Nr. 85. (133)t im pra L u b lin , d n ia 2 0 c z e r w c a 1920.
TYGODNIK PO ŚW IĘCO N Y S P R A W O M W A R STW PRACUJĄCYCH.
... O r g a n S t o w a r z y s z e n ia R o b o t n ik ó w C h r z e ś c ij a ń s k ic h . r r r = = r r r
R o k IV.
Adres Redakcji i Administracji:
Krakowskie-Przedmieście 7,1 piętro.
(Lokal Sfow. Robotników Chrzęść.) R edaktor przyjm uje:
w pon. od 12— 1; we wtorki od 1 —2 popoł.
w inne dni, prócz świąt od 6—7 wlecz.
W p iln y c h sprawach redakcyjnych,)nk również we wszystkich kwestjach, obcho
dzących o s o b iś c ie redaktora „Robotni
ka'', należy się zwracać pod adresem : Feliks Kozubowski, Szopena 21, m. 12 Przedpłata wynosi: kwar.z przes. 12 mk.
dla członków Stow. na prow. z przes. 9 mk.
Ceny ogłoszeń : Ża wiersz petitowy l szpaltowy na ostatniej stronie 2 mk., na 1-ej stronie 4 m k„ wtekście6 mk. Drobne ogłoszenia po 40 fen. za każdy wyrez.
Administracja otwarta codziennie od godz. 9— 3 po pot. i od 5—9 wieczorem.
P R A C Ą i Ł A B E M .
Z a r z ą d
Szkoły Zawodowej Żeńskiej
w L u b 1 i n i e, ulica L ipow a Ni*. 3,
zawiadamia, iż
ZDłlMIia 03 i Ul! giZEIfSiiy) i I
tlll
liliiilfillprzyjmowano będą dnia 18, 37 i 18 C z e r w c a w godzinach od 10— 12 rano i od 3—5-ej popoł.
E g z a m in a w s t ę p n e o d b y w a ć s ię b ę d ą d n ia 21 i 22 c z e r w c a .
Nowe drogi. *
Znaczna część Europy przechodzi ciężki kryzys ekonomiczny, z którym bez
pośrednio wiąże się sprawa robotnicza.
Zagadnienie pracy i płacy jest dzisiaj dla większości krajów europejskich kwestją najważniejszą: około niej obraca się pra Vvie wszystko. W Polsce zagadnienie to stało się chwilowo osią życia polityczne
go; możnaby rzec, iż sejm i rząd nad tem tylko myślą, jakby pogodzić wyłaniające się stąd przeciwieństwa, jakby poiożyć kres trudności m, wytworzonym przez upadającą produkcję i rosnącą wartość pracy przy równoczesnem podnoszeniu się płac i obniżaniu się jako ci produkcji.
Warstwy robotnicze w Polsce w po
ważnej części dotknięte są trądem niechę ci do pracy, zarażone bolszewizmem i stosunek swój do rządu pojmują jako stosunek wychowanka do opiekuna, który obowiązany jest bezwzględnie łożyć ria jego utrzymanie Dzięki niesumiennym a- gttatorom niektórzy robotnicy nabrali prze konania, że powinno się brać możliwie dużo, a dawać jak najmniej: innemi sło
wy, że należy pracować z jak najmniej
szym wysiłkiem i jak najgorzej, zapłaty zaś żądać coraz to większej,
W chwili, kiedy nie tylko u nas, ale także w znacznej części Europy groźne ie hasła stały się wykładnikiem życia ro
botniczego; w chwili, kiedy w Polsce nie tylko socjaliści, ale nawet narodowe ugru
powania robotnicze głównie zagadnie
niem płacy i długości dnia roboczego się zajmują-nie od rzeczy będzie powołać się na Amerykę, gdzie sprawa robotnicza wchodzi na n o w e d r o g i dzięki nieja
kiemu Johnowi Leitchowi, autorowi książ
ki: „Człowiek do człowieka". W dziele tem john Leitch, robotnik, mówi do ro
botników, jak równy do równego. Mówi o swej dziewięcioletniej pracy w dwudzie
stu fabrykach amerykańskich nad podnie
sieniem wydajnojści pracy, zwiększeniem zarobków i zmniejszeniem liczby godzin pracy. Wysiłki te osiągnęły tak nadzwy
czajne rezultaty, że trzeba je dzisiaj przy
jąć jako fakt poważny, zasługujący na o- mówienie, a jeszcze bardziej na naśla
downictwo,
|ohn Leitch, jako robotnik fabryki fortepianów Packarda w Fort Wayne, w Indianie (Stany Zjednoczone) zapoczątko
wał ideę p a r la m e n t a r y z m u f a b r y c z n e g o , dalekiego jednak od znanych u nas, a tak niestety częstych wieców fabrycznych kończących się strajkiem nb żądaniem nowych podwyżek przy obniżeniu pracy.
