• Nie Znaleziono Wyników

Jadwiga Raczkowska Wpływ sieci na zwyczaje i styl życia 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jadwiga Raczkowska Wpływ sieci na zwyczaje i styl życia 3"

Copied!
64
0
0

Pełen tekst

(1)

W numerze

1/2013

AktuAlne problemy opieki i WychoWAniA Jadwiga Raczkowska

● Wpływ sieci na zwyczaje i styl życia 3

Diagnozy, DoświaDczenia, propozycje metoDyczne gRzegoRz gRempka

● Czy można przygotować do rodzicielstwa adopcyjnego? 18

Marek LiCiński

● Przemoc wobec dzieci 23

maRek mencel

● kapitał społeczny w szkole – niemożność implementacji? 31 inocenty maRek

● Takt w szkolnym zwierciadle 34

agnieszka Rowicka

● Współpraca nauczycieli z rodzicami uczniów sprawiających trudności

wychowawcze 40

anna graboś-złoTek

● samotność wśród dorastającej młodzieży 45

tomasz sawicki

● Podpalenia spowodowane przez dzieci 50

Z dziennika wychowawczyni

● (Marta borowiec) 54

seminAriA i nArAdy

„Przemoc wobec dziecka” tematem konferencji (D. s.)

● 57

(2)

nAsi AutorZy

marta borowiec – salezjański Dom Dziecka w szczecinie

anna graboś-złotek – doktorantka katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła ii

Grzegorz Grempka – Małopolski ośrodek adopcyjny

marek Liciński – Federacja na rzecz reintegracji społecznej inocenty marek – zespół szkół Chemicznych w Poznaniu dr marek mencel – szkoła Podstawowa w Wyszanowie

Dr agnieszka rowicka – Wyższa szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie tomasz Sawicki – Polskie Towarzystwo ekspertów Dochodzeń Popożaro- wych

Dr elżbieta Szefler – Wyższa szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie – oddział zamiejscowy w Człuchowie

marcin teodorczyk – redaktor kwartalnika „niepełnosprawność i rehabili- tacja”

informacje i recenzje

Maryla goszczyńska, sabina kołodziej, agata Trzcińska,

● Uwikłani w świat pieniądza i konsumpcji. o socjalizacji ekonomicznej

dzieci i młodzieży (rec. J. r.) 59

aneta górnicka-boratyńska, zielone pomarańcze, czyli PrL dla dzieci

● (rec. elżbieta szefler) 60

świat młoDzieżowych faScynacji

Pora dorosnąć. Justin bieber (Marcin Teodorczyk) 62

(3)

3

T

rudno wyobrazić sobie, jak by toczy- ło się życie większości współczesnych lu- dzi i jak by funkcjonowały społeczeństwa, gdyby nagle przestały działać telefony ko- mórkowe i internet. Te narzędzia informa- cji i komunikacji są już tak wszechobecne i tak intensywnie wykorzystywane, że stały się integralnym elementem rzeczywistości.

Wybitny amerykański pisarz Jonathan Fran- zen, autor wielu cenionych powieści, w tym niedawno wydanego bestsellera Wolność, mówi o nałogu korzystania z telefonów ko- mórkowych i internetu, o nowym rodzaju uzależnienia. Jego zdaniem „SMS-y są jak papierosy, Internet – jak kofeina”.

Narzędzia te są stale doskonalone i upo- wszechniane. Niemiecki matematyk Martin Grotschel wyliczył, że już w latach 1988- 2003 wydajność komputerów w zakresie podstawowych zadań obliczeniowych wzro- sła 43 mln razy. To zawrotne tempo wzrostu stale się utrzymuje. Możliwości internetu podwajają się już co 18 miesięcy. Oferuje on obecnie ogromną ilość informacji. Ma po- tencjalnie  nieskończoną  liczbę zróżni- cowanych tematycznie kanałów  nadaw- czych. Na przykład ze statystyk You Tube wynika, że w ciągu miesiąca na serwerach serwisów ładowane jest tyle treści wideo, ile trzy największe amerykańskie stacje telewizyjne wyprodukowały od początku swego istnienia. W ciągu minuty wgrywa- ne są 72 godziny materiałów filmowych.

14 września 2012 roku, czyli po ośmiu la-

tach od uruchomienia, serwis Facebook od- notował już ponad miliard użytkowników, i to bez Chin, gdzie jest praktycznie zablo- kowany. Zamieszczono w nim w tym czasie ponad ćwierć miliarda fotografii oraz trzy miliardy opinii internautów o oglądanych materiałach. Ponad miliard użytkowników ma także Google (od lat gromadzi i in- deksuje biliony dokumentów, w tym także miliony książek w różnych językach, przy czym projekt Google Translate oferuje auto- matyczne przekłady między 64 językami), a bliski takiej popularności jest też należący do niego serwis z filmami You Tube. Caf- feine – baza danych, z której korzysta wy- szukiwarka Google, ma obecnie moc ponad 100 milionów gigabajtów, czyli taki zasób informacji, których przeczytanie jednej osobie zajęłoby co najmniej kilkaset tysięcy lat, a jednocześnie powiększa się szybciej niż tempo czytania. Od 2003 r. Google od- powiedział na 450 miliardów unikatowych, czyli zadanych po raz pierwszy pytań; obec- nie tylko co szóste jest dla niego nowością.

Trwa więc epoka Big Data – epoka wiel- kiej ilości danych.

Na świecie z internetu korzysta ponad 2 miliardy ludzi. Szacuje się, że za kilka lat użytkownikiem sieci będzie co drugi Zie- mianin. W naszym kraju nieco ponad poło- wa mieszkańców to internauci, przy czym około 17 milionów użytkowników ma Go- ogle. Według szacunków Urzędu Komuni- kacji Elektronicznej w końcu 2011 r. połowa

WpłyW sieci na zWyczaje i styl życia

jadWiga RaczkoWska Warszawa

aktualne problemy opieki

i wychowania

(4)

4

aktualne problemy

polskich gospodarstw domowych miała sta- cjonarny dostęp do internetu. Co czwarte korzystało z mobilnego łącza.

dla  dzieci  i  młodzieży  sieć  jest  natu- ralnym środowiskiem życia. „Jak dla ryby woda, tak dla dzieci technologia jest niewi- dzialna” – uważa David Truss, kanadyjski pedagog i bloger. W USA 95% dzieci przed ukończeniem 10 r.ż. potrafi korzystać z sie- ci, a 23% przed ukończeniem 5 r.ż. przynaj- mniej raz w tygodniu ma kontakt z interne- tem. Przeprowadzone w tym kraju badania ustaliły następujący rozkład czasu poświę- canego przez dzieci w wieku 8-10 lat na ko- rzystanie z różnych mediów: 47% – ogląda telewizję, 16% – korzysta z różnych funk- cji dostępnych w telefonach komórkowych, 14% – słucha muzyki, 13% – korzysta z gier wideo, a 10% – z komputerów i internetu.

Z opublikowanych w 2010 r. wyników mię- dzynarodowych badań „Pokolenie XD”, przeprowadzonych na zlecenie Disneya, wynika, że polskie dzieci w wieku 8-14 lat należą do najczęściej w Europie korzystają- cych z internetu. 60% badanych deklarowa- ło, że nie są w stanie wyobrazić sobie świa- ta bez komputerów i internetu (podobne deklaracje składało 39% ich rówieśników w Niemczech i 35% we Francji). Badania przeprowadzone wśród 2045 uczniów trze- cich klas gimnazjów przez Fundację Dzieci Niczyje na zlecenie Komisji Europejskiej wykazały z kolei, że: 90% z nich ma profil przynajmniej na jednym portalu społeczno- ściowym, 70% utrzymuje kontakty w sieci z osobami, których wcześniej nie znały, a ponad 30% spędza na portalach spo- łecznościowych co najmniej dwie godziny dziennie. Jest to zatem aktywność inten- sywna i czasochłonna.

Wielu badanych gimnazjalistów założyło portale mając 9-12 lat, chociaż mają do tego prawo dopiero osoby trzynastoletnie. Wska- zuje to na obniżanie  się  wieku  cyfrowej  inicjacji. Przyspieszać ją będzie nieuchron- ne upowszechnienie się smartfonów, a za- raz po nich tabletów. Ich płaskie ekrany „re- agują na dotyk i gesty, większość obsługi odbywa się za pomocą ikon. Jedyną barierą jest więc podstawowe skoordynowanie nie-

mowlaka i jego paluszka, a to przychodzi – co niektórzy rodzice już przetestowali – około 1,5-2 roku życia. Dzieci od 1 do 3 roku życia są dziś ogromną grupą docelo- wą dla twórców aplikacji. (…) Kolejnym kluczowym progiem jest wiek 8 lat, kiedy następuje gwałtowne przyspieszenie tempa korzystania z nowych mediów. O ile jeszcze mniej niż połowa 6-latków gra w gry wideo, to regularnie robi to już ponad 70% 8-lat- ków. Dzięki temu, że uczą się czytać i pisać, dzieciaki wchodzą w świat Internetu. Mogą korzystać z Google, pisać e-maile czy ko- munikować się przez Facebooka” – napisał Piotr Stasiak w artykule Jak wychowywać dzieci (w sieci), zamieszczonym w „Polity- ce” z dn. 30 maja – 4 czerwca 2012 r.

Internauci jednak ani liczbowo, ani pod względem intensywności korzystania nie dorównują posiadaczom telefonów ko- mórkowych. Na świecie jest ponad 6 mi- liardów tych urządzeń. W Polsce erę telefo- nii komórkowej rozpoczęła 20 lat temu sieć Centertel. Teraz aparatów jest niemal dwa razy więcej niż mieszkańców. Cyfrowym sygnałem pokryte jest 95% powierzch- ni kraju. Telefon komórkowy towarzyszy większości posiadaczy zawsze i wszędzie.

