Stanisław Stabro
Artysta i kultura
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (20), 169-172
169 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y gadnień zw iązanych z p roblem em p atro n actw a. P rz y ta k okrężnym procesie socjalizacji, z „kad en cją” p rzy p a d a ją c ą na m ak sy m aln y roz wój jed n o stk i — Społeczeństwo w y c h o w u ją c e dostarcza analizy tego zjaw iska, zarów no w planie b e z reflek sy jn y ch ja k i re flek sy jn y ch czynności w ychow aw czych w zakresie m ałych a także dużych g ru p społecznych. Różnorodność analiz pozw oliła n a w iarygodne sprecyzo w anie źródeł kry zy su ówczesnego szkolnictw a. O p a rte na całkow i tym przeciw ieństw ie stosunku: m istrz — uczeń, zagrożone b a rie rą specjalizacji, faktem , iż „na ogół nauczyciel w coraz to w iększej m ie rze staje się tylko zaw odow oem -nauczycielem , a p rze staje być tym , czym m a zrobić ucznia” (t. 1, s. 168) drogo opłaca haracz cyw ilizacji. S k ład ają się n a ń połowiczne sukcesy wychow aw cze, zanik tzw . kom p leksu nauczania, dezintegracja osobowości, anom ia i u ty lita rn a p ro s tra c ja sublim acji i hum anizacji społecznej o raz innych ten d en cji za radczych. W ielostronnie analizo w any społeczny c h a ra k te r osobowo ści rów now aży dość n arzu cającą się w tra k c ie czytania w y k ład n ię książki, w ykładnię, k tó rą może n a jle p ie j o d d ają słow a Goethego:
Ani m nie naw et nadzieja nie łudzi, Bym mógł poprawić i nawrócić ludzi.
I dlatego także, a zwłaszcza ze w zględu na różne p ro p o rcje i asp ek ty rozw ażanych zagadnień, je st to książka, o k tó rej m ożna powiedzieć to, co B runo Schulz powiedział o zw ykłych książkach:
„(...) są jak m eteory. Każda z nich ma jedną chw ilę, moment taki, kiedy z krzy kiem w zlatuje jak feniks, płonąc w szystkim i stronicami. Dla tej jednej chwili, dla tego jednego momentu, kocham y je potem, choć już w ów czas są tylko popiołem. I z gorzką rezygnacją wędrujem y niekiedy późno przez te w ystygłe stronice, przesuwając z drewnianym klekotem , jak różaniec, m artwe ich for m ułk i”.
Magdalena Lubelska
Artysta i kultura
Kam ila Rudzińska: A r ty sta wobec kultury. Dwa ty p y
autorefleksji literackiej: ekspresjoniści „Zdroju” i W it kacy. Wrocław 1973 Ossolineum, ss. 142.
Twórczość poznańskich „zdrojow ców ” i W itk a cego a n a lizu je Rudzińska jako w y raz św iadom ości m eta k u ltu ro w e j, rzu to w an ej na szersze tło p rzem ian sztu k i z okresu p rzełom u X IX i X X w ieku . Zaczyna sw oją książkę od rozdziału zatytułow anego P rze m ia n y społeczne i rozwój sam ow iedzy. P rzy p o m in a tam ogólne ten d en cje p rzem ian reflek sji, pośw ięconej ro li a rty s ty w społeczeń stw ie i funk cji, jak ą m a spełniać.
170
A kt w yboru roli a rty s ty ograniczony je st zatem — niezależnie od tego, czy a rty sta to sobie uśw iadam ia, czy też nie — w a ru n k a m i społecznym i. R udzińska k reśli więc m ałe c urriculum vitae a rty s ty dziew iętnastow iecznego. P racow ał on dla w ąskiej g a rstk i w y ra fin o w anych i w yspecjalizow anych odbiorców, znał oczekiw ania czytel n ik a i pozostaw ał z nim w ścisłym związku. W edług R udzińskiej, ów proces przeb ieg ający na linii odbiorca — nadaw ca był wt owych
p rze d in d u stria ln y ch i przed pro b lem o w ych czasach pozbaw iony „in fo rm acyjnych szum ów ” . Czy było tak zawsze i na pew no, wolno w ątpić. Je d n a k w iększe trudności pojaw iły się z chw ilą, kiedy na sk u ték szybko postępujących zm ian cyw ilizacyjnych lite ra tu ra u tra ciła swą jed y n ą rolę jako n iezastąpiony środek przek azu obrazu symbolicznego. D em okratyzacja k u ltu ry i w targnięcie w sferę daw n iej uśw ięconą nowego odbiorcy, pozbaw ionego naw yk ów k u ltu ro w ych i um iejętności dekodow ania k o m u n ik atu artystycznego, zro dziło w iele problem ów , wobec k tó ry ch stan ął n ied a w n y kap łan i mag.
R udzińska kreśli więc h isto rię tak ic h postaw . Począw szy od pesy m istycznych, an ty eg alitary sty czn y ch , u p a tru jąc y c h w d e m o k ra ty zacji k u ltu ry przyczyny i źródła jej upadku, a skończyw szy na o pty m istycznych, uznających w ty m zjaw isku jed y n ą szansę duchowego odrodzenia jednostki.
