• Nie Znaleziono Wyników

Adres !E2ea.a,ls:c37-I: Klrafeowskie-Przedmieście, 2STr SS.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres !E2ea.a,ls:c37-I: Klrafeowskie-Przedmieście, 2STr SS."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

3 3 . Warszawa, d. 12 Sierpnia 1888 r. T o m V I I .

A dres !E 2ea.a,ls:c37-I: Klrafeowskie-Przedmieście, 2S T r SS.

PRENUMERATA „W SZECHSW IATA.“

W W arszaw ie:

rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2

Z p rz e s y łk i pocztową:

rocznie „ 10 półrocznie „ 5 Prenum erow ać m ożna w R ed ak cy i W szechśw iata

i we w szystkich k sięg arn iach w k ra ju i zagranicą,.

Komitet Redakcyjny

stanowią: P. V. D r. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. Uniw., K. Jurkiewicz b. dziek.

Uniw.,mag-K.Deike, mag.S. Kramsztyk,Wł.,Kwietniew­

ski, W. Leppert, J . Natanson i mag. A. Ślósarski.

„W szechśw iat*1 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch tre ść m a jakikolw iek zw iązek z n au k ą, n a n astępujących w arunki oh: Za 1 w iersz zw ykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pob iera się za pierw szy ra z kop. 7 '/si

za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

O OCHRONIE

KOTŁÓW PAROWYCH OD OSADÓW.

N atu ra wód używ anych do zasilania ko­

tła parow ego w yw iera, ja k wiadomo, w pływ przew ażny na jeg o należytą działalność, na jeg o utrzym yw anie i trw ałość. W ody wy­

stępujące w przyrodzie, z bardzo chyba rzadkiem i w yjątkam i, są tak obładow ane solami wapiennem i i innem i, że przy w rze­

niu pozostaw iają na ścianach kotłów osady kam ieniste, k tóre w ogólności z wielką t y l ­ ko trudnością dają się usuwać. O sady te między wodą, k tó ra ma zam ienić się w p a ­ rę, a ścianą rozgrzaną przez gazy ogniska tw orzą pokład, będący bardzo słabym p rze­

w odnikiem ciepła. P ro w ad zi to za sobą

P rz y rz ą d C arrólla do oczyszczania w ody w ko tłach parow ych.

(2)

514

WSZECHŚWIAT.

N r 33.

następstw a bardzo szkodliw e; p aro w an ie bowiem dokonyw a się tru d n ićj i w ym aga większej ilości opału; n iekiedy też osady te powodują, i w ypadki nieszczęśliw e, należą, bowiem do przyczyn, w yw ołujących rozsa­

dzanie kotła.

P roponow ano m nóstw o środków , m ają­

cych na celu bądź zupełn e u n ik an ie tych osadów, bądź — w najgorszym razie — sprow adzanie ich do stan u takiego, aby to u łatw iło ich usuw anie. Nie b ra k tedy p rz e­

pisów więcej lub m nićj zaw iłych, więcćj lu b mnićj skutecznych i kosztow nych, w szy­

stkie zaś podzielić się dadzą na trzy kate- g oryje. Je d n e polegają na uprzedniem oczyszczaniu wody służącej do zasilania k o ­ tła, zim nćj lu b gorącej, sposobam i chem icz- nem i lub fizycznemi; dru g ie obejm ują śro d ­ k i usuw ania osadów ju ż utw orzonych; trz e ­ cią wreszcie k ateg o ry ję stanow ią ciała lub p rz y rząd y , w prow adzane do ko tła, k tó re ch ronić go m ają od u tw orzenia się k a­

m ienia.

Ja k a k o lw ie k zresztą je s t w artość różnych tych m etod, w każdym razie co do ostatnićj ich g ru p y je s t rzeczą w idoczną, że mogą one działać tylko na pew ne wody, sk ład u dobrze oznaczonego i stałego; oba te w a ­ ru n k i rzadko się w p rz y ro d zie u rzeczy w i­

stniają, ja k to okazuje ustęp z w ykładu p. Bienaym ó w szkole inżynieryi m orskiśj we F ran c y i: „W ęglan sodu, skuteczny p rz e ­ ciw osadom w ęglanu w apnia, ja k i n ap o ty ­ kam y w wodach słodkich, n ietylko nie je s t pom ocny, ale je s t n aw et niebespieczny w razie, gdy w oda zaw iera siarczan w apnia, którego opad przyspiesza. U siłow ano d o ­ daw ać do n iek tó ry ch środków przeciw w a- piennych kw asy takie ja k solny lu b sia r­

czany; nie zaw sze wszakże w ystarczają one do przeszkodzenia tw o rz en iu się osadów i mogą naw et w yw ierać w pływ bardzo szko­

dliw y na blachę k o tłó w ” .

Z adanie to zatem nie było rozw iązane, gdy przed k ilk u laty inżynier Coustó, d y ­ re k to r fa b ry k tytuniu, badając w pływ w y­

sokich tem p eratu r n a wody tw ard e, jak iem i p rz em y sł często posługiw ać się musi, w y k a ­ z a ł, że rospuszczone w w odzie sole w apien­

n e op ad ają, skoro te m p e ra tu ra cieczy do­

chodzi do 130°; osadzanie zaś to je s t tem |

szybsze i zupełniejsze, im tem p eratu ra je s t wyższa.

Spostrzeżenie to zw róciło uw agę k on ­ stru k to ró w i na jeg o zasadzie zbudow ali oni kilka system ów kotłów , k tó re ze względów nas tu obchodzących dosyć korzystnie się zalecały; u rząd zen ia te w szakże nie daw ały się stosować do kotłów daw niejszych kon- stru k cy j, będących w pow szechnem użyciu.

Niedogodności tśj zarad ził p rz y rzą d ob­

m yślony p rzed rokiem w A m eryce, przez C arro lla , a ulepszony przez W . J . Sm itha.

Oczyszczacz ten (ć purateur) d aje się zasto­

sować do wszelkich kotłów parow ych; p ró ­ by robione na kotłach lokom otyw , lokomo- bil oraz kotłów stałych rozm aitej wielkości w yk azały zalety jeg o ta k w yraźnie, że w cią­

gu krótkiego czasu zyskał w A m eryce po­

w szechne uznanie.

Jestto d łu g a ru ra , um ieszczona poziomo w kotle, j a k to w idzim y na załączonej ry ­ cinie, w połow ie zanurzona w wodzie, tak, że oś jć j p rz y p ad a o ile m ożna najbliżćj na płaszczyźnie norm alnego poziom u wody w kotle. W alec ten, z jednój strony zam ­ knięty, łączy się w d rugim końcu z ru rą do­

p ro w adzającą wodę, a zaopatrzoną w sto­

sowne k ra n y i klap y . W n ę trz e w alca p o ­ dzielone je s t poziom ą przeg ro d ą m etalow ą na dw ie izby odrębne, po k tó ry ch krąży woda zasilająca kocieł; przechodzi ona n a j­

pierw z izby dolnój do górnćj p rzez otwoi-y D , w skazane też i na przecięciu poprzecz- nem walca po lewćj stronie ryciny, a n astę­

pn ie z w alca tego przez otw ory C w jego ścianie do ko tła, gdzie m ięsza się wreszcie z m asą w ody wrzącój w kotle. Podczas tego długiego i krętego przebiegu w oda za­

czyna się oczyszczać w izbie dolnej, gdzie sole zaczynają opadać i o d k ład ają się, skoro tem p eratu ra dochodzi do 130°, co, ja k w ia­

domo, m a miejsce, gdy woda zostaje pod ciśnieniem niespełna trzech atm osfer. W iz­

bie górnej, dokąd w oda ta k oczyszczona przechodzi przez otw ory przegrody, ogrze­

wa się ona dalój i wychodzi wreszcie w po­

staci deszczu do kotła, gdzie zn ajd u je się otoczona p arą, co j ą staw ia w w arunkach najk orzy stn iejszych do w yparow ania zup eł­

nego.

Sole złożone w izbie dolnej w alca oczy­

szczającego nie mogą tam k ry stalizo w aćj

(3)

nie n ag ry zają blachy i do niój nie p rz y le­

gają, nie są bowiem poddane bespośrednie- m u działaniu płom ieni; d ają się więc bes- pośrednio w yrzucać z w alca, co, stosownie do n atu ry wody, dokonyw ać należy częściej lub rzadziój.

W ten sposób więc, bez pomocy ja k ic h ­ kolw iek innych środków i bez w zględu na jako ść wody używ anój, nietylko unikam y wszelkich osadów, ale zyskujem y nadto znaczną bardzo oszczędność—10 do 15 od­

setek—na paliw ie p rz y w ytw arzaniu jednój i tejże samćj ilości pary. Zm niejszenie to ilości potrzebnego opału pochodzi n ajp ierw stąd, że pow ierzchnie ogrzew alnika pozo­

stają zawsze czyste, a tem samem i ciepło przez jego ściany dobrze przechodzi. P o - w tóre zaś działa tu sposób zasilania kotła wodą gorącą, k tó ra w postaci deszczu do­

staje się do p rzestrzeni w ypełnionćj p arą,—

tą drogą bowiem u nika się obniżenia tem ­ p e ra tu ry p rzy każdem nowem d oprow adza­

niu wody.

