trw alenia jej bytu, dziejopisowie wydobędą n a jaw bezw ątpienia wszystkie dotyczące jej fa k ty i daty. Nieroszcząc sobie pretensyi do kreślenia w pisemku ulot.
nem ta k wielkiego rozdziału z historyi cywi- lizacyi, przypomnieć chcemy tylko czytelni
kom naszym jej początek i dalsze koleje, ażeby na tem tle rzucić można było wiązan
kę szczegółów, odnoszących się do ta k mało znanych dziejów nauk fizycznych i m atem a
tycznych w naszym k ra ju .
N a sześć la t przed swoją śm iercią, w r. 1364, K azim ierz W ielki wydał dokum ent założenia
akadem ii w K rakow ie, podpisany „w dzień błogiej d la nauk wróżby, bo w uroczystość zesłania D ucha św. na apostołów”. 1-go września tegoż roku fundacya kazimierzow
ska uzyskała niezbędne na owe czasy po
tw ierdzenie papieża U rb a n a V, będącego z ty tu łu swego pontyfikatu, najwyższym na całe chrześciaństwo zwierzchnikiem szkół wszelkich, przed innemi zaś—akadem ij, za
kładów całkowicie duchownych. Szkoła k a zimierzowska nie była jed n ak teologiczną, przeciwnie, w akcie papieskim nauki teo
logiczne wyraźnie są wykluczone z rzędu studyów, dozwolonych w Krakowie. I K a zimierzowi nie chodziło o kształcenie w k raju duchowieństwa, które i bez tego miało moż
ność kształcenia się w rzeczach kościelnych.
Wielki król widział potrzebę rozszerzenia w k raju przedewszystkiem znajomości praw a, a następnie wogóle wyższej oświaty. S tąd akadem ia jego m iała dwa fakultety: prawny i filozoficzny. Ponieważ ten ostatni, jeżeli nie w wykonaniu, to przynajm niej w za
m iarze, obejmował w sobie wszystkie nauki fizyczne i m atem atyczne obok filozofii scho- lastycznej, przeto urzędową d atą wprowadze
nia nauk ścisłych do nauczania wyższego w k raju naszym je st chwila otw arcia ak a
demii K azim ierza Wielkiego.
Skrom ne to jednak, ubogie, były początki.
T rzech jurystów i tyluż filozofów stanowiło kom plet ciała nauczającego. Profesorowie mieli wynagrodzenie oparte n a dochodach z żup solnych wielickich, mieszkali w dom ach raz na zawsze w tym celu wynajętych od mieszczan przedm ieścia K azim ierza i nauczali we własnych mieszkaniach. Gdy w Owych czasach bujność temperam entów młodzieży zm uszała akadem ie do urządzeń internato
wych, a w najbliźszem sąsiedztw ie—w P radze i W iedniu—nie dopuszczano wcale do miesz
kania studentów poza murami uniwersytetu, w K rakow ie brak środków stanowił wielką przeszkodę do prawidłowego według tej za
sady ustalenia stosunków. A kadem ia dzia
ła ła jedn ak, zostaw iła ślady swoich promocyj i uczestnictwa w sprawach publicznych, przy
gotow ała pewną liczbę nauczycieli i, z cza
sem, sporą g arstk ę pierwszych uczniów uzu
pełnionej przez Ja g ie łłę szkoły. R ozw ijała się może naw et poniekąd—są rozporządze
n ia papieskie, jej skład u zu p ełn iające—ale
N r 22 W SZECHS WIAT 339 śmierć założyciela, k tóra wkrótce po jej
otwarciu przypadła, niedbałe rządy jego następcy, zamieszki, których wpływ na losy młodego uniw ersytetu widział już Jan k o z Czarnkowa, podkanclerzy za czasów K a z i
mierza i zachował pamięci potomnych w wy
mownym owych czasów kronikarskim opisie, wszystko to nie mogło zapewnić jej pomyśl
nego rozwoju.
Podawnemu zatem w k ra ju stan oświaty pozostawał niski. Nielepiej wszakże było wówczas i w reszcie św iata cywilizowane
go skoro jeden z najbliższych następców utwierdziciela fundacyi Kazimierzowskiej, Bonifacy I X , według cytaty Szajno
chy „um iał zapewne ^czytać, ale pisać nie um iał”.
K iedy jed n ak władcy ówcześni, wyłącznie wojną i polityką zajęci, do tychże stron życia państwowego zagarnęli wszystkie siły umysłowe kraju, ani pytając, skąd kraj ich dostanie i czyjem staraniem wyrobi, zdarzały się od czasu do czasu jasne św iatła na za
mroczonym firmamencie oświaty. Im to, i budzącej się zmianie ducha czasu przypisać należy, że kiedy całe wieki średnie były dostatecznie obsłużone przez kilka zaledwie akadem ij, z których nadto trzy zaledwie:
paryska, bolońska i oksfordzka jaśniejszym świeciły blaskiem, w wieku X IY , od 1348 do 1392, pow stają z kolei szkoły wyższe w P r a dze, H uesca, Syenie, Pawii, Krakowie, An- gers, W iedniu, H eidelbergu, Kolonii, F e rra - rze, E rfu rcie i kilkunastu jeszcze innych m iastach europejskich.
Dobrym duchem oświaty w Polsce była królowa Jad w ig a. Niemogąc wchodzić tu taj w rozważanie, ile to dla podniesienia szkolnictwa zdziałały niestrudzone jej s ta ra nia w ostatnich zwłaszcza latach żywota, przypom nijm y tylko, że wstawiennictwo jej u papieża Bonifacego I X wyjednało zezwo
lenie na otwarcie w K rakow ie brakujących wydziałów: teologicznego i lekarskiego, t e stam ent zaś przeznaczył na korzyść akadem ii większą część sławnie bogatego prywatnego skarbca królowej. Jak o ż we czwartek 22 lipca 1400 roku, więc w rok i pięć dni po żałosnym skonie młodej jeszcze królowej, wśród okazałych obrzędów i w obecności nie
zliczonego pocztu znakomitości krajowych odbył się akt inauguracyi uzupełnionej wszechnicy krakowskiej. Odczytano doku
ment, przez który W ładysław Ja g ie łło od
daje krajowi „perłę umiejętności, tę przyszłą wydawczynię mężów dojrzałością rady sły
nących, ozdobą cnót uwieńczonych a w prze
różnej nauce biegłych, to wylewne źródio wiedzy, z którego pełni mogliby czerpać wszyscy, chcący się wyzwolonemi napoić nau kam i”. W e dwa dni później pierwszy rekto r uzupełnionej akademii, Stanisław ze Skarbim ierza, najbardziej zaufany powiernik zm arłej królowej, otworzył księgę m atrykuł, do której, po pierwszem królewskiem wpisali swe imiona najwyżsi dostojnicy państwa, jak o pierwsi tej szkoły uczniowie. Dalszy ciąg tej listy zapełnili w liczbie 205 istotni studenci czterech fakultetów.
