• Nie Znaleziono Wyników

>M Warszawa, d. 26 kwietnia 1896 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ">M Warszawa, d. 26 kwietnia 1896 r."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

>M 1 7 Warszawa, d. 26 kwietnia 1896 r. T o m X V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM

P R E N U M E R A TA „ W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a r s z a w ie : rocznie rs. 8 kw artalnie 2 Z p r z e s y łk ę p o c z to w ą : rocznie rs. lo półrocznie „ 5 P renum erow ać m ożna w Redakcyi „W szechświata*

i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranica.

K o m ite t R edakcyjny W s zec h ś w iata stanow ią Panow ie:

D eike K., D ickstein S., H o y e r H., Jurkiew icz K., Kw ietniew ski W ł., Kram sztyk S., M orozewicz J., Na- tanson J „ Sztolcman J., Trzciński W. i W róblew ski W.

A d r e s rESed-sOsicyi: 3fZra,lso'wsls:ie-I=rzed.m.IeścIe, USTr ©S.

P O G L Ą D Y N A U K O W E na

czynniki, kierujące kształtowaniem się ustrojów.

G dy w połowie bieżącego stulecia w n au ­ kach, zajm ujących się światem nieożywionym, zapanow ały poglądy czysto mechaniczne, n a­

u k a o życiu czyli biologia przyswoiła sobie również odpowiednie zapatryw ania i uznała ustrój żyjący za mechanizm, kierowany przez te same praw a fizyczne, którym podlegają wszystkie ciała m artw e. Nie mogło ulegać wątpliwości, że nowo ustalone prawo zacho­

w ania się energii rozciąga się zarówno do ciał żyjących, ja k i m artw ych, ponieważ j e d ­ ne i drugie utworzone są z jednakow ej mate- ryi, k tó ra ta k samo ja k energia nie może zginąć bez śladu lub wynurzyć się z nicości.

J a k p raca m aszyny parowej pow staje z z a ­ pasów energii, nagrom adzonych w węglu, ta k mechanizm organizm u żyjącego czerpie swą zdolność do pracy z zapasów energii, u k ry ­

tych w przyjmowanym pokarmie. W yzwole­

nie pracy, czyli energii żywej, uskutecznia się zarówno w maszynie sztucznej, ja k i w o rga­

nizmie żyjącym za pośrednictwem sprawy palenia czyli utleniania węgla lub jego związ­

ków ubogich w tlen, a jak o ostateczny rezul­

ta t tego procesu chemicznego powstaje dwu­

tlenek węgla i woda. N iepalne części w m a­

szynie oddzielają się jako popiół, w organiz­

mie zwierzęcym w postaci kału. E n erg ia zużyta dla dokonania pracy zmienia się tu i tam na ciepło, które udziela si§ otoczeniu obu mechanizmów i w koćcu rozprasza się w przestrzeni świata. Biologia odrzuciła więc, ja k się z tego szkicu okazuje, wszelkie witalistyczne tłum aczenie zjawisk życiowych.

S iła żywotna dawniejszych biologów nie m ogła być dłużej utrzym ana, gdyż sprzeciwiała się nowo ustalonym pojęciom o istocie sił przy­

rody, mogących wywołać jedynie proste skutki, gdy tymczasem siła żywotna działać m iała jako rodzaj archeusa, dokonywającego najróżnorodniejsze czynności celowe.

Pogląd mechaniczny na sprawy życiowe znalazł silne poparcie w występującej w owym czasie teoryi D arw ina, k tó ra tłum acząc po­

wstawanie organizacyi złożonej jak o n astęp ­ stwo przystosowania do otaczających w arun­

ków w walce o byt, zdaw ała się dostarczać

(2)

258 N r ] 7.

odpowiednich podstaw do wyrugow ania z ży­

wej przyrody wszelkich celowo działających czynników.

P o gląd mechaniczny, na w skazanej drodze zdobyty, był jed n ak zbyt ogólnikowy i oparty n a pobieżnych porównaniach, aby n a dłuższy czas zdołał zadowolnić badaw czy um ysł człowieka. P rz y usiłowaniach głębszego wniknięcia w istotę spraw życiowych biolog n a każdym kroku napo ty k ał zjaw iska, nie- okazujące widocznie nic wspólnego z m artw ą przyrodą, niedające się bezpośrednio porów ­ nać ze zwykłemi zjaw iskam i fizycznemi. T ak np. dla najpowszechniejszego zjaw iska ży­

ciowego, występującego stale i w n ajro z m ait­

szych postaciach w tw orach ożywionych, t. j.

dla pobudliwości, nadarem nie szukać będzie­

my analogii w przyrodzie m artw ej. U siłując wytłum aczyć to zagadkowe zjaw isko na z a ­ sadzie znanych nam ogólnych p ra w fizycz­

nych, zniewoleni jesteśm y przypisyw ać n a j­

prostszym naw et napozór żyjątkom nader złożoną budowę, której je d n a k żad n ą m iarą naocznie wykazać nie jesteśm y w stanie. T r a ­ wienie pokarm ów , wprowadzonych do o rg a ­ nizmu drogą poniekąd czysto mechaniczną., d aje się wprawdzie objaśnić ja k o spraw a przeważnie chemiczna, ale ju ż wsysanie ciał rozpuszczonych do u k ład u naczyń krwionoś­

nych i lim fatycznych przedstaw ia dużo stron zagadkowych, a zam iana tych ciał na część składow ą tkan ek pozostaje dla nas d otąd zupełnie zagadkową. K om órki w ybierają tu ja k b y ze świadomością tak ie części ze krwi k rą żąc ej, ja k ie d la nich są odpowiednie j

i w danej chwili niezbędne, a w każdej znów [ odmiennej grupie kom órek ciała te zostają przyswojone, przerobione n a właściwe części ; składowe kom órek i w najw łaściw szym punk­

cie ich ciała pomieszczone. W yjaśnienie procesu mechanicznego, uskuteczniającego się przy skurczach m ięśni i wogóle protoplaz- my, przedstaw ia nieprzezwyciężone tru d n o ­ ści, a mniej jeszcze przystępnem wydaje się przewodnictwo w nerw ach; cały zaś obszar zjaw isk psychicznych stanow i pole odrębne, n a którem praw ie nic wspólnego z ogólnemi j

praw am i m echaniki dostrzedz nie zdołam y, j

Do zjawisk, niedających się ż a d n ą m ia rą | wyjaśnić na drodze m echanicznej, należy tak - ! źe zdolność odradzania się. O rganizm żyją- j

cy nietylko bezustannie re g u lu je swe czynno- |

ści i przystosowuje je do zmieniających się w pewnych granicach warunków bytu, ale sam napraw ia nadwerężone przyrządy, u s u ­ wa części zniszczone i zastępuje je nowemi, a nareszcie wytwarza mniej lub więcej liczne podobne do siebie organizmy.

C ały szereg przytoczonych tu spostrzeżeń nie przedstaw ia żadnej analogii z działalno­

ścią mechanizmów sztucznie przez człowieka wytwarzanych, a d la ich w ytłum aczenia na zasadzie znanych nam bliżej praw fizycznych należy ułożyć n ad er zawiłe i ogólnikowe hy- potezy, nie oparte na odpowiednich danych faktycznych. Ten brak spostrzeżeń niezbęd­

nych do wyjaśnienia istoty spraw życiowych skłonił kilku przyrodników i lekarzy do pew­

nego zw rotu ku poglądom witalistycznyin.

N ie spotykam y wprawdzie u nich usiłowań w skrzeszenia siły żywotnej dawnych w italis­

tów, k tó ra ra z na zawsze została pogrzebana, ale właściwe zjaw iska życiowe pow stają wedle nich pod wpływem odrębnych i niezbadanych d o tąd czynników, właściwych tylko istotom uorganizowanym .

N ie może w samej rzeczy ulegać w ątpli­

wości, źe n au k a odsłoniła nam zaledwie zn i­

kom ą cząstkę praw przyrody, że istota m ate- ry i dla n^,s jeszcze za k ry ta je s t najgrubszą zasłoną, źe o wzajemnym związku d ziała ją­

cych w niej czynników czyli t. zw. sił zdoby­

liśmy zaledwie najpobieżniejsze pojęcia. J a ­ kie niespodzianki obiecują nam dalsze ścisłe b adania naukowe, wskazują dobitnie nowe odkrycia R ontgena. Słusznie też Ostwald w ostatniej swej mowie publicznej, wygłoszo­

nej na zeszłorocznym zjeździe przyrodników i lekarzy w B rem ie, uw ydatnił nieudolność poglądu mechanicznego do objęcia wszystkich zjaw isk przyrody, a naw et do wyświetlenia zjaw isk zasadniczych w fizyce i chemii.

