C H R ZEŚ C IJA N IN
E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś G I E C H R Y S T U S A
„Idźcie tedy i czyńcie uczniam i wszystkie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i Ducha Sw iętego“.
Ew. Sw. Mat. 28. 19
„Albow iem nie wstydzę się za Ew angelię Chrystuso
wą, ponieważ jest mocą Bożą ku zbawieniu każdemu wierzącemu".
Rzym. 1, 16
Rok założenia 1929 Warszawa, maj 1964 Nr 5
T reść n u m e ru : W n ieb o w stą p ien ie i P ię ć d zie sią tn ic a — Z naczenie Z ielonych Ś w ią t Sadhu. Sun d a r S in g h (O g rzechu i zb a w ien iu ) — M ieszkaj w Jezusie..' p rzy g o to w y w ał k a z a n ia — Mój M istrz w sk rzesza Ł az a rz a — K ro n ik a.
C h rze śc ijan in — J a k D. I/. Moody
Wniebowstqpienie i Pięćdziesiątnica
„Słyszeliście, żem J a w am p o w iedział: odcho
dzę i zaś p rzy jd ę do w as. G dybyście M ię m i
łow ali, w żdybyście się rad o w ali, żem rzek ł:
Id ę do O jca, bo O jciec Mój w iększy je s t niż
J a ” J a n 14,23.
„...Ten Jezus, K tó ry w górę w zię ty je s t od w as do n ieb a, ta k przy jd zie, jak o ście Go w i
dzieli idącego do n ie b a 1’ Dz. Ap. 1,1 Ib.
„...lecz J a w a m p ra w d ę m ów ię, w am c i to pożyteczno, ab y m J a odszedł, bo je śli n ie odejdę, pocieszyciel on nie p rz y jd z ie do w as, a le je śli odejdę, poślę go do w a s '’. J a n 16,7.
Św iat chrześcijański pełen jest różnych zw yczajów i obrządków, rocznic i okolicznoś
ciowych obchodów, a w szystkie one służyć mają k u pobudzeniu w iary i uw ielbieniu Bo
ga. Słu żyć mają, ale czy służą?
C zytaliśm y przed rokiem w Chrześcijaninie takie zdanie: „Każde święto, każda pam iątka lub rocznica w życiu społeczności dzieci Bo
żych ma takie znaczenie dla każdego z nas, ja
kie im nada serce nasze. Dlatego ta k ważną rzeczą jest duchow y stan każdego serca. N a j
większa bowiem sama w sobie sprawa i naj
bardziej naw et ważna a dla nas pożyteczna, nie przyniesie nam zbudowania, posilenia i innego zy sk u duchowego, jeśli serce nasze ani nie będzie jej pragnęło, ani nie będzie gotowe na je j przyjęcie”.
Znam y dobrze pięć w ielkich ivydarzeń, z woli Bożej sprawionych a w szystkie dla zba
wienia człowieka. W szystkie one nierozerwal
nie związane są z Osobą Pana Jezusa, Zbaw i
ciela naszego. Św iat chrześcijański obchodzi pam iątkę w szystkich tych pięciu w ydarzeń,
a więc pam iątkę Narodzenia, Ukrzyżowania, Zm artw ychw stania, W niebowstąpienia i W yla
nia Ducha Świętego. Pam iątkę dwóch ostat
nich, lud Boży święcił w ty m miesiącu.
Ogólnie mówiąc obydwie one w świecie chrześcijańskim są raczej niedostatecznie ro
zum iane i przeżyw ane, ale z tych dwóch, pa
mięć o W niebow stąpieniu ja kb y bardziej się zatarła. Podobnie jak i istotna treść Z m art
w ychw stania m niej jest rozumiana, jak sens i p o żytek Ukrzyżowania. Prawdopodobnie jest to w yn ik niedostatecznego przeżywania obec
ności żywego, zm artw ychw stałego Pana Jezu
sa w sercu i braku pamięci i przeżycia tego, co Pan Jezus m ów ił i uczył.
Pam iątka Pięćdziesiątnicy, jakkolw iek może równie niedostatecznie dożywana, jak i W nie
bowstąpienie, bardziej jest respektowana, gdyż w świadomości Kościołów chrześcijańskich przyjęta została przynajm niej jako początek Kościoła Jezusa Chrystusa na ziemi.
W niebowstąpienie. Odejście Pana Jezusa z ziem i. Bez tego odejścia nie byłoby Pięć
dziesiątnicy, to jest nie byłoby przyoblecze
nia „mocą z roysokości” Uczniów Pańskich, nie byłoby wylania Ducha Świętego. Nie byłoby
bardzo wielu innych wydarzeń.
Dlatego Pan powiedział: „..Wamci to poży
teczno, abym Ja odszedł: bo jeśli nie odejdę Pocieszyciel on nie przyjdzie do was, ale je śli odejdę, poślę Go do was”. (Jan 16,7).
A loiemy, że bez Ducha Świętego, bez obec
ności Tego Pocieszyciela i Obrońcy — nie ma
przecież Kościoła, nie ma chrześcijanina! Bez napełnienia Duchem,, bez Jego kierow nictw a i m ocy — nie mogą być dokonane żadne praw dziwie Boże dzieła na ziem i. Gdy nie m a D u
cha Bożego, brakuje treści, która decyduje o tem , Że dane dzieło, czyn, praca — jest dzie
łem Boga, Bez Ducha Bożego, to jest Ducha Chrystusowego, to jest Ducha Św iętego — każde dzieło, czyn i praca podejmowana z po
wołaniem się na Im ię Boże — ma tylko p o z o r y Bożego dzieła, ale nim nie jest.
0 ty m co jest praw dziw ie Boże, decyduje praiodziwa obecność Boga.
W spom nijm y daleką przeszłość i popatrzm y na w ędrów kę Izraela z Egiptu. C zym dla ludu Bożego byłb y N am iot Przym ierza, g d yb y rze
czywiście w nim nie przebyw ał Bóg, i gdyby realna obecność Boża nie była potwierdzana realnym i dowodami Jego działania.
Wspom/nijmy choćby słup obłoku w e dnie, 1 słup ognia w nocy; był on bowiem prze- w odnikiem ludu, i jego osłoną, gdy to było potrzebne (nad M orzem Czerwonym). Boża obecność i dzieła mają dla ludu Bożego głę
boką więc wartość zarówno duchowej jak i praktycznej natury. Zaw sze budującą, za
wsze radującą, zawsze k u pożytkow i!
Podobnie było ze św iątynią Salomona, jak i później w ybudow anym i. G dy zaś zabrakło w nich Boga, zabrakło dła ludu światła, m o
cy i życia.
Dlatego m y — dzieci Boże, m y — urato- loani, zbawieni grzesznicy, prawdziw ie zbaw ie
ni i prawdziwie narodzeni z Ducha Świętego dla. Królestwa Bożego, dzięku jem y nieustannie Bogu Ojcu za Pana Jezusa Chrystusa — Zba
wiciela naszego i Wodza naszego.
A ponieważ w iem y dobrze, że niedostatecz
nie dziękujem y, a pragniem y dziękować le
piej, więcej i prawdziwie serdecznie za ten dar nie do opisania — za dar zbawienia, pra
gniem y być przyobleczeni pełnią m ocy z w y sokości, aby Pana rozsławić i uwielbić.
Dlatego też dzięku jem y i dziękować chcem y lepiej i serdeczniej Panu Jezusowi, że p rzy słał na ziem ię Ducha Świętego, napełnił i p rzy oblókł N im tych stu i dw udziestu zgromadzo
nych w W ieczerniku, i że dzięki tej Mocy z Wysokości — wierni uczniowie Pańscy w ier
nie przekazali nam Słowo Pańskie i Jego w y kład podany nam przez Ducha Świętego.
