• Nie Znaleziono Wyników

Pornic

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pornic"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzegorz Marzec

Pornic

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (112), 177-183

2008

(2)

Pornic

Z dum iew ające, że w łaśnie w P ornic, podążając śladem Ju liu sza Słowackiego, Czesław M iłosz uzm ysłow ił sobie siłę ekonom icznych zależności i na m om ent p rzy­ najm niej stał się m arksistą:

Tu w Pornic (Loire Atlantique) - pisał w lipcu 1960 roku do Thomasa Mertona - znowu czuję przypływ fali obrzydzenia. Ta potęga pieniądza - od pokoleń, jako że francuska burżuazja liczy sobie kilka stuleci - przekształcająca i zatruwająca wszelkie międzyludzkie stosunki. Skarży się Pan na Amerykanów i nie myli się Pan w tym, ale mnie się wydaje, że we Francji potęga pieniądza jest większa, bardziej podskórna, przenikająca wszystkie tkanki, tylko że negatywnie, w postaci strachu, skąpstwa, po prostu siedzenia na bogac­ twach nagromadzonych przez przodków. Te wille wzdłuż wybrzeży, te olbrzymie aparta­ menty w Paryżu, puste przez większą część roku, komody pełne dóbr wszelkiego rodzaju etc.

W idom y to znak. O bjaw ienia nie zapew ni w spólnota w ileńskiej m łodości. P odob­ ne, praw nicze w ykształcenie to stanow czo za m ało. Ba, nie pom aga łączący los w ygnańca an i naw et fakt bycia Poetą. D o bóstw a i duchów nie zbliża rów nież to ż­ samość m iejsca i k rajobrazu. W zględna, bo M iłosz odw iedzał już oczywiście inne P ornic: dzisiejszy obserw ator zw róci uwagę na m nogość pryw atnych łodzi zacu­ m ow anych na w ybrzeżu, up strzo n e n eo n am i kasyno, duże pole golfowe i gigan­ tyczną rezydencję, w której m ieści się znane w całej F ra n cji c e n tru m talasotera- pii. Sym bolicznym obrazem zm iany jest lokal sieci M cD o n ald ’s, w którym 14 kw iet­ nia 2000 ro k u R ew olucyjna A rm ia B retońska przeprow adziła niegroźny zam ach bom bow y - jak gdyby nie dość dobrze pam iętając, że w 1910 ro k u spędzał czas w Pornic najw iększy rew olucjonista naszych czasów, W łodzim ierz L en in . W isto ­ cie rzeczy jednak, Słowacki i M iłosz odw iedzili zu p e łn ie różne m iejsca z innej

17

(3)

17

8

Pasaże ro m a n ty c z n e

jeszcze przyczyny. N ie tyle z pow odu cyw ilizacyjnych p rzem ian (Miłosz m ówi prze­ cież o w ielopokoleniow ej ciągłości francuskiej b u rżu a zji), ile za spraw ą w yjątko­ wej w yobraźni poetyckiej Ju liu sza Słowackiego.

P ornic to niew ielka m iejscowość w B retanii, n a d sam ym A tlantykiem , w p o ­ b liż u ujścia Loary. D ziś liczy około 11 tysięcy m ieszkańców ; w połow ie X IX w ieku była to w zasadzie duża wioska, z p o p u la cją n ieznacznie p rzekraczającą 1000 osób. Choć korzenie m iasta sięgają antyku, to w łaściw ym aktem erekcyjnym stało się w zniesienie fortecy, której zad an iem była ochrona p o rtu i doliny p rze d n ajazd am i wikingów. F ortecę, rozbudow aną do p ostaci warow nego zam ku, postaw ił h rab ia A lain B arbetorte, w n u k ostatniego króla B retanii. Z nacznie później budow la zy­ skała m iano „zam ku Sinobrodego”: w XV w ieku jej w łaścicielem został G illes de Rais, uznaw any za pierw ow zór tej postaci. Swoją renom ę m iasto zawdzięczało głów­ nie sta re m u portow i (nazwa Pornic wywodzi się z galijskiego „ p o rn iti”, co znaczy­ ło „ p o rt”) i w alorom leczniczym , jakie w iązano z tam tejszy m pow ietrzem i k ąp ie­ lam i w m orzu. M niej więcej w tym sam ym czasie, w k tórym Słowacki wojażował n a d ocean, pow iadał Georges Touchard-Lafosse:

