• Nie Znaleziono Wyników

Z rozważań nad charakterystyką filozoficzną badań naukowych, I

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z rozważań nad charakterystyką filozoficzną badań naukowych, I"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Lubański

Z rozważań nad charakterystyką

filozoficzną badań naukowych, I

Studia Philosophiae Christianae 28/2, 173-184

(2)

S tu d ia P h ilo so p h ia e C hristianae A TK

28(1992)2

M IEC ZY SŁA W L U B A Ń S K I

Z ROZWAŻAŃ

NAD CHARAKTERYSTYKĄ FILOZOFICZNĄ BADAŃ NAUKOWYCH, I

1. W stęp. 2. P o stęp o w a n ie bad aw cze M ikołaja K opernika. 2.1. W szech­ św ia t K opernika. 2.2. S ied em założeń. 2.3. Przedzałożem ia K opernika. 3. P o stęp o w a n ie b a d a w cze fiz y k ó w atom ow ych . 3.1. P rob lem p rzyczy- now ośoi. 3.2. N atura m ik rośw iata. 4. W nioski.

1. W STĘP

W filozoficznej teorii poznania istn ieje k o n tro w ersja m iędzy zw olennikam i realizm u o raz idealizm u poznawczego. P rz e d sta ­ w iciele obu klasy czn ych stanow isk uzasad n iają sw oje poglądy nie odw ołując się w zasadzie do n a u k szczegółowych, w ycho­ dząc z założenia, iż płaszczyzna m yślenia filozoficznego jest rozłączna z płaszczyzną m yślen ia n a u k szczegółowych. N ie w y ­ daje się jed n ak bezzasadny odm ienny p u n k t widzenia, k tó ry zakład a zasadniczą, jedność, pr;zy odpow iednim tego sło ­ w a rozum ieniu, m yślenia ludzkiego, obejm ującego w sobie jego odm iany, jak m yślen ie w k ateg o riach filozoficznych, n a ­ ukow ych, estetycznych itd. K on sek w en tn ie n ie jest zapew ne pozbaw iane słuszności poszukiw anie danych dla rozw ażań fi­ lozoficznych tk w iący ch n iejako w p racy uczonych. In ny m i sło­ w y, chodzi o analizow anie ich p ostaw y badaw czej, założeń przez nich p rzyjm o w anych (zarówno w sposób w y raźny , jak i m ilczący) i dochodzenie n a te j dradze do form u łow ania cech ch arak te ry sty c z n y c h ich pracy. W ty m a rty k u le uczynim y to n a p rzy kład zie d w u zabiegów naukow ych, m ianow icie p ostę­ pow ania M ikołaja K op ernika o raz pierw szych badaczy św iata atom owego, a w ięc n a p rzy k ład zie m yśliciela szesnastow iecz- nego, czyli u progu n a u k i w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, oraz g ru p y uczonych p ierw szej połow y dw udziestego w ieku.

2. PO ST Ę PO W A N IE BA D AW C Z E M IK O ŁAJA K O PER N IK A

S k orzy stam y tu ta j z niew ielkiego tra k ta tu poświęconego podstaw om astronom ii opracow anego przez K opern ika około ro k u 1507. T ra k ta t ten p rz y ję to sygnalizow ać słow em Com

(3)

-m entariolus, bądź — w języku polski-m — Zarys. Z aw iera on

p rez e n ta c ję isto tnych elem entów sy stem u heliocentrycznego; poprzedził zaś główne dzieło astronom iczne K opernik a De re­

volutionibus (1543). U kazał się w d ru k u po raz p ierw szy do­

piero w 1878 roku. T ra k ta t ten jest oceniamy jako w ydarzenie 0 w y jątk o w y m znaczeniu w historii nau k i \ Z filozoficznego p u n k tu w idzenia jest on rów nież nie m niej in teresu jący . Po­ zw ala w niknąć w sposób m yślenia K opernika, w sposób u p ra ­ w iania przez niego astronom ii.

Toteż w y d aje się w skazane, aby przed staw ić isto tn e ry sy h e ­ liocentrycznego m odelu św iata zaproponow anego w Zarysie 1 n a ty m tle dopiero prow adzić dalsze rozw ażania. P ó jdziem y tą w łaśnie drogą.

2.1. W SZEC H ŚW IAT K O PER N IK A

N ajw yżej zn ajd u je się nieru cho m a zaw ierająca w szystko sfera gw iazd stały ch . Po n ie j n a stę p u ją kolejno sfe ry S a tu rn a , Jow isza, M arsa, Ziemi, W enus i M erkurego. W c e n tru m p ra ­ w ie K osm osu z n a jd u je się Słońce. S fera K siężyca obraca się dookoła środka Ziemi i unosi się razem z nim . M erk u ry obie­ ga Słońce w ciągu trzech m iesięcy, W enus — w ciągu dzie­ w ięciu m iesięcy, Ziem ia — w ciągu roku, M ars — w ciągu

dw u lait, Jow isz — w ciągu d w un astu lat, S a tu rn — w ciągu trzy d ziestu lat. Ziem ia podlega trzem ruchom . Po pierw sze, okrąża Słońce n a sferze ru ch em jed n o stajn y m zgodnie z ko­ lejnością znaków Zodiaku; po d ru g ie, obraca się raz na dobę w biegunach razem z otaczającą ją wodą i pow ietrzem w kie­

ru n k u w schodnim po trzecie, w ciąg u ro k u bieguny Ziemi za­ k re śla ją m ałe o kręgi ·—■ ru c h ten zwie się ru ch em deklinacji. P ro m ień sfery Ziemi w poró w nan iu z prom ieniem sfery gw iazd sta ły c h jest niezw y k le m ały 2.

