M 21. Warszawa, d. 24 Maja 1885 r. T o m I V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. Dr. T. Chałubiński, J. A leksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, Wł. Kwietniewski, B. R ejchm an,
m ag. A. Slósarski i prof. A. W rześniowski.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, których treść m a jakikolw iek zw iązek z nauką na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zwykłego druku w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy raz kop. 7 '/a,
za sześć następnych razy kop. C, za dalsze kop. 5.
A d r e s lESed-Siłscyi: P o d w a le Z Ł Ń T r 2.
P R Z E Z
Prof. Dra Szokalskiego.
O d bardzo ju ż daw na starano się zbliżyć do siebie dw a szeregi pojawów: krystaliza- eyj ą i pow staw anie organicznego utkania w istotach organicznych. W nowszych cza
sach pod w pływ em m ateryj alistycznych w bijologii pojęć, zaczęto uw ażać uplasty
cznienie za proste niem al skrystalizow anie, a obecnie gdy m ateryj alizm krańcow y coraz więcej n a kredycie tracić zaczyna, p rzerzu
cono się znow u do przeciw nej ostateczności i niektórzy występują, ze zdaniem , że kry- stalizacyja przeciw nie je s t aktem życiowym i że m inerał żyje. Jak k o lw iek tw ierdzenie takie nie jest uzasadnionem z powodu, że w arunkiem absolutnym życia je st w y m i a n a m a t e r y i , której kryształow i brakuje;
trudno je d n a k zaprzeczać uderzającej analo
gii pom iędzy krystalizacyją a plastyką ży
ciową i dlatego też nie od rzeczy będzie bli
żej zastanow ić się n ad nią, zwłaszcza, że po
glądy profesora T ho ulet o życiu m inerałów , z którem i nas poznajom ił p an R ejchm an w 19 N -rze W szechśw iata, bardzo stosowną nam do tego nasuw ają sposobność.
W iadom o, że ciała stałe, jeżeli zostaną stopione, rospuszczone lub zamienione w p a
rę, krystalizują się samodzielnie, pow racając do swego pierw otnego stanu stałego. D ro binki ich kojarząc się ze sobą, składają się natenczas w elem entarne kryształki, a te znów skupiają się w kolonije, w ykształcają mniejsze lub większe krystaliczne masy fore
mne, wedle p raw a ustalonego dla każdego mi
neralnego g atunku. W każdym takim dużym krysztale, napotykam y system atyczny u kład składow ych jeg o krystalicznych jednostek.
K ażdy może się powiększać przez foremny odkład na jego pow ierzchniach w ykształ
cających się zew nątrz kryształków ; każdy naw et zdradza w yraźny popęd do napraw ia
nia swoich przypadkow ych uszkodzeń, ale raz utw orzony, pozostaje bez zm iany na wie
ki, chyba, jeżeli go zniweczy lub nadw erę
ży ja k iś wrogi działacz zewnętrzny. K ry ształ więc, ja k widzimy, je st k o l o n i j ą ele
m entarnych krystalicznych jed no stek ja k -
naj wyraźniej uorganizow aną, urząd za s'ię
sam przez się, utrzym uje w swojćj budowie
322
i nosi na sobie jak n ajw y raźn ie jsz e cechy zw artej w sobie indyw idualności, — ale to jeszcze nie upow ażnia nas do orzeczenia, że ja k o osobnik żyje.
K ażda istota żyjąca, czyli m ówiąc ogólnie każde żyjątko je s t także osobnikiem i także ustrojem , ale tu ta w ielka zachodzi różnica, że jeg o cząsteczki składow e są kom órkam i, to je s t istotam i ju ż nie n a w ieki w swojej b u dowie u trw alonem i, ale przeciw nie ciągle się zmieniaj ącemi, przez n ieustan ny p rze
pływ m atery i w ich w nętrzu. W chodzi tam w nie bez p rz erw y coraz now e t w o r z y w o ja k o p o k arm odżywczy, p rzek ształca się w nich w odpow iedni sposób i zm ienione w yrzucane byw a znow u n azew nątrz ja k ty l- ko nie może się ju ż dalej przerabiać;-—a ta ki to w łaśnie nieustanny p rz y p ły w m ateryi, k tó ry o d ż y w n o ś c i ą zowiemy, je s t w ybi
tn ą cechą wszystkiego co żyje i dopóki żyje.
Jeżeli w p ierw otnym k ry sz ta łk u znajduje się ustalona rów now aga sił i cząsteczek, to tu przeciw nie ru c h nieustanny i celow a czynność panuje. W k ry sz ta łk u w łada wy
raźnie statyczny a w kom órce dynam iczny elem ent, — a stąd też k ry sz ta łe k nie prze
istacza się sam w sobie, nie zm ienia k sz ta ł
tu stosownie do zbiorow ej potrzeby całej s woj ty kolonii, a służy je j tylko swą masą i swoją spójnią ze swemi sąsiadam i. Nie pow staje on z zarodka, lecz przez samo- rodztw o, nie w ytw arza w sobie siły robo
czej, nie u jaw n ia ani czucia, ani popędu do czynu. J e s t w nim w praw dzie c o ś , co w a ru n k u je jeg o statyczną n a tu rę , ale to c o ś w kom órce do wyższej nierów nie do
chodzi godności i staje się o sią, wedle k tórej cała się w ym iana m atery i i siły obraca.
