• Nie Znaleziono Wyników

Przyroda i Technika, R. 1, Z. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyroda i Technika, R. 1, Z. 3"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK L GRUDZIEŃ 1922. ZESZYT III.

M I E S I Ę C Z N I K POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM ORAZ ROZWOJOWI PRZEMYŚLU I ROLNICTWA, WYDA­

WANY PRZEZ POLSKIE TO W . PRZYRODNIKÓW IM. M. KO­

PERNIKA (KRAKÓW, LW ÓW , POZNAŃ, WARSZAWA, WILNO)

REDAKTOR

DR. BENEDYKT FU LIŃSKI

PROF. POLITECHNIKI LWOWSKIEJ

LWÓW-WARSZAWA

NAKŁADEM KSIĄŻNICY POLSKIEJ TOW . NAUCZ. SZKÓŁ WYŻSZYCH PRZY ZASIŁKU WYDZIAŁU NAUKI MINISTERSTWA W . R. 1 O. P.

(2)

' ' - T r e ś ć :, • ■ 1 W setn ą rocznicę urodzin J.

, ' M endla.

Prof. Dr. J. H ir s c h ic r : M end- lowe dzieło.

M. D y rd o w s k a : Ludwik P asteur.- Prof. Dr. J . S ie m ira d z k i: Z a­

lane skarby.

D r. iiiż. T . M a la r s k i: Zarys rozwoju radjotelegrąfji (Do­

kończenie).

W spom nienie pośm iertne.

Ruch naukowy.

Zapiski.

Skrzynka redaktorska.

S o m m a ire : . Au centenaire de naissance de

J. Mendl.

Prof. dr. J . H ir s c h le r : L’oeuvre de J. Mendl.

M. D y rd o w s k a : Louis P asteu r.

Prof. dr. j . S ie tn ira d z k i: T ré ­ so rs inondés.

In g . d r . T . M a la rsk i : T élég ra­

phié sans fil. (Fin.).

M émoires d ’o u tre-to m b e . M ouvem ent scientifique.

Notices.

Boîte de rédacteur.

ZAPROSZENIE DO PRZED PŁA TY :

Z dniem 1 stycznia 1923 r. rozpoczynam y now y rocznik na­

szego wydawnictw a. Z pow odu zwyżki cen m aterjatów jak i ro b o ­ cizny zmuszeni jesteśm y podw yższyć cenę prenum eraty, która odtąd będzie w y n o sić :

K w a rta ln ie ... 3.600 Mp.

Cena zeszytu pojedynczego .. 1.500 Mp.

Dla członków Pól. T ow . Przyr. im. Kopernika i księgarń warunki zniżek pozostają niezmienione.

A d re s r e d a k c ji: Prof. clr. B. F u liń sp , Lwów, Politechnika, Instytut Zoologiczny, N abielaka 22.

A d re s a d m in is tr a c ji:

„Książnica P olska'1 T . N- S. W. Lwów, Czarnieckiego 12.

Składy głÓWIIB: Książnica T .N .S .W . O ddz. w W arszawie, Nowy Św iat 59.

Księgarnia św. W ojciecha, Poznań, P lac W olności.

Ze w zględu na bardzo szerokie w arstw y społeczeństw a, na jakie je st obliczone nasze wydawnictwo, zaprowadziliśm y dział in sera- towy na następujących w aru n k ac h :

O głoszenie całostronicow e na okł. zew nętrz. Mp. 100.000.

półstronicow e „ „ 55.000.

ćy/ierćstrónicow e „ „ 30.000.

O głoszenie całostronicow e na str. w ew nątrz, lub po za tekstem 80.000.

półstronicpw e „ : 45.000.

ćw ierćstronic. „ 25.000.

(3)

\Y s e tn ą ro cż n icę urodzin M endla. 137

W setną rocznicę urodzin Mendla.

Na polu nauk biologicznych w ybijają się w w. X IX na.

pierwszy plan nazw iska trzech mężów: L a m a r c k a , D a r ­ w i n a i M e n d l a . Każde z tych nazw isk je st równocześnie- symbolem pew nych idei, n u rtu jący ch w biologjb G dy je d n ak D a r w i n jeszcze za swego życia zyskał wielu gorliwych zwo­

lenników i szermierzy, w alczących w obronie jego teorji, L a - m a r e k i M e n d e l dopiero po swojej śmierci doczekali się uznania swych prac i sw ych myśli. Odnosi się to przedewszyst- kiem do M e n d l a , którego doświadczenia poznał ogół biolo­

gów właściwie dopiero na początku w ieku dwudziestego.

Szersze przedstaw ienie t. zw. m e n d e l i z m u znajdzie czytelnik w następnym arty k u le; n a tern miejscu nie bez po­

ży tk u będzie, gdy pomieścimy ■ kilka d a t z życia genjalnegn przyrodnika.

J a n M e n d e l urodził się 20 lipca 1822 r. w zapadłej, śląskiej miejscowości H yńczycach (Heinzendorf) nad Odrą. Ubo­

dzy rodzice przeznaczyli go do zawodu rolniczego, za nam ow ą jed n ak nauczyciela wioski, który dostrzegł w młodym chłopaku niezwykłe uzdolnienie, oddali go do szkoły najpierw w sąsie­

dnim Lipniku, a następnie do gim nazjum w Opawie. W gim na­

zjum tern zwrócił n a siebie swem nam iętnem przykładaniem się do nauk uw agę ówczesnego dyrektora, F erd yn an da S c h a u - m a n n a , augustjanina, k tó ry prawdopodobnie nakłonił Me n - d l a do życia klasztornego.

Po ukończeniu sześciu klas gim nazjalnych w r. 1844 za­

pisał się M e n d e l na U niw ersytet w Ołomuńcu, gdzie ukoń­

czył dw uletnie studjum filozoficzne, odpowiadające 7 i 8 klasie nowoczesnych gimnazjów. Następnie, przybraw szy imię Grze­

gorza, w stąpił do zakonu św. A u g ustyna a po przebyciu no-

P rz y ro d a i T e c h n ik a . 9

(4)

138 P r z y r o d a i T eo h n ik a .

-wicjatu i ukończeniu fceologji poświęcił się zawodowi k ap łań ­ skiemu. W net jed n ak przechodzi na pole działalności pedago­

gicznej, obejm ując ju ż w r. 1849 stanowisko zastępcy nauczy­

ciela w gim nazjum w Z n o jm ie, gdzie w ykłada m atem atykę i fizykę. W r. 1851 przenosi się do B erna i tam w szkole technicznej, z której później rozwinęła się Politechnika, w za­

stępstw ie chorego profesora H e l c e l e t a , miewa w ykłady z zakresu przyrodoznastw a. Rychło jed nak opuszcza powie­

rzone mu stanowisko, przenosi się do W iednia i tam na koszt swego klasztoru stu d ju je nauki przyrodnicze pod kierunkiem fizyków — E t t i n g h a u s e n ’a i D o p p l e r ' a , chemika — R e d t e n b a c h e r ’a. zoologa— K n e r 'a , botaników — F e n z l'a i U n g e r ’a. W r. 1854 powraca do B erna i, objąwszy obo­

wiązki nauczycielskie w wyższej szkole realnej, pełni je aż do r. 1868 t. zn. do chwili wyboru go przez zakon na przeora.

W tym okresie swego życia, w pięknym klasztornym ogrodzie, rozpoczął M e n d e l epokowe doświadczenia, obierając za przedm iot eksperymentów zw ykły jad aln y groch (Pisum sa­

tivum ) Cicha, pogodna praca naukow a trw ała lat tylko czter­

naście. W tym czasie dokonał M e n d e l 10.000 skrzyżowań, a w ynik swych spostrzeżeń przedstaw ił w r. 1865 berneń­

skiemu kołu przyrodników w osobnym wykładzie, który w tym samym roku wyszedł drukiem p o d ty t : „Versuche über Pflan- zenhybridenu. W tedy ju ż w yraźnie określił praw idła dziedzi­

czenia, znane ogólnie pod nazw ą reguł mendlowskich.

Ani swoim wykładem, ani swoją pierwszą publikacją, ani też drugą, którą w r. 1869 ogłosił pod tyt.: „Ü ber einige aus künstlicher B efruchtung gewonnene H ieracienbastarde“ uznania nie zyskał. Myśl była za śmiała, przygotow anie do pojm owa­

nia przedstawionych zjaw isk za n ied o stateczn e, idea o całe półwiecze zawcześnie rzucona. Mendla nie rozumiano.

W r. 1868 przeryw a z wielką szkodą dla nauki swą pracę.

J a k o p rała t swego zakonu oddaje się innym zajęciom, związa­

nym z posiadaną godnością, i nie zn ajd u je czasu n a roztrzą­

sanie zagadnień naukowych. A gdy w r. 1879 wydano w Au- strji ustawę, obowiązującą klasztory do opłacania nadm iernej daniny, podejmuje nam iętną walkę przeciw państw u i rządowi w obronie zasady równości wszystkich obyw ateli wobec p ań­

stw a. Z pogodnego, pełnego idealistycznego zapału męża stał

(5)

r

-■się człowiekiem, unikającym ludzi, pozbawionym w ewnętrznego spokoju, zgryźliwym i zaciekłym. W tych w arunkach, w jak ich m u los nakazał żyć, zapada na chroniczne zapalenie nerek i na -cierpienia sercowe, które w końcu przecinają pasmo jego życia

■dnia 9 stycznia 1884 r.