Parlament fabryczny Leifcha, złożony z z przedstawicieli robotników (jeden poseł na 25 robotników) normował i normuje życie fabryczne, pracę i płacę, jako pierw
szą zasadę przyjął bezwzględną sprawie
dliwość tak w stosunku do robotników, jak i pracodawcy.
Przepisy wyznawców Leitcha zawie rają jeszcze trzy zasady, uznane i podpi sane przez wszystkich uczestników przed siębiorsfwa: współdziałanie w celu osią flnięcia indywidualnej i społecznej dosko nałości, oszczędność czasu, msteryałów sił i wreszcie energję w działaniu Posta nowiono pobudzać się wzajemnie do naj większego wysiłku i największej ekotiomji Przy zasadach Leitcha bardzo szyb ko osiągnięto znaczną oszczędność cza su i pracy przy jednoczesnem wvdatnem zwiększeniu zysków. Postanowiono zysk tych oszczędności dzielić równo pomiędzy właścicieli fabryki i jei pracowników, w y
płacając co dwa tygodnie każdemu część tych zysków, proporcjonalną do jego zarob
ków.
To zwiększyło jeszcze energję pracy, a jednocześnie pobudziło robotników do wynalazków, dozwalających na ekonomję nakładu. Po miesiącu takiej pracy koszta produkcji spadły o 5 i pól proc. Pracowa
no wówczas 10 godzin na dobę. Zreduko
wano pracę najpierw do 8 godzin, a po
tem 8 goazin i wolne pół dnia w soboty.
Mimo to wydajność pracy jeszcze wzrosła, a jakość produkcji tak została udoskona
lona, że popyt na fortepiany Packarda stał się olbrzymi. Praca, która dawniej wyma
gała 22 godzin, wskutek wynalazków i udoskonalań samych robotników, wykona
na była znacznie dokładniej w 8 godzinl Wydatek na węgiel, który wynosił 5 dola
rów od fortepianu, spadł do jedneg > do
lara, a podobnie i inne koszta. Rzecz pro
sta, że odpowiednio wzrastały i dywiden
dy robotnicze.
W ten sam sposób zorganizował i przetworzył Leitch jeszcze 19 fabryk i wszędzie osiągnął podobne rezultaty.
Reforma jego miała skutki następujące:
1. z m n ie j s z y ła d łu g o ś ć p r a c y ; 2. p o w i ę k s z y ła p r o d u k c ie ; 3. p o d n i o s ł a j a k o ś ć p r o d u k c ji;
4. p o w i ę k s z y ł a z a r o b k i r o b o t;
5. nauczyła ludzi pracować całą duszą;
6. usunęła wszelkie nieporozumienia;
7. dala każdemu robotnikowi udział w odpowiedzialności za całość przedsię
biorstwa;
8. pobudziła wynalazczość wielu rob.,- 9. wprowadziła ducha prawdziwego koleżeństwa między wszystkimi pracown.;
10. okazała się nowem zastosowa
niem zasad demokracji.
Rzeczy niezwykłych dokonała wola i rozum jednego człowiekarobotnika, który dążył do poprawy swego bytu i osiągnął go. Zdobył wszystko to, o co walczą u na*: olbrzymie zwiększenie płacy i zna
czne zredukowanie godzin pracy, ale je
dnocześnie wywołał zwiększenie produkcji i obniżenie jej kosżlów, gdy u nas dzień każdy zmniejsza produkcję i zwiększa ko
szta, uniemożliwiając tem samem wytwór
czość.
W takim mom^mcie iak dzisiejszy gdy państwo, świeżo powstałe, potrzebuje, całego wysiłku swego społeczeństwa, ka
żdy uczciwy robotnik rozważyć winien za
sady Leitcha i zastosować je w swoim własnym interesie. Wtedy i ludzie będą szczęśliwi i kraj oprze się na silnych pod*
stawach.
2. R O B O T N I K Nr. 25.
J. E. Kardynał Kakowski o Pożyczce Odrodzenia.
Polska wyszła z niewoli, ograbiona przez w rogów , obdarta i szat, zubożona.
Otoczmy ja ciepłem serca, wspomóżmy, czem kto m o że, obdarzmy hojnq ofiarą drogich kam ieni, złota i srebra, wreszcie zapisujmy się na pożyczkę państwową polską.