W dzięczni jesteśm y Bogu za Objawienie, to jest za Pismo Św ięte Starego i Nowego P rzy
mierza, za L isty Apostolskie i Apokalipsę, to jest za pracę Ducha Świętego.
W spom nieliśm y już, iż bez W niebow stąpie
nia nie byłoby Pięćdziesiątnicy, tak bowiem Sam Pan powiedział. A le nie byłoby też wielu innych obietnic Pańskich, których loypełnie- nia oczekujem y.
P rzyp o m nijm y sobie tę, o której Pan mó
w ił przed S w y m odejściem: „Idę przygótować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjd ę znow u i w ezm ę ivas do Sie
bie, abyście, gdziem Ja jest, i w y b yli” (Jan 14,2b.3; nowe tłumaczenie).
A więc bez W niebowstąpienia nie byłoby dla nas m ieszkania wiecznego, cudownego m ieszkania w Domu Ojcowskim! Nie byłoby też te j radosnej obietnicy o pow tórnym p rzy j
ściu Pana na ziem ię, o któ rym jest ty le pro
roctw w Piśmie Ś w iętym , o któ rym dwaj Aniołowie opowiedzieli Uczniom, gdy stali na Górze O liwnej i patrzeli iv górę, chcąc jeszcze choć chwilę widzieć Pana Jezusa w stępujące
go do Nieba: „Ten Jezus... ta k przyjdzie, ja- koście Go widzieli idącego do Nieba”.
Chwała Panu naszemu! Jak odszedł, tak i przyjdzie. Przyjdzie, aby nas zabrać do m ie
szkania, które Sam nam w yjednał na Golgo
cie, i które Sam przygotował nam po S w ym W niebowstąpieniu.
„Idę abym wam zgotował miejsce, a gdy odejdę i zgotuję wam miejsce, p rzyjdę zasię i w ezm ę was do Siebie, żebyście, gdziem Ja jest, i w y b yli” (Jan 14,3).
Błogosławiona nadzieja! Błogosławiona p rzy szłość: znów z Panem, tw arzą w tw arz w oso
b istym obcowaniu. Cóż za szczęście! A to jest obietnica Pańska a więc w ypełni się na pewno i dosłownie.
A tercĄz praktycznie ujm ując, dobrze b y
łoby isprawdzić siebie, co jest naszym oso
b istym duchow ym zyskiem tych dwóch pamią
tek: W niebow stąpienia i Pięćdziesiątnicy.
M am y realne dożycie te j prawdy, że Pan Jezus, nasz osobisty Zbawiciel przyjdzie po nas osobiście, aby wziąć nas do Siebie i będziem y z N im na w ieki; że dopóki to się nie stanie, Pan Jezus zasiada na praw icy M ajestatu Bo
żego w Niebiesiech, gdzie też i przyczynia się za nam i (R zym . 8,34b), jest naszym Orędowni
kiem , jak m ów i nam o ty m św. Jan (1 Jana 2,1). M am y realne dożycie tej praw dy, iż kogo Pan p rzy jm u je za Sw oje dziecko, tego i pie
czętuje D uchem Ś iviętym (2 Kor. 1,22; Efez.
1,13; 4,30) a też i napełnia, a że jest to stan dla prawidłowego życia duchowego konieczny m ówi o ty m Apostoł Paweł w Liście do Efe- zian (l,18b): „...bądźcie napełnieni D uchem ”.
W szystko, co Pan Jezus czynił i czego uczył, służy człowiekowi k u pokojowi, k u pokojowi toew nętrznem u w sercu przez dożycie pokoju z Bogiem. T y m pokojem naszym jest Sam Pan Jezus, p r zy ję ty do serca (Efez. 2,14).
A ty m , co jest w sercu człowieka, dzieli się on ze sw ym otoczeniem. Pan Jezus był pełen Ducha Świętego, dlatego też pełen był pokoju Bożego. Ten pokój Boży w lew ał się (i w y le wa) na otaczających Go ludzi.
A tak więc dni pam iątki W niebowstąpienia i Pięćdziesiątnicy są dniami dożywania jeszcze, zo w iększym stopniu niż zazw yczaj, radości i pokoju Bożego w Jezusie Chrystusie. Jaki Pan — tacy m ają być i Jego uczniowie.
Dnie te są dniami pamięci o obietnicach Bo
żych, które się ju ż w ypełniły, i są też pieczę
cią tych obietnic, które jeszcze w ypełnić się mają, a z tych największa: w n i e b o-
to s t ą p i e n i e n a s z e !
Chwała, chwała, chwała Panu naszemu Je
zusow i Chrystusowi, Królowi w ieków nie
śm iertelnem u! Cześć, sława i wdzięczność!
A tym czasem ci, któ rzy święcą rzeczywiście dnie pamięci o w ielkich dziełach Bożych planu zbawienia, sami m ają być napełnieni Duchem Ś w iętym , Bożym , C hrystusow ym , i jako ta
cy — napełnionym i pokojem Bożym świad
kam i Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii Po
koju.
Jakże radośnie być dzieckiemi Bożym , owcą Jezusa Chrystusa, mieć Dobrego Pasterza, Którego przyjście jest pewne, a i bliskie przy tym ! A przetoż „...podnoście głoioy wasze przeto, iż się zbliża odkupienie wasze, ...blisko jest Królestwo Boże... blisko jest a we d r z w i a c h ( Ł u k . 21,28.31; Mat. 24,33).
\ Z.
ZNACZENIE ZIELONYCH ŚWIĄT
Niniejszy a rty k u ł jest tłum aczeniem prze
mówienia, wygłoszonego w dniu 4 sierpnia 1925 roku na zielonoświątkowej konferen
cji w M ulheim, która odbyła się w dniach 3—7 sierpnia 1925 r. Na konferencji tej obecni byli również i w ierzący z Polski. Relacją tej konferencji była publikacja pt. „Z pow rotem do pierw szej miłości”, w ydana w 1925 r. przez Towarzystwo M isyjne w Mulheim.
Przem ów ienie noszące ty tu ł: „Co to jest Pięćdziesiątnica?” poprzedzone zostało nastę
pującym krótkim w stępem kierow nictw a zgro
madzenia:
„Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha, co Duch mówi Zborom”.
Wielu ludziom, którzy słuchali Apostołów w dzień Pięćdziesiątnicy, spadły maski z tw a
rzy. Znaczenie Pięćdziesiątnicy polega na tym, że zostało udarem nione dalsze ukryw anie się człowieka za paraw anem jego cielesnego my
ślenia i życia. Taki dzień nastał, a sąd rozpo
czyna się od Domu Bożego. Powodem zaś ca
łej biedy św iata, w szelkich niedostatków i braku nadziei wśród narodów jest tylko to, że Kościół C hrystusow y nie prom ieniuje świa
tłością... Cały św iat szuka wybawcy. Lecz nie ma wybaw cy poza Jezusem . Stw orzenie całe tęskni za tym, co w dziień Pięćdziesiątnicy sta
ło się własnością pierw szych uczniów, co też jest treścią naszego zwiastowania! A tą treś
cią jest Sam Bóg, Bóg objawiony, Bóg w C hry
stusie.
Co imamy czynić zatem? D ajm y swobodę działania Temu, k tó ry wszystko uczynił. To je st treścią naszego powołania i zwiastowania, że On Sam wszystko wykonał.
