• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1964, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1964, nr 5"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

C H R ZEŚ C IJA N IN

E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś G I E C H R Y S T U S A

„Idźcie tedy i czyńcie uczniam i wszystkie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i Ducha Sw iętego“.

Ew. Sw. Mat. 28. 19

„Albow iem nie wstydzę się za Ew angelię Chrystuso­

wą, ponieważ jest mocą Bożą ku zbawieniu każdemu wierzącemu".

Rzym. 1, 16

Rok założenia 1929 Warszawa, maj 1964 Nr 5

T reść n u m e ru : W n ieb o w stą p ien ie i P ię ć d zie sią tn ic a — Z naczenie Z ielonych Ś w ią t Sadhu. Sun d a r S in g h (O g rzechu i zb a w ien iu ) — M ieszkaj w Jezusie..' p rzy g o to w y w ał k a z a n ia — Mój M istrz w sk rzesza Ł az a rz a — K ro n ik a.

C h rze śc ijan in — J a k D. I/. Moody

Wniebowstqpienie i Pięćdziesiątnica

„Słyszeliście, żem J a w am p o w iedział: odcho­

dzę i zaś p rzy jd ę do w as. G dybyście M ię m i­

łow ali, w żdybyście się rad o w ali, żem rzek ł:

Id ę do O jca, bo O jciec Mój w iększy je s t niż

J a ” J a n 14,23.

„...Ten Jezus, K tó ry w górę w zię ty je s t od w as do n ieb a, ta k przy jd zie, jak o ście Go w i­

dzieli idącego do n ie b a 1’ Dz. Ap. 1,1 Ib.

„...lecz J a w a m p ra w d ę m ów ię, w am c i to pożyteczno, ab y m J a odszedł, bo je śli n ie odejdę, pocieszyciel on nie p rz y jd z ie do w as, a le je śli odejdę, poślę go do w a s '’. J a n 16,7.

Św iat chrześcijański pełen jest różnych zw yczajów i obrządków, rocznic i okolicznoś­

ciowych obchodów, a w szystkie one służyć mają k u pobudzeniu w iary i uw ielbieniu Bo­

ga. Słu żyć mają, ale czy służą?

C zytaliśm y przed rokiem w Chrześcijaninie takie zdanie: „Każde święto, każda pam iątka lub rocznica w życiu społeczności dzieci Bo­

żych ma takie znaczenie dla każdego z nas, ja­

kie im nada serce nasze. Dlatego ta k ważną rzeczą jest duchow y stan każdego serca. N a j­

większa bowiem sama w sobie sprawa i naj­

bardziej naw et ważna a dla nas pożyteczna, nie przyniesie nam zbudowania, posilenia i innego zy sk u duchowego, jeśli serce nasze ani nie będzie jej pragnęło, ani nie będzie gotowe na je j przyjęcie”.

Znam y dobrze pięć w ielkich ivydarzeń, z woli Bożej sprawionych a w szystkie dla zba­

wienia człowieka. W szystkie one nierozerwal­

nie związane są z Osobą Pana Jezusa, Zbaw i­

ciela naszego. Św iat chrześcijański obchodzi pam iątkę w szystkich tych pięciu w ydarzeń,

a więc pam iątkę Narodzenia, Ukrzyżowania, Zm artw ychw stania, W niebowstąpienia i W yla­

nia Ducha Świętego. Pam iątkę dwóch ostat­

nich, lud Boży święcił w ty m miesiącu.

Ogólnie mówiąc obydwie one w świecie chrześcijańskim są raczej niedostatecznie ro­

zum iane i przeżyw ane, ale z tych dwóch, pa­

mięć o W niebow stąpieniu ja kb y bardziej się zatarła. Podobnie jak i istotna treść Z m art­

w ychw stania m niej jest rozumiana, jak sens i p o żytek Ukrzyżowania. Prawdopodobnie jest to w yn ik niedostatecznego przeżywania obec­

ności żywego, zm artw ychw stałego Pana Jezu­

sa w sercu i braku pamięci i przeżycia tego, co Pan Jezus m ów ił i uczył.

Pam iątka Pięćdziesiątnicy, jakkolw iek może równie niedostatecznie dożywana, jak i W nie­

bowstąpienie, bardziej jest respektowana, gdyż w świadomości Kościołów chrześcijańskich przyjęta została przynajm niej jako początek Kościoła Jezusa Chrystusa na ziemi.

W niebowstąpienie. Odejście Pana Jezusa z ziem i. Bez tego odejścia nie byłoby Pięć­

dziesiątnicy, to jest nie byłoby przyoblecze­

nia „mocą z roysokości” Uczniów Pańskich, nie byłoby wylania Ducha Świętego. Nie byłoby

bardzo wielu innych wydarzeń.

Dlatego Pan powiedział: „..Wamci to poży­

teczno, abym Ja odszedł: bo jeśli nie odejdę Pocieszyciel on nie przyjdzie do was, ale je ­ śli odejdę, poślę Go do was”. (Jan 16,7).

A loiemy, że bez Ducha Świętego, bez obec­

ności Tego Pocieszyciela i Obrońcy — nie ma

(2)

przecież Kościoła, nie ma chrześcijanina! Bez napełnienia Duchem,, bez Jego kierow nictw a i m ocy — nie mogą być dokonane żadne praw ­ dziwie Boże dzieła na ziem i. Gdy nie m a D u­

cha Bożego, brakuje treści, która decyduje o tem , Że dane dzieło, czyn, praca — jest dzie­

łem Boga, Bez Ducha Bożego, to jest Ducha Chrystusowego, to jest Ducha Św iętego — każde dzieło, czyn i praca podejmowana z po­

wołaniem się na Im ię Boże — ma tylko p o z o r y Bożego dzieła, ale nim nie jest.

0 ty m co jest praw dziw ie Boże, decyduje praiodziwa obecność Boga.

W spom nijm y daleką przeszłość i popatrzm y na w ędrów kę Izraela z Egiptu. C zym dla ludu Bożego byłb y N am iot Przym ierza, g d yb y rze­

czywiście w nim nie przebyw ał Bóg, i gdyby realna obecność Boża nie była potwierdzana realnym i dowodami Jego działania.

Wspom/nijmy choćby słup obłoku w e dnie, 1 słup ognia w nocy; był on bowiem prze- w odnikiem ludu, i jego osłoną, gdy to było potrzebne (nad M orzem Czerwonym). Boża obecność i dzieła mają dla ludu Bożego głę­

boką więc wartość zarówno duchowej jak i praktycznej natury. Zaw sze budującą, za­

wsze radującą, zawsze k u pożytkow i!

Podobnie było ze św iątynią Salomona, jak i później w ybudow anym i. G dy zaś zabrakło w nich Boga, zabrakło dła ludu światła, m o­

cy i życia.

Dlatego m y — dzieci Boże, m y — urato- loani, zbawieni grzesznicy, prawdziw ie zbaw ie­

ni i prawdziwie narodzeni z Ducha Świętego dla. Królestwa Bożego, dzięku jem y nieustannie Bogu Ojcu za Pana Jezusa Chrystusa — Zba­

wiciela naszego i Wodza naszego.

A ponieważ w iem y dobrze, że niedostatecz­

nie dziękujem y, a pragniem y dziękować le­

piej, więcej i prawdziwie serdecznie za ten dar nie do opisania — za dar zbawienia, pra­

gniem y być przyobleczeni pełnią m ocy z w y ­ sokości, aby Pana rozsławić i uwielbić.

Dlatego też dzięku jem y i dziękować chcem y lepiej i serdeczniej Panu Jezusowi, że p rzy ­ słał na ziem ię Ducha Świętego, napełnił i p rzy ­ oblókł N im tych stu i dw udziestu zgromadzo­

nych w W ieczerniku, i że dzięki tej Mocy z Wysokości — wierni uczniowie Pańscy w ier­

nie przekazali nam Słowo Pańskie i Jego w y ­ kład podany nam przez Ducha Świętego.

W dzięczni jesteśm y Bogu za Objawienie, to jest za Pismo Św ięte Starego i Nowego P rzy­

mierza, za L isty Apostolskie i Apokalipsę, to jest za pracę Ducha Świętego.

W spom nieliśm y już, iż bez W niebow stąpie­

nia nie byłoby Pięćdziesiątnicy, tak bowiem Sam Pan powiedział. A le nie byłoby też wielu innych obietnic Pańskich, których loypełnie- nia oczekujem y.