Na pogrzebie oddano mu należny hołd i uznanie j a k o . . . wielkiemu dostojnikowi kościelnemu. N ikt atoli z obecnych nie przypuszczał, że chow ają zwłoki człowieka, k tó ry w nauce :zapalił pochodnię, rozjaśniającą bezbrzeżne obszary nauki bio­

logicznej, który w swej prostocie i skromności sam n aw et nie wiedział, że należał do nielicznej g arstk i wybrańców ludzko­

ś c i — zwanych g en ju szam i!

Dopiero rok 1900 w ydobył z pyłu bibljotecznego men- dlowskie rozpraw y.

M en d lo w e d z ie ło . 139

P ro f. D r. Ja n H irs c h le r.

(Lwów, Uniwersytet).

[ D e n d l o w e d z i e ł o .

(O gólny pogląd na rzecz).

Do najśw ietniejszych postaci w biologji w szystkich naro-

•dów i wieków należy Grzegorz M e n d e l . Podejm uje on swe badania, nad krzyżowaniem ras roślin upraw nych w czasach, kiedy hodowla roślin i zw ierząt posiada u narodów k u ltu ral­

nych ju ż bardzo długą i bogatą historję, zestawioną skrzętnie przedewszystkiem w dziełach D arwina. W spółczesny D arw i­

nowi, nie utrzym uje z nim żadnego kontaktu, czego wedle słusznej irwagi B atesona nauka prawdopodobnie nigdy nie odżałuje; przystępując do swoich badań nie wie o tern, że n a szereg la t przed nim słynny francuski hodowca roślin V i l m o ­ r i n przedłożył Akademji paryskiej tra k ta t, zaw ierający p ra ­ wie całkowicie praw a meridlowe, pozbawione jedynie liczbowego ujęcia, tra k tat, k tóry u potomnych poszedł w niepamięć. Te w szystkie fak ty podnoszą wartość i oryginalność Mendlowej pracy, zwłaszcza, jeżeli się zważy, że współczesna mu hodo­

w la roślin i zw ierząt była przeważnie kazuistyką, pozbaw ioną

*

(6)

140 P r z y r o d a i T ec h n ik a .

ogólniejszych zasad, a p rzetykaną przytem u p rzed zen iam i a naw et zabobonem.

Z tego, co później w mendlowych praw ach zaw artem zo­

stało, wiedzą współcześni, o czem D arw in wspomina, że w szyst­

kie osobniki pierwszego pokolenia, pochodzące ze skrzyżow a­

n ia dwóch ras, m ają w ygląd jednakow y, . nie uw ażają je d n ak tego za zjawisko ogólne. W szystko inne w ydaje się Darwinowi gęstw iną nie do przebycia. Takie oto w krótkich słowach było to tło, na którem Mendel rozpoczął swą pracę.

A bierze ona swój początek z tej samej dziedziny, k tó ra się stała przedewszystkiem fundam entem teorji D arwinowej,

JA N G R Z E G O R Z M EN D EL

* 1822 f 1884.

która w latach późniejszych nasunęła de Y r i es o w i myśl o nagłem (mutacyjnem) pow staw aniu gatunków i która po­

wiodła J o h a n n s e n a do postaw ienia pojęcia biotypu — bie­

rze ona swój początek z hodowli organizmów. Jej genjalność u w ydatniają następujące cechy : Ścisłe i subtelne sformułowa­

nie zagadnienia, niezm ierna prostota metody, na którą z od­

ległości pół stulecia patrzym y ja k b y na coś samo przez się zrozumiałego, fikcja, że spraw ę zachowania się cech podczas krzyżow ania należy rozpatryw ać jako coś oderwanego od ś ro ­ dowiska. Sformułowanie zagadnienia - znajduje swój w yraz w doborze m a terja łu ; Mendel pierw szy podnosi, że punktem

(7)

M en d low e d z ie ło . 141 wyjścia do dalszych badań mogą być tylko rasy bezw zględnie czyste i że należy rozpocząć, od w ypadków możliwie prostych, a więc od krzyżow ania ras, różniących się bardzo niewieloma cechami. Metoda jego badania — to m etoda hodowli, ale do­

świadczeń nie można rozpoczynać od wielkiego zbiorowiska organizmów, tylko od jednej p ary rodziców, stąd też je s t on tw órcą hodowli jednostkow ej, której znaczenie było dla pó­

źniejszych badań w prost olbrzymie. Mendel omawia zachowa­

nie się cech podczas krzyżow ania, ignorując zupełnie środo­

wisko’; fikcja ta była znowu o tyle płodną, że nie nasuw ała, mu zby t wielu skrupułów co do roli środowiska, a tern samem u łatw iała mu odkrycie praw, leżących jakoby w yłącznie w or­

ganizm ach samych.

M ając na uw adze te genjalne rysy jego um ysłu, nie po­

dobna jed n ak przemilczeć, że w badaniach jego, o czem Mor­

g a n wspomina, sp rzy jał mu także ten czynnik nieobliczalny, któryby można nazw ać szczęściem. W szystkie w ypadki krzy­

żowania, które w myśl przew idyw ań teoretycznych pow innyby być prostemi, okazały się takiem i Mendlowi także i w praktyce, a ja k że często pod tym względem m ylili się badacze późniejsi;

Mendel nie zetknął się szczęśliwie z cechą złożoną (polyme- ryczną), a w szystkie cechy, których zachowanie się podczas krzyżow ania śledził, rozszczepiały i kombinowały się swobodnie w myśl rachunku prawdopodobieństwa. Te okoliczności, łącznie, z wartościami jego ducha, powiodły go też n a drogę tru d n iej­

szą w biologji, niż w każdej innej nauce przyrodniczej — na drogę staw iania praw , które potom ni na cześć ich tw órcy n a ­ zw ali praw am i Mendla.

W pracach w prow adza Mendel oraz późniejsi autoro- wie swoistą nom enklaturę i pojęcia, które się naogół przy­

jęły , a których poznanie u łatw ia orjentow anie się w litera­

tu rze i pozwala prawom M endla nadaw ać formę zwięzłą. Z a­

poznam y się więc z nią w zarysie: R asą czystą czyli homo- zygotyczną nazyw a Mendel taką rasę, której w szystkie cechy są czyste. Ponieważ w przeważnej ilości wypadków organizmy pochodzą od dwóch osobników, ojca i m atki, przeto i każda cecha je st reprezentow ana przez dw a elem enty czyli geny, ojcowski i m atczyny. Jeżeli więc skrzyżujem y np. dwie myszy białe, samca i samicę, to cecha białości będzie reprezentow ana

(8)

142 P r z y r o d a i T ech n ik a.

w potom stw ie przez dwa geny białości, ojcowski i matczyny,, a oba te geny tw orzące t. zw. parę genów, są sobie równe •, 0 ile więc co do danej cechy zachodzi równośó genów, to- cechę ta k ą nazyw a Mendel cechą czystą, a o organizm ach, po­

siadających tę cechę, powiada, że są one hom ozygotyczne ze względu na tę cechę. O ile więc organizm y są hom ozygotyczne ze względu, na w szystkie cechy, mamy je prawo nazyw ać rasami ogólnie czystemi. Jeżeli natom iast skrzyżujem y szarego- samca myszy z białą sam icą, wówczas cecha ubarw ienia bę­

dzie u potom stwa reprezentow ana przez gen szarości po ojcu 1 gen białości po m a tc e , co nam w w yniku da parę genów pomiędzy sobą nierów nych czyli da nam cechę nieczystą albo h etero zy g o ty czn ą; o osobnikach ty c h powiemy, że są one ze względu n a cechę ubarw ienia nieczyste, czyli heterozygotyczne..

