• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 61 (15 grudnia 1930)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 61 (15 grudnia 1930)"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

N u m m ł » w l « r > < w i t u p o n r :

1) aa bslp tatną prem)^, S) na 500 prezentów

Numer podwójny

Warszawa, dnia 15 grudnia T93U reku.__________ Cena 3 0 jr o ity .

RoH II Nr. 61

(1 0 0 )

N u m e r ju bileu szow y (setny)

(2)

2 7 Ó Ł . T R M U C H fl

S e t n y n u m e r !

Gdy setny numer będde na ifcaszynie, . '•••

Gdy go ołówek .cenzora ominie, Wówczas pamiętaj, zacny; Redaktorze, Że w kraju gorż£?i :■§> ;- V' fl gdy ów' numer dojdzie Czytelnika,

Jego rąk czystych, uznojonych W pracy^*"

Niechaj myśl jego, naszą m p l pęzefiika, j}

Bośmy jednacy!

Jednacy, wspólnie Ojczyźnie oddani, Obcy prywacie, z zapartym oddechem Czujni, bo nikt nas nie okpi, omani Zdradżieckiem echem!

Echem przebrzmiałej dawno już legendy, Skąpane we krwi bratniej i łez toni,

Przybranej w różne matactwa i ględy, Jak wszyscy oni!

Niech więc ten numer pobudką nam bądzie Do dalszej wspólnej pracy i wysiłków, Niechaj zespala nas nadal i wszędzie, Gdyż nie brak wilków!

Wilków, wylęgłych w owczarni Ojczyzny, Co Jej normalnie rzeszkadzają żyć, V fl pazurami rwaliby Jej blizny

Byleby tyć! Gies

U K Ł U C I A

Mówią, że nawet w Madrycie rząd gotów jest przeprowadzić czyste i bezstronne wybory.

Dopiero w setną rocznicę powstania listo­

padowego dowiedzieliśmy się, żetonie Piotr Wy­

socki i Maurycy Mochnacki byli twórcami pow­

stania, kcz dwaj inni mężowie, których portrety widniały wszędziewtym dniu,wystawionei)a pokaz publiczny.

* *

*

Złośliwi twierdzą, że z tem zwycięstwem BeBe nie musi być znów tak b;;rdzó dobrze, sko ro niektóre sfery eanacji lansują projekt zniesie­

nia wolności prasy.

Celem skuteczniejszego stosowania w życiu szumnie przez „Czerwoniaka" wysuwanego ha­

sła zwalczania partyjnictwa, pisma te przechodzą pono na własność B.B,

Z racji ostatnio coraz częściej notowanego brutalnego zachowania się policji w stosunku do studentów i pozostałych obywateli, utrzymuje się wersja, że jest to w związku z wysłaniem w swoim czasie paru wyższych funkcjonarjuszów P.P. na kursy instruktorskie do... Hiszpanji.

O d R e d a k c j i s;

;w

Dzisiejszy numer s e t n y od założenia C naszego tygodnika przynosi na stronie 15-te;‘- dwa kupony: jeden na d a r m o w ą premję'!tJ drugi na d a r m o w e p r e z e n t y .

O premję w postaci książki, p. t. t

„Jak i gdzie spędzić wakacje" (cena księgarska, zł. 2.50, książka zawiera ca 200 str.) mogą si(

ubiegać wszyscy Czytelnicy i Prenumeratorzy,:

.Żółtej Muchy", przyczem premję tę przyznamy}.^

wszystkim bez wyj ątku Prenumento-. j rom oraz 1000 zgłaszających się Czytelników. ™

Wycięty i wypełniony kupon należy prze­

słać pod adresem Redakcji (Warszawa, Złota 41|J nie zapieczętowanej kopercie, z w

sem: „Druki

na, i

o frankowanej 5-cio grc

szową marką pocztową

Razem z kuponem należy przesłać markę '1 pocztową za g & 40,-— na koszty przeaylkP i opakowania wysyłanej ks:ążki. Bez marki pocz-J?

towej nadesłane kupony mogą być realizowane - tylko osobiście w Redakcji między 1 i 5 stycznie 1931 roku.

P. P. Czytelnicy, którzy znajdy■ się poziffi 1000 obdarowanych, jako ekwiwalent za nadesłane 40 groszy otrzymają bezpłatnie Nr.®

Nr. 4, 5 i 6 „Żóitej Muchy” z roku 1931 Zatem, o ile do dnia 15 go stycznia 1931 ro:*’

ku ktokolwiek z nadsyłających kupon wraz z marką pocztową za 40 gr. nie otrzyma premji, to znaczy, że znalazł eię poza"owym ty-0t siącem, niech nie kupuje Ne. Nr. 4 5 j

(3)

Ż Ó Ł T A M U C H A 3 ,,Życzliwi*4

(Nie bijka)

Znane z „życzliwości* „dusze", Poprzysięgły zemstę „Musze", A nie chcąc jej morzyć głodem,

Chciały ją zadusić... smrodem.

Urządziły więc napadzik, (By nas pocałować tc....) Rozlewały exJcrementy, Znane, łobuzerskie męty.

Lecz ie „Tse-Tde prawdą iyje, Mocno kłuje, choć nie bije,

Więc nie zmogą jej „smrodziarze"

Napadami, gdy „ktoś" kaie Obojętne tez jej chmury, Nawet, gdyby szły z .. cenzury.

Kiedykłuje* , Żółta Mucha", lo jej w Bebe też się słucha.

Oies.

