• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1935, R. 15, nr 29

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1935, R. 15, nr 29"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

K on to c z e k o w e P . K. O. P o zn a ń nr. 200 084. C ena p o j e d y ń c z e g o e g z e m p la r z a 10 g r o sz y .

Z D O D A T K A M I : „ O P I E K U N M Ł O D Z I E Ż Y “, „ N A SZ P R Z Y J A C I E L “ i „R OLN IK “

„Drwęca” wychodzi 3 razy tygodn. we wtorek, czwartek i sobotę rano. — Przedpłata wynosi dla abonentów miesięcznie z doręczeniem 1,20 zł.

Kwartalnie wynosi z doręczeniem 3,59 zł.

Przyjmuje się ogłoszenia do wszystkich gazet.

\ & j

Cena ogłoszeń; Wiersz w wysokości 1 milimetra na stronie 6-łamowej 15 gr, na stronie 3-łamowej 50 gr, na 1 stronie 60 gr. — Ogłoszenia d robne: Napisowe słowo (tłuste) 30 gr każde dalsze słowo 15 gr. Ogłoszenia zagrań. 100% więcej.

Numer t e l e f o n u : N o w e m i a s t o 8.

Druk i wydawnictwo „Spółka Wydawnicza’

ROK X V.

Sp. z o. odp. w Nowemmieście. Adres telegr. :* .Spółka Wydawnicza* Nowemiasto-Pomorze.

NOW EM IASTO-PGM ORZE, CZW ARTEK, D N IA 7 M ARCA 1335 N r. 2 9

Kwest ja żydowska w Polsce.

S am oob ron a.

Różni przyjaciele żydowscy i szabesgoje pod­

noszą przeciwko „sam oobronie” zarzuty, jakby sprzeciwiała się chrzęść, zasadzie miłości bliźniego i tradycji narodowej i jakby taka sam oobrona szko­

dliwą była dla państwa.

Przykazanie miłości bliźniego zabrania niena­

wiści i krzywdzenia jakiegokolw iek bliźniego, — a nakazuje nieść pomoc, jeżeli bliźni znajduje się w ostatecznej nędzy. Przykazanie miłości bliźniego n ie z n o si atoli r o z u m n e g o sto p n io w a n ia m iło ś c i, raczej nakazuje objawiać czynną miłość w porząd­

ku przyrodzonym , a św. Paweł dość wyraźnie uczy, że p ie r w s z e ń s t w o mieć powinni b liź n i, przed dalszymi lub obcymi. Prosty rozum i wrodzone poczucie mówią nam, że k a to lik winien dawać p ie r w s z e ń s t w o k ato lik om , P o la k P o la k o m . S p a c z e n ie m duszy byłoby i z b o c z e n ie m niena- turalnem , gdyby P o la k o k a z y w a ł o b cy m w ię ­ c e j ż y c z liw o ś c i i p o p a rcia n iż s w o im . Prze­

ciwnie, jeżeli B ó g n a s z łą c z y ł w je d e n n a ród , to P o la c y w in n i so b ie n a w z a je m b y ć b ra ćm i, bo z woli Bożej tworzą jedną wielką rodzinę naro ­ dową. A p a ń stw o j e s t n a jw y ż sz ą , p r z y r o d z o ­ n ą o rg a n iz a cją dla poparcia i obrony słusznych interesów narodu. Sam z d r o w y ro zu m i przyrodzone poczucie mówią nam, że „ g o ś c ie ” n ie m o g ą na s t a łe p r z y w ła s z c z a ć so b ie p raw c z ło n k ó w rod zin y, n ie m o g ą k r z y w d z ić c z ło n ­ k ó w rod zin y i ic h w y p ie r a ć , a r o z p ie r a ć s ię ja k b y w s w o je m . Sam prosty rozum i przyro­

dzone poczucie mówią nam, że g ło w a rodziny wpierw dbać m u si o dobro c z ło n k ó w rodziny, że w y p r o sić m u si g o ś c i, k tó r z y b y s ię c h c ie li w d z ie r a ć w p raw a rodziny, r o d z in ę w y z y s k i­

w a ć i k r z y w d z ić . — „Żydów w naszym kraju możemy uważać jako tak ich g o ści, k tó r y m d a w a liś m y p rzez w ie k i — p r a w d z i­

w ie p o lsk ą g o śc in n o ść , a w za m ia n za nią od b ie­

r a liś m y stałe n ie w d z ię c z n o ś ć . N a p ły w o w y ele­

m ent żydowski musimy uważać jako n a t r ę t ó w , jako n a w a łę — bez naszej zgody nam n arzuconą, c ię ż k o k r z y w d z ą c ą i w y z y s k u ją c ą n aszą r o ­ d z in ę n arod ow ą, których coprędzej w y p r o s ić ] 1 w y p r z e ć m u sim y . N ie p r z e p r o w a d z im y \ g w a łt o w n e j eksmisji, ale o d s u n ie m y się i odgro- ! dzimy się od nich, nie pozwolimy im rej w o d z ić w ! n a s z y m d o m u o jc z y s ty m . Żadne prawo nas nie \ może zmuszać, byśmy u t r z y m y w a li z żydam i \ jakiekolw iek stosunki. Ani też nikt nie może j P o lsc e n arzu cać obowiązku, by pozwoliła swe * dzieci p o z b a w ia ć s ta n o w is k i c h le h a n a k o ­ r z y ś ć żyd ów . Nikt nam też nie może zabronić, byśmy u n ie sz k o d liw ia li zgubne wpływy ży- dostw a. Ponieważ jesteśm y św ia d k a m i ek sp a n ­ s j i ż y d o w s k ie j w e w s z y s t k ic h d z ie d z in a c h , z krzyw dą dla polskiego stanu posiadania, s p o łe ­ c z e ń s t w o m u si p o d ją ć a k c ję sam oob ron n ą i konsekw entnie ją p r z e p r o w a d z a ć we w szy­

stkich dziedzinach, w których sami ją w czyn za­

mieniać możemy.

Zatem P o la k n ie p o w in ien n ig d y z w r a c a ć s ię cni d o a d w o k a ta -ż y d a a n i do ż y d a le ­ k arza lu b d e n t y s t y . Przeciw u s ta n a w ia n iu n a u c z y c ie li ż y d o w s k ic h przy szkołach poi.

w in n iś m y w n o s ić s t a n o w c z e s p r z e c iw y . Ż a d en P o la k n ie p o w in ie n s p r z e d a w a ć ż y d o w i ż a d n e j n ie r u c h o m o ś c i ani o d d z ie r - ż a w ia ć ani nie dawać zarządu lub pełnomocnictwa.

Żaden P o la k n ie p o w in ie n k u p o w a ć u ż y d ó w to w a r ó w , k t ó r e m o że n a b y ć u P o la k a , — a ta z a s a d a o b o w ią z u je te ż k u p c ó w i r z e ­ m ie ś ln ik ó w p o lsk ic h . Ż a d en P olak n ie s p r z e d a je n iczego żyd ow i, j e ż e li m o ż e s p r z e ­ d a ć P o la k o w i. Wiemy, że żydzi um yślnie i ce­

lowo dają nieco wyższe ceny, gdy kupują, a nieco niższe, gdy sprzedają, — aby u b ić p o ls k ą w z g c h r z e ś c ija ń s k ą konkurencję i wreszcie w y tw o ­ r z y ć s o b ie m on op ol, a b y p o te m ustanaw iać c e n y sa m o w o ln ie . Łaszczą się, niestety, nieraz P o la c y na k ilk a g r o s z y ż y d o w sk ic h , m yślą o dzisiejszej dobie, a nie m y ś lą o p r z y s z ło ś c i.

j N ie m y ślą o tem, że p o to m n i m o ż e ich p r z e ­ k lin a ć b ę d ą za to , gdy dzięki b e z m y ś ln o ś c i i k r ó tk o w z r o c z n e j ch ciw o ści dzisiejszego po­

kolenia będą ję c z e ć w z a le ż n o śc i, w n ie w o li ż y ­ d o w sk iej.

