CHRZĘŚCI JANIK
E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie tedy i czyńcie uczniam i wszystkie narody, chrzcząc je w im ię O jca, i Syna, i Ducha Sw iętego“ . Ew. Sw. M at. 28. 19
„A lb ow iem nie wstydzą się za Ewangelię Chrystuso
wą, ponieważ jest mocą Bożą ku zbaw ieniu każdemu w ierzącem u“ .
Rzym. 1, 16
Bok założenia 1929 Warszawa, styczeń-luty 1964 Nr 1-2
T reść n u m e ru : O służbie — Z bór w L aodycei — Z grom adzanie-źródło radości — B u d u jąc y sposób m y
ślenia — Ś w iatło z cien ia przyszłych d ó b r (O lejek p om azyw ania św iętego) — N ow y Rok — D an ie l-ja k o człow iek — Rozm ow y z C zytelnikam i — K ronika.
1964
A więc drodzy Bracia i Siostry, wszyscy którzy teraz czytamy te słowa, rozpoczęliśmy w pokoju rok 1964.
Tylko Pan Bóg nasz, który zna serca nasze, wie czy doceniamy ten prosty, zdawałoby się fakt, że żyjąc od pewnego czasu jakby na wul
kanie, mogliśmy wejść w ten nowy rok spokoj
nie, spotykając go wedle swobodnego uznania:
bądź u siebie w domu, bądź na nocnym zgro
madzeniu zborowym, jeśli takie odbywało się.
Wiemy dobrze i z całą pewnością, że jedynie wielkie i cierpliwe miłosierdzie Boże sprawiło, że możemy w pokoju położyć się i zasnąć, w po
koju też i obudzić. A jak wielka to łaska i do
brodziejstwo, wiemy jako ci, którzy przeżyli długie i ponure czasy, gdy ani położyć się bez
piecznie ani obudzić spokojnie nie było można.
I dlatego wiedząc, że Bogu zawdzięczamy łaskę pokoju wydajemy o tym świadectwo ra
zem z Psalmistą mówiącym:
„W pokoju się i położę i zasnę, bo Ty Panie czynisz, że bezpiecznie mieszkam"
Miniony rok i dziejące się w nim wydarzenia pozwoliły nam jeszcze raz. zobaczyć, że jakkol
wiek wiele zawdzięczamy rozumnej działalności człowieka, ale zakres jego działania i mocy jest ograniczony i ściśle uzależniony od praw i sił, które zarówno czy są nam znane, czy nie — są
od człowieka niezależne, rządzą nim i wpływają na jego losy.
Czytaliśmy jak straszna choroba powoli nisz
czyła życie i przerwała w momencie najwięk
szego napięcia działalności duchowego przy
wódcy największego Kościoła chrześcijańskie
go — i nikt z ludzi nie był w stanie choćby powstrzymać rozwoju choroby; czytaliśmy jak skrytobójczy mord przerwał nagle życie wy
bitnego męża stanu i człowieka świadomego swej wielkiej odpowiedzialności za pokój świa
ta — i nikt z ludzi nie był w stanie ani prze
widzieć ani zapobiec tej tragedii; czytaliśmy, jak kataklizmy, katastrofy i klęski odbierały życie tysiącom ludzi i niszczyły dzieła ich rąk i owoce ich pracy — i nikt z ludzi nie był w stanie odwrócić lub zatrzymać ich działania.
Ale my, członkowie Ludu Bożego, bez wzglę
du na narodowość, kolor skóry lub wiek — znamy swego Boga i wiemy iż On jest Wszech
mogący i doświadczyliśmy prawdy Jego Słów:
„Przy Mnie jest rada i prawdziwa mą
drość; Jam jetet roztropność a moc jest Moja“
Poznaliśmy Boga pełnego mocy, sprawiedli
wości i łaski w Osobie Pana Jezusa, gdyśmy Go jako Zbawiciela do serca i życia przyjęli wraz z Jego Słowem. A Pan Jezus mówi nam cicho, spokojnie i z mocą:
„Dana jest Mi wszelka moc na Niebie i na ziemi.
A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Amen“.
Sadhu Sundar Singh
O s ł u ż b i e
Może na w stępie zastanow im y się nad tym, co rozumiemy, gdy w ym aw iam y słowo: s ł u ż - b a ! Czy pojm ujem y to w te n sposób, że z woli Stw órcy służym y Jem u i Jego stw orze
niu? Czy jest w ogóle możliwe, żeby człowiek, który jest wobec Boga robakiem, mógł po
móc Jem u w jakikolw iek sposób w utrzym a
niu tej wielkiej rodziny istot stworzonych przez Niego? Czy Bóg potrzebuje w ogóle na
szej służby dla zachowania Jego stworzenia?
1
Służba jest rezultatem duchowego życia i koniecznym objawem miłości. Bóg jest mi
łością i stąd też nieustannie jest czynny dla do
bra Swojego stworzenia. Jego też wolą jest, by stw orzenie Jego nie było leniwe, zwłasz
cza zaś człowiek, którego Bóg stw orzył na Swoje podobieństwo. Bóg naszej pomocy nie potrzebuje w swoim działaniu dla dobra Swe
go stworzenia. I według Jego postanowienia, wszystko, co stworzone, od Niego m a być za
leżne w swoim dalszym istnieniu. P rzy czym przygotował wszystko tak, aby wszelkie po
trzeby i pragnienia Jego stworzenia, mogły być całkowicie zaspokojone.
W artość więc wszelkiej służby polega na tym, że człowiek pomagając drugiem u człowie
kowi, w rezultacie sobie sam em u służy.
Ktoś, kto się znalazł w Tybecie i był śm ier
telnie zmęczony brnąc przez śnieg i nieludzko zm arznięty, narażony sam na śmierć przez zmarznięcie, zobaczył kogoś innego leżącego na śniegu i bliskiego śmierci. Ten pierwszy, z wielkim wysiłkiem wziął tego drugiego na swoje barki i począł go nieść, a przez to sam rozruszał się i orzeźwiał. Przez poruszanie się obydwu, krew w ich ciałach zaczęła krążyć szybciej, i obaj ocaleli. Gdy ratujesz drugiego, ratujesz siebie samego. To jest służba.
Nie można się obyć bez pomocy drugich. A jeśli jest ktoś, kto otrzym ał pomoc, ale sam nie jest gotów, aby teraz według najlepszego zrozumienia i możliwości udzielić pomocy in
nym, to taki niegodziwy człowiek traci wszel
kie prawo do otrzym ania pomocy powtórnie.
W tedy tylko gdy człowiek swoje, otrzym ane od Boga dary i siły oddaje na służbę Bogu i lu dziom, może i jem u Bóg udzielić pow tórnie pomocy.
Bóg spełni to, co Doń należy pod w arun
kiem, że i człowiek będzie chciał czynić to, co jest jego obowiązkiem.. Rzeczą ludzi było od
walenie kam ienia od grobu Łazarza. Bóg nie potrzebował używać w tym celu Swojej mocy;
gdy ludzie, zrobili to, co do nich należało, w te
dy Bóg dokonał tego, co przerastało możli
wości ludzi — wskrzesił umarłego! A gdy Ła
zarz został wskrzeszony do życia, w tedy znów przyszła kolej na ludzi: mieli zdjąć z niego chusty grobowe (Jan 11,39.41.44).
