• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 44 (26 sierpnia 1930)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 44 (26 sierpnia 1930)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

W a r s z a w , dnia 26~sierpnia 1930 roku. Cena numeru 2 0 groszy.

Nr. 44 Rok II

MUCHA

TP £ m ć? @

TELEFONOGRAM Nr. 894|VIII

Do Par;a Ludwika Poklewskiego Koztełły, redaktora .Żółte] Muchy', Zł^ta 40. Upatrując w treści rvsunku p t.

.Plon niesiemy plon*, zamieszczonego w numerze 43 z dn. 25^V1II30 r. czasopisma .Żółta Mucha* crchy prze- ępstwa w an.

154 kk. przewidzianego, na zasadzie art. 27 cz. I dekretu t dn. 7.11.. )9I9 r. w pned niocie t> mczaso.wyih przepisów prasowych (Dziennik praw Nr. 14 z roku 1919 poz. 186), obłożyłem aresztem w dniu 19 VIII r. b. Nr. 43 wy i . wym. czasopisma przy róWnoczSenem skierowaniu sprawy do pana Prokuratora przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Podpisał: (—) O łpiński W|z Kom. Rząlu.

Numer poświęcony d o ż y n k o m

fcOUsSKA

'" " Ą u U

N o w o c z e s n e d o ż y n k i

Miały miejsce również w redakcji „Żółtej Muchy" w dniu 19 sierpnia 1930 roku.

(2)

Dożynki! Plon niosą do dworu żniwiarze:

Urocze dziewoje, parobcy, kosiarze...

Dziedzic ich ugaszcze! Stoły zastawiono, Trunkami i jadłem wszystkich ugoszczono...

Wre Bitwa Narodów! W krwi ludzie skąpani, Na łaskę bojowej Nemezis oddani!

Armaty wciąż huczą! pociski pękają I miljonom rany bolesne zadają!..

Do rzeźni masami inwentarz spędzają, Co najtłustsze sztuki dla nas zariynają,—

Oto są dożynki rodzaju innego: —

Dla naszej potrzeby — życia codziennego.

Podatki też ludziom dorzynki sprawiają, Sekwestry z własności wielu wyrzucają!

Głupota w rządzeniu dorzyna narody!

Nam takie dorzynki dużo robią szkody!

Przeróżne „dcrzynki" ciągle się stosuje.

Szczególniej „Sanacja" ich nie zaniedbuje...

Jedni rżną owieczki, inni znów... barany, W dorzynaniu swoich... Bebek jest już znany!

Mirza.

BajKa o pańsKich EKonomach Pewien pan miał ogrody, pola, trochę lasów, Ale rządzić tem wszystkiem strasznie nie miał czasu, Zwłaszcza, że się nlebardzo lubił ruszać z demu.

Powynajmował zatem różnych Ekonomów I uwierzył im na słowo,

Że każdy z nich to i owo

Będzie robić świetnie, byczo, morowo!!!

Tembardziej, iż się klęli na wszystkie świętości, Ze nadzwyczajne czują do tego zdolności: —

„Mamy głowy, jak dynie, a ręce bez plamy!

Sprawiedliwości tylko — krzyczeli, żądamy!

Wszystko będzie w największym porządku, Tylko wpuść nas, Panie, do majątku!"

Pan zgodził się, wnet sprawił fagasom liberje, Więc ruszyli z kopyta, jak bawoły w prerje!

A czeladź pańska, patrząc na onebrewerje, Usuwała się z drogi, wzdychając w zadumie:

"Ano, może i lepiej będzie nam, mój kumki Toó o sprawiedliwości tak głośno gadali!

Poczekajmy, zobaczymy, co też będzie dalej!”

Przypadło Ekonomom do gustu zajęcie...

Każdy z nich był fachowcem w języku i wpięcie..

Samochodami codzień po całym ogrodzie Jeździli, trąbiąc głośno przy każdej przeszkodzie.

I przez łsny pszeniczne pełnym gazem Mknęli, jak po szosie, raz za razem Krzycząc, wrzeszcząc z całych sil:

— "Wróbel tutaj w szkodzie byl!

Chciał nam zniszczyć całe plony, Lecz czuwają Ekoncmj!"

Codzień faworytów Bwoich całą kupę Przywozili, ebeąo wzmocnić swą grupę.

A k»£dy z nich koryto dostał wielkie, Gdzie było picie i jedzenie wszelkie.

Codzień też artykuły pisano do prasy O świetnej sprężystości, o radosnym trudzie, ASeby uh naiwni podziwiali ludzie.

Wreszcie nawet przez radjo głosili odczyty

Na użyżnionej drogocennie ziemi Obce mu lin je i nieznane plany, A kusił oczy „cudami* różnemi.

Majowe słonko uśmiechnięte smutnie, Jakby się kwiatom takim radziwiłło, Że wszystkie rosną za hardo i butnie, W wiślickie fale do snu się chyliło.

W kącie ogródka, gdzie było bagienko, Nad samym brzegiem, patrząc w jego męty, Car*) rosnął wodny, a w gruncie, gdzie miękko, Korzenie puścił w żyzne ekskrementy.

Zaś pod parkanem, gdzie mała Góreczka, Powójskładkowski pnie się po budowli, Co ma na sobie symbol: dwa kółeczka: — Przekwitły kwiatek majowe| hodowli.