Umieliśmy w Zach. P o lsc e w niedalekiej prze­

szłości — o p rzeć s ię z a c h ła n n o śc i ż y d ó w za­

chodnich, umieliśmy paraliżow ać b ojk ot n ie ­ m ieck i, umieliśmy p ro w a d zić k o n tr a ta k i, w y ­ p ie r a ć ż y d ó w i N iem có w , a t w o r z y ć p o ls k ie placówki, umieliśmy naw et r o z s z e r z a ć s ta n p o ­ sia d a n ia z ie m i i w y r ó w n y w a ć s tr a ty , sp o ­ w o d o w a n e przez sprzedawczyków. A dziś — c z y ś m y ta k z n ie d o lę ż n la li i z g łu p ia li, że n ie u m ie m y , r a c z e j n ie ch cem y p r z e c iw sta w ić s ię n a p o r o w i ż y d ó w w sc h o d n ic h ?

Cośmy w ó w c z a s m o g li, — to i d z iś m o ­ ż e m y , te m b a r d z ie j, że g ro zi narodow i i państw u poi. dziś ze strony żydów n a jw ię k s z e n ie b e z ­ p ie c z e ń s tw o . Powinniśmy zd o b y ć s ię w a k c ji s a ­ m o o b ro n n ej na s o lid a r n o ś ć o g ó ln o * n a ro d o w ą

— b e z w z g lę d u na p r z y n a le ż n o ść p a r ty jn ą , boć o w sp ó ln ą tu ch o d zi s p r a w ę , o d ob ro c a łe g o

narodu. Ks. Narodowiec.

Oszczędności łódzkie.

I

S t r o n n ic tw o N a ró d , w p r o w a d z a s w ó j p ro g ra m o s z c z ę d n o ś c io w y w c z y n . Obóz narodow y głosi już oddawna, że dla j wyjścia z tego położenia, w jakiem się Polska zna- j lazła, potrzeba jest dwuch rzeczy. Po pierwsze, I radykalnego rozwiązania k w e s t j i ż y d o w s k ie j.

^ Po wtóre gwałtownego, poprostu r e w o lu c y j n e g o I o b n iż e n ia o b c ią ż e n ia p o d a tk o w e g o lu d n o ś c i, I a tem samem umożliwienia żywiołom p ro d u k ty ­

wnym kraju norm alnego gospodarow ania, przyczem odbyłoby się to kosztem olbrzym iego skurczenia funkcyj i zm niejszenia budżetów sa m o r z ą d ó w i p a ń s tw a (z wyjątkiem budżetu wojskowego).

W ostatnich dniach obóz narodow y w Łodzi z a d o k u m e n to w a ł c z y n e m swoją wolę bezwzglę­

dnego przeprow adzania daleko idących o s z c z ę d ­ n o ści w budżetach publicznych uchw ałam i kom isji

| budżetowej ra d y m ie j s k ie j w Ł o d zi.

Cofnięcie 1 0 0 .0 0 0 subsydjum łódzkiej „wolnej w szechnicy”, 5 5 .0 0 0 filosem ickiem u teatrow i, 5 0 .0 0 0 stow arzyszeniu YMCA, długich szeregów subwencyj różnym p o r a d n io m ś w ia d o m e g o m a ­ c ie r z y ń s tw a itd. jest już znane w całej Polsce.

Opinja publiczna nie zw róciła jednak nacgół uwagi na fakt, iż skreślenia budżetowe rady łódz­

kiej mają ch arak ter nietylko a n ty ż y d o w s k i, a le

i o s z c z ę d n o ś c io w y .

Jak dotychczas, p r z e p r o w a d z o n o t ę polity­

kę dopiero w dziale s u b w e n c y j. W innych dzia­

łach — zrobiono dopiero pierw sze kroki. Np. ob­

cięto 2 0 0 .0 0 0 zł, przeznaczone na r e m u n e r a c ję d la d y g n ita r z y miejskiej biurokracji oraz obni­

żono z 10 proc. na 5 proc. d odatek kom unalny dla ogółu urzędników. Je st to raczej dopiero w skazanie drogi, po której polityka państw ow a i sam orządów powinna pójść, niż realizacja program u. Oczywiś­

cie, po bliższem wejrzeniu we w szystkie działy gospodarki miejskiej, można będzie osiągnąć zna­

cznie więcej.

Przejęcie władzy w Saarze przez rząd niemiecki.

S aarbrücken. Dnia 1 m arca odbyło się uro- czyste przejęcie w ładzy w Zagłębiu S aary przez rząd Rzeszy Niemieckiej. A kt ten n astąp ił w ten sposób, że form alności zdania władzy dokonał w im ieniu Ligi Narodów baron Aloisi, przejm ow ał w ładzę w imieniu rządu Rzeszy prezydent regencji, Sassen.

Zgon biskupa Berlina.

Berlin. W piątek zm arł w 62 roku życia bi’

skup ks. dr. Mikołaj Bares. J e s t to drugi biskup Berlina, który um iera po k ró tk ich rządach w no­

wej diecezji berlińskiej. Sp. ks. biskup B ares nieugięcie stał na straży zasad i praw Kościoła,w ywo­

łując nieraz przeciw ko sobie zajadłe atak i hitlerow .

Wojna domowa w Grecji trwa dalej.

R e w o lu c jo n iś c i p a n a m i K r e ty .

A teny. G ubernator A poskitis na K recie zo­

stał aresztow any przez rewolucjonistów.

Buntownicy zajęli radjostację. Potw ierdza się wiadomość, że przyw ódcą ruchu rew olucyjnego je st kapitan Z aanariakis i że syn b. p rezydenta K onduriotisa znajduje się pom iędzy pow stańcam i.

Venizelos oświadczył pewnemu dziennikarzow i, że ogłoszenie przez rząd stanu wojennego daje mu prawo do opow iedzenia się po stronie zbun­

tow anych.

W Salonikach również doszło do buntów.

R e w o lu c ja o b j ę ła M a c e d o n ję .

Ateny. W ładze w ydały kom unikat, z którego wynika, że ruch rew olucyjny objął również nie­

k tóre prowincje greckie, in. in. w schodnią Ma­

cedonję.

P o w o ła n ie n o w y c h m in is tr ó w .

Ateny. W składzie rządu greckiego nastąp iły zasadnicze zmiany.

Były prem jer grecki, M ataksas, otrzym ał tekę spraw szczególnych. Udział jego w nowym rz ą ­ dzie greckim jest szeroko kom entow any.

Po radzie gabinetow ej pretnjer zdecydow ał przyjąć w niesioną przed dwoma miesiącami dym i­

sję m inistra spraw zagranicznych, M aksimowa.

N astępcy jego jeszcze nie mianowano.

Szefostwo m arynarki objął adm irał Dosmani, b. szef sztabu m arynarki w czasie wojny b ałk ań ­ skiej. M inisterstwo lotnictwa, którego agen dy dotąd spraw ow ał prem jer Tsaldaris, przyjął p o d ­ sek retarz w tem m inisterstw ie, Szinas.

Abisynja mówi o zgodzie

a W łochy wciąż mobilizują.

Rzym. — A bisyński charge d‘affaires, p. Jezus A fework, przyjął przedstaw icieli prasy m iędzyna­

rodow ej, wobec których złożył następującą u ro ­ czystą deklarację:

„Jako przedstaw iciel mego cesarza Haile Sa- lassie I-go przysięgam na swój honor i na honor mego narodu, że nigdy rząd abisyński nie m yślał i nie myśli zaatakow ać zbrojnie obu kolonij w łos­

kich Somalji i E rytrei, graniczących z Abisynją.

Mimo to jednak rząd w łoski w dalszym ciągu mobilizuje wojska i w ysyła je wraz z lieznemi m aterjałam i wojennemi do obu kolonij, graniczą­

cych z Abisynją.

Muszę jednak pow tórzyć tu, co wiele razy oświadczyłem wooec rządu w łoskiego, a m iano­

wicie, że W łochy mogą zaoszczędzić sobie w ypra­

wianie tych transportów wojsk i m aterjałów do swoich kolonij w E ry trei i Somalji, ponieważ Abi­

synja nie zam ierza i nie chce ich atakow ać”.

