,M 4 3 . Warszawa, (1. 28 października 1894 r. T o m X I I I .
TYGODNIK POPULARNY. POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
Komitet R edakcyjny W szech św iata s t a n o w ią P a n o w ie : D e i k e K . , D ic k s t e in S ., H o y e r H ., J u r k ie w ic z K ., K w i e t n i e w s k i W } ., K r a m s z t y k S ., M o r o z e w ic z J ., N a - ta n s o n J ., S z to lc m a n J ., T r z c iń s k i W . i W r ó b le w s k i W .
P r e n u m e r o w a ć m o ż n a w R e d a k c y i „ W s z e c h ś w ia t ? * i w e w s z y s t k i c h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g r a n ic ą .
.A.dres ZRedałscyi: K ra k o -w sk ie-P rzed m ieście, 3STr
PRENUM ERATA „W S Z EC H ŚW IA T A ".
W W a rsz a w ie : r o c z n ie rs. 8 k w a r t a ln ie „ 2 Z p rz e sy łk ą pocztow ą: r o c z n ie „ l o p ó łr o c z n ie „ 5
i u h ą rm iiH
wobec szybkicii wahań elektrycznych.
Nowe poglądy na istotę elektryczności.
I.
Od czasów F a ra d a y a wiemy, że przyczyna zjawisk elektrycznych leży nie w samym na- elektryzowanym przewodniku, lecz w otacza
jącej go przestrzeni. P rze strzeń dokoła na- elektryzowanego przewodnika je st cała wy
pełniona jakgdyby pewnem napięciem. K ie
runki, w jakich napięcia te występują, tworzą właśnie to, co F a ra d a y nazywa liniami sił ').
N ie znaczy to wcale, źe stan równowagi me
chanicznej ośrodka zostaje nienaruszony, źe w nim są wzbudzone pewne siły sprężyste—
') By nie zaciemniać wykładu, rozważamy na
pięcia działające tylko w kierunku siły; właściwie istn ieją jeszcze dwa napięcia poprzeczne, działa
ją c e w płaszczyznach prostopadłych do kierunku siły.
ja k np. w rozciągniętej sprężynie— lecz, że dwa ciała, naelektryzowane jedno dodatnio, drugie ujem nie, działają na siebie w taki spo
sób, ja k gdyby były połączone kawałkiem rozciągniętego kauczuku, lub rozciągniętą sprężyną, która dąży do zbliżenia tych ciał, aż do bezpośredniego się ich zetknięcia.
Z przykładu tego widać wyraźnie, co właści-
! wie przedstaw iają linie sił: jeżeli w polu elek- trycznem, wytworzonem przez ciało naelek
tryzowane, umieścimy inne ciało naelektryzo
wane, zostanie ono przyciągnięte lub odep
chnięte w kierunku sił w danem miejscu pola.
Główną zasługą F a ra d a y a w nauce elektro- statyki stanowi właśnie to, że odwrócił naszę uwagę od w nętrza przewodnika, a zwrócił j ą na otaczający ośrodek, nieprzewodnik, który nazywa dielektrykiem; że odwrócił naszę uwagę od oczywistych pozornie i nam acalnych faktów, a pobudził j ą do badania wewnętrz
nego i istotnego ich znaczenia. W ed ług po
glądów F a ra d a y a przewodniki w dielektrycz
nym ośrodku m ają znaczenie przestrzeni, w których ciągłość stanu ośrodka zostaje przerwana.
Również i dokoła dru tu , po którym prze
pływa prąd elektryczny, ośrodek dielektrycz
674 WSZECHSWIAT. N r 43.
ny nie pozostaje w stanie norm alnym , lecz znajduje się w stanie pewnego wysiłu, ulega pewnym napięciom, je st wypełniony liniami sił. W tym jed n ak razie spostrzegam y z ła twością,, źe przewodnik zachowuje się nieco inaczej, niź w zjawiskach elektrostatycznych.
Podczas gdy działania elektrostatyczne za
chodzą tylko w otaczającej przestrzeni, wia
domo, że działania p rą d u (czyli elektrokine- tyczne) objaw iają się nietylko nazew nątrz i na powierzchni przew odnika, lecz i wewnątrz niego. W ynika to ze znanego faktu, że opór przew odnika je s t odwrotnie proporcyonalny do pola przecięcia poprzecznego; dowodzi tego również ogrzewanie się przew odnika w całej grubości pod wpływem prąd u , a jeżeli je st on elektrolitem —rozkład jego przez p rą d w ca
łej grubości warstwy, znajdującej się pomię
dzy elektrodam i. Lecz jednocześnie objawy elektrodynam iczne i elektrom agnetyczne i zja
wiska prądów wzbudzanych w}'kazują, że działania elektrokinetyczne zachodzą także i w przestrzeni otaczającej przewodnik; wia
domo naw et, że natężenie tych działań zależy od ośrodka, ja k i tę p rzestrzeń wypełnia. W i
dzimy więc, źe w przypadku prądu , przepły
wającego po przewodniku, ca ła przestrzeń, niewyłączając przewodnika, znajduje się w stanie niezwykłym. J a k ż e pogodzić to z zapatryw aniam i F a ra d a y a ? Z ad ajm y sobie pytanie: czy p rą d pow staje pod wpływem sił, działających w pewnych tylko (np. k rańco
wych) pun ktach przew odnika—tak , ja k ruch wody lub pow ietrza w ru rze pod działaniem tłoka, czy też pod wpływem pewnych sił, działających zzewnątrz n a każdy pu n k t p rze
wodnika? ') Poynting, wychodząc z zasad, podanych przez F a ra d a y a a analitycznie wy
rażonych przez M axwella, wykazał, że należy przyjąć ten drugi pogląd. W ed łu g Poyntin- ga, energia stosu wydziela się nie w d ru t, ł ą czący bieguny, lecz w otaczający ośrodek die
lektryczny. Ośrodek ulega napięciom, które, rozchodząc się od jednego p u n k tu do drugie
go, dochodzą wreszcie do powierzchni drutu;
tu energia, wydzielana przez stos, zostaje
') P od wyrazem „ s iła ” rozum iem y tu , oczywi
ście, nie iloczyn z m asy p rze z przyśpieszenie, lecz wogóle przyczynę, tym czasow o jeszcze poszuki
waną, k tó ra spraw ia objawy prądu.
przez d ru t pochłonięta i zam ienia się n a cie
pło. D ru t zatem pochłania energią z ośrod
ka; gdyby tego nie było, ośrodek przeszedłby w stan napięcia trw ałego i dalsze wydzielanie energii przez stos ustałoby. Skutkiem tylko ciągłej zamiany energii ośrodka n a ciepło (w przewodniku) je s t możliwem ciągłe jej wy
dzielenie i rozpraszanie się. Przyj ąwszy teo- ryę P oyntinga, łatw o wytłumaczyć zjawisko, zauważone po raz pierwszy przez H ughesa, a polegające n a tem, że p rą d powstaje i p rz e rywa się nie jednocześnie we wszystkich punk
tach przecięcia poprzecznego przewodnika, lecz przedewszystkiem n a jego powierzchni, a coraz później w warstw ach coraz g łęb szych. Objaw ten występuje wyraźniej w d ru tach grubych, niź w cienkich, najwyraźniej jed n ak daje się dostrzedz w d rutach żelaz
nych. Przyczynę takiego zachowania się drutów żelaznych postaram y się wryjaśnić później; tymczasowo możemy pojąć przyczynę niejednoczesnego powstawania i przeryw ania się p rąd u w całej grubości d rutu na zasadzie poglądów wyłożonych. Rzeczywiście, jeżeli energia stosu przenika w d ru t ze strony die
lektryka, n atrafia nasam przód na warstwy zewnętrzne, a dopiero później spotyka w ar
stwy wewnętrzne. A by ten wynik teoryi zro
zumieć dokładniej, przeprowadźmy następu
jące doświadczenie.
