• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski 1928.07.14, R. 8, nr 82 + nowela

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski 1928.07.14, R. 8, nr 82 + nowela"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 82EDCBA

Czy Warmja i Mazury

mają pozostać poza granicami Poisii?

(Z okazji ósm ej rocznicy plebiscytu na W arm ji i M azurach.)DCBA

W d z i e s i ą t y m r o k u p o u k o ń c z e n i u w o j n y ś w i a t o w e j , k t ó r a staraj Europie nowe dała gra­

nice, c o r a z c z ę ś c i e j w r ó ż n y c h k r a j a c h o d z w y -

wają s i ę g l o s y aa rewizją traktatów, zabez­

pieczających te granice.

Z u p e ł n i e w i ę c b ę d z i e n a c z a s i e z a p y t a ć s i ę ,

czy granice Rzeczypospolitej Polskiej, za­

twierdzone przez traktaty i uznane przez państwa dawniejszej koalicji są słuszne i

czy mogą nas zadowolnie i w spokoju po­

zostawić ?

P o s t a r a j m y s i ę o d p o w i e d z i e ć n a t o d o ś ć t r u ­ d n e z r ó ż n y c h w z g l ę d ó w p y t a n i e .

W o j n a ś w i a t o w a p r z e s z a c o w a ł a z g r u n t u d a ­ w a ć w a r t o ś c i , przemazała sto lat trwające gra­

nice Z r. 1815 i " y d a ł a z s i e b i e s z e r e g k o n c e - p c y j , k t ó r e s t a ł y się podwaliną nowego ustro­

ju. Do podziału zysków i strat, wynikłych z kataklizmu dziejowego przystąpiła Polska na równi z innym i narodami i została po­

krzywdzona w sposób niesłychanie dotkliwy.

C o d o s t r a t , t o t e p r z y p a d ł y n a m w u d z i a l e j a k n a j o b f i c i e j , z w a ż y w s z y , ż e Polska była po Francji krajem najwięcej wyniszczonym przez ostatnią wielką zawieruchę dziejową. N i e ­ s t e t y s t r a t y t e n i e z o s t a ł y n a m a n i w c z ę ś c i w y ­

n a g r o d z o n e . Pod względem zysków Polska

zrównana została z pierwszym lepszym ma­

łym narodem.

Z a p r z y k ł a d e m p . W . D . , j e d n e g o z p u b l i ­ c y s t ó w p o z n a ń s k i c h , p o r ó w n a j m y s i ę t y l k o z s ą ­ s i a d a m i.

Rumunja ctrzymała Siedmiogród i całe lewe dorzecze Cisy, t a k , ż e ani jeden Wołoch nie pozostał poza granicam i Rum unji,

p o d c z a s g d y z n a l a z ł y s i ę w n i c h c a ł e o b s z a r y , z a l u d n i o n e p r z e z W ę g r ó w i N i e m c ó w . T a k s a ­ m o o d d a n o R u m u n j i całę Besarabję, g d z i e t y l k o 3 p o w i a t y s ą e t n o g r a f i c z n i e r u m u ń s k i e , r ó w n i e ż j a k i s i l n i e m i e s z a n ą Bukowinę, o r a z p r z e w a ­ ż n i e b u ł g a r s k ą i t u r e c k ą Dobrudzę.

C z e c h o s ł o w a c j a o t r z y m a ł a c z y s t o niem iecki*

pogranicze Czech, mieszany Śląsk Opawski połowę esysto polskiego Śląsna Cieszyńskie­

go, oraz czysto lub przeważnie polskie połu dniowe zbocza Tatr. T u t a j t a k ż e , j a k i w R u ­

m u n j i ani jeden Czech nie został poza grani­

cami swej Ojczyzny, w k t ó r e j z n a l a z ł a s i ę b o ­ d a j w i ę c e j n i ż p o ł o w a n i e C z e c h ó w .

J u g o s ł a w j a i G r e c j a o t r z y m a ły c a l e p o ł a c i e k r a j ó w e t n o g r a f i c z n i e o b c y c h .

Z d a l s z y c h p a ń s t w , W ł o c h y , o t r z y m a ł y w r a z

z w ł o s k i m , części niemieckiego Tyrolu i czę­

ści Słowiańszczyzny nad Adrjatykiem .

F r a n c j a o t r z y m a ł a c a ł ą Alzację i Lotaryn­

gię, o r a z okupację Saary. A n g l j a w k o ń c u o -

d z i e d z i c z y ł a wszystkie kolonje niemieckie.

I n i g d z i e n i k o m u n i e k w e s t j o n a w a n o g r a n i c , n i k o m u n i e n a r z u c a n o k r w a w i ą c y c h ł a ń c u c h ó w p l e b i s c y t o w y c h , n i e d o m a g a n o s i ę a u t o n o m j i, n i e ż ą d a n o g w a r a n c y j i n i e k r ę p o w a n o p r z e p i s a m i o o c h r o n i e m n i e j s z o ś c i .

Poza granicami Polski zostały w rezul­

tacie całe masy naszych rodaków. B r a c i a n a ­ s i z o s t a l i p o d o b c e m j a r z m e m w r a z z z i e m i ą , k t ó ­ r a w e d ł u g w s z e l k i c h p r a w p o w i n n a n a l e ź ć d o

n a s z o s t a l i na straszliwą niewolę skazani, na

prześladowania, na zagładę nawet.

Czy wrócą kiedykolwiek do nas? C z y w o l n o n a m p o w i e d z i e ć d z i ś z c z y s r e m s u m i e ­ n i e m , ż e o d z y s k a w s z y p a ń s t w o w d z i s i e j s z y c h

g r a n i c a c h , odzyskaliśmy już wszystko i po

Wąbrzeźno, sobota 14 lipca 1928 r.

wieki wieków nie będziemy dążyli, nie bę­

dziemy nawet pragnęli całkowitego zjedno czenia ziem polskich i przyłączenia do wol­

nej Ojczyzny wszystkich pozostałych poza nią braci naszych.

Nigdy W życiu! P r z e c i w n i e , p a m i ę t a ć m u -

s i m y z a w s z e , że otrzymaliśmy mniej, niż nam

należało, p o d c z a s g d y i n n i z e w s z y s t k i c h s t r o n p o z a g a r n i a l i n a s z e t e r y t n r j a . Rachunki nasze zam knięte więc ostatecznie nie są: co naj­

wyżej można je na czas jakiś zawiesić.

O i l e c h o d z i o W a r m j e , M a z u r y i c z t e r y p o ­ w i a t y n a d w i ś l a ń s k i e , t o z i e m i e t e w d a l s z y m c i ą ­

g u u w a ż a m y za terytorjo sporne. Polska bo­

wiem sfałszowanego przez Niemców plebiscy­

tu na tych terenach nie uznała i wniosła do Rady Am basadorowi do Ligi Narodów wiel-

S z c z e g ó ły k a t a s t r o f y o k r ę t u A n g a m o s

Zatonęło 291 osoby — Z okrętu nie pozostało ani śladu Na wodach oceanu Spokojnego w zatoce

Arance rozbił się transportowiec chilijski „An- gamos“ o czem w poprzednim numerze wzmian kowaliśmy.