Aleksander K ardynał K akow ski
Arcybiskup Warszawski.
U l i
Od niejakiego czasu przedstawiciele miejscowej (i nie tylko miejscowej) orga
nizacji P. P. S. usiłują gwałtownie zazna
czyć swój pafrjotyzm. Zdawałoby się, że kto jak kto, ale polska partja socjalistycz
na powinna stale hołdować hasłom poli
tyki narodowej. Niestety, był czas, że ta właśnie partja w najwyższym stopniu sprze
niewierzyła się i swojej tradycji i narodo
wi. Ten czas-to okres od listopada roku 1918 aż po ostatnie, zresztą nieudane, strajki kolejowe i rolne. To okres, kiedy P.P.S., dzięki nieoczekiwanemu biegowi wypadków, podstępnie chwyciła władzę w swoje ręce i próbowała stworzyć polską republikę ludową z rządem robotniczo- wlościańskim na czele. To okres, w któ
rym P.P.S. wyraźnie popierała bolszewizm w kraju i niedwuznacznie dążyła do na
wiązania stosunków z komunistami w Ro sji, w Niemczech i Austrji. Pozatem w ia
dome są wszystkim „czyny" Moraczew- skich i Daszyńskich, nieodpowiedzialne i nieobliczalne. Sławne dekrety, zarówno
2 czasów republiki lubelskiej, jak i z o- kresu Moraczewszczyzny, przeszły już do historji. Niema też dziś nikogo, ktoby się odważył bronić tych ludzi i ich wystąpień, ktoby sobie nie zdawał sprawy, ile złego ten okres przyniósł Polsce, jak fatalnie za
ciążył na całym rozwoju młodej Rzeczy
pospolitej. Jeżeli słusznie odsądzamy od czci targowiczan, zarzucając im działanie na zgubę państwa i narodu, to niezawod
nie partia socjalistyczna, która wniosła niebywały wprost zamęt w stosunki poli
tyczne i społeczne, która sprowadziła na kraj zarazę strajków, zdemoralizowała ro
botnika, oderwała chłopa od roli i próbo
wała powaśnić lud z Kościołem, która wreszcie na wszystkich wybitniejszych sta
nowiskach poumieszczała swoich ludzi, równie złych, jak niedołężnych, a przytem fanatycznie zaciekłych-ta partja zaiste na cześć i wdzięczność nie tylko narodu, ale nawet i robotników nie zasłużyła.
Długo szli socjaliści osobno, samo- pas. Naród borykał się z niezliczonemi trudnościami, pasował w śmiertelnym boju z nawałą hajdamaków, niemców, bolsze
wików, czechów. Trzeba było stworzyć i uzbroić armję, dać jej zaopatrzenie; trze
ba było zapewnić krajowi aprowizację, uruchomić fabryki, podnieść rolnictwo, zor
ganizować urzędy i szkoły, obudzić zaufa
nie do państwa, wlać do serc wiarę we własne siły. Wówczas partja P.P.S. naj
częściej rzucała narodowi kamienie pod nogi: niezadowoleni z armji stworzyli so
cjaliści milicję ludową, która po dokona
niu całego mnóstwa nadużyć została w końcu rozwiązana i buntem na tyłach armji zakończyła swoje niechlubne istnie
nie. Ody chodziło o podniesienie przemy
słu i produkcji rolnej-socjaliści urządzali strajki za strajkami i próbowali głodem zmusić „burżuazję“ do posłuszeństwa.
Zaiste, nie przebierali „towarzysze" w środkach, gdy chodziło o wywołanie czar
nych strajków. Obok tego zaś systematy
czne popieranie próżniactwa pod postacią zapomóg dla bezrobotn ch, które otrzymy
wał każdy, kto był dobrze w papierach partji zapisany; systematyczne zohydzanie idei narodowej, szydzenie z pamiątek i obchodów, ataki na duchowieństwo i Ko
ściół, osłabianie powagi władz, napaści na wojsko, na rząd, na sejm wreszcie, mimo, że z najdemokratycznicjszych w y szedł wyborów, tia podstawie ordynacji, przez samych socjalistów.
I gdy mimo rocznych z górą usiło
wań, mających na celu osłabienie pań
stwa i pchnięcie go w odmęty rewolucji społecznej, gdy mimo ustawicznych kno
wań wewnątrz kraj,u, mimo szalonej wprost agitacji za strajkami-nie udało się socja
listom wstrząsnąć posadami Rzeczypospo
lite , towarzysze przekonali się, że znaj
dują się nż zlej drodze i postanowili- zawrócić.