Dopóki jed n ak um ysł ludzki nie zdobędzie nowych ogólnych i trwalej uzasadnionych po­

glądów, dopóki nie ułoży fundam entów dla gm achu nowej nauki wszechświatowej, obej­

m ującej w jed no litą całość rozbiegające się n a wszystkie strony gałęzie wiedzy p rz y ro d ­ niczej, dopóty badacze są zniewoleni do opie­

ra n ia swych usiłowań n a dotychczasowych poglądach, k tó re w bieźącem stuleciu okaza­

ły się niezm iernie płodnem i i posunęły naukę o krok olbrzym i naprzód. Choć starzejące te poglądy nie w ystarczają już do objęcia

(3)

N r 17. WSZECHSWIAT. 259 wszystkich zjawisk w przyrodzie, to jednak

ja k o o p arte n a niezmiernej liczbie danych faktycznych w skazują jasno kierunki dal­

szych skutecznych badań, zachowują przy­

najm niej swe znaczenie „heurystyczne”.

W razie zastąpienia ich przez nowe niedoj­

rz a łe i m gliste poglądy dalsze b ad a n ia mo­

głyby na poważny szwank być narażone.

Odpowiednie rozw ażania skłaniają dotąd większość biologów do odrzucania wszelkich poglądów witalistycznych i w ytrw ania w raz obranym kierunku, z wieloletniego doświad­

czenia uznanym za dowiedziony i wielce po­

żyteczny. Usiłowania głębszego wniknięcia w istotę spraw życiowych zostały też w o stat­

nich czasach uwieńczone pomyślnemi i wielce obiecującem i rezultatam i. J a s n ą je s t rzeczą, że do badań nad zasadniczemi sprawam i ży­

cia najbardziej przydatnem i powinny się okazywać ustroje najprościej zbudowane, a zatem złożone z pojedyńczej komórki albo najwyżej z m ałego skupienia tych pierw iast­

kowych tworów organizm u, gdyż zjaw iska odbyw ają się tu bez zam ącenia przez wpływy uboczne innych części składowych ustroju złożonego. W oddzielnych kom órkach odby­

wa się najp ro stsza przem iana m ateryi, w nich właśnie uskutecznia się przyswajanie części odżywczych, ujaw nia się pobudliwość i kurcz- liwość protoplazm y, ich wzrost i rozmnożenie powoduje też przeważnie wzrost organizmu złożonego, a nareszcie zboczenia w praw idło­

wym stanie kom órek sprow adzają zjaw iska choroby i śmierci.

Odpowiednio do powyższych rozważań, usiłow ania licznych badaczów skierowane zo­

sta ły w ostatnich czasach ku doświadczeniom n ad zasadniczem i zjaw iskam i życia w k o ­ m órkach, a jednocześnie ukazało się w druku kilka obszerniejszych dzieł, zestawiających w wybornem opracow aniu istotne wyniki wszystkich spostrzeżeń, poczynionych nietylko nad spraw am i życiowemi w komórkach, ale nad zjaw iskam i życia w ogólności.® P rzytoczę tu z nich tylko najpoważniejsze, ja k m iano­

wicie dzieło O. H e rtw ig a o komórce, fizyo- logią ogólną V erw orna i obszerne dzieło Y vesa D elage o protoplazm ie i głównych kwestyach, odnoszących się do dziedziczności i biologii ogólnej. Z książki V ervorna ze­

brano m ateryały do całego szeregu arty k u ­ łów popularnych, wydrukowanych w różnych

pismach beletrystycznych, a także i we Wszechświecie. W niniejszym przeglądzie nowszych badań w dziedzinie ogólnych zja­

wisk biologicznych, zaczerpniętym przeważ­

nie z rozpraw oryginalnych, zam ierzam przedstawić czytelnikowi tylko ograniczoną grupę najciekawszych objawów, a mianowicie odnoszących się do spraw formacyjnych czyli kształtow ania się organizmów. Odpowiednie badania obejm ują nietylko powstawanie i ro z­

wój ustrojów złożonych, ale także zjawiska ich wzrostu i odradzania się, a ponieważ r o ­ dzice n a nowopowstający organizm przeno­

szą wraz z postacią wszystkie swe przymioty, więc wypadnie nam zastanowić się także nad zjawiskami dziedziczności. Kw estye wspom­

niane stanowią obecnie przedm iot ożywionych badań w dziedzinie noworozwijającej się g a­

łęzi nauk biologicznych, t. zw. m echaniki rozwojowej.

Wobec wskazanych nowych kierunków w badaniach biologicznych, teorya D arw ina wydaje się poniekąd zepchniętą n a drugo­

rzędne miejsce. J e s tto jed n ak zjawisko po­

zorne i przem ijające. R ozbierane obecnie kwestye stanow ią w części dane podstawowe teoryi selekcyjnej, ja k mianowicie dziedzicz­

ność i zmienność organizacyi, k tóre dom agają się koniecznie drobiazgowego rozbioru i u za­

sadnienia, w części zaś ujaw niają się jak o bezpośrednie jej wyniki.

W ytw arzanie się nowego organizm u n a ­ stępuje, ja k wiadomo, za pośrednictw em t. z w. ja jk a czyli komórki oddzielającej się od pewnej grupy kom órek w organizm ie ro ­ dzicielskim. R ozw ijające się ja jk o zamienia się powoli na organizm złożony, podobny do rodzicielskiego. Lecz tylko u niektórych grom ad zwierzęcych i w pewnych warunkach ja jk a byw ają uzdolnione do bezpośredniego rozwoju; po większej części nabyw ają tej zdolności do rozwoju dopiero po zapłodnieniu czyli po ścisłein złączeniu się z d ru g ą isto t­

nie równoważną kom órką, pochodzącą od innego (męskiego) osobnika tego samego g a ­ tunku, co i sam ica,której organizm wytwarza ja jk a . Rozwój zapłodnionego ja jk a odbywa się w tak i sposób, źe mnożąc się za pośred­

nictwem długiego szeregu t. zw. przewężeń czyli podziałów swej masy w ytw arza wielką liczbę nowych komórek, które u k ład ają c się w większe i m niejsze grupy i w części zmie-

(4)

260 WSZECHŚWIAT. N r 17.

n iając swój c h a ra k te r i wygląd, w ytw arzają tkanki i n arządy i ostatecznie n a d a ją nowo­

pow stałem u ustrojow i właściw ą gatunkow i postać. W ta k rozwiniętym osobniku k o ­ m órki zachowują swe właściwości c h a ra k te ­ rystyczne, a wszystkie spraw y życiowe usku­

teczniają się w yłącznie przy najczynniejszym ich udziale. Do tak ich spraw zaliczyć nale­

ży nietylko czynności odżywcze (traw ienie pokarmów, przysw ajanie, oddychanie, wy­

dzielanie), ale wszelkiego ro d z aju ruchy, czynności zmysłowe, wzrost i wszelkie z ja ­ wiska o d radzania się organizm u. T e dane objaśniają, dlaczego n ajdokładniejsza zn a jo ­ mość wszelkich spraw życiowych w kom órce stanowi niezbędny i podstawowy w arunek rozpoznania istoty zjaw isk życiowych w o rga­

nizmie złożonym , a zarazem wskazuje powo­

dy, sk łan iające biologów do n ajskrzętniejsze­

go b adania zjaw isk życiowych w kom órkach oddzielnych. P rócz tego ja s n ą je s t rzeczą, j

że w kom órce jajkow ej powinny być skupione wszystkie w arunki, w pływ ające n a układanie się pow stających z niej m łodych kom órek w tak i sposób, że z tego uporządkow anego zbioru k ształtu je się ostatecznie nowy osob­

nik, podobny zupełnie do organizm u rodzi­

cielskiego. W ja jk u zeb ran e są więc wszyst­

kie w arunki, stanow iące istotę dziedzicz­

ności.

B adania zjawisk życiowych najłatw iej przeprow adzić n a tak ich odosobnionych ko­

m órkach, k tó re w sam ej przyrodzie w ystę­

p u ją ja k o sam odzielnie istniejące ustroje, a więc n a zw ierzętach jednokom órkowych i roślinach (pierw otniakach, wodorostach i śluzowcach), albo też n a m ało złożonych skupieniach kom órek jednakow ych (conjuga- j

tae, ca ta lactae i t. d.). Poniew aż ja jk a s ta ­ nowią w istocie również sam odzielnie istnie­

jące komórki, więc spodziewać się m ożna, że bad an ia dokonywane na ja jk a c h , odbyw ają­

cych pierwsze stopnie rozwoju, powinny ta k samo dostarczać n ad e r ważnych spostrzeżeń, rzucających dużo św iatła n a zasadnicze sp ra ­ wy życiowe. P ra c e biologów w sam ej rzeczy są prow adzone we w szystkich wskazanych kierunkach i dostarczyły ju ż d o tąd licznych i n ad e r cennych spostrzeżeń.

Zachodzi tu je d n a k słuszne pytanie, czy spostrzeżenia biologiczne, zeb ran e n a ta k różnorodnym m ateryale, n a istotach ta k od­

miennych i nizko stojących, d a ją się bezp o­

średnio zastosow ać do organizm u ciepłokrwi- stych kręgowców i człowieka, czy sprawy ży­

wotne, odbyw ające się w kom órkach jednych i drugich w istocie są zgodne?

