• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 53 (21 października 1930)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 53 (21 października 1930)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Numer b rz e s k i

Warszawa, dnia 21 października 1930 roku. Cena nomem 2 0 groszy

RoK II

MUCHA

u3 & s « • ? a 3

Nr. 53

Pluskwa pytir: .Kto to?" — To ja! Flitl! Pluskwa — .Precz! też się wybrali!"

(2)

2

1 Ó L T H M O C fi S

O

CL

_c u

£ o E a O}

o

>.

c (0

NI—

k O v l c

£ _Q O u.

>•.

£ V N I -Q O > >

I 'O 3

%

I S r z e s c n - D .

N u t a : Raz w ciemną noc...

Raz w ciemną noc ktoś puknął w drzwi, Dobijać jąl się gwałtem: —

— „Otworzyć tam, hej, prędzej m i!“

R potem wjechał autem.

1 później już przez cały dzień Trzeszczały w baszcie schody, Wśród szczęku kół, motoru drżeń Sapały samochody.

Że baszta biedna — to nie wstyd, Toć to pluskwiarnia dawna!

Lecz dziś ta baszta (cicho, cyt!) Jest nawet bardzo sławna.

Pułkownik Kostek w tremie stał, M łczący i wyniosły,

Kwitował odbiór, raport brał - I, „instalował" posiy.

fl za nim tuż dyżurny stał 1 pendzel miał gotowy

(Ogolić posłom; głowy miał —

B y ... włos im nie spadł z głowy').

Czterdzieści jeden — cztery — sześć flut ciągną sznury długie

I z dumą na kraj patrzy Brześć, Dziś - Wielki Brześć nad Bugiem, Nie trzeba nazbyt wiele jeść, —

Jeść trzeba raczej mało,—

Bo odkąd modnym stal się Brześć, Czas przyzwyczajać ciało.

W koszuli też nie trzeba spać, Lepiej jest spać w ubraniu, Gdy nocą nagle każą wstać, Przy nowej „transzy" braniu.

Dziś jeden wzięty, jutro dwuch...

(Udał się trzeci mostek!)

Mad sejmem czuwa „Dobry Duch“:—

W Brześciu ... — pułkownik Kostek! Este

B a j e c s K i a K t u a ln e : 1.

Stykam z pytań Się ulewą:

— Czy pan wprawo, czy pan wlewo?

— Panie Em, niechże się dowiem!

Chce pan siedzieć? Krótko powiem:

Czy pomimo losu chłost Polak iść nie może wprost?

2

Żona b. pos. Witosa doznaje zmartwienia,

Że w spisie pozwoleństwa* nie dano grzebienia...

A sąsiad na to: — Kumo zaraz was pocieszę!

— Grzebienia nie potrzeb;, tam się brzytwą czeazel 3.

Zmartwił się pan Antoni w onegdajsze rano, Że na listę wyborczą jego nie wpisano.

Na to rzecze policjant: — Nie robić tu krzyku!

— I bez waści tam będzie dosyć buntownikówl 4.

Rzekł Teofil do Antka, stojąc przy bilardzie:

—- Ma pan termin wpłacenia, jak widzę w po­

gardzie?

Pan Antoni mu na to, zdziwiony, odpowie!

~rr Jakto? przecie wpłaciłem tę kwotę krawcowi?

— Ale nie mnie! Teofil rzekł grając do Tuzy:

— Widzę, że pan wprowadza budżetowe luzj!

Rzekł ktościk do biskupa, co samolotem lata: 5.

Widzę, żeś jest radykał, a nie arystokrata!

— Ja? radykał?? proszę odejść, bo wezwę policję!

— Wszak śród mych „Siczowników" popieram—

tradycję!!

Em.

Pierwsze RroKi poborowego Drużynowy, sprawdzając obecność: — Rekrut Duda!

Poborowy odzywa się cichym, nieśmiałym gło­

sem: ,j88t“.

Dfuźynowy — Co wy, ofermo jedeD, nie żarl ście dziś czy co? Jak drugi raz zawołam .rekrut Duda'1, to jak by w was pieron strzelił, jakby wam kto w zad szydło wetkał, wrzeaz- czyć — „je”!

L>ist małego Józia do DziadKa

Kohany Dziatku!

Pszepraszanf, iż tek długo nir- pisałeni

,

ale m-ałem 'małe nieporo

-

zumienie z idadiami w szkole. 'A-, było to tak

: — r

Na lekcji polskiego" belfer kami nar/i pszy gotować „powrut posła Niemcewicza] wtedy fstałem i za- pytałem fizy morze kturego z Brześ■

da, a ten idjota tak się obruszył,,

ie

zaczął

ienzeić

o

jaki/h ,.śl ho- manych portkach i (pro) komtytó- d e

i

zaprowadził mnie

do

d y n k -

tora

w

( sza>

ży póiiowniko) H u n / m i powiedział, rze za laki w;i$hm~

pik wobec irlac !'szkolnych) mogę doitać 'potka g u m u w ą po...

a

mogę tc.sz

ruwniesz

dobie być

zariiknienty,

albo wogule mogę. zniknąć, czego i kohanimu działkowi z całego serca rzyczy wnók.