Czy naprawdę zawrócić? Nie. Oni tylko spostrzegli, że się znaleźli sami.
Opuścili ich komuniści, a nawet zdecydo
wani do niedawna robotnicy pepesowcy, przechodzić poczęli do obozu narodowego!
Powiększać jęły się szeregi Nar. Zw. Ro
botniczego i Stów. Chrzęść. Robotników.
Z pod sztandaru P.P.S., którego chorążo
wie dali się porwać prądowi międzynaro
dówki i bolszewizmu, zbiegły dziesiątki ty :ięcy ludzi, myślących i czujących po polsku, ludzi dla których dobro Ojczyzny jest czemś nierównie świętszem, niż dobro jednostki.
1 oto wyjaśnienie zagadki, dlaczego P.P.S. ukazuje się od kilku miesięcy z maską patrjotyzmu na twarzy, p. p, s.
przegrała kampanję na terenie sejmu, w gminach miejskich i na wsi, przegrała w prasie i w życiu, nawet w kołach robo
tniczych. Ale kierownicy P.P.S. mają gło
wy nie od parady. Najgłupszy człowiek zrozumiałby zresztą, że iść przeciw całe
mu narodowi-lo narażać się na klęskę i hańbę. Wyciągnęli więc socjaliści na
si zapomniany przez siebie sztandar polski i porzuciwszy czerwone czapki frygijskie, przybrali się w konfederatki, maciejówki. Rychło patrzeć, a wyjdą na ulice z Orłem Białym i Matką Boską.
Oni, co jeszcze w roku zeszłym napadali na pochody narodowe i znieważali święte znaki. Może nawet usłyszymy z ust so
cjalistów zamiast pieśni nienawiści-pieśń narodową; może i religijną. Kto w ie?
Wszystko możliwe. Socjaliści postanowili włożyć na twarz maskę patrjotyzmu.
1 bądźmy pewni, że dotąd będą w niej występować, dopóki szerokie masy nie uwierzą im, że oni są patrjotami co naj
mniej takimi, jak inni obywatele.
Będziemy widywać socjalistów na wiecach plebiscytowych i na innych zgro
madzeniach publicznych, będziemy słyszeć z ich ust okrągłe frazesy patriotyczne.
I tylko czasem natura pociągnie wilka do lasu, czasem tylko wyjdzie szydło z worka czyli innemi słowy: socjalista ukaże się w swojej właściwej postaci. A wtedy powtórzy się scena, jaka się wydarzyła w niedzielę, dnia 13 b. m., na wiecu ple
biscytowym, kiedy tow. Świątek, uderzając w ton patrjotyczny, mimowoli odsłonił prawdziwe swoje oblicze. Powtórzą się wrzaski, sykania i gwizdy, kiedy ktoś z przeciwników politycznych głos zabierze, tak zupełnie, jak to było na wspomnia
nym wiecu, na którym towarzysze piekiel
nym hałasem chcieli uniemożliwić p. Kus- sykowi p zemówienie.
Z biegiem czasu wszyscy niewątpli
wie nabiorą przekonania co do istoty i wartości przemiany, jaka zaszła w zacho
waniu sic P.P.S. Potwierdzi się wówczas to, co już teraz wszyscy głośno sobie powtarzają: że socjaliści się zamasko
wali, aby tem łatwiej wykonać swoje nie
cne zamiary; że zaczęli udawać pa\rjofów.
aby pociągnąć tem łatwiej szerokie rnasy robotników, które były, są i pozostar.ą w głębi serca szczerze polskie i chrześcijańskie.
Zatem baczność, robotnicy chrześci
jańscy i narodowi! Nie dajcie się w błąd wprowadzić układną miną Jisów so
cjalistycznych. Na twarzy ich maska pa
triotyzmu, na ustach słowa pełne miłości, ale w sercu ich przyczaiły się wszystkie złe dążności i czekają tylko na chwilę, kiedy będą się mogły rozpętać na zgubę narodu. Dlatego patrzmy krytycznie na tych świeżo upieczonych patrjotów.
Lud-a Pożyczka Odrodzenia.
D o B r a c i W ł o ś c ia n . Wy, chłopi polscy, którzy słusznie do
magacie się od nowopowstającej Polski większych praw, pokażcie;, że chcecie spełnić i wszystkie obowiązki, jakich Polska wymaga.
Daliśmy jej dzielnych naszych synów, którzy nam nie zrobili wstydu, ale wal
czą bohatersko z wrogami Ojczyzny i swemi ciałami robią wał ochronny. To jest dużo, ale dla Ojczyzny tego zarnało.