*
ZNACZENIE ZIELONYCH ŚWIĄT Zostało postawione takie pytanie: czym jest właściwie Pięćdziesiątnica? Chciałbym teraz udzielić krótkiej odpowiedzi na to pytanie:
Czytajm y List do Efezjan 4,8. W pierwszej części wiersza je st mowa o Wniebowstąpieniu, w drugiej natom iast — o Pięćdziesiątnicy.
Czytamy następujące słowa: „W stąpiwszy na wysokość, wiódł pojm anych więźni...”. A więc ta część w yraźnie mówi o W niebowstąpieniu Chrystusa. W dalszym zaś ciągu, w drugiej części tek stu czytamy: „...i dał dary ludziom”.
J e st więc tu ta j mowa o Dniu Pięćdziesiątym, nieprawdaż?
Ale w tym m iejscu mógłby mi ktoś ze słu
chaczy postawić zarzut, iż w m ych słowach znajduje sprzeczność, gdyż obecnie czytając o darach duchowych podkreślam , że jest to mowa o Zielonych Świętach. A więc jeśli ob
jaw iają się wśród nas dary duchowe, znaczy to, że jesteśm y prawdziwym zborem zielono
świątkowym.
N atom iast uprzednio tw ierdziłem już, że Pięćdziesiątnica to nie jest to samo, co wystę
powanie darów duchowych. Jakże więc n a
leży rozumieć m oją wypowiedź? W tym celu
przeczytać proszę kilka d alszy ch ' ' wierszy tekstu. Wiersz 11 w yjaśnia sens 8-go wiersza.
W y m i e n i a o n w ł ą ś n i e t e d a; r y, k t ó r e P a n d a ł w d z i e ń P i ę ć d z i e s i ą t n i cy S w e m u Z b o r o w i . ,,I te n że dał niektóre Apostoły, a niektóre proroki, a drugie Ew angelisty, drugie zaś pasterze i na
uczyciele”. Z tego więc widać, że Pięćdzie
siątnica nie oznacza „darów duchow ych”, lecz oznacza „duchowych ludzi”. A to jest wielka różnica! Ktoś powiedział: „Spotkałem pewnych ludzi, którzy mówili obcymi językam i i tw ier
dzili: m y jesteśm y ochrzczeni Duchem Świę
tym, ponieważ mówimy obcymi językami.
Obok nich stali sm utni inni ludzie; ci powia
dali: m y zaś nie jesteśm y ochrzczeni Duchem Świętym ... ponieważ nie mówimy jeszcze ob
cymi językam i ... i jeszcze n a to czekamy ...
Ale, gdy dłużej i uważniej przyglądałem się im, doszedłem do przekonania, że wyglą
dali raczej na bardziej duchowych ci, którzy sami o sobie tw ierdzili, że nie byli ochrzczeni, niż ci, którzy sami o sobie twierdzili, że dożyli chrztu Duchem Św iętym ”.
Albo, czyż większość trudności w naszych Zborach nie jest spowodowana przez ludzi którzy wprawdzie posiadają dary duchowe, ale upartych i hardego serca? Jakże bezwzględnie niejeden taki prorok w ytykał upadki innym , a zupełnie inaczej postępował wobec samego siebie . . . Dla siebie samego potrzebował nieraz całego roku, by uwolnić się od swoich złości!
Z całym naciskiem pow tarzam raz jeszcze:
Zielone Św iątki nie oznaczają darów ducho
wych, ale duchowych ludzi
Nawiązując więc w dalszym ciągu do czwartego rozdziału L istu do Efezjan, pytam : gdzie są Apostołowie i prorocy? Gdzie po
dzieli się pasterze i nauczyciele, w których rękach znalazłaby się niesfałszowana praw da Boża, bez żadnego szalbierstwa? Gdzie są ewangeliści według serca Bożego? I m usiał
bym odpowiedzieć, że ich nie ma tu taj! Nie ma ich wśród nas!
Ale nie chciałbym też być źle zrozumiany.
Wszystkie te urzędy i służby zostały dane Kościołowi Chrystusa, razem z darem Zielo
nych Świąt, darem Ducha Świętego. Albowiem jak darów Swoich i wezwania Bóg nie cofa, tak i te dary raz na zawsze i nieodwracalnie zostały dane Zborowi. Lecz niestety, nie mogą one występować w swej czystości i pełności, w swej nieograniczonej pełni mocy, i nie mo
gą objawiać się tak długo, jak długo cały Ko
ściół nie odzyska prawidłowego stosunku do Ducha Świętego. Dlatego byłem zmuszony po
wiedzieć: nie ma ich wśród nas!
Lecz miałbym jednakże takie samo prawo do złożenia świadectwa, że one są wśród nas!
Wszystkie dary są wśród nas. Zostały bowiem dane nam razem z Duchem Świętym, darem Zielonych Świąt, i nigdy nie zostaną cofnięte.
Ktoś mógłby zapytać teraz: bracia, a wy sa
mi za kogo się uważacie? Co myślicie o sobie
samych? Udzielamy na to prostej i krótkiej odpowiedzi: jesteśm y waszymi sługami, i ni
czym więcej! Wobec Boga także nie chcemy być niczym więcej, jak tylko Jego sługami, gotowymi do Jego służby: gdzie i kiedy, i jak On nas użyć zechce. Przypisyw anie sobie ja
kiejś sławy, nazwy, urzędu lub chęć narzu
cenia swego zwierzchnictwa nad ludem Bo
żym, to rzecz zupełnie nam obca.
Jest wyłącznym przyw ilejem „drugiego A da
ma „przeznaczenie kogoś do jakiejś służby i określenie jej funkcji w sposób odpowiada
jący spełnianej przez nią roli w organizmie.
„Pierw szy A dam ” otrzym ał w ogrodzie Eden przyw ilej nadania „im ienia” każdem u stwo
rzeniu. N atom iast „drugi A dam ” od Boga otrzym ał zadanie w „ogrodzie” Kościoła na
dać każdem u człowiekowi odpowiednie „imię”.
Dlatego rzekł On do Szymona: „ty jesteś P io tr” ; On także w ybrał „D w unastu” i naz
wał ich Apostołami. Biada nam, gdybyśmy chcieli targnąć się lub wydrzeć P anu ten przyw ilej, który należy do Niego.
A więc drodzy moi przyjaciele, czyśmy dobrze zrozumieli, że jesteśm y tylko, właści
wie mówiąc, ruchem zielonoświątkowym na
dziei.
Duch Pięćdziesiątnicy znów działa w K o
ściele. Przez ogród Boga znów wieje Duch Zielonych Świąt. Duch Pięćdziesiątnicy po
kazuje się znów, jako dech życia, wiejąc przez cały ogrom ny ogród Boga. Ale powinni się pokazać jeszcze ludzie duchowi — właściwy dar Pięćdziesiątnicy! A nie, żebyśmy m y mie
li ich wywoływać lub ustanawiać. To On niektórych, (powtarzam n i e k t ó r y c h ) po
stanowił! On to Sam uczynił!
A więc, tak długo nie nastaną prawdziwe Zielone Święta, jak długo człowiek będzie na piedestale!
Mogę więc teraz zadać inne pytanie: jak m a dojść do tego, by pow stali duchowi lu dzie? Ja k to się stanie? Jednym tylko sposo
bem może dojść do tego. Otwórzmy cudowny pierw szy rozdział Objawienia św. Jan a i czy
tajm y wiersze 9— 17! Co właściwie Jan tu taj zobaczył? On ujrzał Pana, który w Duchu jest obecny w Swoim Kościele. Albowiem On sie
dzący na praw icy Ojca, dopóki nie przyjdzie w chwale i m ajestacie, jest rzeczywiście w Duchu Świętym obecny w Swoim całym Ko
ściele, i j e s t o b e c n y tak, jak to Jan wi
dział. P rzy czytaniu siedmiu Listów Objawie
nia przekonać się możemy, jak w każdym z nich P an przedstaw ia się aniołowi zboru za pośrednictwem jednej lub dwóch wymienio
nych tam Jego właściwości.
