/
/ ' U s J U
CENA 5 0 GROSZY
U
Nr. 2 . f l l j ______________ ___________ Rok 111-
PRZEGLĄD
ARTYSTYCZNY
D W U T Y G O D N I K I L U S T R O W A N Y
W A R S Z A W A W I L N O Ł Ó D Ź .
RESTAURACJA
BRISTOL
C o d z i e n n i e o d g . 11 w . w „ S a l i M a l i n o w e j '
z a t r a k c j a m i t a n e c z n e m i
P R O G R A M M A R C O W Y :
1. C A RLA A L B E R T IN 1—tańce bale to w c -g ro tesk o w e 2. M A D Y L O R R IS O N —angielski taniec subretki 3. RIA DE C H A R D — międzyn. mistrz tańca salon.
4. GR1T KARLELI—balerina w iedeńska.
N°. 2 6 m arca 1927 r. R ok III
MHillD I1TYSIYEZBT
Dwutygodnik dla spraw teatru, muzyki, kinematografji, sztuk pla
stycznych, literatury i życia społeczn ego.
ADRES REDAKCJI , ADMINISTRACJI; i . - , " ' K M "
n n n 7 i ł f v Wilno, ul. Tatarska 6.
' Łódź, ul, Nowo-Cegielniana 24 m. 6.
WARUNKI PRENUMERATY: mie się cznie 1 zł., kwartalnie 3 zł., półrocznie 6 z ł , rocznie 12 zl. Cena pojedynczego egzemplarza 50 gr. Dla prenumeratorów na prowincji dolicza się 20 gr. miesięcznie za przesyłkę.
CENY OGŁOSZEŃ: Cala str. 1 CO zł., pół strony 50 zł., ćwierć strony 25 z ł , ósma część strony 15 zł. Od powyższych cen żadnych rabatów się nie udziela.
Z WYSTAW TOW. ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH W'WARSZAWIE.
S t a n i s ł a w B a gie ński. Poranek na wybrzeżu Kaszubskjern.
2 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. Nb 2
Słówko o teatrze.
A tm osferę, która otacza nasze teatry, m ożnaby nazwać n ie zdrową, g d y b y nie to, że atm osfera naszego życia w ogóle daleką je s t od tej idealnej czystości, w której społeczeństw o czuje serdecz
nie, a myśli zdrowo. Zycie tea tru zatem, jako maleńki u ła m e k ogól
nego życia, roztapia się w niem, i niknie z przed oczu zasypanych piaskiem różnych blag, głupstw , i codziennych szwindelków. Nie chcem y się zajm ować specjalnie pow stałem i na tle te a tru skandali- kami, mając ich w najróżnorodniejszych odm ianach pełne szpalty w e wszystkich dziennikach. S ło w e m e m barras de richesse — pod tym w zględem nieporów nany. A jed n a k w ostatnich czasach na szpaltach różnych czasopism w arszaw skich poczęły się u k azyw ać artykuły, na które należy zwrócić baczną uw agę. Świadczą bow ie m sw ą treścią, że w świecie tea tra ln y m coś się zaczyna psuć, — antagonizm między k r y ty k ą teatralną, a polskimi autoram i w zm ógł się jeszcze bardziej, a niektórych artystów , z tych „najpopularniejszych", których oklaskuje w arsza w ska publiczność — o garnął chorobliwy pesym izm w stosunku do polskiej twórczości dram atycznej. Do tej p o ry polscy autorzy mieli przeciw sobie g ru p k ę spraw ozdaw ców , po większej części ob
c e g o pochodzenia, których wiele mogło, a n a w e t musiało d raż nić w utw orach pisanych przez rasow ych polaków . Polem ika p r o w a dzona d w a lata tem u między B ernszteinem a B e r n a rd e m Shaw , na łam ach T e m p s ’a i T i m e s ’a — wiele wątpliwości po d tym w zględem zamieniła w pewniki. O becnie je d n a k do nieprzejednanych w ro g ó w polskiej twórczości dram atycznej, należy zaliczyć p. A. Zelwerow icza reż y s e ra T e a tr u N arodow ego (sic!) w W a rsz a w ie, który na łam ach pisma pośw ięconego teatrow i (C om oedia Ns 24) wyraził się w w y wiadzie że „polskie sztuki gryw ane są przez n a c j o n a l i z m " —
„polscy a utorzy nie piszą sztuk dobrych", a te które piszą, które się wystawia, d o p ro w a d z ają do b a n k ru c tw a te a try — „między innymi R edutę" — C hciałbym podo b n y w yw iad widzieć w jakim ś „Berliner Tageblacie* z R e in h a rd te m L . Nie do pomyślenia! Antoin, gdy zagrał dwie cudzoziemskie sztuki, został zą k a rę pozbaw iony subwencji rządow ej, a gdyby jeszcze powiedział, że nie należy w P a ry żu gry
wać sztuk francuskich — Boże mój drogi. Cóż to b y łb y za skandal!