Zycie naukowe nie mogło jed nak odrazu rozwinąć się w całej pełni, zwłaszcza na zajm ujących nas w ydziałach: filozoficznym i lekarskim . Ten ostatni, pomimo testam en- tu Jadw igi i hojności króla, ciągle walczył i z niedostatkiem . Ten jeden bowiem fakul
te t w szkole ówczesnej wym agał opatrzenia nietylko osób uczących i niezamożnej mło
dzieży, lecz nadto i kosztownych zakładów pomocniczych, jakiem i były szpitale. S tąd
> też dłużej niż przez pierwszą połowę wieku X V widzimy na nim po kilku zaledwie pro- I fesorów. Najlepiej ze wszystkich odczuwa
ją c potrzeby swej szkoły, bywali też oni czę
sto jej dobrodziejam i: J a n zD obry, w r. 1440 rek to r, mnóstwem ksiąg cennych zbogacił
| bibliotekę swego wydziału, M arcin z Żórawic uposażył katedrę astrologii, bez której nie i obywała się medycyna ówczesna. Zwolna j jed n ak ro sła liczba profesorów medycyny,
| tak dalece, że pod r. 1490 ju ż były kłopoty z koleją starszeństw a, gdy szło o wybór
> dziekana. Wcześniej jeszcze wsławiają się j imiona P io tra Gassowicza lekarza królew-
! skiego, B ern ard a H essa, A ndrzeja G rzym ały, Stanisław a z Pieszowa, J a n a W elsza, J a - kóba z Boxyc i J a n a de Iłegulis. Do nich, już w początkach wieku X V I , przyłączają się: Maciej z Miechowa, A dam z Bochni, M ateusz z Szam otuł, M arcin z O lkusza.
W złotej nakoniec epoce ostatnich Ja g ie llo
nów głośną i trw a łą sławę zdobywają sobie
Szymon z Łowicza, Jó zef S tru ś, Józef Tek-
340 WSZECHŚWIAT N r 22 tander, S tanisław Zaw adzki zwany P ik u
sem, J a n Oczko i wielu innych.
Studyum medyczne polegało przedewszyst- kiem na czytaniu i objaśnianiu powag ów
czesnych, jednakow o uznaw anych w całym świecie, H ip ok ratesa, G alena, Awicenny, których dzieł i rozpraw wybór i kolej ob
jaśn ian ia b y ła troskliwie obm yślona i posta | nowiona raz na zawsze. Śród rękopismów biblioteki Jagiellońskiej do dni naszych do
chowały się egzem plarze z podpisam i wielu imion spomiędzy niedawno wyliczonych. Czy
tywano jed n ak i komentowano także i innych autorów , a poglądy Strusiów , Zaw adzkich i Oczków z pewnością niezawsze były nie- wolniczem echem myśli tych klasyków ś r e d niowiecza. Co jed n ak najbardziej zacieka
wia nas, wychowańców obserwacyi i doświad
czenia, to „pomocy naukow e” wykładów, k tó re dzisiaj w wielu zdarzeniach naczelne bio
rą c miejsce, na podrzędne stanowisko „po
mocy” usuw ają książkę i objaśnienie ustne;
te „zakłady uniw ersyteckie”, którym dzisiaj państwa, stowarzyszenia i możni mecenaso
wie nauki wznoszą zaczarowane pałace, mi- lionowemi fu n d a cjam i o p atru ją c ich potrze
by, te w zaczątkowej dopiero postaci ukazy
wać się zaczynają, ja k niejasne przeczucie dalekiej przyszłości. W każdym jed n ak r a zie, iak zapew niają rzeczy świadomi, w K r a kowie kładziono większy nacisk na odwie
dzanie chorych w szpitalach i objaśnianie przy łożu rodzaju cierpienia i środków jego usunięcia, aniżeli w znacznej liczbie szkól innych. B ardziej jeszcze od wywodów po
równawczych dziejopisarzy im ponują nam rzadkie coprawda, istniejące jed n ak fakty w rodzaju zapisu J a n a Zem eliusa z K alisza, który olbrzym ią na owe czasy sumę tysiąca dukatów przeznaczył na potrzeby anatom ii i botaniki, z wym aganiem, żeby pierwsza z tych nauk w ykładana b y ła in corporibus bumanis. N ieznana skądinąd postać tego krakow skiego d oktora filozofii i medycyny u ra sta w naszych oczach do wielkości p ro p a
g ato ra bogatych w owoce nowych idei, ob
cych św iatu współczesnemu i niby rokują- jących rozległe nadzieje na czasy następne.
W podobnyż sposób, jak o prorok dalekiej przyszłości, przedstaw ia się nam Zaw adzki, przeczący w rozpraw ach publicznych wpły
wowi układu św iateł niebieskich na bieg rze* I
| czy ziemskich, a przedewszystkiem —na zdro
wie człowieka. Niepodobna zataić, że, po
mimo jeg o odprawy, astrologia przez długie czasy po nim była w ykładana w akadem ii, a nawet, że za jej gorliwe uprawianie K r a ków nienajmniejszy listek wplótł do wieńca swej sławy naukowej. Nie może to jed n ak w żadnym razie przynosić ujmy szkole j a giellońskiej, zamiłowanie w astrologii nie je st bowiem żadną cechą szczególną jej same właściwą wyłącznie, lecz odpowiada stanow i powszechnemu umysłowośei tam tych czasów.
Uczyli więc członkowie wydziału lekarskiego dziwnych zasad tej nauki, a profesor a stro nomii był obowiązany przedstaw iać co
rocznie senatowi akademickiemu kalendarz, w którym nie mogło brakować przepowiedni pogody na rok nadchodzący, opartych na po
łożeniu wzajemnem ciał niebieskich. J a n z Głogowy i M ichał z W rocław ia pozostawili w lite ratu rz e tra k ta ty astrologiczne i liczne prognostyki, podobnie ja k Tycho de B rahe i sam nawet K epler. Możni panowie, królo
wie, sam Z ygm unt A ugust nawet, zasięgali zdania astrologów, podobnie ja k w całym świecie ówczesnym, a i późniejszym, aż do osiemnastego wieku włącznie. B y ła w tem jed n ak widocznie raczej chęć stosowania się do obyczaju powszechnego, aniżeli przekona
nie głębokie, bo w X V I jeszcze wieku skarżą się astrologowie krakowscy, że ich nau ka w Polsce jest w zgardzona i pognębiona.