K ry sz ta ł więc o całe niebo różni się od każdej, chociażby też najniższej, byle żyjącej istoty, a cała różnica w łaśnie się do w ym ia-
*ny m ateryi odnosi— daj m u w ym ianę m ate
ry i, a w tedy dopiero będziesz m iał żyjątko, ale dopóki to nie nastąpi, stanow i on za
wsze organizm m artw y, w praw dzie nieśm ier
teln y , ale nie organizm żywy, chociaż z na
tu ry swojej z góry n a śm ierć skazany, który się tym tylko sposobem od zupełnej zagłady ra tu je , że się sam odzielnie od g ien eracy i do gieneracyi odradza.
K rystalizacyja, j a k to w idzim y, w gruncie
sam ym rzeczy je s t różną od życiowego u p la
stycznienia; popełnilibyśm y je d n a k błąd nie do przebaczenia, gdybyśm y na tem poprze
s ta li, prześlepiając podobieństw o, ja k ie je m iędzy sobą łączy. K ażdy m in erał m a swą budow ę a więc je s t uorganizow aną istotą.
P rze z swoją krystaliczną form ę, oddziela on się od swego otoczenia, zw iera się sam w so
bie i staje się osobnikiem w przyrodzie, ale zawsze jeszcze osobnikiem statycznym ,'s t a- ł o c z ą s t e c z k o w y m ; w żyjątku dopiero ów elem ent statyczny na dynam iczny się zm ienia, a w skutku tego w ystępuje z m i e n - n o c z ą s t e c z k o w o ś ć , sam odzielna prze
róbka siły zrównoważonej na siłę żyw ą ro boczą, sam odzielna twórczość, za k tó rą idą w szelkie inne zwierzęce czynności. — O rga- nizacyja w yprzedza życie w przyrodzie, a m inerał chociaż jeszcze własnem życiem n ie żyje, staje ju ż jednakże na pierwszym , najniższym szczeblu owej rozwojowej we wszechświacie drabiny, której szczyt wień
czy świadom y sam siebie umysł.
W ykaż m i tylko, jak im b y się to mogło dokonać sposobem, ażeby się w elem entar
nym kry ształk u statyczna rów now aga sił drobinkow ycli zerw ała i rozruszały się na
ra z składow e jego cząsteczki; — ażeby czą
steczki te potem zaczęły ze sobą wchodzić w różne chemiczne związki, któreby trzeba było w interesie całości ciągle usuw ać i co
raz zastępować świeżemi; — a zaraz się za
m iana m artw oty na życie w mojem ro zja
śni pojęciu i sam orodność istot żyjących, stanie się tylko dalszym ciągiem sam oro- dztw a kryształu.
N r 2 1 . _
0 ZASTOSOWANIU SPEKTROSKOPU
DO BADAŃ
METEOROLOGICZNYCH.
;
P O D A Ł
A. MATUSZEWSKI.
O prócz w iadom ych zastosowań spektro
skopu do badań chemicznych i astronom i
w
s z e c hś w i a t.
W SZECHŚW IAT. 3 2 3 cznych, ważne to narzędzie zostało także za
stosowane do przepow iadania pogody.
W iadom o, że jeżeli zw rócim y spektroskop ku czystemu i pogodnem u niebu, to spostrze
żemy zw yczajne widmo słoneczne ze wszy- stkiem i jeg o barw am i, poprzerzynanem i zna- nem iczarnem i linij am iF raunhofera. W skład n;iszej atm osfery wchodzi zawsze pew na ilość p ary wodnej w postaci niewidzialnego gazu, od ilości której zależy zjaw isko de
szczu; jeżeli pow ietrze przy pewnej tem pe
ra tu rze je s t nasycone param i w odnem i, wówczas najm niejsze obniżenie tem peratury spraw ia tłoczenie się chm ur, będących bez
pośrednią przyczyną deszczu. P ojm ujem y więc ja k ważną je s t rzeczą ścisłe ocenienie ilości p ary wodnej w pow ietrzu—m ierzenie jeg o wilgotności. P rz y rz ą d y służące do mie
rzenia wilgotności, ja k o to: higrom etry, psy
chrom etry, są w zw iązku tylko z nieznaczną częścią naszej atm osfery; będąc umieszczone stosunkowo blisko pow ierzchni ziemi, mogą nam w skazyw ać zm iany wilgotności w w ar
stwie po w ietrza, położonej bezpośrednio przy ziemi. Przeciw nie, spektroskop zw ró
cony ku niebu, pozw ala nam uskutecznić ścisłą analizę sym ptomatów, ja k ie atmosfera u k ry w a w najgłębszych sw ych obłokach.