W okresie letnim Pornic cieszy się dość dużą popularnością wśród kąpielowiczów. Żadne uzdrowisko bretońskiego wybrzeża nie może w istocie lepiej im się przysłużyć, gdyż, je­ śli nie liczyć kąpieli w morzu, w pobliżu miasta - chociaż w gm inie C lion - znajduje się pewne mineralne źródło solno-żelazowe, którego wody są z powodzeniem stosowane przy różnych chorobach, szczególnie przy obstrukcjach.

T w ierdzi autor, jakkolw iek b rzm i to jak swoista m iejscow a legenda, że „m iejsco­ wość P ornic słynie ze znakom itych m arynarzy, sta m tą d się wywodzących; a rm a to ­ rzy ta m w łaśnie z n a jd u ją kap itan ó w do dalekich rejsów ”, a sam i m ieszkańcy P or­ nic „są żywi i pracow ici; zdrowe pow ietrze, którym oddychają, zapew nia im czer­ stwe i pełne rozkw itu zdrow ie; m ają dobrą krew. Kobiety, ogólnie rzecz biorąc, są dosyć ładne i schludne: zwłaszcza m łode dziew czyny m ają wiele b la sk u i świeżo­ ści” . O bie te kw estie - m arynarska i kobieca, ze szczególnym uw zględnieniem tej ostatniej - z n a jd u ją wszak odzw ierciedlenie w innych źródłach. „W k lim acie p o ­ średnim , n i to północy, n i p o łu d n ia , n i to B retanii, n i W andei, śniłem z rozkoszą, czułością i pow agą o sc h ro n ie n iu w Pornic, o jego dzielnych żeglarzach i pięknych dziew czętach” - w spom inał Jules M ichelet. Z kolei C hopin, we w rześniu 1833 roku, w zdychał w liście do A uguste’a F ra n ch o m m e’a: „A w ieśniaczki z Pornic!” . To w łaś­ nie po pobycie w P ornic w czerw cu 1855 ro k u R obert B row ning n ap isał poem at Gold Hair: A Legend o f Pornic, z na poły w yśnioną przez siebie postacią m artw ej dziewczyny, która na łożu śm ierci rozkazuje, by nie tykano jej złotych włosów. D ziew czyna p rzypom ina anioła:

Oh, the beautiful girl, too white, Who lived at Pornic, down by the sea, Just where the sea and the Loire unite! And a boasted name in Britanny She bore, which I w ill not write.

(4)

Too white, for the flower o f life is red; Her flesh was the soft, seraphic screen O f a soul that is meant (her parents said) To just see earth, and hardly be seen, And blossom in Heaven instead.

(Gold Hair: A Legend of Pornic)

W dziw ny sposób z w izją poety skorelow any jest sen, który k ilk a d ziesią t lat później analizow ał F reud. M arkizow i d ’H ervey de St. D enis śniła się kiedyś ko ­ b ieta o złotych włosach:

We śnie kobieta ta wydawała mi się znajoma, sądziłem nawet, że nieraz ją widywałem. Kiedy się obudziłem , jej twarz jeszcze żywo miałem w pam ięci, wcale jednak nie mogłem sobie przypomnieć, kto to. Znowu zasnąłem, znowu naw iedził mnie ten sam obraz sen­ ny. Tym razem zagadnąłem ową damę, spytałem ją, czy już nie miałem przyjemności jej w idzieć. „Ależ tak - odparła - proszę sobie tylko przypomnieć kąpielisko w Pornic”. Za­ raz się obudziłem - teraz umiałem dokładnie przypomnieć sobie wszelkie szczegóły, z któ­ rymi wiązał się obraz tej uroczej buzi.