K o p ern ik u zn ał w ięc Ziem ię za p lan e tę w chodzącą w sk ła d u k ład u Słonecznego, k tó ry m iał składać się n a stę p u jąc y c h sześciu, licząc od Słońca, p lan et: M erkury, W enus, Ziemia, M ars, Jow isz i S a tu rn . Dopow iedzm y, że n a stę p n ą p la n e tę (U rana) w układzie słonecznym odkryto dopiero w ro k u 1781, a w ięc ponad dw ieście la t po śm ierci K opernika, k ied y

dyspo-1 Zob. H istoria a st r o n o m i i w Polsce, tom I, pod red. E. R yb k i, W ro­ c ła w 1975, 133. Por. tak że E. Roisen and E. Hilfstedin, C o p e r n ic u s ’

e a rliest astro n o m ica l tr ea tise, D ia le c tic s and H u m an ism 14 (1987) 1,

257—265.

2 C o m m en ta rio lu s ; k orzystam z tłu m aczen ia n a język p o lsk i z a w a r ­ teg o w pub lik acji: M. K opernika, O obro tach , K s ię g a p ie r w s z a , „O sso­ lin e u m ”, W rocław 1987, 73— 75.

(4)

aow ano dużym i teleskopam i. O kiem n ieu zb ro jon ym nie m oż­ n a -było jej dostrzec na niebie. Można .powiedzieć, że helio- centryczna propozycja K opernika pow odow ała pew nego rod za­ ju degradację naszego położenia w e W szechświecie. W m iejsce położenia cen traln eg o przydzielone zostało Ziem i położenie n ie ­ jako podrzędne, jako jed n ej z p la n e t w układzie w okół ciała centralnego, Słońca.

K opern ik przyjm ow ał zasadę jednostajoości ru chó w kolis­ tych. U znaw ał ją za zgodną z rozum em . O bserw ow ane ru ch y n a niebie tra k to w a ł jako złożone z k ilk u jedn o stajn y ch r u ­ chów kolistych. Zauw ażył, że p rzy p isu jąc Ziemi trzy ru ch y m ożna prościej, w p o ró w n an iu do propozycji Ptolem eusza, ująć ru c h y w szystkich p lan et. Z będne jest rów nież przyjm ow anie dobowego o b ro tu firm a m en tu gw iazd stałych.

W Z arysie czytam y, że dla w ytłu m aczen ia budow y całego św iata i całego korow odu p lan et w ystarczą w sum ie 34 koła (w system ie geocentrycznym było ich znacznie w ięcej), m ia­ nowicie: M erk u ry biegnie po siedm iu kołach, W enus — po pięciu, Ziem ia — po trzech, Księżyc — po czterech, M ars, Jo ­ wisz i S a tu rn — po pięciu kołach s. S. B anach powyższą m yśl w yraził n astęp u jący m i słow y: K opernik zrobił odkrycie, że r u ­ chy p la n e t p rzed staw iają się o w iele prościej, jeżeli jako u k ład odniesienia obierzem y uk ład zw iązany ze słońcem 4.

To lap id arn e podsum ow anie, k tó re dziś nikogo nie dziwi, b y ­ ło z historycznego a także, jak się w ydaje, z m erytorycznego p u n k tu w idzenia w sw ej istocie w y razem przezw yciężenia, o ile tak m ożna się w yrazić, geocentrycznego s ty lu m yślenia p a n u ­ jącego n iem al pow szechnie przed K opernikiem . T en bow iem fo rm u łu je w y raźn ie założenia, k tó ry ch p rzy jęcie pozw ala m u opow iedzieć się za W szechśw iatem h eliocentrycznym . Celem ich p rzedstaw ien ia odw ołajm y się do Zarysu.

2.2. SIED EM ZAŁOŻEŃ

K opernik w ym ienia w n im siedem założeń, czy też inaczej — jak m ówi — aksjom atów . Oto one 5:

Założenie 1. Nie istn ieje w spólny środek dla w szy stk ich k rę ­ gów, czyli sfe r niebieskich.

3 T a rekapitiulacja zn a jd u je się w zak oń czen iu Z arysu . Zob. np.

M.. K opernika, O obrotach, K s ię g a p ie r w s z a , dz. cyt,, 78.

4 S. B anach, M ech an ika w z a k r e s ie szk ó ł a k a d e m i c k ic h , tom 1, „C zy­

te ln ik ”, 1947, 53.

6 Por. H istoria a s tro n o m ii w Polsce, torn I, dz. cyt., 134— 135 oraz . M. K opernika, O obro tach, K s ię g a p ie r w s z a , dz. cyt., 71— 72.

(5)

Założenie 2. Środek Ziem i nie jest środkiem św iata, ale je­ dynie środkiem ciężkości oraz środkiem sfe ry Księżyca.

Założenie 3. W szystkie sfe ry k rążą wokół Słońca, w pobliżu kótrego z n a jd u je się środek św iata.

