• Nie Znaleziono Wyników

Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 7, Z. 24

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 7, Z. 24"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

li r ¡I I » HI II • t H III il

(2)

1. Prof. Inż. Z. B ie lsk i: „Unifikacja w k opalnictw ie n aftow em “ . . . . Str. G05

2. Inż. M. S zy d ło w sk i: „O p rogram n a fto w y “ ... . . „ 608

3 In ż. J. N atu rsk i : „Torpedow anie Bzybów prod uk ujących w w arun­ kach kapilarnych z szczególn em u w zględ n ien iem ' praw Jam in ’a “ „ 610 4. In ż. St. R ach fal: „R dzew ienie żelaza w św ietle n ajn ow szych badań nauk ow ych “ ... „ 613

5. In ż. M. G aw liński : „O odw adnianiu otw orów gazow ych p rzy pom ocy urządzeń sy fo n o w y ch “ ... „ 617

6. D ział s p r a w o z d a w c z y ... „ 620

7. D ział p r a w n y ... ... „ 622

8. W iad om ości b ie ż ą c e ... „ 624

9. P rzegląd z a g r a n i c z n y ... „ 6 2 6

T a b le d e s m a tiè re s:

1. Prof. In g . Z. B ie lsk i: „U nification de l’In d u strie P étrolifère“ . . . P age 605 2. In g . M. S zy d ło w sk i: „D u P rogram m e p étrolier“ ... „ 6 0 8 3. In g . J. N atu rsk i: „Le torp illage d es p u its“ ... . . . 610

4. In g . St. R ach fał : „L’oxyd ation du fer d’ap rès les p lus récentes exp é­ rien ces scien tifiq u es“ ... „ 613

5. In g. M. G aw liński : „De la p urge de l ’eau des p u its à gaz au m oyen de sy p h o n s“ ... ... .... „ 617

6. D ocum entation . . . ... „ 620

7. Q uestions j u r id iq u e s ... .. . 622

8. C hronique cou ran te ... ... „ 624

9. R evu e é t r a n g è r e ... ... „ 626

Inhalt:

1. P rof. In g. Z. B ie lsk i: „U nifikation in der P etroleu m in d u strie“ . . Seite 605 2. In g . M. Szydłow ski,; „N aph tap rogram m “ ... „ 608

3. In g . J. N a tu rsk i: „Uber d as B oh rloch torpedieren “ ... „ 610

4. In g. St. R ach fał: „E isen k orrosion im Lichte der n eu sten F o r sc h u n g s­ arbeiten'' ... ... „ 613

5. In g . M. G aw liński : „S iph onein richtun gen in der E rdgasexp loatation " „ 617 6. R eferate ... „ 620

7. Neue G esetze und V erord nu ngen . . . ... • ... „ 6 2 2 8. Kleine N a c h r ic h te n ... ... . „ 624

9. A usländ ische K r o n ik ... . ... „ 626

O d R e d a k cji.

R Ę K O P IS Y przezn aczone dla R edakcji w yk on yw ać należy zaw sze na jednej stron ie ark u sza zw yk łego papieru, z od stępem m iędzy w ierszam i szero k o ści około 15 mm, pism em w yraźn em , m ożliw ie m asżyn ow em .

R ęk opisów R edakcja nie zwraca.

R Y SU N K I techniczne sp orządzone b y ć w inny czarnym tuszem na kalce lub białym papierze ry su n k o w y m . O p isyw anie ry su n k ó w w yk on yw ać n ależy zaw sze zw yczajnym ołów kiem , a n ie tuszem .

FO TO G R AFJE w ykon ane b y ć w inny w odbitkach czarnych na b łyszczącym papierze. W razie braku odbitek n a d sy ła ć m ożna k lisz e lub film y.

PR ACE O R Y G IN A LN E, R E F E R A T Y I ARTYKUŁY obejm ow ać winny w raz z ry su n k a m i 4 do 5 stron druku (1 strona druku ob ejm u je około 6.000 liter) T em aty ob szern iejsze dzielić zatem n ależy, o ile m ożności, na dwa lub więcej artyk ułów m niejszych rozm iarów .

Na końcu k ażd ego artyk ułu u m ieścić n ależy krótkie zestaw ien ie treści w języku p olskim , a o ile m ożn ości także w język u fran cu skim , niem ieckim lub an gielskim .

O D BITEK z artyk ułów d ostarczam y autorom bezpłatnie w ilości 25 egzem ­ plarzy, ilo ści w ięk szych po cenie k osztów w łasnych. Odbitek żądać n ależy zao patrując ręk op is odpow iednią uwagą.

PR Z E D R U K d ozw olony z podaniem źródła.

(3)

PRZEMYSŁ NAFTOW Y

D W U T Y G O D N I K

WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOWEGO T O W . N A FTO W EG O W E LW OW IE

Rok VII 25 grudnia 1932 r. Zeszyt 24

K om itet R e d a k c y jn y : J . A R N IC Iil, Dr. S t. B A R T O SZ E W IC Z , P rof. In ż. Z. B IE L S K I, K. K O W A L E W SK I, Dr. T. M IK U CK I, In ż. W . J . P IO T R O W S K I, P rof. D r. W . ROGALA, Dr. St. S C H A T Z E L , In ż. S t.

S U L IM IR S K I, Dr. S t. U N G E R , D r. I. W YGARD, Cz. Z A Ł U SK I oraz ST O W . PO L. IN Ż . PR ZEM . N A FT .

RED A K TO R O D P O W IE D Z IA L N Y : D r. S t. SC H A T Z E L .

P rof. Inż. Z ygm unt B IE L S K I

Ahadcmja Górnicza, Kraków

Unifikacja w kopalnictwie naftowem

W y k ła d w ygłoszon y na uroczystości inauguracyjneJ w A kadem ii Górniczej w Krakowie, we wrześniu 1932 r.

Jedną z w ybitn y ch cech kopalnictw a nafto­

w ego jest niepew ność w yników p ra c y poszu­

kiw aw czej, a n aw et eksploatacyjnej. C echa ta, stw o rzo n a p rz ez sam ą przyro dę, różni kopal­

nictw o naftow e w w ysokim stopniu od W szelkich innych p rzem y słó w górniczych, i to różni n a nie­

k o rzy ść naftow ego.

Geologja, ujmując naukow o problem y znajdo­

w ania sie ro p y w skorupie ziemskiej, nie jest dotąd w stan ie dać odpow iedzi ;na liczne p y ta ­ nia, k tó re 'przem ysłow iec jest upraw niony po­

staw ić. S tanow i ona potężną pom oc dla p oszu­

kiw acza, mimo iż operuje najczęściej tylko przypuszczeniam i j praw dopodobieństw am i, nie jest w szelako , niestety w stan ie u sunąć m omentu znacznego ry z y k a, istniejącego w p ra c y p o szu ­ kiw ania złóż naftow ych.

S tąd pochodzi ta , dla przem ysłu niew łaściw a, a n aw et szkodliw a opinja loteryjności, opinja pozornie tylko słuszna, albow iem poszukiw ania ropy naftow ej są tylko dla tego loterją, kto je za taką uw aża, i staw ia w szy stk o co m a na jedną kartę, by w y g ra ć dużo, lub w szystko stracić. P ra w d z iw y przem ysłow iec nie gra, lecz pracuje p rz y g o to w aw szy się odpow iednio do w aru n k ó w stw orzonych przez przy rodę, k tó re nie s ą dla niego niespodzianką, to znaczy uzbro­

iw szy się nie ty lk o w w y m aganą tu w iedzę geo­

logiczną, ale ró w n ież w potrzebne w tam p rz ed ­ sięw zięciu zasoby m aterjalne, t. zn. kapitał. J e ­ żeli już koniecznie chodzi o cz ęste n iestety po­

rów nyw an ie kopalnictw a naftow ego z grą, to m ożna stw ierdzić, że w y g ry w a ten, kogo stać na to, by nab y w ać w iele szans rów nocześnie, i by [przetrw ać okres ew entualnego niepow o­

dzenia, czyli innemi słow y, poszukiw anie ropy naftow ej, by nie b y ło ryzykow nem , w ym aga wielkich, m oże n aw et b ardzo wielkich k apita­

łów.

A leatoryjność kopalnictw a naftow ego, nie ogranicza się jednak do prac poszukiw aw czych, przeciw nie, nie opuszcza ona p rzem y sło w ca n aw et na już lodkrytych i b ęd ących w reg u lar­

nej eksploatacji o bszarach, pola n afto w e są bo­

w iem niejednolicie w y k szta łc o n e, w sk u tek cze­

go jest k ażd y o tw ó r w iertn iczy zagadką, ,gd y się go izakłada, na k tó rą odpow iedź otrzym uje się dopiero p o ukończeniu w iercenia, gdy pole naftow e jest całkow icie zbadane i poznane, gdy zo stało ostatecznie zw iercone, to znaczy, gdy jego ży w o t się kończy. T en stan rz ecz y utrudnia przem y słow cow i w w y so kim Stopniu ułożenie racjonalnego planu eksploatacji, planu k tó ry b y zapew nił jaknajw iększe w y k o rz y stan ie pod­

ziem nych zasobów p rz y jaknajm niejszych k osz­

tach, k tó ry b y zapobiegł tak częstem u m arno ­ traw ieniu gazów , imających dla p rzem y sło w ca naftow ego b ardzo doniosłą, podw ójną w a rto ść, jako b ardzo cenny m ateriał o p ało w y i surow iec dla uzyskiw ania gazoliny, o ra z jako cnergja, k tó ra w złożu naftow em spełnia rolę silnika, w p raw iająceg o w ruch płynny m inerał, jakim jest ropa i napędzającego ją do o tw o ru w ie rtn i­

czego, a czasem w ynoszącego ją tym otw o rem w p ro st na pow ierzchnię.