Polski Rząd musi mieć i pieniądze na te ogromne potrzeby i właśnie wzywa na
ród do pożyczki, a czyż chłop polski nie przyjdzie Ojczyźnie i w tym wypadku z pomocą? Nie dajmy się zawstydzić in
nym stanom.
Różni luclz.e rzucają nam w twarz za
rzut, że dbamy tylko o pieniądze, żeś
my paskarze. Odeprzyjcie, polscy chłopi, te zarzuty, da:ąc grosz na pożyczkę, od której Rząd będzie płacił 5°/o od sta. F\
wtedy śmiało będzie mógł chłop polski powiedzieć, że prawdziwie dźwignął Pol
skę swemi plecy. J. B o jk o — poseł.
Nr. 25. R O B O T N I K 3.
Marszałek Sejmu o pożyczce.
■ ■■
■■■ ■■■
■■■ iii
■ MB
■ ■■
■ ■■mua
Nie jałmużny ani poświęcenia Ojczyzna dziś żąda od ciebie, ale lylko trochę wiary w siły narodu i trochę zrozumienia własnego interesu.
Mówią, że marka nasza niewiele dziś warta.
Nieprawda! Ona tylko wtedy niewiele warta, gdy ją dziś wydasz: ale każda marka zaoszczędzona, a powierzona krajowi, podnosi naszą walutę, podnosi własną wartość.
W. Trąm pczyński
M arszałek Sejmu.
Co słychać w Polsce?
Na Ukrainie wojska nasze musiały się cofnąć z powodu ogromnej przewagi przeciwników; Kijów został opuszczony.
Gabinet Skulskiego podał się do dy
misji; toczą się narady między stronnic
twami co do składu nowego ministerjum.
Wołyń zachodni został przyłączony do ziem Rzeczypospolitej.
W Warszawie wybuchło bezrobocie pracowników miejskich; porzucono pracę nawet w szpitalach i wodociągach.
Sprawa Śląska Cieszyńskiego ma być podobno rozstrzygnięta przez sąd wo
jenny pod przewodnictwem króla Belgji, Alberta. Komisja plebiscytowa ma zamiar ustąpić.
Armja ukraińska tworzy się w po- śpiesznem tempie.
Wojska polskie posunęły się na fron
cie północnym znacznie naprzód.
Nuncjusz apostolski, ks. Ratti, został mianowany przez Papieża komisarzem ko
ścielnym na obszary plebiscytowe Górnego Śląska oraz Prus Wschodnich i Zachodnich.
Ojciec ŚW. ofiarował 200.000 lirów dla dzieci w Pckce. Ogółem złożył Papież
dotychczas dla Polski 800.000 lirów.
Plebiscyt na Mazurach odbędzie się 15 lipca.
Niemcy znieważyli godło polskie w Opolu na Górnym Śląsku. Przedstawiciele Koalicji dali Polsce zadośćuczynienie.
Puck, jedyny port polski nad Błaty- kiem, został siedzibą władz morskich.
W Polsce jest obecnie 20 tysięcy szkół i 34 tysięcy nauczycieli; ogólna licz
ba uczniów i uczenic wynosi 2 i pół mil- jona.
Siedem powiatów wołyńskich będzie przyłączonych do Polski.
Arcybiskup Cieplak, który był uwię
ziony przez bolszewików, został wypusz
czony na wolność.
Kronika polityczna.
W Niemczech odbyły się nowe wybo
ry do parlamentu; daiy one zwycięstwo reakcji militarno-konserwatywnej.
W Czechach strajkuje z powodu nędzy i głodu 75.000 robotników.
Zmiana gabinetu nastąpiła we W ło
szech i w flustrji.
W e Francji zawiązało się stowarzy
szenie polsko-francuskie.
Prezydentem republiki czesko-słowa- ckiej został wybrany Masaryk 284 głosa
mi na 411.
Ceny żywności i ubrań spadają w całej Europie.
W wyborach do parlamentu rumuń
skiego socjaliści zdobyli tylko 14 manda
tów, żydzi 1, rusini 1.
Na Węgrzech rozwiązano loże ma*
sońskie.
Japonja zawarła zawieszenie broni z Rosją sowiecką.
Wągry podpisały trakiat pokojowy w d. 4 .czerwca. Zgromadzenie Narodowe węgierskie uroczyście przeciw treści trak
tatu zaprotestowało.
. W Aibanji wybuchło powstanie.
Wrzenie rewolucyjne opanowało po
łudniowe prowincje Chin.