W aeroplanie

Dwóch źydliów wybraió się aerop­

lanem z Warszawy do Poznani*.

W drodze krzyczy jtd tn z nich do pilota:

Panie pilot! Proszę zaczekać, bo Srul wypadł z kabiny.

Bezpieczna jazda

P a s a ż e r (do szifera): — Nie h pan nie jedzie tak prędko, bo J i się boję. Jadę pierwszy raz autem.

■ S z o f e r : — Niech się psn nie boi, ja także pierwszy raz prowadzę auto.

Parada gwiazd

(viarsz V. Schertzingera) Słowa na chwałę Pi-Kl-Li-Fu

Wodzu wasa!

My na twój zeu> brygidek śpiew Roznosim chętnie tam i siam.

Więc nam wskaż, Co czynić nam u twoich bram

Wypada nadal robić tam!

Wszak dziś dziad i wnuk Nie jest nasz wróg,

Forsę dasz, więc się bawim za dwuch.

Więc naprzód marszl Baterja wódek czeka, nas...

Niech rozbrzmiewa okrzyk nasz:

My, Pikilifoska dzielna straż!

,.Żółta Mucha"

(Jubilatka)

Ta kochana „Żółta Mucha"

Tnie swymjkądlem dookoła, Jest złośliwa, prawdą bucha, No i przytem jest wesoła.

Kto ile robi, tego kąsa, Wszystkim daje się we znaki, Czy z wąsami, czy bez wąsa, Boją jej się „brygadziaki".

Zna ją Sławek, zna Prystoreh, Zna ją Caruś „sprawiedliwy", Zna udno-oczny“ ją doktorek, Słynny Kazio gadatliwy.

Fruwa Tse-Tse wciąi po kraju, Ta Żółciuchna Muszka mała, W całej Polsce jui ją znają, Gdyż jest mądra, cięta, śmiała.

Wszystko widzi, wszędzie wpadnie, Wszystkie czyny podpatruje, Kto ile robi, bije, kradnie,-

Wnet iądełko jej poczuje.

Setny raz już, jak z Redakcji Do swej pracy „ Tse-Tsewzlata, Dlatego tei dziś z tej racji Życzymy jej: „ DŁ UGIE LA TA\*

F. Gawroński.

„Żółtej Muchy", gdyż numery te Redakcja doszło wówczas b ezpłatnie.

O prezenty ubiegać się winni tylko Prenumeratorzy, przyczem przeznaczamy dla rocznych — 300, półrocznych — 150 i kwartalnych — 50 prezentów do rozloso­

wania między nadsyłających kupony.

Kupony na prezenty mają być dosyłane łącz­

nie z kuponami na premję, w tej samej kopercie.

Koszty przesyłki prezentów pobierane będą przez zaliczenie pocztowe, odpowiadające rzeczywistej opłacie pocztowej, zależnie od wagi wysyłanego prezentu.

Wśród 500 przyznanych do rozlosowania prezentów, znajdują się: 5 cennych, pamiątkowych albumów wartości 100 zł. każdy, 10 takich a lb u ­ mów po 50 zł., 20 albumów po 30 zł., 5 obrazów olejnych, 30 ładnych i cennych reprodukcyj, 20 kasetek firmy St. Majewski, 30 kaBetek, zawiera­

jących mydła i perfumy, 50 pudełek pierwszorzę­

dnego pudru roślinnego firmy „Kalotechnika", 50 butelek wody kwiatowej, 60 cennych mydeł toa­

letowych, 25 flakonów perfum (część wjrobów perfumeryjnych zakupiono w firmie Zygmunta Szepniewekiego), 25 kasetek wyborowego papieru listowego, 30 butelek win owocowych firmy ,,Ge- neli* i „Makowski", 10 pudełek po tuzinie żyrar­

dowskich chusteczek do nosa, 20 paczek wybo- rowych fig, 30 kalendarzy na 1931 rok, 140 k s ią ­ żek (beletrystyka nowa).

U wa gal Z prerogatyw Prenumera­

tora korzystać będzie również ten, kto do 20 grudnia 1930 roku opłaci zaległą lub no­

wą prenumeratę.

Rozmowy w baszę „pod 13“

powiedzieć, dlaczego winogron tak nagle

— Czy mógłbyś mi w ostatn ch dniach cena skoczyła w górę?

Bo Madera wstrzymała wysyłkęl

— ? ? ? ? ?

— Czeka »a spożycie zapasów na miejscu

*

— Dlaczego bolszewicy ukrywają sprawę zamachu na Stalina?

— fl bo niema tam „Czerwonaków", które roztrąbiłyby o zamachu, nawet gdyby go nie było.

*

— Słyszałeś, jak się krakowska sanacja wsypała?

— ? ? ? ? ?

— W 46 numerze „Światowida" podano zdjęcie lokalu wyborczego w Bronowicach pod Krakowem, przyczem zapomniano uprzednio usunąć ze stołu komisji całej masy kartek z je­

dynką, co zostało uwiecznione przez objektyw.

*

— Wiesz, w listopadzie poprawiły się wpły­

wy skarbowe?

— Czy przez te 80 000 zł. kaucyj, złożonych celem zwolnienia zaaresztowanych posłów?

— Jakie są ostatnie sensacje polityczne?

— Chyba tylko oczekiwanie wiadomości, do­

kąd ca odpoczynek wyjadą pp. Sławek i Swi- talski, bo o tem, jak dotychczas, głucho.

