• Nie Znaleziono Wyników

Enrico Damiani (1892-1953) : wspomnienie pośmiertne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Enrico Damiani (1892-1953) : wspomnienie pośmiertne"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Enrico Damiani (1892-1953) :

wspomnienie pośmiertne

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 45/3, 364-367

(2)

ROM AN POLLAK

ENRICO D A M IA NI (1892— 1953)

WSPOMNIENIE POŚMIERTNE

S potkały się nasze drogi i złączyły stosunkow o późno. On b y ł wówczas do jrzałym już, trzy d ziesto letn im m ężczyzną, m łodszym ode m nie zaledw ie o la t sześć, a w ięc w łaściw ie m oim m łodszym kolegą.

Od pierw szej chw ili u d erzy ła m n ie iście m łodzieńcza żarliw ość, z ja k ą ten n a jsta rsz y z m oich ów czesnych rzym skich uczniów od daw ał się studiom n a d lite ra tu rą polską, zastanow iła w nikliw ość, z jak ą do­ cierał do ją d ra utw orów . Chcąc od pierw szego zam achu zdobyć i m oc­ niej zw iązać kilkuosobow e, sy m p aty czn e grono adeptów polonistyki, nieco w polsziczyźmie zaaw ansow anych, jako m ieczem zdobyw czym i o ch ro n n ą tarczą posłużyłem się n a ćw iczeniach M ickiewiczem, bo M ickiewicz w łaśn ie je st i b y ł zaw sze szczególnie bliski W łochom, m ocno sp rzęg n ięty m z tra d y c ja m i R isorgim enta. In te rp re ta c ja po­ szczególnych w ierszy S o n etó w k r y m s k ic h ta k żyw o zajęła D am ia- niego, że od M ickiewicza zaczęły się n a dobre jego polonistyczne tr u ­ dy, p rzekłady, szkice kry ty czn e, recenzje, bibliograficzne im p rezy — podejm ow ane n a coraz w iększą skalę.

Ju ż w ty c h pierw szych u siło w aniach było ty le w ytrw ałości, ty le radości z o d k ry w an ia urody naszej poezji, żem p rzy lg n ął do niego serdecznie. S tał m i się ry ch ło szczególnie drogim uczniem , pow ierni­ kiem , przyjacielem , a w reszcie w spółpracow nikiem w m ozole budo­ w a n ia podstaw pod w iedzę o polskiej lite ra tu rz e w e Włoszech. Z jego to czynną pom ocą doszedł w r. 1925 do sk u tk u zbiorow y zeszyt R ivi-

sta di C ultura pośw ięcony M ickiewiczowi, a w rok później S łow ac­

kiem u. W tym że ro ku w y d a ł D am iani to m ik ,przekładów z M ickiewi­ cza (Adam o M ickiewicz, Canti. F iren ze 1926) w zbiorze Classici mo~

d e m i. W zeszycie pośw ięconym Słow ackiem u d a ł w ie m y p rzekład G odziny m yśli. O dtąd zaczął D am iani staw iać sobie coraz to większe,

coraz tru d n iejsze zadania. W ro k u 1926 dow odem w ysokiego poziom u jego przek ład ów okazały się n a jp ie rw p ięk n ie odtw orzone T re n y Ko­ chanow skiego, a w k ró tce p o tem h y m n Ś w ię ty Boże K asprow icza.

(3)

Czuw ając n ad s tro n ą filologicznej w ierności ty ch a rc y tw orów śle­ dziłem z głębokim w zru szen iem to osobliw e m isterium , w k tó ry m rzew ne w ersety czarnoleskie p rz e ta p ia ły się n a język P e tra rk i, a law a K asprow iczow skiego h y m n u h u czała w uszach W łochów a k cen tam i

O dy do szatana C arducciego. W o kresie pow staw ania ty ch dw óch

św ietnych, arty sty c z n y c h .przekładów n ie ty lk o sam tłum acz, ale i jego polski doradca żyli w jak im ś n iezw y k ły m podnieceniu, p rzejęci po­ czuciem zm agania się z żyw iołem dw óch różnych języków i n ie ró w ­ nością odcieni uczuciow ych, w y czu w aln ą w poszczególnych w yrazach. D am iani okazał się tu tłu m aczem — a rty s tą w ysokiej m iary. P o ró w ­ naw cza analiza obu jego przek ład ó w z p rzek ład am i tychże u tw o ró w n a in n e język i zn iew ala do p rzy z n a n ia p ierw szeń stw a przekładom włoskim .

H ym n Ś w ię ty Boże d o ta rł w szacie, w łoskiej do rą k K asprow icza n a k ró tk o p rzed zgonem p o e ty i zy skał u niego p e łn ą aprobatę. P rz e ­ k ład T renów , w szczegółach później jeszcze udoskonalony, sta ł się praw dziw ą ozdobą zeszytu R ivista di le tte ra tu re slave, k tó ry w r. 1930 został przez polonistów w łoskich pośw ięcony Jan o w i K ochanow skie­ m u. W tym że zeszycie, w osobnym szkicu rzu c ił D am iani p a rę b y ­ s try c h uw ag o Trenach.