D o tej krainy, któ ra okazała się d la ń m iejscem snów i wizji, Słowacki przybył dw ukrotnie: n ajp ierw spędził w Pornic cały w rzesień 1843 roku, by rok później w rócić na lipiec i sierpień. Relacje o tych p o bytach znam y głów nie z listów poety do m atk i, do Jo an n y Bobrowej i m alarza W ojciecha S tattlera oraz z prow adzonego od chw ili pierw szego w yjazdu Raptularza. Szczegóły Pornickiego krajo b razu , swo­ iście p rze m ien io n e, o d n ajd u jem y w te k sta ch , k tó re Słowacki n ap isał w sam ym Pornic lub po d w pływ em rem iniscencji; głów nie chodzi tu o Genezis z ducha, w ier­ sze Do pastereczki siedzącej na druidów kamieniach w Pornic nad Oceanem i Patrz nad grotą, a także o pozostaw ione w nieład zie karty, które wydawcy o patrzyli ty tu łam i Dzieje Sofos i Heliona, Dialog troisty, Dialog jednolity czy Początek poematu o tajemni­ cach genezyjskich. Z żadnego z tych źródeł - an i też z tekstów, jakie pozostaw ili w spółcześni Słowackiego i badacze - n ie dow iadujem y się ta k napraw dę, d l a ­ c z e g o poeta p ojechał do P ornic i czem u w ybrał w ł a ś n i e Pornic. S próbuj­ m y podjąć obie kw estie.

M iasto było podów czas już dość znane i ta praw ie obiegowa w iedza m ogła do­ trzeć do uszu Słowackiego. Pochodząca z 1841 ro k u relacja A uguste’a G uilm ina sugeruje, że gw iazda Pornic rozbłysła dość nagle: „P rzed dw u n astu laty m ało było znane jeszcze jako m iejscowość k u rac y jn a” . Podobnie, ale znacznie później, k o n ­ kludow ał F erd y n an d H ösick: „Była to miejscowość kąpielow a n a d O ceanem , dość m odna podów czas, ta k m niej więcej jak dzisiaj D iep p es lub D in a rd ” . Z godnie z pow szechnie akceptow anym przek o n an iem , Słowacki jechał do P ornic p o d rep e­ rować nadw ątlone zdrowie. Jest to jednak te n rodzaj wiedzy, k tó ry sam siebie tłu ­ m aczy (a więc m oże i niczego nie tłum aczy) na podstaw ie w zm ianek Słowackiego i jego znajom ych o postępującej u niego chorobie. Stattler, k tó ry w idział go tu ż p rze d w yjazdem , w spom inał: „W ogóle w ydawał się być ru in ą dawnej św iątyni, której ledwo drobne ślady pozostawały, a każde z osobna o innej części gm achu

17

9

(5)

180

Pasaże ro m a n ty c z n e

i o innym użytku m ów iły”. Sam poeta inform ował m atkę w p aźd ziern ik u 1843 roku: „zaw ędrow ałem n are szc ie do m ałej m ie śc in y n a d O ceanem , gdzie w iele lu d z i zjeżdża się na m orskie kąpiele; m nie sam em u przy p ad ały one do sm aku i moje ciało-kw iat potrzebow ało odw ilżenia” . N ic dziwnego, że przyczyna podróży była sam a przez się zrozum iała i m ożna ją było skonstatow ać albo w prost: „M orskie kąpiele m iały dodać m u sił” (Alina Kowalczykowa), albo nieco poetyczniej, p u sz­ czając w odze w yobraźni: „Jego su c h o tn ic z y w ygląd, jego z a p a d n ię te p o lic zk i i gorączkow o pałające oczy, b u d ziły obawę, że poeta m oże um rzeć w cześniej, an i­ żeli p rz y w id u je ...” (F erd y n an d H ösick). Jeżeli tak, to Słowacki w ybrał się do Por- nic pod w pływ em dość rozpow szechnionej w iedzy o uzdrow isku lub za czyim ś p o d ­ szeptem : m oże Jo an n y Bobrowej, jak w zniośle m n iem ał H ösick, albo też rodziny C zartoryskich (Słowacki p oznał W itolda C zartoryskiego w 1842 roku), która rów­ nież jeździła do Pornic. Choć w tym p rzy p a d k u m ogło być odw rotnie: to Słowacki mógł zareklam ow ać W itoldow i Pornic, a C zartoryscy w 1844 ro k u u d ali się tam praw ie w tym sam ym czasie, co poeta. P ob u d k i zdrow otne nie w ym agały żadnego tłum aczenia do tego stopnia, że w szystko to, co później m iało przydarzyć się p o ­ ecie, jawiło się jako zbieg okoliczności. Tak przy n ajm n iej m n iem ał Ju liu sz K le­ iner, którego zd a n ie m Słowacki w ybrał się n a d ocean, „nie przeczuw ając zapew ne, iż P ornic stanie m u się d rugą Z iem ią Św iętą”. Jechał w tym sam ym celu, co Tytus C h a łu b iń sk i w dw adzieścia k ilka lat potem : „spodziew ając się p opraw y”.