Ale u nas... inny artysta znakomity, tegoż N arodow ego tea tru, krzy
czy na próbie, „że na przyszły sezon każe sobie wpisać w kontrakt, że nie będzie w y s tę p o w a ł w p o l s k i c h sztukach" — i nie dostaje za to naw et w ym ów ki od d y r e k to r a p o l s k i e g o T e a t r u N a rodo
wego!... Bo tak się już u ło ż y ły u nas stosunki, nie tylko w teatrze, żr przyjęte jest uw ażać za d o b ry ton poniew ieranie tego co polskie.
N aturalnie nie należy się zbytnio przejm ow ać tego rodzaju w ystępam i.
T o przejdzie.,. W y s z u m ią z głów Ehrenburgi — i nastąpi zgoda.
W ie r z ę w nią, gdyż w ierzę w d o b rą ras ę naszych artystów dra
m atycznych.
S T E F A N KIED RZYK lSK L
Ni 2 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, 3
Z W Y S T A W .
T O W . Z A C H Ę T Y S Z T U K PIĘ K N Y C H w W A R S Z A W I E .
Na urządzonej na przeciąg m. lutego w ystaw ie krakow skiego stow arzyszenia „Sztuka" w „Zachęcie" warszaw skiej są rzeźby D u nikowskiego n ow ą rew elacją o niezm ierzonym talencie tego św iet
nego artysty. Dunikowski byw a nierówny, stąd często szersza publicz
ność, która niezawsze zna całokształt losów je g o talentu, niedocenia jego wartości. Obecnie w ystaw iony s zereg głów, przeznaczonych do ozdoby odnowionych sal na W aw elu, rżniętych w drzew ie,—p rze w aż nie p o rtre tó w znanych i mniej znanych osobistości w Polsce, posiada cechy świetnego ujęcia form y i w ro d z o n e g o poczucia stylowości, a lekka polichromja dodaje im antycznego w dzięku i wzmacnia siłę wyrazu. O b o k tej serji głów wystawił K sa w e ry Dunikowski jeszcze d w a p o rtre ty kobiece naturalnej wielkości, również w ykonane w drze
wie i polichrom ow ane. Ciało, włosy, d ra p e rje są tak świetnie ujęte, że m a się wrażenie, iż w łosy i fałdy sukni upinała prostota starożyt
nych greków .
Z pośród m alarzy w krakow skiej „Sztuce" w yróżnia się W o j ciech W eiss, zresztą zawsze ten sam — doskonały malarz ciał kobie
cych, widzianych przez pry zm a t R e n o ir ’a, — malarz nie pragnący
Z WYSTAW TOW. ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH w WARSZAWIE.
S tan isław B agień ski. Potyczko ulandw z bolsiewikomi.
4 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. M 2
w swej sztuce nic więcej wyrazić pon a d um iejętność oddania natury widzianej pod kątem im presjonizm u. P e w n e ślady poim presjonistycz- nych teorji, pojaw iające się w jego pejzażach, nie zdołały w nim zdusić im presjonisty z krwi i kości. W o g ó le w „Sztuce" p rze w aż a im presja.— Czy to Jarocki (trochę przem ęczony), P ieńkow ski (świetne akwarele, dużo lepsze od pejzaży oleinych) czy Mehoffer (pejzaże i p o rtre ty ciężkie i wym ęczone, dużo słabsze od w ystaw ionych dwuch znanych ale d o b ry ch witraży), czy A xentow icz (niedający już zresztą pojęcia o tem , czem był kiedyś ten m alarz) lub Noakow ski (szkice architektoniczne), są t o w szyscy m alarze, k tórz y wyszli z epoki im
presjonizm u i k tórz y im presjonistam i pozostaną. O lbrzym ie m artw e na tury i obrazy rodzajow e P a u tsc h ’a, zdradzające w pływ y po Ceza- n e ’owskie, choć dobrze przew ażnie m alow ane silną i p e w n ą ręką, po niekąd d e k o n c en tru ją widza ub ó stw e m tem a tu p rz y wielkości w y m iarów płócien. D w a studja p o rtre to w e i akt Zb. Pronaszki są tak słabe, że w p r o s t rażą w zespole „Sztuki".
O ddzielną salę w Zachęcie zapełniła kolekcja pejzaży i w nętrz Ż ukow skiego; W y c h o w a n y w w spaniałych tradycjach pejzażystów rosyjskich nie ustępuje im w niczem. Jego pejzaże są świetne w k o lorze, oblane prze jrz y ste m pow ietrzem i m alow ane z niebyw ałą siłą, w p ro s t brutalnością. Ciepło letniego wieczoru, chłód zimy, migotli- wość w nętrz leśnych, pęd w o d y czy m ro k nocy, w szystko to jest o ddane z niezw ykłą p o tęg ą w yrazu i plastyką. W najlepszych swoich w nętrzach igra Żukow ski z trudnościami, np. dwuch oświetleń: lam py i nocy, słońca i chłodnego światła, przezw yciężając je z m ae strją św ietnego malarza.
P o n a d to na szczególniejszą u w a g ę zasługuje jeszcze większa kolekcja prac S te fa n a D om aradzkiego, zaw ierająca przew ażnie m o ty w y nastrojow e i widoki P a r y ż a oraz krajobrazy. P ra c e te cechuje p rzedew szystkiem m iękka i subtelna gam a kolorytu oraz wybitnie nastrojow e ujęcie tem atu. K olekcja prac Marii bchayer-G orskiej nie w ykazuje poza przeciętną popraw nością nic szczególnie zajmującego.