Okręt, który uległ katastrofie, najechał na rafę i zupełnie roztrzaskał się, co pociągnęło za sobą zatonięcie. Na pokładzie parowca znaj­

dowała się załoga w sile 215 ludzi, oraz 80 pa­

sażerów, głównie kobiet i dzieci. Tylko 4 lu­

dziom z załogi udało się uratować, reszta za­

łogi i wszyscy pasażerowie, tj. 291 zatonęli.

Do katastrofy przyczyniła się burza, która spowodowała złamanie się steru okrętu. Akcja ratunkowa była niemożliwa, gdyż burza trwała dalej. Na miejsce katastrofy przybyły w kró­

tkim czasie dwa okręty wojenne, jednak nie zastały już żadnych śladów ani statku, ani roz­

bitków.

T a j f u n n a d o k o lic a m i K a n t o n u

400 osob zginęło w śród strasznych m ęczarń Z Pekinu donoszą,iż tajfun, który ostatnio

w sobotę i niedzielę przeszedł nad okolicami Szanhaju i Kantonu, wyrządził olbrzymie szko­

dy i pochłonął bardzo wiele ofiar ludzkich. W chwili okropnego huraganu znajdowało się na morzu przeszło 40 łodzi rybackich, które wszy­

stkie zatonęły wraz z rybakami. Pozatem za­

tonęło 5 większych okrętów.

Także na lądzie bardzo wiele osób ponio­

sło śmierć, z czego wyobrazić sobie można

O b łę d z a w it a ł d o o b o z u p o d b ie g u n o w y c h m ę c z e n n ik ó w .

R ozbitki u kresu sił — O statnie w ołanie o pom oc — K toś m a być uratow any.

P o ł o ż e n i e r o z b i t k ó w „ I t a lj i " j e s t t a k c i ę ż k i e , ż e n a d z i e j a i c h u r a t o w a n ia w y d a j e s i ę n i e z w y k l e s ł a b a . J e d e n z c z ł o n k ó w z a ł o g i m i a ł p o s t r a d a ć z m y s ł y i o p u ś c i ć o b ó z w n i e w i a d o m y m k i e r u n k u . Ł a m a ć * l o d ó w „ K r a s i n “ u s i ł u j e p o d e j ś ć d o m i e j ­ s c a k a t a s t r o f y a l e w r a z i e n i e m o ż n o ś c i u s k u t e c z ­ n i e n ia t e g o z a m ia r u b ę d z i e z m u s z o n y d o o d w r o ­ t u i d o z a n i e c h a n i a d a l s z y c h w y s i ł k ó w , k t ó r e

j y ł y b y b e z c e l o w e .

U kresu sił...

Z K i n g s b a y n a d e s z ł a d e p e s z a o d r o z b i t k ó w

„ I t a l j i " z g r u p y V i g l i e r i , d o k t ó r e j n a l e ż a ł g e n . N o b i l e . D e p e s z a t a b r z m i :

. P o ł o ż e n i e n a s z e c i ę ż k i e , j e s t e ś m y u k r e s u s i ł . T o p n i e n i e l o d ó w s p o w o d o w a ł o z m n i e j s z e n i e s i ę k r y o * * * * * * * * * * * 1 * * o * * * * * * * w/i c z ę ś ć g r u b o ś c i . W i c h r y p c h a j ą n a s w k i e r u n k u p ó ł n o c n o - w s c h o d n i m " .

ki, słusznym i argum entam i ugruntow any pro­

test, który de dziś dnia załatw iony jeszcze nie został.

U w a ż a m y , ż e W a r m j a i M a z u r y t o z i e m i e o d w i e c z n i e p o l s k i e , k t ó r e j e d y n i e p r z e m o c o b c a o d e r w a ł a c h w i l o w o , a k t ó r e przyszły bieg dzie­

jów powrócić znowu m usi na łono M acierzy Polskiej.

S ł o w a t e n i e s t a n o w i ą z n a s z e j s t r o n y , ża­

dnego objaw u wzrostu apetytów a m iarę po­

wodzenia, nie kieruje też nam i zaborczy im - perjalizm , ale czyniąc zadość w zniosłym ideom sprawiedliwości, szczytnym hasłom w y­

zw olenia ludów, zjednoczyćpragniem y wszyst­

kich, m ówiących polskim językiem — pod skrzydłam i O rła Białego.

L. Łydko.

Jak donoszą z Chile,‘pasażerowie transpor­

towca, który uległ katastrofie, składali się głó­

wnie z robotników, którzy wraz ze swemi ro­

dzinami jechali na pracę do pól saletrzanych w północnem Chile.

O samej katastrofie opowiadają ocaleni członkowie załogi, że statek przez kilka godzin walczył z burzą i wezbfanemi falami, aż w końcu ster został żłamany, co wydało okręt na łaskę i niełaskę rozszalałych żywiołów.

Opowiadają oni o okropnych scenach, jakie rozgrywały się na pokładzie, kiedy pasażero­

wie walczyli o miejsca w łodziach ratunkowych o pasy ratunkowe, a nawet o możliwość przy­

czepienia się do szczątków rozbitego statku.

Chilijskie okręty, które przybyły na miejsce katastrofy, potwierdzają, że z pośród pasaże­

rów uratowało się tylko 4, i że wszelka akcja ratunkowa okazała się zbyteczna, gdyż nie zna­

leziono ani śladu okrętu.

mniejwięcej, z jaką siłą tajfun szalał nad na­

wiedzoną nieszczęsną ['okolicą.

Ogółem zginęło podczas tajfunu przeszło 400 osób, które zmarły okrutną śmiercią — wśród strasznych męczarń. Tysiące osób jest rannych. Na gruzach zniszczonych domów od grywają stę straszne wstrząsające sceny.

O statnie w ołanie.

W e d l e d o n i e s i e n i a z e J S p i c b e r g u , o p e r a t o r r a d j o w y g r u p y V i g l i e r i d e p e s z o w a ł , ż e w s z y s c y w c z e r w o n y m n a m i o c i e z w ą t p i l i o s w o j e m w y r a ­ t o w a n iu i p r o s z ą o w y s ł a n i e n a t y c h m i a s t o w e j p o ­ m o c y . P o w y s ł u c h a n i u t e j w i a d o m o ś c i , a p a r a t B a g i e g o z a m i l k ł z u p e ł n i e i n i e o d p o w i a d a ł n a ż a d n e w e z w a n i e . Z t e g o p o w o d u p a n u j e o l o s t e j g r u p y w i e l k i e z a n i e p o k o j e n i e .

Lotnik rosyjski odnalazł grupę M alm ygrena ?