Ale m oże i czegoś więcej spodziew ał się po tym w yjeździe. Albo w ręcz czegoś innego. Że się spodziew ał, tego m ożem y być pew ni: „Z apach O ceanu, kolor jego zielonawy, brzegi P o rn ik u takie, j a k w i d z i a ł e m j e w i m a g i n a c j i c z y t a j ą c W a l t e r s k o t o w e g o P i r a t a , to jest szare, skaliste, okryte chw astam i; n a tu ra obca, ale znajom a, bo w i d z i a n a k i e d y ś p r z e c z u ­ c i e m , z a p r a g n i o n a s e r c e m ” . Zbyt m ałą dotychczas przyw iązyw ano wagę do tego fragm entu. Pornic n ie tylko już daw niej chodził Słow ackiem u po głowie, ale do tego jeszcze w trak cie jego zajęć czytelniczych. A kcja pow ieści Scot­ ta n ie toczy się w Pornic. Próżno w książce naw et szukać tej nazwy. Co m ożna w niej znaleźć? N a przy k ład opisy w alk spienionego m orza ze skałam i szkockiego wybrzeża: „Jarlshof jest zakończon przy ląd k iem n iezm iernej wysokości, zw anym Sum bugli, który swem czołem i nag iem i boki opiera się ro zh u k a n y m wód bałw a­ n o m ” . T akich obrazków Jarlsh o fu - a trzeba dodać, że jest tam opuszczony zam ek, kilka nędznych chat i trzy łódki rybackie - zn ajdziem y znacznie więcej. Słowacki napisze później w (Próbach poematu filozoficznego): „rozhukane bałwany, pełne ta ­ jem nic m o rze”. Czy na tym w łaśnie m u zależało, gdy na m odłę pow ieści Scotta w idział b reto ń sk ie brzegi A tlantyku? I czy m ógł w Pornic zyskać coś poza k rajo ­ brazem ?

„Podejrzew am , że w B retan ii schroniły się m oce, któ re pom ogłyby w dokona­ n iu się ry tu p rze jścia” - pisał K rzysztof Rutkow ski. Słowacki isto tn ie m ógł chcieć jechać do B retan ii lu b N o rm a n d ii w łaśnie po d w pływ em celtyckich p o d ań i le­ gend (których niem ało też u Scotta), licząc, że w łaśnie ta m m oże się dokonać cu ­ downa transgresja. C ezary Jellen ta sądził, iż d ruidyczny ch a rak te r B retan ii był

(6)

w łaśnie tym , co Słowackiego przyciągało w sposób szczególny. „Ten brzeg oceanu dawał m u p o m ru k w szechśw iata, n atch n ie n ie do koniecznych zadum , w ibracyę dla jego m u szli Trytona, brzm iącej ogrom em ” . N ic dziwnego, że Słowacki sam m iał czuć się d ru id em , a za najw iększą D ru id essę uznaw ać - zd a n ie m Jellen ty - Polskę. O d sam ego poety wiemy, że taka była p o b u d k a jego drugiego wyjazdu: „N ie tyle dla zdrow ia, ile dla pew nego druidycznego m o n u m e n tu , gdzie przeszłe­ go ro k u zakląłem daw ne cienie krwaw ych kapłanów ” .