Z dzieł t. zw. „w ystaw y bieżącej" wyróżnia się ty m razem W ojciech K ossak p a ro m a d obrem i płótnami, Kazim ierz S ta brow ski stylow ym p o rtre te m m ęskim , G u s ta w Pillati d w om a krajobrazam i górskimi w mocnej, jak zwykle, gamie barw , Stefan P o p o w sk i na strojow ym
„W schodem księżyca", S tanisław Szygiell zajm ującym h a rm o n ją barw ną pejzażem , B ro n isła w W iśniew ski bardzo do b rem studjum p o rtre to w e m i W . S tachow ski um iejętnie oddanym krajobrazem
„ W ie c z ó r n a m orzu".
Najbliższa zmiana w y sta w y w Zachęcie (o d 6-go m arca) zawie
rać będzie p race g ru p y a rty stó w „Pro arte", kolekcję d rze w o ry tó w barw nych W ła d y s ł a w a Bieleckiego, prace wileńskich artystów -plasty
k ó w ,'w y s ta w ę prac nadesłanych na ogłoszony przez T o w . „Rzeźba"
konkurs na po p iersia zasłużonych polaków oraz w y s ta w ę bieżącą.
O w ystaw ach tych p o m ów im y w nastę p n y m u-rze,
W anda Gentil-Tippenhauer.
PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. 5
S Y L W E T K I N A S Z Y C H P L A S T Y K Ó W
S T A N I S Ł A W BAGIEŃSKI.
W y m o w n y m dow odem te go, j a k sztuka je s t związaną z życiem narodu, z jego idea
łam i i dążeniami, je s t cala twórczość m alarska Stanisław a Bagieńskiego. Cofnijmy się p a m ięcią o kilkanaście lat wstecz:
w okresie niewoli politycznej n a ro d u polskiego, kiedy Polska b y ła w ykreśloną z k a rty E uro
py, była je d y n ą manifestacją jej istnienia sztuka polska, która z a w a rtą w niej p o tęg ą ducha tw órczego z dobyw ała sobie u- znanie zagranicą, a w kraju w śród ogólnego przygnębienia p o d trz y m y w a ła w iarę w ży
w o tn ą i niespożytą moc ideału.
Szczególnie wielcy bataliści pol
scy, ja k Juljusz Kossak, Józef Brandt, Jan Matejko, W ojciech Kossak, którzy przedstaw iając na swych płótnach i kartonach sław ne dzieje ry ce rstw a pol
skiego, byli te m sam em k rze
wicielami h a sła pieśni legionowej: „Co nam obca przem oc wzięła, m ocą odbierzemy*1,—przyczynili się w niem ałej mierze do rozniecenia iskry tego zapału do wszelkich poczynań zbrojnych w okresie wojny światowej, które też ostatecznie doprow adziły do odzyskania niepo
dległości Polski.
Stanisław Bagieński, który ja k wielu współczesnych m alarzy warszawskich, zajmujących dziś w sztuce polskiej czołowe stanow i
ska, ukończył W a r s z a w s k ą Sz k o łę R y su n k o w ą pod kierunkiem W o j
ciecha Gersona, a następnie w yjeżdżał na dalsze studja do Mona- chjum i Paryża, zajął w śró d batalistów polskich w dalszym rozwuju tej dziedziny sztuki, swoje oddzielne i niemniej zasłużone stanowisko.
W idocznie był też na batalistę p rzedestynow any. Już bowiem jako siedmioletni chłopiec nie z najdow ał dla siebie ponętniejszej zabawy, jak rysow anie żołnierzy i koników. W a rs z a w s k a Szkoła R ysunkow a d a ła mu p o d sta w y fachowe, by ta najw iększa dla niego przy je m ność jako młodzieńca, stała się celem życia jako arty sty i obywatela.
W okresie pierwszej samodzielnej twórczości S tanisław a B a
gieńskiego (około r. 1909) ulubionym tem atem jego kompozycji ba talistycznych była e p o p e ja N apoleońska i pow stanie 1831 r. W p r a cowni jego po dzień dzisiejszy znajdują się jeszcze z tak wielkim tru de m pozbierane m u n d u ry różnych p u łk ó w polskich z tych ok resó w
S ta n is ła w Bagieński. P o rtr e t w łasny.
6 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. • *& 2
czasu, części uzbrojenia żołnierzy i rysztunku koni. Stanowi to do
wód, ja k sumiennie pojmuje a rty s ta sw oje zadanie p od w zględem ścisłości historycznej naw et w drobnych szczegółach tem atu. J e d nakże żołnierze w obrazach Bagieńskiego to nie manekiny, maiące takie lub innezadanie do spełnienia. W e wszystkich tworzonych przez niego epizodach wojennych czuje się tętno życia, a niekiedy w prost w ysoko napięte zmaganie się życia i śmierci w imię wyższych idea
łów, oprom ienione pew nego rodzaju p niskim se n ty m e n te m .— W yczuw a to też ta część społeczeństwa, która zwiedza w ystaw y, i dlatego S t a nisław Bagieński nigdy nie miał p o w odów skarżyć się na b ra k chęt
nych nabyw ców j e g o obrazów.