Co większa, w prak ty ce okazał się naw et re zu ltat zgoła nieoczekiw any; po dwu- lub trzym iesięcznein m ianow icie użyciu walca oczyszczającego, kocieł p o k ry ty kam ieniem sam się od niego oswobadza. D zieje się to zapew ne dlatego, że osad, do którego nowe w arstw y ju ż nie p rzybyw ają, rospada się pod wpływem żaru blachy, k tó rą pokryw a.

W iadom ość o tem ciekaw em ulepszeniu, w prow adzonem do k otłów parow ych, czer­

piemy z pism a „L a N a tu rę ”, k tó re mu po ­ chw al nie szczędzi; uw ażaliśm y za w łaści­

we na prosty ten w ynalazek, k tó ry obecnie w prow adzony został do F ra n c y i, zw rócić uwagę naszych techników .

T. Ji.

CUDA DNA MORSKIEGO

W AEWARYJOI POKOJOWE®.

(Dokończenie).

Jeżeli ak w aryjum stoi w m iejscu słabo oświetlonem i jeśli roślin je s t w niem nie­

wiele, to nigdy lub też rzad k o tylko zacho­

dzi potrzeb a filtrow ania wody, albow iem ta ostatnia je st zawsze klarow ną. P rz y obfi­

tości zaś roślin i przy zbyt silnem działan iu św iatła w wodzie akw aryjum zjaw ia się w krótce m nóstwo pływ ek, k tó re mącą wodę i rozw ijają się w nowe wodorosty, p o k ry ­ wające szklaną ścianę akw aryjum , czyniąc ją nieprzezroczystą. W takich razach na­

leży wodę od czasu do czasu wypuszczać z ak w ary jum (przez osobną ru rk ę , opatrzo­

ną kranem ) i przefiltrow aw szy ją oraz.

oczyściwszy ściany akw aryjum , napow rót wlać. Do filtrow ania najlepiój użyć szero­

kiego lejka, w którego ru rce umieszcza się kaw ałek czystej gąbki, n a niój w arstw ę gruboziarnistego piasku, powyżój znów w ar­

stw ę gąbki i drobne kam yki; jeszcze lepiój użyć do filtrow ania zbitój w ełny i sproszko­

wanego węgla kostnego. F a b ry k a n c i ak- w aryjów (M. Siebeneck w M annheim lub G ebr. Sasse w B erlinie) sp rzed ają specy- ja ln e filtry węglow e do akw aryjów m or­

skich.

W iększość zw ierząt, nadających się do hodowli w akw aryjum , zam ieszkuje pły tk ie miejscowości i lubi przebyw ać w dziurach, szczelinach, pod kam ieniam i lub też pośród gęstych kęp wodorostów, dokąd wogóle św iatło z trudnością przenika; lecz naw et i te zw ierzęta, k tóre nie uciekają od św ia­

tła, lub ią chować się od czasu do czasu w ciem nych m iejscach. Stąd łatw o zrozu­

mieć, że ak w aryjum nie pow inno być w y ­ staw ione na zb y t silne działanie św iatła, jeśli idzie o zachow anie m ożliw ie n a tu ra l­

nych w arunków . Jeśli do akw aryjum za- dużo w pada św iatła, ak tyn ije w ciągają n a­

tychm iast swe czułki, rob aki uk ry w ają się w ru rk ach , ryby stają się niespokojne i j a k ­ by posm utniałe, jed n em słowem w szystko wskazuje, że silne światło w y w iera wysoce niesprzyjające działanie. A b y zabespieczyć akw aryjum od zbytku św iatła, potrzeb a je , ja k pow iedzieliśm y, ustaw ić ciem nemi ścia­

nam i k u oknu, a szklaną ku pokojow i; gdy zaś słońce silnie operuje, należy koniecznie okno zasłonić g ru b ą ro letą.

Jeszcze szkodliw sze od św iatła je s t g o rą ­ co. Z w yk ła tem p eratu ra m orza waha się, stosownie do p o ry roku, pom iędzy 7 i 18° C;

dlatego też zim ą tem p eratu ra wody akw a­

ryjum może się obniżyć do siedm iu stopni,

(4)

516

WSZECHŚWIAT.

latem zaś nie p ow inna przew yższać 15°.

P rz y wyższej zw łaszcza tem p eratu rze miesz­

kańcom ak w ary ju m zaczyna grozić niebes- pieczeństw o, a p rzy tem p eratu rze przew yż­

szającej 20° zw ierzęta zaczynają zam ierać.

D latego też bardzo je s t pożytecznem , aby w ak w ary ju m znajd o w ał się stale term o­

m etr. G dy ty lk o te m p e ra tu ra zaczyna się do 15° przybliżać, należy oziębić a k w a ry ­ ju m przez o k ładanie ścianek tego ostatniego

• m okrem i chustam i lu b też przez um ieszcze­

nie w wodzie flaszki z kaw ałkam i lodu.

P om ów im y teraz o roślinach i zw ierzę­

tach ak w aryjum . Osoby, m ieszkające w bli­

skości m orza, mogą same z łatw ością zebrać rośliny i zw ierzęta do akw ary ju m . Nie będziem y tu atoli m ów ili o sposobach zb ie­

ran ia ich, albowiem z czytelników naszych bardzo niew ielu ty lk o zn a jd u je się w tein położeniu, by mogli w łasnem i rękam i p rz e d ­ m ioty te zbierać i łowić n ad brzegiem m o­

rza. Pom ów im y więc tu tylko o sp row a­

dzaniu sobie tych tw orów . W N iem czech k ilku fab ry k an tó w ak w ary jó w zajm uje się sprzedażą i w ysyłką roślin i zw ierząt m o r­

skich za niew ysokie stosunkow o ceny ').

P rze k o n an o się, że zw ierzęta z m orza P ółnocnego hodują się w ak w aryjach lepiej niż z m orza Śródziem nego i łatw iej d ają się przy tem p rzesyłać do E u ro p y środkow ej.

N ajlepiej znoszą podróż ukw iały czyli ak- nije oraz skorupiaki; pierw sze z nich, u m ie­

ję tn ie upakow ane pom iędzy roślinam i m or- skiem i, m ogą być w ysyłane k o leją na dzie­

siątki mil. N aczynia, w k tó ry ch tra n s p o r­

tu ją się te zw ierzęta, w yrab iają się z blachy cynkow ej; są one niskie, spłaszczone i sze­

rokie.

N iestety, liczne, n adzw y czajnie piękne form y nie n a d a ją się zup ełn ie do przesyłk i.

Oto co pisze K a ro l Y ogt: „A k w ary ju m neapolitańskie m ogłoby codziennie, że tak powiem, n ap ełnić k ilk a zbiorników polipo- plaw am i, m eduzam i, ru rk o p ła w am i i inne- mi, ja k szkło przezroczystem i i najśw ietniój

>) Dwie najb ard ziej znane firm y s%: G ebriider Sasse, B erlin, M arkgrafstrasse, GO, oraz M. Sieben- beck, M annheim . Na żąd an ie p rzy sy łają oni g r a ­ tis cen n ik i akw aryjów , różnych przyborów do ty c h ­ że, o raz roślin i zw ierząt m o rsk ich , nadających sig do p rzesy łk i w stan ie żywym.

ubarw ionem i zw ierzętam i... Lecz do dziś dnia nie udaw ały się żadne próby przesy­

ła n ia tych d elik atn ych istot na większe od­

ległości”.

A żeby w czasie podróży zw ierzęta nie zam ierały, nie należy wiele osobników r a ­ zem um ieszczać, oraz nie należy przesyłać zw ierząt podczas w ielkich upałów , co n a d ­ zw yczajnie je st szkodliw em . W y sy łk ę usk u­

teczniać trzeba pociągam i pospiesznemi i n a ­ tychm iast po przybyciu zw ierząt na miejsce należy je ostrożnie w yjąć i umieścić w ak ­ w ary jum . Poniew aż liczne u k w iały, m e­

duzy i m ięczaki w krótce po śm ierci p rz ed ­ staw iają rodzaj śluzu, to w razie gdy um ie­

ra ją one w drodze, osoby nie wiedzące o tem mogą sądzić, że im zw ierząt wcale nie p rz y ­ słano.

Co do roślin akw aryjum , zauw ażym y, że wogóle tylko bardzo m ała ilość gatunków nadaje się do hodowli. A m ianowicie n a j ­ odpow iedniejsze są tylko pew ne wrodorosty jasnozielonej barw y , poniew aż rosną one w n atu rz e w m ałych głębokościach i m ają tę nad innem i przew agę, że p rod uk ują n a j­

więcej tlenu; do takich należą np. rozm aite g atu n k i rod ziny U lvaceae (U lva latissim a), C onfervaceae i innych. W odorostów cz er­

wonych, fijoletowych lub purpu ro w y ch, po­

mimo, że są one tak przecudnych b arw j a ­ skraw ych i nadzw y czajnie d elikatnych, pięknych kształtów , nie należy hodować, poniew aż, przyzw yczaj one do znaczniejszych głębi, szybko giną w akw aryjach; to samo stosuje się do w odorostów brun atn ych . W ogóle je d n a k ro ślin y nie m ają dla akw a­

ry ju m m orskiego tak wielkiego znaczenia, j a k dla słodkow odnego.

