JSfs. 22. Warszawa, d. 30 Maja 1886 r, T o m V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA ,,WSZECHŚWIATA.“
W Warszawie: ro c z n ie rs.
8k w a rta ln ie „
2Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro cz n ie „ 5 P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta
i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i zagranicą,.
Komitet Redakcyjny stan o w ią: P. P . D r. T . C h a łu b iń sk i, J . A le k sa n d ro w ic z b. d z ie k a n U niw ., m ag . K. D eike, m ag. S. K ra m szty k , W ł. K w ietn iew sk i, J . N a ta n so n , D r J . S ie m ira d zk i i m ag. A. Ś ló sarsk i._______
„W sze ch św iat" p rz y jm u je o głoszenia, k tó r y c h tre ś ć m a ja k ik o lw ie k zw iązek z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a
1w ie rsz zw ykłego d ru k u w szp alcie a lb o jeg o m ie jsc e p o b ie ra się za p ierw szy r a z kop. 7*/i>
za sześć n a s tę p n y c h r a z y lcop. G, za dalsze kop. 5.
A d res IEced.a.ł£:cyi: EZrako-wskie-Przedmieście, 2STr G S .
F ig .
6. A k so lo t (larw a .)
(d o s tr . 344).
338 w s z e c h ś w i a t . N r 22.
O D C Z Y T
@ e r m a n a < § o l a
p ro fe s o ra u n iw e r s y te tu g en ew sk ieg o przekład
T . IEt-
I.
I n s t y n k t .
Zanim postaram y się podać ścisłe o k re ślenie term inu, któ ry zw ykło się często sto
sować do objawów n ad e r różnych, dobrze będzie rzucić okiem n a zw ierzęta, p rzed sta
w iające objaw ten w zupełnój jeg o czysto
ści. P o d tym względem cenny p rz y k ła d przedstaw iają, nam ow ady błonkoskrzydłe, żyjące sam otnie, tak z pow odu doskonałości sw ych robót, ja k i dlatego, że obyczaje ich znalazły n ader biegłego h istoryka. N ie
w ielka książka p. F a b re a „W spom nienia en
tom ologiczne”, zaw dzięcza w części u ro k swój ważności filozoficznej ty ch zw ierząt, k tóre uchodzą za m istrzów , niep otrzebując się zgoła uczyć.
P szczoła m ularka, C halicodom a m u raria , b uduje na kam ieniu z m arg lu kom órkę, po
staci flaszeczkowatój; następnie n ap e łn ia ją m ięszaniną m iodu i p y łk u kw iatow ego i sk ła
da tam swe jajeczko, usunąw szy poprzednio starannie w szelkie nieczystości. N a ty c h m iast po tem p rz y tw ie rd za gorliw ie p o kryw kę.
A ż dotąd w szystkie te czyny w y d ają się zupełnie rozum nem u M ożna je d n a k długo rozm aw iać z m anijakiem i u w ażać rozm o
wę tę za p rzy jem n ą, dopóki w yraz ja k iś nie
dorzeczny nie wykaże nam jeg o m anii, a n a
tychm iast człow iek rossądny zam ienia się w biednego szaleńca. P odobnież w y starczy nam drobnostka, aby odsłonić g łębo ką g łu potę ta k biegłego architekta.
Jeżeli zrobim y wyłom na b rzeg u górnym kom órki praw ie ukończonej, pszczoła, k tó r a zajęta jeszcze b y ła budow aniem , p o p ra wia j ą bezzwłocznie. Je ż e li kom órka była
--- ---
j —
_ukończoną, a ow ad zajm ow ał się ju ż zbio rem miodu, załata j ą j akkolw iekbądź w chw i
li, gdy kłaść będzie pokryw kę. Cokolw iek je d n a k zrobim y, nie porzuci on budow y dla zbioru miodu, ani też zbioru m iodu dla g ro m adzenia m atery ja łu budow lanego.
A le, jeżeli wyłom zrobim y u spodu k o m órki, tak, że przez szeroki ten otw ór miód w ypływ a, m ularka, chociaż szkodę tę do
strzega, nie troszczy się o nią i dalój znosi miód; następnie złoży tam swe ja jk o i p rz y czepi szybko pok ry w k ę do tego naczynia opróżnionego.
P odobnąż inteligencyją znajd ujem y u g a
tunków , które nie poprzestają na jedn orazo- wem zaopatrzeniu swój gąsienicy na cały czas jój rozw oju, ale k tóre j e w ychow ują, znosząc im pokstrm ustaw icznie. D ośw iad
czenia p. F a b re a nad osą, zw aną w ardzan ką (B em bex ro stra ta ) prow adzą do wniosków stanow czych. Jeżeli, podczas jed nej z wy
p raw ow adu tego na m uchy, wygrzebiem y gniazdko jego z ziemi i pozostaw im y je otw arte obok miejsca, gdzie było zagłębio
ne, owad, w racając ze swym łupem , roz- grzebyw ać będzie uporczyw ie piasek ściśle w tym punkcie, gdzie mieściła się jeg o k ry jó w k a; nie poznaje je d n a k ani otw artej swój kom órki, ani gąsienicy, k tó ra się kręci na słońcu. Z najduje zadow olenie w składaniu much do otw oru, k tó ry wyżłobił, nie p o j
m uje jed n ak celu tój czynności, podobnie ja k dziew czynka, k tó ra nie wie, dlaczego
tak lu b i pielęgnować swą lalkę.
Sam obserwowałem długo w jed n em z mych akw aryjów w Y illefranche-sur-M er, pew nego k ra b a (M aja), k tó ry tak je s t n aje
żony w odorostam i, że niepodobna odróżnić go od kam ieni pokrytych roślinnością, w po
śród których żyje. G dy runo jeg o roślinne w yrasta tak dalece, że staje się uciążliw em , w yryw a j e po ździebełku p rzy pomocy swych nożyc, oczyszcza się należycie na dnie, a następnie znow u przyczepia do ta r czy swój grzbietow ój drobne strzęp y św ie
żych w odorostów , które w yrastają ja k b y
z zasiewu. U żyteczność ty<;h czynności je s t
oczyw ista; k ra b w ten sposób przebran y
k ry je się łatw o śród zarośli i u n ik a zarów no
w zroku swych w rogów , ja k i zw ierzyny, za
k tó rą się ugania. P o stęp uje on je d n a k zu
p ełnie ta k samo i w akw aryjum , gdzie n ie
Ni- 22. w s z e c h ś w i a t . 339 ma otoczenia roślinnego; sprobow ałem raz
zabrać wszelkie zioła, k tórychby m ógł użyć do zasiewu, a w ich miejsce dostarczyłem kaw ałków słom y i białego papieru. P rz y czepił sobie sum iennie do grzbietu te przed
mioty, które m ogły przecież uczynić go tyl
ko widoczniejszym , niż gdyby się zgoła nie odział. Z najdow ał więc szczęście w speł
nianiu czynu, którego cel by ł mu niezna
nym.
Bezrozum ność ta okazuje się jaśniej jesz
cze, jeżeli to być może, z następnego do
świadczenia, zapożyczonego z książki p. F a brea. D w ie pszczoły m u lark i (Chalicodom a m u raria) zajm ują się konstrukcyją, każda na swym kam ieniu, w niewielkiej odległo
ści je d n a od drugiój. P o dczas ich nieobe
cności przem ieniam y ich kom órki, wraz z kam ieniam i, n a których się wznoszą. J e den z tych owadów by ł w trakcie budowy;
kom órka jeg o m a postać szklanki. P o d sta wiam y mu kom órkę ukończoną, zupełnie praw ie w ypełnioną miodem; potrzebuje ju ż tylko złożyć swe ja jk o i zakorkow ać szyjkę.
Czy będzie zadowolony, że oszczędzamy mu pracy? B ynajm niej; budow ał i buduje da
lej. Co się tyczy praw do własności tej ko
m órki, nie w ątpi o nich ani na chw ilę, zna
lazł j ą bowiem w m iejscu, które obrał. D o
daje cegiełkę do cegiełki, — ju ż to nie ko
mórka, to wieża; m ało go to obchodzi. N a
stępnie puszcza się na poszukiw anie miodu, chociaż ma go ju ż dosyć i gi-omadzi zapas praw ie podwójny. S k ład a nakoniec jajk o , w prow adza zatyczkę i odchodzi zadow olo
ny. A le d ru g a pszczoła, którój zabraliśm y gniazdko p raw ie ukończone, aby je zastąpić innem, ledwie co rospoczętem ? I ta nie w ątpi, że należy ono do niej, przynosi je sz cze cokolw iek m iodu, składa ja jk o i mozoli się n ad zam knięciem kom órki zbyt m ałej, w którój gąsienica rychło zginie z głodu.
