• Nie Znaleziono Wyników

Radosław Sojak Uniwersytet im. M. Kopernika

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Radosław Sojak Uniwersytet im. M. Kopernika"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

STUDIA SOCJOLOGICZNE 1998, 1 (148) ISSN 0039-3371

Radosław Sojak

Uniwersytet im. M . Kopernika

WYWAŻANIE DRZWI UCHYLONYCH

1. SŁAWOMIR KAPRALSKI: Wartości a poznanie socjologiczne, Zakład Wydawniczy „NOM OS” , K raków 1995, 159 s.

2. RYSZARD M. M ACHNIKOW SKI: Koncepcja socjologii wiedzy Karla Mannheima we współczesnej socjologii anglo-amerykańskiej, Omega-Praksis, Łódź 1996, 130 s.

3. ALEK SAN D ER M ANTERYS: Wielość rzeczywistości w teoriach socjo­

logicznych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, 205 s.

Peter Berger i Thomas Luckmann opatrzyli swój projekt socjologii wie­

dzy zawarty w Społecznym tworzeniu rzeczywistości następującym komen­

tarzem: „Proponow ana przez nas redefinicja socjologii wiedzy [...] przesu­

nie tę dyscyplinę z peryferii do samego centrum teorii socjologicznej” 1.

T a zmiana roli (lub ambicji) socjologii wiedzy stanowi bodaj najistot­

niejszą różnicę między jej programami klasycznym (samoograniczającym) i nieklasycznym (bardziej radykalnym)2. Jeśli jednak rzeczywiście niekla- syczna socjologia wiedzy przesuwa się w kierunku centrum teorii soc­

jologicznej3, to należy w tym miejscu postawić dwa pytania: Czy teoria

1 Peter Berger i Thomas Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości, PIW, Warszawa 1983, s. 46-47.

2 Rozróżnienie klasycznej i nieklasycznej socjologii wiedzy starałem się sprecyzować w tekście Socjologia wiedzy chce pozostać nieświadoma. Uwagi o statusie poznawczym socjologii wiedzy,

„Studia Socjologiczne”, nr 4/1996, s. 25-50; zob. też Andrzej Zybertowicz, Przemoc i poznanie:

studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy, Wydawnictwo U M K , Toruń 1995, s. 18-25.

3 Być może jednocześnie zachodzi proces, w którym to teoria socjologiczna zbliża się do socjologii wiedzy. Jerzy Szacki opisując najnowsze koncepcje socjologiczne, szczególnie zaś te inspirowane hermeneutyką, zauważa, iż w myśl ich ustaleń: „Socjologia zmienia się [...] w socjologię wiedzy - taką jednak, której zdaje się zupełnie nie interesować związek wiedzy z jakimś dającym się pomyśleć niezależnie od niej „podłożem” społecznym” (Jerzy Szacki, Obiektywizm i subiektywizm w socjologii', w: Helena Kozakiewicz, Edmund Mokrzycki, Marek J. Siemek (red.), Racjonalność, nauka, społeczeństwo, PW N, Warszawa 1989, s. 383-384).

(2)

socjologiczna jest świadoma tej zmiany? Czy z racji podobieństw teore­

tycznych propozycji wykorzystuje obfitą i różnorodną tradycję socjologii wiedzy?

Łączne odczytanie wybranych do tej recenzji prac jest, jak sądzę, dobrym punktem wyjścia do wstępnego rozważenia zasygnalizowanych powyżej kwes­

tii. Dzieje się tak co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, wszystkie trzy książki podejmują tematykę szeroko pojmowanej teorii socjologicznej. Alek­

sander Manterys proponuje spojrzenie na nią przez pryzmat pojawiającego się weń wielokrotnie wątku wielości rzeczywistości. Sławomir Kapralski rede- finiuje miejsce i zadania socjologii wiedzy w kontekście sporu o miejsce i rolę wartościowania w poznaniu socjologicznym. Z kolei Ryszard Machnikowski stara się naświetlić okoliczności i główne wątki socjologicznej oraz częściowo także filozoficznej recepcji Mannheimowskiej Wissenssoziologie. Po drugie zaś, wszystkie omawiane prace łączy poruszana w nich tematyka związana z socjologią wiedzy. O ile w przypadku książek Kapralskiego i Machnikow- skiego nie wymaga to komentarza, o tyle związki problematyki podejmowa­

nej przez M anterysa z socjologią wiedzy są mniej bezpośrednie. Czytelnik znajdzie w tej pracy omówienia koncepcji takich socjologów jak: Alfred Schütz, Peter Berger i Thomas Luckmann, Ralph R. Turner, Talcott Parsons, Herbert Blumer, Pierre Bourdieu czy Anthony Giddens. Wszystkie omówie­

nia podporządkowane są jednak postawionemu przez autora celowi - od­

powiedzi na pytanie „jak możliwy jest socjologiczny dyskurs na temat wielo­

ści i różności świata” (3: l l ) 4. W tym właśnie miejscu problematyka porusza­

na w Wielości rzeczywistości... spotyka się z kwestiami podnoszonymi przez socjologię wiedzy. Dzieje się tak, ponieważ założenie o wielości rzeczywistości (jakkolwiek bardzo różnie pojmowanych) zdaje się leżeć u samych podstaw namysłu socjopoznawczego. Dlatego właśnie problematykę związków między teorią socjologiczną a socjologią wiedzy obieram jako płaszczyznę do wspól­

nego odczytania, tak różnych pod wieloma względami prac. Powtórzę więc jeszcze raz postawione powyżej pytanie: Czy z racji podobieństw teoretycz­

nych propozycji teoria socjologiczna wykorzystuje obfitą i różnorodną trady­

cję socjologii wiedzy?

Lektura pracy Aleksandra M anterysa Wielość rzeczywistości w teoriach socjologiczych może skłaniać do negatywnej odpowiedzi na to pytanie. Cały wywód M anterysa prowadzony jest metodą następujących po sobie omówień koncepcji socjologicznych fundowanych lub zawierających jedną z dwóch metafor: tworzenia lub wielości rzeczywistości. Mimo dużego wyboru przywo­

ływanych propozycji teoretycznych oraz skrupulatności autora w ich rekon­

struowaniu, w pracy, co uważam za jej istotny i znamienny mankament, nie

4 W przypadku cytatów i odwołań do dzieł recenzowanych stosuję zapis, w którym pierwsza cyfra oznacza numer książki, a cyfra po dwukropku numer strony.