Założenie 4. S to su n ek odległości Słońca od Ziem i do w yso­ kości firm a m e n tu jest o ty le m niejszy od stosu nku prom ienia ziem skiego do odległości Słońca, że stosunek te n jest znikom y w poró w n aniu z w ielkością firm am en tu .

Założenie 5. K ażdy ru c h w idoczny na firm am encie jest w y ­ w o łan y nie jego w łasn y m ruchem , lecz ru ch em Ziemi. Ona w raz z najbliższym i jej żyw iołam i o braca się cała w ciągu do­ b y w swoich n iezm iennych biegunach, podczas gdy firm a m en t i n ajw yższe niebo pozostają nieruchom e.

Założenie 6. Cokolw iek spostrzegam y jako ru c h Słońca nie jest jego w łasn y m ruchem , lecz jest złudzeniem pow stałym sk u tk iem ru c h u Ziem i o raz jej sfery, z k tó rą toczym y się do­ okoła Słońca,, podobnie jak każda inna planeta, co .znaczy, że Ziem ia w y k o n u je rów nocześnie kilk a ruchów .

Założenie 7. To, co u p la n e t w y d aje się ru ch e m w stecznym lub posuw aniem się naprzód, nie jest ich w łasny m ruchem , lecz złudzeniem pochodzącym z ruchom ości sam ejże Ziemi. P rzeto sam ru ch Ziem i w y starcza do w y tłu m aczenia ty ch w i­ docznych na niebie rozm aitości.

Je st w idoczne, że ak sjo m at 1 n eg u je istnienie pew nego ro ­ d zaju sy m e trii geom etrycznej W szechśw iata, m ianow icie sy ­ m etrii w zględem środka, czy też inaczej całkow itej sym etrii k u listej. A k sjo m at 2 stan ow i odejście od geocentryzm u ,, fzaś a k sjo m a t 3 — opow iedzenie się za heliocentryzm em . A ksjom at 4 m a c h a ra k te r m etry czny . K opern ik opow iada się w n im za znacznym zw iększeniem — w poró w nan iu do m odelu geo cen­ try cznego — prom ienia firm am en tu , k tó ry w porów nariiu z p ro m ien iem sfery Ziem i jest niew yobrażalnie duży. K o p er­ n ik u trz y m a ł więc dotychczasow e prześw iadczenie odnośnie do istn ienia sfe ry gw iazd stały ch p o stu lu je jedynie pow iększenie je j prom ienia. J e s t rzeczą znaną, że stopniow o, z biegiem lat, dzięki obserw acjom poprzez teleskopy, astronom ow ie, p rzeko ­ n a li się, że gw iazdy stałe z n a jd u ją się n a różnych odległoś­ ciach od Ziemi, czy od Słońca, zaś firm a m en t ' jest efek tem oibserwajci nieb a nieu zb rojo n y m i oczyma, dla k tó ry c h p rzed ­ m io ty bardzo odległe zdają się znajdow ać od o b serw ato ra w te j sam ej odległości. O statn ie trz y ak sjo m aty uznają Ziem ię za p lan e tę p rzy p isu jąc jej rzeczyw iste ru ch y , k tó re w y sta rc z a ją ­ co dobrze pozw alają w ytłum aczyć obserw ow ane ru c h y n a nie­

(6)

bie. Te .ostatnie K o pern ik tra k tu je n ie jako ru ch y rzeczyw is­ te, lecz jako złudzenie optyczne pow odow ane ru ch em Ziemi.

Po p rzed staw ien iu ty ch założeń sp ró b u ję pokrótce wykazać, z jak ą k onsekw encją da się u trzy m ać jednostajność ru ch ów ■—■ czytam y w Z a r y s ie 6. A zatem — p o w tórzm y — K opernik przy jm o w ał zasadę składania ruch ów ciał niebieskich z jed ­ n o sta jn y c h ruchów kolistych. Zasadę tę p rze jął z tra d y c ji n a u ­ kow ej. Zasadzie tej m ożna więc p rzypisać c h a ra k te r tra d y - cyjno-społeczny. K op ern ik nie w yzw olił się ze w spom nianej tra d y c ji. Co w ięcej, jednostajność ru c h u po kole tra k to w a ł ■—■ ja k pam iętam y — jako zasadę zgodną z rozum em .

N asuw a się p y tan ie, na jak iej p od staw ie p rz y ją ł K opern ik siedem w spom nianych aksjom atów ? Co stanow iło ich uzasad­ nienie? Otóż w y d aje się, że m ożna w skazać co n a jm n ie j dw a ro dzaje przesłanek, czy te ż dw ojakiego ro d zaju dane p rze m a ­ w iające za nim i. Pierw szą z n ich w ypow iedzm y — jak to sfo r­ m ułow ał S tefan B anach — jako zasadę ekonom ii, tj. zasadę p ro sto ty opisu naukow ego. S ystem geocen tryczny był sy ste ­ m em m atem aty czn ie bardzo złożonym. K o p ern ik opow iedział się za m odelem b ard ziej prostym , k tó ry w sposób m niej skom ­ plikow an y tłum aczył ru c h y na niebie. D rugą przesłan k ą zdaje się być asp ek t dynam iczny zw iązany z ru ch em ciał niebie­ skich. K o pernik uznaw ał, że w szystkim rzeczom w łaściw a jest ten d en cja do sk u pian ia się w kulę, poniew aż ta jest b ry łą o doskonałym kształcie. A ciała k u liste m uszą się obracać. K on sek w en tn ie Ziem ia m usi się także obracać. N adto o d daw ­ n a w iedziano o w zględności odbierania przez n as ruch u. K o­ p e rn ik k orzysta z tego fa k tu mówiąc, że sk u tkiem obrotu Ziem i w biegunach jest w rażenie, iż cały św iat obraca się z zaw rotną szybkością. A przecież rozsądniej jest przy jąć ru ch niew ielk iej Ziemi, niż ru ch ogrom nego firm a m en tu gw iazd sta ły c h \