Jezus chce powiedzieć: „Straciłeś Mnie z oczu. Nie znasz Mnie i zapomniałeś, Kim jestem dla Mojego Zboru. Dlatego znalazłem u ciebie te złe rzeczy. Spójrz na Mnie! To spojrzenie jest lekarstw em dla twoich bied”.
Jezus Chrystus, Zbawiciel, obecny w Swoim
Kościele, nieznany jest Zborowi! To pierwsze
i najgorsze z „zaćmień”, które w tej Księdze
Objawień zostają ujawnione. Kto zaś chce łatw o i pospiesznie przejść do porządku nad tym pierwszym Objawieniem, ten nadarem nie będzie się. trudził nad odcyfrowaniem po
zostałych, dalszych hieroglifów Apokalipsy.
"Jan widział Jezusa, Którego oblicze lśniło, jak słońce w mocy swojej. My zaś dzisiaj ra no (4 sierpnia 1925 r. — przyp. tł.) mieliśmy Słowo, w którym słońce zostało przedstawio
ne w postaci m ałego świetlnego punktu, przy
słoniętego praw ie zupełnie przez mgłę, która podniosła się z w nętrza zboru. Tak zaciem
niają słońce, to darow ane nam światło, nasze przew rotne myśli i nasze przew rotne modlitwy.
W szystkie właściwości Jezusa są nam da
rowane i pow inny objawiać się w nas. I to jest drogą, k tórą ponownie przyjdą napraw dę Zielone Święta, gdy zbór zacznie znów spoglą
dać na swego P ana spojrzeniem , które u tra cił. Tu nie chodzi o taki, czy inny dar, rzecz;
tu taj chodzi o Jezusa Samego, którego po
trzebujesz. Oczy tw oje muszą widzieć Jezusa takim, jakim On jest; w tym jest tw ój r a tu nek. W pierwszym rzędzie dotyczy to anio
łów zborów, a więc n ajpierw kierowników odpowiedzialnych za lud Boży. Oni nie znają Jezusa tak, jak Go znać powinni. Stracili oni Jezusa z oczu. Nie dają sposobności Duchowi Świętemu, aby objawił im Jezusa Chrystusa w Jego pełności.
Jan słyszał głos, który rozlegał się jak głos trąby. I gdy usłyszał głos, zwrócił się w drugą stronę i wtedy ujrzał Pana. Ja n w ystępuje tutaj, jako przedstawiciel, rep rezentan t zbo
ru. Już u schyłku okresu apostolskiego zbór odwrócił się plecami do swego Pana. W ypeł
niło |s:ię wówczas ponownie Słowo proroka Izajasza, objaw iające grzech starotestam ento- wego zboru Bożego: „Wszyscyśmy jako owce zbłądzili, każdy na drogę swą obróciliśmy się
P an chce skierować także głos do naszego środowiska, głos potężny, jak dźwięk trąby:
Stój! Stój! Zatrzym aj się na swej drodze! Dro
ga twoja, postępki tw oje podobają ci się, ale zatrzymaj się ... przecież odwróciłeś się do Pa
na plecami! Bo czyż tak nie stało się z anio
łem Efezu?Jego praca uczyniła rozdział mię
dzy nim a jego Panem. A co stoi między tobą a twoim Panem — tego ja nie wiem!
Dlatego pragnąłbym bardzo, żeby ten głos rozległ się donośnie, jak głos trąby, a k tóry woła: Stać!
I żebyśmy mogli stanąć spokojnie i odwró
cić się,, a w tedy ujrzelibyśm y Jezusa, który idzie za nam i ...i K tóry z wielką tęsknotą oczekuje tej chwili, gdy zwrócimy się do Nie
go, a w tedy Duch wyłoży nam to pełne ta
jemnic Pismo. Zobaczymy też, Kim jest Jezus dla współczesnego Kościoła. O trzym am y w te
dy pomoc i w tedy nastaną napraw dę Zielone Swifta,
Chrześcijanin
M iliony ludzi codziennie używa tej nazwy, nie zastanaw iając się nad jej pochodzeniem i praw dziw ym znaczeniem. Dlatego też tak wygląda chrześcijaństw o i chrześcijanie.
Wielu myśli, że słowo chrześcijanin pochodzi od słowa c h r z e s t . Jest to jednak m niem a
nie błędne. P opatrzm y więc, co o tym słowie mówi Pismo Święte. Tylko trzy wzmianki o tej nazwie m am y w Nowym. Testamencie. Dowie
m y się o nich trzech ważnych bardzo rzeczy.
Pierw sza z nich mówi o p o c h o d, iz e n i u tej nazwy. Druga o s p o s o b i e przez, k tó ry człowiek s t a j e s i ę chrześcijaninem.
Trzecia zaś podaje, co jest u d z i a ł e m chrześcijanina w świecie i jak patrzy na n ie
go świat, a jak P an Bóg.
Teraz więc przypatrzm y się bliżej tej spra
wie, aby nam była jasna i zrozumiała. Pierw sza w zmianka mówi: „...a najpierw w Antio
chii uczniowie nazwani są chrześcijanam i”
(Dz. Ap. 11,26). Co było powodem, że poganie dali taką nazwę Pańdkim uczniom,, którzy w śród nich żyli? I to nazwę, która później za
pieczętowana została Bożą pieczęcią.
Stało się to wówczas, gdy uczniowie opo
wiadali o P anu Jezusie przez cały rok w An
tiochii, a Pan przez tę ich usługę dokonywał wielkie rzeczy. Wielu ludzi uwierzyło i naw ró
ciło się. Ci wszyscy wyznaw ali Chrystusa i świadczyli o Nim. Czynili zaś to z taką mocą i w takiej mierze, że aż ludzie nazwali ich chrześcijanam i. Takie jest więc pochodzenie tej tak często dziś używ anej nazwy.
Moc Chrystusowa, która objaw iała się przez uczniów, była tak wielka, jasna i widoczna, że m usieli to widzieć i poganie, którzy też uczniów Chrystusowych! nazwali chrześcija
nami (może raczej „Chrystianami” — przyp.
red.). Jak biednie wygląda obecnie chrześci
jaństwo' w porów naniu z tym i początkami.
Główną przyczyną tego stanu je,st fakt, iż dzi
siejsi chrześcijanie tak nazwani zostali z tego powodu, iż zostali ochrzczeni, stali się chrze
ścijanami już w dzieciństwie przez chrzest, a ci pierw si — przez n a w r ó c e n i e s i q i u w i e r z e n i e .
D rugą wzmiankę o chrześcijanach znajdu
jem y również w Dziejach Apostolskich (26,28), gdy czytam y o królu Agrypie, gdy mówi do Apostała Paw ła: „Małobyś mnie nie namówił, żebym został chrześcijaninem ”. Cóż było po
wodem), iż Agrypa Wypowiedział te słowa?
Powodem tym było mocne Pawiowe kazanie o Chrystusie, Którego' Bóg wzbudził z, m ar
tw ych i K tóry się w tak cudowny sposób Pawłowi objawił. Było to mocne świadectwo Pawłowe o tym, że C hrystus jest wypełnie
niem się Bożych obietnic. W tym świadectwie Paw iow ym była taka przekonyw ująca i zwy
cięska moc, że słuchający go król Agrypa był o krok od uw ierzenia i stania się chrześcijani
nem.
