• Nie Znaleziono Wyników

M Warszawa, d. 1 marca 1896 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "M Warszawa, d. 1 marca 1896 r."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M 9 . Warszawa, d. 1 marca 1896 r. T o m X V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHSW IATA“ . W W ars za w ie: rocznie rs. 8 kwartalnie 2 Z p rze sy łkę pocztow ą: rocznie rs. 10 półrocznie „ 5 Prenum erow ać można w Redakcyi „W szechświata*

i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny W szechświata stanowią Panowie:

Deike K ., Dickstein S., H oyer H., Jurkiewicz K., K w ietniew ski W ł., Kramsztyk S., M orozew icz J., Ns- tanson J., Sztolcman J., Trzciński W . i W rób lew ski W .

A d r e s lE S e c L a łs c y i: K r a k o w s k i e - P r z e d m i e ś c i e , 3STr S © .

PROMIENIE RONTGENA.

M etoda otrzym ywania fotogramów dzia­

łaniem prom ieni R ontgena znana już jest czytelnikom n aszym ;

w uzupełnieniu jed n ak podanych przez nas opisów załączam y tu obecnie, według „L a N a tu r ę ”, rysunki, wy­

jaśn iając e dobrze sp o­

sób prow adzenia tych doświadczeń. F ig. 1 przedstaw ia urządz e- nie, jakiem się posłu- ' guje prof. J . P uluj w P radze. D ru ty , ł ą ­ czące wielką cewę

R uhm korffa ze stosem, na rycinie niewska­

zanym, doprow adzają do niej p rą d , który we wtórnym czyli indukcyjnym jej zwoju wzbu­

dza prąd y indukcyjne, działające n a ru rę Crookesa B, a koniec je j, przeciwległy kato dowi czyli biegunowi ujemnemu, staje się źródłem żądanych promieni niewidzialnych,

działających na płytę fotograficzną. P ły ta ta u k ry ta je s t w skrzynce drew nianej, której odsłaniać nie potrzeba, promienie bowiem dobrze przez drzewo przechodzą; doświad­

czenia zatem nie w ym agają bynajmniej izby przyciemnionej. R ęka, ja k na rysunku za­

łączonym, albo w ogólności przedm iot, któ­

rego obraz uchwycić zam ierzam y, umieszcza się wprost na skrzyn­

ce, osłaniającej płytę fotograficzną; prom ie­

nie przed zierają się przez mięśnie lub in­

ne, przezroczyste dla nich przegrody i p o ­ dobnie ja k promienie św iatła zwykłego dzia­

ła ją na płytę, na któ­

rej tedy rysuje się cień, przez nieprzezro­

czyste części danego przedm iotu na nią rz u ­ cony, a obraz ten następnie wywołuje się i u trw ala zwykłemi metodam i fotograficzne- mi. Szczegóły doświadczeń mogą się zresztą znacznie różnić. N a fig. 2 w skazane je st urządzenie nieco odmienne, użyte przez p.

Seguy w P aryżu . Stos P , złożony z sześciu

| ogniw o dwuchrom ianie potasu, działa na

(2)

cewę R uhm korffa T, której p rą d indukcyjny wywoływać może iskry o 10-ciu cm długości.

D ruty zwoju indukcyjnego cewy połączone są również z r u r ą C rookesa B, w której ro z­

rzedzenie posunięte je s t aż do milionowej części ciśnienia atm osferycznego, co daje te ­ dy ciśnienie 1 mg n a 1 cm2. Naprzeciwko płytki C, stanow iącej katod, znajduje się

F ig . 2. F o to g ra fo w a n ie p rz e d m io tó w u k ry ty c h .

gw iazdka ośm ioram ienna, połączona z ano- dem; posłużyła ona do wykazania, że prom ie­

nie katodalne u leg ają odbiciu, ale je st niepo­

trzeb n a, gdy idzie o otrzym ywanie fotogra­

mów. P rzedm iot, dany do odfotografow ania, umieszcza się w skrzynce drew nianej J?, do której p rzy k ład a się p ły ta fotograficzna, ow inięta czarnym papierem . Odległość jej od ru ry B wynosi około 12 cm, a przy u rz ą ­ dzeniu takiem dla otrzym ania dokładnego obrazu zeg ark a z łańcuszkiem (fig. 3) trz e b a go było n a działanie prom ieni przez 35 m i­

nu t wystawiać.

Z w olna też u jaw n iają się dalsze, nieznane dotąd własności prom ieni R ontgena. Z b a­

dań pp. B enoista i H urm uzescu dow iaduje­

my się, że w yw ierają one wpływ wyraźny na ciała naelektryzow ane, umieszczane dosyć daleko naw et od ru ry C rookesa, k tó ra je s t prom ieni tych źródłem . W odległości m ia­

nowicie dwu decym etrów od ru ry ustaw iali oni elektroskop, ładow any bądź elektryczno­

ścią dodatnią, bądź też ujem ną. E le k tro ­ skop ten posiada izolacyą ta k doskonałą, że ładunek elektryczny przechowywać może przez kilka miesięcy, pod działaniem wszakże prom ieni R ontgena ulega szybkiem u i zupeł­

nem u wyładowaniu; ładunek ujem ny uchodzi prędzej aniżeli dodatni. Jeż eli elektroskop oddzielany je st od ru ry rozm aitem i p rzeg ro ­ dami, wyładowanie n astęp uje z różną szyb- ) kością, zależnie od stopnia ich przezroczysto- 1

ści. M ożna więc prom ienie te badać nie- tylko z wywoływanej przez nie fosforescencyi lub z ich działania fotograficznego, ale także i z wpływu ich na ciała naelektryzowane.

Listki elektroskopu, dopóki posiadają ła d u ­ nek elektryczny, rozchodzą się między sobą;

po usunięciu zaś ładu nk u natychm iast zbli­

żają się ku sobie, co daje się i zdaleka do- strzedz,— m etoda ta zatem posłużyć może do doświadczeń wykładowych z promieniami Rontgena.

W yw ierają one nadto i pewne działanie mechaniczne, spostrzeżenia bowiem pp. Gos- sa rta i C hevaliera wykazały, że radyom etr, którego skrzydła o b racają się pod wpływem ciepła jakiegokolwiek źródła, zatrzym ują się natychm iast, skoro radyom etr umieszczony zostaje w pobliżu ru ry Crookesa. P rzy za­

trzym ywaniu się skrzydła wykonywają ruchy wahadłowe tem szybsze, im odległość radyo- m etru od ru ry je s t mniejsza. Przegrody, dla promieni R ontgena nieprzezroczyste, po­

w strzym ują także i te objawy, co daje dowód, że wpływ n a rady om etr od tychże samych prom ieni zależy.

Doświadczenia pp. B enoista i Hurm uzescu wykazały, że papier czarny nie powstrzymuje

F ig . 3. F o to g ra m z e g a rk a , u k ry te g o w sk rzy n ce n ie p rz e z ro c z y ste j.

zgoła działania promieni n a elektroskop; po przejściu przez szesnaście nałożonych a rk u ­ szy prom ienie spowodowały natychm iastow e wyładowanie listków złotych elektroskopu, które były rozsunięte n a 40°. Również przezroczystą okazała się i p ły ta glinowa

(3)

N r 9 . W SZECHSW IAT. 131 grubości V,0 m m , a przy grubości naw et

1 m m , spadek listków złotych następow ał po kilku sekundach. Ł atw o także przedzierają się promienie te przez srebro w cienkich listkach, przez papier napojony roztw oram i metalicznemi, przez celuloidę, ebonit, cynę;

zatrzym ują je[ natom iast szkło, cynk, m o­

siądz przy grubości */5 mm. W ogólności potw ierdzają to i inne badania, źe glin je st ze wszystkich m etali dla promieni R ontgena najbardziej przezroczysty; za zupełnie zaś nieprzezroczyste, przy grubości 0,1 do 0,2 mm, uw aża p, C habaud jedynie rtęć i platynę.

P . M eslans zaś za p rag n ą ł dojść, czy da się u jąć zależność między przezroczystością ciał dla tych prom ieni a ich składem chemicz­

nym. R ozpatrzył w tym celu przeszło pięć­

dziesiąt różnych pierwiastków i związków, a na podstawie swych poszukiwań wnosi, że przezroczystość mięśni przypisać należy nie­

obecności w nich substancyj m ineralnych gdy kości, zaw ierające wapno, rzu cają na płytę fotograficzną cienie bardzo wyraźne.

Poniew aż, ja k wiemy, niektórzy fizycy sk łan iają się do przypuszczenia, źe promienie { R ontgena są to może skrajne promienie u ltra ­ fioletowe widma zwykłego, postanowił p. No- don rozpatrzeć, czy luk woltaiczny, który je s t obfitem źródłem prom ieni ultrafioleto­

wych, nie wysyła prom ieni, któreby również łatwo, ja k promienie R ontgena przedzierały się przez ciała nieprzezroczyste. R ezu ltat okazał się ujemnym; p ły ta fotograficzna, okryta papierem czarnym i umieszczona w odległości 4 ch decymetrów od silnego łuku woltaicznego, po upływie 15 m inut wpływowi jeg o prom ieni zgoła nie uległa.