W praw m y w ruch obrotowy jednostajny zwyczajną szklankę, napełnioną jakąkolwiek cieczą i zwróćmy uwagę n a ruch różnych współśrodkowych warstw tej cieczy. Z łatw o
ścią dostrzeżemy, że przedewszystkiem za ru chem szklanki pocznie podążać przylegająca do niej w arstw a cieczy, później warstwy są
siednie, wreszcie najpóźniej środkowy słup cieczy i cala ciecz weźmie udział w ruchu.
Z atrzym ajm y szklankę, a warstwy w takim samym porządku pow racać będą do stanu spoczynku, t. j. przedewszystkiem zewnętrzne, a n a samym końcu słup środkowy. Jeżeli lepkość cieczy będzie bardzo wielką, wówczas ruch warstw zewnętrznych rozpocznie się b a r
dzo rychło; ciecze lepkie możemy porównać ze złemi przewodnikami. Jeżeli lepkość cie
czy je st m ałą, udzielenie ru ch u przez warstwy zewnętrzne warstwom wewnętrznym występu
je nader wolno; ciecze m ało lepkie odpowia
d a ją dobrym przewodnikom. Gdyby ciecz by ła zupełnie pozbawiona lepkości (co odpo
WSZECHSWIAT. 675 wiada przewodnikowi doskonałemu), w takim
razie tylko nieskończenie cienka warstw a zew nętrzna poruszałaby się wraz z naczy
niem, warstwy zaś wewnętrzne pozostawałyby w spoczynku.
Toź samo zachodzi z prądem , powstającym w drucie metalowym. Jeżeli weźmiemy d ru t cienki, lub wyrobiony ze złego przewodnika, p rą d powstaje prawie jednocześnie w całej grubości drutu, skoro tylko zamkniemy ob
wód. Jeżeli jed n ak d ru t je st dość gruby, lub też wyrobiony z przewodnika dobrego, wówczas p rąd powstaje w warstwach ze
wnętrznych znacznie, stosunkowo, wcześniej, niż w warstwach wewnętrznych. Gdybyśmy wreszcie mieli do czynienia z przewodnikiem doskonałym, p rą d przepływałby tylko przez n ad e r cienką warstwę zew nętrzną i do warstw wewnętrznych nie dochodziłby wcale.
W rzeczywistości przeciąg czasu niezbędny, by prąd począł się przejawiać i w warstwach środkowych, w drucie zwyczajnym je s t nader m ały, niedłuższy nad 0,001 sekundy. W sku
tek tego opóźnianie się prądu w warstwach zewnętrznych m ożna dostrzedz tylko w tym razie, jeżeli kierunek prądu szybko się zmie
nia. W eźm y szklankę z cieczą, k tóra nam posłużyła do opisanego dopiero co doświad
czenia i przekręcajm y j ą szybko dokoła jej osi w jednę i drugą stronę. Oto co dostrze
żemy: ruchy te zostaną udzielone tylko w ar
stwie zew nętrznej, warstwy zaś wewnętrzne pozostaną nieruchomemi. Przeto udział w ru chu weźmie tylko część pewna cieczy, zaw ar
tej w szklance; poruszać się będzie m asa cie
czy ta k a sam a, ja k w innej szklance, węższej, poddanej takim samym ruchom, S tan ana
logiczny występuje w drucie, po którym prze
biegają p rą d y zmienne; przy dostatecznej częstości zmian kierunku zachodzą one tylko w warstwie zewnętrznej, pole przecięcia po
przecznego której jest równe polu przecięcia poprzecznego innego drutu, cieńszego. W i
dzimy więc, że w przypadku prądów szybko zmiennych przecięcie poprzeczne drutu jak- gdyby zmniejszało się pozornie. P rzeto opór pozorny d ru tu dla prądów szybko zmiennych będzie większy, niż dla p rą d u o stałym kie
runku. Z poprzedniego wynika, że powięk
szenie oporu będzie tem większe, im mniej
szy je st opór właściwy d ru tu i im częściej w ystępują zm iany kierunku prądu. W pływ a
tu jeszcze, prócz tego, k ształt przecięcia po
przecznego przewodnika. Jeżeli weźmiemy pod uwagę dwa dru ty z jednego m ateryału, w których pola przecięć poprzecznych są je d nakowo wielkie, lecz jedno je s t kołowe, a dru
gie kwadratowe, to dla bardzo szybko zmien
nych prądów d ru t o przecięciu kołowem bę
dzie przedstaw iał opór większy, gdyż po
wierzchnia jego, stykająca się z dielektrykiem je s t mniejsza, niż w drucie o przecięciu kwa- dratowem, a przeto i pole przecięcia poprzecz
nego warstwy przebieganej przez prądy jest również mniejsze '). Jeżeli dany przewodnik rozciąć wzdłuż na kilka części i odosobnić je jednę od drugiej, wówczas większa jego po
wierzchnia będzie się stykała z dielektrykiem i przeto opór dla prądów szybko zmiennych będzie mniejszy, niż gdybyśmy go pozostawili w jego poprzedniej postaci. Można również w tym celu zam iast przewodnika walcowego brać przewodnik pod postacią płaskiej, cien
kiej wstęgi, gdyż w tym razie również po
wierzchnia zewnętrzna je s t większa i warstwy wewnętrzne leżą bliżej od powierzchni, niż w drucie walcowym o ta k samo wielkiem polu przecięcia poprzecznego. P rzy dostatecznie szybkiej zmienności prądów można wziąć za
m iast przewodnika jednolitego przewodnik w kształcie rurk i wewnątrz pustej o takiej sam ej powierzchni zewnętrznej, niezmienia- ją c przez to natężenia prądów.