P a trz ą c przez spektroskop i skierow aw szy I go na najjaśniejszą część niebios, w widmie ujrzym y pew ne paski czyli linijc ciemne, wy wołane przez obecność p ary wodnój w po
w ietrzu; przedstaw iają się one pod tą posta
cią dlatego, że p a ra w odna pochłania pewne prom ienie wchodzące do składu widm a sło- j necznego i dlatego też zowiemi je linijam i pochłonięcia (a b so rp c y jn e m i). Poniew aż przyczyn;} owych linij je s t w yłącznie para w odna w pow ietrzu zn ajdująca się, od któ-
irój zjaw isko deszczu zależy, przeto nazwano je l i n i j a m i albo p a s k a m i d e s z c z o w e - |
mi . Te ostatnie znajd u ją się w rozmaitych częściach widma, ale głównie zw racać nale-
iży uw agę na te, które w postaci mniój lub j więcej szerokiej smugi zn ajd u ją się między | żółtą i pom arańczow ą częścią widma, blisko
jczarnój linii, oznaczonćj w widmie pod na
zwą linii sodu czyli linii D. Jednem sło
wem dla nas praktyczne pod tym względem znaczenie posiada czerwona, pom arańczow a i żółta część w idm a z jeg o linijam i, albo
wiem najw ażniejsze smugi deszczowe leżą
m iędzy linijam i C i D (N r 1). Zwróciwszy spektroskop k u pogodnem u niebu i obserw u
ją c powyżej wymienione części widm a (N r
1
i
2), spostrzeżemy w czerwonej jego części bardzo ciemną linij ą B, potem C, dalej wie
le delikatnych linij a, nakoniec w zm ianko
waną linij ą D.
Jeżeli pow ietrze je s t wilgotne, to przy li
nii C z prawój jój strony, idąc ku linii a spo
strzeżem y ciemną, grubą lin iją s (N r 3), a przy linii D , niedochodząc do niej, po
dw ójne ciemne linij e r r , k tó re to linij e pod
czas bardzo w ilgotnego stanu pow ietrza są bardzo silne. N akoniec poza liniją D wy
stępuje w yraźnie sm uga d. C ała więc obser
wacyj a spektroskopem polega na oznaczeniu natężenia owych linij deszczowych, a tym sposobem otrzym ania ważnej wskazówki o stanie górnych w arstw atm osferycznych.
Jeżeli w spektroskopie linije deszczowe w y
stęp u ją dosyć wyraźnie, je s tto oznaką, że ilość p ary wodnej zaw artej w pow ierzu, je s t znaczna, co w zw iązku ze stanem tem pera
tu ry pow ietrza pozw ała nam zawnioskować 0 wielkiem praw dopodobieństw ie deszczu.
T em p eraturę m ierzym y term om etram i, umie- szczonemi zw ykle w niewielkiej odległości od pow ierzchni ziemi i ich wskazania, n atu ralnie, muszą się różnić od tem p eratu ry w arstw wysokich. O słabienie natężenia smu
gi rr, p rzy jednakow ości wszystkich innych w arunków , je s t oznaką pogodnego stanu a t
mosfery. D la osób niew praw nych w tego rodzaju badania, obeznanie się z owemi li
nijam i deszczowemi, ich natężenie i odróżnie
nie ich od innych linij w idm a słonecznego, zrazu przedstaw ia pew ną trudność, którą j e dnak łatw o pokonać w sposób następujący.
Należy w ybrać w tym celu dzień w ilgotny 1 deszczowy, ale w którym bysłońce od czasu do czasu można obserwować, kiedy ono zjaw ia się w przerw ach m iędzy obłokam i. K ieruj emy w tedy spektroskop k u niebu i dobrze p rz y p atru jem y się linij om w widmie, następnie umieszczamy arkusz białego papieru, w pe- wnćj odległości od spektroskopu w ten spo
sób, aby prom ienie światła, bezpośrednio idące od słońca, padając na niego, po odbi
ciu się przenikały do szczeliny spektrosko
pu. W tym razie widzimy widmo słoneczne
z jeg o linijam i, ale paski deszczowe okażą
się bardzo słabemi, niew yraźnem i, a tym spo
sobem pow tórzyw szy k ilk a razy podobne po
stępowanie, przekonyw am y się, czy rzeczyw i
ście w atm osferze zjawiają, się owe paski de
szczowe czy nie. Je ś li sm ugi deszczowe, szcze
gólniej r i r są bardzo słabe i delikatne, to nie potrzebujem y obaw iać się deszczu w bliż
szym czasu peryjodzie; jeżeli przeciw nie, są.
one bardzo szerokie i ciemne, to z w szelkiem praw dopodobieństw em możemy zaw niosko- wać, że deszcz nastąpi najpóźniej w 4 do
6godzin. G dy smugi deszczowe w ystępują
3 2 4 N r 21.
wać zjaw isko w spektroskopach urządzo
nych odpowiednio, a takiej m ałej objętości, że można je umieścić w kieszeni. W osta
tnich czasach R and C apron, znacznie tako
w y spektroskop ulepszył i za jeg o pomocą, przepow iednie odnośnie do stanu pogody od
znaczyły się zadziw iającą wiernością. R ó
wnież można polecić spektroskopy w yrabia
ne w M onachijum przez zakład R einfeldera i Ile r tla , w których czerwona, najw ażniej
sza d la wyżej w zm iankow anych celów, część w idm a, może być bardzo łatw o sprowadzo-
W SZECHŚW IAT.
/Y.7 B C a
J f ' 2
Czerwony koniec w idm a słonecznego z dcszczowemi paskam i.
N. 1. P rz y w ysokiem położeniu słońca.
N. 2. P rz y niskiem położeniu słońca i suchym stanic pow ietrza.
N. 3. P rz y niskiem położeniu słońca i w ilgotnym i ciepłym stanio pow ietrza.
silnie po obu stronach linii D , wówczas część żółtego widma, n a której zn a jd u je się lin ij a j D , u kazu je się ja k o pasek ja sn y , na którym sam a linij a D zarysow uje się w yraźniej. J e -
jżeli więc lin ija D je s t w yraźniejszą niż lini- j j a F , w tedy p rędko spodziew ać się można
deszczu; jeże li przeciw nie, stanie się słabszą,
1je stto pew na w skazów ka, że deszcz nie na
stąpi przed upływ em
1 2godzin.