Kopalnictwo naftow e odzn acza się jeszcze jed ­ ną cechą, tym ra z e m nie stw orzoną p rz e z p rz y ­ rodę, jak poprzednio, lecz p rzez ludzi, k tó rzy przy ro d ę źle rozum ieją, lub pragną d arem n ie n a ­ giąć ją do sw oich celów lub upodobań. ,

Ropa naftow a, pow stając w skorupie ziem ­ skiej, zgrom adziła się w p ew ny ch miejscach, zw anych złożam i, k tó re to złoża m ają o cz y w i­

ście sw oje w y m ia ry i granice, nie zdradzające się w szelako p raw ie niczem na pow ierzchni, a k tó re o d k ry w a się i ustala zazw yczaj dopiero podczas eksploatacji. Złoża te nie są nadto, jak już w spom niałem , w o b rębie sw oich granic jed ­

(4)

nolicie w yk ształcone i nie p rzed staw iają dla p rz e ­ m y sło w ca jednakow ej w a rto śc i w k ażdem m iej­

scu. S ą m iejsca lepsze j gorsze, są takie na k tó ­ ry ch przem y słow iec traci, a na innych św ietnie zarabia, jednak rozróżnić ich od siebie nie podo­

bna. Złoża te stan o w ią t. zw . jednostki geolo­

giczne, które p rz y ro d a stw o rz y ła jako mniej lub w ięcej w sobie zam knięte całości.

N iestety ludzie, p rzystępując do >vykorzysty- nia tych sk arb ó w p rz y ro d y , rozdzierają ito co ona jako ca ło ść stw o rz y ła , dzielą ją dowolnie, bezplanow o, na p o d staw ie zasad ¡nic z p rz y ro d ą nie m ających w spólnego, na cząstki na k tó ry c h m a się rozw ijać życie p rzem y sło w e, na każdej cząstce inne, o p arte nie na jedynie tu jniaro- dajnych p ra w a c h p rz y ro d y , lecz na indyw idual­

nych za p atry w an iach jednostek, kiero w anych często podśw iadom ie, zgoła innemi pobudkam i.

P ie rw sz ą i najw ażniejszą konsekw encją tego stan u rzeczy jest m a rn o tra w stw o k ap itału i p ra ­ cy, objaw iające się w ten sposób, ż e w łaściciele poszczególnych ucząstków , stanow iąc dla siebie konkurencję, są raczej nieprzychylnie w zględem siebie usposobieni, gospodarują k a ż d y z osobna na sw oim ucząstku, m ając czasam i w ięcej na uw adze p rzysporzenie szkody sąsiadow i, niż so­

bie sam em u korzyści.

P o w staje zacięta w a lk a konkurencyjna, pod­

czas której w ykonuje się w ielokrotnie tę sam ą robotę, rozw iązuje te sam e zagadnienia, tw o rz y takie sam e zak ład y pom ocnicze i urządzenia w ielokrotnie na m ałą skalę, zam iast tw o rz y ć jednostki w iększe, w skutek tego spraw niejsze i ekonom iczniejsze. T en stan rz ecz y p row ad zi nie tylko do znacznego m a rn o tra w stw a m ater- jału, p ra cy i kapitału, ale s tw a rz a bardzo czę­

sto m iejscow ą nadprodukcję, której skutkiem jest spadek cen. T ak a gospodarka, będąca nor­

m alnym objaw em , obniża znacznie rentow ność p rzed sięb io rstw a jako całości i jest często p rz y ­ czyną stra t tam , gdzie pow ażne zyski m ogły i pow inny mieć miejsce.

S ta n y Zjednoczone Am. P ółn., k tó ry ch p rz e­

m ysł naftow y p rz e ra sta kilkakrotnie rozm iaram i całą re sz tę globu ziem skiego pod tym [względem, ten kraj nieograniczonych m ożliw ości i niezna­

nych gdzieindziej środków , w ięcej od innych k rajó w produkujących ro p ę cierpiał z w yżej po­

k ró tce p rzytoczonych p rzyczy n, j począł szukać rady, ab y uniknąć oczyw istych, bardzo pow aż­

nych s tra t. 'N ależało usunąć źródło złego, n ap ra­

w ić to, co ludzie popsuli.

W ten sposób p o w stała przed paru laty m yśl, k tó ra jest istotnie w yjściem z tego trudnego po­

łożenia, w jakiem znajduje się k opalnictw o naf­

tow e w k rajach o gęstem zaludnieniu i rozdrob­

nieniu w łasności ziemskiej, m yśl k tó ra ro z w ią­

zuje to zagadnienie ¡bez pom ocy u staw y , n a po d­

staw ie dobrow olnego porozum ienia, a polega ona na źcalaniu cz ąstko w y ch interesów , objaw iają­

cy ch się na jednostkach geologicznych, w w ie l­

kie jednostki gospodarcze. W A m eryce ¡zwą ten zabieg o rg anizacyjny unifikacją.

Zasadniczo rz ecz polega 'na tern, że w iększość a lepiej jeszcze, w sz y sc y w łaściciele cząstek w chodzących w skład danego pola naftow ego, stano w iącego geologiczną jednostkę, nie p o zb y ­

w ając się indyw idualnej w łasności, zaw ierają um ow ę, na po d staw ie której ca ła ta jednostka podlega eksploracji i eksploatacji w yko ny w anej przed jednolity zarząd , ¡tak jak g d y b y była w ła ­ snością jednostki, n a w spólny oczyw iście koszt, ry zy k o , zysk lub stra tę .

K orzyści z takiego urządzenia są niezm iernie liczne. P ie rw sz ą z nich stan ow i dokonanie eks­

ploracji na p odstaw ie w ied zy geologicznej, nie­

skrępow anej drobnem i granicam i indyw idualnej w łasności, z uw zględnieniem in te re só w całeg o pola, zatem w w a ru n k ach bez p o ró w n an ia ra c jo ­ nalniejszych z geologicznego punktu w idzenia, a ró w n o cześn ie k o rzystn iejszych ze w zg lędó w na k oszty, k tóre ,bćdą znacznie niższe, i

P o dokonaniu pierw szego, odk ry w czeg o w ie r­

cenia, b ęd zie m ożna, w porozum ieniu z geolo­

giem, i stosow nie do ro zp o rząd zaln y ch środków ustalić p ew ien p lan eksploracji, k tó ra m oże być rów nocześnie i eksploatacją, przy czem m ogą i pow inny być w z ię te pod ro zw ag ę tak że sto ­ sunki panujące na ryn ku handlow ym , by nie w y ­ w o ły w a ć ew entualnego spadku cen. ;

P rz y indyw idualnej gospodarce m usi bronić w łaściciel każdego ucząstka w łasn y ch sw oich interesów , i m oże czasam i tylko, i to w ,niedo­

statecznej m ierze, w y k o rz y sta ć dośw iadczenia zdobyte p rzez sąsiada. P rz e z unifikację zyskuje się p rz y eksploracji przed ew szy stk iem n a ilości poszu kiw aw czych cz y o d k ry w czy ch o tw o ró w , m oże ich bow iem być znacznie mniej, nadto są one, w ra z z pustem i i zaniechanem i szyb am i w y ­ konane na w spólny koszt.

P o n iew aż w S tanach Zjednoczonych ; w y k o ­ nuje się w iercenia p rzew ażn ie p rz e z przed się­

biorców , jest jasnem , że p rzy unifikacji istnieje m ożność uzy skan ia ko rzystniejszy ch ofert na te roboty, o d p ad a bow iem konkurencja w łaśc i­

cieli poszczególnych ucząstków , k tó rz y w oba­

wie, ¡by im sąsiad nie o debrał ropy, bronią sw y ch granic w łasn em i w ierceniam i, i p o w staje dobrze znan y w y śc ig w ierceń, ta k szko dliw y dla kopalnictw a naftow ego. P rz y unifikacji istnieje tylko jeden oddający roboty, w y stę p u je zatem ko nkurencja oferentów , ^pociągająca za | sobą spadek cen tej ro b o ty , p rz e d się b io rc y m ogą z re ­ sztą i bez tej konkurencji p raco w ać za niższe ceny, m ają bow iem w idoki n a znacznie fozleglej- sze i dłużej trw a ją ce rob oty . B ezpośrednia ko­

rz y ść jaką daje unifikacja gospodarki p rz y eksplo­

racji, jest przeto dw ojaka, a m ianowicie, w sk u tek racjonalnie p row adzonych p rac poszukiw aw ­ czych, oszczędza Bię n a ilości w ierceń, — w sk u ­ tek ubytku zaś konkurencji pom iędzy w łaściciela­

mi terenów , uzyskuje się niższe ceny . S ą jednak i pośrednie korzyści, polegające h a lepszem w y ­ zyskaniu gazów , naw ierconych w poszukiw aw ­ czych o tw orach. P r z y indyw idualnem g o sp od ar­

stw ie, gdzie k ażd y ,musi o sobie m y śleć i d la siebie p ra co w ać , zu ż y w a też k aż d y w łaściciel ucząstka naw iercon y p rzez siebie gaz dla sw oich w łasn y ch celów , s ta ra ją c się zby w ającą resztę sprzedać. W ty m celu buduje p o trze b n e ;do tra n ­ sportu gazu rurociągi, stacje gazow e j t. p. za­

kłady , a poniew aż jest w ięcej w łaścicieli, i k a ż ­ dy pracuje na w yścigi z sąsiadam i, znajdują się oni w s z y s c y w tern sameim położeniu, skutkiem

(5)

czego spada p rzedew szystkiem ce n a gazu, ,a nad­

to pow staje c a ły sze reg identycznych urządzeń pom ocniczych, obok siebie. N astępuje także ¡zbyt szybkie odgazow anie pokładu.

