• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1926.12.16, R. 3, nr 50

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1926.12.16, R. 3, nr 50"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

CS

Wąbrzeźno, rtnia 16. grudnia 1926.

Nr. 50.

Bezpłatny dodatek do „Głosu Wąbrzeskiego"

Kok III.

Artur Ć w

ik

o w s

k

i.

Dzwon na roraty

Wśród

czarnej

ciszy goreje dzwon...

Skarży się, drży,

dyszy za tonem, ton.

Jakaś kaskada

pieśni bez

słów Pieściwie spada

Na

głębie snów.

..

Cicho ogromnie

nad głową mą.

..

Ktoś

mówi do

mnie uśmiechu łzą...

Ktoś

opowiada,

gdziem

i

jak żył,

Ktoś

mnie

spowiada

z

straconych

sił.

Ktoś,

co

przez

głuszę

moich szedł

dni,

Dziś

dziecka

duszę

oddaje

mi.

To

nad

przejrzystą rzeką mych stron

Wstęgą ognistą"

goreje

dzwon...'

(2)

A dw ent.

A dw ent jest w kościele katolickim czasem przygo­

tow ania się na przyjście Chrystusa. Jak historja w y­

kazuje, adw ent w pierw szych w iekach chrześcijaństwa w ogóle nie był znany. N ie m ógł on być zresztą w cześniej w prowadzony, niż sam e św ięto Bożego N a­ rodzenia, które ustanow iono dopiero w połow ieIV. w ieku.

Pierw szą oficjalną w zm iankę o adw encie spotyka­ m y dopiero pod koniec VI. w., nie w szędzie jednak został w tym sam ym czasie ustanow iony, oraz, że po­

czątek i czas jego trwania był w różnych krajach i różnych czasach odm ienny. D o roku kościelnego w cielono go najpierw w Rzym ie, a stąd rozszerzył się dopiero po całej Europie.

Początkow o pojm ow ano adw ent jako czas pokuty, podobnie jak 40-dniow y post przed W ielkanocą. Stąd też rozpow szechnił się zw yczaj poszczenia w adw encie, jakkolw iek kościół tego nigdy nie nakazyw ał. Później * dopiero dopatryw ano się w nim sym bolu lub przypom - - nienia Starego Testam entu, albo czasów przed Chry­ stusem . D ziś zaczyna się adw ent od niedzieli bliższej dnia św . A ndrzeja (30 listopada). W tym okresie kościół zakazuje w szelkich zabaw .

W poście i skupieniu ducha przygotow yw ali się przodkow ie nasi do godnego spotkania uroczystych św iąt grudniow ych. W żadnym narodzie nie obcho­

dzono z taką uroczystością jak w Polsce m szy, odpra­

w ianej w adw encie przed w schodem słońca, zw anej

„roratam i", sym bolizującej, ziemia cała pogrążona była w ciem nościach, dopóki nie przyszedł M esjasz, św iatło św iata.

O d setek już lat w czesną porą zgrom adza dzw o­ nek kościelny lud na nabożeństw a do św iątyni. Ciem no jeszcze. Przez okna zagląda do w nętrza czarna noc, nad tłum em śpiewającym jękliw e pieśni adw entow e panuje półm rok, którego nie rozjaśnią siedem płoną­

cych w dali, przyołtarzu św iec. O rgany grająpow ażnie i tęskliw ie. Czasem zabrzm i dzw onek m inistranta...

Tak jest dziś.

Ale daw niej było inaczej.

W K rakowie podczas adw entu w ygryw ała kapela hejnały na w ieży m arjackiej. na instrum entach dętych, w m yśl słów Pism a św .: „Śpiew aj trąbą Syonie“, aby przypom nieć w ezw anie A rchanioła na sąd ostateczny.

N a M azow szu i Podlasiu przez cały adw ent rano i w ie: czorem, w yszedłszy 'przed dom , lub na otw artem polu pastuszkow ie grali na ligaw kach tony proste a m elo­ dyjne, które w cichy a m roźny w ieczór słychać było hen, w w ioskach odległych. Lud podczas adw entu, jak na W ielkanoc, szedł do spow iedzi, w esołe tony m uzyki i śpiew ki m ilkły, bo, jak m ów i stare przysło w ie o patronach, rozpoczynających adw ent: „Św ięta K atarzyna klucze pogubiła, Św. A ndrzej znalazł, zam knął skrzypki zaraz".