Oto je s t instynkt. M echanizm cudow ny, głupota bezdenna. I jakżeżby mogło być inaczej? G ąsienica tegoroczna przepędzi zimę w postaci oprzędu, a następnej wiosny wydostanie się z kom órki, sierota i bez opie
ki, pokolenie bowiem poprzednie w ym arło z pierw szem i przym rozkam i. K tóżby więc mógł nauczyć j ą w ciągu k ilku tygodni, ja k ma pielęgnow ać swe ja jk o , którego nie zo
baczy naw et, aby z niego wyrosło potom
stwo, którego znać nie będzie nigdy! W oko
licznościach takich gienijusz N ew tona lub D arw ina nie zdołałby odkryć, co robić na
leży.
Te to w łaśnie szczególne okoliczności n a dają tyle zajęcia obserwncyjom , prow adzo
nym nad czynnościam i owadów rocznych.
W przypadkach tych nic może zachodzić naśladow nictw o, ani też niem a owej trad y - cyi, k tó ra odegryw a zapew ne ważną rolę u zw ierząt tow arzyskich. P o trzeb a im wie
dzy w rodzonój, wrodzonej biegłości, instyn
ktu jednem słowem. Czegoby gienijusz nie m iał czasu wynaleść, dro bn a m aszyna żyjąca wykonywa odrazu dobrze, ale głupio. Czyż dlatego należy m echanizm ten uważać jak o nadprzyrodzony, ja k owi dzicy, co tab ak ie r
kę grającą uw ażają za ducha?
P rzytoczyłem ju ż kilka cytat z pięknej książki p. F abrea. P rzytoczę jed n ę jeszcze.
W ciepły dzień sierpniow y znakom ity ten obserw ator zajął swe stanow isko w prom ie
niach wesołego słońca pro wansalskiego, czy
hając na kochane swe błonkoskrzydłe. R a
no przechodziło tam tędy k ilk a wieśniaczek, udając się na ta rg i w idziały go w tem po
łożeniu. P o południu w racały i pojąć mo
żemy łatw o ich zdum ienie, gdy zobaczyły go jeszcze nieporuszonego w tem że samem miejscu. Je d n a z nich odw róciła się i nie przeryw ając swój drogi, kiw n ęła tylko gło
wą i rzuciła mu „U n p aoure inoucein, p6- caire” '). I zrobiła zn ak krzyża świętego.
Niew inny, w ustach wieśniaka prow ansal- skiego, znaczy jak b y idyjota, a w iara lud o
wa uważa idyjotów za istoty święte, zosta
jące, mniej lub więcej bespośrednio, pod opieką boską.
Otóż i p. F ab re sam nieinaczój postępu
je ze swemi błonkoskrzydłem i. N iepojęt- ność ich zachwyca go nie m niej, aniżeli ich biegłość. W idzi on w tem dowód, że zw ie
rzęta te prowadzone są bespośrednio przez O patrzność i w języ k u odm iennym i on ta k że w ykrzykuje „U n paoure inoucein, pe- caire!” i robi także znak krzyża świętego.
K to przypisuje O patrzności wszelką nie- pojętność w przyrodzie, nie okazuje jó j tem
*) B ied n y n iew in n y , b ied a cz y sk o .
340 w s z e c h ś w i a t . , N r 22.
wielkiego uszanow ania. N a szczęście p. F a - b re się myli. G łupota niewięcćj je s t n ad przyrodzoną., aniżeli inteligencyja; in sty n k t i idyjotyzm wchodzą w zak res faktów zu
p ełnie przyrodzonych. In sty n k t je s t tylko g rą m achiny nerw ow ej, której ustrój nie je st cudow niejszy od organów m iejscozm ien- nycli lub od w nętrzności. K to w ytłum aczy początek jednego z tych system ów organów , w ytłum aczy też i początek drugiego, a też same teoryje dadzą się i tu i tam zastoso
wać.
Istn ie je jeszcze d ru g i b łąd głęboki, b a r
dzo je d n a k rospow szechniony w kw estyi instynk tu; polega on na pojęciu, że in sty n k t zastępow ać może zm ysły. W idzieliśm y, że w ardzanka i pszczoła m u lark a p oznają ko
m órki swe je d y n ie z ich położenia. O w ad, w racając z polow ania, zatrzy m uje się przez chw ilę nieruchom o na skrzy d łach , a potem opuszcza się pionow o. W szelk a kom órka, k tó ra tam się znajduje, je st je g o własnością, chociażby mu j ą złośliw ie zam ieniono. W szy stko, co je s t nieco dalćj, nie należy do n ie
go. P . F a b re rostrząsa, ja k ib y to zm ysł m ógł być przew odnikiem ow ada i ostatecz
nie w yłącza j e w szystkie; w niosek jeg o je st prosty: jeżeli to nie zm ysł, to m usi być in stynkt. O tóż, in sty n k t, k tó ry b y m ógł ob
chodzić się bez zm ysłów , ten byłby n a p ra w dę cudow ny.
A więc i n a tym jeszcze p u nkcie p. F a b re pobłądził. W y licz y ł on zm ysły, ale zapom niał o jednym . T e w ielkie oczy w y
łu piaste, k tó re pszczoły i osy m ają po bo
kach głow y, do czegóż one więc służą? Nie
k tó rzy fizyjologowie chcieliby nas p rzek o
nać, że ow ady źle widzą. M ylą się oni nie
w ątpliw ie. Z apew ne, oczy ich nie są tak zbudow ane j a k nasze; je s tto zb ió r p rz y rz ą dów w ąskich i w ydłużonych, rozłożonych w achlarzow ato, a org an ten służy w ybornie do odnalezienia m iejsca p rzez w yznaczenie kierunków n a w zór gieo m etry lu b rybaka, k tó ry chce odnaleść p u n k t oznaczony śród jezio ra. A le człow iek dojść do tego może dopiero po k ilk u operacyjach następujących po sobie, ow ad zaś swem i oczyma wachla- rzow atem i w ykonyw a to odrazu. In sty n k t n ie zastępuje oczu osy i pszczoły, uczy je tylko posługiw ać się tem i p rzy rzą dam i w pe
wien, w łaściw y sposób.
P oleg ając n a zdaniu niektórych pisarzy, należałoby przypisać zw ierzętom specyjalną zdolność o ryjentow ania się, której w y tłu maczyć nie można w skazów kam i, podaw a- nem i przez ich zm ysły. N apróżno je d n a k szukaliśm y w biblijografii p rz y p ad k u isto
tnie autentycznego, w któ ry m b y p ow rót do m ieszkania zw ierzęcia, uniesionego w pudle ciemnem, nie d a ł się w yjaśnić jeg o w raże
niam i zm ysłowem i, — w zrokiem , g dy idzie o gołębia, pow onieniem , gdy idzie o psa.
W zięliśm y, rozumie się pod uw agę znajo
mość poprzednią, jak iej większa część zw ie
rz ą t n abiera o zam ieszkiw anej przez siebie okolicy, a to w skutek wycieczek, które od
b y w ają własnym swym ruchem . G dyby istn ia ł zm ysł specyjalny oryjento wania się, jak żeżb y można w ytłum aczyć p rzypadki tak częste, gdy pies ginie, naw et w niewielkiej odległości od m ieszkania, jeżeli tylko zn a j
du je się w miejscowości, k tórej jeszcze nie zw iedził i gdy niem a śladów, któ reb y k ie
ro w ały jego pow rotem ? Jakżeżby można w ytłum aczyć, że gołąb n ie o dn ajduje swej drog i, jeże li wypuścim y go choćby tylko o 50 kra od jego gołębnika, w czasie po
chm urnym i bardzo nisko? D la czegóż po
trzebow ałby nieba pogodnego, gdyby się nie kiero w ał wzrokiem ?
Czemś innein je s t to poczucie k ieru n k u , ja k ie um ieją zachow yw ać w swych w ędrów
kach trap erzy , pasterze i dzicy, a k tó re tłu m aczy się pam ięcią, pew nym rodzajem no
tow ania w umyśle, połączonego z czułą bar
dzo obserw acyją pew nych punktów w ytycz
nych; zw ierzęta zdobyw ać mogą lub posia
dać zdolność analogiczną, k tóra, w ogólno
ści je s t je d y n ie w ypadkow ą w rażeń zm ysło
wych i zdolności powszednieli, udoskonalo
nych w pew nym k ie ru n k u specyjalnym i tak wyćwiczonych, że spełniać mogą swe zada
nie w sposób nieśw iadom y.