O ileby więc dane osobniki b y ły ze w zględu na wszystkie ce­

chy heterozygotyczne, nazw iem y je rasam i ogólnie nieczystem u Pomiędzy rasam i ogólnie czystemi a ogólnie nieczystem i istnieją, ja k wiadomo, w szystkie możliwe przejścia, a więc osobniki ze względu na pewne cechy (n. p. barw a oczu, d łu ­ gość ogona i t. d.) czyste, ze względu na inne cechy (n. p..

barw a sierści, długość palców u nóg i t. d.) nieczyste, przyczem.

stosunek liczbowy cech jednych do drugich daje nam nie da­

ją cą się praktycznie wyczerpać galerję rozmaitości. Geny, tw orzące daną parę genów, mogą się zachowywać wobec siebie w trojaki sposób: Gen szarości może całkowicie zapanować nad genem białości, w skutek czego mysz będzie koloru sza­

rego ; w takim w ypadku nazwiemy gen szarości genem pan u ­ jącym czyli dominującym, gen zaś białości genem ustępującym

czyli recessywnym. O ileby geny zw yciężyły się wzajemnie w połowie, czego w ynikiem nie będzie ani barw a szara ani biała, ale ubarw ienie jasno-szare, żaden z genów nie je s t w "stosunku do drugiego ani panującym ani ustępującym ^ wreszcie może się zdarzyć, że jed en z genów nie zapanuje całkowicie tylko częściowo nad drugim, wówczas będziemy mówili o genach częściowo panujących i częściowo ustępują­

cych. Jeżeli, krzyżujem y ze sobą .dwie rasy, różniące się ty lk o pod. względem jednego genu, wówczas w ypadek ten nazywamy, m ónohybrydacją, jeżeli tych cech je s t dwie, mówimy o dihy-.

brydacji, jeżeli je s t ich wiele, mówimy o polihybrydacji. P a ry

(9)

M en d lo w e d z ie ło . 143 cech analogicznych, a więc dwie cechy ubarw ienia, różniące się między sobą, n. p. cecha białości i szarości, nazyw am y parą allelom orphów ; pojęcie to można rozciągnąć także i na parę genów nierównych. P arę rodziców, od których bierze po­

czątek szereg pokoleń, oznaczamy symbolem P, pierwsze poko­

lenie pochodne symbolem F u drugie (wnuki) symbolem P 2, n-te symbolem Fn. Komórki płciowe dojrzałe, zarówno męskie ja k i żeńskie, noszą w literatu rze m endelistycznej nazwę g a ­ mety, komórkę pow stałą ze zlania się gam ety męskiej z żeń­

ską, w akcie zapłodnienia, nazyw am y zygotą.

Zapoznawszy się pokrótce z nom enklaturą i z pojęciami, bez których niepodobna poruszać się w dziedzinie literatu ry men­

delistycznej, przystępujem y do przedstaw ienia i omówienia praw Mendla. Sformułowanie tych praw nie je st w literaturze jednolite, sądzę jednak, że najlepiej dają się u jąć w yniki b a­

dań Mendlowych i późniejszych w n astępujący sposób: Praw o pierwsze orzeka, że w s z y s t k i e o s o b n i k i , n a l e ż ą c e d o p o k o l e n i a P , , s ą j e d n a k o w e g o w y g l ą d u (uniform i- tas) p o d w a r u n k i e / n , ż e o s o b n i k i p o k o l e n i a P, u ż y t e d o s k r z y ż o w a n i a , b y ł y r a s a m i h o m o z y g o - t y c z n e m i , p r z y c z e m p r a w o t o o b o w i ą z u j e b e z w z g l ę d u n a t o, c z y o s o b n i k i p o k o l e n i a P w y k a ­ z y w a ł y j e d n ą c z y t e ż d u ż ą i l o ś ć a l l e l o m o r f ó w , czyli czy zachodziła mono-, czy też polyhybrydacja. W obrę­

bie tego praw a mogą zachodzić cztery możliwości, które dla uproszczenia rzeczy przedstaw im y dla w ypadku monohybry- d acji: 1. pokolenie P2 je s t równe jednej z ras pokolenia P ; w ypadek ten zachodzi, jeżeli jed en z genów panuje zupełnie nad swoim partnerem ; 2. pokolenie F t je st czemś pośredniem m iędzy rasam i pokolenia P, jeżeli nie ma genów ani p an u ją­

cych ani ustępujących; 3. pokolenie P 2 je s t bardziej podobne do jednej lub drugiej rasy pokolenia P, jeżeli jeden lub drugi gen częściowo panuje nad swoim p artn erem ; 4. pokolenie F i nie je s t podobne do żadnej z dw u ras pokolenia P ; dla przy­

kładu podaję, że ten w ypadek stwierdzono przy krzyżow aniu niektórych białych ras kur, z którego w ynikło potomstwo o ubarw ieniu podobnem do kuropatw y (kuropatwiaki), a więc coś nowego, określanego w literaturze nazwą, „novum “. Po­

w stanie takiego „novum “ tłum aczym y sobie przyjm ując, że dó

(10)

144 P r z y r o d a i T ec h n ik a .

ujaw nienia się pewnego g e n u , zaw artego w formie utajonej w jednej z ras pokolenia P, w tym w ypadku do ujaw nienia się genu ubarw ienia kuropatw iego, potrzeba genu u jaw n iają­

cego, t; zw. chromogenu, zaw artego w drugiej rasie pokole­

nia P ; o ile się te dwa geny przy krzyżow aniu w zygocie zejdą, chromogen ujaw nia gen ubarw ienia kuropatw iego, czego następstem są k u ro p atw ia k i; obie zaś rasy pokolenia P Są dlatego białe, bo je d n a z nich posiada ubarwienie kuropatwie, które w nieobecności chromogenu pozostaje utajonem i nie może zabarwić na w łasną rękę białych kur, druga zaś rasa je st także biała dlatego, bo zaw iera tylko chromogen, który sam także nie może wywoływać ubarw ienia. Skutkiem takiego rozkładu genów pomiędzy dwie rasy białe każda z nich ho­

dowana w izolacji okazuje się w szeregu pokoleń stale białą czyli czystą (homozygotyczną) ze względu na geny ubarwienia.

D r u g i e p r a w o . M e n d l a o r z e k a , ż e g e n y r o z ­ s z c z e p i a j ą c z y l i r o z c h o d z ą s i ę s w o b o d n i e ; po­

nieważ praw o to zostało postawione w czasach, kiedy między bastardacją a nauką o zachowaniu się c h r o m o s o m ó w nie było żadnego związku, z tej prostej przyczyny, że nauka o chromosomach pow stała później, przeto postawienie tego praw a mogło być w owych czasach tylko następstw em w y­

ników, otrzym anych przy krzyżow aniu w pokoleniu P 2, do którego to pokolenia odnosi się także t r z e c i e p r a w o M e n ­ d l a , o r z e k a j ą c e , ż e p r z y z a p ł o d n i e n i u g e n y k o m b i n u j ą s i ę s w o b o d n i e . Dla bliższego zapoznania się z temi praw am i i dla w yjaśnienia, w jakim stosunku po­

zostaje prawo drugie do praw a trzeciego, rozpatrzym y je na szczegółowym, możliwie prostym p rzy k ła d zie: K rzyżujem y ze sobą dwie czyste rasy roślin, różniące się jedynie barw ą kwiatów, w ten sposób, że je d n a z ras m a kw iaty białe, druga czerwone. Pokolenie Fx, wynikłe z tego skrzyżowania, będzie miało, przyjm ijm y ten w ypadek, kw iaty o kolorze pośrednim, a więc różowym, co dowodzi, że żaden z genów, ani gen białości, ani czerwieni, . nad swoim partnerem nie dominuje.

Ze skrzyżow ania tych dwóch roślin, krótko mówiąc, różowych, należących do pokolenia F x , w yniknie pokolenie Ft , które będzie złożone z roślin białych, różowych i. czerwonych. W po­

koleniu więc F 2 w ystąpią nam obok osobników identycznych

(11)

M en d lo w e d z ie ło . 145 z osobnikami pokolenia F t , także i nasze pierw otne dwie rasy z pokolenia P, a więc rasa biała i czerwona. Jeżeli osobniki białe będziemy dalej między sobą krzyżow ali i uczynim y to samo z osobnikami czerwonemi, to w szystkie pokolenia, w y­

nikłe z pierw szych i drugich krzyżow ań, dadzą nam w pier­

wszym w ypadku tylko osobniki białe, w drugim tylko czer­

wone. Doświadczenia te są dowodem tego, że geny białości i czerwieni przez ich złączenie się w pokoleniu F 1 nie utraciły nic ze swej czystości i przeszły do pokolenia F2 w stanie niena­

ruszonym , z czego w ynika c z w a r t e p r a w o M e n d l a o c z y s t o ś c i i n i e n a r u s z a l n o ś c i g e n ó w . N adto do­

wodzą one tego, że osobniki białe i czerwone w pokoleniu F2 są tak samo homozygotyczne, ja k osobniki pokolenia P. Jeśli natom iast weźmiemy osobniki różowe z pokolenia F 2 i bę­

dziem y je m iędzy sobą krzyżowali, to w pokoleniu następnem , wynikłem z tego krzyżowania, pojaw ią się znowu osobniki białe, różowe i czerwone, co je s t dowodem tego, że osobniki różowe z pokolenia F 2 są ze względu na cechę ubarw ienia kwiatów nieczyste, czyli heterozygotyczne. W szystkie osobniki pokolenia F 2 pochodzą od osobników pokolenia F u z których każdy posiadał gen białości i czerwieni, dające razem jedną parę allelomorfów. Poniew aż ze skrzyżow ania między sobą osobników pokolenia F2 otrzym ujem y w pokoleniu F2 tylko osobniki białe i czerwone homozygotyczne oraz różowe hetero- zygotyezne, przeto w ynika z tego, że przy tw orzeniu się ko­

mórek płciowych u osobników pokolenia F2, zdolnych do za ­ płodnienia, p ara allelomorfów m usiała się we w szystkich w y­

padkach rozłożyć n a swe składowe geny w ten sposób, że jedne komórki płciowe otrzym ały tylko gen białości, drugie tylko gen czerwieni. W obec istnienia dwojakich komórek płcio­

w ych zaszły trojakie zapłodnienia, albo więc połączenie się dwóch komórek płciowych z genem białości w każdej z nich, co dało osobniki białe homozygotyczne, albo połączenie, się dwóch komórek, z których każda m iała gen czerwieni, co dało osobniki czerwone homozygotyczne, albo wreszcie połączenie się dwóch komórek płciowych, z których je d n a zaw ierała gen czerwieni,, druga gen białości, z czego w ynikły osobniki ró­

żowe. Troistość zatem form, w ystępujących w pokoleniu P 2, je st dowodem tego, że przy tw orzeniu się gam et w pokoleniu

(12)

146 P rzy ro d a i T ec h n ik a .

F x nastąpiło powszechne rozszczepienie się genów, tw orzących parę allelomorfów, z czego z kolei wnosić można, że roszcze- pianie to nie je st ham owane przez żaden czynnik, czyli, żejest- ono zupełnie swobodnem.