K rólow ie polscy okazyw ali szczególną cześć rora­

tom , łożąc koszta na śpiew iduchow nych. Lud polski licznie jak dziś, grom adził się na roraty, dając tern w yraz w ielkiego przyw iązania do K ościoła C hrystuso­

w ego. W K rakow ie założono specjalne kolegjum Ro- rantystów , poświęcone kultyw ow aniu śpiew u podczas nabożeństw adw entow ych.

Bolesław W stydliw y w prow adził w- Polsce zw y­

czaj, w pierw szą niedzielę adw entu każdy z siedm iu stanów Rzeczypospolitej, składał na ołtarzu św iecę w oskow ą i pow tarzał słow a: „G otów jestem na sąd Boży". Czynili to po kolei: król, biskup, senator, zie­

m ianin, rycerz, m ieszczanin i oracz.

O to jak opisuje obrząd ten Syrokom la:

O d Bolesław a, Łokietka, Leszka,

G dy jeszcze w Polsce D uch Pański m ieszka, Stał na ołtarzu przed m szą roraty

Siedm ioram ienny lichtarz bogaty.

A stany państw a szły do ołtarza, A każdy jedną św iecę rozżarza:

K ról który berłem potężnem w łada, Prym as senatu najw iększa rada, Senator św iecki opiekun praw a, Szlachcic co królów Polsce nadaw a, Żołnierz — co broni sw oich w spółbraci, K upiec co handlem ziom ków bogaci, Chłopek co z pola, z krwi i roli Dla reszty braci chleb ich m ozoli.

K ażdy na św ieczkę grosz sw ój przyłoży I każdy gotów iść na sąd Boży.

bzczególnie odzyskane pieniądze.

Pew ien m łody handlow iec z Bardfordu jak opow iadają dzienniki angielskie — w ybrał się na w y­ cieczkę do Paryża, a nie chcąc zabierać z sobą sw ych oszczędności w sum ie trzystu funt, szterl., uznał za najlepsze ow inąć banknoty w kaw ał tapety i ukryć je w schowanku znajdującem się w ścianie jego pokoju.

Pow róciwszy jednak z w ycieczki, m usiał stw ierdzić z przerażeniem, że w czasie jego nieobecności dbała o czystość gospodyni m ieszkania, oczyściła gruntow nie jego pokój, a zarazem i w spom iane schow anko, usu­ w ając z niego w szelkie rupiecie i w yłożyw szy półki czystym papierem . N aturalnie w yrzuciła też ów ka­ w ałek starej tapety, w którym znajdow ał się cały m a­

jątek lokatora.

N a szczęście nie spaliła starych papierów , lecz w yrzuciła do śm ietnika, skąd zabrał je jeden z w ozów m iejskich, uprzątających śm iecie z ulic i dom ów .

Zrozpaczony w ięc handlow iec pobiegł do m agi­

stratu, a dow iedziawszy się w odpow iednim w ydziale, że śm iecie z jego dzielnicy w yw ożone do m iejsco­

w ości podm iejskiej D icklane, tam się skierow ał na po­ szukiw ania.

Przez całe trzy dni trw ała niezbyt przyjem na praca grzebania się w ogrom nych stosach śm ieci, zw iezionych do D icklane i pod w ieczór trzeciego dnia cierpliw y poszukiw acz zam ierzał już zaniechać znojnej i niew on- nej czynności, gdy nagle spostrzegł u stóp sw ych sterczący z pośród śm ieci kaw ałek tapety. Schylił się w ięc szybko, w yciągnął tapetę i — o, dziw o — po­

znał sw e zawiniątko, a rozw inąw szy je rękom a drżące- m i, znalazł w niem oszczędności swe nienaruszone!

Osioł dopomógł do odkrycia potajem nej gorzelni.

N a jednej z podm iejskich uliczek A tlantik City (A m eryka południow a) zw rócił uw agę policji zw yczajny sobie osiołek, który dziw nie się jakoś zachow yw ał.