U rządzona w r. 1922 w Tow . Zachęty S z tu k Pięknych w W a r szawie wielka zbiorow a w y sta w a prac Stanisław a Bagieńskiego dała go znowu poznać jako w szechstronnego odtw órcę poczynań zbroj
nych narodu polskiego w okresie ostatniej doby, począwszy od p ie rw szych czynów legjonowych aż do tryum falnego p o w ro tu wojsk pol
skich do W arszawy po zawarciu pokoju ryskiego. W tych obrazach epizodycznych spotkań, potyczek, w ym arszów, rekw irunków , tra n s p o r
tów oraz w iększych kom pozycjach batalistycznych, ja k „Bitwa pod K aniow em ", „Przejście artylerji strzelców gen e ra ła Żeligowskiego"
przez D niestr dnia 7 kwietnia 1919 r., „ W a lk a ułanów z kaw alerją B udiennego", strzeszcza się to, co cały ogół polski ta k żyw o odczu
w a ł i przeżywał, streszcza się cały wysiłek obecnego pokolenia w r e a lizacji najw yższego ideału n a ro d u —Niepodległości Polski.
N iektóre z tych prac S tanisław a Bagieńskiego znajdują się już w m uzeach i instytucjach państw ow ych, stały się więc dosłownie w łasnością ogółu. I tak w gm achu M inisterstwa S p r a w W o jskow ych w iszą dw a jego większych rozm iarów płótna: „Szarża u łan ó w nad
wiślańskich na b a te rję p r u s k ą w r. 1813“ i wspomniana już „ W alk a ułanów z kaw alerją B udiennego"; w M uzeum N a rodow em w W a r szawie: „Bitwa pod K aniow em "; w W o jsk o w ej Szkole S anitarnej p rzy szpitalu Ujazdow skim obraz, przedstaw iający pierw sze zaczątki urządzeń sanitarnych w armji polskiej p. t. „Pierwsi w ojskow i sani- tarjusze polscy w bitwie pod G ro c h o w e m w r. 1831". Inne zaś prace jego nabyte zostały do zbiorów prywatnych.
O gólną cechą twórczości malarskiej Sta n isław a Bagieńskiego je s t bardzo staranny i lekką ręką narzucony rysunek, d o kładne wy- studjow anie ruchów ludzi i koni, a przedew szystkiem p raw d a sy tu a cyjna w kom pozycji n a g ro m a d zo n e g o m aterjału. H a s ła impresjonizmu, zmierzające do zlekcew ażenia rysunku na korzyść zagadnień w alorów plam y barwnej, znalazły w sztuce B agieńskiego oddźw ięk tylko o tyle, że przy niemniej p o p ra w n y m ry su n k u zaczął również zwracać w iększą uw agę na efekty n a tu ry kolorystycznej. Podczas bowiem, gdy prace z pierw szego okresu jeg o twórczości, a mianowicie epizo
dy z wojen Napoleońskich i z r. 1831 w kom pozycji barwnej m ają c h a ra k te r pracowniany, to kom pozycje jego z ostatniej doby tra k to w ane są więcej plein airow o, m ają silniejszą gamę barw, co niew ąt
pliwie wychodzi im na dobre.
Je d n em z najważniejszych zagadnień Polski obecnej doby stało
się zagadnienie m orza polskiego i należytego w ykorzystania w ybrzeża
Z WYSTAW TOW ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH W WARSZAWIE
S t a n i s ł a w B a g ie ń s k i. Prz ed kuźnią.
2 P R Z E G L Ą D A R T Y S T Y C Z N Y .
8 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. Ws 2
na Bałtyku. Łącznie z temi prądam i myślowemi, nurtującem i w s p o łeczeństwie, pojaw ia się w sztuce polskiej nowy rodzaj, dotychczas bardzo m ało uprawiany: m alarstwo morza. Liczba polskich malarzy morza obecnie co roku się powiększa. Do grona m arynistów pol
skich przystąpił — spędziwszy ostatnie lato nad Bałtykiem — także S ta n isław Bagieński. W y s ta w io n y na ostatnim salonie dorocznym jego obraz „ P o ra n e k na w y b rz e żu kaszubskiem" w ykazuje w nim niemniej tęgiego m alarza m orza ja k batalistę. Z re sz tą S tanisław B a
gieński je s t obecnie w pełni swoich sił twórczych, więc spodziewać się m ożem y od niego jeszcze bardzo wiele.
Feliks Lubierzyński.
Z Z A K U L IS P O L S K I E G O R A D J A .
Halo,, halo! Polskie Radjo W a rs z a w a " — Codziennie po kilka
naście razy brzmi przez głośniki i słuchawki dźwięczny m ezzosopran
„speakerki", lub aksam itny baryton „speakera". S łyszym y w szyscy—
słyszymy, ale nie widzimy. O tóż to! S ta rsz e pokolenie (do którego niestety już się zaliczam) w ychow ane w epoce materjalizmu, nie da się tak łatw o przekonać.