Inny m i słowy, opowiedzenie się za m odelem helioeentrycz- n y m i k o nsekw en tn ie p rzy jęcie ruchom ości Ziem i z jednej stro n y , zaś za p ro stotą opisu ru c h u ciał niebieskich i d yna­ m icznym (w rozum ieniu ówczesnym ) p u n k te m w idzenia z .dru­ giej stro n y zd aje się w y starczać jako uzasadnienie przyjęcia 7 aksjom atów . W ym ienione p rzed chw ilą elem en ty są ze sobą pow iązane, w zajem nie się n iejako w aru n k u ją .

6 M. K opernika, O ob ro tach, K s ię g a p ie r w s z a , dz. cyt., 72—73. 7 Por. H. B u tterfield , R o d o w ó d w s p ó łc z e s n e j n a u k i 1300— 1800, tł.

H. K rah elsk a, W arszaw a 1963, 34. 12 — S tu d ia P h ilo s o p h ia e C h r is tia n a e N r 2

(7)

Idąc d a le j po głów nej m yśli rozum ow ania K o p ernika m ożna tu ta j d opatrzeć się p u n k tu w yjścia rów nież ru ch u obrotow ego Słońca, a tak że d la d yskusji nad budow ą firm a m en tu gw iazd stały ch . W odniesieniu do tego ostatniego zagadnienia w iele la t rozw ażań, a zwłaszcza obserw acji dokony w an y ch p rzy po­ m ocy coraz w iększych teleskopów , doprow adziło do uznania

jego n ieistn ien ia jako tw o ru realnego.

Nie m ożna nie w spom nieć o jed n ym jeszcze, m ianow icie 0 elem encie estetycznym , do którego odw ołuje się K o p ernik w Zarysie. E lem ent te n zn ajd u je się n iejako u podłoża zarów ­ no p ro sto ty , jak i harm onii, opisu św iata.

P odsum ow ujem y: L e k tu ra Z a rysu pozw ala w śró d m om en­ tów sk łan iający ch K opernika do przy jęcia 'dyskutow anych za­ łożeń w yróżnić elem enty o c h a ra k te rz e teorety czn ym (zaliczy­ m y t u zasadę dynam izm u w ów czesnym rozum ieniu i zasadę

jednostajności ruchów kolistych) oraz estety cznym (prostota 1 harm o nia opisu). Teoria łączy się tu ta j z estetyką.

Filozof p y ta dalej: Czy m ożna w ym ienić założenia tk w iące u podłoża om aw ianych założeń? In ny m i słowy, jakie p rzed- założenia funk cjon o w ały w um yśle K opernika, z k tó ry c h m ógł n a w e t on sam nie zdawać sobie spraw y, a p rz y n a jm n ie j n ie form ułow ać ich w sposób w y raźn y . P rzejd ziem y obecnie do po­ szukiw ania odpowiedzi na to py tan ie,

2.3. P R Z E D Z A Ł 0 2 E N IA K O PER N IK A

Zauw ażm y n ajp ierw , że podjęcie przez K op ernika k ry ty k i dotychczasow ego system u opisu ru chó w ciał niebieskich za­ k ład ało sensow ność poszukiw ań badaw czych, a więc sensow ­ ność dążenia do opisu zjawi-sk zachodzących w p rzestrzeni po­ zaziem skiej w sposób bliższy do ich rzeczyw istego stanu, niż to czyniono do tej pory. Inn y m i słowy, zaw iera tu się co n a j­ m niej prześw iadczenie o m ożliwości p ostępu w poznaniu n a u ­ kow ym . Z tym zaś nierozłączny jest n ieu sta n n y krytycyzm , uczonego w odniesieniu do dotychczasow ej o raz a k tu a ln ie k o n stru o w a n e j w iedzy. Nie m ożna rów nież p om inąć w y stęp u ­

jącego tu prześw iadczenia o istn ien iu p rzed m iotu badań. M i­ kołaj K opernik nie w ątpił, że istn ieje Ziem ia, że istn ieje S łoń­ ce, że istn ieją planety, że istn ieją gw iazdy dtp.

A zatem trzy co n a jm n ie j prześw iadczenia, m ianow ipie p rze­ św iadczenie o istn ieniu p rzed m io tu badań, prześw iadczenie o m ożliwości jego poznaw ania, prześw iadczenie o postępie· w w iedzy, mogą zostać uznane za p ierw otne przedzałożenia.

(8)

D rogą zaś pozw alającą odróżnić rze teln ą m y śl naukow ą od fa n ta z ji jest kon fro n to w anie teorii z danym i em pirycznym i, krótko m ówiąc, z rzeczyw istością. K o n ta k t z em pirią pozw ala usensaw niać w prow adzone pojęcia oraz uzasadniać w ysuw ane hipotezy, teorie.