J e d e n z l o t n i k ó w r o s y j s k i c h o d n a l a z ł g r u p ę M a l m y g r e n a . J e d e n z c z ł o n k ó w g r u p y l e ż a ł , a d w ó c h p o w s t a ł y c h p o w i e w a ł o c h o r ą g w ia m i .

A m undsen nie żyje.

D w ó c h p o d r ó ż n y ć h n a s t a t k u „ I n g ę 1 1 1 “ o p o ­ w i a d a , ż e w d n i a c h 1 8 i 1 9 c z e r w c a w c z a s i e , g d y b y l i w d r o d z e d o S z p i c b e r g e n , z a u w a ż y l i w p o b l iż u w y s p y N i e d ź w i e d z i e j w i e l k i s a m o l o t , w p a ­ d a j ą c y d o m o r z a . N i e m ó g ł t o b y ć i n n y s a m o ­ l o t j a k t e n , n a k t ó r y m z n a j d o w a ł s i ę A m u n d s e n . O k r ę t , B r a g a n z a‘ u d a ł s i ę n a t y c h m i a s t w

p o w y ż s z y m k i e r u n k u , u s i łu j ą c d o t r z e ć d o r o z b i t - c ó w .

Rok VIII

(2)

Wsie i lasy płoną....

Pożary spowodowane przez dzieci.ZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA W ro k u b ieżący m w cały m k raju szerzy się

w p ro st ży w io ło w a k lęsk a p o żaró w , k tó ra p rzy ­ b iera zatrw ażające ro zm iary .

N iem a d n ia, ab y n ie sy g n alizo w an o p o żaru , w y n ik ły m w sk u tek n ieo stro żneg o w y p ad k u , alb o b ęd ąceg o d ziełem zb ro d n iczej ręk i.

W iele p o żaró w p o w staje w sp o só b zag ad k o ­ w y i tajem n iczy , d led ztw a i d o ch o d zen ia u sta­

lają w k o ń cu , iż p rzy czy n a o g n ia jest n iew iad o m a.

O statn io zn o w u m am y do zan o to w an ia k ilk a p o żaró w , k tó re w y rząd ziły k o lo saln e straty i po-»

zb aw iły k ilk aset o só b d ach u n ad g ło w ą.

W e w si B rzyzno, w pow . ch ełm sk im — sp ło­

n ęło 21 g o sp o d arstw w raz z in w en tarzem i n a­

rzęd ziam i ro ln iczem i. O g ó ln e straty w y n o szą o k o ło 170 000 tys. zł. P o żar w zn iecił b aw iąc się o g n iem 7-letni W in cen ty B orodzej.

W e w si L eszk o w ice, w pow . lu b arto w sk im w zab u d o w an iach F ran ciszk a A u g u stow icza w y­

b u ch ł p o żar. S p ło n ęło 27 g o sp o d arstw w raz z in w en tarzem . P rzy czy n a p o żaru i straty n arazie n ie u stalon e.

Za naszą wolność i waszą...

W m ie jsc o w o śc i K ra sto w w o b e c n o śc i m in . . m n ik a 1 4 -tu ż o łn ie rzy p o lsk ic h , k tó rzy p o le g l- w o jn y g e n . K a len in a i p o sła p o lsk ie g o w R y - w w a lc e o n ie p o d leg ło ść Ł o tw y w c z a sie w sp ó ł d ze, p . Ł u k a sie w ic z a n a stą p iło o d sło n ięc ie p o - | n e j o fe n sy w y p o lsk o -ło te w sk ie j w r. 1920.

Prezydent Rzeczypospolitej przybywa do Poznania

Jak się d o w iad u jem y , P . P rezy d en t R zeczy­

p o sp o litej p rzy b ęd zie d n ia 17. bm . d o P o zn ania z cały m sw ym d o m em cy w iln y m i w o jsk o w y m na p rzeciąg d w ó ch ty g o d n i i zam ieszk a n a zam ­

.I1 I...HII l| ■■I ■■ .Hm '______

Krótkie wiadomości

O jciec św ię ty zam ian o w ał b . re k to ra u n i­

w e rsy te tu w a rsza w sk ie g o k s. A n to n ieg o S zlag o w ­ sk ieg o b isk u pem su frag an em w a rsza w sk im .

L o tnik an g ielsk i S o u rtn ey , k tó ry w y sta rto w a ł z w y sp A zo rsk ich d la d o k o n an ia lo tu d o M o n treal (K an ad a) zm u szo n y zo stał w sk u tek g ęstej m g ły d o p o w ro tu .

*

W czasie p o k azu lo tn iczeg o , letn iczk a n iem ie­

ck a E la T a u e r z L ip sk a, w y sk o czy ła z sam o lo tu ze sp a d o ch ro n e m z w y so k o ści 5 0 0 m e tró w , S p a­

d o ch ro n n ie o tw o rz y ł się i lo tn iczk a p o n io sła śm ierć n a m iejscu .

*

W W iln ie zak o ń czy ł się d w u d n io w y zjazd S to ­ w a rz y sz e ń . C h rz. N ar. N au czy cielstw a S zk ó ł P o - w sze c h n y c 1 M ięd zy w ielo m a rezo lucjam i, u ch - w alo n em i p h azez zjazd , zn ajd u je się n astęp u jąca:

rV II w ar.n y zjazd S . C h . N .N S . P . stw ierd za, że ze w zg lęld ó w p ed ag o g iczn y ch , sp o łeczn y ch i p a ń stw o w y c h w y ch o w an ie m ło d zieży w in n o się o p ierać n a z a sa d a ch relig ijn y ch i w z y w a c z ło n ­ k ó w o rg an izacji, b y u św ia d a m ia li sfery ro d ziciel-

ż e b r u k h r t r o h ie .

POWIEŚĆ PODŁUG KRONIK ANGIELSKICH.

Opowiedział Stefan Kowalski

—o— (Ciaz dalszy).

M o żn a jed y n ie — rzek ł sęd zia — o cen ić stratę n a o śm lu b sied m szy lin gó w , d o p ó k i p reten sy a d o p ro tok ó łu zap isan ą n ie zo stała.

A w ięc n a B o g a 1 — w o łała k o b ieta — zap isz- .<ńe w artość jed n ego szy lin g a, n iech k ara jeg o n ie bę-

;d zie o strą, a m o je su m ien ie się u sp o k o i.

U sły szaw szy to M ay les, p o d b ieg ł d o k ró la i u ści­

sk ał g o z rad o ści. K o b ieta u k ło niw szy się w y szła.

O d czy tan o w y ro k . E d w ard zo stał sk azan y n a sie­

d m io dn io w y areszt i ró zg i. U słyszaw szy to k ró l, o- m al n ie w y b u ch n ął g n iew em , p o w strzy m ały g o jed ­ n a k g esty M ay lesa.

M ay tes w ziął k ró la za ręk ę, a ag en t o d p ro w ad ził ich d o w ięzien ia.