Od zainteresow ań po ezją po lsk ą z łatw ością już przechodził D a­ m iani do prozy. Ale i w ty m zak resie nie obrał w cale lin ii n a jm n ie j­ szego oporu. N a pierw szy ogień poszedł w cale tw a rd y dla tłum acza orzech: Dygasińskiego G ody życia, k tó re przez sw oją egzotyczność tem a tu m ogły liczyć n a z a in tereso w an ie w łoskich czytelników (Le f e ­

ste della vita. M ilano 1927). U p a rł się D am iani, aby obok sw ego n a ­

zw iska jako tłum acza i m o je um ieścić, i w przedm ow ie konieczność tę s ta ra ł się uzasadnić. Tu znów — obok in ny ch tru dn o ści — przyszło się borykać z ornitologią, zabiegać o nazw y włoskie d la różnych strzyżyków , srokoszów, dzierzb i jem iołuszek. Te kilkum iesięczne m o­ zoły b yły jed n a k niczym w p o ró w n an iu z tru dem , k tó ry p rzyszło włożyć w jed en tylko, ro zm iaram i w ielokrotnie od Godów życia m niejszy epizod z Ż y w y c h ka m ie n i B eren ta. Chodziło m ianow icie o w a ria n t średniow iecznych „tańców śm ierci“ (R ivista di lette ra tu re

slave, 1927).

Po ty ch osiągnięciach litera c k ic h i arty sty czn y ch zarazem w dzie­ dzinie tłum aczeń poezji i p rozy p olskiej D am iani szybko ju ż p o m na­ żał sw oje bezpośrednie k o n ta k ty ze sz tu k ą polskiego słowa, w ciąż now ych au to ró w b ra ł n a sw ój w a rsz ta t, sięgając od M ickiewicza aż po lite ra tu rę w. XX (Sienkiew icz, P ru s, K onopnicka, Sieroszew ski,

(4)

D aniłow ski, G rabiński, M akuszyński, O rkan, T e tm a je r, Zapolska, Sło­ nim ski), a z rzad k a n aw racając tak ż e do lite r a tu r y przedm ickiew i- czowskiej. W te n sposób n a coraz dłuższej liście znalazł się po T re ­

nach Szym onowicz (Kołacze), kazanie S kargi o m iłości ojczyzny, p a rę

w ierszy A n drzeja M orsztyna i k ilk a b a je k K rasickiego. T roska o n a ­ leży te przygotow anie w łoskich adep tów p o lo n isty k i d o prow adziła do opracow ania w raz z M ieczysław em B ra h m e rem sp ecjaln ego w y dania (1939), z w łoskim kom en tarzem i słow niczkiem , o ry g in a łu S on etów

k ry m sk ic h i p a ru m niejszych u tw orów M ickiewicza.

W su m ie je s t ty ch polskich utw orów p rz e k ład a n y c h przez D a- m ianiego blisko 30. Tu trz e b a zaraz dodać, że większość przekładów poprzedziły w stęp n e uw ag i tłum acza. N ależy rów nież pow iedzieć o osobnych arty k u łac h n a tem a t auto rów p rze k ład a n y c h a w reszcie o recen zjach zarów no poloniców w łoskich, ja k najw ażn iejszy ch ita li-

ców polskich (prace P taśn ika, B arycza, B ra h m e ra itd.). W ielokrotnie

poprzedzał D am iani sw oim słow em w stęp n y m p u b lik a c je w łoskie po­ św ięcone Polsce. Jeszcze z początkiem paźd ziern ik a 1953 г., objąw szy w je d n y m z m ediolańskich w ydaw nictw re d a k c ję d ziału lite r a tu r sło­ w iańskich, z w yczuw alną m iędzy lin iam i radością poprzedzał p rze d ­ m ow ą pierw szą w ty m cyk lu Storia della lettera tu ra polacca, opraco­ w an ą przez M arinę B ersano Begey.

K ilk ak ro tn ie w y p raw iał się do Polski, a zaw sze p o to, aby w n a j­ szerszej m ierze, ja k b y n a zapas, nasycić się w rażeniam i, odnowić d aw n e i naw iązać now e znajom ości, k tó ry c h m iał niem ało, dotrzeć do stro n dotąd niępoznanych, omówić p la n y p rac polonistycznych n a najbliższą przyszłość. W oczach m u w te d y św iat w eselał, ubyw ało lat, a p rzy b y w a ło sił i w rażeń chciw ie pochłanianych. N ie zapom nę nigdy w y p ra w y z r. 1925, zrobionej w raz z p ią tk ą w łoskich polonistów — w śród n ich i D am ianim — w stro n y m ickiew iczow skie. W trz y la ta później — late m 1928 r. — jak p strą g w górskiej w odzie czuł się D a­ m ian i w czasie trzytygodniow ego k u rs u d la w łoskich polonistów w Z akopanem . N a zeb ran iach o c h a ra k te rz e se m in a ry jn y m czytał wówczas swój re fe ra t o w spółczesnych prozaikach polskich. A kied y się któregoś ta m przedw ojennego la ta znalazł n a dożynkach w w iel­ kopolskim uroczym Ciehowie, to w p ro st do upad łeg o w y w ija ł z przo­ dow nicam i ob ertasy i z dum ą w spom inał p otem o ty ch sw oich w y­ czynach.