Józią.

P.S. Babci Bnj[go)gidzie rączki

całóje.

W po r-ząd U ti

Opowiadają, że m ąż twój ożenił się, licząc na twoje pie-r lifądze, potrzebne jemu do spła­

cenia znacznych dingów.

—- N eprawda, mogę zape­

wnić, że m ąż mój ani rnyśii re­

gulować swoich długów kawaler­

skich.

N o w o c z e s n y m ą ż

P a i j i L a l a : — Janku, twoja żona zd adza C ę z twoim brałem , id

i,

z o ­ bacz!

J a n e k ( w r a c a ) — H»! H,-;.

a toś się ws-ypata! To nić był m ój brat, tylko twój m ąi!

ChJopcy i żaby

(Bajeczka)

Przed notami wyborami Pankiem , nocą , u ieczorami Chłopaczki biegali ,

Żabek pilnowali...

Jak coś żaba powiedziała, Nim drapnęła, już .Siedziała" 1 Jedna z nich , śmielszej natury,

Wystawiwszy łeb do góry, Przemówiła u> te wyrazy:

Przestańcie I Źle się bawicie, Wy spełniacie rozkazy,

> — Nam zaś idzie o iycief

I powiedzcie tym z Góry “,

Że tei mamy pazury! Oksywia

(3)

Ź Ó L T fl M U C H A 3 Hej, Sanacja!

rachu, ciach!

Dziś zabawa u nas afajna”, 1]zdr o wicńceo—racjonalna", Tu się spirytusem raczą, Jedzą, pija,—nic nie płacą!

Bawi się tam naszych granda-. ■ Blocio, Mieizio, panna Wanda, Pije Stasio, pije Józio

1 Marychna z piękną buzią.

Hej, Sanacja\ rachu, ciach\

Wsuwa , pije, ie ab strach!

len chce walca , ten znów polkę, Blocio znów chce ^monopolkę”, Kazio nvrawdo-mówny pan Krzyczy. mw sanacyjny tan" I Józio wota: unie wypada “/

Stasio. jak adwokat gada, Władzio spór rozstrzygnął

cały:—

Panie kelner, daj gorzały'\

Hejl Sanacjal rachu, ciach Hulał pije, ie ai strach!

Przetańczyli przepłukali, Blocio krzyczy: , Sypać dalej, Ta dzieweczka będzie moją , Bierzcie każdy girlsę swoją I

Wszak z nas floty nikt nie traci, Znajdzie się ten co zapłaci!

A więc chłopcy, nube, iwawo, Jeden£wleu>o, drugi wprawo"!

Hej! Sanacja! rachu, ciachl Hula, pije, be ai stracM

Z braku miejsca, d=ne o p r e m j a c h, które przydzie­

lać będziemy w grudniu r., b,, podamy w następnym nułierie.

Redakcja

Obłudnym Nie szarpcie honoru narodu!

Wara od serc i dusz!

Na waszych zamiarach prze- Naród się poznał już. wrotu Od zasad pradziadów wara!

Od świętych uczuć precz!

Bo w sercach ukryta wiara Narodu „to wielka rzecz”!

Hasia obłudnie głosicie:

Równość, braterstwo, Bóg*.

Lecz Boga się nie boicie, A prawa — każdy z was wróg!

Nie szarpcie honoru Narodu!

Nie szarpcie na miły Bógl

— Nosicie sztandar przewrotu, R ładu — każdy z was wróg!

ft. K.

Car i Temida

„I ta baszta, chociaż niska, Choć uboga, przecież bliska.

Dla obcego i dla swego, Jest tu miejsce dla każdego!

I „Polonia Restututa1 4

W ciasnej celce jest przykuta;

Teraz pono kolej idzie, Miejsce zrobić i Temidzie, Bowiem wiedzieć to się przyda:

Gdy jest Car — zbędna Temida?”

Ren Nieporozumienie

Strzelec (przybył/ z prowin­

cji) — Jakiemi ulicami mam iść, ażeby się dostać na ulicę Śliską?

Posterunkowy (wyliczając) — Marszałkowska, Próżna, Bagno...

Strzelec — Ej, bo uderzę!

Duch czasu

'Gwałt, rejwach, zamęt hałas, pisk...

Jęk , rozpacz, zamieszanie...

Kolbą przez łeb, lub gumą w pysk, To nocne „oczyszczanie'I

A później autem w siną dal, Gdzie twierdzy szare wały, (Przy skroni zimnej lufy stal), ,sBegimejest to wspaniały!

Mkną czarne auta, rączo mkną, Wysmukłe mkną Packardy , 1 ciała ludzkie febrą drżą

W opiekt rączkach twardych..

Za Bug, za Bug, niech żyje maj!

Na długi w turmie post...

1 coraz częściej patrzy kraj, Na trzeci patrzy most.

Na rosdroiu Która z dróg jest bez wyboi?

Drogowskaz tam już nie stoi.

Wlewo? ciemno, mgła, zawieje, Wprawo? pyłem w oczy sieje, Prosto? Droga poorana, Wstecz? wyrwami jest usiana, iść na przeła]? same głazy, Więc też w kółko depczę, łażę!..