(3)

WYWAŻANIE DRZWI UCHYLONYCH 139

pojawiają się expressis verbis żadne istotne odniesienia do socjologii wiedzy jako teoretycznej całości. Dzieje się tak mimo obszernego omówienia koncepcji społecznego tworzenia rzeczywistości Bergera i Luckmanna oraz przywołania Mannheimowskiej definicji perspektywy. W arto może w tym miejscu jeszcze raz przywołać słowa autorów klasycznego już dzieła Społeczne tworzenie rzeczy­

wistości, którzy piszą: „D o socjologii wiedzy doprowadziło nas [...] nasze rozumienie teorii socjologicznej, które też zadecydowało o sposobie, w jaki chcemy zdefiniować problemy i zadania socjologii wiedzy” . W innym zaś miejscu zauważają: „socjologia wiedzy musi zajmować się społecznym tworze­

niem rzeczywistości” 5. Praktyczna nieobecność socjologii wiedzy jako odrębnej propozycji teoretycznej, zakładającej już od Mannheima odrębność i różnorod­

ność społecznych światów, jest moim zdaniem istotnym mankamentem pracy, co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, zdaniem Manterysa, ram ą umożliwiającą i porządkującą dyskurs zakładający wielość rzeczywistości społe­

cznych jest opozycja czynników obiektywnych i subiektywnych (3: 27). Ciągła reinterpretacja proporcji tych czynników w procesach społecznego ustanawia­

nia i podtrzymywania ludzkich mikroświatów zdaje się napędzać socjologiczne dyskusje koncentrujące się wokół założenia o wielości rzeczywistości. Manterys dąży jednak do wskazania (wypracowania) takiego stanowiska, które prze­

kraczałoby ową antynomię. Zarówno próba wyjścia poza granice tej opozycji, jak i sam problem jej artykulacji nie są obce socjologii wiedzy i stanowią jeden z elementów konstytuujących tę tradycję teoretyczną. Po drugie, autor wyraźnie deklaruje: „będę koncentrował się na charakterystyce mechanizmów kon­

struowania (w sensie produkowania i reprodukowania) rzeczywistości społecz­

nej” (3: 43). Czy można w pełni rozważyć tę kwestię ignorując dyskurs socjologii wiedzy zapoczątkowany przez M axa Schelera i kontynuowany obecnie na przykład w ramach społecznych studiów nad nauką? Dyskurs tym ważniejszy, że zanim jeszcze podobne przewartościowania dokonały się w teorii socjologicznej, wielość rzeczywistości była jednym z jego podstawowych, choć nie zawsze artykułowanych expressis verbis, założeń. A utor podejmuje jednak taką próbę.

Pierwszy rozdział pracy przynosi opis poglądów Williama Jamesa, Alfreda Schiitza i A rona Gurwitscha, przy czym poglądy dwóch pierwszych wydają się, z punktu widzenia M anterysa, najistotniejsze, ponieważ powszechnie przyznaje się im status klasycznych. Obie te koncepcje łączy również to, iż, zdaniem autora, przesądzają o prymacie czynnika subiektywnego w procesie konstrukcji rzeczywistości. W myśl poglądów Jamesa interpretowanych przez Manterysa:

...jednostka [...] po prostu wybiera z totalnego uniwersum to, co staje się dla niej rzeczywiste. [...] Słowo »rzeczywisty« jest [...] pewną otoczką, która towarzyszy tym lub innym obiektom, przy czym dopiero jej przydanie czy wystąpienie zaświadcza 3 Peter Berger i Thomas Luckmann, wyd. cyt., s. 47, 43.

(4)

o tym, że dany obiekt staje się rzeczywisty dla jakiegoś indywiduum. Określenie

»rzeczywisty« dotyczy uznawanych przez daną osobę obiektów, stanowi coś w rodzaju subiektywnej etykietki nalepianej na percypowane przedmioty (3: 17).

To właśnie różne wybory odpowiedzialne są za powstawanie wielu, różno­

rodnych mikroświatów. Podobne wątki pojawiają się w myśli Alfreda Schütza.

Uznaje on, że podstawowym procesem w tworzeniu wielu współistniejących rzeczywistości jest nadawanie sensu „ograniczonym obszarom znaczenia” , który to termin zastępuje używany przez Jamesa „mikroświat” . Zmiana ta sygnalizuje także istotne przesunięcie akcentów teoretycznych, które, moim zdaniem, najlepiej opisać w kategoriach różnicy między wyborem a konstruk­

cją. W koncepcji Jamesa zdecydowanie dominuje wybór - jednostka wybiera z totalnego uniwersum to, co stanie się dla niej rzeczywiste. Dodatkowo probierzem tych wyborów, pozwalającym poruszać się w gęstwinie m ikro­

światów, jest świat zmysłowy (rzeczy fizycznych), gdyż „ta dziedzina rzeczywis­

tości stanowi [...] zarówno pierwotną, jak i ostateczną miarę wszelkiej rzeczywi­

stości” (3: 21). Z kolei Schütz kładzie nacisk na konstrukcję:

Centralnym punktem dokonanej przez Schütza krytyki Jamesa jest przekonanie, iż to nie rodzaj zewnętrznej rzeczywistości (rozumianej jako totalne uniwersum [...]), ku której kierują się działania jednostek ludzkich zmierzających do praktycznie osadzonej reorganizacji zastanego obrazu świata, lecz sposób, w jaki aktor społeczny przepaja sensem swoje doświadczane otoczenie, jest kluczowy dla kreowania poszczególnych wycinków rzeczywistości (3: 23-24).

Wynika z tego, że już wśród subiektywistów pojawiają się wyraźne różnice co do natury czynnika obiektywnego. Gdy dla Jamesa jest to wspólny świat zmysłowy o przedpoznawczo określonej strukturze, Schütz nie widzi potrzeby takich przesądzeń ontologicznych (zob. 3: 23).

Kolejny rozdział poświęca Manterys omówieniu teorii konstrukcji rzeczywi­

stości. Szczególnie cenne jest, moim zdaniem, przybliżenie polskiemu czytel­

nikowi mało znanej koncepcji Burkarta Holznera. W świetle prezentacji dokonanej przez M anterysa zdaje się ona być w gruncie rzeczy kognitywną teorią społeczeństwa. Jej centrum stanowi koncepcja orientacji. Pojęcie to oznacza sposób:

...w jaki jednostka odnosi się do swego otoczenia, schemat postępowania wobec obiektów doświadczenia, a także pewnego rodzaju standard, który zawiera obowią­

zujące w danym kontekście interpretacje zdarzeń (3: 47).

Koncepcja orientacji umożliwia Holznerowi zaproponowanie nowych, kog­

nitywnych definicji klasycznych pojęć z teorii socjologicznej. I tak, rola społeczna staje się „systemem orientacji, które dostarczają jednostce schematów interpretacji, procedur legitymizujących, teorii czy ąuasi-teońi wyjaśniających zdarzenia oraz szeregu procedur w postaci najprzeróżniejszych metodologii” (3:

51). M iast grup społecznych w centrum uwagi Holznera stają wspólnoty

(5)

WYWAŻANIE DRZWI UCHYLONYCH 141

epistemiczne, które tworzą jednostki zgadzające się „co do podstawowych ustaleń określających właściwą [...] perspektywę, poprzez którą filtrowane są zdarzenia” (3: 51). Cały zaś system społeczny staje się skomplikowanym mechanizmem dystrybucji perspektyw, który jedne z nich odrzuca jako nie­

rzeczywiste, inne reglamentuje, a jeszcze innych wymaga od swoich prawo­

witych członków.

W rozdziale tym autor omawia też koncepcje Bergera i Luckmanna, Tam otsu Shibutaniego, Joela Charona, Ralpha R. Turnera i Benity Luckmann.

Wszystkie omówienia, jakkolwiek same w sobie bardzo cenne, tworzą jednak pewien gąszcz pojęciowy, w którym trudno odnaleźć myśl przewodnią. A utor nie ułatwia czytelnikowi zadania, podążając za omawianymi autorami, mnoży i rozszczepia znaczenia terminów (np. pojęcie „perspektywy”) nie oferując jednocześnie syntezy. K ażda z omawianych koncepcji uprawomocnia jednak końcowy wniosek rozdziału, który brzmi: „...społeczeństwo [...] należy ujmo­

wać jako rzeczywistość zarazem obiektywną i subiektywną, przy czym oba te aspekty powinny być traktowane łącznie, jako współobecne w dialektycznym procesie kształtowania świata” (3: 95).

