• Nie Znaleziono Wyników

Kontrola zakładów pracy przez partię w PRL-u - Wiesław Wiśniewski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kontrola zakładów pracy przez partię w PRL-u - Wiesław Wiśniewski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WIESŁAW WIŚNIEWSKI

ur. 1938; Niemce

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, partia, PZPR, krytyka PRL

Kontrola zakładów pracy przez partię w PRL-u

[Kruka] znałem tylko z tych takich fragmentów. To nie był ani mój kolega ani znajomy, na, na szczeblu służbowym. Przeważnie ci ludzie byli oderwani od życia.

Na temat zakładu, stosunków w zakładzie, możliwości produkcji i innych rzeczy, oni niewiele wiedzieli. Patrzyli tylko czy to idzie po planie. Jak wskaźniki dobre, to dyrektor dobry. Jak wskaźniki złe, to dyrektor zły. W związku z tym trzeba było najbardziej pilnować tych wskaźników wszystkich, a było ich cała masa. Takie bzdury były, że przychodziły sprawozdania ile wody deszczowej odprowadzamy z zakładu, to trzeba było dokładnie podawać. Te przydziały na wszystko, na gwoździe, na węgiel.

Nie może być takiego rozdzielczego systemu dobrego, bo nikt na tym nie zapanuje.

To jest niemożliwe w ogóle. W związku z tym ja dużo czasu spędzałem na tym, żeby mieć dobre stosunki z innymi kooperantami. Jeździłem do Gamratu, do Boguchwały, do Jelcza po części zamienne. Tam z dyrektorem trzeba było mieć bardzo dobre stosunki żeby coś załatwić. To mi więcej czasu zajmowało niż inne rzeczy. Tylko na takich zasadach można było prowadzić w tamtych czasach zakład. Był taki przedstawiciel [partii], który się opiekował zakładem, znałem się nim. [Z] wyżej [postawionymi] to nie wchodziłem w żadne układy, bo oni nic nie mogli pomóc.

Raczej jeżeli coś należało załatwić, to trzeba było szukać osobistych kontaktów.

Wszystko zależało[również] od tego, kto był tym pierwszym sekretarzem, bo trzeba od tego zacząć, jaki człowiek był na tym stanowisku. Jak się trafił taki ideolog, to dla niego nie ma żadnych [wytłumaczeń], ma być. W innych zakładach było tak, że do dyrektora wchodził nawet nie pukając. U mnie tak nie było. U mnie tak był traktowany, jak każdy inny pracownik. Musiał się normalnie zaanonsować, wyznaczałem czas, o której godzinie. Byłem jednak profesjonalistą, jeśli chodzi o te sprawy. Po prostu, nie bałem się utraty stanowiska, bo byłem fachowcem. Wiedziałem, że mogę jutro nie być dyrektorem. Miałem wszystkie uprawnienia, jeździłem do SEP-u, zdawałem wszystkie egzaminy nadal, jako dyrektor. Śmieli się ze mnie, bo tam też znajomi byli.

Mówią: „Na cholerę ci, jesteś dyrektorem.”. Ja mówię: „Dzisiaj jestem, jutro mnie

(2)

wyrzucą i co ja będę? Przecież mnie nikt nie przyjmie, jak ja będę elektryk bez aktualnych uprawnień?”. Zresztą jak robiłem rozruch, tak samo musiałem mieć aktualne uprawnienia wszystkie. Także to mnie wyróżniało spośród tych dyrektorów, nazwijmy partyjnych. Ja nigdy w życiu nie byłem takim partyjnym dyrektorem, że kończy mi się kariera dyrektorska, to zostaję na lodzie. Zresztą potem życie mi udowodniło, że miałem rację.

Data i miejsce nagrania 2011-10-24, Niemce

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Szef był numerem 1, potem było chyba do 7, czyli musiało być ich tam siedmioro cenzorów. Pani Basia Koterwas miała znakomite pomysły wydawnicze [i] wymyśliła wydanie wierszy

Jak była taka potrzeba, to też sam składałem i czasami zdarzało mi się drukować na tej tak zwanej prasie dociskowej Victorii, gdzie się czcionkę dociskało do

Słowa kluczowe Niemce, okres powojenny, szkoła podstawowa w Niemcach, junacy, dzieciństwo, wraki czołgów, rodzina, wybuch wagonu amunicji w Niemcach w 1945 roku.. Okres powojenny

Syrenkę kupiłem używaną, chyba w [19]64 roku i od tamtej pory nie mam dnia bez samochodu, nie umiem się inaczej poruszać. Nie znam żadnych autobusów, jeżdżę

Potem jak już uruchomiliśmy tą elektrociepłownię, to jakoś nie mogłem się odnaleźć i tam były takie wewnętrzne tarcia, dlatego przeniosłem się do pracy na energetyka

Zdaje się, [że] potem stały się bardziej, powiedziałbym, okiełznane. Natomiast do tamtego momentu to było naprawdę

I ja wpadłam do tej dziury i o mało nie utonęłam w tym gównie, przepraszam za wyrażenie, ale ja złapałam się w odpowiednim czasie jeszcze i chwyciłam to, że połowa mego

Jeżeli mieliśmy w tym gospodarstwie 4-5 sztuk bydła, koń, i jeszcze kilka świnek, to tych wiader trzeba było naciągnąć do koryta bardzo dużo. I już w szkole podstawowej –