B adaniam i spektroskopow em i w celach m eteorologicznych, zajm uje się przew ażnie szkocki astronom P iazzi Sm yth. L ubo zw y
czajny, dobry i silny spektroskop może być użytym do wyżej w zm iankow anego celu, j nierów nie je d n a k w yraźniej m ożna obserwo- j
n a n a środek pola widzenia, a tym sposobem w ygodniej badana.
O BUDOWIE I ROZWOJU
PRZEDROSTKA WIDŁAKÓW
(LYCOPODIACEAE) p odał S. G r o s g I i k .
Pom im o licznych usiłow ań botaników, hi-
sto ry ja rozw oju w idłaków (Lycopodiaceae),
N r 21.
pozostała dla nas tajem nicą. J a k się ze spo
ry rozw ija przedrostek, w ja k i sposób na tym ostatnim pow stają organy płciowe i ja k się z ja jk a w ytw arza roślina bezpłciowa — na te pytania nie m am y dotychczas zadaw al- niającćj odpowiedzi. Ju ż w praw dzie w ro ku 1858 udało się znakom item u profesorowi de B arem u '), po w ielokrotnych próbach bezowocnych obserw ow ać kiełkow anie spor w idłaka sapiskowego (Lycopodium inunda- tum); lecz m łode p rzed ro stk i obum ierały na stadyjum k ilk u zaledw ie kom órek i wszel
kie usiłow ania, m ające na celu otrzym anie więcej rozw iniętych przedrostków okazały się bezskutecznemi.
P ierw sze światło na historyją rozw oju tej g ru p y roślin, rzu cił F an k h au ser 2) przed 12-tu laty, we W rześniu ro k u 1872, znalazł F an k h au se r w Szwaj caryi, pom iędzy mcha
mi, cztery zupełnie rozw inięte przedrostki w idłaka jałow cow atego (Lic. annotinum ), z których, niestety je d e n tylko był dobrze zachowany. P rzed ro stek ten przedstaw iał żółtawe, bezchlorofilowe ciałko, o postaci ce
bulko watej, z m ałem i włoskam i korzeniow e- wemi. N a górnej stronie przedrostka, po
grążone w tkance, znajdow ały się liczne płodniki (antheridia), wypełnione m acierzy- I stemi kom órkam i, z których się w ytw arzały ciałka nasienne (sperm atozoidy), o kształcie niew yraźnym . O rganów żeńskich czyli ro
dni (archegonia) przedrostek nic posiadał;
ze względu je d n a k na to, że w zw iązku z przedrostkiem znajdow ała się m łoda ro ślinka, F an k h au se r w yciągnął wniosek, że przedrostki w idłaków są obupłciowe, że za
tem w idłaki— w brew hipotezie S p rin g a 3) — w ytw arzają tylko je d e n gatunek zarodni
ków, czem się różnią od pokrew nych sobie Isoetaceae i Selaginelleae, które w ytw arzają m ałe męskie m ikrospory i duże żeńskie ma- krospory.
T yle tylko wiadomo było, odnośnie do ro-
') De B ary: U eber die K eim ung der Lycopodia- ceen (B erichte der naturfil. Gesel. zu F re ib u rg i. Br.
1858, zeszyt IV).
2) Fankhauser: U eber den V orkeim von L ycopo
dium (Bot. Zeitg. 1873, N r 1).
3) Spring: M onographie de la fam ilie des Lycop.
(Mem. de 1’A cad. roy. belgifjne, 1842 i 1849).
325 zw oju widłaków, do końca ro k u zeszłego.
W ostatnich atoli czasach,znajomość tój g ru py roślin została posuniętą naprzód, dzięki dw um nowym , dość ważnym pracom , z k tó rych je d n a dotyczy budowy przedrostka, dru g a zaś—jeg o rozwoju.
W pierw szym tegorocznym num erze „Bo- tanisclics C en tralb latt“, opisuj e D r II. B ruch- m ann ') budowę anatom iczną przedrostka Lycopodium annotinum , znalezionego w Lo
sie turyngijskim dnia 4 S ierpnia roku zeszłe
go. P ośród mchu zauw ażył D r. B ruchm ann egzem plarz L. annotinum , w pobliżu które
go były zakopane w ziemi trzy podługow a- te cebulki koloru brudnobiałego, które się okazały przedrostkam i tej roślinki. Długość ich wynosi 4 — 5 m m , szerokość 2 —'3 mm, wysokość zaś
2mm. A u to r odróżnia na przedrostku dwie części: górną czyli rozro- dow ą i dolną czyli wegietacyjną. Część roz
rodcza zaw iera wielką ilość, płodników (an
theridia), odróżniających się od otaczającej tk an k i ciemną zawartością. K om órki tk an ki otaczającój, posiadają treść wodnistą, j a sną i zarówno j a k reszta przedrostka chlo
rofilu nie zawierają.
Część w egietacyjna przedrostka w ypeł
niona je st substancyjam i odżywczemi, nada- jącem i je j ciemny koloryt. W tej części od
różnia B ruchm ann cztery w arstw y tkanek.