Ale autor Genezis m ów i też, że chciał czegoś w ięcej, że „tam tejszą n a tu rę w i­ dział przeczuciem i zap rag n ął sercem ” . Z nam y słowa, w których Słowacki zapo­ w iedział swój w yjazd w 1843 roku. Znam y, ale i nie do końca, poniew aż pochodzą one ze w spom nień S tattlera, spisanych dokładnie 40 lat później. To szm at czasu i pam ięć tych, co zapisują, nie zawsze jest w iarygodna. Tu jed n ak m am y do czy­ n ie n ia z czystą poezją, z n ierozstrzygalną zapew ne zagadką, i Słowacki z pew no­ ścią m ógł coś takiego pow iedzieć, a to coś - nie zostać zap o m n ian e czy p rzekręco­ ne: „M alując jego p o rtre t, dostrzegłem w jego sp o jrzen iu całą potęgę w idzenia, a na ustach jego całą moc lania obrazam i bez końca. W spom niałem o tem , a on, w odpow iedzi, położył tylko gorejącą dłoń swoją na mej dłoni. - M uszę pojechać n a d O cean, rzekł, by zm aleć, b y ostygnąć”. Czy chciał ostygnąć z gorączki (goreją­ ca ręka), czy raczej z tej potęgi w idzenia? Czy w łaśnie po niej oczekiwał p o m n ie j­ szenia, skarłow acenia? Czy więc liczył, m ając w p am ięci „szare, skaliste, pokryte ch w a sta m i” brzeg i oceanu, że dzięki tej podróży jego literac k i język stan ie się silny nie um iejętn o ścią „lania o b razam i bez k o ń ca”, ale w ypow iedzenia trzech słów, któ re zatrzęsą bryłą świata? Jedna rzecz zm alała na pewno. To p rzestrzeń m iasteczka, któ rą szkicował Słowacki. Jego inty m n a, m istyczna przestrzeń.

Z d an iem A liny Kowalczykowej, „cały świat w P ornic św iadczy Słow ackiem u o d u c h u ” . Z danie to w ydaje się słuszne do chw ili, w której uśw iadom im y sobie, że w ty c h o p isa c h p o z o s ta w io n y c h p rz e z S łow ackiego p r a k ty c z n ie n i e m a ś w i a t a . P rzestrzeń wycofała się albo uległa degradacji. W idać nagle, że w P or­ nic d u ch Słowackiego w rócił do pierw otnego m o m e n tu istn ien ia ducha i jego św ia­ dom ości. N ie m a tu p rze strzen i uform ow anej, jasnej, pełnej.

M iasteczko pozostaje ukryte, a Słowacki nie w idzi naw et zam ku, k tó ry jako pierw szy przykuw a uw agę turystów . Jest tylko m orze, a z n im skały i gwiazdy, w szystkie w szak sym bolicznie p rzem ienione. Skały i ocean m uszą być, bo w ska­ łach, jak w egipskich m u m iac h (porów nanie Słowackiego), zakonserw ow any jest p ierw otny duch, a w łonie oceanu „odbyw ały się pierw sze tajem n ice o rg an izm u ” . Poeta narzuca n am czasoprzestrzeń zerowego m o m e n tu h isto rii ludzkości i świa­ ta; oto jesteśm y w chw ili, w której dopiero r o z p o c z y n a s i ę praca form . N ie jest to jednak ab solutna rezygnacja z siebie i ze swojej rzeczyw istości, znana z objaw ień m istyków: „zapom nienie św iata i w szystkiego oprócz Boga” (Pascal), „zapom nieć wszego stw orzenia, pam iętać na Stwórcę swego” (św. Jan od Krzyża). P rzestrzeń w ycofuje się do jedynie koniecznych składników . To, co zostaje (ocean, skały, gw iazdy), to tylko sym bole sam ośw iadom ości ducha. Słowacki potw ierdza to wycofanie się czy skarłowacenie w notatce dorzuconej do Genezis: „[mówię] «jam»,

18

1

(7)

18

2

Pasaże ro m a n ty c z n e

nie «ja», bo ja osobą jest, a ta m osoby nie było jeszcze” . D u ch y więc dopiero proszą Boga o form ę, świat jest niew idzialny i czeka na ukształtow anie: „D uchu m ój, w bez­ kształcie więc twojego pierw szego zaw iązku, była już m yśl i czucie” .