N auki matem atyczne i przyrodnicze nale
żały do fakultetu filozoficznego. Zaznaczyć się godzi, źe alchemia, której m acierzyń
stwo względem chemii dzisiejszej je st dla nas ta k widoczne, w wiekach ubiegłych nie była zaliczona do nauk dozwolonych w uniwersy
tetach. Studyowanie jej uchodziło za wystę
pek, gdyż podejrzewano, że nazbyt blizkie stosunki łączą j ą z m agią i podobnemi do niej innemi wymysłami szatana. S tąd nauki przyrodnicze owoczesne m ają ch a rak ter b a r dziej opisowy niż doświadczalny, a w za
sadzie, we wszystkich szkołach ograniczały
się przeważnie do czytania i kom entowania
A rystotelesa. Z e jednak wyłączność tego
rodzaju nie w sm ak szła wychowańcom a k a
demii krakowskiej, widać z tego chociażby,
że już w początkach w. X V I dysputy nad
IMr 22 WSZECHŚWIAT 341 tem atam i A rystotelesa są rzadkie, a n ato
m iast p rzyroda zaczyna być poznawana, przynajm niej w zakresie botaniki, „in campo vel h o rto ”, ja k wymagał zapis wspomnianego już Zem eliusa. W ypędzona z fakultetu alchem ia nęci też umysły, a chociaż z pośród jej adeptów nieliczne do potomności przejść zdołały imiona, wszakże nawet dzieje po
wszechne nauk chemicznych wspominają J a n a Kowskiego, A dam a S chroetera, profe
sora wydz. filozoficznego w Krakowie, który przełożył P aracelsa na łacinę, i późniejszego od tych dwu Sędziwoja, wsławionego przez dziwaczne i pełne przygód koleje żywota, będące następstw em istotnej czy udawanej biegłości w kunszcie alchemicznym. S k a rb nicą wiadomości ówczesnych o przyrodzie są herbarze, których dwaj najbardziej znani autorow ie, M arcin z Urzędowa i Szymon Syreński, są również profesorami krakow- skiemi. Lecz i zaczątki badań fizyograficz- nych można odszukać pomiędzy spuścizną po pierwszych dwu wiekach istnienia naszej szkoły. Oto G abryel Joannicyusz zebrał i wydal florę okolic K rakow a, J a n Secchini i J a n Petrycy rozpatryw ali wody m ineralne, pierwszy iwonicką, ostatni parę innych, mniej znanych.
A le zaszczyt prawdziwy i ozdobę szkoły w czasach jej rozkwitu stanowiły nauki m a
tem atyczne z astronom ią. T u taj, jako punkt środkowy, jako oś kierownicza zdań potom ności, występuje tak olbrzymio przerastająca | wiek swój i otoczenie postać K opernika,
jW szak tej to szkoły był on uczniem, a gdyby naw et, oprócz zasługi przygotowania jego umysłu, akadem ia jagiellońska żadnych wię- i cej nie m iała świadectw za sobą, już w spc- | łeczeństwie naszem zarobićby m usiała na | wdzięczność trw a łą i głęboką. W ciągu la t
jczterech, od 1492 do 1496, które Kopernik przepędził na studyach w Krakowie, wszyst
kich w ykładających m atem atykę i astrono
mią było 17. Z nich najbardziej znane ogółowi imię W ojciecha z Brudzewa, który n a zasadzie twierdzenia Starowolskiego, hi
storyka nauk w Polsce, żyjącego jeszcze na początku w. X V I I , uchodził przez długie czasy za nauczyciela kopernikowego. Dziś wiadomo napewno, że w czteroleciu, o które tu chodzi, Brudzewski nie w ykładał publicz
nie nauk m atem atycznych. To jednak wcale |
| nie przeszkadza, żeby K opernik nie był ucz
niem prywatnym bystrego i sławnego mi-
j
strza W ojciecha, tak, ja k pośrednio znowu do uczniów jego zaliczyć wypada wielu przed- [ stawicieli nauk ścisłych w wieku X V I , gdyż jego Com mentaria utilissim a, obejm ujące wykład nauki astronomicznej Ja n a de Sacro- bosco, obowiązującej we wszystkich ak ade
miach ówczesnego świata, w wielu szkołach, mianowicie we włoskich były niejako urzędo
wym i najważniejszym podręcznikiem stu- dyów. Bezw ątpienia zato K opernik słuchał wykładów M arcina z Olkusza starszego, M a
teusza z Szam otuł, który przyszłego re fo r
m atora astronom ii wtajem niczał z katedry w zasady Sakroboska, M arcina z Olkusza młodszego, który z polecenia akadem ii o p ra
cowywał poprawę kalendarza.
Zastrzegliśm y się powyżej : Mówiąc o tych czasach i tych stosunkach, tak od chwili bie
żącej odmiennych, należałoby przetworzyć swoje nowoczesne pojęcia i wymagania. T e
go osięgnąć niemogąc naw et tak w wieki średnie wcielony badacz historyi, ja k K a ro l Szajnocha, dla scharakteryzow ania czasów kopernikowskich posługuje się tylko cy tatą ze współczesnego pisarza niemieckiego: „N ie
daleko wiślnej bramy je st w Krakowie ogrom
ny kościół świętej Anny, a przy tym kościele wielka i sław na akadem ia, której cblubą są mężowie uczeni i głośnego im ienia, w której wykłada się wiele wyzwolonych nauk, re to ryka, poetyka, filozofia i fizyka. N ajlepiej tam atoli zakw itła astronom ia. W całych Niemczech niemasz sławniejszej nauki astro nomii”.
Lecz teraz, zam iast na zachód, do K ra k o wa, wypadło młodzieży polskiej pospieszyć na Dzikie Pola, by tam z piersi swoich zbu
dować „przedm urze chrześciaństw a”, by cy- wilizacyą europejską zasłonić od straszn ej, przez dwa wieki przeszło nieustannie g ro żą
cej nawały wyznawców M ahom eta. „N ad powagę uczoności akademickiej wzięła górę chw ała zawodu rycerskiego”. „Zrządzenie opatrzności— mówi ciągle S zajn och a—p osta
wiło naród nad przepaścią tych wybrzeży b a rb a rz y ń stw a ... a zasłoniony jego orężem świat zechce może zdziwić się później, że mu ram ię omdlało w tych zapasach, że tak mało uczynił dla oświaty” .
T ak więc sław a nauk ścisłych krakowskich
342 W SZECHŚWIAT N r 22 rozkw ita w wieku X V , w zrasta coraz b a r
dziej przez ciąg X V I , i w kracza jeszcze w początki X V I I . Lecz równolegle w zrasta i nieustanna konieczność pogotowia wojen
nego : S tarzy politykują i ra d zą, młodzi walczą i giną.
W iek X V I I , a szczególej d ru g a jego po
łowa, to wszakże taki „potop” klęsk i nie
szczęść, że dziwić się trzeba, ja k mocno wko- rzeniona była ta cywilizacya, kiedy nie zdm uchnęły jej ze szczętem tak srogie wichry wojenne. A gdy jednocześnie wy
kształcenie publiczne coraz bardziej usuwa się z pod wpływu krakow skiej „dusz ma
cierzy”, przechodząc w ręce jezuitów , gdy z czterdziestu przeszło „kolonij” akadem i
ckich, rozsianych po całym k ra ju , ku po
czątkom wieku X V I I I pozostaje jedno tylko jedyne gim nazyum L u b rańskich w P oznaniu, trudno ju ż odnaleść ślady pierwotnego ak a
demii znaczenia. O statnim przedstaw icielem epoki rozkwitu był J a n Brożek, Broscius, wielbiciel K opernika i najznakom itszy w a k a demii krzewiciel jego nauki, pierwszy histo
ryk nauk ścisłych w Polsce, pisarz uczony i płodny w różnych działach m atem atyki.