O swobodnem rozszczepianiu się genów możemy jednak mówić także i w innem znaczeniu. Z ajm ując się niem w ustę­

pie poprzednim , mieliśmy na myśli rozszczepianie się genów,, tw orzących jed n ą parę allelomorfów; otóż obok tego rodzajn rozszczepiania się genów odkrył także Mendel i inne, polegające na rozszczepianiu się genów, należących do różnych p a r allelo­

morfów, które to zjawisko zostało później nazw ane w ym ianą ge­

nów (crossing over). W ym iana genów może zachodzić tylko wów­

czas, jeżeli rasy, użyte do skrzyżowania, różniły się conajmniej, w dwóch genach, z czego w ynika, że najprostszym w ypad­

kiem w ym iany genów je s t dihybrydacja. R ozpatrzm y szcze­

gółowiej ta k i w ypadek i użyjm y do krzyżow ania dwóch, ra s grochu, z których jedna m a ziarna białe i duże, druga ziarna, zielone i małe. Pierw sza m a gen białości (b) i gen dużego roz­

m iaru ziarn a (d)} druga m a gen zieleni (z) i gem małego roz­

m iaru ziarna ■(ni). Gen białości i zieleni daje nam jed ną, gen dużego i m ałego rozm iaru ziarna daje nam drugą parę allelo­

morfów. Z akładając, że białość panuje nad zielenią i że duży rozm iar ziarna panuje nad małym, otrzym am y ze skrzyżow a­

nia tych ras pokolenie którego ziarna, wobec panowania, cech, będą białe i duże. Jeżeli dwie rośliny pokolenia F x skrzy­

żujemy, to w pokoleniu F 2 w ystąpią czworakiego rodzaju ro­

śliny, mianowicie : rośliny o ziarnie białem i dużem, o ziarnie zielonem i małem, o ziarnie białem i małem i o ziarnie zielonem i dużem. Podczas gdy więc gen b był pierw otnie w pokoleniu F złączony z genem d w jednej rasie, a gen z z genem m w d ru ­ giej r a s ie , to przy przej ściu z pokolenia Fx w pokolenie F 2 geny te się rozszczepiły i w zajem nie wymieniły, mianowicie gen d z jed nej z fas skombinował się z genem z z drugiej rasy, co dało ziarna duże i zielone, gen zaś b z jednej rasy skombinował się z genem m z drugiej rasy, z czego w ynikły ziarna białe i małe. O ile ilość wypadków, w których zacho­

dzi w ym iana genów, rów na się ilości w ypadków, w których w ym iana genów nie zachodzi, mamy prawo powiedzieć, że tendencje do w ym iany i niew ym iany genów są sobie równe.

(13)

M en d lo w e d z ie ło . 147 a zjawisko to, bardzo rozpowszechnione' u zw ierząt i roślin, nazyw am y swobodną w ym ianą genów, czyli swobodnem roz­

szczepianiem się genów, należących do różnych p ar allelo- morfów.

Przechodzimy z kolei do trzeciego praw a Mendla t. j. do praw a o swobodnem kombinowaniu się genów. Pojęcie swo­

bodnego kombinowania się genów odnosi się, podobnie ja k po­

jęcie swobodnego rozszczepiania się genów, do dwóch różnych zjawisk. Możemy mówić o swobodnem kom binowaniu się ge­

nów, będącem następstw em i w ynikiem swobodnej w ym iany genów, co rozpatrzyliśm y w poprzednim ustępie, oraz możemy mówić o swobodnem kombinowaniu się genów przy tworzeniu zygot, będących zawiązkiem pokolenia F 2. Celem omówienia tego w ypadku powróćmy do naszego poprzedniego przykładu, mianowicie do pokolenia F2, będącego zbiorowiskiem roślin o kw iatach białych, różowych i czerwonych. Jeżeli ilość roślin biało- różowo- i czerwono - kw iatow ych policzymy, to stw ier­

dzimy, że pierwszych je st 25%, drugich 50%, trzecich 25% . Całe pokolenie F 2 pochodzi, ja k wiadomo, od pokolenia F it które, co przedtem powiedzieliśmy, w ytw arza dwojakiego ro­

dzaju gam ety czyli komórki płciowe, jedne z genem białości, drugie z genem czerwieni. Załóżmy, że gam et białych je s t 100 i że gam et czerwonych je s t 100, przyczem w obrębie każ­

dej setki je s t 50 plemników i 50 ja j ; jeśli przyjm iem y dalej, że 25 plemników białych zapłodni 26 ja j białych, co da 25 ro­

ślin białokwiatowych, że 25 plemników białych zapłodni 25 ja j czerwonych, co da 25 roślin różowo - kwiatowych, że 25 plemników czerwonych zapłodni 25 ja j białych, co da także 25 roślin o. różowych kw iatach, i że wreszcie 25 plemników czerwonych zapłodni 25 ja j czerwonych, to dojdziemy do wniosku, że z takiego sposobu tw orzenia się zygot,- będących zawiązkiem pokolenia F2, musi w yniknąć ten stosunek procen­

tow y roślin, który daje nam właśnie doświadczenie, t. j, 25%

biało-, 50% różowo-, 25% czerwono-kwiatowych roślin czyli ilości poszczególnych grup roślin m ają się ja k 1 : 2 : 1 . W ynik zatem doświadczenia je st dostatecznym i zupełnym dowodem tego, że tendencja gam et do łączenia się z gam etam i równoge- nowemi je st tak a sama, ja k tendencja do łączenia się z gam e­

tam i róźnogenowemi, a tego rodzaju zachowanie się gam et i za­

(14)

148 P r z y r o d a i T eo h n ik a .

w artych w nich genów nazyw am y swobodnem kombinowaniem

■się jednych i drugich. Zjawisko to, odkryte poraź pierwszy przez Mendla, zostało później przez wielu zoologów i botani­

ków potwierdzone.

Zapoznawszy się pokrótce z isto tą mendlowskich praw , przechodzimy do ich k rytyki i w yjm iem y z niej tylko n a j­

ważniejsze momenty. W m iarę wzbogacania się m aterjału, który na coraz to nowych przykładach potw ierdzał Mendlowe prawa, napotkano także i fakty, których z praw am i Mendla nie umiano pogodzić i które zdaw ały się poważnie zagrażać ich ogólności. N ajbardziej znanego w ypadku w tym kierunku

■dostarczyły badania C a s t l e ' a nad krzyżowaniem ras królików -długouchych z krótkouchem i. Z tych badań w ynikało m iano­

wicie, że wprawdzie osobniki pokolenia F i są jednakow ego w yglądu i m ają uszy średniej długości, jed n ak jeżeli z tego pokolenia w yhodujem y pokolenie P 2, to w tym pokoleniu zja­

wią się tylko osobniki średniouche, brak natom iat pierw otnych ras z pokolenia P, t. j. królików długo- i krótkouchych. Dzięki je d n a k in terp reta cji A. L a n g a okazała się ta niezgodność pozorną, a pochodziła stąd, iż myślano, że długość ucha króli- -czego je s t cechą prostą, niezłoźoną (monomeryczną), jakiem i zazwyczaj cechy bywają, tj. cechą rządzoną przez jeden gen, podczas gdy cecha ta okazała się cechą złożoną (polymeryczną), tj. cechą rządzoną kilkom a genami. P rzyk ład ten poucza nas też o tern, że pojęcie genu nie odpowiada ściśle pojęciu cechy, bo ja k z jednej strony znam y cechy, rządzone kilkoma genami, ta k z drugiej strony znane nam są kompleksy cech (np. kom­

pleks cech płciowych pierwszo- i drugorzędnych), którem i rzą­

dzi tylko jeden gen. Otóż dzięki tem u właśnie, że dłńgość ucha króliczego je st cechą polym eryozną, krzyżow anie ras długouchych z krótkouchem i nie było mono- ale polyhybry-

•dacją; polyhybrydacja pociąga zaś za sobą bardzo wieloczło­

nową galerję form w pokoleniu F 2, która się realizuje tylko w tedy, jeżeli ilość potom stw a wyhodowanego je st bardzo du ża, o ile zaś ilość potomstwa nie je st zb yt duża, ja k to byw a u królików norm alnie, m ają najw iększe szanse p o ja­

wienia się osobniki, w ynikające z najczęstszych kom binacji genowych (krzyżowanie roślin o białych i czerwonych kw ia­

ta c h pouczyło nas o tern, że kom binacja genu białego z czer­

(15)

M en d lo w e d z ie ło . 149 wonym je st dwa razy częstsza, niż kom binacja genu białego z białym , lub czerwonego z czerwonym, dzięki czemu ilość roślin o kw iatach białych, do roślin o kw iatach różowych, do roślin o kw iatach czerwonych ma się ja k 1 : 2 : 1 ) , a najczęst- szemi kom binacjam i genowemi są w łaśnie te, które dają formy pośrednie pomiędzy rasą d łu g o -i krótkouchą, które więc swym w yglądem są podobne do osobników z pokolenia co daje złudzenie, jak o b y nie zachodziło rozszczepianie i kombinowa­

nie się genów. P atrząc je d n ak na bieg tego doświadczenia przy pomocy pojęcia cechy polym erycznej, które odpowiada także stosunkom stw ierdzonym u roślin (n. p. barw ik rdzaw y u owsa, barw ik czerwony u Ja la p a okazały się cechami poly- merycznemi), można je zupełnie uzgodnić z klasycznemi pra­

wami Mendla oraz zaznaczyć, źe spraw a cech polym erycznych nie uszczupliła pierw otnej ićh ogólności.