W iem y, źe w razie p rąd u o stałym kierun-
| ku należy przy obliczaniu oporu przyjmować pod uwagę tylko pole przecięcia poprzeczne-
! go przewodnika i m ateryał, z którego je s t wyrobiony. N atom iast, gdy mamy do czynie
nia z prądam i szybko zmiennemi, jak ie wystę
pu ją w telefonach, przy wyładowaniu butelki lejdejskiej, lub przy uderzeniu pioruna, nale
ży zwracać uwagę jeszcze na inne okoliczno
ści, wskazane powyżej. Jeżeli, w tym drugim przypadku, chodzi o to, by opór przewodnika by ł niewielki, powierzchnia jego, zwrócona ku otaczającem u ośrodkowi dielektrycznemu, winna być możliwie wielką; przy niewielkiej powierzchni znaczna część przewodnika pozo
stanie nieużyteczną. W ostatnich czasach
') Należy dodać, co je s t zresztą oczywiste, że w obu d rutach grubość warstwy przebieganej przez prądy je s t jednakow a.
6 7 6 WSZECHSW1AT poznano, źe wyładowanie, stanowiące piorun,
posiada ch a rak ter oscylujący, ja k iskra przy wyładowaniu butelki lejdejskiej '). D la tego też przewodnik dobrze urządzonego pioruno
chronu powinien być zrobiony nie z walcowe
go, choćby i grubego dru tu , lecz z płaskiej sztaby, lub z wiązki drutów , umieszczonych na dostatecznie wielkich odległościach jeden od drugiego.
Opisane w wykładzie powyższym zachowa
nie się przewodników wobec prądów zmien
nych je s t zupełnie podobne do zachowania się przewodników ciepła wobec zm ian tem pe
ra tu ry ośrodka, w którym są zanurzone. W i- dać to wyraźnie z zestawionych poniżej ana- l°gij-
Jeżeli jednostajnie ogrzany przewodnik ciepła wniesiemy do przestrzeni o stałej wyż
szej tem p eratu rze, przedewszystkiem pod
wyższa się tem p eratu ra zewnętrznych warstw przewodnika, następnie wewnętrznych, aż wreszcie cały przewodnik zostanie je d n o sta j
nie ogrzany do tem peratury otaczającej prze
strzeni.
W podobny sposób zachowuje się przewod
nik, w którym została raptow nie wzbudzona pewna siła elektrom otoryczna: p rą d w ystępu
je przedewszystkiem w warstwie zewnętrznej, później w bardziej głębokich, aż wreszcie z a czyna przepływ ać i wzdłuż osi przewodnika.
Jeżeli przewodnik ciepła wniesiemy do przestrzeni o tem p eratu rze niższej, oziębianie się jego postępuje stopniowo od w arstw ze
wnętrznych do wewnętrznych. Jeżeli usunie
my siłę elektrom otoryczną, jeżeli, ja k się mó
wi zwykle, przerwiem y p rą d , p rą d znika przedewszystkiem w w arstwach zewnętrznych, później w coraz głębszych.
Jeż eli umieścimy przewodnik ciepła w prze
strzeni, której te m p e ra tu ra zmienia się pe- ryodycznie, wówczas te m p e ra tu ra różnych w arstw przew odnika również zmieniać się bę
dzie peryodycznie. Obszerności w ahań tem p eratu ry b ęd ą się zmiej szały w m iarę po
większania się odległości odnośnych watstw od powierzchni, przytem tem znaczniej, im krótszy je st okres tych wahań. Jednocześnie fazy tych w ahań w coraz głębszych warstw ach b ędą się opóźniały coraz bardziej; to znaczy,
') P or. W szechśw iat r. b. N r 14, str. 223.
że np. największość tem p eratury w każdej warstwie będzie występować tem później, im bardziej je st ta warstwa odległą od po
wierzchni.
S ta n analogiczny występuje w przewodniku pod wpływem peryodycznie zmieniającej się siły elektromotorycznej. P rą d w różnych jego warstw ach będzie ulegał wahaniom o t a kim samym okresie, lecz obszerność tych wa
h ań będzie się zmniejszała w m iarę zbliżania się do osi; jednocześnie zajdzie przesunięcie się faz, t. j. w ahania te opóźniać się będą tem bardziej, im głębszą je s t warstwa ro zpatry wana. Im szybsze wahania siły elektrom oto
rycznej zachodzą, tem znaczniejsze je s t to zm niejszanie się obszerności wahań i opóźnia
nie się faz. Łatw o pojąć prócz tego, że zm niejszanie się obszerności w ahań tem pera
tu ry lub prąd u je s t tem wyraźniejsze, im mniejszy je s t spółczynnik przewodnictwa cie
p ła '), lub opór właściwy przewodnika.
Jeżeli rozumowania nasze są zgodne z istot
nym stanem rzeczy, w takim razie tak szyb
kie wahania elektryczne, jakie zdołał otrzy
m ać w swych doświadczeniach H ertz, m ogą zachodzić tylko w bardzo cienkiej zewnętrz
nej warstwie przewodnika. W bardzo piękny sposób sam H e rtz w ykazał to drogą doświad
czalną.
Czytelnikom W szechświata znanem je st zapewne urządzenie, którym się posługiwał H e rtz do wykazania skończonej szybkości rozprzestrzeniania się fal elektrycznych.
S kładało się ono z „w ibratora” pierwotnego, lub głównego, w którym iskra, otrzym ywana za pomocą cewki indukcyjnej Ruhm korffa, w ytw arzała w ahania elektryczne. N ap rze
ciwko jednej z blach w ibratora głównego była umieszczona, równolegle do niej, inna blacha połączona z długim drutem . D ru g i koniec dru tu był połączony z ziemią, lub też koń
czył się swobodnie w powietrzu. W pierw
szym razie fale powstające w drucie uchodziły
*) Spółczynnik przewodnictw a lub m iara p rz e wodzenia ciepła, je s t ta ilość ciepła, ja k a przecho
dzi w jednej sekundzie przez 1 cm2 p rzekroju ciała, gdy różnica tem p eratu r po obu stronach p rze k ro ju w miejscach odległych o 1 cm wynosi 1 ° C. D la dobrych przewodników ciepła spół
czynnik przewodnictwa je s t w iększy, niż dla
i złych.
] \ r 4 3 . WSZECHSWIAT. 6 77 do ziemi, w drugim —odbijały się na końcu
d ru ta i tw orzyły z falami prostemi owe kla
syczne fale elektryczne stojące, z szeregiem węzłów i międzywęźli. Tem samem urządze
niem z m ałemi zmianami posługiwał się H ertz dla wykazania, że w ahania elektryczne, wy
tw arzające fale, rozchodzą się nie po drucie, lecz w otaczającej przestrzeni i źe mogą wy
stępować tylko w bardzo cienkiej zewnętrznej warstwie przewodnika. H e rtz przeciął drut, po którym rozchodzą się fale, w jednem miej
scu i osadził na końcach kulki metalowe.