M ożnaby wymienić kilka jeszcze nazwisk pracowników użytecznych i w swoich spe- cyalnościach zam iłowanych, zasłużonych na polu anatom ii, ja k J a n U rsyn, lek arzy —ja k Zajączkowicz, N ajm anow icz, Koliński, któ
rym leżały na sercu sprawy naukowe, ale to już byli ostatni obrońcy twierdzy podm ino
wanej przez intrygi od dołu, a zburzonej przez ciężkie pociski u szczytu.
A ź do drugiej połowy X V I I I stulecia trw a le ta rg akadem ii, ta k łudząco do samej śm ierci podobny. B iskup S ołtyk w r. 1766 wizytował w charakterze urzędowym szkołę jagiellońską i znalazł przerażające dowody upad k u : M edycyna teoretyczna rozporządza
ła dwiema katedram i, lecz i te niezawsze były zajęte; m atem atyka i nauki przy rod
nicze m iały jednego tylko lektora. B ył to A ndrzej B adurski, w roku wspomnianym m łody jeszcze profesor, który nieco później bardzo czynnie m iał się przyłożyć do dzieła poprawy.
W r. 1776, ja k pierwszy zw iastun św itają
cej nowej epoki, wchodzi na k ated rę dwu
dziestoletni J a n Śniadecki. N adużyw ając w pierwszej chwili niejako wolności naucza
nia, zaczyna w ykładać mało przed nim znaną w K rakow ie algebrę, i przytem , choć w ła c i
nie biegły, zaczyna j ą wykładać w języku polskim. Oburzenie, jak ie w pierwszej chwili wywołała ta śmiałość, ustępuje po roku i zmienia się w szczere uznanie, kiedy pierw sze polskie dysputy popisowe licznych ucz
niów przynoszą zdumiewająco dobre re zu l
taty . A tymczesem w W arszaw ie dojrzewa w K om isyi edukacyjnej, powzięty pod n a
tchnieniem ta k smutnie później wsławionego M ichała Poniatowskiego, plan przek ształce
nia całkowitego zastarzałych urządzeń ak a
demickich. N a wykonawcę tego trudnego zam iaru został wybrany, nie bez usilnych 0 to sta ra ń ze swej strony, wielki „kow al”
reform krajowych, H ugo K o łłą ta j, „w za
m ysłach i przedsięwzięciach śmiały aż do zuchwałości, stały i wytrwały aż do u p o ru ”.
Z jec h ał on do K rakow a w r. 1778 i wykona
nie swego zadania podzielił na trzy części:
Przedewszystkiem chciał rozpoznać stan fun
duszów, następnie obeznać się z praw am i 1 przywilejam i akadem ii, a na sam koniec odłożył sprawy nauczania.
Środki m ateryalne uniw ersytetu jag iello ń skiego sk ładały się z dochodów z nierucho
mości miejskich i ziemskich, z beneficyów duchownych, a w m ałej części z kapitałów.
Jed n o z tych źródeł należały do pewnych szczególnych k a te d r lub fakultetów , inne stanowiły własność całego uniw ersytetu.
K lęski krajow e i zamieszki, a niemniej stałe usiłowania wrogów akadem ii, spraw iły, że dochód z tych wszystkich źródeł, jakkolw iek okazałą wydawała się ich liczba, nie wynosił naw et stu tysięcy złotych polskich. Część pewna dochodów dawniejszych odp adła sk u t
kiem przejścia pod panowanie austryackie ziem, w których leżały m ajątki akad em ii, wszystko zaś, co nie było op arte n a ziemi, wpływy z ceł, dziesięcin i kapitałów, przez pryw atę i nieudolność było zredukow ane do najdrobniejszych rozmiarów. Pracowitość K o łłą ta ja spraw iła, że zapomniane należ
ności zostały odgrzebane, sp orne—p rzy są
dzone, nowe—wynalezione, a przez ujaw nie
nie stanu tych rzeczy i porządne ich obmy
ślenie, usunięta możność nowego ich w p rzy
szłości zawikłania.
N r 22 WSZECHŚWIAT Z piastowskich jeszcze i jagiellońskich
-czasów m iała akadem ia doniosłe przywileje i praw a, zapewniające je j wysokie w k raju znaczenie. W yłączenie wszystkich osób, w j a kiejkolwiek łączności z nią pozostających, z pod władzy sądów zwykłych, a poddanie pod sąd uniwersytecki; możność stanowienia przepisów obowiązujących w zakresie spraw akadem ickich; nabywanie szlachectwa oso
bistego przez ciąg nauczania, które przecho
dziło w dziedziczne po latach dwudziestu służby naukowej; nakoniec przełożeństwo akadem ii nad wszystkiemi szkołami publicz- nemi w k ra ju aż do początkowych— oto były najw ażniejsze z tych przywilejów. Ostatnio wymieniony był celem ustawicznych napaści i intry g ze strony jezuitów, chciwych wpływu i władzy, a i dochodów, i dążących z powo dzeniem nietylko w Polsce, ale i w całym świecie katolickim do ujęcia w ręce niepo
dzielnego panowania nad umysłami.—K o łłą ta j, zachowując to, co ustawy przeszłości miały w sobie m ądrego, szczególną uwagę położył na jedność nauki w całym kraju, wy
nikającą z powierzenia jej steru w jedne a najbardziej upoważnione ręce. S tą d a k a dem ia od chwili reform y otrzym uje nazwę Szkoły Głównej królestw a polskiego i ma so
bie przywrócony nietylko de nomine, lecz i faktycznie całkowity kierunek nauczania publicznego. N a ten „przedziwny plan rz ą
d u szkolnego” — zw raca uwagę Śniadecki w Żywocie K o łłą ta ja — „we 25 la t później tra fiła F ra n c y a ”.
A le średniowieczny, zawiły podział uni
w ersytetu na kolegia, związaną z nim h ie ra rc h ią uczących, drobiazgowy ceremoniał d ysput i promocyj i wiele tym podobnych p a m iątek dawno ubiegłej przeszłości, K ołłątaj uznał za konieczne znieść albo znacznie uprościć. Przedewszystkiom zaś szło mu 0 usunięcie łaciny jako języka wykładowego 1 zastąpienie jej polszczyzną. A by to prze
prowadzić, należało się obejrzeć za nowemi siłami, gdy niepodobna było żądać od s ta rych, by zmienili zakorzenioną rutynę. W tym celu K o łłątaj poszukiwał młodych polaków
j uczących się zagranicą i u łatw iał miejsco
wym wycieczki do szkół obcych.