N atom iast p. M oreau zawiadomił a k a d e­

m ią n auk w P ary żu , że fotogram krążka metalowego, zam kniętego w pudelku tektu- rowem, otrzym ał zgoła bez udziału rury Crookesa. R u rę tę zastąpił w prost iskrą cewy R uhm korffa, a raczej wiązką iskier przeskakujących między ostrzem , stanowią- cem biegun dodatni cewy, a kilku ostrzam i, połączonem i z jej biegunem ujemnym . W e ­ dług tego zatem przerywane wyładowywanie elektryczne, jak ie ma miejsce wcewie induk­

cyjnej, byłoby również źródłem prom ieni, przedzierających się przez ciała dla św iatła zwykłego nieprzezroczyste. W y sta rc z a n a ­ wet do celu tego m aszyna elektryczna

W im shursta, ja k o tem świadczy p. Blyths- wood, który doświadczenia swe opisał w an­

gielskiej „ N a tu rę ”. D z ia ła ł on w taki spo­

sób, że oba bieguny maszyny rozdzielił grubą p łytą ołowianą, połączoną z ziemią, od je d ­ nego zaś bieguna poprow adził d ru t do skrzynki, w której znajdow ała się p ły ta foto­

graficzna, oraz przedm iot do odfotografowa- nia dany, otoczony czarnem suknem. P rzy ekspozycyi 20-minutowej otrzym ano obrazy bardzo dokładne.

Niemniej ciekawe je s t i odkrycie p. H enry z obserwatoryum paryskiego. P rzeko nał się on, że siarek cynku, fosforyzujący światłem zielonem, wraz z tem i prom ieniam i zielonemi wysyła też w znacznej obfitości promienie R ontgena, które w ywierają działania foto­

graficzne; promienie te występują zawsze, bez względu na to, jakiego rodzaju oświetle­

nie użytem je s t do wzbudzenia fosforescencyi siarku cynku.

W idzim y więc, źe nowe promienie niewi­

dzialne coraz bardziej własności swe nam ujaw niają, a dokładniejsza ich znajomość pozwoli zapewne i teoryą ich ustalić.

S. K.

Czło wiek-zbrodniarz.

I I I ')•

Lom broso wyraża swe poglądy w sposób mniej więcej następujący: Istn ieje typ zbrod­

niarza z urodzenia, typ wyrażający nieom al fatalistyczną konieczność przestępstw a i d a ­ jący się rozpoznać wskutek pewnych cech,

z których jedne są charakterystyczne dla danej rasy, inne natom iast są n atu ry p ato lo ­ gicznej, teratologicznej.

W tem wszakże znaczeniu, w jakiem tu użyto pojęcia typu, nie odpowiada ono zupeł­

nie nom enklaturze antropologicznej. Topi-

*) P a tr z W szech św iat z r. b . n -r 2 i 4.

(4)

nard , znakom ity antropolog francuski, widzi w typie sumę cech, um ożliwiającą odróżnienie jednego osobnika od drugiego, jednej n a tu ­ ralnej lub przypadkowej grupy ludzi od d ru ­ giej. Is to ta typu n a tem polega, że'cechy owe bezwarunkowo zachow ują się w potom ­ stwie i dalej przekazują. Jed n a k że wśród społeczeństw ludzkich istnieją grupy osobni­

ków, posiadających wspólne cechy i odróż­

niające się tem i właśnie cecham i od g ru p in­

nych; lecz cechy te byw ają tylko produktam i, wynikami stosunków i okoliczności, d z ia ła ­ jących n a owe grupy jednostek od urodzenia aż do stan u dojrzałości i stanowią wprost zewnętrzne w arunki ich istnienia. Mówimy w ten sposób o typie mieszkańców m iast lub wsi, o typie górali lub wyspiarzy, o typie właściwym pewnym zawodom, ja k np. o ty ­ pie artystów , uczonych, duchownych. Lecz ten przypadkowy typ, charak tery zu jący pew­

ne grom ady ludzkie, tkwi tylko w samym osobniku i nie przechodzi bynajm niej na jego potomstwo; typy zawodowe i społeczne są w istocie tylko podobieństwam i indywiduów, podlegających jednakow ym wpływom.

P odobny zupełnie sąd o typie zbrodniczym wydaje H older. „Lom broso—pow iada o n — w całym swym wykładzie wychodzi z założe­

nia, źe istnieje pewien ty p ludzki (typo crim i- i nale, typo di criminaltó, innata), w którym wrodzone są pobudki przestępcze i któ ry od innych typów ludzkich różni się całym szere­

giem cielesnych i duchowych własności. W y ­ rażeniu „ty p ” przypisuje on przeto inne zna­

czenie, aniżeli antropologia, k tó ra pojm uje pod tą nazwą tylko rozm aite norm alne, cie­

lesne i duchowe właściwości, rozgraniczające ród ludzki na oddzielne grupy; tymczasem typ zbrodniczy Lom broso rozpoznaje wy­

łącznie podług znamion chorobliwych, p a to ­ logicznych” .

N ajczęstsze i najw ażniejsze zjaw iska dege- neracyjne u przestępców , w ystępujące na sklepieniu czaszki, na tw arzy, n a podniebie­

niu, są najzw yklejszem i wynikam i zaburzeń w odżywianiu podczas pierw szego okresu n ie­

mowlęctwa, mianowicie skutkam i krzywicy.

W ed ług M eynerta, oznaki zwyrodnienia, ja k rozwój niezupełny lub zboczenia rachityczne kości czaszki, tw arzy i tułow ia właściwe są klasom ubogim i w ynikają przeważnie z o p ła­

kanych warunków hygienicznych tych warstw I

|

społecznych, z których głównie pochodzi świat przestępców. Nogi np. dowodzą już d osta­

tecznie, co zdziałać może dla rozwoju cie­

lesnego straw a i hygiena wogóle. „Robotni­

cy angielscy, których wysiłki i złe warunki hygieniczne przed wprowadzeniem w tym k raju inspekcyi fabrycznej, wytworzyły b a r­

dzo znaczne zniekształcenia szkieletu, nie byli bynajm niej przestępcam i wówczas, kiedy pasorzytniczy ich wyzyskiwacze odznaczali się doskonałą budową kości”.

Ze spostrzeżeń N athusiusa, D arw ina i in , dokonanych nad zwierzętam i, wiadomo, że czaszka, niezależnie od swej zawartości, wy­

łącznie tylko pod wpływem czynników ze­

wnętrznych może być bardzo znacznie zmie­

niona w swym kształcie morfologicznym.

Dowodnie przekonano się o tym wpływie przez długie szeregi doświadczeń, robionych na prosiętach zwłaszcza, lecz tak że i na in­

nych zwierzętach. N a d e r są pouczające b a­

dania prof. N ebringa nad wpływem oswojenia ras zw ierząt domowych na ukształtow anie się czaszki. Porównywając rasy współczesne konia z dyluwialnemi i przedhistorycznem i, a również bad ając czaszki świń karłow atych, N ehrin g dochodzi do wniosku, że początki dom estykacyi połączone są z pewnem zm a­

leniem zwierząt. W szystkie praw ie rasy pierw otne zwierząt domowych są m ałe w po­

rów naniu z odpowiedniemi gatunkam i dzi- kiemi.

To, co u zw ierząt zachodzi przy doświad­

czeniu w ciągu stosunkowo krótkiego czasu lub uskutecznia się sposobem domestykacyi po całych pokoleniach wskutek zniekształce­

nia lub zaniku, w niem niejszym stopniu wy­

stępuje u człowieka z jednej strony wskutek nieodpowiedniego i niedostatecznego poży­

wienia, z drugiej wskutek chorób w najwcześ­

niejszym okresie życia. W ym iary czaszki, k sz ta łt głowy i tym podobne cechy, napozór ta k trw ałe i niezmienne, w jednej i tej samej

| rasie u legają najw yraźniej wpływom w arun­

ków zewnętrznych. J e s t cały szereg ano- malij czaszkowych u człowieka, które spro­

wadzone być m ogą wyłącznie do przyczyn w odżywianiu podczas niemowlęctwa i p ie rw ­ szych la t dziecinnych. Najwidoczniej wystę­

puje to w t. zw. wązkości skroniowej. W e­

dług V irchova je stto nadzwyczaj częsta ano­

m alia w czaszkach niższych ra s ludzkich.

(5)

N r 9. W SZECHŚW IAT. 133 Uczony ten u p atru je w tem częściową, skronio­

wą mikrocefalią, t .j . rozwój upośledzony móz­

gu w częściach skroniowych i sądzi, że może w tem szukać należy przyczyn, zamykających życie psychiczne tych ludów w pewnych g ra ­ nicach, które pomimo wychowania i kształce­

nia nie mogą być przekroczone. W edług R ankego wszakże wyraźna wązkość skronio­

wa występuje także u dzieci ras wyższych, jeżeli wskutek zaniku chorobowego zaw ar­

tości czaszki dziecięcej ciśnienie wewnętrzne na tw ard ą oponę mózgu się zmniejsza. S taje się zaś to wówczas, kiedy wskutek jakichkol­

wiek przyczyn opada dopływ krwi do mózgu.