To samo odnosi się do człowieka m artw e
go z powodu grzechu. Udział uczniów w zm ar- tw ychw staw aniu innych ludzi polega na odwa
leniu kam ieni (przeszkody i trudności) od ich grobów; natom iast jest już rzeczą Boga, aby im dać duchowe życie. N iejeden naw rócony jest jeszcze skrępowany różnymi prześcieradłami grobowymi. To w ynika z jego starej n atury, ze starych i często złych przyzwyczajeń. T u taj więc muszą dzieci Boże pośpieszyć z pomocą, by rozplątać te więzy grobu; sercem i duszą pow inny być gotowe, aby spełnić tę służbę.
Pew ien um ierający król dał swemu zaufane
m u słudze takie polecenie: idź przede mną tam, dokąd teraz odchodzę, oznajmij moje przybycie i przygotuj mi wszystko. Do krainy um arłych pójdź, do tych, którzy przede m ną zm arli i obwieść im, że przychodzę. W ierny sługa nie pojął od razu praw dziw ej intencji króla, ale gdy ją zrozumiał — przebił swoje serce mieczem i tak wszedł do k ra ju um arłych przed swym królem.
W rów nym stopniu potrzebne jest, by słudzy Pana Jezusa, K róla królów i P ana wszelkiego życia, rozpowszechniali Ewangelię wśród tych, którzy są um arli lub um ierają w swych grze
chach, i żeby byli gotowi swoje życie wystawić na szwank dla Imienia Jezusa, k tó ry przyszedł dla ich ratunku, i przyjdzie po raz drugi, aby ich zabrać. Tylko pod tym w arunkiem zupeł
nego oddania się Mu, da im koronę życia (Dz.
Ap. 3, 15 b; Obj. 2,10; 19,16).
Nieposłuszny syn porzucił dom ojcowski, po
szedł m iędzy rzezimieszków i sam stał się okropnym zbójcą. Ojciec posłał po niego swoje sługi z poselstwem, że jeśli porzuci swoje nie
prawości i zgodzi się na pow rót do domu, w te
dy przebaczy mu i przyjm ie go na nowo.
Lecz słudzy, jeden w drugiego, bali się przeka
zania tego poselstwa; ciem ny las i ręce zbój
ców napaw ały ich lękiem. Wreszcie starszy brat, k tó ry swego upadłego brata kochał tak serdecznie jak ojciec, zdecydował się pójść i przynieść m u poselstwo ojca. Ale gdy tylko pokazał się w lesie, zbójcy otoczyli go kołem i pobili praw ie nam śmierć. Był wśród nich także ów m arnotraw ny b rat, ale gdy poznał swego starszego brata, zaczął bić się w piersi i gorzko płakać. W tedy starszy b rat oznajmił m u poselstwo o przebaczeniu ojcowskim i do
dał: to wystarczy; mojego życia zam iar został dokonany, a mojej miłości cel — osiągnięty.
Mówiąc to, skonał. Młodszy b ra t bił się w pier
si, gdyż poznał wielkość ofiary swego starsze
go brata. Wróciwszy do domu, otrzym ał prze
baczenie od ojca i stał się nowym człowiekiem.
Czy nie jest równie ważne, by dzieci Boże składały swoje życie jako ofiarę, aby do swych braci żyjącyh w grzechach przynieść
Nr 1—Ź C H R Ż i Ś Ć l J A N I Ń 3
zwiastowanie o przebaczeniu ojcowskim i o zbawieniu, ofiarując się tak, jak Jezus Swoje życie ofiarował, aby nas zbawić?
Dzieci Boże są solą ziemi. G dyby sól nie zo
stała pokruszona, nie m ożnaby jej używać do solenia potraw . Dzieci Boże muszą więc ulec rozkruszeniu w ogniu Ducha Świętego i skła
dać siebie, jako żywą ofiarę, gdyż w przeciw
nym razie nigdy dusze nie będą w yratow ane od wiecznej zguby. Jeśli zaś dzieci Boże nie są solą zdolną do użycia, to niczym nie różnią się ed żony Lota, która zamieniła się w bryłę soli.
Jezus został za nas rozkrusziony w Getsemane, i za nas dał Siebie na krzyż, aby za cenę Jego życia zostało zachowane nasze życie. Odtąd świętym obowiązkiem Jego uczniów jest, aby przez ich życie, zostało osolone, nasycone solą życie innych ludzi tak, aby zostali zbawieni i zachowani od zguby wiecznej.
Pewien m orderca, m iast pójść na szubienicę, w ysłany został na pole bitwy: tam bardzo dzielnie walczył i oddał wielkie usługi królowi i ojczyźnie. Był co praw da ciężko ranny, ale w dużej m ierze dzięki jego postawie odniesio
no zwycięstwo. Po zakończeniu kampanii, za
interesowano się na nowo jego sprawą. Pod
czas rozpraw y król zobaczył blizny, które świadczyły o jego w iernej służbie; zam iast go skazać, przebaczył m u jego m orderstw a, wy
różnił wysoką nagrodą i awansował. Kto pod
czas świętej w ojny przeciw szatanowi, w iernie i dzielnie walczy pod sztandarem Jezusa: ra tu je braci i siostry i przyczynia się do zwycię
stwa, tem u będzie darow ane przebaczenie wszystkich grzechów, a nadto wieczny tron i korona nieskazitelna w królestw ie Bożym (Jak. 5,20; Obj. 3,21).
Rurociąg, którego zadaniem jest doprowa
dzanie świeżej i czystej wody źródlanej, sam pozostaje czysty, gdyż tylko z czystą wo
dą ma do czynienia. K to przez wodę Ducha Świętego m a udział w życiu innych, pozostaje święty, i jest, i będzie dziedzicem królestw a Bożego.
Najlepszym przygotowaniem i nastaw ieniem ku otrzym aniu daru Ducha Świętego dla służ
by jest to, gdy wierzący przez proste posłu
szeństwo zaczyna służyć, w m iarę swoich sił.
Wszelka nauka i w prowadzanie w tajniki pływ ania będą tak długo bez żadnego rezultatu, jak długo nie wejdzie się do wody i nie rozpo
cznie w niej próbować pływać. Dopiero przez ćwiczenie, poczynając od płytkiej a na głębo
kiej wodzie kończąc, staniesz się pływakiem.
Do nauki ratow ania dusz pogrążonych w głę
bokim m orzu grzechu i znajdujących się w śm iertelnym niebezpieczeństwie, służy tylko j e d n o sem inarium teologiczne, a nazywa się ono: „Mieszkajcież we M nie” (Jan 15,4a).
(ciąg d a ls z y n a str . 7)
N ie bądź letni, ani gnuśny...
z b o r w l a o d y c e i
,,A A n io ło w i zboru L a odycejskiego napisz: To m ów i A m e n , św ia d e k on w ie rn y i p r a w d z iw y , p o czą tek stw orzenia Bożego. Z n a m u c z y n k i tw o je, żeś nie j.:st ani zim n y , ani gorący; bodojżeś był z im n y albo gorący ... kto m a u szy, niechaj słucha, co D uch m ó w i z b o r o m ’. (Obj. 3,1.4.22)
Miejscowość, a raczej miasto Laodycea znaj dowało się w Azji (Mniejszej) w pobliżu zna
nego nam z Pism a Świętego, m iasta Kolosy.