Nowa pożyczka — 200 mlljonów zł.

O f ic j a ln ie : na in w e s t y c j e d r o g o w e i ru ch b u d o w la n y .

W arszaw a. Na o sta tn ie j radzie m inistrów uchw alono pro jek t ustaw y, u p ow ażniającej m in isterstw o sk a rb u do w y ­ puszczenia nowej pożyczki w ew nętrznej.

A rty k u ł pierw szy tej uch w ały upow ażnia m in istra s k a r­

bu do ro zp isan ia pożyczki w w ysokości 200 m iljonów zło­

ty c h w złocie. Pożyczka ma służyć n a rozbudow ę sieci ko ­ m unik acy jn ej, roboty w odne i p o p ie ra n ie ru c h u b u d o w lan e­

go oraz n a inne inw estycje gospodarcze; w iększa jej część zostanie zapew ne — ja k i poprzednio — zu ż y ta n a ła ta n ie dziur w deficytow ym budżecie.

J a k słychać, m in iste r sk a rb u je st podobno zdan ia, że w obecnej sy tu a cji gospodarczej nie będzie m ożna spodziew ać się w iększego w pływ u z pożyczki, niż 150 m iljonów zł.

Pożyczka m a być podobno w ypuszczona w dw óch t r a n ­ szach, z k tó ry ch je d n a będzie m ia ła c h a ra k te r pożyczki pre- m jowej z losow aniem w ygranych, d ru g a — pożyczki zw ykłej, wyżej o p ro ce n to w an ej niż prem jow a.

P rojekt nie u sta la w ysokości o p ro cen to w an ia, je d n a k w arty k u le III p ro jek tu u sta la się, że o d se tk i nie m ogą b y ć m n i e j s z e , n iż 3 p r o c e n t r o c z n i e .

U r z ę d n i c y m ają się zobow iązać su b sk ry b o w ać pożyczki w w ysokości p ó ł m i e s i ę c z n y c h p o b o r ó w .

(2)

A n t o n i B o b r o w s k i,

trzecia ofiara zbrodniczej zem sty szpiegów żydow skich z Sie­

radza, skazany w yrokiem niem ieckiego są d a w ojennego na śm ierć, później ułaskaw iony i skazany na 15 la t ciężkiego w ięzienia, odzyskał wolność, gdy Polska zdobyła niepodległość i w rócił, ste ra n y na zdrow iu, d o S ieradza, gdzie po dziś

dzień przebyw a.

A le k s a n d e r B e k ie r ,

głów na ofiara zbrodniczej zem sty szpiegów żydow skich z S ie­

radza, skazany wyrokiem niem ieckiego sądu w ojennego na śm ierć, później ułaskaw iony przez cesarza W ilhelm a Ii-go i skazany na 15 la t ciężkiego w ięzienia, nie odzyskał już nigdy wolności, ponieważ w skutek straszn y ch m ęczarni zm arł

w w ięzieniu m okotow skiem w W arszawie. Były skazaniec S k r z y p i ń s k i w swojej ubogiej chatce.

i r w w f T i r iT Iy w t-|i...m u >yimiriiitiiii> vrwirn \ ... .... t h hy h i h m t i iiwi m»

Do czego zdolni są żydzi,

dowodem tego zbrodnia szpiegów żydowskich w Sieradzu.

P o d w u d z ie s tu la ta ch b ę d ą u k aran i ci, k tó r z y z z e m s t y z a d e n u n c jo w a ii tr z e c h P o la k ó w , sk a z a n y c h p r z e z n ie m ie c k i są d w o je n n y na k a r ę śm ierci.

Był rok 1914.

W sierpniu 1914 r. graniczne pow iaty K rólestw a przeży­

w ały straszn y stan niepewności i zam ieszenia.

Tak m. in. w m iasteczkach gubernji kaliskiej panow ały dłuższy czas rządy bezpańskie. Zajeżdżały do nich od czasu

J a k ó b M ehl,

główny spraw ca zbrodniczej zem sty na trzech P olakach z Sie­

radza, skazanych przez niem iecki sąd w ojenny na śmierć.

do czasu p a tro l© n ie m ie c k ie , ogłaszały z a j ę c i e m iasta przez N ie m c ó w * A często tego s a m e g o d n i a przyjeżdżał p a t r o l k o z a c k i I z a j m o w a ł m i a s t o Słowem — raz b y li N ie m c y , a raz M o s k a le , reprezentow ani zresztą przez nie­

w ielkie oddziałki wojska, podjazdy i patrole.

W takiem zam ieszaniu zdarzały się niekiedy dziw acz­

ne* nieporozum ienia. Z akw aterow ał się w Sieradzu o d ­ dział d r a g o n ó w r o s y j s k i c h . Dowódca w ysłał n a p a t r o l d w a ż o ł n i e r z y , zresztą P o l a k ó w . P atrol sp o tk a ł na szo­

sie d w u s a o i t a r j u s z y , j a d ą c y c h n a r o w e r a c h . P rzep u ­ ścili ich spokojnie, ale po chwili s a n i t a r j u s z e w ydali im się t r o c h ę p o d e j r z a n i . Ja k ieś n i e r o s y j s k i e m a j ą m u n ­ d u r y . To też, gdy n astęp n ie n adjechał wóz z kilku jeszcze p o d o b n i e u m u n d u r o w a n y m i ludźm i, żołnierze z a t r z y ­ m a l i ic h i z a c z ę l i i n d a g o w a ć Rozmowa toczyła się po polsku. W ynikło z n i e j , źe s a n i t a r j u s z e n i e m i e c c y j a ­ d ą d o S i e r a d z a , p e w n i, ź e j e s t o n z a j ę t y p r z e z w o j ­ s k a n i e m i e c k i e . D r a g o n i m o s k i e w s c y z a b r a l i cały tra n s p o rt san itarju szy do n ie w o l i.

Całe z a j ś c ie n ie b y ło z a p e w n e z b y t t r a g ic z n e dla jego uczestników . Wśród sanitarjuszy było k ilk u Polaków, a zapew ne i inni n ie r o z p a c z a li z b y t n io , że zam iast nie­

bezpiecznej pracy na froncie, przypadła im w udziale b e z ­ p ie c z n a b ą d ź c o b ą d ź n ie w o la .

D a w id I c k o w ic z ,

drugi spraw ca zbrodniczej zem sty na trzech P olakach z Sie­

radza, skazanych przez niem iecki sąd w ojenny na śm ierć.

Tragiczny oddźwięk znalazła jed n ak ta h is t o r y j k a g d z ie ­ in d z ie j .

Do dziś jeszcze żyje i m ieszka w Sieradzu pew ien ż y d , lic h w ia r z , nazwiskiem J a k ó b M ehl. Na lic h w ie i o s z u ­ s t w a c h z b o g a c ił się dość znacznie, a prócz tego m iał ja ­ kieś p o b o c z n e d o c h o d y , podobno o t r z y m y w a ł p ie n ią d z e o d N ie m c ó w za s z p i e g o w s k i e d la n ic h ś w ia d c z e n ia .

I ż y ł w S ie r a d z u młody chłopak, A le k s a n d e r B e ­ k ie r . Miał m ały s k le p ik k o lo n j a ln y , m yślał może 0 m ałżeństw ie, chciał swój w a rsz ta t pracy rozszerzyć. U d a ł s i ę d o lic h w ia r z a p o p o ż y c z k ę . Z yd o b ie c a ł d a ć d w i e ś c i e r u b li, a l e z a ż ą d a ł 75 r u b li p r o c e n t u r o c z n ie .

B e k i e r o p o w ie d z ia ł o ty ch z żydem p ertra k ta c ja c h swem u p r z y j a c ie lo w i, niej. K a z im ie r z o w i S k r z y p iń - s k ie m u . U radzili w dwójkę u k a r a ć żyda za n ie c n e lic h - w ia r s t w o . Porozum ieli się z r o s y j s k im ż a n d a r m e m 1 gdy M e h l przyszedł do B e k ie r a , aby sfinalizować o s t a ­ t e c z n i e p e r t r a k t a c j e , S k r z y p iiis k i z ż a n d a r m e m , u k r y c i w s z a f ie , p o d s łu c h a li r o z m o w ę . Wyszli z u k ry ­ cia w decydującej chwili i ż a n d a r m s p is a ł p r o t o k ó ł, k tó ­ ry sta ł się po d staw ą s ą d o w e g o p r z e c iw M e h lo w i doeho_

dzenia o lic h w ę . Ale sp r a w a nie doszła do sądu. Przer­

wał j ą w y b u c h w o jn y .