W akw aryju m słodkow odnem obecność roślin je s t pożyteczną dlatego, że trzym ane w pewmym odpow iednim stosunku do licz­

by zw ierząt p rzysparzają one tym ostatnim tyle tlen u, niezbędnego do oddychania, że odśw ieżanie w ody lu b „przew ietrzan ie” je j staje się p raw ie zbytecznem . Poniew aż zaś w ak w ary jac h m orskich i tak należy konie­

cznie w tłaczać wciąż pow ietrze do wody, działalność wodorostów okazuje się pod tym wrzględem zbyteczną. Jeśli zaś zw a­

żym y, że w odorosty m orskie łatw o się psują

w ak w ary ju m , zanieczyszczając wodę i p rz y ­

sp arzając nam przeto wiele pracy niepotrze-

(5)

N r 33.

bnśj, łatw o zrozumiemy, dlaczego niektórzy przyrodnicy są wogóle tak w ielkiem i p rz e ­ ciw nikam i w odorostów w akw ary jach , K a ­ ro l Y ogt pow iada: „T rzeb a się w ystrzegać w ak w aryjum m orskiem roślin, j a k tru c iz ­ n y ”. In n i atoli, np. P allisch, doświadczony w łaściciel akw aryjum , twierdzą,, że zupełne rugow anie roślin je s t niewłaściwem dlatego, że pozbawiam y zw ierzęta pokarm u ro ś lin ­ nego, k tó ry okazuje się niekiedy niezbę­

dnym. W stacyi zoologicznej w Roscoff hodowałem k ilk a tygodni różne zw ierzęta w ak w ary jac h pokojow ych, k tó re zupełnie pozbaw ione były roślin; nie zauw ażyłem przytem , aby b ra k ich m iał szkodzić zw ie­

rzętom , jeśli ty lk o ak w ary ja dostatecznie były „przew ietrzan e”.

Zw róćm y się teraz do najw ażniejszych m ieszkańców naszego ak w ary ju m , do św ia­

ta zwierzęcego. N ajw iększą ozdobę stano­

wią, bezw ątpienia u k w iały czyli aktynije, należące do typu zw ierząt jam ochłonnych (C oelenterata). Z w ierzęta te, dochodzące wielkości od jednego do k ilk u cali, odzna­

czają się przecudnem i barw am i ciała, a po­

kryw ając skały podw odne, wyglądają, ja k najw spanialsze kląb y kw iatów . Ciało ich je s t w alcow ate, m iękie, w górnej części opa­

trzone otw orem gębow ym , k tó ry otaczają bardzo liczne w yrostki n itkow ate czyli t. zw. ram iona. G ęba prow adzi do k ró t­

kiego p rzeły k u , a stąd do w oreczkow atego żołądka, podzielonego podłużnem i p rz e ­ gródkam i na pew ną ilość kieszonek; gęba o dgryw a jednocześnie rolę otw o ru odbyto­

wego, gdyż zw ierzę w yrzuca nią n iestra- wione resztki pokarm u. W w odzie u k w iał w yciąga się, w ydłuża swe ram iona i okazu­

je całą w spaniałość swojej postaci; w yjęty zaś z wody, natychm iast się kurczy i p rz ed ­ staw ia ja k b y g rudkę beskształtnego śluzu.

M ożna całem i godzinam i obserwować oby­

czaje tego dziw nego zw ierzęcia. Rossze- rzoną, podstaw ą swego ciała przyczepione nieruchom o do jakiegobądź przedm iotu pod­

wodnego, u k w iały pozostają n a jed n em miejscu całemi m iesiącami, przez co jeszcze | bardziej spraw iają w rażenie kw iatów . A le tem ciekawszemi są sceny, gdy do ukw iału zbliżają się jakiebą,dź inne zw ierzęta, ro b a ­ ki, skorupiaki, m ięczaki lub m ałe rybki.

U k w iał wyciąga w tedy swe zdradzieckie

ram iona, które p rzed chw ilą tak niew innie poruszały się w wodzie, chw yta niem i zd o­

bycz, a w yrzucając na nią, g rad pocisków w postaci t. zw. pęcherzyków parzących '), oszołam ia ją. i w jednój chw ili w prow adza do swego nienasyconego żołądka. R zeczy­

wiście, uk w iały są. nadzw yczajnie żarłoczne;

baw iło m ię to bardzo, gdy zw ierzęta te po­

chłaniały naraz po kilkanaście robaków łub skorupiaków , um yślnie im do akw aryjum w rzucanych. A le u kw iał może też głodzić się bardzo długo, nieraz pości przez całe miesiące, gdy pożyw ienia nie ma, bez wszel­

kiego dla siebie uszczerbku.

J a k wiele innych zw ierząt m orskich, tak też i ukw iały odznaczają się zdolnością od­

tw arzania u traconych części ciała; można je podzielić sztucznie na k ilk a kaw ałków , a każdy dopełni brak u jące części i utw orzy całkow ite zwierzę. N iezm iernie je s t cieka- wem, gdy przecinam y ak ty n iją w po przek na dwie połowy. Na dolnej połowie w y ra ­ stają w krótce ram iona i tw orzy ona postać doskonałą, g ó rn a zaś, w której pozostały gęba i ram iona, zanim się na spodzie zam y­

ka, przedstaw ia istną beczkę D anaid; ra ­ m iona jćj chw ytają zdobycz, paszcza j ą ł y ­ ka, lecz zdobycz ta zam iast do śm iertelnej otchłani żołądkow ej, p rzelatu je przez dolny otw ór do wody i uszczęśliwiona u m yka przed nienasyconym i zgłodniałym niep rzy ­ jacielem .

U kw iały są najodpow iedniejszem i i naj- w dzięczniejszem i m ieszkańcam i akw aryjum , znoszą bowiem z w ielką w ytrw ałością w szel­

kie niedogodności podróży i przedstaw iają ta k różnorodne odcienie barw , że a k w a ry ­ ju m ozdobione wielu ukw iałam i w ygląda piękniój niż najpyszniejszy dyw an kwiatów.

G a tu n k i i barw y ciała ukw iałów są niezli­

czone, a większość ich żyje i rozm naża się w dobrze utrzym yw anem ak w ary ju m bez wszelkich specyjalnych starań z naszej stro ­ ny. T a ostatnia okoliczność bardzo je s t ważną.; łatw o sobie w yobrazić g ru p ę m ło-

*) Są to d robne, niew idzialne gołem okiem pę­

ch erzy k i, m ieszczące się w kom órkach skóry j a ­ m ochłonnych, zw łaszcza na ram ionach. Pęcherzy­

ki opatrzone są ostrą, nicią, k tó ra p rzeb ija skórę

n ieprzyjaciela, i w ypełnione są jad o w itą cieczą,

w chodzącą do zranionego m iejsca.

(6)

518

w s z e c h ś w i a t.

N r 33.

dziutkich ak ty n ij, m niejszych od z ia rn g ro ­ chu, z otw artem i, jask raw o ró żo w em i k o ro ­ nam i, ro spostartych ja k kobierzec kw iatków na dnie akw aryjum . K to zw iedzał ak w a­

ry ju m berlińskie, łatw o sobie przypom ni niezw ykle p iękny w idok, ja k i sprawiają, k ląb y ukw iałów , ośw ietlone w padającem i z g óry prom ieniam i św iatła. U k w ia ły są bez porów nania w dzięczniejsze do hodowli w salonie aniżeli rośliny; k w iaty tych osta­

tn ich k ró tk o trw a ją , szybko w iędną, gdy tym czasem pierw sze całem i latam i zacho­

w ują wciąż p rz ecu d n ą świeżość b a rw j a ­ skraw ych. T o też w A nglii bogatsze dam y h o d u ją p ośród kw iatów salonow ych u kw ia- ły w ozdobnych m ałych ak w ary jac h , by m ieć zawsze na tle zieloności owe w spania­

łe, żywe barw y.

O p ró cz ukw iałów n ad ają się też dobrze do hodow li w ak w ary ju m liczne drobne g a­

tu n k i polipopław ów oraz gąbki.

S zk arłu p n ie (E chin o d erm ata) d ostarczają znacznę liczbę gatu n k ó w , zd atn y ch do a k ­ w ary jum . Ł atw o j e sprow adzić, a prócz tego o dzn aczają się one w ytrzym ałością, d la swój postaci zaś oraz dziw nych ruchów zasługują w wysokim stopn iu na uw agę.

M ogę pow iedzieć z w łasnego dośw iadcze­

nia, że niepodobna p raw ie z opisów i r y ­ sunków dobrze sobie w yobrazić tych r u ­ chów i ogólnego w ejrzen ia p rzedstaw icieli tego typu. S zk arłu p n ie m ają prom ienistą budow ę ciała; w szystkie ich organy: k a n a ł pokarm ow y, u k ład nerw ow y, krw ionośny, n a rz ą d y w ydzielania i płciow e, w szystkie te o rg a n y m ają budow ę prom ienistą. G w iazda m orska służyć może ja k o przed staw iciel te ­ go typu; otóż w k rą żk u środkow ym tego zw ierzęcia znajdujem y na stro nie spodniśj otw ór gębow y, na górnej — pdbytow y. K a ­ nał pokarm ow y daje d łu g ą ru rk ę do każ­

dego z pięciu lub dziesięciu prom ieni; u k ład nerw ow y składa się z pierścienia śro d k o ­ wego, leżącego na spodniój stronie k rą żk a i przedłuża się także w postaci silnie ro z ­ w iniętego nerw u do każdego z prom ieni.