Jak w ynika z L istu do Kolosan, Apostoł P a
weł miał bliską łączność ze zborem laodycej- skim, o k tó ry bojował gorliwie w modlitwach:
„Dziękujem y Bogu i Ojcu P ana naszego Jezu
sa Chrystusa, zawsze modląc się za was ... Al
bowiem chcę, abyście wiedzieli, jaką wielką trudność (tj. gorliwy bój) m am o was i o tych,, którzy są w Laodycei (Kol. 1,3; 2,1). Jako też w ynika z innej wzmianki w tym że Liście (Koi.
4.16), napisał on do zboru w Laodycei inny List, a i ten do Kolosan pisany, prosi aby tam tym
posłać.
Przełożony zboru laodycejskiego prawdopo
dobnie też z całą społecznością, był na bardzo niskim poziomie życia duchowego przed obli
czem Pańskim. To w ynika ze słów P ana skie
row anych do Zboru: „Znam uczynki twoje, żeś nie jest zimny ani gorący ... mówisz: jestem bogaty zbogaciłem się, a niczego nie potrze
buję
Tak człowiek w zaślepieniu swoim może sam siebie, i innych też, oszukiwać własną swą gorliwością.
Na ten niedobry stan zboru, zareagowa?
Pan, którego oczy są „jako płomień ognia”, i rzekł: ,,... a nie wiesz, żeś ty biedny i m izer
ny, i ubogi, i ślepy, i nagi” Nie po
przestał Pan na objawieniu złego stanu, ale i zagroził m u wyrzuceniem ze społeczności ludu Bożego, jeśliby nie pokutował.
P rzed wykonaniem sądu, Pan w dobroci Swej i miłosierdziu, zw raca się do człowieka, jak dobry lekarz: z radą i lekarstwem . Radzi:
„Radzęć, abyś kupił u Mnie złota w ogniu do
świadczonego, abyś był bogaty, i szaty białe, abyś był obleczony, ażeby się nie okazywała srom ota nagości tw ojej, a oczy tw oje nam aż maścią wzrok napraw iającą, abyś widział”.
Pierwszym środkiem, lekarstw em na wszelką biedę, nędzę i ubóstwo, jest złoto. Złotem tym, w duchowym znaczeniu, jest w iara; wiara prawdziwa, kosztowna, święta i nieobłudna; za taką wiarę można wszystko u Wszechmocnego kupić, jak mówi Słowo Boże: „I wszystko, o cobyściekolwiek prosili w modlitwie wierząc, weźmiecie” (Mat. 21,22), a kiedy indziej rzekł Jezus: „... Wszystko jest możno wierzącem u”
(Mar. 9,23), a zasmuconej matce; „... O niewia
sto! wielka jest w iara tw oja, niech ci się sta
nie jak chcesz” (Mat. 15,28). W łaśnie jeśli chodzi o tę praw dziw ą w iarę, wielkie ubóstwo panuje wśród wierzących chrześcijan. N ie bez powodu uczniowie prosili P ana Jezusa: „Pa
nie! przymnóż nam w iary!” (Łuk. 17,5). Wi
dzieli swój niedostatek.
Pewnego razu przyszedł do P ana Jezusa bo
gaty młodzieniec, z prośbą o radę: „Nauczycie
lu dobry! co dobrego m am czynić, abym m iał żywot wieczny?” A P an m u odpowiedział:
„...idź, sprzedaj m ajętności tw oje i rozdaj ubo
gim. a będziesz m iał skarb w niebie...” (Mat. 19, 16—22). W spom nijm y teraz inne Słowa Pań
skie o człowieku, który gdy znalazł skarb w roli, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę ro
lę (Mat. 13,44). Apostoł Paw eł znalazłszy zacny skarb w Jezusie Chrystusie, wszystko utracił, aby C hrystusa całkowicie pozyskać (Fil. 3, 8).
D rugim środkiem osłaniającym nagość czło
wieka, są „szaty białe”, o których mówi Słowo Boże wspom niane na początku: „radzę abyś kupił u Mnie ... i szaty białe, abyś był obleczo
ny, ażeby się nie okazywała srom ota nagości tw ojej...” (Obj. 3, 18). I dlatego w tymże Duchu mówiąc, radzi Apostoł Paw eł: „Ale obleczcie się w P ana Jezusa Chrystusa...” (Rzym. 13, 14).
Gdy wśród ludu Bożego pojaw iają się objawy starej n a tu ry naszej, jak: „wszelka gorzkość, i zapalczywość, i gniew, i wrzask... nieprzy- jaźnie, swary, nienawiści, gniewy, spory, nie
snaski, kacerstw a, zazdrości...” (Efez. 4, 31; Gal.
5, 20.21) — wówczas okazuje się nasza nagość, a to nie przystoi dzieciom Bożym.
Trzecim środkiem leczniczym, jest: „maść wzrok napraw iająca” — to Duch Święty.
Apostoł Paw eł znał tę potrzebę i dlatego mo
dlił się za świętym i „Aby Bóg Pana naszego Jezusa C hrystusa ... oświecił oczy m yśli wa
szej, abyście wiedzieli, która jest nadzieja po
wołania Jego i które jest dziedzictwo Jego w św iętych” (Efez. 1,18), gdyż wiedział on do
brze, że ,,... duch wszystkiego się bada, i głę
bokości Bożych” (1 Kor. 2,10), stąd też Apostoł Jan pisze: „... Ale wy macie pomazanie, od onego Świętego, i wiecie w szystko” (1 Jana 2,20).
Księga Objawienia w yraźnie nam przedsta
wiła stan duchowej zarozumiałości w Zborze laodyeejskim. Podobny stan w kradł się również i do Zboru korynckiego. K oryntianie popadli w pychę i zarozumiałość duchową. Apostoła Pawła, ich ojca duchowego, zaczęli posądzać o cielesność: „... którzy nas szacują, jakobyśmy według ciała chodzili” (2 Kor. 10,2); „albo
wiem mówią: listy ważne są i potężne, ale ciała obecność nie potężna jest, i mowa nie
p łatn a” (2 Kor. 10,10); stąd też w pewnym m iejscu wspomina Apostoł: „Aleć ci m nie’ to jest najm niejsza, żebym był od was sądzony, albo od sądu ludzkiego ...”. (1 Kor. 4,3).
Gorzki jest ten duchowy p o rtret K oryntian:
„Jużeście nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie ... wy roztropni, mocni, zacni ...”
(1 Kor. 4,8.10). Taki stan zazwyczaj kończy się biedą, nędzą, ubóstwem i śmiercią duchową —
„... masz imię, że żyjesz, aleś jest um arły”, czyż nie podobnie było w Koryncie?