Na klombie, z brzega, maleszewskie kwiatki, (Większemi w środku obsiane kawałki), Na baczność stoją granatowe bratki, Gwoźdź - Idzikowskich sterczą ciężkie palki.

Na grządce, w trawie, świtalszceą kocwalje, Niby to skromne, niewinne i białe, — Człowiek z rozkoszą garściami by rwał je,—

Bo swoją wonią, odurzają całe. .. . Tu prystorczyki nabrzmiałe i duże

W swym egzotycznym trwające bezmyśle, Obok wspaniałe czerwińssczą się róże, — Obcy gatunek, — kwiaty zagraniczne.

A tu gdzie wina raz wylano tyle, Że grunt spalony, trujący, jałowy — To długoszowskich lilijek badyle Blade po ziemi tarzają swe głowy.

I kwitły kwiaty, kształtem swym i wonią Pyszne niezmiernie i zarozumiałe,

Z podniebnych szlaków bratając się tonią, Zmęczonej ziemi ciągnąc soki całe.

Nagle z zachodu wiatr dmowszczyć poczyna, Jak staropolskie obozy, mocarne,

Dęby, jak trzcinę, przed sobą ugina, Pogodne niebo kryją chmury czarne.

Wicher w przyrodzie zwykle zmiany wróży:

Lecą sokołydowborowe ptaki,

Sikora naprzód; już brzmi chorał burzy, Niebo wciąż prują ogniste zygzaki.

A deszczu krople wielkości hallerzy Ścinają kwiaty, po ziemi je kładą,

Wśród grządek wicher spustoszenie szerzy, Deszcz zmywa ziemię potopu kaskadą.

Minęła burza, wzeszło złote słonko...

Po użyźnionym kwiatami ugorze, Rosą brylantów osrebrzoną łąką

Szedł Wielki Bolnik, aby posiać zboże....

*) Utwór, wyróżniony na konkursie „Żóllćj Muchy".

*) Car—kwiat wodny (patrz ballada “Świteź* A. Mic­

kiewicza).

W cztery strony Rjeczypospolitej,

Że tak się poświęcają, iż pomimo mrozu Bez przerwy dostarczają krajowi nawozu,

I że tych wyczynów wciąż czują potrzebę, Aby tylko użyźnić ukochaną glebę!

Lecz z czasem zbożna czeladź codziennie od rana Pracuje coraz więcej już rozczarowana

1 coraz więcej wzdycha: — .A co, miły kumie, Chyba eą pomieszani trochę na rozumie?

A pan ich jeszcze za to — mówią— chwali!

No,nc! Zobaczymy, co też będzie dalej!* J.O.

(3)

Ż Ó Ł T A M U C H A 3

U K Ł U C I A

Znany ze swej energji i pomysłów Urząd Sanitarny polecił umieścić we wszyatKich foyer teatralnych i kinach, gdzie znajdują się bufety, ogłoszenia następującej treści: , Celem uniknięcia uiehygjenicznego zanieczyszczania jedzenia, za­

brania się czesania, podczesywania i wszelkiego poprawiania fryzur.

*

Mówią, że nieopanowaie i wręcz niedopu­

szczalne przemówienie generała Góreckiego w Ra­

domiu należy przypisaó^temu, źe*. prze mawiał on przed pomnikiem spieszonego rycerza, zaś pan ge­

nerał, jak wiadomo, dobrze mówMylko do ogona.

Inni zaś mówią, że niepoczytalna napaść gen.

Góreckiego w Radomiu na Sejm Btoi w związku z obawą przed kontrolą parlamentu radoano-twór- czej gospodarki generalskiego prezesa w B.G.K.

*

Dowiadujemy się, że tylko przez px'zeocze>

nie nie skonfiskowano Nr. 220 „Kurjera Poran­

nego* z dnia 10 sierpnia, który, podając na pierw­

szej stronicy wielką podobizaę marszał&a Piłsud­

skiego, napisał: . Ten którego dewiią było: — wszystko i zawsze dla Polski".

*

Zainterpelowany z racji powyższego casua’u pascudensiB, papa Ehrenberg tiomaczył się pono, że pułk. Wieniawa-Długoszowski nadesłał tylko artykuł z przeszłości Komendanta, natomiast nic nie napisał o obecnych i przyszłych zamierze­

niach marszałka.

List małego jó z ia do dziadka Kohany dziatkul

No i stało ste nieszczenś ae\ . Po tygodniu obłendnego łarzenia i usy­

chania z braku apetytu z powodu miłości, o czem działkowi pisałem te poprzednim liście,przyszło otszeżwienie, a po rozmowie z Ito całkowite wytszeiwienie, jak 'po Centr olewa ty wie.

Bczoraj zagadnelem Itei

—7 Pnepraszam cie, lta, czy ly wiesz, kto jest ministrem wojny do­

mowej w Meksykó?

— Owszem, wiemi tu lta po­

dała nazwisko ogulnie znane i uzna­

ne w Polsce.

Alei Ito, ją sie pytam o Mek­

syk, a nie o Polskelzawołałem obóżony.

To nie wiem...

A morze wiesz; kto jest am­

basadorem polskim w Paryrzó.

Neuman i Górecki.

A Błapowski?pytam.