P rz y jm u ją c w ogólności określenie in
sty n k tu podane przez p. H artm an n a, p .R o - m anes w prow adza' tu żyw ioł stateczności u tegoż samego g atu nk u zwierzęcego. D o
d atek ten nie w ydaje mi się zgoła szczęśli
wym , są bowiem in styn kty w spólne rod za
jo m , a naw et całym rodzinom państw a zw ie
rzęcego. T akiem i są in sty n k ty tyczące się
postaci i położenia gniazd ptasich, zwyczaj
zm yślania rany , którego używ a m atka u ku-
Ni- 22. W SZECHŚWIAT. 341 row atych, aby odciągnąć Strzelca daleko od
kryjów ki, zwyczaj udaw ania śm ierci i tyle innych. Są in sty n k ty właściw e pew nym ra
som lub odmianom, ja k to przyznaje sam p. Romanes; są wreszcie i instynkty indyw i
dualne, k tó re się o d n ajd u ją jed y n ie u p o tom stw a pew nych osobników. In sty n k t ulega zatem tym że samym praw om dziedzi
czności i klasyfikacyi, ja k i wszystka pozo
stała organizacyja zw ierzęca; znaczy to, że tłum aczy się bardzo dobrze teoryją rozw oju i doboru.
Nie będę tu n astaw ał na trudności, jak ie teoryja ta napotkać może w tłum aczeniu in
stynktów gm in zwierzęcych, ja k u błonko
skrzydłych tow arzyskich lub u term itów . D arw in ro strząsał ju ż ten przedm iot ze zw ykłą swą wyższością i w ykazał, że tru dności te nik n ą wobec zasady walki i dobo
ru, ju ż nie m iędzy osobnikam i, ale między gm inam i. Nie będę się też zatrzym yw ał nad przypadkam i, w k tó rych instynkt, uży
teczny w ogólności gatunkow i, ma w pew nych szczególnych okolicznościach tę niedo
godność, że pew ną liczbę osobników p ro w a
dzi n a śm ierć pew ną. O w ady, które się rzucają na płom ień lub na wodospad, p rz e d staw iają uderzający tego przykład.
P ra g n ę tylko zw rócić uw agę na niektóre przypadki, którem i, j a k się zdaje, nie z a j
mowano się dotąd pod względem teoretycz
nym, a których w ytłum aczenie, na podsta
wie transform izm u, przedstaw ia pew ne tr u dności.
C halicodom a u siłu je usu nąć od swych za
pasów m iodu wszystkie drobne ciała obce, które tam w prow adzam y i sta ra się u k o ń czyć szybko zam knięcie otw oru, skoro ty l
ko ja jk o złożyła. In sty n k t ten w ydaje się ja k b y zwróconym przeciw pasorzytom , któ- reby m ogły składać swe ja jk a podczas n ie
obecności pszczoły. Otóż, nie znam y nie
przyjaciela, k tó ry b y w ten sposób działał;
może wszakże istnieje on w innych okoli
cach. A le choćby n aw et dow iedziono, że obecnie nie grozi m ularce żadne z tój stro
ny niebespieczeństwo, nic nam nie przeszka
dza przypuszczać, że nieprzyjaciel, o k tó rym mowa, istn ia ł niegdyś i że insty n k t, tak dobrze opisany przez p. F a b re a , przeżył przyczynę, k tó ra go wywołała.
Z drugiej strony, pszczoła m u lark a nie
przedsiębierze żadnej ostrożności przeciw niebespieczeństwu istotnem u, które zagraża jój potom stw u, m ianowicie ze strony g ą
sienicy m aika (Meloe). M ożnaby sądzić, że pasorzyt ten je s t nowszy, aniżeli tam ten, któ ry zaginął.
Nasuw a się dalej inna kw estyja, czy m ia
nowicie za początek wszystkich instynktów uznać można zmienność i dobór n aturalny , lub też, czy obyczaje nabrane pod wpływem inteligencyi, m ogły zw olna stać się dzie- dzicznemi, to je s t instynktyw nem i. D otąd, ostatnią tę hypotezę uważać należy za po
gląd czysto dowolny, nie znam y bowiem ża
dnego faktu, któregoby nie można w yjaśnić inaczej. In teligencyja, skoro raz się zjaw i
ła, ma dążność raczój do wzm agania się, aniżeli do zm niejszania, a in styn kt zm ienia w tedy swój charakter; zam iast prostego me
chanizm u nerwowego, w ystępują nam iętno
ści wrodzone, które, jak k o lw iek dziedzicz
ne i często nieświadome, w yw ierają n ie
mniej w pływ absolutny n a inteligencyją.
Rzeczywiście też, pod ogólną nazwą in stynktów łączym y zjaw iska różnego bardzo porządku, proste mianowicie odruchy i w z ru szenia czyli nam iętności wrodzone. R oz
różnienie niezawsze da się łatw o p rz e p ro wadzić naw et u człowieka, a tembai-dziój u zw ierząt, gdzie p raw ie niepodobna od
dzielić czynności świadomych od nieświado
mych. T rudność wszakże rospoznaw ania i ustanaw iania granic m iędzy zjaw iskam i bardzo odrębnem i nie stanow i powodu do
statecznego, by ich nie rozróżniać.
Zresztą, każdy z tych dw u różnych po
rządków może się mięszać z właściwościami analogicznemi, ale nabytem i przez istotę ży
ją c ą podczas trw ania jój by tu in d y w id u al
nego, działaniem długiego naw yknienia. Są więc odruchy instynktyw ne czyli wrodzone i odruchy nabyte; są nam iętności in sty n k ty wne i namiętności nabyte. A wszystkie te zjaw iska, jak k o lw iek różne w teoryi, mogą plątać się ze sobą tak dalece, że obserw ato
ra w praw iają w silne zakłopotanie.
P ianista, k tó ry g ra sonatę, myśląc o czem innem zgoła; welocypodysta, k tó ry u trz y m uje się w rów now adze, czując bespośre
dnio najdrobniejsze odchylenie od k ieru n k u pionowego i zaradzając mu przez ruch w ła
ściwy, bez żadnej o tem świadomości; sk ła
342 WSZECHŚW IAT. N r 22.
dacz w d ru k a rn i, k tó ry dobiei-a i p o rz ąd k u j e czcionki, nie wiedząc ani w yrazu z tego, ćo składa, — są to p rz y k ła d y u d erzające odruchów nabytych przez nazw y czajenie.
W kładam palec swój w u sta dziecięcia, k tó re się jeszcze nie narodziło; ssie go n a tychm iast z przekonaniem , — j est to o d ruch Wrodzony. K u k u łk a , k tó rą w gnieździe śwefti w ylęgły gajów ki, m a jeszcze oczy Zamknięte i najdrobniejszego jeszcze nie posiada puchu na skórze, a ju ż stara się po
dejść pod ciało pisk ląt, k tó re stanow ią jej rodzeństw o p rzybrane i usiłu je w yrzucić je z gniazda. Jestto jeszcze o d ruch w rodzony, ja k k o lw ie k zaczyna się u jaw niać dopiero drugiego dnia po w ykluciu i ustaje, po
cząwszy od ósmego dnia. M rużenie oczu, k tó re dokonyw a się m im ow olnie, kiedy przedm iot ja k i zbliża się żywo w k ieru n k u tych przyrządów , poczyna się o bjaw iać u człow ieka dopiero w k ilk a m iesięcy po u ro dzeniu, a je d n a k możemy je nazw ać w ro- dzonem; pow staje bowiem , chociaż żadne zgoła doświadczenie osobiste nie w ykazało jeg o użyteczności. T oż sam o dzieje się z rucham i nóg dziecka, k tó re w części p rz y najm niej są in sty n k ty wne.
Tem więcej upow ażnieni jesteśm y d o u w a - żania w szystkich tych odruchów za dzie
dziczne, że ich n a tu ra in sty n k ty w n a żadnej nie może ulegać w ątpliw ości u kręgow ych, k tóre rozw ijają się prędzej aniżeli człow iek.
D ośw iadczenia p. S paldinga nad pisklętam i k u r y i ind yka i nad kaczętam i, k tó re trz y m ane były w odosobnieniu od chw ili wy
klucia, okazują jasno, że zwyczaj czyszcze
nia, grzebania w ziemi, biegania, pły w an ia, chw ytania m uch żyw ych, są to odruch y w rodzone, k tó re o bjaw iają się w niew iele godzin po w ykluciu. N ieinaczej uw ażać m ożna czynności osy z ro d zaju nęk (S ph ex', k tó ra um ie ta k dobrze w prow adzać kolec swój w spojenia pancerza ow ada p ro s to - skrzydłego, czem go ogłusza, aby z niego uczynić żywe pastw isko d la swej gąsienicy.