Apostoł P aw eł toczył ciężki bój duchowy 0 dusze ich, w yrażał obawę o ich zbawienie:
„Lecz boję się, b y snać jako wąż oszukał Ewę chytrością swoją, tak też skażone m yśli wasze nie odpadły od prostoty onej, k tó ra jest w C hrystusie” (2 Kor. 11,3). Aż w końcu każe Apostoł Paw eł K oryntianom : „Doświadczajcie samych siebie, jeśliście w wierze; samych sie
bie doznawajcie ...” (2 Kor. 13,5).
Tak było, ale czy to poselstwo, napom nienie, ostrzeżenie, prośba i groźba Pańska, nie jest aktualna i w czasie obecnym? M amy wielkie bogactwa Słowa Bożego, obfitość lite ra tu ry re
ligijnej, i nabożeństw niemało, ale czy nasz stan duchowy odpowiada tem u ofiarowanem u nam bogactwu?
Im więcej jest ktoś bogaty w Bogu, tym uboższy się czuje sam w sobie. Tak o tym mówi Pan: „Znam uczynki tw oje, i ucisk, 1 ubóstwo (aleś bogaty)...” (Obj. 2.9). Bóg i Ojciec P ana naszego Jezusa C hrystusa ubło- gosławił nas wszelkim błogosławieństwem du
chowym w niebieskich rzeczach w Chrystusie (Efez. 1,3), a Jego Boska moc wszystko nam darowała, co do żywota i pobożności należy (2 P iotra 1,3), ale nie po to, aby się chlubić, ale po to, aby się stać „uczestnikiem Boskiej na
tu ry ”. I dlatego przez Apostoła Paw ła taką otrzym aliśm y radę i cel: „Tego tedy bądźcie o sobie rozumienia, które było i w Chrystusie Jezusie” (Filip. 2,5).
Karol Sniegoń
LITERATURA CHRZEŚCIJAŃSKA DO NABYCIA
Strum ienie na pustyni — L. C ow m an 30 — Normalne życie chrześcijańskie —
A. Kinnear 18.—
Wędrówka Pielgrzym a — J. B u n y an 30.—
Moc z w ysokości — O. J . S m ith 10.—
Mąż, którego Bóg używ a — O. J . S m ith 10.—
Pójdźm y do Jezusa (podr. dla Szkoły
Niedz.) 10.—
Śpiew nik Pielgrzym a, w yd. V, te k sto w e 30.—
Kalendarz Jubileuszow y Kościoła — W ie
le inform acja o K ościele; wykaz; Z bo
ró w ; liczne foto g rafie. 25.—
Roczniki „Chrześcijanina” :
1957—1958 — opr. k a rto n o w a — 20.—
1957—1959 — , — 40.—
1957—1960 .opr. te k i. i płóc. — 50.—
1960 — opr. k a rto n o w a — 20.—
1961 — „ — 30.—
1961—1962 — „ tó k t. i płóc. — 50.—
Zam ówienia na powyższą literaturę należy k ie
rować pod adresem: Zjednoczony K ościół E w an
geliczny, W arszawa, Al. Jerozolim skie 99/37.
Nr 1—2 C H R Z E Ś C I J A N I N 5
ZGROMADZENIE - ZRODŁO RADOŚCI
J a k dla dawnego Izraela wspaniałość J e ru zalem była powodem radości, ta k i dzisiaj dzie
ci Boże pow inny cieszyć 'się ze swego Zboru.
Zbór — to nie ty le jakiś zew nętrznie w spania
ły przybytek lub zgromadzenie ludzi, którzy pod wpływem świątecznego nastroju, podczas uroczystego nabożeństwa pogrążają się w stan m istycznej ekstazy; ale zbór to po prostu zgro
madzenie świętych. To zgromadzenie ludzi, którzy zostali w ybrani i umiłowani przez wy
wyższonego Pana, i w których sercach On mieszka. I gdzie znajdą się tacy ludzie, czy to w m ieszkalnej izbie, czy w stodole, w p u styn
nej grocie czy w pięknej m iejskiej świątyni, tam jest to „zgrom adzenie”.
Nasze zgromadzenie w każdej chwili powin
no stanowić dla nas powód do radości. Ale czy to tak jest? A czy ty sam radujesz się?
Praw da, że w okresie pierw szej miłości, gdy doświadczenie przebaczenia grzechów i spotka
nie z żywym osobistym Zbawicielem miało jeszcze powiew świeżości, cieszyliśmy się ze zgromadzeń bez zastrzeżeń. Ale czy w rów nym stopniu radujem y się teraz ze społeczności z in
nym i ludźmi, k tó rzy są uczestnikam i tego sa
mego błogosławieństwa, co i my? Czy pam ięta
m y d z i s i a j , jak bardzo tęskniliśm y w t e - d y oczekując n a zgromadzenie? Jak ą radość spraw iało zwiastowanie Słowa, świedectwa, wspólne modlitwy! Jakże kosztow ny był dla nas dar społeczności braterskiej! A dzisiaj jak jest?
N iektórzy z nas rozczarowali się; m ieli różne przykre przejścia z innym i, którzy należą do tego samego zgromadzenia; radość przygasła!
Przedtem nie znaliśmy się z innymi, teraz zna
my się już dobrze. Pofcrosze, tak m yślą niektó
rzy. I częściowo może to naw et praw da, ale jak straszne skutki sprowadza obłuda, pobożna p u
stka, zazdrość, brali miłości ji inne takie rzeczy wśród, niejednokrotnie, długoletnich członków tego samego zgromadzenia. A do jeszcze częst
szych należą: rozczarowanie z siebie samego, fał
szywe nadzieje i przew rotne uczucia. Ulegliśmy błędowi (przez nieznajomość Biblii) wierząc, że od m om entu gdy staliśm y się nowymi ludźmi (por. 2 Kor. 5,17), będziemy wolni od grzechu i od pokus. To nowe życie widzieliśmy, jako wolne od ciężarów i walki. M yśleliśmy wów
czas tak: teraz to już m am braci i siostry, któ
rzy będą zawsze stali przy moim boku, służąc mi pomocą i modlitwą. Ale co stało się teras z tymi, na których pomoc oczekiwaliśmy w te
dy?
Jest jeszcze jedna przyczyna, która może wpłynąć przytłaczająco na naszą radość, to moc grzechu, z którym stykam y się w świecie.
Kiedyś w tam tych czasach, w pierw szym po
ryw ie zapału wierzyliśmy, że ludzie oddaleni od Boga, już w krótce w raz z nam i znajdą się
Izaj 66,10; Efez. 5,25 w jednym szeregu tak, jak to było w Dzień Pięćdziesiąty. Oczekiwaliśmy przebudzenia i naw rócenia grzeszników; a już najbardziej oczekiwaliśmy naw rócenia naszych najbliż
szych. A tym czasem oni jeszcze do dziś daleko są od Boga; przebudzenie jeszcze nie przyszło.