O siołek ten w ydawał się bardzo zadowolony, chw iał się i przedeptyw ał z nogi na nogę, chciw ie skubiąc przytem trawę, rosnącą w zdłuż ścian chatki. Policjanci podeszli do chatki i już po pow ierzchow nych oględzi­ nach stw ierdzić m ogli, że m ają do czynienia z pota­

jem ną gorzelnią. (W iadom o, że nietylko używ anie, ale tem bardziej w yrabianie alkoholu jest w Stanach Zjednoczonych bardzo surow o obecnie karane). Bar­ dziej szczegółow e badanie ustaliło, że z pow odu upału jedna z beczek, już napełnionych spirytusem , rozeschła się trochę, znajdujący się w niej spirytus w ypłynął w łaśnie na trawę, którą osioł z taką żarłocznością i w e­

sołą m iną pożerał. W ódkę i przyrządy do jej w yrobu służące, skonfiskow ano oczyw iście, pow staje jednak pytanie, jak w ynagrodzić osła, który policji dopom ógł.

(3)

Koszyk kwiatów.

IHGFEDCBA

--- (Ciąg dalszy).

Dziwię się tylko sobie, ii będąc starym strzekemi nie wpadłem dawniej na tę myil, że ptaki mogły por­

wać pierścień. Ale taka bvla wola Pana Br-ga, aby mojego starego przyjaciele Jakóba i jego biedną córkę tak wielkie nieszczęście spotkało.

Na to rztkła moja matka: „Prawdę mówisz, An*

toni, teraz sobie przypominam, że one nieraz przylaty­

wały z tego drzewa ni okno — i że okno było wtedy otwarte, kiedy pierścień zginął. Stolik, na którym go położyłam, stał wtenczas przy oknie. Bezwątpienia więc wtenczas jeden z tych złodziejskich ptaków spo­

strzegłszy z drzewa bystrym swoim wzrekiem pierścień wpadł, porwał go i uniósł w dzióbku do gniazda*.

Mój ojciec również zasmecił się ba;dzo, mówiąc:

.Żal mi z całego serca, żeśmy tym dobrym ladtiom taką niesprawiedliwość wyrządzili; to mnie tylko po­

ciesza, że stało się to nie z złej woli, lecz z nieświadomo­

ści. Przecież nie aspokoję się, aż wynajdę tych po­

czciwych lodzi, wrócę im wwdar^ą sławę i wynagrodzę wyrrądzono im krzywdę*. Potem zwrócił się dj Jo- soki, która pośród wszystkich innych szczerze się za­

dających sama jedna blada i drżąca stała, jako jawna grzesznica. ,Jakżeś się mogła odważyć tak kłamrć przed swojem pańitwem i sądem i wtrącić w nieszczę­

ście tego czcigodnego starca i jego biedne niewinne dziecko!" Puczem zawołał na sługi sądowe rozkazał im włożyć na nią te ssme kajdany, któremi była skrę­

powana Msrynka: wymierzyli jej chłostę, wrzucić ją potem do więzienia, a w końcu wy?rowadz;ć za granicę.

Wszyscy obecni zadrżeli na te słowa, tak bowiem surowo mówiącego oj:a mojego jeszcze nigdy nie sły­

szano. Znaczną chwilę trwała cisza; nareszcie każdy w głos zaczął objawiać swe myśli.

Jednak pocichu każdy przyznawał słuszność kary.

Gdy się wieść o znalezienia pierścienia rozeszła po E chburgu. mnóstwo lada zbiegło się ze wszystkich s^ron i otoczyło nas. Przyszedł wtedy i pan sędzia do ogrodu. Jakkolwiek surowo z tobą się obszedł, to jednakże jest on bardzo sumiennym i sprawiedliwym mężem, trzymającym się z niezłomną wiernością prawa i sprawiedliwości. Bardzo się zasmucił, że potępić twoją niewinność. Potem spojrzawszy w około na zgromadzonych, przemówił podniesionym głosem: .Sam tylko Bóg jest sędzią, który się nigdy nie omyli, któ­

rego nikt oszukać nie może. My ladzie często mylimy się w lądach swoich, przeto nieraz tu na ziemi zbrod­

nia odnori zwycięstwo. Lecz tą rażą PanBóg, sędiia naj­

wyższy wyjawił niepoznaną niewinność i ukrywaną niego- dziwość. Patrzcie i umajcie, jak cndownie Bóg wszy- stkiem pokierował, łaskawy, czarem to już czyni na tej ziemi, &by ludzie pamięUli na niego, jako najwyż­

szego sędziego, którego nikt oszukać nie może i aby wśród tyła niesprawiedliweści, które się dzieją na ziemi, nie tracili wiary w wieczną, wszędzie czuwającą i wszvstko nagradzającą sprawiedliwość.* “

Tak mówił sędzia, a kd slschał go uwiżnie i zbu­

dowany rozeszedl się do domów. Taka jest, kochana Marynko, hislcija znalezienia pierścienia.*

Gdy to opowiadanie Amalja skończyła, doszły do bramy starego zamku.