W układzie nauk przyrodniczych i m ate-
j
m atycznych zostały zaprowadzone zmiany donioślejsze zapewne, aniżeli w naukach in-
| nycb. Obok dwu głównych k ated r matema- i tyki i oddzielnie astronom ii, została ustano-
| wioną katedra fizyki. W prowadzono che-
| mią, wprawdzie tymczasowo złączoną z nau
kam i przyrodniczemi. Do katedry anatom ii
| dodano fizyologią. Skorzystano z zakupio
nych na kilka la t przedtem za pieniądze
J
składkowe profesorów narzędzi astronom icz-
| nych i wprowadzono w wykonanie niedawny zapis rek to ra Stęplowskiego na założenie ogrodu botanicznego. W przeprowadzaniu tych wszystkich poszukiwań wielką pomocą byli profesorowie : B adurski, Putanowicz, Feliks Radwański, Jaśkiewicz, Scheidt i re -
j
ktor Zołędziowski. Z apałem jed nak w p ra cy, m ądrością rad y i umiejętnością wykona
nia nad wszystkimi górował Śniadecki.
T ak przeprowadzonej reformie nie było sądzono przynieść trw ałe owoce. A le pomi
mo nowej fali zaniedbania i upadku, tym r a zem przez la t przeszło sześćdziesiąt z obcego bijącej morza, obywatelski duch K o łłą ta ja i bujne wzloty naukowe Śniadeckiego, niby prawem atawizmu, przeszły na dalsze poko
lenia społeczności akademickiej. I oto za dni naszych, pracą i poświęceniem dzisiej
szych mistrzów, przywrócone je st odwiecznej Wszechnicy miejsce poczesne w radzie n a j
wyższych szkól św iata cywilizowanego. W dniu dzisiejszym ze słowami czci i życzeniami dal
szego rozkwitu przychodzą do niej uczeni ze wszystkich krańców świata, a stwierdzając braterstw o wszystkich narodów na polu nau
ki, biorą w zam ian widoczne tego braterstw a oznaki, honorowe dyplomy doktorskie.
Czczona przez obcych, a dla swoich d ro
ga— vivat, floreat, c r e s c a t Alma Mater jagel-
lo nica!
344 Nr 22
DOKTOROWIE HONORIS CAUSA, MIANOWANI W PIĘĆSETNĄ ROCZNICĘ AKADEMII JA G IELLO Ń SK IEJ. *)
Ign acy B aran ow sk i.
P rofesor Ignacy B a ranow ski urodził się w L ublinie w r. 1833.
Ukończywszy szkoły średnie, u d a ł się do D orpatu na studya le karskie. T u ta j w r.
1858 uzyskał stopień doktora medycyny, a po powrocie do W a r szawy tegoż roku jeszcze został ordynatorem w szpitalu św. D ucha. R ok 1859 prof. B a
ranowski spędził na studyach naukowych za
granicą. W trzy la ta później otrzym ał miejsce lek arza w szpitalu D zieciątka Jezus i tegoż roku 19 września zdobył nom inacją a d ju n k ta przy klinice terapeutycznej w ów
czesnej Szkole Głównej. Z otwarciem u n i
w ersytetu warszawskiego B aranow ski zostaje docentem terap ii ogólnej i dyagnostyki le karskiej, a od r. 1871 zajm uje jak o profesor nadzwyczajny k ated rę tych przedmiotów.
Jakkolw iek od la t kilku B aranow ski, w ysłu
żywszy em eryturę, przestał w ykładać w uni
wersytecie, działalności swej lekarskiej by
najm niej jed n ak nie zawiesił, lecz gorliwie, z prawdziwie młodzieńczą energią oddaje się umiłowanemu zawodowi.
Z asługi nauczycielskie prof. B aranow skie
go są zbyt znane— setki i tysiące uczniów w k ra ju całym głoszą o nich ustawicznie;
sław a znakomitego dyagnosty słusznie i sp ra wiedliwie mu się należy. W sporej liczbie badań specyalnych z zakresu kazuistyki cho
rób wewnętrznych, ogłaszanych zwłaszcza dawniej, widnieje bystry um ysł krytyczny i konsekwentna, logiczna myśl trzeźwego ba
dacza.
P rzez czas dłuższy prof. B aranow ski p ia
stował godność prezesa Tow arzystw a L e karskiego warszawskiego; przez długi też
') Wzmianki biograficzae o doktorach hono
rowych Uniw. jag. podajemy w tej kolei, w ja kiej dzienniki ogłosiły icli nominacye. Żałujemy, że, krótkość czasu ^nie pozwoliła nam zebrać wszystkich ich portretów.
szereg la t był prezesem kom itetu K asy im.
Mianowskiego. Udział jego w najrozm ait
szych sprawach sanitarnych naszego m iasta zaznaczył się nietylko doskonałą znajom o
ścią rzeczy, lecz nadto głębokiem zrozumie*
niem potrzeb społecznych i gorącą miłością k raju.
W łodzim ierz Ludom ir B rodow ski.
Urodzony d. 6 listo pada r. 1825 w gub.
m iń sk iej, Brodowski wcześnie poświęcił się naukom lekarskim , stu- dyując je w uniwersy
tecie moskiewskim. U- kończył wydział lekar ski w r. 1848, a w r. 1859 uzyskał w M o
skwie stopień doktora medycyny. W e dwa la ta później otrzym ał miejsce o rd yn ato ra w szpitalu Ujazdowskim w W arszaw ie.
W styczniu r. 1862 rozpoczął wykłady a n a tom ii patologicznej w Szkole Głównej w ar
szawskiej z początku jak o adjunkt, a od ro ku 1864 jak o profesor nadzwyczajny. W lip- cu r. 1866 został mianowany profesorem zwy
czajnym i jak o tak i do roku ubiegłego zaj
mował katedrę anatom ii patologicznej w uni
wersytecie warszawskim. W ciągu dłu g o letniej swej karyery uniwersyteckiej profesor Brodowski wielokrotnie bywał wybierany n a dziekana wydziału lekarskiego. W latach 1868 do 1874 pełnił zaszczytne i tru d n e za
razem obowiązki prezesa Tow arzystw a L e karskiego warszawskiego, którego od wielu la t jest dożywotnim sekretarzem stałym .
N iem a dziedziny w olbrzymim zakresie patologii anatom icznej, w której dziekan B ro
dowski własną samodzielną pracą nie przy
czyniłby się do wzbogacenia wiedzy le k a r
skiej. Spis tytułów prac zasłużonego p ro fesora w znanym słowniku lekarzy polskich Kośm ińskiego zajm uje około czterech szpalt ścisłego druku a sięga tylko do roku 1882.
P rz y bogatym m ateryale, jakim profesor
Baranowski rozporządza; przy olbrzymiej
pracowitości i głębokiej wiedzy każde prze-
N r 22 WSZECHŚWIAT 345 zeń ogłoszone badanie, każde objaśnie
nie dem onstrowanego p re p ara tu stanowi pełną treści lekcyą, która zaszczyt przynosi najlepszem u nauczycielowi. Śmiało powie
dzieć można, że liczne pokolenia lekarzy pol
skich w znacznej mierze prof. Brodowskiemu zawdzięczają tę umiejętność jasnego zdawa
nia sobie sprawy z istoty każdego napotyka
nego zjaw iska chorobowego, do jakiej dąży zawsze każdy lekarz myślący.