— ' Pierwszy raz słyszę.

To morze wiesz, dlaczego w Polsce niema iszęsienia ziemi? ? >

B’o tylko raz na rok jest 13 maj...

—r To mnie zdenerwowało. wienc wieszcze: „Mylisz się lta, bo mar­

szałek tszyma Polskie mocno, wienc sie nie trzensie.

Lew z Jerozolimy*)

W wiejskiej szkółce nauczyciel czyta dzieciom ustęp z legend o Dziadku (prze­

pisowo), siłę woli i odwagę porównywując do siły lwa, który jest królem zwierząt.

•Po chwili zapytuje dzieci: „Kto z was wi­

dział lwa?". Milczenie. Wreszcie jeden z ucz­

ni podnosi rękę. „Gdzie go widziałeś?", zapytuje nauczyciel? „U nas w domu, na obrazie", pada odpowiedź rozgarniętego ucznia, „Pan Jezus jadzie na nim do Jero­

zolimy".

*) Skonfiskowany przez Komisarjat Rządu Nr. 36 .Żółtej Muchy*, obecnie zwolniony z zajęcia decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie.

DomKi na lodzie

Był śnieg miękki, lepki, gdy wzięły się bebki do lepienia chatek na lodzie. Wnet je ulepili, daszkami nakryli i żyli w szczęściu i zgodzie...

Słoneczka promyki, swawolne wietrzyki bu­

rzą i topią im chatki. Klęska to nie lada, więc le­

cą do dziada, jak do rodzonej matki:

„Ratuj swe gagatki, giną nasze chatki, wo da do pasa wezbrała!*

— „W chwili powodzi ratunek w łodzi, któ­

rą Opatrzność dała.*

— .Kiedy i łodzie, wykute w lodzie, również jak chatki stopniały 1“

Więc, zawsze zawodzi budowla na lodzie, czego i bebki doznały.

A, to taka z ciebie, Ito, za- ciftszewiona indyczka! A ja myślałem, rze u tfych stóp znajdę oparcie w mych poglondah polity cznyh.

Tak nisko je hciałeś połorzyć?

A ty, muwie dalej, idziesz śladami p. Bitana z „Ziemi Psze- myskiej“! Nie jesteś godna, rzebym cie podał do sądó chonorowego za poglondy, niezgodne z poglondami mniejszej większości krajó!! I

W tem miejscu hciałem, rzeby mi serce, penkło. Ale ono nie hciało.

1 tak zerwała się ma pierfsza mi­

łość. Pocieszam sie, rze to sie i naj­

większym ludziom zdaża, jak na- przykład 31 października zeszłego roku w kancelarji pana marszałka Sejmó 1

Jutro zbiorę 180 kolegóf, rzeby napisać protokół, w którym potem- pimy i odsądzimy od tszci i cho- noró lte oraz zażądzimy jej bojkot w myśl precedensó przemuskieao z 21.V1I 1930 r.

Potem, albo lta sie zmieni, albo ócieknie, chociasz... podobno „Ziemia Pszemyska“ zyskała setki nowych prenumeratom/, czego przedewszyst- kiem „Gazecie Polskiej" rzyczyko- hajacy dziatka

wnók Józio.

A to dla czego Włochy sie tszenso, hoć tszyma je w łapie i to bardzo mocno ten Móssolim?

— A bo widzisz, powiadam, Móssolini jest endek, to i nie po­

trafi ótszymaćl

To znaczy po tfojemui niech żyje Waldemaras, bo i na Litwie niema trzensienia muwi lta i śmieje mi sie prosto w nos.

Wytszymałem jeszcze to obelgie i myślę, — wypytam jo z polityki wewnętsznej, morze lepiej pójdiie.

Gzy wiesz,kto to jest La- motte...

— Wrona z Lublina.

—> Alesz to jest wojewoda po- morskil

Nic dziwnego, przy niepewnej pogodzie wrony wysoko i daleko latajo!

Hamuje sie pszez hfile i znuf

pytam:

—- Go sondzisz o Czechowiczu?

B.B. stanęło jemu kościo w gardle,odpowiada mi tą smar­

kata.

A co myślisz o kryzysie gos­

podarczym?

Jeszcze jedno pierf sze miejsce w świecie w Konkórsie pracy i za­

pobiegliwości I

Tego jósz nie wytszymałem:

t n

w

¥ s . B y (3 w S .* * * S) B S> M P

P c D

W

* " d r *

>

H Z W

(4)

FA.R8IARNIAPAPOWAT?WD7Vr7KftWQKłFABRYKA: Prosta 50, tel. 116-92(domwłasny) i PRALNIACHEM1C2NAIiI*i*I V/Ł11U YfOII1 KANTOR: Złota16, telefon503-19. Praniechemiczne, farbowaniegarderobydamskiej i męskiej bez prucia Czyszczenieskór,kołnierzy, bekiesz, dywanów, portjer i mebliw całości.

0fi

av

«K NU a e U

TJC.

•H 0(0

« 0 430

«

W yrób Krajowy Monopol polski nie próżnuje, Mozolnie dziesięi lat pracuje, / Wysiłek ciężki, żmudna praca / Sowicie za to ją wzbogaca. — ' Nasz koniak znają wszystkie

(kąty, Choć produkuje go rok piąty Klub 'pułkowników trzech-gwiazd- ;

lcowy, — H Baranie nawet .urżnie" głowy, n Obecnie marki ,Sano-Be-by" j jj Pijemy nektar polskiej gleby, fi W butelkach małych, kieszonko-

(wych: - To zwolenników jedna nowych!