(4)

Feluś Moczymorda ma głos

A b^ło to tak... Leżę sobie .. eep!

pod łóżkiem i śp'ę spokojnie, a tu r<no ktoś ... eep... tego pnka do d z wi .... myślę sobie.,, ko nornik... Bo prze­

cież Stasio pewnie jeszcze 'pi w ryn­

sztoku.,. Józia zabr<ł wczoraj poste­

runkowy.. a StefCio, że był trochę, cholera, ulany, kazał się dorożkarzowi zawieść do Grójca... więc żaden z nich nie m ó g ł fukać, a oprócz nUh to., eep... tylko komornicy (ci z .Gazetki Polskiej') mie odwiedzają. Wlec le­

żę 1 powiadam: ,r.ie pukać, bo właśnie wczoraj wyszedłem i jeszcze nie wró­

ciłem’ . A ten ric, puka. Więc się rozzłościłem i ryczę: Kto? A tu słyszę

„Listonosz*. Cholera gó wie, czegc on chce. Powiadam ,A czegc?' —

— Pieniąd;e dla par?.

Myślę sobie: ;warjowałl

— Tee1 Panie listonosi! powiadam a ile pan wczoraj wypił? Ate zaraz skombinowałcm, że jak da'ą, to br^ć, więc dodałem: —

— No to zaraz panu otworzę., Wstałem... eep... otworzyłem... a tu słowo hororu, listonosz Ili Jak go zo_

baczyłem, lak mu s ę rzuciłem o a szy­

ję i powiadam — .Bracie... siostio! Da­

waj forsę*1 A on się otrząsnął ze mnie>

że a ż usiadłem na ziemi i powiada: —

— Zaraz panie! Jak się pan nazywa?

Więc mówi^ Feluś Moczymorda!

A on:

— To pańskie nazwisko? A jak s ę nazywał poń'kl ojciec?

Machnąłem, eep... ręką — Cholera wl, czy ja wog le mia'em ojct? —

— No to, jak się nazywała p ń s a mamusia?

— Mamu ia? Mamusia... zaraz,., acha .Piegowata Franki"

— Ale nazwisko?!!!

— Nazwiska to ona sama nie wie­

działa...

— No to do dj^ska, jak na pana wołają w komisarjacie?

— W komisarjacie? Na mnie? Pb1, poprostu: — Ty szczeniaku, znowuż tutaj?

Listonosz maclnął ręką... eep... a ja, le mi sie do forsy spieszyło, więc pytam od kogo?

— Od Administracji Żółtej Muthy"

Aż mi się we łbie rozjaśniło! Pi zecie!

Zro:umiałem.„ eep..! Za te moje listy, . że to jubil usz... Byczo!

Z fizyKi

P r o f e s o r : — D jj pan przykład ciała, będącego w stanie bezwładności?

S t u d e n t : — W takim stanie właś­

nie Jest a ó j dziadek.

Z psychiatrii

— Wymień pan główniejsze powo^j*

ograniczające wolność woli.

— Dość Jednego: — brak pieniędzy.

u

Na drugi dzień był i Stasio i Józio 1 Stefcio i j«,.. eep... i znowu... 'ó2io.*

i St.fcio... i ja... i Stasio... i ja... eep., i wszyscy... pili... potem Stefcio miat prztmowę ( o lampy... a Stasio szukał na ścianie .ŻóHeJ Muchy*, żeby ją ucałować ,z dubeltówki", ale że były same czarne, więc s ę chłopak popła- k ił i ł y wycierał koszulą Józi», bo Józio przez omyłkę przyszedł w ka­

mizelce, a kosiulę miał w kieszeni więc... eep... potem., ta głupia lampa nie chciała nic odpowiedzieć Sltfciowi.

ani wypić z n^m .. eep... brudersz?ft.

więc Stefcio trzepnął ją w cyferilat..

i potem było ciemno,., i Stefcio... tak­

że... ją też, lo ... eep... priepraszfm„

Józio... żęby Stasiowi... to... jest...

z poważaniem...

Ffffff ff...eluś

M oczy,,, eep... przepraszany Morda.

Tu tuje

Osobliwości

rysta wmałem miasteczku zapy- Macie tu jaką osobliw^ ść?

— Owszem, i wszem, jest...

— Cóż takiego?

— Ta ławka na skw.rku prżed ma- gistr.tem.

— Cóż w niej tak osobliw. go?

— Stoi Już prawie od roku i nikt jej rfotąd nie ukradł.

JaK to ładnie

Jak to w wolnej Pol»ce ładnie, Gdy na salą banda wpadnie, Sprzęt porąbie, zdemoluje, Rżnie palkami, nożem kluje, Wrzeszcząc, że to jeBt „brygada*, Rewiduje i okrada,

A z tryumfu i wesela Do spokojnych ludzi strzela.

Jak to w wolnej Polsce słusznie, K:edy władza, dobrodusznie Uśmiecha się, mrużąc oczkiem, I przystanie zdała boczkiem, Flegmatycznie głową kiwa, Wreszcie grzecznie się odzywa—

,,Niccb Panowie idą dalej, Wtzak już dosyć pofgrali, Zamelduję ja w cyrkule, Com zapisał w protokule, Że poprały się endeki O serdele i o teki, — Zakłóciły spokój w mieś ie, Posiedzą za to w aresacie*.

Jak to w wolnej Polsce ślicznie, Gdy bojówka stanie licznie, Stanie co r’o jednej p:ęty, Po pochwałę, komplementy, Po gro ;wo i po z!oie, Za .wyczyny" za „roboty”, Za swój „odruch żywiołowy *, Za „opinji* objaw „zdrowy",

Casus.