P . F a b re przesadza zapew ne stopień ści
słości, jak ieg o w ym aga ta op eracyja, p. Schiff bowiem w ykazał, że ja d ty ch ow adów w ła
snościam i swem i zbliża się do k u ra ry i w y
w iera swe działanie, choć nie je s t w p ro w a
dzony w w ęzeł ofiary, a ty lk o dostaje się w sąsiedztw o tego org anu. Niem niej ści
słość tych czynności je s t zawsze dosyć zn a
czną, by w yw ołać nasz podziw.
R ozróżniliśm y insty nk ty na odruchy dzie
dziczne i na poryw y dziedziczne. Jestto j e den z tych podziałów , k tó re istnieć m ogą w teoryi, pom imo licznych przejść i pom i
mo trudności, jeżeli ju ż nie powiem niem o- żebności, wyznaczenia miejsca, ja k ie p rz y znać należy m nóstw u zjaw isk zauw ażonych u zw ierząt. Rzeczywiście, możemy staw iać tw ierdzenia stanow cze tylko co do tego, co się nas samych tyczy; o czynnościach zw ie
rz ą t wnosim y tylko przez analogiją, k tó ra może być o tyle bardziej zwodniczą, o ile zw racam y się do istot mniej do nas podo
bnych.
S ubjektyw nie nam iętność in sty n k ty w n a tem się różni od odruchu, że nietylko jest św iadom ą, ale do swego zadow olenia wy
m aga naw et czynnego udziału większej czę
ści naszych uzdolnień um ysłowych. O bjek- tyw nie poznajem y j ą z tego, że czynności zw ierzęcia o d słan iają z jeg o strony znajo
mość nie ostatecznego, ale bespośredniego celu in sty nk tu; poznajem y j ą z rozm aitości środków , jak ich zw ierzę używ a i z doskona
łości, z ja k ą um ie je naginać do w arunków danych.
Niew iele je s t przedm iotów tak m ało p o ciągających, ja k dziecię now onarodzone, a jed n ak m atka znajdu je je zachw ycającem . U w ielbia je i używ a wszystkiej swej inteli- gencyi do pielęgnow ania go. Czyż poczu
cie obow iązku m acierzyńskiego waży wiele w tem zboczeniu sądu? W ogólności nie.
Nie waży ono nic zgoła w przyjem ności, j a kiej doświadcza wiele panien w całow aniu tej istoty b rz y d k ie j, ani w zachw ycie, z je - kiem małe dziew czątka pielęgnują swe lal
ki. D ziałają tak jed y n ie dlatego, że znaj
du ją w tem swe szczęście, a szczęście to wy
pływ a z zadow olenia nam iętności in sty nk ty w nej.
A cóż powiem y o miłości, o tej nam ię
tności in sty n k ty w n ej, k tó ra sama je d n a za j
m uje dobrą połowę historyi i literatu ry . Ile ż inteligencyi zużytej d la je j zadow ole
nia! A iluż je s t ludzi, coby kiedykolw iek
zastanaw iali się nad je j celem istotnym ?
A iluż je s t takich, coby zastanaw iajac się
n ad tem, k łopotali się o wnioski logiczne?
N r 22. W s z e c h ś w i a t . 343 P rze z analogiją sądzić możemy, że ptak
w ędrow ny chce w ędrow ać dlatego, że ma nam iętność w rodzoną do podróży w pewnćj epoce roku; podróż ta w ystarcza do uszczę
śliwienia go, a jeżeli przeszkoda ja k a nie dozw ala n a jego odjazd, je s t bardzo nie
szczęśliwym. T ak samo pies doznaje ros- koszy widocznej, gdy może biedź za swoim panem , je s t strapiony, gdy pozostaw ia się go w domu i używ a wszelkiej możliwej stra tegii, aby dopiąć celu, k tó ry m u się podoba dlatego tylko, że system jeg o nerw ow y każe mu widzieć czyn piękn y w tow arzyszeniu panu.
In sty n k t przeto cechuje się tem, że je st w rodzony i że zm usza indyw iduum do dzia
łania w celu, k tó ry w ogólności je s t niezro
zum iałym . Znajom ość celu ostatecznego nie je st ani konieczna, ani naw et użyteczna do spełniania instynktu. D la w szystkich, z wy
jątkiem k ilku umysłów filozoficznych, speł
nianie in sty n k tu samo je st celem; spełnianiu tem u nadajem y m iano szczęścia, gdy ty m czasem niezadow olenie jeg o w ystarcza do zatrucia istnienia.
Możemy więc, zm ieniając nieco form ułę p. H a rtm a n n a, określić in sty n k t jak o : p r a gnienie nakazujące i wrodzone wykonywania szeregu działań dla osiągnięcia celu ostatecz
nego, którego działacz w ogólności nie rozu
mie.
AKWABYJUM POKOJOWE
I JEGO CUDA
p rzez
M&g. ł e s e l s . F a s ia u m i.
(D o k o ń czen ie).
A żeby trzym ać się pewnego system atu, opiszę naprzód płazy i ryby, zasługujące na hodow anie w akw aryjum , następnie zasta
nowię się nad ow adam i, pająkam i wodnemi, skorupiakam i, m ięczakam i, robakam i i w re
szcie — nad nielicznem i u nas przedstaw i-
jcielami zw ierząt jam ochłonnych.
Z płazów radzim y przedew szystkiem ho
dować w ak w ary ju m żaby. D orosłe je d n a k
iżaby nie n ad ają się do akw aryjów pokojo
wych, albowiem popierw sze przesiadują n a j
częściej n a zew nątrz wody, pow tóre zaś, są strasznem i rozbójnikam i i niczego nie oszczę
dzają. A le zato bardzo je st zajm ująco i korzystne obserw ow anie żab w m łodym stanie czyli larw ich zw anych kijankam i, Żyje u nas kilka g atunków żab, z których najpospolitsze są: żaba zielona (R ana escu- lenta), żaba wczesna (R ana tem poraria) ib ą- k la (B om binator igneus). W szystkie te ża
by składają skrzek swój czyli ik rę w wo
dzie, a wczesną wiosną możemy znaleść w każdym nieom al row ie i w każdej kałuży łąkowój sk rzek żabi w postaci w ielkich ślu
zowatych mas, na pow ierzchni w ody p ły w ających. S krzek taki um ieszczamy w ak w aryjum , a po krótkim czasie z jajeczek wy- lęgają się m łode larw y żabie czyli tak zw a
ne kijanki (fig. 5). N a czw arty ju ż dzień po złożeniu skrzeku (u żaby zielonej) może
my obserwować ruch zarodków , w piątym lub szóstym d niu jajeczko pęka, a m aleńka kijanka, m ająca zaledwie m ilim etr długości, porusza się, drgając całem ciałem i w krótce zaczyna pływ ać. P rz y k ła d a ją c lupę do ścianki akw aryjum i obserw ując przez nią zbliżające się do ścianki kijaneczki, możemy ju ż dostrzedz oczy, gębę, a z boków główki małe fałdki, z których się w krótce rozw ijają skrzela, Isto tk a tak a zaczyna rosnąć b a r
dzo szybko. G łów ka je j grubieje, pyszczek dziobkowato się kończy, ogon w ydłuża się i spłaszcza z boków; kijan k a ma postać r y bią, nie posiada wcale z początku odnoży i żywi się naprzód pokarm em w yłącznie ro ślinnym. P o pewnym czasie dziobek k ijan ki zanika, skrzela się re d u k u ją , w yrastają nóżki, naprzód tyln a para, potem przednia, a ogon ulega także pow olnem u zanikow i.
G dy się młode żabki w ylęgają wyłażą sobie z wody na wysepkę. P o zupełnem doji-ze- niu, radzim y je z akw ary jum usunąć i przy pierw szej lepszej sposobności wpuścić je do jakiego ogrodu lub staw u. M usimy jeszcze zauważyć, że kijanki są istotkam i bardzo delikatnem i i żyjąc w akw aryjum , w w a
runkach niezupełnie n aturalnych, z w ielką łatwością giną, tak, że bardzo nieznaczna tylko ich ilość do zupełnego dochodzi roz
woju.