Celem następnego fragmentu pracy jest próba naszkicowania właśnie owej dialektycznej zależności. I w tym miejscu autor korzysta ze sposobu kolejnego omawiania różnych koncepcji. Szczególną uwagę zwraca na teorie Pitrima Sorokina i Talcotta Parsonsa - interesujące dla Manterysa, ponieważ zakładają wielość rzeczywistości jako podstawę bytu społecznego, z którą musi sobie radzić każda jednostka. Koncepcje te autor zderza z teoriami H erberta Blumera i H arolda Garfinkela, które kładą nacisk na to, jak aktorzy podtrzymują, reprodukują lub zmieniają zastany porządek.

Ten poziom analizy nie satysfakcjonuje jednak Manterysa. Dzieje się tak dlatego, że mieści się on całkowicie w ramach dystynkcji obiektywne-subiek- tywne, poza którą badacz chce wykroczyć (zob. 3:133). W tym celu wskazuje na cztery koncepcje, których twórcom udało się, jego zdaniem, uciec od antynomii obiektywnego i subiektywnego. Są to teorie: Michaela Polanyi’ego, Pierre’a Bourdieu, A nthony’ego Giddensa oraz Ervinga Goffmana. Ta część książki, choć, jak sądzę, najbardziej interesująca, budzi też pewne wątpliwości. Sprowa­

dzają się one do zasadniczego pytania: czy rzeczywiście wymienionym autorom, tak jak sugeruje Manterys, udało się wykroczyć poza opozycję czynników obiektywnych i subiektywnych?

Głównym pojęciem wprowadzonym przez Polanyi’ego jest „wiedza osobis­

ta ” . D la M anterysa właśnie to, co osobiste, m a być czynnikiem nie dającym się opisać w ramach wskazanej opozycji: „Jak twierdzi Polanyi, wszelka działal­

ność ludzka jest byciem w świecie, jest zaangażowaniem się, i tym samym nie da się utrzymać dystynkcji obiektywne-subiektywne” (3: 135). Pociąga to za sobą istotną konsekwencję, która zaciera różnicę między przekonaniami a faktami:

„emocje osobiste [...] znajdują swój wyraz w uznanych za prawdziwe faktach”

(6)

(3: 136), czy też „»fakty rzeczywiste« są faktami uznawanymi za prawdziwe, gdy ujmuje się je w określonej sytuacji, w którą jest się zaangażowanym” (3: 137).

Pozostawmy na boku kwestię prawomocności tak radykalnego stanowiska.

Spytajmy jedynie, czy nie to samo mial na myśli James pisząc: „[...] rzeczywis­

tość oznacza po prostu odniesienie do naszego emocjonalnego i aktywnego życia. [...] Wszystko to, co ekscytuje i stymuluje nasze zainteresowanie, jest rzeczywiste”6. Czy w związku z tym nie należałoby uznać, że już James dokonał kroku poza granice tego, co obiektywne i subiektywne? Mogłoby to podważyć konstrukcję całego wywodu Manterysa.

Z kolei w koncepcji Pierre’a Bourdieu najistotniejsze, z punktu widzenia Manterysa, jest pojęcie „habitusu” . A utor omawiając teorię francuskiego socjologa pisze:

Bourdieu wprowadza termin »habitus« na określenie tego, co pośredniczy w relacji między obiektywnymi strukturami oraz praktykami indywidualnymi i zbiorowymi, to jest konkretnymi czynnościami [...] uczestników interakcji. Za pomocą habitusu struktury regulują zachowanie uczestników interakcji (3: 140; wyróż. - R.S.).

Dzięki habitusowi możliwa jest reprodukcja porządku społecznego, co umożliwia z kolei „przetworzenie subiektywnych oczekiwań w obiektywne konieczności” (3: 143). I znów rodzi się wątpliwość, czy Bourdieu w rzeczywis­

tości opuścił pole wyznaczone opozycją czynników obiektywnych i subiektyw­

nych, czy raczej zdynamizował je jedynie dodając element pośredniczący -h abitus? Element, który, moim zdaniem, przyczynia się jedynie do umocnienia tej opozycji, gdyż z nieokreślonego przeciwieństwa w dialektycznym splocie, zmienia się ona w relację zapośredniczoną i poddającą się analizie7.

Podobne zarzuty można wysunąć wobec teorii strukturacji Anthony’ego Giddensa. To, że struktura jest jednocześnie medium i rezultatem praktyk społecznych (zob. 3: 149), wcale nie musi oznaczać, że struktury nie można interpretować jako czynnika raz obiektywnego, a raz subiektywnego. Również schemat analiz ramowych Ervinga Goffmana nie gwarantuje, moim zdaniem, sukcesu. Wszak ramy składają się z czynników zobiektywizowanych („pods­

tawowych układów ramowych, które [...] pełnią w odniesieniu do zdarzeń rolę zastanych nośników sensu”) (3: 158) uzupełnionych o czynniki subiektywne („elementarne układy odniesienia [...] dopiero w połączeniu z subiektywnym zaangażowaniem w świat [...] składają się na ramę”) (3: 158).

Próbę rozstrzygnięcia tego, jak dalece wątpliwości wyrażone w kilku ostatnich akapitach są słuszne, pozostawmy na jakiś czas na boku. Niezależnie

6 William James, The Principles o f Psychology, Macmillan, London 1901, t. 2, s. 320;

cyt. za 3: 17.

7 Podobną do krytykowanej tu przeze mnie interpretację koncepcji habitusu przedstawiła w swojej pracy Małgorzata Jacyno (Iluzje codzienności: O teorii socjologicznej Pierre’a Bourdieu, Wydawnictwo IFiS PA N , Warszawa 1997, s. 20 i n.).

(7)

WYWAŻANIE DRZW I UCHYLONYCH 143

od tego, czy postawione sobie przez M anterysa cele należy uznać za osiągnięte, jego praca stanowi rzetelną, choć zawikłaną mapę dyskursów zakładających wielość rzeczywistości. Szkoda, że m apa ta nie została wzbogacona przez omówienie koncepcji związanych z socjologią wiedzy, która m a wszelkie dane ku temu, by stać się teorią poznania, tak poszatkowanego na wiele mikro- światów, bytu społecznego. Trudno jednak rozstrzygnąć, czy ów chaos ter­

minologiczny oraz pominięcie socjologii wiedzy jest winą samego autora, czy raczej jest wyrazem dominującego stylu uprawiania teorii socjologicznej. Jakże wymownie w tym kontekście brzmią słowa Stanisława Ossowskiego, przywoły­

wane przez Ryszarda Machnikowskiego:

...przedstawiciel socjologii [...] czuje się [...] uprawniony do zajęcia innej postawy wobec swych poprzedników, zachowując się tak, jak gdyby wiedza zaczynała się od niego: buduje sobie własną aparaturę pojęciową, stawia od początku dawne zagadnienia, niejednokrotnie robi odkrycia, których już przedtem inni dokonali albo nawet które weszły już w sferę wiedzy potocznej, i nadaje im pozór nowości formułując je w nowym języku. Ułatwia to panująca na naszym terenie anarchia pojęciowa i terminologiczna...8.

W tej sytuacji jedyną pretensję, jaką można mieć do Aleksandra Manterysa jest to, że nie podjął, ani, na pewno żmudnej, próby okiełznania chaosu terminologicznego, ani nie wzbogacił swojego wywodu odniesieniami do socjologii wiedzy9.