Z tego w ydarzenia i krótkiej o nim w zmian
ki, m am y wiadomość o tym, ja k ludzie — we
dług Pisma Świętego — sta ją się chrześcija
nami. A je st to jedyny, Boży i pew ny sposób.
A dzieje się to przez mocne kazanie Ewangelii Pana Jezusa C hrystusa. Ci, co Go przy jm ują i w ierzą Mu, otrzym ują zbawienie i stają się chrześcijaninam i. Apostoł Paw eł jest sam przy
kładem takiego nawrócenia. Szkoda, że chrześ
cijaństw o oddaliło się od tej Bożej zasady. Za
m iast wieść ludzi do C hrystusa, do naw róce
nia, chrzczą małe, nieświadome niczego dzie
ci, i nazyw ają je chrześcijanami. Praktyczne, codzienne życie tych ludzi, świadczy dowolnie, jak strasznym błędem było i je st nazw anie ich chrześcijanami. Ludzie, którzy uw ażają się za chrześcijan tylko dlatego, że ochrzczono ich kiedyś, są tylko m etrykalnym i chrześcijanam i, a większa ich część nie ma żadnej duchowej społeczności z Jezusem C hrystusem i chrześci
jaństw em .
O statnie, trzecie m iejsce w Nowym Testa
mencie (1 P iotra 4, 12— 16), mówi o tym, co jest udziałem chrześcijanina w świecie, Jeślibyśm y w skrócie to m iejsce chcieli przypomnieć, to przytoczymy te końcowe słowa Apostoła Piotra z tego m iejsca: „Lecz jeśli cierpi jako chrześ
cijanin, niech się nie wstydzi, owszem niech chwali Boga w tej m ierze”. J a k widać udzia
łem chrześcijanina w 1 życiu, jest cierpienie.
Tak też powiedział P an Jezus: „Jeśli Mnie prześladowali, i was prześladować będą”. Apo
stoł Paw eł zaś pisał: „Gdyż wam to dane dla Chrystusa, abyście nie tylko Weń wierzyli, ale abyście też dla Niego cierpieli" (Fil. 1, 29).
Stosunek św iata do chrześcijanina jest taki, jaki był wobec Chrystusa, dla K tórego nie było m iejsca w tym świecie.
Dlatego też chrześcijanin narażony jest tak często na pośmiewisko, w zgardę i prześlado
wanie. Ścisły związek chrześcijanina z Chrys
tusem , oddziela go duchowo od świata, i jest to przyczyną nienawiści z k tó rą chrześcijanin często się spotyka. Ponieważ zaś jest z Chrys
tusem ukrzyżow any dla grzesznych spraw te
go świata, i św iat dla niego, i dlatego je st jak obcy, stąd też jasne stają się słowa Apostoła Piotra: „Przetoż, że się wy z nimi nie seha- dzacie na tak ą zbyteczną rozpustę, zda się im (to) rzeczą obcą, i bluźnią to ” (1 P iotra 4,4).
Dlatego też prawdziwe, żywe chrześcijań
stwo nie było, i nie jest popularne na świecie.
Z tym liczyć się m usi każdy chrześcijanin.
„Dlatego św iat nie zna nas, iż Jego (Chrystu
sa) nie zna” (1 Jan a 3,1 b).
tłu m a czył ze słow ackiego B. K urek („K restian” nr 1J1948)
Sadhu Sundar Singh
O GRZECHU IkO ZBAWIENIU
P raw ie wszyscy ludzie wiedzą, że są grzesz
nikami i że nieposłuszeństwo wobec Boga i za
niechanie oddaw ania należnej Mu chwały, jest grzechem. Obecna sytuacja św iata dostatecz
nie wykazała niszczącą moc grzechu, ale nie je st przy tym również jasne, co napraw dę jest grzechem i jak daleko niszcząca potęga grze
chu, przeciw na Bo'żej woli, mogłaby opanować Jego stworzenie, gdyby jednocześnie Wszech
mogący Bóg nie działał, w nim i dla niego.
1
Grzechem nazyw a się czyn b u n tu w łasnej woli przeciw woli Boga; odrzucenie tego co dobre i praw e a w ybór tego, co złe i nieprawe;
upodobanie w gonitwie za przyjemnościami m i
m o iż nigdy nie osiąga się przez nią prawdzi
wego' zadowolenia, ani trw ałej szczęśliwości.
Grzech nie jest więc czymś sam w sobie, lecz jest to pewien stan. J e d e n jest tylko Stwórca wszystkiego, co istnieje, a ponieważ jest On przy tym i dobry, nie może tworzyć zła, gdyż sprzeciwiałoby się to Jego istocie.
Szatan także to tylko mógł zniszczyć, co było już stw orzone i nie posiada żadnej mocy do stw orzenia czegokolwiek. Grzech więc jest stanem ; je st stanem błędu i zatracenia. P rzy
kład: światło ma swój byt — po prostu istnie
je; ciemność zaś jest go pozbawiona, gdyż cie
mność jest brakiem światła. W ty m sensie grzech także nie posiada samoistnego bytu;
jest to odwrotność i b rak dobra, i dlatego jest zły sam w sobie. Ale ten ciemny stan grzechu właśnie dlatego jest taki niebezpieczny, ponie
waż z powodu ciemności wiele dusz zgubiło praw idłow ą drogę, rozbiło się o skały szatań
skiego kłamstwa, wpadło do czeluści piekielnej i uległo zatraceniu. Dlatego Jezus — Światłość świata, stał się człowiekiem, aby zniszczyć uczynki szatana i zbawić tych, którzy naw ra
cają się i w ierzą Weń; a następnie wprowadzić ich do domu, do przeznaczonego miejsca w niebie, gdzie nie m a nocy, ani ciemności (Obj.
21,23; 22,5).
Lecz jak mogło- dojść do powstania tego- cie
mnego stanu grzechu w obecności Boga, który jest Wszechmogący?
Szatan i człowiek swoje złe pragnienia wy
zw alają w oparciu o w łasną w olną wolę, i czy
nią to w sposób fałszywy i przew rotny. Dla
czego więc Bóg nie stw orzył człowieka takim, by nie mógł upaść? Odpowiadam: Gdyby Bóg stw orzył człowieka na podobieństwo jakiejś maszyny, w tedy człowiek nigdy nie zaznałby praw dziw ej radości, którą zdobywa jedynie przez osobiste decyzje powzięte przez działa
nie swej w olnej woli.
Adam i Ewa dali się oszukać diabłu, gdyż w
stanie bezgrzeszności nie mieli pojęcia o oszus
tw ie i kłamstwie. Przed swym upadkiem sza
tan także nie znał pychy, ponieważ jej1 nie by
ło; pycha ujaw niła się w szatanie i w ludziach
— po upadku. Lecz Bóg w miłosierdziu swym postanowił ten stan odmienić, w łaśnie przez ak t Wcielenia i a k t Zadośćuczynienia, dokona
ne przez naszego Zbawiciela; w przeciwnym razie, cudowna i bezgraniczna miłość Boga nie objaw iła by się, nie byłaby znana. Dlatego też uratow ani grzesznicy, po poznaniu goryczy grzechu, inaczej już cenią szczęście raju , niż przedtem ; podobnie i sm ak miodu ceni się bar
dzo i delektuje nim napraw dę, dopiero przez porównanie z czymś bardzo gorzkim. Dlatego więc naw róceni prawdziwie grzesznicy, nie znajdują już więcej radości w grzechu, ale po
kornie, posłusznie, z pełną miłością, służą nie
biańskiem u Ojcu i radość sw ą znajdują w Nim.