D lateg o Słow acki m oże m ów ić, że „z p u n k t u j e d n e g o n i e w i ­ d z i a l n e j p r z e s t r z e n i pow stały siły m agnetyczne” i że „duchy zam ie­ n ia ją m u ziem ię w niew idzialne królestw o” . Że zaś m orze i skały m ają c h a rak te r czysto sym boliczny, przek o n u je nas sam poeta: „Szum m orza [był dla m nie] z n a­ kiem [pierwotnego] C h a o su ”. Skały zaś nazywa raz to b ezdnem , raz to d ruidyczną kopułą, po d k tó rą skryw ają się duchy.

Ten posępny cypel to odludzie - jak Słowacki m ów i o Pornic w liście do Stat- tlera. Istotnie, w relacjach poety praktycznie nie m a ludzi. E ntuzjastycznie w praw ­ dzie wypow iada się o m ieszkańcach Pornic: kiedy w racał ta m w 1844 roku, wszys­ cy m ieli go p am iętać, kiedy w yjeżdżał - z rozrzew nieniem żegnać. Ale wszyscy oni byli lu d ź m i z t e g o świata. D o w izji nie m ie li już d ostępu i k iedy Słowacki siadał na „skałach osypanych złotą i srebrną m ik ą ”, tra c ili realn y byt. Oczywiście za sp ra­ wą poety: siłą swoich w izji przyw racał P ornic do pierw otnej postaci, do chaosu, jaki rząd ził tu , gdy o ta k m ile w spom inanym h isz p ań sk im m ałżeństw ie czy m ie j­ scowym doktorze n ie m ogło być jeszcze mowy. K iedy M istrz m ówi do H eliona: „W idzisz ta m groby pornickiego cm en tarza, a tu bliżej w ianek dzieci ru m ia n y ch n a d m o rzem ”, zaraz dodaje, że groby są puste, a ludzie są du ch am i, którzy je opuś­ cili. N ie dziw i więc zapis z Raptularza: „S iedziałem na m ikow cu, otoczony tłu ­ m em słuchaczów ” . Jedyna osoba, jaką spotyka Słowacki, to w ypasająca krowę pas- tereczka; nie jest to jed n ak - jak w iem y - pastereczka, ale sam K ról-D uch. Lub m oże raczej M atka Boska, bo w iersze, w których pastereczka została opisana, czer­ pią sposób obrazow ania z w izji Dziewicy, jaką w Apokalipsie (12, 1) daje św. Jan.

Słowacki na pierw szy rzu t oka nie kłopocze się w ogóle kw estią językowego przek azu wizji. N ie pojaw iają się u niego sform ułow ania, jakie znajdziem y u m i­ styków, np. u Swedenborga: „N ie potrafię tego opisać, to była series mystica [...] Byłem, jednym słowem, w n iebie i słyszałem ta m mowę - z jej w ew nętrznym ży­ ciem , z którego b rała się w spaniałość i słodycz - jakiej nie sprosta żad en lu d zk i język”. Tym sam ym Słowacki popełn ia grzech, p rze d którym Bóg ostrzega fałszy­ wych proroków : „Oto się zwrócę przeciw p ro rokom - w yrocznia Pana - k t ó r z y u ż y w a j ą s w o j e g o w ł a s n e g o j ę z y k a , b y w y p o w i a d a ć w y r o c z n i e ” (Księga Jerem iasza, 23, 31). Słowacki n ie zu p e łn ie jed n ak m ówi swoim językiem . P rzyjechał tu ta j w iedziony p odszeptem literac k im (Pirat) i jed­ nym z jego zam iarów m ogło być spraw dzenie, przetestow anie, czy lite ra tu ra dzia­ ła, czy m a moc spraw czą, czy - jak M ickiew icz - m a poeta zrezygnow ać z p isania na rzecz czynu, czy też obie te kw estie dadzą się pogodzić. D latego zam iast „po p ro stu ” zapisyw ać wizje, przek ład a je na język literatu ry , jak gdyby potoczna pol­ szczyzna m u nie w ystarczała, jak gdyby nie dow ierzał własnej in tu icji, że to wy­ starczy, żeby w przyszłości stać się najw iększym z proroków. D latego to, co n apisze prozą, zaraz u jm u je w poetyckie strofy. D latego co i rusz m orze nazywa „stepem , co falam i w słońce id z ie” (przekornie, odw rotnie do M ickiew icza, k tó ry step n a ­