Uszczuplenia natom iast doznała ogólność drugiego i trze­

ciego praw a Mendla, mówiących o swobodnem rozszczepianiu i kombinowaniu się genów ze strony faktów, znanych pod n a ­ zwą sprzęgania się genów, a stw ierdzonych u rozm aitych ro­

ślin i zwierząt. Sprzęganie się genów je s t czynnikiem przeciw­

działającym swobodnej wymianie genów, którą poznalim y po­

przednio. O sprzęganiu się genów mówimy w tedy, jeżeli te n ­ dencja do niewym iany genów góruje nad tendencją do wym iany genów i jeśli ilość wypadków „niew ym iany“ genów wynosi więcej niż 50%. Ta tendencja do „niew ym iany“ może być w je ­ dnych w ypadkach duża, w innych m a ł a , sprzęganiu m ogą ulegać dwa albo więcej genów. Zjawisko sprzęgania się genów je s t zjawiskiem pewnie stw ierdzonem i istotnie odbierającem drugiem u i trzeciem u praw u jego ogólność, a odiiosi się ono, ściśle mówiąc, do rozszczepiania się genów, należących do różnych p ar allelomorfów.

Obok tego l-ozszczepiania się genów poznaliśmy także roz­

szczepianie, polegające na rozchodzeniu się genów, tw orzących je d n ą parę allelomorfów. Otóż można się zapytać, czy ten rodzaj rozszczepiania się genów je s t ogólny. Poważne w ątpli­

wości w tym kierunku nasuw ają badania T o w e r a (1918) i B r i d g e s a . Tower, który na ogromną m iarę zajm uje się krzyżowaniem gatunków i ras chrząszczów z rodziny Chry- somelidae, donosi, że,u dało mu się otrzym ać heterozygotyczne

(16)

150 P r z y r o d a i T ec h n ik a .

■osobniki, które się nie obcą rozszczepiać ; Bridges podaje, że dyada u pewnych samic m uchy z rodzaju Drosophila, złożona .z dwóch chromosomów x, nie rozszczepia się podczas dojrzew a­

nia komórek jajow ych, ale albo w całości pozostaje w ja ju , albo w całości przechodzi do ciałka kierunkowego, z czego w y­

nika, że i p ary genów zaw arte w tej dyadzie nie rozszcze­

pia ją się, W tym kierunku należy oczekiwać jeszcze wielu niespodzianek, jesteśm y ja k b y na początku nowego zagadnie­

nia, które coraz to bardziej będzie podważało ogólność d ru ­ giego i trzeciego praw a Mendla.

P rzy dzisiejszym zatem stanie badań można stwierdzić, że pierwsze i czw arte prawo Mendla, wobec tego, że niepewnie brzmią podane fak ty o t. zw. zanieczyszczaniu się genów

■(z przyczyn w ew nętrznych), zachow ały swą ogólność, a więc i znam iona p raw a, drugie natom iast i trzecie prawo Mendla -są w istocie regułam i, posiadającem i w yjątki.

Ogólność jednak praw a zarówno pierwszego ja k i trz e ­ ciego da się utrzym ać tylko przy uw zględnieniu stosunków środowiskowych, które to pytanie wprowadza nas w dziedzinę izagadnienia o stosunku środowiska do zjaw isk m e n d l o w a n i a wogóle, zagadnienia, którego sobie Mendel i wielu później­

szych badaczy nie stawiało. Otóż je st rzeczą zro zu m iałą, że potomstwo pokolenia F i może mieć tylko pod tym w arunkiem jednakow y w ygląd, jeśli wszystkie osobniki, należące do tego pokolenia, będą hodowane w tern samem środowisku; gen dany zachowa w szeregu pokoleń (P, F 1 F% itd.) tylko w tedy za­

zwyczaj swą pierw otną n a tu rę , o ile hodowla tych pokoleń będzie się odbyw ała w takiem samem środowisku; w przeci­

wnym razie może się gen nam okazać „zanieczyszczonym“

wpływ am i środowiska. Do spraw y stosunku środowiska do zjawisk mendlowania, dorzuciły w nowszych czasach szereg

•doniosłych faktów badania Morgana, Plougha i Towera. Mor­

ganow i udało się czynnikam i środowiskowemi przemienić gen panujący (dominujący) w gen ustępujący (recessywny) i od­

wrotnie. P l o u g h w ykazał, że sprzęganie się genów, która przeciw działa ich wymianie, je s t funkcją także i środowisko;

różnym tem peraturom odpowiada różna wielkość tendencji sp rzęg an ia się genów, z czego w ynika, że rozszczepianie i kom­

binow anie się genów je s t wypadkową ich n atu ry i środowi-

(17)

M en d lo w e d z ie ło . 151

•ska; podobne -wyniki daje nam także szereg doświadczeń Tow era. Wobec tyoh faktów nie może więc ulegać wątpliwości, źe zjaw iska rpendlowania są w podobny sposób zależne od

■środowiska, ja k inné przejaw y biologiczne i wogóle przy ro­

dnicze.

Nasz obraz mendelizmu zaw ierałby jedn ak poważną lukę, .gdybyśmy nie zwrócili uw agi czytelnika jeszcze n a dwie jego zdobycze, n a tu ry bardzo ogólnej i dalekonośnej, n a zmianę, ja k ie j dokonał w pojm ow aniu płci, i na znaczenie jego dla spraw y pow staw ania nowych ras i gatunków. P rzy p atrzm y się najpierw pierwszej z nich. Poniew aż płeć je st cechą, podobnie j a k każda inna cecha organizmu, przeto słusznie sądzono, że pow inna ona przy krzyżow aniu zachowywać się ja k inne geny i mieć swój genowy odpowiednik. Zwrócono z kolei uwagę na f a k t , że stosunek ilości samców do samic przedstaw ia się u wielu gatunków tak, ja k potomstwo w ynikłe ze skrzyżow a­

nia osobników pokolenia F x z osobnikami pokolenia P, posia-

•dającemi gen ustępujący. Jeżeli mamy dwie rasy myszy, ró- .iniące się tylko jednym genem, szarą i białą, to osobniki po­

kolenia F 1 w ynikłe z ich skrzyżow ania będą zaw ierały gen szarości i białości, dla oka zaś będą szare, bo gen białości j e s t w stosunku do genu szarości genem ustępującym . Jeżeli .myszy pokolenia P , skrzyżujem y z m yszam i czystej rasy białej z pokolenia P, to otrzym am y potomstwo złożone z myszy -szarych i białych; każda grupa m yszy w ystąpi w ilości osobni­

ków wynoszącej 50°/0. czyli ich w zajem ny stosunek ma się ja k 1 : 1 ; m yszy białe, jako ujaw niające gen ustępujący, są ho- mozygotyczne, wszystkie zaś myszy szare są heterozygotyczne.

Otóż m ając na uwadze fakt, że stosunek samców do samic u wielu gatunków ma się także ja k 1 : 1 i że kategorja myszy z genem panującym je s t heterozy go tyczna, postawiono przy­

puszczenie, źe w obrębie gatunku, posiadającego dwie płcie fizjologicznie i anatom icznie normalne, jed n a z nich je st także ze względu na geny płcią c z y s tą , druga zaś ze względu na g eny nie je st czystą le obojnaczą (herm afrodytyczną). Do­

kładne badania przeprowadzone w tym kierunku potw ierdziły całkowicie to przypuszczenie. Okazało się mianowicie, że jedne .gatunki są w ten sposób zbudowane, że płeć żeńska je st taką d;akże i pod względem genowym czyli genotypowym , samce

(18)

152 P r z y r o d a i T ec h n ik a .

zaś są pod względem genotypow ym obojnakami, u innych n a­

tom iast gatunków stwierdzono stosunki w prost odwrotne, m ia­

nowicie samce okazały się pod względem genotypowym czyste, samice zaś obojnakam i. Zjawisko to do niedaw na nieznane, obejmujące także ród ludzki, zostało później, zwłaszcza dzięki badaniom H a r r i s o n a i G ol d s c h m i d t a nad t. zw. in ter- seksualizmem wszeohstronnie zanalizowane i doprowadziło w konsekwencji do postaw ienia pojęć o płci aktualnej i ge­

notypow ej.