Babcia Europa; — Zaciynają się znów moje kłopoty: — Azja ruszyła się na dobre: — Chiny zaczęły, potem poszły Ind|e, a teraz tuż Turek skacze na Persję. A moje niesforne dzieciaki czekaią tylko na okazję, szczególnie] ten awanturnik Mićhałek, co

Pulski ścierpieć nie tuoźe .

Matoła Lament aktualny Co się dzieje, co się dz'eje!

Z* zmari-wie ia czł*-k łysieje, Holi gło«a, cierpną zęby, Obuduj łydki, cbudoą kłęby, G' w a zw sta,, mina skisła, — A dlaczego? A dlatego (Ach ratujcie, ojce, matk !) Z* go ciągrną z całych aił B eżącego dnia wypadKi:

Wprawo, wlewo, naprzód wtyl!

— Wprawo 1 wprawo 1 Tylko (wprawo!

— Wciąż na prawo—idźcie ławą!

Idłj, id?j, aż pod Lidę, — Postać znana, jaśnie pana, Cóż... gdy zdezorientowana...

Chyli, chwieje się—nieśmiele...

Kurek, kurek na kościelel Jaki jest — a jaki był?

Idźmy zatem — za magnatem—

Wprawo, wlewo, naprzód, wtyl!

Nagle woła — tłum dokoła:

—Skręt na lewol^Skręt na lewo!

Niech tam będzie, gdy na grzę- (dzie Trybun! Idę: Strzec ohydę!

Ale co to? Ol marnoto!

B erz cię li. ho z tą robotą!

Gniew przepada — juz przy- (siada Napór, protest gdzieś się skrył...

Trudna rada... Tak wypada:

Wprawo, wlewo, naprzód, wtył..

— Naprzód ludzie, bo po tru- (dzie Każdy lepiej się pokrzepi!

— Wtjł! ludziskal Tu— się zy- (ska!

Gwałtu! Gwałtu! Z mego kształtu Jestem zero. O! Afero!

Co mam czynić? Wielbić? Wi- (nić?

— Wiesz co? Synku! Wstąp do szynku:

Gdyś się dokumentnie „zrył*,—

Pójdziesz jasno—drogą własną:

Wpra-a-wo... Wlee-wo... na...

(przód...wt..ył! Em.

Rozmowa

Pytał Polak Litwina: .Powiedz ::

(mi kamracie, | Czemu, gdy wciąż milczymy, wy. | (jednak Bzczekacie?' | .Wiesz o tem, co ten Niemiec ' (żąda za swe.łaski?:— , Musimy na was szczekać za L

(dane kiełbaski. ^ W sądzie

Podchodzi chłop do sędzię- . go i kłania się niBko.

— A co gospodarzu chce- = cie?—zapytuje sędzia.

— A to prosę prześwietne^ , go sądu, chciałem prosić o ra- dę, co mam robić z mojom" ba­

bom, cięgiem ino lato i lato za £

cbłopamy. f

— Czyżcie ją już bili za to?

—A dyć tłukę jom kułakiem po łbisku, kiej nic nie pomaga, a kłonicą się boję, bo bym ba-,

bę zakatrupił. ,

— To najlepiej będzie, skoro ® weźmiecie rozwód, — zawyro- ' kował sędzia.

— Tego to ja nie zrobię,.?

przecie jom kochuml Znali czasu

— Jąnkul Otrzymałem bez- ' płatne bilety do teatru; należy : ci się trochę zabawy! Zapomnisz jj1 chociaż chwilowo o kłopotach... J

— Idź, kochanie, z siostrą t lub bratem. Mnie już i teatr nie ^ pomoże.

Przedwczesna radość

— Dokąd tak leciBz? ł

— Do P. K. O. Podobno wypła* >

cają gotówką zwaloryzowaną ; pożyczkę Odrodzenia i Miljo-

nówki. . j,

— A, to spiesz się! fl jak j wypłacą, trzymaj moeno, ie- j byś nie zgubiłl...

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A 5

Aktualne „dożynki", urządzane codziennie na koszt spokojnej, pracującej ludności, ostatnio z wyjątkowem upodobaniem i po­

wodzeniem w Małopolsce Wschodniej.

Z teKi filozofa (poety) 0, jakże dotkliwie los mści się na gapie,

Przeciek, gdy deszcz pada, woda z rynny kapie\

Ody się już zasób krasy wyczerpie, Czem się kobieta wówczas pochełpi?

Kotlety po polsKu (Według Ćwierciakiewiczowej)

Nasza polska kuchnia słynie w całym świecie, Przeróźnem jedzeniem szczycimy się przecie?!

.Polska gospodyni*, Ćwierciakie wieżowa, Dała nam przepisy, jak mamy gotować.

Lecz brak tam przepisu, który tu podamy, Jak polskie kotlety przygotować mamy.