Tak i w naszej Pospolitej Nie wytknięte drogowskazy,

Niemasz drogi równej, bitej, Lecz bajory, wyrwy, głazy!.,.

Cudowny środek

— Mówisz, źe doktór P. żonę twoją uleczył gruntownie z cho­

roby nerwów. Cóz za cudow‘

ny środek jej przepisał?

— Powiedział tylko, że ner­

wy i nerwowość są oznakami starości.

UfiŁAJCIA *

w związku ze zbliżającemi się wyborami, Klub — B.B uruchomił kursy przysposobienia fizycznego dla swych agitatorów, powierzając jego kierownictwo utalentowanym: b. posłom Idzi­

kowskiemu i Dobrzańskiemu oraz prezesowi bo­

jówki B. B. S., Łokietkowi.

Podobno ci z b. posłów, którym nakazano * odebrać pozwolenie na broń, będą jednak mogli otrzymać je z powrotem, o ile zdołają wylegity­

mować się przynależnością do B. B., lub B. B. S., względnie kartą polecającą p. „pułkownika1 1 Łokietka.

*

W związku z aferą słynnego maga satanisty, Czyńskiego, nie zdołano jeszcze wyświetlić, czy Bafamet - Czyński założył i prowadził również jatkę z ludzkiem mięsem na wzór posiadanej przez aiego podczas okupacji niemieckiej jatki z końakiem mięsem przy ulicy Kruczej.

*) Zajęte w Nr. 48 , Żółtej Muchy", a decyzją Sądu Okrę­

gowego, Wydz. VIII. K*< wyeliminowane z pod konfiskaty.

Mówią, że Wieniawa posłał sekundantów wiceprezydentowi miasta Warszawy, Szpotańskie mu (Powód — projekt prohibicji).

Podobno Polska, pragnąc uczynić zadość żą­

daniom Treviranusa, postawi na obecnej sesji Li­

gi Narodów wniosek o przemianowanie Saksonji na Pomorze.

Dowiadujemy się, że w związku z znanym rygoryzmem w Min. Skarbu, gdzie na podania i listy odpowiadają najprędzej po upływie 2 „ ty­

godni, oraz w M. S. Wew., gdzie we wszystkich sprawach przedewszystkiem żądają skasowania marki stemplowej, — na wypowiedzenie przez ,,stronę11 „na zdrowie" w razie kichnięcia pana urzędnika, — w.Min. Skarbu „dziękuję1 1 mówią dopiero po upływie 2 tygodni, za$ w M. S. W. po przedłożeniu skasowanej marki stemplowoj na pisemnem przez „atronę^zloźonem podaniu, w któ- rem dokładnie mają być podane generalja „stro­

ny'1 oraz pana urzędnika, który kichnął, czas i okoliczność wypowiedzenia „na zdrowie11, oraz, zależnie od stanowiska lub rangi; prośba wzglę­

dnie życzenie usłyszenia słowa „dziękuje11.

* ft- B B Ę 3 * -

PT SÓ

fil &

g-f 0 £

o <

N rł* CA O ^ 3 O -O

cr o

D - n N

er O O N VI W 3

Er O'

* -o o

r — — A

cr !f

3 4 & M

§ e

5*5 2.»

q

b c |

• 9 3 Tl s °

S o g

§Sts-

I-i w.

« MC

c F M

a --w

U n S i i

w 3 u a O W M J

o

o 0 3 N a 3 ^ 3 fi) rSw *

o -2

« * %

p f l

p , p P

in o w

*rf r+

r* m o i 1

Ot o

• 3

O O

5 2 3

Ki

P ( 5 “ »

Ou> O Cn

0 0 0 0

(4)

4 Ź O L T f l M U C H A

• r-l

© a aS *

•N d o

•o E c3 a

’a

-4-3

0Q O

£L * a

J3 O

a m X3 N

O

-

60 "3 H ^ N 5 "O N

CS o N

a fc3 m

T3 £ a>

O « 3* 03

*□ bD O a

■i i CO „„

« cr a S >i p

o g *- o

-& £

O T3 *cS

C D

£ c3 a JQ O Co

3 I

m

oS

% U

03 £ CM 00

*o o\

a EC 00

-4 -3 co T3 03 >- O rC! 60 M ’B

!> » CD

£3 U ó ^ i h“ w

C L' ĆŚ* M a N -CO u- d L

l

. I

m

>> cC ra O ht) N co

(O QC o 0 n n:

& £ o

‘o 0

.2 i2 a W o

a 03 a T3 Ti

£ ja o d

cS

.2 12 o d c< 5 W ) >

O d o o a

Pan Wlej-WstawiaisKi mówi

Dawno już nie roz­

mawiałem z wami, kocha­

ni Czytelnicy, ale jestem teraz bardzo zajęty, jak nigdy dotąd. Po ukazaniu się na widowni naszego życia politycznego Brześ­

cia n/B., stało się dla mnie oczywistem, że tylko po stronie B B. jest siła, a za­

tem prawo i słuszność, a dla mnie możność utrzy mania swej egzystencji oraz koniecznego zwilże­

nia mego wiecznie spra­

gnionego gardziołka.