Pieśft bojówKi B B S’vi

na melodję z .Królowej nocj"

Strasznie nes bebeki męczą, Podły nasz jest los,

Choć złotymi ciągle brzęczą, Mając pełny trzos;

Każdy wie, ie my nagminnie Napadamy wciąż,

Z naszej ręki, choć niewinnie, Padł nie jeden mąż.

Bebesy weźmy się za ręce, za ręce, Połóimy wreszcie kres tej męce, tej

męce, Cóż z srebrników nam,

Gdy u więzień bram

Jest riatz kres, marny kres, marny

kreśl

Odkąd tylko świat istnieje, Nędzny zdrajcy stan\

Ten zeń drwi a ów się śmieje, Brzydzi się nim „pan"!

A, jak trafi frant nu'franta, Kurant gotów jest,

Mandity nam zrabowali, To był pogrom fest.

Bebesy weimy się za ręce, za ręce, Połóimy wreszcie kres tej męce,'tej

męce, Cóż z srebników nom,

Gdy u więzień bram

Jest nasz kres, marny kres, marny kres!

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A 5

B a j e c z k i Żalił się po wyborach agitator Zięba:1.

^Popatrzcie, od gadania, jak mi spuchła gęba?"

Na to jeden z obecnych swój pogląd odsłania■

— Pociesz się, że ci spuchła tylko od gadania!

Spiesząć się w pilnej sprawie, na stacji Pacanów,11.

Icek ujrzał napisy. „dla pańi „dla panów”.

Pyta więc opiekuni, tych przybytków wonnych:

Proszę pana, a gdzie jest dla starozakonnych?

Zapytił nauczy dd swoich szkolnych kadr.U l.

Moje dzieci, kto powie mico to jest wiatr?

4 na to odpowiedzią mały Stoi go cieszy:

To jest tajcie powietrze, któremu sie spieszyI IV.

GrubasaRedaktora" zagadnął literat,

Że do niego, z sonetem, musi przyjść rad nerad.., Kundzio na to: 1 owszem, to się go pomieści, Lecz aby nie miał wiecej md wierszy czterdzieści!

Rzekł noptant", okupacja któremu się troi:V.

Czy nie widzisz, Kaszubo, kto przed tobą sto ? A Kaszubi, co wszak się tylko Boga bojał Odpowie„A jak lunę, to nie będzie stojuł”/

T r j o l e t y

G 1 y chcesz, by dziewczę cię kochało, kochało ponad życie,

udaj, że „Licho ją nadało*,

gdy chcesz by dziewczę cię kc c iało.

Bo ręczę: na nic się nie zdało wyjawiać serca bicie,

gdy chc63z, by dziewczę cię kochało udaj, że „Licho ją nadało".

*

(Starym a pretensjonalnym pannom ku pamięci)

Gruszka smaczna jest, gdy młoda, na nic już, gdy stara,

chować ją na przyszłość szkoda:

gruszka smaczna jest gdy młoda.

Farba smaku jej nie doda, dola jej tak szara,

gruszka smaczna jest, gdy młoda, na nic już, gdy stara.

*

Burźuj ski e myśli będziesz miał, gdy pi eni ądz brzękni e w dłoni, wraz z burżujami będziesz stał,

burźujskie myśli będziosz miał.

L ec z g d y g o tó w k i m in ie szał:

„Socjały, tylko oni“

burźujskie myśli będziesz miał, gdy pieniądz brzęknie w dłoń;.

*

Nie graj braci e ni gdy w karty, jeśli zostać chcesz bogaczem, pewnik jest to już uUrty,

nie graj bracie nigdy w karty.

Mówię ci to nie na żarty,

potem będziesz krzyczał z płaczem:

.nie gram nigdy więcej w katy, wszak ja zostać ch^ę bogaczem*.

H T T a d e.J

a K t u a l n e VI.

Aby bajki niniejszej wraz ujawnić atu Wiedz, mowa, o marszałku; Sejmu czy Senatu:

Bowiem tak się złożyło, że ktoś główkę zwiesił 1 w słuibislym ferworzemarszałka .sprezesił"...

VU.

Ze dno okna naprawiał i naprawił całkiem, Okulista zostawał Senatu marszałkiem.

A teraz z polityki zwolniono go podejść:

nGdy murzyn zrobił swoje,murzyn może odejść 1"

VIII.

Pono się głowi teraz niejeden matołek,

Jakby to zgrabnie przeleść ze stołkana stołek?

IX .

Co się dzieje z Grażyną? Niech Wallenroa wskaże!

Owszem, żyje n i Śląsku, w męskim Awatarze..

Zaś na wieży jest napis, łatwy do pojęcia:

„Z powodu przeprowadzki, lokal do najęcia”...

Pono kartka tkwi na Sejmie,X. (.liżcie sprawdzić, nim kto zdejmie), Na niej stoi tylko tyle:

chcesz do Brześcia? Wstąp ną chwilę!! Em.

B. rodacy Radziwiłłów

W Sejmie stał się dawny cuJ, Z szlachtą polską, polski... żyd!

(6)

6 Ż Ó Ł T A M U C H A

Jubileuszow a „Rewja P o w y b o rc z a ”

AKT I.

.ROZSTANIE P1ĘCI0LEWU*

Nos. Chmury. Księżyc straj­

kuje. Scena przedstawia roz- stije 5 dróg. Na kamieniu sie­

dzi 5 ciemnych postaci.