W tak i sposób otrzym ał przedział A (fig. 1);
przedział ten otoczył k latką z drutów, na
ciągniętych pomiędzy krążkam i metalowemi a i b. K rą ż e k a był połączony z lewą czę
ścią dru tu , b zaś z metalową ru rk ą c, otacza
ją c ą na pewnej długości d ru t z prawej stro ny. Skoro ru rk a c je st połączona w punkcie d z drutem , iskry w A nie dostrzega się; wy
kazuje to, że w ahania rozchodzą się po ze
wnętrznej powierzchni klatki i rurki c. Jeżeli ru rk ę c odosobnić od dru tu , iskry w A poja
w iają się. Gdy ru rk a c je s t połączona z d ru tem , nazew nątrz klatki w przerwie takiej sa
mej ja k A , której kulki są połączone z a i c może występować naw et dość długa iskra, jed n ak pomiędzy kulkam i A naw et n ajkrót
szej iskry nie dostrzega się. H e rtz zamiast metalowej ru rk i c ..brał również rurk ę szkla
ną, posrebrzaną. Naw et, gdy warstw a srebra by ła bardzo cienką, wszystko zachodziło tak samo, ja k z ru rk ą metalową. Dopiero przy grubości warstewki srebrnej mniejszej od 0,01 m ilim etra, można było zauważyć iskry w A , jakkolw iek ru rk a była połączona z d r u tem w d. W ynik a stąd, źe wahania elek
tryczne w tych doświadczeniach m ogły prze
nikać przez warstwę przewodnika srebrnego,
cieńszą od 0,01 milimetra. Przytoczone do
świadczenia H e rtza w ykazują w sposób nie
zaprzeczony, że przy szybkich zmianach p rą du odpowiednie działania wstępują w d ru t zzewnątrz. N a zasadzie tego możemy wnio
skować, że i w razie stałego prądu nie obja
wy, zachodzące w drucie, spraw iają pewien stan otaczającej przestrzeni, lecz odwrotnie, źe zmiany, występujące w otaczającej prze
strzeni dielektrycznej, są przyczyną zjawisk, dostrzeganych wewnątrz drutu, co pozostaje w zgodzie zupełnej z teoryą Poyntinga.
( C■ d. nast.).
W iktor Biernacki.
i.
i użytek z nich.
Rekiny czyli żarłacze są bardzo liczne w m orzach całego świata. T e żarłoczne zwierzęta niszczą niezmierne mnóstwo ryb i nigdy nie są dostatecznie nasycone. K to kolwiek podróżował czas jakiś po m orzu, m u
siał z ciekawością przypatryw ać się tym zwie
rzętom , które u p a tru ją chwilę, gdy ze statku wyrzucą resztki jakiekolwiek, by je połknąć z chciwością. W wielu k rajach niszczono re kiny nietylko z powodu szkód, jakie w yrządza
ją rybakom, ale nadto, starano się zużytko
wać różne części tych zwierząt, których połów
6 7 8 WSZECHSWIAT. N r 4 3 . s ta ł się rzemiosłem niezmiernie korzystnem.
W ą tro b a rekina zawiera w sobie olej pięknej bardzo barwy, który nigdy nie m ętnieje i po
siada własności lecznicze, podobne do własno
ści w ątroby dorsza. S kóra wysuszona m a twardość i gładkość kam ienia, je s t ona m ar- m urkow ata i przypom ina k oral kopalny. J u bilerzy używ ają jej do w yrabiania przedmio
tów fantazyjnych, introligatorzy n a oprawę
„na jaszc zu r” albo chagrinow ą zwaną, stola
rze do politurow ania drzewa.
S krzela są bardzo poszukiwane n a targ a ch chińskich, m arynow ane p od ają przy końcu obiadu, jak o najwyższy specyał, którym n a j
bardziej nasycone żołądki nie gard zą. T onna skrzeli sprzedaje się zwykle w Sidney za 28 liwrów (700 fr.). Europejczycy jeszcze nie przyjęli tej potraw y w poczet zwykłego swo
jego jadłospisu. N a niektórych ta rg a c h w E uropie spotyka się sprzedaw ane całe ćwierci rekinów, tylko skrzela służą do wyro
bu kleju rybiego, który współzawodniczy z klejem jesio tra przyrządzanym w Rossyi.
W iadom o, że klej rybi bywa używany do kla
row ania piwa, wina i likierów. Używają go także w fabrykach jedw abiu do n adania mu sztywności, do w yrabiania plasterków angiel
skich, jak o odczynnika chemicznego i t. p.
Zęby rekina są bardzo cenione, szczegól
niej przez mieszkańców różnych wysp; zęby te ostre, w kształcie piły, niezm iernie trw ałe, są zamieniane na broń wojenną bardzo potęż
ną. R obią one ta k głębokie rany, że miesz
kańcy różnych wysp, chcąc się od nich zabez
pieczyć, używ ają puklerzy sznurowych.
Mięso rekinów, jakkolwiek mało cenione z powodu oleistego smaku, posiada, według zdania niektórych specyalistów, więcej po
żywnych własności aniżeli mięso innych ryb;
porównywają je naw et z mięsem wołu lub ba- ran a. Chińczycy je d z ą je wprawdzie, ale w wyjątkowych tylko razach, cenią oni głów
nie tylko skrzela.
W niektórych krajach zużyw ają i mięso i szkielet do w ytw arzania pewnego rodzaju nawozu, które posiada bardzo użyźniające własności. Je d y n ą częścią zwierzęcia, która dotąd jeszcze żadnego nie znalazła zastoso
wania, je s t płetw a ogonowa, w której rekin skupia ca łą swoję potęgę. Powodowani za
bobonem czy innemi pobudkam i smakosze
i znawcy nie śmieli dotąd zaczepić tego potęż
nego narządu.
Polowanie na rekiny odbywa się na wielką skalę n a wybrzeżach Tasm anii, n a wyspach Haw ai, na m orzach Islandyi, Chin, Norwegii, Ind yj, na wybrzeżach wschodnich A fryki w zatoce A rabskiej.
Islandczycy szczególniej prowadzą ogromny handel olejem z rekina. F lo ta ze 100 statków złożona, każdorocznie je s t zajęta tym prze
mysłem. Z araz po złowieniu rekina, wydo
bywają z niego wątrobę, a ciało w rzucają na- powrót do morza. Co trzy tygodnie statk i pow racają po nowe zapasy, przywożą za każ
dym razem 100 do 120 baryłek wątroby, k tó r ą poddają gotowaniu w szopach czarnych, smrodliwych, poczem tłuszcz bywa wysyłany do Niemiec.
Rekiny łowione przy brzegach Islandyi n a
leżą do gatunku Loem argus borealis. K s z ta ł
ty ich są bardzo rozm aite, dochodzą 18 do 20 stóp (5,5 m do 6,1 ot): średnica n ajg rub szej części ciała je st 4 do 5 stóp (1,2 m do 1,5 m). Ilość tłuszczu, ja k ą można otrzy
m ać z jednej wątroby wynosi 4 do 5 galionów (18 litrów do 23 litrów). W ątrob y obfitują
ce w tłuszcz d ają dwa razy większą objętość oleju.
S ta tk i używane do połowu rekinów (schoo- ner) mieszczą 30 do 50 beczek i obsługiwane są przez 8 do 10 ludzi.
P o ra łowów rozpoczyna się w styczniu lul>
lutym , a kończy się w sierpniu. Podczas miesięcy zimowych rekiny przebyw ają na wo dach mniej głębokich, można je spotykać ju ż na 20 mil od brzegu n a głębokości 50 sążni.