I p rzy unifikacji , mogą zachodzić w ypadki nadm iaru gazów , w każd y m jed nak ra z ie istnieją warunki korzystniejszego jego zbytu, i odpada p o trzeba .wielokrotnej budow y tych sam ych za­

kład ó w pom ocniczych. Ze ¡względu Ina gospodar­

kę gazam i, zaznacza się p rz y unifikacji, już pod­

czas robót poszukiw aw czych, jedna k o rz y ść po­

średnia, k tó ra doniosłością sw oją znacznie p rz e ­ w y ż sz a poprzednio w ym ienione, zw ła sz c z a na terenach posiadających znaczne : ilości gazów w sw ych złożach, i Jak w iadom o, stan o w i gaz tę siłę m otoryczną, tkw iącą w złożu, k tó ra od­

g ry w a najw ażniejszą rolę podczas eksploatacji.

Gaz o w łaściw ej prężności, pow oduje sam oczyn­

ny, przeto nie pociągający kosztów , w y p ły w ro ­ py na pow ierzchnię. N ależy zatem jak n ajsk rzęt- niej strze d z ow ej prężności, gd y ż spadek jej jest początkiem sztucznej eksploatacji, dokonyw anej przez w y d ź w ig sprężonym gazem lub p o w ie­

trzem , iprzez odbudow ę ciśnienia lub pom pow a­

nie, a k ażd y z tych sposobów eksploatacji ko­

sztuje, podczas gdy sam oczynn y w y p ły w ro p y nie pociąga za sobą praw ie 'żadnych kosztów . P rz y indyw idualnej gospodarce zachodzi już podczas eksploracji n aturalna niejako koniecz­

ność m arn otraw ienia gazu jako m aterjału, a tern sam em i ciśnienia, tak b ard zo cennego, k ażdy w łaściciel bowiem , chcąc eksploatow ać na­

w ierconą p rz y eksploracji ropę, pragnie ¡zape­

w nić sobie gaz, p o trz e b n y dla dalszych (własnych w ierceń. W razie posiadania nadm iaru gazu, zbędną resztę sprzedaje albo, co częściej ma miej- resztę albo sprzedaje albo, co częściej m a miej­

sce, w y p u szcza n adm iary w pow ietrze, po w o ­ dując szy b k i spadek ciśnienia złożow ego w ca- łem już złożu, nie tylko w swoim ucząstku, z w szystkim i jego zgubnem i konsekw encjam i. \

E ksploracja przechodzi sam oczynnie w o kres eksploatacji, k tó ry za znacza się pow staw aniem całego szeregu zakładów ubocznych i pom oc­

niczych, a niezbędnych, jako to zbiorniki i p rz e ­ w ody ropne, oraz takież stacje pom pow e, s ta ­ cje eksploatacji i ekspedycji gazów , p rz e w o d y gazu, stacje zaopatrzenia kopalni ¡w w od ę i p rz e ­ w ody, drogi kom unikacji w ew nętrznej, stacje kom presorów , gazoliniarnie, w a rs z ta ty , m aga­

zy n y m aterjalow e i narzędzi, w reszcie adm ini­

stracja, kierow nictw o i zarząd i t. p. P raw ie w szy stk ie te zakłady 'czy instytucje są p o trz e b ­ ne zarów no w m ałem , jak i dużem p rz ed sięb io r­

stw ie, w stopniu proporcjonalnym do jego ro z ­ m iarów . Ileż to ra z y zatem p o w tarza się ten sam zakład, ilu w y m aga budynków w ielokrotnych, ile dozoru, obsługi, zarządu! W szy stk o to (znacz­

nie upraszcza się p rz y w spólnej zunifikowanej gospodarce, usp raw nia i obniża koszty, za ró w ­ no założenia jak i popędu, zm niejsza p rzeto w y ­ sokość potrzebnego kapitału, a z ńim jego ¡amor­

tyzację i oprocentow anie. K oszty eksploatacji zostają znacznie obniżone, a tern sam em pod­

niesiona rentow ność przedsiębiorstw a.

W okresie eksploatacji najw ybitniej zazna­

czają się korzyści unifikacji w dziedzinie gospo­

d arki 'gazem, ze w zględu na w spom nianą już ro­

lę jak ą on o d g ry w a w “w yd ob yw aniu się ro p y ze złoża. Złoża naftow e w yk azu ją, jak w iadom o znaczne różnice w -lokalnem w y kształcen iu , ja za­

tem i w za w arto ści ro p y i gazów , i z d a rz a się niejednokrotnie, że p ew ne ¡części pola są albo w yłącznie, albo w yb itn ie gazow em i. G az uch o ­ dzący otw oram i, na tej części pola naw ierconem i, b y w ający czasam i pod bardzo w y so kiem ciś­

nieniem, obniża szybko ciśnienie złożow e ca łe ­ go pola, a tem sam em nietylko sk ra c a o k re s sa­

m oczynnej produkcji, ale zm niejsza ilość d ają­

cej się ze złoża w y d o b y ć ropy. Jeżeli ta gazo ­ w a część pola je st ¡indywidualną w łasnością, gaz z niej o trz y m y w a n y m oże stanow ić jed y n y do­

chód ¡właściciela, i trudno od niego ¡wymagać, ab y ze 'względu na ¡interes sąsiadó w zam ykał on te o tw o ry i pozbaw iał się dochodu. M ożna- by, co p raw d a ułożyć ,się z nim o to, ¡stw arza to jednak tak znaczne trudności, że u k ła d y takie nie zaw sze przychodzą do skutku. P rz y jedno­

litej, zunifikowanej gospodarce, zbaw ienny ten zabieg w chodzi nieom al autom atycznie w z a sto ­ sow anie, nikt na nim nie traci, przeciw nie w s z y ­ scy zyskują p rzez przed łużen ie okresu sam o­

czynnej produkcji i lepsze w y z y sk an ie zasobów ro p y ,w złożu się ¡znajdujących, gaz bowiem , szu­

kając sobie ujścia, po zam knięciu 'gazow ych otw orów , znajduje je p rz ep ły w ając p rzez s ą ­ siednie, ropne p artje złoża, w y p y ch ając ropę do o tw o ró w tam odw ierconych i w zbogacając się w gazoliuę. O czyw iście, n apotykając w tej dłuż­

szej drodze na 'znaczne opory, nie tak rychło i łatw o o puszcza złoże, jak b y to m iało m iejsce, g d y by o tw o ry w gazow ej części naw iercone '■— sta ły otw orem .

W m iarę postępow ania eksploatacji i w y c z e r­

pyw ania się zasobów ciśnienia i ropy, p rzech o­

dzim y do sztucznych sposobów w y d o by w ania ropy, W któ ry ch w y b itn ą rolę znow u o d g ry w a gaz, stojący pod w ysokiem ciśnieniem w z a re ­ zerw ow an ych , zam kniętych g azow ych częściach pola. G az ten, d op row adzony do pojedyńczych otw o ró w , słu ży do w y dźw igow ej eksploatacji gazem (gas lift), lub w puszczon y w złoże, odbu­

dow uje osłabłe tam ciśnienie (repressuring).

O ile b rak nam takich re zerw , u ciek am y się do instalow ania stacji ko m presorów , k tó re s tw a ­ rzają sztucznie potrzebne ciśnienia, k tó ry ch p rz y ­ roda już w iecej nie daje. W obu w y p ad k ach za­

pew nia unifikacja niezm ierne korzyści, p rzez centralizację urządzeń i nie kręp o w an e g ran ica­

mi ucząstków stosow anie o dbu do w y ciśnienia, k tóre p rz y indyw idualnej g ospodarce n ap o ty k a na trudności w sku tek n aruszania in te re só w są ­ siadów . T akże i na gazolinie zyskuje ogół, alb o­

wiem gaz w tła c z a n y do o tw o ró w lub złoża, w y ­ chodzi znacznie w zbogacony w gazolinę, k tó ra opłaca część ko sztó w stacji kom presorów .