Nadzwyczaj często R ankę spotyka tę anom a­

lią czaszkową pośród ludu wiejskiego w Ba- waryi. N a 2421 badanych czaszek w 678 znalazł on mianowicie zboczenia w okolicy skroniowej, k tóre d ają się sprowadzić do wązkości skroniowej w tem znaczeniu, ja k określił to Yirchow. T ak częste występo­

wanie tej anom alii objaśnia R ankę tem , źe wśród ludu baw arskiego wyjątkowo tylko spotyka się naturalny sposób żywienia nie­

m owląt piersią m atczyną. Tem u też przypi­

sują tu ogólnie wysoki procent śm iertelności dzieci. Bliższe jeszcze roztrząsanie tej sp ra ­ wy prowadzi R ankego do niewątpliwego wniosku, że jedynie n a karb zakłóceń w od­

żywianiu dzieci położyć należy niedostateczny rozwój czaszki. Spostrzeżenia te dowodzą, źe wpływ warunków życia, w jakich pewne grom ady ludzkie stale się znajdują, odbija się w sposób nader wyraźny na ukształtow a­

niu czaszki. W łasności morfologiczne czasz­

ki zależą przeto nietylko od pochodzenia d a ­ nego osobnika, lecz niemniej od zewnętrznych warunków istnienia.

Zw łaszcza gorliwie oddawano się poszuki­

waniom, m ającym na celu zbadanie stosunku jednej z najpowszechniejszych chorób, krzy­

wicy, do ukształtow ania poszczególnych czę­

ści szkieletu ludzkiego. G dy wszakże ze strony czysto etyologicznej, przy badaniu przyczyn, chorobę tę sprow adzających, n a­

trafiam y na duże trudności, tem bardziej nie umiemy z należytą dokładnością odtworzyć całego łańcucha przyczyn i skutków, które prow adzą od pierwszych zaczątków tej cho­

roby do ostatnich je j rezultatów . Tyle wszakże wiadomo napewno, że w przew ażają­

cej liczbie wypadków n a chorobę tę sk ład ają

się niehygieniczne warunki życia uboższych warstw ludności. A jeżeli dodamy, że mnóstwo zniekształceń szkieletu, zwłaszcza czaszki, przynoszą ze sobą dzieci na świat wskutek nieprawidłowego porodu, ten o s ta t­

ni zaś ak t w zboczeniach swych zależny je st w wysokim stopniu od nieprawidłowej budowy szkieletu m atki (miednicy'), k tó ra to budowa znów przyczynę swą m a najczęściej w prze­

bytej w wieku dziecinnym krzywicy,—pojm ie­

my, że w istocie je d n a przyczyna sumować się musi w tych wypadkach wielokrotnie i prowadzić do ostatecznego rezu ltatu nader zawiłego.

Przytoczyliśmy w poprzednich dwu ro z­

działach najważniejsze elementy anatom icz­

ne, n a których t. zw. szkoła pozytywna kry ­ minalistów opiera swe tw ierdzenia o istnieniu typu zbrodniczego. O najważniejszych z tych cech powiedzieliśmy też, w jak im stopniu istotnie przypisać im można te właściwości, które u p a tru ją w nich za Lom brosem zwłasz­

cza prawnicy włoscy. Szczupłość ram , w któ ­ rych zam knąć musimy tę rozpraw kę, nie po­

zwala naw et n a ta k pobieżne streszczenie naszych wiadomości krytycznych o innych elem entach składowych „urodzonego” p rze­

stępcy, ja k to uczyniliśmy dla zboczeń czasz­

ki. T e ostatnie wszakże m ają znaczenie największe, na nie powoływano się n ajczęś­

ciej. N ajzagorzalsi nawet stronnicy idei szkoły włoskiej krym inalistów przyznać m u­

szą, że wszystkie inne cechy, razem wzięte, co do wartości swej antropologicznej nie m ogą wyrównać owym jakoby charakterystycznym dla przestępców własnościom kości czaszko-

j wych. G dy wszakże wypadnie stanowczą dać odpowiedź na to, czy może być mowa o istotnym związku .przyczynowym pomiędzy zniekształceniem czaszki a przestępstw em , pomiędzy form ą czaszki a m oralnością czło­

wieka, odpowiedź ta wypaść musi przecząco.

Organizacya czaszki nie czyni z człowieka przestępcy. W tych razach, kiedy ten sto ­ sunek przyczynowy został dowiedziony, o rga­

nizacya nie je s t fizyologiczną, lecz p ato lo ­ giczną, a osobnik ta k zorganizowany nie je s t zdrowy duchowo, podobnie ja k i czyn przezeń popełniony je st czynem chorego na umyśle.

L iczne są w czasach ostatnich głosy wypo­

wiadające tenże sam sąd. C oraz więcej mnożą się dowody przeciw szkole pozytywnej,

(6)

a jeszcze więcej przeciw wynikom, do których doprow adziła t. zw. antropologia krym ina­

listyczna. „N iem a — pow iada T op in ard — antropologii przestępcy, niem a antropologicz­

nego typu przestępczego w tem znaczeniu, jak ie przypisujem y tym wyrazom. T eorya, tw ierdząca, że p rzestępca je s t zjawiskiem atawistycznem, je s t tylko myślą, isto tn ą fan- tazyą naszej wyobraźni, hypotezą. M ożna u przestępcy stosować m etodę antropologicz­

ną, m ożna go b ad a ć ta k antropologicznie, ja k badam y go anatom icznie, fizyologicznie i t. d., lecz bynajm niej przez to nie tworzymy jeszcze antropologii krym inalistycznej”.

A ntropologiczne i biologiczne b adanie p rze­

stępcy nie stworzyło jeszcze podstaw , n a któ rych możnaby wznieść gm ach nowego praw a karnego. A ntropologia krym inalistyczna p rz e ­ żywa w naszych czasach te same losy, jakie ongi były udziałem frenologii. Szkoła pozy­

tywna powinna tym czasem poprzestać na wielkiej bezw ątpienia zasłudze, ja k ą przynio­

sła ludzkości, burząc p rz estarz ałe poglądy n a istotę przestępstw a, w ysuwając na plan pierwszy przestępcę, ażeby najdokładniej zbadać jeg o indywidualność, wogóle— b a r­

dziej zajm ując się człowiekiem niż czynem jego. W ielkie zasługi L o m b ro sa bynajm niej nie zostaną um niejszone, jeżeli nie damy się uwieść najdalszym , najb ard ziej bypotetycz- nym jego wnioskom.

P rzestępstw o nie je s t zjawiskiem osobni- czem, indywidualnem , lecz społecznem.

„Przestępczość—ja k pow iada P rin s— pow sta­

je z pierw iastków społeczeństw ludzkich.

Można w niej upatryw ać rodzaj zwyrodnienia organizm u społecznego... P rze stę p ca zarów ­ no ja k i człowiek uczciwy zależą od otoczenia swego. B yw ają w arunki społeczne sp rzy ja­

ją c e zdrowiu m oralnem u i wówczas niema skłonności, podniet do przestępstw a; i byw ają w arunki, w których atm osfera społeczna je s t zepsuta, kiedy skupiają się niezdrowe p ier­

wiastki, a przestępstw o krystalizuje w takiej atm osferze”. Jeż eli w czasach najnowszych F e rr i broni poglądu, że p rzestęp ca je s t wy­

nikiem trzech współcześnie działających czyn- ! ników, antropologicznego, som atycznego i spo- j łecznego, to istotnie trzy te przyczyny sk ła­

d a ją się n a jednę, gdy się zważy, źe dwie i pierwsze zależne są od warunków społecz­

nych. Cechy antropologiczne i som atyczne

u przestępców uw arunkow ane są przeważnie stosunkam i życiowemi, wpływami i w arunka­

mi otoczenia.

D -r M. Flaum .

Z Riviery.

(D o k o ń czen ie).

Ogród w La Mortola. Drzewo kawowe. Kola.

Indygowiec. Bambus. Trzcina cukrowa.

A rabsk ie drzewo kawowe, Coffea arabica, je s t niewielkiem drzewkiem piram idalnem ,

dochodzącem do 5 lub 6 m wysokości.

Liście ciemne, zawsze zielone, w ystępują param i, a z kątów najwyższych liści wycho­

dzą grom adki białych kwiatów, o zapachu pom arańcz.

Owoce kawy są ciemno-czerwonemi jag o ­ dami, wielkości wisien i zaw ierają po dw a nasiona zwane ziarnam i kawy.

N azw a drzewa kawowego pochodzi od gó­

rzystej krainy K a fa w A bisynii południowej.

W ogóle za ojczyznę drzew a kawowego uważano południowe prowincye górnej A b i­

synii, w ostatnich jed n ak czasach znalezio­

no je dziko rosnące nad V ictoria-N yanza i w A fryce zachodniej. Odkrycie powyższe skłania nas do uważania A fryki środkowej za ojczyznę kawy.

Niedawno A fry k a dostarczyła nam nowego gatunku Coffea liberica.

Spotykam y ten nowy gatunek w okolicach głębiej położonych brzegów podzw rotniko­

wych, je st on wrażliwszy na zm ianę tem pe­

ra tu ry niż Coffea arabica, lecz wytrzymalszy na w iatry m orskie.

Z powodu wielkości ziarn i ich delikatnego arom atu, hodowla tego nowego gatu nk u kawy zaczyna się ju ż rozpowszechniać w k r a ­ ja c h podzwrotnikowych.

W ogrodach kawowych A bisynii i A ra b ii hodują także krzew, należący do C elastri- neae, zwany czuwaliczka jadalna, C atha

(7)

N r 9. W SZECHŚW IAT. 135 edulis. G ałązki jego są członkowane, liście

lancetowate, skórzaste.

Roślinę tę widzimy także w L a M ortola.

Liście C ath a edulis ususzone arabow ie żu­

j ą ja k tytoń lub n ap a rza ją z wodą ja k h er­

batę.