Polacy są jedną z najszybciej „zrastających się” z komórką nacji w Europie.

Dr Mirosław Filiciak – medioznawca z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, badający m.in. korzystanie z tego urzą- dzenia przez licealistów, twierdzi, iż wie- lu z nich uważa komórkę za rzecz bardzo intymną i osobistą – porównywalną z bie- lizną. Zdaniem części analityków telefon

„stał się przedłużeniem naszego ciała” – tak duża jest jego ingerencja w życie ludzkie. Są badania, z których wynika, że komórka jest trzecim – obok portfela i kluczy do domu – przedmiotem, który ludzie zawsze mają ze sobą. Większość badanych stwierdziła, że wolałaby stracić portfel niż telefon.

Przywiązanie do tego narzędzia będzie się prawdopodobnie jeszcze bardziej nasi- lać, bo systematycznie zwiększa się zakres jego funkcji. Już teraz – jak piszą J. Ćwie- luch i P. Stasiak w artykule 20 lat z komór- ką, zamieszczonym w „Polityce” z dn. 20-26

(5)

5

czerwca 2012 r. – „telefon ze zwykłej słu- chawki stał się smartfonem, kieszonkowym komputerem z dotykowym ekranem, po- tężniejszym niż niejeden biurowy laptop.

(…) 10 lat temu podstawową usługą tele- komunikacyjną była transmisja połączeń głosowych. Teraz będzie się nią stawać transmisja danych, wykorzystywanych do surfowania po Internecie oraz danych wymienianych przez tysiące aplikacji insta- lowanych w smartfonach. (…) W nowocze- snej komórce – smartfonie – mieści się cały świat współczesnego człowieka. Jego kon- takty, zdjęcia najważniejszych momentów, pamiątkowe listy (w formie esemesów albo coraz częściej e-maili), daty urodzin przyja- ciół, aplikacje, które zapisują, ile przebiegł kilometrów, albo z kim się spotkał w ciągu ostatnich kilku miesięcy. To już chyba coś zupełnie innego niż telefon – to swoisty in- tegrator człowieka ze światem”.

Rośnie potrzeba posiadania urządzeń zapewniających stały dostęp do informacji i możliwość utrzymywania rozlicznych kon- taktów. W roku 2011 po raz pierwszy sprze- dano na świecie więcej urządzeń mobilnych niż tradycyjnych komputerów. Amerykanie spędzają już 23% czasu przeznaczonego na media ze smartfonem i tabletem, Litwini – 8,8%. Polacy 1,6% odsłon internetowych dokonują z urządzeń mobilnych. Telefony komórkowe wypierają telefony stacjonarne, zegarki, odtwarzacze muzyczne, aparaty fotograficzne, kamery wideo. Pojawiają się już – także w Polsce – telefony komórkowe z kartą bankomatową, umożliwiające płat- ności nawet w miejscach, w których brak zasięgu i bez włączonego roamingu.

n

ie jest wykluczone, że niewiele wy-* nalazków z ostatnich lat ma tak sil- ny wpływ  na świadomość,  mentalność,  zwyczaje i styl życia ludzi jak telefon ko- mórkowy i internet. Rzesze badaczy życia społecznego próbują to zjawisko analizować i diagnozować. Również w Polsce. Na przy- kład w końcu października 2012 r. Naro- dowy Instytut Audiowizualny – zajmujący się m.in. digitalizacją i upowszechnianiem

naszego dziedzictwa audiowizualnego – zorganizował w swojej warszawskiej sie- dzibie szóstą już konferencję, tym razem pod hasłem „Status obywatel”. Dyskuto- wano m.in. takie problemy jak: Czy rozwój środków audiowizualnych i nowych technik informacyjnych i komunikacyjnych wpływa na powstawanie nowej, osobnej kultury?

Czy internauci ją tworzą, programują, czy raczej i w jakim stopniu są programowani?

Czy sieć przyczynia się do zagęszczania kontaktów społecznych, czy raczej je roz- prasza? Jak działać, aby obserwowane osła- bienie tradycyjnych wartości publicznych instytucji kultury przez intensywny rozwój zasobów sieci i wzrastającą ich dostępność nie prowadziło do niszczenia kultury analo- gowej? Jak świadomie i racjonalnie korzy- stać z nowych mediów, aby nie przytłaczał nadmiar oferowanych przez nie informacji?

Na te i szereg innych nasuwających się pytań pełnej odpowiedzi wciąż brak. Prze- czuwamy jednak, że nie jest pozbawiony racji pogląd amerykańskiej antropolożki Amber Case, która twierdzi, że jesteśmy już nową odmianą homo sapiens, którego rytuały  i  kultura  zrosły  się  z  technolo- gią. Tworzymy urządzenia, które poszerza- ją naszą sferę psychiczną. One sprawiają, że przemodelowaniu uległy takie pojęcia jak czas i przestrzeń. „Kiedyś dzwoniło się do miejsca, dziś dzwonimy do człowieka” – piszą Juliusz Ćwieluch i Piotr Stasiak w cy- towanym wyżej artykule. Jeszcze niedawno wszyscy pracownicy chodzili do biur i za- kładów, obecnie niektórzy wiele obowiąz- ków zawodowych mogą – dzięki interneto- wi – wykonywać w domu lub innym dowol- nym miejscu, a dysponując telefonem ko- mórkowym pozostawać w stałym kontakcie z współpracownikami i zwierzchnikiem.

Sieć ułatwia mobilność  – przemieszcza- nie się w przestrzeni fizycznej, społecznej, a także przestrzeni kultury. Manuel Castells zauważa, że upowszechnienie cyfrowej ko- munikacji radykalnie zmieniło przestrzeń antropologiczną. Komórka i internet spra- wiają, że człowiek nie potrzebuje już miejsc w przestrzeni jako punktów koordynacji zachowań. Koordynację czasoprzestrzenną

(6)

6

aktualne problemy

zapewnia nieustanna komunikacja. Traci też sens pojęcie czasu jako sekwencji wydarzeń.

Internauci – dzięki wielozadaniowości, jed- noczesnemu korzystaniu z wielu mediów – uczestniczą w wielu wydarzeniach, w wielu miejscach w tej samej chwili. Poszerza się ich pojęcie rzeczywistości o rzeczywistość wirtualną. „Symultaniczna konsumpcja mediów ma charakter rutynowy dla jednej trzeciej osób w wieku 16-24 lat (…). Mło- dzi ludzie (…) potrafią zmieścić 9,5 godziny konsumpcji mediów w 6,5 godziny >>czasu rzeczywistego<< – co więcej, powtarzają ten wyczyn nieustannie, dzień za dniem”

– napisał prof. Zygmunt Bauman w opu- blikowanej niedawno przez Wydawnictwo Literackie książce To nie dziennik.

Informacje zawarte w sieci są coraz peł- niej wykorzystywane w koordynowaniu  codziennego  życia. Młodzież korzysta z niej dość powszechnie – od ustalania trasy przejazdu do szkoły do planowania sposo- bu spędzania czasu wolnego. Za jej pośred- nictwem nawiązuje i utrzymuje kontakty, do niej – jak do biblioteki – sięga po lektu- ry i wiadomości prasowe, w niej znajduje rozrywkę. Sieć ułatwia zakupy i płatności (najaktywniej wykorzystywane są oferty banków, firm turystycznych oraz handlu de- talicznego; w 2009 r. wartość zakupów do- konanych lub zainicjowanych w internecie stanowiła 10% obrotów w polskim handlu detalicznym; z bankowości internetowej ko- rzysta już 20% Polaków oraz 1,6 mln firm).

Rozwijająca się infrastruktura teleinforma- tyczna automatyzuje i przejmuje wiele za- dań wykonywanych dotąd przez ludzi. Bę- dzie ich prawdopodobnie zastępować coraz pełniej przy tych czynnościach, które uda się zalgorytmizować, zwiększając zapotrze- bowanie na pracę osób dobrze wyedukowa- nych, które potrafią programować i kontro- lować pracę maszyn, a spychać na margines rynku zatrudnienia ludzi, którzy nie nabędą takich umiejętności.

T

rudno przecenić wpływ komunikacji * cyfrowej na sposób  kontaktowania  się  ludzi, utrzymywania relacji społecz-

nych i tworzenia więzi zarówno w świecie wirtualnym, jak i realnym. Nawet relacje między dziećmi i rodzicami stały się – dzięki telefonom komórkowym – bardziej partnerskie. Mogą wszak oni zawsze do sie- bie zadzwonić, co zwiększa poczucie bez- pieczeństwa (na marginesie warto dodać, że obecnie za akceptowany moment, kiedy można dziecku dać komórkę, uważane są już piąte urodziny).

Analityk postaw i zachowań konsu- menckich Tomasz Jędrkiewicz zauważa wprawdzie, że od czasu upowszechnienia się telefonu komórkowego wyraźnie spadła liczba osobistych kontaktów, ale nie sądzi, by zniszczyło to relacje międzyludzkie, ra- czej zmieniło je i to niekoniecznie na gor- sze. Uważa, że jest wiele rzeczy, które łatwiej przekazać przez telefon niż osobi- ście. Elektroniczne urządzenia umożliwia- ją wchodzenie w relacje bez zobowiązań, wygodniejsze niż bezpośrednie i dające poczucie kontroli, pozostawanie w kon- takcie „w sam raz” – nie bardzo blisko, bo to wymaga odpowiedzialności, ani zbyt daleko, bo grozi osamotnieniem. Zamiast rozmowy często wybierane jest „bycie po- łączonym” i to tylko wtedy, kiedy się tego chce i w takim zakresie, jaki człowiekowi odpowiada. Relacje w sieci są zatem cza- sem traktowane jako bardziej atrakcyjne niż w realnej rzeczywistości.