Jak ludzie szlachetni nagradzają

swoją porywczość.

Hrabia, hrabina i insi geście zeszli się do sali zamkowej bogato po staroświecku ozdobionej. Ściany sali były cbite rozmaiłem! kobiercami.

Czcigodny proboszcz, który jaż dawno przybył do

zamku, opowiadał historję o Jakóbit i jego córce, a czła kompanja słuchała go z politowaniem. A gdy zaczął mówić o miłości Marynki i jej przywiązania do ojca i o jej pięknych przymiotach, wszystkim łzy w oczach stanęły.

W tej chwili weszła hrabianka A mai ja do jasno oświeconej sali: w jednej ręce miała ów koszyk, a dru­

gą trzymała Marynkę za ręce. Wszyscy pospieszyli do niej i witali ją jak najczalej.

Hrabia wziął Marynkę za rękę i rzeki: Przebacz nam! Wszystko uczynimy, co jest w naszej mocy, aby znikłe z twoich policzków rumieńce na nowo zakwitły.

Wypędziliśmy cię z ojcowskiego mieszkania; ale od tej chwili ma być ono twoją własnością. Domek i ogród w Eichburgu, które ojcu były tylko w doży­

wocie dane, dają ci niniejszem na własność.

Małżonka hrabiego całowała i śdskała Marynkę, a ów pierścień dla którego Marynka tak wiele wycier­

piała, zd ją wszy z paka podała Marynce i rzekła:

Kochane dziecię! twoja niewinność i cnota są prawda daleko kosztowniejszym klejnotem niż ten wielki dja- ment tego pierścienia. Jednak nie gardź tem kamie­

niem, jako miłą nagrodą za niesprawiedliwość, która cię spotkała. A ten pierścień niechże przynajmniej służy jako posag, gdy pójdziesz za mąż. Gdy przyjdzie czas, kiedy ci posag będzie potrzebny, wtedy odkupię go i dam ci za niego całą jego wartość.

Marynce płynęły teraz łzy radośri. Tylu dowoda­

mi dobroci obdarzona, mówić nawet nie mogła, tylko płakała i nie chciała włożyć pierścienia na palec.

Widząc to jeden z obcych panów, rzekł: .Weźmij, kochane dziecię, co ci daje wspaniałomyślność. Bóg wielkiemi bogactwy udarował naszego łaskawego hra­

biego i jago ukochaną małżonkę. A ce jeszcze większa, dal im wspaniałe serce, aby na dobre tych bogactw użyli.*

Na to rzekla hrabina: .Nie schlebiaj nam panie baronie. Nasz czyn nie jest żadną wspaniałomyślnością.

Tego koniecznie potrzeba dli naszego zaspokojenia, abyśmy popełniony błąd choć w części naprawili.

Marynka w drżącej ręce trzymając pierścień, spojrzała oczami zapłakanemi na proboszcza, z niemą prośbą o radę.

Czcigodny kapłan rzekł: .Msrynko, powinnaś za­

trzymać pierścień. Hrabia i jego godna małżonka są za szlachetni, iżby go mieli napowrót przyjąć. Wiedz Kochane dziecię, że ci tu Pan Bóg nagradza twoją miłość ku zmarłemu ojcu. Kto rodziców swoich szanuje, temu zawsze dobrze się powodzi na świacie, podług obietnicy samego Boga. Jego błogosławieństwo nigdy go nie odstąpi. Przyjmij więc z wdzięcznością dar bogaty, tylko i w szczęściu równie bądź wdzięczną Boga, a uprzejmą względem ludzi.”

Ze łzami wdzięczności włożyła Marynka pierścień na palec, bo usty nie była wstanie wyrazić podziękowania.

Również Amalji z oczu można było wyczytać, te bardzo się ucieszyła, że rodzice tak szlachetnie postą­

pili z Marynką.

Proboszcz zbudowany dobrocią Amalji rzeki: .Niech Pan Bóg zapłaci państwu ich szlachetność i stokrotnem błogosławieństwem niech nagrodzi ich ukochanej córce, za wszystko, co czynicie dla tej biednej sieroty.*

Jeazcze jedna powieść

do tej

historjl.

