Stanisław Pigoń
Józef Kallenbach : 24 XI 1861 - 12 IX
1929
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 26/1/4, 752-756
Józef Kallenbach
* 2 4 X I 1 8 6 1 t 1 2 I X 1 9 2 9
Dnia 12 w rześnia zm arł w K rakowie prof. Józef Kallen bach. W łaściw iej będzie pow iedzieć: dokonał życia. Bo isto tn ie: chociaż śm ierć nie pozwoliła m u dożyć późnej starości, chociaż zabrała go w połowie pracy nad ostatniem dziełem : m onografią 0 K rasińskim , to przecież obejm ując uw agą całą drogę jego życia, m usim y powiedzieć, że dobiegła ona praw ie w całości do m ety w ytyczonej, że zadanie główne, przydzielone tem u życiu, zostało dokonane. Tę radość dokonania odczuw ać m usiał u schyłku dni swoich sam Zm arły, to też rozstając się ze świa tem, pow tórzyćby mógł słow a Sym eona: Teraz, Panie, puść sługę Twojego w. pokoju...
Bo zw ażm y: nie om inęła go łask a oglądania zm artw ych wstającej Ojczyzny i jeszcze w iększa — pracy dla Zm artw ych w stałej. On, co ta k um iłował glebę młodości M ickiewicza, mógł uczestniczyć w odbudow ie U niw ersytetu W ileńskiego i w mu- rach, z których na 87 lat w ygnano mowę polską, z k a te d ry Borowskiego podjąć przerw an y ciąg nauczania historji literatu ry polskiej. E ntuzjasta polskiej poezji rom antycznej doczekał chwili, w której wysoko staw ały znaki jej widom ego tryu m fu : odegrał rolę czynną w sprow adzeniu prochów J. Słowackiego na W a wel i w odsłonięciu pom nika W ielkiego Pielgrzym a w Paryżu. W ychow anek U niw ersytetu Jagiellońskiego, późniejszy m łody docent, zm arł jako jego R ector Magnificus. N adew szystko zaś w spółtw órca k u ltu Mickiewicza w epoce ostatniej — radow ać się mógł z bogactw a jego ren e sa n su w niepodległej Polsce. T ęsknoty naczelne i zam ierzenia, które przew odniczyły jego życiu, widzim y że się zam ykają w krąg dokonania.
W istocie jak by jakaś szczególniejsza łaskaw ość losu czu wała nad życiem J. K allenbacha i spraw iła, że się rychło uło żyło w p ro stą koleinę owocnej p rac y ; p raca ta m a w sobie linję klasycznej forem ności rozwojowej. Bez zabłąkiw ań się 1 bez załam ań, z jed nak ą wciąż konsekw encją i z w ytrw ałością
woli szedł on k u w y konaniu p ro g ram u życiowego, uśw iado m ionego i przyjętego już w młodości. W młodości, jeszcze pod czas studjów u n iw ersy teck ich obiera sobie K allenbach drogę naukow ą i celowo się do niej przygotow uje. W sem inarjach filologji klasycznej i h isto rji litera tu ry polskiej zdobyw a pod staw y dyscypliny, któ ry ch się później stale trzym ać będ zie; ścisłość w k rytycznej analizie tek stu , tro sk a o czystość języka i o szlach etny to k okresów , m ają rodow ód swój jeszcze z ław y u n iw ersyteck iej, z audytorjów prof M oraw skiego i Tarnow skiego.
Po u n iw ersy tecie A kadem ja Um iejętności w ciągnęła go w planow y k rąg badań, p racy jego dalszej poddała linję w y tyczną, zaw ażyła na jej przyszłych kolejach, a zw łaszcza na jej ch arak terze. Jak o sty p en d y sta A kadem ji w yjechał K allen bach na ekspedycję naukow ą, zwiedził Niemcy, Francję i Wło chy, zbierając m aterjały do obrazu, k tó ry b y przedstaw ił stu d ja zagraniczne Polaków w. XVI; owocem poszukiw ań będą roz praw y : Polacy w Bazylei, oraz Polacy w Kolonji (1888), tudzież
szkic Les hum anistes polonais (1891).