W lecie przeciwnie są tylko na pełnem mo
rzu, można je łowić dopiero o 100 mil od lądu na głębokości 200 sążni. Przekonawszy się za pomocą sondy, że głębokość nie przewyż
sza wskazanej granicy a dno je s t m uliste i pochyłe, zarzucają kotwicę i połów się roz
poczyna. H a k zastępujący wędkę ma 12 do 15 cali długości. J a k o przynętę m a on n a sobie tłuszcz foki lub mięso końskie, przycze
pione do 8-io funtowego ciężaru i przywiązane do dwu prętów dębowych (długich n a 1,82 ot) mocnych, a do pó łto ra cala grubości m a ją cych. H a k je s t w tak i sposób urządzony, że wisi nieruchomo na dwa sążnie po nad dnem.
Zwykle zrazu rekin się waha czy m a wziąć przynętę, tak, źe rybacy często bardzo długo
N r 43.
czekają, nim rekin szarpnie drągiem. J a k tylko nim poruszy, rybacy rzucają się do nie
go i biorą go bardzo szybko. Rekin połyka przynętę łakom ie bardzo i bez najmniejszej ostrożności. Z d arza się często, źe, gdy rekin zostaje przyciągany, łańcuch się zrywa, ale rekin nie ucieka dla ta k błahych przyczyn.
P o pewnym czasie znowu się rzuca na przy
nętę, a gdy go już wciągną na pokład okrętu, znajdują często i pierwszy bak utkwiony w ciele. J a k tylko rekin łowiony ukaże się na powierzchni wody, rybacy biorą dzidy i harpuny i przedewszystkiem odcinają mu kolec grzbietowy. Z an u rzają w jego cielsko kilka haków i otaczają go łańcuchami; gdy zostanie już całkiem ubezwładniony, p ła ta ją cielsko i wyjmują z niego wątrobę.
Dawniej szemi czasy po wydobyciu wątroby, przywiązywano rekina w tyle statku, by zwa
bić n a powierzchnię wody inne rekiny, które zabijano harpunam i, skoro tylko się zbliżyły, żeby pożreć swego współplemiennika. T eraz szczątki rekina k ra ją na kaw ałki i te wrzuca
ją do wody. To pożywienie przyciąga rekiny i tym sposobem statek w jednem miejscu może stać bardzo długo i zawsze ma coś do zdobycia.
W ątro b y po wydobyciu z ciała kładą do wielkich naczyń, gdzie pozostają dopóty, aż wszystkie cząstki stałe opadną; następnie płyn przelew ają do kotłów, w których na silnym ogniu się gotuje. Olej w taki spo
sób otrzym any je st mniej lub więcej ciem
ny, stosownie do tego, w jakim stopniu roz
k ładu była w ątroba przed gotowaniem i sto
sownie do wysokości tem peratury, do jakiej ogrzewano tłuszcz gotowy. Ilość wydobytego oleju przedstaw ia przynajm niej dwie trzecie objętości samej wątroby.
R afineryą tłuszczu rekina można poznać już z bardzo dalekiej przestrzeni, ta k nie
znośnym jest jej odór. Od la t kilku wprowa
dzono odwanianie za pomocą pary, ale w ten sposób m ożna traktow ać tylko bardzo świeże wątroby.
Tłuszcz ta k otrzymany je s t delikatniejszy, jaśniejszy i mniej wonny. Inne części rekina zaw ierają w sobie także znaczną ilość tłusz
czu, który m ógłby być otrzymanym przez wy
ciskanie; pozostałości mogłyby być użyte jako nawóz.
679 W wodach Nowej Zelandyi spotyka się około 15 gatunków rekinów, należących do rodziny C archariidae, Lam nidae,N otidanidae, Scyllidae, Cestra-ciontinidae i Spinacidae.
Pomiędzy Lam nidae t. zw. tygrys—(Lam na glauca) tiger-shark, je st najbardziej rozpo
wszechniony na wybrzeżach Nowej W alii po
łudniowej i Nowej Zelandyi. M a on trzy m etry do 3,7 m długości, ale je st nieco m niej
szy od swoich współrodaków. Pomimo tego je s t bardziej łakomy i dziki. G dy mu rzucą przynętę, chwyta j ą na powierzchni, wynurza
ją c z pod wody zaledwie sam ą głowę z obawy, by go nie spotkały harpuny, które na niego czyhają. Szybkość rekina tygrysa je st za
dziwiająca i stanowi prawdziwe niebezpie
czeństwo rybaków. Oślepiony gwałtownością pogoni rzuca się na swoję zdobycz z nieopisa
n ą furyą i nieraz tak uderza w statek, źe ten aż podlatuje w powietrze.
W tym wypadku cała załoga może być po
ża rta przez rekiny błądzące w okolicy. Z n a j
dowano niejednokrotnie zęby rekina-tygrysa w drzewie obrzeżaj ącem statek lub w spodzie, co zwykle m a miejsce wtedy, gdy rekin nie dosięgnie zdobywanego łupu. Rekiny wy
śmienicie pływ ają i nieraz widać ich, ja k całe- mi bandam i ścigają zdobycz; m ożna ich po
znać po lazurowej barwie boków i grzbietu, co tłum aczy nazwę „blue pointer” (Lam na glauca) n ad an ą im przez rybaków australij
skich. M ają one szczęki większe i silniejsze aniżeli szczęki innych gatunków i, ja k się zda
je, posiadają niezmiernie delikatne powonie
nie. W ielu rybaków staje się pastw ą ich żarłoczności, a rany przez te zwierzęta zada
ne są praw ie zawsze śmiertelne.
Z arłacz pospolicie nazwany „psem reki
nem ” Scyllium laticeps (dogfish), je st b a r
dzo obfitym w wodach Nowej Zelandyi. J e s t to największy wróg rybaków łowiących dor
sze. „Pies rekin ” rzu ca się na dorsze wzięte już n a hak i pożera je. P rzytaczają statek rybacki, który ze 130 ryb wziętych na wędę zaledwie 6 tylko ocalił. Scyllium laticeps jest także bardzo pospolity przy brzegach Anglii i w innych m orzach europejskich; skóra jego daje typowy chagrin (jaszczur). Zew nętrzna część naskórka je st ta k delikatną ja k atłas, wewnętrzna przeciwnie je st ta k ostra, że w dotknięciu kaleczy ręce; korzystając z tej
WSZECHSW 1AT.
680 WSZECHSWIA1. N r 43.
własności używ ają jej do w ygładzania i pole
row ania powierzchni chropowatych.
Z arła cz y . rekin kolczasty (ciernisty) (spi- ned dogfisli, A canthias vulgaris) je s t innym gatunkiem rek ina bardzo rozpowszechnionym na wszystkich punktach kuli ziemskiej. Ce
chuje go skóra kolczasta, k tó ra mu służy za
razem za doskonałą broń odporną. G dy go pochwycą na brzeg statku, s ta ra się pokale
czyć ręce rybaków, którym zadaje ciężkie r a ny, mogące po dniach kilku sprowadzić gan
grenę. To też gdy tak i egzem plarz złowią, rybacy usiłują pochwycić go za ogon i oprzeć o jeden z brzegów statk u , żeby go ubezwład- nić. W pewnych miejscach solą i suszą jego mięso, które w znacznej części stanowi też po
karm mieszkańców Nowych H ebrydów , gdzie je st sprzedawane pod nazw ą „łososia D a r
wina.”