Główną tam podstawą: — wołowina piast i, Oraz cielęcina chadecka, żylasta,

Endeckiej sarninki comber ek dodany, 1bebecki warchlak dobrze posiekany, Enperowski ogon dla smaku wkrajany, Z wyzwoleńca udziec, z aromatu znany, Zaś pepesowskitgo tłustego kapłona Dodać dla koloru (jeBt jucha czerwona), Ukraiński kogut z białoruską gąską, 1niemiecka Świnia wraz z cebuli wiązką, Wreszcie dodać soli z ogólnej niedoli, No i rodzimego fajdańka „od woli”, —

Do wszystkiego wsypać te z wiejskiej sucharki, Oraz ministerskich jajek ze dwie miarki.

Gdy kucharz, Walery, wszystko dobrze zmiele 1, miast angielskiego, doda swoje ziele,

Na pułkownikowskiej patelni usmaży, ft do tego piwa, jak zwykle uwarzy,

Otrzymamy pokarm, który Polak trawi, . flle inny naród jut jego nie strawi.

Z Księgi przysłów

Ciekawość, to droga do awansu.

Marszałek jak głaśnie, to w uszach trzaśnie.

Dziadek strzela, a prasa sanacyjna kule nosi.

Kto się na gorącem sparzy, ten powinien wezwać Pogotowie Ratunkowe.

Krowa, która dużo ryczy, jest śpiewaczką z opery.

Kto się wywyższa, ten jest lotnikiem.

Kto ryzykuje z cudzej kieszeni, ten nic nie traci.

Żyją z sobą, jak P. P. S. z B. B. S.

Jak bieda, to do Bartla.

Tonący chwyta się gillettki.

Jak cię widzą, tak cię opiszą... w urzędzie Skarbowym.

Ślusarz zawinił, a złodzieja skazano.

Nie graj Wojtek, o ile nie masz kredytu w B.G.K, Nie taki Sejm czarny, jak go „Gazeta Polska*

maluje.

Kto Bię lubi, ten jest egoistą.

Darowanemu koniowi nie gadaj- do ogona.

Wiedzą z Centrolewu — sąsiedzi, kto z sanacji będzie siedział.

Wpadł z deszczem do rynsztoka.

Czas—to nasz produkt eksportowy,

Lepiej z mądrym zrobić plajtę, jak z głupim zawrzeć spółkę.

I stary odmłodnieje po wizycie u Woronowa.

Życie jest snem, — więc śpijl — mówi Sławek sejmowi.

Gość w dom, na stole sznaps.

„Złota rybKa"

Wszak różne maszynyróżne mają tryby\

Był taki, co zawsze chętnie łowił ryby, Na swoim urzędzie z okazji korzystał I często nie jedną „złotą rybkędostał...

Wraz z powyższym rysunkiem, otrzymaliśmy list, który in extenso drukujemy:

.Kohana „Tse-tse*. Wyczytałem w gazetach, rze i w Hinah rozpoczęły się jósz dorzynki na całego, ale Smoka Hińskiego hce óspokoić Japończyk, ktury ma mó oberznonąi paśnękcie.

rzeby nas nie podrapał. Z tego faktu narysowałem taki aktó- alny rysónek polityczny, ktury radze dla óśfiadomienia Czy- telnikui ómieścić. — Kłaniam się Redaktorowi i rzycze powo­

dzenia. Józio Sanatorski, ten sam, co pisuje do dziatka*.

N

m

co

N

£

o> § nO N

2

m N-

-rr

m

c_

c n

70 ,

roQ- a>

n NOpt 0)

&

O 2.n

■TlO 3 NiO

O*

3

rr

m H

suw n>

C/lNI

< n

< N n>

nrt> D- 3 O

® 3

^ D-

H

* DJ

" . ' o O W a 5T 3 *h

D Ct>‘

U l C/J N r j - cTT

(6)

id inO e pi

o .

o b

<

O

<

2

ht

*0

•N

< £

X *•*- IM 2 «£ 2 U 0)_ >H w .3fi M g u , 0 X <

w N

a a)

=2 **

^ h o a s **

> «

•P4

“= fi

■ *

*0 h

N

</)

<

£ J

£

U

ai £ K H (8 N C u O tc *0

“5 -M 5 * uj ,Z>

K .H 3 X

9h TJ

M

N IRh

fi

U N

Z tąd i z owąd

Mieszkańcy ulic'Ożarowskiej i Obozowej na tak zwanych .Budach”, skarżą się na szumowi­

ny podmiejskie, awanturujące się ustawicznie, a bezkarnie z powodu braku posterunku policyj­

nego na rogu wymienionych ulic. Więc my na to krótko:

Policyjne ludylll Na .Budy*!

Magistracka komisja sanitarna postanowiła czuwać, aby w cukierniach, jadłodajniach i ka­

wiarniach używano lodu — tylko sztucznego...

Dopóty to będą bezskuteczne gadanki, Póki nie będą zasypane — glinianki...

Znowu złapano fałszerzy paszportów, Majera Kagana, Szymona Jadzielniewicza i Józefa Wofl- sona, którzy ułatwiali w ten sposób zbiegostwo na Litwę i Prusy Wschodnie... A my na to:

Jedna jest na to, a skuteczna, racja, Aby ustala fałszów fabrykacja. — Ogłosić: niech sobie zmyka taki kiep!

Kiedy nie chcesz żyć w Polsce, idź na zbity łeb!

Huragan na pograniczu porwał dwóch żoł­

nierzy sowieckich i przerzucił na stroaę polską...

