• Nie Znaleziono Wyników

Ja, wędrujący sen

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ja, wędrujący sen"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Błoński

Ja, wędrujący sen

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (8), 1-6

1973

(2)

Nauk

0

Literaturze Polskiej

1

Instytut

Badań

Literackich PAN

dwumiesięcznik 2,1973

TEORIA LITERATURY• KRYTYKA • INTERPRETACJA

Ja, wędrujący sen

Mało co rów nie zaprzątało ludzkość jak sen. Mało co rów nie błahego, powiadali nieraz filozofow ie. A rystoteles nie w yklucza ł, że istnieją sn y w ieszcze; podejrzew ał jednak, że m a ­ rzeniam i nocy rządzi częściej niestraw ność niż bogowie. Tom asz po­ dobnie: Boża wszechm oc m oże objawić się we śnie — ja k wszędzie. A le powiedzenie: „sen mara Bóg wiara” całkiem poprawnie w yraża stosunek teologów do pouczeń snu. Śpiącego w piecu chlebow ym K artezjusza naw iedził sen, gdzie zobaczył siebie kulejącego, św ią­ tyn ię, m elon, piorun i deszcz iskier, w reszcie nieznanego m ężczyznę, k tó ry okazał m u księgę uńerszy ze słow am i „Est et non”. Tej nauki nie zlekcew ażył: przeczuł, że zapowiadała zw ieńczenie filozoficzne­ go tru d u i osiągnięcie w ew n ętrzn ej harmonii. K iedy jednak zadom o­ w ił się ostatecznie w ty m , co postrzegam y „clare et distincte”, p rze­ stał zajm ow ać się sw y m i nocnym i w ędrów kam i. Locke i sensualiści uznali sen za śm ie tn ik w rażeń i nie bardzo się nim zajm owali. K ant przykazał sobie w dzienniczku, aby „w ystrzegać się złych snów ”. Zdum iew ająca pycha, znam ionująca m oże głęboką bezradność? Co m yślał o śnie Marks, nie w iem . A le na pewno nic dobrego.

T ak więc niew iele dow iem y się o śnie, zgłębiając dzieła duchów św iatłych i rozum nych. S trefie ciem nej przystoi m yśl niejasna, w y ­ kładnia naiwna, rozważanie pokraczne... Staro żytn ych sen zajm ował ty lk o o tyle , o ile przepowiadał przyszłość jaw y. S ennik Artem

(3)

ido-ra rozróżnia „onypnia” — błahe przyw id zen ia , m o d yfika cje w spo­ m n ień dnia — od snów głębokich, proroczych. T y lko takie „oneiro- m ata” zasługują na lektu rę, sięgają rangi tek stu . Nie człow iek w nich śni, ale — w człow ieku — przodkow ie, bóstwa, „m oira”; bóg czy los nie mogą śnić nieporządnie. Po przebudzeniu p am iętam y nieskładne obrazy: nie u m ie m y „odczytać” snu. A le to dlatego, że rozum słaby i w ykszta łcen ie niedostateczne. Dopiero w róż — czy poeta — ukażą n iew p ra w n y m czyte ln ik o m sen wzbogacony o w ykła dn ię, doprow a­ dzony do sensu. D latego właśnie zapis snu odznacza się w litera tu ­ rze a n tyc zn e j zd u m iew a ją cym porządkiem i oczywistością znacze­ nia. Jeśli n a w e t nie dostrzega go śniący bohater (np. Edyp), odsłoni się ono w zdarzeniach, które zapowiadało. W epoce, k ie d y przez sn y naprawdę w ypow iadano w o jn y i m ity , literatura zm ierzała więc do snu teorem atycznego, alegorycznego. I w polskiej poezji zachowało się podobne ujęcie: „Tren X I X albo sen”. Poecie zjaw ia się m a tka i poucza o szczęściu, k tó r y m się cieszy U rszulka. Skłania też łagodnie syna, aby pogodził się z losem... Jest w ty m coś bardzo archaicznego: bo przecie w e śnie — m niem ano najdaw niej — dusza powraca do rodziców, do przodków . Ale K ochanow ski — pow odow any pobożno­ ścią czy literackim w yczuciem ? — p rzyznaje, że nie jest pew ien, „jeśli przez sen słuchał czy na ja w ie”. Skoro sen był naprawdę m a t­ czyn y, praw dom ów ny, nie mógł przecie powiedzieć nic innego aniże­

li jaw na praw da Boga?