Otóż biologia przyznaje ta k ą zgodność na zasadzie teoryi descendencyjnej, k tó ra w ska­

zuje pierw otne powinowactwo pomiędzy wszystkiemi organizm am i, pochodzenie u stro ­ jów złożonych z prostych, a zatem isto tn ą zgodność organizacyi. N a tej też zasadzie w rozpraw ie o darwinizm ie, wydrukowanej w niniejszem piśmie przy końcu roku ubieg­

łego (n-r 47 —49) uczyniłem wzmiankę, że m a nam ona posłużyć jak o wstęp do dalszych referatów z dziedziny biologii, a tu jeszcze dodam , że obecny a rty k u ł stanowczo o party będzie na poglądach darwinizmu. Z re sztą w dalszym ciągu niniejszego arty k u łu n a s trę ­ czy się w ielokrotnie sposobność do wykaza­

nia, że b adania, z którem i zam ierzam y tu zapoznać czytelników W szechśw iata, pozo­

s ta ją w najściślejszym związku z teo ry ą des- cendencyjną.

Spraw y form acyjne w ystępują w organiz­

m ach, zarówno zwierzęcych jak o też roślin­

nych, przeważnie jak o objawy rozwoju, wzrostu i odnowy (regeneracyi). B adania ścisłe wykazują, że odmienne te napozór spraw y pozostają w najbliższym pomiędzy sobą związku i odbyw ają się wyłącznie za

| pośrednictw em żywotnej działalności kom ó­

rek, wchodzących w skład organizmów.

U stro je jednokom órkowe m nożą się przez p rosty podział ciała na dwie równe połowy, z których każda przyjm uje postać osobnika dojrzałego. W istotnie jednakow y sposób uskutecznia się rozm nażanie ustrojów wielo­

komórkowych, gdyż i tu kom órka rozrodcza I dzieli się n a dwie równe części; lecz podział

| ten pow tarza się wielokrotnie w przeciągu

| stosunkowo krótkiego czasu, a w ytw arzające się tą dro g ą liczne kom órki nie odosobniają się, lecz pozostają ściśle złączone, przyjm ują różne postaci, przem ieniają się w różne tk an k i i u k ła d a ją się w odmienne narządy u stro ju złożonego. Lecz nie wszystkie ko­

m órki takich ustrojów byw ają uzdolnione do w ytw arzania całego nowego osobnika; po większej części tylko pewne formy komórek,

| skupione w t. zw. organach rozrodczych, n a­

byw ają odpowiedniej zdolności, a mianowicie

(5)

N r 17. WSZECHŚWIAT. 261 ja jk a i plemniki (ciałka nasienne), gdy tym ­

czasem inne (t. zw. somatyczne) komórki tego samego osobnika uzdolnione bywają tylko do odnaw iania tkanek, a nawet n a rz ą ­ dów bardziej złożonych. Takie odnawianie czyli odradzanie się części ciała uskutecznia się również wyłącznie za pośrednictwem ko­

mórek, k tó re obficie tam się rozm nażają, w właściwy sposób układ ają i przez różnico­

wanie (differentiatio) zam ieniają n a c h a ra k ­ terystyczne części składowe narządu. W zrost organizm u i wszystkich jego narządów i tk a ­ nek również zupełnie je s t zależny od rozm na­

żania się komórek, wchodzących w skład każdej cząstki żyjącej, chociaż w wielu r a ­ zach ważne przytem znaczenie ma także zwiększanie się objętości samych komórek, k tó ra u pewnych roślin i w jajkach wielkich ptaków dosięga stosunkowo olbrzymich ro z ­

miarów.

Z powyższych danych wynika, źe w ko­

m órkach spoczywają wszystkie istotne czyn­

niki zjawisk życiowych, albowiem od czynno­

ści tych pierwiastków organizm u złożonego zależą nietylko czynności odżywcze (wegeta­

cyjne) różnych narządów, ale także zjaw iska ruchu i czucia, a przedewszystkiem wyszcze­

gólnione powyżej zjaw iska formacyjne. Nie może ulegać wątpliwości, że wszystkie od­

mienne napozór postaci, w jakich ta zdolność form acyjna w ystępuje, pozostają w ścisłym pomiędzy sobą związku, że zarówno wzrost i odradzanie się tkanek i narządów , ja k i wy­

tw arzanie całego nowego u stroju stanowią tylko odmiany pewnej zasadniczej czynności komórek.

K om órki organizm u złożonego okazują, ja k wiadomo, n ad e r rozm aite stopnie zdolno­

ści odradzania (regeneracyjnej). U licznych roślin, u zw ierząt jam ochłonnych i robaków odradza się nietylko cały złożony ustrój z małej sztucznie od niego oddzielonej cząst­

ki, ale u licznych form dostrzegam y nawet prawidłowo i peryodycznie występujący po­

dział ciała na mniej więcej liczne cząstki, z których każda zam ienia się w samodzielny nowy organizm , albo też w ytw arzanie się pączków czyli pędów, również uzdolnionych do samodzielnego bytu i rozwoju po od­

dzieleniu się od organizm u rodzicielskie­

go. U wyżej stojących zw ierząt zdolność o d radzania przedstaw ia się znacznie upośle­

dzoną, gdyż u większości ogranicza się do odnowy zniszczonych części sam ych tk a ­ nek (znane powszechnie zjawisko gojenia się czyli zabliźniania ran ), lecz u raków o drasta­

j ą całe nożyce, u niektórych płazów naw et kończyny utracone, a u jaszczurek w yrasta nowy ogon, lecz odmiennie zbudowany od pierwotnego. W ostatnich czasach dostrze­

żono, że naw et u królików o d ra s ta ją w sto ­ sunkowo krótkim przeciągu czasu całe wy­

cięte p ła ty wątroby. Obok tych spraw od- nowczych, w ystępujących właściwie tylko w stanach chorobowych (przy zabliźnianiu ra n i przy w yrastaniu nowotworów p a to lo ­ gicznych, ja k np. ra k a), odbywa się w pew­

nych częściach i tkankach ciała bezustanna odnowa wchodzących w ich skład komórek.

T ak np. włosy i paznogcie rosną bezustannie przy swych korzeniach, powlekający całą p o ­ wierzchnię skóry ciała naskórek bezustannie z wierzchu się łuszczy, a w głębi się odradza.

Podobna spraw a rozpadu i odnaw iania się komórek odbywa się stale w niektórych g ru ­ czołach. Z powyższego wynika, źe jedne sprawy rozrodcze uskuteczniają się w w arun­

kach zupełnie prawidłowych, inne zaś przy nadwerężeniu całości u stroju lub w stanach patologicznych (przy powstawaniu nowo­

tworów).

(C. d. nast.).

H. Hoyer.

Zasada „pordwnywania" i fizyce.

Przez prof. E. MACHA.

(Dokończenie).

J e s t jasnem , że te teorye, które sposobem naturalnym , że tak powiem, instynktowo n a ­ rzucają się, najsilniej teź d ziałają, porywają myśl i okazują najtrw alszą odporność. Z d ru ­

(6)

262 WSZECHŚWIAT. N r 17.

giej wszakże strony zauważyć łatw o, ja k I szybko tra c ą n a sile, skoro tylko poddane j będą ocenie krytycznej.

Z m ateryą mamy ustaw icznie do czynienia, je j zachowanie się wbiło się silnie w nasz umysł, nasze najżywsze i najwidoczniejsze przypom nienia łą c z ą się z nią ciągle. Nie należy się przeto dziwić zbytnio, źe R o b ert M ayer i Jo u le, zniszczywszy ostatecznie Blackowskie pojęcie o cieple jak o m ateryi znowu wprowadzili toż sam o pojęcie m ateryi tylko w form ie bardziej oderw anej i zmienio­

nej i w dziedzinie daleko rozleglejszej.

I tu także widzimy jasn o okoliczności psy­

chologiczne, które n a d a ły moc nowym poję­

ciom. Szczególniejsza żywa czerwoność krwi żylnej w klim acie zwrotnikowym naprow adza M eyera na myśl o m ałej u tra c ie ciepła w łas­

nego organizm u i o odpowiednio m niejszem zużyciu m ateryi ciała ludzkiego w rzeczonym j klim acie. Poniew aż zaś w szelaka czynność ciała ludzkiego, ja k p ra c a m echaniczna, wią­

że się z zużyciem m ateryi, p ra ca zaś ta rc ia może wytworzyć ciepło, przeto ciepło i p raca okazują się jednorodnem i i m iędzy niemi musi zachodzić związek proporcyonalny. Nie każdy z nich oddzielnie, lecz odpowiednio obliczana sum a ciepła i p ra cy jak o przyw ią­

zana do proporcyonalnego zużycia m ateryi w ydaje się te ra z substancyalną.