Przerzucił? dwóch żołnierzy? Tedy — oczywiście — Musieliby to być ledcy, niby suche iiście!

Mamy tedy dowód horri bili dictu,

Jak to w tych sowietach marnie — względem Wiktu.

Według otganu filatelistycznego „Internatio­

nale Sami er Zeitung", biura Ligi Narodów i mię­

dzynarodowego biura pracy, będą miały własne, służbowe marki pocztowe...

Kiedy to się ziści, czekają niecierpliwię . Tam — filateliści

Ucieszą się również, w sposób nader szczery Z tej nowej kolekcji polskie salikery.

Pan Wlej-WstwialsKi mówi:

^e

Argentyna przeprowadza spis bydła wedle wieku, rasy, płci i gatunku. Tak samo koni, owiec i trzody chlewnej. Aby posiadać obraz dokładny stanu posiadania.

U nas też by się zdało, gdy robią naokół, Lecz przy tej robocie będzie jeden szkopuł:

Odyż się będą opierać nasze wiejskie chatki, ■ Myśląc, że tu chodzi — o nowe — podatki!

Gdy państwa europejskie chciały ogłosić składki na rzecz ucierpiałych od trzęsienia zie mi w Italji, Mussolini ogłosił podziękowanie, lecz zarazem nadmienił, że Italja fara da se... :

Otóż to, co się zowie, duma narodowa!

Więc naszego uznania wygłaszamy słowa:

Zuch, kto radzi sam sobie, mimo wszelkich prjwat, Wiwat, piętna Italja! Mussolini! Wiwat!

Polskie radio ogłasza .Słuchowisko z War­

szawy”, zradjofonizowana farsa... a więc pewnie, przypuśćmy, Ruszkowskiego lub Rapackiego?

Nie... Labiche’a...

Polskie radio... więc nieih będzie repertuar, w pierwszym rzędzie polski! Panie Marynowski! Doznaj o to większej troski. — Coś do pióra się nie kwapisz... Tamtych nie chcesz? To sam

napisz!

Ministerjum przemysłu i handlu chce „sztan- daryzować" masło przez numerację mleczarni...

A my na to, prosto z mostu:

Izba przemysłowa niechaj będzie zdrowa,

Lecz niech się odważy poskromić — margarynlarzy, Bo wtedy się zwiększą im sprzedaży dane, Kiedy to masło będzie — maślane!

No i już odczułem skut­

ki nieobecności w Rado­

miu. Nie zaproszono mn'o na dożynki w Spalę. O sa­

me dożynki, — mniejsza szkoda, krótki żal. Fatyga reprezentacyjna — i tylel Szkoda tylko poprawin do żynkowych, które urzą­

dzał: śmy w drodze powro­

tnej w zacnej i zgranej kompan ji — na cudzy Ja­

ch ute1?. Zresztą w tym ro­

ku, po ogólnych dorzynkach podatkowych i konjukturo- wych, napewno nie star­

czyłoby już funduszu na poprawiny względnie by­

łyby te poprawiny tak skromne,że poprostu wstyd by było brać w nich udział takiej personie, jak ja, dla której cawetcały fundusz

dyspozycyjny Czechowicza wystarczyłby zaled­

wie na parę tygodni dobrego picia. A dożynki ogóino-krajowe musiały wypaść w tym roku nad spodziewanie, bo aż na poratowanie Monopol wy­

puścił „kieszonkową* wódeczność, żeby ułatwić dobrym obywatelom zasilanie pustych ka3 skar­

bowych „na trzeźwo'. Po mojemu,— to będzie z tego tylko fiume. Ba czyż porządny Wlej lub Wstą- wialski (ja jestem i Wiej i Wstawialski czyli najporządniejszy z porządnych) zechce się w ten sposób paskudzić. Dla nas wchodzi w rachubę tylko... z kropelkami, albo ja k a inna „specjalna*, a jeżeli się pije czystą, — to nikt z naszych te­

go nie robi wprost z butelki-. — musowo szklanecz­

ka, albo w ostateczności kieliszek i to tylko więk­

szy. N eehby we wszystkich miastach w różnych punktach, zamiast tych obrzydliwych budek z wo­

dą sodową, urządzili k jo 3 k i z wódką, w dodatku otwarte przez całą noc, gdzie wprost z pod kra­

nu, ciągnącego spirytus z rektyfikacji, wydawa­

liby publiczności żądane ilości (latem — musowo z lodu!), to dopiero wtedy zwiększyłyby się wy­

datnie wpływy skarbu. A tak, „kieszonkowa*,—

dobra dla szoferów, co się wiecznie spieszą i w swej taksówce załatwiają wszystkie potrzeby, — bo nawet dryndziarze, co mają więcej czasu, chęt­

nie zachodzą do knajpki. Z tego w rezultacie będzie tylko więcej „przejechanych*. Więc nic dziwnego, że pan wice prezydent Szpotański, sta­

jąc się coraz grubszym i ociężalszym, pragnie, w obawie o własną osobę, zaprowadzić prohibi­

cję w Warszawie. Ale jemu na to nie pozwolą, chyba dopiero po wyborach, na które właśnie obliczona jest owa „kieszonkowa", żeby już osta­

tecznie i dokumentnie urżnąć na tych dorzynkach wyborczych wszystkich, co inaczej, jak będzie nakazana, chdeliby głosować.