Ludzie chętnie na ogół przyglądają się zać
mieniom słońca lu b księżyca, ale nie m ają n aj
mniejszego pojęcia o zaćmieniach, jakie powo
d u ją w łasne ich grzechy.
Z biegiem lat, ciało trędow atego traci w ra
żliwość; podobnie niewrażliw e staje się serce i sumienie ludzkie przez działanie grzechu, i tak dalece obumiera, że człowiek przestaje odczuwać obrzydliwość grzechu. Ale przyjdzie czas, gdy z przerażeniem pozna, do czego do
prowadził go grzech, i w tedy zacznie płakać i zgrzytać zębami.
Ludzie zanurzeni w grzechu, nie odczuwają jego ciężaru, podobnie jak człowiek nurkujący nie czuje nad sobą ciężaru masy wody. Nie czując ciężaru grzechu, ludzie toną w nim i um ierają. I przeciwnie, człowiek odczuwa ca
ły ciężar ładunku, gdy nie jest zanurzony w wodzie. I dlatego ci, którzy czują ciężar grze
chu, naw racają się i przychodzą do Jezusa, a On daje pokój ich duszom ((Mat, 11,28).
Dzieje się to dlatego, że Syn człowieczy przy
szedł, aby szukać i zbawić, co było zginęło (Łuk. 19,10).
Aby człowiek um arł, wcale nie trzeba, by wszystkie członki ciała ludzkiego' osłabły lub stały się bezużyteczne; w ystarczy, żeby zawio
dło serce, albo mózg. Stąd właśnie nieszczęś
liwe w ypadki ta k często kończą się śmiercią, choć w chwili w ypadku wszystkie członki cia
ła mogły być zupełnie zdrowe i jak najbar
dziej sprawne.
Tylko jeden grzech, działając trująco na serce i mózg, wystarcza, żeby zniszczyć całe życie duchowe człowieka, rodziny, rasy, kraju;
św iat naw et cały doprowadzić do śmierci, jak tego dostatecznie dowodzi upadek Adama.
Ale jedno jedyne Słowo, pochodzące z u st Zbawiciela wystarcza, aby umarłego, jak choć
by Łazarza, przywrócić do życia.
Zdarza się, że jakieś zwierzę,na przykład ptak, przebyw ając długo w środowisku ludz
kim, zaprzyjaźni się z ludźmi, ale gdy potem wraca do swojego dzikiego stada, spotyka je złe przyjęcie ze strony krewniaków, ponieważ zwyczaje, których nabył przebyw ając z ludź
mi, są obce i nienaw istne dla innych osobni
ków jego gatunku. Z tego powodu bardzo często stado1 atakuje powracającego i zabija.
Jak więc mogliby aniołowie i święci z nieba znosić w swojej czystej społeczności grzeszni
ków, którzy żyli w śród odrzuconych, kiedy naw et zw ierzęta nie przyjm ują przedstawicieli swojego gatunku, wyobcowanych ze stada, przez życie w społeczności z ludźmi. I nie chcę powiedzieć przez to, że aniołowie nie m ają mi
łości do grzeszników, przeciwnie, to właśnie dla nieuświęconych grzeszników zwyczaje nie
ba muszą być bardzo niewygodne; widzimy to jasno z tego', że żyjącym w świecie sługom grzechu, bardzo niewygodna jest społeczność dobrych i spraw iedliwych; jakże więc w ytrzy
maliby grzesznicy w niebie, w społeczności świętych i sprawiedliwych? Taki raj okazałby się dla nich karą gorszą od piekła.
Bóg, który jest miłością, nikogo nie w yrzu
ca z nieba, tym bardziej, że nikogo na piekło nie skazał; samo życie grzesznika prowadzi go tam. Już teraz w sercu człowieka objawia się niebo lub piekło, w zależności od tego, czemu ulega — dobru czy złu. Kto więc chce ujść w przyszłości wiecznych k a r piekła, musi na
wrócić się od swoich grzechów i swoje serce powierzyć Zbawicielowi, aby On w nim za
mieszkał, i przez działanie Ducha Swiętegp uczynił człowieka dzieckiem Bożym na wieki.
Jeśli ktoś czynnie w ystąpił przeciw swoje
m u rządowi i królowi, w obawie przed karą, często ucieka do innego kraju. Ale gdzie ucie
knie, albo gdzie skryje się człowiek, który zbuntował się przeciw Bogu? Bo choćby się udał do nieba, lub k raju podziemnego, Bóg go znajdzie (Ps. 139,7.8). Jedynym ratunkiem dla człowieka jest teraz nawrócić się do Boga
i upaść Mu do nóg. -
Liście figowe nie okazały się dobrym przy
kryciem dla nagości Adama i Ewy, skoro mu
sieli otrzym ać ubranie z owczych skór. Ludz
kie dobre uczynki są niewystarczające, jak fi
gowe liście; oddalić przyszły gniew Boży i przyodziać nas, może jedynie szata sprawie
dliwości Jezusa Chrystusa.
Cma nie wie, że płomień pali i niszczy, dla
tego wpada w eń i ginie. Podobnie i ludzie nie m yślą o istocie grzechu, k tó ry tru je i niszczy;
schw ytani zaś na lep jego pozornej rozkoszy, staczają się do wiecznego1 zatracenia.
Jezus jest światłością, która ratu je grzesz
nika od śmierci i darow uje m u wieczne życie:
albowiem człowiek po to został stworzony, aby cieszyć się błogosławieństwem tej światłości.
Grzech nie jest złudzeniem, ani snem; jest rzeczywistością. Ze złej wolnej woli człowieka znajdującego się w stanie duchowej ciemności, w ykiełkowały zalążki zła i różnych grzechów, które zniszczyły, zatruły i zbeszcześciły jego ducha tak, jak tylko' czarna ospa, na zawsze zeszpecić potrafi najbardziej urodziwego czło
wieka.
Bóg, który nie jest spraw cą cierpień i cho
rób, nie jest także sprawcą zła i grzechu; są
one po prostu skutkiem nieposłuszeństwa
człowieka. Cierpienie i choroba, to też nie są złudzenia; to są zew nętrzne znaki rozpoznaw
cze i form a ujaw nienia się niewidzialnej i mie
szkającej w ew nątrz człowieka choroby grze
chu: własnego' lub odziedziczonego; mogła mu podlegać jego rodzina albo środowisko. Gdyby więc wszyscy członkowie te j społeczności, n a
wrócili się do Boga i weszli z Nim w społecz
ność, w tedy krew życia P ana Jezusa krążąc w nich, uzdrowiłaby wszystkie w ew nętrzne i ze
w nętrzne choroby, a oni otrzym aliby na zaw
sze pełne zdrowie, ponieważ po to właśnie stworzony został człowiek; i w tedy żyłby szczęśliwie, wiecznie z Bogiem, swoim Stw ór
cą i Rządcą.
2
Czy nauka o pojednaniu się z Bogiem jest dzisiaj istotnie zbyteczna? Czy napraw dę o to chodzi, że dlatego tylko mamy żyć uczciwie, aby otrzym ać zbawienie?
Nie zapominaj, że spraw y ducha oraz wszys
tko, co dotyczy wiary, w większym stopniu od
nosi się do serca, niż do rozumu. Serce jest św iątynią Boga; a gdy je st wypełnione obec
nością Boga, w tedy także oświecony je st ro zum. W przeciwnym razie organa poznawcze są bezużyteczne tak, jak wzrok fizyczny w ciemnym pomieszczeniu bez światła.