H e n ry k H o y e r.
P ro f. H enryk H oyer urodził się d. 16 kwiet
nia 1834 r. w Inow ro
cławiu. P o ukończeniu szkół średnich studyu- je z początku we W ro
cławiu, a w 1856 prze
nosi się do B erlina, gdzie w r. 1857 otrzym uje stopień doktora medycyny. Powołany do W arszawy, H oyer w d. 19 września 1859 rozpoczął wykłady fizyologii jak o adjunkt; w roku następnym, 20 grudnia, został mianowany profesorem nadzwyczajnym w A kadem ii m edyko-chirur- gicznej. Po wcieleniu A kadem ii do Szkoły Głównej warszawskiej, prof. H oyer już jako profesor zwyczajny wykłada w dalszym cią
gu fizyologią, począwszy od d. 19 września 1862 r. W sierpniu 1869 r. prof. H oyer ob
j ą ł w uniwersytecie warszawskim katedrę hi- stologii, embryologii i anatom ii porównawczej i pozostał n a niej aż do wysłużenia em ery
tury.
P rof. H oyer wielokrotnie był prezesem T o
warzystw a L ekarskiego warszawskiego.
Liczne prace z dziedziny embryologii i hi- stologii prof. H o yer umieszczał w specyal- nych czasopismach niemieckich i polskich.
Archiwy M ullera i R eicherta, Archiv f. mi- kroskopische A natom ie Schultzego, Biologi- sches O en tralblatt, dalej Tygodnik L ekarski, P am iętnik Towarzystwa Lekarskiego w ar
szawskiego, G azeta L ekarska, wreszcie nasz W szechświat szczycić się mogą prawdziwie, że w spisach swych współpracowników wy
mienić mogą tak wielce zasłużonego dla nau
ki badacza. Komuż nie je st znana głęboka wiedza, mrówcza zaiste pracowitość, fana
tyczne rzec można umiłowanie prawdy, cha
rakteryzujące prof. H oyera! Liczne pokolenia uczniów nietylko poważają i szanują prof.
H o y e rajak o przewodnika swego i nauczyciela, lecz nadto czczą i kochają go jako prawdzi
wego m istrza, który wskazuje im drogę życia uczonego przyrodnika.
Zygmunt L askow ski.
Urodzony w W a rsza
wie 19 stycznia 1841 r.
Laskowski po ukończe
niu nauk gimnazyal- nych wstąpił w r. 1858 do nowo - otworzonej A kadem ii medycznej.
J u ż wkrótce potem o- puścił kraj i ud ał się nasamprzód do P a r y ża. Stąd, po kilkomiesięcznym pobycie, wy
jech ał do Anglii. W Cam bridge i w Londy
nie oddaw ał się studyom lekarskim . W ro ku 1865 Laskowski powrócił do P ary ż a i tu taj w dwa la ta później uzyskał stopień do
k to ra medycyny. J u ż podczas swych stu- dyów uniwersyteckich z zamiłowaniem szcze- gólnem Laskowski oddaw ał się anatom ii.
W Cam bridge pracował pod kierunkiem H um phreya, w P ary żu zaś studyow ał u słyn
nego Sappeya. W r. 1869 Laskowski otrzy-
| inał stopień docenta (prefesseur librę) i jako taki rozpoczyna wykłady anatom ii i chirur- I gii operacyjnej w paryskiej Szkole lekarskiej, j W r. 1875 powołano go do Genewy, gdzie ' na zlecenie R ady stanu urządził Szkołę le
k arsk ą i objął w niej k ated rę anatom ii, któ r ą dotychczas zajmuje.
Dzielny anatom , Laskowski zasłynął w świe- cie naukowym głównie jako wynalazca nowe-
! go sposobu balsam owania zwłok i przecho- I wywania preparatów anatomicznych. P rac a jego nad tym przedmiotem ukazała się w ory- 1 ginale francuskim w Genewie w roku 1878.
W latach ostatnich wydał znakomity atlas anatomiczny ciała ludzkiego.
Marceli Nencki.
Prof. Nencki urodził się w d. 15 stycznia r. 1847 we wsi Boczkach w gub. kaliskiej.
N auki gimnazyalne pobierał w Piotrkowie.
N astępnie studyował nauki filozoficzne w K ra-
| kowie, Jen ie i Berlinie. W r. 1867 rozpoczął
346 WSZECHŚWIAT N r 22 studya lekarskie w B erlinie i tu taj w r. 1870
uzyskał stopień doktora medycyny. J u ż p od
czas studyów swych lekarskich p rzykład ał się do chemii, którą, zw łaszcza gorliwie się zajm ow ał naprzód pod kierunkiem N aunyna i S chultzena, a później w berlińskiej akadem ii technicznej pod okiem B aeyera. W r. 1872 Nencki udał się do B erna w Szw ajcaryi i zo
sta ł tu asystentem chemicznym przy insty
tucie patologicznym, a po pewnym czasie h a
bilitow ał się jako docent pryw atny chemii fizyologicznej. W kilka la t potem otrzym u
je nominacyą na profesora zwyczajnego i kie
rownika nowootworzonego instytutu chemii fizyologicznej i pozostaje w B ernie przez la t 20, poczem powołany zostaje jako kierownik oddziału chemicznego do nowokreowanego w P e te rsb u rg u In sty tu tu medycyny dośw iad
czalnej.
W szechświat przed laty trze m a pom ieścił przy okazyi jubileuszu 25-lecia obszerny ży
ciorys i szczegółową charak tery sty k ę p rac
jNenckiego ‘). Do niej odsyłam y też czytel
ników.
r
H eliod or Ś w ięcick i.
Urodził się w r. 1854 ■ w E s . Poznańskiem . P o ukończeniu szkół w Śrem ie, u d a ł się na uniw ersytet berliński, niektóre zaś przedm io
ty studyow ał w L ip sku i W rocław iu. N a uniwersytecie wrocławskim napisał dwie roz
prawy konkursowe uwieńczone nagrodam i przez tam tejszy W yd ział lekarski, a miano
wicie: „O wydzielaniu pepsyny u ż a b ” i „O wy
chowaniu dzieci w starożytnej G recy i”.
P o złożeniu egzaminów w r. 1878 praco
wał w zakładach fizyologicznych profeso
rów—L udw iga i G aulego w L ipsku i Krone- c k e ra w Berlinie. W pracowni ostatniego pracow ał nad doświadczeniami w celu usta-
*) Wszechświat, tom XVI, r. 1897, str. 81.
lenia innerwacyi pochwy u królika. Przez kilka la t był asystentem w klinikach prof.
W inckla w D reźnie, Schultzego w Jen ie i Zweifla w E rlangen. Niezależnie od zajęć klinicznych w E rlan gen pracow ał w za k ła dzie anatomicznym prof. G erlach a i wydał tam że pracę histologiczną o gruczole B arto- liniego.