N adajm y zespołowi w ym ienionych przedzałożeń n azw ę r e ­ alizm u naukow ego 8. Można więc powiedzieć, że analiza p o sta­ w y badaw czej K op ernik a pozw ala uznać go za przedstaw iciela realizm u naukowego.

W ydaje się, że nie będzie błędem , jeżeli pow iem y, iż re a ­ lizm nauk o w y m obilizuje niejako badacza do p ró b now ego p a trz en ia na stare, znane f a k t y 9, do now ego sty lu m yślenia, a także daje ■—- mimo w szystko — siłę do w ypow iadania i po d trzy m y w an ia now ych sform ułow ań w b rew oporom o to­ czenia 10. U K opern ika jest to w yraźnie widoczne.

3. PO STĘPO W A N IE BA D A W C ZE FIZYK Ó W ATOM OW YCH

D okonajm y obecnie przeskoku czasowego, z grubsza biorąc, o około czterysta lat. P rzen ieśm y się więc do współczesności. Zw rócim y uw ag ę n a cechy ch arak te ry sty c z n e postaw y b a d a w ­ czej, postaw y nau k o w ej zajm ow anej przez badaczy św iata atom owego. S korzystam y w ty m celu z reflek sji W ernera H eisenberga, jednego ,z tw órców fizyki kw an tow ej, k tó ry r e ­ fe ru je sw oje w łasne przem yślenia na tle dyskusji toczonej ze w spółczesnym i m u fizykam i i filozofami. Z ilu stru je m y styl m yślenia naukow ego badaczy św iata atom ow ego n a p rz y k ła ­ dzie dw u k o n k retn y c h zagadnień, m ianow icie: zagadnienia przyczynow ości oraz zagadnienia n a tu ry m ikrośw iata.

8 Por. J. R aysk i, S u r v e y of p h y sic a l th e o r ie s f r o m m e th o d o lo g ic a l

v i e w p o i n t , W a r sz a w a — K rak ów 1978, 116— 117. Zob. tak że W. W ąsik, H istoria filo zofii p o ls k iej, Фот I, S c h o la s ty k a , R en esan s, O ś w ie c e n ie ,

W arszaw a 1958, 113.

9 „ S tan ow i on (tj. M ikołaj K op ern ik — u w aga M. L.) n ajd osk on alszy p rzyk ład c zło w ie k a k tóry zrew o lu cjo n izo w a ł n a u k ę przez to, że na stare fa k ty spojrzał w n o w y sposób” (A. C. C rom bie, N a u k a ś r e d n io ­

w ie c z n a i p o c z ą t k i n a u k i n o w o ż y t n e j , tom II, N a u k a w p ó ź n y m ś r e d ­ n io w i e c z u i na p o c z ą t k u c z a s ó w n o w o ż y t n y c h w o k res ie X I I I — X V I I

w i e k u , W arszaw a 1960, 208—209).

10 W yszydzono K op ern ik a <na scen ie w ipohliżu F rom borka w roku 1531; M arcin L u ter n a z w a ł go szaleńcem , k tóry chce w y w ró cić całą n a u k ę astron om ii (tam że, 209).

(9)

3.1. PRO BLEM PRZYCZYNOW O SCI

Rozw ażm y w tym celu n a tu ra ln ą prom ieniotw órczość. P rz y ­ puśćm y, że m am y do czynienia z ato m em ra d u B. W iadomo, że po pew n ym czasie, p rędzej czy później, ten atom w yśle w jakim ś k ieru n k u e le k tro n zam ieniając się w ato m ra d u C. P rzeciętn ie n a stę p u je to w niecałe pół godziny; jednakże atom m oże rozpaść się ró w n ie dobrze już po k ilk u seku n dach lub dopiero po k ilku dniach. T erm in „p rzeciętn ie” czy też „śred­ n io ”, znaczy tu ta j tyle, że jeżelii m am y do czynienia z dużą ilością atom ów ra d u B, to po u p ły w ie pół godziny m n iej w ię­ cej połowa z n ich ulegnie przem ien ieniu w a to m y ra d u C. Nie p o tra fim y jednak w p rzy p ad k u pojedynczego ato m u r a ­ du В podać żadnej przy czy ny tego, że rozpadnie się on w łaś­ n ie teraz, a nie w cześniej lu b później, że w łaśnie w ty m k ie­ ru n k u , a nie w in n y m w yśle elektron. W ty m w yraża się to, że w p ew n ej m ierze zawodzi n a s praw o przyczymowości. Co w ięcej, uw aża się, iż m am y w iele powodów upow ażniających nas do tego, ab y sądzić, że tak a przyczyna nie istnieje

W odniesieniu do powyższego rozum ow ania w ysu nięto za­ strzeżenia co do jego popraw ności zw racając uw agę n a to, że z fa k tu iniezmalezienia do te j p o ry przyczy ny odnośnego zja­ w iska, nie m ożna wnioskow ać, iż p rzy czy n y n ie ma. Trzeba

ją po p ro stu poszukiw ać. R ozsądne w y d aje się być stanow isko głoszące, że m am y tu ta j do czynienia z problem em o tw artym , z zagadnieniem jeszcze nie rozw iązanym . W iedza, k tó rą dy­ sp on u jem y w odniesieniu do stan u ato m u ra d u В przed w y ­ słaniem elektro nu , jest więc w iedzą niepełną. N iezbędne jest przeto dalsze poszukiw anie dopóki n ie zdobędziem y wiedzy p e ł n e j 12.