(8)

zwał oceanem ), zielony O cean to dla niego „słone łzy n im f w odnych”, a skały osy­ pane m iką „palą się na słońcu n iby tarcze albo tro n y O cean id ” (w Genezis mówi w prost o tarczy A chillesa). Jak z rękaw a sypie literac k im i alu zjam i i poró w n an ia­ m i (H om er, D ante, m ity, Biblia). W reszcie p rzep isu je obrazy z te k stu do tekstu: z Apokalipsy do Snu srebrnego Salomei (postać K siężniczki), ze S n u ... do Pastereczki. W idzi wciąż to samo: K siężniczka m arzy o w ieńcu z owoców oceanu, takim , jakie w iły O ceanidy, a Słowacki pisze Bobrowej, że m arzył, by dla niej zebrać b u k ie t ze ste p u i m orza, z kwiatów, ko rali i pereł. C hciał zm aleć; m ógł chw ilowo p o m n ie j­ szyć przestrzeń , ale język, jak im o niej m ówi, już ta k łatw o m aleć n ie chce i Sło­ w acki wciąż leje obrazam i bez końca. N atrę tn e porów nania spraw iają, że pouczenia, jakie daw ał m atce, u zasadniając nowy ton swoich tekstów, szły w zapom nienie.

M iłosz, przytłoczony feerią barw, n ie dopatrzył się szarych skał i ostów, po k tó ­ rych stąpają duchy. Z pew nością n ie uw ierzył w możliwość objaw ienia, p rzy n a j­ m niej w ta k im m iejscu. W izje swojego p o p rzed n ik a tłum aczył, z dobrotliw ą iro ­ nią, kojącym w pływ em m orza:

Zaiste, ocean czyni z nas to, czym jesteśmy naprawdę: D ziećm i udającymi przez chwilę mądrość kapitanów I ludzkość jest wtedy kochaną rodziną

A tysiąclecie liczy się za dzień jeden.

(Kroniki miasta Pornic)

N iew ykluczone jednak, że szczególnie rozm yślał n a d językiem wizji. Rewela- torstw o poezji to był bez w ątp ien ia jego w łasny problem . D w uznaczne zm agania Słowackiego z językiem - uciekanie od poezji i z pow rotem w poezję - m ogły m ieć dla niego moc oczyszczającą. M ożliw e więc, że zw racając się do Słowackiego, m iał na m yśli siebie: „O sm ętny, o kochany, / Srodze tu oszukany” .

Abstract

G rzeg orz MARZEC

In s titu te o f L ite ra ry Research o f th e Polish Academ y o f Sciences (W a rs z a w a )

Pornic

T his te x t poses questions o n th e relations b e tw e e n geographical places and literary texts in w h ic h such places have left th e ir traces. T h e a u th o r attem pts at exam ining to w h a t an e xte n t Juliusz Stowacki's visit to Pornic was an act o f being th e re , in a real historical venue, and to w h a t an extent, in a linguistically (literarily) p ro d u ce d and fig u re d -o u t reality.

18

Cytaty

Powiązane dokumenty

Najpierw, gdy bohater stara się coś powiedzieć, ale nie da się go zrozumieć (co jest zresztą naturalne, biorąc pod uwagę pozycję, w jakiej się znalazł).. Zostaje to

I przez cały czas bardzo uważam, dokładnie nasłuchując, co się dzieje wokół mnie.. Muszę bardzo uważnie słuchać, ponieważ nie mam zbyt dobrego

Wobec ogromnej popularności seriali amerykańskich we Francji wyłoniła się konieczność zmiany sposobu myślenia o francuskich serialach telewizyjnych.. Bez powodzenia

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym

A 56-year-old patient after emergency AAD surgery (31.03.2017, ascending aorta and arch replacement, with aortic arch arteries grafting, aortic valve repair), with

Zasadniczo rzecz biorąc, współczesna praktyka projektowa w wymiarze designu doświadczeń została sprowadzona do totalitaryzmu semantyk, przeciwko któremu trudno się buntować,

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

Wypominki za zmarłych nie są już bezpośrednio związane z samą celebracją Eucharystii, ale łączone są z innymi formami modlitwy – szczególnie z nabożeństwem Dro-