W a rstw a sąsiadująca z częścią rozrodczą składa się z kom órek podługow ato-okrą- głych, pom iędzy którem i znajd ują się liczne przestrzenie m iędzykom órkowe i zaw iera najw ięcej substancyj odżywczych. K om ór
ki tej w arstw y są wypełnione tłuszczami, które m askują resztę zaw artości kom órko
wej. Dopiero po usunięciu tłuszczu przy pomocy alkoholu, występuje na ja w ziarn i
sta protoplazm a, w której obok substancyj azotowych znaj duje się mnóstwo ziarnek kro
chm alu, zabarw iających się od jo d u na ko
lo r fijoletowy. F ijoletow e zabarw ienie ma miejsce tylko po uprzedniem usunięciu tłu szczu.
Powyższa w arstw a graniczy z tkanką, zło
żoną z kom órek słupkowatych, mających po
łożenie prostopadłe do powierzchni p rz ed
*) Dr. II. Bruchmann^ Das P ro th aliu m yon L y copodium (Bot. C entralbl. T. X XI str. 23).
W S Z E C H ŚW IA T .
3 2 6 w s z e c h ś w i a t . N r 21.
rostka. Zarów no kom órki słupkow ate ja k i tabliczkow ate posiadają, cienkie błony i za
wierają, dużo tłuszczu, po usunięciu którego w ystępuje siateczka bezziarnistćj protopla- zmy, zab arw iająca się od jo d u na kolo r b ru natny. W e w szystkich kom órkach p rz ed rostka zn a jd u ją się w yraźne ją d r a z ją d e r- kam i.
C zw artą w arstw ę części wegietacyj nej przed ro stk a przedstaw ia naskórek. K o m ó r
ki n askórk a zaopatrzone są we w łoski ko
rzonkow e, k tórych długość przew yższa d łu gość całego p rzedrostka. W łoski korzonko
we zrastają się z substratem , przyczem cy
lindry czn a form a ich kom órek przechodzi stopniowo w niepraw idłow ą. Ze w zględu na tę okoliczność, że przed ro stek wcale chlo
rofilu nie posiada, a pomimo to zaw iera du żo substancyj odżywczych, B ruchm ann u trz y muj e, że w łoski korzonkow e, oprócz wody pobierają jeszcze substancyje organiczne z g ru n tu , że zatem p rzed ro stk i w idłaków odżyw iają j a k saprofity. N a korzyść tego poglądu autora przem aw ia i ten fakt, że od
k ry te we w łoskach kom órkow ych saprofi- tów (np. storczyków ) grzybnie^ m ające za
pew ne znaczenie p rz y przyjm ow aniu p o k a r
mu, w ystępują rów nież we włoskach kom ór
kow ych badanych przedrostków .
W w arstw ie rozrodczej p rz ed ro stk a z n a j
duje się mnóstwo płodników (a n th e rid ia), m ających postać ow alnych w oreczków . Środkow e w oreczki płodnikow e są n ajw ię
ksze, woreczki zaś obwodowe są bardzo m a
łe. Sąsiednie płodn ik i o d graniczają się w za
jem nie je d n ą w arstw ą kom órek, takaż w a r
stw a kom órek lub też kilk a w arstw p o k ry w a płodniki z góry, lecz te, w m iarę d o jrze
w ania płodników , stopniowo zanikają. W n ę
trze p łod nika zajm uje kom órka osiow a(C en- tralzelle) bogata w substancyj e odżywcze.
D zieląc się we wszystkich k ierun kach, ko
m órka osiowa rospada się n a m nóstwo ko
m órek okrągłych. K a żd a z tych ostatnich traci w krótce błonę i dzieli się na dziesięć lub więcej m ałych kom óreczek bezbarw nych, z który ch dopiero pow stają ciałk a nasienne (sperm atozoidy), poruszające się z w ielką prędkością. C iałk a te są n a jed n y m końcu zaostrzone, dochodzą je d n a k tak niezna
cznych rozm iarów , że p rz y najw iększych n a
w et powiększeniach nie sposób rospoznać cech właściw ych ciałkom nasiennym .
Jak k o lw iek powyższy sposób tw orzenia się sperm atozoidów, nie zgadza się z fakta-
! mi opisanemi u innych naczyniowych, u któ rych kom órki pow stałe z kom órki osiowej, przeobrażają się w sperm atozoidy bez uprze
dniego dzielenia, niem niej taki sposób wy
tw arzan ia ciałek nasiennych, obserw ow ał au to r w płodnikach w szystkich trzech przed
rostków.
Jednocześnie z ukazaniem się powyższej pracy, znany b otanik T reub, ogłosił p ierw szą część swych „E tu des su r les L ycopodia- cees“ ’), zaw ierającą badania nad sposobem kiełkow ania spor Lycopodium cernuum . S przy jające w arunki klim atyczne Jaw y , gdzie au to r badania swe przeprow adził, do
zw oliły T reubow i obserwować cały szereg zm ian, ja k ie przechodzi spora od początku kiełkow ania do utw orzenia dojrzałego p rzed rostka. P ierw sze stadyja rozw oju p rzed ro stk a L . cernuum zgodne są z rozw ojem L.
inundatum , opisanym jeszcze przez de B a- rego. T etraedryczne spory L . cernuum , zaczęły kiełkow ać w miesiąc po zasiewie.