D rugi duży sukces, jakim mendelizm poszczycić się może, leży w tern, że w skazał drogę, po której, przy pomocy krzy­

żowania ras, można dochodzić do ras nowych a czystych. L a- m a r c k w skazał jed n ą z tych dróg, wiedzie ona, ja k wiadomo, poprzez zjawisko odziedziczania cech nabytych pod wpływem środowiska i została niejednokrotnie doświadczalnie stw ier­

dzoną. Mendelizm w skazał nam d rugą z nich; wiedzie ona przez krzyżowanie ras. Nie każde je d n ak krzyżowanie wiedzie równie łatw o i pewnie do celu; ilość genów, jakiem i się dwie rasy od siebie różnią, je s t zasadniczo okolicznością obojętną, idzie natom iast o rozkład genów między dane dwie ra s y ; 0 ile wszystkie geny panujące są zebrane tylko w jednej z ras, albo o ile je d n a z ras kum uluje w sobie przewagę genów p a ­ nujących, w porów naniu z drugą rasą, droga ta staje się tru d n ą 1 w znacznej mierze zależną od przypadku. Najdogodniejszy wypadek zachodzi w tedy, jeżeli geny panujące są tak rozło­

żone, by każda z dwóch ras m iała ich po połowie, a wobec tego, źe m onohybrydacja nigdy nie wiedzie do nowych ras, przypadkiem najprostszym je st dihybrydacja, m ająca wspo­

m niany rozkład panujących genów. P rzypatrzm y się więc t a ­ kiemu przypadkow i bliżej. Mamy dwie rasy, rasę z i rasę y , różniące się w dwóch genach, które można ustaw ić w dwie p ary allelom orfów ; je d n a p ara allelomorfów niechaj m a sym­

bol Bz, druga symbol P n \ duże litery oznaczają geny panu ­ jące nad drugim genem tej samej p ary allelomorfów, a więc gen B panuje nad genem z, gen P panuje nad genem n. Geny panujące są rozmieszczone w ten sposób, że rasa x posiada gen B, rasa y gen P, z czego w ynika, że gen ustępujący z leży w rasie y , gen zaś ustępujący n w rasie z. Ponieważ obie rasy są rasam i czystemi, przeto każdy gen je st w nich dany

(19)

M en d io w e d z ie ło . 153 podwójnie, po ojcu i po matce. W obec tego, że tak je s t i wobec tego, że te dwie rasy różnią się tylko w dwóch ge­

nach, przeto możemy rasę a; oznaczyć symbolem B B n n , rasę y symbolem PPzz. Poniew aż przy tw orzeniu się gam et p ary ge­

nów się rozszczepiają, przeto gametom z rasy B B n n będzie od­

powiadał symbol Bn, gametom zaś z rasy PPzz symbol Pz.

Ze zlania się tych dwóch typów gam et w akcie zapłodnienia pow staną osobniki pokolenia F l , którym w szystkim będzie odpowiadał symbol BPnz, z czego w ynika, że te osobniki są w obu genach nieczyste. P rzyjm ując, że geny kom binują się w naszym w ypadku swobodnie, pow staną z osobników o .sy m ­ bolu BP nz czworakiego rodzaju gam ety, zarówno męskie ja k i żeńskie, którym będą odpowiadały symbole:

Gam ety męskie Bn, BP, zn, Pz

żeńskie Bn, BP, zn, Pz

G am ety kom binują się swobodnie w zygoty, a kombi- nacyj m atem atycznych może między niemi zajść 16 ; są one następuj ą c e :

B B nn B P B n znBn zPBn

B B P n B B P P znB P zP B P

Bnnz BP nz znzn zPzn

BPnz BPPz znzP zPzP

Ponieważ geny ustępujące, dane pojedynczo jak o n lub z, nie są dla oka hodowcy widoczne, o ile w daną kombinację wchodzi ich p artner panujący, dany pojedynczo, a więc B lub P, ponieważ dalej hodowca nie je st w stanie odróżnić kombinacji, w których geny panujące są dane podwójnie, od tych w k tó ­ rych geny panujące są dane pojedynczo, przeto z tych 16 kom- binacii wyłowi on tylko cztery grupy, które zew nętrznie, czyli fenotypowo, będą się różniły, a z których każda będzie m iała osobniki fenotypowo sobie równe, G rupy te przedstaw iają się w następujący sposób :

I) B n B P II) B n B n III) znzP IV) znzn

BnzP B nzn zPzn

B P B n znB n zPzP

B P B P BPzn BP zP

P rz y ro d a i T ech n ik a. 10

(20)

154 Przyroda i T ec h n ik a .

zn B P zPBn zP B P

W grupie II spotykam y się z kom binacją B n B n , która odpowiada jednej z ras czystych pokolenia P, ponieważ jednak kombinacja ta nie da się zew nętrznie (fonotypowo) odróżnić od kom binacji Bnzn zaw artej także w I I grupie i ponieważ ilość osobników tej drugiej kom binacji je s t dwa razy większa od ilości osobników kombinacji pierwszej, pi-zeto wyhodowanie pierw otnej rasy czystej o symbolu B n B n będzie praktycznie trudne. Z tych samych względów będzie trudnem wyhodowa­

nie z grupy I I I drugiej rasy pierw otnej z pokolenia P, m a­

jącej symbol zPzP. W obrębie pierwszej g rupy (pierwszego fonotypu) istnieje-kom binacja w obu genach homozygotyczna o symbolu B P BP, która z ty tu łu swej czystości m ogłaby być zawiązkiem nowej czystej ra sy ; ponieważ jed n ak ilość osobni­

ków z tą kom binacją genów wynosi zaledwie jed ną dziewiątą osobników całej grupy, obok których je s t Ośm dziewiątych osobników w jednym lub w obu genach nieczystych i to oso­

bników nie dających się zew nętrznie od osobników czystych w yróżnić, przeto szanse wyhodowania nowej rasy czystej 0 symbolu B P B P prawie nie istnieją. Zgoła inaczej przed­

staw ia się rzecz, o ile chodzi o grupę IV . W skład tej grupy wchodzi tylko jedna kom binacja, która w obu genach je st czysta, która zew nętrznie odcina się od trzech innych grup 1 która w porów naniu z rasam i pokolenia P, a więc z rasami będąćemi punktem w yjścia hodowli, je s t czemś nowem. Dzięki tym właściwościom może hodowca z łatw ością tę kombinację wyizolować i w yprowadzić z niej rasę nową, czystą w szeregu pokoleń. Jeżeli się tej nowej rasie przypatrzym y, to stw ier­

dzamy, że pow stała ona ze skombinowania się genów ustę­

pujących. Ponieważ ilość osobników tej rasy wynosi zaledwie je d n ą szesnastą pokolenia F 2, stąd wskazówka dla hodowcy, że należy hodowlę odrazu założyć na szeroką skalę. Niniejszy przykład omówiliśmy dokładniej, by dać skrom ną ilustrację tego, ja k ważne znaczenie dla hodowli, prowadzonej ze wzglę­

dów praktycznych, posiada mendelizm, popychając ją na to ry celowej, m etodycznej pracy. Poniew aż przyroda je st dalek bogatszą w środki i pom ysły aniżeli człowiek, przeto trudno

(21)

M en d lo w e d z ie ło . 155 przypuścić, by nie obierała tych dróg do w ytw arzania nowych ras i gatunków, którem i kroczy człowiek, który krzyżując i w ykony w ując dobór sztuczny je st jednem kółkiem w zega­

rze, poruszanym przez n a tu ra ln y dobór.

Pozostaje jeszcze krótko do zaznaczenia, w jakim sto­

sunku pozostaje mendelizm do innych nauk. Z kierunkiem tym liczyć się muszą te nauki, które, nie mogąc upraw iać ho­

d o w li, zajm ują się losem cech dziedzicznych przy pomocy metod statystycznych , zwanych, w zastosowaniu do organi­

zmów, metodami biometrycznemu H istorja biom etryki poucza nas o tem, ie , o ile nauka ta ,n ie posiada kontaktu z wynikam i hodowli organizmów, z łatw ością schodzi na bezdroża, ja k to się dawniej zdarzyło ze słynną w literatu rze obroną biom e­

tryczną poglądu o twórczem działaniu doboru naturalnego.

Mendelizm zatem i wogóle genetyka współczesna je st tą kon­

trolą, k tóra krytycznie oświetla w yniki biometryki. Drugą nauką, z którą mendelizm w bardzo ścisłym związku pozostaje, je st nauka o budowie komórki czyli cytologja, zwłaszcza jej dział, zajm ujący się chromosomami. Stosunek obu nauk polega n a wzajemnem myślowem zapładnianiu się; ja k z jednej strony cytologja przyczyniła się do w yjaśnienia mendlowania, transponując jego mechanizm do komórki, ta k z drugiej strony mendelizm n asunął cytologji problem y, które znajomość b u ­ dowy i zachowania się chromosomów bardzo znacznie po­

głębiły. Nadto starano się uzyskać związek między mende- lizmem a zagadnieniam i biogeograficznemu i fylogenetycznemi, a jakkolw iek zw iązek ten istnieje dopiero w zaczątku, to n a­

leży się spodziewać, że dalsze postępy tych nauk związek ten zacieśnią i utrw alą.