Na powyższe zastrzeżenie odpow iada się istnieniem dw u istotow o różnych dośw iadczeń w fizyce. M ianowicie, w fizyce klasycznej m am y do czynienia z m akrodośw iadczeniem n ie ­ rozłącznym z m akroprzedm iotam i, dzięki czem u n a u k a uzy ­ sk u je c h a ra k te r o b iektyw ny w tra d y c y jn y m tego te rm in u ro ­ zum ieniu. W fizyce k w an to w ej n ato m ia st p o jaw ia się now y rod zaj obiektyw izm u postrzeżeń. K ażde postrzeżnie oninosi się tu ta j do pew nej sy tu acji ob serw acy jnej, k tó ra m usi być podana, jeżeli z postrzeżen ia m a w y n ik n ąć doświadczenie. R e­ z u lta t postrzeżeń nie daje się już obiektyw izow ać w tak i sam sposób, w jaki to ma m iejsce w fizyce klasycznej. Zgodnie

11 W. H eisen b erg, Czę ść i całość,, R o z m o w y o f i z y c e atom u , tł. K. N a­ p iórk ow sk i, PIW , W arszaw a 1987, 156.

(10)

z sugestią w y su niętą przez N ielsa B ohra istn ie ją kom plem en­ ta rn e sy tu acje obserw acyjne. Znaczy to, że p e łn a w iedza w odniesieniu do jed n ej z nich jest jednocześnie niepełną w iedzą dla d r u g ie j13. Można w ięc powiedzieć, że w fizyce atom ow ej pojęcie obiektyw izm u należy odnosić do sy tu a c ji obserw acyj­ nych. D la n ich także uzysk ujem y praw idłow ości em piryczne. D zięki tem u n a stę p u je poszerzenie treści te rm in u o b iektyw ­ n y u. Z m etodologicznego oraz z filozoficznego p u n k tu w idze­ n ia jest to rzecz cenna i ważka.

N iezależnie od brzm ienia o stateczn ej k o n k luzji prezentow a­ n e j tu dyskusji jest widoczne, że u podłoża całego toku ro zu ­ m ow ania z n a jd u je się prześw iadczenie o istn ieniu przedm iotu badań, jak rów nież możliwości jego poznaw ania i p o stęp u w tej dziedzinie. S p oty kam y się więc z sy tu acją, z jak ą m ieliśm y do czynienia w p rzy p ad k u postępow ania badaw czego M. K o­ p ernika. Jednocześnie p o jaw iają się tu ta j now e elem enty; b a­ dacz spotyka się bow iem z takim i fak tam i, k tó re nie w y stę ­ p ow ały w e w cześniejszych dośw iadczeniach.

3.2. N A T U R A M IK R O ŚW IA TA

Na te j drodze dochodzi się do uznania odm ienności n a tu ry m ik rośw iata w poró w nan iu do n a tu ry m akrośw iata. Ś w iad­ czyć o ty m m oże chociażby język, k tó ry został utw orzony na podstaw ie dośw iadczenia potocznego i doskonale fu n k cjo n u je w fizyce klasycznej, nie n ad aje się n a to m ia st do opisu św iata atom owego. G dyby było przeciw nie, n ie p o jaw iłyby się wspo­ m niane „rozbieżności” językowe.

T rzeba jednakże pam iętać że cała nasza w iedza zwłaszcza p rzyrodnicza opiera się na dośw iadczeniu, dośw iadczenie zaś oznacza takie poznanie rzeczy, jak n a m się u kazują 15. Ś w iat zjaw isk jest układem spójnym ; n a w e t w postrzeganiu po­ w szednim , potocznym n ie jest rzeczą m ożliw ą oddzielenie tego co się widzi bezpośrednio od tego, o czym się ty lk o w nioskuje. O bserw uje się jedynie fra g m e n t p rzedm iotu, ale p rz y jm u je się istn ien ie całego przedm iotu. N auka m ów i o przedm iotach, aczkolw iek bazu je na postrzeżeniach, podobnie jak to czyni poznanie potoczne. A le w ypow iedzi n au k o w e są b ardziej p re ­ cyzyjne, bard ziej m etodyczne, b ard ziej logicznie zw arte, niż to m a m iejsce w p rzy p ad k u poznania potocznego.

T u jed n a k pojaw ia się n iejak o paradoksalność teorii k w a n

-13 T a m ż e , 159. 14 T a m ż e , 161. 15 T a m ż e , 158.