Z ew nętrzna błona zarodnika czyli exospo- riu m pęka na trzy p łatk i i z niej w ystępuje błona w ew nętrzna czyli endosporium w po
staci w oreczka, k tó ry się dzieli na dwie ko-
| m órki. D olna (Basalzelle, de B ary; la po-
| sterieure, T reub ), pozostaje bez zm iany, gór-
| n a zaś (Scheitelzelle de B., l’an terieu re T r.), dzieli się przegródkam i poprzecznem i i po- dłużnem i n a k ilk a kom órek, tw orząc ja jo w aty p rzed ro stek (tubercule, T reub). Z ko
m órki w ierzchołkow ej młodego p rzed ro stk a w yrasta kró tk a n ić wielokomórkowa, n a której się w krótce ju ż rozw ija płodnik.
P r z y hodowli w miejscu zacienionem, nić ta znacznie się w ydłuża, w zw ykłych zaś w a
ru nk ach przechodzi w organ cylindryczny, na którego końcu powrstają w yrostki na- k ształt korony, tak, że przed ro stek składa się obecnie z części jajo w atej (interculum ), cylindrycznej i korony. C ały przed ro stek przedstaw ia prostostojące ciałk o, m ające około
2m m wysokości i jed en i pół m m śre
') A nnales du ja rd in botaniąue de Buitenzorg,
t. IV, 1884.
N r 2 1 . w s z e c h ś w i a t . 3 2 7 dnicy. Część ja jo w a ta z dolni}, częścią, cy
lindryczną rozw ija się pod ziemią, posiada w skutek tego kolor bladożółty i zaopatrzo
na je s t we włoski kom órkowe. W kom ór
kach tych ostatnich, zgodnie z obserwacyj a- rni D ra B ruchm anna, konstatuje p. T reub obecność grzybni, k tó rą zalicza do rodzaju P y th iu m *). W iększa część cylindryczna w raz z koroną rozw ija się nad ziemią i za
barw iona jest na zielono.
W około części cylindrycznej, tuż pod ko
roną, g ru p u ją się w postaci wieńca płodniki (antheridia) i rodnie (archegonia), których budow a i rozwój niczem się nie różni od bu dowy tychże organów u paproci, z grupy M arattiaceae i Ophioglosseae. Szkoda wiel
ka, że T reu b nie obserw ow ał zupełnie rozw i
niętych ciałek nasiennych, co wobec nader wątpliw ych danych D ra B ruchm anna było
by wielce pożądanem.
Z apłodnienie ja jk a , zarów no ja k rozwój jeg o w roślinie bezpłciowej, ma być przed
miotem drugićj części „E tudes“ , k tórą autor obiecuje w krótkim czasie drukiem ogłosić.
Znaczna różnica w budow ie przedrostka Lycopodium cernuum , opisanego przez T re u b a (przedrostek prosty, bardzo m ały, z trzech części złożony, przew ażnie nadzie
mny, na zielono zabarw iony, z zewnętrznem ugrupow aniem organów płciowych) i Lyco- | podium annotinum F an k h au sera i B ru ch m anna (przedrostek na ziemi leżący, w ielko
ści laskowego orzecha, nie rosczłonkow any,
jpodziem ny, bez chlorofilu, z w ew nętrznem ugrupow aniem organów płciowych), m ogły- | by naprow adzić nas na myśl, że przedrostki, znalezione przez ostatnich dw u badaczy, nie należą v c a le do rodziny widłaków, gdy-
jby nie ta okoliczność, że przedrostek, opisany j przez F an k h au sera, znajdow ał się w z wiąz- ! ku z m łodą roślinką. Z tego pow odu — j e żeli powyższe opisy są zgodne z praw dą — j należy przyjąć że p rzedrostki w idłaków eu
ropejskich rozw ijają się w odm ienny spo
sób i inną posiadają postać, aniżeli przedro-
1*) Podobny g rzy b znaleziony został przez Sande- becka w przedrostku skrzypów (Equisetum ) i opisa
ny przez tegoż pod nazw ą P y th iu m E quiseti w Bei- traege zur Biologie d er Pflanzen von F erd . Cohn.
1875.
stki widłaków egzotycznych, do których na
leży Lycopodium cernuum . P rzypuszczenie to ma pew ną podstawę, ze względu n a to, że w ostatnich czasach w pływ w arunków zew nętrznych uznany został za czynnik b a r
dzo ważny przy rozw oju istot ożywionych, głów nie zaś p rzy kształtow aniu się św iata roślinnego.
Pom im o je d n a k tak w ybitnych różnic b u dowy, będące w mowie przedrostki L yco
podium cernuum i annotinum , przedstaw ia
j ą godne uw agi podobieństwo z tego wzglę
du, że oba zaw ierają je d e n i ten sam g atu nek grzyba, któ ry wszakże nie w yrządza swemu gospodarzowi żadnej szkody i k tóry w edług T reuba powinien być raczej za to
w arzysza pożytecznego, aniżeli za pasorzyta uważany. W ja k i sposób grzyb ów dostaje się do w nętrza przedrostka, ani Treub ani B ruchm ann zauw ażyć nie byli w stanie. To tylko pewne, że kom órki, grzyb ów zaw ierają
ce, niczem się nie różnią od innych kom órek, protoplazm a ich nie obumiera.—j a k to zw y
kle byw a z protoplazm a kom órek zarażo
nych,—ją d ro kom órki w ystępuje bardzo wy-
■ raźnie i żadnym zmianom patologicznym nie ulega ‘). Oczywiście m ainy tu do czy
nienia ze współką, założoną w celach zobo- pólnój korzyści.