— C ó ż to m y ślicie, że ja p ó jd ę d o w ięzien ia ? — rzek ł k ró l.

— S łu ch aj m n ie i zam ilcz n a B o g a — rzek ł M ay­

les — in aczej w szy stk o zep su jesz. C ierp liw o ść i u f­

n o ść w B o g u .

X X I.

N a r e s z c ie w o ln y .

W ieczó r zim o w y zap ad ał, g d y p rzy b y li n a p u sty p lac h an d lo w y .

— P rzy stań n a ch w ilę — rzek ł M ayles d o p o li- cy an ta, k tó ry ich p ro w ad ził. — N ik t n as' n ie sły szy . JP rag nę ci p o w ied zieć d w a sło w a.

— N ie m o g ę p rzy staw ać — o d p o w ied ział ag en t.

— P ro szę cię — m ó w ił d alej M ayles — p u ść teg o ch ło p ca. R ęczę ci, że n ie jestem zło d ziejem . B łag am , p u ść g o ! ...

W lasach p ań stw o w y ch p o d O lk u szem p rzy łinji k o lejo w ej p o d R ab czy n em o d isk ry z lo k o ­ m o ty w y zajął się zag ajn ik i sp ło n ęło 10 m orgów m ło do d rzew ia. P o żar zlo k alizo w an o d o p iero po k ilk u g o d zin ach in ten sy w n ej p racy .

W o rd y n acji Z am o jsk iej w M ajd an ie S o p o ­ ckim , w pow . to m aszow sk im z p o w o du nie o stro­

żn eg o o b ćh o d zen ia się z o g n iem p rzy ro b o tach leśn ych sp ło n ęło 250 m o rg ó w lasu.

81 budynków z dymem od pożaru wznieconego przez dzieci.

W e w si W o ln a, p o w iatu b arano w ick ieg o , w y b u chł p o żar. P astw ą p ło m ien i p ad ły 22 d o m y m ieszk aln e i 59 b u d y n k ó w g o sp o d arczy ch . P o żar p o w stał w sk u tek zap alen ia sło m y p rzez b aw iące się dzieci.

W e w si H o ło w acze, g m in y d arow sk iej, w y­

b u ch ł p o żar ró w n ież sk u tk iem w zn iecen ia o g n ia p rzez d zieci. P o żar w y rząd ził zn aczn e szk o d y .

ku. W czasie p o b y tu sw eg o w P o zn an iu P . P re- d en t R zeczy p o sp o litej n ie p rzerw ie sw ego n o r­

m aln eg o try b u u rzęd o w an ia i z zam k u poznańskie*

go k iero w ać b ęd zie sp raw am i p aństw o w em i.

sk ie o w a rto śc i i k o n ieczn o ści w y ch ow an ia re li­

g ijn e g o ?

.W o b e c n iesły ch an eg o w y stąp ien ia p rezesa G ó rn o śląsk iej K o m isji M ieszan ej C alo nd era, k w e­

stio n u jąceg o p ra w o m ło d zieży p o lsk iej d o śp ie w a­

n ia p o lsk ich p ieśn i p a trio ty c zn y c h w P o lsce, zjazd w y ra ża sw e o b u rzen ie, a jed n o cześn ie u zn an ie w ład zo m p o lsk im za zd ecy d o w an e stan o w isk o w tej sp raw ie .”

*

W ed ług p ro w izo ry czn y ch o b liczeń stra ty sp o ­ w o d o w an e p rzez h u rag an , k tó ry p rzeszed ł całą P o lskę w y n o sz ą: 5 2 o só b zab itych , 7 0 0 b u d y n ­ k ó w g o sp o d arczy ch b ąd ź sp alo ny ch , b ąd ź zru jno w an y ch , n ie licząc strat w u rząd zen iach telefo n i­

czn ych i teleg raficzny ch .

*

M in ister k o m u n ik acji inż. K u h n w y d ał o d ez­

w ę d o p raco w n ik ó w k o lejo w y ch , w k tó rej w sk a­

zu je, że d zięk i w y siłk o m w szy stk ich b ez w y jątk u p raco w n ik ó w polskich* k o leje u zy sk ały w y so k i p o zio m techn iczn y . Jeżeli w szyscy p raco w n icy b ęd ą i n ad al p raco w ali, p o zio m ten zo stan ie u trzy m an y , a n aw et w n ajb liższy m czasie p rzez u su n ięcie b rak ó w zo stan ie zw ięk szo n y .

I ty śm iesz m i p ro p o no w ać co ś p o d o b n eg o ! — w o łał o b u rzo n y p o licy an t. — A resztu ję cię w im ien iu p ra w a!

P o zw ó l — rzek ł M ayles zw o ln a. — P o m y śl d o ­ b rze. Z tw arzy tw ej w id zę, żeś d o b ry czło w iek . M asz n iezaw o d n ie ro d zin ę, d zieci, żo n ę, za k tó ry ch g o tó w jesteś życie o d d ać, a ten ch ło p czy n a, k tó reg o w id zisz, n iem a an i d o m u , an i ro d zin y. I p ies się n aw et n ad n im n ie u żali. C zy lib yś i ty n ad n im n ie m iał lito ści?

P o licy an t zastan o w ił się ch w ilk ę.

— M ó j B o że1 m am p raw ie że tak ieg o sam eg o ch ło­

p ak a. T ak i d o b ry , p ieszczo ch , a jak m n ie k o ch a! Ja w iem , że w w ięzien iu n ie b ęd zie d o b rze tem u siero­

cie. C h ciałb y m z całeg o serca d o p o m ó d z m u , ale to m n ie sam eg o m o że z g u b ić!

— N ie z g u b i! — d o d ał M ay les. — P o w iesz, że m alec w y rw ał ci się, g d y ś m i g o g w ałtem zab ierał • N ie m o g łeś sam jed en d ać so b ie ze m n ą rad y .

— W ięc d o b rze! — rzek ł po chw ili p o licyan t, w al­

cząc ze so b ą. — Z ab ieraj ch ło p ca i ru szaj z B o g iem !

D zięki ci, żeś o calił siero tę — o d rzek ł M ayles.

Z ap ew n iam , że n ic stąu złego d la cieb ie nie w y­

n ik n ie.

P o licy an t u d ał się w jed n ą stro n ę, M ayles zaś w ra z z k ró lem sk iero w ali w stro n ę zajazd u.

X X II.

O b c y w ś r ó d s w o ic h .

P rzy b y w szy d o zajazd u , M ay les n ak arm ił m alca.

N astęp n ie w ło ży ł n ań u b ran ie, d aw n o ju ż k u p io n e i p o szli n a m o st lo n d y ńsk i, g d zie M ayles k u p ił d w a o sły . N a zw ierzętach ty ch jech ali w o ln o p rzez d zień cały , d ążąc do m ajątk u M ay lesa, zam k u G ondon. M ay­

les p rzez całą d ro g ę o p o w iad ał o sw o jej ro d zin ie, o ojcu staru szu , o b racie Jan ie i o lad y A nnie, a n aw et o złym G w id o n ie.