(11)

tow ej. Chodzi o to, że z jed n ej stro n y fo rm u łu je m y p raw a różne od p ra w fizyki k w an to w ej, z d ru g iej stro n y obserw ując, m ierząc, fo to g rafu jąc p osług u jem y się pojęciam i klasycznym i. N ależy zdawać sobie spraw ę :z tego, że nie m am y innego w y j­ ścia. Jesteśm y zdani na język, k ied y nasze w yniki p rze k a z u ­ jem y, k o m u nik u jem y drugim . P rz y rz ą d pom iarow y jest p rz e ­ cież w ted y tylko p rzy rząd em pom iarow ym , gdy m ożna z w y ­ n ik u obserw acji jednoznacznie w nioskow ać o obserw ow anym zjaw isku, gdy m ożna zakładać ścisły zw iązek przyczynow y. Jeżeli jedn ak opisujem y teoretycznie .zjawisko atom ow e, to jesteśm y zm uszeni w jakim ś m iejscu dokonać cięcia m iędzy zjaw iskiem a o bserw atorem bądź jego ap aratem . Cięcie m oże być, trzeb a się z ty m zgodzić, różnie w y b ieran e, jednakże po stro n ie obserw atora m usim y posługiw ać się językiem fizyki klasycznej, gdyż nie d y sponujem y inn y m językiem , w k tó ry m m oglibyśm y w yrażać o trzy m an e w yniki. W iem y, że pojęcia tego języka są niedokładne, jesteśm y jed n ak na ten język zdani. Nie m ożna jed n ak zaprzeczyć tem u, że w końcu posłu­ g u jąc się w spom nianym językiem p rz y n a jm n ie j w sposób po­ śre d n i p o trafim y uchw ycić zjaw isko 16.

Można więc powiedzieć, że n au k i przy rod nicze polegają n a tym , że o b serw u je się zjaw iska, a w yniki k o m u n ik u je drugim osobom. Dopiero w tedy, gdy uzgodni się to, co obiektyw nie się zdarzyło, bądź zdarza się wciąż re g u la rn ie , u z y sk u je się podstaw y do w zajem nego porozum ienia. C ały ten proces obserw ow ania i kom unikow ania zachodzi, co w a rte jest pod­ kreślenia, w pojęciach fizyki klasyczn ej. Z akładam y, że p rz y ­ rzą d pom iarow y był p opraw nie skonstru o w an y , że spełnione b y ły w szystkie w aru n ki, k tó re w edług fizyki k lasycznej w in ­ n y być spełnione, aby m ożna było polegać na d ok onanym po­ m iarze. Do podstaw ow ych założeń należy zaliczyć to, że o po­ m iarach m ów im y językiem m ający m zasadniczą tak ą sam ą s tru k tu rę , jak język k tó ry m m ów im y o dośw iadczeniach życia codziennego. Rozum iem y, że język ten jest bardzo niedosko­ n a ły m in stru m e n te m porozum iew ania się, jest on n iezbędnym założeniem w szelkich b ad ań w zakresie przedm iotów św iata atom ow ego 17.

A zatem nie budzi w ątpliw ości stw ierdzenie głoszące, że n a podstaw ie p rzytoczonych prized chw ilą rozw ażań m ożna w nio­ skować, iż różnica n a tu ry m ikrośw iata w porów naniu do n a ­

16 T a m ż e , 169— 170. 17 T a m ż e , 170.

(12)

tu r y m ak ro św iata nie p rzekreśla przedzałożeń przy jm o w a­ n y c h w p ostępow aniu badaw czym stosow anym w klasycznych n a u k a ch przyrodniczych; przedzałożenia te m a ją więc w alor

ogólnona uk o w y .

4. W N IO SK I

P o dsu m u jm y przeprow adzone rozw ażania. W ty m celu w y ­ p u n k tu jm y ra z jeszcze założenia fu n k cjo n u jące w postępow a­ n iu badaw czym przedstaw icieli n a u k przyrodniczych.

Po pierw sze, p rzy ro d n ik jest prześw iadczony, że b ada jakiś fra g m en t, jakąś część św iata rzeczyw istego, do którego sam należy. P rzedm iotem jego zainteresow ań badaw czych jest — m ów iąc k ró tk o — obiekt rzeczyw isty, n ie zaś tw ór fan tazji, czy coś podobnego. In te re su je go jaki jest ów fra g m e n t rz e ­ czyw istości, jakie są jego cechy, właściwości, jakim podlega praw o m itd . To bada uczony; chce zdobyć poznanie p raw dzi­ w e — n a ile to jest m ożliw e — odnośnego fra g m e n tu św iata. N ie jest to spraw ą łatw ą. N iew ątpliw e jest jed nak prześw iad­ czenie o niepustości przed m io tu jego badań.

Po drugie, p rzy stęp u jąc do badań, uczony rozporządza już p e w n y m zasobem w iedzy w odniesieniu do św iata rzeczyw i­ stego. A le nie p o p rzestaje n a posiadanych dotychczasow ych w ynikach. W m iarę rozw ijan ia się procesu badaw czego p o ja ­ w ia ją się now e zagadnienia, now e a sp ek ty św iata. P rzedm iot jego b a d ań s ta je się coraz bardziej in teresu jący , złożony, bo­ g a ty , poznawczo n ie do w yczerpania.

Po trzecie, istnien ie now ych osiągnięć badaw czych jest fa k ­ te m historycznym . Dziś w iem y w ięcej i — jak sądzim y — lepiej, niż daw niej. Nie jest to żad ną podstaw ą do zarozum ia­ łości in te le k tu a ln e j, a jedynie stw ierdzeniem pew nego fa k tu zarejestro w an eg o przez h isto rię nau ki. O tw ie ra ją c y się p rze d n a m i ogrom w iedzy ustaw ia nas we w łaściw ych propo rcjach poznaw czych, zdecydow anie przeciw działa jakiejkolw iek za­ rozum iałości z n aszej stro n y .

