• Nie Znaleziono Wyników

Na czas bombardowań ojciec zabrał nas do Kijan - Andrzej Kilarski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Na czas bombardowań ojciec zabrał nas do Kijan - Andrzej Kilarski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ KILARSKI

ur. 1935; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, Kijany, II wojna światowa

Słowa kluczowe ulica Łęczyńska, życie w czasie okupacji, praca kowala, rzeka Wieprz, transport

Na czas bombardowań ojciec zabrał nas do Kijan

Do [19]44 mieszkaliśmy na Łęczyńskiej i jak Rosjanie byli blisko, bo granica przesuwała się i pierwsze bombardowanie, dokładnie nie wiem, ale gdzieś miedzy dziesiątym a dwunastym maja, Lublin był bombardowany przez Rosjan. To ojciec zorientował się, to nas wysłał na wieś do Kijan, ponieważ było większe bezpieczeństwo. Większe, bo nie było na wsi bombardowań. A sam podjął się pracy w kowalstwie i prowadził warsztat kowalski. Co robił? Kiedyś były modne dorożki, podkuwał konie. No i cały transport w zasadzie był prowadzony przez furmanów, no i z tego żył. Wyzwolenie Lublina to mnie zastało w Kijanach, ja byłem z dziadkiem wtedy, z mamą i siostrą. Tata był w Lublinie, zarazem pilnował tego domu, gdzie mieszkaliśmy, bo rabunki były, jedni się bronili a drudzy rabowali, no tak było. Lublin w zasadzie był zdobywany przez czołgi, od strony Kijan. Droga była, można powiedzieć polna tylko dziedziniec duży i tym dziedzińcem jechały czołgi. Do tego był wtedy okres deszczowy, to może to jest śmieszne, ale po przejechaniu tych czołgów to były niesamowite doły i deszcze do tego stopnia, że ja jako młody pętak w tych dołach zacząłem się kąpać, bo po pas woda [była]. Na wsi, nazwa Kijany, to Wieprz przepływał i nie było mostu to tak przechodzili. No i pełno Rosjan szło piechotą zdobywając Lublin. Ja nie byłem w tym czasie w Lublinie tylko na wsi, w Kijanach. Po wyzwoleniu to tata do nas przyjechał - chyba na piechotę, bo to transportu nie było takiego. Później, była tak zwana „buda” na tym polegała: para koni, platforma lub duży wóz nakryty jakąś plandeką i transport był od Kijan do Lublina. Tak ludzie jeździli, handlowali i tak dalej. Tata dzierżawił pokój z kuchnią u Poznaniaków, dziwne to, bo to byli prawdopodobnie Niemcy tylko zostali przesiedleni w Poznańskie, zmuszeni zostali, bo oni tam mieli własne ziemie. Dziwna opłata była, za to mieszkanie, to co pamiętam to pięć litrów nafty i jakieś pieniądze, bo nafta była bardzo potrzebna do oświetlenia, taki warunek był.

(2)

Data i miejsce nagrania 2018-01-17, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Redakcja Dagmara Spodar

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mój ojciec wraca z obozu, a u nas w domu był przepiękny obraz, taki medalion Piłsudskiego, w przepięknej wiśniowej ramie, który wisiał zawsze na

Bo to było w takiej dolinie, gdzie rosły olchy, była taka zakrzaczona, i pamiętam, że ci chłopcy niemieccy, młodzi, już nie żyli.. I ci sowieccy, Rosjanie,

Oni wszędzie mieli też, zresztą była jednostka wojskowa i jak się przyjrzałem tej fotografii i tym wszystkim, to jego ojciec był jakimś starszym w tym oddziale

Było dosyć normalnie, dlatego, że Niemców nie widziało się w Mełgwi, dlatego że na wiosnę jak śnieg topniał, tam było straszne błoto i oni ciężkimi samochodami nie mogli

Palacze to już byli fachowcy, tam nie było żadnych przyrządów, żadnych termometrów, nic, tylko wszystko to działała praktyka, żeby ta cegła była odpowiednio wypalona jak

Ale wtedy jak żeśmy chodzili, to ona była zlikwidowana, już nie było cegielni, tylko została taka ściana wysoka

Ten pszczelarz umówił się z moim ojcem: „Dam ci rójkę pszczół, jak mi wykosisz pół hektara żyta”.. Ojciec był wysokim,

Z tym, że ten Żyd, to był bardzo porządny, mój dziadek to był taki trochę służbista, lubił porządek, to nie było bałaganu. I on w tej komórce [mieszkał], dziadkowi jakieś