Nagle w ciszy rozlega się śpiew chóralny:

,Nie czyń dla mnie nic, nie mów do mnie nic, To tylko jedno słowo: .kocham".

Przebaczę Ci, zapoitę Cl, Centrolewu przesmutne dni...

Na nic cały kram, Pozostało nam

To tylko jedno słowo .kocham*.

Nim jutro czas rozdzieli nas, Powiedz mi .kocham* jeszcze raz.

Z grupy 5 postaci wstaje sta­

rzec siwy. Staje przed jednym z siedzących, i śpiewa na me­

lodię .0 Do 1 or es."

. 0 Witosie! jeszcze jeden raz, Żegnaj luby, ja odchodzę!

O Witosie! nikt n e widzi nas, Co na przyszłotć? Razem, czy bez

nas?

Zasmucony jestem srodze, Rzucam mandat me| niebodze!

O Witos i! Póki jeszcze c?as!

Razem pójdziesz, czy leż sam bez nas?*

Zrywa się Witos i woła wiel­

kim głosem:

,To tylko zależy od Ciebie, Ody zechcesz, możemy być w nie­

b ie '.

Lecz starzec mu przerywa i beznadziejnie dłonią macha:

„O swe] ml ł o ś i nic nie m ó» mi, Bo gdy nadejdą rozłąki dni, Cboć tak kochałeś mnie ogromnie, Zapomnisz o mnie, zapomnisz o

mnie”.

Chór melodję podchwytuje i pl\ nie pieśń smutna, pieśń po­

żegnania:

.Zapomnisz o mnie, zapomnisz o mnie11.

Ale oto nowa postać powsta­

je i cicho nuci do innej postaci melodję „O Donno*:

. 0 Wrono!

Rzuć celę wonną, Przyjaźń dozgonną Przyrzeknij mil*

Lecz chór zagłusza wszystko:

. 0 swej miłości nic nie mów mi, Bo gdy nadejdą rozstania dni,

Choć tak wspierałeś mnieogromnie, Zapomnisz o mnie, zapomnisz o

mnie*,

Postacie podnoszą się z miejsc i smutnie ruszają w pięć stron świata politycznego. Za nimi ciągną świty nielięzne.

Zasłona opada i jeno z za zasłony płyną strzępy nowej melodji:

....przyjdzie.,. zapłaty... będziem my...*.

■AKT II.

SALA SEJMU A. D. 1931.

Na ścianie olbrzymi portret Marszałka.

Niżej mniejsze portreciki po­

mniejszych marszałków, wszyst­

ko z Be-Be.

Sala pusta. Cisza. Noc. Prz‘.d portretem klęczy postać w kon- tuszu, z karabelą. To książę

„ f i nuż Zadziwił 1“.

Książę śpiewa. Blues H Warsa.

„Okręt piratów*

.Czy kochasz mnie, czy zdradzasz, Mój los jest wiecznie w Twoich

rękach, I czuję lęk na serca dnie, Mój les Jest c ągle w Twoich

rękach, Twój przjnikliwy wzrok,

Zły, Jak mrok, widzę co kro k ..

Choćbyś byl nie wiem gdzie, Ja kocham Cię

I drżę, jak ptak, i sił mi brak...

Mój los Jest w Twoich rękach*.

Lecz oto z trzaskiem otwie­

rają się podwoje i wchodzi ra­

dosny tłum. Zaczyna się „Pa- rada Gwiazd*.

.Naprzód, marszl Stańmy na zew, Humor i śpiew

Niechaj wśród ławek kwitnie nam!

Naprzód, marsż! Wszyscy doń!

Do góry skroń,

Śmiejmy się u sezamu bram.

Słabszy nasz wróg, od naszych słag, Kto zuch, niechaj si; bawi za

dwuchl Więc naprzód, marsz,

Kto przeciw nam, ten będzie sam, I W ódz niechaj żyje nasz!

Niech żyje cała bebecka straż"!

Aż oto nagle głos potężny rozbrzmiewa, i huczy śpiew na melodję .Ramony*:

.Brygada! jak słodko imię twojebrzmi!

Brygado, na zawsze ręce oddaj mi,

G dy czule przytnlę twych ludzi, któ rzy płoną 1 drżą, Radosny, szczęśliwy w posadach mi­

łość niosą ci swą.

Brygado! Odzie .kiepsko*, tam na skrzydłach leć, Brygado! Ty opozycję dzisiaj zgnieć, O dziecię cudów! Szczęście, życie me i sny, Brygado! Brygado to ty!! — I*

Lecz pieśń tę przerywa głcs nowego gościa, który, błądząc po sali i szukając jakiejś zgu­

by, nuci na znaną melodję

„Mary Lou“: —

Mandat mój, mandat mój!

Szukam cię tam i tu,

C iyś księżyca promieniem, co w dal ucieka?

Czyś przeznaczeniem, co woła mnie zdaleka.

.M andat mój! Mandat mój!

Co noc budzisz mnie ze snu I wyciągam drżące dłonie, Czekając, aż zapłonie Mandat drogi znów!

Mandat mój!*

Znika za drzwiami, a tłum BeBe śpiewa za nim szyderczo:

(Orkiestra: .Id ź pan spać*) .Rataj, spać! Rataj, spaćl Jak się wyśpisz, to daj pan znać!

Tin... tin... tii...

Rataj, spać! Rataj, spać!

Poco gwałtem się naprzód pchać.*

Ledwo te słowa przebrzmia­

ły, już nowa postać usiłuje do- Btać się do sali.