N a zasadzie spostrzeżeń całkiem podob­

nych, wyprowadzonych z ekonomiki ogniwa galwanicznego, Jou le doszedł do swego po­

glądu: mianowicie n a drodze doświadczalnej znajduje, źe sum a ciepła p rą d u , ciepła ze spalenia wydzielającego się gazu pio ru n u ją­

cego, pracy elektrom agnetycznej, p racy p r ą ­ du odpowiednio obliczonej, jednem słowem całego działan ia b atery i, je s t zw iązana z pro- porcyonalnem zużyciem cynku. T ym sposo­

bem sum a rzeczona sam a przez się posiada ch a ra k te r substancyalny.

M ayer ta k by ł przejęty zdobytym p o g lą­

dem, że d la niego nieznikom ość siły, po­

dług naszej nowszej term inologii pracy, była ju ż widoczną a priori. „Stw orzenie i znisz­

czenie pewnej siły— pow iada on—leży poza zakresem ludzkiego m yślenia i d ziała n ia”.

Podobnie w yraża się i Jo u le: „N iedorzecz- nem oczywiście je s t m niem anie, że siły, które B óg w lał w m atery ą, m ogłyby być łatw iej zniszczone aniżeli były stw orzone”. Osobliw­

sza rzecz, że z powodu przytoczonych orze­

czeń nie Jo u le a lecz właśnie M ayera nazwano

„m etafizykiem ”. Możemy zresztą być chyba pewni tego, że obaj ci mężowie napoły bez­

wiednie ulegli silnej formalnej potrzebie n a ­ dan ia wyrazu nowemu prostem u poglądowi i niezawodnie obaj zdziwiliby się bardzo, gdyby im kto zaproponow ał rozstrzygnięcie upraw nienia ich zasady przez kongres filozo­

fów lub też synod kościelny. Z resztą, bez względu na wielką zgodność poglądów, dwaj ci badacze zachowywali się bardzo różnie.' M ayer podtrzym uje tę form alną potrzebę z ca łą siłą instyktow ą swego geniuszu, rzecby można, z rodzajem fanatyzm u; nie b rak mu też siły potrzebnej do obliczenia, przed wszystkimi innymi badaczam i, m echaniczne­

go równoważnika ciepła, z dawno ju ż zna­

nych i powszechnie w użyciu będących liczb, oraz do ustanow ienia dla nowej nauki całko­

witego p rogram u, ogarniającego całą fizy­

kę i fizyologią. Jo u le, natom iast, w celu utrw alen ia swej nauki zw raca się do cudow­

nie pomyślanych i mistrzowsko wykonanych doświadczeń we wszystkich dziedzinach fizyki.

N iezadługo też potem i H elm holtz podej­

m uje to pytanie w sposób całkiem sam odziel­

ny i oryginalny. Obok fachowego artyzm u, z jak im potrafił objąć i pokonać nietylko wszystkie niewyjaśnione jeszcze punkty p ro ­ g ra m u M ayera, ale i wiele innych jeszcze zadań, podziwiamy w nim zdum iew ającą j a s ­ ność krytyczną 26-letniego badacza. Je g o wykładowi rzeczy b ra k zapędu, ta k wspania­

łego w wykładzie M ayera. Bo też dla H elm - h oltza zasada zachowania energii nie je s t tw ierdzeniem widocznem a priori. Co wy­

niknie z założenia, że zasad a ta istnieje?

Oto w postaci takiego pytania hypotetyczne- go pokonywa on przedm iot swego badania.

W yznać muszę, źe zawsze podziwiałem gusty estetyczne i etyczne niektórych współczes­

nych pisarzy, którzy, zam iast się cieszyć, źe los szczególny zdarzył, że kilku badaczów tej potęgi i m iary współcześnie się ta k ą spraw ą zajęło i radow ać się z ta k pouczającego i owocnego dla nas różnorodnego pojm owania rzeczy przez różnych znakom itych myślicieli, potrafili tu znaleźć m atery ał do nienaw ist­

nych narodowych i osobistych wycieczek po­

lemicznych.

W iadom o nam , że przy rozwinięciu zasady

(7)

N r 17. WSZECHSW1AT. 263 energii działał jeszcze jeden wzgląd teore­

tyczny, od którego M ayer potrafił się całko­

wicie uwolnić, mianowicie wyobrażenie, że zarówno ciepło, jak o też inne procesy fizycz­

ne polegają na ruchu. Gdy raz zasada za­

chowania energii została odnalezioną, to te teorye pomocnicze i przechodnie nie m ają już istotnego znaczenia i możemy rzeczoną za­

sadę, podobnie ja k zasadę B lacka uważać za przyczynek do bezpośredniego opisu obszer­

nej dziedziny faktów.

W edług tych roztrząsań je s t nietylko po- żądanem lecz i wskazanem, aby, nielekce- ważąc bynajm niej przy badaniach skutecz­

nej pomocy idei teoretycznych, pam iętano o tem , żeby w m iarę bliższego zaznajam iania się z nowemi faktam i, stopniowo zastępować opisy pośrednie bezpośredniemi, niezawiera- jącem i ju ż nic nieistotnego i ograniczającemi się ju ż tylko n a pojęciowem określania fak­

tów. M ożna powiedzieć, że owe um iejętno­

ści przyrodnicze z pewnym odcieniem lekce­

ważenia nazywane „opisującem i” prześcignę­

ły pod względem naukowym do niedawna jeszcze używ ane opisy w fizyce. Oczywiście niekiedy tu ta j była to cnota z musu.

Przyznać musimy, że nie jesteśm y w moż­

ności opisania bezpośredniego każdego faktu.

Przeciwnie, musielibyśmy doznać uczucia pognębienia, gdyby nam odrazu przed sta­

wiono cały ogrom i bogactwo faktów, które kolejno i stopniowo poznajemy. N a szczęście zrazu u d e rz a ją nas tylko fakty pojedyncze, niezwykłe, k tó re czynimy sobie dostępnemi przez porównywanie z codziennemi zdarze­

niami. P rzy tem rozw ijają się przedewszyst- kiem pojęcia zwykłej mowy potocznej. P ó ź­

niej porów nania s ta ją się liczniejszemi, za­

kres porównywanych faktów rozszerza się, a odpowiednio ogólniejszemi też i bardziej oderwanem i s ta ją się zdobyte pojęcia, umoż­

liw iające opis bezpośredni.

Poznajem y naprzód spadek ciał. Pojęcie siły, masy, pracy po stosownej odmianie przenosimy n a zjawiska elektryczne i m agne­

tyczne. P rą d płynącej wody dostarczyć m iał F ourrierow i pierwszego widomego p rzykładu obrazu p rą d u cieplikowego. Szcze­

gólny, zbadany przez T aylora, przypadek d rg an ia struny, sta ł się dlań objaśnieniem szczególnego przypadku przewodnictwa ciep­

ł a . J a k D aniel Bernoulli i E u le r układ ają

najróżnorodniejsze d rg an ia strun z przypad­

ków T aylora, podobnie F o u rrie r składa n a j­

rozm aitsze ruchy cieplikowe z pojedyńczych przypadków przewodnictwa, a m etoda t a roz­

powszechnia się n a całą fizykę. Ohm buduje pojęcie swoje o prądzie elektrycznym nawzór obrazu F o urriera. Do niego też przyłącza się F icka teorya dyfuzyi. W analogiczny sposób rozw ija się wyobrażenie p rą d u m a­

gnetycznego. W szelakie rodzaje prądów umiejscowionych okazują teraz pewne rysy wspólne, a nawet stan zupełnej równowagi w ośrodku rozciągłym m a rysy wspólne ze s ta ­ nem równowagi dynamicznej p rądu um iejsco­

wionego. T ak odległe od siebie rzeczy ja k linie magnetyczne sił prąd u elektrycznego i linie wiru cieczy pozbawionej tarc ia stają się przez to w osobliwszy sposób podobnemi.

Pojęcie potencyału, pierwotnie ustanowione j dla pewnej ściśle odgraniczonej dziedziny, uzyskuje zastosowanie rozleglejsze. T ak niepodobne same przez się rzeczy, ja k ciśnie­

nie, tem p eratu ra, siła elektrom otoryczna, okazują te ra z jednakże zgodność w swoim stosunku do pojęć, wyprowadzonych stąd w pewien określony sposób, a mianowicie do spadku ciśnienia, tem p eratury, potencyału i do dalszych: do natężenia prąd u cieczy, ciepła, elektryczności. T aki związek u k ła­

dów pojęciowych, w których uw ydatnia się zarówno odmienność dwu homologicznych układów pojęciowych jak o też zgodność w sto­

sunkach logicznych każdych dwu jednorod­

nych p a r pojęć, zowiemy zwykle analogią.

Stanowi ona skuteczny środek opanowywania zapomocą jednolitego poglądu różnorodnych dziedzin zjawiskowych. W skazuje to w yraź­

nie drogę tw orzenia się ogólnej, obejmującej wszystkie dziedziny, terminologii fizycznej.