P r ż y k ł a d : — Niedaw no bawił w W a rs z a w ie mój d obry znajomy, starszy już pan, zamieszkały n a zapadłej prowincji. Ponieważ biadał na dającą się we znaki szarzyznę i m onotonję życia, począłem go na mawiać, aby zainstalował u siebie radjo. Mój prowincjonalista m ało słyszał o tem. J a k umiałem, wyjaśniłem na czem rzecz polega i nad w ieczorem udaliśm y się do sklepu z radjosprzętem . Zaczęto nam de
m onstrow ać jakiś aparat, a gdy mój znajom y usłyszał dźwięki o rk ie stry płynące z głośnika, zsiniał dosłownie i zawołał z oburzeniem:
„Jakto! mnie starego chcecie brać na kawał!! toż to zw ykły . g ra m o fon i basta!"
Przyznaję, że słow a te zachw iały i w e mnie nieco wiarę w radjo.
P ostanow iłe m je d n a k na własne oczy zobaczyć to, co jest dla p r z e ciętnego radjo-słuchacha osłonięte taką tajemniczością.
U dałem się' więc na ul. K redytow ą, gdzie mieści się t. zw.
„studja" Polskiego R adja i tu, dzięki uprzejmości p. W eronicza, kierow nika działu literackiego studji, zapoznałem się bliżej z urzą
dzeniem, a nadew szystko z działalnością warszaw skiej stacji na
dawczej.
P a n W e ro n icz wskazał mi miejsce na kanapie opodal mikrofonu.
Usiadłem, i szeptem zacząłem rozm ow ę w obawie, Aby. przed.;,czasem złośliwy mikrofon nie, róztrąbił m ojego w y w ia d u — bo cóż w tedy dałbym do „ P rzeglądu A rtystycznego"? Je d n ak ż e p. W e ro n ic z u p e w nił mnie, że w tej chwili stacja je s t nieczynna. P e w n y m już głosem zacząłem zatem rozpytyw ać i oto dow iedziałem się:
Pra ca w re tutaj 11 godzin na dobę. Kierownicy poszczególnych działów w ytężają sw e siły p rzedew szystkiem dla w yszukania od p o wiednich form dla podaw ania produkcji tych działów radjosłuchaczom.
R adjoaudycja — to jeszcze teren eksperym entalny, a posiadający
2 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY.
bardzo rozległe i zupełnie nowe możliwości. N ajciekaw szą może gałęzią jest ta k zw ana „dekoracja akustyczna". D ośw iadczenia kie
rownika działu literackiego wykazały, że przyjęte w zwykłych w a runkach form y deklam a
cji, czy recytacji nie od
pow iadają w arunkom radjofonji. T o też czy
nione są ciągłe próby (poza audycjami pu- blicznemi) mające na celu wynalezienie o d pow iedniego ujęcia. Pod ty m w zględem stacja w a rs za w sk a stoi na b a r dzo w ysokim poziomie.
W dziale muzycznym czynione są również ciągłe pró b y i e k s p e ry m enty w doborze in
strum entów , p r o g r a m ó w i t. d. Radjo Pol
skie liczy się ze zdaniem „ , _ , , T> 1 1 ■ 13 V
c;wnirłi ś l n c L 'i p '/ ń w i w P S zto m p k ó w n a , s p e a k e rk a Polskie go Radio,
swoich słuchaczów w któ rej glos dochodzi codziennie do uszu 60 tysięcy
m iarę możliwości
U -radio-abonentów .
względnia ich życzenia.
—• Czy radjo może w pływ ać na um uzykalnienie społeczeństwa?—
spytałem .
— Dział m uzyczny audycji cieszy się najw iększem pow odze
niem, przytem, życzenia radjosłuchaczów idą w kierunku muzyki poważnej.
— J a k się przedstaw ia sp ra w a transmisji z opery warszawskiej?
— Niestety, pom im o d o p row adzenia do końca pertraktacji z zarządem opery, spotkaliśm y się z tak w ygórow anem żądaniem śpiew aków , iż narazie rzecz ta musi uledz zwłoce. Z a rzą d jedna k Polskiego R adja nie daje za w y g ra n ą i m a nadzieję, iż tę spraw ę uda się pomyślnie załatwić.
—- Ja k odnoszą się do w arszaw skiej stacji nadawczej czynniki rządowe?
— Ze stro n y w ładz cieszymy się jaknajwiększem poparciem.
O statnio M inisterstwo W , R. i O. P. postanow iło wespół z Polskiem Radjo zorganizow ać w każdą niedzielę audycje, przeznaczone spe
cjalnie dla ludu wiejskiego. D ążym y także do w ytw orzenia specjal
nego „radjo-teatru", któ ry jako oparty wyłącznie na wrażeniach słu
chowych, będzie do p ew nego stopnia przeciw staw ieniem do tea tru świetlnego, oddziałującego głównie na w rażenia w z rokow e".
O puszczałem m iłą salkę „studji" Polskiego Radja, urządzoną nadzwyczaj gustow nie w edług projektu art. mai. Pronaszki, z p r a w dziw ą otuchą i p od wrażeniem , że przecież i na tem polu nie p o zostajem y na szarym końcu w śród innych narodów Europy.
Stanisław hirszel.
10 'PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. JSTs 2
Z T E A T R Ó W W A R S Z A W S K I C H .
O pera.