W A m eryce południowej używają po­

wszechnie n a herbatę liści Ilex paraguayen- sis, rośliny należecej do Aąuifoliaceae, dość zbliżonej do C atha edulis, a której ojczyzną je s t B razylia i P ara g w aj. N azyw ają tam liście ilex, yerba lub m ate. Ogród w L a M ortola nie posiada okazów Ilex paraguyaen- sis, tylko innych bardzo podobnych gatun­

ków, o zawsze zielonych liściach.

Z najdujące się w ogrodzie gatunki rodzaju S terculia z rodziny Sterculaceae d a ją pojęcie 0 wyglądzie S terculia lub Cola acum inata, k tó ra dostarcza negrom afrykańskim „orze­

chów k o la”. Orzechy kola są podobne do kasztanów a sm ak m ają cokolwiek gorzkawy.

M urzyni uw ażają je za nieoceniony skarb, przypisując im własność w zm acniania ciała, oczyszczania złej wody, leczenia wszelkich chorób, zaspakajania głodu i rozweselania usposobienia.

Orzechy kola zaw ierają teinę ja k h erb ata 1 kaw a oraz teobrom inę ja k czekolada.

Używanie tych owoców zaczyna się dosta­

wać do Anglii.

Zarówno w L a M ortola ja k i wogóle w ogrodach Riyiery kamelie, rododendrony i azalie w yglądają gorzej od innych roślin.

Spotykam y je w pojedyńczych okazach, daleko mniej pięknych i mniej rozwiniętych niz na brzegach jezior włoskich.

G leba R iyiery nadzwyczaj bogata w wap­

no, nie je s t odpowiednia dla tych roślin, po­

trzebujących czarnoziem u i obfitego nawod­

nienia.

Balsam y pachnące stanowiły w starożytno­

ści i w 'w iekach średnich ważny przedmiot handlu.

Jednem z drzewek, dostarczających takie­

go balsam u, je s t styrakowiec, S ty rax offici- nalis. Ulistnienie jego przypom ina bardzo pigwę. W L a M ortola w m aju i czerwcu można widzieć na nim białe pachnące kwiaty o żółtych pręcikach.

Balsamów, używanych jako pachnidła do kadzenia i nam aszczania, dostarczał prze­

ważnie styracznik, L iquidam bar orientale.

W onna m irra pochodzi z rośliny Balsamo- dendron M yrrha, kadzidło Olibanum z ro ­ dzaju Boswellia, rosnącego n a wschodnim krańcu A fryki i na wybrzeżu arabskiem .

Hodowany w L a M ortola indygowiec far- bierski, Indigofera tinctoria, należy do n a j­

ważniejszych roślin dających indygo.

Je s tto niewielki krzaczek, pochodzący z In- dyj wschodnich, hodowany obecnie i w in­

nych k ra ja ch międzyzwrotnikowych, a naw et w niektórych miejscach pod Neapolem .1

Liście jego są nieparzysto pierzaste, kwia­

tostany drobnych białych lub czerwono-różo- wych kwiatków w y rastają w k ątach liści.

N ajbliższa opisanej roślinie, piękna In d i­

gofera D osua z Him alayów trafia się i w n a­

szych ogrodach.

W Indigofera tinctoria, tak ja k i w innych roślinach, np. Isa tis tin cto ria lub Polygonum tinctorum , nie znajdujem y gotowego indygo.

Rozdrobnione rośliny m uszą naprzód prze­

być ferm entacyą w wodzie.

Gdy się woda zabarw i na mocny zielono­

żółty kolor odlewają ją, m ieszają i poruszają, żeby się m ogła jaknajd ok ład niej zetknąć z tlenem powietrza.

Indygo wydziela się przytem w postaci nie­

rozpuszczalnego proszku. J e s tto „najpraw ­ dziwsza” i najcenniejsza fa rb a roślinna, zna­

na już w starożytności pod nazw ą indicum.

J a k dziś Londyn, ta k niegdyś B agdad był składem indygo dla całego świata.

Od roślin egzotycznych szczególnie odbija­

j ą rośliny iglaste.

P ostaci ich są nam dobrze znane, a n a­

wet A ra u k ary e w yglądają na ozdobne jodły.

W cieplarniach spotykaliśmy i u siebie sagowce, cykasy, których pewne gatunki rosną w L a M ortola w gruncie.

T rudno sobie wyobrazić nie będąc botani- • kiem, źe sagowce czyli cykasy są pokrewne roślinom szyszkowym.

Nierozgałęziony pień i p ro sta korona z pie­

rzastych liści zbliża je z pozoru do palm.

Rzeczywiście podobieństwo je s t tylko ze­

w nętrzne, a mimo to liście cykasów uważane są błędnie za liście palmowe i jako takie znajdują zastosowanie przy pogrzebach.

J e s tto wielka pom yłka, gdyż według poda­

nia nie liście cykasów lecz palm kładzie się n a trum nie, a męczennicy chrześcijańscy są "

(8)

w yobrażani n a grobach w katakum bach z palm owem i liśćmi w ręku.

P alm y , którym przyjrzeliśm y się dokładnie w B ordigherze, obrzucam y tu tylko przelot- nem spojrzeniem , gdyż uwagę naszą zw racają n a siebie liczne rodzaje bam busów, k tóre się w niektórych m iejscach potężnie rozwinęły.

K toby uw ażał traw y jed y n ie za rośliny zielne łąkowe, zdziwi się zapewne niezm ier­

nie, że do nich należą bam busy, dochodzące nieraz 30 m wysokości, ja k np. bam bus zwy­

czajny (B am busa arundinacea). A przecież i nasze trzciny, dochodzące znacznych ro z­

miarów, są również przedstaw icielam i rodzi ny traw (G ram ineae).

B am busy pod pewnemi w zględam i są po dobne do naszych trzcin, tem się jed n ak różnią, źe gdy trzcina znajduje bardzo nie­

wielkie zastosowanie, bam busy są w tak roz- ; m aity sposób użyteczne, j a k żadna praw ie j

roślina gorących krajów . M łode pędy ko­

rzonkowe służą za jarzynę, a chińczycy przygotow ują z nich bardzo lubioną konfitu­

rę, k tó rą m ieszają często z im birem . Z m ło­

dych ździebeł staw iają ściany, płoty , z liści plotą m aty (rogoże) i kapelusze lub opako- w ują w nie herb atę. M łode liście d o starcza­

ją paszy dla bydła.

Chińczycy używ ają włókien ze ździebeł do wyrobu słynnego swego papieru, któ ry się wyróżnia miękkością, średnią grubością i po­

łyskiem jedw abistym .

W ydrążone pnie, pomimo wielkiej lekkości, są nadzw yczaj mocne, a budowle z nich opie­

ra ją się wszelkim niszczącym wpływom ze­

wnętrznym . C ała pow ierzchnia pnia je s t p ok ry ta krzem ionką, w skutek czego drzewo nietylko na pow ietrzu ale i w ziemi bardzo długo się utrzym uje. W y drążone pnie, z przewierconem i poprzecznem i ściankam i służą za ru ry wodociągowe i rynny. O d­

dzielne międzywęźla pnia z całem i ściankam i poprzecznem i używane byw ają ja k o w iadra i doniczki.

Z bam busu bu d u ją m osty i tratw y , robią łóżka, stoły, k rz esła i drabiny, włóknami bambusowemi w ypychają m aterace i meble.

W y ra b ia ją też naczynia bam busowe do picia i jedzenia, przyrządy chirurgiczne, grzebie­

nie, a naw et m ieszkańcy B orneo i S u m atry robią lam py bambusowe, w których się pali żywica d a m a ra i świece, napełnione tą sa­

mą żywicą bambusową, których powłoka pali się razem z zaw artością. L aski bambusowe są i u nas znane. P rzygotow ują je z węzło- watych (opatrzonych krótkiem i międzywęźla- mi), giętkich korzeni, pustych wewnątrz.

Drzewo bambusowe służy także do celów wojennych: w yrabiane z niego lance i włócz­

nie przew yższają wszystkie inne lekkością i twardością. Ż ołnierz chiński je s t opatrzo­

ny oprócz tego parasolem bambusowym, po­

krytym lakierowanym papierem morwowym.

W ydrążone części pnia bambusów up rzy ­ jem n iają życie jak o instrum enty muzyczne.

W y rab iają z nich flety, klarnety, pudła rezonansowe, a nawet struny.

C. S chróter pisze, że starożytni chińczycy umieli urządzać z bam busu rodzaj telefonu, łączącego ich straże na posterunkach.

W ydrążenia młodych części łodygi zawie­

ra ją zwykle czystą wodę, k tó ra zaspakaja pragnienie podróżnych w Indyach i na górach Jaw y.

B am busy rzadko kw itną, zato w roku kwitnięcia ich zbiór owoców bywa bardzo bogaty.

Owoce te m ożna jeść ja k ryż lub piec z nich chleb, a nieraz już, ja k np. w r. 1812, kwitnięcie bam busów ochroniło Indye od klęski głodowej.

W allace, jeden z najlepszych znawców krain zwrotnikowych m ógł śm iało twierdzić, że bam bus należy do najw spanialszych p ro­

duktów tych okolic.

Najdoskonalej um ieją zużytkować tę ro śli­

nę chińczycy, japończycy oraz mieszkańcy Indyj i archipelagu Indyjskiego. W Chinach spotykam y całe wioski, zbudowane wyłącznie z bambusów.