W koncepcji Rudzińskiej pierw szą g e n eracją w Polsce, k tó ra zdała sobie spraw ę z k u ltu ro w y c h konsekw encji w kroczenia na ry n ek now ego odbiorcy i gw ałtow nego rozw oju techniki, było pokolenie m odernistów . A utork a A r t y s t y wobec k u lt u r y szkicuje więc pobież nie stanow iska różnych przed staw icieli m e ta k u ltu ro w e j refleksji, sporo m iejsca pośw ięcając ty m teo retykom n u rtó w lew icujących, k tó rzy w zw iększonym dostępie szerokich m as do zjaw isk k u ltu ra l nych u p a try w a li w ielką szansę rozw oju społecznego.
Świadom ość rozdarcia a rty s ty m iędzy idealnym i sferam i „sztuki dla sztu k i” i p rzeciw staw ionej im dziedziny m im esis re k o n s tru u je a u to r
ka już w aspekcie rom antyzm u, w skazując, że zalążki ta k ie j postaw y tk w iły w tam ty m nurcie. R om antyczny b u n t a rty sty , k tó ry w yw yż szał go p o n ad przeciętność i staw iał w opozycji do niej, był p ro to typ em późniejszej m odernistycznej postaw y, w sztuce w idzącej A b solut. R om antyczny b u n t dokonyw ał się bow iem nie tylko w imię zbiorowości; jego byroniczny c h a ra k te r służył często przeciw staw ie niu tych, k tó rzy gnuśnieli — „cierpiącym za m ilion y” .
W system ie dziew iętnastow iecznej reflek sji m e ta k u ltu ra ln e j sztuka o trzy m y w ała a try b u ty filozofii uogólniającej rzeczyw istość, będącej dla te j rzeczyw istości ostateczną przeciw w agą. T utaj też w idzi R u dzińska źródło postaw z k ręg u m odernistycznego hasła „sztuka dla sztu k i” . T utaj w idzi źródło późniejszej a u to re fle k sji i au to tem a- tyzm u, tak m ocno ak centow an y ch w sztuce od przełom u wieków. P roro cy zagłady — Nietzsche, S ch o pen hau er — p rzyw o ływ ani byli
wów czas z różnych pozycji. Ich b u n t przeciw ko filistro w i p rzejm o w an y był przez m odernistyczny egotyzm a rty sty . Ale p rzy sw ajały go także inne o rientacje społeczne i filozoficzne, co R udzińska mocno u w y pu kla pisząc o B erencie i N ałkow skim .
J a k tw ierd zili katastrofiści, przem ieszanie „sty lu w ysokiego” ze „sty lem n isk im ” i zm niejszona rola fu n k cji estetycznej w utw orze a r ty stycznym , spow odow ana w u lg arn y m i oczekiw aniam i nowego odbior cy, m iała doprow adzić do u pad k u k u ltu ry , p ojętej jako szczególny rodzaj ontologicznej i epistem ologicznej re fle k sji uogólnionej w obra zie sym bolicznym . Był to p u n k t w yjścia dla p e rsp e k ty w y pesym i stycznej. W w e rsji optym istycznej — R udzińska przytacza tu N ał kow skiego — zjaw iska te by ły w stęp em do narodzin nowego ty p u d em o kraty cznej k u ltu ry .
Tw órczość „zdrój owców” i W itkacego została om ówiona w^ książce R udzińskiej pod tak im w łaśnie kątem . Za jej tło posłużył zarys po glądów w dziedzinie m eta k u ltu ro w e j re fle k sji takich pisarzy, jak M iriam , Przybyszew ski, B erent, K rzyw icki, M archlew ski, N ałkow ski, Brzozowski, W iniarski, M atuszew ski, Dm owski.
W u jęciu R udzińskiej, twórczość ,, zdrój ow ców ” usytuow ać należy n a p rzed łużeniu tych n u rtó w m yśli europejskiej, szczególnie n ie m ieckiej, k tó re najogólniej nazyw a ona filozofią tran scen d en cji. Bóg, Duch, A bsolut, pogłosy ro m an tyzm u niem ieckiego i jego filozofii, Bergson, przełom antyp o zy ty w istyczn y : to w szystko posłużyło „zdro- jow com ” za podbudow ę system u, w yw iedzionego — ja k pow iada R udzińska — z rom antycznego dualizm u ducha i m ate rii i m o d er nistycznego przeciw staw ienia uczucia rozum ow i. N iem ałą rolę speł nił Przybyszew ski przystosow ując — a raczej dokonując prób p rzy stosow ania freudow skiej teorii podśw iadom ości do p ro g ram u „Z dro j u ” . P ro b lem poznańskich eksp resjon istów stanow ił w ięc v o tu m nieufności wobec rzeczyw istości i zbliżony był w b rew pozorom do ty ch w ątk ów filozofii m odernizm u, k tóre w artości tra n sc en d e n tn e przeciw staw iały egzystencji. Inaczej niż u niem ieckich insp irato ró w ,,zdrój ow ców ” , m ieli oni ten d en cję do po dk reślania w sztuce jej autotelicznej fun k cji i do p rzyznaw ania jej sankcji ideału pozaśw ia- towego, ja k pow iada Rudzińska — ideału, w k tó ry m nieliczne je d no stki znalazłyby oparcie w w alce o zm ianę rzeczyw istości.