Sądząc zaś z tego, że w pływ Zboru na otocze
nie jest raczej znikomy, sam Zbór w naszych oczach ukazuje się w niekorzystnym oświetle
niu, w ygląda ubogo i praw ie jest godny po
gardy. Istotnie, zgromadzenie jest pogardzie i pod obstrzałem obelg świata. A w drzwiach serca skrada się zw ątpienie, czy napraw dę je
steśm y solą ziemi i światłością świata? Czy Ew angelia je st jeszcze mocą Bożą k u zbawie
niu? Zw ątpienie to jest bardzo groźną trucizną dla naszej radości. Ulegliśmy rozczarowaniu, i jego skutkiem jest, że brak już w nas tego gorącego pragnienia, jak w tedy, gdy z radością oczekiwaliśmy na każde zgromadzenie, ponie
waż te ra z przestaliśm y już czekać na cud ła
ski. Podaliśm y na zaniedbanie kosztowne chwile spędzone wówczas w społeczności z Bogiem i ulegliśm y przyzw yczajeniu do tego stopnia, że teraz już w ogóle nie spostrzegam y nienorm alnych objawów tej sytuacji, w której żyjemy.
Czy możemy radować się na nowo ze zgro
madzenia? To jest bowiem naszą n u rtu jącą potrzebą. Tak, z pewnością, ale przede w szystkim należy przestać patrzeć na niedo
statk i ludzkiej n a tu ry dzieci Bożych. Zdobądź się na to, by po p ro stu nie chcieć widzieć tego, co cię w drugich gorszy! Wtedy uda ci się za
pomnieć o sobie. Biblia mówi, że w tobie sa
mym nie zn ajduje się też nic dobrego. Bez Je
zusa nie możesz też nic zrobić. Może jeszcze dotąd nie poznałeś te j praw dy? Zbyt często bo
wiem swoją osobę i swoje własne „ja ” ocenia
m y zbyt wysoko i nadajem y im zbyt wielkie znaczenie.
W takiej sytuacji to jedno pytanie: „Czy przypadkiem nie jest tak, że wyolbrzymiasz siebie i swoje problem y?”, które kiedyś zostało mi postawione przez kogoś, kto m yśli i czuje zgodnie ze m ną, w ielokrotnie już okazało mi się pomocne. Moje problemy! No tak, przecież całymi godzinami i przez całe noce nabiedzi- łem się rozm yślając w kółko o jednym. Teraz zaś m am dosyć mocy, aby raz na zawsze pozo
stawić je Bogu i powiedzieć: od dzisiaj nie mam z wami nic wspólnego! Dlatego właśnie, że do
tąd uważałem się za kogoś wielkiego, tak czę
sto byłem powalony na ziemię. Więc od dzisiaj:
zerwać z sobą samym!
Od tego m om entu możemy skierować nowe spojrzenie na Jezusa, naszego P an a i naszą Głowę. To On przecież nas obrał, a nie m y siebie samych. On stw orzył z nas Zbór, po
nieważ umiłował nas i — bez cienia odmiany -— ciągle jeszcze aż do tej chwili nas m iłuje.
Piąty rozdział Listu do Efezjan powiada o Nim, że: On umiłował Zbór, w ydał zań Siebie Samego, oczyścił go w kąpieli Słowa Bo
żego, uświęcił go i postaw ił we wspaniałości, bez żadnej przygany. bez zmazy i skazy, i On Sam karm i nieustan nie i pielęgnuje Zbór w cudownej cierpliwoś
ci i wierności aż do m om entu, gdy go weźmie do Siebie, do Swojego domu. I w tedy Zbór — w każdej swojej cząstce upodobni się do Niego.
To rzecz godna zapam iętania. A w tym celu potrzebne jest nam nowe spojrzenie duchowe, nowych oczu oświeconych przez Ducha.
W tedy oglądamy rzeczywistą obecność miłości Jezusa, tej naszej niewidzialnej Głowy, bezpo
średnio w naszym, zgromadzeniu. Na nowo odkryje się nam w tedy wspaniałość Syna Bo
żego i Jego dzieła wśród nas, w tym małym i pogardzanym stadzie. Takie ono jest biedne, ale zdobyte przez Niego na własność, Jego krw ią, i które otrzymało przyw ilej, by sie
dzieć z Nim razem u Jego stołu; i właśnie te
m u stadu On obiecał Królestwo Swego Ojca.
Jakiż to cud miłosierdzia i mądrości! Oglądamy Jego Samego, jak trium fuje nad całym świa
tem i jego niewiarą. I w sercu otw iera się nam nowe źródło, pełne w iary i miłości, pełne nowego i świętego zapału. My zaś znów, zu
pełnie na nowo będziemy się radować z na
szego zgromadzenia. Panie, spraw to w nas!
L. St.
z „D ie V e r h e is s u n g d e s V a te r s “, g r u d z ie ń 1963
BUDUJĄCY SPOSOB MYŚLENIA
Drogi Przyjacielu! Słuchaj Słowa Pańskie
go z Listu do Filipian, rozdz. 4, wiersze 8 i 9:
„A dalej m ówiąc, bracia, cokolw iek jest praw dziwego, cokolw iek poczciwego, cokolw iek spra
w iedliw ego, cokolw iek czystego, cokolw iek przyjem nego, cokolw iek chw alebnego, jeśli która cnota, i jeśli która chw ała, o tym prze
m yślajcie. Czegoście się też nauczyli, i coście przyjęli i słyszeli, i w id zieli przy m nie, to
czyńcie, a Bóg pokoju będzie z w am i.”
Te słowa z polecenia Najwyższego kieruje Apostoł Paweł do miłych braci, do w ierzą
cych* d o dzieci Bożych. To poselstwo jest n a j
ważniejsze przede wszystkim dla was, któ
rzyście przyjęli do serca JEZUSA CHRY
STUSA, jako osobistego ZBAWICIELA I PA
NA. Bóg ma nam do powiedzenia coś bardzo ważnego.
Twój Odkupiciel -chce rząd sprawować nad całym, twoim życiem. Pokazuje ci ON, twój Odkupiciel w tym słowie zupełnie jasno, że także i świat myśli nie .powinien pozostawać niepoddany Panu. Wiele dzieci Bożych nie zważa na to ważne rozkazanie PAŃSKIE.
Dają oni swoim myślom zupełną swobodę, a naw et w yrażają ją w słowach. W te n sposób wielu wierzących obciąża się wielką winą, ponieważ będą musieli kiedyś przed sądowym tronem CHRYSTUSOWYM odpowiadać za każde próżne słowo (Mat. 12,36). Bóg traktuje każde słowo poważnie i dokładnie je słyszy.
Wielu wierzących ludzi chciałoby się od
dać do dyspozycji PANU JEZUSOWI w tym świeeie. Brak im jednak siły ku temu, po
nieważ przez nieprawidłowe myślenie stale zasmucają Ducha Świętego.
„A dalej, bracia... o tym przem yślajcie.”
Całkiem jasno pokazuje nam Bóg, o czym rozmyślać mamy. Z pewnością znasz i ty owe bezsenne noce lub chwile, w których rozmyśla się nad niedobrym i i niebudującym i sprawami
i zdarzeniami.
Od czasu upadku w grzech, człowiek jest z n atu ry raczej skłonny źle myśleć. Dlatego tak łatwo skłonny jest, aby rozpowszechniać złą opinię i plotki o swych bliźnich. A prze
cież, gdy nad takim i rzeczami z wew nętrz
nym oburzeniem, naw et w ew nętrznie rozmy
ślasz, już grzeszysz wobec Boga. Bóg wska
zuje Swym dziatkom w yraźnie o czym roz
myślać mają. Praw dziw y chrześcijanin daje się prowadzić całkowicie Duchowi Świętemu także i w swych myślach. Nie zostaliśmy w tym świeeie postawieni poto, aby innych krytykować, lecz aby Imię JEZUSOWE roz
sławić i rozgłosić. A do tego jest konieczny, jako w arunek wstępny, biblijny i budujący sposób myślenia.