W reszcie z p ag ó rk a d o strzeg li cały szereg sied zib . M ayles zaw o łai.

P m in ister zap o w iad a d ążen ie d o ro zb u d o -

• w an ia u rząd zeń tech n iczn y ch i stacy j k o lejo w y ch

d o o siąg n ięcia sam o w y starczaln o ści, do p o d n ie- i sien ią sp raw n o ści kolei. W tym k ieru n ku liczy n a

w sp ó łp racę w szysk ich p raco w n ik ó w .

W reszcie p o d k o n iec o d ezw y zazn acza, że w szy stk ie słu szn ie p o stulaty p raco w n ik ó w k o lejo­

w y ch b ęd ą p rzez n ieg o p rzy chy ln ie ro zp atrzo n e W B u d apeszcie to czy ć się b ęd zie p ro ces, p rzeciw k o l03 cy g an o m - lu d o żerco m , k tó rzy lu d zi m o rd o w ali i o fiary jed li.

*

M ło d y am ery k an in p rzep ły n ął w w ielk iej p iłce g u m o w ej w o d o sp ad N iag ara. A m ery k an in sp o rząd ził o w ą p iłk ę sp ecjaln ie w ty m celu . P iłk ę w y ło w io n o p o n iżej w o d o sp ad u i zn alezio n o m łod eg o am ery k an in a w zu p ełn em zd ro w iu . O d­

n ió sł ty lk o k ilk a m n iej zn aczn y ch p o tłu czeń . P o raz trzeci ju ż p ró b o w an o p rzeb y ć N iag a- rę. P o raz p ierw szy zd arzy ło się w ro k u 1901, k ied y u siło w ała d o k o n ać teg o czy n y am ery k an­

k a w ło d zi żelazn ej... D ru g i raz p ró b o w an o p rzep ły n ąć N iag arę w ro k u 1911, d w ie te p ró b y sk o ń czy ły się śm iercią zu ch w alcó w .

Śp. KAZIMIERZ MŁODZIANOWSKI

W o jew o d a p o m o rsk i

AH do Kat. Stow. Mloddeiy PolsMej na Diecezjo Chelmlń^ą

D ru ch n y i D ru h o w ie. Z b liża się czas Z lo tu i Z aw o d ó w Z w iązk o w y ch . R ad o sn y to ap el, n a k tó ry ty siączn e rzesze n aszej m ło d zieży p rzezw y­

ciężą w szelkie p rzeszk o d y i p rzy g o tu ją się n ale­

ży cie d o Z lo tu i zaw o d ó w . D ru ch n y i D ru h ow ie:

D o G ru d ziąd za p o d ążą całe rzesze n aszej m ło ­ dzieży, b y zd ać eg zam in z sw ej sp raw n o ści i tęży zn y fizy czn ej. Z p ew n o ścią żad en z d ru h ó w n ie p o zo stan ie o b o jętn y n a to w ezw an ie. O b y ten zew u tk w ił g łęb o k o w sercach W aszych . P o k o n ać w szelk ie tru d n o ści, p rzezw y cięzy c p rze­

szko d y , w y rzec się in n y ch p rzy jem n o ści, a w ziąć

k o n ieczn ie u d ział . . . .

w Zlocie i wwodech Kat. Mlodz. Polskiej na Diecezję Chełm, w czasie od 15 26. sierpnia

W id zisz, to jest n asza w io sk a ' Z am ek G o n d o n leży tu ż p rzy n iej. B aszty jeg o stąd w id ać. Z o b a ­ czy sz, jak u n as b ęd zie d o b rze, jak p rzy jem n ie ! W d o m u n aszy m jest czterd zieści p o k o jó w i d w ad zieścia słu g .

Z ajech aw szy p rzed w sp an iały p ałac staro ży tn y , M ay les zesk o czy ł ze sw eg o o sła, a zd jąw szy k ró lew i­

cza, u d ali się d o zam ku . G d y w eszli d o jed n ej z sal, sp o strzeg li jak ieg o ś p an a p racu jąceg o p rzy sto le. P o ­ sad ziw szy E d w ard a, M ay les rzu cił się w ram io n a o- w eg o p an a.

— U ścisk ajm y się, d ro g i G w id on ie ! - zaw o łał.

C o się d zieje z o jcem , ch ciałb y m g o z o b a cz y ć ! N a te sło w a G w id o n co fn ął się, a p o ch w ili rzek ł:

U m y sł tw ó j, n ieszczęsn y czło w iek u , w id o czn ie ch o ry . C zy żb y ś m n ie zn ał ?

— Jak to ? ja ... ja m iałb y m cię n ie zn ać ? !

— A k to ś ty tak i ? — zap y tał G w id o n .

P y tasz k to ja jestem — w o łał M ay les — i n ie p o zn ajesz m n ie ? W szak ja jestem tw y m b ratem M ay- lesem !

— B yć m o że — o d rzek ł G w id o n -- zd aje m « się jed n ak , że m ó w isz n iep raw d ę.

M ay les u śm iech ał się, k iw ając g ło w ą.

P rzy p atrz m i się, G w ido n ie, p rzecie n ie k to in n y , ty lk o ja jestem tw o im b ratem , u ścisk ajm y s ię !

M ó w iąc to , M ayles ch ciał się rzu cić G w id o n o w i n a szy ję.

N iestety , n ie jesteś m o im b ratem !

Jak to n ie jestem tw o im b ratem ? ! — w o łał M ayles.

— T ak , list m ó w ił p raw dę — o d rzek ł G w id o n .

— C o za Ijst, jak i list ?

L ist, p o ch o d zący z za m o rza, z w iad o m o ścią,

’że b rat n asz zg in ął n a w o jn ie.

(C iąg d alszy n astąp i).

(3)

1)1. Z arząd Z w iązkow y w yznaczył kilka nagród za najlepsze w yniki w zaw odach. D ruhow ie.

P am iętajcie, że społeczeńsw o starsze na W as patrzy i oceni W asze w ysiłki. N asza spraw ność o rg an izacy jn a okaże się na Z lo cie. D latego dajm y baczne oko, by tylko w zorow i D ruhow ie i D ruchny w zięli w zlocie. N iech nas przenika ta m yśl, że cała nasza p raca n ad w yrobieniem fizycznem będzie na chw ałę B oga i na potęgę naszej kochanej O jczyzny.

A zatem na Z lot! N a Z lo t w im ię naszego szczytnego hasła:

„S praw ie służ.“ „G otów !"

Wiadomości potoczne

Wąbrzeźno, d n ia 13 lipca 1928 r.