Jeśli rzeczywiście teoria socjologiczna dokonała pewnych teoretycznych przewartościowań zbieżnych z ustaleniami socjologii wiedzy, ignorując jednak w znacznej mierze tę ostatnią, należy postawić frapujące pytanie: Dlaczego tak się stało? Dlaczego teoria socjologiczna w pewnym sensie wyważała drzwi uchylone już przez socjologię wiedzy?

Cząstkowych odpowiedzi na to pytanie można z powodzeniem szukać w pracach Ryszarda Machnikowskiego i Sławomira Kapralskiego - książkach podobnych nie tylko dlatego, iż obie są publikacjami doktoratów. Podobień­

stwa sięgają znacznie głębiej i częściowo tylko wynikają z samego pokre­

8 Stanisław Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, PW N, Warszawa 1962, s. 164; zob.

2: 101-102.

9 Przyczyny pominięcia przez Manterysa spuścizny socjologii wiedzy mogą być też innego rodzaju. Zdaje się ona bowiem w pewnym sensie cały czas tkwić w ramach antynomii czynników obiektywnych i subiektywnych. Andrzej Zybertowicz prezentując dość radykalny projekt socjologii wiedzy (konstruktywizm) pisze: „Konstruktywizm może budować swoją pozytywną teorię nauko­

wą i może do jej przeciwników mówić: »Miłe panie, mili panowie, takie są fakty!«. Ale konstruktywizm nie powie: oto fakty same w sobie, w swej istocie, po prostu w swej obiektywności czy fundamentalności [...]. Powie: takie są fakty na gruncie takich to a takich założeń, na gruncie pewnych wartości, przestrzeni pewnych światów życia” (Andrzej Zybertowicz, wyd. cyt., s. 114).

W myśl tej koncepcji wybranie poziomu analizy wciąga nas w grę, w której, dzięki analizom procesów konwencjonalizacji, z dość dużą dokładnością można ustalać, co jest (dla danego poziomu) obiektywne, a co subiektywne.

(8)

wieństwa podejmowanej tematyki. Autorzy obu prac dochodzą do podobnych wniosków dotyczących miejsca socjologii wiedzy jako fundamentu poznania humanistycznego i być może poznania w ogóle - czyli wyznaczają jej rolę podobną do sugerowanej przez Szackiego (zob. przyp. 3). Podstawowym dla mojego rozumowania jest jednak inne podobieństwo. Obie książki są przede wszystkim pracami o teoretycznych nieporozumieniach wokół socjologii wiedzy, które w znacznej mierze zaważyły na losach tej dyscypliny, a w szczególności na zajmowanym przezeń, peryferyjnym miejscu w ramach teorii socjologicznej.

Dla podjęcia jakichkolwiek zagadnień związanych z socjologią wiedzy zasadnicze znaczenie mają teoretyczne propozycje K arla Mannheima - przede wszystkim jako autora Ideologii i utopii. Jadwiga Mizińska we wstępie do polskiego wydania tej książki nazwała ją „teoretycznym bestsellerem XX wieku”10. Tym bardziej należy się więc cieszyć, że w roku 1992 przekład całej pracy M annheima udostępniono polskiej publiczności. Rzecz jednak w tym, że na oddziaływanie Ideologii i utopii wpłynęła nie tylko treść zawartych w pracy teoretycznych propozycji, ale także to, że wywołała ona długotrwałe debaty angażujące nie tylko socjologów, ale także filozofów (w pierwszym momencie nawet przede wszystkim filozofów). I tu polski czytelnik pozostawał w znacznej mierze bezradny, brak było bowiem syntetycznych opracowań dotyczących recepcji Mannheimowskiego programu socjologii wiedzy11. Upraszczając nieco można wyróżnić dwie fazy debaty wokół Mannheimowskiej Wissenssoziologie.

Pierwsza, bardziej filozoficzna, toczyła się w okresie międzywojennym głównie w Niemczech. Opis pewnych jej wątków zawdzięczamy Stanisławowi Czer­

niakowi12. D ruga faza, w której większą rolę odgrywały wątki socjologiczne, nastąpiła dopiero po wojnie, w kręgu filozofii i socjologii anglosaskiej. Sądzę, że dla współczesnej socjologii wiedzy jest ona dużo istotniejsza. Jej doniosłość wynika z faktu, iż wobec braku tłumaczeń prac M axa Schelera, socjologia wiedzy była utożsamiana z dziełem Mannheima. W związku z tym na losy całej dyscypliny rzutowała recepcja spuścizny tego ostatniego. Kształt tej recepcji wpłynął, czego zdaje się dowodzić praca Machnikowskiego, również na to, że ponowne ożywienie badań w ramach socjologii wiedzy w końcówce lat siedemdziesiątych, odbyło się w znacznej mierze z pominięciem tradycji M ann­

heimowskiej Wissenssoziologie. Brak choćby próby syntezy anglosaskiej recep­

10 Jadwiga Mizińska, Przedmowa do wydania polskiego·, w: Karl Mannheim, Ideologia i utopia, Wydawnictwo „TEST”, Lublin 1992, s. V.

11 Wśród angielskich publikacji na ten temat na uwagę zasługuje przede wszystkim praca: N ico Stehr i Volker Meja (red.), Knowledge and Politics: The Sociology o f Knowledge Dispute, Routledge, London 1990.

12 Zob. Stanisław Czerniak, Pomiędzy socjologią wiedzy a teologią: fdozofia M axa Hork- heimera, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wyd. PAN , W rocław-W arszawa-Kraków-Gdańsk- Łódź, 1990; mam na myśli przede wszystkim ostatni rozdział tej pracy, dobrze streszczający teoretyczne spory Mannheima i twórców szkoły frankfurckiej.

(9)

WYWAŻANIE DRZW I UCHYLONYCH 145

cji Ideologii i utopii stanowił do niedawna istotną lukę - lukę, którą doskonale wypełnia praca Ryszarda Machnikowskiego Koncepcja socjologii wiedzy Karla Mannheima we współczesnej socjologii anglo-amerykańskiej.

Praca Machnikowskiego składa się z trzech zasadniczych części: omówienia Mannheimowskiego projektu socjologii wiedzy, syntezy kolejnych stadiów jego anglosaskiej recepcji oraz podsumowania zawierającego ogólne refleksje na temat stanu współczesnej socjologii wiedzy. Z punktu widzenia czytelnika, któremu Wissenssoziologie nie jest obca, najciekawsze zapewne będą rozdziały (od drugiego do piątego) zawierające omówienie teoretycznych dyskusji wokół Ideologii i utopii. Chciałbym jednak zwrócić również uwagę na rozdział pierwszy, prezentujący skrótowo główne punkty Mannheimowskiego projektu socjologii wiedzy. We fragmencie tym autor umiejętnie łączy kompetentny opis z elementami interpretacji. W arto również wskazać na dydaktyczne walory tego krótkiego (20 stron) fragmentu, który jasno prezentuje zasadnicze punkty, niezbyt przecież spójnej, koncepcji K arla Mannheima.