Apostoł Paw eł m iałby wiele powodów do potępienia i narzekania n a ten zły świat. Czę
sto był niew innie bity, w ygnany i wydalany, więziony i spotwarzany. Paweł jednak nie roz
myślał O' tych rzeczach, gdyż inaczej nie mógł
by Radosnej Nowiny podawać dalej. Ma słu
szność Apostoł więc, gdy wskazuje na swój budujący sposób myślenia, napominając:
„...Czegoście się też nauczyli, i coście przyjęli i słyszeli, i widzieli przy mnie, to czyńcie, a Bóg pokoju będzie z wami.“ Pamiętaj więc ty, który czytasz to, że od twojego' sposobu myślenia bardzo wiele zafleży, mianowicie:
obecność w twoim sercu Boga pokoju.
Bóg wzbudziłby wiele zborów i dla ra tu n ku zgubionych dusz użyłby |je z mocą, gdyby Duch Boży nie był stale zasmucony przez nieibudujące myślenie i mówienie zarówno przełożonych, jak i członków.
Na czym więc polega pozytywne, to jest budujące myślenie, stosownie do wskazań Biblii?
1. „Cokolwiek jest prawdziwego'... o tym prze
myślajcie". Pan JEZUS jest prawdą (Jan 14,6).
Biblia jest Słowem Bożym, a ono jest p r a w -
Nr 1—2 C H R Z E Ś C I J A N I N 7
d z i w e. Bóg nakazuje nam o tym w pierw szym rzędzie przemyśliwać. Kto się w m y ślach dużo zajm uje PANEM JEZUSEM i Sło
wem Bożym, zostanie wprowadzony do w ła
ściwego uświęcenia. Boże uświęcenie nie da się porównać z żadnym ludzkim formalizmem.
Dziecię Boże, nie daj zniewolić swych myśli jakimiś nieprawdziw ym i wieściami lub plot
kami. To porwałoby cię tylko do głębszej przepaści. ..Patrz na Jezusa,., wodza i dokoń- czyciela w;iary“ (Żyd,. 12,2).
2. „Cokolwiek poczciwego... o tym przem y
ślajcie1. W Liście do Rzymian (12,17) znajdu
jemy objaśnienia tej myśli: „Nie uważajcie siebie samych za zbyt mądrych. Nikomu złem za zło nie oddawajcie, obmyślrwając to1, co jest uczciwego przed wszystkimi ludźmi". Lu
dzie, którym w ydaje się, że są pełnym i pozna
nia, zrozumienia, a przeto i m ądrym i, poty
kają się właśnie o to zawsze.
Nie rozm yślaj więc stale o błędach twoich bliźnich. Na każdym człowieku, naw et najlep
szym i wzorowym, łatwo można zobaczyć coś, co może być skrytykow ane. Zaniechaj k ry tycznych myśli i spojrzyj na bliźniego przez krzyż JEZUSA. Jeśli tw ój bliźni nie jest jesz
cze odrodzony, uczyń wszystko, ażeby mógł znaleźć zbawienie. Nie możesz dlłużej być przesizkodą w jego naw róceniu przez swe k r y
tyczne sądy i 'myśli. A jeśli twój bliźni jest dzieckiem Bożym, nie zapominaj, że nie do siedmiukroć, ale aż do* siedemdziesięciu sied
miukroć odpuszczać mamy (Mat. 18,21.22).
Gdy tw oje serce jest napełnione Duchem Świętym, nie możesz już inaczej o każdym dziecku Bożym myśleć, jak tylko pozytyw
nie, budująco, i ze czcią. A to dlatego, że Pan mieszka w jego sercu, mimo w szystkich w i
dzianych wad tego człowieka.
3. „Cokolwiek sprawiedliwego' ... o tym przem yślajcie” . „Miłość nie rad u je się z nie
sprawiedliwości” (1 Kor. 13,6). Boża miłość na
w et w m yślach nie zaim uje się niespraw ie
dliwością. Mamy sprawiedliwego Sędziego, k tóry i ciebie kiedyś sądzić będzie. Każdy sam osobiście s t o i lub u p a d a przed PANEM.
Czy ty sam jesteś w porządku przed Bogiem?
Czy tw oje myśli są zgodre z Biblią?
4. ..Cokolwiek czystego' ... o tym przem yślaj
cie”. Świat jest pełen demonów nieczystości, które chciałyby i nas opanować. Nie dawaj twoim myślom swobody, by błądziły, gdy twoje oczy przez modę letnią, obnażającą cla- ło, przykute zostaną. Myśl czysto', wówczas zostaniesz przed wieloma grzechami uchro
niony. Niechby PAN w łaśnie te grzechy myśli szczególnie odkrył.
5. „Cokolwiek przyjem nego ... o tym prze
m yślajcie”. Jest bardzo niebezpieczną rzeczą rozmyślanie o naszych ciężkich przeżyciach z braćmi i siostram i wiary. Nikt nie ma od Bo
ga tego prawa, aby dum ać nad doznaną nie
sprawiedliwością. K to ta k pomimo to czyni, zamiast D uchem Bożym, napełniony zostanie goryczą. Jakże wiele przyjemności i dobrego
dożyłeś przecież i ty od PANA, i to za pośre
dnictwem twoich bliźnich! Czy nie ma nasze serce przelewać sią wdzięcznością, gdy o tym pomyślimy, „co jest przyjem nego”? PAN na krzyżu wielkiej rzeczy dla nas dokonał i czy
ni codziennie dużo dobrego dla nas, „o tym przem yślajcie”.
6. „Cokolwiek chwalebnego ... o tym prze
m yślajcie” . PAN czyni także i dzisiaj wielkie cuda. Pomyślcie przecież O' wielu słuchaczach w zgromadzeniach (a też słuchaczach radio
wych), którzy mogli znaleźć PANA JEZUSA CHRYSTUSA. Jakiż to przywilej, że o tym rozmyślać i za nim i w modlitwie wstawić się śmiemy. Czy nie chcialłbyś jeszcze więcej uczynić? „o tym przem yślajcie”.
7. „Jeśli która cnoita, i jeśli która chwała, 0 ty m przem yślajcie” . Także o tym, co PAN przez ludzi czyni, możemy rozmyślać i za to być wdzięczni. Czy znajdujesz jeszcze czas na to, co jest negatyw ne nie1 budujące? Nie! ucisz się, pokutuj i daj się we wszystkich myślach przez Pana prowadzić, On chce cię błogosła
wić i k u błogosławieństwu użyć.