Miejska O p e r a W a rs z a w s k a od kilku lat przeżyw a kryzysy n a tury finansowej. Jednakże mimo ciężkich w arunków swej egzysten
cji i załam yw ań budżetow ych, istnienie O p e r y stołecznej w dużej m ierze zawdzięczać należy inicjatywie Dyrekcji i szczerej rzetelnej pracy zespołu artystycznego. Lecz jeśli m iarodajne czynniki, a w p ie rw szej linji R a d a Miejska nie zechce zabezpieczyć stałem i subsydjam i tej placówki artystyczne], to w szelkie wysiłki, czynione ze strony Dyrekcji i a rty stó w m uszą pójść na m arnei
Najwyższy czas, aby sp ra w a O p e r y w y p ro w a d z o n ą została na forum opinji publicznej i definitywnie była załatw ioną. O b o w ią z kiem je s t przedstawicieli społeczeństw a dbać o norm alny rozwój kul
tury narodow ej, otoczyć ją należytą o pieką m aterjalną i chronić od ew entualnego upadku. Należy więc mieć nadzieję, że w czasach ogólnej sanacji całe społeczeństwo polskie, a p rzedew szystkiem od
powiednie je g o czynniki rządzące, .zwrócą u w agę na stosunki, p a n u jące w naszej operze i przyczynią się do ich uzdrowienia, dzięki cze
mu zostaną nareszcie usunięte sm utne konse kw e nc je z tego pow odu wynikające.
Bieżący sezon o p e ro w y zaznaczył się pew nem ożywieniem, któ
re dało nam m iędzy innemi następujące now e opery: „Monna Liza"
Schillingsa, „Złoty Kogucik" R im skija-K orsakow a, balet „Kupała"
R ogow skiego; ostatnią zaś now ością i sukcesem r e p e r tu a r u o p e ro w e go było w ystawienie w końcu stycznia b. r. dram atu muzycznego
„Beatrix Cenci" L udom ira Różyckiego. Należy tu zaznaczyć, że R ó życki wykażal wielkie poczucie sceny, bogactw o b a rw instrum enta- c3^jnych i um iejętne ope ro w a n ie efektam i harmonicznemi. K re a cja p. M ossakowskiego, jako P a d re Negri, zasługuje w zupełności na p o chwałę. P. C zapska w roli B eatryczy, p. W e rm iń s k a , jako Lukrecja oraz p.p. D y g a s i Mossoczy nadali całości godny uznania pietyzm dla dzieła polskiego kom pozytora. W y s ta w a i w ykonanie było w zoro
we. O r k ie s tra pod dyr. G rz e g o rz a F itelberga stała na w ysokim p o ziomie artystycznym . -
Feliks Kącki.
S Y L W E T K I A R T Y S T Ó W S C E N P O L S K I C H . W ł a d y s ł a w Walter.
Któż nie p rzypom ina sobie przepysznej sylw etki Napoleona,
stw orzonej przez W ła d y s ł a w a W a lte r a w w ęgiersko-am erykańskiej
farsie L e n g y e l’a „Bitwa pod W a te rlo o " ? Któż nie zaśm iew ał się
z kipiących hum o re m ogłoszeń, kiedy W ł. W a lt e r rek la m o w ał się
jako „kawiarz narodow y"? Któż z rad jo a m a to ró w nie rozkoszował
się pełnemi hum oru rozm aitościam i wygłaszanemi przez W ła d y s ła w a
W a lt e r a ze stacji „Polskie R adjo"? A ż nagle w audycjach radjow ych
zabrakło tubalnego głosu tego m istrza humoru! Zaniepokojony tem
zdarzeniem — wszak grypa zabłąkała się do W a r s z a w y — u d a łe m
PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. 1T
się do naszego sym patycznego m istrza hum oru na w yw iad li
teracki. W p rze d p o k o ju jego domicilu natknąłem się na row er, 0 który o m ały włos nie rozpłaszczyłem sobie nosa. U przejm y go
spodarz je d n a k spieszy ratow ać mnie z opresji. Ujrzaw szy gigan
tyczną figurę W ła d y s ła w a W a ltera , rzuciłem nieufne spojrzenie na sportow e „decorum" przedpokoju, nie m ogąc w żaden sposób pojąć, co m a w spólnego ro w e r z takim kolosem ludzkim? Myśl ta prześla
dow ała mnie do k nńca wywiadu.
Usłyszaw szy w jakim celu p rzybyw am , p. W a l t e r poddał się z rezygnacją, poczem przy miłej pogaw ędce, z d o ła łem wreszcie uchwycić garść bliższych danych dla skreślenia „sylwetki".
— Kiedy pan w stąpił na scenę?
— W te d y , gdy mi sprz y k rz y ło się uczciwie pracować.
— No tak... ale... kiedy to było?
— Było to na wiosnę, w roku... życia, pełnym najpiękniejszych nadziei...
— No i cóż potem ? — p y tam z ciekawością.
— P o te m p rzyszedłem do przekonania, że nadzieja je s t n a p ra w dę m atką głupich, ale niestety było już zapóźno, gdyż w iosna p rze szła, a ja, będąc już „ w średnim w ie k u " — pozostałem pełen ząwodu...
• — Czy pana w teatrze spotkał zawód?