Recepcję Mannheimowskiej Wissenssoziologie Machnikowski dzieli na trzy zasadnicze nurty: krytykę destruktywną, niedestruktywną oraz interpretację hermeneutyczną. Pominę tu szczegółowe omawianie krytyki niedestruktywnej, głównie dlatego, że jej zestaw argumentacyjny łatwo sprowadzić do jednego wątku związanego z samoograniczeniem socjologii wiedzy do badania nauk humanistycznych. Daleko bardziej interesuje mnie krytyka destruktywna, gdyż w niej najwyraźniej manifestują się nieporozumienia, których ofiarą padła koncepcja Mannheima. Ślady krytyki destruktywnej odnaleźć można już we wczesnej, niemieckiej fazie dyskusji wokół Wissenssoziologie. Wtedy to za sprawą Ernsta Grunwalda, K arla R. Poppera i Franka Hartunga skrys­

talizowały się główne linie argumentacji, zmierzające do odmówienia socjologii wiedzy racji bytu. Rzecz ciekawa, jak zauważa autor, argumenty te, często błędne i nie liczące się z intencjami Mannheima, przetrwały w nie zmienionej formie do czasów współczesnych i powtarzane są po dziś dzień przez A rthura Childa, Nicholasa Abercombie, Jorge Larraina czy Roberta Coombsa.

Pierwszym i podstawowym zarzutem wobec Mannheimowskiej socjologii wiedzy jest przekonanie, iż musi ona prowadzić do niebezpiecznego relatywiz­

m u poznawczego. Argumentacja ta opiera się na założeniu, że uwikłanie bytowe czy społeczne wiedzy jest równoznaczne z jej fałszywością. W sposób klasyczny konsekwencje tego założenia wyartykułował Grunwald pisząc: „Jeżeli wszystkie sądy są fałszywe, to także i sąd głoszący, że wszystkie sądy są fałszywe, jest fałszywy, a zatem nie jest prawdą, że wszystkie sądy są fałszywe” 13. Pod­

stawowym argumentem podważającym zasadność zarzutu o relatywizm jest

13 Ernst Grunwald, Problem socjologii wiedzy, w: Problemy socjologii wiedzy, Andrzej Chmielecki, Stanisław Czerniak, Józef Niżnik, Stanisław Rainko (red.), PW N, Warszawa 1985, s.

418.

(10)

wskazanie, że M annheim, wbrew swoim krytykom, nie utożsamiał społecznego uwikłania wiedzy z jej fałszywością. Celnie streszcza to Machnikowski pisząc:

„Mannheim nie jest zainteresowany problemem, czy te same tezy [uznawane przez różne społeczeństwa] są prawdziwe czy nie, przedmiotem jego dociekań jest natomiast ustalenie, dlaczego różne społeczności różnie postrzegają świat”

(2: 35), a co za tym idzie „okoliczności społeczne ułatwiają zrozumienie wiedzy, nie pozwalają natomiast stwierdzić jej prawdziwości” (2: 37). W tej interpretacji socjologia wiedzy oddala zarzut o relatywizm nie popadając jednocześnie w obiektywizm. M annheim w swojej koncepcji relacjonizmu wykracza poza tę opozycję i może być postrzegany jako prekursor mocnego programu socjologii wiedzy, przede wszystkim zaś jego zasady symetrii.

Drugim powtarzającym się zarzutem przeciwko socjologii wiedzy jest przekonanie, iż zakłada ona prosty mechanistyczno-kauzalny stosunek wiedzy i bytu społecznego. Machnikowski ogranicza się w tym miejscu do prostego, acz trafnego stwierdzenia, iż takiego założenia trudno dopatrzeć się w Mannhei- mowskiej spuściźnie (zob. 2: 55). T a uwaga autora pozostawia jednak pewien niedosyt. Być może odważniejsza interpretacja pozwoliłaby inaczej naświetlić ten wątek. Wszak Stanisław Czerniak i Adam Węgrzycki napisali, że „M an­

nheim obywa się [...] bez ontologicznego dualizmu bytu i wiedzy jako przesłanki tezy o »bytowym uwarunkowaniu wiedzy«. Byt społeczny i wiedza, to, co realne, i to, co idealne, roztapiają się jego zdaniem, w globalnym procesie życiowo-historycznym” 14. Taka interpretacja pozwala w ogóle uchylić problem mechanistycznie pojmowanej relacji między wiedzą a bytem społecznym. To zaś pozwoliłoby na wskazanie nowych punktów stycznych między klasyczną socjologią wiedzy a jej wersjami nieklasycznymi. O tych ostatnich Andrzej Zybertowicz napisał, że uchylają „...założenie, iż w badaniach nad wiedzą struktura społeczna może wystąpić w roli zmiennej niezależnej; ba, doprowadzi­

ły do podważenia sensowności i prawomocności samego rozróżnienia między wiedzą a strukturą społeczną” 15. Zwróćmy uwagę, że wątek zasygnalizowany przez Zybertowicza pojawił się wcześniej w przywoływanym fragmencie z ar­

tykułu Jerzego Szackiego, przy czym tam występuje jako efekt przewartoś­

ciowania w obrębie teorii socjologicznej, a nie socjologii wiedzy.

Z tych dwóch, wskazanych powyżej, błędnych przekonań adwersarzy socjologii wiedzy wynikają kolejne zarzuty, krytykujące Mannheima między innymi za skłonność do imputowania badanym grupom przekonań (zob. 2:

55-57), za „apoteozowanie nieświadomości” (zob. 2: 39), czy za próbę ratowa­

nia się przed relatywizmem przy pomocy koncepcji wolnej inteligencji (zob. 2:

14 Stanisław Czerniak, Adam Węgrzecki, Wstęp; w: M ax Scheler, Problemy socjologii wiedzy, PW N, Warszawa 1990, s. XIX. N a tę myśl i w ogóle wątek zanegowania rozróżnienia między bytem społecznym i odnoszoną doń wiedzą zwraca uwagę również Sławomir Kapralski (zob. 1: 135).

15 Andrzej Zybertowicz, wyd. cyt., s. 24.

(11)

WYWAŻANIE DRZW I UCHYLONYCH 147

58-59). Wszystkie te zarzuty Machnikowski odrzuca. Wielokrotnie też zmuszo­

ny jest „łajać” wielkich zarówno socjologii, jak i filozofii, którzy, jego zdaniem, nie zrozumieli Mannheimowskiego programu Wissenssoziologie lub najzwy­

czajniej nie doczytali Ideologii i utopii. A utor zwraca zresztą uwagę, że sam Mannheim był świadomy i wskazywał, że „...krytycy nie krytykowali jego koncepcji socjologii wiedzy, lecz własne rozumienie tej koncepcji” (2: 59).

W tym kontekście bardzo trafnym retorycznym posunięciem Machnikowskiego jest zestawienie w sześciu punktach podstawowych założeń dotyczących kształ­

tu socjologii wiedzy, którymi kierowali się odrzucający ją krytycy. Przy przyjęciu tych założeń (pokrywających się w znacznej mierze z przytoczonymi powyżej zarzutami) socjologia wiedzy staje się zbiorem tez „wzajemnie ze sobą sprzecznych, teorią nie dającą się empirycznie ugruntować ani zweryfikować”

(2: 60).

Brakuje tu jednak, moim zdaniem, postawienia kilku pytań, które mogłyby jeszcze lepiej wyświetlić wątki związane z anglosaską recepcją Wissenssoziolo­

gie. Pytanie pierwsze i najważniejsze sprowadza się do kwestii, jak bardzo recepcja socjologii wiedzy nadaje się do analizy jej własnymi środkami16. Jak na przykład tradycja anglo-amerykańskiej filozofii analitycznej zaważyła na nie­

zrozumieniu Ideologii i utopili la k empiryczne tradycje amerykańskiej socjologii wpłynęły na niechęć do teoretycznych spekulacji Wissenssoziologie i spowodo­

wały zepchnięcie jej na margines teorii socjologicznej? Niezależnie od tego, cały nurt destruktywnej krytyki socjologii wiedzy okazuje się być, w świetle wywodów Machnikowskiego, teoretycznym nieporozumieniem. Niestety, jed­

nym z wielu w dziejach tej dyscypliny.