Przedziwnym zbiegiem okoliczności dw a zupełnie ze sobą niepołączone zajścia: zdem askowanie) lichw iarza i owo w z i ę c i e d o n ie w o li n ie m ie c k ic h s a n it a r j u s z ó w p o łą c z y ły s i ę w tragicznym finale.

Gdy w o j s k a n ie m ie c k ie zajęły na dobre S ie r a d z w grudniu 1915 r,, żyd M e h l uznał, że oto w y b iła d la ń go­

dzina z e m s t y .

Jak ó b M ehl, dobrze zapisany u N ie m c ó w , udał się do k o m e n d a n t a m ia s t a , aby z a d e n u n c jo w a ć s w y c h w r o ­ g ó w . Niemcy pam iętają i nie mogą przeboleć wzięcia do nie­

woli całego oddziału sanitarjuszy. Z s a t y s f a k c j ą przeto przyj­

mą denuncjację, że stało się to za c z y j ą ś sp r a w ą , że k t o ś t u J e s t w in ie n , że k t o ś M o s k a li o p o d r ó ż y sanitarnego oddziału z a w ia d o m ił, drogę w s k a z a ł, d o p o m ó g ł.

J a k ó b M e h l ma u p a t r z o n e o fia r y . S k ła d a d e n u n ­ c j a c j ę na A leksandra B e k ie r a , Kazimierza S k r z y p iń s k le - g o i jeszcze Antoniego B o b r o w s k ie g o , z którym też ma widocznie jakieś s t a r e , n ie u k o n c z o n e p o r a c h u n k i.

T r z e j o u ic z e m n ie w ie d z ą c y lu dzi© z o s t a j ą a r e s z t o w a n i i p o s t a w ie n i p r z e d są d w o j s k o w y , który s k a z a ł ic h n a ś m ie r ć mimo dzielnej o b r o n y o f ic e r a - n ie m c a , który s t a n o w c z o t w ie r d z ił, iż o s k a r ż e n i s ą n ie w in n i i że są tylko ofiaram i jakiejś p e r f id n e j z e m s ty . O f ic e r - o b r o ń c a w niósł p r o ś b ę imieniem skazanych do cesarza W ilh e lm a II. W następ stw ie tej prośby n a s tą p iła zamiana k ary śm ierci n a 15 l a t w ię z ie n ia . Skrzypińskiego, Bekiera i Bobrowskiego w y w ie z io n o najpierw do więzienia w R a w ic z u , a następnie odesłano ich po 2 m iesiącach do R a c ib o r z a na Śląsku. S tam tąd po 20 m iesiącach przew ie­

ziono t r z e c h P o la k ó w z Sieradza na Mokotów do W a r­

s z a w y .

W czasie a r e s z t o w a n i a liczyli Skrzypiński 35 l a t Bobrowski 25, a Bekier 21. Skrzypiński i Bobrow ski byli żonaci, a Be­

kier — kaw alerem . W o k r e s i e w ię z ie n ia S k r z y p iń s k ie - m u zm a r ła có r k a , B o b r o w s k ie m u ż o n a , a w więzieniu m o k o t o w s k ie m z m a r ł w s k u t e k g r u ź lic y , n a j m ło d s z y w ię z ie ń B e k i e r . Wszyscy trzej p r z e s z li w w ię z ie n ia c h p r z e z p ie k ło c i e r p ie ń f iz y c z n y c h i m o r a ln y c h . D opie­

ro klęska Niemiec i uzyskanie niepodległości z w o ln iły z aresztu m okotow skiego S k r z y p iń s k ie g o i B o b r o w s k ie g o .

Na jesieni 1918 r. p o w r ó c ili oni do rodzinnego S iera­

dza. Rodziny i przyjaciele w itali ich serdecząie i z otw ar- tem i ram ionam i. O p in ja p u b lic z n a i niew innie aresztow ani p o s ą d z a li, iż spraw cam i ich doli było d w ó c h ż y d ó w z S ie r a d z a , a mianowicie: z a w o d o w o t r u d n ią c y s i ę s z o ie e r o s t w e m na rzecz Niemiec D a w id I c k o w ic z i J a ­ k ó b M eh l, ów bogaty ży d , tru d n ią cy się lic h w ą za czasów rosyjskich.

N iestety, d o m y s ł y t e n ie m o g ły być p o p arte d o w o ­ d a m i. D o p ie r o przed kilku m ie s ią c a m i b a w ił w S ie r a d z u w m ły n i e N ie m ie c , z którym przypadkiem z e t k n ą ł s i ę S k r z y p iń s k i. O pow iadał on mu sw oją i tow arzyszów h isto rję i przedstaw ił s w o j e d o m y s ł y w s t o s u n k u d o M ^hla i I c k o w ic z a . N ie m ie c o b ie c a ł z b a d a ć p a p ie r y sądów wojskow ych niem ieckich. P o j a k im ś c z a s ie S k r z y ­ p iń s k i o t r z y m u j e od Niemca list z w ia d o m o ś c ią , iż w i­

d z ia ł p a p ie r y są d u w o j e n n e g o w S ie r a d z u i że jego d o m y s ły s ą z u p e łn ie s łu s z n e i z g o d n e z d o k u m e n t a ­ m i, które znajd u ją się w a k tac h tego sądu. P rzytem tenże Niemiec zaznaczył, że sądy p o ls k i e mogą z a ż ą d a ć na dro­

dze d y p lo m a t y c z n e j w y d a n ia t y c h a k t. Na podstaw ie tego listu S k r z y p iń s k i o ddał spraw ę p r z e c iw k o M e h lo - ' w i i I c k o w ic z o w i a d w . Z a r d e c k ie m u z K alisza . Ten zażądał im ieniem Skrzypińskiego od Mehla około 100 t y s . z ł o d s z k o d o w a n ia , a sąd przychylił się do żądania adw o­

k a ta i z a h ip o t e k o w a ł p r e t e n s j e S k r z y p iń s k ie g o na m a j ą t k u M e h la . Równocześnie p ro k u ra to r w n ió s ł s k a r ­ g ę k a r n ą p r z e c iw k o M e h lo w i i I c k o w ic z o w i.

N ie d ziw , ź e sp r a w a w y w o łu j e o g r o m n ą s e n ­ s a c ję . Przed sądem sta n ą p o d łe k r e a t u r y ż y d o w s k ie , które dla osobistych porachunków nie zaw ahały się w y d a ć n a ś m ie r ć t r z e c h n ie w in n y c h P o la k ó w .

N ie w ie m y , j a k ą k a r ę p r z e w id u ją z a lu dzką ś m ie r ć p a r a g r a f y p o ls k i e g o k o d e k su karnego, nie w iem y, jak zakw alifikują tę zbrodnię. Nie wiemy, jakie z a d o ś ć -

W i n c e n t y M i g u r s k i . 58

CZYLI UCIECZKA MOJA Z S Y B IR U Z ŻONĄ I D W O JG IE M N IEŻ YW Y C H DZIECI.

Zdarzenie prawdziwe z 1835 r.

^Ciąg dalszy).

Na te słowa, które z głębi duszy i serca po­

chodziły, oddalił się na mom ent do drugiego po­

koju i wydawszy jakieś sek retn e polecenie polic­

m ajstrow i, który tam czekał, wrócił. Długo jesz­

cze o różnych rzeczach, a najwięcej już o sobie rozm aw iał gubernator, aż nareszcie ściskając mi rękę na pożegnanie, prosił mnie, abym go z moją żoną zapoznał.