T raszka czyli try to n, którego dw a ga
344 w s z e c h ś w i a t . N r 22.
tu n k i t. większa (T rito n cristatus) i t. m n iej
sza (T . p unctatus) zamieszkują, w ody nasze i dają się łatw o dostrzegać na wiosnę w k a łużach i row ach, nadają się rów nież bardzo dobrze do hodow ania w a k w ary ju m . S ch w y tane wcześnie na wiosnę, sk ład ają na ro śli
n y skrzek swój, a w ylęgające się m łode u le gają także przem ianom . L a rw y traszek p o siadają piórkow ate skrzela, o wiele większe aniżeli kijanki żabie; u larw ty ch zjaw iają się n aprzó d nóżki przednie, potem tylne, a skrzela powoli zanikają. T raszk i, podo bnie ja k żaby, żyw ią się najrozm aitszem i m ałem i zw ierzątkam i: raczkam i, ow adam i, robakam i i t. p.
W reszcie wspomnę o jeszcze jednym , b a r
dzo interesującym płazie, k tó ry zasługuje na tem w iększą uwagę, że obserw ow anie życia jeg o w a k w a ry ju m doprow adziło na- tu ra listk ę niem iecką pannę M aryją Chauvin do pewnego, bardzo ważnego odkrycia.
M am n a m yśli a k s o l o t a czyli amblistomę (A m blystom a mexicanum H ope fig. 6 n a str.
tytułow ej). P rze z długi czas znano tylko m łodocianą form ę tego zw ierzęcia, posiada
ją c ą podobnie j a k larw y traszki piórkow ate skrzela. Zw ierzęta te, przyw iezione do E u ro p y z M eksyku, uważano za form y m łodo
ciane dopóty, dopóki nie zauważono w r o ku 1865 w paryskim O grodzie Zoologicz-
F ig . 5. C a łk o w ity rozw ój ż a b y : 1, ja jk o p rz e d z ap ło d n ie n iem ; 2, ja jk o po z ap ło d n ie n iu ; 3, 4, 5, t r z y k o le jn e s ta d y ja rozw oju;
6, rozw ój n ó g ty ln y c h ;
7, rozw ój n ó g p r z e d n ic h ;
8, z an ik ogona; &, ż a b a d o jrza ła .
D orosłe traszki spraw iają w ak w ary jac h w ielkie szkody, z pow odu swój drapieżno
ści. N ajlepiej więc trzym ać je tylko w ak- w ary ju m do czasu złożenia skrzeku. L a r w y traszek są to ta k ładne zw ie rzą tk a , że stanow ią praw d ziw ą ozdobę ak w aryjum . K to m a w dom u m ikroskop, ten może ob
serw ow ać w przezroczystym j a k szkło ich ogonku krążenie krw i; je stto w ielce cieka
we i pouczające.
nym , że składają ja jk a . Zaczęto więc przy
puszczać, że są form am i dorosłem i, lecz za- opatrzonem i w skrzela, gdy tegoż jeszcze ro k u D um eril zauw ażył, że aksoloty tracą pow oli sk rzela i w ychodzą na ląd, podobnie j a k traszki lu b salam andry. W tak i spo
sób p rzekonano się, że aksolot je s t tylko for
mą m łodocianą i po długim przeciągu czasu przeobraża się w form ę dorosłą, skrzel pozba
w ioną, którój też nadano miano am blistom a.
N r 22. w s z e c h ś w i a t . 345 U czony niem iecki prof. A. W eism ann
z F re ib u rg a zadał sobie pytanie, czy nie mo- żnaby zm usić dorosłych larw aksolota do szybszego przeobrażenia się w am blistomę przez sztuczn:!. zm ianę w arunków życiowych.
Zoolog ten przedsięw ziął w tym kierunku szereg doświadczeń n ad aksolotam i, hodo- wanem i w akw aryjach, lecz do żadnego nie doszedł rezu ltatu , a dopiero uczenica jego p an n a M. C bauvin, pow tórzyła znów do
świadczenia m istrza swego i do ciekawych doszła wniosków. D ośw iadczenia te wy
m agały bardzo długiego czasu, niezw ykłej ostrożności i uw agi. D ośw iadczenia panny C hauyin polegały na tem, że przez pewien czas hodow ała ona aksoloty w coraz p ły t
szych naczyniach, przez co zw ierzęta te sto
pniow o były coraz bardziej przym uszane do oddychania pow ietrzem sprężystem . P a n n a C hauvin doszła do w niosku, że „larw y—
aksoloty odbywają, w niedługim czasie swe przeobrażenie (t. j. przekształcają, się w am- blistom y), gdy, popierw sze zdrow e w ylęga
j ą się z ja j i dobrze są odżyw iane, a pow tó- re gdy zn a jd u ją urządzenia, zmuszające je do przejścia od oddychania w wodzie do oddychania sprężystem pow ietrzem ”. Sto
sując rozm aite urządzenia, panna C hauvin potrafiła dowolnie długi czas zatrzym yw ać zw ierzęta te na stadyjum aksolotów lub też przeobrażać je w amblistomy. D ośw iad
czenia te bardzo są ciekawe i ważne, dowo
dzą bowiem ja k w ielkim je s t w pływ w arun
ków zew nętrznych na zjaw iska rozw oju zw ierząt.
A ksoloty trzym ają się w akw aryjach b a r
dzo dobrze; karm ić j e należy glistam i, wy- suszonemi poczw ar kam i m rówek (t. z w. j a j kam i m rówczem i), a także m ałem i k aw ałka
mi surowego mięsa. Samica sk ład a ja jk a na rośliny wodne, a po trzech mniej więcej tygodniach w ylęgają się młode; kształtem swym i wielkością przypom inają one larw y traszki i są b arw y czarniaw ej. W począt
k u należy je karm ić m ałem i owadkam i wo- dnem i i raczkam i (cyklopam i i pchłam i wo- dnemi); ale w krótce można je przyzw yczaić do siekanego mięsa. M łode giną nieraz prędko w ak w aryjum w skutek dziwnej j a kiejś choroby, objaw iającej się puchnięcem brzucha.
A ksoloty, szczególniej m łode osobniki,
są bardzo piękną ozdobą akw aryjów i ra d zi
my się koniecznie o nie starać. Poniew aż w w odach naszych nie żyją, trzeba je więc zakupow ać od h and lu jących zwierzętam i lub też w zakładach, zajm ujących się urzą
dzaniem akw aryjów . D la w ygody czytel
ników doniesiemy, że fab ry k an t akw aryjów L . B rau n w W u rzb u rg u sprzedaje i rossyła żywe aksoloty (w cenie po 1>50 m arek i wię
cej za sztukę).
R yby stanow ią bardzo w ażną dla nas g ru pę zw ierząt, albowiem liczne ich g atu nk i z wielkiem pow odzeniem hodować się dają w akw aryjach: przytem posiadają one b ar
dzo wiele interesujących obyczajów, których obserw ow anie może nam niejednę u p rz y je
mnić chw ilę.
R yby trzym ane w akw aryjach, ulegają bardzo licznym chorobom i nieraz też, nie- stety, giną w krótkim czasie. Z chorób naj
częstszych zasługują na wzm iankę następu
jące. T ak zw ana choroba grzybkow a by
w a w yw oływ ana przez grzybek S aprolegnia ferox. G rzybek ten rozw ija się w wodzie na substancyjach organicznych, kaw ałkach mięsa, poczw arkach m rów ek, ow adach it. p.
stanowiących resztki pokarm ów . J e st on bardzo mnożny i z tych substancyj g n iją cych przechodzi na ry by ,o sied lając sięprze- dewszystkiem w miejscach zranionych,gdzie tw orzy białą, pleśniow atą pow łokę i spra
wia w krótkim czasie śmierć ryby. Należy, zdaniem wielu naturalistów , sm arow ać k il
ka razy dziennie zajęte przez grzyb ek m iej
sca na ciele ry b y mocnym rostw orem soli kuchennej, która podobno działa bardzo za
bójczo na grzybek. W każdym razie ryby dotknięte chorobą, trzeba zaraz z ak w ary ju m przenieść do jak ieg o innego czystego naczynia z wodą, a samo akw aryjum wy
próżnić i napełniw szy silnym rostw orem so
li kuchennej, zostawić j e tak przez dzieńlub dwa dni, a potem w ielokrotnie przepłókać i napełnić świeżą wodą.
In n a znów, również bardzo groźna choro
ba, je st to tak zw ana ospa rybia. Polega ona na tem, że na ciele ry b y w ystępują śluzowate ekskrescencyje, pokryw ające się w krótce pleśnią i rów nież śm ierć spraw iają
ce. Chorobę tę pow oduje pew ien w ym o
czek, należący do rodzaju P an to trich u m ,
który w olbrzym ich nieraz ilościach ja k o
346 WSŹECHSW IAT. N r 22.
pasorzyt ry b się zjaw ia. W e d łu g L iv in g - stona Stone najskuteczniejszym środkiem przeciw ko tem u cierpieniu je s t rów nież ros
tw ór soli kuchennej, k tó ra wym oczki za
bija.