Po ciemku można wziąć węża za kawałek powrozu, a powróz za węża. Przez fałszywe wyjaśnianie duchowej rzeczywistości za pomo
cą mądrości świeckiej, cielesnej, w iele pros
tych dusz sprowadzono na manowce. Dla usi
dlenia Adama i Ewy, szatan nie użył owieczki
lub gołębia, posłużył się natom iast wężem, naj- przebieglejszym ze w szystkich stworzeń. W rę
kach szatana przebiegłość okazała się użytecz
na bronią wówczas1; tak jest i w naszych cza
sach. Posługuje się chętnie uczonością, spry
tem, inteligencją, jako- swymi narzędziami, by w błąd wprowadzić i zatracić. Na to aby nie ulec fałszowi, nie w ystarczy zwykły rozum, tu trzeba być bez fałszu, być jak gołębica i dlatego napisane jest u Mateusza: „...bądźcie tedy roztropnym i jak węże, a szczerymi, jako gołębice” .
Krzyż P ana Jezusa, ma takie same znacze
nie dla wierzących, jak wąż miedziany dla Izraelitów, którzy byli na pustyni pokąsani przez jadowite węże: kto oczami w iary spoj
rzał na niego, żyw zostawał.
Ale być może byli też i tacy, którzy w tym wężu miedzianym widzieli tylko kawałek me
talu, zbuntowali się i orzekli: „Cóż to m a być w tym kaw ałku m etalu? Przecież to nonsens patrzeć na to; gdyby Mojżesz, dla unieszkodli
w ienia trującego jadu węży, dał nam jakąś od
tru tk ę, lub coś w tym rodzaju, moglibyśmy wierzyć, ale w to wierzyć? ...jakież w ybaw ie
nie może być w tym słupie?” K rytyka była racjonalna, ale jej w ynikiem była ich śmierć.
Podobnie i dzisiaj krytykow ana jest, w ybra
na przez Boga, droga naszego zbawienia; wie
lu w strzym ując się z przyjęciem jej, poszło na śmierć i zatracenie z powodu zatrucia się w łas
nym grzechem.
Pew ien młody człowiek spadł na dół, raniąc się ciężko i na skutek dużego ubytku krwi, bliski był śmierci. Gdy ojciec pospieszył z nim do lekarza, usłyszał: życie jest w e krwi. Gdy-
1 .
MIESZKAJ W JEZUSIE, do którego przyszedłeś
„Pójdźcie do M nie” (Mat. 11.28)
„M ieszkajcie w e M nie” (Jan 15,4)
Jeśliś usłyszał i usłuchał wezwania Pana Jezusa: „Pójdź do Mnie”, to tak samo do ciebie odnosi się Jego inne zaproszenie: „Mieszkaj we Mnie”. To poselstwo przychodzi od tego sa
mego, pełnego miłości Zbawiciela.
Zapewne nigdy nie żałowałeś, żeś przyszedł do Niego, usłuchawszy Jego wezwania. Prze
konałeś się osobiście, że Jego Słowo jest praw dą, że Jezus w ypełnił w szystkie Swe obietnice i sprawił, żeś zasmakował w Jego pokoju i do
znałeś radości Jego miłości.
Czy nauka o pojednaniu się z Bogiem jest serdeczne, Jego odpuszczenie grzechów zupeł
ne, a Jego miłość kosztowna i orzeźwiająca?
Czyż przy swym pierwszym przyjściu do Je
zusa nie poznałeś, że i ty masz powód, aby mówić, tak, jak królowa z Saby: „Ale mi tego nie powiedziano i połowy” (1 Król. 10,7).
A jednak uskarżałeś się nieraz od tego cza
su na zawiedzione nadzieje, gdyż tw e oczeki
w ania nie spełniły się z biegiem czasu. U tra
ciłeś błogosławieństwa, k tó re swego czasu cię cieszyły. Miłość i radość, które przepełniały cię przy pierwszym spotkaniu ze Zbawicielem, nie pogłębiły się, ale przeciwnie — zbladły i osłabły. Mbże pytałeś sam siebie, jaka jest przyczyna, że tw oje poznanie zbawienia nie jest doskonalsze pomimo, iż przecież masz tak potężnego i miłosiernego Zbawcę?
Odpowiedź jest bardzo prosta: oddaliłeś się od Niego! Błogosławieństwa, których udziela Pan. związane są ściśle z posłuszeństwem Jego wezwaniu: „Pójdź do M nie”, ale korzystać z nich możemy tylko przez pozostawanie w ścisłej łączności z Jezusem. Albo więc zapom
niałeś, albo może nie zrozumiałeś należycie, że Jego wezwanie: „Pójdź do M nie” znaczy:
„Pójdź do Mnie, aby we Mnie pozostać” ! To właśnie było i jest pragnieniem Pana Jezusa, gdy zawołał cię po raz pierwszy. Zbawiciel chciał napełnić cię miłością i pokojem nie na kilka tylko godzin po* tw ym nawróceniu, aby potem znów m iał nastąpić upadek i smutek:
P an nasz przygotow ał dla ciebie szczęśli
wość, która nie ogranicza się tylko do czasu m odlitw y szczególnie gorliwej, po czym mia
łaby ona znikać, gdy powracasz; do swych prac
by się znalazł ktoś, kto byłby gotów własne życie, albo w łasną krew oddać mu, ten młody człowiek mógłby być uratow any; w przeciw nym razie nie ma nadziei. Ojciec nie nam yśla
jąc się, ofiarow ał własną krew synowi. I kiedy ojcowska krew popłynęła w żyłach syna, zo
stał on ocalony.
Jakże bardzo człowiek odpadł od swej po
czątkowej świętości i jak bardzo zatracił go i śm iertelnie zranił jego- w łasny grzech. Dla
tego jego' życie duchowe jest m artw e. Ale Je
zus ofiarow ał Swą krew, aby wszyscy, którzy Weń uwierzą, uniknęli śmierci i otrzym ali ży
cie wieczne; gdyż Jezus C hrystus po to właś
nie przyszedł na świat!
W biblijnej starożytności zabroniono picia krwi i jedzenia mię‘sa pew nych zwierząt w ce
lu ochrony przed chorobami oraz zahamowa
nia w człowieku rozw oju instynktów zwierzę
cych; wiele ludzi zostało w ten sposób zacho
wanych od różnego rodzaju zła. Ale teraz Pan mówi: „...ciało M oje praw dziw ie jest pokarm, a krew Moja prawdziwie jest napój” (Jan 6,55), ponieważ przez, nie otrzym ujem y ducho
we życie i niezniszczalne zdrowie, niebiańską radość i szczęście.
Lecz przebaczenie grzechów, to jeszcze nie wszystko'. Dopiero pełne wyzwolenie od grze
chu jest pełnym zbawieniem. Bo jeśli ktoś otrzyma przebaczenie swoich grzechów, to wszelako może jeszcze umrzeć z powodu cho
roby wywołanej przez swój grzech.
Oto zdarzyło się, że ktoś w w yniku przew le
kłej choroby stał się chory umysłowo', i w na
padzie szału rzucił się na jakiegoś człowieka, zabijając go. Z tego1 powodu został skazany na
śmierć, ale jego krew ni robili, co było można, by m u pomóc. I w końcu udowodnili, że na
pastnik był umysłowo chory; w ten sposób zdołali w yjednać dla niego łaskę. Ale zanim zdołali przybyć do więzienia, aby go uwolnić chory zm arł z powodu choroby, która była je
dyną i istotną przyczyną jego' przestępstwa.