Vieux polonais utyskuje, że w parku Ujazdow­

skim ustawiono „nagą dziewkę* z kamienia

„w bezwstydnej a wyzywającej pozie", a my przypomnimy, że w parku Paderewskiego usta­

wiono też nagą gidję, podobno wyłażącą z ką­

pieli... I długo tego będzie? Ano chyba:

Dbali o dzieci rodzice wezmą topory, kłonice — I rozbiją w strasznej zlośei dokum;nty *— bezmyślności!

iM

Mjji

Jul inni Ittki Jffl I'

*

. tiKil

l inn :4fl\

ś f i Mjr#

l i r a

uińsi

‘,15 pn

,saj‘ i iii",

i,nie: a d i

anta'

liitroi

ił-5 M

lądl sjak (Cena f 11 FUpi Ą

ii

'ji

•hł i

(7)

Ź O L r / l M U C H A 7 Jojne FajdanKendufł

się żali

Na temu zjazdu od Radomiu fajdankenduft sobi potćzebnił cze- szyć. Fajdankenduft tyi od Rado miu. Tam sze znajduje mojego ta- iele, mamele i Całkie famulje. To jak całkie famulje od ty Ifguni&te iechało do Radomiu, to Fajdan- lcenduft tyż sządnił do począgu i pojechał na gape do swój famulej- ny miasto Radomiu. To buł całe szwynto, a szabes, z duzio radosz czów w nasze famulje. 1 mułes buło:—

moje tatele sobi targuji w budkę z piwem i wodem* to un ma ... szmrcowane wódkie i papirosów i wszystko inne przyjemnoszczów.

WyjąteK z rozmowy

— Widziałeś kiedy osia, który miał dwie nogi.

— Owszem, mam go przed sobą...

To jak tyli liguniste przyjechało do Radomiu i kuiden potrzebnoł do- stawaćz a bares gełd na wydatkes to z tego budkę od Fajdankendu/t—

tatelewszystko sze wyprzedniu- ło. I ja. sobi czeszył i wszystkiemu było git, tylko ja szy zmartwiuł i moje radoszczÓw ferfałł a ganc ferfałkes, jak temu pan direktor, od gieneralśkie bańkę potrzebniuł mówicz. To buł drugiemu Trewir na wynos (7 rewirańusmin.

niemiecki, uwaga Red.), tylko co tamtego buł a deutszman i jemu możno było wimiszlycz 'na Polaki i wszystkie Polaki chcesz /ressen Ali panu polskiego gienerału od polskiego banku to grojsze szande, to temu potczebno sze wstydiy.

Niech un sze pita naszemu Szere- szewski czi Rotszyldu, czi innemu finanzmanali mciżno direktoru od bankes takie rede mówicz. Od takie mowe to płajte,takienpu direktoru mues nie dawajom. A po- grom szyk, a myszige... pajdanketi- duft potczebni radży. cobi takitmu direktorzy te jego famulje od Rado miu zrobiulo halte pisk na kłód- kies.

Wyniki k o n k u r s u „Żółtej Muchy"

n a 3 h u m o re s k i

Pierwszą nagrodę i z?. sto przyznano au*

torowi ped pseudonimem .Humor to zdrowie*, za utwór p. t. „Hum or — to zdrowie".

Drugą nagrodę i zł. 50 przyznano autorowi pod pseudonimem „Wlejawa" za utwór p.t. „Nasi milusińscy'*, wreszcie trzecią nagrodę i zl. 25 przyznano autorowi pod pseudonimem

„Górą maj* za utwór p.t. „Majowe natch­

nienia". Niezależnie zaproponowano Redakcji ikcrzysianie ż utworów: p.t. „Bajka o kontuszach, mundurach i sukmanach* — Strzygi oraz „Polo­

nia Restituta“ — godło „Cenzura".

Autorowie nagrodzeni zechcą się zgłosić po odbiór nagród między 1 i 5 września r.b. w go- I dżinach 4—5 p.p., do Administracji „Żółtej Muchy", i Złota Nr. 40. m. 39.

Od Redakcji

Jako pierwszą premję bezpłatną, prze znaczoną dla wszystkich naszych Czytelników, dajemy aktualne „Bajki Sanacyjne", May­

era. (Cena sprzedażna zł. 1,20) Numer z dnia 1 września r. b. zawierać będzie

!kupon, upoważniający* do otrzymania tej

premji.

KREM i MYDŁO „HALINA”

* Mag. Farm. PflŹDZIERSKIEOO NajsKuteczniejszy środeK przeciwKo

Piegom, wągrom, pryszczom i t. p.

Niezawodność środka została udo­

wodniona na chłopcu o twarzy zeszpe ccne) piegami, której połowa, pielęgno­

wana kremem HALINA, nabrała czystej, gładkie) cery.

Chłopiec ten był demostrowany na P. W. K. w Poznaniu, Targach Wschod­

nich we Lwowie, Katowicach i War­

szawie.

Stosowanie niezawodnego Kremu '•Halina" daje gwaranci^ pozbycia. si«j

■Spetpty.

Sprzedaż w składach aptecznych, aptekich 1 perfumerjach.