P ró cz tego istnieją, liczne inne mniej czę
ste choroby ryb, o k tó ry ch ju ż nie wspo
mnimy.
Do ryb, ja k ie szczególniej radzim y hodo
wać w akw aryjach pokojow ych należą,: ró
żanka, ciernik, w ielkopłetw czyli ryba ra j
ska, o raz złota ry b k a
R óżanka (R hodeus am arus fig. 7), należą
c a do rodziny karpio w aty ch , je s t je d n ą z najpow abniejszych drobnych ry b wód n a szych, szczególniej w pew nych po rach ro k u
„kiedy po bokach je j ciała występują, złoci-
F ig . 7. R ó ż a n k a (R h o d e u s a m a ru s ).
sto szm aragdow e pręgi, m ieniące się cudo- wnemi b arw am i”. D zięki poszukiw aniom K esslera, M asłow skiego, a głów nie Siebol- da zostały dokładnie poznane ciekaw e z ja w iska życia różanki. „Samce i sam ice róża
nek, w yjąw szy czas tarła , jed n ak o w o są, ubarw ione; n ad e r ch a rak tery sty c zn ą je s t zielona, błyszcząca pręg a podłużna, ciągn ą
ca się po bokach ciała od środka do ogona.
P łe tw y różanki są bladoróżow e, u podstaw y ciem niejsze. Podczas ta rła sam iec zrzuca z siebie tę niebogatą, skrom ną sukienkę i przyobleka się we w spaniałe sza ty wesel-
l) C z y te ln ik a , p ra g n ą c e g o p rz e c z y ta ć o b sz e rn ie j o o b y c z a ja c h ró ż an k i, c ie r n ik a i w ie lk o p łe tw a , o d s y ła m y do szereg u a r ty k u łó w n a s z y c h p . t . „ Z ż y cia r y b " , d ru k o w a n y c h w ,,
1’r z y r o l z ie i l’rz e m y ś le “ w r o k u 1880 i
1 8 6 1.
I ne, k tó ry ch świetności, ja k pow iada Siebold, t r udno je s t dokładnie opisać. C ała pow ierz-
J
chnia ciała sam ca lśni się w tedy wszystkie- mi b arw am i tęczy, pośród któ ry ch p rzew a- J ża k o lo r błęk itn y i fijoletowy, a po bokach ciała w ystępują pyszne, szm aragdow ozielo- ne pręgi; kolor piersi i brzuch a w pada w po- m arańczow o żółty, a grzbietow a i brzuszna p łetw a silnie się czerw ienią i ja k b y czarną otaczają się o bw ó d k ą”.
P od czas ta rła sam ice zachow ują zw ykłą swą prostotę barw. N a brzusznej stronie ciała w y rasta w tedy u samic d ługa ru rećzka ko loru różowocielistego, k tó ra w ygląda zu pełnie ja k g d y b y wiszący robak, do ryby przyczepiony. R ureczka ta m a bardzo waż
ne znaczenie. A m ianowicie zapomocą niej sam ica różanki skład a ja jk a do ja m y skrze- lowój skójki (A nodonta). R óżanka unosi się p on ad m ałżem i gdy tenże silniej ros- tw ie ra sko ru pk i swe, ry b k a wpuszcza w szparę skrzelow ą ru rk ę i w o k a m g n ie n iu j sk ład a jajeczk o . Sam czyk p rzy p atru je się
■ tem u procesowi i natychm iast po złożeniu przez sam icę ja jk a w lew a w szparę sk rze
low ą skójki nieco m leczka (nasienia), któ re zap ład n ia złożone ja jk o . P o pew nym czasie znów się ten proces odbyw a przez cały ciąg okresu tarła . Zapłodnione ja je c z ka różanki leżą pom iędzy blaszkam i skrze- lowemi skójki i tam się w ylęgają. R o zu mie się, że kto p rag nie obserwować cały ten niezm iernie zajm ujący proces, musi w tem samem akw ary ju m trzym ać i różanki i skójki: w naturze także zazwyczaj ry b k i te i m ałże w jed ny ch żyją wodach. N iekiedy ja k tw ierdzą niektórzy badacze, może też ró żanka składać jajec zk a swe w szczeliny i szpary pom iędzy kam ieniam i i zaroślam i wodnemi, ale czyni to wogóle niechętnie i tylko chyba w razie zupełnego b rak u skó- je k .
R óżanki trzy m ają się w ak w ary jach b a r
dzo dobrze. W akw aryjum m ojem żyły trzy różanki w ciągu dwu lat. Znaleść moż
na tę pow ab ną ry b k ę w naszych staw ach i wogóle w w odach stojących, gdzie całemi żyje stadam i. W arszaw iacy mogą znaleść różanki m iędzy innem i w staw ach (glinian
kach) za ro g atk ą B elw ederską. Nazwa ła
cińska am arus, gorzki, pochodzi stąd, że ró
żanka posiada mięso gorzkaw e.
N r 22 . w s z e c h ś w i a t . 347 C iernik (G asterosteus aculeatus fig. 8),
p rzed staw ia rybkę rów nie ja k różanka zaj
m ującą, a ze w zględu na obyczaje swe za
sługuje może najbardziój ze wszystkich dro
b n y ch ry b k rajow ych na hodow anie w ak- w aryjacli. R ybkę tę można bardzo łatw o poznać po trzech silnych, oddzielnie stoją
cych kolcach n a grzbiecie z przodu płetw y grzbietow ej; n a brzuchu posiada ona także k ilk a m niejszych kolców. N a grzbiecie po
siada ciernik barw ę szarozieloną, z boków i na spodzie srebrzystobiałą. J a k większość ryb, p rz y b ie ra ciernik samice podczas ta rła (od K w ietn ia do C zerw ca) jaskraw sze barw y.
C ierniki są to ryb k i żywe, ruchliw e, d ra
pieżne, w ojow nicze i inteligentne. Dlatego też lubow nicy akw aryjów trzym ają chętnie w niew oli cierniki, dla obserw ow ania ich obyczajów. R y b k i te trzeba je d n a k trzy-
i j m j u:.-.
- /i J u tfjL
F ig . P. C iern ik (G astero steu s a c u le a tu s L ).
mać w większych akw aryjach, gdzie dużo je s t swobody ruchów ; w m ałych prędko gi
ną, u d erzając wciąż główkam i o ścianki szklane ak w ary ju m i roskrw aw iając j e so
bie. W puszczone do większego zbiornika wody, cierniki trzym ają się z początku w szystkie razem i ja k b y w celu zapoznania się z now ą nieznaną im m iejscowością,zw ie
dzają każdy k ą t i każdą kryjów kę nowego swego pomieszczenia. „Zrazu jeden z d e r - ników bierze w posiadanie pew ien kącik w naczyniu i odtąd rospoczyna się zacięta w alka m iędzy nim i każdym innym cierni- kiem, któ ry ośm iela się niepokoić go”. C ier
niki walczą, z sobą bardzo zawzięcie, zata
piają swe ostre kolce w ciało przeciw nika, a krw aw e te zapasy kończą się nieraz śm ier
cią jed n eg o z w ojowników. W ew nętrzne podburzenie cierników objaw ia się w zm ia
nie ich ubarw ien ia, k tóre staje się bardzo
powabnem i jaskraw em : brzuch i szczęka dolna czerw ienieją, kolor grzbietu w pada w czerw onaw ożółty i zielony, a biaław a zwy
kle źrenica lśni się pięknie zielonym b la skiem.
C iern ik zasługuje na najw iększą uw agę z tego względu, że sporządza sobie kunszto
wne gniazdko dla ochrony składanej ik ry i w ylęgających się m łodych. B udow ągniazd- k a zajm uje się samiec i on też bierze na sie
bie rolę opiekuna i wychowawcy potom stwa. L iczni badacze, a szczególnie W ar- rington, Coste i E v ers obserwowali w a k wa ryjach sposób budow ania gniazdka ciernika, oraz ciekawe obyczaje, dotyczące rozm na
żania się tój rybki. Sam czyk w yszukuje odpowiedniego m iejsca na dnie i znosi tam korzonki i inne części roślin wodnych. N a stępnie zebrany m ateryjał przekłada i p rz e
biera, porządkując go i splatając podług ży
czenia. Przym ocow uje gniazdko swe do dna zapomoca piasku i kam yków, a według E versa wypuszcza ze skóry lepkie krople, służące do sp ajania m atery jału budow lane
go. Szybko przesuw ając się w różnych kie
runkach naokoło gniazdka swego i energi- O O o cznie poruszając płetw am i m ały budow ni
czy stara się nadać gniazdku swemu odpo
wiedni kształt. G niazdko dochodzi do w iel
kości pięści i ma postać m ufki, zaopatrzonej w przedni i ty lny otw ór. Jed n y m z nich samica wchodzi do gniazdka d la składania tam ikry, drugim opuszcza gniazdko.