— Za duszę śp. wojewody Młodzianow­

skiego odbyło się w czoraj o godzinie 9-tej w

kościele parafjalnym , uroczyste nabożeństw o ża­

ło b ne. N a nabożeństw ie obecni byli rep rezen ­ tan ci w ładz starostw a z p. dr. P rądzyńskim na czele, oraz referen d arzem p. K irsteinem . W ład ze m iejskie rep rezen to w ał p an burm istrz S chw arz;

prócz tego były reprezentow ane rów nież inne urzędy państw ow e jak: szkoła, policja państw o ­ w a itd. P rócz przedstaw icieli w ładz w zięli udział w nabożeństw ie m ieszkańcy naszego m iasta.

Ż ało b n ą M szę św . odpraw ił ks. proboszcz Z akryś; nabożeństw o żałobne przy k atafalk u o d­

p raw ił rów nież ks. proboszcz Z ak ry ś w tow arzy­

stw ie ks. P ałki. P o zakończeniu nabożeństw a o d­

śpiew ano „W itaj K rólow o", poczem zm ów iono za duszę śp. w ojew ody M łodzianow skiego m odlitw ę.

— Serdeczae podziękowaaie. S zanow nym P anom K upcom , P rzem ysłow com , R zem ieślnikom oraz S ym patykom T ow arzystw a naszego, którzy przyczynili się do uśw ietnienia naszej zabaw y bądź to przez hojne złożenie rozm aitych p rzed ­ m iotów , lub za uczestniczenie na zabaw ie sk ła­

dam y niniejszem jaknajserdeczniejsze podzięko ­ w anie. D ochód z zabaw y w ynosił 800 zł. — roz­

chód 400 , zł. — pozostało 400 złotych, które przeznaczono na K asę P ogrzebow ą dla n ajb ied­

niejszych członków T ow arzystw a L udow ego.

Jeszcze raz w im ieniu tych biednych, sk ła­

dam y nasze najgorętsze podziękow anie.

Z arząd T ow arzystw a L udow ego w W ąbrzeźnie B olesław S zczuka — prezes. ,

— Nadiwycxatjua Zebranie K. S. „Po- mcrzanki'* o d b y ło się w czoraj o godz. 8-m ej n a sali p. S t. K lim ka.

N a p o w y ższem zeb ran iu w y b ran o zarząd w n ast. sk ład zie: p rezes — p. F . S zelig a, w i­

cep rezes p. M . K irszke, sek retarz p .B ey g er sk arb n ik — p. P aw lew sk i, k ro n ik arz p. J. W il­

k o sz. — K ap itan em d ru ży n y w y b ran y zo stał p. B iały .

— Bardzo interesujące zawody piłki noż­

nej o d b ęd ą się w niedzielę 15 bm . n a placu L u-

K s. dr. W . Ł ęgow ski.

DO RZYM U

S toim y znow u ny placu św . M arka. P od kolonadam i otaczającem i P lac z trzech stron, są w ielkie okna w ystaw ow e. Z a lustrzanem i szyba­

m i lśnią śliczne szkła w eneckie, drogocenne bi- źuterje i tłoczone roboty skórne. N ęcą oko i za­

p raszają do k u p n a. A le biedny P olaku nie py­

taj o cenę! T o lśni dla chudych cór A n g ljiid la dolarow iczów z A m eryki. N ie traćm y w ięc cza­

su drogocennego, a ruszam y do kościoła F rasi, który chcem y jeszcze zw iedzić p rzed w yjazdem . N asza pani życzy sobie przejść do tego kościoła pieszo, żeby poznać lab iry n t w ąskich ulic i m ro­

cznych placyków w ielkiego m iasta. R ozkaz!

A le jak orjentow ać się w zam ęcie uliczek p ó łto ­ ra m etra szero k ich ? — F rasi leży po drugiej stronie K anału W ielkiego. P rzez K an ał w iedzie tylko jed en m ost „R ialto." T am d o tąd płynąć m usi uliczkam i najw iększy strum ień ludzi. Z a­

tem gubim y się w tłum ie i „płyniem y" z nim . R zeczyw iście w ychodzim y na m ost R ialto. Jest to m ost z ciosu o jednym łuku, a po obu stro­

nach zabudow any jest sklepikam i z g alanterją i tan ią biżuterją. T u ruch i h ałas w ielki. M i- jam y m ost i gubim y się znow u w w ąskich ulicz­

kach. M apa tu nic nie pom oże, zatem pytam y się w ciąż o drogę do F rasi. .L udność uprzejm ie w skazuje, prow adzi, aż stoim y szczęśliw ie przed w ysokim i m uram i św iątyni. Jest to kościół fran­

ciszkański i przypom ina kościół P anny M arji w T oruniu. F rasi, to kościół grobow y średnio­

w iecznych dożów czyli prezydentów w eneckich i kilku genjalnych m istrzów .

W chodzim y do m rocznego w nętrza. W bo­

cznych naw ach na ścianach p o d p ad ają w ysokie pom niki, jakby ołtarze. D ożow ie i generałow ie z m arm uru w ykuci, stoją lub leżą na kam iennych trum nach, w których znajdują się ich prochy.

Z atrzym ujem y się dłużej koło grobow ca sław ne­

go rzeźbiarza C anova (f 1822) i m alarza T iziana (f 1576). K ościół F rasi posiada dw a arcydzieła T y zian a: W niebow zięcie M atki B oskiej i M atkę B oską rodziny P esaro. W niebow zięcie znajduje

ksusow ym ; do m eczu stanie K . 5. P om orzanka z W ąb rzeźn a i K . S. Jutrzenka z T orunia. W obec tego, że .Jutrzenka" jest groźnym w spółzaw odni­

kiem , zaw ody są bardzo interesujące. Jesteśm y pew ni, ze na te arcyciekaw e zaw ody pospieszą w szyscy.

— W&nd&lism. O d całego szeregu osób dochodzą do nas skargi, że na cm entarzu jakieś indyw idua, pozbaw ione w szelkich uczuć ludzkich, k rad n ą z grobów kw iaty, w ianki, bukiety i tp.

N ależałoby podobnem u barbarzyństw u położyć stanow czo kres i zabezpieczyć poszanow anie m iejsca w iecznego spoczynku — tych co odeszli od nas w zaśw iaty. R odzicom zw racam y uw agę, by na dzieci sw e baczniejszą daw ali uw agę.

— Kartki pocztowe z podobizną Sienkie­

wicza. M inisterstw o poczt i telegrafów w prow a­

dza w obieg kartki pocztow e z opłaconą odpo ­ w iedzią, opatrzone!dw om a znaczkam i opłaty 15 gr.

z podobizną H en ry k a S ienkiew icza. O dnośne rozporządzenie m inistra poczt i telegrafów ukaże się w jednym z najbliższych num erów D ziennika U staw R . P .