Już tutaj, w w yp raw ie i w jej owocach, doszły do w yrazu i um ocniły się dwie ch a ra k te ry sty c z n e tendencje, k tóre zazna czą się w późniejszej działalności i któ re wogóle cechow ać b ę d ą indyw idualność k ry ty c z n ą K allenbacha. P ierw sza to w ła śnie upodobanie w takiem zbieran iu polskości, dążność do przym nażania k u ltu ry narodow ej, do w ydobyw ania jej u k ry ty ch czy zapom nianych św iadectw ; mieści się tu jeden z głów nych w spółczynników , k tó ry ch fu n kcją będzie późniejsza dzia łalność a u to rsk a K allenbacha. A tend en cja druga, rów nie wcze śnie uw idoczniająca się w system ie um ysłow ości tego badacza, to pożądanie dokum entu, dążność, by w yw ody sw e i w yniki oprzeć na zapom nianych czy nied ostęp n y ch dotąd źródłach, na nowo zdobytych m aterjałach i tek stach . Z takiego n astaw ien ia zainteresow ań w yniknęło i z biegiem lat uw ydatniać się to m iało coraz bardziej, że siła głów na wywodów tego k ry ty k a polegać będzie nie tyle n a w nikaniu w w ew nętrzne złoża treści zjaw iska literackiego, na pochw yceniu jej zasięgu tam , gdzie go inni nie dostrzegli, nie tyle więc n a introspekcji krytycznej (choć i tej, rzecz jasn a, nie zaniedbyw ał), ile raczej w łaśnie na rew elacyjności m aterjału, znakom icie zebranego, w zbogaca jącego faktyczny stan p o siadania naszej wiedzy o przedm iocie, i rozum ie się — u m iejętnie w yzyskanego.
Obie te tendencje, splecione w zajem nie, w yrazić się m iały w działalności naukow ej K allenbacha, w ycisnęły na jej cało kształcie odrębne piętno m acierzyste. Zwłaszcza ta p asja do przym nażania zasobów literatu ry , kolum bow a iście zaw zię tość odkryw cza, nie opuszczała go do końca życia. To też przy niosła plony im ponująco bogate i cenne. Był to z pośród w spół
pierw szy odkryw ca zabytków literackich, przym nożyciel bo gactw daw nej naszej twórczości poetyckiej. W zw iązku z tem i odkryciam i K allenbacha u tarł się naw et zw rot o jego „szczę śliwej rę c e “ ; zw rot n ietrafn y o tyle, że nie u w y d a tn ia wcale, ile to w ytrw ałego tru d u , wiele zabiegów i długieh poszukiw ań skład a się na to „szczęście“ .
Pom inąw szy pom n iejsze1), zaznaczam y tylko głów ne po życie ty ch plonów : K orespondencja Z .K rasiń skiego z R eevem , oraz z Archiw um Filom atów dobyte N ieznane pism a A. Mickie wicza. Przecież dwie te publikacje rzuciły całkow icie now e św iatło na m łodość obu poetów , w pełnym sen sie słowa — o dk ry ły treść duchow ą wczesnego ich okresu rozw ojow ego, ukazały jaw nie n iektóre, przeczuw ane zaledw ie ry sy ich indy w idualności. Nie m niejszego znaczenia jest w y d an a w całości koresp on d encja K rasińskiego z Cieszkow skim , tudzież częściowo w y k o rzy stan a z rękopisów korespondencja jego z ojcem i z Del- finą Potocką. Przez publikacje te jakżeż rozszerzył się i roz
jaśnił horyzont ideow y Nieboskiej Komedji, czy Przedświtu,
Psalmów i Niedokończonego Poematu. Podobnie bez Pism Nie
znanych i bez A rchiw um Filom atów jakżeż ubogi i jakżeż opaczny w ydałby się nam dzisiaj w izerunek m łodości Mickie wicza! Ja k że ciasne pole odlotu śpiew aka Ody, jakże m ało
zrozum iały św ięty gniew au to ra Dziadów cz. III!