Popatrzm y teraz, czy akt przebaczenia pomógł cokolwiek tem u biedakowi? Raczej trzeba było troszczyć się o> to, żeby byił uwolniony od cho
roby, a w tedy ułaskawienie okazałoby się dlań istotnie pomocne.
Dlatego Jezus Chrystus przyszedł na świat, żeby tych, którzy się Doń naw racają, zbawić zarówno od przyczyny, jak i od sk utku grze
chu; od choroby grzechu, od k ary i od Śmier
ci. Nie um rą oni w swoich grzechach, gdyż Je
zus zbawił ich od ich grzechów (Mat. 1,21), i dlatego przeszli od śmierci do życia wiecz
nego.
Życie w ielu ludzi znajduje się w podobnym niebezpieczeństwie, jak owego człowieka, któ
ry na wysokim drzewie, stojącym nad brze
giem rzeki zobaczył gniazdo pszczele pełne miodu, i aby zdobyć miód, w drapał się na drzewo, ale nie zwrócił on jednak uwagi n a to, iż popadł w ten sposób w1 śm iertelne nie
bezpieczeństwo. W dole bowiem pod nim, w rzece, były krokodyle, i n iektóre z nich z ot
w artym i paszczami czekały tylko na to, by go połknąć, gdy tylko spadnie z drzewa do wody, las zaś był poza tym siedliskiem wilków, go
tow ych porwać go w kawałki. Do- tego w szyst
kiego' drzewo, n a którym siedział, było zm ur
szałe od samego korzenia do tego stopnia, że w każdej chwili groziło upadkiem. I drzewo
i obowiązków, w ypełniających większą część twego życia. O, nie! Pan zgotował dla ciebie warowne miejsce, gdzie mógłbyś spędzić całe życie, każdą chwilę; gdzie mógłbyś w ykony
wać tw e prace nie tracąc jednocześnie nie
ustannej z Nim społeczności. To właśnie miał na uwadze P an Jezus, gdy do pierwszego Swego wezwania: „Pójdź do M nie”, dołączył to drugie: „Mieszkaj we M nie” !
W tejże mierze jak dalece wierne, delikatne i pełne miłości, było miłosierdzie zaw arte w tym słowie: „Pójdź ...”, tak też wielka była łaska, która powiedziała: „Mieszkaj ...”. W te j
że mierze jak była pociągająca moc pierwszego wezwania, byłyby też mocne więzy, które łą
czyłyby cię z Jezusem, gdybyś zważał i posłu
chał tego drugiego wezwania. Tak jak w ielka jest błogość towarzysząca pójściu za Jezusem, tak wielka jest, a naw et większa błogość i skarby, które 'stają się tw oją własnością, gdy w Nim zamieszkasz.
Trzeba położyć szczególny nacisk na to, że Jezus nie powiedział: „Pójdź do Mnie i zam ie
szkaj przy M nie”, ale powiedział: „zamieszkaj we Mnie”. Nasza społeczność z Jezusem m a być nie tylko nieustanna, ale m a być stosun
kiem najgłębszej, zupełnej miłości. On otwo
rzył Swe ramiona, aby cię przycisnąć do Swej
piersi; On otworzył Swe serce, aby cię w nim przyw itać; On otworzył ci całą obfitość Swego Bożego życia. Swej miłości: On ofiaruje ci udział w tym wszystkim błogosławieństwie i chce cię zjednoczyć z Sobą. Głębokie znacze
nie, którego głębi nie możesz na razie prze
czuwać, zaw arte jest w tych Jego słowach:
„Mieszkaj we M nie”.
Nie m niej ujm ującym , jak Jego wezwanie:
„Pójdź do M nie”, jest Jego prośba: „Mieszkaj we M nie”, o ileś ją dosłyszały Przez wszystkie okoliczności, które skłoniły cię do przyjścia do Niego, starał się Pan nakłonić cię do tego, abyś w Nim pozostał. Czy to był strach przed grze
chem, albo przed spraw iedliwym sądem Bo
żym, który cię do Niego pociągnął? Odpusz
czenie, któreś otrzym ał przy p r z y j ś c i u do Jezusa, i wszystkie z tego płynące błogo
sław ieństw a byłyby się przez p o z o s t a n i e w Nim — pogłębiły i wzmocniły. Jeśli to by
ło pragnienie poznania i zakosztowania nie
skończonej miłości, która cię wołała, a Twoje pójście za Jezusem pozwoliło ci skosztować kilka kropel z tego zdroju, to wiedz, że tylko m ieszkanie w Nim może pragnącą duszę w pełni zaspokoić i napoić ją strum ieniam i ra dości, których źródłem jest wiecznie On Sam.
Może to była tęsknota za zupełną wolnością
rzeczywiście zwaliło się, a niefortunny łowca w padł w wodę i trafił do paszczy krokodyla.
Czyż nasze biedne ciało posługując się du
szą, nie jest podobne do tego zmurszałego drzewa, w którym m ieszkająca dusza chce w swej beztrosce i bezmyślności, używać, choć
by krótko, zwodnej słodyczy grzechu, nie ma- jąć pojęcia, że świat jest jak dżungla, w której szatan krąży na podobieństwo' wilków, a pie
kło, jak krokodyl rozw arło sw ą paszczę, by połknąć każdego, kto popadnie; a tymczasem niewidzialne siły grzechu przeżerają korzenie jego życia. I w takiej sytuacji, przez nagły upadek dusza jego na w ieki może stać się łu pem piekła. A le chwała Bogu, że grzesznika przychodzącego do Jezusa, w yzw ala On od grzechu, diabła i piekła, i daje wieczne życie, którego już n ik t nie może odebrać (Jan 16,22).
Wąż przyciąga k u sobie zwierzęta, które chce zdobyć, patrząc na nie swymi pięknymi i zdradzieckimi oczami; ta k samo postępuje szatan. C hytrym i słówkami nęcącymi rzecza
mi przyciąga do siebie ludzi, a następnie dusi ich. Ale w ierzący w Jezusa znajdują w Nim ratun ek przed wężem starodaw nym , i przed siłą świata, któ ra przyciąga i zatraca.
P tak opiera się sile przyciągania ziemi i p ra
wu ciążenia, i dlatego' cieszy się wolnością ot
w artego nieba; tak i wierzący cieszy się swoją wolnością, a pod ochroną miłości Chrystusa zdąża do swej wiecznej ojczyzny.
Byw ają przypadki zachorowania na żółtacz
kę, gdy chory widzi wszystko w kolorze żół
tym. Podobnie jest z człowiekiem, który m i
mo całą swą wiedzę nie przeciwstawia się grze
chowi, wszystko' widzi w1 jego świetle i dlate
go widzi błędnie. Nie należy więc się dziwić, jeśli naw et Jezus w ydaje się grzesznikiem ta
kiemu człowiekowi; i dlatego cokolwiek by św iat sądził o Jezusie jest bez znaczenia.
Jezus przecież właśnie dlatego przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników. Oto tajemnica, która ciągle n a nowo objaw ia się w życiu wie
rzących.
Lewi znajdując się w biodrach Abrahama, składał już dziesięcinę Zbawicielowi mimo, iż Ten nie narodził się jeszcze. W K rzyżu także wszyscy wierzący Starego Przym ierza otrzy
m ali pojednanie i 'mieli srebro w ykupu za swoje grzechy pomimo, iż nie żyli przecież w czasie pojednania, a to dlatego, ponieważ zba
w ienie stało się dla wszystkich generacji, wszystkich czasów i całego św iata (Żyd, 7,9—
—