W interpretacji snów n ajistotniejsze było zawsze pytanie o podm iot marzenia: o to, kto m ianow icie śni przez śniącego? S ta ro żytn i m n ie ­ mali, że bogowie; średniow iecze odesłało bogów do piekła i uznało, że Bóg m a w ażniejsze rzeczy do roboty n iż w łóczyć się po ludzkich snach. K ie d y więc poeta czy hagiograf chciał w esprzeć swój w yw ód a u to ry te te m snu, odw oływ ał się raczej do św iętych... Od renesansu narasta jed n a k nowe przekonanie, które dopełni się w ro m antycznej filozofii przyro d y. C złow iek m oże patrzeć na własną ja źń jak na przedm iot, rozkładać samego siebie na przeliczalne i o b iektyw n e składniki. A le ty m sam ym u jm u je siebie cząstkowo, ty lk o Całość zaś obdarzona jest b ytem : w szy stk o co rozdzielone jest przecie i uło­ m ne, i złudne. Jeśli człow iek jest naprawdę miarą rzeczy, m usi — ja k m ikrokosm os — odbijać m akrokosm os w szechnatury. T u ta j w łaś­ nie zjaw ia się pojęcie nieświadom ości. Bo w nieświadom ości właśnie człow iek zadzierzguje w ięź z kosm iczn ym organizm em ! A sen jest pępowiną, która łączy ludzką jaźń — osobną, uńęc nieszczęśliw ą —

(4)

z duszą świata. „O ryginały obrazów i form , k tó ry m i posługuje się ję z y k oniryczny, poetycki i prorocki — pisał w „Sym bolice snu” (1814) S c h u b ert, którego w spom ina jeszcze m im ochodem Freud w „Zarysie psychoanalizy” — znajdują się w Naturze, która nas otacza i u kazuje się nam jako św iat wcielonego Snu: jako ję z y k prorocki, którego hieroglifam i b y ły b y b y ty i k s zta łty ”. Tak przenikała w poe­ zję zasada pow szechnej analogii, któ rej słuchać zaczął rom antyzm , słuchał sym b o lizm i naw et — choć kapryśniej — nadrealizm... T ak więc onejrom antą został w rom antyzm ie poeta. C zy po to, aby uciec w sen, otulić się nocą, schronić po drugiej stronie bytu? N ie­ koniecznie. Z a n u rzy w szy się w nieświadomość, w inien raczej pow ró­ cić bezpiecznie do jaw y. Poznał bowiem „oboje królestw o”, zakosz­ tował p ierw otnej harmonii, któ rej całkow ite odzyskanie będzie koń ­ cem lu d zkiej drogi i końcem dziejów zarazem. Schelling m arzył 0 czasie, kied y ludzkości świecić będzie „nocny dzień i dzienna noc”. Z jed n o czym y się w te d y ze w szystkim , z duszą świata, z Całością... Jak widać, rom a n tycy odwrócili m niem anie Heraklita. M ędrzec z E fezu przych yla ł się do zdania, że nasze sny są jednostkow e, jawa wspólna, sam otny na jawie, w e śnie — ja kkolw iek osobliwe b y ły b y jego p rzygody — w nika w ożywczą całość. I właśnie sen pokonuje śmierć, najdokuczliw szą z rozdzielicielek. „Nie jestem ju ż stąd” — pisał przed R im baudem Novalis, którego poezja zrodziła się — niem al dosłownie — na grobie Sophii von Kuehn. Sam obójstw o brata 1 śm ierć przyjaciół w ręczyły niejako Jean-Paulowi klucze s e n ­ n y c h k r ó l e s t w poezji. „Słusznie m oże powiadają — pisał Tieck

— że jeste śm y w szyscy w ygn a n ym i aniołami, któ rzy, jako niegodni

własnego szczęścia, zbuntow ani przeciw miłości, zostali zanurzeni w stan podobny śmierci, k tó ry n a zyw a m y n aszym życiem ”. Trochę po­ dobnie u Słowackiego, m niej naw et w „Śnie srebrnym ” co w „Królu- -D uchu”, którego podmiot budzi się przecie stale — do nowego snu:

Ja, wędru jący sen — przez w szystkie siły Duchąwe, na dnie ciał globowych skryte, Czasem przez piorun — czasem przez rumiane Strumienne ognie przeszedłem zorzane.

Zapew ne, m isty k a Novalisa była bliższa M istrza Eckharta: „o świa­ domości doskonałej m ożna poimedzieć, że jest świadomością w szy st­ kiego i niczego”. Natomiast m isty k a Słowackiego była m istyką po ku­ ty i epifanii, śm ierci i zm artw ychw stania. Jakkolw iek by było, któ ż radykalniej niż ro m antycy odzyskał zgubiony sen?