N azajutrz zrana pojechałem znów z policmaj­

strem i kiedyśm y wysiedli z dorożki, wprowadzono mnie do jakiegoś ciemnego, zimnego, wilgotnego, kilkom a lampami oświetlonego lochu. Przyznam się, że skóra mi zdrętw iała, okropnie bałem się rozłączenia z Albiną, Lecz w krótce bojaźń ta pry­

sła, bo, wchodząc tam, zastałem już na nas czeka­

jących : naszego księdza, doktora i dwóch czy

trzech urzędników. W pośrodku na ławce były złożone dwie skrzyneczki z mojemi dziećmi. Po odkryciu ich i przekonaniu się, że to istotnie one, a nie co innego, włożono je w przygotow aną sto­

sownej wielkości trum nę, zabito gwoździami i ksiądz swoją pieczęć przyłożył.

W yszedłszy stam tąd, wróciłem do żony, k tóra zapytała :

— Gdzie byłeś ?

— U dzieci — odpowiedziałem.

Albina zalała się łzami. Przepędziliśm y p ra­

wie noc całą na rozmowie. Policm ajster ukazał się znowu zrana i zabrał mnie do oczekującej k a ­ rety. Dwóch lokajów w liberji galonowej i w stoso ­ wnych kapeluszach, galonam i także obszytych, stało obok karety; jeden z nich, otw orzyw szy i zam knąwszy za mną drzwiczki, stan ął za nią, a drugi, umieściwszy się obok stangreia, zawołał:

— Do kościoła.

Policm ajster sam jeden jechał za mną w swoim powozie. Zbliżając się do kościoła, spostrzegłem na placu w ielką liczbę powozów.

Trzeba jeszcze wiedzieć łaskaw ym moim czy­

telnikom , że w zakres planów mojej ucieczki w cho­

dził i ten, że, gdybym w jechał w prow incje pol­

skie, miałem zam iar już nieukryty, ale przebrany

za kobietę jechać z Albiną pod imieniem jej k u ­ zynki. Z tego powodu włosy, przez rok nie strzy ­ żone, tak były długie, że mi spadały na ramiona- tw arz zaś, siedm miesięcy słońca i pow ietrza nie, widząca, była nadzwyczaj białą, delikatną i m usiała się wydawać do tego stopnia zajmującą, że kiedy mnie do kościoła wchodzącego niew iasty sp o strze­

gły i brzęk kajdan usłyszały, w głos płakać zaczęły. Przyznam się, że podobny w ypadek, go­

dząc mnie prawie z nienaw istną mi dotąd Moskwą, odezwał się w mej duszy poraź pierwszy. W spółczucie, tak widoczne, nie mogło mnie nie rozczulić i nie zapo­

wiedzieć lepszej przyszłości. Dodajcie do tego sumienie czyste, tw arz jasną, spojrzenie śm iałe i pogodne, a będziecie mieć obraz z prawdziwą rezygnacją losu swego oczekującego człowieka.

Tak stojąc w pośrodku kościoła, patrzałem z założonem i na piersiach rękom a na obrzęd pogrzebowy.,. Na katafalku stała trum na z mojemi dziećmi. Bardzo często oglądano się i patrzono na mnie... lecz gdy w spojrzeniach tych nie złość, nienawiść lub pogardę, ale przeciwnie współczucie zauważałem, powiem prawdę, że za w szystkie do­

tychczasow e moje cierpienia zostałem w ynagro­

dzony, bo znalazłem ludzi, którzy moje „zbrodnie*

ocenić potrafili. (C. d. n.)

(3)

I

u c z y n ie n ie m ożna o t r z y m a ć za kilka l a t c i ę ż k ie g o w ię z ie n ia , za kilka la t z m a r n o w a n e g o ż y c ia , z a s t r a ­ c o n e z d r o w ie , s it y , z a m ło d o ś ć .

Przed sądem z r a m ie n ia S k r z y p in s k ie g o prow adzi spraw ę adw okat A, Z a r e c k i z K a lisz a . D o o b r o n y osk arż*

ż y d ó w z g ła s z a j ą s i ę n a j w y b i t n ie j s i ż y d o w s c y a d w o ­ kaci* Podobno po s t r o n ie S k r z y p in s k ie g o gotowi są sta n ą ć s ła w n i p o ls c y p r a w n ic y .

Spraw a w arta je st tego. B> nie je st to tylko s p r a w a p o m ię d z y M e h le m i S k r z y p iń sk im . To spraw a s e t e k ła d z i, n ie s ł u s z n i e ż a d e n u n c jo w a n y c h , n ie w in n ie c z a - s u w o j n y p o w ie s z o n y c h i r o z s t r z e la n y c h b e z w in y za przyczyną żydów. S praw a ta to sym bol odwiecznej nienaw iści źydostw a do chrześcijaństw a, a do kat. Polski w szczególności.

W I A D O M O Ś C I .

N o w e m i a s t o , dnia 6 m arca 1935 r.

K alendarzyk. 6 m arca, Środa, Popielec, W iktora i Wik.

7 m arca, Czw artek, Tom asza z Akwinu.

W schód słońca g. 6 — 11 m. Zachód słońca g. 17 — 23 m.

W schód księżyca g. 6 — 58 m. Zachód księżyca g. 21 — 39 m.

O p łaty Izb r z e m ie ś ln ic z y c h .

Z pow odu zarzutów , że Izby rzem ieślnicze pobierają n ad m iern e op łaty za w ydaw anie zaśw iadczeń o k la sy fik a ­ cjach zaw odowych i o praw ach, n abytych od rzem ieślników , jibiegająeyeh się o k a rty rzem ieślnicze, m inister przem ysłu i h an d lu ogłasza za górną granicę o p ła t przy w ydaw aniu zaśw iadczeń o kw alifikacjach zaw odowych zł 60, o p ła tę zaś za zaśw iadczenie o praw ach n abytych na zł 20.

P onadto m inister przem ysłu i h an d lu stw ierdza, że w szeregu Izb rzem ieśln. o płaty, pobierane obecnie za zaśw iad­

czenia o kw alifikacjach, wynoszą do 50 zł, a n aw e t nieraz do 20 zł, opłaty zaś za zaśw iadczenie o praw ach naby ty ch od 15 do 5 zł.

N o w y r e w iz o r k s ią g h a n d lo w y c h .

Przez Izbę Przem ysłowo H andlow ą w G dyni został za- przysięźoay mgr. jur. Józef W itek z Bydgoszczy jako rewizor ksiąg handlow ych i rzeczoznaw ca z dziedziny b a n ­ kowości na obwód Izby.

Z m ia s ta i p o w ia tu .

K o n iec karnaw ału.

L u b a w a . Skończył się tegoroczny karn aw ał, który y^brew istotnej biedzie i zastojowi obfitow ał w cały szereg zabaw . Było ich bodaj więcej niż po inne la ta. Popielec i w ielkanocny post położył kres zabaw om .

W ybory do Rad G m in n ych .

r L ubaw a* W ub. sobotę odbyły się w ybory do Rad G m innych w gminie L u b aw a—wieś i P rątniea oraz inne.

W ybory w gminie L u b aw a—wieś w ypadły spokojnie i bez zarzutu. W ybrani zostali ludzie odpow iedni.

S anatorzy mało zdołali przeprow adzić swoich kandydatów . Jeżeli chodzi o obwód Omule gm iny P rątniea, to n ajciek aw ­ szą rolę odegrał p. G ałka z Omula, który, nie licząc się z zaw artym kom prom isem , w ysunął w łasną u patrzoną listę, k tó ra była jedyną. Przeciwko tem u ma być w niesiony p ro test

W ażn e d la g o s p o d y ń !

L u b a w a . J a k się dow iadujem y, p. St. G ołębiew ski polecenia firm y Jau k sz rozpoczął juz skupyw ać jaja, p ła ­ cąc znacznie wyższe ceny od targow ych.

% w a ln e g o z e b r a n ia P o ls k ie g o C z e r w o n e g o .