Obok tych w szy stk ich k o rzy ści bezpośrednich, istnieje c a ły szereg k orzyści, zw any ch w am e­

rykańskiej prasie korzyściam i „m niejszem i“, w sum ary czn ym efekcie jednak bardzo w y d a t­

nych, jak handlow e, p rzez k orzystniejsze zak u ­ py m aterjałó w , techniczne, p rz e z lepsze w y k o ­ rz y sta n ie zap asó w 'narzędzi i urządzeń, p rzez centralizację i uspraw nienie zarząd u i w iele Inn.

(6)

A m erykańsk a p ra sa fachow a jest od dw u mniej więcej lat przepełniona publikacjam i z tej dzie­

dziny, i m ożna pom iędzy niem i znaleść cy fro w e p rzy k ła d y osiągniętych, lub m ożliw ych do ¡osiąg­

nięcia korzyści, p rzy zastosow aniu unifikacji.

W przykładach tych uderza olbrzym ia różnica zachodząca w ¡ilości odw iercanych o tw o ró w e k s ­ ploracyjnych i eksploatacyjnych, a zatem także w ich koszcie, p rz y rów noczesnym znacznym w zroście ilości w y d o b y tej ropy i gazoliny, co św iad czy o bardzo daleko posuniętej racjonali­

zacji eksploatacji.C zysty izysk, osiągnięty z c a ­ łego pola naftow ego p rzy unifikacji, p rz e w y ż ­ szał, w zględnie mógł p rz ew y ższ ać zy sk osiąga­

ny przy indyw idualnej gospodarce o 50%, ¡a na­

w e t o w ięcej niż 100%!

To też am erykański p rzem y sł n aftow y bardzo zdecydow anie staje po stronie unifikacji, w idząc w niej nietylko zapew nienie w iększych korzyści dla przedsiębiorstw a, ale irównież i lepsze w y ­ k orzy stan ie d aró w p rzyrody, stanow iących m a­

jątek narodow y. W iele w iększych to w a rz y stw pow zięło uchw ały, by nie p ra co w ać n a niezuni- fikow anych terenach, !a w prasie pojaw iają się g łosy dom agające się ustaw ow ego obow iązku unifikacji, tam gdzie nie objaw i się dobra w ola zainteresow anych. Znam iennem jest, że oprócz spekulantów rozm aitego rodzaju, przeciw nikam i unifikacji są także „w yd ziały tere n o w e“ w iel­

kich to w arzy stw , k tó re w olą chodzić „udeptane- mi ścieżkam i“, jak się w y ra ził jeden z general­

nych d y rek to ró w , niż szukać now ych, lepszych dróg.

W yp raco w an o już ca ły sze reg zasad & p rze­

pisów, w yrobiło się kilka typów Unifikacji oraz

pew ne odm iany zarząd u takiej w sp ó ln o ty inte­

resów , a w publikacjach znaleść m ożna nietylko ow e zasady , ale n a w e t gotow e sch em aty kon­

tra k tó w i rozliczeń z udziałow cam i, co dow o­

dzi jak bardzo za le ży .am erykańskiem i p rz em y ­ słow i na rozpow szechnieniu się zunifikowanej gospodarki.

W arunki u n a s panujące nie zupełnie p o k ry ­ w ają się z am erykańskiem i. R óżnica polega p rze- d ew szystkiem na tem, że u nas nie 'napotyka się tak rozległych, w p ro st olbrzym ich jednostek geologicznych, jak w S tanach Zjednoczonych A.

P „ poza ¿chodnicą m oże i B orysław iem . Ale też u nas i p rzed sięb io rstw a m ają proporcjonal­

nie m niejsze rozm iary, a te k tó re u nas uchodzą za w ielkie, tam do najm niejszych m ożeby się za­

liczały. T o też i u nas jest pole do unifikacji na naszą, m niejszą sk alę, m niejszych jednostek g e­

ologicznych, zajętych p rzez m niejszą ilość, m niej­

szych przedsiębiorców . W spó łzaw o dn ictw o m a­

łego k rajow ego kapitału z w ielkim , k tó ry u nas jest zagranicznym , m ogłoby znaleść Ujście p rzez tw o rzenie zunifikow anych jednostek, g o sp od ar­

czo silnie zw arty ch , p rzeto sposobniejszych do tw ard ej w alki, jaka •. każd ego przem y sło w ca w obecnej dobie 'czeka. P odnietą do ty ch dążeń pow inna być m ożliw ość podniesienia ta k m ałej dziś rentow ności k opalnictw a naftow ego w P o l­

sce, a w aru n k iem pow odzenia są pew ne ofiary z w łasn ej indyw idualności i zdolność p odporząd­

kow ania w łasnego interesu, intereso w i ogólne­

mu, co tem łatw iej ¡w tym w yp ad k u p rzy jść po­

winno, jże celem ty ch ofiar b y łb y w łasn y, indy­

w idualny zysk.

Inż. M ar j an SZ Y D Ł O W S K I

Warszawa

O program naftowy

W K urjerze W arszaw skim z dnia 27-go listo­

pada i 5-go grudnia r. b. u k a z a ły się a rty k u ły Prof. H enryka T ennenbaum a, polem izujące z rze- komemi w y ty czn em i rządow ej polityki naftow ej.

Fundam entem , na którym prof. T ennenbaum oparł ; stru k tu rę sw y ch w niosków , było moje

„m iarodajne ośw iadczenie“. W rezultacie jestem zm uszony do udziału w dyskusji.

Sam fakt ten by łb y obojętny, g d y b y nie uczu­

cie, że znajdujem y się na fa łsz y w y m torze. P rof.

Tennenbaum zw alcza 'zasadnicze fo rm y zorga­

nizow anej produkcji, t. zw . karteli. K ry ty k a program u naftow ego jest tylko fragm entem tej działalności. S tą d dyskusję należałoby podzielić na dw ie części, ogólną — i szczegółow ą, d o ty ­ czącą przy k ład u naftow ego.

D yskusji ogólnej nie podejm uję — to czy się ona na I szerszej 1 płaszczyźnie. 1 Jednocześnie stw ierdzam , że do analizy polityki naftow ej Prof. T ennenbaum p rz y stą p ił, nie zapew niw szy sobie niestety ścisłych inform acyj fachow ych.

W rezultacie polem ika je st jednem w ielkiem nie­

porozum ieniem . i

W pierw szy m sw ym a rty k u le P rof. T ennen­

baum pisze, że „popieranie w y tw ó rc zo ści ropy n arzuca konieczność popierania eksportu w y ro ­

bów naftow ych“. 1

Co do tego ¡niema żad ny ch w ątpliw ości. ; W dalszy m ciągu arty k u łu okazuje się, że au ­ torow i w y d a je się, że ten eksport, a co z a tem idzie popieranie w y tw ó rc zo ści — są zagrożone.

C ytuję dosłow nie:

„O kazuje się, że podobne niebezpieczeń­

stw o grozi eksp ortow i w y tw o ró w n afto ­ w ych. Z m iarodajnego ośw iadczenia p. Mi­

nistra S zydłow skiego o program ie nafto­

w ym rząd o w y m dow iadujem y się, że jego zasadniczem zadaniem jest utrzym anie p ro ­ dukcji ro p y h a ¡wysokości, potrzebnej do po­

kry cia zap otrzeb ow an ia krajow ego w p ro ­ duktach naftow ych z n ad w y żk ą kilkuna-

(7)

stoprocentow ą. Z teg o w ynika, że eksport produktów naftow ych, w y n o szą cy około 50% w ytw órczości, m a by ć planow o obni­

żony do kilkunastu procent w ytw órczości, a tem sam em zredukow ana m a być w y ­ tw ó rczo ść ropy-

Nie idzie ¡tu o k ry ty k ę m etod, ¡przy k tó ­ rych pom ocy R ząd re alizo w ałb y popieranie eksportu i w y tw ó rc zo ści ropy, gd y ż jest to s p ra w a niezm iernie złożona. S tosow anie tych czy innych m etod daje \się jednak .uspra­

w iedliw ić tylko zam iarem popierania m ale­

jącej produkcji ro p y j zam iarem popierania eksportu w y tw o ró w naftow ych. S koro jed­

nak program rz ą d o w y przew iduje redukcję w y tw ó rczo ści (ropy i ustalenie w y g o sp o d a- rzonej spraw iedliw ej ceny ropy nie w celu popierania w y w o z u produ któw naftow ych, lecz zapew nienia w iększej rentow ności ra- finerjom naftow ym , to trze b a stw ierdzić, że ta k a polityka znajduje się w zasadniczej sprzeczności z obow iązującem i dotychczas postulatam i p ań stw o w ej polityki naftow ej;

R ąd zaczy n a się rządzić tylko zam iarem za­

pew nienia w y ższej rentow ności dziew ięciu wielkim skartelizow anym 1 przedsięb ior­

stw om naftow ym i lekcew ażyć zadanie pod­

niesienia w y tw ó rc zo ści ropy i eksportu p ro ­ duktów “.