I M A H C I P KARTOFLE
I J E J STOSUNEK
DO CHORÓB ZARAŹLIWYCH W OGÓLNOŚCI.
1’KZEZ
prof. Edwarda Strasburgera.
(Ciąg dalszy).
A teraz p rzyjrzy jm y się pow staw aniu za
rodników na w ybiegających nazew nątrz strzępkach grzybkowych, abyśmy przez to poznać mogli w arunki, które przyczyniają się skutecznie do szybkiego ich rospraszania.
S trzępka, m ająca w ydać zarodniki, rozgałę
’) D r II. Bruchm ann: Das P ro th aliu m von Lyco- podium . N achtrag (Bot. C e n tra lb la tt, T. XXI str.
i 309).
W SZECHŚW IAT.
zia się w górnej swej części, na kilk a odnóg zwykle. G rubość strzępki od spodu k u je j w ierzchołkom zm niejsza się. K ońce poje- dyńczych gałązeczck strzępki pęcznieją tak, iż na ich w ierzchołkach pow stają banieczki, kształtu cytryny. G dy każda tak a cy try n k a dosięgła ju ż ostatecznej swój wielkości, od
grodzoną zostaje od gałązki, na którćj wy
rosła, przez ściankę poprzeczną. G ałązk a rośnie w tedy dalej, w bok od tej przegródki,
P h y t o p h o r a i n f e s t a n s . A — strzęp k i zaro- dnikonośne, w ychodzące ze szparek na dolnej po
w ierzchni liścia kartofla. B — zarodnik. C — zaro
d n ik dzielący się. D — pływ ka.
lecz w m iarę dalszego swego w zrostu sk rz y w iony nieco k ieru n e k zam ienia się na osio
wy, tak, iż w ierzchołkow a przedtem cy try n k a na bok odsuniętą zostaje; na w ierzchu przedłużonej w ten sposób gałązki nowe tw orzy się nabrzm ienie, now a pow staje cy
try n k a. W tak i sposób n a każdem odgałę
zieniu strzępki zarodnikow ej pow staje po kilk a cytrynkow atych baniek, je d n a po d ru giej. N abrzm ienia te w życiu grzybka, są za
rów no owocem j a k i nasieniem , z którego no
wy grzybek w yrosnąć może, a więc utw orem , k tó ry nauko wo zowiemy z a r o d n i k i e m lub s p o r ą . Doj rzałe zarodniki odpadaj ą z wszel
ką łatwością od swego trzo n k a czy też szy- p ułki; najlżejszy przeto w ietrzyk unosi je i rozrzuca dokoła, deszcz zaś otrząsa je i zrzu ca czy to n a sąsiednie listki czy na zie
mię, a także w k roplach swych w prost na niższe liście i n a ziemię przenosi.
K iełkow anie zarodnika odbywać się może jed y n ie, gdy pow ietrze ma dość w sobie w il
goci. Jeśli spora zetknie się z k ropelką wo
dy, to pod jó j dobroczynnym wpływem p rzekształca się ju ż po p a ru godzinach, ba n aw et —■ p rzy odpow iednio wysokiej tem pe
ra tu rz e —ju ż po upływ ie godziny na drobne p ł y w k i , t. j . n a ciałka, m ające własność sa
m odzielnego żeglow ania w wodzie. O O P ro to - plazm atyczna zaw artość spory rospadła się przytem na nieokreśloną ilość (najczęściej
8do 16) sam oistnych pływ ek. N astępnie pę
k a zewnęti-zna b łonka zarodnika na w ypu- klonym biegunie cytrynkow atego ciała, a od
dzielne części w ychodzą, w ysypują się. P r z y j
m ują one w wodzie k ształt gruszko waty, bliższe zaś ich zbadanie odkryw a obecność p ary rzęs, wychodzących z jedn ej strony ciałka każdej pływ ki, w dw u w prost przeci
wnych kierunkach. R zęski te, niesłychanie delikatne a cienkie, w net poczynają się po
ruszać, a w yw ijając niemi odpowiednio, pły w k a oddala się i bieży swobodnie w wo
dzie. P o pew nym je d n a k czasie, pły w k a przestaje się poruszać, trac i ruch. Z auw a
żyć tu muszę mimochodem, że przyom ów io- nein powyżej tw orzeniu się pływ ek roślin
nych, spotykam y się ze zjaw iskiem , wielce ciekawem , a pośród roślin niższej organiza- cyi bardzo pospolitem; mam tu im m yśli po
w staw anie poruszających się swobodnie sa
m odzielnych elem entów roślinnych. Z jaw i
sko to zdum iewającem wydać się może czło- wiekow i niew tajem niczonem u w te piękne spraw y przyrody, gdyż zw ykł on w yobra
żać sobie rośliny, j ako zasadniczo wszelkie
go ru c h u samoistnego pozbawione. I rze
czywiście, daw niej sądzono, że zdolność do ru ch u w yłączną je s t własnością św iata zwie
rzęcego. Że je d n a k tak nie jest, dziwić nas
obecnie nie pow inno, skoro dziś powszechnie
I wiadom o, że w obu państw ach żywój przy-
I rody taż sama substancyja: zaródź czyli pro-
W SZECHŚWIAT. 3 2 9 toplazm a, stanowi zasadniczą m ateryj ą wszel
kiego życia. Z arodniki, z których pow sta
waniem na strzępkach zew nętrznych P h y - topthory zapoznaliśm y się powyżej, mogą.