W tak i to sposób postępując, otrzym ujem y dopiero to, co je s t niezbędnem do bezpośred­

niego opisania rozległych dziedzin zjawisk, mianowicie: daleko sięgające pojęcie oderw a­

ne. M uszę teraz pozwolić sobie n a praw dzi­

wie szkolarskie, ale nieodbicie potrzebne py­

tanie: co to je s t pojęcie? Czy je s t zamglo- nem niejako, zbladłem, ale zawsze jeszcze konkretnem wyobrażeniem? N ie! Tylko w przypadkach najprostszych wyobrażenie to ukazuje się jak o zjawisko uboczne. Bo po­

myślmy sobie, naprzykład, takie pojęcie ja k

„współczynnik autoindukcyi” i poszukajm y

(8)

264 iSZECHŚWIAT. N r 17.

jeg o widomego wyobrażenia. W ięc może pojęcie je st tylko prostym wyrazem? P rz y ­ jęcie takiej rozpaczliwej myśli, k tó rą nie­

dawno jeszcze wypowiedział rzeczywiście głos szanowany, cofnęłoby nas znowu o la t tysiąc do najgłębszej scholastyki. M usimy j ą p rz e­

to odrzucić.

Objaśnienie znaleźć nietrudno. N ie.n ależy mniemać, że wrażenie je s t zjaw iskiem czysto biernem . N ajniższe u stro je odpow iadają nań prostym ruchem zw rotnym (odruchem ), p o ­ ły k ając poprostu zbliżającą się zdobycz.

W ustrojach wyższych pobudzenie dośrodko­

we napotyka w układzie nerwowym powścią­

gliwość i podniety, zm ieniające w pewien spo­

sób spraw ę odśrodkową. U tworów jeszcze wyższych — przy szukaniu i ściganiu zdoby- ! czy — może wspom niana spraw a przebiedz j przez cały szereg okrążeń, zanim dojdzie do ' względnego spoczynku. Nasze życie również odbywa się pośród spraw analogicznych, j

a wszystko to, co n au k ą i wiedzą zowiemy, j możemy uważać za pojedyńcze części, za | ogniwa pośrednie podobnych procesów.

T eraz ju ż dziwnem się nie wyda, gdy po­

wiem: O kreślenie (definicya) pewnego poję- ! cia, a jeżeli ono je s t nam potocznem , już sam a nazwa pojęcia staje się pobudką do całkiem określonej czynności, często n a d e r złożonej, badającej, porównywającej i b u d u ­ jącej, której najczęściej wynik zmysłowy stanowi ogniwo rozległego zak resu pojęcio­

wego. W szystko jedno, czy pojęcie wyzwala zwrócenie uwagi n a pewien zm ysł oddzielny (wzrok) lub tylko na jed n ę jeg o odrębną stronę (barw a, postać), lub wreszcie okolicz­

nościową czynność; nie zależy też na tem , czy czynność (chemiczna, anatom iczna, działanie m atem atyczne) je s t m ięśniowa lub naw et techniczna, lub wreszcie dokonywa się je d y ­ nie w wyobraźni lub tylko zaznaczoną zo­

staje. Pojęcie d la badacza przyrody je s t tem , czem je st n u ta dla pianisty. Biegły m atem atyk lub fizyk czyta rozpraw ę tak , ja k muzyk p a rty tu rę opery. Lecz ta k ja k p ia­

n ista musi nasam przód palce swoje pojedyń- czo i łącznie do ruchów właściwych zapraw ić, aby później, niem al bezwiednie, w stosowną nutę uderzyć, tak też i fizyk lub m atem atyk musi przebyć d łu g ą szkołę pojęciową, zanim opanuje, że ta k powiem, rozliczne subtelne innerw acye swych mięśni i swojej wyobraźni.

| Ileż to razy poczynający fizyk lub m atem a­

ty k inaczej niż powinien wykonywa sw&

czynności lub je sobie odmiennie, niż powi­

nien, przedstaw ia. Gdy wszakże po należy­

tej wprawie n atrafi n a „współczynnik auto- indukcyi”, to wie odrazu co ten wyraz dla niego znaczy. A więc dobrze wprawione czynności, k tóre wynikły z konieczności po­

równywania między sobą i w yrażania faktów jednych zapomocą drugich, stanow ią ją d r a pojęć. Toć przecież zarówno pozytywne ja k i filozoficzne badanie językoznawcze wykryło podobno, że wszystkie pierw otne pierw iastki słów, zawsze oznaczając pojęcia, pierwotnie oznaczają tylko czynności mięśniowe. T eraz też dopiero zrozumiemy, dlaczego fizycy ta k opornie i niechętnie godzili się na określenie Kirchhoffa. Czuli oni doskonale, ile to szczegółowej pracy, szczegółowej teoryi i biegłości zdobyć potrzeba, zanim się d a urzeczywistnić ideał bezpośredniego opisu.

D ajm y tedy n a to, że dla pewnej dziedziny faktów ten ideał osięgnięto. Czy opis d aje to wszystko, czego badacz p ragn ąć i żądać może? Sądzę, że tak . Opis tak i je s t bu­

dowlą faktów w myśli, um ożliwiającą w n a u ­ kach doświadczalnych częstokroć rzeczywiste ich przedstaw ienie. Dla fizyka szczególniej jednostki miarowe to kam ienie budulcowe,, pojęcia—to wskaźnik budowy, fakty — to je j wyniki, budowle. N asz wytwór myślowy za­

stępuje nam niemal całkowicie sam fakt, w nim bowiem możemy dopatrzyć się i doba- dać wszelkich jego znamion i własności.

A przecież nienajgorzej znamy to, co sam i stworzyć potrafim y. Ż ą d a ją od nauki, aby wróżyć, przepowiadać um iała, a H e rtz w po­

zostawionej przez siebie mechanice tego wy­

ra z u używa. W y raz, jakkolw iek sam się niby do ust ciśnie, m a zbyt ciasne znaczenie.

Geolog, paleontolog, niekiedy astronom,, a zawsze historyk, badacz k u ltu ry i języko­

znawca wróżą, żeby ta k rzec, wstecz. N auki opisowe, a także geom etrya, m atem atyk a nie wróżą ani wrstecz ani na przyszłość, lecz do warunków doszukują tego, co je s t przez nie warunkowanem. Powiedzmy raczej: N a u k a winna poczęści uzupełniać w myśli fakty istniejące. To właśnie umożliwia opis, bo przypuszcza on zależność elementów opisu­

jących między sobą, inaczej bowiem nicby.

się nie opisywało..

(9)

N r 17. WSZECHŚWIAT. 265 Mówią, że opis nie zaspakaja potrzeby

przyczynowości. Zachodzi istotnie m niem a­

nie, że lepiej pojm ujemy ruchy, gdy sobie wyobrazimy siły ciągnące, a jednakże fak ­ tyczne przyśpieszenia służą tu lepiej, bez wprowadzenia rzeczy zbytecznych. M am n a­

dzieję, że przyszła nauka przyrodnicza cał­

kiem porzuci pojęcia przyczyny i skutku for­

malnie niejasne, a zatrącające, zapewne nietylko dla mnie, silnie fetyszyzmem. Godzi się raczej uważać elementy pojęciowe, okre­

ślające fak t, jak o wzajem od siebie zależne, poprostu w sposób czysto logiczny, ja k to czyni m atem atyk, np. geom etra. Siły sta ją się nam niby łatw iejsze do pojęcia przez po­

równanie z wolą, a może, odwrotnie, sam a wola zrozum ialszą się stanie, gdy j ą porów­

namy z przyśpieszeniem mas.

G dy się tak sumiennie zapytam y, kiedy dla nas fak t je s t jasny, to chyba musimy odrzec, źe wtedy gdy go możemy odtworzyć przez arcyproste, n ad e r dla nas potoczne operacye myślowe, ja k np. przez tworzenie przyśpie­

szeń, sumowanie geom etryczne tychże i t. p.

Oczywiście to żądanie prostoty innem je s t dla początkującego, innem zaś dla biegłego, świadomego rzeczy. K iedy pierwszy żąda stopniowego budow ania określenia z praw zasadniczych, ostatniem u w ystarcza opis za­

pomocą uk ład u rów nań różniczkowych, bo on odrazu widzi i przenika związek dwu tych sposobów określania faktu. N ie prze­

czymy przez to bynajm niej tem u, że artystycz­

na, źe ta k powiem, w artość opisów rzeczowo równie dobrych, może być nad er różną.