C ały ten w y w ó d jest nieścisły i dow odzi ty l­

ko, jże źle jest, kiedy ekonom ista nie porozum ie­

w a się z p rzem ysłow cem . P unktem ciężkości ma być moje „m iarodajne“ ośw iadczenie. ,

Ja k w ynikło z dalszej polem iki Prof. T ennen­

baum p o w o łał się na przem ów ienie moje, w y ­ głoszone w Krośnie na VI. Zjeździe Naftowym . P rzem ów ienie to było w y g ło szo n e \v obecności M inistra P rze m y słu i Handlu p. ,Gen. Z arzyckie­

go, D y re k to ra D epartam entu G ó rn ic z o -H u tn i­

czego M. P . i H. p. Cz. P echego i kilkuset osób, reprezentujących niew ątpliw ie w szelkie in tere sy naftow e, zarów no prod u cen tó w ropy, jak też i rafinerów . P o zatem referat mój b y ł ogłoszony drukiem w G azecie H andlow ej z dnia 3-go listo­

pada Nr. 252, oraz w czasopism ach „P rzegląd G ospodarczy“ Nr. 21, „ P rz em y sł N aftow y“ Nr.

22, „N afta“ Nr. 10 i nie w y w o ła ł żadnych z a strz e ­ żeń. P o dkreślam to z naciskiem, gdyż śro d o w i­

sko, w któ rem w ygłosiłem ireferat, b y ło niew ąt­

pliwie w y so ce fachow e, a pism a d o ta rły także do tych nielicznych zainteresow any ch, k tó rzy na Zjazd N aftow y nie przybyli. Nikt p o z a P rof.

Tennenbaum em nie w yciągnął z m ojego o św iad ­ czenia w niosku, że tendencją polityki naftow ej jest zm niejszenie eksportu, a to z teg o prostego powodu, że nikt w tajem niczony w m etody .rozu­

m ow ania przem y sło w ca naftow ego podobnych w niosków nie m ógł w yciągnąć.

Skąd w ięc to nieporozum ienie?

W odpow iedzi D y rektoro w i P echem u Prof.

Tennenbaum cytuje moje słow a. P ow iedziałem istotnie m ów iąc o program ie naftow ym , że „...

do /podstaw ow ych jego .zagadnień należy ¡utrzy­

manie produkcji ropy na w ysokości potrzebnej do po kry cia zap otrzebo w ania krajow ego w p ro ­ duktach naftow ych z n ad w y żk ą kilkunastopro-

centow ą. N adw yżk a ta p rz ezn a czo n a na eksport ma tw o rz y ć konieczną re zerw ę, niezbędną ze w zględu na zm ienność produkcji...“

O kreślenie „n ad w y żk a k ilk un asto procento w a“

stało się pow odem całej dyskusji. W obec itego pozw olę sobie bliżej to w yjaśnić.

Ze 100 kg ro p y otrzy m u jem y przeciętnie ok o­

ło 30 — 35% nafty, 15 — 20% benzyny, 35%

olejów gazow ego i sm arow y ch, 6 — 7% p a r a ­ finy, pozatem asfalt i koks, o raz s tra ty na ¡prze­

róbce. 1

O czyw iście w e w n ętrzn e spożycie każdego z o trzym any ch p ro d u k tó w jest inne, p rzy czem po­

zo stała część nieskonsum ow anej w k raju p ro ­ dukcji jest p rz ezn aczo n a na eksport. W r. 1931 w e w n ętrzn e spożycie w y nosiło w tonnach: ben­

zy na 82.431 (eksp ort 70-524), n afta rafinow ana 134.053 (eksport 10.692), nafta d y s ty lo w a n a 460 (eksport 26.418), oleje sm aro w e 97.538 (eksport 71.735), parafina 8.431 (eksport 22.113).

G łów nym produktem naftow ym , ko nsum ow a­

nym w kraju, je st nafta, w ilości około 80% p ro ­ dukcji, w sk u tek czego re z e rw a na eksp ort w y ­ nosi około 20%, a w ięc ściśle w e d łu g ¡mego ośw iadczenia kilkanaście procent.

P o to, ab y mieć kilkanaście p ro c en t n adw yżki eksportow ej w nafcie trze b a produkcję u trz y ­ m ać na dzisiejszym poziomie. Ta n ad w y żk a jest tą naszą niezbędną re z e rw ą , konieczną, jeśli z w a ­ ży m y spadek produkcji ro p y i poziom za p o trze­

b ow ania krajo w eg o na naftę, ulegającego tylko drobnym w ahaniom . P o w ta rz a m ra z jeszcze, że jako punkt w y jścia w szelkich rozw ażań bierze się zaw sze p ro d u k t g łów ny, to jest naftę. ,W ten sposób ¡zrozumieli mnie w sz y sc y zaintereso w ani i z ich s tro n y nie sp otk ała mnie żadna k ry ­ tyka.

T y le słó w w yjaśnienia. Dodam do tego i to jeszcze, że z ca łe g o tekstu mojego przem ów ienia stanow isko popierania produkcji ropy w ynikało w yraźnie. M ów iąc b pow ierzonej m i p rz e z Mi­

n istra P rze m y słu i H andlu misji organizacji p r z e ­ m ysłu n aftow eg o pow iedziałem dosłow nie „jako najw ażniejszy problem do rozw iązania, w y tk n ą ­ łem sobie w yszu kan ie system u, k tó ry b y za p ew ­ nił w szy stk im producentom każdom iesięczny o d ­ biór w yp rodukow anej p rz ez nich ropy, o ra z m o ­ żliwie n ajw y ż szą cenę“.

Pow iedziałem rów nież „G rupie producentów ropnych p rzed łożyłem p rz y w sp ó łp ra cy p. Dr.

Kielskiego projekt S to w arzy szen ia P ro d u ce n tó w R opy, do którego miał należeć k a ż d y producent ropy, o ra z p ro jek t Konwencji Ropnej, t. j. um o­

w y, k tó ra m iała by ć z a w a rta m iędzy S y n d y k a ­ tem P rze m y słu N aftow ego a S to w arzy szeniem P rod ucen tów . Konw encja ta p rz ew id y w ała od­

biór ro p y czy sty ch pro du cen tów w w ysokości do 20% ponad dzisiejszą produkcję o raz cenę tejże, ustaloną na p od staw ie m ających się ściśle oznaczyć elem entów .

Innemi sło w y p rzew id y w ałem m ożliw ości w z ro stu produkcji, zabiegałem o cenę surow ca...

a P rof. T ennenbaum po p rzeczy tan iu m ego p rz e­

m ów ienia doszedł do w niosku, że „program rz ą­

d o w y przew iduje ¡redukcję w y tw ó rc zo ści ro p y “.

O baw iam się, że P rof. T ennenbaum nie c z y ta ł dokładnie całego mego przem ów ienia.

(8)

P rzecież cyto w ałem c y fry w yd o b y cia ropy, z k tórych w ynika, ż e .w ydobycie to spada. C yfry te o p atrzyłem następującym k om entarzem :

„z liczb tych w ynika, że niebezpieczeństw o sp ad ­ ku produkcji jest duże i tylko racjonalna polity­

ka naftow a, ustabilizow ana na sze reg lat, z a ­ pew niająca producentow i odbiór ropy i m ak sy ­ malną m ożliwą cenę, m oże tem u grożącem u spadkow i zapobiec“.

C hyba trudno w yraźniej.

R eferując w d alszym ciągu p rzebieg p ra c nad organizacją przem ysłu naftow ego, już po zło­

żeniu przezem nie mej misji, a p row adzony ch p rz y w ybitnej inicjatyw ie p. D y re k to ra D ep artam en ­ tu C z. Pechego, m ów iłem o pow staniu S y n d y ­ katu P ro d u ce n tó w R opy oraz o .umowie tegoż S yn d y k atu z S y ndykatem -Naftowym, g w a ra n tu ­ jącym n iety lk o odbiór dzisiejszej produkcji, lecz też 20% ew entualnej nadw yżki.

Pozatem cena ropy zo stała p rzez Komisję techniczną, w której brali udział producenci ro p y i rafin erzy — oznaczona dla każdej m ark i ropnej (ą jest ich w P o lsce kilkadziesiąt o różny m sk ła ­ dzie chem icznym ) na p o d staw ie u targ u k ra jo ­ w ego i ek sportow ego p rz y nieuw zględnieniu na okres k ry z y so w y am ortyzacji zak ład ó w p rz e ­ tw órczych, k tó ra dopiero w m iarę w z ro stu cen, w sk u tek 'zw iększenia cen y p rodu któw ekspor­

tow ych, m iała być w z ię ta w kalkulację.

P ozatem , celem p rzeprow ad zenia kontroli nad utargiem eksportow ym , rów nież głów nie ze w zględu na cenę ropy, p rz e w id y w a ły p race organizacyjne utw orzenie sy n d y k atu dla ek s­

portu p rodu któw naftow ych, a sejm ow a u staw a naftow a z m arca b. r. n ało ży ła na R ząd term in pow ołania do życia najdalej; do 6 m iesięcy to w a-

rz y stw a „Polski E ksport N aftow y“, m ającego za zadanie w spólny eksp ort p ro d u k tó w naftow ych.

Jakkolw iek nie m am y w p ły w u n a cen y z a g ra ­ niczne p ro d u k tó w naftow ych, będąc quantité n é­

gligeable w zaop atry w an iu europejskiego ryn ku naftow ego, niem niej p rzeto uw ażaliśm y, że k o n ­ tro la kosztó w handlow ych, ponoszonych poza granicam i kraju p rz ez to w a rz y stw a ek sp o rtu ­ jące, jest konieczna w łaśn ie ze ¡względu na in­

tere s producenta. T o w a rz y stw o to zostanie w najbliższym czasie pow ołane do życia.