Podobno wielkie wrażenie spraw ia widok pożaru takiej wsi. Pow ietrze, zaw arte we­

w nątrz zam kniętych części źdźbła bam buso­

wego, rozryw a je z ogromnym trzaskiem . Z d alek a słychać jakby huk dział, a miesz­

kańcy wysp Moluckich odróżniają w nim wyraźnie wołanie „Bam bu, bambuS”...

W obec tylu pożytków z bam busa, człowie­

kowi pierw otnem u zależało na wynalezieniu ukrytych w nim własności leczniczych.

W Chinach używ ają na lekarstw o korzeni, młodych pędów, soku, nasion, oraz pewnych wyrostków na powierzchni łodygi bam busa.

Szczególnie jed n ak słynnym środkiem le­

(9)

N r 9. W SZECHŚW IAT.

karskim stało się pewne osobliwe ciało, z n a j­

dujące się w pustych częściach pnia, a zwane tabaschier v. tabaschir.

J u ż lekarze z czasów cesarstwa rzymskie­

go przypisywali mu wielkie własności, opiera­

ją c się na podaniach wschodnich. Sławę wszechświatową tabaschir zawdzięcza leka­

rzom arabskim X i X I w., a jeszcze i teraz ne całym W schodzie uważany je s t za jedno z najznakom itszych lekarstw .

T abasch ir świeżo wyjęty z pnia bam buso­

wego, przedstaw ia się w kaw ałkach brudno- białych, brunatnych lub naw et czarnych.

P rzy paleniu s ta ją się białe, a potem p rze­

chodzą w ciało podobne do chalcedonu, raz białe i nieprzezroczyste, to znów niebieska­

we, przeświecające i mieniące się barwnie.

W rzeczy samej tabaschir je s t zwykłą krzem ionką, zanieczyszczoną dodatkam i sub- stancyi roślinnej, którą przez palenie usuw a­

my. Z am iast więc kosztownego tabaschiru chory może zażyć czystej krzem ioaki, a sku­

tek, przy dobrej wierze, będzie taki sam.

B ardzo pouczające je st przyglądanie się na wiosnę, ja k potężne pączki młodych bam ­ busów, stożkowate, grubo pokryte liśćmi w pochwach, p rzeb ijają ziemię. W yciskając z pomiędzy pochew swych liści wodę, zm ięk­

czają i naw odniają g ru n t dokoła. R osną one tak szybko, źe wyrażenie „widzieć, ja k traw a rośnie” staje się dla nich rzeczywistością.

P rzy sprzyjających w arunkach przyrost może wynosić 1 m dziennie, a tym sposobem pędy wysokie na 20 m zaledwie w p a rę tygodni do • szły tej miary.

O kazałe grupy bambusów należą do n a j­

piękniejszych zjawisk św iata roślinnego.

W całej okazałości bam busy można spot­

kać tylko pod zwrotnikami, okazy rosnące w L a M ortola tylko w przybliżeniu m ogą dać pojęcie o znaczeniu tych roślin dla k ra jo ­ brazów zwrotnikowych.

Cenne bad an ia geografa R itte ra oraz bo­

tanika F erd y n a n d a Cohna, wykazują jasno, że substancya, zw ana przez starożytnych

„saccharum ” nie była cukrem trzcinowym lecz tabaschirem . W ed łu g B oppa źródło- słów sanskrycki „ ę a rk a ra ” oznacza coś k ru ­ chego, kam ienistego, nie zaś słodkiego.

U starożytnych indyan nazywano tabaschir

„S ak k a r M am bu” lub kamieniem bam buso­

wym, a dopiero arabowie przenieśli tę nazwę

na późniejszy krystaliczny cukier trzcinowy, podobny do tabaschiru.

E dm und O. von Lippm an dochodzi do ta ­ kiego samego wniosku w gruntownej i wy­

czerpującej pracy „H isto ry a cuk ru”. Z w ra­

ca on uwagę na to, że cukier stały i w In- dyach znany był dopiero między I I I a I V w.

po nar. Chr. P ana.

Trzcina cukrowa (Saccharum officinarum) należy do tra w i przypom ina bardzo naszę trzcinę. W idzimy j ą w L a M ortola w pełni rozwoju.

J e s tto bardzo daw na roślina upraw na. P o ­ nieważ je s t hodowana wyłącznie z sadzonek, za traciła prawie zdolność wydawania nasion.

Do niedaw na ogólnie sądzono, że trzcina cukrow a nie owocuje, ale starann e badania szczególniej na Jaw ie dokonywane, wykazały, że ta je j niepłodność je s t tylko względną.

Ojczyzną trzciny cukrowej je s t zapewne Bengal, prowincya słynąca z powodu swej urodzajności jak o ogród In dy j.

Pod koniec w. I I I trzcina cukrowa prze­

szła z Indyj do Chin, a w dwieście la t potem dostała się na zachód, aż do Gondizapur, które to m iasto leży nad rzeką K arun .

K a ru n w pada niedaleko stam tąd częścią do rzeki Tygrysa, częścią do północnej części zatoki P erskiej.

T am schronili się nestoryanie po ogłosze­

niu ich nauki za kacerską n a soborze w E fe ­ zie r. 431 po Chr. P rzenieśli oni na wschód zarodki wykształcenia klasyczno-literackiego, oraz wTiedzy medycznej, a mianowicie wiado­

mości chemiczne.

P rze z stosunki z Indyam i G ondizapur uległo wpływowi um iejętności lekarskiej in ­ dyan. P ow stała tam akadem ia, k tó ra nie- tylko przy jęła trąd y cy ą medycyny greckiej i nauk przyrodniczych, ale przyczyniła się jeszcze do ich podniesienia.

T utaj prawdopodobnie wynaleziono um ie­

jętność oczyszczania cukru, stąd cukier oczyszczony nosi w języ ku perskim nazwę

„K am i”.

W ra z z panowaniem A rabów cukier do­

sta ł się do H iszpanii w V I I I w. i do Sycylii w I X .

W W enecyi już w r. 1150 można spotkać cukierników.

W wiekach średnich trzem a naj ważniej sze- mi miejscami produkcyi cukru były Syrya,

(10)

E g ip t i C ypr. Znaczenie ich ustało z odkry­

ciem prostej drogi do Indyj koło przylądka D obrej N adziei przez Vasco de G am a w r.

14-98, gdyż handel cukrem indyjskim dostał się w ręce portugalczyków.

Odkrycie to zniweczyło nazawsze handlo- wo-polityczny wpływ i potęgę W enecyi; a za­

m iast m orza Śródziemnego ocean A tlantycki s ta ł się drogą stosunków handlowych całego świata.

Około r. 1580 i Sycylia zaczęła w strzym y­

wać swoję produkcyą cukru, nie mogąc znieść współzawodnictwa. W owej epoce już am erykański, szczególniej brazylijski cukier s ta ł się przedm iotem han d lu powszechnego i dostaw ał się aż do P alerm o.

Zapotrzebow anie cukru w E uropie nie­

zmiernie wzrosło, a w r. 1600 ju ż i Niemcy posiadały, według v. L ippm ana, kilka rafine- ryj cukru.

Z d aje się, źe po wojnie trzydziestoletniej u trzy m a ła się tylko jed n a w H am b u rg u .

Z a F ry d ery k a W ielkiego pow stały liczne rafinerye, zabezpieczone przez cło wwozowe.

Chemik M ark g raf, znając słodycz soku burakowego, spróbow ał robić z niego cukier i próby jego uwieńczone zostały około r. 1747 pomyślnym skutkiem .

Nowy prod ukt nie był początkowo dosta­

tecznie oceniony, poczęści w skutek b ra k u bu ­ raków dostatecznie b ogatych w cukier. D o­

piero A c h a rd potrafił ten b ra k usunąć w do­

b ra ch swoich pod B erlinem około r. 1786; on także z pomocą F ry d e ry k a W ilhelm a I I I wzniósł pierw szą cukrow nię do wyrobu cukru z buraków w E unern, n a Szlązku.

W krótce pow stały inne cukrownie w N iem ­ czech i we F ran cy i, gdzie D elessert szczegól­

niej udoskonalił proces fabrykacyi.

Dopiero je d n a k od r. 1820 zaczął się w zrost i rozwój tej gałęzi przem ysłu.

P a ła c O rengo o tacz ają różne fantastycz­

nych kształtów rośliny: opuncye podobne do kolumn, wilczomlecze czyli euforbie w po­

staci kandelabrów , oraz liczne gatu n k i kw it­

nących agaw i aloesów.

P o wschodniej stronie domu, n a m urze spostrzegam y m ałą opuncyą (O puntia tuni- cata), uzarojoną w długie b iałe kolce.

B arw a kolców pochodzi od delikatnych białych pochewek, w których są ukryte.

Pochwy m ożna ściągać, lecz bardzo ostrożnie,

bo kolce są nadzwyczaj ostre i łatw o kaleczą ręce: stanowią one doskonałą broń od n ap a­

ści zwierząt.

W jałowych okolicach M eksyku, ojczyznie opuncyi, gdzie zwierzętom b ra k często po­

karm u roślinnego, broń podobna je s t ko­

nieczna.

Rośliny kolczaste są tam bardzo rozpo­

wszechnione; zamieniły one liście n a kolce, łodyga ich zabarw iła się n a zielono, spełnia­

ją c czynności liści, a zarazem napęczniała przechowując zapas wody na czas posuchy.