P rzyp o m nijm y sobie tę, o której Pan mó­

w ił przed S w y m odejściem: „Idę przygótować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjd ę znow u i w ezm ę ivas do Sie­

bie, abyście, gdziem Ja jest, i w y b yli” (Jan 14,2b.3; nowe tłumaczenie).

A więc bez W niebowstąpienia nie byłoby dla nas m ieszkania wiecznego, cudownego m ieszkania w Domu Ojcowskim! Nie byłoby też te j radosnej obietnicy o pow tórnym p rzy j­

ściu Pana na ziem ię, o któ rym jest ty le pro­

roctw w Piśmie Ś w iętym , o któ rym dwaj Aniołowie opowiedzieli Uczniom, gdy stali na Górze O liwnej i patrzeli iv górę, chcąc jeszcze choć chwilę widzieć Pana Jezusa w stępujące­

go do Nieba: „Ten Jezus... ta k przyjdzie, ja- koście Go widzieli idącego do Nieba”.

Chwała Panu naszemu! Jak odszedł, tak i przyjdzie. Przyjdzie, aby nas zabrać do m ie­

szkania, które Sam nam w yjednał na Golgo­

cie, i które Sam przygotował nam po S w ym W niebowstąpieniu.

„Idę abym wam zgotował miejsce, a gdy odejdę i zgotuję wam miejsce, p rzyjdę zasię i w ezm ę was do Siebie, żebyście, gdziem Ja jest, i w y b yli” (Jan 14,3).

Błogosławiona nadzieja! Błogosławiona p rzy ­ szłość: znów z Panem, tw arzą w tw arz w oso­

b istym obcowaniu. Cóż za szczęście! A to jest obietnica Pańska a więc w ypełni się na pewno i dosłownie.

A tercĄz praktycznie ujm ując, dobrze b y­

łoby isprawdzić siebie, co jest naszym oso­

b istym duchow ym zyskiem tych dwóch pamią­

tek: W niebow stąpienia i Pięćdziesiątnicy.

M am y realne dożycie te j prawdy, że Pan Jezus, nasz osobisty Zbawiciel przyjdzie po nas osobiście, aby wziąć nas do Siebie i będziem y z N im na w ieki; że dopóki to się nie stanie, Pan Jezus zasiada na praw icy M ajestatu Bo­

żego w Niebiesiech, gdzie też i przyczynia się za nam i (R zym . 8,34b), jest naszym Orędowni­

kiem , jak m ów i nam o ty m św. Jan (1 Jana 2,1). M am y realne dożycie tej praw dy, iż kogo Pan p rzy jm u je za Sw oje dziecko, tego i pie­

czętuje D uchem Ś iviętym (2 Kor. 1,22; Efez.

(3)

1,13; 4,30) a też i napełnia, a że jest to stan dla prawidłowego życia duchowego konieczny m ówi o ty m Apostoł Paweł w Liście do Efe- zian (l,18b): „...bądźcie napełnieni D uchem ”.

W szystko, co Pan Jezus czynił i czego uczył, służy człowiekowi k u pokojowi, k u pokojowi toew nętrznem u w sercu przez dożycie pokoju z Bogiem. T y m pokojem naszym jest Sam Pan Jezus, p r zy ję ty do serca (Efez. 2,14).

A ty m , co jest w sercu człowieka, dzieli się on ze sw ym otoczeniem. Pan Jezus był pełen Ducha Świętego, dlatego też pełen był pokoju Bożego. Ten pokój Boży w lew ał się (i w y le ­ wa) na otaczających Go ludzi.

A tak więc dni pam iątki W niebowstąpienia i Pięćdziesiątnicy są dniami dożywania jeszcze, zo w iększym stopniu niż zazw yczaj, radości i pokoju Bożego w Jezusie Chrystusie. Jaki Pan — tacy m ają być i Jego uczniowie.

Dnie te są dniami pamięci o obietnicach Bo­

żych, które się ju ż w ypełniły, i są też pieczę­

cią tych obietnic, które jeszcze w ypełnić się mają, a z tych największa: w n i e b o-

to s t ą p i e n i e n a s z e !

Chwała, chwała, chwała Panu naszemu Je­

zusow i Chrystusowi, Królowi w ieków nie­

śm iertelnem u! Cześć, sława i wdzięczność!

A tym czasem ci, któ rzy święcą rzeczywiście dnie pamięci o w ielkich dziełach Bożych planu zbawienia, sami m ają być napełnieni Duchem Ś w iętym , Bożym , C hrystusow ym , i jako ta­

cy — napełnionym i pokojem Bożym świad­

kam i Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii Po­

koju.

Jakże radośnie być dzieckiemi Bożym , owcą Jezusa Chrystusa, mieć Dobrego Pasterza, Którego przyjście jest pewne, a i bliskie przy tym ! A przetoż „...podnoście głoioy wasze przeto, iż się zbliża odkupienie wasze, ...blisko jest Królestwo Boże... blisko jest a we d r z w i a c h ( Ł u k . 21,28.31; Mat. 24,33).

\ Z.

ZNACZENIE ZIELONYCH ŚWIĄT

Niniejszy a rty k u ł jest tłum aczeniem prze­

mówienia, wygłoszonego w dniu 4 sierpnia 1925 roku na zielonoświątkowej konferen­

cji w M ulheim, która odbyła się w dniach 3—7 sierpnia 1925 r. Na konferencji tej obecni byli również i w ierzący z Polski. Relacją tej konferencji była publikacja pt. „Z pow rotem do pierw szej miłości”, w ydana w 1925 r. przez Towarzystwo M isyjne w Mulheim.

Przem ów ienie noszące ty tu ł: „Co to jest Pięćdziesiątnica?” poprzedzone zostało nastę­

pującym krótkim w stępem kierow nictw a zgro­

madzenia:

„Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha, co Duch mówi Zborom”.

Wielu ludziom, którzy słuchali Apostołów w dzień Pięćdziesiątnicy, spadły maski z tw a­

rzy. Znaczenie Pięćdziesiątnicy polega na tym, że zostało udarem nione dalsze ukryw anie się człowieka za paraw anem jego cielesnego my­

ślenia i życia. Taki dzień nastał, a sąd rozpo­

czyna się od Domu Bożego. Powodem zaś ca­

łej biedy św iata, w szelkich niedostatków i braku nadziei wśród narodów jest tylko to, że Kościół C hrystusow y nie prom ieniuje świa­

tłością... Cały św iat szuka wybawcy. Lecz nie ma wybaw cy poza Jezusem . Stw orzenie całe tęskni za tym, co w dziień Pięćdziesiątnicy sta­

ło się własnością pierw szych uczniów, co też jest treścią naszego zwiastowania! A tą treś­

cią jest Sam Bóg, Bóg objawiony, Bóg w C hry­

stusie.

Co imamy czynić zatem? D ajm y swobodę działania Temu, k tó ry wszystko uczynił. To je st treścią naszego powołania i zwiastowania, że On Sam wszystko wykonał.

*

ZNACZENIE ZIELONYCH ŚWIĄT Zostało postawione takie pytanie: czym jest właściwie Pięćdziesiątnica? Chciałbym teraz udzielić krótkiej odpowiedzi na to pytanie:

Czytajm y List do Efezjan 4,8. W pierwszej części wiersza je st mowa o Wniebowstąpieniu, w drugiej natom iast — o Pięćdziesiątnicy.

Czytamy następujące słowa: „W stąpiwszy na wysokość, wiódł pojm anych więźni...”. A więc ta część w yraźnie mówi o W niebowstąpieniu Chrystusa. W dalszym zaś ciągu, w drugiej części tek stu czytamy: „...i dał dary ludziom”.

J e st więc tu ta j mowa o Dniu Pięćdziesiątym, nieprawdaż?

Ale w tym m iejscu mógłby mi ktoś ze słu­

chaczy postawić zarzut, iż w m ych słowach znajduje sprzeczność, gdyż obecnie czytając o darach duchowych podkreślam , że jest to mowa o Zielonych Świętach. A więc jeśli ob­

jaw iają się wśród nas dary duchowe, znaczy to, że jesteśm y prawdziwym zborem zielono­

świątkowym.

N atom iast uprzednio tw ierdziłem już, że Pięćdziesiątnica to nie jest to samo, co wystę­

powanie darów duchowych. Jakże więc n a­

leży rozumieć m oją wypowiedź? W tym celu

(4)

przeczytać proszę kilka d alszy ch ' ' wierszy tekstu. Wiersz 11 w yjaśnia sens 8-go wiersza.