— Naturalnie: zaw ód aktora...
— Jakie role pan najbardziej lubi?
— Hm! no... dobre...
— Które w e d łu g pana są najlep
sze pańskie role?
— T e w których najhardziej nie p o d o b a łe m się moim kolegom.
— Czy pan skończył szkołę d ra m atyczną?
— T ak, d r a m a t y c z n ą szkołę...
życia...
— I czegóż się w niej pan n a u czył?
— P a trz e n ia na w szystko z od
w rotnej strony.
— Czy pan uznaje klakę w t e a trze?
— O w szem : jeśli ona rzeczywi
ście p o m ag a m oim kolegom i... kasie teatralnej.
— W idzę, że pan złośliwy?!
-r- Nie — tylko nie znoszę blagi 1 sztucznych sukcesów, na których ł a two „wyjeżdża" się na t. zw, „stano
wisko".
— Czy w e d łu g pa n a artyści, b ę
d ący, dziś n a stanow iskach — osiągnęli „ 1V , v ,, ,
• • __ . . „ „ i u u Władysław W alter, z n a kom ity ar-
1 rów nież zapom ocą tym podobnych tysta te a tr ó w warszaw skich, zna-
Środków? n y jako „król dobrego h u m o r u ”.
12 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. J\T" 2
— Niech Bóg broni! — w e d łu g mnie, wielu artystów osiągnęło swoje stanow iska dzięki sw ym rzeczyw istym w artościom, ale ci właśnie odróżniają się od tych pierw szych p ełnią p ro sto ty i nie znać na nich hańbiącego artystę piętna kabotynizm u.
— T o znaczy?
— Że dochodzili do celu najprostszcm i środkam i: p rac ą i t a lentem.
— A czy pan wogóle uznaje „braw a"?
— Uznaję, ale tylko w tedy — gdy je słyszy dy rek c ja tea tru w okresie p o d w y ż e k gaży...
— Co pan najbardziej lubi w życiu?
— D o b rą kuchnię i turystykę!
— W ię c ile pan waży?
— 103 kilo.
' — I z tą w a g ą może pan u praw iać turystykę?
— W o b e c B oga i kamieni przydrożnych je s te m taki sam, jak ten, co w aży 60 kilo i nic mi moja objętość nie p rzeszkadza w roz
m aw ianiu z zachodami słońca i z w łasną tęsknotą, która chodzi na przełaj po polach...
W tej chwili zapukano do drzwi. S p o jrz a łe m na zegarek. Był już najwyższy czas pożegnać m iłego gospodarza, który musiał spie
szyć się na w y stę p do teatru. W kurytarzu rzuciłem jeszcze p r z e lotne spojrzenie na row er. Cyfra 103 kilo wagi je d n a k mi zaim
ponowała. /. Z. Leliwa.
Z T E A T R Ó W Ł Ó D Z K IC H .
T e a t r M ie js k i. Dyr. B. G orczyński i A. S zy fm a n .
Cieszący się wielkiem powodzeniem „M ecenas Bolbec i jego m ą ż"
J. B e r r a 'i L. V erneill’a je s t św ietną komedją, dosadnie ilustrującą życie mężów, posiadających zarobkujące żony i p e ry p e tje z tego p o w odu wynikłe. P rz ez trzy akty w szystko oscyluje dookoła miłości, ale niem a tra dycyjnego „łóżka francuskiego" i roznegliżowanej ko k o ty. P. Iza K ozłow ska, w roli m ecenasa Bolbec świetna; sylw etka wdzięcznie obmyślona, aczkolwiek w I-ym akcie za krzykliwa. Pan Bolbec, mąż „pana m ecenasa" — w spódnicy b. dobry. P. Znicz — kapitalny. P. G z ylew ska p rze jask ra w iła sw ą rolę, gdyż intonacja głosu (n a w e t w roli „głupiej i naiw nej") m ogła być bardziej naturalna.
R e ż y se rja p. R yszkow skiego bez zarzutu. D ekoracje p. Mackie
wicza, jak zwykle, udane. S z tu k a ma zapew nione powodzenie.
O statnio te a tr miejski w ystaw ił 5 a ktow ą kom edję A. de Lor- d e ’a i P. C haine’a. K om e dja ta je s t lekką sa ty rą polityczną, z a b a r
wioną p ew ną dozą pikanterji. Sztuka, ja k o taka słaba, natomiast w ykonanie świetne. Z g ra n a dw ójka aktorska; p.p. Grolicki i W o - skowski przekonali widownię, iż są aktorami zgoła nieprzeciętnymi;
a przez swój n e rw a rty s ty c z n y nadają te m p a całej sztuce. Z pań na specjalne wyróżnienie zasługuje: d e biuta ntka na scenie łódzkiej p! Ralewicz-Ziembińska, głosowo doskonale dysponow ana. Dow iodła ona, iż jest p red e sty n o w a n a do takich ról.
W próbach „Jedyny ratunek" w opracow aniu p. M. Szpa-
kiewicza. M. Z.
.Ns 2 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. 13
ZAkłAD rVNX)UGATOBSkJ
^ŁA D W ŁA M
STRZEDZIMMEGO W 1 UNO VbZSMKOWV <2
T E A T R W IE L K I N A P O H U L A N C E .— „ R E D U T A ".