Chór nową melodję podchwytuje:

„Czego pan się pcha, Thuguclel Czego pan się pcha, Thugucie!

Mamy was już dość,' Więc przestań, Dziadka bierze

złość!) Masz pan taką moc i wprawę?

Możesz całą noc? Ciekawe?

.Tydzień* na bok, bo

Chcę wiedzieć, Jak pan robił go?

Poco taki huk, zm itń pan trochę druk, Nie pańska kolej!

Więc od chwili lej tę zasadę miej.

Spiesz się powoli, No, seijo!

Czego pan się pchi, Thugucie, Czego pan się pcha, Thugucie, Na nic .Tydzień" twój: — Więc panie, nie pchaj się i stój!*

Ucichli, file oto drugi chór ludzi smutnych, ponurych, śpie­

wa tęskne tango Dana: .Na­

sza jest noc*...

(7)

Ż O L T A i i U C C ' H A 7

K s ią ż k a a K o b ie ta Pan Wlej-WstawialsKi mówi:

(Zbiór zasłyszanych aforyzmów)

Przeciętnemu człowiekowi zdarza się raz na rok usłyszeć dowcip o kobiecie i książce. Usłyszy zapomni, a są rzeczy godne zapamiętania. Kn pice więc pokoleń teraźniejszych i przyszłych [niniejszy szkic kreślę. .Kobieta jest jako książka”, powiedział ktoś kiedyś. Zatem, sza­

nowny czytelniku (i — czko) czytaj „k o b i e t a*

tam, gdzie napisano „książka. A więc:

Książki są różne: mądre, głupie, dowcipne, radne, grube, cienkie, na papierze białym i źól-.

tym, oprawne biednie, albo w skórę (czasami cielępą), okute zlotem albo płótnem zwykłem.

Gdy chcesz sobie kupić ksiątkę, idziesz, do księgarni. Tam księgarz (pater famiłias) zachwala ei parę egzemplarzy. Obejrzysz, przewrócisz pa­

kartek, płacisz pewmj sumę i odchodzisz ikBiążk*.

W domu otwierasz okładkę, przecinasz nieroz- cięte kartki i zabierasz się do czytania. Jeśli książka ciekawa, czytasz ją długo. Jeśli niecie­

kawa, kładziesz ją na stoliku, ażeby upiększała pokój o ile, oczywiście, zewnętrzna oprawą zasłu­

guje na to. Kaidy twój gość okiem na nią rzu­

ci, przejrzy parę kartek i książka dalej leży, chyba, że ktoś ją sobie pożyczy na jeden wieczór:

Isiąt&a naogół szybko się starzeje i jej miejsce ujmuje druga i trzecia... i dziesiąta... Oczywiście la pierwsza, w lepszej oprawie, zawsze oficjalnie leży na stoliczku i swym widokiem zabawia gości.

Biedny czytelnik, którego nie stać na ku­

pienie kąiążkil Idzie zazwyczaj do czytelni pu­

blicznej i tam ją sobie wertuje. Ot i koniec.

Juan

Coprawda, nie bardzo mi wypada, jako przysię­

głemu i zasłużonemu sa- natorowi, niedoszłemu po- Błowi z B.B. i kandydato­

wi na dzierżawcę bufetu sejmowego, brać czynny udział w jubileuszu .Żół­

tej Muchy" oraz radować się, żeście, mimo Brześcia, Cenzury, Represji i Napa­

dów uchowali się aż do setnego numeru. Musi ten wasz redaktor dobrym być politykiem, że w takich warunkach jeszcze pływa, a nie siedzi, fl że wi­

działem, jak mój wielki protektor, sam car i sła­

wa klanu bebeckiego wer­

tował ostatni numer i sta­

le „Tse-Tse* czytuje, więc myślę sobie, źe i mnie nie weźmie'za ^złe, skoro wykorzystam okazję i ^zaproszę się na ten wasz

jubileusz. v- i

Dewizą naszą jest J przecież: Jorać/co się da, a moją dodatkową; pić, gdzie się tylko da.

Liczę, że z okazji waszego ■> jubileuszu będzie niemniej setne oblewanie. W tym wypadku mo­

żecie liczyć na mój życzliwy współudział, a ^ dzi­

siejszych . czasach radziłbym nawet skorzystać z mojaj oferty, bo a nuż mogę się wam na co przydać:— może wtedy łatwiej i prędzej doczeka­

cie następnego jubileuszu. Tylko stawiam jeden warunek:—na moje gardło proszę zarezerwować conajmniej dziesięć pełnych butelek i to tylko Winkelhausena, bo chwilowo innych spirytualij nie pijam.

•„Innym dał los mandatów stos, We wszystkich wsiach i miastach, N im nie dał nic, nie mamy nic, Hat nawet mnie) od .P ia s ti‘ l Lecz my bez skarg, nie gryząc

warg, W rozpaczy dzikiej szale,

Gdy drogi Dziadek Pokaże.., figę, To nasż największy skaib.

Naszą jest „2*

I oprócz nie] nie mamy nic.,.

Prócz tej listy tnałej.

Prócz głosów kilku, m irztń i pracy całej, Niech O n ch.ć nie czyha na nasz

straśiny zgon, Naszą jest .2*

I oprócz niej nie mamy nic!

Więcej nam nie dali,

Ani w senacie, ni w sejmie sali.

Bo poto ,O n* stworzył Blok, Żeby nam zwiększyć mrok.

Naszą jest „2*

I opró:z niej nie mamy nic!

Prócz tej listy biednej"!!!...