A przecież na tem nie koniec. Jeżeliby n aw et zostać tylko przy Mickiewiczu, zbierzem y szereg długi autografów odkrytych, zbadanych naukow o i ogłoszonych przez K allenbacha : F ragm en t bruljonu Dziadów cz. I (znany przedtem n ad er niedokładnie),
bruljony : Dziadów cz. III, Ksiąg Pielgrzymstwa, d ru g a redakcja Dziadów cz. III, w iersze, spory poczet listów ; n astęp n ie : wiele
dokum entów ośw ietlających jego środow isko, działalność (pa m iętnik Fr. Mickiewicza, H. N akw askiego, listy E. Jan uszkie wicza i t. d.) — w szystko to udostępnione pom nażało znako micie naszą wiedzę o M ickiewiczu, rozszerzało św iat jego w ar tości, bogaciło dzieje polskiej k u ltu ry duchowej.
M ożnaby z pew ną dozą słuszności mówić, że zew nętrzne p o dniety owych odkryć oddziaływ ały na koleje w łasnej dzia łalności naukow ej Kallenbacha, że ją skierow ały k u zjawiskom w yłaniającym się z udostępnionego nagle m aterjału. Będzie w tem jednakow oż słuszność tylko przez połowę. Możliwe, że nie byłoby m onografji o K rasińskim , gd yby nie odnalezienie korespondencji z Reevem, przedew szystkiem zaś gdyby nie m aterjały rękopiśm ienne, k tó re się stały dostępne Kallenbachow i z chw ilą gdy objął d y rek tu rę w Bibljotece Ord. K rasińskich w W arszaw ie (1901); nie byłoby też szeregu studjów o
mło-’ ) B i b i j o g r a f j ę p r a c J . K a l l e n b a c h a p o r . 1 9 2 5 , t u d z i e ż s z c z e g ó ł o w y z a r y s j e g o d z i a ł a l n o ś c i n a u k o w e j i n a u c z y c i e l s k i e j ( p i ó r a J . K l e i n e r a ) m i e ś c i p u b l i k a c j a : J ó zefo w i K allen bach ow i ku uczczeniu czterdziestolecia p ra c y n a
dości Mickiewicza, gdyby nie odkrycie A rchiw um Filomatów. Zapew ne. Ale głów ne dzieło jego życia: m onografja o Mickie wiczu w ynik nęła bynajm niej nie z przypadku.
Poezja M ickiewicza, można słusznie powiedzieć, to praw ie pierw sza i dozgonna miłość Kallenbacha. Zaświadczył jej już w m łodzieńczej, zaraz po doktoracie napisanej recenzji, oce niając m onografję Chm ielowskiego. Zwłaszcza Dziady ze w szyst
kich dzieł M ickiewicza najw cześniej i najbardziej wzbudziły upodobanie jeg o : im też, opracow aniu tek stu , zgłębianiu ich treści i piękna, pośw ięcił najw ięcej stosunkow o studjów k ry tycznych ; pow racał do nich raz po razu, nigdy dosyć nie m ając obcow ania z tem dziełem. Sądzę, że w fakcie tym — poza oso· bistemi skłonnościam i autora — znalazł potrosze odbicie rów nież duch czasu, tendencja pokolenia, na k tórą K allenbach w dużym stopniu był wrażliw y. Od końca w. XIX ku lt Mickie wicza w ykazuje w cale w yraźne przesunięcie wartości. Poko lenie, z którego w yjdzie niebaw em ruch Młodej Polski, inaczej niż poprzednie u staw ia się wobec spuścizny Mickiewicza. W oczach jego zblaknie trochę urok Pana Tadeusza, a w zrośnie
natom iast urok tego w szystkiego, co w poecie niew ym ierne, szczytne i p rz e p a stn e : buntow niczość i niebotyczność wzlotu Konrada, tajem nicze głębie m istyki ostatniego okresu, hero iczny epizod Legjonu. Kallenbach w upodobaniu swem do
Dziadów szedł z rytm em czasu.
Nie w tem jednem tylko. Nie daleki od praw dy był Górski, w yrzucający w Życiu dotychczasow ej krytyce, że rad ab y skoń
czyć M ickiewicza na Panu Tadeuszu, że dla reszty działalności
jego ma tylko słowo potępienia, biadań nad „obłędem “. Mono grafia K allenbacha (1897) i tutaj stanow i pu n k t zw rotny. Mniej sza o to, do jakiego stopnia szczegółowo została w niej opra cowana m istyka Mickiewicza. N ajw ażniejsze jest to, że okres jej został tam nareszcie włączony w organiczną kolej rozw oju duchowego Mickiewicza, jako faza, k tó ra nie jest zboczeniem , ale przynależy do istoty jego rozw oju, k tóra w ykształcała się w duchu jego długo i konsekw entnie. W takim ujęciu autor monografji oczyw iście m usiał się odnieść z pilną uw agą do końcowego o k re s u ; jakoż istotnie rozpoczął on porów naw cze badanie tow ianizm u i m istyki, uw zględnił dość szeroko St. M ar tina i Böhmego. Szlakiem utorow anym już zgrubsza dójdą n a stępcy, a sam a u to r zresztą wróci do niego w ostatniej swej książce: Towianizm na tle historycznem.