Sieć – inaczej niż w realnym świecie – umożliwia regulowanie kontaktów. Ułatwia zarówno ich nawiązywanie, jak i zrywanie.

Korzystając z komórek i internetu, ludzie często umawiają się na spotkania sponta- nicznie, np. gdy pojawi się luka w ich zaję- ciach – synchronizują „swoje kalendarze”.

Częściej też niż kiedyś rezygnują ze spotkań w ostatniej chwili, bo mogą bezzwłocznie powiadomić, że nagle coś innego się zda- rzyło – „wypadło”; takie zrywanie zobo- wiązań stało się dość powszechne.

Najpopularniejszą formą komunikacji stał się e-mail. Amerykańska firma Radica- ti ustaliła, iż każdego dnia krąży po świecie 144,8 miliarda e-maili. Statystyczny inter- nauta odbiera w ciągu roku ok. 14 600 listów elektronicznych. Większość to newslettery,

(7)

7

reklamy i powiadomienia z serwisów spo- łecznościowych, rozrywkowych, aukcyj- nych, randkowych, ale wysyła e-maile 90%

użytkowników internetu (dla porównania – do portali społecznościowych loguje się 62% internautów). Liczba aktywnych ad- resów e-mailowych przekroczyła już 3,3 miliarda i ciągle rośnie. List elektroniczny eliminuje finansowe koszty kontaktu, zastę- pując odpłatne esemesy. Pozwala ponadto na przeczytanie i odpowiedź w wybranym przez odbiorcę czasie. Są jednak badania, w których większość spośród użytkow- ników sieci zapytanych o częstotliwość zaglądania do poczty internetowej, odpo- wiedziała: co godzinę; w rzeczywistości prawdopodobnie częściej. Według statystyk aż 70% otwiera e-maile w ciągu 6 sekund od zauważenia ich w skrzynce. Z tą formą komunikacji wiążą się jednak pewne kosz- ty społeczne. Microsoft np. ustalił w bada- niach, że jeśli ktoś nad czymś intensywnie pracuje, dostanie e-maila i na niego odpo- wie, to żeby wrócić do tego samego po- ziomu zaangażowania, potrzebuje prawie 17 minut. Wielu ludzi docenia fakt, że ten rodzaj kontaktu pozwala na nieujawnianie własnych emocji. Częściej jednak ludzie wówczas kłamią niż w realu, bardziej też skłonni są do zachowań agresywnych.

Medioznawca dr Mirosław Filiciak twier- dzi, że np. duża częstotliwość wysyłania esemesów wskazuje, że niekoniecznie klu- czowa jest ich treść, a „sam fakt, że do ko- goś piszemy. Jeśli wymieniamy z kimś kilkanaście wiadomości dziennie, to zaczy- nają one pełnić raczej funkcję emocjonal- ną niż informacyjną”. Inne cechy tej formy komunikacji to: informowanie natychmiast po wydarzeniu, nieustanne poszukiwanie informacji zwrotnych, zastępowanie komu- nikacją elektroniczną bezpośredniego kon- taktu w sytuacjach, gdy może on być krę- pujący, przekształcanie – dzięki mobilności mediów – dowolnych miejsc w przestrzeni publicznej w sferę intymną.

Potrzebę obcowania z innymi wielu lu- dzi zaspokaja aktywnie uczestnicząc w roz- licznych forach dyskusyjnych, portalach  społecznościowych. Zyskują w ten sposób

poczucie, że nie są sami, w coś się angażu- ją. Zdaniem profesora Zygmunta Baumana (wywiad Tomasza Kwaśniewskiego w „Ga- zecie Wyborczej” z dn. 14-15 kwietnia 2012 r.) „ludzie garną się do Internetu, żeby zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne.

Potrzebę uspołecznienia, bycia w towarzy- stwie, dzielenia się uczuciami, nawet najin- tymniejszymi. (…) Ludzie garną się do In- ternetu również dlatego, że nie wychodzi im takie życie, w którym mogliby być pewni, że ich nie odtrącą, nie wykopią, nie skażą na banicję, a w Internecie obiecuje się im gwarantowane towarzystwo. Ludzie szu- kają poczucia bezpieczeństwa, jakie daje przyjaźń i bycie >>częścią czegoś większe- go<<”. Serwisy społecznościowe obiecują

„to, czego brakuje w życiu offline: mnóstwo przyjaciół, kontakt bez wysiłku, komuni- kację bez myślenia (…). Ludzie zakładają blogi, stwarzając sobie szansę wyjścia z za- gubienia. Z bocznej ulicy. Z niebytu”.

Przeciętny użytkownik Facebooka ma ok. 120 wirtualnych znajomych, przy czym regularne kontakty utrzymuje z czterema, sześcioma spośród nich. Podobnie jak inne intensywnie rozwijające się narzędzia ko- munikacyjne, portal ten umożliwia coraz większej liczbie ludzi żyjących w jedno- osobowych gospodarstwach, w pojedynkę (o poszerzającej się skali tego zjawiska pi- sze w najnowszej książce Żyjąc w pojedyn- kę Eric Klinenberg – socjolog z New York Uniwersity), bycie razem w społeczeństwie bez konieczności życia pod jednym dachem.

Również Claude Fischer (socjolog z Berke- ley w książce Ciągle połączeni) na podsta- wie badań dowodzi, że chociaż coraz mniej ludzi żyje w trwałych związkach, nie po- gorszyła się jakość i głębokość ludzkich relacji. Przeczy to stanowisku wyrażonemu w 1998 r. przez amerykańskiego psychologa Roberta Krauta, że internet przyczynia się do rozkładu relacji społecznych. Polemizu- jący z nim kanadyjski socjolog Barry Well- man jest zdania, iż internet nie niszczy tych relacji, a tylko jest azylem dla ludzi, którzy już mają z tymi relacjami kłopoty. Istotny dla tej dyskusji jest również pogląd ame- rykańskiej socjolog Sherry Turkle, która

(8)

8

aktualne problemy

na podstawie badań twierdzi, że pod wpły- wem kontaktu człowieka z techniką nastę- puje ogromna przemiana więzi społecznych.

Trwa proces indywidualizacji. Tradycyjne mocne relacje ustępują relacjom słabszym i mniej zobowiązującym

Neal Gorenflo, redaktor portalu Sha- reable.net i autor książki Dziel się lub giń, pisze m.in.: „nasze życie społeczne zaczyna polegać na uczestnictwie w sieciach, w które łączy nas wspólny cel czy zainteresowania, wyzwalamy się natomiast z sieci skupio- nych wokół społeczności, grup czy rodzin definiowanych między innymi przez ogra- niczenia geograficzne”. Lee Rainie i Barry Wellman – autorzy książki Networked – na- zywają to zjawisko „zsieciowanym indywi- dualizmem” i piszą: „Ta zmiana tłumaczy, dlaczego nie znamy naszych sąsiadów oraz to, że internetowe przedsięwzięcia, które próbowały zachęcić sąsiadów do współ- pracy, z trudem walczą o przetrwanie”. Je- śli chcielibyśmy przenieść te spostrzeżenia na polski grunt, to należałoby uwzględnić wnioski z analiz socjologicznych prof. Jac- ka Wasilewskiego z warszawskiej Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, który twier- dzi, że większość naszych obywateli myślo- wo i mentalnie jest skłonnych jednoczyć się tylko w proteście przeciw czemuś: „skrzy- kują się incydentalnie, dla jednej sprawy, jak kiedyś do pożaru. I niekoniecznie słusznie”.

Sieć przyczynia się do zacierania  róż- nicy  między  sferą  publiczną  i  prywat- ną. Komórki i internet są dla analityków ogromnym rezerwuarem danych o użyt- kownikach tych urządzeń. Telefon umoż- liwia przecież identyfikację miejsca po- bytu właściciela. Co więcej, zakładając konta na portalach społecznościowych lu- dzie wprowadzają do sieci szereg danych o sobie, narażając własną prywatność,  bo bezwiednie „dzielą się nimi z całym światem”. Często wykorzystywane są one bez wiedzy właścicieli. Powinno to budzić niepokój o prywatność, a także strach przed permanentną inwigilacją. Analizą udostęp- nianych w sieci zbiorów danych zajmują się nie tylko korporacje teleinformatyczne, ale także używają je do swoich celów róż-

nego rodzaju firmy. Istnieją w internecie programy, które monitorują nie tylko Fa- cebooka, MySpace´a, ale także gromadzą historię zapytań w Googlu i śledzą e-maile.

„Powstają portale internetowe, które (w Ja- ponii np. co godzinę) monitorują i analizu- ją wpisy na Twitterze, Facebooku i innych forach społecznościowych – wychodzące z założenia, że ma w nich odbicie niemal wszystko, co dzieje się w realnym świecie – po to, by poznać preferencje konsumenckie, potrzeby i nastroje społeczeństwa. Trwają też np. w Japonii przygotowania do zbudo- wania na podstawie danych z mikroblogów prognoz (podobnych do prognoz pogody) dotyczących stanu zdrowia ludności w po- szczególnych regionach i ewentualnych za- grożeń epidemią. Niektórzy sądzą, że takie dyskretne zbieranie danych może wyprzeć z czasem badania ankietowe.