Módlmy się: „PANIE JEZUSIE CHRYS
TUSIE, dziękujem y Ci za serca, za tych licz
nych czytelników, którzy swoje życie całko
wicie Ci wydali. PANIE, błogosław wszystkich 1 daruj każdemu pozytywny sposób rozmyś
lania w edług Słowa Twego. Amen” .
tłu m a c z y ł G. J a s io k
Józef Szmid
(d o k o ń c z e n ie a rt. ze s tr . 3)
Sadhu Sundar Singh
O s ł u ż b i e
Na myśl o własnej słabości, niektórzy w strzym ują się od służby, a wiedzą przecież, że Jego moc objawia się w słabości ludzkiej (2 Kor. 12,9). S tają się przez to podobni dó chorych, którzy mimo zupełnego pow rotu do zdrowia, dobrego ap etytu i odżywczych po
traw , nadal pozostają słabowici, gdyż nie za
żyw ają ru chu i nic nie chcą robić. Raczej po
winni z zaufaniem patrzeć na Pana, pójść i ratow ać dusze z wiecznego zatracenia.
2
Miłość jest jedyną drogą objawiania realnego istnienia Bożej łaski; jedynie przez to poznają, że jesteście Moimi uczniami, powiedział Pan, jeśli bedziecie się miłować wzajemnie (Jan 13,35).
Bóg używa często miecza sprawiedliwości, tak że niektórym w ydaje się, iż jest niemiło
sierny, podobnie jak król Salomon, gdy m u
siał wydać swój słynny w yrok (1 Król.
3,16-28).
Jego zaś wolą jest objawienie tej prawdy, iż m y dzieci Boże, jesteśm y dziećmi t e j Mi
łości, która oddała swoje własne życie, by uratow ać nasze; teraz zaś nas ludzi żyjących w tej miłości nakłania Ona abyśm y oddali własne życie dla ratow ania w ten sposób życia inych łudzi od zatracenia, oraz, aby w tej mi
łości służyć sobie wzajem nie tak, jak On dał za nas Swe życie. „Ja żyję, i Wy żyć będzie
cie”, mówi P an (Jan 14,19b).
W życiu praw dziw ych uczniów P ana Jezusa, objawiają sie w pełnej obfitości owoce ich mi
łości i służby (Jan 15,8).
Jeśli ludzie lżą was, prześladują i obrzuca
ją kam ieniam i pogardy, módlcie się za ich po
myślność; zam iast kam ieni, dajcie im sposob
ność skosztowania waszej miłości.
G dy jakieś łobuziaki obrzucają drzewo obwieszone w spaniałym i owocami, drzewo bez wszelkiego w yrzekania podrzuca im słodkie owoce. Nie odpłaca im kamieniami. Bez nicze
go daje to, czym Bóg pierw ej je obdarzył. Nie traćcie odwagi przez tego rodzaju traktow a
nie, bo właśnie to, iż obrzucają was kam ienia
mi fałszywvch oskarżeń, je'st najlepszym do
wodem, że żywot wasz przynosi owoc; i choć robią to przez złość i nienawiść, to tym b ar
dziej objawi się wspaniałość naszego Ojca w niebiosach.
Nigdy też nie pow inniśm y sądzić, że Bóg cierpi z powodu b raku uw ielbienia dla Swoje
go Imienia, lub że troszeczkę m usim y M u po
móc, aby był wielbiony. Przeciwnie, celem Je
go miłości jest, aby tę m izerną istotę, jaką jest człowiek, w yratow ać ze stanu zatracenia i wywyższyć do wzniosłego i wspaniałego ży
cia w niebie. To tak jest, jak gdyby Bóg dążył nie do wywyższania Siebie lecz człowieka gdy go oczyścił i uświęcił. Objawił nam przez to wspaniałość i wielkość Swojej miłości.
Sługom którzy w ytrw ali w wierności i służ
bie po swym naw róceniu od grzechów, i w C hrystusie zostali usprawiedliwieni, Jezus da
je taką chwałę, że teraz lśnią się, jak gwiazdy, potem zaś — w pełności — bedą, jak słońce w królestwie Oica. Gwiazdy bledną, gdy wscho
dzi Słońce Sprawiedliwości: lecz wolą Ojca iest, aby Jego dzieci były doskonałe, jak On doskonałv jest w chwale wiecznej. Przez to zaś, że oni też zostali uwielbieni, powinni teraz z Nim razem błyszczeć w nieskończonej radoś
ci, bez miary, na podobieństwo Jego miłości i bez końca.
Jest takie m alutkie stworzonko, jak roba
czek świętojański ze swoim m igotliwym świa
tełkiem , a także cały szereg m ałych roślin świecących na swój sposób w ciemnym lesie.
Sa też w głębinach morskich m ałe świecące rybki, które światłem swoim Wskazują drogę innym rybom, gdy te znajdą się w niebezpie
czeństwie pożarcia przez ryby drapieżne.
Jak bardzo wiec dzieci Boże, które przecież sa światłościa św iata (Mat. 5,14), pow inny swo
im niebiańskim światłem wskazywać dobra drogę tym, którzy w ciemności stają się d o mem szatana! Powinniśm y być zdolni do ra
dosnego ofiarowania siebie, by jeśli można, in
nych uratow ać od śmierci.
Jeśli dzieci Boże nie używ ają darów swoich w służbie Bogu i Jego stw orzeniu, znajdują się w niebezpieczeństwie u tra ty tych darów na zawsze. Oto co stało się z rybam i, żyjącymi wyłącznie w głębinach, gdzie panuje zupełna Hemność, albo też z pustelnikam i, którzy po
stanow ili sobie żyć w ciemnicy — utracili wzrok! Struś, ptak, któ ry nie używa swych skrzydeł do fruw ania, utracił zdolność latania.
Dlatego więc nie zaniedbujcie swych darów lub ..talentów ”, które wam zostały powierzone, lecz używ ajcie ich i idźcie do radości Swego P ana (Mat. 25,14-22).
Takie jest dobre upodobanie Pana, że często do wielkich rzeczy i dostojnej służby, przez które w ielu otrzym uje błogosławieństwo i ra
tunek, używa tych, którzy w oczach tego świat są m aluczcy i niewiele znaczący. Ponie
waż oni nie chlubią się swoimi um iejętnościa
mi i mądrością, i nie spolegają na nich, gdyż znają słabość swoją, przeto w pełni ufają Jezu
sowi i bez żadnego sprzeciwu i bez wahania, wszystko co posiadają staw iają na służbę Jezu
sowi i ludziom (1 Kor. 1,26-28).
Oto przykład: Pan na pustyni nasycił 5 ty sięcy ludzi pięcioma Chlebami i dwoma rybami;
sami uczniowie w żaden sposób nie mogHby nic uczynić, by głodnych nakarm ić. Jeśli cho
dzi o nich samych, rozpuściliby ludzi do domu tak, jak byli, znużonych i głodnych. Ale był tam jakiś chłopiec, gorąco słuchający słów J e zusa /J a n 6, 9); m atka jego, zapewne jakaś bie
dna kobieta, wyposażyła go na trzy, a może cztery dni w kilka chlebów jęczmiennych i pa
rę rybek, ow ijając to wszystko kawałkiem płó
tna. I kiedy potem trzeba było czegoś do je
dzenia, to ten uważnie słuchający i w ierny malec, złożył wszystko co miał, u stóp uczniów, a więc: pięć chlebów i dwie ryby! Inni zaś, którzy mieli się za ludzi wielkich i byli pewnie wyposażeni w bardziej smaczne jedzenie, jak pszenny chleb i inne ja
dło, wszystko to zatrzym ali dla siebie, woleli nie dać nic. Ale ostatecznie, przez błogosła
wieństwo Pana, jęczmienne chleby jakiegoś małego, nieznanego chłopca, okazały się n a j
lepszym pokarmem!