Prócz organicznej zw artości w izerunku poety i prócz tych nowych ośw ietleń, jakie pociągnęła za sobą raz przy jęta ew o lucyjna zasada konstrukcji, jest jeszcze w m onografji o Mic kiewiczu (w m niejszym stopniu w książce o młodości K rasiń skiego) jed n a cecha, k tó rą podnieść tutaj należy jako w ysoce znam ienną dla indyw idualności k ry ty k a i jego dzieła. Kto wie, czy nie jest to ta cecha w yróżniająca, najbardziej specifica,
dzięki której dzieło K allenbacha otrzym ało w łasną, bardzo w y raz istą i odrębną fizjognomję. Cechę tę m ożnaby określić jako pew nego rodzaju plutarchizm .
M onografja K allenbacha jest nietylko dziełem o wielkim pisarzu, o najprzedniejszym artyście, nietylko o indyw idualności jednej z najbogatszych w narodzie polskim , ale jest zarazem w izerunkiem W odza Narodu, człowieka, k tó ry sta n ą ł przed potom nością jako wzór i obowiązek, duszą sw oją dał narodow i m iarę wielkości. Tak pojęta m onografja p rzestaje być książką li o tw órcy, o człowieku, — chce być zarazem dziełem o wznio słości życia^ dziełem wychow ującem , pragnącem oddziałać na poziom duchowości, na ch arak ter narodu. W ytoczono K allen bachow i spór o pojm ow anie M ickiewicza, zarzucono, że bierze on go za nisko, czy za wąsko. Nie wchodząc tutaj bliżej w tę spraw ę, powiedzieć przecież trzeba, że spór tyczył tylko w y m iaru, bynajm niej zaś nie samej istoty koncepcji. Ta została niezakw estjonow ana i w odczuciu m asy naro d u obowiązuje nadal. A w łaśnie zaprzeczyć nie sposób, że na ugruntow anie tego odczucia, na takie ustosunkow anie się narodu polskiego do Mickiewicza dzieło K allenbacha w płynęło w sposób zdecy dow any. T rzy w ydania jego książki, k tó re w eszły w naród w ciągu jednego dziesięciolecia, u gruntow ania tego dokonały niechybnie, oddziałały n a sposób dzisiejszego szacow ania Mic kiew icza w Polsce. Ze w szystkich dokonań, k tó re się stały udziałem K allenbacha, to było najdonioślejsze i sam em u auto rowi najm ilsze. W upodobanem dziele pom nażania k u ltu ry d u chow ej narodu ono zaważyło najw ięcej.
O graniczając się do tych paru uwag, rzecz jasna, nie w y czerpaliśm y całokształtu działalności J. K allenbacha, i to naw et p isa rsk ie j; a już całkowicie na uboczu pozostała wieloletnia jego pilna i owocna p raca p rofesorska, bibljoteczna. Chodziło jed ynie o w ydobycie i podkreślenie kilku rysów , które w indy w idualności jego naukow ej bardziej się zaznaczyły, składały się na jego w yraźną odrębność.
W Zm arłym traci Tow arzystw o nasze w iernego i odda nego członka (członka Zarządu i paroletniego prezesa), Re dakcja Pamiętnika życzliwego tow arzysza pracy (i w spółredak
tora), a nau k a polska jednego z najgorliw szych pracowników.
Stanisław Pigoń.
S p r o s t o w a n i e : P r z e z o m y ł k ę r o z p o c z ę t o p a g i n a c j ę t e g o z e s z y t u o d s t r . 5 2 3 z a m i a s t o d s t r . 4 9 1 , w s k u t e k c z e g o pozornie b r a k s t r . 4 9 1 — 5 2 2 .