— Przed zawodami strzeleckiemi. Wą­

b rzesk ie B ractw o S trzeleck ie w u b ieg łą śro d ę o d b y ło sw e zeb ran ie p rzy liczn y m udziale czło n­

ków . F rek w en cja ta jest zu p ełn ie zrozum iała, ze w zg lęd u n a k ró tk i o k res czasu , jak i dzieli to w arzy stw o od m om entu p o św ięcen ia w łasn ej strzeln icy to jest w p rzy szłą n ied zielę d n . 22 bm . Z zadow oleniem podkreślić n ależy , iż p race n ie­

om al całk ow icie ju ż są n a ukończeniu, tak , że sam a u ro czy sto ść w y p ad nie n a czas. Ś w iad czy to o solidności p racy . P o d ając to do w iad o­

m ości n aszy ch czy teln ik ó w m iło nam jed n o cze­

śn ie sp ro sto w ać a w łaściw ie u zu p ełn ić n asz p o p rzedn i arty k u ł o B ractw ie S trzeleck im w ia­

dom ością, że w śró d tw ó rcó w i o d d an y ch b ez­

in tereso w n y ch p raco w n ik ó w , około b u d o w y S trzeln icy zaszczy tn ie fig u ru je n azw isk o p. S w o- b o d ziń sk ieg o , k tó ry, podkreślić trzeb a w y k o n ał ro b o ty n aziem n e b ezp łatn ie czem u w ieczn ił sw e im ię n a zaw sze w h isto rji B ractw a S trzeleck ie­

go. N o tu jem y tę w iadom ość z tem w ięk szą p rzy jem n o ścią i saty sfakcją, jak że w p o p rze­

dnim arty k u le w sk u tek p rzeo czen ia n ie o d d a­

liśm y u zn an ia rzeteln ej zasłu d ze, czem m im o- w oli w y rząd ziliśm y k rzy w d ę p. S w obodzińskie- m u. — P o d k reślić trzeb a, że i n asi m istrzow ie m alarscy n iety lk o że p racu ją b ezin tereso w n ie, ale tak że sp ieszą się, ab y ty lk o w szy stk o b y ło gotow e. N ie m niej, n asi m istrze stolarscy, jak p p . G ander, k tó ry b ezin tereso w n ie p racu je z ca­

ły m sw y m p erso n elem , jak o teź pp. B alicki, S o- p o liń sk i i R ó ży ń sk i zd o b ęd ą trw ałe i zaszczy­

tn e im ię w h isto rji B ractw a S trzeleck ieg o . P raca w ięc w ie cały m tem p em . — (O d p o­

n ied ziałk u b rać strzeleck a b ęd zie m ogła ju ż oddać się ćw iczeniom strzeleck im , ażeb y w sk u ­ tek p rzerw y dopędzić czas straco n y p rzy za­

w o d ach zdobyć i d la W ąb rzeźn a cen n e n ag ro -

■J J1.1,.11,’ !' ■' ■. "I111, ....'U.1111 ■. ■■■■Lł--' '1.. ’,7., J .

się w głów nym ołtarzu, ale jest źle w idoczne, poniew aż jest um ieszczone w ysoko i m a złe św iatło. B ędąc w W enecji w roku 1814 w idzia­

łem obraz z bliska w m uzeum A kadem ji S ztuk P ięknych i m ogłem podziw iać anielskość oblicza M atki B oskiej i żyw ą grę barw . S taw iam go w yżej od znanego obrazu M usilla, którego kopja znajduje się w kościele w P luskow ęsach. D rugi obraz, M atka B oska rodziny C esara, znajduje zię w bocznym ołtarzu lew ej naw y. Ś w iatło tu jest lepsze, dlatego m ogliśm y rozkoszow ać się jego pięknością. M atka B oska z D zieciątkiem Jezus siedzi na w ysokim tronie i spogląda łaskaw ie na członków rodziny P esaro, klęczących u stóp tronu. N a stopniach tronu siedzi św . P iotr i prze­

w raca karty w księdze. Jest to jed n o z później­

szych d zieł m istrza i zalicza się do najlepszych utw orów jego pędzla.

W zakrystji oglądam y obraz B ellini’ego z ro ­ ku 1488, przedstaw iający M atkę B oską z D zie­

ciątkiem Jezus i św iętym i. O braz ten jest naj- lepszem dziełem m istrza, w którego w arsztacie uczył się T izian.

W ychodzim y z kościoła i w ąskiem i uliczka­

m i udajem y się do K anału W ielkiego, gdzie u p rzy stan ku oczekujem y na parow czyk, pełniący w tem m ieście zadanie tram w aju. W hotelu spożyw am y obiad oczyw iście obfity w ryby, p ła­

cim y rach u n k i i już płyniem y gondolą przez K a­

n ał W ielki ku dw orcow i. T eraz w jasny dzień w y rastają przed nam i z w ody p ałace o rzeźbio­

nych fasadach. U p ałacu C a d ’O ro dostrzegam y lepiej niż nocą koronkow ą rzeźbę ozdób goty­

ckich. IN asza pani przechodzi chw ile w zruszeń, ilekrotnie przejeżdża parow czyk, a p o w stałe fale w praw iają w tan iec naszą gondolę. G ondołiner pokazuje pałace, opow iada, ale m nie nie skoro do rozm ow y, ciąży na m nie sm utek pożegnania.

I m oi tow arzysze podróży siedzą w m ilczeniu i zadum ani spoglądają na przesuw ające się przed oczym a gm achy.

S tacja. F akino usłużny w nosi bagaż do w a­

gonu stojącego już pociągu pospiesznego W e­

n ecja— F lorencja. O djeżdżam y o p ó ł do 3-ciej po południu. Z now u pod nam i w arczą koła

dy, k tó ry ch jest tak dużo i k tó re co n ajw ażn iej­

sza są tak w arto ścio w e. — Ju ż d ziś m ożem y zd rad zić tajem nicę, że w śró d n ag ró d zn ajd u je się k ry ty zło ty zeg arek , zeg ar sto jący , sztu ciec itp.

S trzelan ie w ięc będzie n ielad a atrak cją. —

— Nowy sk ład . P an Jan G erk e o tw orzy ł p rzy ulicy K ościuszki n r. 2 sk ład row erów , m a­

szy n do szycia, w iró w ek o raz p rzy b o ry do ty ch że. N ow ej placów ce S zczęść B oże!

Z ain tereso w an y m zw racam y u w ag ę na d zisiejsze o g ło szen ie w sp o m n ian ej firm y.

— Klub sportowy „Pepsge“. Z aw d zięczając in icjaty w ie d y rek to ra o d d ziału „P ep eg e" w W ą­

b rzeźn ie D r. B rag iń sk iego p rzy fab ry ce zo rg an i­

zo w an o klub sp o rto w y wP ep eg e“, liczący około 80 członków . — S zlach etn ą i zb aw ien n ą inicja­

ty w ę n ależy p o w itać z u zn an iem . — P rezesem teg o k lu b u o b ran o ru ch liw eg o sp o rtsm en a p.