Jest gatunek ludzi niewdzięcznych, którzy niewdzięcznymi pozostają, mimo że odebrali wielkie błogosławieństwa; chociaż osobiście do
świadczyli wielkiei dobroci Boga — przez cu
da, a mimo wszystko zapom inają o tych do
brach. Są oni, jak ów chromy, k tó ry przez 38 lat był chory, a gdy przez wielki cud otrzyma!
zdrowie, zapom niał o wdzięczności, zapomniał bodajże Im ienia P ana (Jan 5, 12 i 13).
Od niewdzięcznych ludzi świat nie może oczekiwać pomocy; raczej już od tych, którzy są jak owa wdowa, o której mówił Pan (Łuk.
21, 2-4); o, od tych z pewnością może oczeki
wać pomocy; oni bowiem, jak i ona, gotowi są pozbyć się wszystkiego.
N r 1—2 C H R Z E Ś C I J A N I N 9
W służbie trzeba być gotowym raczej stra
cić życie, niż być niew iernym . Podczas zawiei i srogiego zimna stał żołnierz na warcie. S tał nieporuszenie, (jak kolumna. Inni wartownicy chodzili po drodze, by się rozgrzać. On zam arzł w tej pozycji, w jakiej stał. Król, gdy zobaczył zmarzłego, stojącego ta k z otw artym i oczami, podszedł, zdjął koronę, i włożył ją na pięć mi
n u t na głowę zm arłego w artow nika i powie
dział: tacy w ierni żołnierze i słudzy, są bla
skiem m ojej korony, ‘są oni jak błyszczące gwiazdy: gdyby ten człowiek żył dłużej uczy
niłbym go m inistrem mojego królestw a.
Tak samo powinni stać na posterunkach słu
dzy Boga tam, gdzie On ich postawił. W iernie i dzielnie powinni służyć, a Jezus uwieńczy ich koroną, nie tylko na dni parę, ale na całą wieczność (2 Tym. 4,5-8.
Niemało ludzi utraciło swoją nagrodę, po
nieważ roztrw onili czas powierzony im do służby. Ale gdyby teraz ocknęli się i posta
nowili w ykorzystać jeszcze czas, k tó ry im po
został, wielce to by im pomogło.
Przypom inają oni myśliwego, k tó ry so
bie wzdłuż brzegu rzeki chodził i kamienie, które znalazł — a b y ły one bardzo piękne — zakładał do procy i strzelał do ptaków; w artoś
ci kam ieni biedak nie znał. W szystkie kam ie
nie oprócz j e d n e g o , na zawsze w padły
ŚWIATŁO Z CIENIA
CZĘŚĆ III -
30. Olejek pomazywania świętego
„Rzeki jeszcze Pan do M ojżesza, m ówiąc: ty też weźtnij sobie wonnych rzeczy przednich:
My.rry co najczystszej pięćset łutów, a cyn a
monu w onnego, połow ę tego, to jest dwieście i pięćdziesiąt łutów , i tatarskiego ziela d w ieś
cie i pięćdziesiąt”.
„Kasyi też pięćset łutów w edług sykla św iąt- nicy, i oliw y z drzew oliw nych, hyn.”
„I uczynisz z tego olejek pom azywania św ięte
go, m aść najw yborniejszą, robotą aptekarską, olejek to pom azywania św iętego będzie”.
„I pomażesz nim nam iot zgromadzenia i skrzynię św iadectw a.”
„Także stół i w szystk ie naczynia jego, i św iecznik, i naczynia jego, i ołtarz, na k tó
rym kadzą;”
„Ołtarz też do całopalenia ze w szystkim n a
czyniem jego, i w annę z podstawkiem jej.”
„A pośw ięcisz je, aby najśw iętsze były, cokol
w iek się ich dotknie, poświęcone będzie.”
„A a ro n a też, i sy n y jego pomażesz:, i pośw ię
cisz je, a b y m i odpraw o w ali u rzą d k a p ła ń sk i.”
v/ wodę. W drodze pow rotnej do domu, prze
chodząc przez plac targow y, ostatni kamień pokazał złotnikowi; po oględzinach złotnik orzekł, że to jest wysokiej klasy diament. Za kam ienie wyrzucone do wody mógł ten głupiec otrzymać wiele tysięcy rupii. To też gdy nie
szczęśnik usłyszał słowa złotnika, uderzył się w piersi i zawołał: O, jakiż ja głupi, że zm ar
nowałem tak kosztowne diam enty, płosząc ptaki na drzew ach; bo gdybym je sprzedał — byłbym teraz milionerem!
To dobrze, jeśli zachowałeś przynajm niej coś j e d n e g o ; „coś” bowiem jest lepsze od
„nic” !
Każdy dzień w naszym życiu jest jak ko
sztowny diam ent: i naw et na przekór temu, że mogłeś wiele ich utopić w toni błahostek, celując w ptaki poślednich pragnień cielesnej natu ry, to jednak przy pomocy Pana, z tego co ci jeszcze pozostało, możesz przecież wiele do
brego uczynić i zgromadzić wielkie duchowe błogosławieństwo.
W służbie Tego, K tó ry ofiarował ci życie i perły, możesz je spożytkować w służbie bliź
nim, ratu jąc ich od śmierci i błędu, a dla sie
bie zyskać w niebie nagrodę.
t łu m a c z y ł M, K w .
PRZYSZŁYCH DÓBR
„Za k on m ając cień przyszłych dóbr a nie sam obraz rzeczy..."
„...prawdą jest ciało Chrystusowe“
Zyd. 10.1: K ol. 2, 17
KAPŁAŃSTW O
„A synom Izraelskim tak powiesz, mówiąc:
Olejek pomazywania św iętego m nie będzie św iętym w narodziech w aszych;”
„Ciało człow iecze nie będzie nim pomazane, a w ed łu g złożenia jego nie uczynicie tem u po
dobnego; bo św ięty jest, i św ięty wam będzie.”
„K tobykolwiek uczynił takow ą maść, a nama- załby nią kogo obcego, w ytracony będzie z lu du sw ego.”
II Mojż. 30, 22—33
Jak dotąd nie ujrzeliśm y w rozważaniach naszych ani jednego obrazu, który uznać moż- naby za zbyteczny w nakreśleniu obrazu Osoby naszego Pana. Tu nic nie było zbędne, lecz wszystkie te obrazy były konieczne. Każ
da kreska, każdy ry s tego rysunku nakreślo
ne zostały przez niebiańskiego' A rtystę tak, aby jak najw yraźniej obraz te n był przedsta
wiony, i aby w ten sposób znajomość Jego Osoby była jak najlepsza. Wszechwiedzący Bu
downiczy niebiańskiego przybytku zatroszczył się o to, ażeby w ziemskiej świątnicy, będącej obrazem przybytku górnego, nie było żadne--