O rg a n y krążenia utw orzone są rów nież z pierścienia środkow ego, dającego p rz e d łu ­ żenia prom ieniste. S zkarłupnie m ają też t. zw . u k ła d w odny, t. j. zam knięty p ier­

ścień, z którego w ychodzą szczególne k an a­

ły do każdego z prom ieni, dające naczyńka

do o rganów ru ch u czyli t. z w. nóżek am bu- lalcralnych. P ierścień w odny kom unikuje ze św iatem zew nętrznym zapomocą szcze­

gólnego przew od u (t. zw. kanału kam ie­

nistego). T y m to przew odem wchodzi do u k ład u w odnego woda m orska i p rzen ikając do w n ętrza nóżek, pow oduje pęcznienie ich i silne w ydłużenie; gdy zaś w oda uchodzi, nóżki się kurczą. O tóż na końcach tych nóżek z n a jd u ją się ssaw ki, którem i szk ar­

łu p n ie m ogą się silnie przyczepiać do róż­

nych przedm iotów podw odnych. G dy gw ia­

zda m orska chce się posunąć, w yciąga w pe­

w nym k ie ru n k u swe nóżki am bu lakralne, przyczepia się ssaw kam i i następnie silnie k urczy nóżki, pociągając w tym k ie ru n k u całe ciało. R uch ten niezm iernie je s t inte­

resujący. G w iazda lu b i bardzo czołgać się po ściankach ak w ary ju m , pozw alając nam obserw ow ać ten m echanizm ruchu .

O prócz gw iazd niem ało też ożyw iają ak ­ w aryjum je ż e m orskie oraz strzykw y. Co się tyczy m ięczaków, nie trzy m ają się one zby t d obrze w akw aryjum , nie długo żyją i w ym agają ciągłój uw agi ze strony w łaści­

ciela. M ają on zw yczaj w ciągania się do sk o ru p y i w tem położeniu często zam iera­

ją, a ro sk ład a ją c się, szybko zanieczyszczają i p su ją wodę. D latego też wogóle nie ra ­ dzilibyśm y hodow ać ich w znacznćj ilości.

N ajw ytrzym alsze są rodzaje; L itto rin a , T u r­

bo, H alio tis, T rochus, P a te lla . M ięczaki głow onogie (C ephalopoda), do których n a­

leży znana pow szechnie m ątw a czyli sepia, nie stanow ią także wcale w dzięcznych m ieszkańców akw aryjum ; ich wielkość, dzi­

kość, żarłoczność i trudność, z ja k ą przen o­

szą niew olę w sztucznych zb iornikach wo­

dy, w szystko to nie zachęca do hodow ania ich w akw aryjach .

P o śró d sk oru p iak ó w zn ajd ujem y liczne g atunki, k tó re mogą dobrze przetrzym ać podróż i niew olę w ak w ary ju m . N ależą one p rzew ażnie do krabów . N ajbardziój in teresu jącem i są różne gatu n k i p u steln i­

ków czyli pagurów . S korupiaki te n a d ­ zw yczajnie są zabaw ne i przebyw ają dobrze w a k w a ry ju m pokojowem . P oniew aż p o ­ sia d a ją one bardzo m ięki odw łok, szukają sobie schronienia w m uszlach mięczaków.

A m ianow icie p ustelnik bierze w posiadanie

sw oje ja k ą b ą d ź pustą, t. j. opuszczoną ju ż

(7)

N r 33.

przez właściciela, muszlę, w niej się sadow i i ciągnie za sobą ten dom ek przenośny. G dy z w iekiem staje się większym, a daw na m u­

szla je st mu ju ż zaciasną, p u steln ik opusz­

cza dotychczasow e swe m ieszkanie i w yszu­

kuje znów sobie muszli obszerniejszej. N a­

der kom iczny p rzed staw iają widok pustel­

niki, posuw ające się szybko po dnie akw a­

ryjum , każdy z inną m uszlą na grzbiecie;

w tem dziw nem połączeniu muszli śli­

maka z rakiem je s t dużo oryginalności i ca- łem i godzinam i m ożna p rzypatryw ać się tym ruchliw ym istotom , przenoszącym wciąż z m iejsca na miejsce swe miesz­

kania.

Jeśli p usteln ik nie zn a jd u je dla siebie prędko nowój większej m uszli, próbuje on zrabow ać pobratym ca swego i muszlę mu zabrać; zaczyna się w tedy w alka i właści­

ciel akw aryjum może się nacieszyć w ido­

kiem iście kom icznych scen. N a muszli, zam ieszkałej przez pustelnika, sadow ią się chętnie różne inne zw ierzęta m orskie, które w ten sposób tanim kosztem m ogą się p rze­

nosić z m iejsca n a miejsce. Zw łaszcza pe­

wne g atu n k i ’) ukw iałów (A dam sia) w stę­

pują w spółkę z pustelnikiem , przyczepiając się szeroką sw ą stopą do b rzeg u otw o­

ru m uszli, zam ieszkałej p rzez skorupiaka.

P ró cz tego i inne drobne zw ierzęta z n a jd u ­ ją p rz y tu łe k na tej muszli; m ałe skorupiaki wąsonogie (B alanidae), d elik atn e polipy, oraz pew ne g a tu n k i gąbek, k tó re niekiedy ze w szystkich stro n o b ra sta ją m ieszkanie pustelnika. Z aznaczym y jeszcze, że j a k ­ kolw iek sk o ru p iak i bardzo dobrze przenoszą podróż, można przew ozić j e na znaczniej­

sze odległości jed y n ie tylko w wodzie, co natu raln ie u tru d n ia nieco ich sprow adzanie.

W akw ary ju m m ożna w reszcie hodować liczne gatu n k i drobnych ry b , interesujących z pow odu dziw nych kształtów ciała, np.

koniki m orskie (H ippo cam pus),lub też z p o ­ wodu osobliw ych obyczajów, ja k np. cier- niki m orskie (G asterosteus spinachia); te ostatnie,podobnie ja k cierniki słodkow odne, budują sobie gniazda z roślin wodnych, spajanych zapomocą lepkich nici, które ry ­ by ze specyjalnych gruczołów w ydzielają.

ł) P a trz arty k u ł: „Spółka ukw iału z pustelni- kiem “ , W szechśw iat, z r. 1883, str. 679.

Do najbardziej w ytrzym ałych ry b ak w ary ­ jum należą: Ju lis pavo, k tó ry je s t pięknej barw y żywozielonej z czerwonem i plam am i i niebieskiem i brzegam i płetw , L a b ru s m a- cu latu s i inne.

Oto k ró tk a wiadomość o sposobie u rz ą ­ dzenia i pielęgnowania akw aryjum m orskie­

go. K tob y zapragnął założyć k u swojej i innych korzyści większe nieco akw ary ju m tego rodzaju, ten znajdzie bardziej szczegó­

łow e dane w książkach specyjalnie tej kw e- styi poświęconych. G dyby szkic niniejszy n ak ło n ił któregokolw iek z zasobniejszych czytelników do założenia niew ielkiego a k ­ w aryjum na u ży tek publiczny, byłbym sto ­ kro tn ie w ynagrodzony za poruszenie tej kw estyi w łam ach naszego pism a, gdyż b y ­ łoby to niem ałą d la ogółu korzyścią, a zw ła­

szcza dla naszój m łodzieży, k tó ra nie ma dotąd żadnój sposobności p rz y jrzen ia się p rzy nauce zoologii żyw ym tw orom m or­

skim.

J ó z e f N ussbaum .

0 FERMENTACH

NIEORGANIZOWANYCH.

(D okończenie).

II.

W tych razach, w k tó rych proces enzy- m otyczny dobrze jest p oznany pod w zglę­

dem w ytw arzających się podczas niego p ro ­ duktów , p raw ie zawsze spostrzegano do­

tychczas, że właściw a re ak cy ja chem iczna polega na bespośredniem przyłączeniu w o­

dy do substancyi ferm entującej lub na ros- kładzie, którem u jed n ak przyłączenie p ie r­

wiastków wody tow arzyszy. T akiem je s t zawsze przejście w ęglow odanów k rochm a­

low ych (C0 H i0 0 5) w w ęglow odany cu k ro ­ we (C 6 H |2 0 6), takiem rów nież rospadanie się salicyny, arb aty n y , am ygdaliny, konife- ry n y pod w pływ em em ulsyny; dużo w resz­

cie faktów przem aw ia za tem , że działanie

ferm entów peptonizujących białko także

(8)

520

WSZECHŚWIAT.

N r 33.

w ten sposób przebiega. N ic przeto dzi­

wnego, że w szelkie procesy ferm entacyjne, odbyw ające się pod w pływ em ferm entów nierospuszczalnych, stara n o się teoretycznie sprow adzić do zw ykłego procesu uw odnia- nia — h y d ratacy i. F e rm e n t, j a k mniem ają zw olennicy tej hipotezy, je s t jed y n ie pośre­

dnikiem pom iędzy w odą i substratem fer- m entacyi.