„ Ż E G L A R Z " —KOMEDJA SZA N IA W SK IE G O .
Talent kom edjopisarski Szaniaw skiego wciąż rośnie, i w „Że
glarzu “ widzim y najlepszą sztukę tego autora.
W y s o c e p raw dziw ą tezę, że ludzkość zawsze tęskni za ideałem i w obec tego pragnie ubóstw iać postacie odpow iadające pojęciu lu
dzi o bohaterstw ie, chociażby czyny bohaterskie by ły owocem fanta
zji i nie miały nic wspólnego z rzeczywistością — um iał a u to r p rz y odziać w szatę iskrzącej blaskiem praw dziw ego talentu kom edji. B a
jeczne sw ą lekkością djalogi uwypukliły nadzwyczajnie sylwetki trzech
„ojców miasta": Przew odniczącego, R e k to ra i Adm irała.
W y k o n a n e były te role w „Reducie" po m istrzow sku i na długo p ozostaną w pamięci widzów.
D o b ry m był m łody student Jan, k tó ry starał się wciąż w s p a niałą legendę o kapitanie Nucie zamienić praw d ą o wcale niep o chlebnych dla jego pamięci czynach i życiu — lecz w uroczystej chwili odsłonięcia pom nika, p od w p ły w e m ogólnego podniosłego na
stroju, sam zdejm uje swój b e re t i przyłącza się do chóru wielbicieli stw orzonego fantazją b o h a te ra i nie myśli wcale o jego zd e m a sk o waniu zam ierzonem poprzednio w ystąpieniem .
U roczą była narzeczona J a n a — Med, c harakterystyczną postać ruchliwego, nie bardzo dbającego o etyczne zasady wydaw cy, stw o
rzył p. Butkiewicz.
T E A T R P O L S K I w „LU T N I".
„ P O C I Ą G — W I D M O " R I D L E Y ’A.
S z tu k a ta trzym a przez cały czas widza w nadzw yczajnym n a pięciu, spow o d o w an e m nagrom adzeniem różnych tajemniczych zjawisk, które stają się zrozum iałem i dopiero w 3 akcie.
G łó w n ą rolę znakomitego detektyw a, któ ry w końcu wyjaśnia tajemnicę pociągu-widma, znakomicie o degrał p. W yrw icz-W ichrow - ski; stw orzył on przepyszną postać zimnego anglika, udającego z p o czątku na iw nego i naw et nieco głupkow atego m łodego człowieka.
T r u d n ą rolę komunistki, udającej z początku kobietę p rzerażoną i w y stra sz o n ą zjawieniem się pociągu-w idm a i starającą się to p rze
rażenie wzbudzić w innych i w ten sposób zmusić ich do opuszczę-
14 PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY. i
nia stacji, — odegrała p. Frenklów na. S tw o rz y ła ona nadzwyczaj ciekawy typ demonicznej i zarazem przebiegłej kobiety. T a le n t p. F re n k ló w n y w ysoce nadaje się do roli b o h a te rek w d a w n e m te- atralnem pojęciu i w obec tego nie znajduje należytego zastosow ania w teraźniejszych drobno-m ieszczańskich komedjach, w których silne c haraktery zostały zniw elow ane, gdyż właściwie w tem środow isku już ich wcale niema. W sztuce „Pociąg-widmo" znalazła p. F r e n k lówna po dość długiej przerw ie sposobność do z aprezentow ania nam całej obszernej skali jej b o gatego talentu.
R e sz ta w ykonaw ców , z p. Ja sińską -D etkow ską i p. W o łłe jk o na czele, tw orzyła jednolity zespół, dając należyte tło dla u w y p u k le nia głównych postaci.
W y re ż y s e ro w a n ą była sztuka bardzo starannie i cieszyła się też u publiczności wielkiem pow odzeniem .
Od czasu zaproszenia utalentow anego i n ieprzeciętnym hum orem obdarzonego p. Tadeusza W o ło w s k ie g o , jak o c onferencier’a i k i e r ó w - " , nika artystycznego, poziom a rtystyczny tego tea tru rewji stale się podnosi. D o zespołu „Kakadu" należą w ybitne jed n o stk i artystyczne, j a k p. Luna Nałęcz, św ietna k o m edjow a artystka, która obecnie sw em i piosenkam i zdobyw a sobie wciąż nowe sukcesy, następnie bardzo zdolna tan c e rk a p. Luttówua, na czele uroczych girls zespołu b aleto
wego, znana śpiew aczka p. Celińska, zawsze zab aw n a w swoich dowcipnych i. wesołych kreacjach p. Perlińska, w reszcie p. Cornobis, św ietny k o m ed jo w y artysta i wielu innych, którzy w szyscy zyskują sobie coraz większe w zględy publiczności wileńskiej, po d w ytraw nem kierow nictw em p. W ołow skiego.
O d kilku tygodni w ystępuje w „Kakadu" cieszący się wielkiem po w o d z e n iem 'św ie tn y piosenkarz Karol Hanusz.
Co istniało przed m gław icą zarodow ej cieczy,
w p ierw szej żą d zy prarodziców k a ż d e j bytu rzeczy...
W