N o w e m ia sto * W ub. niedzielę do poł. odbyło się w alne zebranie tu t. oddziału P. C. K., które zagaił prezes p. dr. Jedlew ski pow itaniem obecnych. M arszałkiem zebrania w ybrano p. dr. W ernera, k tóry do pióra pow ołał p. B arań ­ skiego Fr. Tenże odczytał protokół z ost. waln. zebrania, który przyjęto bez zm ian. P rzystąpiono do spraw ozdania zarządu. W ynika z niego, że oddział pracow ał w ub. r. in­

ten sy w n ie i p raca ta sp o tk a ła się z uznaniem Zarządu Okręgu, od którego tu t. O ddział otrzym ał sam ochód sa n i­

ta rn y do użytku. Zorganizow ano rów nież Tydzień Czerw.

Krzyża. Przy Tow. utw orzono drużynę ratow niczą męską, k tó ra b rała udział we wszelkich im prezach w ch a rak te rz e pogotow ia ratunkow ego. Utworzono również oddział m ło­

dzieży P. C. K. przy szkole pow szechnej, liczący 72 czł.

i pozostający pod kier. naucz. p. Głowackiej. Z ałatw iono 105 korespondencyj. Czł. rzeczyw istych je st 124 i 3 doży­

w otnich. Tow. w yśw ietliło również 3 film y propagandow e.

S tan kasy : dochód 1934.67 zł, rozchód 595.63 zł, saldo na rok 1935 1339.04 zł. Po odczytaniu p ro to k ó łu Komisji Rew.

udzielono jednogłośnie absolutorjum zarządow i.

W skład nowego zarządu weszli pp.: B arański, B rząkalina, G łow acka, Jan k o w sk i Ja n , dr. Jedlew ski, Jentkiew iezow a, K rause, K urlikow ska J.9 Mierzwa, Suchocki, Sypniew ska, dr.

W erner i W iśniewska, a do Komisji Rew. p p . : w icestar.

Budnik, Olszewski Boi. i nacz. Szczepański. Ja k o d elegata na walne zebranie Okręgu w ybrano p. B arańskiego. B udżet uchw alono w doeh. i rozch. na 8CD zł, z zastrzeżeniem , żeby rozchody dostosow ać do dochodów7 i nie n aru szać fun d u szu rezerwowego.

Po w yczerpaniu porządku ob rad zam knięto w alne z e b ra­

nie. Z arząd odrazu odbył swe k o n sty tu cy jn e zebranie, na iktórem dokonano podziału fu n k cy j ścisłego zarządu nast.

p p .: prez. dr. Jedlew ski, v-prez. I. dr. W erner, II. J e n tk ie ­ wiezowa, sekr. B arański Fr., zast. K urlikow ska J., sk a rb n ik Suchocki, ław nicy Mierzwa i S ypniew ska M., kom. drużyny ratow n. Ja n k o w sk i Ja n . Pp. W iśniew ska i G łow acka w cho­

dzą do zarządu jako opiekunki oddziału m łodzieży P. C. K.

Na zakończenie prez. dr. Jedlew ski stw ierdził, że zarząd do­

łoży w szelkich sta ra ń , ażeby w yw iązać się ze swego zadania.

Imienny wykaz radnych, wybranych w dniu 2. 3.

G r o d z ic z n o . K ochanow ski Tadeusz, Z abłotny F r.

z M ontowa; K aw ęczyński Fel., K arczew ski Leon z Linówca;

K arpiński Bern., R utkow ski Józef z Kulig; L am b ert Kaz.

z Jakóbkow a, G rzonkow ski Józef z Zajączkow a; S to k la s a J a n , K uca Ja n , Kaniez Nik., M ałolepszy J a n z G rodziczna.

v L u b a w a . M arcinkow ski Wł., N iklewski Ignacy z Bysz- w ałdu, W iśniewski Józef z Sam pław y, K w iatkow ski S tan.

% Rodzonego, M ajka J u lja n z Lusów, M iłoszewski Leon z T u­

szowa, L eśniew ski Józef z Fijew a, P aw łow ski Julj., Rogowski J a n z T argow iska, Tułodziecki Józef z Łążka, K urek Fr.

z M ortąg obsz. dw., Nowicki J a n z Osówea,

M roczno* Przeczew ski Hip., Mówiński Fr., Ks. K alitow - ski, Olędzki z Mroczna, Anzelm Alojzy, Szczygłowski Józef, Mówiński Ja n z M roczenka, Rom anow ski Waci., Z uranski Bern. z S ugajenka, Zalew ski Józef, G aliński Wal. z Boleszyna i Zalewski Leopold z Kowalik.

P r ą t n i e a . G ałka Fr., Szczepański Fr. z Omula, Ro­

szkow ski Wł. z L u b sty n a, W iśniewski J a n z C zerlina, W aru- szewsKi W iktor, K ow alkow ski Ant. z Ł ążyna, Zom kow ski F r.

*e Szczepankow a, Czapliński ze Zw iniarza, Bocz Józef z Ru- m ienicy, K ornacki i Kołecki M ichał z G utow a.

Z w iązek W e te r a n ó w P o w s ta ń N a r o d o w y c h R. P. 1914|19 K oło G ro d ziczn o .

G r o d z ic z n o . Podaje się do w iadom ości, że Pom orska Komisja W eryfikacyjna Związku W eteranów Pow stań N aro­

dow ych R. P. 1914|19 przedłużyła term in w eryfikacyjny do d n ia 31 m a rc a 1935 r*

Zatem wzywa się w szystkich zainteresow anych, którzy m ają praw o przynależenia jako Legjoniści, Peowiacy, Dow- bórczycy, W arm jacy, P ow stańcy Pom orscy, Powstańcy Wiel­

kopolscy, P ow stańscy śląscy, U czestnicy Arrnji Polskiej we F rancji itp., ażeby ja k najrychlej zgłosili swoje przynależenie do Związku W eteranów P ow stań N arodow ych.

W związku z tem zw ołuje się W alne Zebranie w niedzie­

lę, 10 m arca rb. w lokalu p. W ilmańskiego w Grodzicznie zaraz po nabożeństw ie głównem.

Każdy zgłaszający w inien przedstaw ić dowody, stw ier­

dzające jego pracę niepodległościową.

W o ln o ść! Zarząd.

P o żar s t o g u sia n a .

S z w a r c e n o w o . W ub. niedzielę przed poł. podczas nabożeństw a syn straż n ik a gran., 8 le tn i Dąbrowski, pod­

palił stóg siana roin. p. Hinza. Pożar dość wcześnie za u w a­

żył rob. Przekopowicz M., który zaalarm ow ał k ilk u n a stu ludzi i wspóloemi siłam i zdołano zagasić ogień. Pożar, ze względu na bliskość budynków , groził wielkiera niebezpie­

czeństw em dla całej praw ie wsi, tem bardziej, te w tym dniu szalała ogrom na w ichura. Je stto znów przestroga pod ad re ­ sem rodziców, ażeby więcej uwagi zw racali n a swe dzieci.

A m a to r z y św iń .

R y w a łd z ik . Onegdaj dokonano w łam ania do zam knię­

tego cblew a rolnika p. Lostera. Skradziono św inię wagi ok. 1,50 ctr. Złodzieje byli na tyle bezczelni, że świnię ubili w chlewie, poczem poćw iartow ali ją na polu. Dochodzenia za nieznanym i am atoram i w ieprzow iny prow adzi Policja.

K r y jó w k a z ło d z ie js k a o d k r y ta

W a r d ę g o w o . Onegdaj podczas obchodu lasu pod Osetnem , leśny pryw atny, p. P astern ack i Stan. z W ardęgow a znalazł w gąszczu zagajnika łup złodziejski: 2 płaszcze dam ­ skie letuie, 2 prześcieradła, 2 przepaski hitlerow skie, opodal różno drobne rzeczy i 1 row er m ęski m arki „Rekord*, reje­

strow any w Brodnicy i należący do M arjana Bielickiego z Góral, pow. brodnickiego. W ym ienione rzeczy sk ra d ła za kordonem szajka z Góral, a jak w ykazały dochodzenia, do kom panji tej należał i właściciel row eru, Bielicki.

Z Pomorza

S tr a s z n a zb ro d n ia .

R ybn o* Do głębi w strząsn ęła całą tu tejszą okolicą straszn a zbrodnia, popełoiona we w torek o godz. 10 przed poł. przez gajowego B andurskiego w Rybnie na osobie śp.