Jarek Szubrycht w artykule Bogacenie przez dzielenie („Polityka” z dn. 26 czerwca – 3 lipca 2012 r.) pisze: „Za najważniejsze nowe słowo 2008 r. Słownik Nowego Świa- ta Webstera uznał oversharing, oznacza- jące nadmierną skłonność do dzielenia się ze światem informacjami na własny temat, w tym takimi, które narażają nas lub na- szych bliskich na niebezpieczeństwo”. Nie- mało jest, niestety, w internecie informacji dotyczących najbardziej intymnych spraw blogerów z własnego życia, szczególnego rodzaju ekshibicjonizmu. Zdaje się to wska- zywać na pewną tendencję do lekceważenia bardziej wcześniej przestrzeganych kon- wenansów i może nasuwać pytanie: czy jest to znamię pewnego regresu kultury?

Nie ulega natomiast wątpliwości, że w tej dziedzinie mamy do czynienia z rozluźnie- niem rygorów. Za jedyny pozytywny skutek tej tendencji można uznać fakt, że ośmiela wielu ludzi, by bardziej otwarcie myśleli i mówili o pewnych sprawach stanowiących wcześniej nienaruszalne tabu, takich jak np.

zachowania seksualne, zaburzenia zdrowia psychicznego itp.

Dotyczy to jednak nie tylko poszukiwa- nia informacji i wymiany opinii. Istnieje np.

około 40 polskojęzycznych serwisów rand- kowych,  w tym kilkanaście nastawionych

(9)

9

na kojarzenie partnerów do uprawiania sek- su. Korzysta z tych serwisów kilkanaście milionów osób. Prof. Jacek Kurzępa z SWPS we Wrocławiu ustalił w badaniach, że oko- ło 20% studentek korzysta z nich w celu sfinansowania studiów; nazwał je uniwer- sytutkami. Prof. Zbigniew Izdebski z kolei ustalił, że w 2010 r. ok. 30% internautów korzystających codziennie lub prawie co- dziennie z internetu uprawiało w realu seks z osobą poznaną na portalach interneto- wych. Dr Alicja Długołęcka zauważa, że ta- kim zachowaniom sprzyja anonimowość internetu, uniezależniająca ludzi od presji społecznej. Jej zdaniem kobiety w sieci są bardziej otwarte seksualnie, łatwiej nawią- zują relacje, chętniej posługują się wul- garnym słownictwem. Najliczniejszymi klientami portali stricte erotycznych (takich np. jak C-Date) są zapracowane osoby trzy- dziestoletnie, częściej kobiety w tym wieku.

Internet, zdaniem części badaczy, przyspie- sza rewolucję erotyczną. Polega ona – uwa- ża Anthony Giddens – na przechodzeniu od miłości romantycznej do tzw. czystych relacji, tj. wyzwoleniu się ze sztywnych ról płciowych w stronę ciągłych negocjacji tego, co partnerom akurat pasuje. Seks osta- tecznie oddzielił się od prokreacji. Niepoko- jące informacje przynoszą przeprowadzone w Anglii badania Nortona, z których wyni- ka, że w 2010 r. wśród haseł wpisywanych przez dzieci do wyszukiwarek sex i porno były na piątym miejscu. Amerykanie z ko- lei informują, iż w ich kraju nastoletni inter- nauci codziennie natykają się w portalach, z których korzystają, na teksty lub obrazy

„o charakterze seksualnym” ponad trzy- dzieści razy. Z wspomnianych wyżej danych Fundacji Dzieci Niczyje wiadomo również, że 67% badanych polskich gimnazjalistów oglądało w internecie treści pornograficzne, które sami opisywali jako „nieprzyjemne, budzące poczucie zagrożenia”.

Miliony internautów wciąż piszą i czy- tają blogi. W Polsce – według informacji przekazywanych przez właścicieli platform blogowych – jest ok. 3,5 mln blogów, w tym ok. 500 tysięcy aktywnych. Sieć ułatwia  autoprezentację, ujawnianie własnych za-

interesowań, pasji, talentów, wszak bierny internauta (bloger) może w każdej chwili stać się nawet twórcą kultury. Łatwo w sieci

„sprzedawać” wymodelowany obraz siebie, promować się. Bycie w mediach społeczno- ściowych wielu dowartościowuje, czują się szczególnego rodzaju celebrytami. Dzieląc się swą prywatnością nierzadko jednak po- padają w infantylizm. Piszą o swej banalnej codzienności, oczekując komentarzy i za- chwytów. Tacy internauci mają zazwyczaj obsesję na punkcie własnego wizerunku i liczby facebookowych znajomości. Pro- mują się oni najczęściej poprzez wideoblogi.

To pewien nowy trend w kształtowaniu się obyczajów. Zauważa się go i próbuje anali- zować w powstających już książkach o no- wym zjawisku – cewebrytach, tj. celebry- tach internetowych, znanych tylko w sieci, mających w niej tysiące, a nawet miliony odbiorców, nie zawsze jednak życzliwie ko- mentujących zamieszczane teksty i zdjęcia.

Pełno jest w mediach elektronicznych audycji i serwisów plotkarskich, zamiesz- czających sensacyjne donosy, domysły, nie- sprawdzone informacje krzywdzące ludzi, których dotyczą. Zwłaszcza internet wyko- rzystywany bywa w ten sposób do publicz- nego załatwiania osobistych porachunków, rozładowywania frustracji. Problemem – obok zastraszania (cyberbullying) i interne- towego nagabywania (cyberstalking) – jest trollowanie (ang. trolling), czyli zamierzo- ne wpływanie na innych użytkowników sie- ci w celu ośmieszenia lub obrażenia kogoś poprzez wysyłanie napastliwych, kontro- wersyjnych komentarzy, filmików i zdjęć.

Pleni się ono na forach i listach dyskusyj- nych, a także portalach społecznościowych, takich jak Twitter i Facebook. Atakuje się w ten sposób głównie nastolatki, bezbronne kobiety, polityków. Ten bezkarnie plenią- cy się zwyczaj spotyka się z dezaprobatą rosnącej liczby internautów. Ostatnio np.

w Wlk. Brytanii podjęto decyzję, że jeśli oczerniana osoba udowodni, że padła ofiarą trolli, może poznać tożsamość oszczercy.

Internet wpływa na sposób uczestnictwa  w kulturze. Z niego czerpane są informacje dotyczące wydarzeń kulturalnych, sugestie

(10)

10

aktualne problemy

co i gdzie warto obejrzeć, co przeczytać, w jakich imprezach wziąć udział. Ułatwia też wirtualny, nie znający granic geogra- ficznych kontakt ze zbiorami muzeów, gale- rii, archiwów. Co więcej – możliwości w tej dziedzinie rosną, bo zmierza się do maksy- malnej digitalizacji i jak najszerszego udo- stępnienia w sieci dorobku cywilizacyjnego ludzkości. Już np. w 2015 r. Francja ma być pierwszym krajem na świecie, którego całe dziedzictwo kulturalne zostanie udostęp- nione w sieci. W Polsce – w ramach wie- loletniego programu „Kultura” digitalizuje się książki (Biblioteka Narodowa), doku- menty i fotografie (Narodowe Archiwum Cyfrowe), zabytki (Instytut Dziedzictwa), dorobek audiowizualny (Narodowy Insty- tut Audiowizualny).

Ludzie migrują w stronę internetu, by zaspokoić ciągłe oczekiwanie na coś nowego. Cenią fakt, że sami  decydują, co i kiedy będą oglądać oraz możliwość opublikowania w sieci własnego komenta- rza. Już obecnie rolę krytyki literatury, mu- zyki, plastyki itp. coraz częściej przejmują

„oceny użytkowników” w serwisach inter- netowych. Wiele osób dzięki internetowi może twórczo się rozwijać, nie tylko korzy- stając z wyrafinowanych nawet form kul- tury, ale też prezentując własną twórczość, np. plastyczną, filmową, opracowując hasła do Wikipedii. Są to możliwości coraz peł- niej wykorzystywane.

Użytkownicy internetu, zwłaszcza mło- dzi, niemal nagminnie korzystają z muzyki i filmów zamieszczanych w sieci. Tu też co- raz częściej oglądają programy telewizyjne, które ich interesują. Z raportu GfK Polonia wiadomo, że obecnie 46% polskich inter- nautów (15% więcej niż przed rokiem) oglą- da w sieci filmy, seriale lub inne dłuższe materiały wideo. Część młodzieży wręcz traktuje internet jak przedłużenie telewizji, narzędzie ułatwiające dostęp do rozrywki  i wypełniania czasu wolnego.

Dużą popularnością, i to wszędzie na świecie, cieszą się  gry  komputerowe:

stymulacyjne, fabularne, tzw. strzelanki, konwencjonalne, a także edukacyjne. Róż- na jest oczywiście ich wartość. Wiadomo,

że są intensywnie przez wielu internautów wykorzystywane, czasami wypierając inne formy spędzania czasu wolnego. W wielu krajach, np. Korei Południowej, o czym pi- sze Mirosław Filiciak w książce Wirtualny plac zabaw, już od kilku lat gry komputero- we są sportem narodowym. Badania prze- prowadzone w związku z finałem World Cyber Games 2012 wśród 350 Polaków w wieku 27-35 lat wykazały, że: 49% z nich gra w gry wideo w zasadzie codziennie, po- święcając na to 1-2 godz.; 14% gra ponad 20 godz. w tygodniu; 6% raz lub dwa razy w roku. Twierdzą, że grają, bo to ich odprę- ża, wypełnia czas wolny, a ponadto rozwi- ja: strategiczne myślenie (81% odpowiedzi), spostrzegawczość i percepcję (76%); wy- obraźnię (58%); zdolności manualne (61%).