(5)

N ik t te ż — chyba nadrealiści — nie utożsam iał w yra źn iej m arzenia sennego z twórczością a rtystyczną . „S en nie jest n iczy m in n y m niż spontaniczną poezją” — oświadczał Jean-Paul. Zapew ne dlatego

sen gadał ta k łatw o r y m e m i ry tm e m . P łynność, m uzyczność to n a j­ o czyw istsze znam iona snów rom a n tycznych . Doskonała świadomość Novalisa jest „śpiew em ”. W e śnie odzyw a się „dusza m u zyczn a ”. Słowackiego. Zresztą i poeci m a rzy li najchętn iej p rzy fo rtep ia ­ nie. Błądząc palcam i po klaw iszach pisał Jean-P aul, „K reisleriana” H offm ana i Schum anna pozostaną zaś pom n ikiem n ib y onirycz- n ej w spółpracy m u z y k a i pisarza. A le bardziej n iż śpiew em sen ro m a n ty czn y był — zgodnie z d u chem epoki — historią. Tajem ną historią za m k u , podróży, rodu, d u szy uoreszcie. Sen tradycji w yrażał się sentencją lub w ykła d em : nic dziw nego, przynosił w iedzę o p r z y ­ szłości, która m ogła być ciem na lub rozpracowana. Sen ro m a n tycz­ n y zagarniał raczej baśń i powieść poetycką: był bow iem doświad­ czeniem , które m usiało rozwinąć się w czasie, zanim roztopiło się w m uzyce.

S en n ik Freuda zapowiada ostatnie przejście, którego dokonała m yśl hum anistyczna, szukająca podm iotu snu. Nie m a nic odm ienniejszego od d u szy św iata niż podświadomość psychoanalityków . N ieświado­ mość była dla ro m a n ty kó w rurą, którą dusza świata tłoczyła swe tr e ­ ści do jed n o stko w ej jaźni. Freud nie m a ju ż ani cienia wątpliwości, że w człow ieku śni ty lk o jego w łasna podświadomość. T a k więc we śnie człow iek sam ze sobą rozmawia: aby odczytać te k st snu, należy go poróumać ze świadom ą pamięcią jednostki. Jednakże i tu nie jest tak, aby m a rzeniem nie rządziło ogólniejsze prawo. Inaczej nigdy b y śm y nie w prow adzili kaganka rozum u w ciem ny św iat marzenia. W ty m , co najistotniejsze, sen odsyła do kom pleksu Edypa, węzła osobowości ludzkiej. K a żd y śni to tylko , co jego własne, ale lektura snu słuchać m usi surow ej reguły. W trw odze (śmierci) i pożądaniu za m yka się w szystko . „Somnos tim or aut Cupido sordidos a u fert” — to nie Freud, ale Horacy. Ale po co m ów ić to, co w szyscy wiedzą. C iekaw szy jest figiel, k tó ry Freudow i spłatali freudyści. J u ż spe­ kulacje, jakie snuł Freud pod koniec życia, zapowiadały odw et snu, k tó ry nie chciał się dać uprościć. Zbiorową podświadomość Junga łatw o spokrew nić z duszą świata i m arzeniem o człow ieku archaicz­ n y m . A le sp ó jrzm y na uczniów , k tó rzy podają się za na jw iern iej­ szych, najbardziej trzeźw ych . Do każdego p rzypadku powołują nowe narzędzie badania. M nożą niezliczone „distinguo", u n iezw ykla ją

(6)

słow nictw o i grzęzną w filozoficznych hieroglifach. Objaśnienie snu (dzieła) stało się bardziej zaw ikłane n iż on sam. Lacan pieni się, s ły ­ sząc nazw isko Junga czy Jaspersa, ale sam przem aw ia ję zy k ie m Mal­ larmego i rysuje obrazeczki, gdzie topografia jaźni przypom ina al­ chem iczne arkana...

Bardziej jeszcze bezczelnie postąpili poeci. W godnym podziw u (i d y ­ skusji) przeglądzie problem ów w spółczesnej hum an istyki, k tó ry m jest ,,R o m a n ty zm , rewolucja, m a rksizm ”, Maria Janion przypom ina, że najbardziej oniryczny z prądów X X w., nadrealizm , nie w yplątał się nigdy ze sprzeczności m ięd zy magią a psychologią, fre u d y zm e m a wiedzą tajem ną. I kto wie, czy nie z tej sprzeczności czerpał siłę? Można by to powiedzieć jeszcze ogólniej. W X X w. m odnie było po­ w oływ ać się na Freuda. Ale po to, aby pójść w k ieru n ku przeciw ­ n ym , n iż chciał m istrz. Dla Freuda znaczenia snu b y ły banalne, k u l­ tura zaś stanow iła źródło cierpień. Inaczej w spółcześni onejromanci. Ufają oni, że skarbce snu odsłonią różnorodność, wielobarwność sw o­ bodnych jednostkowości, co zm ieni ku ltu rę w upajające święto. Sen był dla Freuda zw ierciadłem praw dy prostej a p rzykrej, dla poetów zaś stał się lustrem Narcyza. Źródło nieustannego zachwycenia tr y ­ snęło z pieczar, które Freud chciał oświetlić e lektryczn ym światłem . Dlatego literacką dziedziną snu jest dzisiaj zw y k le liryka. N u rku je ona w głębiny podświadomości, aby w ydobyć perłę rzadkiego sko­ jarzenia, osobliwego aforyzm u, zagadkowego sym bolu. Stara się za ­ pom nieć o tym , co powtarzał Freud: że w człow ieku nie ma żadnego sekretu.