M etoda przyrządzania tłuszczu z rekina, została znacznie ulepszoną w ostatnich cza
sach. Opiszemy tu ta j sposób używany w fa bryce Slamsund:
Pierw szą czynnością je s t wydobycie tłu sz
czu, w tym celu robotnicy uważnie oddzielają w ątrobę dobrą od zepsutej, wszystko musi pochodzić z połowu jednodniowego. W ą tro ba ze zwierząt tłustych, zdrowych, je s t b ia ła wego koloru, ze zw ierząt zaś chorych, zielo- nawa, a z chudych czerwonawa. Dziwna rzecz, ja k wiele spotyka się w ątrób dwu o stat
nich kategoryj. P o dokonanym wyborze, umieszczają te organy w dobrym stanie będą
ce w kadziach, gdzie płóczą je w gorącej wo
dzie, a następnie staw iają przed mocnym ogniem, żeby olej wyciekł. N astępnie kładą je do wielkich kotłów okrągłych otoczonych ruram i, przez k tó re przechodzi p a ra pod ci
śnieniem nieprzechodzącem 5 funtów n a cal kwadratowy.
P rzez osiem godzin wątroby są poddane po
wolnemu gotowaniu, poczem olej się filtruje dwa razy przez bawełnę i przelewa do dużych beczek żelaznych szczelnie zam kniętych. P ro dukt je s t ju ż wówczas płynny i biały i wydaje się całkiem czysty, ale preparow anie jeszcze nieskończone. Olej ten posyłają do Chri- stianii, gdzie jeszcze p o ddają go działaniu chemicznemu, k tóre pozbawia go m ikroskopij
nych ciałek krwi, zawieszonych w cieczy, nako- niec filtrują przez papier i dopiero wtedy je st gotów do użytku. Z odpadków fabrykują
[ kilka gatunków oleju brunatnego i nakoniec
| jeszcze z resztek otrzym ują sm ary. Ten
| sposób preparow ania nie budzi tych w strę
tów, które wytwarza m etoda zwykle używana przy otrzymywaniu olejów brunatnych, które się wydobywa z w ątrób zepsutych przez goto
wanie. Oleje te m ają tę niedogodność, że zaw ierają w sobie różne produkty rozkładu.
Połów rekinów jest ważnym przemysłem w wielu krajach; żałować tylko należy, że te ludy, które skarżą się na szkody przez rekiny zrządzane, nie s ta ra ją się zużytkować ich w ten sposób.
(Revue Scientifique, N r 25, I sem. 1894).
J . S.
I
teoryi analizy chemicznej. ’’
i i.
Oddzielanie ciat jednych od drugich M ając dane sobie do rozpoznania jakieś ciało pojedyńcze, znajdujem y się zwykle wobec zadania niezbyt trudnego. P am iętać tylko należy o praktycznym i systematycznym układzie tych własności, według których m a
my je porównać z innemi ciałami nam znane- mi, a następnie— z jednem z nich identyfiko
wać. Im ściślej trzym ać się będziemy pew
nego racyonalnego następstw a w owych w łas
nościach, tem mniejszy n ak ład pracy wystar
czy nam do osięgnięcia całkowitej pewności.
Z ad an ie nasze sta je się jed n ak daleko zawil- szem, kiedy mamy przed sobą nie już jedno ciało pojedyńcze, ale mięszaninę różnych ro
dzajów m ateryi. T utaj, zanim przystąpim y do rozpoznawania, musimy przedewszystkiem rozdzielić ciała zmięszane.
To ostatnie zadanie, w szczegółowych przypadkach niekiedy bardzo trudne, w zasa
dzie polega na tem, źe ciało, które od innego
') P a trz W szechśw iat z r. b. str. 619, 635.
H r 4 3 . WSZECHSWIA 1 681 lub od kilku innych oddzielić chcemy, dopro
wadzamy do położenia lub stanu, w którym występują własności, stanowczo je od tamtych różniące. Najw ybitniejsze w tym względzie znaczenie m a różność stan u skupienia, ja k kolwiek i w danym stanie skupienia mogą nierzadko zdarzać się takie różnice, które spożytkować można w celu oddzielenia. P o d ział metod oddzielania najdogodniej nam będzie oprzeć n a różności stanów skupienia i dlatego mówić będziemy o sposobach, po
zw alających oddzielać:
a) ciała stałe od stałych;
b) ciała stałe od cieczy;
c) ciecze od cieczy;
d) ciała stałe lub ciecze od gazów;
e) gazy od gazów.
Oddzielenie jednego ciała od drugiego jest zawsze operacyą mechaniczną,. T ak zwane oddzielanie chemiczne polega na tem, źe cia
ła , które rozdzielić mamy, przeprowadzamy za pomocą przem ian chemicznych w inne, d ające się rozdzielić mechanicznie.
1. Rozdzielenie ciał stałych pomiędzy sobą.
D w a zmięszane z sobą ciała stałe poddajemy działaniu sił, które przenoszą każde z nich w inne miejsce w przestrzeni, poczem już mo
żemy oddzielić je mechanicznie.
N ajszersze zastosowanie w celu powyższym m ają różnice w ciężarach właściwych różnych rodzajów m ateryi. Jeżeli mięszaninę dwu ciał stałych skłócimy z cieczą, której ciężar właściwy m a wielkość pośrednią pomiędzy owych ciał ciężaram i, to lżejsze z nich wypły
nie na powierzchnię, a cięższe opadnie na dno. Jeżeli ciężary właściwe owych ciał sta
łych są nam znane, możemy dobrać odrazu ciecz odpowiednią. W razie przeciwnym za
czynamy od cieczy o ciężarze właściwym wyż
szym niż ciężar mięszaniny i zmniejszamy na
stępnie jej ciężar, dolewając innej cieczy—
lżejszej, aż dopóki nie nastąpi rozdzielenie ciał stałych. Ostrożnie stopniując podobne dolewanie, możemy rozdzielić mięszaninę ciał stałych, złożoną z wielu naw et części składo
wych. Cieczami, których używamy do roz
dzielenia ciał nierozpuszczalnych w wodzie, są roztwory jod k u rtęci i potasu, jodku bary
tu i potasu, borowolfram ianu kadm u i t. p.
D la ciał rozpuszczalnych w wodzie uciekamy się do jodku metylenu, który rozcieńczać m ożna ksylolem. Ponieważ ciężary właściwe
takich cieczy niewiele sięgają ponad 3, prze
to ciała stałe cięższe na tej drodze nie mogą być rozdzielone. W pewnych razach możemy się jeszcze uciec do ciał stałych cięższych, do
prowadzonych do stanu płynnego za pomocą I stopienia.