W y m i e n i a o n w ł ą ś n i e t e d a; r y, k t ó r e P a n d a ł w d z i e ń P i ę ć d z i e ­ s i ą t n i cy S w e m u Z b o r o w i . ,,I te n ­ że dał niektóre Apostoły, a niektóre proroki, a drugie Ew angelisty, drugie zaś pasterze i na­

uczyciele”. Z tego więc widać, że Pięćdzie­

siątnica nie oznacza „darów duchow ych”, lecz oznacza „duchowych ludzi”. A to jest wielka różnica! Ktoś powiedział: „Spotkałem pewnych ludzi, którzy mówili obcymi językam i i tw ier­

dzili: m y jesteśm y ochrzczeni Duchem Świę­

tym, ponieważ mówimy obcymi językami.

Obok nich stali sm utni inni ludzie; ci powia­

dali: m y zaś nie jesteśm y ochrzczeni Duchem Świętym ... ponieważ nie mówimy jeszcze ob­

cymi językam i ... i jeszcze n a to czekamy ...

Ale, gdy dłużej i uważniej przyglądałem się im, doszedłem do przekonania, że wyglą­

dali raczej na bardziej duchowych ci, którzy sami o sobie tw ierdzili, że nie byli ochrzczeni, niż ci, którzy sami o sobie twierdzili, że dożyli chrztu Duchem Św iętym ”.

Albo, czyż większość trudności w naszych Zborach nie jest spowodowana przez ludzi którzy wprawdzie posiadają dary duchowe, ale upartych i hardego serca? Jakże bezwzględnie niejeden taki prorok w ytykał upadki innym , a zupełnie inaczej postępował wobec samego siebie . . . Dla siebie samego potrzebował nieraz całego roku, by uwolnić się od swoich złości!

Z całym naciskiem pow tarzam raz jeszcze:

Zielone Św iątki nie oznaczają darów ducho­

wych, ale duchowych ludzi

Nawiązując więc w dalszym ciągu do czwartego rozdziału L istu do Efezjan, pytam : gdzie są Apostołowie i prorocy? Gdzie po­

dzieli się pasterze i nauczyciele, w których rękach znalazłaby się niesfałszowana praw da Boża, bez żadnego szalbierstwa? Gdzie są ewangeliści według serca Bożego? I m usiał­

bym odpowiedzieć, że ich nie ma tu taj! Nie ma ich wśród nas!

Ale nie chciałbym też być źle zrozumiany.

Wszystkie te urzędy i służby zostały dane Kościołowi Chrystusa, razem z darem Zielo­

nych Świąt, darem Ducha Świętego. Albowiem jak darów Swoich i wezwania Bóg nie cofa, tak i te dary raz na zawsze i nieodwracalnie zostały dane Zborowi. Lecz niestety, nie mogą one występować w swej czystości i pełności, w swej nieograniczonej pełni mocy, i nie mo­

gą objawiać się tak długo, jak długo cały Ko­

ściół nie odzyska prawidłowego stosunku do Ducha Świętego. Dlatego byłem zmuszony po­

wiedzieć: nie ma ich wśród nas!

Lecz miałbym jednakże takie samo prawo do złożenia świadectwa, że one są wśród nas!

Wszystkie dary są wśród nas. Zostały bowiem dane nam razem z Duchem Świętym, darem Zielonych Świąt, i nigdy nie zostaną cofnięte.

Ktoś mógłby zapytać teraz: bracia, a wy sa­

mi za kogo się uważacie? Co myślicie o sobie

samych? Udzielamy na to prostej i krótkiej odpowiedzi: jesteśm y waszymi sługami, i ni­

czym więcej! Wobec Boga także nie chcemy być niczym więcej, jak tylko Jego sługami, gotowymi do Jego służby: gdzie i kiedy, i jak On nas użyć zechce. Przypisyw anie sobie ja­

kiejś sławy, nazwy, urzędu lub chęć narzu­

cenia swego zwierzchnictwa nad ludem Bo­

żym, to rzecz zupełnie nam obca.

Jest wyłącznym przyw ilejem „drugiego A da­

ma „przeznaczenie kogoś do jakiejś służby i określenie jej funkcji w sposób odpowiada­

jący spełnianej przez nią roli w organizmie.

„Pierw szy A dam ” otrzym ał w ogrodzie Eden przyw ilej nadania „im ienia” każdem u stwo­

rzeniu. N atom iast „drugi A dam ” od Boga otrzym ał zadanie w „ogrodzie” Kościoła na­

dać każdem u człowiekowi odpowiednie „imię”.

Dlatego rzekł On do Szymona: „ty jesteś P io tr” ; On także w ybrał „D w unastu” i naz­

wał ich Apostołami. Biada nam, gdybyśmy chcieli targnąć się lub wydrzeć P anu ten przyw ilej, który należy do Niego.

A więc drodzy moi przyjaciele, czyśmy dobrze zrozumieli, że jesteśm y tylko, właści­

wie mówiąc, ruchem zielonoświątkowym na­

dziei.

Duch Pięćdziesiątnicy znów działa w K o­

ściele. Przez ogród Boga znów wieje Duch Zielonych Świąt. Duch Pięćdziesiątnicy po­

kazuje się znów, jako dech życia, wiejąc przez cały ogrom ny ogród Boga. Ale powinni się pokazać jeszcze ludzie duchowi — właściwy dar Pięćdziesiątnicy! A nie, żebyśmy m y mie­

li ich wywoływać lub ustanawiać. To On niektórych, (powtarzam n i e k t ó r y c h ) po­

stanowił! On to Sam uczynił!

A więc, tak długo nie nastaną prawdziwe Zielone Święta, jak długo człowiek będzie na piedestale!

Mogę więc teraz zadać inne pytanie: jak m a dojść do tego, by pow stali duchowi lu ­ dzie? Ja k to się stanie? Jednym tylko sposo­

bem może dojść do tego. Otwórzmy cudowny pierw szy rozdział Objawienia św. Jan a i czy­

tajm y wiersze 9— 17! Co właściwie Jan tu taj zobaczył? On ujrzał Pana, który w Duchu jest obecny w Swoim Kościele. Albowiem On sie­

dzący na praw icy Ojca, dopóki nie przyjdzie w chwale i m ajestacie, jest rzeczywiście w Duchu Świętym obecny w Swoim całym Ko­

ściele, i j e s t o b e c n y tak, jak to Jan wi­

dział. P rzy czytaniu siedmiu Listów Objawie­

nia przekonać się możemy, jak w każdym z nich P an przedstaw ia się aniołowi zboru za pośrednictwem jednej lub dwóch wymienio­

nych tam Jego właściwości.

Jezus chce powiedzieć: „Straciłeś Mnie z oczu. Nie znasz Mnie i zapomniałeś, Kim jestem dla Mojego Zboru. Dlatego znalazłem u ciebie te złe rzeczy. Spójrz na Mnie! To spojrzenie jest lekarstw em dla twoich bied”.

Jezus Chrystus, Zbawiciel, obecny w Swoim

Kościele, nieznany jest Zborowi! To pierwsze

i najgorsze z „zaćmień”, które w tej Księdze

(5)

Objawień zostają ujawnione. Kto zaś chce łatw o i pospiesznie przejść do porządku nad tym pierwszym Objawieniem, ten nadarem ­ nie będzie się. trudził nad odcyfrowaniem po­

zostałych, dalszych hieroglifów Apokalipsy.

"Jan widział Jezusa, Którego oblicze lśniło, jak słońce w mocy swojej. My zaś dzisiaj ra ­ no (4 sierpnia 1925 r. — przyp. tł.) mieliśmy Słowo, w którym słońce zostało przedstawio­

ne w postaci m ałego świetlnego punktu, przy­

słoniętego praw ie zupełnie przez mgłę, która podniosła się z w nętrza zboru. Tak zaciem­

niają słońce, to darow ane nam światło, nasze przew rotne myśli i nasze przew rotne modlitwy.