A zatem p rzy ro d n ik opowiada się za p ry m a te m rzeczyw i­ stości w sensie p u n k tu w yjścia poznania naukow ego, jak też w odniesieniu do m etod spraw d zania popraw ności w y su w a­ n y c h hipotez, teorii. O stateczną in stan cją jest tu rzeczyw i­ stość. I tylko ona.

Nie m ożna jed nak pom inąć pow iązania naszej w iedzy z ję­ zykiem , albo popraw n iej, fa k tu w y pow iadania n aszej w iedzy w języku. Nie d y sponujem y innym sposobem . M am y tego

(13)

świadomość. Jed n ak że niezbędne jest odróżnianie szaty języ­ kow ej od isto tn e j treści w y pow iadanych zdań. Nie m ożem y pozwolić n iejako na uw ięzienie n as przez szatę językow ą. W inniśm y um ieć n ad n ią panow ać. O statecznym n iejako le­ k a rstw e m jest tu ró w n ież odw ołanie się do zjaw isk em pirycz­ nych. One pozwolą na nad aw an ie znaczenia term in om w ysoce teoretycznym , a b stra k cy jn y m , b eztroskim uogólnieniom .

E lem en ty w y stęp u jące w b ad a n iu przyrodniczym , a w ięc obserw acja, doświadczenie, m yśl tw órcza, język w ypow iada­ jący sądy o rzeczyw istości, są ze sobą w zajem nie pow iązane, n iejako w a ru n k u ją się w zajem nie, czy też — m ówiąc m od­ n y m dziś językiem — tw orzą liczne sprzężenia zw rotne sta ­ now iąc razem złożony sy stem 18.

Jeszcze jedno. N iezbędne jest wzięcie pod uw agę fa k tu zm ieniania się w trakcie ro zw o ju historycznego s tru k tu ry ludzkiego m yślenia. P ostęp n au k i dokonuje się n ie tylko z tej racji, że poznajem y i rozum iem y now e fak ty , ale i dlatego, iż wciąż n a nowo uczym y się co może znaczyć słowo «rozu­ mieć» 19.

J e st w idoczne, że zainteresow anie nasze w tym a rty k u le n ie odnosiło się do p roblem u jaki jest św iat, lecz do p y tan ia w oparciu o jakie ostateczne założenia uczeni b a d a ją go.

ST U D IE S IN PH IL O SO PH IC A L N A T U R E OF SC IENTIFIC R ESEA RC H , PA R T 1

(Sum m ary)

In v estig a tio n of fu n d a m en ta l (basic) a x io m s and p rem isses for scien tific research p erform in g accep ted by N ich olas C opernicus and th e first scien tists ■— ex p lo rers o f th e atom w orld co n stitu tes th e aim of th is paper. C om parison and co n fron tation o f p rin cip les assum ed b y th e th in k er liv in g in th e 16th century, so sta y in g on a th resh old of m o d e m scien ce (in th e p resen t m ea n in g of th is w ord) w ith on es o f th e group o f p h y sicists o f th e first part of th e 20th cen tu ry . A n a ly sis of research w o rk of th e s e .scientists a llo w s to recogn ize th em as ad h eren ts (follow ers) o f scien tific realism . W ithin th e d efin itio n o f th is term , — w e in clu d e th ree prin cip les: e x iste n c e of a n in v estig a ted object, p o ssib ility of its cogn ition , fe a s ib ility o f progress in sciences.

13 H. B u tterfield , R o d o w ó d n a u k i w s p ó ł c z e s n e j 1300— 1800, dz. cy t., 180,

19 W. H eisen b erg, Czę ść i całość, R o z m o w y o f i z y c e atom u , dz. cy t.,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ocena dopuszczajàca [1]Ocena dostateczna[1 + 2]Ocena dobra[1 + 2 + 3]Ocena bardzo dobra[1 + 2 + 3 + 4] Uczeƒ: –opisuje budow´ soli –wskazuje metal ireszt´ kwasowà we wzorze

[r]

śm iennictw em dotyczącym Tatrzańskiego Parku Narodowego. Pracownicy naukowi po porozum ieniu się z Dyrekcją Parku mogą korzystać z szeregu ułatw ień dotyczących

dopodobnie jest w wielu razach zakrótki, pozostaje mimo to wskazany przez niego fakt, że pęd odbywa się w ciągu okre­. ślonych czasów, po których następuje

rząt znajduje się wszędzie, nic będziemy się przeto dłużćj nad niemi zatrzymywali, zwrócimy tylko uwagę na dwie osobliwości Ichtbyosaurów amerykańskich. U

Ale w pensjonacie dowiedziała się pan; Ropską, że Klara w yprow adziła się stam tąd jeszcze przed czterem a tygodniami do mieszkania, które jej urzą­. dził

Jacka opowiadająca o cudownym przejściu jego i towarzyszy przez wezbrany podczas powodzi nurt Wisły z lewego na prawy brzeg na wysokości miejscowości Wyszogród.. Piotr Skarga

Jednak odczuwam, że przestrzeń lokalna skazana jest na posługiwanie się protezami narracji - najlepiej by były wymienne, bo kiedy tylko się zużyją, będzie można