P ro g ra m poznańskiego u gru p o w an ia — w ty m p rzy n a jm n ie j p u n k cie — nie b y ł więc niczym now ym . Biorąc pod uw agę epokę, w k tó rej przyszło m u działać, k atastro ficzna częstokroć diagnoza, jak ą w y staw iał ówczesnej k u ltu rze, była po części uzasadniona. W ydaje się jedn ak , że anachronizm p ro g ram u polegał na tym , że do zm ie nionej już rzeczyw istości odw oływ ali się oni językiem teg o sym bo licznego kodu, którego znaczenia żyw e b yły w ubiegłej epoce, ale nie p o ro k u 1914. Sztuka pozostaw ała nad al „posłaniem ” , a a rty sta m iło siern y m kapłanem i m agiem , pochylający m się nad złem św ia ta. Sztuka była duchow ym sam odoskonaleniem się, a a rty s ta jej 2 7 1 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y
rzecznikiem , przez swój duchow y rozwój p o ry w ający m m asy do spraw iedliw ości i piękna.
R eferu jąc podstaw ow e założenia filozofii S. I. W itkiew icza R udzińska nie dorzuca do istn iejących in te rp re ta c ji w iele nowego. Jeszcze raz odtw arza teo rię Istnien ia i Istn ien ia Poszczególnego. Jeszcze raz w y jaśnia źródła W itkacow skiego tra g izm u i k atastrofizm u. Istotn e n o v u m stanow i n ato m iast in te rp re ta c ja an ty n o m ii k u ltu ry i s p ra w iedliw ości społecznej. Otóż, w edług R udzińskiej, w w ersji W itk a cego d ra m a t w y n ik a nie z m echanicznego przeciw staw ian ia jed n o stk i społeczeństw u, 'kiedy to za cenę p rzegranej może ona jeszcze zacho wać su w erenność. W ynika on raczej z działalności jedn o stk i w św ie- cie „ sta n d a rd ó w ” o b ejm ujących p raw ie w szystkie sfery rzeczyw is tości. Je st to w ięc d ra m a t im m an e n tn y i konsekw en cją jego będzie W itkacow ska diagnoza k u ltu ry . O piera się ona na prześw iadczeniu, że jed no stk o w e form y świadom ości m eta k u ltu ro w e j są tylko k on sek w encją sp ełn ian ej p rzez członka społeczeństw a ro li społecznej i sk ła dają się na całość fo rm k u ltu r y ch ara k te ry sty c z n y c h dla danej epoki, k tó ra na m ocy Spenglerow skiego cyklu zejdzie kiedyś z w idow ni dziejów. Fałsz i zakłam anie k u ltu ry , jej n eg a ty w n y c h a ra k te r w y n i k ały by zatem stąd, że są to fo rm y zafałszow ane — ogólniej, fo rm y świadom ości fałszyw ej, rodzącej się na odizolow anych g ranicach Istn ien ia i Istn ien ia Poszczególnego.
Stanisław S ta b ro
Schulz rozpisany na fiszkach
Jerzy Speina: Bankructw o realności. Proza Brunona
Schulza. Warszawa—Poznań 1974 PWN, ss. 116.
W ątpliw ości, jak ie n asu n ęły mi się w czasie lek tu ry pracy Jerzeg o Speiny, niew iele m ają w spólnego z zastrzeżenia m i przezornie uprzed zan ym i przez au to ra . Nie w ty m rzecz, czy dzieło Schulza „daje się w ogóle w yjaśnić przez odniesienie go do s u b s tru k tu ry filozoficznej, stanow iącej uzasadnienie w idzenia św ia ta i c h a ra k te ry sty c z n e j d la danego n u rtu literackiego...” (s. 7). Od niesienia ta k ie w każdym w y p ad k u w y d ają mi się i pożyteczne, i m o żliwe (choć czasem — bardzo tru dn e). Nie budzi także zastrzeżeń do ko nany przez badacza „w ybór u k ład u odniesienia” ; w p ro st p rzeciw nie: jestem gotów tw ierdzić, że Je rz e m u Speinie udało się „ziden ty fiko w anie k o n tek stu najlep iej to dzieło w yjaśn iająceg o ” . A je d n a k jego przedsięw zięcie badaw cze zakończyło się — w moim p rze k o n a n iu — je d y n ie połow icznym sukcesem . Mam też pew ne dom ysły tyczące przyczyn owej połowiczności.
W iele cech tej p ra c y zdaje się w spierać przypuszczenie, że jej a u to r czytyw ał opow iadania B ru n o n a Schulza w bibliotece. M iejsce to, w k tó ry m dogodnie m ożna w erto w ać encyklopedie i kom pendia, n ie