Wokół zupełnie innego nieporozumienia koncentruje się wywód przed­

stawiony przez Sławomira Kapralskiego. W centrum jego uwagi staje dualizm wartości i faktów, którą - zdaniem autora - w celu zbudowania rzetelnej teorii poznania socjologicznego, należy przezwyciężyć. Innymi słowy chodzi o to, by pokazać, jak czynniki te współtworzą proces poznania. Trzeba więc szukać takiego stanowiska, które wykroczy poza opozycję faktów i wartości, poznania obiektywnego i uwikłanego społecznie, i nie dając się wpisać w te podziały, rozwiąże problem obiektywności poznania socjologicznego. Zdaniem K apral­

skiego, największe szanse ku temu miała socjologia wiedzy, zwłaszcza jej nurt fenomenologiczny (1: 9). Tyle, że według autora, nie wykorzystała ona w pełni swoich szans. Przede wszystkim jej ustalenia nie zostały przyjęte i zaakcep­

16 Co ciekawe, Machnikowski zauważa, że do trzeciej grupy interpretatorów dzieła Mannhei­

ma, grupy, z którą zasadniczo się zgadza, należeli głównie biografowie niemieckiego myśliciela (zob.

2: 49). Czyżby więc poznanie bytowego uwikłania Wiessenssoziologie było warunkiem jej popraw­

nego odczytania? Taki sposób oglądu losów socjologii wiedzy dobrze ilustruje tekst DavidaKettlera i Volker Meja, „That typically German kind o f sociology which verges towards philosophy": The Dispute about „Ideology and Utopia" in the United States, „Sociological Theory”, vol. 13/1994, nr 3, s. 279-303.

(12)

towane przez środowisko socjologiczne. Tym samym nie zmodyfikowały istotnie sposobu uprawiania socjologii i pisania o socjologii (czego przykładem może być praca Aleksandra Manterysa). Interpretując tę myśl Kapralskiego można powiedzieć, że miast przezwyciężyć przywoływany u początku dualizm, socjologia wiedzy się weń wpisała. A utor Wartości... dostrzega dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, socjologia wiedzy zerwała ze swoimi klasykami - przestała reinterpretować ich spuściznę17. Po drugie, co się z tym wiąże, poddała się całkowicie filozofii. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest między innymi to, że mimo iż to właśnie socjologia wiedzy wydaje się najbardziej predestynowana do socjopoznawczej analizy wiedzy formułowanej na gruncie nauk ścisłych, pierwsi na społeczne determinanty tej wiedzy zwrócili uwagę filozofowie nauki spod znaku „schizmy histo- ryczno-socjologicznej” (1: 56).

K apralski uznaje, że kluczem do wyjścia z tej kłopotliwej dla socjologii wiedzy sytuacji i przezwyciężenia interesującej go opozycji jest zasadnicza reinterpretacja twórczości klasyków socjologii wiedzy z Maxem Weberem na czele. A utor zauważa, że badacze, głoszący zasadę aksjologicznej neutralności socjologii, dosyć powszechnie powołują się na twórczość niemieckiego socjo­

loga. Jest to, zdaniem Kapralskiego, zasadniczym nieporozumieniem, wynika­

jącym z mylnej interpretacji „zakresu obowiązywania Weberowskiej tezy Wertfreiheit i podporządkowania tej interpretacji całości poglądów Webera” (1:

74). Ponowne odczytanie twórczości niemieckiego badacza doprowadza K ap­

ralskiego do przekonania, że postulat wolności od wartościowania „obowiązuje [...] w języku socjologii, nie obowiązuje zaś w jej metajęzyku” (1: 90). A wszelkie powiększanie zasięgu jej obowiązywania prowadzi do nieporozumień. Kluczem do nowej interpretacji twórczości Webera, którą uznaję za najcenniejszy element pracy Kapralskiego, jest niestandardowe spojrzenie na Weberowski postulat odniesienia do wartości.

Zaproponowany przez Webera zabieg odnoszenia do wartości ( Wertbezie- hung) ma, zdaniem Kapralskiego, dwojakie znaczenie. Po pierwsze, pozwala na ukonstytuowanie przedmiotu poznania - wydobycie interesującego nas frag­

mentu z nieskończoności innych zdarzeń. Po drugie, świat w tym procesie, „staje się domeną sensu i znaczenia” (1: 81), a dzięki temu w ogóle może podlegać opisowi i wyjaśnianiu. Takie spojrzenie na postulat Wertbeziehung prowadzi autora Wartości... do ciekawych wniosków. Przede wszystkim do przedstawie­

nia - konstruktywistycznej w duchu - interpretacji roli przedmiotu w poznaniu.

Kapralski pisze, że „sam materiał, z jakim socjolog m a do czynienia, nie może narzucić m u perspektywy, z jakiej winien być interpretowany” (1: 82) i dodaje:

17 Tę tezę w odniesieniu do twórczości Mannheima zdaje się potwierdzać rozumowanie Machnikowskiego, który zauważa, że we współczesnej socjologii wiedzy nie obowiązuje już powszechnie znajomość programu przedstawionego w Ideologii i utopii (2: 101).

(13)

WYWAŻANIE DRZWI UCHYLONYCH 149

...nawet jeśli przyjąć, iż dostępny badaczowi fragment rzeczywistości jest już samoistnie ustrukturalizowany i posiada wewnętrzne, niezależne od postępowania naukowego znaczenie, to jednak, aby stał się fragmentem - wyrwanym chaosowi kosmosem zdarzeń - musi on zostać odniesiony do wartości przez badacza, całkiem niezależnie od ewentualnie posiadanego przez siebie immanentnego zna­

czenia (1: 83).

Co równie ważne, nową interpretację w świetle przywołanych tu przekonań uzyskuje słynny instrument metodologiczny M axa Webera - typy idealne. D la Kapralskiego są one wynikiem tak właśnie rozumianego procesu odniesienia do wartości. Takie pojmowanie spuścizny Webera prowadzi do jeszcze dalej idących wniosków:

...wartość prawdy nie jest dla Webera zakorzeniona w wartościach transcen dentalnych [...] wartość prawdy jest wytworem kulturowym. Tym samym granicę obiektywności rezultatów badawczych stanowi granica kultury, w której prawda stanowi jedną z podstawowych wartości” (1: 93).

Jednocześnie autor broni tak odczytanego Webera przed posądzeniami 0 relatywizm. Jego zdaniem, niemiecki socjolog nie podejmuje problemu prawdy w kontekście epistemologicznym, lecz jedynie docieka społecznych warunków uznania danego sądu za prawdę. Zwróćmy uwagę, że taka inter­

pretacja stanowiska Webera zbliża bardzo jego koncepcję do przedstawionego wyżej Mannheimowskiego projektu Wissenssoziologie.

Takie odczytanie spuścizny Webera wprowadza go w poczet klasyków socjologii wiedzy, a uzupełnione o interpretację trzech innych klasyków (Maxa Schelera, K arla M annheima i Gyorgy Lukacsa), pozwala Kapralskiemu na sformułowanie własnego modelu poznania w naukach społecznych. Modelu, w którego centrum znajduje się problem wpływu wartości na poznanie.