Szczególnego rodzaju rozrywką, a jed- nocześnie formą własnej twórczości inter- nautów (prawie tak samo popularną jak prowadzenie blogów i zamieszczanie w sie- ci fotografii) są memy, tj. porcje informacji o niezidentyfikowanym zazwyczaj pocho- dzeniu, rozprzestrzeniające się w sieci jak wirus. W trakcie tego rozprzestrzeniania się pierwotna informacja ulega najczęściej modyfikacjom wprowadzanym przez ko- lejnych użytkowników. Najważniejszą ich cechą jest zaraźliwość. Potocznie memem nazywany jest każdy przekaz z kategorii

„śmieszne”. Mirosław Pęczak w artykule Mięsny jeż, mięsny jeż, też się ciesz („Poli- tyka” z dn. 4-10 kwietnia 2012 r.) opisują- cym z czego śmieją się Polacy, informuje:

„W serwisach społecznościowych, na wy- specjalizowanych stronach z dowcipami, a zwłaszcza na You Tube mamy niebywały wysyp śmiesznych filmików, parodii, tra- westacji, piosenek do śmiechu, rysunków i anegdot. Charakter i poziom tych żartów bywa różny, ale interesujące, że w wie- lu z nich nie brakuje ironii oraz dystansu do formy, co świadczyłoby o wyrafinowa- niu ich twórców i sporym wyczuciu kon- wencji. (…) internetowa kultura śmiechu nie jest masowa, ale różnorodna, wielośro- dowiskowa i ma już za sobą doświadczenia z estetyką postmodernistyczną z całą jej grą konwencjami, cytatologią, unieważnianiem

(11)

11

pierwotnych znaczeń cytowanych tekstów i podobnymi zabiegami”.

Z ogłoszonych w styczniu 2012 r. przez Centrum Cyfrowe Projekt Polska wyników badań „Obiegi kultury” wiadomo, że osoby intensywnie korzystające z internetu (ich populację oszacowano na 25%) aktywniej niż inni uczestniczą w kulturze. 42% spo- śród nich deklarowało, że kilka razy w roku chodzą na koncerty (średnia krajowa – 16,4%), a 74% do kina (średnia ogólnopol- ska 29,8%). Są też bardziej aktywne w ży- ciu swojego środowiska, na co wskazują wszystkie kolejne „Diagnozy społeczne”.

Do sieci przeniosły się też, niestety, obec- ne w naszej rzeczywistości przejawy „ta- bloizacji” życia. „Cechą charakterystyczną zarówno mediów, jak i odbiorców, bo to się wzajemnie napędza, jest – zdaniem Ma- riusza Janickiego (Prawdoidy z tabloidów,

„Polityka” z dn. 10-16 października 2012 r.) – powolne obniżanie wzajemnych wyma- gań. Krócej, prościej, ostrzej, prowokacja, szok. Aby z przytupem, bo inaczej ludzie nie zechcą kupić, zakwalifikują jako nudne.

A to co nudne, nie istnieje. (…) dziś zaciera się różnica między tzw. treściami niskimi i wysokimi. Ale równanie, jak zwykle, idzie w dół. (…) tabloizacja życia ma bardzo głę- bokie skutki społeczne i polityczne. Rozba- wiona, rezygnująca z >>nudy<< publiczność staje się słabym ogniwem demokratyczne- go systemu. (…) Obywatele przenoszą się z agory, publicznego forum do pobliskiego Koloseum, gdzie trwają igrzyska, gdzie się jedynie >>lajkuje<< i >>dontlajkuje<<”.

i

nternet, co starałam się wykazać * we wstępnej części artykułu, jest po- tężnym magazynem informacji i wiedzy niemal ze wszystkich dziedzin. Dla nie- których stał się podstawowym źródłem ich pozyskiwania. Osoby, które mają dostęp do sieci, nierzadko rezygnują z bardziej tra- dycyjnych form przekazu, w tym również książek. Wpływa to na zmianę sposobu uczenia  się  i  przyswajania  wiadomości.

Zdaniem socjologów skończył  się  czas  erudytów, zaczął tych, którzy mają krót-

ką pamięć, za to umiejętność szybkiego zdobywania informacji, natychmiastowe- go wykorzystywania i dzielenia się nimi.

Problem w tym, że internetowa oferta jest bardzo zróżnicowana, zawiera informacje o różnym stopniu wiarygodności, bardzo istotne obok zupełnie nieznaczących, rze- telne kompendia obok niesprawdzonych hi- potez. Tworzona jest w dużym stopniu spo- łecznie, w wielu segmentach całkowicie bez cenzury. Jest stale wzbogacana. Coraz czę- ściej znaleźć w niej można najnowsze prace naukowe. Na przykład od 2014 r. decyzją brytyjskiego rządu wszystkie takie prace, które finansowane były ze środków pu- blicznych, będą udostępniane w internecie na darmo. W przyszłości prawdopodobnie cała Unia Europejska wprowadzi takie za- sady. Podobne rozwiązania praktykowane są w Stanach Zjednoczonych. Liczne uczel- nie – w ślad za Harwardem – wprowadza- ją wolny dostęp do prac swoich uczonych.

Owocne korzystanie z informacji i wiedzy w sieci wymaga od użytkowników umie- jętności ich wartościowania.

Takie narzędzie jak wyszukiwarka Go- ogle wpływają na to, co i jak internauci czytają. Pozwala ona nie zapamiętywać, bo zapewnia łatwy dostęp do konkretnych informacji. Wielu badaczy internetu, w tym Andrew Keen, Nicholas Caar i Allain Gif- fard ubolewają, że ten sposób pozyskiwania wiedzy oraz inne formy aktywności, które umożliwia internet, niszczą instytucjonalny ład w kulturze, inaczej niż tradycyjne środ- ki przekazu wiedzy „wkraczają w proces pracy umysłu”. Przyswajane treści „nie od- zwierciedlają >>obiektywnego << ładu, lecz strukturę zainteresowań internautów”. Po- dobnie ocenia sytuację profesor dyplomacji Henry Kissinger („Polityka” z dn. 4-10 lipca 2012 r.): „pokolenia wychowane w czasach Internetu myślą inaczej niż wcześniejsze, wychowane na książkach, na druku. Kiedy uczymy się z książek, musimy wiedzę za- pisać w umyśle, trzeba wysiłku, by ją so- bie odtworzyć. Uczenie się z Internetu jest mechaniczne, nie trzeba wiedzy naprawdę wchłaniać, wystarczy na informacje spoj- rzeć. Łatwiej jest więc dziś wiedzę zdobyć,

(12)

12

aktualne problemy

ale trudniej przyswoić. Wyłaniają się z tego inne osobowości, inna struktura społecz- na”. Również Nicholas Caar w książce Mie- lizny. Jak Internet zmienia sposób, w jaki myślimy, czytamy i zapamiętujemy dowodzi, że wielogodzinna obecność w sieci zmie- nia sposób  percepcji: upośledza zdolność skupienia się na jednej myśli przez dłuższy czas, popycha „ku niechlujnemu, pobieżne- mu czytaniu, pospiesznemu i rozkojarzone- mu myśleniu”.

Zmiana nawyków  czytelniczych  wiąże się też z szybko zmieniająca się formą ksią- żek. Coraz częściej przekształcają się one w e-booki, czyli elektroniczne pliki czyta- ne w komputerze, na tablecie lub specjal- nym czytniku. W Stanach Zjednoczonych w 2016 r. taką formę będzie miała już praw- dopodobnie połowa wydawanych książek.

Prognozuje się, że w naszym kraju e-booki w 2014 r. wypełnią 10% rynku wydawni- czego. Wciąż wzrastająca liczba autorów wyraża zgodę na taką formę publikacji.

Także wielu czytelników dzienników, tygo- dników i miesięczników rezygnuje z papie- rowych wersji, ograniczając się do czytania wiadomości w sieci. Niektórzy w związku z tym wieszczą upadek prasy tradycyjnej.

Zapewne przedwcześnie, bo internet oferu- je więcej serwisów, w których tylko prze- kleja się treści wytworzone gdzie indziej, bez dbałości o rzetelność, a jedynie o atrak- cyjną formę przekazu niż wysokiej jakości informacji oraz opiniotwórczych tekstów.

Posługiwanie się komputerem, interne- tem, komórką wymaga większych umie- jętności czytania i pisania niż kiedyś, po- nieważ alfabet w nich wykorzystywany się poszerzył o nowe znaki, hasła, symbole.

Tworzone są rozmaite skróty. Zmianie uległ też sposób wypowiedzi. Typowe dla no- wych mediów są zarówno 160-znakowe esemesy, krótkie, zdawkowe, w których autorzy starają się przekazać jak najwięcej treści jak najmniejszym kosztem, jak i roz- budowane, czasem systematycznie prowa- dzone blogi o różnym charakterze i różnej wartości. Niektóre z nich świadczą o daleko posuniętym ekshibicjonizmie autorów, inne mają charakter prób literackich.

Anonimowość internetu, a także niekon- trolowany do niego dostęp są też prawdopo- dobnie jedną z przyczyn pewnego zuboże- nia kultury języka, co przejawia się w jego wulgarności, ordynarnym słownictwie, nierespektowaniu norm składniowych, gra- matycznych, ortograficznych. Właściwym nie tylko internetowi problemem jest spam – zamulający przestrzeń reklamy. W inter- necie bardziej niż w tradycyjnych mediach występuje kompletne oderwanie wartości reklamy od jakości treści, przy których jest ona prezentowana.