Niemcy wydali w ręce Koalicji 22.000 armat i moździerzy.
Co kupić na imieniny?
Nad rozwiązaniem powyższego pyta
nia, wzrastającego wobec panującej u nas wszechwładnie drożyżny do wyżyny za
gadnienia, biedzić się będą ci wszyscy, którzy bądź w rodzinie, bądź w kole przy
jaciół mają solenizantów o imionach: An
toni, ]an, Piotr, Paweł lub Antonina, W an da, Janina, Emilja...
Toć czerwied Zbliżają się dni tak popularnych u nas świętych patronów...
Co kupić? Każdy w miarę możności chciałby ofiarować coś, co sprawiłoby so
lenizantowi lub solenizantce radość istotną, co miałoby wartość bezwzględną, byłoby szczęśliwem połączeniem miłego z poży- tecznem.
W chwili, gdy Polska ma prawo żą
dać od swych obywateli rozumnej oszczę
dności, należy powstrzymać się od wyda
wania, a raczej od trwonienia setek marek na słodycze, na cacka bezużyteczne, na drobiazgi tualetowe, na p e r f u m y-słowem na rzeczy zbytku, przeważnie importowane z zagranicy, obniżające wartość naszej waluty.
Więc kwiaty? Podarek najmilszy, najwdzięczniejszy, znak bowiem widomy odradzania się przyrody po śnie zimowym, symbol wiosny życia, a dziś odradzającej się Polski.
Kwiaty jednak szybko zwiędną, po- schną, zginą, nie pozostawiając śladu po sobk, nie będą mówiły stale obdarowane
mu o sercu lub pamięci tego, który je ofiarował.
Więc na miły Bóg co kupić?
Istnieje podarunek, jaki każdy Polak lub Polka nabyć może, posiadając choćby tylko sto marek, a więc znacznie mniej, niż kosztuje obecnie pudełko czekolady lub niewielka wiązanka kwiatów.
Podarunek ten sprawi niewątpliwie radość wielką obdarowanemu, będzie czy
nem patrjotycznym, świadczącym chlubnie 0 zrozumieniu przez nas chwili dziejowej 1 obowiązku względem Polski.
W tym roku wyjątkowym, w roku potężnie odradzająceej się Polski, każdy solenizant lub solenizantka otrzymać powi
nien od swoich krewnych, przyjaciół i zna
jomych tylko jeden rodzaj podarunku — świadectwo Pożyczki Odrodzenia.
W ten sposób, czyniąc zadość naka
zowi serca lub pamięci, przysporzymy skar
bowi Rzeczypospolitej miljonów marek, a zagadnienie „co kupić ną imieniny", roz
wiążemy tak, jak możemy i powinniśmy.
Rzemieślnik-obywam!.
W Gazecie „Rzemieślniczej" czytamy!
Minęły czasy, gdy troska o byt w ła
sny i o najbliższych wyczerpywała wszy
stkie chwile pracy i odpoczynku, jesteśmy obywatelami własnego Państwa, jesteśmy trybami mechanizmu narodowegoIRzemieśl- nik polski musi odegrać niepowszednią rolę w tej pracyl Czyto mistrz, czy czela
dnik, poza znajomością swego zawodu, każdy jest przedstawicielem kultury naro
dowej. Losy każdego miasta i miasteczka zależą od naszego społeczeństwa. Albo je
steśmy stadem sobków albo obywatelami, zdolnymi do współpracy. Wielki przewrót wojny europejskiej wykazuje nicość usiło
wań poszczególnych jednostek bez popar
cia ogółu. Samemu można tylko burzyć, podpalać, kraść, zabijać.
By utrzymać ład, i porządek, by pod
nieść własny zawód, by walczyć o do
brobyt-konieczną jest łączność pracy.
Niestety idea ta nie dotarła do nas wszystkich, a imię rzemieślnika polskiego należy w opinji ogółu właśnie od pełnienia obowiązków obywatelskich.
Jedni z nas, przeładowani pracą po
wszednią, uważają za zbytni ciężar, by zależeć do stowarzyszeń i opłacać bodaj najdrobniejsze składki. Powiadają: „Nie mogę, niech inni za mnie pracują, mo
żniejsi i mądrzejsi".
Inni zbogacili się, rozdyma ich pycha i przyjęliby zaszczyty, ale podporządkować się drugim nie chcą lub nie umieją.
Stąd spory, i pretensje i obrazy oso
biste. Robota się rwie, najlepsze chęci je
dnostek rozbite.