Szczególniej w ostat­

nich dniach zwalili mi

podłą robotę:— jestem zajęty w DYWERSJI, t. j.

usuwam zasiedziałych i prawowiernych członków władz .Str. Chłopskiego*, .Piasta" .Wyzwole­

nia" i t. p. przy pomocy werbowanych w tym celu dywersantów. Robota idzie łatwo, bo prze­

ciwnicy przeważnie .siedzą", albo też należą do następnych transzy, — chociaż między Bogiem, a prawdą, to jabym prędzej zamknął tych dywersan­

tów, — takie to zakazane typy i każdy z nich ma na sumieniu dużo więcej, niż Brześć; i Wronki byłyby dla nich zamało, chyba tylko dożywocie na jakiejś Czarciej Wyspie.

ftie co robić. Wybory nie znoszą senty­

mentu, szczególniej, kiedy się chce mea wszelką ce­

nę utrzymać przy żłobie"

,

jak mówi moje „naczal- stwo*.

Z asada Na budową szkoły brak ciągle pieniędzy, Bo idą miljony dla reprezentacji — 1 słusznie, bo u> kraju im ciemnoty więcej,

Tem dłuższy jest żywot ,moralnej sanacji Eska

Rozmowy w barze „pod 13“

— Powiedz mi, którzy z więźniów brzeskich wiedzą »za dużo‘?

— Na co ci te dane?

— Chciałbym wiedzieć, co kogo czeka.

*

— Co powiesz o przyłączeniu się tatarów i cyganów do Bebe?

— Będziem mieli tatarską pieczeń z sana­

cyjnego ścierwa, podaną po cygańsku.

— Ostatnio liczyć s'ę należy z ogromnym przyrostem ludności w Polsce i to przemijającym...

— Czyżby na czas wyborów?.

— Czem się różnią dawne czasy od obec­

nych?

— Też pytanie?l Długo trzeba gadać, żeby go wyczerpać.

R ja ci to załatwię w jednem zdaniu:

Dawniej zamykano czasopisma, a dziś dru­

karnie...

*

— Co powiesz o ucieczce .Szpicbródki"

z więzienia w Częstochowie?

— To, że chyba... teraz powróci Suche- nek na swoje poprzednie stanowisko z czasów .podkopowych".

K o n h v e l K o ń

(ciąg dalszy)

16. K o n - f i t u r y: — smakołyki, wymyślone! spo­

żywane przez Kohnów.

17. K o n - f 1 i k t: — nieporozumienie z Kohnem.

18. K o n - f r a t e r : — frater (brat) Kohna,

19. K o n - f u z j a: — przykra niespodzianka, wyni­

kła z fuzji z Kohnem.

20. K o n - g r e s: — walne zgromadzenie Kohnów.

21. K o n - g r e s ó w k a : — czyli Ziemia Obiecana wszystkich Kohnów.

22. K o n - ] a k: — napó| francuski, produkowany dla Kohnów, obecnie podrabiany już i fałszowany przez inne narody.

23. K o n - i a r z: — praszczur Kohnów.

24. K o n - i c z y n a: — smakołyk Kohnów z pra­

starych czasów.

25. K o n - i e c: — paradoks w stosunku do Kohnów.

26. K o n - i k: — małe, rozkoszne Kohniątko.

27. K o n - j u g a c j a: — różne odmiany Kohnów.

28. K o n - j u n k t u r a: — warunki, w których żyją u nas Kohnowie.

29. K o n - k 1 u z j a: — ostatnie słowo pana Kohna.

czyli Kohn kretyn.

- określa stosunek Kuby 30. K o n k r e t n y : -

31. K o n - k u b i n a t:

i Naty Kohnów.

32. K o n - k u r e n c j a: —■ nazwa powstąła od chwili, kiedy po rąz pitrwszy Koha urządził sjremu prze­

ciwnikowi kura (t.j. puścił go z .ogniem").

33. K o n ■ k u r s: - kurs do mety Kohna.

34. K o n - k u r y: — staranie się o żonę w rodzinie Konów połączone bjło z zakupem kury, stąd słowo Kohn

kupuje kury, w skróceniu: konkury.

35. K o n - n i c a: — jedyna organizacja, do które]

Kohuowle się nie nadają, (Kohn tu na nic, czyli konnica).

36. K o n - o p i e:—zawartość głowy każdego Kohna.

37. K o n - o w a ł: — określenie Kohna, zajmującego się praktyką lekarską.

38. K o n - s e k w e n c j a : — stały sekwens Kohia w każdej grze z przeciwnikiem.

39. K o n - s e r w i t o r : — nazwa Kr hna, który pierwszy rozpoczął przechowywanie serów, a potem innych przedmiotów (najczęściej w specjalnie w tym celu przez Koh­

nów utrzymywanych lombardach).

40. K o n - s e r w a t y z m : — Kohn, świeży jtk watowany ser.

(dokończenie nastąpi)

(5)

I

o L T A M t J C H ft 5

Uacasadniony prwatrach Kuplety AKtualne

Chce sanacja w Sejmie Mieć trzysta mandatów.

