• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła pielęgniarska w Tarnowie - Halina Marszałek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoła pielęgniarska w Tarnowie - Halina Marszałek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Halina Marszałek

ur. 1940; Biała Podlaska

Tytuł fragmentu relacji Szkoła pielęgniarska w Tarnowie Zakres terytorialny i czasowy Tarnów, Lublin, PRL

Słowa kluczowe Tarnów, szkoła pielęgniarska, dom dziecka

Szkoła pielęgniarska w Tarnowie

Po podstawówce poszłam do szkoły pielęgniarskiej w Tarnowie. To było pierwsze tego typu technikum w tej części Polski. Do szkoły było bardzo dużo chętnych, pamiętam że były dziewczyny z całego kraju - z Augustowa, Szczecina, Sokółki, Oświęcimia, Olkusza, Iwonicza, Rzeszowa, nawet z Warszawy, bo tam też nie było takiej szkoły. W Lublinie tego typu szkołę otworzyli dopiero w 1962 roku. W szkole nie było źle, dawali nam stypendium, ale nie w formie pieniężnej, tylko np. mogliśmy w ramach stypendium za darmo nocować i dostawać wyżywienie. Mieszkałam w internacie, gdzie była duża dyscyplina. Byłam w tym samym internacie co siostra, tylko w innym pokoju. Do pierwszej klasy przyjęto nas chyba ponad 100 osób, a skończyło 48. Była mocna selekcja. Nauka trwała 4 lata, po czym trzeba było zdać maturę, jednocześnie odbywało się praktyki pielęgniarskie. Uczyłyśmy się przedmiotów ogólnych i zawodowych. Przez pierwsze półrocze, o godzinie ósmej, zanim poszłyśmy na lekcje, każda z nas dostawała swój odcinek szkoły czy internatu i trzeba było go posprzątać. W internacie swoje pokoje też musiałyśmy dokładnie sprzątać, nie wystarczyło że łóżko było pościelone, musiało być też przewietrzone. Dyrektorka nawet wkładała rękę pod kołdrę i sprawdzała czy było wietrzone. Nieraz jak wracałyśmy z zajęć, to po pokoju były porozrzucane wszystkie kołdry i poduszki, jeśli tylko łóżko było źle pościelone. Dyrektorka sprawdzała nam też szafę, w niej musiało być wszystko w kostkę poukładane. Pani Dyrektor była bardzo ostra, ale w ten sposób uczyła nas porządku. Pod łóżkiem przeciągała białą chusteczką i sprawdzała czy nie ma kurzu. Przychodziła nieregularnie, nie wiadomo kiedy można było się jej spodziewać. Czasami to zachowanie kojarzyło mi się z takim wojskowym rygorem. Trafiały się również osoby, które nie poddawały się temu rygorowi i rozrabiały, nie uczyły się, ale szybko usuwano ich ze szkoły.

Raz zastrajkowałyśmy, kiedy przesunięto nam porę posiłku. Nam ta pora nie pasowała, więc poszłyśmy całą grupą wtedy na wagary i wróciłyśmy dopiero po obiedzie. Chcieli nas wtedy ukarać, grozili że jeśli nie powiemy kto wymyślił ten bunt to zabiorą nam stypendium. Na szczęście na groźbach się skończyło. Czasami uczniowie szkoły rolniczej, w której uczyli się niemal sami chłopcy zapraszali nas i nauczycieli na zabawy.

Organizowali je u siebie w szkole. Na imprezę jechałyśmy zorganizowaną grupą, razem z opiekunką. Mogłyśmy się tam bawić do 22.00, ale zawsze chłopcy starali się uprosić naszą opiekunkę, żebyśmy mogły zostać godzinę dłużej. Ostatni autobus odjeżdżał właśnie o 22.00 więc później trudno było wrócić do internatu. Raz nawet chłopaki musieli

(2)

odwozić nas traktorem z przyczepą. Pamiętam, że jeszcze po drodze śpiewałyśmy na tej przyczepie. Szkołę skończyłam w 58 roku i zaczęłam pracować w niedalekiej okolicy w domu dziecka, ale pracowałam tam krótko.

Data i miejsce nagrania 2010-05-19, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Marta Dobrowolska

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

A po tym wymiale, jak ja taką właśnie maszynę zastosowałem do przeróbki, to gdy [gruda marglu] została zmielona, to wtedy ona się wymieszała już w całej cegle i taka

To było straszne przeżycie, nawet nie chce mi się tego wspominać.. Mój syn wracał wtedy do Lublina ze Śląska, bo tam kończył

Potem spod szopy znowu były układane bale i była ekipa do zimnego wożenia cegły do pieca. Znowu tam płoty

Nieraz ja trzy razy podchodziłem do ula, tylko dekiel podniosę, a szarańcza siada i gryzą.. Najgorzej one wtedy gryzą, jak jest

Ja byłam w domu sierot, w sierocińcu i tam było kilkoro dzieci, to znaczy tam była dwunastoletnia dziewczynka, ośmioletni chłopiec i zdaje się tam dziesięcioletnia jeszcze

Zanim żeśmy się przeprowadzili to tak mój mąż chodził, a to ten mu załatwił, coś tam kupił, to my tam gdzieś mieliśmy taki garaż - on był na motory, tam syn miał

Ze mną pracowała taka wysoko [postawiona] partyjna koleżanka i jak uczyliśmy się do egzaminu na prawo jazdy to zażyczyli sobie świadectwo ukończenia szkoły powszechnej?. Ona

Kiedy włożyłam tę gąbkę, pszczoły zaczęły pakować mi się na ręce, aż czarne miałam.. Gdy wszystkie inne ule zamknęliśmy i załadowaliśmy, podeszłam