W szystkie właściwości Jezusa są nam da­

rowane i pow inny objawiać się w nas. I to jest drogą, k tórą ponownie przyjdą napraw dę Zielone Święta, gdy zbór zacznie znów spoglą­

dać na swego P ana spojrzeniem , które u tra ­ cił. Tu nie chodzi o taki, czy inny dar, rzecz;

tu taj chodzi o Jezusa Samego, którego po­

trzebujesz. Oczy tw oje muszą widzieć Jezusa takim, jakim On jest; w tym jest tw ój r a tu ­ nek. W pierwszym rzędzie dotyczy to anio­

łów zborów, a więc n ajpierw kierowników odpowiedzialnych za lud Boży. Oni nie znają Jezusa tak, jak Go znać powinni. Stracili oni Jezusa z oczu. Nie dają sposobności Duchowi Świętemu, aby objawił im Jezusa Chrystusa w Jego pełności.

Jan słyszał głos, który rozlegał się jak głos trąby. I gdy usłyszał głos, zwrócił się w drugą stronę i wtedy ujrzał Pana. Ja n w ystępuje tutaj, jako przedstawiciel, rep rezentan t zbo­

ru. Już u schyłku okresu apostolskiego zbór odwrócił się plecami do swego Pana. W ypeł­

niło |s:ię wówczas ponownie Słowo proroka Izajasza, objaw iające grzech starotestam ento- wego zboru Bożego: „Wszyscyśmy jako owce zbłądzili, każdy na drogę swą obróciliśmy się

P an chce skierować także głos do naszego środowiska, głos potężny, jak dźwięk trąby:

Stój! Stój! Zatrzym aj się na swej drodze! Dro­

ga twoja, postępki tw oje podobają ci się, ale zatrzymaj się ... przecież odwróciłeś się do Pa­

na plecami! Bo czyż tak nie stało się z anio­

łem Efezu?Jego praca uczyniła rozdział mię­

dzy nim a jego Panem. A co stoi między tobą a twoim Panem — tego ja nie wiem!

Dlatego pragnąłbym bardzo, żeby ten głos rozległ się donośnie, jak głos trąby, a k tóry woła: Stać!

I żebyśmy mogli stanąć spokojnie i odwró­

cić się,, a w tedy ujrzelibyśm y Jezusa, który idzie za nam i ...i K tóry z wielką tęsknotą oczekuje tej chwili, gdy zwrócimy się do Nie­

go, a w tedy Duch wyłoży nam to pełne ta­

jemnic Pismo. Zobaczymy też, Kim jest Jezus dla współczesnego Kościoła. O trzym am y w te­

dy pomoc i w tedy nastaną napraw dę Zielone Swifta,

Chrześcijanin

M iliony ludzi codziennie używa tej nazwy, nie zastanaw iając się nad jej pochodzeniem i praw dziw ym znaczeniem. Dlatego też tak wygląda chrześcijaństw o i chrześcijanie.

Wielu myśli, że słowo chrześcijanin pochodzi od słowa c h r z e s t . Jest to jednak m niem a­

nie błędne. P opatrzm y więc, co o tym słowie mówi Pismo Święte. Tylko trzy wzmianki o tej nazwie m am y w Nowym. Testamencie. Dowie­

m y się o nich trzech ważnych bardzo rzeczy.

Pierw sza z nich mówi o p o c h o d, iz e n i u tej nazwy. Druga o s p o s o b i e przez, k tó ­ ry człowiek s t a j e s i ę chrześcijaninem.

Trzecia zaś podaje, co jest u d z i a ł e m chrześcijanina w świecie i jak patrzy na n ie­

go świat, a jak P an Bóg.

Teraz więc przypatrzm y się bliżej tej spra­

wie, aby nam była jasna i zrozumiała. Pierw ­ sza w zmianka mówi: „...a najpierw w Antio­

chii uczniowie nazwani są chrześcijanam i”

(Dz. Ap. 11,26). Co było powodem, że poganie dali taką nazwę Pańdkim uczniom,, którzy w śród nich żyli? I to nazwę, która później za­

pieczętowana została Bożą pieczęcią.

Stało się to wówczas, gdy uczniowie opo­

wiadali o P anu Jezusie przez cały rok w An­

tiochii, a Pan przez tę ich usługę dokonywał wielkie rzeczy. Wielu ludzi uwierzyło i naw ró­

ciło się. Ci wszyscy wyznaw ali Chrystusa i świadczyli o Nim. Czynili zaś to z taką mocą i w takiej mierze, że aż ludzie nazwali ich chrześcijanam i. Takie jest więc pochodzenie tej tak często dziś używ anej nazwy.

Moc Chrystusowa, która objaw iała się przez uczniów, była tak wielka, jasna i widoczna, że m usieli to widzieć i poganie, którzy też uczniów Chrystusowych! nazwali chrześcija­

nami (może raczej „Chrystianami” — przyp.

red.). Jak biednie wygląda obecnie chrześci­

jaństwo' w porów naniu z tym i początkami.

Główną przyczyną tego stanu je,st fakt, iż dzi­

siejsi chrześcijanie tak nazwani zostali z tego powodu, iż zostali ochrzczeni, stali się chrze­

ścijanami już w dzieciństwie przez chrzest, a ci pierw si — przez n a w r ó c e n i e s i q i u w i e r z e n i e .

D rugą wzmiankę o chrześcijanach znajdu­

jem y również w Dziejach Apostolskich (26,28), gdy czytam y o królu Agrypie, gdy mówi do Apostała Paw ła: „Małobyś mnie nie namówił, żebym został chrześcijaninem ”. Cóż było po­

wodem), iż Agrypa Wypowiedział te słowa?

Powodem tym było mocne Pawiowe kazanie o Chrystusie, Którego' Bóg wzbudził z, m ar­

tw ych i K tóry się w tak cudowny sposób Pawłowi objawił. Było to mocne świadectwo Pawłowe o tym, że C hrystus jest wypełnie­

niem się Bożych obietnic. W tym świadectwie Paw iow ym była taka przekonyw ująca i zwy­

cięska moc, że słuchający go król Agrypa był o krok od uw ierzenia i stania się chrześcijani­

nem.

(6)

Z tego w ydarzenia i krótkiej o nim w zmian­

ki, m am y wiadomość o tym, ja k ludzie — we­

dług Pisma Świętego — sta ją się chrześcija­

nami. A je st to jedyny, Boży i pew ny sposób.

A dzieje się to przez mocne kazanie Ewangelii Pana Jezusa C hrystusa. Ci, co Go przy jm ują i w ierzą Mu, otrzym ują zbawienie i stają się chrześcijaninam i. Apostoł Paw eł jest sam przy­

kładem takiego nawrócenia. Szkoda, że chrześ­

cijaństw o oddaliło się od tej Bożej zasady. Za­

m iast wieść ludzi do C hrystusa, do naw róce­

nia, chrzczą małe, nieświadome niczego dzie­

ci, i nazyw ają je chrześcijanami. Praktyczne, codzienne życie tych ludzi, świadczy dowolnie, jak strasznym błędem było i je st nazw anie ich chrześcijanami. Ludzie, którzy uw ażają się za chrześcijan tylko dlatego, że ochrzczono ich kiedyś, są tylko m etrykalnym i chrześcijanam i, a większa ich część nie ma żadnej duchowej społeczności z Jezusem C hrystusem i chrześci­

jaństw em .

O statnie, trzecie m iejsce w Nowym Testa­

mencie (1 P iotra 4, 12— 16), mówi o tym, co jest udziałem chrześcijanina w świecie, Jeślibyśm y w skrócie to m iejsce chcieli przypomnieć, to przytoczymy te końcowe słowa Apostoła Piotra z tego m iejsca: „Lecz jeśli cierpi jako chrześ­

cijanin, niech się nie wstydzi, owszem niech chwali Boga w tej m ierze”. J a k widać udzia­

łem chrześcijanina w 1 życiu, jest cierpienie.

Tak też powiedział P an Jezus: „Jeśli Mnie prześladowali, i was prześladować będą”. Apo­

stoł Paw eł zaś pisał: „Gdyż wam to dane dla Chrystusa, abyście nie tylko Weń wierzyli, ale abyście też dla Niego cierpieli" (Fil. 1, 29).

Stosunek św iata do chrześcijanina jest taki, jaki był wobec Chrystusa, dla K tórego nie było m iejsca w tym świecie.