Hribina kazała teraz zastawić wieczerzę, do której zaprosiła także księdza proboszcza i Marynkę. W czasie modlitwy przed jedzeniem, bardzo rzewne uczucie opa­

nowało serce Mirynki. .Mój Bożel — pomyślała so­

bie, jakże ci dziękuję, Ojcze niebieski, za Twoją opat­

rzność! Przebacz mi moją nieuficść, a udziel mi łaski, abym odtąd nigdy nie zachwiała się w ufności w Tobie.*

(4)

W s k a z a n o M a iy n c e m ie js c e m ie d z y h ra b in ą i je j c ó rk ą A m a lią . W z b ra n ia ła s ią w ła ś c iw ą s o b ie s k ro m * n o ś c ią a s ią ić n a ta k z a s z c z y tn e m m ie js c a . A le h ra ­ b in a z s ło d y c z ą rz e k łt; „ K o c h a n e d z ie c ię ! g d y ż n a m s ię s z c z ę ś liw ie z n a la z ła p o tw o je m w y p ę d z e n iu , w y p a d a , a b y ś m y s p ra w ili u c z tę ra d o ś c i, a n a te j n a le ż y c i s ię p ie rw s z e m ie js c e .* P o c z a m w z ię ła M a ry n k ę z a rę k ę i p rz y p ro w a d z iła n a p rz e z n a c z o n e m ie js c e .

P o d c z a s w ie c z e rz y p ra w ie o n ic z e m in n e m n ie m ó w io n o , ja k o M a ry n c e . S ta ry le ś n ic z y A n to n i, w ie rn y s ltb ta h ra b ie g o , z d o b re j w o li p o s łu g iw a ł p a ń s tw u p rz y s to le . T e g o z a ś w ie c z o ru p ra w ie n ie p o ru s z e n ie s ta ł z a k rz e * s e łk ie m M a ry n k i, u c ie ra ją c p ły n ą c e m u m im o w o ln ie łz y ra d o ś c i. W ie k je g o i d łu g ie la ta s tra w io n e w s k ib ie p a ń itw a n a d a w a ły m u p ra w o d o m ie s z a n ia s ię w ro z ­ m o w ę p rz y s to le . „ N ie p ra w d a ż , M a ry n k o , rz e k i — w s za k s ię z iś c iło , c o m to b ie i tw e m u o jc u p o w ie d z ia ł w le s ie p rz y k a m ie n iu g ra n ic z n y m : k to w B o g u u fa , te g o B ó g n ie o p u ś c i. C z e m u ty lk o B ó g m iło s ie rn y n ie u ż y c z y ł J a k ó b o w i ty c h k ilk u m ie s ię c y ż y c ia i n ie d o c z e k a ł s ię d z is ie js z e j ra d o ś c i.*

N a to o d rz e k ł k s ią d z p ro b o s z c z : „ C h w a lę , d e b ry s ta ru s z k u , to u c z u c ie tw o je , b o c h lu b ę c i p rz y n o s i.

A le n ie n a to ty lk o z ie m s k ie ż y c ie p o w in n iś m y p a trz e ć . Ś w ia t n in ie js z y je s t d re g ą i p rz y g o to w a n ie m s ię d o d ru g ie g o , le p s z e g o ż y c ia w n ie b ie . M o je s e rc e p o w ia d a m i, ż e p o b o ż n y s ta ru s z e k J a k ó b , w ię c e j m o ż e je s t u c z e s t­