Podobnym w zasadzie, ale daleko mniej dokładnym sposobem rozdzielania jest tak zwane odpławianie czyli szlamowanie. P ole
ga ono na tem , że drobno sproszkowane ciała stałe, skłócone z cieczą, tem rychlej opadają na dno, im wyższy m ają ciężar właściwy. N a szybkość tę jednak, oprócz ciężaru właściwe
go wpływa jeszcze bardzo wielkość cząstek, te bowiem, których m asa je s t większa, opada
ją prędzej niż mniejsze. P rzystępując tedy do odpławiania, przedewszystkiem starać się należy o największą jednostajność cząstek,
| co znowu najłatw iej doprowadzić do skutku przez jaknajm ielsze rozdrabnianie.
W powyższych sposobach, opartych na hy- drostatyce, można wprowadzić znakomite udoskonalenie, powołując do pomocy siłę od
środkową. W idoczna, że to nie wpływa by
najmniej n a zmianę zasady. Oprócz zaś hy
drostatycznych i odśrodkowych działań m e
chanicznych, nie znamy żadnej innej zasady, któraby w celu rozdzielenia zmięszanych ciał stałych mieć m ogła zastosowanie powszechne.
W pewnych tylko przypadkach szczegóło
wych można się posługiwać inneini siłami, np.
magnetyzmem—w celu wydzielenia żelaza z pośród innych ciał niemagnetycznych. Mo- żnaby bez w ątpienia korzystać i z tego, że różne części składowe mięszaniny przy w strzą
saniu mogą się elektryzować różnoimiennie.
Sproszkowana więc mięszanina, po w strząsa
niu, wysypana na p o ta rtą jedwabiem płytę ebonitową, pozostawiłaby n a niej pewne swo
je części składowe, przylegające wskutek przeciwimiennego z płytą naelektryzowania, gdy reszta nie byłaby przyciągana. Takiej metody wszakże, o ile wiadomo, nikt nie pró
bował zastosować w praktyce.
2. Oddzielenie cieczy od ciał stałych. F il
trowanie. Postępowanie, które m a n a celu oddzielenie cieczy od ciała stałego, nazywamy filtrowaniem. Polega ono n a użyciu przegród porowatych, których pory są mniejsze od czą
stek ciała stałego, skoro zaś na przegrodę podobną mięszanina ciała stałego z cieczą wywiera ciśnienie, to pod jego wpływem ciecz
przedostaje się przez pory i ju ż tem samem przestrzennie zostaje oddzielona od ciała sta łego.
Z pomiędzy m etod oddzielania, używanych w chemii rozbiorowej, z filtrow aniem spoty
kamy się najczęściej, gdyż ono najłatw iej może być wykonane. P raw da, że oddzielanie gazów od ciał stałych i cieczy jest jeszcze prostszą czynnością i obywa się prawie zupeł
nie bez żadnych urządzeń specyalnych, ale obchodzenie się z gazam i je s t mocno u tru d nione przez konieczność używania obszernych i szczelnie zamykanych zbiorników. D latego to, o ile n a tu ra rzeczy n a to pozwala, unika
my operacyj z gazam i, a wszelkie rozdzielania staram y się sprowadzić do przypadku ciała stałego i cieczy.
Z a przegrody porow ate mogłyby służyć bardzo rozm aite m atery ały , w użyciu jed n ak je st prawie wyłącznie pap ier nieklejony— bi
b u ła i, niekiedy, azbest.
P ory filtru m ogą być tem większe, im więk
sze są cząstki ciała stałego, które mamy od
dzielić przez filtrowanie. Z e względu na szybkość filtrowania, o ile jakiekolw iek racye nie przeciwią się tem u, staram y się przygoto
wywać do filtrow ania osady jaknajgrubiej ziarniste. B ardzo dzielnym środkiem zwięk
szenia gruboziarnistości osadu je s t pozosta
wienie go w długotrw ałem zetknięciu z roz
tworem, wśród którego zo stał wytworzony.
W ted y bowiem— szczególniej przy współdzia
łaniu wyższej tem p eratu ry — odbywa się prze- krystalizowanie osadu: drobniejsze jego cząst
ki rozpuszczają się i z tego m atery ału tw orzą się większe kryształki. W tych samych wa
runkach i w osadach bezkształtnych odbywa się powiększanie grubszych kłaczków kosztem m ateryału drobniejszych. T u m a początek zasada praktyczna pozostaw iania osadów w zetknięciu z cieczą, wśród której powstały, n a czas długi i w wyższej tem peraturze, za
nim przystąpim y do ich filtrowania.
N a szybkość filtrow ania wywierają wpływ trzy czynniki, a mianowicie wielkość porów, ciśnienie i tem p eratu ra. W pływ je s t tego rodzaju, że równolegle ze wzrostem wszyst
kich trzech wymienionych czynników w zrasta i szybkość filtrowania. W ielkość porów zmie
niać się może przez to, źe zostają one z a tk a ne przez bardzo m iałkie osady, co jeszcze raz
682
objaśnia nam korzyść przygotowywania osa
dów w stanie gruboziarnistym .
Ciśnienie działające w sprawie filtrowania zależy pospolicie wprost tylko od ciężaru fil
trowanej masy. Możemy je zwiększyć albo przez podniesienie wysokości kolumny filtro
wanej masy nad przegrodą porow atą, albo też przedłużenie słupa przefiltrowanej cieczy pod ową przegrodą. Sposób pierwszy, łatw iej
szy do wykonania, nie może być jednak za
stosowany w czynnościach analitycznych, po
nieważ mamy tu do czynienia zwykle z nie- wielkiemi ilościami m ateryi, a pod koniec fil
trow ania musi pozostawać na filtrze m asa co
raz się zm niejszająca. Sposób drugi udaje się łatwo, jeżeli filtr przylega szczelnie do lejka, w którym go umieszczamy i jeżeli szyj
kę lejka, koniecznie niezbyt szeroką, połączy
my z wązką również i dostatecznie długą rurką. Ponieważ ciśnienie hydrostatyczne zależy tylko od wysokości słupa cieczy, trzeba zatem brać rurk i możliwie najcieńsze. Powia
dam y „możliwie najcieńsze,” gdyż uwzględ
nić tu jeszcze musimy i tarcie, odwrotnie pro- porcyonalne do czwartej potęgi ze średnicy rurki. Bierzemy zatem rurki, m ające dwa do trzech milimetrów średnicy, w szerszych bowiem słup cieczy przeryw a się bardzo łatwo.
Znaczniejsze zwiększenie ciśnienia może być jed n ak osięgnięte bardziej złoźonemi spo
sobami. M ożna bowiem powiększyć ciśnienie atm osferyczne ponad filtrowaną m asą, czego zwykle nie czynimy, ponieważ wtedy dostęp do niej m usiałby być utrudniony albo naw et zupełnie przecięty, lub też zmniejszyć ciśnie
nie poniżej przegrody porow atej. D rugi ten sposób, „filtrowanie pod zmniejszonem ciśnie
niem ,” je s t obecnie w nieustannem użyciu we wszystkich pracowniach, co zawdzięczamy do
kładnem u jego opracowaniu aż do najdrob
niejszych szczegółów zwłaszcza przez Bun- sena.