Z głodniałe konie odryw ają często kopyta­

mi kolce takich kaktusów, aby się dobrać do soczystego mięsa, bydło zaś kaleczy się o nie.

N apaści n a O puntia tu nicata zwierzęta m uszą ciężko opłacać, je s t ona ta k silnie uzbrojona, że nosi jeszcze d ru g ą nazwę O pun­

tia furiosa.

W ięcej niż rośliny przy p ałacu Orengo zw raca naszą uwagę prześliczny widok, k tó ­ ry się stam tąd roztacza.

Je s tto przepyszny zakątek ziemi, zbyt piękny, aby się tu osiedlić na sta łe , gdyż nie byłoby ju ż za czem tęsknić...

K rajo brazy , zachwycające widza, ukazują m u się w ram ach bujnej zieleni i różnobarw ­ nego kwiecia.

Zaclw ycone oko biegnie po wyzębionym brzegu, lub m arząc zatrzym uje się na głębo­

kim wąwozie, którym ogród zdaje się ciągnąć bez końca w górę, aż do szczytów gór.

W ysoka palm a pochyla się jak by w zadu ­ mie nad tym obrazem , nad ając mu piętno czegoś bajecznego.

N a wschodzie ciemne masy drzew z a sła ­ n iają widok, lecz przez kwiecisty szpaler m ożna się dostać n a odkryty brzeg góry.

Dzień m a się ku schyłkowi; s ta ra Bordi- g hera zaczyna płonąć w różowym blasku zo­

rzy wieczornej. Co za widok! Z nałem cho­

r ą dziewczynę, zawcześnie rozwinięty pączek, k tó ra szukała ra tu n k u w Mentonie. Aż do końca w snach gorączkowych unosił się przed nią ten obraz, ja k zwiastun szczęśliwszego świata.

W swej północnej ojczyznie um ierająca w yciągała ku niem u ręce z tęsknotą, aby go chwycić, a błogi uśmiech rozjaśn iał jej bladą twarzyczkę.

Szpaler, prowadzący do m iejsca skąd moż­

n a ten widok podziwiać, składa się z róż

(11)

_Nr 9. W SZECHŚW IAT 139 banksya (R osa B anksiae) i innych roślin

wijących się, których kwiaty szerzą słodką woń pod wieczór.

R osa B anksiae możemy tu oglądać w pełni rozwoju. W szędzie z zielonych liści, wol­

nych od kolców, wychylają się piękne grona jej półpełnych jasno-żółtych lub białych kwiatów. Tej pięknej róży musimy zazdro­

ścić Riyierze; u nas w gruncie nie udaje się, a w cieplarniach nie można jej pobudzić do bujnego rozwoju. T ak samo nie udaje się hodowla wspaniałej liany zwrotnikowej, B ougainvillea, której karmazynowe liście pokryw ają całe domy w Riyierze.

Tym czasem słońce zaszło.

S ta ra B ordighera ta k śm iertelnie pobladła w zmroku, jakby przez tę chwilę w ym arła.

R am a białych róż otacza j ą ja k wiankiem pogrzebowym.

Różnobarwne kwiaty znikają wśród ciem­

nych liści i tylko ciemne cyprysy, spuszcza­

jące się zwartem i szeregami ku m orzu w dol­

nej części ogrodu, ostro się podcinają od ja s ­ nego nieba.

Czy to ciemne drzewo, wznoszące się z u ro ­ czystą pow agą ku niebu,rzeczywiście smutnie wygląda, czy też wywołuje sm utne wrażenie tylko dlatego, że od wieków jest symbolem żałoby i rośnie na grobach?

W tem miejscu cyprysy powinnyby napraw ­ dę smutnie wyglądać, gdyż podobno zdobiły niegdyś cm entarz, od którego ogród nosi nazwę „L a M ortola”.

K w ietniki pokryły groby, bujny porost roślinności z a ta rł miejsce, na którym niegdyś ludzie opłakiwali swoich ukochanych, cyprysy tylko sto ją jeszcze w żałobie po zm arłych.

E dw ard Strasburger.

Tłum . Z. S.

N iedaw no u k a z a ło się w spom niane j u ż w p iś ­ m ie n in ie js z e m dzieło florystyczne d -ra E d . yon L e h m a n n a p . t,: „ F lo r a yon P o ln isc h -L iy la n d

I m it b e so n d e re r B eriick sich tig u n g d er F lo ren g e- b iete N o rd w e s tru s sla n d s , des O stb a ltic u m s, d er [ G o uvernem ents P sk ó w u n d S t. P e te r s b u rg sowie d er Y e rb re itu n g d e r P fłan zen d u rc h E isen b ah - n e n ” . Z 1-ą m ap ą. Ju ry e w (D o rp a t), 1 8 9 5 . J e s tto p ra c a b a rd z o in te re s u ją c a i stanow i w ażny p rz y c z y n e k do znajom ości flory n aszej k ra jo w e j, gdyż o b ejm u jąc z n aczn ą część k r a j u p o d n azw ą

„ L itw y ” zn ajo m ą, w y k azu je w szy stk o to , co do chw ili obecnej p o d w zględem florystycznym w tej w te j części k r a j u z d z ia ła n o .

P o n iew aż a u to r d z ieła pow yższego k o rz y s ta ł z z ie ln ik a m ego n o w ogródzkiego *) i dużo ro ślin z e b ra n y c h p rz e z e m n ie w ylicza, czyni m nie p rz e z to odpow iedzialnym za b łęd y , ja k ie , co do ty ch w iadom ości, w dziele sw ojem poczynił. A u to r 0 sp ro sto w an ie ty ch błęd ó w w cale n ie tro sz c z y się, g d y ż , j a k m i o te m listo w n ie k o m u n ik u je, u w aża j e z a m ało zn aczące. N iechcąc je d n a k , by błędy choćby n a w e t i „ m a ło z n a c z ą c e ” a u to r y te t m ój o b ciążały , uw ażam sp ro sto w an ie ich za m ój obow iązek.

B łęd n ie p rz e z L e h m a n n a p o d a n e ro ślin y są n a stę p u ją c e :

1) P h y sa lis A lk ek en g i L . (zob. L eh m . 1. c.

p . 2 1 2 ). P r z e d la ty m niej w ięcej 3 0 -tu b y ła to ro ś lin a „ m o d n a ” u nas; hodow ano j ą po o ranże- ry a c h d ła je j ład n y ch , w to re b k a c h (kielich zw ięk ­ szony) zaw arty ch ow oców . Z o ra n ż e ry i p rz e s z ła ona do lu d u i częsfo w idzieć j ą m o żn a było w d o ­ n iczk a ch n a oknach w ielu a u s te ry j, stacy j p o c z ­ tow ych a n a w e t i dom ów p ry w a tn y c h ; lecz g d y ra z z m ody w yszła, n ig d zie n ie byw a ju ż h o d o ­ w aną. W d zik im z aś sta n ie n ig d zie tu je j n iem a 1 za m o jej p am ięci nie b y ło .

P o p u la r n a t a p rz e d la ty ro ś lin a zn an a b y ła p o d n a z w ą „w iśnia a m e r y k a ń s k a ” .

P ro f . E d . E ic h w a ld b y ł p ierw szy m i ostatnim , k tó r y j ą w pow . n o w o g ró d zk im o bserw ow ał, gdyż pow iada: „ q u a si sp o n ta a d sepes, p ro p e M iń sk e t N o w o g ró d e k ” 2).

P ra w d o p o d o b n ie w iadom ość t a j e s t m y ln ą ( ja k i w iele in n y ch w iadom ości E ic h w a ld a ), gdyż t r u d ­ no p rz y p u ś c ić , żeb y ro ś lin a z a czasów E ich w ald a d ziko u p ło tó w ro s n ą c a , po la ta c h niew ielu do o ra n ż e ry i p rz e jś ć m u sia ła . Z e w iśnia am ery ­ k a ń s k a dziś w pow iecie n o w ogródzkim n ie is tn ie ­ j e , m o żn ab y tłu m aczy ć te m , że ja k o n iesw ó jsk a w yginęła, a p o có żb y j ą b ra n o do o ra n ż e ry i, je ż e li zim ę n a sz ę znosić m o g ła? R o ślin a w m ow ie b ę ­ d ąca z n a jd u je się: w A u stry i, N iem czech, K rym ie i n a K a u k a z ie .

D aw n iejsi b o ta n ic y p o d a ją W o ły ń (B esser) i U k ra in ę (G n ld e n s ta d t) ja k o je j ojczyznę. Czy w now szych czasach j ą ta m obserw ow ano, nie

*) Zob. L e h m a n n 1. c. s tr. X II, s t r . 5, n - r 2 5 . 2) Z ob. E d . E ic h w a ld , N a tu rh is to ris c h e Skiz- ze y on L ith a u e n , V olhynien u. P o d o lie n , 1 8 3 0 ; i s tr. 1 4 0 .

(12)

j e s t m i w iadom em . W K ró lestw ie j e j niem a (R o sta fiń s k i, P r o d r .) .

W iś n ia a m e ry k a ń sk a j e s t ro ś lin ą zie ln ą ale trw a łą ; n a le ż y on a do ro d z in y S o lan aće ae i je s t p o k re w n ą n aszy m p sian k o m (S o lan u m n ig ru m L . i S. d u lc a m a ra L ), a ta k ż e z ie m n iak o m j a ­ d alnym .