Dlatego też chrześcijanin narażony jest tak często na pośmiewisko, w zgardę i prześlado­

wanie. Ścisły związek chrześcijanina z Chrys­

tusem , oddziela go duchowo od świata, i jest to przyczyną nienawiści z k tó rą chrześcijanin często się spotyka. Ponieważ zaś jest z Chrys­

tusem ukrzyżow any dla grzesznych spraw te­

go świata, i św iat dla niego, i dlatego je st jak obcy, stąd też jasne stają się słowa Apostoła Piotra: „Przetoż, że się wy z nimi nie seha- dzacie na tak ą zbyteczną rozpustę, zda się im (to) rzeczą obcą, i bluźnią to ” (1 P iotra 4,4).

Dlatego też prawdziwe, żywe chrześcijań­

stwo nie było, i nie jest popularne na świecie.

Z tym liczyć się m usi każdy chrześcijanin.

„Dlatego św iat nie zna nas, iż Jego (Chrystu­

sa) nie zna” (1 Jan a 3,1 b).

tłu m a czył ze słow ackiego B. K urek („K restian” nr 1J1948)

Sadhu Sundar Singh

O GRZECHU IkO ZBAWIENIU

P raw ie wszyscy ludzie wiedzą, że są grzesz­

nikami i że nieposłuszeństwo wobec Boga i za­

niechanie oddaw ania należnej Mu chwały, jest grzechem. Obecna sytuacja św iata dostatecz­

nie wykazała niszczącą moc grzechu, ale nie je st przy tym również jasne, co napraw dę jest grzechem i jak daleko niszcząca potęga grze­

chu, przeciw na Bo'żej woli, mogłaby opanować Jego stworzenie, gdyby jednocześnie Wszech­

mogący Bóg nie działał, w nim i dla niego.

1

Grzechem nazyw a się czyn b u n tu w łasnej woli przeciw woli Boga; odrzucenie tego co dobre i praw e a w ybór tego, co złe i nieprawe;

upodobanie w gonitwie za przyjemnościami m i­

m o iż nigdy nie osiąga się przez nią prawdzi­

wego' zadowolenia, ani trw ałej szczęśliwości.

Grzech nie jest więc czymś sam w sobie, lecz jest to pewien stan. J e d e n jest tylko Stwórca wszystkiego, co istnieje, a ponieważ jest On przy tym i dobry, nie może tworzyć zła, gdyż sprzeciwiałoby się to Jego istocie.

Szatan także to tylko mógł zniszczyć, co było już stw orzone i nie posiada żadnej mocy do stw orzenia czegokolwiek. Grzech więc jest stanem ; je st stanem błędu i zatracenia. P rzy­

kład: światło ma swój byt — po prostu istnie­

je; ciemność zaś jest go pozbawiona, gdyż cie­

mność jest brakiem światła. W ty m sensie grzech także nie posiada samoistnego bytu;

jest to odwrotność i b rak dobra, i dlatego jest zły sam w sobie. Ale ten ciemny stan grzechu właśnie dlatego jest taki niebezpieczny, ponie­

waż z powodu ciemności wiele dusz zgubiło praw idłow ą drogę, rozbiło się o skały szatań­

skiego kłamstwa, wpadło do czeluści piekielnej i uległo zatraceniu. Dlatego Jezus — Światłość świata, stał się człowiekiem, aby zniszczyć uczynki szatana i zbawić tych, którzy naw ra­

cają się i w ierzą Weń; a następnie wprowadzić ich do domu, do przeznaczonego miejsca w niebie, gdzie nie m a nocy, ani ciemności (Obj.

21,23; 22,5).

Lecz jak mogło- dojść do powstania tego- cie­

mnego stanu grzechu w obecności Boga, który jest Wszechmogący?

Szatan i człowiek swoje złe pragnienia wy­

zw alają w oparciu o w łasną w olną wolę, i czy­

nią to w sposób fałszywy i przew rotny. Dla­

czego więc Bóg nie stw orzył człowieka takim, by nie mógł upaść? Odpowiadam: Gdyby Bóg stw orzył człowieka na podobieństwo jakiejś maszyny, w tedy człowiek nigdy nie zaznałby praw dziw ej radości, którą zdobywa jedynie przez osobiste decyzje powzięte przez działa­

nie swej w olnej woli.

Adam i Ewa dali się oszukać diabłu, gdyż w

stanie bezgrzeszności nie mieli pojęcia o oszus­

(7)

tw ie i kłamstwie. Przed swym upadkiem sza­

tan także nie znał pychy, ponieważ jej1 nie by­

ło; pycha ujaw niła się w szatanie i w ludziach

— po upadku. Lecz Bóg w miłosierdziu swym postanowił ten stan odmienić, w łaśnie przez ak t Wcielenia i a k t Zadośćuczynienia, dokona­

ne przez naszego Zbawiciela; w przeciwnym razie, cudowna i bezgraniczna miłość Boga nie objaw iła by się, nie byłaby znana. Dlatego też uratow ani grzesznicy, po poznaniu goryczy grzechu, inaczej już cenią szczęście raju , niż przedtem ; podobnie i sm ak miodu ceni się bar­

dzo i delektuje nim napraw dę, dopiero przez porównanie z czymś bardzo gorzkim. Dlatego więc naw róceni prawdziwie grzesznicy, nie znajdują już więcej radości w grzechu, ale po­

kornie, posłusznie, z pełną miłością, służą nie­

biańskiem u Ojcu i radość sw ą znajdują w Nim.

Ludzie chętnie na ogół przyglądają się zać­

mieniom słońca lu b księżyca, ale nie m ają n aj­

mniejszego pojęcia o zaćmieniach, jakie powo­

d u ją w łasne ich grzechy.

Z biegiem lat, ciało trędow atego traci w ra­

żliwość; podobnie niewrażliw e staje się serce i sumienie ludzkie przez działanie grzechu, i tak dalece obumiera, że człowiek przestaje odczuwać obrzydliwość grzechu. Ale przyjdzie czas, gdy z przerażeniem pozna, do czego do­

prowadził go grzech, i w tedy zacznie płakać i zgrzytać zębami.

Ludzie zanurzeni w grzechu, nie odczuwają jego ciężaru, podobnie jak człowiek nurkujący nie czuje nad sobą ciężaru masy wody. Nie czując ciężaru grzechu, ludzie toną w nim i um ierają. I przeciwnie, człowiek odczuwa ca­

ły ciężar ładunku, gdy nie jest zanurzony w wodzie. I dlatego ci, którzy czują ciężar grze­

chu, naw racają się i przychodzą do Jezusa, a On daje pokój ich duszom ((Mat, 11,28).

Dzieje się to dlatego, że Syn człowieczy przy­

szedł, aby szukać i zbawić, co było zginęło (Łuk. 19,10).

Aby człowiek um arł, wcale nie trzeba, by wszystkie członki ciała ludzkiego' osłabły lub stały się bezużyteczne; w ystarczy, żeby zawio­

dło serce, albo mózg. Stąd właśnie nieszczęś­

liwe w ypadki ta k często kończą się śmiercią, choć w chwili w ypadku wszystkie członki cia­

ła mogły być zupełnie zdrowe i jak najbar­

dziej sprawne.

Tylko jeden grzech, działając trująco na serce i mózg, wystarcza, żeby zniszczyć całe życie duchowe człowieka, rodziny, rasy, kraju;

św iat naw et cały doprowadzić do śmierci, jak tego dostatecznie dowodzi upadek Adama.

Ale jedno jedyne Słowo, pochodzące z u st Zbawiciela wystarcza, aby umarłego, jak choć­

by Łazarza, przywrócić do życia.

Zdarza się, że jakieś zwierzę,na przykład ptak, przebyw ając długo w środowisku ludz­

kim, zaprzyjaźni się z ludźmi, ale gdy potem wraca do swojego dzikiego stada, spotyka je złe przyjęcie ze strony krewniaków, ponieważ zwyczaje, których nabył przebyw ając z ludź­

mi, są obce i nienaw istne dla innych osobni­

ków jego gatunku. Z tego powodu bardzo często stado1 atakuje powracającego i zabija.

Jak więc mogliby aniołowie i święci z nieba znosić w swojej czystej społeczności grzeszni­

ków, którzy żyli w śród odrzuconych, kiedy naw et zw ierzęta nie przyjm ują przedstawicieli swojego gatunku, wyobcowanych ze stada, przez życie w społeczności z ludźmi. I nie chcę powiedzieć przez to, że aniołowie nie m ają mi­

łości do grzeszników, przeciwnie, to właśnie dla nieuświęconych grzeszników zwyczaje nie­

ba muszą być bardzo niewygodne; widzimy to jasno z tego', że żyjącym w świecie sługom grzechu, bardzo niewygodna jest społeczność dobrych i spraw iedliwych; jakże więc w ytrzy­

maliby grzesznicy w niebie, w społeczności świętych i sprawiedliwych? Taki raj okazałby się dla nich karą gorszą od piekła.