N a jtru d n ie j zapewne będzie przekonać niewtajemniczonych, źe wielkie ogólne praw a fizyki dla jakichkolwiek układów m as, u k ła­

dy elektryczne, magnetyczne i t. p. nie różnią się w rzeczy sam ej od prostych opisów. F i­

zyka przytem , w porównaniu z wielu innemi um iejętnościam i, znajduje się w widocznie dogodniejszem położeniu. K iedy, bowiem, anatom np., poszukując zgodnych i wyróżnia­

jących znamion między tw oram i żywemi, do­

chodzi do coraz szczegółowszej klasyfikacyi, to pojedyncze fakty, stanowiące ostateczne ogniwa u kładu, ta k jeszcze bardzo się od siebie różnią, że potrzeba je oddzielnie za­

pamiętywać. Bo pomyślmy np. o wspólnych cechach kręgowców, o znamionach rzędu śpiewających wśród ptaków, a z drugiej

strony o cechach ryb, o pojedyńczym krwio- biegu z jednej, a o podwójnym z drugiej strony. P ozo stają zawsze w końcu fakty pojedyńcze odosobnione, przedstaw iające już między sobą tylko m ałe podobieństwo.

Bardziej z fizyką pokrew na nauka, che­

mia, znajduje się często w podobnem położe­

niu. Przeskokow a zm iana własności ja k o ­ ściowych, warunkowana być może m ałą s ta ­ łością stanów pośrednich, m ałe podobieństwo współrzędnych faktów chemicznych u tru dn ia zadanie opisowe. Dwa ciała o różnych ce­

chach jakościowych łączą się ze sobą w roz­

maitych stosunkach ilościowych, a ja k do­

tychczas przynajm niej, trud no dostrzedz związku pomiędzy dwoma tem i szeregami znamion.

Fizyka natom iast ukazuje nam całe wielkie dziedziny faktów jakościowo jednorodnych, różniące się między sobą jedynie liczbą róż­

nych części składowych, na które ich zn a­

miona rozłożyć można, a więc tylko ilościo­

wo. T am nawet, gdzie mamy do czynienia z jakościam i (np. barw y, tony), mam y do rozporządzenia ich znamiona ilościowe. T u ­ ta j przeto klasyfikacya je s t zadaniem tak prostem , że jako takie, nie dochodzi naw et do świadomości i naw et wobec nieskończenie subtelnych stopniowań, przy t. zw. konty- nuum faktów, zawsze już zgóry mamy na pogotowiu uk ład liczb, jak najd alej sięga­

jący. F a k ty współrzędne są tu bardzo po­

dobne i pokrewne, ja k i ich opisy, polegające na określeniu m iar (liczb) jednych znamion przez takież m iary cech drugich, zapomocą potocznych i znanych działań rachunkowych, t. j. procesów wywodowych. T u taj więc można znaleźć wspólność wszystkich pojedyń- czych opisów, osięgnąć przez to opis uogól­

niający lub prawidło tworzenia wszystkich oddzielnych opisów, co właśnie prawem ogól- nem zowiemy. Powszechnie znanem i przy­

kładam i są wzory swobodnego spadku ciał, rzutu, ruchu dośrodkowego i t. p. Jeżeli przeto fizyka zapomocą swoich m etod napo- zór dokonywa o tyle więcej niżeli inne um ie­

jętności, to pam iętać winniśmy z drugiej strony, źe pod pewnym względem m a też do spełnienia zadania daleko prostsze.

Inne um iejętności, których fakty przecież także posiadają stro nę fizyczną, nie po­

zazdroszczą zapewne fizyce je j, w pewnym

(10)

266 WSZECHSWIAT. N r 17.

względzie, dogodniejszego stanow iska, bo ostatecznie wszystkie jej zdobycze im samym się w udziale dostają. Lecz jeszcze w inny sposób może i powinien się zmienić ten sto­

sunek sprawności m etodycznej. Chem ia ju ż j się doskonale nauczyła stosow ania m etod fizyki do celów swoich. P o m ijając ju ż próby dawniejsze, szeregi peryodyczne L . M eyera i M endelejewa stanow ią genialny i skuteczny j środek do stw orzenia układu poglądowego j faktów, któ ry uzupełniając się stopniowo j zdoła niem al zastąpić kontynuum faktów.

A przez naukę o roztw orach, dysocyacyi ] i wogóle spraw ach przedstaw iających istotnie j ciągłość przypadków , m etody term odynam i­

ki znalazły zastosow anie w chemii Możemy I się przeto spodziew ać ta k samo, że m oże [ kiedyś ja k i m atem atyk, pod wpływem zasady j ciągłości faktów embryologicznycb, gdy mu paleontologowie przyszłości przedstaw ią wię­

cej form pośrednich i ubocznych pomiędzy jaszc zu ra m i przedhistorycznem i a dzisiejsze- mi ptakam i, niż to się dziś dzieje przy p o ’ mocy p tero d ak ty la, archeopteryxa lub ichty- ornisa i t. p., że m atem atyk ten zdoła przez przem ianę kilku p aram etró w przeprow adzić, jak b y w płynnym obrazie obłoku, jed n ę po­

stać w d ru g ą, ta k ja k my dziś jednę stożko­

wą zam ieniam y w inną.

A te ra z przypom nijm y sobie słowa K irch - hoffa i co do ich znaczenia porozum iem y się już łatwo. Budować nie m ożna bez kam ie­

nia, piasku, rusztow ania i biegłości budowni- czej L ecz wielce uzasadnionem je s t chyba życzenie pokazania gotow ej, ju ż sam ej przez się utrw alonej, budowli potom nym pokole­

niom nieoszpeconej już przez rusztow anie.

Z e słów K irchhoffa przem aw ia czysto logicz- no-estetyczny zm ysł m atem aty k a. D o jego ideału podążają nowe w ykłady fizyki i je s t on też dla n as zrozum iałym . Oczywiście dy­

daktycznie złą byłoby sztuczką, gdyby chcia­

no kształcić budowniczego, mówiąc: „ P a trz , oto w spaniały budynek, jeżeli chcesz budo­

wać, idź i czyń ta k sam o”.

Szranki m iędzy oddzielnemi zawodami naukow em i, um ożliwiające podział pracy i pogłębienie, k tó re je d n a k wieją n a nas chłodem i filisterstw em , znik n ą stopniowo.

B udujem y m ost za m ostem ku tem u. T reść i metody najodleglejszych napo zór zawodów u leg ają porów naniu i zbliżeniu. M iejm y na- |

dzieję, że jeżeli za la t 100 zasiadać będzie kongres przyrodniczy, przedstaw iać on b ę­

dzie większą daleko, niżeli dzisiaj, jedność, nietylko pod względem ducha i celów, lecz i pod względem metody. Pom ocą ku tej błogiej odm ianie, musi być pam ięć o we- w nętrznem pokrewieństwie wszystkich badań, k tó re K ircbhoff potrafił określić z ta k ą p ro ­ sto tą klasyczną.

P rzełożył Aleksander Fabian.

Z Riviery.

V I I I .

Droga do Mentony. Charakterystyka roślin­

ności włoskiej.

„ S tra d a nazionale” przechodząca koło ogrodu ku M entonie, wznosi się z początku w wąwozie pod górę i dopiero za Croce della M ortola zaczyna się spuszczać. P rzepiękna t a d ro g a schodzi zwolna szerokim łukiem po stoku gór ku M entonie.

Przebyw szy gaj oliwny, ukryw ający przed naszym wzrokiem wioskę G rim aldi, spotyka­

my s ta rą wieżę, wznoszącą się posępnie nad d ro g ą, obok niej nowożytny pałacyk w guście angielsko-gotyckim . Piękny ogród dochodzi do samej wieży.

B y ła to niegdyś posiadłość lek arza angiel­

skiego B enneta, którego nazwisko głośne je s t n a R m erze . P o śm ierci B enneta nowi po­

siadacze wznieśli tu pałacyk gotycki. D o­

chodzimy do komory włoskiej. Ściemnia się już. W M entonie, wznoszącej się w pobliżu przed nam i, zaczynają się zapalać św iatła w dom ach i na ulicach.

C ały szereg płonących punktów okala brzeg, jakg dy by morze przystroiło się sznu­

rem p ereł ognistych.

Z ab rzm iały mi w myśli zw rotki pieśni M ignony, a szum m orza towarzyszył im ja k ­ by dźwiękami muzyki Beethowena.

.Także oharakterystycznem je s t d la tej

(11)

WSZECHSWIAT. 267 ziemi przeszło dwutysiącoletniej cywilizacyi,

źe rośliny wspomniane w pieśni, uprzytom nia­

ją c e nam ta k żywo obraz W łoch, nie rosły tam jed n ak od wieków.

P rzyszły one ze wschodu, ja k i wszystkie wielkie myśli, stanowiące podstawę naszego wykształcenia, ale na tej ziemi dopiero ro z­

winęły się i uszlachetniły.

Cytryny i pom arańcze dostały się do k ra ­ jów klasycznych od semitów, którzy je znów przejęli od indyan. Drzewo oliwne i figowe, latorośl winna i palmy były upraw iane przez semitów na długo jeszcze przed dostaniem się na zachód. U praw a m irtu i lau ru prze­

szła ze wschodu przez m orze Śródziemne.