U podstaw tej koncepcji leży „...postulat wykroczenia poza opozycję »bytu«

i »poznania« jako całkowicie odrębnych sfer, które można ujmować w izolacji od siebie” (1: 135). Kapralski utrzymuje, że podmiot poznania staje wobec zewnętrznej rzeczywistości - „uniwersum poznawczego” wyposażony w aparat percepcyjny, kategorie pojęciowe oraz określony system wartości. Właśnie ów system wartości pozwala z elementów „uniwersum poznawczego” skonstruo­

wać przedmiot poznania. Jak jednak autor zaznacza, nie jest to proces bezpośredni. Wartości wpływają na przedmiot poznania i „uniwersum poznaw­

cze” pośrednio, przez sterowanie wyborem tego, co istotne poznawczo, z jednej strony, oraz wpływem na dobór operacji badawczych prowadzonych na już ukonstytuowanym przedmiocie - z drugiej. Przedmiot poznania jest więc w tej koncepcji pojęciowym modelem rzeczywistości, tworzonym na gruncie konkret­

nego problemu badawczego, generowanego przez wartości kulturowe. Sedno procesu poznawczego polega jednak na tym, że ów model rzeczywistości ulega w nauce stopniowej alienacji, dokonującej się w trzech etapach. Etap pierwszy - konstrukcja, polega na tym, że problem badawczy kieruje przekształcaniem

(14)

elementów „uniwersum poznawczego” w przedmiot poznania. Etap drugi - reifikacja, czyli proces oderwania się pojęciowego modelu rzeczywistości od konkretnego problemu badawczego, który go ukonstytuował. Etap trzeci - substytucja, charakteryzuje się tym, że zobiektywizowany w procesie reifikacji przedmiot poznania uczeni zaczynają utożsamiać z samą rzeczywistością (1:

138-139).

Ten właśnie wątek pracy Kapralskiego, jakim jest próba wykroczenia poza opozycję bytu i poznania, wartości i faktów, zbliża jego pracę do książki Aleksandra M anterysa. Obaj autorzy próbują znaleźć drogi teoretycznej ucie­

czki od opozycji, które łatwo do siebie zredukować. Poszukiwań obu nie można, moim zdaniem, uznać za uwieńczone całkowitym sukcesem. Kapralski nie przezwycięża dychotomii faktów i wartości, lecz jedynie skrupulatnie rekonstruuje ich zawiły związek. Nieco dalej idzie Manterys. Wskazuje koncep­

cje, którym powiodło się, jego zdaniem, wyjście poza opozycję czynników obiektywnych i subiektywnych. Jak starałem się jednak wykazać powyżej, sukces owych teorii nie jest tak jednoznaczny, jak chciałby tego Manterys.

Również przyczyna niepowodzenia jest, moim zdaniem, w obu przypadkach podobna. Rzecz w tym, że by uczynić decydujący krok poza granice antynomii (faktów i wartości, obiektywnego i subiektywnego) trzeba założyć, iż model zarysowany przez Kapralskiego oraz te przywołane przez M anterysa uzupeł­

niamy o czynnik, jakim jest stała płynność, ruch, procesualność. Musi tu zajść efekt dziecięcego bączka. Jeśli wiruje on dostatecznie szybko, to przestajemy widzieć kolory. Jak między kolorami, tak między tym, co obiektywne i subiek­

tywne, między faktami i wartościami zacierają się granice. Rzecz w tym, że aby powiedzieć coś o kolorach naszego bączka, trzeba go zatrzymać. Wtedy zaś wracamy w granice antynomii, od których niedawno uciekaliśmy. Jeszcze inaczej naświetlając ten problem można spytać: jak bardzo koncepcje, które teoretycznie wykraczają poza wymieniane tu opozycje, zachowują tę właściwość po przełożeniu na program badań empirycznych, jeśli w ogóle taki przekład jest możliwy18.

Po tej dygresji wróćmy do zasadniczego wątku. Podstawowy wniosek, jaki z wypracowanej koncepcji procesów poznawczych wyciąga Kapralski, dotyczy natury nauki, jej filozofii i socjologii. A utor zauważa, że w badaniu wiedzy naukowej możliwe są dwie perspektywy: antropologiczna i epistemologiczna (1:

142). Pierwsza ujmuje procesy konstruowania przedmiotu badawczego, które odbywają się przede wszystkim za pośrednictwem wartości. One to z „uniwer­

sum poznawczego” „wycinają” i „preparują” przedmiot poznania, który może

18 Z zasygnalizowanych tu wątpliwości zdaje sobie także sprawę Małgorzata Jacyno, gdy zauważa: „Usunięcie dychotomii poprzedzać musi jej przywołanie. Paradoks ten jest właściwością wszelkich prób neutralizacji czy unieważnienia przeciwieństw; unicestwienie zakłada przywołanie i potwierdzenie obecności. [...] unieważnienie może okazać się zbyt słabe wobec uprzedniej rekonstrukcji albo też może wytwarzać now ą dychotomię” (Małgorzata Jacyno, wyd. cyt., s. 92).

(15)

WYWAŻANIE DRZW I UCHYLONYCH 151

podlegać badaniom. Perspektywa epistemologiczna może trafnie opisywać jedynie zasady, jakimi rządzi się poznanie przedmiotów już kulturowo zobiek­

tywizowanych (wyalienowanych), czyli faktów19. W ten właśnie sposób Kapral- ski stara się wykroczyć poza nakreśloną we wstępie antynomię faktów i w arto­

ści, a tym samym rozwiązać kontrowersję między badaczami broniącymi obiektywizmu i zasad racjonalnego rozumowania oraz badaczami atakującymi te naukowe świętości. Iście to Salomonowy sąd. Z jednej strony, socjologowie wiedzy otrzymują potężne pole badawcze i mogą prawomocnie dociekać konstytuowania modeli poznawczych oraz alienowania „pojęciowych modeli rzeczywistości” . Z drugiej strony badacze - nazwijmy to „obiektywistyczni”

- mogą podtrzymywać zasadność swoich stwierdzeń w granicach wiedzy wyalienowanej.

Taka wizja poznania naukowego prowadzi Kapralskiego do podobnych wniosków dotyczących roli socjologii wiedzy, jakie prezentuje, akceptowany przez Machnikowskiego, hermeneutyczny nurt interpretacji Mannheimowskiej socjologii wiedzy. Być może na podobieństwie tym zaważyło również to, że obaj autorzy sięgnęli do podobnych prac. W rozdziale poświęconym hermeneutycz- nemu nurtowi recepcji Mannheimowskiej Wissenssoziologie Machnikowski omawia przede wszystkim prace A.P. Simondsa, Susan Heckman i Tima D anta - do prac dwóch pierwszych autorów z tej trójki odwołuje się także Kapralski.

Wnioski wszystkich wymienionych tu autorów (włączając Kapralskiego i M a­

chnikowskiego) łatwo sprowadzić do wspólnego stanowiska. Jego podstawo­

wym założeniem jest przekonanie, że skoro „społeczeństwo jest możliwe dzięki intersubiektywnej komunikacji, badanie jej staje się jednym z głównych celów nauk społecznych” (2: 81; por także 1: 136). W związku z tym, zdaniem omawianych autorów, „nie osiągnięcie »obiektywności«, lecz umożliwienie intersubiektywnej komunikacji (Simonds) lub tłumaczenie jednego dyskursu na drugi (Hekman, D ant) miało być celem analiz socjologii wiedzy” (2: 109).