n ik ie m d z is ie js z e j u ro c z y s to ś c i n iż to s o b ie w y o b ra ż a ­ m y . A ż e w s z y s tk ic h g o ś c i ta k w id z ę ro z rz e w n io n y c h , m u s z ę je s z c ze je d n ą d o d a ć o k o lic z n o ś ć . P e w n e g o p o ra n k u p rz y b y łe m d o ja ż d o g o ry w a ją c e g o p o b o ż n e g o s ta rc a . C h o ć w ie lk ą m ia ł z a w s z e u fn o ś ć w o p a trz n o ś c i B o g a , n ie m ó g ł s ię je d n a k ż e z u p e łn ie p o z b y ć tra p ią c e j g o tro s k i o p rz y s z ły lo s u k o c h a n e j c ó rk i. L e c z te g o p o ra n k u z a s ta łe m g o b a rd z o w e s o łe g o , Z u ś m ie c h e m p o d a ł m i rę k ę z łó ż k a i rz e k i: T e ra z k o c h a n y k iię ż e , ju ż o s ta tn i c ię ż a r p o z b y łe m z s e rc a : tro s k ę o m o ję c ó rk ę . T e ra z z u p e łn ie je s te m s p o k o jn y . T e j n o c y m o g łe m s ię m o d lić ta k , ja k je s z c ze p ra w ie n ig d y w m o je m ż y c iu . A m o je s e rc e d o z n a ło ta k i s p o k ó j i ta k ą n ie b ie s k ą p o c ie c h ę , ja k ie j je s z c ze n ig d y n ie d o z n a łe m . U ła m , ż e B ó g w y s łu c h a ł m c d litw ę m c ją ; z p o c ie c h ą w ię c z a m k n ę p o w ie k i, b o w ie m , ż e n ie w in n e ś ć m o je j c ó rk i z o s ta n ie o d k ry tą , a z a c n y h ra b ia z a s tą p i je j * l*d y m ie js c e o jc a , u k o c h a n a z z ś h ra b in a m ie js c e m a tk i/"

D o p ie ro te ra z z ro z m ó w tu p ro w a d z o n y c h p o z ru ję k u m e m u z d z iw ie n iu , ż e w ła ś n ie te j n o c y b y ł ó w g w a łto w n y w ic h e r, k tó ry p o c h y lił s U rą g ru s z ą w p a rk i? , a ts k p ie rś c ie ń i n ie w in n o ś ć M a ry n k i w y ja w ił. O tó ż ja ż w te d y je g o m o d litw a w te n s p o s ó b w y iltc h s n ą z o s ta ła . N ie p rz y p a d e k ż a d e n n a s tu z g ro m a d z ił, l-s c z d o o ro ć B o g a , J e g o ś w ię ta O p a trz n o ś ć w p ro w a d z iła m n ie w ta k s z la ­ c h e tn e to w a rz y s tw o , a b y m ś w ia d c z y ł o n ie j. O b y b is to rja ta s te ła s ię n a m d o w o d e m , ż e P a n B ó g , k tó ry w la ł w s e rc a o jc ó w i m a te k u c z u c ie n a jtk liw s z e j miłości

k u d z ie c io m , je s z c z e w ię k s z ą m a m iło ś ć k u n tm w s z y s tk im lu d z io m i tro s k liw ie j o d n ic h s ta ra s ię o n a ’.

O b y ś m y w s zy s c y żyli i u m ie ra li w te j p o c ie s z a ją c e j w ie rz e , ż e ta m w n ie b ie b ij® d la n a s s e rc e o jc o w s k ie . T a w ia ra je a t je d y n ą p o c ie c h ą w k a ż d rm n ie s z c z ę ś c iu i w g o d z in ę ś m ie rc i, i w k a ż d y m s m u tk u .

(C ią g d a ls z y n a s tą p i.)

Łamigłówka zgłoskowa

a ł.: „ S fin k s " z L u b a w y . N iw a ja r — s z y b — k re s .

P rz e s ta w iiją c z g ło s k i, n ie u jm u ją c i n ie d c d s ją c n ic , u tw o rz y ć ty tu ł p ię k n e j p o m ie ś c i.

Łamigłówka

u ło ż y ł: a U rb > n e k * ze Ś w ie c i*.

1 3 a , 2 b , 3 c , 4 d , 5 e , 1 f, 2 g , 3 i, 2 j, 1 k , 2 1, 1 m , 3 n , 7 o , 4 ó , 2 p , 2 r, 5 r, 8 w , 2 y , 1 z .

+ . . . +

W p o w y ż s z ą fig u rę p o w s ta w ia ć lite ry ta k , a b y ja k k rz y ż y k i w s k a z u ją w p o e rz e k z g ó ry n a d ó ł i z d o łn d o g ó ry u tw o rz y ły z n a n e h a s ło .

Z n a c z e n ie w y ra z ó w : 1 . K ró lo w a s ta ro ż y tn o ś c i.

2 . Im ię m ę s k ie .

3 . S ttłe c z rie m ia s t© G tlic ji.

4 . F ik z c f g re c k i.