Bóg, który jest miłością, nikogo nie w yrzu­

ca z nieba, tym bardziej, że nikogo na piekło nie skazał; samo życie grzesznika prowadzi go tam. Już teraz w sercu człowieka objawia się niebo lub piekło, w zależności od tego, czemu ulega — dobru czy złu. Kto więc chce ujść w przyszłości wiecznych k a r piekła, musi na­

wrócić się od swoich grzechów i swoje serce powierzyć Zbawicielowi, aby On w nim za­

mieszkał, i przez działanie Ducha Swiętegp uczynił człowieka dzieckiem Bożym na wieki.

Jeśli ktoś czynnie w ystąpił przeciw swoje­

m u rządowi i królowi, w obawie przed karą, często ucieka do innego kraju. Ale gdzie ucie­

knie, albo gdzie skryje się człowiek, który zbuntował się przeciw Bogu? Bo choćby się udał do nieba, lub k raju podziemnego, Bóg go znajdzie (Ps. 139,7.8). Jedynym ratunkiem dla człowieka jest teraz nawrócić się do Boga

i upaść Mu do nóg. -

Liście figowe nie okazały się dobrym przy­

kryciem dla nagości Adama i Ewy, skoro mu­

sieli otrzym ać ubranie z owczych skór. Ludz­

kie dobre uczynki są niewystarczające, jak fi­

gowe liście; oddalić przyszły gniew Boży i przyodziać nas, może jedynie szata sprawie­

dliwości Jezusa Chrystusa.

Cma nie wie, że płomień pali i niszczy, dla­

tego wpada w eń i ginie. Podobnie i ludzie nie m yślą o istocie grzechu, k tó ry tru je i niszczy;

schw ytani zaś na lep jego pozornej rozkoszy, staczają się do wiecznego1 zatracenia.

Jezus jest światłością, która ratu je grzesz­

nika od śmierci i darow uje m u wieczne życie:

albowiem człowiek po to został stworzony, aby cieszyć się błogosławieństwem tej światłości.

Grzech nie jest złudzeniem, ani snem; jest rzeczywistością. Ze złej wolnej woli człowieka znajdującego się w stanie duchowej ciemności, w ykiełkowały zalążki zła i różnych grzechów, które zniszczyły, zatruły i zbeszcześciły jego ducha tak, jak tylko' czarna ospa, na zawsze zeszpecić potrafi najbardziej urodziwego czło­

wieka.

Bóg, który nie jest spraw cą cierpień i cho­

rób, nie jest także sprawcą zła i grzechu; są

one po prostu skutkiem nieposłuszeństwa

(8)

człowieka. Cierpienie i choroba, to też nie są złudzenia; to są zew nętrzne znaki rozpoznaw­

cze i form a ujaw nienia się niewidzialnej i mie­

szkającej w ew nątrz człowieka choroby grze­

chu: własnego' lub odziedziczonego; mogła mu podlegać jego rodzina albo środowisko. Gdyby więc wszyscy członkowie te j społeczności, n a­

wrócili się do Boga i weszli z Nim w społecz­

ność, w tedy krew życia P ana Jezusa krążąc w nich, uzdrowiłaby wszystkie w ew nętrzne i ze­

w nętrzne choroby, a oni otrzym aliby na zaw­

sze pełne zdrowie, ponieważ po to właśnie stworzony został człowiek; i w tedy żyłby szczęśliwie, wiecznie z Bogiem, swoim Stw ór­

cą i Rządcą.

2

Czy nauka o pojednaniu się z Bogiem jest dzisiaj istotnie zbyteczna? Czy napraw dę o to chodzi, że dlatego tylko mamy żyć uczciwie, aby otrzym ać zbawienie?

Nie zapominaj, że spraw y ducha oraz wszys­

tko, co dotyczy wiary, w większym stopniu od­

nosi się do serca, niż do rozumu. Serce jest św iątynią Boga; a gdy je st wypełnione obec­

nością Boga, w tedy także oświecony je st ro ­ zum. W przeciwnym razie organa poznawcze są bezużyteczne tak, jak wzrok fizyczny w ciemnym pomieszczeniu bez światła.

Po ciemku można wziąć węża za kawałek powrozu, a powróz za węża. Przez fałszywe wyjaśnianie duchowej rzeczywistości za pomo­

cą mądrości świeckiej, cielesnej, w iele pros­

tych dusz sprowadzono na manowce. Dla usi­

dlenia Adama i Ewy, szatan nie użył owieczki

lub gołębia, posłużył się natom iast wężem, naj- przebieglejszym ze w szystkich stworzeń. W rę­

kach szatana przebiegłość okazała się użytecz­

na bronią wówczas1; tak jest i w naszych cza­

sach. Posługuje się chętnie uczonością, spry­

tem, inteligencją, jako- swymi narzędziami, by w błąd wprowadzić i zatracić. Na to aby nie ulec fałszowi, nie w ystarczy zwykły rozum, tu trzeba być bez fałszu, być jak gołębica i dlatego napisane jest u Mateusza: „...bądźcie tedy roztropnym i jak węże, a szczerymi, jako gołębice” .

Krzyż P ana Jezusa, ma takie same znacze­

nie dla wierzących, jak wąż miedziany dla Izraelitów, którzy byli na pustyni pokąsani przez jadowite węże: kto oczami w iary spoj­

rzał na niego, żyw zostawał.

Ale być może byli też i tacy, którzy w tym wężu miedzianym widzieli tylko kawałek me­

talu, zbuntowali się i orzekli: „Cóż to m a być w tym kaw ałku m etalu? Przecież to nonsens patrzeć na to; gdyby Mojżesz, dla unieszkodli­

w ienia trującego jadu węży, dał nam jakąś od­

tru tk ę, lub coś w tym rodzaju, moglibyśmy wierzyć, ale w to wierzyć? ...jakież w ybaw ie­

nie może być w tym słupie?” K rytyka była racjonalna, ale jej w ynikiem była ich śmierć.

Podobnie i dzisiaj krytykow ana jest, w ybra­

na przez Boga, droga naszego zbawienia; wie­

lu w strzym ując się z przyjęciem jej, poszło na śmierć i zatracenie z powodu zatrucia się w łas­

nym grzechem.

Pew ien młody człowiek spadł na dół, raniąc się ciężko i na skutek dużego ubytku krwi, bliski był śmierci. Gdy ojciec pospieszył z nim do lekarza, usłyszał: życie jest w e krwi. Gdy-

1 .

MIESZKAJ W JEZUSIE, do którego przyszedłeś

„Pójdźcie do M nie” (Mat. 11.28)

„M ieszkajcie w e M nie” (Jan 15,4)

Jeśliś usłyszał i usłuchał wezwania Pana Jezusa: „Pójdź do Mnie”, to tak samo do ciebie odnosi się Jego inne zaproszenie: „Mieszkaj we Mnie”. To poselstwo przychodzi od tego sa­

mego, pełnego miłości Zbawiciela.

Zapewne nigdy nie żałowałeś, żeś przyszedł do Niego, usłuchawszy Jego wezwania. Prze­

konałeś się osobiście, że Jego Słowo jest praw ­ dą, że Jezus w ypełnił w szystkie Swe obietnice i sprawił, żeś zasmakował w Jego pokoju i do­

znałeś radości Jego miłości.

Czy nauka o pojednaniu się z Bogiem jest serdeczne, Jego odpuszczenie grzechów zupeł­

ne, a Jego miłość kosztowna i orzeźwiająca?

Czyż przy swym pierwszym przyjściu do Je­

zusa nie poznałeś, że i ty masz powód, aby mówić, tak, jak królowa z Saby: „Ale mi tego nie powiedziano i połowy” (1 Król. 10,7).

A jednak uskarżałeś się nieraz od tego cza­

su na zawiedzione nadzieje, gdyż tw e oczeki­

w ania nie spełniły się z biegiem czasu. U tra­

ciłeś błogosławieństwa, k tó re swego czasu cię cieszyły. Miłość i radość, które przepełniały cię przy pierwszym spotkaniu ze Zbawicielem, nie pogłębiły się, ale przeciwnie — zbladły i osłabły. Mbże pytałeś sam siebie, jaka jest przyczyna, że tw oje poznanie zbawienia nie jest doskonalsze pomimo, iż przecież masz tak potężnego i miłosiernego Zbawcę?