Ojczyzną cyprysów nie są W łochy, lecz wyspy greckie i Libanon, a naw et o paraso- lowatej pinii (sośnie włoskiej), której, zdaje się, za wzór posłużyła chm ura dymu nad W ezuwiuszem, zwątpiono, czy je s t prawdzi­

wie włoską rośliną, tym razem jed n ak nie­

słusznie. Z drugiej strony popęd hodow la­

ny, spowodowany przez odkrycie nowego św iata, urzeczyw istniając się na ziemi włos­

kiej w typowych form ach roślinnych, przy­

niósł jej agawy i opuncye.

C ierniste, błękitno-zielone agawy, oraz jasno-zielone kolczaste opuncye, które ta k się zgadzają ze skalistem wybrzeżem W łoch, jak b y dla niego były stworzone, dopiero w X Y I-y m wieku dostały się do W łoch z A m e­

ryki.

T rudno sobie wystawić C apri bez „F ichi d T n d ia ” , której płaskie łodygi dziwacznie pokręcone w dzierają się n a mury, a jednak roślina t a je s t zupełnie nowym nabytkiem .

Agaw y i opuncye, p rz y strajając e pierwszy plan krajobrazów w ilustracyach do Odyssei P re lle ra , w ydają nam się anachronizm em.

N ie czyni to wcale ujmy piękności obrazów, a jed n ak przy oglądaniu ich nie m ożna się pozbyć jakiegoś dziwnego wrażenia. P oczu­

cie praw dy historycznej je s t obrażone a o b ra­

zę tę może zrównoważyć tylko zadowolenie estetyczne, wywołane przez te znakom ite dzieła sztuki.

Ja k ż e w yglądała B,iviera, zanim zaczęto hodować na niej oliwki, gdy nie było tu palm an i cyprysów, a pow ietrza nie nap ełniał jesz­

cze zapach „ a g ru m i”?

P okryw ały j ą zawsze zielone krzewy, a gęste lasy iglaste wieńczyły wyżyny. O braz

roślinności m usiał być zupełnie inny, gdyż wygląd jeg o warunkowały w rażenia zbioro­

we, gdy te ra z c h a ra k te r prawdziwie włoskie*

go krajobrazu zależy na występowaniu i wy­

różnianiu się oddzielnych wybitnych form roślinnych. Jeżeli za czasów A lek san d ra W., t. j. w I Y w. przed nar. Chr. P a n a , grecy uważali Ita lią za k ra j, noszący zupełnie pierwotny ch a rak ter w porównaniu z G recyą i wschodem, to już w I w. przed nar. Chr. P ., M arcus T erentius V arro mógł śmiało porów­

nywać j ą z jednym wielkim ogrodem. W sto la t później Pliniusz u sk arża się n a zbytek, który i w urządzeniu ogrodów uczuć się d a­

wał. Jarzy n y hodowano ta k wielkie, że na stołach biednych nie mogły się pomieścić.

J a k o p rzy kład przytacza szparagi, których trzy ważyły często funt rzymski (300 g).

Rzymianie musieli zniewieścieć w tym ogrodzie, pokrywającym całą Ita lią przeważ­

nie roślinam i upraw nem i wschodu. B y ła to ciemna strona zbyt bujnie rozwiniętej k u ltu ­ ry , k tó ra w samym zbytku rozwoju nosiła zarodki upadku.

Gdy się zbliżyłem do M entony zaczął właśnie wiać m istral wznosząc olbrzymie tu ­ many kurzu.

W G araw an, pod osłoną starego m iasta, w iatru prawie nie było, ta k źe do późnego wieczoru mogłem pozostać w ogrodzie „H o­

te l d T talie”. G araw an zasłania zupełnie od w iatru zachodniego grzbiet górski, n a k tó ­ rym stoi s ta ra M entona, oraz m asa domów miejskich; je stto uprzywilejowane miejsce pobytu chorych na piersi.

Od przeszłej zimy G araw an posiada włas­

ny dworzec kolejowy, który ułatw ia komuni- kacyą z M onte-C arlo wielu gościom zimo­

wym, tracącym resztki zdrowia w podnieca­

jącej grze.

V I I I .

Rośliny użyteczne, dostarczające herbaty, kawy, czekolady.

Praw ie wszystkie rośliny użyteczne oraz środki roślinne podniecające zawdzięczamy ludom dzikim.

Cywilizacya p rzy tłu m iła w nas wrażenia instynktow ne i trud no nam sobie wyobrazić,

(12)

268 W SZECHSWIAT. N r 17.

jak ie mi wrażeniami kierow ali się dzicy przy wyborze środków pożywienia. Z zadziwie­

niem dowiadujemy się z chemii, źe h e rb a ta chińczyków, m ate brazylijczyków , kaw a i k h a t (C elastrus (C atha) edulis V ohl.) a r a ­ bów, czekolada azteków, orzechy kola m u­

rzynów zaw ierają te same ciała.

O glądając w L a M ortola wszystkie te ro ­ śliny, przekonywam y się łatw o o różnicy ich w yglądu zew nętrznego. N apróźno szukam y w nich ja k ie jś wspólnej cechy. Dzicy nie mogli więc kierow ać się ta k ą cechą w wybo­

rze. Postępowali oni ja k zw ierzęta szu k a ją­

ce pożywienia w lesie i na łące i nie zdawali sobie sprawy ze swego wyboru.

Rośliny pożywne i podniecające, przew aż­

nie ju ż oddaw na poznane przez dzikich, po­

sia d a ją bardzo ciekawą historyą.

W C hinach używanie h e rb a ty je s t ta k dawne, że księga „ R h y a ”, napisana w X I I w., mówi o niej, ja k o czemś dawno znanem .

W E u ropie h e rb a ta zaczęła się ro zpo­

wszechniać około r. 1630 pod wpływem to ­ w arzystw a holendersko indyjskiego, wskutek pochwał kilku lekarzy holenderskich, według których zdania h e rb a ta pokrzepia siły ży­

wotne, wzmacnia pam ięć, pobudza wszystkie zdolności duszy i ro zrzed za krew.

N a febrę zapisywano 40 do .50 filiżanek h erb aty jed n ę po drugiej.

W zajm ującem dziele L e G ra n d d ’Aus- syego, wydanem w r. 1782, k tó re opowiada historyą życia pryw atnego francuzów („H i- stoire de la vie privee des fran ęais”), czyta­

my, źe w r. 1636 znano h e rb a tę w P ary ż u i źe wkrótce zy skała ona powodzenie skutkiem opieki kanclerza S eguiera.

Z d aje się, źe ówcześni am atorow ie używali h erb aty ta k ja k tyto n iu do palenia, a lekarz Bligny chwali się, że ro b ił z h erb aty konser­

wę, wodę dystylow aną i dwa g atu n k i syropu.

W A nglii około r. 1700 h e rb a tę ju ż obłożo­

no podatkiem i ogólnie używano je j za n a ­ pój. Niem cy zaw dzięczają znajom ość h e r­

b aty lekarzowi holenderskiem u W ielkiego E lek to ra . W edłu g dokumentów, ogłoszonych przez F liickingera, g arść h e rb a ty kosztow ała w r. 1662 w ap tek a ch m iasta N o rdhausen 15 guldenów, w roku zaś 1689 w L ipsku już tylko 4 grosze. Do Rossyi h e rb a ta dostała się nie przez E u ro p ę zachodnią, ale w prost z jakiem ś poselstwem azyatyckiem , a ju ż

w drugiej połowie X V I I wieku była tam ogólnie używanym napojem. R ossyjska na­

zwa herbaty, „czaj”, odpowiada nazwie a ra b ­ skiej, spotykanej już w V I I I wieku, polska zaś nazwa, „ h e rb a ta ” , utw orzyła się z „her- b a T h e a e ”.

N ajw ażniejszą częścią składow ą h e rb a ty je s t kofeina, to samo ciało, które zaw ierają ziarna kawy, a które je s t bardzo zbliżone do teobrom iny, zaw artej w ziarnach kakao.

K ofeinę zaw ierają prócz tego: m ate, h e rb a ta p arag w ajsk a i orzechy kola.

H odow lą kawy zajmowali się pierwsi a r a ­ bowie na wielką skalę, a E urop a, z w y jąt­

kiem T urcyi, niewiele wiedziała o jej istnie­

niu. Selim I sprow adził w roku 1517 pierw szą kaw ę z E giptu do K o nstantynopo­

la, a w dwadzieścia la t później pow stały tam ju ż liczne^kawiarnie.

D o E uropy zachodniej kaw a dostała się przez wenecyan.

Pierwszy opisał drzewo kawowe pod wzglę­

dem botanicznym , choć niedokładnie, P ro s ­ p e r A lpinus, który m ieszkał w K o n stan ty n o ­ polu jak o lekarz konsula weneckiego i ogłosił od roku 1591 do .1593 dzieło o roślinach egipskich.

(C. d. nast.J.

Edward Strasburger.

Tłum . Z. S.

Rok spostrzeżeń międzynarodowych nad chmurami.