5 . O * o c p o łu d n io w y . 6 . N a rz ę d z ia ro ln ic z e . 7 . M ia s to w P o ls c e . 8 . M ia s to p o rto w e . 9 . B rv ń s ta ro ż y tn a . 1 0 . T o s a m o c o 8 .

1 1 . W y ż ło b ie n ie w d ro d z e — w s p a k . 1 2 . O ic o a p a n u ją c a .

1 3 . Z w ie rz ę p rz e ż u w a ją c e .

1 4 . J e d e n z b o h a ts ró w K o n fe d . B a rs k ie j.

1 5 . P ta k m o rs k i.

1 6 . R o d z a j k a s z y z p a lm y . 1 7 . Z a ło ż y c ie lk a K a rta g in y .

Rozwiązanie łamigłówki

kropkowej

z

Nr.

44.

i

n z d e s ła ti: .B a lla d y n a *, .L iip n a * z N o w e g u m is s ts , .R y ś * z L s b ^ w y , ,$ łc ń in d y js k i*, .Z ło te s e rd u s z k o * z N o w ? g o m ia s ta .

Rozwiązanie łanfgłówki

6 . A * iz o 7 . J e s io s tr

8 P « ra 9 . O rm ia n ie 1 . M id a g s s k a r

2 . b b h s n 3 K tz im is ra 4 . O rz e c h 5 . Ł a b a

M ik o ła j P o to c k i

z

Nr. 44.

1 0 . T a n g a n ik a 1 1 . O ita w ja n 1 2 . C o d 1 3 . K a p u s ta 1 4 . Ic h ijo m o rfit

n a d e iła li: .A w ia ic r k a * , .B a lla d y n a *, .G e n o w e fa * z N o - w e g o m ia s la , .K irg is " i p o d L u b a w y , .L ilja n a * , .S ło ń in d y js k i*, .Z ło te s e rd u s z k o " z N o w e g o m ia its .

Rozwiązanie zagadki

rachunkowej z Nr. 44.

1 5 m ę ż c z y z n 1 5 k o b ie t 1 0 c h ło p c ó w

n a d e s ła li: ,’A w is io rk a " , „ B a lla d y n a * z N o w e g c m ia a ta ,

„ C z e rw o n e ja b łu s z k o * z W i« lk . B a ló w e k , „ G e n o w tfi" ,

„ J a g ie n k a " z W ie lk . B U ó w e k , iM K a lis ó w n a z T c - m a is e w a , M -ria n n a K u ś n ie r s k i, „ K ry s ia * z W ie lk . B a łó w e k , A lfo n s R e c a z M o n to w a , „ S ło ń in d y js k i*

z N o w e g o m ia s ta , H e le n a T o p ile w s k a z K d . N o w e jw s i,

„ U rw is z * z G ro d z ic z n a , „ Z ło te s e rd u s z k o * z N o w e g o m ia s ta ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Samoloty zrobiły zdjęcia kraterów w czasie wybuchów, co było połączone z dużem niebezpieczeństwem ze względu na gorąco, panujące w regjonach powietrznych ponad wulkanem..

Była pewną, iż skradają się do niej murzyńscy młodzieńcy, od których nie mogła się opędzić, posta­.. nowiła więc spróbować ostatecznego środka i przy ich pomocy

Rekin, jak gdyby rozważając sposób mającej być zastosowanej taktyki, wstrzymał na chwilkę swoje okrążenie — lecz mój instynkt przeczuwał dobrze, co się niebawem

Jakkolwiekbądź rzecz się przedstawia, od Boga się to stało i dziwne jest w oczach naszych, bo Skutki nawróceń i ożywienia pobożności w narodzie zawsze wiernym Chrystusowi,

Źle robi człowiek, który dopiero wtedy zaczyn, się uczyć żyć, gdy się życie końęzy... Nowy rodzaj

Gdy są zupełnie dojrzałe purchawki rozsypują się na proszek same przez się lub za uderzeniem: zewnętrzna ich skórka pęka, a zawarte wewnątrz zarodniki rozla ­

Jednego dnia zbliżył się do wielkiego dołu w kooalni i ostrząc topór o kamień na brzegu leżący, opuścił go niby niechcący7. Nadzorca, stary Turek, ogromny jak olbrzym,

Azi Girej, podobno wnuk tochtamysza, urodził się w Trokach na Litwie, w niewoli Witoldowej i za wsparciem tego księcia, dostał się na tron krymski; zawsze też okazywał się