P rzym io tn ik „oniryczn y” jest dzisiaj zdaw kow ym kom plem entem , k tó ry m byle recenzent raczy początkującego poetę. C hcem y więc śnić. C zy po to, aby uw olnić się od społeczności? Wrócić do ciała, do natury? Albo po to, aby odzyskać uczucie tajem nicy? Zapewne i dla tysiąca innych powodów. L u b im y śnić. A le nie bardzo ju ż w ie rzy m y w prawdziwość „sennej” literatury. W rażenie oniryczności nie zale­ ż y od autentyczności snów, ale od konw encji, w której się literacko objawiają. Dowodem dzieło Schulza. Ja k zaś pokazał Leśmian, sło­ w em „sen” m ożna m anipulować zręczniej niż senn ym i rojeniami... Coraz m niej także w ie rzy m y w tłum aczenia snów. W szystko, co m ó­ w im y o śnie zrobiło się banalne. Jeszcze parę lat a senniki Freuda zjaw ią się na jarm arkach. Chłopi będą w ted y interpretować m arze­ nia o cepach, w orkach zboża i jeździe traktorem . Ale sny same nigdy

(7)

6

nie w yd a ją się banalne. P rzy n a jm n ie j dopóki nie zadręczam y n im i bliźnich.

T a k więc sen staje się powoli wartością — i sam to sobie zawdzięcza, nie bogom, kosm osow i, uczo n ym . Podobną naukę zdają się p rzyn o ­ sić badania fizjologów . Dziś ju ż wiadomo dokładnie, k ied y śpiący śni. Zdradzają go drobne ru ch y gałek ocznych, ładnie nazwane re­ m am i. U m yślono więc pozbawić śpiących snów: budzić ludzi w m o ­ m encie, k ie d y w stępow ali w m arzenie (a w stępują nie ty lk o na po­ graniczu ja w y , jak m niem ano do niedawna, ale także w środku nocy, co podejrzew ali starożytni!). Po k ilk u dniach, śm iertelnie zm ęczeni, zasypiali na jaw ie, popadali w halucynacje, tracili rozeznanie w o b ie k ty w n y m — m ię d zy lu d zk im — świecie. Jak wiązać potrzebę sn u z treściam i snów, nie m a m y n a w et pojęcia. A le to w iem y ju ż na pewno, że jaw a nie m oże istnieć bez snu, jak rozum bez m a rze­ nia, ja k szkiełko m ędrca bez czucia i w iary.

Cytaty

Powiązane dokumenty

szą; W związku z pobytem Hiudeaburga cdbyłs się wczoraj mssa połowa na ryn­.. ku, przyczem doszło do krwawych starć między Relchswehrą a

Przekroczenie pewnej granicznej koncentracji cyny wiąże się z gwałtownym spadkiem wartości obserwowanych wielkości fizycznych (np. przenikalności elektrycznej,

Winczakiewicz Andrzej 15 Wittekind J.. STAN BADAŃ TRWAŁOŚCI PAPIERU DRUKOWEGO ...'. Dokonania zagraniczne ... METODYKA BADANIA PAPIERU ... Metody w badaniach własnych

łem dzieci; program Informacje dnie Różaniec; modlitwa Myśląc Ojczyzna: prof.. imieniny obchodzą: Antonina. 6/27/ serial Pełnosprawni; magazyn Wiadomości Agrobiznes

kowanych przez GUS przewiduje się dalsze zmniejszanie się przyrostu naturalnego, który w ostatnim dziesięcioleciu XX w ieku będzie w Polsce o 60,4% mniejszy

nych pozwoliło stwierdzić, iż typ uczenia się charakterystyczny dla DBA/2J jest najczęściej spotykany u myszy, a także w ystępuje u bada­. nych szczurów i

Spoiecznej. Corocznie stypendysta obowiązany jest przedłożyć zaświadczenie uczelni o przebiegu studiów. · wyplatę stypendillm uskutecznia Kasa Miejska na zlecenie

ści propagandowej takich listów ostrzegawczych skierowanych do całej załogi kierownik służby bezpieczeństwa pracy powinien się starać, aby bardziej