2) P o te n tilla a lb a L . (zob. L elnn, 1. c. p. 4 0 9 ).

Ł a d n a ta ro ś lin k a n ie u sz ła b y m o jej b aczn o ści, g d y b y m iała się zn ajd o w ać w o b ręb ie b a d a ń m oich, d o tą d je d n a k n ig d zie j e j n ie z n a la z łe m . M a się o n a z n ajd o w ać w pow . słu c k im (F is c h e r) , m iń ­ skim (L in d e m a n ) i o k o ło G ro d n a (G ilib e rt).

W now szych czasach n ik t j e j t u nie o b serw o w ał.

3) L a v a te r a th u r in g ia c a L . (zob. L eh m . 1. c.

p. 3 5 9 ).

Ja k k o lw ie k j e s t to ro ś lin a sy n a n fro p ijn a , d o tą d je d n a k w pow iecie n o w o g ró d zk im n ig d zie j e j nie

n a p o tk a łe m .

4) L a c tu c a (P r e n a n th e s ) m u ra lis L e s s . (zo b . L eh m . 1. c. s tr . 2 7 5 ).

P o s p o lita g d z ie in d z ie j w k r a j u n a sz y m ro ś lin a ta , w pow iecie n o w o g ró d z k im albo j e s t w ielką rz a d k o ś c ią , albo m oże i w cale j e j n ie m a , bo c h o ­ ciaż d u żo in n y ch ciekaw ych i rz a d k ic h g a tu n k ó w ro ś lin u d a ło m i się tu z n a le ź ć , L a c tu c a m u ra lis L e ss. n ig d y m i się je s z c z e nie p rz y tra fiła i co w ięcej, że w całej g u b . m iń sk iej p r z e z n ikogo d o 'ą d obserw ow ana n ie b y ła.

D o z ie ln ik a m eg o ro ś lin a w m ow ie b ę d ą c a d o ­ s ta ła się b a rd z o n ied aw n o i to j u ż p o w yjściu z d ru k u p ra c y d -r a L e h m a n a ; p o c h o d z i on a z okolic W iln a , g d z ie j ą p a n n a T . Sym onow i- czów na w k ilk u ła d n y c h o k a z a c h z e b ra ła i z w ła­

ściw ą sobie g rz e c z n o ś c ią i u c z y n n o śc ią łask aw ie m i p rz e s ła ć ra c z y ła .

D r W . Dybowski.

S P R A W O Z D A N I A .

Lehrbuch d er P e lro g ra p h ie , p rz e z d -ra F e rd y ­ n a n d a Z irk la . W y d a n ie 2 -g ie z u p e łn ie p r z e r o ­ b io n e. 3 tom y: I - s tr. 8 4 5 , I I — s tr. 9 4 1 ,1 1 1 — s tr. 8 3 3 . L ip sk , 1 8 9 3 — 1 8 9 4 .

M am y p rz e d so b ą p ra c ę o lb rz y m ią , n a p is a n ą z o g ro m n ą e ru d y c y ą i w ie lk ą su m ien n o ścią.

J e s tto dzieło epokow e w p ra w d z iw e m sło w a teg o zn aczen iu . N iew iadom o, co w n iem b a rd z ie j p o ­ dziw iać n a le ż y , b a je c z n ą p ra c o w ito sc a u to r a , czy ta le n 1. P ro f. Z irk e l j e s t tw ó rc ą p e tro g ra fii d z i­

siejszej; w r . 1 8 7 3 w ydał on k s ią ż k ę „O w ła sn o ­ ściach m ik ro sk o p o w y ch m in e ra łó w i s k a ł ” , k tó r a do d ziś d n ia j e s t w sw oim z a k re s ie p r a c ą p o d s ta ­

w ow ą. W te m dziele m ik ro sk o p po ra z p ie rw ­ szy z n a la z ł sze ro k ie zasto so w an ie w b ad an ia ch p etro g raficzn y ch . P ierw sze w ydanie „ P o d rę c z ­ n ik a p e tro g ra fii” w yszło w r . 1 8 6 6 , k ied y Z irk e l b y ł je s z c z e p ro fe so re m u n iw e rs y te tu we L w ow ie.

B yły to dw a śred n iej w ielkości to m y , k tó re w w y­

d an iu obecnem p rz e isto c z y ły się w tr z y p o tężn e foliały, odpow iednio do ro z w o ju sam ej n a u k i w ciągu tr z y d z ie s tu la t o sta tn ic h .

N ajw ażn iejszą z a le tą d z ie ła j e s t b e z w ą tp ie n ia zu p ełn ie o b jek ty w n e i ró w n o m iern e tra k to w a n ie p rz e d m io tu . N a jb a rd z ie j je d n a k im p o n u je w niem d o kładność i sum ienność, z j a k ą z e b ra n a j e s t li te ­ r a tu r a fachow a. N iem ów iąc j u ż o p ra c a c h z n a ­ czenia ogó ln iejszeg o , a u to r nie p o m in ął an i j e d ­ nego w ażniejszego a rty k u łu , an i je d n e j n o ta tk i, zaw ierającej ja k ie k o lw ie k dane fa k ty czn e. N ie z o sta ły ty lk o uw zględnione rzeczy , p isan e w ję z y ­ k a c h d la a u to r a n ied o stęp n y ch ( ja k n p . p o lsk i).

O lbrzym i m a te ry a ł n au k o w y , ja k ie g o d o starczy ły lite r a tu ry : niem iecka, fra n c u sk a , an g ie lsk a , w ło­

sk a i in ., w p ro w ad za je d n a k a u to r do sw ego p o d ­ rę c z n ik a z ro z w a g ą i k ry ty cy zm em , zaw sze b e z ­ stro n n y m . U k ła d d z ie ła j e s t zu p ełn ie o ry g in aln y i p ro sty ; pom im o w ielkiej o b jęto ści, łatw o się w niem oryentow ać. Z u p ełn y b ra k ry s u n k ó w tłu m a c z y się tem , że n iep o d o b n a było p odnosić ceny i ta k j u ż d ro g ieg o d z ie ła (5 3 m a rk i); ponie­

w aż je d n a k n ap isan em j e s t ono d la sp ecy alistó w , b r a k ten zate m w obec innych o g rom nych z a le t w y ró żn iający ch k siążk ę, n ik n ie p ra w ie zu p ełn ie.

P ro f. Z irk e l p ro w a d z i swój w y k ład w ta k i sp o ­ sób, że n a p o c z ą tk u k a ż d e g o ro z d z ia łu p rz y ta c z a p rz e d e w sz y stk ie m o d n o szącą się doń lite r a tu rę ; w tek ście n ad zw y czaj u m ie ję tn ie s*reszcza lu b re f e ru je w a żn iejsze ro z p ra w y , łą c z ą c j e logicznie w całość, k tó r a d aje n ale ż y te i o d p o w iad ają ce stan o w i w ied zy p o jęcie o p rz e d m io c ie . P ró c z teg o p rz y k ażd y m o d d zieln y m fak cie lu b p o m n ie j­

szym szczeg ó le zaw sze j e s t p rz y to c z o n y a u to r i p ra c a , z k tó re j f a k t te n lu b szczeg ó ł z o sta ł po- czerp n ięty . J e ż e li zw rócim y uw ag ę n a o b jęto ść d z ie ła o ra z n a to , że n a k a ż d e j p ra w ie stro n ic y zn a jd z ie m y c y ta t ta k ic h k ilk a lu b n a w e t k ilk a ­ n aście, to w te d y d o p ie ro w ytw o rzy ć z d o łam y p o ­ ję c ie o ogrom ie p ra c y , j a k ą a u to r w ło ży ł w sw e d zieło J e s t ono ow ocem stu d y ó w codziennych sy ste m a ty c z n y c h , p ro w ad zo n y ch co n ajm n iej w ciągu l a t 2 5 . P ie rw s z o rz ę d n ą m usi być li‘e ra - t u r a , p o s ia d a ją c a ta k ie d zieła, dum nym m oże być n a ró d , k tó r y w y d aje ta k ic h p racow ników .

Zw róćm y się je d n a k do tre ś c i d z ie ła p ro f.

Z irk la . N iep o d o b n a w sp ra w o z d a n iu pobieżnem w yłożyć całe g o je j b o g actw a; m u sim y się zatem 7, konieczności ograniczyć do w ym ienienia z t y t u ­ łów ro z m a ity c h ro zd ziałó w , z w ra c a ją c p iln ie jsz ą uw ag ę na te ty lk o z nich, k tó r e o d z n a c z a ją się b ą d ź o ry g in aln o ścią, b ą d ź te ż szczególnem z n a ­ czeniem .