Ciągle Jeszcze liczy Na „nsród warjatów.*

Jakby zdbbyć posłów?

Bebki są dziś w biedzie;

Radze: — ,P “ literkę Postawić na przedzie.

A nasza Sanacja, Brząkając szabelką, W Brześciu — .uspakaja*

Opozycję wszelką.

Będą kandydować ,Expresiackie* głowy:—

Byt raz .Sejm ladacznic*.

Będzie .Sejm brukowy*.

Ma tei kandydować Łokietek zapalny, Chce być on nareszcie Prawnie nietykalny.

Źe można na kredyt Pić w Sejmu bufecie, Chce być posłem Bolcio.

Który? wszyscy wiecie..

Sejm jednak być musi Taki (trudno zmyślać), Aby mógł marszałek Zawsze mu wymyślać.

Be-Be Sejm popiera, I ma słuszną rację, Bowiem z braku Sejmu, Plwanoby w Sanację.

B. poseł : — Kto tam? O d p o w i e d ź — Telegram.

Wiedzieli

Płk. Byczek, wchodząc do kasyna oficerskiego, ra-

[ uważa:

Takeścle'drzwi pootwierali, Jak do oboryl

J e d e n z of i c e r ó w: — Daruj, wiedzieliśmy, te ma jeszcze przyjść byczekl

Do "tyKalnych" postów z BB.]

Czyście tykalni, albo nietykalni,

To w gruncie nie jest tak poważną rzeczą, Jedno jest pewne, żeście nie karalni, Umiłowaną otoczeni pieczą.

Wy, Senatorzy, wy extra moralni.I?..' Wam się już tyle udało i uda,

Zawsze w bebeckiej wybielą was pralni, Na co więc poza i na co obłuda?l Próżne są wasze akcenty katońskie, Wzniośli Bebecy, ofiarne Bebesy, Nikt się nie złapie na pozy bufońskie, M na piękne gesty i frazesy.

Rozparcelować ten zdołał reaztówkę, Temu do palców przylgnęły tysiące, Tamten skarbową roztrwonił gotówkę, Inny budował domy pękające.

Taki Stpiczyński,— podany do łaskil Na wolnej stopie jest RuBzczewski złodziej Albo Czechowicz? A wielu bez maski Z listem żelaznym, jak Łokietek, chodzi.

Niedawno spadły na was pochwał słowa:

Każdy z was pono

jeBt

ponad śnieg biały...

Gratulujemyl — Nas niech Bóg uchowa Od wysłuchania podobnej pochwały.

Były poseł ale nie z B.B.

BranKa Gdy ich brano, jak zbrodniarzy, nocą, Ody w samochód siadły z nimi straże.

Nikt nie wiedział,, za co? gdzie? i poco?

Byłych posłów aresztować kaie?

Lecz gdy zuieili w Brześcia twierdzy mury, Ody wtrącili w stęchłe kazamaty,

Każdy wiedział, ie to mrozkaz z.góry”

Był powodem ,posłów konfiskaty ", Fr G.

\ K w a lifiK a c Ja Źe prasę sanacyjną stale czytywała,

Dziwił.się królik świni. Ta odpowiedziała:

Głupiś, mózg masz zbyt drobny, jak i całą postać, Żeby tym się zachwycać, mną potrzeba zostać!

Kandydat do Brześcia,: — Całe noce wyglądam., nawet się nie rozbieram, i wciąż, napróźno.,..

%

7

o g

o* I- w n

Z

3“

* § te o M fr 9

9

Cl

(V »1

jc

O r

**"■)

* >

>2

p M

g>

P > *

as*

»

3 PT

U)

cr

n

c

n EJ’

n

7T

O-

P5

W C S

r >

t s

Pt o

C/>

P*

TT nT 2.

er fD

£ ri*

D-

Di

3

n 3

H 2 a s a *

A

P o

* 2 z oo

—t 70

N "

O ?

“ 8 Ol “ ST ° w n> -

*-r» Cf o r*

3

p—*■

Ul O O)

U J •

a CD

»-*ro yo

O

3

Q)

3

(6)

6 Z O L T f l M U C H A

'D M C/)

(U 0v] O

c

£ JD

OJ

o"

(0 M O

u

'TD

63

* CJ

3 "O V) <D 3 W 'w' ro . -Q Ł N

(O c g;

o e •PM

"O QJ

(U u

3 *

N (O

<U^

(O* to

>•

H UJ

* J CL

o s

£

UJ z : N U O

N

C/3

UJI N

>- X u Z)

UJ H

O

•Nl

Dziadek po świecie za chlebem wendruje, Wszyćkiego ciekaw, wszytko 'pod­

patruje, Dziś z tej tulacki wam śpiwJce za- Jak w Brześciu bywał. śpiwa, Dzisiaj, jak dawniej, w tej twirdzy se siedzą, Pirw nie wiedzieli, teroz tyi nie wiedzą, Za co wsadzili ich w cimne wien-

Na umynczenie. zimę,

Twirdzą dowodzi ziandar legjo- nacki, A nazywają go Ko stek-Biernacki,

Teroz sie zrobił całkiem hunorowy, Bo je majowy.