Od la t kilkunastu osiadł w P oznaniu i poświęcił się leczeniu chorób kobiecych i akuszeryi, i na tem polu pracy zdobył sobie
i
wielką wziętość. P ra k ty k a jed n ak nie po
chłonęła wyłącznie d -ra Święcickiego gdyż z kliniki jego rokrocznie wychodziły liczne spostrzeżenia o szerszem znaczeniu, które drukow ał bądź to w niemieckich, bądź we francuskich czasopismach lekarskich. O za
silanie piśmiennictwa polskiego dbał przede- wszystkiem d ru ku jąc bardzo liczne roz
prawy w K rakow ie i W arszaw ie. Odczuwa
ją c wreszcie c a łą ważność istnienia na k re sach niemieckich pism a lekarskiego polskie
go, przed 11 laty wespół z prof. W icher- kiewiczem i d-rem F r . Chłapowskim założył
„Nowiny lekarskie”, których je st głównym redaktorem i głównym kierownikiem od lat kilku.
Obecnie, obok naczelnego redaktorstw a Nowin L ekarskich, d-r Święcicki je st człon
kiem Z arząd u Towarzystwa Przyjaciół Nauk, redaktorem Roczników Tow., prezesem W y działu Lek. w temże Towarzystwie, oraz i przewodniczy w komitecie poznańskim To
warzystwa Pomocy Naukowej imienia K a rola Marcinkowskiego.
Jarosław HLava.
H lav a urodził się 7 m aja 1855 w Doi. K rń- lovicach w Czechach.
W roku 1879 został doktorem medycyny;
następnie przez dłuższy czas był asystentem słynnego patologa-ana- tom a K lebsa, a w latach 1882 i 1883 praco
wał pod kierunkiem najznakom itszych ów
czesnych patologów niemieckich i francuskich
(Cohnheim, W eigert, Yirchow, R eckling-
hausen, S tricker, Cornil, Y ulpian). P o p o
wrocie do P rag i w r. 1883 H lava habilito-
N r 22 WSZECHŚWIAT 347 wał się jak o docent anatom ii patologicznej,
w rok później otrzym ał nominacyą na profe
sora nadzwyczajnego, a od 1887 je s t profe- ; sorem zwyczajnym tego przedm iotu w uni- j wersytecie czeskim.
W czterdziestu przeszło rozpraw ach swych naukowych H lava dotyka najrozmaitszych przedmiotów z zakresu patologii, a wespół z prof. Obrzutem ze Lwowa wydał po czesku znakomite dwutomowe dzieło „Podręcznik anatom ii patologicznej i bakteryologii”.
Od dłuższego czasu prof. H lava jest człon
kiem czeskiej A kadem ii ces. E ranciszka Józefa, członkiem paryskiej Academ ie de Medecine oraz prezesem Towarzystwa leka
rzy czeskich.
Mikołaj S k lifa sso w sk ij.
Urodzony w r. 1836 w D ubosarach (gub.
chersońska), Sklifasso
wskij odbywał studya lekarskie w uniwersy
tecie moskiewskim. Po ukończeniu wydziału lekarskiego otrzym ał miejsce o rd y n ato ra szpitalnego w Odesie.
W r. 1863 uzyskał stopień doktora medycy
ny w uniwersytecie charkowskim i poświęcił f się wyłącznie chirurgii. W celu studyów nad chirurgią odbył wycieczkę naukową do ; Niemiec w latach 1867—-1869. Powróciwszy do Rossyi, mianowany został profesorem n ad zwyczajnym chirurgii w K ijowie w r. 1870, lecz już w roku następnym powołano go na takież stanowisko do Akadem ii medyko-chi- rurgicznej w P etersburgu. J a k o konsultant chirurgiczny Sklifassowskij b ra ł udział w woj
nie rossyjsko-tureckiej. W r. 1880 przeniósł się do Moskwy, gdzie objął kated rę chirurgii i kierownictwo kliniki chirurgicznej w cha
ra k te rze profesora zwyczajnego. Znakom ity chirurg i a u to r wielu cennych prac z dziedzi
ny chirurgii, Sklifassowskij cieszy się sławą europejską.
Gwido B accelli.
Baccelli urodził się 25 listopada 1832 r.
w Rzymie, jak o syn znanego w tem mieście lekarza. S tudya swe przyrodnicze i lek ar
skie rozpoczął w Paw ii, a następnie p ro
wadził je w mieście rodzinnem, gdzie ju ż w 20-tym roku życia uzyskał dyplom doktora medycyny. W rok później, w 1853, otrzy
m ał dyplom doktora chirurgii. Po dwulet
nich studyach klinicz
nych na konkursie uzy
skał nominacyą leka- rza-asystenta w szpi
talach rzym skich, a w r. 1856, również po egzaminie konkursowym, zdobył k ated rę medycyny sądowej w uniwersytecie rzym skim. W następnych latach w ykładał cza
sowo botanikę i patologią ogólną i przez czas pewien miewał także wykłady w klinice chorób wewnętrznych. Pierwszy też Baccelli objął nowo utworzoną k ated rę patologii an a
tomicznej. W reszcie przy reorganizacyi uni
wersytetu w roku 1870 został profesorem kliniki chorób wewnętrznych. Do klasycznych jego prac należą studya nad m alaryą i nad uzdrowotnieniem K am panii rzymskiej, że pominiemy już mnóstwo ważnych przyczyn
ków do patologii chorób wewnętrznych. Dwa razy już przed laty przeszło dwudziestu od
rzucił tekę m inistra, aż wreszcie w r. 1881 nie mógł się oprzeć naleganiom swych przyjaciół z lewicy, której był energicznym przywód
c ą —i od owego czasu kilkakrotnie (i obec
nie także) piastow ał urząd m inistra oświaty.
Baccelli zreorganizow ał uniw ersytety wło
skie; jem u również należy się zasługa opieki nad wykopaliskami starego Rzymu (rekon- strukcya F orum Rom anum ). M ało je st we współczesnych W łoszech mężów tak licznych i tak doniosłych zasług ja k Baccelli.
Lord J d zef L ister.
Pokolenie obecnie żyjące tak przywykło do wymawiania tego nazwiska z czcią n a j
wyższą, że zdała od ruchu naukowego sto
jącym wydaje się, ja koby L iste r ju ż do hi- storyi wiedzy należał i źe niem a go już śród żyjących. T en znakomity odnowiciel ch iru r
gii, twórca metody opatryw ania ran , dzięki
której chirurgia prawie do najszczytniej-
348 WSZECHŚWIAT N r 22 szych swych zadań sięga, ten skrom ny uczo
ny, którem u ludzkość bodaj najw ięcej wdzięczności winna, żyje dotychczas w Lon*
dynie jak o 73-letni staruszek. Urodzony d.
5 kwietnia 1827 r., wcześnie rozpoczął swe 8tudya lekarskie, a już w r. 1855 pozyskał stopień w ykładającego chirurgią. Z począt
ku przez czas pewien L iste r zajm ow ał k a
tedrę chirurgii w Glasgowie, potem w E d y n burgu, a w r. 1877 został powołany do K ings j College w Londynie jak o n astęp ca słynnego chirurga P ergussona.