T o w sz y stk o — to nie sło w a, to po zy ty w n e działanie, stw ierd zające daleko idącą opiekę nad produkcją ropy, po to, ab y w yso k o ść tej produkcji conajm niej u trzy m ać na dzisiejszym poziomie.

1 słusznie ośw iadczył p. D y rek to r D ep arta­

m entu Górniczo - H utniczego Cz. P eche, że

„g d y b y mnie ktoś zap y tał, jak w dw óch słow ach określić polski p ro g ram naftow y, to p rzy szło b y mi to ła tw o : kopalnictw o n afto w e“. Dodam do tego, że stanow isko to, idące w y łączn ie po linji in teresó w producentów su ro w ca — a często nieuw zględniające życzeń c z y sty c h rafin eró w — tw o rz y trudności w dobrow olnem zorgan izo w a­

niu całego p rzem y słu naftow ego.

Prof. Tennenbaum nie zau w aży ł, że 75% p ro ­ dukcji ro p y znajduje się w ręku g ru p y t. zw.

producentów rafinerów . P o lity ka tej g ru p y po­

lega nieraz na tem, a b y cenę ro p y trzy m a ć na w ysokim poziomie, bo w ten sposób utrudniają eg zystencję tym rafinerjom , k tóre w łasn ej ropy nie posiadają.

S ądzę, że w yjaśnienia te w y starczą , ab y stw ie r­

dzić na czem polegało nieporozum ienie, które stało się p rz y czy n ą dyskusji.

Inż. Jan N A T U R S K I

Kraków

Torpedow anie szybów produkujących w w a­

runkach kapiiarnych z s z c z e g ó in e m uwzględ­

nieniem praw Ja m in ’a

Na kopalni Lipa w Lipinkach p rz ep ro w a d za się system aty czn ie od kilku lat torpedow ania tam tejszych o tw o ró w naftow ych, przew ażnie z dobrym rezultatem . S zy b y naftow e kopalni Lipa, o k tó ry ch m owa, założone są w Il-gim horyzoncie eoceńskim w stropie piaskow ców ciężkow ickich. Kopalnia posiada stokilkadziesiąt szybów , o głębokości 150 do 250 m, odw ierco­

nych w ciągu ostatnich 40 lat. N ajstarsze s z y ­ by lipinieckie, ¡odwiercone pod koniec zeszłego stulecia, prod u k o w ały początkow o po kilka ty ­ sięcy kilogram ów ro p y dziennie. N ow sze szy b y lipinieckie produkują p rz y naw ierceniu 1.000 do 2.000 kg. dziennie, i ustalają się po upływ ie kil­

ku m iesięcy na 100 do 300 kg. ropy dziennie-

O m aw iane szy b y ru ro w an e są przew ażnie od g ó ry 6” ruram i, zam ykającem i rów nocześnie w o d ę jz ask ó rn ą . P a rtja pod 6” ruram i, k tó ra w y ­ nosi od 10-ciu do 40-tu m etrów , ru ro w an a jest 5” lub 4” traconkam i perforow anem i. P iask o­

w iec ropny zalega w spodzie o tw o ru na ¡prze­

strzeni 4 do 7 m. P rz e d torpedow aniem usuw a się z otw oru traconki, o ra z po dczyszcza otw ór do pierw otnej głębokości. O tw o ry torpeduje się p orą zim ow ą am onitem nr. 6, zaś porą letnią d y ­ nam item nr. 1, stosując przeciętnie około 50 kg dla jednego torpedow ania.

Jak z poniżej podanej tabeli w y nik a, p ro ­ dukcja niektórych 1 szy b ó w znacznie w z ra sta w sk utek torped ow ania i utrzym uje się d ość dłu­

(9)

go na w y ższy m poziomie, w sk u tek czego dana kopalnia, aczkolw iek nie odw iercą now ej p ro ­ dukcji, utrzym uje się na dość w ysokim poziomie, 40 do 50 cy stern m iesięcznie.

Tabela I.

N r. szy b u D a ta t o r - P ro d u k c ja P ro d u k c ja P ro d u k c ja P ro d . P ro d u k cja p ed o w an ia d zio n n a d zien n a d zien n a d z ien n a d zien n a

przó d tor- podow.

kg

■ liezpośr.

po to rp e d .

kg

3 m ieś. po to rp e d ,

kg

Gmic.s. 12 m ieś. po po to rp . to rp e d ,

ig tg

193 30. IX.

1927

220 4000 350 260 260

82 18. X.

1927

15 1000 300 200 200

81 15. X.

1928

38 950 700 700 400

XIII 26. VI.

1931

240 420 320 280 180

XIV 26. VI.

1931

220 800 700 680 350

175 23. VII.

1931

190 575 450 280 215

XV 11. IX.

1931

185 385 276 265 240

XLIV 16. II.

1931

260 2040 325 350 nienot.

166 25. II.

1931

70 1000 180 100 70

61 22. 11.

1932

420 1200 1000 700 nienot.

XXXIV 12. IV.

1932

638 2150 704 nienot. nienot.

XII 22. IV.

1932

530 1694 896 nienot. nienot.

194 17. V.

1932 ■

150 1250 704 nienot. nienot.

120 21. VI.

1932

30 2000 nienot. nienot. nienot.

94 18. VII.

1932

30 520 nienot. nienot. nienot.

88 18. VII.

1932

75 870 nienot. nienot. nienot.

145 24. VIII.

1932 .

60 360 nienot. nienot. nienot.

P o k ła d y ropne lipinieckie należa ze w zględu na sw e w łaściw ości produkow ania do złóż p ro ­ dukujących w w a ru n k ach kapilarnych (gazo­

w y ch ) *) 2) 3). 1

O bserw ując przebieg poszczególnych to rp e­

dowali, o raz porów nując w z ro st produkcji p rz y różnym przebiegu, nabiera się prześw iadczenia, że o ile m iejsce ¡torpedowane, w zględnie to rp e­

dow any pokład ropny, znajdują Isię p rz e z pe­

w ien czas po odbytej eksplozji pod działaniem silnie sprężonych gazów w ybucho w ych, to w ó w ­ czas re zu ltat torpedow ania, a w ięc w z ro st pro- 1) Inż. August Nieniewski: „Projekt odbudowy gór­

niczej złóż ropnych na terenie Lipinki i Libusza“.

Przem yśl Naftowy Nr. 14 i Nr. 16, 1930.

-) Inż. Zbigniew Onyszkiewicz: „Odbudowa ciśnie­

nia złoża w Lipinkach“. Przem ysł Naftowy Nr. 7,

1932. I ' :

3) Dr. Konrad Konior: „Fałd Kobylanka—Libusza—

Lipinki—W ójtowa“. Geoiogja i statystyka haftowa Polski, Nr. 5, 1932.

dukcji, jest znaczniejszy. Jak w iadom o, p rzy torpedow aniu o tw o ru zachodzą dw ie fa zy ¡dyna­

m iczne, a m ianow icie:

P ie rw sz a faza, to działanie k ru sz ące i r o z ­ luźniające g órotw ó r, w zględnie w naszy m w y ­ padku pokład ro p n y ; czas trw a n ia tego dzia­

łania w y ra ż a się zaledw ie w znikom ym ułam ku

sekundy. ,

P r z y rozsadzaniu bloku skalnego, odsłonięte­

go ze w sz e c h stron, działanie ¡eksplozji u w y ­ datni się głów nie w rozm iarach tej pierw szej fazy, przyczem g azy p ow ybuchow e w m om en­

cie eksplozji, a ¡więc w m om encie najw iększego sw eg o sprężenia, w yk o n ają p racę kruszącą i ro z­

luźniającą gó ro tw ór, a następnie posiadając je­

szcze ciśnienie kilkuset atm osfer, ro zprężą się bezużytecznie w w olnej p rzestrzeni. W edłu g opinji p ra k ty k ó w tylko 20% energji śro d k a w y ­ buchow ego zostaje efektyw nie zu żyte dla celów kruszących i rozluźniających, zaś pozostałe 80% energji, w formie sprężo ny ch jeszcze gazów , ro zp rasza się bezużytecznie.

N atom iast w góro tw o rze zam kniętym ze w szech stron, ,tak ja k to m a m iejsce p rz y to r­

pedow aniu o tw o ru w iertniczego, g azy p o w y bu ­ chow e, po w ykonaniu sw ej czynności kruszącej i rozluźniającej, znajdując się jeszcze w stanie silnie sprężonym , działają bądźto dość ¡raptow­

nie w kierunku o tw o ru w iertn iczego ku górze, i—

bądź też, o ile zaistnieją takie w arunki, iże nie mogą ulotnić się p rzez o tw ór w zględnie ru ry w iertnicze, zostają one niejako w tło czo n e w sieć dróg kapilarnych o taczającą bezpośrednio o tw ó r i zm ieniają dynam iczny stan pokładu roponoś- nego. To działanie g az ó w pow yb ucb ow ych ¡mo­

że trw a ć dłużej lub krócej, i m oże być w sw y ch rozm iarach w iększe lub m niejsze; n az y w am y je drugą i fazą dynam iczną p rz y : torpedow aniu otw o ró w naftow ych.