Porzundek lubi, aż popatrzyć miło, Dba, aby „wygód“ posłom nie

ubyło I wyższej władzy przepisów pilnuje, Bo jej hołduje.

Dziadek zobaczyć posłów chcioł kuniecznie , Chcioł ich przywitać i zaśpiwać

grzecznie, Winc wlozł przez bramę na one A tu ci strćże podwórze, Za łeb złapali i dali po zadku 1 powiedzieli: wynoś się stąd

dziadku, A dziadek krzyknął: „Srogi okres Bandzie nieświeżski!” brzeski

PolKa „BrześciówKa*

Warszawa. Noc ciemna. Ktoś tam puka...

To policja posłów szukał —■

Samochód przed bramą czeka jui, Pan jest chory?... No to cóż!

Prowincja. Tam również jest pu­

kanie Oraz nocą posłów branie,

Znaleźli, wy widii hen! na wschódl Skończył już buntować ludl Posłowie. Muchawiec. Twierdza.

r W ar tal

Zabroniona wstępu karta, —■

Wy żony nie płaczcieI szkoda łez!

Wszystko w tyciu ma swój kres.

Szelki zabrane, golone głowy, (Taki system jest majowy ) Żandarmi połowi, Kostek, Brześći No i on tam musiał wieść!

Śledztwo, dochodzenie, kodeks kamy, Zjazd w Krakowie był „za gwarny Nie gadać a słuchać !! cicho\ sza!

Prokurator prawo zna\

Niedługo odbędzie się rozprawa, Dla Sanacji to zabawa,

Przestępstwo olbrzymie, zamach, bunt, Wydać wyrok to jest gruntt Fr. G

NauKa nie idzie w las...

Grono Pedagogów, idąc w mistrza ślady, Stosowało w nauce najnowsze zasady:

Wymyślano więc uczniom od osłów, matołów, Kretynów, idjotów, baranów i wołów,

Budząc w nich w ten sposób poczucie godności.

Innym, by w nich szczepić cierpliwość i męstwo, Cichcem, napadając, połamano kości.

W końcu, chcąc pokazać, jak „robić zwycięstwo", Zamknięto zdolniejszych w fortecznym areszcie.

Uczniowie naukę przyswoili wreszcie,

fl chcąc się odwdzięczyć za trudy w kształceniu, Wszystkich pedagogów przymknęli w więzieniu.

Eska.

Na Komisji przeglądowej Le k a r z Cóż wam jest w tę nogę?

P o b o r o wy : Uj panią doktór, una potrzebuje mnie bolicz strasinie.

Lekar z: To nic nie szkodzi. Gen. Haller z chorą nogą mógł walczyć, to wy możecie służyć!

A wam co jest?

P o b o r o wy II: Ja potrzebuje kaszleć i piersi mni bolą i plecy tyż.

Leka r z : To też nie choroba, Gin. Sosnkowski z przestrzelonem płucem służy w wojsku.

A wam co brakuje?

P o b o r o w y Iii: Panie doktór, już nic, ja nawet chcę służyć stale.

Lek a r z : Jakto?* przecież w proSbie ojciec wasz pisze, że wy z rozumem nie w porządku?

P o b o r o w y III: To nic nie szkodzi! I tak pan dok­

tór mne nie zwolni,a ja panu doktór oszczędzę porównania-

Z Kazania SKargi

„0 miłości Ojczyzny

Takich podobno więcej, którzy służyć Rzeczypospoli­

tej nie chcą, gdy się pożytku swego n!e spodziewają, albo gdy im zató nie płacą.

Gdy się z okrętem źle dzieje, gdy dziur jego nie zatykamy, gdy wody z niego nie wylewamy, gdy się o za­

trzymanie jego nie staramy, gdy dla bezpieczności co do­

brem jest pogardzamy: — zatonie i z nim my sami poginiemy.

Najmodniejsze piosenKi 1. „Nasza jest nocu — śpiewa ją, wkracza­

jący do mieszkania byłego posła z opozycji.

2. „Może już dziś “ — nuci b. poseł z opozycji oraz dziennikarz prasy niezależnej, kładąc się spać. -

3. „Plon, niesiem plon, w gospodarza dom“

intonuje wesoło straż, wprowadzając nowego lo­

katora do twierdzy w Brześciu.

4. .W tej małej, cichej kawiarence", śpiewa bojówka BB3, przygotowując się do nowej roboty.

5. .Mów do mnie jeszcze"— zawodzi p.

Bogusław Miedziński przed każdym wywiadem.

6. rośnijcie tak wysoko, jak on leży głę- boko“, monologują niewykryci sprawcy różnych napadów, przechodząc koło glinianek lub sitowia

nad mętną wodą. ,

7. „Pojedziemy razem, podajcie mi dłonie"

deklamują panowie Radziwiłł, Wiślicki, Sanojca et tutti cjuanti.

8. i.flni z soli, ani z roli, ale żetn był bez

kontroli", zawodzi opuchły i rozdęty budżet. Ben.