Faktem jest, że trzy osoby dobrane mogą uspołecz iić całe otoczenie, ale mu
szą się zawziąć, aby to w/konać.
jest wśród rzemieślników naszych wielkie zrozumienie zrzeszania się, jest odczucie potrzeby czynu patriotycznego, chodzi więc tylko o podłożenie iskry twór
czej. Otworzą się kieszenie maluczkich
4. R O B O T N I K . Nr. 25.
na składki groszowe, pękną portfele, na- pchane przez zarobki wojenne, stworzy się czyn, wielki twórczy czyn obywatela rze
mieślnika!
Nie zapomnę zacnych słów samo- przyznania się rzemieślnika delegata na Zjazd Okręgu Warszawskiego. Gdy wynu
rzył ideę samopomocy i kształcenia mło
dzieży naszej: „Ale cóż, powiada, szkoty nie skończyłem, a więc sprawdziłoby się przysłowie: „Uczył kiep Marcina!"
Otóż jednak każdy nasz Marcin mo
że wnieść dużo poczciwego „ja “ , bo inne przysłowie powiada, ze „nie święci garnki lepią" i „nieodrazu Kraków zbudowany".
Życie nasze to najlepsza szkoła, a zdrowy instynkt piastowego ludu, to nie zbrodnicze zamysły bolszewizmu moskiew
skiego, czy żydowskiego.
Nie zapominajmy o tem, my rzemie- ślnicy-obywatele, krawcy, szewcy czy kowa
le, bo wieszczka nasza głosi:
„Polski my naród, polski lud, królewski szczep piastowy*.
Jan Rudnicki.
I żyda i w S l m r z p i .
N o w i c z ło n k o w ie .
Na kilku ostatnich posiedzeniach Za
rządu na członków Stowarzyszenia zostali przyjęci pp.:
^rzewoska Jadwiga Mitowska flgata G cice Katarzyna Sierpień flgrieszka Matysek Zofja Węglińska Bronisława Mielczarek Eleonora Witkowska Antonina
Wójcik Józefa.
F E L iK S KOZOBOV?SKi
(SYN)
18USŁI1! II UliH
P o w i e ś ć . 20)
Tymczasem od samego świtu mgła gęsta przenikała powietrze tak, że nie pozwalała nic dokoła rozróżnić. Była to okoliczność bardzo korzystna dla Newma
na, mógł bowiem dzięki temu bez zwró
cenia uwagi służby kolejowej wydostać się na wolność.
Po niejakim czasie pociąg zatrzymał się i rpzległ się gios konduktora:
Botm ar!
Serce uderzyło Newmanowi radośnie, Znał doskonale to ciche, górskier miaste
czko, leżące w rozkosznej kotlinie, w po
bliżu granicy Oceanji.
Nikomu nawet przez myśl nie przej dzie, aby go tu szukać, A le Newman miał jaszcze inny powód do zadowolenia, że właśnie w tem miejscu, nie gdziein
dziej, może szukać schronienia. Z Botma- ru było tylko pół dnia drogi piechotą do Wegi, posiadłości Trottów, z którymi go los w dziwny sposób niegdyś połączył.
Nie namyślając się długo, Newman pod osłoną mgły powoli przyczołgał się na bizeg dachu i po żelaznej drabinie na
K o m u n ik a ty d z ia łu h a n d ló w .
Dział Handlowy Stowarzyszenia, chcąc uregulować stosunki członków, uprzejmie prosi wszystkich, którzy ni« mają jeszcze udziałów w sklepie, aby je jak najprędzej wpłacali;
Równocześnie proszeni są wszy
scy ci, którzy nie mają jeszcze ca
łych 100 M «rek udziału, aby dopła
cali, gdyż towary tak są teraz drogie, że za kilkanaście tysięcy mk. można za
ledwie nabyć kilka pudów mydła.
Jednocześnie zaznaczamy, że ro
zumiejąc dobrze, iż nie wszyscy m o
gą wpłacić odrazu cały udział, przyj
mować będziemy wpłaty ratami.
Od Redakcji.
W najbliższym czasie przystąpimy do drukowania cennej pracy socjologicznej
p.t. „ S p r a w a r o b o t n ic z a w P o lsc e" . Rzecz ta, napisana przez Ks. prof. Ale
ksandra W ó y c i c k i e g o , doktora nauk politycznych i społecznych, ma znaczenie dokumentu. Robotnik polski, jego życie i walka, jego dusza i poglądy, są w niej przedstawione z bezstronnością badacza i sprawy, właściwem prawdziwym przyja
ciołom pracujących. Nie wątpimy, że Czy
telnicy nasi z zajęciem będą czytać w y
wody znanego z prac społecznych autora.