W ten sposób dobiegliśmy do końca naszych wywodów.

Staraliśm y się w sposób przystępny a zwięzły pokazać czy­

telnikowi to dzieło potężne a wspaniałe, wyrosłe z genjalnych zawiązków, którem u n a imię : Mendlowe dzieło.

Lwów, w październiku, 1922.

(22)

156 P r z y r o d a i T ooh n ik a.

Ludwik Pasteur.

Na tle odczytu prof. Dr. D albisa z Monrealu.

W dniu 27 grudnia b. r. obchodzić będziemy stulecie urodzin jednego z najw ybitniejszych przedstawicieli nauki 19 wieku — Ludw ika Pasteura. U rodził się on w małem m ia­

steczku Dole we F ran cji, jako syn skromnego garbarza, byłego legjonisty arm ji Napoleońskiej. Pierwsze w ykształcenie o trzy ­ mał w Arbois, dokąd rodzice jego przenieśli się w krótce po jego urodzeniu, a następnie w Besançon. Początkowo w szkole chłopiec nie w ykazuje niczem, żo przeznaczonem mu było w przyszłości skierować naukę n a nowe tory, zajm uje się więcej łowieniem ryb na wędkę i rysunkam i, do których ma w ybitne zdolności, niż nauką.

U kończywszy szkołę w Besançon, gdzie w wyższych k la­

sach . interesuj e się chem ją, udaje się P asteu r do P ary ża i po kilku latach zdaje doktorat. Pierw sza praca 26-letniego uczo­

nego odnosi się do dziedziny chemji i krystalograf]i. B adając kwasy organiczne, zauw aża, że kwas tartronow y istnieje w dwóch odmianach zupełnie identycznych pod względem w ła­

sności chemicznych a różniących się tylko własnościami optycz- nem i: jeden z nich odchyla promienie św iatła—w prawo, drugi — w lewo. Zmieszane razem w równych ilościach dają kwas ra- cemiczny, t. j. obojętny pod względem optycznym . Dla obja­

śnienia tego zjawiska staw ia P asteur hypotezę o rożnem prze- strzennem ugrupow aniu drobin w kryształach prawo i lewo- skrętnych i daje w ten sposób pierwsze podwaliny dla stereo- chemji, która rozw inęła się w 20 la t później.

W r. 1849 zostaje P asteu r m ianow any profesorem chemji w S trasburgu, w parę la t później otrzym uje misję zorganizo­

w ania w ydziału nauk ścisłych w Lille, stąd zostaje powołany do Paryża.

Zacząwszy swe prace naukowe od badań nad k ry szta­

łami, stopniowo przechodzi P asteur w dziedzinę zjaw isk bio­

logicznych, w których zdobywa sobie nietylko nieśm iertelną sławę, ale i wdzięczność ludzkości. Pierw szy powód do zajęcia

(23)

L u d w ik P a s te u r . 157 się zjawiskam i biologicznemi dały mu obserwacje nad grzyb­

kiem Pénicillium, glaucum, pokryw ającym nieraz szaro-zieloną pleśnią zepsute owoce. Pod wpływem tego grzybka z kwasu tartronow ego racemicznego znika stopniowo odmiana prawo- skrętna, a pozostaje lew oskrętna, gdy i Pénicillium glaucum w yróżnia te dwa kw asy i żyw i się chętniej kwasem prawo- skrętnym .

P obyt w Lille, w okolicy którego są tak liczne gorzelnie i browary, zwraca uw agę P asteura n a procesy ferm entacji.

Po kilkuletnich badaniach ogłasza swe epokowe dzieło: „Les études sur les ferm entations“, w którem w ykazuje, że zarówno zjaw iska ferm entacji mlekowej, ja k i alkoholowej, które do­

tychczas pod wpływem Liebiga i jego szkoły uważano za procesy w yłącznie chemiczne, są wynikiem rozw oju i działal­

ności życiowej drobnoustrojów.

Odtąd P asteur stale pracuje w kierunku biologicznym i każde nowe zagadnienie, nad którego rozwiązaniem się trudzi, ma coraz to większe znaczenie.

Ju ż przed Pasteurem wiedziano, że wyższe formy zwie­

rzą t nie pow stały spontanicznie, di'ogą samorództwa, ja k to przypuszczano w wiekach średnich; były jednak aż do czasów P asteu ra wątpliwości w spraw ie pow staw ania najniższych istot organicznych, jakiem i są bakterje. N aw et wśród poważnych uczonych znajdowali się tacy, ja k Pouchet, którzy twierdzili, że bakterje mogą powstawać drogą samorództwa. Między P a ­ steurem i Pouchetem zaw iązuje się spór naukowy, w którym Pasteur w szeregu genjalnie pom yślanych i wzorowo przepro­

wadzonych doświadczeń wykazuje, że samorództwo naw et tak prostych form, ja k bakterje, w świecie organicznym nie istnieje.

Pow staw anie ty ch istot organicznych w przegotowanej wodzie i w pożywkach Poucheta przypisać należy temu, że niektóre bakterje, chociaż same p rzez'zagotow anie wody giną, w ytw a­

rz a ją spory odporne n a tem peraturę 100°, przy której wrze woda. Aby więc zabić spory bakteryj, ogrzewać trzeba d a n ą ' pożywkę do tem peratury, nieraz znacznie przew yższają­

cej 100°.

Z odkrycia P asteu ra skorzystał uczony angielski L i s t e r i zastosował je w chirurgji. Dotąd tysiące operacyj kończyły się śmiercią operowanych w skutek zakażenia ran y przez bak-

(24)

168 P rzy ro d a i T e c h n ik a .

fcerje gnilne, i gdyby nie odkrycie P asteura, chirurgia nie m o­

głaby się rozwinąć w ta k potężną gałąź medycyny, ja k ą je st obecnie.

W ezw any na południe F ran cji, gdzie grasow ała choroba jedw abnika, P asteu r konstatuje, że przyczyną tej choroby są czarne drobne grzybki, pasorzytujące n a ciele gąsienicy. Pole­

cając izolować i niszczyć ja ja m otyla, zakażone tym grzybkiem, a do rozwoju dopuszczać tylko ja ja zdrowe, ra tu je P asteur od ruin y ekonomicznej tysiące ludzi, pracujących w prze­

myśle jedwabniczym .

, Badając przyczyny kw aśnienia napojów alkoholowych;

dochodzi P asteur do wniosku, że przyczyną tego zjawiska są drobne grzybki — Mycoderma vin i i Mycoderma aceti i w celu unieszkodliwienia pasorzyta poleca ogrzewanie wina do 60°.

Ten sam środek ta k zwanej pasteuryzacji zastosowany został nietylko dla konserw acji wina, piwa, ale także dla mleka.

N ajw ażniejsze zasługi P asteura wobec ludzkości polegają na jego odkryciach w dziedzinie leczenia chorób zakaźnych.

Gdy we F ran c ji w ybuchła epidemja wąglika, dziesiątkująca stada owiec, P asteu r zostaje znowu wezwany do zbadania jej przyczyn i znajduje we krwi chorych zw ierząt drobnoustroje, powodujące zabójczą chorobę. S tudjując jednocześnie cholerę drobiu, hoduje P asteu r na pożyw kach bakterje i zauważa, że w yciąg z tych kultur, osłabionych przez dłuższą hodowlę, w strzyknięty zwierzęciu, w ywołuje bardzo słabe objawy danej choroby i jednocześnie czyni je odpornem na zw yczajne za­

każenie.

W ten sposób daje P asteur podstaw y nauce o osłabio­

nych jadach chorobotwórczych i szczepionkach ochronnych i stosuje tę metodę do swych badań nad w ąglikiem i nad z a ­ razkiem wścieklizny. Pięć la t pracuje P asteu r w raz z swymi pomocnikami nad wykryciem środków profilaktycznych dla le­

czenia tej strasznej choroby. Nareszcie praca jego zostaje uwieńczona pomyślnym wynikiem. Zarazek wścieklizny gnieź­

dzi się w mózgu i rdzeniu chorego zwierzęcia. Przygotow ując z nich odpowiednią szczepionkę i zastrzykując j ą ukąszonym przez wściekłe psy, ratu je P asteur życie tysiącom ludzi.

N a wezwanie wielkiego uczonego powstaje w P aryżu w r. 1888 ze składek publicznych w spaniały in sty tu t naukowy,

\

(25)

Z a la n e sk a rb y . 159 w którym pracują odtąd uczeni z całego św iata — tu R o u x w ykryw a surowicę antydyfterytyczną, tu M i e c z n i k ó w opra­

cowuje swoją teorję fagocytozy; stąd wiedza prom ieniuje na cały świat.

Za przykładem F ran cji idą inne państw a — i oto w k ró t­

kim czasie pow staje we w szystkich państw ach cywilizowanych do 30 podobnych instytutów naukowych, w zorujących się na instytucie P asteura.