(7)

2 Ó L T f t M U C H f t Duch czasu

W ubiegłym tygodniu zdarzył się przezabawny wypadek, będą­

cy znakomitą ilustracją ducha czasu, w którym żyjemy,.

Przed sklep pewnego kupca przy ulicy Franciszkańskiej zajechać platforma, z której wysiadło paru ludżi, weszło do Bklepu, a po krótkiej rozmowie z właścielem, zaczęli wynosić ze sklepu i ładować na plat­

formę przeróżne towary i meb­

le. Zwróciło to uwagę duźuru- jącego policjanta, który zainte rescwał się tą sprawą i zdołał wykryć grasujących w ten sposób złodziei, fl ponieważ właściciel sklepu, jak się okaza­

ło, pomagał nawet złodziejom wynosić swoje rzeczy, zdzi­

wiony sędzia śledczy, któremu powierzono tę sprawę, zapytuje kupca, dlaczego to robił.

— Myślałem, — była roz­

brajająca odpowiedź,— że znów przyjechał sekwestrator po rze­

czy za zaległe podatki.

WiceK i WaceK

— Słuchaj, 'Wicuśl wedle jakiego arlekulu zaparli posłów do Brzeskiej cjładelil

— To wedłe mobilizacjowej taktyki na mewę tego szwaba Trawerinusa: posły, wiadomo,

to wybuchowy materjał, znaczy7, jak proch i dynamit, więc, wi­

dzisz, trza fortyce zapro wizo­

wać,

— A dlaczego posłów} po­

sadzili -tam, gdzie tyle plu- skwów?

— Wedle taktyki, bo tamte juchy som głodne, to se fest nairom, i jak sanacyi wypad­

nie tyż posiedzić, to cne, już raźarte, nie bendom tak gn ść

— fl czemu najwięcej Pe * pesów posadzili do paki.

— To wedle tej amerycki- renty, co tamtejsze sorjsly stal tu do nas, a tera zastrajkowali

Kapuściane głowy Proboszcz: — Co wy robicie, gospodarzu, taką ładną kapustę krowom dajecie?

Gospodarz-. Ano juści, bo wi­

dzi jegomość, nie_ opłata dziś sprzedawać:—poncć majom we Warsiawie dosyć swoich kapu­

ścianych głowów, to kto tam moją kupi?!

O D P O W I E D Z I R E D A K C J I

K a r — r\aj — S t a n i s ł a w ó w ; —Wiersz otr.yma liśmy,— myśl dobrą, formi szwankuje, chyba żes za po­

zwoleniem przerobimy odpowiednio,

K i l o f — W a r s z a w a : Żaden z licznie nadesła­

nych nam utwoiów nie nadał się do druku. Są zbyt kilome­

trowe, no i kilowo ciężkie. Ą humor c:y satyra musi być treściwa, dobra.

K s . J a n K . — B ł a ż o w a : — Nr, 48 dosłać uje możemy — skonfiskowany. Większość uchylone] konfiskaty zairiera numer obecny.

F l . A m b r o s — C H ilc z y c e i — Oobrze, odpowie­

dnie wiersze i „kawały” zaw>ze są po

2

ądane 1 przyjaiow»ne z wdzięcznością.

M . K r a j e w s k i — Ł ó d ź : Prośbę pańską redakcja uwzględniła.

Słowa — a czyny!

Jeden z naszych Czytelników podczas by­

tności w M. P. i H., zauwalył na biurku pewne­

go .radcy ”, znanego z szumnych i patrjotycznych frazesów, ołówek firmy zagranicznej. Więc też zareagował, jak należy, zapytująr:

„fl dla czego to pan radca, w dodatku z Mi­

nisterstwa Przemysłu i Handlu, nie popiera prze­

mysłu Krajowego?”.

— A bo widzi pan, to jest wyjątkowy wy- jątęk, gdyż przyzwyczaiłem się od ławy szkolnej używaó ołówków tej, a nie innej firmy, i na stare lata trudno mi się odzwyczaić, tymbardziej, że niema jeszcze w kraju tak dobrego wyrobu.

— Myli się radca, była odpowiedź,— przecież mamy znakomite wyroby firmy St. Majewskiego, a jeżeli radca nie wierzy, niech zaryzykuje parę groszy i kupi ołówek na próbę, a przekona Bię, że mam rac ę.

„Żółta Mucha i od siebie odporne dż doda ; — Ugrzecznionych słów dla takich matołków szkodą!

Napiętnować należy szkodnika takiego, Co w ołówków dobroć wątpi Majewskiego.

CZYTELNIKOM

„ŻÓŁTEJ KUCHY"

B E Z P Ł A T N I E !