Józefa Pączkowskiego, tuż pod lasem w Rybnie w odległości 100 m tr. od budynków gosp. p. W iśniewskiego. Sp. Józef Pączkow ski, ze zaw odu pom piarz, ojciec czworga m ałoletnich dzieci w wieku 1—5 lat, szedł wraz z sąsiadem swoim, nie- jakim ś Kruszyńskim , po suche drzewo do la su państw ow ego.

W lesie sp o tk a ł go gajowy B. i zatrzym ał go sło w y : „Na­

reszcie go mam — w ykop sobie grób, bo na m iejscu cię za strz e lę “.

Sp. P. prosił go na miłość B oga: „Darujcie mi ży c ie , jestem ojcem 4 m ałoletnich dzieci i piątego żona moja się spodziew a w najbliższych dniach, a nie mam czem opalić p o k o ju !* B. go puścił, ale w odległości około 2 m. postrze­

lił go w nogę poniżej kolana. S trzał w yrw ał mu całą łydkę.

Zbroczony krw ią, u p a d ł śp. P. na ziemię.

O statkam i sił dow lókł się ciężko ran n y do najbliższego domu p. W iśniewskiego i tu prosił w śród straszn y c h boleści, aby go odwieziono do domu* W ezwano do ciężko rannego n aty ch m iast lekarza z L ubaw y, p. dr. Brassego, k tó ry też zaraz przybył, wyczyścił i obandażow ał rannego i zostaw ił go w domu. pod opieką żony.

W środę nagle odczuł P. w ielkie boleści w krzyżu i w głowie. Przyw ołano duszpasterza, czcigodn. ks. prób. P anka, który go przygotow ał na śm ierć. N astępnego dnia um arł wśród okropnych boleści. Pogrzeb jego odbył się we w torek, 5 bm. o godz. 10 w kościele parafj. w Rybnie.

Wielkie poruszenie p o w sta ła w śród m ieszkańców R ybna.

W ykazało się, że gajowy B andurski, już od dłuższego czasu schodził na śp. P,, k tóry sta n ą ł j a k o ś w ia d e k w p e w n e j s p r a w ie w S ą d z ie p r z e c iw B a n d u r s k ie m u .

Przed kilku dniam i m iał się podobno B.' wyrazić do strażn ik a Mętliekiego z Rybna: „o ile sp o tk a Pączkow skiego w lesie, położy go tru p em na miejscu*.

Bardzo dziwnem się ludziom w ydaje, że B andurski nie został aresztow any, ale aż dotąd pełni jezcze fu nkcję sw oją jako gajow y w lesie. To też opinja p u bliczna p y ta się Dy­

rekcji Lasów w T oruniu, ja k d łu g o j e s z c z e p e łn ić b ę d z ie s łu ż b ę g a j o w y B., k t ó r y s p o w o d o w a ł ś m ie r ć m ło ­ d e g o c z ło w ie k a , liczącego la t 29, k tó ry osierocił żonę i kilkoro m ałoletnich dzieci.

Kto wyżywi te biedne dziatki, sieroty, stojące dziś z la ­ m entem i płaczem nad zw łokam i swego ojca i żywiciela, k tó ry chciał im zim ny pokój opalić, przyczem poniósł śm ierć ze zbrodniczej ręki.

S połeczeństw o spodziew a się zasłużoną karę Przełożonej i surow ego w yroku Sądu dla winow ajcy.

To nie chyba katolicy, tylko poganie, k tó ry biednym

sierotom ojca zabili. M ieszkaniec.

Za d e fr a u d a c ję sk a za n o d yr. b anku n a 2 la t a w ięzien ia *

G r u d z ią d z . Sąd Okręg, ro zp a try w a ł o sta tn io sp raw ę k a rn ą W ład. Sam ołińskiego, b. dyr. oddziału P oznańsko-W arsz. Tow.

U bezpieczeń w P oznaniu, oskarżonego o d efraudację.

Sąd u zn ał S. winnym sprzeniew ierzenia 29.427 zł. N ad u ­ żyć ty ch d okonał S. mimo, źe m iał w ysokie uposażenie oraz k o rzy stał z bezpłatnego m ieszkania, opału, św ia tła i in. do­

brodziejstw .

Sąd skazał go na 2 la ta w ięzienia.

S tra szn a ś m ie r ć d z ie c k a .

B r z e ź n o , pow. świecki. 3 i pół-letn. sy n k a o sa d n ik a Zegzuły pochw ycił w ał m aneżu. Zanim zdołano p rz e d się ­ wziąć jakie środki, niem iłosiernie zm asakrow ane dziecko w yzionęło ducha.

Z d a lszy c h stro n .

Z a w ie s z e n ie b ru k o w ca p o z n a ń sk ie g o .

P o z n a ń . Z duiem 28 lutego p rze stał w ychodzić w Po­

znaniu osław iony brukow iec „Przegląd Codzienny*, który ohydnem szkalow aniem ludzi i oszczerstw am i chciał u g ru n ­ tow ać swój w pływ . Pismo to p rzejęte zostało przez „Dzien­

nik P oznański*, k tó ry obecnie zaw iesił jego w ydanie.

S ąd s k a z a ł ż y d ó w na 6 t y g o d n i a r e s z tu za p o b ic ie P o la k ó w .

W a r s z a w a . G ru p a żydów n a p a d ła stu d e n tó w P olaków i ich pobiła. Sąd ad m in istracy jn y skazał ty d ó w po ty g o d ­ niu aresztu.

Żydzi odw ołali się do są d u okręgow ego. Sąd p o dw yż­

szył im k a rę do 6 tygodni. J e s t to najw yższa k a ra z p raw a 1 o w ykroczeniach.

Wielomilionowa afera kolejowa.

I tu ż y d z i m a c z a li p a lce.

Łowicz. O nadużyciach, popełnion. n a terenie 7-go oddziału»

krążyły fan ta sty c zn e pogłoski już od dość daw na, albowiem kilka urzędników kolejow ych prow adziło n i e z w y k l e w y ­ s t a w n y t r y b ż y c ia , w krótkim czasie zgrom adziło olbrzym i m sjątek.

Szczególnie pow szechne zdum ienie budził sw oją ro zrzu t­

nością kierow nik rac h u b y w Łowiczu, k tóry z 400 zł pensji w ybudow ał p a ła c o w ą w illę , lu k s u s o w o u m e b lo w a n ą , z e w s p a n ia łą c ie p la r n ią i w ie lk im o g r o d e m . C z ę sto w y j e ż d ż a ł o n n a R iw ie r ę I d o A fr y k i. N ie t r z e b a d o d a ć , ż e j e s t t o z n a n y d z ia ła c z BB., a g it u j ą c y g o r ­ l i w i e w c z a s ie w y b o r ó w d o S e j m u i biorący żywy udział w procesach sanacyjnych organizaeyj.

Inny d z ia ła c z s a n a c y j n y , zaw iadow ca odcinka kolejo­

wego w Łowiczu, p r e z e s k o l e j o w e g o o d d z ia łu B B W R ., u k ara n y jeszcze niedaw no z a n ie le g a ln ą s p r z e d a ż s z y n , zdołał w ciągu kilku la t „zaoszczędzić* k ilkadziesiąt tysięcy zł, k u p u ją c d o m w W a r s z a w ie , w P u ła w a c h I m a j ą t e k z i e m s k i w L u b e lsk ie m * J e s t to osobnik, odznaczony za I p racę społeczną srebrnym krzyżem zasługi.

In n y o s k a r ż o n y , pom ocnik zaw iadow cy odcinka w ] Płoehocinie, o t r z y m u j ą c o k o ło 200 zł. m i e s i ę c z n e j

! p e n s j i, p o tr a fi! o d k ła d a ć n a c i ę ż k ie c z a s y o k o ło 2,000 z ł. m ie s i ę c z n ie .

Wszyscy nieom al oskarżeni w tej aferze, znani n a I miejscowym gruncie d z ia ła c z e BB., m a ją z n a c z n e

m a j ą t k i w postaci domów dochodow ych, m ajątków z iem ­ skich lub też kapitałó w w bankach. N ajwiększy m ajątek zgrom adził inż. H e rm a n , b ę d ą c y w ł a ś c i c i e l e m t r z e c h k a ­ m ie n ic w W a r s z a w ie , K r a k o w ie i K a lisz u , dwóch will w K a lis z u i P o z n a n iu oraz pałacu w Ząbkow icach.