Kongres m eteorologiczny m iędzynarodow y, odbyty w M onachium w ro k u 1891 zw rócił szczególną uwagę na obserwacye nad chm u­

ram i, będące aż dotąd w pewnem zaniedba­

niu. Obserwacye te m ogą nietylko dostarczyć bardzo ważnego m ateryalu do zbadania ruchów pow ietrza w różnych wysokościach, ale nadto ruchy chm ur, ich k sz ta łt, budow a w ew nętrzna, wysokość, w której one pow stają i t. p. są zwią­

zane z najgłówniej szemi zm ianam i pogody i wy­

w ierają na nie wpływ nieraz pierw szorzędny. N a K ongresie m onachijskim ustanowiono naprzód now ą klasyfikacyą chm ur (p a trz W szechśw iat

(13)

N r 17. WSZECHŚWIAT 269 n -r 45 z d. 8 listo p ad a 1891 r .) , następnie p o ­

stanow iono zorganizow ać w ciągu roku jednego specyalne obserwacye nad chmurami na całej pow ierzchni ziemi, w ciągając do tej organizacyi sieci stacyj meteorologicznych wszystkich k rajów { i te osoby pryw atne, które mogą i zechcą zająć się niemi. W tym celu wyznaczono osobny ko­

m ite t m iędzynarodow y, k tóry miał ułożyć cały p la n organizacyi, wykonać prace przygotow aw- J cze, obmyślić m etody obserwacyi, wydać tablice, ułatw iające rachunki i obrać główne punkty, ! w k tó ry ch m iały się jednoczyć zbierane spostrze­

żenia, N adto postanowiono, że rokiem tych ob- serwacyj będzie ro k od d. 1 m aja 1894 do 1 m a­

j a 1895 r. Lecz rozm aite przeszkody nie dozw o­

liły kom itetow i w ykonać w oznaczonym czasie ta k rozległego pro g ram atu , tem bardziej, że w tym że samym czasie k om itet m iał sobie p o ­ wierzone i załatw ienie innych jeszcze spraw . D opiero na zjeździe kom itetu międzynarodowego, odbytym w sierpniu 1894 r. w U psali ostatecznie postanow iono, że ro k obserwacyj m iędzynarodo­

w ych nad chm uram i rozpocznie się z dniem 1 m a ja 1896 r. i trw ać będzie oczywiście do d. 1 m a ja 1 8 9 7 r.

Jakkolw iek zb y t ograniczone środki m ateryal' ne nie pozw oliły sieci naszych stacyj m ateo ro k r gicznych wziąć czynnego i z góry oznaczonego udziału w tej organizacyi spostrzeżeń, stem- w szystkiem podajem y o niej wiadomość naszym czytelnikom , w skazując zarazem , co należy ob ser­

wować, w te j nadziei, że może niejeden z nich zechce zająć się spostrzeżeniam i i przyczynić się do pow iększenia m ateryału, m ającego służyć za p o d s‘awę do rozjaśnienia kw estyj dotąd bardzo ciem nych w m eteorologii.

Pierw szym punktem , na k tó ry należy w obser­

wacyi chm ur zwrócić uw agę, j e s t k sz ta łt ich.

Konferencya w U psali p rzyjęła klasyfikacyą chm ur, ustanow ioną w M onachium (W szechświat n-r 45 r. 1 8 9 1 ), w prow adziła do niej jed n ak pewne zm iany w nazw iskach i dlatego p rzytacza­

m y j ą tu ta j w krótkości.

G łoską a oznaczam y form y chm ur kulistych, porozryw anych, p rzytrafiające się przew ażnie p rz y stanie pogody suchym, bezdeszczowym, głoską zaś b chm ury rozciągnięte, pokryw ające niebo ja k b y zasłoną. W tedy gatunki chm ur bę­

d ą podciągm ięte pod następujące podziały:

A) Górne chm ury, w ystępujące w średniej w ysokości 9 00 0 m nad powierzchnię ziemi:

a. 1. C irrus (znak Ci.).

b. 2. C irro-stratus (znak Ci. S.).

B) Chm ury w średniej wysokości (pomiędzy 3 00 0 i 7 0 0 0 m):

| 3. C irro-C um ulus (Ci. Cu.).

( 4. A lto-C um ulus (A. Cu.) b. 5. A lto-stra.tus (A. S.).

C) Dolne chm ury, pom iędzy 1 00 0 i 2 000 m:

a. 6. Strato-C um ulus (S. Cu.).

b. 7. Nimbus (N.).

D) Chmury, tw orzące się p rzy dziennym p rą ­ dzie pow ietrza wstępującym do góry:

8. Cumulus (Cu.) w ierzchołek 1 800 m, pods+awa 1 400 m.

9. Cumulo-Nimbus (Cu. N.); w ierzchołek 3 0 0 0 do 5 000 m, podstaw a 1 40 0 m.

E) P odniesiona mgła, ponad 1 0 0 0 m:

10. S tra tu s (S.).

Określenie tych gatunków chm ur czytelnik znajdzie w artykule zacytowanym wyżej; dwie nowe nazwy, Alto- Cumulus i A lto-Stratus, w pro­

wadzono zam iast dawniej przyjętych Cumulo- C irrus i S ‘rato-C irrus, dla uniknięcia pomyłek.

D la należytego utrw alenia kształtów obserwo­

wanych chm ur, oprócz opisu, w ypada często po­

siłkować się rysunkiem ręcznym i fotografią. Ta ostatnia, dająca autom atycznie rysunek chm ur, m a oczywiście pierwszeństwo przed rysunkiem ręcznym , — lecz otrzym anie dobrych fotografij chm ur nie je s t rzeczą łatw ą. B łękit nieba p ra ­ wie ta k silnie działa na powłokę w rażliw ą w a p a­

racie fotograficznym ja k białe chm urki, cirrus, z tego powodu trudno je s t otrzym ać wyraźne odbicie białych chm ur, mocno świecących. P rz y fotografow aniu chm ur, mianowicie szybko zm ie­

niających się, ja k np. chm ury burzow e, należy zdjęcia robić co jednę lub k ilk a m inut, a nawet i w mniejszych jeszcze odstępach czasu. Do obserwowania chm ur mocno błyszczących, dla osłabienia ich blasku należy patrzyć przez szkło, zafarbowane na żółto.

D ruga okoliczność, na k tó rą przy obserw acyi chm ur należy zwrócić uwagę, je s t kierunek, w którym się one poruszają. D la uniknięcia różnych trudności i niejednokrotnych złudzeń i pomyłek, należy zawsze notować kierunek r u ­ chu tylko tych chm ur, k tó re z n a jd u ją się blizko zenitu; p rzy tem notow aniu zaznacza się nie tę stronę świata, ku której chm ury posuw ają się, lecz tę stronę, z której zd a ją się wychodzić.

Nakoniec trzecią, niezmiernej wagi rzeczą je s t oznaczanie wysokości, w której zn a jd u ją się ob­

serwowane chm ury. Rzecz t a je d n a k je s t za ra­

zem bardzo tru d n a, w ym agająca specyalnej orga­

nizacyi wielu stacyj i znacznych kosztów na od­

powiednie przyrządy. Komisya m iędzynarodowa zrobiła w szystko, co mogła, w celu ułatw ienia obserwacyi i rachunku p rz y takiem oznaczeniu;

stem wszystkiem rzecz nie p rzestała być tru d n ą i kosztowną i dla tych powodów na naszych sł a- cyach meteorologicznych t a część spostrzeżeń nad chm uram i zaprow adzoną być nie mogła.

O bserw ator pojedynczy może tylko w rzadkich stosunkowo przypadkach i przy sprzyjających okolicznościach oznaczyć wysokość chm ur, które

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odbiór końcowy polega na finalnej ocenie rzeczywistego wykonania Robot w odniesieniu do zakresu (ilości) oraz jakości. Całkowite zakończenie Robot oraz gotowość do odbioru

manie się przepisów, z zupełnem pominięciem tych ogólnych przewodnich zasad, których celem jest ułatwić interesantowi możliwie w największym stopniu załatwienie

……… (nazwa Wykonawcy) niezbędne zasoby, na okres korzystania z nich przy realizacji zamówienia pn.: „Druk, magazynowanie i dostawa formularzy „zwrotnego

• w przypadku, gdy założycielami nowego podmiotu są osoby prawne należy podać dane tych podmiotów (nazwa, adres, nip, regon, telefon, e-mail) wraz z danymi.. 1

Prawo zamówień publicznych (Dz.U. zm.) biorąc udział w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego, prowadzonego przez Gminę Wrocław – Urząd Miejski Wrocławia,

Oświadczam, że wszystkie informacje podane w powyższych oświadczeniach są aktualne i zgodne z prawdą oraz zostały przedstawione z pełną świadomością konsekwencji

……… (nazwa Wykonawcy) niezbędne zasoby, na okres korzystania z nich przy realizacji zamówienia pn.: Usługi w zakresie szacowania nieruchomości lokalowych i gruntowych dla

żone, nie należy faktów oderwanych badać pojedynczo, lecz trzeba przeprowadzić pewną między niemi łączność. Chociaż bowiem lu ­ dzie dzicy są najczęściej