P rz y k ła d ó w analogicznych możemy się doszukać w chemii ciał nieorganicznych.

W iadom o, że zupełnie czysta sól kuchenna je s t h y g roskopijna, lecz w stopniu nieznacz­

nym ; w p rz estrze n i niecałkow icie nasyco­

nej p a rą w odną pow oli tylko zyskuje ona na ciężarze. N atom iast znaną je s t dosko­

nale chciwość, z ja k ą pochłania wodę chlo­

re k w apnia. Otóż dom ięszka ch lo rk u w a­

p n ia lub podobnego doń ciała do soli k u ­ chennej zw iększa znacznie w łasność p o b ie­

ra n ia wody przez tę ostatnią, tak, że sól k uchen na w tych w arunkach nieraz zu p e ł­

nie się rospływ a. Z jaw isko to objaśnio- nem być może w ten ty lk o sposób, że chlo­

re k w apnia przenosi na chlorek sodu p rzy ciąg n iętą przez siebie wodę, by, odwo- dniw szy się w części, znów wodę p rz y łą ­ czyć. Zachodziłoby tu zupełnie to samo, co i p rzy znanym procesie fab rykacyi k w a­

su siarczanego, w k tó ry m tle n k i azotu po­

b ierają tlen z pow ietrza i przenoszą go na d w u tlen ek siarki. Co się tyczy p rz y k ład u soli kuchennej z chlorkiem w apnia, to w rzeczy samej doświadczenie w zupełności stw ierdza dom ysł pow yższy. G dy np. 1 g czystej soli kuchennej w atm osferze nasyco­

nej p arą w odną po 24 godzinach zyskuje na ciężarze 5 mg, zaś 0,1 g czystego chlorku w apnia zyskuje w tych sam ych w a ru n k ach 196 m g, to natom iast sum a tych d w u soli czyli m ięszanina 1 g ch lo rk u sodu z 0,1 g chlo rku w apnia pobiera w takiej atm osferze w ciągu tego samego czasu więcej niż su­

mę wody p rzypadającą z powyższego r a ­ chunku, t. j . więcój niż 201 mg, bo aż 310 mg.

Je śli to samo zjaw isko, stw ierdzone z tak ą ścisłością n a ciałach, k tórych n a tu ra che­

m iczna dobrze je s t poznaną, zechcemy p rz e­

nieść na procesy ferm entacyjne, k tó re nas tu za jm u ją, wówczas od ta k zbudow anej teo ry i z g ó ry w ym agać będziem y zm uszeni

pew nych postulatów . Przedew szystkiem więc, ferm ent nieorganizow any pow inien sam przez się pobierać wodę w tych samych w arunkach, w których ujaw nia swe działa­

nie w obecności odpow iedniego substratu.

P ow tóre, przyłączyw szy ju ż do siebie wodę, ferm ent pow inien tracić swą własność w zbu­

dzania ferm entacyi. W łasność ta, odw ro­

tnie, po w inn aby mu być pow róconą przez użycie czynników odciągających odeń wo­

dę. W reszcie zdolności w zbudzania fe r­

m entacyi nie pow inien ferm ent tracić, jeśli tylko znajd uje się wobec dostatecznej ilości odpow iedniej m ateryi, mogącej ulegać fer­

m entacyi.

Otóż, p u n k t ostatni, o ile się zdaje, u w a­

żanym być może, ogólnie biorąc, za słuszny.

Inaczój wszakże ma się rzecz z resztą wy­

m agań. D ośw iadczenia w tym k ieru n k u , głów nie przez M ayera dokonane, bardzo są nieliczne. Bądźcobądź je d n a k nie przem a­

wiają one w yraźnie za powyższemi konse- kw entnem i wnioskam i, w ysnutem i z teoryi h yd ratacy i. T eo ry ja ta zresztą okazuje się zupełnie niedostateczną i wobec n astęp u ją­

cego rozum ow ania, k tó re zarzutu niesłusz­

ności ściągnąć n a siebie nie może. Je śli za p ro to ty p działania ferm entów nieorganizo- w anych przy jm ujem y tak ie dobrze poznane procesy, ja k przenoszenie w ody na chlorek sodu przez ch lo re k w apnia lu b przenoszenie tlenu i t. p., to przyznać m usimy, że zaró­

wno ja k te ostatnie tak i działan ia ferm en ­ tacyjne pow inny być n a tu ry bardzo ogól­

nej. N atom iast z enzym am i rzecz się ma przeciw nie. K ażda niem al substancyja fer­

m entująca posiada swój specyficzny fe r­

ment; dyjastaza nie w yw ołuje inw ersyi cu­

k ru trzcinow ego, a in w erty n a nie scukrza krochm alu. B yw ają, co praw da, w yjątki.

T a k np. em ulsyna posiada stosunkow o ob­

szerny zakres działania, rosk ład a ona ro z­

m aite g lu kozydy — lecz je d n a k nie stanow i to ogólnój reg u ły . W szak em ulsyny zastą­

pić nie m ożemy ptyjalin ą lub innym fe r­

m entem . D ziałan ie więc enzymów je s t na- wskroś sw oiste. D la rosszczepienia danego w odanu w ęgla, b iałk a lub tłuszczu, o d b y ­ wającego się z przybieraniem pierw iastków w ody, potrzeb a koniecznie w każdym od­

dzielnym w ypadku oznaczonego ferm entu.

O ile fak t ten zn ajd uje się w sprzeczności

(9)

ze zw ykłem i zjaw iskam i chemicznem i, wi­

dać rów nież stąd, że kw asy, w ykonyw ające wogóle te same reakcyje uw odniania, dzia­

łają w jednak ow y sposób n a w szystkie od­

powiednie bezw odniki, jeśli tylko posiadają należyty stopień stężenia.

G dy więc teo ryja ta nie czyni zadość n a­

szym w ym aganiom , m oglibyśm y, chcąc je ­ dn ak sprow adzić zjaw isko ferm entacyi do ściśle znanych zjaw isk chemicznych, pow o­

łać się na pew ien szereg zjaw isk t. zw. k a ­ talitycznych '), których istota wyjaśnioną została dostatecznie, a k tóre polegają na tem , że ciało pew ne (w danym razie fe r­

m ent) w stępuje w re a k c y ją chemiczną z sub- stratem , k tó ry w końcu uległ głębokiej zmianie, gdy ciało to pozostało nienaruszo­

ne. W iem y dobrze, że reak cy je podobne odbyw ają się w k ilk u fazach, w śród których tw orzą się p ro d u k ty przejściow e, nie dające się uchw ycić p rzy pobieżnem badaniu z ja ­ wiska, a końcow a faza przebiega w ten sposób, że ciało działające katalitycznie zo­

staje w yosobnionem w pierw otnej swej po­

staci. L ecz we wszystkich tych zjaw iskach pom iędzy działającem k atalitycznie ciałem a substratem ulegającym zm ianie tw orzą się pewne zaw iłe zw iązki, obecnie doskonale zbadane. P rzypom inam y na tem miejscu działanie kw asu siarczanego na alkohol i pow staw anie e te ru w tój reakcyi. Z acho­

dzi to w ten sposób, że kw as siarczany, działając n a alkohol, daje przedew szystkiem wodę i kw as etylosiarczany, lecz ten ostatni wobec dalszej ilości alkoholu natychm iast rosk ład a się dalej i tw orzy eter i pierw otną ilość kw asu siarczanego.

A żeby podobne w yjaśnienie zastosować do działania ferm entów nieorganizow anych, trzebaby w przód odnaleść p ro d u k ty bespo- średniego działania ich na substancyje fe r­

m entujące. P rz y obecnym wszakże stanie nasz6j wiedzy o n atu rze chemicznój ferm en­

tów je s t to zgoła niemożebne. P ró b y podo­

bne dokonane dotąd przez M ayera nie dają nadziei dodatniego rosstrzygnięcia tego p y ­ tan ia naw et w razie, gdyby istota chemicz­

na ferm entów b liżej była poznaną.

P ozostaje wreszcie do uw zględnienia hi-

‘) W szechśw iat z r. 188T str. 228,

poteza następująca. F erm en ty n ieorgani- zow ane działają w ten sposób, że potęgują i zarazem w yznaczają pew ien określony k ieru nek ruchom atomów w ew nątrz cząste­

czek tych ciał, k tó re ulegają ferm entacyi.

Innem i słow y, działają one przez w zm aga­

nie tem p eratu ry cząsteczkowej ciał ferm en­

tujących.

M yśl tak ą nasuw a przedew szystkiem do­

świadczenie w skazujące, że m nóstwo reakcyj ferm entacyjnych przebiega w sposób zup eł­

nie taki sam, ja k g d y b y tylko zastosowano w odę p rzy wysokiej tem peraturze. W ia ­ domo, że d ziałanie pepsyny może być za­

stąpione przez ogrzanie ciał białkow ych z wodą w ru rze zatopionej do tem peratury 170 — 180° C. Tłuszcze roskładające się pod wpływem ferm entu soku trzustkow ego u leg ają tem u samemu rosszczepieniu pod wpływ em wody p rzy wysokiej tem p eratu ­ rze. In u lin a doznaje inw ersyi na lewulozę przez d łu g o trw ałe gotow anie z wodą. P o ­ dobne zjaw iska znane są też dla niektórych glukozydów . M ożna więc przypuścić, że cząsteczki ciał zdolnych do ferm entacyi zo­

stają p rzez enzym w praw ione w stan podo­

bny do tego, k tó ry osięgnąć się daje zapo- mocą podwyższonej tem peratury.