J a k czczoną je s t pamięć P asteura we F ran cji, w ykazuje oryginalne głosowanie, ja k ie miało miejsce w 12 la t po jego śmierci, tj w r. 1907. Jed n a z gazet francuskich Petit Parisien wezwała rodaków, aby się wypowiedzieli, kogo z Francuzów1 ostatniego stulecia uw ażają za największego.

I oto palmę pierw szeństw a w tym konkursie otrzym uje nie wielki wojownik, zdobywca półśw iata, nie poeta, ani dzia­

łacz społeczny, lecz skromny badacz na polu nauki, który swym genjuszem i wielkiem a szlachetnem sercem całe życie służył dobru ludzkości.

M arja Dyrdowslca

asyst. Zakładu anat. por. i biol.

U niw ersytetu poznańskiego.

P ro f. D r. J ó z e f S ie m ira d z k i.

Z a l a n e s k a r b y .

Kartka z d ziejów górnictw a p olsk ieg o.

Zapomniane dziś miasteczko powiatowe wśród piaszczystej pustyni, jedna z najstarszych osad górniczych w Europie, O l­

k u s z , z którego L udw ik X I sprowadzał górników, aby F ra n ­ cuzów górniczego nauczyli rzemiosła, z którego górnicy uzbrojeni przez Grabrjela H ołabka, rozbili pod R absztynem dw utysięczną arm ję uciekającego z pod K rakow a arcyksięcia M aksymiljana, Olkusz — w którego mennicy bito własne p ie­

niądze z wydobytego w kopalni srebra — tw orzy złotą kartę w dziejach górnictwa polskiego. Niegdyś obok salin W ielickich jedno z głównych źródeł dochodów skarbu Rzeczypospolitej,

(26)

160 P r z y r o d a i T ec h n ik a .

upadł od czasu wojen szwedzkich, i do dnia dzisiejszego z upadku podnieść się nie może, choć w łonie ziemi k ry ją się tu ta j nie­

przebrane skarby ru d y cynkowej, dziś w skutek wiekowego za­

niedbania i opuszczenia zalane wodą. A je d n ak niewielu ludzi w Polsce zdaje sobie spraw ę z tego, iż przyczyną upadku gór­

nictw a olkuskiego nie było bynajm niej w yczerpanie zasobu kruszców, lecz zbieg całego szeregu niepomyślnych okoliczności i kilkuwiekowe zaniedbanie robót konserw acyjnych, wreszcie celowe niszczenie górniczego przem ysłu w Polsce przez rząd moskiewski, do którego należały wszystkie bez w yjątku ko­

palnie ołowiu i cynku w byłem K rólestwie Kongresowem.

Jak ie zaś skarby k ry ją się w tym obszarze, świadczy przykład jedynego skraw ka, sprzedanego przez rząd moskiewski p ry ­ w atnem u przedsiębiorstw u w okolicy Bolesławia — gdzie na przestrzeni zaledwie 8 kilometrów kw adratow ych jedyne dziś czynne kopalnie Bolesław i Ulisses, zatrudniające 1500 robot­

ników, w ostatnim roku przed w ojną światową w yproduko­

w ały 43.870 tonn galmanu, 400.387 blendy cynkowej i 57.000 błyszczu ołow ianego; świadczy dalej przykład wspaniałego rozkw itu górnictw a ołowianego i cynkowego w znacznie uboż­

szych pokładach gór Tarnowskich i Bytom ia, których produk­

cja z 3230 tonn ru d cynkowych, 910 tonn rud ołowianych i 625 kilogr. srebra w r. 1816, wzrosła dziś do pół m iljona rud cyn­

kowych, 36.000 tonn ru d ołowianych i 8 tonn srebra, dzięki przeprowadzonym wielkim nakładem przez rząd pruski robo­

tom dla osuszenia opuszczonych od czasu wojen szwedzkich i równie ja k Olkuskie zalanych kopalń śląskich.

K iedy rozpoczęto w Olkuszu wydobywać ołów, nie wiemy.

Ł a b ę c k i (H istorja górnictw a w Polsce, tom 2 str. 189) słu­

sznie podnosi, iż w jałow ej i dzikiej okolicy, ja k ą je st Ol­

kuskie, pow stać mogło miasto jedynie dla celów górniczych, miastem zaś Olkusz b ył od niepam iętnych czasów. Niewątpliwie kopalnie olkuskie były czynnemi ju ż na początku 13 wieku, bytom skie jeszcze dawniej, ja k świadczy inw entarz biskupstw a gnieźnieńskiego z r. 1136, zaw ierający pozycję: „ Villa ante Biten, quae Suersow (Siewierz?) d id iu r, cum rusticis argenti fosso ribus“. Góry (kopalnie) Sławkowskie koło Olkusza były nadane ju ż w r. 1203 klasztorowi kanoników regularnych (K o ­ z ł o w s k i . „W szechśw iat“ 1887 nr. 20). O kopalni olkuskiej

(27)

Z a la n e sk a rb y . 161 najdaw niejszą auten ty czn ą wzmiankę posiadam y w nadaniu Bolesława "Wstydliwego z r. 1267, którem zapisuje klasztorowi K larysek w Zawichoście roczną ren tę na „Ołowiach O lkuskich“.

Po wielkim pożarze w r. 1370 Kazim ierz W ielki odbu­

dował miasto i murem je opasał. Odtąd każdy z panujących nadaw ał mieszczanom olkuskim coraz większe przyw ileje i praw a, związane z w ydobywaniem , topieniem i sprzedażą kruszców. Za otrzym ane od króla „licencje“ gwarkowie o p ła­

cali do skarbu dziesięcinę w naturze, czyli t. zw. „olborę“

w wysokości jedenastej części w ydobytego kruszcu, opłaty je ­ dnego grosza od „łan u“ i takiej samej opłaty od cetnara w y­

dobytego ołowiu i m arki srebra. W ładysław Jagiełło uw alnia górników olkuskich z pod ju rysd yk cji sądów zwyczajnych, przekazując spory, ich w łasnym sądom „żupniczym “. 0 rozm ia­

rach eksploatacji ówczesnej daje nam pojęcie podany w kro­

nice Długosza proces o w ynagrodzenie szkód, w yrządzonych przez zbrojny napad niejakiego Irzyk a Stoscha i J a n a Świerz- kowskiego n a miasto Sławków, przyczem uprowadzono z ko­

palni olkuskiej 800 koni używ anych do pompowania wody przy kieratach. Koncesje n a zakładanie nowych szybów obej­

mują znaczny obszar w promieniu 1 mili od miasta. Pojedyn­

cze „licencje“ królewskie wyznaczano w im ieniu króla przez urząd żupniczy w ten sposób, iż od wbitego na obranem miejscu pala, gdzie miał być założony szyb głów ny (herszyb—

Erbschacht) zakreślano sznurem przestrzeń o promieniu 24 ła- trów (sążni górniczych), na której wolno było zakładać szyby pomniejsze (tzw. poboki — MarJcscheide). Osobnych przywilejów udzielano nadto . na zakładanie wszelkiego rodzaju m achin do w yciągania wody (instrumentów czyli kunsztów). Za J a n a Ol­

brachta górnicy olkuscy otrzym ali osobny s ta tu t górniczy, który między innemi postanaw iał, iż gwarek, bez przyczyny przez cztery tygodnie nie prow adzący robót, tracił uzyskaną licencję, źe żupnik nie m iał praw a przeszkadzać gwarkom w w ystawianiu potrzebnych budynków, i że gwarkowie otrzy­

m yw ali wolny wręb do lasów królewskich. Sprzedawać w ydo­

b y ty kruszec pod karą śmierci było wolno jedynie w wyzna- czonem miejscu za bram ą miejską. Tak samo gardłem był karany gwarek, sprzedający cudzy kruszec za w łasny. Za Z ygm unta Starego dozwolono osiedlać się w Olkuszu p rzy b y ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z rozpadającej się chrom atyny ją d e r komórkowych pow stają naokoło pojedynczych pasorzytów właśnie wielościenne kryształki, w których m ikroorganizm po

Niewątpliwie przy niskiej cenie przyczyni się ten pierwszy podręcznik ochrony przyrody do zrozumienia i rozpowszechnienia idei ochrony przyrody wśród szerszego

W szczególności Zjazd zwraca uwagę odnośnych pracowników naukowych na konieczność naukowego zajęcia się zagadnieniami z dziedziny geografji politycznej, która

Tenże sam trójchloroetylen, przez eter dwuchlorooctowy, daje się przeprowadzić w ester chlorooctowy, używ any w olbrzymich ilościach do wyrobu sztucznego i n d y g

ków zwłaszcza praktyczne staje się jasne, jeśli się zważy, że stanowią one podstawowy składnik ropy naf­. towej i gazów

Żaden jednak z wyżej w ym ienionych środków nie powoduje obrazu chorobowego, odpowiadającego stanowi ludzi chorych na cukrzycę (diabetes m ellitus). Że przyczyną

Przy stosowaniu geofonu do badań podziem nych okazało się, że dźwięki rozchodzą się łatwiej, jeśli ich źródło znachodzi się naprzeciw jakiejś ścian y a

danej wyżej liczby porządkowej dla atomu wodoru, zawiera jeden atom tego gazu tylko jeden elektron, przeto jego jon dodatni składa się tylko z samego jądra