Sieć sprawia, że inaczej niż wcześniej kształtują się motywacje niektórych indy- widualnych i zespołowych działań. Jest ona wykorzystywana już od dawna – i to nie- mal wszędzie na świecie – jako narzędzie mobilizowania społeczeństwa do określo- nych zachowań i działań. Wielu prezyden- tów zawdzięcza wybór kampaniom prowa- dzonym w internecie, w wiele akcji i przed- sięwzięć o różnym charakterze udało się dzięki niemu włączyć rzesze ludzi. W licz- nych przypadkach interwencje za pośred- nictwem sieci są dość skuteczne. Ruchem, który ona zaktywizowała i rozpowszechni- ła był protest przeciw ACTA, w który za- angażowała się polska młodzież. Optowała za swobodnym, nieodpłatnym dostępem do oprogramowania komputerowego, czyli opowiedziała się przeciw niechcianym roz- wiązaniom społecznym i osiągnęła założo- ny rezultat mimo braku formalnego lidera.

Internet staje się czasem również platformą działań anty- i pozasystemowych. Taką rolę odegrał np. w mobilizacji ludzi do protestu prowadzącego do rewolucji w krajach arab- skich. Wyzwalając nowe formy mobilizacji społecznej i politycznej, sprzyja jednocze- śnie polaryzacji opinii i ekspresji ekstremi- zmów. Może też służyć manipulacji.

Wręcz klinicznym przykładem projektu społecznego, którego realizację umożliwia internet, jest Wikipedia. Tworzą ją setki ty- sięcy ludzi, którzy bezinteresownie dzielą się posiadaną wiedzą ze sobą i ze światem.

Projekt – jak pisze Edwin Bendyk (Napisz to sam, „Polityka” z dn. 4-10 kwietnia 2012 r.)

„łączy prywatne jednostki, które na czas

(13)

13

działania zawieszają swoje prywatne tożsa- mości, by szanując przyjęte reguły, zrealizo- wać wspólny cel”. Twórcami Wikipedii już od 11 lat są, w zasadzie na równych prawach, zarówno wybitni uczeni, jak i wszelkiego rodzaju hobbyści, w tym osoby nieletnie za- fascynowane zgłębianiem interesujących ich zagadnień. Mają pokaźny dorobek. Angloję- zyczna wersja Wikipedii zawiera obecnie 3,5 mln haseł. Polską tworzy 3 tys. osób, w tym 500-600 szczególnie aktywnych, zrzeszo- nych w Stowarzyszeniu Wikimedia Polska.

Obecnie korzysta z zasobów Wikipedii poło- wa polskich internautów.

Coraz więcej zespołów różnego rodza- ju ekspertów traktuje sieć jako dogodne miejsce wymiany poglądów ponad grani- cami państw i projektowania rozwiązań problemów istotnych społecznie. Na przy- kład Uniwersytet w Oksfordzie rozpoczął na portalu http://freespeechdebate.com debatę o warunkach uprawiania wolnej dyskusji ponad granicami państw, kultur, religii i przekonań politycznych, o związa- nych z tym pożytkach, warunkach i ograni- czeniach. Potrwa ona kilka miesięcy. Toczy się w 13 językach: arabskim, angielskim, chińskim, francuskim, hindi, hiszpańskim, japońskim, niemieckim, perskim, portu- galskim, rosyjskim, tureckim i urdu. Może w niej wziąć udział każdy zainteresowany.

Autorzy projektu sformułowali 10 zasad, które poddają dyskusji. Jest to ekspery- ment, jego twórcy liczą, że uda się sporzą- dzić spis kluczowych tematów i określić obszary sporów, granice prawne i granice wyznaczane przez dobre obyczaje.

W dyskutowanie wybranych problemów społecznych angażują się nawet wyspecja- lizowani we włamaniach do sieci hakerzy.

Organizują oni (także w Polsce) tzw. hac- katony, tj. trwające na ogół dwie doby ma- ratony programistyczne. Zebrane w jednym miejscu drużyny znajdują dla siebie pro- blem, rozwiązują go, opracowują działającą aplikację. Coraz popularniejsze są hacka- tony społeczne (jeden ze zorganizowanych w Polsce dotyczył np. edukacji). W ostat- nim roku odbyło się na świecie co najmniej 400 takich maratonów.

Internet jest rozległą agorą. Ułatwia kon- takt tym, którzy chcą się łączyć, ale też – jak przewidywał w latach osiemdziesiątych Ithiel de Sola w książce Technologie wol- ności – może prowadzić „do rozpadu sfery publicznej na drobne grupy, gdzie ludzie będą się porozumiewać wyłącznie wśród podobnie myślących. (…) Ludzie siedzą na >>swoich<< portalach. W efekcie mamy do czynienia nie tylko z różnymi opiniami o faktach, ale też z różnymi faktami. Nie- którzy obywatele nie uznają za fakt tego, co nim jest dla innej grupy”. Czas pokaże, która z tych opcji będzie dominować.

Prof. Art Jipson z Uniwersytetu w Dayton twierdzi, że internet staje się przestrzenią, w której urzeczywistniają się utopijne ide- ały całkowitej egalitarności. Wszyscy mają w nich równe prawa, a to zapewnia podobne poczucie przynależności do społeczeństwa również ludziom, którzy w realnym życiu na- leżą do grup wykluczonych. Problem w tym, że pomimo ekspansywnego rozwoju nowych technik komunikacyjno-informacyjnych są zarówno na świecie, jak też w naszym kraju znaczne grupy ludzi cyfrowo wykluczonych.

Internautami, jak ustalił CBOS, są głównie ludzie młodzi i dobrze wykształceni. Poza globalną siecią pozostaje ok. 13 milionów Po- laków, wśród nich ok. 10 mln powyżej 50 r.ż.

oraz wiele osób niepełnosprawnych. Nasi seniorzy – obok Bułgarów, Rumunów i Gre- ków – należą do najbardziej cyfrowo wyklu- czonych w UE. Dla porównania w Norwegii i Holandii korzysta z internetu 70% senio- rów. Wśród e-wykluczonych – jak wynika ze sporządzonej przez Dominika Batorskie- go z UW „Diagnozy wykluczenia cyfrowego w Polsce” – 47% stanowią mieszkańcy wsi, 68% osoby z wykształceniem podstawowym i zawodowym, 49% emeryci, 73% osoby po- wyżej 85 r.ż. Wiele z tych osób nie zamierza z internetu korzystać, bo: brak im odpowied- nich umiejętności (musieliby zdobywać je od podstaw), odczuwają lęk przed skompli- kowaną aparaturą, uważają, że nie jest im to potrzebne, wiąże się z kosztami, których nie chcą bądź nie mogą ponosić. W Europie zjawisko wykluczenia cyfrowego dotyka ok.

150 mln ludzi.

(14)

14

aktualne problemy

Z dalszym, nieuniknionym rozwojem nowych mediów łączyć się będzie z pew- nością większa ich dostępność, a zatem i wzrost wpływu na sposób funkcjonowa- nia coraz liczniejszych grup ludzi. Wysoka popularność telefonów komórkowych i nie- mal powszechne z nich korzystanie pozwala sądzić, że podobne potraktowanie internetu jest tylko kwestią czasu, zwiększając moż- liwość wyrównywania szans rozwojowych w przestrzeni społecznej.

d

an Tapscott w książce Cyfrowa doro-* słość – na podstawie badań przeprowa- dzonych w 12 krajach – dowodzi, iż „dzieci sieci” zasadniczo różnią się od swoich rodzi- ców. Nawet jeśli oglądają telewizję, to często z klawiaturą komputera lub komórką w ręce, by na bieżąco komentować i dyskutować z kolegami za pomocą internetowych ko- munikatorów, esemesów czy mikroblogów.

Nie uznają logiki tradycyjnych mediów, po- legających na jednokierunkowym przeka- zie. Nie chcą tylko słuchać, ale uczestniczyć w rozmowie.

W raporcie opublikowanym w końcu 2011 r. ze wspólnych badań Centrum im.

Joan Ganz Cooney (autorki Ulicy Sezam- kowej) i Uniwersytetu Stanforda napisano m.in.: „Technologia może stymulować roz- wój, gdy rozszerza i wzbogaca podstawowe aktywności dziecięce: mowę, interakcje, manipulowanie przedmiotami, odtwarza- nie, czytanie, odkrywanie i konstruowanie”.

Zarówno potoczna obserwacja, jak i opinie wielu nauczycielek dowodzą, że właściwie wykorzystywany internet taką rolę może pełnić. Na przykład nigdy wcześniej dzie- ci nie nauczyły się tak szybko jak obecnie czytać i pisać.

Zespół antropologów i kulturoznawców ze Stanów Zjednoczonych przez trzy lata realizował program „Digital Youth Rese- arch”, którego celem było zrozumienie, jak dzieci korzystają z nowych mediów: jak się uczą, jak zmienia się ich komunikacja intymna. Wyodrębnili trzy sposoby wy- korzystywania tych mediów. Zauważyli,

że tę przestrzeń medialną wykorzystują one do konstruowania własnego świata poza  kontrolą  dorosłych: namiętnie komuni- kują się ze sobą, esemesując, rozmawiając za pomocą komunikatorów internetowych, wymieniają się, najczęściej nielegalnymi, plikami muzycznymi i filmami, grają w sie- ciowe gry komputerowe. Uznali, że ta dzia- łalność – często z dystansem lub niechętnie traktowana przez dorosłych – jest podstawą koleżeńskiego uczenia się, nabywania kom- petencji potrzebnych do funkcjonowania we współczesnej rzeczywistości, odmien- nej od wyobrażanej przez dorosłych. Drugi obszar medialnej aktywności dzieci to eks- perymentowanie, samodzielna twórczość  w cyfrowym świecie, która najczęściej przybiera postać blogów, filmików, monta- ży zdjęć i prac graficznych. Jeśli dzieci w tej amatorskiej twórczości kooperują za sobą, uczą się podziału pracy i współdziałania.