Gdy gniazdko zostało ukończone, samiec stara się zwabić do niego samicę i pośród wielu pieszczot w prow adza ją do weselnej kom naty. Zwykle stara się on zagnać swą małżonkę do gniazdka przez popychanie jej pyszczkiem i płetw am i; niekiedy energicz
ny m ałżonek ucieka się naw et do użycia k o l
ców. G dy sam iczka wchodzi ju ż do gniazd
ka, drżąc całem ciałem, składa tam jajeczka, poczem samiec natychm iast w ypędza poło
wicę swą z gniazdka, obaw iając się, aby m atka nie pożarła w łasnych ja j. Samica opuszcza tedy gniazdko, a los potom stw a więcój je j ju ż nie obchodzi. W jednem gniazdku kilka samic składa w podobny spo
sób kolejno ikrę. Zato czuły ojciec zapło
dniwszy złożoną ikrę, otacza potom stwo n ie
zw ykłą troskliwością. A ni na chw ilę nie
odstępuje gniazdka, opływa je wciąż i r u
348 w s z e c h ś w i a t . N r 22.
chem płetw w yw ołuje p rą d wody, p o trze
bny dla rozw ijającego się zary b k u . G dy się m łode w ylęgają, samiec ostrożnie usuw a { pyszczkiem szlam i piasek, u g n iatający gniazdko i rozrzu ca je z w ierzchu, by dać dzieciom większą sw obodę. Jeszcze teraz czuw a nad niemi i gdy tylko k tó re zanadto się od g n iazdka oddala, chw yta w usta i w y
p luw a napow rót w gniazdko. W k ró tce m ło
dzież opuszcza strzechę rodzin n ą, ojciec zaś opuszcza stanow isko i szuka sobie gorączko
wo pokarm u, albow iem p rzez cały czas w y
lęgu m łodych, ta żarłoczną ry b k a praw ie nic lub bardzo mało tylko ja d a . Cóż za pię
kny p rz y k ła d miłości rodzicielskiej!
by ły drogie w E urop ie, za parę kazano so
bie płacić po 150 rubli, lecz obecnie można ich dostać po k ilk a złotych za sztukę.
W ielko płetw samiec je s t b ardzo pięknie ubarw iony. Ł u sk i jeg o mienią się wszyst
kie mi barw am i tęczy, od głow y do ogona ciągnie się szereg poprzecznych sm ug czer
wonego lub błękitnego koloru na zielona- wem tle; grzbiet je s t k oloru brunatnozielo- nego z czarnem i centkam i; na pokryw ie skrzelow ej błyszczy szm aragdow ozielona plam a, otoczona ja s n ą obwódką. W ielkie płetw y, których k ształt w skazuje załączona tu figura, m ają piękną niebieskobłękitną barw ę. Sam ica je st mniejsza, znacznie skro-
F ig .
0. W ie lk o p łe tw (P o ly a c a n th u s y irid ia u ra f us L ac.)
C ierni ki łatw o znaleść We w szystkich w iększych staw ach naszych. Je śli p ra g n ie
my, by w ak w ary ju m naszem inne też ry b k i sk ład ały ikrę, cierniki należy usunąć, albo
wiem ciernik je s t istnym m ordercą m łodego zaryb ka, a naw et m ałych, b ezbronnych do
rosłych rybek.
W ielko płetw czyli ry b a ra jsk a (P o ly a- canthus v irid iau ratu s L ac. fig. 9) pochodzą
ca z C hin, zasługuje na ja k n a jw ię k sz e ros- pow szechnienie w ak w ary jac h pokojow ych, w k tó ry ch trzym a się zarów no dobrze ja k złote rybki. N iegdyś w ielkop łetw y bardzo
m niejszą odziana sukienką i krótsze posiada płetw y. W czasie ta rła samiec przybiera tak przecudne barw y, że niepodobna pięk ności ich opisać.
G ody weselne w ielkopłetw a i sposób za- bespieczania potom stw a n astręczają m iłośni
kom akw aryjów sposobność do robienia wie
lu zajm ujących obserw acyj. Oto ja k jed en z nowszych spostrzegaczy (A. W eis) opisu
je całą tę spraw ę. W K w ietn iu lu b M aju samiec w ypręża swe płetw y, ja sk ra w o za
czyna błyszczeć i ug ania się za samicą. Z po
czątku sam ica nie zw raca żadnej uw agi, lecz
N r 22. w s z e c h ś w i a t . 349 w krótce także płetw y w ypręża i zaczyna |
w ykonyw ać swoiste, bardzo dziw ne ruchy.
A m ianowicie przyjm uje położenie pionowe z głową, zw róconą ku pow ierzchni wody, a płetw am i zaczyna szybko ruszać, w skutek czego ciała je j podskakuje wciąż do góry.
Tym czasem samiec k rz ąta się około budowy gniazdka. W tym celu zbliża się ku po
w ierzchni wody, pochłania gębą dużo po
w ietrza, znów się zanurza i Wypuszcza przez usta i otw ory skrzelow e pochłonięte powie
trze w postaci licznych pęcherzyków, oto
czonych cienką ścianką z gęstej piany ust
nej. P ęch erzyki te podobne do baniek m y
dlanych, zbierają się na pow ierzchni wody, tw orząc tu je d n ę spójną w arstw ę. Od cza
su do czasu samiec p rzery w a tę robotę i po
w raca do swej towarzyszki. Obie płci w naj
rozm aitszy sposób okrążają się wzajem nie, przy jm u jąc najfantastyczniejsze pozy. N a
gle samica zgina ciało swe tak, że głowa i ogon zbliżają się do siebie, a samczyk wchodzi w utw orzony przez ciało je j pierścień i zaczyna j ą obracać swemi płetw am i. Te rozm aite ciekaw e ru ch y dokładnie obserwo
wali i opisali rozm aici badacze, a między in- nemi znakom ity zoolog szw ajcarski prof.
K a ro l Vogt.
S kładane przez samicę ja je c z k a rzadko spadają n a dno i zw ykle wznoszą się k u po
w ierzchni wody, zatrzym ując się pod dolną ścianką w arstw y pęcherzyków pienistych;
gdy ja k ie jajeczko nie podpływ a p rzypad
kiem pod pęcherzyki, samiec chw yta je w gę
bę i w ypluw a na stosownein miejscu. Aż do czasu w ylęgnięcia się m łodych, ojciec, podobnie j a k ciernik, strzeże wciąż gniazd
k a z najw iększem poświęceniem. N iektó
rzy przyrodnicy, m iędzy innem i też Yogt obserw ow ali nieraz w akw aryjach swych krw aw e w alki, ja k ie po godach weselnych i po złożeniu ikry , samiec staczał z swą po
łowicą. W y d z ie rał je j oczy, odryw ał płe
twy i pastw ił się nad biedaczką w okrutny sposób. T ru d n o zrozum ieć, ja k ie pobudki kierują wtedy tym m ałym tyranem .
K ied y się m łode w ylęgną, należy dorosłe w ielkopłetw y usunąć z akw aryjum , albo
wiem rodzice z w ielkim apetytem spożywa
j ą dziatw ę swoję! Ż yw ić należy m łode (w e
d łu g hodow cy ryb C arbonniera) posiekanem mięsem, m ałemi raczkam i,gąsieniczkam i i t. p.
Złote rybki czyli karasie złote (Carassius a u ra tu sL .) tak powszechnie hodowane w ak
w aryjach pokojow ych, pochodzą z Chin, skąd w połow ie siedem nastego w ieku zosta
ły przez anglików do E u ro p y sprowadzone.
P o trzeb u ją one akw aryjów większych ro z
m iarów i trzym ają się w nich bardzo do
brze. Żywić je należy poozw arkam i m rów- czemi, chlebem białym , owadam i i kaw ałka-
| mi mięsa; nie trzeba im je d n a k dawać b a r- J dzo w iele pokarm u, albowiem łatwo się i przejadają i giną. P rz y starannem obcho-
| dzeniu się z niemi, można je trzym ać w ak w aryjum w ciągu k ilk u n astu lat. Podczas
j
ta rła zjaw iają się u samca na pokryw ach skrzelow ych m ałe, białe brodaw ki. Sa-
| m iczka skład a żółtawe swe jajec zk a na ro śliny wodne, a po 3— 6 dniach w ylęgają się
| młode. Istn ieją bardzo liczne odm iany zło tej rybki, różniące się pomiędzy sobą w iel
kością i ubarw ieniem : istnieją ry b k i złote z przew ażającą barw ą czarną, karm inow ą, srebrzystą i t. p.