D otychczas aresztow ano i osadzono w w ięzieniach w Łowiczu i w W arszaw ie : inż. A lek san d ra H erm ana, naczelni-

\ k a VII*ego oddziału Drogowego w Łowiczu, Ju lja n a P raszyń-

f skiego, inż. kolejowego w Tarnow skich G órach, S tan isław a Bartoszewicza, em eryta kolejo wego, b. kierow nika ra c h u b y w Łowiczu, E ugenjusza S tańczuka, zaw iadow cę o dcinka w Łowiczu, J a n a N ow akowskiego, pom ocnika zaw iadow cy o d ­ cinka w Płoehocinie, A leksandra K w iatkow skiego, re fe re n ta personalnego VII-ego Oddziału w Łowiczu, A lek san d ra K uty­

łę, zaw iadow cę gm achów kolejow ych na stacji W arszawa- G łów na i W arszaw a - G dańska, Ju lja n a Niskiego, asesora PKP. z W arszawy oraz P iotra i S tefana S ulim irskich.

Poza tem przebyw ają na wolności, zw olnieni z w ięzienia za k a u c ją : Szymon Rajca, b. poseł na Sejm, em eryt kolejow y z W łocław ka i H e r s z E id lie , w łaściciel sk ład u żelaza w Sochaczewie.

Ł ó d ź . Przed sądem okręgow ym w Łodzi s ta n ą ł 40-letni kow al H erm an L ucjan z K onstantynow a, k tó ry oprócz swego zaw odu zajm ow ał się także leczeniem koni, a w o sta te cz­

ności i ludzi. Pow odzenie m iał nie najgorsze. O statnio p u ­ szczał on krew niejakiem u Robertow i H ełczyńskiem u, a po­

nieważ używ ał do tego niezbyt czystych narzędzi, więc n a ­ stą p iło zatrucie u chorego i kró tk o potem zgon. Sąd skazał kow ala-lekarza na rok więzienia.

P la g a s z c z u r ó w w P o ls c e .

S tra ty , jak ie ponosi g ospodarka w Polsce z racji rozple- m enie się szczurów, dochodzą w edług obliczeń ekonom icznych do 500 miljonów zł rocznie. W sam ej W arszaw ie ilość szczurów obliczona je st plus m inus na około 3 do 4 miljonów.

Ł atw o sobie w yobrazić, jakie szkody w yrządzają m asy gry­

zoni, zaludniających piw nice, strychy, składy, w szystkie schówki, gdzie mogą znaleźć coś dla siebie do pożyw ienia.

Gorzej jeszcze niż w mieście dają się szczury we znaki na wsi. Tam bowiem, prócz szkód m a terjaln y eh , sta ją się one jeszcze roznosicielem rozm aitych groźnych chorób i epi- dem ij w śród ludzi i bydła. Roznoszą one zarazki pryszczycy, gruźlicy drobiu, wąglika, róży, ty fu su , dezy n terji etc. Niszczą rów nież budynki, p sują narzędzia, meble.

P laga szczurza przybiera tem w iększe rozm iary, że szezu- ry plenią się z szaloną szybkością, a po rocznem ro zm n a ża­

niu się para szczurów może zniszczyć w ciągu roku 22,000 kg.

p ro d u k tó w spożywczych.

Z E B R A N IA KÓŁEK ROLNICZYCH

w p o w i e c i e lu b a w s k im n a d z ie ń 10 m a r c a 1935 r L u b a w a o godzinie 15,30. Przybędzie prelegent.

C z e r lin 16 tej. M. B a łó w k i K a z a n ic e 16 tej. P r ą t n ie a K u r z ę t n ik 12 tej. R u m ie n ic a L u b s t y n e k 15-tej. S w in ia r c N o w y d w ó r 17-tej. T u s z e w o

17-tej 12-tej 15-tej 14- tei 15- tej

R U C H T O W A R Z Y S T W .

B a c z n o ś ć W e s t f a łc z y c y !

N o w e m ia s t o . Z ebranie Koła Związku O brony Praw G órnika N adrenji i W estfalji na pow iat lubaw ski odbędzie się dnia 10 m arca rb. w lokalu p. Serożyńskiego w ry n k u zaraz po sum ie, tj. o godz. 12,30. O liczny udział prosi

Zarząd.

B a c z n o ś ć R e e m ig r a n c i!

N o w e m ia s t o . W niedzielę, dnia 10 m arca o godz. 2 po poł., odbędzie się zebranie w lokalu p. Św iniarski (Rynek) R eem igrantów z Belgji, F ran cji i H olandji, na któ re się u p ra ­ sza w szystkich reem igrantów z m iasta i pow iatu lu b a w sk ie­

go. Na zeb ran iu om aw iane b ęd ą w ażne spraw y, w ykład

u staw y . Zarząd.

N o w e m ia s t o . Zarządow com KSM. Okręg N ow em iasto podajem y do w iadom ości, źe od 3, 4, do 6. 4. br. odbędzie się Zjazd Z arządów KSM. z całej Polski w Poznaniu każdy Oddział m usi w ysłać przynajm niej jednego delegata.

Zgłosz. należy kierow ać do O kręgu najpóźniej do dn ia 20 m arca bm. G o tó w ! Okręg N ow em iasto—Tylice.

L u b a w a . Z ebranie Zw iązku Inw alidów w ojennych R.P.

K oła w L ubaw ie odbędzie się w niedzielę, dnia 10 III. 1935 r.

o godzinie 13-tej u p. Zg. Zielińskiego ul. G runw aldzka.

Ze w zględu na w ażną sp raw y przybycie w szystkich członków je st konieczne.

Z a r z ą d :

K łosow ski sek retarz. W asielew ski, przew odniczący.

Występ Kiepury w Paryżu.

W a n tr a k c ie u d ek o ro w a n y k r z y ż e m le g j i h o n o r o w e j .

Paryż. Jan K iepura w ystąpił w Paryżu w tam ­ tejszej Operze komicznej. W ystawiono po raz 800

„Toscę*. Znakom ity teno r polski odniósł wielki sukces. Zmuszano go do w ielokrotnych bisów.

Podczas a n tra k tu d y rek to r opery, Gheusi, w obecności całego zespołu wręczył Kiepurze krzyż legji honorow ej, nadany artyście polskiem u przez p rezydenta R epubliki Francuskiej.

i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Konflikt, jeżeli wybuchnie, może przybrać rozmiary daleko większe, niż to się obecnie wydaje, a skutki jego dadzą się od­.. czuć nietyiko w stosunkach

chow skiego, któ ry zdruzgotał dach przybudów ki. Z ram ienia Akcji Kat. A kadem ję zagaił prez. Przed zakończeniem aka- deraji zab rał głos ks adm in. Nasze wsie

* Panowie z Klubu Narodowego przy każdej sposobności poruszali sprawę Berezy Kartuskiej. Ukraińcy dotychczas milczeli. Czy w innych państwach po zabójstwie ministra

gów7 jako „bezwstydna blaga”, wydało magiczny skutek. Operowani przez dra Quenu rzadko bardzo umierali, nigdy prawie nie zdarzały się zakażenia czy procesy

Magdusia pobiegła drzwi otwierać, a ja rzuciłem się pod łóżko, Albina, zaś z Marją, usiadłszy na niem, przygotowały się na nowe cierpienia i

zapomocą dorobionego klucza w czasie, kiedy wszyscy domownicy udali się do kościoła, dostała się do mieszkania i rozpruła walizkę.. Ostatnia oszczędność,

Orzeczenia te zasadniczo lub też wyłącznie opierają I się na orzeczeniach lekarskich, które w decyzji instytucji I ubezpieczeniowej jak Knappschaftspensionskasie

dził się na propozycję i udał się samochodem na spotkanie z oficerami.. W samochodzie został za- chloroformowany, ale dawka okazała się za silną i Kutiepow