Tom I p ośw ięcony j e s t p e tr o g ra fii ogólnej, w k tó re j w yłożone są p rz e d e w sz y stk ie m m eto d y b a d a n ia p e tro g ra fic z n e g o . M ię d z y te m i o sta t-

(13)

N r !). W SZECHŚW IAT. 141 niem i p ierw sze z a jm u je m iejsce m eto d a m ikro-

sk opow o-optyczua, p rz e d sta w io n a b a rd z o szcze­

gółow o, chociaż bez zw ykłych ro z trz ą s a li te o r e ­ ty czn y c h . D alej n a s tę p u ją m eto d y o d d zielan ia części sk ładow ych sk a ł, w reszcie sposoby b a d a n ia m ak ro - i m ikrochem icznego. Z praw dziw em m istrz o stw e m tra k to w a n e są ro z d z ia ły o w łasn o ­ ściach m ik ro sk o p o w y ch m inerałów sk aln y ch . W y ­ k ła d o ro z m a ity c h ro d z a ja c h budow y sk ał czyli ich s tru k tu r a c h o d zn acza się n aw sk ro ś sam o- d zielnem o pracow aniem i o ry g in a ln ą te rm in o ­ lo g ią. To sam o m usim y pow iedzieć o wys*ępo- w aniu sk a ł w p rz y ro d z ie , o ich p o staciach z e ­ w n ętrzn y ch , o zm ian ach , ja k im sk a ły u le g a ją p o d w pływ em ro zm aity ch czynników . R o zd ział, pośw ięcony klasyfikacyi sk ał, zam y k a część p ierw ­ s z ą d z ie ła , t. j . p e tro g ra fią ogólną. P r o f . Z irk e l d zieli sk a ły n a c z te ry d u że g ru p y : 1) sk a ły w y­

b uchow e, 2) łu p k i k ry s ta lic z n e , 3) sk ały o sad o ­ we, 4 ) sk ały okruchow e.

„ P e tr o g ra fia s p e c ja ln a ” , t. j . w łaściw a, z aczy ­ n a się p rz y k o ń cu to m u p ierw szeg o , w k tó ry m są w yłożone w łasności ogólne sk a ł w ybuchow ych m a ­ syw nych. R o zd ział te n należy do n a jc ie k a w ­ szych w całej k siążce; je 3 t on o p raco w an y n a p o d ­ staw ie b a d a ń n ajn o w szy ch i d la lite r a tu ry geolo­

gicznej p o d ręczn ik o w ej stanow i n a b y te k n ad zw y ­ czaj cenny. Z w łaszcza rzecz o sto su n k ach c h e ­ m icznych sk a ł w ybuchow ych, o zja w isk a c h , to w a ­ rzy szący ch ich k rz e p n ię c iu i k ry s ta liz a c y i, j e s t n a d e r u m ie ję tn e m zestaw ien iem k ry ty c z n e m , o d ­ noszący ch się tu ta j te o ry j i p o glądów . S y stem a­

ty k a sk a ł w ybuchow ych s łanow i zak o ń czen ie t o ­ m u p ierw szeg o . N ajw ażn iejszem i p o d staw am i, n a k tó ry c h p ro f. Z irk e l o p ie ra sw oję k lasy fik a- cyą, są: b u d o w a sk a ł w ybuchow ych, ich w iek geologiczny i sk ład m in eralo g iczn y , z p o m in ię­

ciem t. zw . z asad y g e n e ty c z n e j, k fórej trz y m a się R o sen b u sch i in.

T o m d ru g i z a w ie ra b a rd z o szczegółow y, w y ­ c z e rp u ją c y opis c z te re c h szereg ó w sk a ł w y b u ch o ­ w ych, a m ianow icie g ra n itu , sy en itu , sy e n itu eleo- lito w eg o i d y o ry tu . P ró c z w łasności ogólnych ty c h sk a ł, ich fizyografii m ik ro sk o p o w ej, s k ła d u chem icznego i m in eralo g iczn eg o , p o d z ia łu n a o d ­ d z ie ln e g a tu n k i, m am y tu je s z c z e b a rd z o d o ­ k ła d n ie z e b ra n e w iadom ości o ich w ystępow aniu w p rz y ro d z ie i ro zp o w szech n ien iu , o szczegółach m iejscow ych k ażd eg o niem al zn aczn iejszeg o o b n a­

żenia, a ta k ż e o w zajem nym w pływ ie sk a ł w ybu­

chow ych i osadow ych. W szęd zie zn a jd u je m y m nóstw o c y ta t i d o k ła d n e sp isy b ard zo liczn y ch p ra c , o d n o szący ch się do p rz e d m io tu .

T om trz e c i, oprócz rów nie w y c z e rp u ją c e j c h a ­ ra k te r y s ty k i p o z o sta ły c h trz e c h szereg ó w sk ał w ybuchow ych (skały felospatow o-nefelinow e i leu - c y to w e, sk a ły nefelinow e i leu cy to w e b ez feld- sp a tó w , w reszcie au g ity ty , p e ry d o ty ty i t . p .), o b e jm u je n a d to opis łu p k ó w k ry staliczn y ch , sk a ł osadow ych (ló d , sole chlorow cow e, w ęglany, s ia r­

czany i fo sfo ran y , sk a ły k rzem io n k o w e, ru d y , w ęgle i in .) i w reszcie skał okruchow ych, pom ię- I

dzy k tó re m i a u to r o d ró ż n ia czte ry gru p y : 1) k o n ­ g lo m eraty , b rek cy e i tu f y czyli m artw ice skał w ybuchow ych, 2) k o n g lo m eraty i b rek cy e p o ­ w stałe z łup k ó w k ry s ta lic z n y c h i sk ał osadow ych, 3) piaskow ce, p ia sk i i łu p k i osadow e i 4) skały

„łim m aty czn e” (kaolin, g lin a, les, czarn o ziem , m argiel).

P r z y k o ń c u to m u trzecieg o d o łącz o n e są do­

d a tk i i sp ro sto w an ia, poczynione na p o d staw ie b a d a ń , ja k ie się u k a z a ły p o d czas d ru k u p r z e ­ w ażnie dw u p ierw szy ch tom ów . N ie m o ż n a te ż pom inąć m ilczeniem Ą d o k ład n eg o sk o ro w id za, o b ejm u jąceg o term in y u ż y te p rz e z a u to ra w tem k a p ita łn e m dziele.

J. M.

S ło w n ik elektrotechniczny a ngielsko-francu - sko-niem iecki, p rz e z J . Sacka. O p a trz y ł u w a g a ­ m i i u z u p e łn ił A. W ilke. L ip s k , u L eim era, s tr. 1 2 3 .

B u jn ie ro z w ija ją c y się p rz e m y sł e le k tro te c h ­ niczn y z a g ra n ic ą sp ra w ił, że n o m e n k la tu ra od-

; n o śn a w zro sła w ta k im sto p n iu , że o k a z a ła się p o trz e b a z a p ro w a d z e n ia w n iej pew nego ła d u i stałości. W y razem ty c h d ą ż e ń j e s t pow yższa k s ią ż e c z k a , z a w ie ra ją c a około 1 4 0 0 nazw , u ży ­ w anych p rz e z e le k tro te c h n ik ó w an g ielsk ich , fra n ­ cuskich i niem ieckich. O bok k a ż d e j n azw y z n a j­

d u je się tu k ró c iu tk ie o b jaśn ien ie a raczej d o b itn y p rz e k ła d znaczenia, ta k ab y to m ogło ułatw ić n a ­ rodow ościom tym p o ro zu m ien ie w sp raw ach p r z e ­ m ysłow o-handlow ych.

W ty m p rz e to w zg lęd zie dziełk o to o d d ać m o­

że p rz y s łu g ę w ogóle w szy stk im , k tó r z y p o siłk u ją się trz e m a ję z y k a m i w ym ienionem i. D la nas j e d ­ nak, k tó r z y nie p o siad am y d o tą d żadnej p ra w ie lite r a tu r y e le k tro +echnicznej i la ta całe n a m y ś la ­ m y się n a d w ydaniem te j lu b owej k sią ż k i z tego d z iału , w ydaw nictw o p o d o b n e 'n a le ż a ło b y je s z c z e uw ażać z a p rzed w czesn e.

S. St.

S

p i s r o ś l i i r z a d k ic h lub zupełnie dotąd nieobserwowanych w kraju,

z e b ra n y c h w o k o licach W a rs z a w y w r. 1894 przez p. H. C ybulskiego.

W ro k u u biegłym , rów nież j a k la t p o p r z e d ­ nich, b a d a łe m p o d w zględem flo ry sfycznym o k o ­ lice W arszaw y , a celem m oich w ycieczek było p o szu k iw an ie ro ś lin rz a d k ic h , lu b d o ty ch cz as w k r a j u nieobserw ow anych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

nin państwowych, językiem urzędow ym stał się język rosyjski, a eta t koni w stadninie ograni­.. czono do 140

nizmu w arunków : Organizm znajduje się pod działaniem toksyn : w tym razie te tylko cząstki utrzym ują się przy życiu, które są na działanie toksyn mniej

Odnosi się to głównie do zw ierząt niższych, gdzie zawiodły metody specyalne, dające świetne wyniki u zwierząt wyższych.. R etziusa, ja k wszystkie narządy

Chcąc się zabezpieczyć od zawleczenia zarazy, należało sprowadzać bydło z południa jedynie w czasie zimy, zwłaszcza bardzo mroźnej, albo też urządzić

Ale wszystkie inne, które w niewłaściwym poleciały kierunku, nie mogły też na znajome okolice natrafić, przeciwnie coraz bardziej oddalały się od swej siedziby

w odnictw a, osłabło znaczenie gazu jako ma- tery jału oświetlającego, to natom iast coraz lepiej okazuje się wartość jego, jak o mate- ry ja łu ogrzew

cyjach robią przedew szystkiem sierżanci, którzy się kształcą specyjalnie do tego celu w forcie M yer i jeżeli zw rócim y uwagę na to, że m uszą oni robić dw a

gładę, um ożebniając obfite rozm nażanie się łupieżców (nie stosuje się to oczywiście do zw ierząt żywiących się w yłącznie myszami).. Św iat zw ierzęcy