D ziw na rzecz, jakk olw iek tak ie objaśnie­

nie najm niej w łaściw ie je s t jasne, ja k k o l­

wiek pozostaw ia ono najszersze pole do bespłodnych spekulacyj, je d n a k ż e tu i ow ­ dzie n ie ra z , śród uczonych dają się słyszeć głosy, n iezb yt silnie, co praw d a, akcento ­ w ane, lecz mimo to dość w yraźnie za tego rodzaju tłum aczeniem procesów enzymo- tycznych przem aw iające. I rzeczywiście zgodzić się n a to trzeba, że jeżeli nie je s te ś ­ my skłonni do przyzn ania absolutnej nasz6j nieśw iadom ości w tym k ieru n k u , m usim y w takim razie dopatrzeć się analogii p o ­ wyższych zjaw isk ze zjaw iskam i, co do k tó ­ rych objaśnienia wątpliw ości żadnej nie po­

siadam y.

W zjaw iskach ferm entacyjn ych spostrze­

gam y poprostu rosk ład zaw iłego zw iązku chem icznego na zw iązki prostsze p rz y je- dnoczesnem w ydzielaniu się siły żyw ej, cie­

pła. A tom y cząśteczek ferm entującego, roskładającego się ciała przechodzą ze sta­

n u rów now agi niestałej do stanu stalszój

(10)

522

w s z e c h ś w i a t.

N r 33.

równow agi. Bodźcem je s t tu czynnik, zw a­

ny przez nas ferm entem .

U p rzytom nijm y sobie je d n a k inne podo­

bne zjaw iska roskładu.

N itro g licery n a rosp ad a się n a d w utlenek węgla, w odę, azot i tlen. Z bardzo niesta­

łego stanu ró w now agi przechodzą przy tem atom y w stan rów now agi sta łe j. T len bo­

wiem, posiadający bard zo słabe pow inow a­

ctwo chem iczne do azotu, silne zaś bardzo do w ęgla i w odoru, będąc mimo to w n itro ­ gliceryn ie połączony z azotem , po ro sk ła- dzie tego zw iązku w ydziela się w połącze­

niu z węglem i wodorem . Bodźcem tój zm iany je s t w danym w ypadku uderzenie albo ciepło, w każdym więc razie ruch.

C hlorek azotu rospada się na swe p ie r­

w iastki z tow arzyszeniem silnej detonacyi i znacznego w yw iązyw ania się ciepła i św ia­

tła. I tu następuje to samo, co p rzy n itro ­ glicerynie. W stanie w olnym p ierw iastki nie w ystępują, ja k to wiemy, w postaci pojedynczych atom ów, lecz połączonych w cząsteczki. Otóż, oczywiście wzajem ne pow inow actw o atom ów chloru je st siln iej­

sze, aniżeli pow inow actw o atom ów chloru do atom ów azotu. Bodźcem ro sk ła d u je s t tu w strząśnienie m echaniczne lub podw yż­

szenie tem peratury. A nalogiczny pod w zglę­

dem składu chemicznego jo d e k azotu w y­

bucha niezm iernie łatw o wówczas, gdy działają n ań pew ne peryjodyczne w strzą- śnienia, ru ch y falowe o określonej prędkości i długości fal. M ożna okazać np.*, że nie w y­

buch a on na płycie lub stru n ie o niskim to ­ nie, natom iast w ybucha na płycie lub stru n ie o ton ie w ysokim . Z jaw isko to je s t z u p e ł­

nie podobne do zjaw iska w sp ó łd rg an ia p e­

wnych ciał sprężystych, na k tó re p adają fale wychodzące od innych ciał d rg a ją ­ cych. W sp ó łd rg an ia te, ja k wiadom o, na­

stępują ty lk o p rz y pew nej określonej w y­

sokości tonu. P odobnie więc pom yśleć m o ­ żemy, że, gdy ruch falow y działający na cząsteczkę posiada określoną długość fali, w praw ia on wówczas atom y tój n ietrw ałej cząsteczki we w spółdrgania; atom y zaś te ta k dalece zostają w yprow adzone ze swe­

go poprzedniego stanu nietrw ałego, że p rz y j­

m u ją położenie stalszój równow agi.

B odźcem w ybuchu chlorku azotu może być rów nież zetkn ięcie tego ciała z pew -

nem i substancyjam i. Do substancyj takich należą np. fosfór, selen, arsen, pew ne ży­

wice, tłu ste oleje i t. p. I tu więc m usi­

my przypuścić, że za dotknięciem pow sta­

j ą p ew ne ru chy , w sk utek których rozm ai­

te u k ład y atom ów zostają skierow yw ane w pew ne określone drogi.

C h loran p otasu rosp ad a się na chlorek potasu i tle n pod w pływ em podniesionej tem p eratu ry . T a tem p eratu ra ro sk ład u mo­

że wszakże być znacznie niższą, gdy do ch lo ran u potasu dom ięszane są pew ne cia­

ła: b raun sztajn, tle n n ik żelaza, tlenn ik mie­

dzi. W sk u tek obecności tych ciał fale cie­

plikow e praw dopodobnie zo stają w ten spo­

sób zm odyfikow ane, że atom y ch lo ranu p o ­ tasu łatw iej zostają w praw ione w w spół­

d rg a n ia i ła tw ie j opuszczają stan ró w n o ­ w agi n iestałej.

T a k też w istocie zachodzą i zjaw iska ro sk ład u cu k ru gronow ego n a alk o h o li d w u ­ tlen ek w ęgla, cu k ru trzcinow ego n a dek- strozę i lew ulozę.

H o p p e-S ey ler dow iódł, że m rów czan w a­

pnia, p rz y łączając wodę, ro sk ład a się pod w pływ em pew nych bak tery j na w ęglan w apnia, d w u tlen ek w ęgla i w odór. Sainte- C laire D eville i D e b ray w ykazali, że z u ­ pełnie ten sam ro sk ład kw asu m rów kow e­

go n a d w u tlen ek w ęgla i w odór n astępuje pod w pływ em delikatnego osadu iry d u , ro ­ du i ru ten u . W id zim y przeto, że żyjąca kom órka, substancyja organ iczn a i m etal w yw ołują je d n o i to sam o działanie.

B liże j w istotę d ziałan ia ferm entów n ie­

organizow anych bynajm niój przez to nie w nikam y, zyskujem y je d n a k tyle, że zja­

w iska te um ieszczam y obok m nóstw a in ­ nych, dokładniój poznanych. T ak i sposób pojm ow ania ty ch zjaw isk przypom ina nam zarzuconą te o ry ją L ieb ig a, ja k ą uczony ten sta ra ł się w yjaśnić w szelkie procesy ferm entacyjne, k tó ry ch znaczną część n o ­ woczesna w iedza w yjaśn iła dostatecznie przez o dkrycie dro bn ych ustrojów — b ak ­ te ry j. Sądzim y je d n a k , że szczątki teoryi L ieb ig a, zm odyfikow ane i udoskonalone w duchu w ym agań najnow szych zdobyczy naukow ych, przez długi jeszcze czas w y­

starczać nam będą m usiały, aby w ten spo­

sób unik ać konieczności przy zn an ia się, że

(11)

o właściw ej istocie d ziałania enzymów b a r­

dzo mało jeszcze wiemy.

M aksym ilijan Flaum .

SPOSTRZEŻENIA

SAD BURZAMI

G roźne burze, ja k ie w ciągu ubiegłych dw u tygodni naw ied ziły nietylko nasz k raj, ale całą E u ro p ę środkow ą, mianowicie w południow ej jó j części, pow in n y dodać nowego bodźca do zbadania tych różnych zjaw isk, k tó ry ch zbiór stanow i burzę. W ie ­ le z tych zjaw isk je s t dotąd tajem nicą dla nauki: zbieranie j a k można n ajbardziej do­

k ład n y ch spostrzeżeń doprow adzi w końcu do rozjaśnienia tajem niczych zjaw isk a m o­

że naw et dopomoże do uch ro n ien ia się przed niszczącem i ich skutkam i. Z a g ra n i­

cą cały szereg stacyj, specyjalnie do tego przeznaczonych, zajm uje się zbieraniem w szelkich danych: klasyczne prace F e r r a - riego o b u rzach wogóle, a szczególniej we W łoszech, opierają się przew ażnie na spo­

strzeżeniach dostarczonych przez takie sta­

cyj e. W szędzie od mniej lu b więcej d a­

wnego czasu sk rzętn ie z b ie ra ją dane, odno­

szące się do tego przedm iotu; u nas, po d o ­ bnie ja k i w innych gałęziach badań n au ­ kow ych, praw ie nic pod tym w zględem nie dało się zrobić. T a k np., pom imo k ilk a ­ k rotnych odezw w „P am iętn ik u F izyjogra- iicznym ” i w „W szechśw iecie” o d ostarcza­

nie wiadom ości o b urzach g radow ych, w cią­

gu zeszłego ro k u zaledw ie z trzech m iejsc nadesłano odpow iednie wiadomości, tak , że naw et całkow itego opisu b u rz y z dnia 4 M aja 1887 ro k u podać z tych wiadom ości nie m ożna było. W nadziei, że może obe­

cnie nasza odezw a odniesie skutek pożąda­

ny, zw racam y się znow uż z prośbą do wszy­

stkich, których badanie p rz y ro d y obchodzi, o zbieranie i dostarczanie do redakcyi W szechśw iata lub do stacyi m eteorologicz­

nej p rz y m uzeum przem ysłu i rolnictw a wiadomości autentycznych o w szelkich b u ­

rzach. W celu wskazania chcącym zbie­

ra ć podobne spostrzeżenia tych okoliczno­

ści, n a k tó re w ypada zw rócić uw agę, p o d a ­ jem y tu w krótkości m ałą in stru kcy ją, ja k należy obserwować i notować obserw acyje burz; o tem zaś, jak ie obecnie m am y w yo­

brażen ia teoretyczne o burzach, mówić b ę­

dziem y w jed n y m z następnych num erów W szechśw iata.