Głos cichnie. Natomiast chór

wdzięcznych niewiast odzywą się, nucąc szlagier: .Cobym za t o dai*; —

Śpiewają wszystkie, i-Jaro szewiczowa i Moraczewska Waśni ewska i Bałabanówna, na wet Jaworowska i Frausśowa

.Ach, cobym dala, by pulkowni kiem być Te powaby mieć, co wojskowa pleć Jaby.n wtedy chciała pełnią wla dzy żyć Zbierać hołdów moc, przez dzień

inoc!

-Szabelką bym sobie ćodzień ma- . - • chała, I \y .Oazie* (Ziemiańskiej) /ią g le

siedziała.

Oprócz babci, mi»labym j Działka!!

Pułkownikiem, ach!

- , Chciałabym być, aż strach!,..

Le va pieśń nie jest skończo­

na, ale posłanki zaczynają się sprzeczać. Wtrąca się w to partja B:B.S., wtrącają się Be- becy, wojskowi, cywile, Polacy,

żyd ki, katolicy, ewangelicy, pra"

woslawni, marjawici, jednem słowem wszystkie ludy z BeBa.

Kłótnia, rwetes, chaos, który układa się w dziwną piosenkę:

.Gdy noc zapada”.

,G dy sejm wybrany, .Gwiazdki*

błyszczą tam i ta, G iy sejm wybrany, Polska budzi się ze snu, W wilgotnej mgle, na sejmu tle Cieni drży gromada,

Pokorny wzrok, posłuszny krok, Wszystko kryje mrok!

Gdy sejm wybrany/,większość*

nie ma głosu już, Gdy sejm wybrany, jesteś z BeBe, .Jem u służ*, Nikt ci nie spłoszy względnej

rozkoszy,—

Gdy stjm wybrany, a tyś BeBs wierny stróż!. „

Hałas rośniel

Kurtyna opada. (Ptqlka.)

(8)

s 2 O L T A M U C R A

5 iL-*3

I I l i

>- i ? o 1 1 o *

s ja •§ n

o « O N E 3 h ® B „ T3 -o

■o B

c6 c5* 08 £ 2 *i—» ri 03 a a B a

*5? Qfi ©

•2 3 'g jg fl 'S 5 O

08 3 e9

■ ■§ . s GQ

M cSa

fe S ►» ? P o d *s ,£> Cfi '31 o .®Jq fl c k8

o ®. fi a JS «*_ O T3

I-ILa

■o

■a * Et ™

M Hi-r-

s X

5 to

cS > .

Wi M -fl {V O V=

« A

a P

® , V SS, ŁjlT

cs ST

a ^

n <0

•° cCfl° - t*» 2 f s C o

M 5®

S> # c

® O l o

£ 5 2 js £ £

*

k 00O*

00 ndo

<D

•r“vcs

coS3 0)

06a

ul

oo .2*o

•HT3 .23

00

«

•HO

ooa

T368

* O afl

Ja!O

O

i n

>*

S*

i «

L i s t m a ł e g o J ó z i a d o d Z ia d K a K o c h a n y d z ia d K ó ! Wybacz, że tag dłógo niepi- sałem, ale miałem brag kom­

pletnie czasó. W warszawie mamy ciongle rozmaitości.

Wczoraj naprzykład byłem z tatósiem u fryzjera, który mnie zapytał: Jak mam kawa­

lera ostrzyc? a la garcą, z grzywką czy po brzesku? Wte­

dy odpowiedziałem, że może po belwedersku z przedziałkiem na srodkó. Tatuś lię strasz­

nie rozgniewał, a wszyscy zro­

bili wystrasrone miny i bacz­

nie mi się przyglądali.

Po powrocie do domu dosta­

łem tradycyjnie po urzędowej części korpusó a tatuś że mo­

że już wszystko przejadło. Ja nie przejmuje się tym wszyst­

kim bardzo, wymknąłem się z domu i pobiegłem na dosko­

nały f lm p. t. „Fajdanistan, śpiewające miasto"

Kończę całuję dziatkowi i babci Bry(gi) gadzie rączki

Wauk Józio.

W p a r a fii

— A m ałżonki pańska, panie hrabio, jak z d o u u ?

— Proszę się nie zapominać, moja ż»!ia pochodzi nie z dom u, ale z pa­

łacu.

.0 Jdany przyjaciel* .Żółtej Muchy* łkłada również życzenia z okazji Jubileosiu.

S w i t , D i e ń i N o c

czyli „Ż y w o t Po§fc Be-be poczciw ego"

W gimnastycznej sali, Gdy trąbka zawoła, Tłum posłów s'ę zbiera, Ten tamtego waU, Ot rozbija czoła,.

Ten na sznur się wdziera,

P o f r a n c u s K u i p o P o l s K u

Po francusku — le savon, A po polsku mydło,

Po francusku — mille pardon s, CI nas — z drogi bydłol

Po francusku — liberti, — Po polsku — kajdany, U nich, tam, — fraternite, A u nas — fajdanyl Po francusku — equilibre, A u nas - łamaniec,

Po francusku — parole libro, A u nas — kaganiec.

Po francusku — la gloire, A po polsku — wycie,

Po francusku — la fanfarę, — Cl nas mor dobicie.

Po francusku — midinette, Po naszemu — szwaczka, Po francusku— chanaonete, i i nas — pomywaszka.

K o s z t o w n y p ł a c z

— Ty mnie już nie kochaBzl Kiedy płaczę, nie pytaiz: dla­

czego?