Zdaniem D anta, tak rozumiana socjologia wiedzy „zawiera refleksję nad

19 Warto zauważyć, że koncepcja Kapralskiego dwóch perspektyw w historii nauki - ant­

ropologicznej i epistemologicznej mogłaby być równie dobrze wnioskiem wyprowadzonym z And­

rzeja Zybertowicza otwarcie konstruktywistycznej koncepcji czterech rodzajów poznania (zob.

Zybertowicz, wyd. cyt., s. 127-148). Pierwsze dwa z wymienionych w pracy Przemoc i poznanie - „odtwarzanie treści doświadczenia społecznego” oraz „odkrywanie zawartości istniejących gier kulturowych” zdają się w przybliżeniu odpowiadać poznawaniu tego, co Kapralski nazwał wiedzą wyalienowaną. Te formy poznania w obu koncepcjach zdają się wyznaczać granice obowiązywania obiektywistycznych schematów zdobywania wiedzy. Pozostałe dwa rodzaje wymienione w koncep­

cji Zybertowicza - „redefiniowanie gier kulturowych” i „projektowanie nowych obszarów doświad­

czenia kulturowego” zdają się odpowiadać procesom alienowania wiedzy, opisanym przez Kapral­

skiego. W tym obszarze tradycyjne schematy realizmu i poznania jako korespondencji między wiedzą a bytem nie obowiązują. Jest to rozumowanie, na które, jak sądzę, zgodziłaby się większość badaczy uprawiających socjologię wiedzy; zob. też Stephan Fuchs, Three Sociological Epi- stemologies, „Sociological Perspectives”, vol. 36/1993, nr 1, s. 23-44.

(16)

możliwościami socjologicznego myślenia w ogóle”20 i dlatego też przestaje być subdyscypliną socjologii. Tym samym socjologia wiedzy, jak zauważa Jerzy Szacki i jak chcą tego Berger i Luckmann, przesuwa się w kierunku centrum teorii społecznej.

Podobne wnioski, do jakich dochodzą Machnikowski i Kapralski, skłaniają do podobnych uwag krytycznych. Obaj autorzy pomijają w swoich analizach ogromny już w tej chwili dorobek „społecznych studiów nad nauką”21, które stanowią empiryczną eksplikację i weryfikację ogólnych tez formułowanych w socjologii wiedzy już przez Mannheima. „Społeczne studia nad nauką”

obfitują w wiele propozycji teoretycznych potencjalnie istotnych dla kwestii podejmowanych przez wszystkich autorów recenzowanych prac. Szczególną zaś uwagę zwróciłbym na koncepcje Bruno Latoura, który zdaje się w swoich pracach kwestionować konieczność prób przezwyciężania opozycji czynników obiektywnych i subiektywnych22. W przypadku Ryszarda Machnikowskiego pominięcie dorobku „społecznych studiów nad nauką” prowadzi w ostatnim rozdziale do postawienia kilku spóźnionych postulatów dotyczących dalszego rozwoju socjologii wiedzy. Postulatów spóźnionych głównie dlatego, że propo­

nowane przez autora zagadnienia od dawna podejmowane były w twórczości autorów takich jak: Barry Barnes, David Bloor, Steven Shapin, Simon Schaffer, Steve Woolgar, Bruno Latour czy K arin Knorr-Cetina. Z kolei Sławomir Kapralski pomija prawie całkowicie dorobek nieklasycznej socjologii wiedzy.

Trzeba jednak zaznaczyć, że nie korzystając z tego dorobku, Kapralski dochodzi do wniosków zbieżnych z jego ustaleniami, tylko na podstawie reinterpretacji spuścizny klasyków. Co ciekawe, zwrócenie uwagi na fakt pominięcia dorobku nieklasycznej socjologii wiedzy przez Sławomira Kapralskiego może być punk­

tem wyjścia, zarówno życzliwej autorowi, jak i krytycznej oceny jego pracy.

Chciałbym w tym miejscu wspomnieć o interpretacji życzliwej - Kapralskiemu udaje się dodatkowo uprawomocnić wnioski i program badawczy nieklasycznej socjologii wiedzy, wskazując na to, jak głęboko, mimo zerwania teoretycznej łączności, zakorzeniony jest on w dziele klasyków.

20 Tim Dant, Knowledge, ideology, discourse, Routledge, London & N ew York 1991; cyt. za 2:

90; zob. też 1: 136.

21 Dziełami reprezentatywnymi dla „społecznych studiów nad nauką” są przede wszystkim prace Karin Knorr-Cetiny The Manufacture o f Knowledge: An Essay on the Constructivist and Contextual Nature o f Science, Oxford, 1881, Bruno Latoura i Steve’a Woolgara Laboratory Life:

The Construction o f Scientific Knowledge, Princeton, 1986, a także Harrego M . Collinsa Changing Order. Replication and Induction in Scientific Practice, London, 1985. Warta uwagi jest także praca Handbook o f Science and Technology Studies, Sheila Jasanoff, Gerald E. Markle, James C. Peterson, Trevor Pinch (red.), Thousand Oaks, CA: Sage Publications, 1995, która zawiera stustronicową bibliografię prac mieszczących się w nurcie „społecznych studiów nad nauką”.

22 Mam tu na myśli przede wszystkim dwie prace Latoura: We Have Never Been Modern (Hemel Hampstead, U K , 1993) oraz The Pasteurization o f France (Cambridge M A, 1988; zwłaszcza pierwszy rozdział).

(17)

WYWAŻANIE DRZWI UCHYLONYCH 153

To uprawomocnienie socjologii wiedzy nie zmienia faktu, że między innymi w wyniku błędnej interpretacji spuścizny jej klasyków, zbieżne z jej nieklasyczną wersją przewartościowania w teorii socjologicznej dokonały się w znacznej mierze bez udziału socjologii wiedzy. W ten sposób teoria socjologiczna w pewnym sensie wyważała drzwi otwarte, a przynajmniej, przez socjologię wiedzy, uchylone.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ciekawsze wydaje mi się bowiem to, że - metaforycznie mówiąc - ludzie znajdują się nieuchronnie pod ciśnieniem przeszłości, niż to, co sobie na ten temat wyobrażają,

Z drugiej strony jednak niektóre z teorii opisanych przez Griffina w ydają się być banalne, jak na przykład teoria penetracji społecznej Altmana i Taylora.. autorzy

Po drugie, trzeba podkreślić branie przez profesora Eisenstadta pod uwagę różnych światów społecznych, nie zaś tylko tego jednego, którym socjologowie zwykli

Podobnie jak do waty przykle- jają się jej kolejne warstwy, tak i do tego zapisu można dołączać wciąż nowe fakty biograficzne” (Goffman 2005: 94). W opisywanym miejscu nie

Cytowana praca Inkelesa jest rzeczywiście bardzo interesująca, należałoby wszakże zauważyć, iż dotyczy zgoła innej problematyki, wspomniane bowiem autorki próbowały

Być może uprawnione jest twierdzenie, że socjologia dopiero współcześnie i od dość niedawna zajmuje się systematycznie problemem złożoności, trudno jednak nie zauważyć,

Manifestowanie własnej męskości poprzez feminizację innych mężczyzn Męski charakter wspólnoty kibiców opierającej się na wzorcu męskości hegemonicznej jest

(2) Zaproponowana przez Kaczmarczyka krytyka teo- rii aktora-sieci (dalej ANT) jest pod wieloma względami wadliwa i mało efek- tywna: jego celem jest powstrzymanie zalewu