P o d nazw ą bu rzy rozumiemy, ja k to ju ż było wyżój zaznaczone, zbiór różnych z ja ­ wisk, w ystępujących m niej więcej je d n o ­ cześnie w danem miejscu. Najw ażniejsze- mi z tych zjaw isk, a zarazem i najpospolit- szemi są: błyskaw ice, grzm oty, deszcz, g rad i silny w iatr.

W iadom ości, ja k ie obserw atorow ie w inni nadsyłać o burzach, m ożemy podzielić na niezbędne i na dodatkow e. P ierw sze m u­

szą być koniecznie we w szystkich n ad sy ła­

nych k a rtk a c h , drugie, jak k o lw iek pożąda­

ne, pozostaw ia się do woli obserw atora.

I. Wiadomości niezbędne. 1) P oczątek burzy. Należy zanotow ać godzinę i m in u­

tę, w którój chm ury burzowe zaczęły obja­

wiać d ziałania wyżej w ym ienione na danój stacyi. M ianowicie należy zanotow ać ch w i­

lę, w którój d ały się słyszeć pierw sze grzm o­

ty, a w razie, gdyby ich nie było, lub uszły uw agi obserw ującego, kiedy zaczął padać deszcz lub g rad .

2) K oniec. G odzinę i m inutę, w którój przestaliśm y słyszeć grzm oty odległe; albo też, w p rz y p ad k u gdy one wcześniej się kończą, chw ilę, w którój u sta ł deszcz lub grad.

3) Deszcz. Należy w yraźnie zanotow ać czy podczas b u rz y p ad ał deszcz, czy też nie p ad a ł w m iejscu obserw acyi. W pierw szym p rzy p ad k u należy zauważyć, czy b y ł dro -

| bny i m ały, czy średni, czy też ulew ny.

W każdym razie trzeba zaznaczyć, o ile j możność pozw ala, czas trw a n ia deszczu.

Ci obserw atorow ie, k tó rzy p osiadają p lu - w ijom etr, pow inni zanotow ać ilość wody spadłój podczas burzy.

4) G rad . W y raźn ie należy zaznaczyć,

czy p ad ał g rad czy nie; w pierw szym p rz y ­

padku czy w ielki czy m ały, oznaczając, j e ­

żeli się da, w ielkość i k ształt najw iększych

k u lek gradow ych (W szechśw iat z roku 1887

str. 304).

(12)

524

WSZECHŚWIAT.

N r 33.

I I . Wiadomości dodatkowe. 1 ) K ieru n ek burzy. M ożna tu zaznaczyć, z ja k ie g o p u n ­ ktu lub m iejsca horyzontu b u rz a się zaczęła i ku którem u sk iero w ała się po przejściu m iejsca obserw acyi.

2) K ieru n ek i siła w iatru . K to nie ma odpow iednich p rzy rząd ó w , może w przy b li­

żeniu oznaczyć k ie ru n e k w ia tru , w skazując ten p u n k t poziom u, z którego wieje w iatr.

Co się tyczy siły w ia tru , w braku anem o- m etru, dostatecznie będzie wskazać, czy w iatr był słaby, czy m ocny lub wreszcie gw ałtow ny. W w yjątkow ych w ypadkach należy zanotow ać, czy zam ienił się w trąb ę pow ietrzną i t. p.

3) U d erzen ie piorunu. P rz y notow aniu tego faktu należy zaznaczyć miejsce, w k tó ­ re p io ru n uderzył, głów ne okoliczności to ­ w arzyszące uderzeniu i jeg o skutki.

4) Szkody. U żyteczną tak że je s t rzeczą w ym ienić szkody, ja k ie b u rz a zrządziła, szczególniej na wsiach, ta k w m iejscu o b ­ serw acyi, jak o też i w pobliskich. T u ta j n a­

leży zanotow ać sk u tk i deszczu, śniegu, g ra ­ du, w ichru, piorunów , w ylew u rzek i stru ­ mieni.

5) In n e uw agi. Pożądanem je s t także do­

łączenie do tych Aviadomości i innych uw ag o okolicznościach tow arzyszących burzy, a które obserw ujący uzna za stosow ne zro ­ bić. P om iędzy tem i uw agam i na szcze­

gólną baczność zasługuje k sz ta łt błyskaw ic.

Osoby, posiadające p rz y rzą d y do ro b ie­

nia spostrzeżeń m eteorologicznych, jeżeli tylk o mogą, pow inny obserw ow ać i noto­

wać stan tychże przyrządów podczas burzy.

N akoniec obserw atorow ie m ogą podaw ać w iadom ości auten ty czn e o tych burzach, k tó re się p rz y trafiły nie w m iejscu ich za­

m ieszkania, ale choćby w okolicach p rz y ­ ległych.

D la u jednostajnienia p rz esy łan y ch w ia­

domości i u łatw ienia opisu pod ajem y fo r­

mę k artk i, ja k ą należy w ypełnić:

B urza.

M iejsce obserwacyi (w ym ienićm iasto lub wieś, pow iat i guberniję).

D n ia m iesiąca roku

P o c z ą te k o godz. minucie

K oniec „ „

N atężenie najw iększe o godz. min.

K ieru n ek burzy Deszcz

G rad U wagi

(podpis obserw ującego).

U praszam y o nadesłanie ta k w ypisanej k a rtk i albo do redak cyi W szechśw iata, a l­

bo teź do stacyi m eteorologicznej, K ra k o w ­ skie P rzedm ieście, N r 66.

Jeż eli się okaże, że w sa m e j rzeczy z n a j­

du je się znaczna liczba osób interesu jący ch się tą spraw ą i nad sy łających zebrane w ia­

domości, w tedy w y druk ujem y tak ie k a rtk i i żądającym rozsyłać będziem y, ja k o b la n ­ kiety do w ypełnienia. W każdym razie chętnie udzielać będziem y w szelkich o b ja­

śnień, odnoszących się do w ątpliw ości, ja*

k ie mogą się przytrafić przy w y pełnian iu k artek .

W. K.

V Z J A Z D

S praw ozdanie z posiedzeń sekcyjnych.

I. S ek c yja nauk przyrodniczych.

W y k ład y z zakresu nauk przyrodniczych na zjeź- dzie lw ow skim odbyw ały się w połączonej sekcyi zjazdu, obejm ującej zarówno żywą ja k i m artw ą przyrodę, t. j. bijologiją z jednej, m ineralogiją i gieologiją z drugiej stro n y . Połączenie takie n a ­ stąpiło, ja k się zdaje, skutkiem m ałej liczby zapo­

w iedzianych odczytów i n iezb y t w ielkiej liczby uczestników zjazdu, in teresu jący ch się bliżej przy ­ rodoznaw stw em . N a w ykładach w połączonej sek­

cyi p rzyrodniczej obecnych było około 20 osób p raw ie ciągle, sk ład osobisty sekcyi dochodził wszakże osób 30. O dbyto ogółem trz y posiedzenia, za każdym razem pod naciskiem b rak u czasu, gdyż zw iedzanie zbiorów , muzeów , w ystaw , a także li­

czne w ycieczki, w ypełniając znaczną część zjazdo­

wego p ro g ram u , sk racały mocno czas, n a p race sek cy jn e pozostaw iony. Pożądanem byłoby, aby n a zjazdach n astępnych naukow ym p racom zjazdu b ard ziej szczodrze po trzeb n y czas w ydzielano i aby w dn iach posiedzeń sekcyjnych, pom iędzy 8 rano a 6-ą lub 7-ą wieczorem , uroczystości i zajęć dla członków zjazdu w program ie zjazdow ym nie w y­

znaczano.

(13)

N r 33.