— Moja drogal Takie pyta­

nia dotychczas zadrogo mnie kosztowały.

Tam tem znów się złości, Że zgiąć się nie może.

Podnoszą ciężiry, Łącznie łamią kościl...

Tak o rannej porze Mjczą się ofiary..,

Obiadowa parał"

Radosna godzinal Tłum pcha się dokółalj Jest i „Chora Kas*",

„Woj3kowa Rodzina”,

„M ejszościo ?ve Koła"...

Ten tegó^częstuje, Tamten za nóż chwyta, Ó v obraz ogląda I się oblizuje, Inny o coś pyta, Lub ,,dokładki" żądał.,

S ł a w a S ł a w o m oto oni:

B

A gdy ciemno w Ggdy śpią ludy, &

Oni spać nie m o fl

Dyrygent ich Nuty im rozdaje Tekst wybija nog&

Pałką wymichuje Takty oklepane, Śpiewać rozkazuje Piosnki dobrze znane

‘ My, piąta brygada, Poselska gromada".,.

g u SŁ A.W M i e"d z i ń 8 k i SŁAW omir Czerwiński Walery SLflW ek

SLAW oj Szadkowski S t a n i SLAW C a r

A p e l d o w y n a l a z c ó w

— Psiakrew! Ttfla już rze­

czy wynaleziono: proch bez dy­

mu, telegraf bez drutu, wozy bez koni, okręty bez załogi, a nikt dotąd nie wynalazł po­

sagu bez żonyl

T e r m i n o l o g j a p o c z t o w a

Panna—lis t z a mk n i ę t y , oczekujący zaadresowania i wy­

słania. ‘

Mężatka — l i s t doręczo>

n y i odpieczętowany.

Stara panna — l i s t poste- r a n t e, czekający całe lata na odbiorcę.

Wdowa — r oz pi ecz ęt o- w a n a koperta.

Rozwódka — K o n t o c z e ­ k o w e w P. K. O , oczekujące Pokrycia. ’

M a r z e n i a Gdyby los mi dał miljony, To w radości mej, — szalony, Wąet bym pobiegł pić spra­

gniony, Wnet bym pobiegł pićl Wziąłbym flachę i. zagrychę, Czując w sercu swojem pychę, Piłbym sznapsa, jadłbym ki­

chę, — Można o tem śnićl

Lq/Cz nie dla mnie to marzenie, Pastę moje są kieszenie,' Chociaż wypić chcę szalenie,—

Będzie z tego nię.

Gdybym dzisiaj był bogaty, Wziąłbym psa do mojej chaty,

By w niej szczekał bryś kudłaty, Lub bez kudłów pies.

Ale próżne ‘ma pragnienie:

Magistrackie pozwolenie

•Dziś kosztuje tak szalenie,_

Niech to weźtnie bies.

Dla nas biednych pozostaje Wy wędrować w „lepsze kraje*

L'ib wsiąść to, co los nam daje I na co nas stać.

Babę brać — bo, mocno wierzę, Zgotuje ci i opierze,

Napracuje się, jak zwierzę

•N > i za to nic nie bierze,_

L Babę możęm braćl

No, jak Jam'z_tym waszym Jubileuszem, niech się i ja

jemu przypatrzęl

ST - ?S

® s- >g

s * "

>as

h*a 2 >

cr S:

i

o.

P nsr n3 KN *5

a(V

o**

ta3 n

com= o ;n 9 i- 3 > >

<<cr Cl .

I W

ŁO

7T

8 O

I ^ f P3

i? O t/i N

nN Cd

a. ( J i

U)7T O-

TTO EL5’

-nN

crn

PT

u>rt’

Ol

cu O-3

^ 2

2 DO

*• >

N "

STgS i?

51“Ul

sr p

t# - 0 ^

9

13 31 1

^ E A n

ft i

*0 “ a o$ n

n Ulp cn

o j ■i

>-» l\J

lO

“ao 3 DlW

*<3

Cytaty

Powiązane dokumenty

B„ znakomite dzieło Sienkiewicza zyska dopiero teraz na przejrzystości 1 sile, dzięki czemu nadaje się specjalnie na czytanki w szkołach sanacyjnvch i w „Nowej

ków Sanacji mało komu wiadomem, jaki jest ich rodowód. Be-be nie jest czemś, co datuje się od czasów pomajowych. Już Adamowi Mickiewicz'wi znane było to

głębiający&#34; się dobrobyt* Ludzie się bogacą. Czyż nie jest wystarczającym przykładem legendarny wprost Kon. Prawie każde przedsiębiorstwo w Polsce — kona,

Dlatego wprost nieoceniona jest kategorja prawa niepisanego; bo można się zawsze powołać, że istnieje jakiś zwyczaj, a jeżeli naród lub jego

Studenci — to najgorszy materjał obywatelski, któremu ,u% zdaje, że ich 10 czy 13 lat nauki oraz zapał młodzieńczy upoważnia do interesowania się

Przejeżdżający przez Berlin ks, Rad • Para-Rampa wyszedł na dworcu do specjalnego wysłannika Kurjera Czerwonego w czapce, żywo przypominającej nasz strój naro-

W obronie parlamentu stawał się — jastrzębiem, Własne kości chciał łamać i na stos je rzucić, By tylko praw poselskich na włos nie ukrócić.. Pułkow nik

— Jak może prasa sanacyjna pisać, że „opinja * publiczna w Paryżu nie może się pogodzić z faktem zniknięcia generała Kutiepowa“, wobec „pogodzenia,, się