Pierwsze b ad ania L iste ra dotyczą fizyolo- gii i histologii. W spółcześnie z wiekopomnemi pracam i P a ste u ra ukazyw ały się b ad an ia L i
ste ra nad przyczynami złośliwego przebiegu gojenia się ran. On pierwszy d o jrzał przy
czynę tego zjaw iska w rozwoju drobnoustro
jów i pierwszy obm yślił skuteczne sposoby pow strzym ania tego rozwoju.
P io tr P a w eł R on x.
Jednym z najm łodszych nowokreowanych doktorów jest słynny dziś uczeń P asteu ra , Roux. U rodził się w r. 1854. W pracy swej doktorskiej prowadził w dalszym ciągu ba- b adania swego m istrza nad wścieklizną. Od owego czasu, t. j. od r. 1883 coroku R oux ogłasza liczne b adania bakteryologiczne, d o tyczące tężca, błonicy, cholery i wielu innych chorób zakaźnych. Je m u to zawdzięczamy przedewszystkiem ów doniosły krok w lecze
niu chorób zakaźnych, któ ry m edycyna uczy
n iła przez wynalezienie surowicy przeciwbło- niczej. W dziejach bakteryologii fa k t ten nazawsze zapisał się niezatartem i głoskami.
W spólnie z M etchnikoffem, M artinem , No- cardem , C ham berlandem i in. R oux ogłosił mnóstwo ważnych studyów z zakresu b a k te ryologii w rocznikach In s ty tu tu P asteu ra . J a k o jeden z kierowników tego instytutu, R oux kształci całe szeregi bakteryologów, którzy tę tak płodną w rezultaty naukę roz
powszechniają w całym świecie cywilizowa
nym. N iepożyte są też zasługi tego uczone
go dla metodyki badań bakteryologicznych.
R u d o lf T irch ow .
Znakom ity anatom - patolog współczesny urodził się na Pom orzu (w Scbivelbein) d. 13
października 1821 r. S tudya lekarskie od
byw ał w B erlinie w instytucie medyko-chi
rurgicznym P ryderyka W ilhelm a. Po promo- cy i doktorskiej w r. 1843 został naprzód m łod
szym lekarzem , póź
niej asystentem sły n
nego wówczas F rorie- pa w instytucie klinicz
nym w Berlinie (Cha- rite), a gdy w r. 1846 otrzym ał nom inacyą na prosektora, rozpo
czął się okres płodnych i pracowitych studyów n ad anatom ią patologiczną, które w po- czątka.ch Virchow dzielił z przyjacielem swym R einhardtem . Wyniki tych prac młodzi ba
dacze ogłaszali w założonym przez siebie I „A rchiy f. pathologische Anatom ie und P hy- j siologie” wspólnie redagowanym ; po śmierci I R ein h ard ta (1852) aż do tej chwili sam Vir- chow redaguje to wydawnictwo, które zy ska
ło sobie w świecie uczonym sław ę jed n eg u z najpoważniejszych czasopism. Zw łaszcza rozgłosu wielkiego n ab rały prace Vircbowa, w których ju ż w r. 1846 począł krytykować poglądy na patologią słynnego podówczas uczonego R okitanskyego.
Yirchow słusznie nosić może miano ojca patologii współczesnej. On bowiem pierwszy jasno sform ułował myśl o rozstrzygającym udziale komórek organizmu w spraw ach cho
robowych; on stworzył „patologią kom órki*
i w olbrzymiej liczbie prac wykazał, ja k owe najdrobniejsze, najbardziej podstawowe je d nostki, elem enty żywej m ateryi d z ia ła ją w najrozm aitszych stanach zboczenia od ży
cia prawidłowego.
W r. 1847 Virchow habilitow ał się w uniwer
sytecie berlińskim ,lecz dla liberalnych swych przekonań w niespełna dwa la ta później zo
stał przez ministeryum pruskie w czynno
ściach swych profesorskich zawieszony. Na jesieni wszakże 1849 r. objął profesurę a n a tomii patologicznej w W iirzburgu i sta ł się tam szybko prawdziwą ozdobą tej słynnej wszechnicy. W r. 1856 Virchow powraca : do B erlina jak o profesor zwyczajny i kierow
nik insty tutu patologicznego i trzeba przy
znać, że od owego czasu sława wydziału le
karskiego w Berlinie w znacznej bardzo mie
rze jemu się należy. Nie wyliczymy tu licz-
N r 22 WSZECHŚWIAT 349 nych spraw bygienicznych, któremi z ram ie
nia rządu i najrozmaitszych urzędów Virchow się zajmował; nie przytoczymy mnóstwa mi- syj specyalnych, jakiem i był obarczany w ce
lach badań naukowych; nie wymienimy za
szczytów i odznaczeń, jakie przypadły mu w udziale. I nietylko jako anatomo-patolo- gowi, lecz jak o przodującem u teź w dzisiej
szym świecie nauki antropologowi i jak o po
litykowi należy się obszerniejsza wzmianka, na którą chwila obecna nie pozwala. Z akres pracy, i to najowocniejszej pracy tego zna
komitego badacza sięga zapraw dę najd al
szych granic umysłowej sprawności ludzkiej.
Y ves D elage,
profesor Sorbony, zoolog, znany z licznych a cennych badań, przawaźnie nad stawono
gam i i robakam i. W czasach ostatnich po
mimo badań specyalnych, zajął się wydawa
niem całego szeregu obszernych dzieł, doty
czących t. zw. „biologii ogólnej”. T utaj przytoczyć należy wielkie wyczerpujące dzie
wo p. t. „La stru ctu re du protoplasm a et les theories su r 1’H eredite et les grands problś- mes de la biologie generale”, wydane w ro ku 1895. Poczynając od tegoż roku, Delage zaczął wydawać rocznik ,,1’A nnee biologi- que”, poświęcony przeważnie zagadnieniom, poruszanym we wspomnianej książce. Prócz teg o wydaje obecnie wielotomowy podręcz
nik: „T raite de Zoologie concr&te”. Delage je s t dziś obok L acaze-D uthiersa najw ybit
niejszym przedstawicielem nauk biologicz
nych we F rancyi, stw arzającym cały nowy kierunek, dążący przedewszystkiem do uogól
nień i syntezy.
P io tr Duhem.
Profesor uniw ersytetu w Bordeaux, we F r a n cyi połudn., je st jednym z najbardziej czyn
nych, płodnych i rozległych umysłów, jakie poświęcają się obecnie upraw ie fizyki teo re
tycznej. Liczba rozpraw , jakie ogłosił, jest nadzwyczaj wysoka; przedm ioty, które ba d a ł—niezwykle rozm aite; rezultaty, jakie zna
la z ł— ważne i cenne. Poświęca się przede
wszystkiem term odynam ice, której jest je d nym z wybitnych dzisiaj przedstawicieli.
O głosił drukiem, prócz wspomnianych licz-
j