W zakresie botaniki (przew odniczył d r Leon N o­

wakowski z L u b lin a) w ykłady sekcyjne by ły na- stępujące;

Prof. d r E . Godlewski (D ublany) m ów ił o „uje­

m nym b id ro tro p izm ie pędów". Z asadzał się on na teo ry i, przyznającej dodatni gieotropizm i hidro- tro p izm korzeniom , ujem ne zaś zdążanie do ziemi i wilgoci — pędom (łodygom ); w prost przeciwnie heliotropizm , t. j. zw racanie się ku słońcu, dla p ie r­

wszych je s t ujem nym , gdy dla d rugich w yraźnie dodatnim się okazuje. Mówca skłonnym je st, zgo­

dnie z poglądam i Sachsa i iu., uw ażać to odm ien­

ne zachow anie się pędów i korzeni jako w ynik istn ien ia dw u odm iennych rodzajów zarodzi czyli protoplazm y. U jem ny h id ro tro p izm w pędach nie b y ł je d n a k dotąd należycie ujaw nionym , tak , że M ollisch zap rzeczał jego istn ien iu . Otóż, prof. Go­

dlewski, drogą zasiew u nasion n a ociosanej z oba stro n cegiełce torfow ej, stale zwilżanej i wodą n a ­ siąkniętej, zam ierzył przek o n ać się o kierunku w zrostu pędów, k tó re, o ile są ujem nie hid ro tro p i- cznemi, od w ilgotnych ścian torfow ycb w inny sig odchylać. O dchylanie ta k ie zrazu w ystępow ało niezupełnie stale i reg u larn ie, gdy je d n a k prof. G., przez n ad an ie odpow iedniego ru c h u cegiełkom , w ykluczył działanie p rzy ciąg an ia ziemi, odchyla­

nie się pędów od m okrej ściany torfu stało się pow szechnem , choć dla różnych ro ślin rozm aicie w ielkiem . D ośw iadczenie to stanow ić m a n ieza­

przeczony dowód ujem nego zdążania do wilgoci w pędach czyli łodygach roślinnych.

W ywodów w ykładającego nie podzielał prof. Cie­

sielski (Lw ów), k tó ry w zjaw isku odnośnem up a­

try w a ł w ynik d ziałan ia sił p rzy ciąg an ia pom iędzy ziem ią, torfem a rośliną, lecz w pow oływ aniu się na p raw a fizyczne nie zachow ał należy tej ścisłości i dokładności, m ogącej słuchaczów przekonać. O sta­

tecznie w yw iązała sig pom iędzy prof. Ciesielskim a prof. Godlewskim polem ika co do istn ien ia lub nieistnienia dwu różnych odm ian protoplazm y, nie m ogąca z n a tu ry rzeczy być przez dane faktyczne rosstrzygniętą na tę lub owę stronę.

D rugi w y k ład prof. Godlewskiego dotyczył za­

b arw ian ia naczyń drzew nych przez zanurzanie g a ­ łązek w ciecz z barw nikiem ziarn isty m (tusz c h iń ­ ski): b arw n ik zostaje w essanyra na całej długości n aczynia, zatrzym uje się dopiero przy m iędzyko­

mórkowej przegrodzie, co daje sposobność przeko­

n ania się, a jeszcze b ard ziej przekonania uczących się, o znacznej długości w iązek naczyniow ych. Po ty m w ykładzie, objaśnionym barw ionem i okazam i drzewa, wywiązuje się ubocznie kw estyją języ k o ­ wa słow nictw a botanicznego. Spraw a ta jed n ak później oddzielnie jeszcze weszła na porządek dzienny, o ezem będzie w zm ianka dalej.

D rugim w ykładającym z zakresu botaniki był d r A dam Prażm ow ski (C zernichów ), k tóry p rzed ­ staw ił swą pracę o „brodaw kach korzeniow ych u m otylkow atych11. Spraw a brodaw ek na korze­

niach łubinu i in n y ch ro ślin m otylkow ych je st w nauce n a porządku dziennym od la t kilku, gdy zw rócono uwagg na obecność ty c h guziczków na

korzeniach u roślin, które zbogacają glebę w azot, B adanie mikroskopowe guzikow atych narośli, w y­

pełnionych ogrom nem m nóstw em k rótkich p ałe­

czek, naprow adziło na myśl (Ilellriegel, 1886), że zgrubienia te są siedliskiem b ak tery j. To się j e ­ dnak nie potw ierdziło w następstw ie i obecnie w nauce toczył się spór, czy zgrubienia te są wy- tw orem ustrojów mikroskopow ych, na roślinie się osiedlających, czy też są chorobliw ym w ytw orem korzenia rośliny, niezależnym od ustroju obcegc.

Prof. P. zdołał rozw iązać kw estyją sporną przez zastosow anie klasycznej m etody Pasteura. W czy­

stym , w yjałow ionym piasku w ysiew ał nasiona łu b i­

nu, grochu, fasoli, zasilając je następnie p o k arm a­

m i jużto zupełnie wyjałowionem i, czystem i, ju żteż niew yjałow ionem i, ja k np. zwykłą wodą studzien­

ną, wodą z ziem i ogrodowej, wodą, w której ros- ta rto brodaw ki korzeniowe i t. p. Przekonał sig że w ośrodku jałow ym guziczki n a korzeniach nie tw orzą się nigdy, w zarażonym zaś w ytw orzą się niezaw odnie o tyle, o ile ro ślin a je s t jeszcze m ło ­ da i korzenie m a delikatne. Z arazkow y c h a ra k te r narośli brodaw kow atych nie ulega w ięc w ątp liw o ­ ści. Co się tyczy własności grzybka, w ytw arzają­

cego brodaw ki, są one w ty m w ypadku n iezm ier­

nie tru d n e do badania, a dotychczasow e prace prof. P. nie m ogły kw estyi rozw iązać. Szczegółów tu nie podajem y, gdyż d r P. raczy ł nam przyrzec obrobienie w krótkości zajm ującego tego przed­

m iotu dla łam ów naszego pism a. W ykład o b ja­

śniany był okazam i roślin i rysunkam i. Po skoń­

czonym w ykładzie zadał prelegentow i pytanie prof.

Nowakowski, pragnący bliższych objaśnień, k tó ­ ry ch m u w ykładający zaraz udzielił.

Prof. d r Ciesielski m ów ił o „wpływie ciążenia ńa w zrost roślin11 i uzasadniał w ykład swój praw am i fizycznemi, przeprow adzając zupełną analogiją po­

m iędzy dyfuzyją odbyw ającą się w naczyniach p rzy różnych cieczach o różnym ciężarze w łaści­

wym, a dyfuzyją w kom órkach wym iarów m ikro­

skopijnych, z pom inięciem zupełnem działania siły w łoskow atości, m ającej znaczenie bardzo w ielkie.

Obok tego ob jaśn iał prof. C. p rzy rząd do zmie­

rzenia i zapisania w zrostu ro ślin y w danym cza­

sie (fijofon). P rzy rząd y profesora C., z w ykładam i jego związek m ające, um ieszczone były na w ysta­

wie przyrodniczej.

B otanika w raz z zoologiją znalazła się w odczy­

cie prof. A. Jaw orow skiego (Kraków), streszczają­

cym w yniki badania fauny i flory studzien m iej­

skich w Krakowie i we Lwowie. P releg en t, wzo­

ru jąc się na czeskich fizyjografach, b ad ał z zam i­

łow aniem i sum iennością w ielką wody studzienne i dał ry s szczegółow y znalezionych isto t. R óżni­

ce pom iędzy Lwowem a K rakow em znajdow ał b a r­

dzo w ybitne. P o d a ł także prof. J. opis i rysunek nowego, nieopisanego d o tąd ustroju, znalezionego przezeń przy ty ch szczegółowych b ad an iach .

Z działu zoologii (przew odniczący d r J. Nus-

baum ) w yróżniał się nad in n e ciekaw y wykład

prof. B. Dybowskiego (Lwów) o „pow staw aniu zg-

bów złożonych u zw ierząt ssących". W nauce p a ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

postrzeć je zupełnie poziomo. Takie mniej więcej warunki znajdujemy w głębi lasu, gdzie mrok panuje przez cały dzień bez względu na to, czy mamy dzień

ką warstwą gipsu ekran wystawia się na kilka sekund na działanie światła dziennego, poczem przenosi się go do pokoju zupełnie ciemnego 1 przechowuje w jakiej

my od Jow isza, odbitą je s t od obłoków, u n o ­ szących się w atm osferze, więc zmniejszanie się jasności tarczy Jow isza od środka ku brzegom da się

necznych doprowadziło, ja k wiadomo, do bardzo ciekawych wniosków o własnościach, zwłaszcza zaś o składzie chemicznym słońca. Od czasu badań epokowych Bunsena

Obecnie jednak może rzecz ta da się rozstrzygnąć przy pomocy wybornych foto- grafij słońca, które dozwalają na powierzch­. ni jeg o wyróżniać mnóstwo

Zwykle stara się on zagnać swą małżonkę do gniazdka przez popychanie jej pyszczkiem i płetw am i; niekiedy energicz­. ny m ałżonek ucieka się naw et do użycia

| do w rzenia pew ną określoną liczbę funtów wody, to tak aż sama waga wodoru, spalając się, ogrzeje do w rzenia przeszło cztery rifzy większą

Polskie uniwersytety i wydziały są na bardzo dalekich miejscach w międzynarodowych rankingach, niewielu jest również naukowców wywodzących się z Polski w czołowych