Jeżeli ci brak energji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie i nie znasz wyjścia—napisz imię, nazwisko, rok 1 miesiąc urodzenia, kawaler, żona­

ty, wdowiec, ilość osób najbliższej rodziny—napisz również szczerze i otwarcie, co jest główną przyczy­

ną twoich cierpień, a otrzymasz bezpłatnie od uczonego psycho- grafologa Szyllera-Szkolnika, auto­

ra prac naukowych, redaktora pisma „Świt", analizą cha­

rakteru, określenie zalet, wad, zdolności 1 przeznaczenia, szereg rad 1 wskazówek, jak żyć, czynić i postępować, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi, poznasz kim jesteś, kim być możeszl Adresuj: WARSZAWA, PSYCHO-GRA- FOLOG SZYLLER-SZKOLNIK, REDAKCJA „ŚW1T“ NO­

WOWIEJSKA 32—6. — Ogłoszenie niniejsze I 75 gr. — znaczkami pocztowymi na przesyłkę, załączyć do listu.—

Przyjęcia osobiste płatne godz. 11—3 i 4—7 wlecz

Ten się dobrze ubiera, Kto magazyn wybiera Z solidności swej, znany, Pięknie renomowany!

Rzecz to jest znana, nie nowa, Ze dom czwarty, Miodowa, Taki zakład posiada: — Kto tam kupi, — nie biada!

C, Z A P I Ń S I i

W A R S Z A W A , M I O D O W A 4.

s .

*0 '-O

o *

O C/3 53 N e > >

Sj

> 2 -

? o o

» ^ GO n o 5 *

> 2 >

N t s

n X >

r

>

o o

Hr

w o z

*

n

C

* I 3 -

> £> 0

< 0 O 01 * 01 0 co 1

vO

w

P

'Z

>

7 *

p i

o

Jd

d

(8)

N A S T Ę P N Y N U M E R ŻÓ ŁT E J M U C H Y P O Ś W C O N Y B Ę D Z IE

2 O L T PI M U C H A

U

U O X

O

0) c fi

JaK to rozumieć W katastrofie autobusowej pod Grójcem ucierpiał poważ­

nie pan Pechowicz. Przywieźli go nieprzytomnego do domu.

Kiedy odzyskał przytomność, pyta się: „Gdzie jestem, czyżby już w niebie?*

— „Nie*, odpowiada żona,

„przecież ja jestem tutaj przy tobie”.

Jak sobie wilczury niemieckie wyobrażają P'gcd;enie

„Przełom"

Zapytała Świnia świni,

Czemu u> chlewie „ Przełom“ czyni?

Odpowiada Świnia świni

„Kaidy przecież chętnie świni".

— Liczba 13 przyniosła mi nie- szczęśćie.

— A to jakim sposobem?

—■ A tak. dwunasta przysięgłych 1 jeden sędzis.

Polalów

We Lwowie

W żydowskim sklepie rusin z okolicy coś kupił. Żyd zapy­

tuje go: „Zwidki wy pane (£>- brodijul*

— Z Pidbajeć budu.

— Czy można znaty, jak was zwull

— Hawryło Sycz.

—• Ój, to wełyku familjul Haw wid pes, ry ło wid awy niu, a sycz wfd hadiuku, Nu nul

0 ś

w

1 ę

c

o

& y

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwartalnie zł. 2,60, — półrocznie zł. 4,50, — rocznie 8,00,—

Zagranicą 100% drożej. Konto w P. K. O. Nr. 11001- Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem.

Ceny ogłoszert: Cała

K o l u m n *

(2

s z p a lto w a )

—300zł. */» kl-~ 150 z!. l/t —75 zł. */8—40 zł. Margines—

50

zł.

A dres R e d a k c j i l Adro 1 n 111 f o c j 1: W n r s z e w e , Z ło t o 40, tel. 102-16.

Redaktor odpowiedzialny: Ludwik Pókłewskl-Kozfelł. Wydawca Tow. Wyd. „SWAST*.

Zakłady Graficzna J ó z « f Popiel I S‘ ka, Chłodna

27

tal.

77

-

43

, Warazawa,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Miesiąc wrzesień znajduje się pod zna­.. kiem „zjazdu „Zj azd&#34; jest naogół

Majowe słonko uśmiechnięte smutnie, Jakby się kwiatom takim radziwiłło, Że wszystkie rosną za hardo i butnie, W wiślickie fale do snu się chyliło... W kącie

ków Sanacji mało komu wiadomem, jaki jest ich rodowód. Be-be nie jest czemś, co datuje się od czasów pomajowych. Już Adamowi Mickiewicz'wi znane było to

głębiający&#34; się dobrobyt* Ludzie się bogacą. Czyż nie jest wystarczającym przykładem legendarny wprost Kon. Prawie każde przedsiębiorstwo w Polsce — kona,

Dlatego wprost nieoceniona jest kategorja prawa niepisanego; bo można się zawsze powołać, że istnieje jakiś zwyczaj, a jeżeli naród lub jego

Studenci — to najgorszy materjał obywatelski, któremu ,u% zdaje, że ich 10 czy 13 lat nauki oraz zapał młodzieńczy upoważnia do interesowania się

Przejeżdżający przez Berlin ks, Rad • Para-Rampa wyszedł na dworcu do specjalnego wysłannika Kurjera Czerwonego w czapce, żywo przypominającej nasz strój naro-

czących smrodem na modłę tych „odważnych' tchórzów, wyrzekających się swej niety­.. kalności, i tak nadto gwaran-