Odpowiedź jest bardzo prosta: oddaliłeś się od Niego! Błogosławieństwa, których udziela Pan. związane są ściśle z posłuszeństwem Jego wezwaniu: „Pójdź do M nie”, ale korzystać z nich możemy tylko przez pozostawanie w ścisłej łączności z Jezusem. Albo więc zapom­

niałeś, albo może nie zrozumiałeś należycie, że Jego wezwanie: „Pójdź do M nie” znaczy:

„Pójdź do Mnie, aby we Mnie pozostać” ! To właśnie było i jest pragnieniem Pana Jezusa, gdy zawołał cię po raz pierwszy. Zbawiciel chciał napełnić cię miłością i pokojem nie na kilka tylko godzin po* tw ym nawróceniu, aby potem znów m iał nastąpić upadek i smutek:

P an nasz przygotow ał dla ciebie szczęśli­

wość, która nie ogranicza się tylko do czasu m odlitw y szczególnie gorliwej, po czym mia­

łaby ona znikać, gdy powracasz; do swych prac

(9)

by się znalazł ktoś, kto byłby gotów własne życie, albo w łasną krew oddać mu, ten młody człowiek mógłby być uratow any; w przeciw ­ nym razie nie ma nadziei. Ojciec nie nam yśla­

jąc się, ofiarow ał własną krew synowi. I kiedy ojcowska krew popłynęła w żyłach syna, zo­

stał on ocalony.

Jakże bardzo człowiek odpadł od swej po­

czątkowej świętości i jak bardzo zatracił go i śm iertelnie zranił jego- w łasny grzech. Dla­

tego jego' życie duchowe jest m artw e. Ale Je­

zus ofiarow ał Swą krew, aby wszyscy, którzy Weń uwierzą, uniknęli śmierci i otrzym ali ży­

cie wieczne; gdyż Jezus C hrystus po to właś­

nie przyszedł na świat!

W biblijnej starożytności zabroniono picia krwi i jedzenia mię‘sa pew nych zwierząt w ce­

lu ochrony przed chorobami oraz zahamowa­

nia w człowieku rozw oju instynktów zwierzę­

cych; wiele ludzi zostało w ten sposób zacho­

wanych od różnego rodzaju zła. Ale teraz Pan mówi: „...ciało M oje praw dziw ie jest pokarm, a krew Moja prawdziwie jest napój” (Jan 6,55), ponieważ przez, nie otrzym ujem y ducho­

we życie i niezniszczalne zdrowie, niebiańską radość i szczęście.

Lecz przebaczenie grzechów, to jeszcze nie wszystko'. Dopiero pełne wyzwolenie od grze­

chu jest pełnym zbawieniem. Bo jeśli ktoś otrzyma przebaczenie swoich grzechów, to wszelako może jeszcze umrzeć z powodu cho­

roby wywołanej przez swój grzech.

Oto zdarzyło się, że ktoś w w yniku przew le­

kłej choroby stał się chory umysłowo', i w na­

padzie szału rzucił się na jakiegoś człowieka, zabijając go. Z tego1 powodu został skazany na

śmierć, ale jego krew ni robili, co było można, by m u pomóc. I w końcu udowodnili, że na­

pastnik był umysłowo chory; w ten sposób zdołali w yjednać dla niego łaskę. Ale zanim zdołali przybyć do więzienia, aby go uwolnić chory zm arł z powodu choroby, która była je­

dyną i istotną przyczyną jego' przestępstwa.

Popatrzm y teraz, czy akt przebaczenia pomógł cokolwiek tem u biedakowi? Raczej trzeba było troszczyć się o> to, żeby byił uwolniony od cho­

roby, a w tedy ułaskawienie okazałoby się dlań istotnie pomocne.

Dlatego Jezus Chrystus przyszedł na świat, żeby tych, którzy się Doń naw racają, zbawić zarówno od przyczyny, jak i od sk utku grze­

chu; od choroby grzechu, od k ary i od Śmier­

ci. Nie um rą oni w swoich grzechach, gdyż Je­

zus zbawił ich od ich grzechów (Mat. 1,21), i dlatego przeszli od śmierci do życia wiecz­

nego.

Życie w ielu ludzi znajduje się w podobnym niebezpieczeństwie, jak owego człowieka, któ­

ry na wysokim drzewie, stojącym nad brze­

giem rzeki zobaczył gniazdo pszczele pełne miodu, i aby zdobyć miód, w drapał się na drzewo, ale nie zwrócił on jednak uwagi n a to, iż popadł w ten sposób w1 śm iertelne nie­

bezpieczeństwo. W dole bowiem pod nim, w rzece, były krokodyle, i n iektóre z nich z ot­

w artym i paszczami czekały tylko na to, by go połknąć, gdy tylko spadnie z drzewa do wody, las zaś był poza tym siedliskiem wilków, go­

tow ych porwać go w kawałki. Do- tego w szyst­

kiego' drzewo, n a którym siedział, było zm ur­

szałe od samego korzenia do tego stopnia, że w każdej chwili groziło upadkiem. I drzewo

i obowiązków, w ypełniających większą część twego życia. O, nie! Pan zgotował dla ciebie warowne miejsce, gdzie mógłbyś spędzić całe życie, każdą chwilę; gdzie mógłbyś w ykony­

wać tw e prace nie tracąc jednocześnie nie­

ustannej z Nim społeczności. To właśnie miał na uwadze P an Jezus, gdy do pierwszego Swego wezwania: „Pójdź do M nie”, dołączył to drugie: „Mieszkaj we M nie” !

W tejże mierze jak dalece wierne, delikatne i pełne miłości, było miłosierdzie zaw arte w tym słowie: „Pójdź ...”, tak też wielka była łaska, która powiedziała: „Mieszkaj ...”. W te j­

że mierze jak była pociągająca moc pierwszego wezwania, byłyby też mocne więzy, które łą­

czyłyby cię z Jezusem, gdybyś zważał i posłu­

chał tego drugiego wezwania. Tak jak w ielka jest błogość towarzysząca pójściu za Jezusem, tak wielka jest, a naw et większa błogość i skarby, które 'stają się tw oją własnością, gdy w Nim zamieszkasz.

Trzeba położyć szczególny nacisk na to, że Jezus nie powiedział: „Pójdź do Mnie i zam ie­

szkaj przy M nie”, ale powiedział: „zamieszkaj we Mnie”. Nasza społeczność z Jezusem m a być nie tylko nieustanna, ale m a być stosun­

kiem najgłębszej, zupełnej miłości. On otwo­

rzył Swe ramiona, aby cię przycisnąć do Swej

piersi; On otworzył Swe serce, aby cię w nim przyw itać; On otworzył ci całą obfitość Swego Bożego życia. Swej miłości: On ofiaruje ci udział w tym wszystkim błogosławieństwie i chce cię zjednoczyć z Sobą. Głębokie znacze­

nie, którego głębi nie możesz na razie prze­

czuwać, zaw arte jest w tych Jego słowach:

„Mieszkaj we M nie”.

Nie m niej ujm ującym , jak Jego wezwanie:

„Pójdź do M nie”, jest Jego prośba: „Mieszkaj we M nie”, o ileś ją dosłyszały Przez wszystkie okoliczności, które skłoniły cię do przyjścia do Niego, starał się Pan nakłonić cię do tego, abyś w Nim pozostał. Czy to był strach przed grze­

chem, albo przed spraw iedliwym sądem Bo­

żym, który cię do Niego pociągnął? Odpusz­

czenie, któreś otrzym ał przy p r z y j ś c i u do Jezusa, i wszystkie z tego płynące błogo­

sław ieństw a byłyby się przez p o z o s t a n i e w Nim — pogłębiły i wzmocniły. Jeśli to by­

ło pragnienie poznania i zakosztowania nie­

skończonej miłości, która cię wołała, a Twoje pójście za Jezusem pozwoliło ci skosztować kilka kropel z tego zdroju, to wiedz, że tylko m ieszkanie w Nim może pragnącą duszę w pełni zaspokoić i napoić ją strum ieniam i ra ­ dości, których źródłem jest wiecznie On Sam.

Może to była tęsknota za zupełną wolnością

(10)

rzeczywiście zwaliło się, a niefortunny łowca w padł w wodę i trafił do paszczy krokodyla.