Tam , 'gdzie pokład roponośny produkuje w w arun kach hydraulicznych lub innych, bez w y datn eg o w spółdziałania gazu za w arteg o w ropie, ta druga faza dynam iczna nie m a p ra w ­ dopodobnie w ydatniejszeg o w p ły w u na efekt torpedow ania. T o rp edo w an ie m a w ty m [wypad­

ku głów nie za zadanie rozluźnienie i ro zszcze- linow anie pokładu ropnego, o ra z .zw iększenie odsłoniętej pow ierzchni p rz e z poszerzenie o tw o ­ ru w iertniczego. N atom iast w pokładach produ­

kujących w w aru n k ach gazow ych (kapilarnych), ta druga faza, jak to w niosk ow ać m ożna z ob­

serw o w an y ch w y nik ów torpedow ali na kopalni Lipa, ma rów nież w y d a tn y w p ły w na rezultat.

P odczas w z w y ż w spom nianych torpedow ali, któ re przew ażnie p rzeprow ad zano na ¡sucho, zatem ibez wielkiej (dostatecznej) p rzy bitki p ły n ­ nej, gazy p ow ybuchow e bądźto u latn iały się p rzez rury, w yrzu cając na górę cienką linkę w ra z z kablem o ra z drobnem i okrucham i sk al- nemi i błotem , bądź też w otw o rze o d ru ro w a- nym, a rzadziej w rurach, następow ało zam knię­

cie otw o ru ku górze, p rz ez pow stanie szczelne­

go korka ze skłębionej linki, 1 kabla, o ra z iłu i drobnego rum ow iska. W ty m drugim w yp ad ku g azy po w ybuchow e posiadające jeszcze ciśnie­

nie kilkuset, a n aw et czasem kilku ty sięcy atm o­

sfer, pozostają niejako na uw ięzi w partji za k o r­

(10)

kow anej i rozprężając się w śró d sto rp ed o w a­

nego pokładu ropnego, działają na zm ianę ¡sta­

nu dynam icznego sieci dró g kapilarnych. Jeżeli po doprow adzeniu to rp ed y do w ybuchu , p rz y ­ stąpim y n atych m iast do ciągnięcia cienkiej lin­

ki, na k tó rej b y ła zaw ieszona torpeda, bądź też p rzystąpim y natychm iast do w y in stru m en to w a- nia korka, o ile nie m ożna go było w y d o b y ć w ra z z linką, to zazw yczaj p rz y w ydoby ciu k o r­

ka na górę, gazy pow ybuchow e, aczkolw iek już znacznie rozprężone w całkow itej pojem ności otw oru, posiadają jeszcze takie ciśnienie, że ko­

rek zostaje z w ielką ¡siłą w y rz u co n y n a znaczną w ysokość ponad w ierzch otw oru. Jeżeli do w y - instrum entow ania korka przy stąp iono po kilku godzinach, albo jeżeli instrum entacja ta k a t r w a ­ ła kilka godzin, to przy .'wydobyciu k o rk a na po­

w ierzchnię nie zaobserw o w an o w iększego ci­

śnienia gazów pow ybuchow ych.

S tw ierdzono rów nież, że efekt torped ow ania, zatem ¡wzmożenie się produkcji było zaw sze lep­

sze, jeżeli otw ór został w sk u tek torpedo w an ia możliwie nisko za korkow any, o ra z jeżeli tak zam knięta p artja to rp ed o w an a pozo stała p rzez d łuższy czas, conajm niej kilka godzin, pod dzia­

łaniem silnie sprężonych g azów 'pow ybucho­

w ych. Zjaw isko to m oże znaleść sw e w y tłó m a- czenie w następującem rozw ażaniu: Jeżeli po­

k ład produkuje w w arunkach gazow ych (kapi­

larnych) to m otorem poruszającym ropę ¡w kie­

runku o tw oru jest gaz, znajdujący się w tej ro ­ pie w stanie silnie sprężonym . W znaczniejszej odległości od szybu Sieć d ró g kapilarnych będzie w ypełniona ropą, k tó ra w sk u tek w ielkiego ci­

śnienia absorbuje całą ilość g azów (a p rz y n aj­

mniej przew ażającą jej część)- Ciśnienie gazo­

w e zu ży w a się w skutek pokonyw ania 1 oporu p rzy poruszaniu się cieczy w kierunku odsłonię­

tej pow ierzchni, zatem bezpośrednio w o tw o rze będzie ono najm niejsze, g dyż pokonało ono m a­

xim um oporu. W partji g ó ro tw o ru okalającego bezpośrednio otw ór w iertniczy, ropa i rozpu­

szczony w niej g az rozdzielają się w ¡mniejszej lub w iększej m ierze na sk u tek ubytku ciśnienia i w ó w czas to w śró d licznych dró g kapilarnych g raw itujących do (otworu w iertniczego pow stają nadm ierne opory, w sk u tek ¡w ytw arzania się b a­

niek gazu i ropy czyli tak zw . różańców J a -

min‘a. !

Zależnie od w ym iaru tych dróg kapilarnych o raz po w stały ch różańców , jedne z nich będą jeszcze b ra ły udział w produkow aniu, inne zaś m ogą zostać z niego n aw et zupełnie w yłączone, to znaczy, ż e w sk u tek w y tw o rz en ia się lokalnie nadm iernego oporu, ruch ro p y ¡w takich kapilar­

nych drogach zupełnie się nie odb yw a. Im bli­

żej otw o ru w iertniczego, tem w iększe ilości ba­

niek gazu będą ¡posiadały drogi kapilarne i tem bardziej bańki te będą w ydłużone. W m iarę oddalania się od o tw o ru bańki te będą rzad sze oraz m niejszych rozm iarów . W sk u tek działania od s tro n y otw oru, zatem na odsłoniętą pow ierz­

chnię pokładu ropnego, aczkolw iek k ró tk o trw a ­ łego ciśnienia kilkuset (a n a w e t w pierw szy m m om encie kilku ty sięcy ) atm osfer, ilość baniek najpraw dopodobniej znacznie się zm niejszy, gdyż ropa p rz y tak wielkiem ciśnieniu pochłonie w ie­

le baniek gazu. (Ciśnienie gazów z 1 kg. d y n a ­ m itu Nr. 1 — .9,698 kg/cm 2; ciśnienie gazów z 1 kg. am onitu Ńr- 6 — 10.071 kg/cm 2). W m iej­

sce wielu drobnych , baniek gazu, rozsianych w śró d sieci dróg kapilarnych, p ow stanie ¿znacz­

nie m niejsza ilość baniek w ięk szy ch ¡rozmiarów, gdyż .wiele z nich po łączy się w zajem nie i w su­

mie bańki te będą p rz ed staw iały o w iele mniej­

szy o pór *) 5)-

W edług prof. K. B o h d an o w icz a0) ilość gazu, k tó ra m oże być rozpu szczon a w ropie, zm ienia się proporcjonalnie do ciśnienia. P rz y każdem podw ojeniu ciśnienia ilość gazu rozpuszczalnego w ropie rów nież p odw aja się. D w u krotn e zw ięk­

szenie ciśnienia zw iększa energję poruszającą ropę czterok rotnie pod w arunkiem jednak, że ilość gazu jest w y starcza ją cą do nasycenia ropy p rz y danem ciśnieniu. G azy, k tó re sk raplają się p rz y w yso k ich ciśnieniach, jak np. propan i bu­

tan, zw iększają energję ruchu .ropy w stopniu w iększym niż ,w drugiej p otędze U N ależy z a ­ tem przypuszczać, że w ielki nacisk dynam iczny, jaki w y w ie rają g az y p ow ybuchow e n a naczynia kapilarne pokładu roponośnego, p rz y w rac a, acz­

kolw iek n a czas ograniczony, podobny sta n d y ­ nam iczny, jaki istniał w pokładzie z chw ilą n a­

w iercenia go. P rz e z zlikw idow anie licznie ro z­

sianych baniek gazu w śró d sieci dróg k apilar­

nych, następuje znaczna redukcja poprzednio w y tw o rz o n eg o oporu ty chże baniek, w sk u tek czego o tw ó r zaczy n a znów lepiej ¡produkować.

N aturalnie z czasem , w m iarę zm niejszania się ciśnienia, w zględnie ,w m iarę ponow nego w y tw a ­ rzania się licznych baniek ¡gazu, p rz y p ły w ¡ropy do o tw o ru m aleje. To też ponow ne to rp ed o w a­

nie o tw o ru w takich w aru n k ach popraw ia po­

nownie produkcję, jak to ¡niejednokrotnie skon­

statow ano . B yłoby bardzo pouczającem , g dyby przeprow adzono analizę chem iczną ro p y w y d o ­ b yw anej z o tw o ru p rzed torpedow aniem o raz bezpośrednio po torpedow aniu, ; jak . rów nież w trakcie produkow ania po torpedow aniu, zw ła szcz a w chw ili znaczniejszego spadku p ro ­ dukcji, zatem i spadku ciśnienia gazow ego.