Rozprawa obejmie prócz wstępu dwie części: w pierwszej będzie mowa o prze
szłości sprawy robotniczej, w drugiej odmalowany zostanie stan jej obecny; ca
łość zamyka się w siedmiu rozdziałach.
tylnej ścianie wagonu spuścił się na dół.
Dotknąwszy stopami gruntu, odpoczął nie
co, poczem przeszedł między wagonami na drugą stronę toru kolejowego i nieba
wem zniknął w przytykającym doń gę
stym lesie.
Niecierpliwym ruchem ręki rozdarła Blanka przyniesiony t»leqram i szybko przebiegła go oczyma. Podpisany był na
zwiskiem inżyniera i brzmiał krótko:
„Pułk mój chwilowo pozostaje w sto
licy. Mam bardzo dużo zajęcia. Proszę o cierpliwość. List prześlę wkrótce. Tymcza
sem proszę przyjąć serdeczne pozdrowie
nia. Mimo lakonicznej formy telegram uradował Blankę ogromnie. Było jej przy
jemnie, że narzeczony (za takiego bowiem uchodził w mniemaniu wszystkich mie
szkańców zamku) nie zwlekał zbyt długo z dowodem pamięci. Pewną wstrzemięźli
wość w treści depeszy przypisała wrodzo
nej inżynierowi niechęci do wylewania uczuć w pismach, mających charakter więcej urzędowy, niż prywatny. Zresztą Walter nawet w rozmowie z Blanką nie był skłonny do zbyt ich uniesień, kom
plementów i konwenansowych grzeczno
ści, za którymi kobiety tak bardzo się u- biegają. Poważny i myślący z natury, u- miał czuć głębokc i kochać gorąco, nie
smak wszakże sprawieły mu wszelkie nad-
D n ia 2 8 c z e r w c a b. r.
f. j. w uroczystość św. Fiolra i Pawła,
— odbędzie się -
w dolnei sali p o d o w in ik ań sk ie j o godz. 6-ej popoł.
wiec s p r a w o z d a w c z y
p. p o s ła W o j d a liń s k ie g o , na który zapraszamy wszzstkich Członków i sympatyków naszego Stowarzyszenia.
Uprasza się o liczne i punktualne, przybycie.
Wycieczka do Starego lasu za Wrotkowem
o d b ę d z ie s i ę w n ie d z ie lę d n ia 2 0 c z e r w c a .
Punkt zborny
w kościele na Bronowicach o godz. 8L/»
rano. Uczestnicy wycieczki wysłuchają Mszy św., poczem wyruszą do łasu.
Zarząd prosi Szan. Członków, aby się zapisywali w naszych sklepach, składa
jąc po 5 mk od osoby (dzieci biorą udziat w wycieczce bezpłatnie).
W razie niepogody wycieczka będzie odłożona na niedzielę następną.
mierne hołdy, składane kobiecie, którą uważał za istotę nie lepszą i nie piękniej
szą od mężczyzny, tylko obdarowaną wię
kszym wdziękiem i subtelniejszemi uczu
ciami. Z tem wszystkiem nauczył się Al
bert juz z młodu szanować w kobiecie przyszłą towarzyszkę i przyjaciółkę, korzy
stającą z tych samych praw, z wyłącze
niem wszystkich przywilejów jednej strony na niekorzyść drugiej.
Z telegramem w ręku udała się Blan
ka do jadalni, gdzie zastała już rodziców, pana Warren, notarjusza z Botmaru, i pro
boszcza. Bracia od wczoraj byli nieobecni, wyjechali bowiem do swych pułków.
— Tatusiu! — zawołała, wchodząc panna Trott. — Albert przysłał telegram.
— Po uśmiechu twym poznaję, że mu nic nie grozi, prawda? — zapytał oj
ciec.
— Rrzeczvwiście. Bawi na razie w stoiicy. Szczegóły będą zapewne w liście.
— Ja k to szczęśliwie! — ucieszyła się pani Trott. — Czy Albert nie podaje swego adresu?
— Zapomniał widać - rzekła Blan
ka. — Zresztą, gdybym nawet napisała do niego, listy minęłyby się pewno w dro
dze.
— Masz słuszność, kochanko — po
twierdziła pani Trott. — Czy masz przy so
bie tę depeszę.
(Dalszy ciąg nast.) Redaktor kierujący i odpowiedzialny:
Feliks Kozubowski.
„Drukarnia Ludowa*
J. Popiela — Lublin.
Wydawnictwo Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich w Lublinie.