5KŁ AD: PEKFUMERJtt Zygmunta SZEPHIEWSKIEGO

'IlAl IN»-”

GŁÓWNY:

Warszawa. Zórawia 18 tel. 115-95

Raróg

Choć się pojednałem już dawno z mym „*rogiem“

Ludzie nazywają mnie jeszcze „rarogiem"..

Byłem za grąnicą..

.... W domu pozostała, Połowica moja, — Pelcia ukochana!...

Za mem zezwoleniem sąsiad ją odwiedzał.

Lecz mnie o efektach swoich nie uprzedzał...

Tymczasem sąsiedzi ze mnie Wciąż się śmieli I za poczciwego „raroga* mnie wziębl...

Pragnąc jednak plotkom kres wreszcie położyć, Musiałem sąsiada — z mą żoną pogodzićll

Odpowiedzi Redakcji

»,Wicher" — Warszawa — Wiersz na 10-tą rocznicę „Cudu nad Wisłą* otrzymaliśmy za późno, po zła­

maniu odnośnego numeru.

M. B. Warszawa — Może dalsze próby bę­

dą pomyślniejsze. W każdym r>zie prosimy o tematy mniej .oklepane*.

Jan ZawszyKraj Równe —- Przedpłatę otrzymaliśmy, prosimy zawiadomić, czy i ewent. kiedy WPa’n przesłał pieniądze za ,Ojca Zadżumionych".

WieliczKo Warszawa— 2 większych drukarń w Warszawie możemy polecić: Literacką, Piekarniaka,—w każ­

dym raz'e nie Br. Koziańsklch, znanych .sanatorów* i sługu­

sów sanacyjnych.

Helena KozlowsKa Łódź — Na terenie Łódzk>m mamy 2 przedstawicieli, ponadto sporo bezpośred­

nich prenumeratorów,

M. C . D. — Warszawa —Kupon na premję za­

wierać będzie numer z dnia 1-go wsześnia.

Jań W^jśniewsKi Warszawa — NajproT ściej brakujące do kompletu numery wybrić można w Admi­

nistracji naszego tygodnika, Złota 40 m. 39 wgodz. 9—3.

codziennie.

BEZPŁATNIE! CZYTELNIKOM

„ŻÓŁTEJ MUCHY"

Jeżeli ci brak energji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie i nie znasz wyjścia—napisz imię, nazwisko, fok i miesiąc urodzenia, kawaler, żona­

ty, wdowiec, ilość osób najbliższej rodziny—napisz również szczerze i otwarcie, co jest główną przyczy­

ną twoich cierpień, a otrzymasz bezpłatnie od uczonego psycho- grafologa Szyllera-Szkolnlka, auto­

ra prac naukowych, redaktora pisma „Świt*, analizę cha­

rakteru, określenie zalet, wad, zdolności i przeznaczenia, szereg rad 1 wskazówek, jak żyć, czynić 1 postępować, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi, poznasz kim jesteś, kim być możeszl Adresuj: WARSZAWA, PSYCHO-GRA- FOLOG SZYLLER-SZKOLNIK, REDAKCJA .ŚWIT" NO­

WOWIEJSKA 32—6. — Ogłoszenie niniejsze i 75 gr. — znaczkami pocztowymi na przesyłkę, załączyć do listu.—

Przyjęcia osobiste płatne godz. 11—3 I 4—7 wlecz

W każdymdomu polskimpowinnaśięznajdowpamtkowailustracjaz okresuWalko Niepodległość, kom­pozycjiart. malarza St. Bagieńskiego, obrayującadni Zmartwychwstaniana gruzach zaborczychpog.Dootrzymaniaw cenie1 otywnież w Administracji „Żółtej Muchy". Administracjailustracwysyłapocztą po otrzymaniunależności na P. K. O. Nr. 11001lubw markachpocztowych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

B„ znakomite dzieło Sienkiewicza zyska dopiero teraz na przejrzystości 1 sile, dzięki czemu nadaje się specjalnie na czytanki w szkołach sanacyjnvch i w „Nowej

ków Sanacji mało komu wiadomem, jaki jest ich rodowód. Be-be nie jest czemś, co datuje się od czasów pomajowych. Już Adamowi Mickiewicz'wi znane było to

i O.P.“ List kończy się przypuszczeniem, że Polska przedstawia dziś najlepszy teren dla podobnych „kawałów&#34;, dużo lepszy nawet od Niemiec przedwojennych..

głębiający&#34; się dobrobyt* Ludzie się bogacą. Czyż nie jest wystarczającym przykładem legendarny wprost Kon. Prawie każde przedsiębiorstwo w Polsce — kona,

Dlatego wprost nieoceniona jest kategorja prawa niepisanego; bo można się zawsze powołać, że istnieje jakiś zwyczaj, a jeżeli naród lub jego

Studenci — to najgorszy materjał obywatelski, któremu ,u% zdaje, że ich 10 czy 13 lat nauki oraz zapał młodzieńczy upoważnia do interesowania się

Przejeżdżający przez Berlin ks, Rad • Para-Rampa wyszedł na dworcu do specjalnego wysłannika Kurjera Czerwonego w czapce, żywo przypominającej nasz strój naro-

W ten sposób umożliwi się i jemu zamieszkanie razenti co przyczyni się także do ,,uspokojenia“.. dotychczasowego ogniska