W o tw o ra ch o m ałych dym ensjach 4 ”, 5” i 6”, torpedow an ych na sucho, zatem bez w ielkiej przybitki, pow stają zazw yczaj w czasie eksplo­

zji k o rk i długości 1,50 do 2 m p rz ez skłębienie się cienkiej linki w ra z z kablem o ra z drobnym urobkiem skalnym i iłem . Korki ¡takie pow stają p rzew ażnie w p artji o druro w an ej, rzadziej w ru­

rach. Jeżeli p artja od ru row ana jest m ała, albo jeżeli jej w ogóle ń ie ma (np. jeżeli torpeduje się w rurach, traco n k ach lub innych), to p rz y p ły t­

kich otw orach cienka linka w ra z z kablem i u ro b ­ kiem skalnym ¡zostaje w yrzu co n a w górę, a tem sam em g azy p o w y bu cho w e ro zp rężą się n aty ch ­ m iast w całości. C zasam i w takich w yp ad kach pow staje korek w rurach, lecz ¡zazwyczaj nie­

4) H. Górka: „Rola gazów w eksploatacji złóż nafto­

w ych“. Geologia i statystyka naftowa, Nr. 9, 1931.

3) Prof. inż. Z. Bielski: „Naturalne zbiorniki ropy w św ietle najnowszych badań“. Przem ysł Naftowy, Nr. 2, 1932.

°) Prof. K. Bohdanowicz: „Geologia Naftowa“, część I, 1931, str. 66.

(11)

dostatecznie szczelny, tak, że g az y pow ybucho­

w e w krótkim czasie rozprężają się i ulatniają p rzez ru ry . R ów nież trudniej pow staje szczelny korek p rz y w iększych średnicach. Jeżeli dana jest płynna p rz y b itk a zapełniająca odruro w aną partję, jednak nie tak dostateczna, ab y p o w strz y ­ m ać nap ó r g azów p ow ybuchow ych w kierunku w olnego w ylotu, to i “w tym w yp ad k u [tworzy się korek niedostatecznie szczelny. O tw o ry lipi- nieckie .posiadają nad piaskow cem ropnym sy - pliwe iiłołupki, w k tó ry c h Ściany otw oru 'są nie­

ró w ne (w yszczerbione), to też w strz ą s [eksplozji o ra z g w a łto w n y ruch gazów ’sp rz y ja ‘w y tw o ­ rzeniu się szczelnego korka z linki, kabla [i ila­

stego probku. ¡Jeżeli nad pokładem ropnym znaj­

duje się tw a rd y piaskow iec, to taki szczelny ko­

rek praw ie z reg u ły nie pow staje, jak to m ożna było zao b serw o w ać podczas to rp ed o w an ia otw o­

ró w .naftowych w innych okręgach. P rz e z n a­

w iązanie tuż ponad torpedą na linie, na której za­

w ieszona jest torpeda, rodzaju m otylków z ‘od­

padków lnianych lub konopnych i |t. p., k tó re po eksplozji zm ieszają się z ilastym u ro b ­ kiem, linką żelazną i kablem , uzyskuje się w ięk ­ szych i rozm iaró w korek, o ra z w iększą jego szczelność.

Tam gdzie p artja o d ru ro w an a jest m ała, a od- ru ro w an y ch ru r lnie d a się w y ż ej podciągnąć, o ra z w w y p ad k u torped ow an ia w rurach, jak rów nież w w y padk ach, gdzie .nadkład pokładu roponośnego jest tw a rd y , a śc ia n y o tw o ru g ład ­ kie, istnieją m ałe w idoki na w y tw o rzen ie się szczelnego k o rk a ; tam też w szędzie n ależałoby sto so w ać albo suchą, albo m okrą przy bitk ę, jed ­ nak tę ostatnią ty lk o jako .tak zw . p rz y b itk ę do­

stateczną, zatem taką, k tó ra w zupełności, a przynajm niej w znacznej m ierze, potrafi p o ­ w strz y m a ć ruch cieczy w kierunku otw oru, o ra z tę ostatnią rów nież ty lk o w ó w czas, jeżeli p rzez jej zastosow anie nie zachodzi o baw a uszkodze­

nia rur zam ykających wodę.

Inż. Stanisław RAG IIFAŁ

Borysław

Rdzew ienie żelaza w świetle najnow szych badań naukowych

O d czy t w yg ło szo n y w Stow . Pol. Inżynierów Przem . Naftowego w B orysław iu, w e wrześniu 1932 roku.

D okończenie.

5. Oddziaływanie rozmaitych elektrolitów.

Z w yczajne dośw iadczenie w ykazuje, że żela­

zo zanurzone do w o d y dystylow anej, ¡bez zam ­ knięcia dopływ u pow ietrza, już po 24 godzinach p o k ry w a się rd z ą; o ile się jednak izoluje próbkę z -elektrolitem przed przenikaniem pow ietrza, przez długi c z as nie w yk azu je rdzy. ,

Najczęściej w ystępującym i i najnieprzyjem niej­

szym i to w arzy szam i w o d y są sole w apniow e i m agnezow e. Niepożądane te składniki, pow o­

dujące .tw ardość w ody, znajdują się pod posta­

cią dw uw ęglanów , a d o staw sz y się do kotłów paro w y ch w y d zielają się częściow o jako nieroz­

puszczalne w ęg lan y i w odorotlenki.

W p ły w w ysokiej tem p eratu ry , jakkolw iek z jednej stro n y zm niejsza w elektrolicie z a w a r­

tość ¡powietrza w zględnie tlenu, zw iększa z d ru ­ giej stro n y jonizację ro z tw o ró w . W y k a z a n o 10), że stężenie jonów w odoru w czystej w odzie p rz y ogrzaniu z 18° do 200° w z ra s ta 150-krotnie.

R dza w y tw a rz a się najintensyw niej w w odzie, posiadającej tem p eratu rę 80°. W w odzie w rz ą ­ cej, z pow odu braku tlenu, rd za m oże się w y tw o ­ rzy ć najw yżej na w ilgotnej pow ierzchni zetknię­

cia się żelaza z tlenem atm osferycznym .

10) O. B a u e r , O. V o g e 1, K. Z e p f, Mitt. Mate- hialpriifungsamt, 1925.

W tem p eratu rze kotła p arow ego rozpoczyna się już ro zk ład chlorków ¡magnezu w edług ¡rów­

nania:

Mg C l, + 2 H2 O = Mg (OH ), + 2 H CI To w y tw o rz e n ie się kw asu solnego powoduje, że rozpad chlorku m agnezow ego nie ogranicza się jedynie do jednej tylko solanki, ale przenosi się na ,rnne, g łębsze w a rs tw y w ydzielonego o sa­

du w zględnie nam ułu, ogrzanego rów nież p o w y ­ żej 106° t. j. tem p eratu ry rozk ład ow ej chlorku m agnezow ego. R ó w n ież o d b y w a się ubocznie d ru ­ ga reakcja, d op ro w ad zająca rów nież do w y d z ie­

lenia kw asu solnego w ed łu g rów nania:

Mg CL + Fe (OH), = F eC l, + Mg (OH), 2 Fe CI, + O + 5 H 20 = Fe (OH ), + 4 H Cl.

P r z y analizie zaw iesiny szlam ow ej stw ierd z o ­ no obecność obfitej ilości w odorotlenku m agne­

zow ego, podczas gd y chlorek m agnezu w y s tę - p y w a ł tylko w d robnych ilościach. S tan ow i to dow ód, że tak a reakcja przem iany chlorku na w odorotlenek faktycznie się odby w a, iprzyczem w ydzielać się musi k w as solny.

P o ry w a n e przez parę lotne cząsteczki kw asu solnego uchodzą do ruro ciąg ów i turbin, w y w o ­ łując tam niekiedy p o w a żn e uszkodzenia. J a n-

Cytaty

Powiązane dokumenty

dew szystkiem w odniesieniu do Rosji Sow ieckiej mimo, iż w Stanach Zjednoczonych A. oraz w szeregu innych krajów ro zw iązać się dało bez zbytniego

kszości przedsiębiorstw sztyw ne elementy kosztów administracyjnych, opierając się bowiem na umowach prywatno - prawnych, zawartych na długi termin i przewidujących

Autor przypom ina, że koleje tran sk aspijska ii itranskau- kazka, jakoteż flo ty kaspijska i w ołżań ska, śą opalane m azutem , czyli pozostałościam i ropy po

W sprawie badań wagą Eótvósa podkreśla mówca, iż wymaga ona szczegółowych i długotrwałych prac, co nie pozwoli na szybkie zbadanie Podkarpacia. Metody

Wreszcie przy podziale ilościowym musimy oceniac i stratę przeróbkową, a jej wartość dobić następnie do kosztów przeróbki, podczas gdy przy podziale w

wania, z jednej strony jego cena ipso facto będzie zwyżkować, z drugiej strony znowu uzyska się z danej ilości ropy większą produkcję benzyny, a temsamem

nia wymaga stosunkowo dużo pracy i nie może być w ykonyw ane przez sam ego tylko wiertnikaP. Kiedy jednak w dobie obecnej ciągle się mówi o doborze metody,

' K ardynalnym jednak postulatem jest szybkość działania; żadna zw łoka ani w decyzji, ani w w ykonaniu nie jest dopuszczalna, jeśli nie chcem y stracić