M arceleg o D ena. — Jak się dow iadujem y w n aj­

b liższy m czasie u d a się sp ecjaln a d eleg acja te­

go k lu b u do p b u rm istrza, celem w y jed n an ia od m iasta teren u pod p rzy szłe boisko. — S p o­

d ziew ać się n ależy , m iasto, b io rąc pod u w a­

gę zn aczen ie sp o rtu jak o szlach etn eg o czynnni- k a w y ch o w an ia fizy czn eg o , p rzy ch y lnie p o tra­

k tu je p eten tó w . — N iew ątp liw ie i C en trala wP e- p eg e“ w G ru d ziąd zu , k tó rej sy m p aty czn y i ży ­ czliw y sto su n ek do ru ch u sp o rto w eg o jest do­

b rze zn an y rów nież w y d atn ej pom ocy finanso ­ w ej u ży czy n o w o p o w stałem u k lu b o w i w o d d zia­

le w ąb rzesk im .

— W ostatnim czasie m nożą się w ypadki nielegalnego przekraczania granicy polsko-nie ­ m ieckiej przez robotników polskich, poszukują­

cych pracy w N iem czech. W rzeczy sam ej jed- d n ak zapotrzebow anie rąk do pracy w N iem czeh przez tam tejszą cen tralę robotniczą jest pokryte.

R obotnicy, którzy bez paszportów em igracyjnych usiłują przekroczyć granicę nietylko pozbaw ieni są w idoków znalezienia pracy, ale n arażają się na k arę aresztu za nielegalne przekroczenie gra­

nicy. N aw et gdyby w w yjątkow ych w ypadkach robotnik znalazł p racę w N iem czech, byw a z re­

guły w yzyskiw any przez pracodaw cę, który w ie o tem , że robotnik z obaw y p rzed |k arą nie bę­

dzie się żalił na w yzysk, ani przed w ładzam i niem ieckiem i, ani przed naszem i konsulatam i.

W ład ze polskie ostrzegają w ięc przed lekkom yśl- nem przekraczaniem granicy bez paszportu.

- T. K. S. - Turyści. W n ied zielę 15 lipca baw ić b ęd ą w T oruniu m ili goście sporto ­ w i — T uryści z Ł odzi. W ostatnich tygodniach m ogliśm y zauw ażyć, że łodzianie jak Ł . K . S. i T uryści p rzech o d zą do dobrej form y. W praw dzie T uryści zajm ują w tab eli ligow ej 11 m iejsce to jed nak zw ycięstw a jakie odnieśli z H asm oneą 3: 2, ze Ś ląskiem 2: 1, z P ogonią 5: 4, z L egją 3: 1, i niedzielne zw ycięstw o z W arszaw ianką 3:0- doskonale nas utw ierdzają o dobrej form ie ło, dzian. O statnio T uryści pozyskali b. ładny na-

w agonu. Jedziem y znow u długim m ostem przez zatokę do stacji lądow ej V en ezia—M estra. W e­

necja zap ad a pow oli w toń srebrzystą, jeszcze w idać w ieżę św . M arka, po chw ili i ona ginie w błękitnej dali.

Jedziem y rozległą, a żyw ą rów niną. Jeste­

śm y w drugiej połow ie kw ietnia, a pszenica już jest bliska w ykłoszenia. K oło zagród i w polach dużo w inogradu. D ługie gałęzie ciągną się w fe- stonach w zdłuż dróg i m iedz.

P ad w a! — O chota bierze w ysiąść i w ko­

ściele św . A ntoniego pom odlić się u ołtarza z grobem w ielkiego cudotw órcy. N iestety, czas nie pozw ala robić przystanków w szędzie, gdzieby się

chciało być. N a to trzeb a by m ieć czasu jakie 3 m iesiące i dużo pieniędzy. P oprzestajem y w ięc na tem , że okrążając m iasto w śród w ież i k o p u ł odszukujem y zielone kopuły, kryjące kościół św . A ntoniego. P om ocnym jest nam jeden z W ło­

chów , który też opow iada, jak to podczas w iel­

kiej w ojny lotnicy austrjąccy rzucali bom by na

m iasto i kościół św . A ntoniego. Z w alili tylko jed n ą w ieżę a zato przegrali w ojnę i stracili du­

żo ziem i na korzyść W łoch. P atrząc w stronę zielonych k o p u ł, w duchu polecam y się opiece św . A ntoniego i w zdycham y: św . A ntoni, m ódl się za nam i! Z g in ęło m iasto w śród zielonych drzew n a zielonej rów ninie.

Z b liżają się góry. T o południow e w yloty A lp. Jedziem y przez tunel, góry giną, a pociąg pędzi znow u przez rów ninę bezgraniczną. Je­

dziem y m ostem przez w iększą rzekę. T o n aj­

w iększa rzeka W łoch.

F errara! — T u rezydow ała w średnich w ie­

kach p o tężn a rodzina książąt E sta. T u żył p o ­ eta T o rq u ato T asso. T u u ro d ził się S avonaro ­ la, który jako p rzeo r dom inikanów zginął w F lo­

rencji śm iercią ogniow ą na stosie.

Jedziem y dalej przez rów ninę. N a południu w yłaniają się b łęk itn e góry: to A peniny! — B o­

logna! — N a dw orcu ruch i hałas w ielki. K upu ­ jem y pom arańcze i butlę w ina. N iezapom nianym i w idokam i źyje człow iek! W duchu pozdraw iam y św . D om inika, który tu spoczyw a w k o ściele

sw ego zakonu. (C . d. n.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

zują także na P om orzu i to w naszym pow iecie W obec tego, że na terenie, gdzie znajdują się w ykopaliska, znajdow ało się dojrzew ające zboże, archeolog zap

Nagle dziewczyna krzyknęła boleśnie schwyciła się za pierś w okolicy serca jakby chcąc stłumić jakiś szalony ból — zerwała się i nagłym rzutem trzymając mocno wia­. nek

wrzasła Zawalina i poczęła się spieszyć, aby męża uprzedzić w wysiadaniu, lecz za wiele na ­ raz było ciężaru na jedną stronę bryki: po wilgotnej i ślizgiej ziemi,

dlowego wszelki niedobór skarbowy bezwzględnie odbije się ujemnie na stałości kursu naszego

Tylko jeden jedyny, lecz bardzo potężny głos podniósł się w obronie z pośród ogólnej m artw o­.. ty i bez w ątpienia stał się płodnym zarodkiem , tego odrodzenia, które

Zresztą, jeśli mówię, że garnki się tłukły, to dlatego tylko, że mnie Urbanowa nie słyszy. Nie słyszy ona już od dawna, od bardzo dawna, nikogo... W obecności jej bo wiem

Duży anioł zbliżył się do niego wzruszony, ucałował w oba róźewe policzki i rzekł wzruszony: — Cóż to Nowy • Roczku, płaczesz. Nowy

Stosując się do pojęć naszego ludu daje nam Rydel jasełka szczerze polskie, ludowe. W jasełkach Rydlowskich rodzi się Chrystus