Trzecim wyróżnionym rodzajem działalno- ści jest specjalizacja, pozwalająca prezen- tować i wzbogacać własne talenty i zainte- resowania. Służą temu wyspecjalizowane serwisy integrujące wspólnoty eksperckie, w których nie jest ważny dyplom czy wiek, a wiedza i pasja.

Wzorowane na powyższych polskie ba- dania „Nowe Media a uczestnictwo mło- dych Polaków w kulturze”, realizowane pod kierunkiem dr Mirosława Filiciaka, potwierdzają wnioski sformułowane przez Amerykanów. Świat młodych jest złożo- ną przestrzenią przecinających się relacji, za pomocą których realizują się dwa proce- sy definiujące indywidualno-społeczną oso- bowość: bycia sobą i bycia razem, kluczo- we dla tożsamości człowieka jako jednostki i jednocześnie istoty społecznej. W nasyco- nym mediami świecie procesy te regulują precyzyjne normy wzajemności.

Problemem jest, że – na co już sto lat temu zwracał uwagę amerykański uczony William Ogburn – rozwojowi techniki to- warzyszy kulturowe opóźnienie, tzn. po- trzeba czasu, aby tworzone przez ludzi nor- my i instytucje zaadaptowały się do nowych perspektyw technicznych. Współczesnym

(15)

15

przykładem takiego kulturowego opóźnie- nia może być funkcjonowanie systemu edu- kacji, który nie nadąża za zmieniającą się rzeczywistością techniczną. Przyczyn jest wiele, a tkwią one zarówno w braku ade- kwatnego opisu intensywnie ewoluujących nowych mediów, jak też w stagnacji syste- mów oświatowych.

Analitycy rozwoju technik cyfrowych oraz ich wpływu na ludzi i społeczeństwa borykają się z problemem niespójności i braku odpowiednich terminów, za po- mocą których można precyzyjnie tę rze- czywistość opisywać. Potrzebne są nowe, adekwatne do niej pojęcia. Coraz bardziej odczuwana jest potrzeba stworzenia nowe- go języka do opisu sytuacji kreowanych z wykorzystaniem technik informacyjno- komunikacyjnych. Nie wystarcza już funk- cjonujące od 1964 r. pojęcie „społeczeństwo informacyjne” ani wprowadzone w 1984 r.

przez Williama Gibsona, a powszechnie wykorzystywane pojęcie cyberprzestrze- ni. Podobnie jak zaproponowane przez Barrego Wellmana kilkanaście lat temu (w wydanej wspólnie z Lee Rainem książce Usieciowieni: nowy społeczny system infor- macyjny) pojęcie sieciowy indywidualizm na opis zjawiska rosnącej indywidualiza- cji, która nie prowadzi jednak do rozpadu społecznych więzi (zindywidualizowane społeczeństwo się zmieniło, ale rozpad tra- dycyjnych wspólnot integrowanych przez miejsce zastępują inne relacje, koordyno- wane nie przez sąsiedztwo, ale przez akty komunikacji w sieci).

Wiele niejasności wiąże się z percep- cją terminów i symboli obecnych w sieci.

Zwrócił na to uwagę m.in. Edwin Bendyk w książce Bunt sieci, pisząc: „Młodzież za- nurzona jest w rzeczywistości, jakiej doro- śli nie znają, nie istnieje więc uwspólniony, skodyfikowany język. Szkoła uczy, jak włą- czyć komputer i przygotować prezentację w PowerPoint, nie uczy jednak takich pojęć jak nauczanie koleżeńskie. Internet to hasło abstrakcyjne, dla młodzieży nie ma interne- tu, tylko są formy zachowań komunikacyj- nych i konkretne serwisy. Dlatego gdy pro-

sić młodych, by poddali swe zachowania refleksji, stają się bezradni i często uciekają do jedynego podobnego ich światu języka, języka reklamy”. Autor ten twierdzi też, że „przedstawiciele pokolenia sieci pozba- wieni są języka na opisywanie własnych doświadczeń i odkrywanych praktyk życio- wych, bo instytucje tradycyjnie odpowie- dzialne za tworzenie kodów wyjaśniających tego nie robią, bo nawet nie dostrzegają tej nowej przestrzeni i nowych form życia.

W rezultacie dyskurs publiczny jest zafał- szowany, bo wspólne zasoby symboli i ko- dów komunikacyjnych pochodzą ze słowni- ka tradycyjnego. Przedstawiciele pokolenia sieci pytani o wartości i sensy odpowiadają pojęciami, w jakie zaopatrzył ich tradycyj- ny schemat transmisji kulturowej, pojęcia te jednak nijak się mają do rzeczywistych praktyk społecznych i kulturowych”.

Nowe media tworzą nową rzeczywistość, a obecny system edukacji został zaprojekto- wany dla innej epoki: dla intelektualnej kul- tury oświecenia i ekonomicznych realiów rewolucji przemysłowej, w czasach trud- niejszego dostępu do informacji. Oparty jest na standaryzacji, liniowości, konformi- zmie, rywalizacji i selekcjonowaniu ludzi.

Obowiązuje w nim myślenie konwergentne, zakładające, że na każde pytanie jest tylko jedna poprawna odpowiedź (na nim wszak opiera się – kształtujący pasywną mental- ność – system testów). Obecnie, gdy wiedza naukowa i informacja dzięki rozwojowi sie- ci są szeroko dostępne i – jak pisze Curtis J. Bonk w książce Świat jest otwarty. Jak technologia sieci rewolucjonizuje edukację – „każdy może uczyć się wszystkiego od ko- gokolwiek zawsze i wszędzie”, potrzebny jest nowy system edukacji. Nikt na świecie nie wypracował jeszcze jego zadowalającej koncepcji, chociaż wiele cząstkowych prób jest podejmowanych, zwłaszcza w USA i niektórych krajach azjatyckich. Za jedną z nich można uznać proponowaną przez Curtisa J. Bonka tzw. edukację ekstremalną, obejmującą dziesięć trendów w nauczaniu i technologii, a wśród nich: e-uczenie i mie- szane uczenie, otwarty dostęp do informa-

(16)

16

aktualne problemy

cji i bezpłatnego oprogramowania, otwarte darmowe kursy w internecie, współuczest- nictwo w społecznościach otwartej infor- macji, mobilność i przenośność w czasie rzeczywistym oraz sieci spersonalizowanej nauki. Intencją autora jest wykorzystanie nowych technologii do rozwijania zainte- resowań i pasji uczniów, wyzwalania twór- czego myślenia, skłaniania do poszukiwań i samodzielnego zdobywania wiedzy.

Większość polskich uczniów posługu- je się telefonami komórkowymi i interne- tem. Szkoły jednak w dość ograniczonym zakresie te nowe narzędzia wykorzystują, więc do radykalnej zmiany systemu edu- kacji w naszym kraju droga chyba odle- gła. Może jako wstępny jej etap należy traktować prace nad projektem „Cyfrowa szkoła”, którego realizacja ma umożliwić

wszystkim uczniom korzystanie w 2015 r.

z e-podręczników (ma ich być co najmniej 18 do 14 przedmiotów) oraz z ponad 12,5 tys. multimedialnych materiałów eduka- cyjnych, a także obowiązujący od września 2012 r. nowy, dwuetapowy program zajęć komputerowych w klasach I-III szkół pod- stawowych i informatyki w klasach wyż- szych. Szanse na większe zmiany trzeba chyba jednak wiązać z powszechną nauką programowania, bo dopiero ono pozwala zrozumieć możliwości komputera i uczy zasad myślenia algorytmicznego, a zwłasz- cza ze zmianą funkcji nauczycieli, którzy będą nie tyle dostarczać wiedzy, co uczyć ją znajdować w różnych źródłach i pomagać w ocenie jej wiarygodności, selekcjonowa- niu, wykorzystywaniu. Zarysu radykalnej reformy systemu edukacji wciąż brak.

P. Aftab, Internet a dzieci, Warszawa 2003.

H. Alexander, Wyszukiwarki internetowe a społeczeństwo, Wrocław 2012.

A. Barczak, J. Florek, S. Jakubowski, Zdalna edukacja, Warszawa 2006.

A. Bard, J, Sodergvist, Netokracja. Nowa elita władzy i życie po kapitalizmie, Warsza- wa 2006.

D. Barney, Społeczeństwo sieci, Warsza- wa 2008.

W. Batorski, D. Marody, M. Nowak (red.), Społeczna przestrzeń Internetu, War- szawa 2006.

J. Bednarek, Media w nauczaniu, War- szawa 2002.

E. Bendyk, Antymatrix. Człowiek w labi- ryncie sieci, Warszawa 2004.

E. Bendyk, Bunt sieci, Warszawa 2012.

T. Białobłocki, J. Moroz, M. Nowina-Ko- nopka, L. W. Zacher, Społeczeństwo infor- macyjne. Istota, problemy, wyzwania, War- szawa 2006.

M. Braun-Gałkowska, I. Ufik-Jaworska, Zabawa w zabijanie. Oddziaływanie prze- mocy prezentowanej w mediach na psychikę dzieci, Lublin 2002.