Czyż nasze biedne ciało posługując się du­

szą, nie jest podobne do tego zmurszałego drzewa, w którym m ieszkająca dusza chce w swej beztrosce i bezmyślności, używać, choć­

by krótko, zwodnej słodyczy grzechu, nie ma- jąć pojęcia, że świat jest jak dżungla, w której szatan krąży na podobieństwo' wilków, a pie­

kło, jak krokodyl rozw arło sw ą paszczę, by połknąć każdego, kto popadnie; a tymczasem niewidzialne siły grzechu przeżerają korzenie jego życia. I w takiej sytuacji, przez nagły upadek dusza jego na w ieki może stać się łu ­ pem piekła. A le chwała Bogu, że grzesznika przychodzącego do Jezusa, w yzw ala On od grzechu, diabła i piekła, i daje wieczne życie, którego już n ik t nie może odebrać (Jan 16,22).

Wąż przyciąga k u sobie zwierzęta, które chce zdobyć, patrząc na nie swymi pięknymi i zdradzieckimi oczami; ta k samo postępuje szatan. C hytrym i słówkami nęcącymi rzecza­

mi przyciąga do siebie ludzi, a następnie dusi ich. Ale w ierzący w Jezusa znajdują w Nim ratun ek przed wężem starodaw nym , i przed siłą świata, któ ra przyciąga i zatraca.

P tak opiera się sile przyciągania ziemi i p ra­

wu ciążenia, i dlatego' cieszy się wolnością ot­

w artego nieba; tak i wierzący cieszy się swoją wolnością, a pod ochroną miłości Chrystusa zdąża do swej wiecznej ojczyzny.

Byw ają przypadki zachorowania na żółtacz­

kę, gdy chory widzi wszystko w kolorze żół­

tym. Podobnie jest z człowiekiem, który m i­

mo całą swą wiedzę nie przeciwstawia się grze­

chowi, wszystko' widzi w1 jego świetle i dlate­

go widzi błędnie. Nie należy więc się dziwić, jeśli naw et Jezus w ydaje się grzesznikiem ta­

kiemu człowiekowi; i dlatego cokolwiek by św iat sądził o Jezusie jest bez znaczenia.

Jezus przecież właśnie dlatego przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników. Oto tajemnica, która ciągle n a nowo objaw ia się w życiu wie­

rzących.

Lewi znajdując się w biodrach Abrahama, składał już dziesięcinę Zbawicielowi mimo, iż Ten nie narodził się jeszcze. W K rzyżu także wszyscy wierzący Starego Przym ierza otrzy­

m ali pojednanie i 'mieli srebro w ykupu za swoje grzechy pomimo, iż nie żyli przecież w czasie pojednania, a to dlatego, ponieważ zba­

w ienie stało się dla wszystkich generacji, wszystkich czasów i całego św iata (Żyd, 7,9—

1 0

) .

S tąd też jest w ielkim głupstwem twierdzić, że przez w łasne dobre uczynki, człowiek mo­

że zbawić siebie samego. Moraliści świeccy mówią: czyń dobro i stań się dobry! Ale Jezus uczy: w pierw stańcie się dobrzy, byście mogli czynić dobro; gdyż jeśli życie zostaje odnowio­

ne i staje się dobre, następstw em tego są do­

bre dzieła.

Głupstwem je st mniemać, że cierpkie drze­

wo samo- z siebie będzie przynosić słodkie owoce, przy czym jedynym w arunkiem miało­

by być to, że należy pozwolić m u owocować i tylko cierpliwie czekać, aż się to stanie sa­

mo przez się. Tymczasem praw dą jest, że dzicz­

ka m usi zostać uszlachetniona przez przyjęcie słodkiego szczepu; w tedy zniszczeniu ulega jej dzika natura a udzielona jej zostaje .szlachetna n atu ra i życie słodkiego drzewa.

od grzechu, za czystością i świętością, za po­

kojem, za odpoeznieniem Bożym dla tw ej du­

szy? Tego wszystkiego możesz rzeczywiście doznać, a jeżeli zamieszkasz w Jezusie — tylko pozostanie w Nim daje praw dziw y po­

kój. Albo może była to nadzieja wspaniałego dziedzictwa, w ieczystej ojczyzny, przebyw a­

nia przed obliczem Bożym, k tó ra cię pociąg­

nęła do Jezusa? Praw dziw e przygotow anie do tego stanu i błogi tego przedsm ak mogą już w tym życiu odczuć, tylko ci, k tórzy zamie­

szkają w Nim.

Zaprawdę jakakolw iek byłaby pobudka skłaniająca cię do przyjścia do Jezusa, jeszcze silniejsza jest ta, któ ra chce cię pobudzić, abyś pozostał w nim. K to przychodzi do> Jezusa — czyni dobrze, ale kto w Nim pozostaje — czyni lepiej. Któż zadowoliłby się pozostawa­

niem na progu pałacu królewskiego, m ając zaproszenie do stanięcia przed królem po to, aby następnie przebywać z. nim i mieć pełny udział w życiu na dworze. A przecież w ser­

cu naszym jest gorące • pragnienie przyjścia do Jezusa, zamieszkania w Nim i korzystania w pełni z całego bogactwa i obfitości Jego m i­

łości!

Obawiam się jednak, że w ielu tych, którzy przyszli do Jezusa, ze sm utkiem muszą wy­

znać. że nie wiele wiedzą i mogą powiedzieć 0 tym błogim zam ieszkaniu w Nim! Błąd niektórych polega na tym zapewne, że nigdy jeszcze nie zrozumieli, w całej pełni wezwania Zbawiciela. Inni może zrozumieli, ale nie zdawali sobie sprawy, że takie życie jest m o­

żliwe i dla nas dostępne. Inni znów może 1 wierzą, że nieustanne życie w Jezusie jest możliwe i naw et starają się o nie, ale droga do tego jeszcze jest dla nich tajem nicą. Ale ileż to m usiałoby przyznać, że z powodu swej niewierności utraciło to błogosławieństwo'.

Zbawiciel był gotów, aby ich napełnić, ale oni nie byli gotowi, by w Nm zamieszkać; nie byli zdecydowani, aby wszystko dać po to, by zawsze i wszędzie pozostać w Jezusie.

' Do tych w szystkich dusz przychodzę teraz w Im ieniu Jezusa, a to znaczy w Im ieniu mo­

jego i ich Zbawiciela, przychodzę przynosząc im Jego błogi rozkaz: „Mieszkajcie we Mnie” ! W Jego Im ieniu zapraszam też, abyśm y razem codziennie zagłębili się w nauce i obietnicy zaw artej w przytoczonych słowach rozkaza­

nia Pańskiego.

Wiem, że nieutw ierdzonem u jeszcze wierzą­

cemu, nasunie się wiele trudnych pytań w

związku z tym i słowami Pana. A najpierw sze

może to, czy jest możliwe zachowanie ścisłej

Cytaty

Powiązane dokumenty

N iektórzy może przyznają, że mieszkanie w Jezusie jest świętym obowiązkiem i błogim przyw ilejem , a mimo to cofają się stale przed pytaniem: „C zy

Posłuszny żołnierz nie pyta, czy rozkaz jest w ykonalny i jakie za sobą pociąga skutki, ale przyjm uje komendę wierząc, że dowódca postarał się o wszystko,

A gorzej jeszcze, gdy staje się to stały m przyzw yczajeniem.. Teraz nic ich nie

Wszyscy w ybrani Jego stali się świadkami Jego poświęcenia dlatego, że tylko przez Nie­.. go mogli w ejść do poświęconych sieni P ań ­ skich, przez

Odtąd świętym obowiązkiem Jego uczniów jest, aby przez ich życie, zostało osolone, nasycone solą życie innych ludzi tak, aby zostali zbawieni i zachowani od

Bardzo często w Słowie Bożym trzecia osoba Trójcy Św iętej nazyw ana jest Duchem B ożym : „Nie zasm u­.. cajcie D ucha Św iętego Bożego, którym

Jest to słuszne, gdyż Pismo Św ięte mówi, a praktyka życiowa potwierdza, że w iara rodzi się przez słucha- nie Słowa Bożego; jedynie przez Słowo Boże i

towany, a czyste Słowo Boże było przez prostych, skromnych ludzi rozsiewane z miłością, obficie i wytrwale, więc bardzo szybko przybywało zborowi tych, którzy