w pew nych w arunkach w prost •— bez prze
chodniej formy ply wkowej— kiełkow ać, wy
puszczając bezpośrednio w ypuklający się coraz to znaczniej w yrostek, w formie wo
reczka czy rureczki. D zieje się to wtedy, gdy zarodnik spoczywa na pow ierzchni wo
dy; przeciwnie, zarodniki zanurzone całko
wicie w wodzie, rospadając się, tworzą, re gularnie opisane wyżej pływ ki. P o półgo- dzinnem mniej więcej żeglow aniu, pływ ki zatrzym ują się w miejscu. P rze z cały okres pływ ania śród wody, b yły one gołem i b ry ł
kami zarodzi a obecnie odziew ają się (pokry
w ają) dokoła cienką w arstw ą błonnika, sta
ją c się w skutek tej zm iany zw ykłą ju ż ko
m órką roślinną. W y tw o rzo n y z takiej pływ ki okrągły zarodnik w tórny, kiełkuje dalej w ten sam sposób, j a k to czynić może nie
kiedy zarodnik pierw otny. W ypuszczone przez sporę nazew nątrz o d r o s t k i przy le
gają w net do nabłonka liści, na jak ich się znajdą i ostrze swego w ierzchołka zw racają ku nabłonkowym kom órkom . P o p aru go
dzinach cieniutkie w ypuklenie młodego kieł
ka w drążyło się w ściankę zew nętrzną na
błonka, a po dalszych p aru .godzinach, ścian
ka ta na wskroś przeszytą zostaje. W n et w zrasta i um acnia się koniec kiełka we wnę
trzu nabłonkow ej kom órki, jednocześnie zaś zew nętrzne części wydłużonego kiełka opró- żnionemi zostają z zaw artości. Protoplazm a, przez cieniutki kanalik łączący, przelew a się całkowicie do środka; zarażenie nieszczęsne
go liścia je s t czynem spełnionym . M łody kiełek grzybkow y rozrasta się w komórce nabłonkow ej, by, przebiw szy się przez we
w nętrzną je j ściankę, módz w m iędzykom ór
kowej osiedlić ^ię przestrzeni. T am , gdzie kiełek, w ypuszczony przez sporę, napotkał na otw ór sznurkowy, m ógł oczywiście posłu
żyć się tą otvVa>rtą drogą, aby się dostać do w nętrza. P o k ilk u dniach zaledw ie, grzy
bek, k tó ry złośliwie we w nętrzu rośliny w sposób powyższy osiedlić się zdołał, może ju ż owocować.
J a k dalece pomyślne w arunki w pływ ać tu mogą i muszą na szerzenie się i potęgo
wanie zarazy, możemy sobie teraz dokładnie
przedstaw ić. Powiedzieliśm y, że gdy po
w ietrze je s t wilgotne, z każdego otw orka szparkowego dolnej pow ierzchni liścia w y
chyla się w obrębie plam ek b runatnych po jed n ej lub po kilk a naw et strzępek zaro- dnikodajnych. P om ijając w liściu powierz
chnię górną, zatrzym ajm y się tylko na dol
nej. C entym etr kw adratow y tej pow ierzchni liścia w ykazuje conajm niej 26000 szparko
wych otworów. Jeśli przyjm iem y, że k a
żdej szparce odpow iada pięć choćby tylko zarodników , siedzących na strzępkach grzyb
kowych — co nie je s t cyfrą zawysoką, — że dalój z pojedynczego zarodnika po ośm ty l
ko tw orzy się pływ ek, to doniosłym i wymo
wnym wynikiem liczbowego takiego rachun
k u będzie, że każdy centym etr kw adratow y zarażonej pow ierzchni liścia, przy w arun
kach sprzyjających, pokryw a się na dolnej tylko stronie przeszło stutysięcznym tłumem zarodników , z których więcej niż m ilijon w ytw orzyć się może pływ ek, t. j . zdolnych do nowego życia zarodków grzybkowych!
K ażdy z tych życia rozsadników może po k ilk u dniach w ydać now y m ilijon pływ ek nowego pokolenia, a to nam dostatecznie tłum aczy szybkie, nagłe— rzec można—ros- pościeranie się groźnej „ z ara zy .'-
Prócz liści, z postępem czasu podlegają jeszcze chorobie korzonki liści i części łodygi; tk an k a ich zam iera w śród tych sa
mych okoliczności, w ja k ic h zagładzie ule
gają liście. Jak o ogniska dalszej zarazy wszakże, tak korzonki ja k łodygi, mniej są niebespiecznemi, gdyż ilość szparek je s t tu znacznie mniejszą. Szybko lub powoli—za
leżnie od pogody — brun atn ieje i czernieje całe pole kartofli. G dy nastąpi pogoda su
cha, zsycha się i roskrusza m artw a, stoczo
na nać kartoflana na całym spustoszonym obszarze, gdy zaś pow ietrze panuje wciąż dżdżyste, gniją te zw łoki roślinne, dokoła woń szerząc w strętną.
S trzępki zjadliw ej P h y to p h th o ry nie roz-
| rastają się bynajm niej przez łodygę w dół, aż do bulw , będących celem naszej upraw y.
Podziem ne te części, czyli „kartofle“, zarażo- nem i zostają raczej przez spory grzybka, które na ziemię spadły lub spłókane zostały.*
A by je d n a k zarażenie tu zajść mogło, muszą koniecznie pewne nieodzowne istnieć wa-
i