O prócz wym ienionych tu ryb, w ak w ary ju m hodować możemy liczne inne jeszcze
gatunki krajow e: karaski, karp ik i, liny, p i
skorze, płocie, uklej ki i inne, z których j e dne zam ieszkują wody stojące, inne s tru mienie i rzeki, a odpowiednio do tego po
winny być trzym ane w akw aryjach z wodą
| stojącą lub też zaopatrzonych w krany, za-
| pomocą których w ak w ary ju m byłby u trzy -
! many ciągły p rąd wody.
W następnym a rty k u le poznamy innych mieszkańców akw aryjum pokojowego.
Towarzystwo Ogrodnicze.
P o s i e d z e n i e d z i e s i ą t e K o m i s y i t e o r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o c n i c z y c h o d b y to się d n ia 20 M aja 1880 roku, w lokalu T o w a rz y stw a , o go d zin ie ” '/a w ie
czorem .
') R o z m a ite o d m ia n y złotej ry b k i i sposoby ic h j ho d o w an ia w a k w a ry ja c h , p o d a n e są o b sz e rn ie w spe-
| c y ja ln e m dziele H. M u le rta : ,,T h e Goldflsh a n d itą
1
c u ltu re “.
350 WSZECH ŚWIAT.
1. P r o to k u ł p o sie d ze n ia p o p rz e d n ie g o zo stał o d c z y ta n y i p rz y ję ty .
2. S e k re ta rz K o m isy i o d c z y ta ł z a w ia d o m ie n ie p.
M ic h ała W ie rzb o w sk ieg o z d. 30 K w ie tn ia 1886 r., w k tó r e m d o n o si K o m isy i o w y k ry c iu p rz e z sieb ie w a ż n y c h p ra w b ijo lo g icz n y ch .
3. 1’. B r. Z n ato w icz m ó w ił o w s p ó łc z esn y c h p o g lą d a c h n a budow ę c h em icz n ą if u n k c y je m a te ry j o rg a n ic z n y c h , sta n o w ią c y c h n ajw aż n ie jsz e m a te ry ja ły w o rg a n iz m a c h ż y w y ch i b io rą c y c h b e z p o ś re d n i c z y n n y u d z ia ł w z ja w isk a c h ż y cio w y c h . B u d o w a wo- d an ó w w ę g la i c ia ł b ia łk o w a ty c h w o b e cn e j c h w ili n ie m oże b y ć o b ja ś n io n a w n ie z a p rz e c z o n y sposób, p o n iew aż c h e m ija n ie p o sia d a jeszc ze ś ro d k ó w o k re śle n ia w ie lk o ści c ząstecz k i ty c h zw iązków . J e d n a k ż e w c h w ili o becnej n a d e s z ła ju ż p o ra w ła śc iw a do tw o rz e n ia u g ru n to w a n y c h n a d o św ia d c za ln e j p o d sta w ie p rz y p u szc z eń co do c h e m ic z n e g o z n a c z e n ia i p o c h o d z en ia ow ych n a jw a ż n ie jsz y c h części s k ła d o w y c h u s tro ju ro ś lin n eg o i zw ierzęcego. Do w a ż n y c h b a d a ń n a d c h em icz n ą ró ż n ic ą żyw ej o d m a rtw e j p ro to p la - zm y, p ro w a d zo n y c h od la t ju ż k ilk u p rz e z p. p. L o e w a i B o k o rn e g o (i z n a n y c h c z y te ln ik o m W sz ec h św ia ta ze streszczeń p o p u la rn y c h ), p rz y b y w a w o s ta t
n ic h c h w ila ch w ażn y p r z y c z y n e k —p ie rw sz a w h isto - r y i c h e m ii sy n te z a c u k ru , św ieżo d o k o n a n a p rz e z L oew a, o ra z w y k ry c ie o b e cn o ści k w asu glio k sy lo w e- g o w m ło d y c h , n ie d o jrz a ły c h o w o cach i czę śc ia c h ro ś lin p rz e z p. p . C h u a rd a i B ru n n e ra . O s ta tn i d w aj c h e m ic y m n ie m a ją , że kw . g lio k sy lo w y (COH.COOH) m oże byó p r z y ję ty za je d e n z p ie rw sz y c h p ro d u k tó w a sy m ila c y i, a je g o p o w s ta w a n ie m oże z n a jd u je w zór c h e m ic z n y w ró w n an iu :
2
CO (O II
) 2- f 2 H
2= 3 H „ 0 + COII. COOH kw . w ęg lan y kw . g lio k sy lo w y K w as g lio k sy lo w y je s t zw iąz k ie m o fu n k c y i m ięsza- n e j, kw asow ej i a ld e h id o w ej, a fa k t w y d z ie le n ia go in n a tu r a z ż y ją cy c h o rg a n ó w r o ś lin n y c h j e s t p ie rw szym n iez a p rz e c z o n y m dow o d em , że z w iąz k i c h a r a k t e r u a ld e h id o w eg o z n a jd u ją się g o to w e w r o ś lin a c h . D aw n iejszy p rz e to d o m y sł B a ey e ra, że w o d a u y w ę g la w ogóle tw o rz ą się w p rz y ro d z ie d ro g ą p o lim e ry z a c y i a n ie k ie d y i w spółczesnej k o n d e n sa c y i z ja k ie g o ś a l
d e h id u (B a e y e r p rz y jm o w a ł—z a ld e h id u m ró w k o w e go), z n a jd u je p ierw szy dow ód d o św ia d c za ln y , ja k k o l
w iek n ie z u p e łn ie b e zp o ś re d n i. Ż e z w iązk i te m o g ą p o w staw ać w p ra co w n i c h e m icz n ej z a ld e h id u m ró w kow ego, o ile się z d a je , zo sta ło d o w ie d zio n e p rz e z L oew a (W sze c h św ia t t . V, s tr . 331).— Co do b ia łk a , to śc iśle b io rą c je d y n y m fa k te m rz u c a ją c y m b e z p o ś re d n ie św ia tło n a jogo c h e m ic z n ą n a tu r ę m o ż n a n a zw ać zach o w an ie się p ro to p la z m y żyw ej w zg lęd em zw iązków m e ta li s z la c h e tn y c h . D opóki p ro to p la z m a ż y je — zach o w u je się w zg lęd em ty c h zw iązk ó w j a k a ld e h id , to je s t w y d ziela z n ic h m e ta l (szczegółow o sre b ro ), z c h w ilą ś m ie r c i—d z ia ła ć p rz e s ta je . N a tej z asad zie L oew p ro p o n u je w zó r b u d o w y b ia łk a , do k tó re g o w c h o d zą w zn a c zn e j liczb ie g ru p y z fu n k c y ją a ld e h id o w ą —CHNH-
2— O —COH, p o łą c z o n e z in n e m i, II
o fu n k c y i a lk o h o lo w ej d ru g o rzę d o w e j o ra z w ęglo- w o d o rn ej. Z a śm ie rć b ia łk a ze s tr o n y c h e m ic z n ej
N r 22.
--- f .
ty c h g ru p a ld e h id o w y c h u w a ż a ć n a le ży p rz e jś c ie
w u k ła d —CH — N H
I I
C _ C — (OH ) H
W z ó r L oew a z n iez n ac z n ą ró ż n ic ą o d p o w iad a sk ład o w i b ia łk a p rz y ję te m u p rz ez L ie b e rk iih n a : C; j l l | i jN is S 0
2o, a w y p ro w a d z ić je m o żn a w e d łu g teg o c h e m ik a d ro g ą k o n d e n s a c y i a ld e h id u m ró w k o w eg o z am o n ijak iem , p rz y cz em w pierw szem s ta d y ju m tw o rz y się a ld e h id k w a su am id o b u rszty n o w eg o , zb liż o n y z b a rd z o ros- p o w s ze c h n io n ą w ro ś lin a c h a sp a ra g in ą:
4 HCO H + 1I3N = I I j N - C H - C O H - f 2 H ,0 ,
I
c h 2- c o h
te n p rz e z d a ls zą w e w n ę trz n ą k o n d e n s a c y ją d a je zw ią z e k p o ś re d n i, n ie z n a n y w sta n ie o d d zieln y m :
H
2N - C H - C O U
3 I = C
12H n N
3O
4f- 2 H jO , C H j- C O H
a te n o s ta tn i z w o d o rem i sia rk o w o d o rem k o n d e n su - j e się n a b ia łk o :
6