M. Castells, Galaktyka Internetu, Poznań 2003.

M. Castells, Społeczeństwo sieci, War- szawa 2007.

C. C. Chapman, A. Handley, S. Kupisz, Treść jest kluczowa. Jak tworzyć powalające blogi, podkasty, wideo, e-booki, webinaria (i inne), Gliwice 2012.

J. Cortazar, Gra w klasy, Warszawa 2006.

M.Desmurget, Teleogłupianie. O zgub- nych skutkach oglądania telewizji (nie tylko przez dzieci), Warszawa 2012.

E. Dyson, Wersja 2.0: przepis na życie w epoce cyfrowej, Warszawa 1999.

U. Eco, J. C. Carriere, Nie myśl, że książ- ki znikną, Warszawa 2009.

M. Filiciak, Wirtualny plac zabaw. Gry sieciowe i przemiany kultury współczesnej, Warszawa 2006.

J. Gleick, Informacja. Bit, wszechświat, rewolucja, Kraków 2012.

W. Godzic, Humanista w cyberprzestrze- ni, Poznań 1999.

L. H. Haber, M. Niezgoda, Społeczeń- stwo informacyjne. Aspekty funkcjonalne i dysfunkcjonalne, Kraków 2007.

Bibliografia

(17)

17

J. Hofmokl, Internet jako nowe dobro wspólne, Warszawa 2009.

H. Jenkis, Kultura konwergencji – zde- rzenie starych i nowych mediów, Warszawa 2007.

T. Jordan, Hakerstwo, Wrocław 2012.

S. Juszczyk (red.), Edukacja medialna w społeczeństwie informacyjnym, Toruń 2002.

A. Keen, Internet – społeczne aspekty medium. Polskie konteksty i interpretacje, Warszawa 2006.

A. Keen, Kult amatora. Jak Internet nisz- czy kulturę, Warszawa 2007.

R. W. Kluszczyński, Sztuka interaktyw- na. Od dzieła-instrumentu do interaktywne- go spektaklu, Warszawa 2010.

K. Korab (red.), Wirtual. Czy Nowy Wspaniały Świat, Warszawa 2010.

B. Kożusznik (red.), Zarządzanie i tech- nologie informacyjne. Komunikacja w dobie Internetu, Katowice 2004.

J. Kurczewski (red.), Wielka sieć. E-seje z socjologii Internetu, Warszawa 2006.

S. Lem, Bomba megabitowa, Kraków 1999.

L. Lessig, Wolna kultura. W jaki sposób wielkie media wykorzystują technologię i prawo, aby blokować kulturę i kontrolo- wać kreatywność, Warszawa 2006.

L. Manovich, Język nowych mediów.

O człowieku funkcjonującym w świecie zdominowanym przez media, Warszawa 2012.

M. Marody, A. Nowak, Społeczna prze- strzeń Internetu, Warszawa 2006.

J. Morbitzer, Komputerowe ABC dla na- uczycieli humanistów, Jelenia Góra 1992.

J. Paluchowski, Internet a psychologia.

Możliwości i zagrożenia, Warszawa 2009.

J. Porter, Serwisy społecznościowe. Pro- jektowanie, Gliwice 2009.

J. Pyżalski, Agresja elektroniczna wśród dzieci i młodzieży, Gdańsk 2009.

J. Pyżalski, Agresja elektroniczna i cy- berbullying jako nowe ryzykowne zachowa- nia młodzieży, Kraków 2012.

A. Shuen, Web 2.0. Przewodnik po stra- tegiach, Gliwice 2008.

B. Siemieniecki (red.), Pedagogika me- dialna, Warszawa 2007.

H. Sroka, S. Stanek (red.), Wirtualna edukacja. Koncepcja i wybrane kierunki re- alizacji, Katowice 2005.

A. Szewczyk (red.), Dylematy cywilizacji informatycznej, Warszawa 2004.

B. Szmigielska (red.), Całe życie w sieci, Warszawa 2008.

D. Tapscott, Cyfrowa dorosłość, Warsza- wa 2010.

D. Tapscott, A. Williams, Wikinomia.

O globalnej współpracy, która zmienia wszystko, Warszawa 2008.

K. T. Toeplitz, Dokąd prowadzą nas me- dia, Warszawa 2006.

P. Waglowski, Prawo w sieci, Warszawa 2005.

T. Walczak, Serwis Web 2.0. Od pomysłu do realizacji, Gliwice 2010.

P. Wallace, Psychologia Internetu, Po- znań 2001.

Ł. Wojtasik (red.), Jak reagować na cy- berprzemoc. Poradnik dla szkół, Warszawa 2009.

J. Wrycza-Bekier, Profesjonalne tworze- nie tekstów dla Internetu, Gliwice 2010.

T. Zasępa (red.), Internet – fenomen spo- łeczeństwa informacyjnego, Lublin 2001.

T. Zasępa (red.), Nowe technologie ku społeczeństwu przyszłości, Lublin 2003.

(18)

18

diagnozy, doświadczenia, propozycje metodyczne

teoretycznej, która określa stosowane przez nas metody pracy psychologicznej. Jest nią systemowa teoria i systemowe rozumienie rodziny. Jej istotą jest traktowanie osób w rodzinie nie jako prostej sumy indywi- dualności, ale dynamicznej całości, a przez to zsumowanie – nowej i odrębnej. Konse- kwencją systemowego myślenia jest też fakt dużej koncentracji na relacjach rodzinnych i kontekście schematów życia rodzinnego oraz wielopokoleniowych przekazach wzor- ców, wartości, mitów i legend rodzinnych.

Praktycznymi implikacjami systemowego rozumienia rodzin jest nacisk na „relacyj- ność” i „kontekst”. Bardziej więc nas in- teresuje charakter relacji, w jakie wchodzą z innymi ludźmi kandydaci na rodziców adopcyjnych, niż „wielopoziomowość” ich osobowości. Zawsze zwracamy baczną uwagę na „konteksty”: rodzinny, małżeń- ski, bezdzietności, straty naturalnego ro- dzicielstwa. Z rodziną podczas indywidu- alnego przygotowania współpracuje dwoje psychologów. Uzgodnienie warunków tej współpracy przyjmuje charakter kontraktu pomiędzy kandydatami a prowadzącymi.

Kontrakt ma formę pisemną, zawiera po- szczególne etapy pracy i wymaga złożenia podpisów przez rodzinę i psychologów1.

1 G. Grempka, Rola psychologa w przygotowaniu do adopcyjnego rodzicielstwa, „Problemy Opiekuń- czo-Wychowawcze”, 2004 nr 1.

T

o ważne pytanie, choć nieco przewrot- ne, a może raczej retoryczne, gdyż ośrodki adopcyjne w Polsce od kilkudziesięciu już lat diagnozują oraz przygotowują kandyda- tów na rodziców adopcyjnych i wydaje się oczywiste, że szkolenia są efektywne i do- brze przygotowują do adopcji. Warto jednak to pytanie postawić, ponieważ nie ma jedne- go optymalnego programu przygotowania.

Nie można „zadekretować” określonego szkolenia jako tego „naj”. Więcej – programy szkoleń ewoluują, są ulepszane, a samo przy- gotowanie do pełnienia ról rodzicielskich wobec przysposobionych dzieci rozwija się odpowiednio do pogłębiania przez pracowni- ków ośrodków doświadczenia zawodowego.

Tytułowe pytanie zadane jest również w kon- tekście ustawy o wspieraniu rodziny i syste- mie pieczy zastępczej, która weszła w życie 1 stycznia 2012 r. Dookreśla ona m.in. zakres tematyczny szkolenia w ośrodkach adopcyj- nych oraz procedurę adopcyjną.

W artykule prezentuję doświadczenia Małopolskiego Ośrodka Adopcyjnego (kon- tynuującego działalność Publicznego Ośrod- ka Adopcyjno-Opiekuńczego w Krakowie) w zakresie pracy psychologicznej z rodzi- nami, które przygotowują się do wielkiej zmiany w życiu – przysposobienia dzieci.

Pracę tę i współpracę z rodzinami można podzielić na kilka etapów. Zanim to przed- stawię, chciałbym wspomnieć o podstawie

czy można pRzygotoWać  do RodzicielstWa adopcyjnego?

gRzegoRz gRempka kraków

Cytaty

Powiązane dokumenty

Małgorzaty do Oświęcimia przyczyniło się do wzmożenia jej obecności w świadomości członkiń Zgromadzeniu Sióstr Serafitek i otworzyło kolejny etap w jego

information, data, knowledge. Information literacy / Kompetencje informacyjne – termin powszechnie używany w krajach anglojęzycznych, określający kompetencje

• Przedstawiciel odwiedzających powinien bardzo dobrze znać teorie uczenia się, w tym opracowaną przez Kolba teorię typów uczenia się, a ponadto powinien mieć doświadczenie

nauczycieli w rozwój własnych kompetencji. Jak pokazano, do tego celu można wyko- rzystywać dane pochodzące z kilku badań, np.: TALIS, Badania czasu i warunków pracy

kierunki działania polityki publicznej w zakresie rozwoju systemu uczenia się przez całe życie, wyzwania demograficzne, zmiany ścieżek kariery zawodowej, rola

Wiem, że dzieci doskonale poradziły sobie z zagadkami i dowiedziały się, które ptaki powracają do nas na wiosnę.. Poniżej zamieszczam planszę, która przedstawia

Następnie uczniowie pracują w parach i wymieniają się informacjami na temat wybranego przez siebie kursu, pytają partnera o zalety kursu, powody, dla których wybrali akurat

1 Por. Grzegorzewska, Odporność psychiczna dzieci alkoholików, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2013, s. Rhoden, Pomoc psychologiczna dla dzieci alkoholików, tłum.