N iezm iernie czynny, fan a ty k pracy, nie ograniczał się przecież D am iani do polonistyki. W szakże b ył rów nocześnie d y rek to rem w iel­ k iej biblioteki, w szakże n iem ało p rac y pośw ięcał też B ułgarii, jej

(5)

k u ltu rz e i lite ra tu rz e . In tereso w ał się rów nież slaw istyką w ogóle, ogłosił w ty m za k re sie k ilk a w iększych p ra c bibliograficznych (Gli

stu d î polonistici in Italia fra la p rim a e la seconda guerra m ondiale.

Rom a 1941. — A v v ia m e n to agli stu d i slavistici in Italia. M ilano 1941. — G uida bibliograf ica alio studio delle lingue slave. L in gua po-

lacca. 1948).

O d w y b u c h u d ru g iej w o jn y św iatow ej 'kontakty nasze bardzo osłabły. T ru d n o m i b y ło pogodzić się z m yślą, że w ęzły serd ecznej przyjaźni, zad zierzg n ięte p rzed szesnastu la ty a coraz m ocniejsze z ich biegiem , m iały zostać tak b ru ta ln ie poszarpane. B yłem jed n a k zaw sze głęboko prześw iadczony, że pozostał w ie m y naszej spraw ie, że w m ia rę m ożności dalej jej służy. N iew ielu znałem ludzi o tak silnie rozw in ięty m poczuciu m iędzynarodow ego b rate rstw a . O tej w ypróbow anej ideologicznej w ierności D am ianiego dochodziły m nie w ieści z d alek a i k rze p iły w długich lata ch udręki.

A k ied y w reszcie p rzem in ęła koszm arna w ojna, D am iani w t r a ­ giczny sposób s tra c ił w A lpach jedynego sy n a zasypanego k a m ie n n ą law iną. Z ałam ał się o d tąd n a resztę życia i już nie m ógł się odnaleźć. O bjąw szy k a te d rę slaw isty k i w In sty tu cie O rien taln y m w N eapolu, całą sw ą bogatą b ib lio tek ę ofiarow ał tem u in sty tu to w i dla uczczenia pam ięci straconego dziecka.

W roku 1948 p rzy je ch a ł do K rakow a na siedem dziesięciopięcio- lecie Polskiej A kadem ii U m iejętności. Witedy to po dziew ięciu lata ch oddalenia znow u go zobaczyłem . Ale już po raz ostatni. Mój list z końca listo p ada 1953 r., w k tó ry m zachęcałem D am ianiego do w spółudziału w zbliżaj ąćej się setn ej rocznicy zgonu M ickiewicza, już go n ie zastał p rz y życiu. Z m arł n a serce 10 g ru d n ia 1953 roku.

Odszedł jed en z nielicznych, w ie rn ie i szczerze n am oddanych w łoskich przy jació ł, n a k tó ry m zaw sze m ożna było polegać zarów no w dobrej, jak w złej doli. P olon isty k a w łoska ta k dziś uszczuplona, nie otoczona z naszej stro n y n ależy tą opieką, nie łatw o tak ą s tr a tę pow etuje. U n a s zaś ci wszyscy, co Go bliżej znali, tej ciężkiej s tr a ty przeboleć n ie m ogą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Data wydania tego aktu pod nazwą: Deklaracja i Umowa o utwo­ rzeniu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich uważana jest za datę powstania państwa

Wniesienie zażalenia nie może wpłynąć na wstrzymanie postępowania egzekucyj­ nego, natomiast to ostatnie może być zawieszone przez sąd (w całości lub w

„obow iązki zm arłego ściśle zw iązane z jego osobą”.. Stanow isko takie by łoby jed n ak oczywiście

Podstaw ę działań badaw czych stanow ić będą nie tyle skrom ne środki fin an so w e prelim inow ane na ten cel (obejm ują one za­ ledw ie budżet da w n ych

O becnie toczą się prace m ające na celu udo­ skon alenie i odform alizow anie niek tó ry ch in sty tu c ji

w sprawie zasad postępowania zakładów pracy w wypadkach porzu­ cenia pracy przez pracownika wywołało uzasadnione obawy błędnego interpretowania tego

Nie trzeba jednak, jak się wydaje, uciekać się do hitlerowskich wspominków, wystarczy przyjrzeć się „skromnym”, szaraczkowym przejawom patologii życia

Pojawił się wówczas problem uregulowania stosunków między państwami, których wojska znajdowały się w interesującej nas części Europy.. zawarto poro­ zumienie