N ie zatrzym ujem y się nad sposobami zwiększania ciśnienia za pomocą pras i pomp różnego rodzaju, ponieważ sposoby te, nie
zmiernie ważne w technice, praw ie nie zn aj
dują zastosowania w chemii rozbiorowej.
O statnim czynnikiem, wpływającym n a szybkość filtrowania, je st tem peratura. B uch cieczy w porach filtru zależy od tarc ia we
wnętrznego, którego wielkość je s t w ścisłym N r 43.
WSZECHSWIAT.
WSZECHSW1A1. 683 stosunku z wysokością tem peratury. Tarcie
wewnętrzne wody w temp. 0° jest przeszło sześć razy większe od tarc ia wewnętrznego tej cieczy w tem p. 100°. S tą d to filtrować należy ciecze ogrzane tak silnie, ja k tylko wogóle pozw alają na to warunki i okoliczno
ści doświadczenia.
(C . d. n a s t.).
Z n .
W r. b. otrzym ałem od pana M. Błońskiego z Humania kilkadziesiąt okazów ja sk ra różnolist
nego (Ranunculus auricom us L .), przeznaczonych do lwowskiego Zielnika flory polskiej. Po bliż- szem rozpatrzeniu się w przysłanym m ateryale, przyszedłem do przekonania, że zaw iera on prócz typowego R. auricom us oraz odmiany fallax W.
Gr. szereg form przejściowych. O tych formach przejściowych nie znalazłem nigdzie wzmianki, prócz zdania M. W illkomma (Fiihrer in das Reich der Pflanzen), że R. auricomus je s t gatunkiem bardzo zmiennym, przechodzącym w ja sk ie r k a
szubski. P ostaram y się niżej wykazać, że po
wyższy pogląd W illkomm a, podzielany przez k il
k u innych botaników , je s t błędny, t. j . że R. auri
comus nie przechodzi stopniowo w R. cassubicus, lecz tylko w swą odmianę fallax, której je d n a po
stać j e s t napozór do R. cassubicus bardzo zbliżo
na, w rzeczywistości jed n ak różni się od niego pew- nemi stałem i i charakterystycznem i znamionami.
W edług F ieka (F lo ra von Schlesien), typowy R.
auricom us L . posiada dolne liście łodygowe bez- ogonkowe, palczastosieczne, o wycinkach równo
w ązkich lub równowązkolancetowatych, praw ie całobrzegich i najwyżej w wierzchołku 2 — 3 dziel
nych; zaś odm. fallax W. Gr. ma liście łodygowe również palczastosieczne, o wycinkach szerszych, podłużnie lancetow atych lub podłużnie rom bo
wych, grubopiłkowanych; Garcke znów pod nazwą var. fallax opisuje nieco inną postać, o wycinkach dolnych liści łodygowych ja k b y w długie ogonki zwężonych, zaś co do reszty od opisu F ieka i in
nych się nie różni. W szystkie te trzy postaci, t. j . jednę odpow iadającą R. auricomus, a dwie jego odmianie fallax, w dwu kształtach występu
ją c e j, odszukałem w nadesłanym z pod Humania m ateryale.
Typowa postać, zgodnie z wyżej przytoczonym opisem, m iała wycinki dolnych liści łodygowych
! równowązkie lub równo-wązkolancetowate, cało- brzegie lub kilkom a odległemi małemi zębami na
i skraju opatrzone lub wreszcie w wierzchołku albo 1 w połowie długości 2 lub 3 klapkowe lub wrębne,
0 klapkach lub wrębach podobnież równowązkie h lub prawie równowązkich, całobrzegich, rzadziej drobno i odlegle ząbkowanych. Prócz tych były tam okazy, których dolny liść łodygowy miał pa>-ę wycinków równowązkich, całobrzegich (ja k u fo r
my typowej) oraz parę wycinków podłużnie lance
tow atych, grubo nacinano piłkowanych, lecz za to niepodzielonych, o zębach bardzo dużych, nie- 1 licznych (5— 7 na wycinku). Jest to form a-prze-
chodząca stopniowo w jednę z postaci odmiany fallax, mianowicie w postać Garckego, co odbywa się w następujący sposób: pojedyńcze wycinki dolnych liści łodygowych sta ją się szerszem i oso
bliwie ku wierzchołkom, zaś u dołu zwężają się w cieniutkie i długie fnieraz od blaszki dłuższe) nibyogonki, przestają się dzielić w wierzchołku na 2 3 klapki lub wręby, a otrzym ują natom iast na skraju począwszy od połowy długości lub nieco niżej grube duże, ku wierzchołkom coraz większe zęby— i oto gotowa odmiana zwodnicza. Jeżeli osobniki tę odmianę reprezentujące zaczną na nie
których węższych wycinkach dolnych liści łodygo
wych skracać lnb zupełnie tracić swe nibyogonki 1 tracić zazębienie, to znów otrzym amy inne for
my przechodnie do formy typowej. W całym nadesłanym m ateryale znalazłem zaledwie parę okazów, odpowiadających opisowi F ieka odm.
fallax: od wyżej opisanej postaci Garckego różni
ły się głównie tem, że pojedyncze wycinki dolnych liści łodygowych nie miały owych rzekomych ogonków, lecz <ylko nieznacznie się ku nasadzie zwężały, zachowując zupełnie ten sam charakter uzębienia na skraju oraz k sz tałt podłużnie lance
towaty lub lancetowatorombowy.
Te właśnie okazy przekonały mnie, że słuszna je s t uwaga F ieka, P ostela i innych, że wskutek podobieństwa tej odmiany do ja sk ra kaszubskiego mogą przytrafiać się błędy w oznaczaniu. P rz y czynia się je d n ak do tego nietyle podobieństwo tych jaskrów , ile niejasne i niekrytyczne opisy przez wielu autorów podawane, co wprowadza zam ęt i zm usza niektórych do przyjm ow ania za śladem W illkomm a form przejściowych tam , gdzie ich niema zupełnie.
Sumienny i ścisły autor flory śląskiej E . F iek nic o tych formach przejściowych m iędzy jaskrem różnolistnym i kaszubskim nie wspomina, zazna
cza tylko podobieństwo odmiany zwodniczej do ja sk ra kaszubskiego oraz uskarża się, że dość często jed en za drugi bywa przyjm owany, z czego widać, że według niego je s t zupełnie możliwera ścisłe odróżnienie tych dwu jaskrów . Na to je d nak opisy podane w jego F lo ra von Schlesien są niew ystarczające, a właściwie chybione. Liczba liści odziomkowych, podana przezeń dla R. cassu
bicus 1— 2, zaś dla R. auricom us 4 — 6 wcale nie je s t stałą, gdyż 60°/0 okazów z pod Hum ania R.
auricom us łącznie z var. fallax miało tylko 1 — 2